WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/CkPgvqV.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 385;left:-3;color: white;padding: 20px;width: 390px;height: 225;margin-left: 105px;z-index: 10;position: absolute;overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; font-size:11px; line-height:15px;">
<div style="font-family: Shefiratte; text-transform: lowercase; font-weight: normal; font-size: 60px; color: #e8c692; text-align: center;">
schody w lesie</div><br>
Jedyne odpowiednie miejsce na tą tematyczną imprezę to las! Zabawa odbywać się będzie w lasku na obrzeżach Seattle, do którego jedziecie podstawionym autobusem, razem z innymi uczestnikami imprezy. Wygląda na to, że otyły kierowca autobusu ma całkiem dobry humor, po podśpiewuje coś pod nosem i co jakiś czas sięga do długiego wąsa, aby go zakręcić. Jest ciemno, ale na drodze panuje niewielki ruch.
Jako, że wymogiem wzięcia udziału w imprezie było przebranie się, to każdy ma na sobie jakiś kostium, niektórzy wyglądają strasznie, inni śmiesznie, a są też tacy (a dokładnie takie) w całkiem seksownych strojach. Na pewno widziałeś już kościotrupa, kocicę, Thora, Spidermana, a nawet zombie w sukni ślubnej!
W autobusie rozdawane są przekąski i napoje, również alkoholowe.

Ważne: w pierwszym poście podajcie cztery rzeczy, które ze sobą macie, opiszcie swój kostium i zaznaczcie czy pijecie alkohol.

Następny post MG pojawi się 23.10, jednak jeśli sytuacja w grze będzie rozwijać się prężnie - MG może umieścić taki post wcześniej. O ewentualnych opóźnieniach gracze zostaną powiadomieni. W sytuacji, gdy gracz nie zdąży dodać posta przed czasem, zostanie pominięty. [Event prowadzi Myre, w razie pytań można się z nią śmiało kontaktować drogą prywatną]
</b></div></div>
Ostatnio zmieniony 2021-11-06, 21:21 przez Misty Silhouette, łącznie zmieniany 6 razy.

autor

give me the pistol, aim it high i'm out in the desert shooting at the sky
Awatar użytkownika
25
173

fotograf

na zlecenie

sunset hill

Post

7) I forgot my name again • I think that's something worth remembering • spiders in your favourite shoes • just leave them be 'cause they're more scared of you Zachary Prescott ma:

- serdecznie dosyć bezlusterkowca z lampą reporterską
- około 0,5‰ we krwi telefon (31% baterii)
- neuralyzer e-fajkę
- przekrwione oczy listek Advilu wepchnięty w kieszeń spodni

Czy Zach pije alkohol? Owszem.
Czy przyszedł trzeźwy? No, raczej nie.


Jechał na przodzie. Dwa rzędy za kierowcą – ale po przekątnej. Bliżej okna. Rozmywane ruchem pejzaże okazywały się jednak na tyle nieistotne, że nie poświęcał im, w gruncie rzeczy, żadnej uwagi. Z książką rozłożoną na kolanach (Albert Watson: Creating Photographs – piękna, rażąca wściekłą czerwienią okładka), której strony przewracał – wymownie – rzadko (i głowa ciężka, od czasu do czasu nie dawała trzymać się w zwartym pionie, przenosząc go gdzieś w pośredni świat pół-snu-pół-jawy). Siedział, z nogą założoną na nogę – z cofniętym łokciem, wciśniętym pomiędzy oparcie siedzenia, a szybę busu. Miał za sobą intensywną noc – i jeszcze bardziej intensywny poranek. Obiecał jednak Jennie, że tym razem (trzeci rok z rzędu) nie wykręci się z planowanej przez nią (od sierpnia) imprezy. Pod jednym, tylko, warunkiem; że to nie ona decydować będzie o jego przebraniu. Z dźwięcznym, podekscytowanym piśnięciem oraz tupotem (stuk-stuk) wymierzonym w asfalt parkingu (zanim zajęli miejsca w autokarze), skonfundowała się nieco dopiero w momencie uważnej taksacji.
Po pierwsze: Zachary Prescott nie miał na sobie kostiumu.
Po drugie: „do jasnej cholery, Prescott, po co ci okulary przeciwsłoneczne NOCĄ?!”.

Znalazłby się, rzecz jasna, powód, dla którego przyciemniane szkła okazywały się nad wyraz praktyczne i – w danej, chociażby, chwili – przydatne, jednak całą dyskusję uciął zawczasu, sięgając do kieszeni marynarki po swój neuralyzer elektronicznego papierosa.
– Możesz mówić mi Agencie Z.
– Mówisz serio? Men in Black?
– Ehe.
– Jesteś beznadziejny, Prescott. Przysięgam, że cię nienawidzę. Wyglądasz… po prostu jak ty. Tylko bardziej… głupio. – Powiedziała ta, która przebrała się za Harley Quinn (pięć lat spóźnienia – i kto tu wyglądał głupio?).
Brunet wzruszył jedynie ramionami. Może pod krawatem widywała go tak często, że nie robiło to już na niej większego wrażenia. I może żadną nowością nie było też dla niej to, że miała okazję doświadczać Zachary'ego czyszczącego pamięć (najczęściej – sobie). Z użyciem nieco innych specyfików, niż zakładało uniwersum filmu.
Podsumowuąc: zupełnie tak, jakby Zachary Prescott nie miał na sobie kostiumu (miał; po prostu wybrnął w bezpieczny sposób. Poza tym, żeby z tego dwulicowca ściągnąć kostium, należałoby go najpierw obedrzeć ze skóry).

Teraz jednak siedzi – i czyta. Stara się nie zasnąć czytać. Cały proces wydaje się całkiem zgrabny i płynny, i tylko pod odpowiednim kątem dostrzec można oczy zamknięte w nowiach powiek. Budzi go alarm; czerwony. Jenna, która – zupełnie nagle, dowiedziała się o chorobie lokomocyjnej (lub przekroczeniu dawki przelanego przez siebie alkoholu i rozmaitości proponowanych przekąsek – niebywały metabolizm sprawiał, że „jakoś tak” nie potrafiła sobie, nigdy, odmówić). Efekt: szybkie czyszczenie zarządzone przez organizatorów (?) i przesiadka Zachary’ego na tyłu autobusu. Jak najdalej od miejsca zbrodni.
Po drodze zgarnia po piwie – dla nowych sąsiadek, w ramach wkupnego – i zajmuje miejsce pomiędzy nimi, dzieląc się łupem. Dopiero na widok Yael oddycha ciężko. – No bez jaj. – Podaje jej butelkę.
Błagam, powiedz, że mnie śledzisz, a nie, że mam takiego pecha, żeby trafiać na ciebie przez przypadek. – Podaje butelkę Eileen. Przygląda jej się, ostrożnie, zza osuniętych po grzbiecie nosa okularów. – A ty? Jesteś tu z własnej woli, czy cię zmusili? – Rozbawiony uśmiech. Przedstawia się, naprędce:
Zach.

autor

preskot [on/jego]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/CkPgvqV.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 385;left:-3;color: white;padding: 20px;width: 390px;height: 225;margin-left: 105px;z-index: 10;position: absolute;overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; font-size:11px; line-height:15px;">
<div style="font-family: Shefiratte; text-transform: lowercase; font-weight: normal; font-size: 60px; color: #e8c692; text-align: center;">
schody w lesie</div><br>

W autobusie jest ciepło, mimo że na zewnątrz panuje dosyć niska temperatura. Szyby są zaparowane, co daje wrażenie, jakby autobus spowity był dookoła mgłą. Niektórym pewnie od razu przypomina się film Mgła, w którym na bohaterów czyhają ukryte, krwiożercze potwory. To jednak nie film, a mgła jest tylko iluzją. Imprezowicze nie dojechali jeszcze na miejsce, a już całkiem nieźle się bawili. Ktoś włączył kawałek This is Halloween i połowa pasażerów zaczęła śpiewać, a niektórzy nawet tańczyć. Kierowca również dołączył się do wesołego chóru. Autobusem nagle gwałtownie zarzuciło, ale meżczyzna trzumająćy kierownice tylko zaśmiał sie basowo i wrócił na swój pas drogi. Być może też sobie wypił?

Zachary: Idąc na tył autobusu, zauważasz płaczącą nastolatkę, przebraną za czarną kocice. Makijaż się jej rozmazał, opaska z kocimi uszami wylądowała na podłodze, a ona dalej łkała, nie zwracając na nikogo większej uwagi. Prawdopodobnie była tutaj sama.

Decydujesz się sprawdzić co z dziewczyną? Jeżeli tak, rzucasz kością d2 na powodzenie. Oprócz tego rzuć kością d5 na samopoczucie po wypiciu dużej ilości alkoholu.


Rzuty kością:

d2: jeśli wypadnie 1, konsekwencje waszych działań zawarte w następnym poście MG będą neutralne lub pozytywne, jeżeli wypadnie 2 - negatywne.

d5: im większa liczba oczek, tym mniejsze powodzenie/gorsze konsekwencje.

Następny post MG pojawi się 26.10, jednak jeśli sytuacja w grze będzie rozwijać się prężnie - MG może umieścić taki post wcześniej. O ewentualnych opóźnieniach gracze zostaną powiadomieni. W sytuacji, gdy gracz nie zdąży dodać posta przed czasem, zostanie pominięty. [Event prowadzi Myre, w razie pytań można się z nią śmiało kontaktować drogą prywatną]

</b></div></div>

Kod: Zaznacz cały

[dice]d5[/dice]

Kod: Zaznacz cały

[dice]d2[/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

xxxi.
Eileen Shepherd musi mieć w sobie coś z masochistki. Jak inaczej wytłumaczyć, że decydując się na wyprawę w klimacie halloweenowym, chciała sprawdzić, czy to, że wraz z nadejściem tego potwornego okresu (dosłownie i w przenośni) na jej drodze stawała przeszkoda nie do ominięcia, z często poważnymi konsekwencjami, było powtarzającą się co roku tradycją, umyślnie zsyłaną przez zrządzenie losu? Chociaż szczerze wątpiła, żeby wystąpienie masakry dwa razy z rzędu było możliwe. W przeciwnym razie zacznie zastanawiać się, czy nie powinna przejść jakiś egzorcyzmów lub innego oczyszczenia spirytualnego, bo jeszcze się okaże, że to ona przyciąga nieszczęścia, gdziekolwiek postawi nogę.
W przygotowaniach udało jej się zdobyć kostium Czerwonego Kapturka, chyba najbardziej sztampowy, ale zarazem najbardziej wymagający, na jaki mogła się porwać w tak krótkim czasie. W swojej prostocie i odkrywczości wciąż wydawał się lepszą opcją niż zwykłe jeansy i koszulka z napisem kostium. Uznała, że skoro miałaby wykazywać się tak lekceważącym stosunkiem do przebieranej imprezy, to równie dobrze w ogóle mogła zrezygnować z planów. A co najgorszego mogło ją spotkać w przypadku czerwonego kapturka? Ktoś pomyśli, że na siłę próbuje się odmłodzić albo pomyliła autoubus szkolny, który odjechał bezpowrotnie jakieś dwadzieścia lat temu z tym pełnym imprezowiczów.
Z chwilą wejścia do pojazdu pełnego wampirów, czarownic i innych mumii, myślała już tylko o tym, żeby znaleźć ustronne miejsce przy oknie i nie ruszać się z niego dopóki nie dotrą do celu, dlatego gdy tak też się stało, usadowiła się wygodnie i otworzyła książkę na ostatnio porzuconej stronie. Miała ze sobą podniszczony egzemplarz Dzienników Sylvii Plath. Jako że kobiety obchodziły urodziny tego samego dnia, w ciemnowłosej obudziła się głęboko uśpiona sentymentalność. Czyżby znowu wywoływała wilka z lasu? Może akurat nie podzieli losu pisarki. Nie dzisiaj, w każdym razie.
  • Boże, proszę, tylko nie to. Tylko nie kolejny dzień.
Instynktownie podniosła wzrok znad tekstu, kiedy dotarł do niej męski głos, wyraźnie wybijający się na tle wszystkich innych odgłosów wypełniających wnętrze. Upewniwszy się, że posiadacz ów głosu rzeczywiście zwracał się do niej, zanim jakkolwiek odpowiedziała, otaksowała go z bliżej nieokreślonym wyrazem.
— Ja sama się zmusiłam — odezwała się w końcu. No tak, teraz jeszcze pojawiła się perspektywa, że w razie czego, jedyną osobą, jaką będzie mogła obwinić za ewentualne niepowodzenia, jest ona sama. Z tą myślą najtrudniej się pogodzić.
— Kapturek — wydała z siebie kolejny beznamiętny pomruk, dochodząc do bardzo spontanicznego wniosku, że przedstawianie się własnym imieniem nie jest konieczne. — Super strój.

Eileen ma przy sobie książkę, telefon, paczkę papierosów mentolowych i zapalniczkę.
Nie pije. Tym razem.
Ostatnio zmieniony 2022-01-21, 09:51 przez Eileen Shepherd, łącznie zmieniany 3 razy.

autor

give me the pistol, aim it high i'm out in the desert shooting at the sky
Awatar użytkownika
25
173

fotograf

na zlecenie

sunset hill

Post

Nikt chyba, kto miał okazję (bo przecież nie przyjemność) usłyszeć na temat Prescotta podszepnięte kątem słówko (z kategorii „opiniotwórcze”), nie miałby prawa podejrzewać go o nagły zryw empatii wobec nieznajomej nastolatki. On sam zresztą całe zajście zracjonalizowałby prędzej co kąśliwszym komentarzem; na przykład, że widok tych oczu zachodzących łzawą czerwienią działał mu, po prostu, na nerwy. Dziewczyna wygląda na tak smutną zrozpaczoną, że mogłaby chyba chciałaby dziś umrzeć. I może nawet nie skłamałby – gotów wsunąć w zaciśniętą płaczliwymi skurczami pięść parę tabsów na poprawę humoru – wyłącznie do takiej praktyki ograniczając swoje troskliwe zapędy. Ale dziewczynie, jak zdążył oszacować pobieżnie, do dorosłości brakowało od paru (w najlepszym wypadku) miesięcy, do paru lat. I to, z jakiegoś powodu, zmieniało postać rzeczy.
Jego postępowanie nie zakładało istnienia złotych zasad. Z własną moralnością też miewał dość napięte relacje. Jedyne, czego naprawdę nauczył się od ojca, to raczej nie przesadzać z życzliwością – na której nad wyraz szybko dochodziło do nadużyć. O ironio, najczęściej – ze strony najbliższego otoczenia.
Brak ograniczeń pozwalał mu jednak na okazjonalną bezinteresowność. Tam szczególnie, gdzie sprawą nie potrafili zająć się inni. No, inni – bo dziewczyna nie przyszła tu chyba sama? A jeśli nie, to z kim? Przecież nie z rodzinką; żadni staruszkowie nie pomyśleliby chyba, że impreza taka jak ta, przysłużyłaby się familijnej integracji. Zachary wzdycha. Może rzucił ją chomik albo zdechł jej chłopak (lub dziewczyna, lub cokolwiek innego, co odpowiadało jej preferencjom) – nieważne. Źrenica Prescotta – dotychczas hacząc gdzieś o kąt jego oka, przeniosła się w kierunku Eileen Kapturka. Przez chwilę tylko wydaje mu się, że skądś ją kojarzy (parę dni temu, w stanie podobnym do obecnego, przewijał jej instagramową ściankę, wykafelkowaną szeregiem zdjęć).
Czy Kapturek nie nauczył się niczego po swojej ostatniej przygodzie w lesie, czy może okazuje się, po prostu lubi igrać z wilkiem? z ogniem? – zagaił, choć nie potrafił odeprzeć od siebie natręctwa pojedynczej myśli; w tamtej chwili kierowca autobusu wydawał się większym zagrożeniem, od całej watahy szalejącej po stronicach ludowej baśni.
Zaraz wracam. Pójdę sprawdzić gdzie nasza Catwoman zgubiła swojego Batmana.
Zaparłszy się dłońmi na oparciach przednich siedzeń (jakiś facet cmoka pod nosem), Zachary dźwiga się na równe nogi. Leniwym, nieco anemicznym spojrzeniem wiedzie po autobusie.

Czarne koty podobno przynosiły pecha, jeśli przecięły twoją drogę. O ironio – ta zasada często trzymała się także Prescotta. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby przyniósł komuś szczęście.
Dobra; ściąga na moment okulary, składa je, zahacza o kołnierz koszuli. W paru chybotliwych krokach (to nie alkohol, to wesoła twórczość kierowcy… w większej mierze) zatrzymuje się przed nastolatką. Kuca.
Uhm, heeejjj… Wszzzystko w porządku? – Pyta, choć tonem raczej grzecznościowym. Podnosi z podłogi jej opaskę. – Hu-uh. Może chceszzz się do nas dołączyć, co? Tammm…Na tyłach; palcem wskazuje za siebie, zamykając sylwetkę Eileen (posyła jej spojrzenie – liczył po cichu, że jeśli miałaby coś przeciwko, zareagowałaby właśnie teraz) w niewidzialnym okręgu. Czknięcie. Śmieje się, łagodnie. W stanie lekkiego podchmielenia – nie za bardzo wie, co ma zrobić z rękoma. Zaczesuje więc włosy i – zamiast podać dziewczynie kostiumowy atrybut; kocie uszy lądują na jego własnym łbie.

[dice]d2 = 1445809818 [/dice]

[dice]d5 = 436143393 [/dice]

autor

preskot [on/jego]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Yael, dostajesz jeszcze trochę czasu na dołączenie do eventu, inaczej stracisz miejsce w zabawie. Post MG pojawi się jutro w godzinach wieczornych <3

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/CkPgvqV.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 385;left:-3;color: white;padding: 20px;width: 390px;height: 225;margin-left: 105px;z-index: 10;position: absolute;overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; font-size:11px; line-height:15px;">
<div style="font-family: Shefiratte; text-transform: lowercase; font-weight: normal; font-size: 60px; color: #e8c692; text-align: center;">
schody w lesie</div><br>

Zachary
Decydujesz się podejść do płaczącej dziewczyny i zagadać. Chyba nie był to jednak najlepszy pomysł, co widzisz po spojrzeniu, jakie kocica ci posyła. Jej wzrok wyraża smutek, ale i wściekłość, którą chyba postanawia na ciebie przelać. Przez chwilę mierzy cię wzrokiem, zatrzymując go na dłuższą chwilę na twojej książce. Następnie wzrok przenosi na tył autobusu, by przekonać się kogo masz na myśli mówiąc “do nas”.
Po co? Żeby czytać książki na imprezie, jak jakiś nerd? — prycha niegrzecznie i przewraca oczami. Wygląda teraz nie tylko na smutną, ale i naburmuszoną. — Nie interesuj się, z resztą jak każdy... Oddawaj uszy.
Robi ci się niedobrze i nie ma to nic wspólnego ze złymi manierami kocicy.

Eileen
Kiedy Zachary zostawił cię samą, jeden z imprezowiczów od razu wyczuł okazję i usiadł obok ciebie. Chłopak miał może ze dwadzieścia pięć lat, był wysoki, wysportowany, ale jedno z oczu gdzieś mu uciekało, co psuło efekt. Był przebrany za Kapitana Amerykę, chociaż nie miał tarczy, co było kolejnym minusem.
Witaj, kapturku, gdzie masz swój koszyk? — spytał, po czym zaśmiał się krótko, jakby był przekonany, że jego dowcip nie tylko jest zabawny, ale i zrozumiały. Chyba nie do końca jednak interesowała go odpowiedź, bo po chwili zapytał:
Wyskoczymy po imprezie na drinka?
Poczułaś zapach gorzelni, wydobywający się z jego ust i już zaczęłaś podejrzewać, że młodociany superbohater chyba końca imprezy nie dożyje.

Autobusem w pewnym momencie zarzuciło na prawo. Słyszeliście krzyk kierowcy, który skręcił gwałtowni w lewo, po czym zahamował z piskiem opon. Pasażerami zarzuciło. Część z nich upadła na podłogę, część wcisnęła się w siedzenia, czegoś mocno przytrzymując. Rozległy się piski wystraszonych dziewcząt (chociaż może chłopców również, trudno orzec), po czym zgasło światło. Autobus nagle ucichł, stojąc w poprzek drogi. Do waszych uszu po chwili dobiegł odgłos otwieranych drzwi.

Wnętrze autobusu: kierowcy nie ma, silnik autobusu nie pracuje, ale kluczyki nadal tkwią w stacyjce, światła są wyłączone, więc jest całkowicie ciemno, niektórzy pasażerowie zaczynają wpadać w panikę (w tym Kapitan Ameryka, siedzący obok Eileen).

Na zewnątrz: na poboczu, które znajduje się bliżej drzwi autobusu, widać wąską ścieżkę, prowadząca w głąb lasu, na której widać świeże ślady butów (rozmiar 44), gdzieś w oddali, nad ścieżką, widać słabą poświatę.

Nie macie dużo możliwości.
1. Zostajecie w autobusie i próbujecie znaleźć wskazówki, dotyczące tego, co się właśnie stało i gdzie jest kierowca. Może wypytujecie pasażerów lub próbujecie ich uspokoić?
2. Opuszczacie autobus i próbujecie dowiedzieć się czegoś na zewnątrz. Czy idziecie po śladach w stronę tajemniczego światła?

Niezależnie od wybranej opcji, rzucacie kością d5 na powodzenie swojej akcji.
Oprócz tego rzucacie kostkami w temacie do rzutów próbnych:
Obydwoje rzucacie na obrażenia. Wynik: 1- brak obrażeń, 2-obrażenia powierzchowne, wedle waszej woli.
Zachary- rzucasz jeszcze raz kością d2 na mdłości. Wynik: 1-zwracasz obiadek, 2- nie zwracasz.




Rzuty kością:

d2: jeśli wypadnie 1, konsekwencje waszych działań zawarte w następnym poście MG będą neutralne lub pozytywne, jeżeli wypadnie 2 - negatywne.

d5: im większa liczba oczek, tym mniejsze powodzenie/gorsze konsekwencje.

Następny post MG pojawi się 30.10, jednak jeśli sytuacja w grze będzie rozwijać się prężnie - MG może umieścić taki post wcześniej. O ewentualnych opóźnieniach gracze zostaną powiadomieni. W sytuacji, gdy gracz nie zdąży dodać posta przed czasem, zostanie pominięty. [Event prowadzi Myre, w razie pytań można się z nią śmiało kontaktować drogą prywatną]

</b></div></div>

Kod: Zaznacz cały

[dice]d5[/dice]

Kod: Zaznacz cały

[dice]d2[/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wynik w temacie z próbnymi rzutami na obrażenia

— Co? — wyrwało jej się w przypływie zaskoczenia wywołanego prawdopodobieństwem, iż ten z jakiegoś powodu wiedział, co zaszło w ostatnie Halloween. Zastanawiała się, czy to już paranoja, że ze względu na towarzyszące im okoliczności od razu powiązała to (nie)oczywiste pytanie z tym fatalnym wydarzeniem, czy jednak to możliwe, że powinna go kojarzyć z zeszłorocznej katastrofy imprezy. — Nie — odparła w końcu po początkowym roztargnieniu, z nieznacznym zająknięciem. — Jestem niereformowalna. Beznadziejny przypadek. Ciągle szukam problemów — dodała, niby od niechcenia, ale z pobrzmiewającą nutą wyzwania, które zawarła w odpowiedzi mniej lub bardziej intencjonalnie.
Odprowadziła wzrokiem Zacha, nie odnosząc się w żaden sposób do jego słów, jednak po chwili zerknęła na miejsce odpowiadające rozgrywającej się scenie z udziałem Kobiety Kot. Pech chciał, że zrobiła to chyba w najbardziej kulminacyjnym momencie, gdyż nieznajomy akurat spoglądał w jej kierunku. Jako że nie chciała mieć na głowie żadnej pijanej małolaty i nie wiedziała, co kombinował, odwróciła wzrok i wcisnęła się bardziej w swoje siedzenie.
Przeszło jej przez myśl, że jest zdecydowanie zbyt spięta atmosferą tego szczególnego dnia, w dodatku w towarzystwie tylu obcych i podekscytowanych ludzi. Próbując coś na to zaradzić, sięgnęła do kieszeni z zamiarem wydostania z niej papierosów, kiedy akurat dosiadł się do niej nieproszony gość.
— Nie wiem, chyba tam, gdzie twoja tarcza — odburknęła, ewidentnie nie będąc zainteresowana dalszą konwersacją czy czymkolwiek, co miał na myśli, o czym świadczył także utkwiony w książce wzrok. Mogła jeszcze dodać, że woli uniwersum DC, co by nie miał żadnych wątpliwości, ale wyjątkowo nie miała ochoty na zaczepki, a nawet na drobne złośliwostki.
Po ruchu ust wywnioskowała, że chłopak mówił do niej coś jeszcze, ale ona już się wyłączyła. Nagle poczuła gwałtowane zahamowanie, w efekcie czego zniosło ją do przodu. Nie zdążyła w porę zaprzeć się rękoma, dlatego zaliczyła zderzenie z przednim siedzeniem, co poskutkowało pulsującym bólem w skroni. Zanim w autobusie zgasło światło, z lekko skwaszoną miną rozejrzała się po zaaferowanej młodzieży, teraz częściowo znajdującej się na podłodze.
Najbardziej logicznym uzasadnieniem zaistniałej sytuacji wydawał się wypadek na drodze albo jakaś awaria, więc w oczekiwaniu na rozwój wydarzeń, Eileen pozostała na swoim miejscu, wyglądając przez okno na zewnątrz, jakby próbowała cokolwiek dostrzec w panującej wszędzie ciemności i nie zwracając uwagi na zaaferowanego Kapitana Amerykę, o ile w ogóle nadal znajdował się w pobliżu.
[dice]d5 = 880698517 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ciąg dalszy jutro <33

autor

give me the pistol, aim it high i'm out in the desert shooting at the sky
Awatar użytkownika
25
173

fotograf

na zlecenie

sunset hill

Post

Przygląda się nastolatce. Ostrożnie, ale nie w sposób, który wskazywałby na zaskoczenie. Gdyby nie okoliczności, odpuściłby – bez słowa – niemniej, przyjemne podchmielenie rozwiązywało język. Niekoniecznie w sposób, który uznany powinien zostać za bliski pożądanemu.
W mojej jest dużo obrazków, nie przemęczyłabyś się. – Parska ironicznie, choć w zgryźliwość – gdzieś pomiędzy miękkie przeciągnięcie głosek – wtłacza nienaturalną mu dozę rozbawienia. Jest pijany – i jest mu dobrze. Nie musi za wiele myśleć, analizować, rozpamiętywać. Wzdycha więc z łagodną rezygnacją. – Ktoś tu nie jest w humorze, co? Dddobra. Ale jakbyś zmieniła zdanie, to wieszzz… Będziemy na tyłach. – Pochyla się, niemrawym, pijackim ruchem strząsając z głowy przywłaszczoną sobie opaskę. Plastik zsuwa się do jego ręki – i stamtąd właśnie – dalej – przekazany zostaje dziewczynie. Potem podnosi się do pionu, w nieudolnym zamiarze powrotu na tyły. Przemieszcza się krokiem raczej-posuwistym; za każdym razem wsparty o wezgłowia najbliższych mu siedzeń. Aż wreszcie natrafia na Kapitana Amerykę. Kapitan Ameryka jest – prawdopodobnie – nieco starszy, zdecydowanie – wyższy i, tak się składa, ze wszystkich miejsc, w których mógłby się teraz znajdować, znajduje się w tym najmniej odpowiednim. Bynajmniej nie z powodu ciągotek Prescotta do przysparzania sobie konfliktów (choć, fakt-faktem; chłopak nie lubił kiedy coś mu się zabierało – a samozwańczy superbohater ewidentnie zabierał jego przestrzeń). Przy dwudziestopięciolatku, na papierze, wypadał raczej kiepsko. Ale „papier” nie uwzględniał żołądkowych rewolucji, które – w natężeniu karkołomnej jazdy – wzbierały na sile.
Aha, sorry, siedziałem tu, więc gdybyś mógł sunąć trochę to dupsko obciągnięte lateksem to… – I wtedy następuje szarpnięcie autobusu. Co więcej – do Zachary’ego dociera, że nie uda mu się powstrzymać mdławych, nadciągających fal torsji. Nagły wstrząs sprawia, że brunet żegna się z odżywczymi wartościami „obiadku” (a tak naprawdę – dwóch bajgli przełożone pergaminem papieru śniadaniowego, z utkniętą zgrabnie serwetką; do tego kawa i „miłego dnia” z taktycznie wzorowym uśmiechem zaserwowane przez jedną z pracownic niewielkiej knajpki).
Zachary był (prawie) pewien, że w bilans strat należało wliczyć – co najwyżej – zapaskudzenie butów marnej podróbki Stevena Rogersa chłopaka. Szkopuł tkwił w tym tylko, że w trakcie całego zdarzenia doszło do kolejnych, tym razem zdecydowanie intensywniejszych turbulencji. A potem zgasło światło. Z minusów: nagłe wytrącenie z równowagi sprawiło, że Prescott uderzył barkiem o czyjeś – zdaje się – kolano. Po drugie – przeszło mu przez myśl – aparat trzymany w futerale opasającym jego tors, zdecydowanie nie był przeznaczony do uczestnictwa w wyczynach kaskaderskich. Z plusów: po ciemku (być może) nikomu nie zrobi różnicy, czy chłopaka faktycznie wzięło na haftowanie, czy nie. Całkiem wygodnie.

Zachary, wysupławszy telefon z kieszeni spodni, z niezadowoleniem przygląda się dogorywającej baterii. Krzywi się – ostatecznie cofając palec zawieszony nad ikonką latarki. Stwierdza natomiast, że przyda mu się zaczerpnąć świeżego powietrza, dlatego postanawia wyjść na zewnątrz.
Jheeezuuu, i o co tyle… ughhh… pewnie przycisnęło go na fajkę… – Co, uznał – w sumie nie było najgorszym pomysłem. Jeśli Kapitan Ameryka nie będzie próbował go powstrzymać, Prescott podejmuje próbę dotarcia do najbliższych, otwartych drzwi. Wygląda na to, że nie tylko Eileen była straconym beznadziejnym przypadkiem. I nie tylko ona szukała problemów.

[dice]d5 = 1350574400 [/dice]

autor

preskot [on/jego]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/CkPgvqV.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 385;left:-3;color: white;padding: 20px;width: 390px;height: 225;margin-left: 105px;z-index: 10;position: absolute;overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; font-size:11px; line-height:15px;">
<div style="font-family: Shefiratte; text-transform: lowercase; font-weight: normal; font-size: 60px; color: #e8c692; text-align: center;">
schody w lesie</div><br>

Eileen
Za szybą autobusu nie widzisz wiele. Obecnie i w środku i na zewnątrz jest ciemno, a spanikowani ludzie i tak nie dają ci się skupić. Większość została w autobusie, tak jak ty, albo ze strachu albo dlatego, że są zbyt pijani aby postanowić coś konkretnego. Gdzieś obok ciebie dalej znajduje się Kapitan Ameryka, tym razem jęczący i narzekający na temat niespodzianki, którą zostawił na nim Zachary. Nie oszukujmy się, najlepiej tam teraz nie pachniało. Prescott na pewno nie jadł kwiatków na obiad.
Jedna ze spanikowanych nastolatek głośno płacze, a inna ma trudności z oddychaniem. Ktoś z przodu szuka kluczyków do autobusu, mając nadzieję, że spadły gdzieś na podłogę.

1. Starasz się uspokoić zdenerwowanych pasażerów
2. Pomagasz nieznajomemu z przodu odnaleźć cokolwiek, co przydałoby się w tej sytuacji (jednocześnie uciekasz od smrodu).
3. Jednak wychodzisz z autobusu i ruszasz wydeptaną ścieżką, podążając za tymi odważniejszymi osobami.

Niezależnie od dokonanego wyboru, rzucasz kostką d5 na powodzenie.

Zachary
Pozbycie się nieprzyjemnego ciężaru spowodowało, że poczułeś się nieco lepiej i trzeźwiej. Przydałoby się też czegoś napić, najlepiej czegoś bez procentów. Możesz o to spytać osób, które wysiadły z autobusu razem z tobą
Jeżeli się na to decydujesz, rzucasz kością w temacie próbnym. 1 - dostajesz coś do picia, 2- nie dostajesz.
Po chwili ktoś odnajduje ścieżkę i świeże ślady, po czym woła resztę i rusza w drogę. Nie masz wielu opcji do wyboru, a do autobusu nie uśmiecha ci się wracać (tym bardziej, że zostawiłeś tam bombę), więc również wchodzisz na ścieżkę i podążasz za młodzieżą (głównie).
Wydaje ci się, że idziesz dużo dłużej, niż zakładałeś na początku, a światło jakby coraz bardziej się oddala, zamiast przybliżać. W pewnym momencie jednak zauważasz, że po obu stronach drogi rozstawione są niewielkie słoiki, z białymi świeczkami w środku. Płomyki dają odrobinę światła, podświetlając wam drogę. Dzięki nim zauważasz też, że na drzewach, które mijasz wisi coraz więcej dziwnych znaków, wykonanych z gałązek i sznurków. Może i odrobinę cię to niepokoi, ale czy dopuszczasz do siebie strach, skoro nadal mimo wszystko jesteś dosyć znieczulony?
W pewnym momencie słyszysz głośny, kobiecy krzyk. Czy szła przed tobą jakaś dziewczyna? Nie możesz sobie przypomnieć.

1. Ruszasz na poszukiwania krzyczącej osoby. Może potrzebuje pomocy? A może jesteś po prostu ciekawy co się stało?
2. Zawracasz ze strachu.

Niezależnie od dokonanego wyboru, rzucasz kostką d5 na powodzenie.


Rzuty kością:

d2: jeśli wypadnie 1, konsekwencje waszych działań zawarte w następnym poście MG będą neutralne lub pozytywne, jeżeli wypadnie 2 - negatywne.

d5: im większa liczba oczek, tym mniejsze powodzenie/gorsze konsekwencje.

Następny post MG pojawi się 03.11, jednak jeśli sytuacja w grze będzie rozwijać się prężnie - MG może umieścić taki post wcześniej. O ewentualnych opóźnieniach gracze zostaną powiadomieni. W sytuacji, gdy gracz nie zdąży dodać posta przed czasem, zostanie pominięty. [Event prowadzi Myre, w razie pytań można się z nią śmiało kontaktować drogą prywatną]

</b></div></div>

Kod: Zaznacz cały

[dice]d5[/dice]

Kod: Zaznacz cały

[dice]d2[/dice]

autor

give me the pistol, aim it high i'm out in the desert shooting at the sky
Awatar użytkownika
25
173

fotograf

na zlecenie

sunset hill

Post

Nie jest w stanie. No, nie jest w stanie przełknąć choćby łyka czegokolwiek, co niekoniecznie byłoby alkoholem. Na tamten moment – w porównaniu do zapuszczenia się pomiędzy leśne knieje, większym absurdem wydawało mu się poproszenie o butelkę wody (i nie, wyjątkowo, problemu nie stanowił element dopraszania się, per se; a nagły sprzeciw organizmu, zupełnie świadomie ignorującego wszelką intratę związaną z odpowiednim nawodnieniem). Czy zdawał sobie sprawę z tego, że popełnia błąd? Tak. Czy – w tamtym momencie – mogło go to, w ogóle, obchodzić? Raczej nie.

Jego ostateczna decyzja (iść, drogą, w głąb lasu) – była wypadkową wielu czynników. Ona, oraz zawarte w owej decyzji trzy-złote-postanowienia: trzymać się grupy (byle nie za blisko), nie dać się zasztyletować oraz przetrwać trasę bez wyrżnięcia się o żaden, kurwa, korzeń (te z kolei zdawały się dosłownie wyrastać pod jego nogami).
Pomiędzy zawirowaniem myśli ubzdurał sobie, w kolejności przypadkowo-jakby-zmiennej, że: musi znaleźć Jennę, znaleźć krzyczącą kobietę, znaleźć miejsce do szczania. I może Eileen. Eileen też by znalazł – gdyby tylko pokusiła się o wyściubienie nosa z pojazdu (bo – przez ćmiący wpływ procentów – miał wrażenie, że ich rozmowa nie miała okazji nabrać odpowiedniego tempa; bez znaczenia jakie tempo miałoby przysłużyć się połączeniu trzeźwej Shepherd, na co dzień babrającej się w krwi, z dwudziestotrzyletnim studentem z przedobrzonego domu).
Ponadto (czy też – przede wszystkim) szczerze nie przepadał za autokarami; kojarzyły mu się z komunikacją miejską. Tanim, brzydkim, śmierdzącym metrem – poza filmowymi realiami służącym głównie za noclegownię dla społecznego marginesu. A w towarzystwie tego marginesu nazwisko Prescottów nie mogło stać choćby literą. Jedyny margines, z którym [nazwisko] żyło w zwartej komitywie, to ten u dołu podpisywanych zamaszystym ruchem umów.

Podążając – nieco na chybił-trafił – za źródłem hałasu, przygląda się błyszczącym szpalerom świeczek; oświetlenia rozstawionego po obydwu stronach przemierzanej ścieżki. Jego uwadze nie umykają też wątpliwej jakości znaki dekoracje. Ściąga brwi w wyrazie jawnego malkontenctwa. W garniturze – jest mu niewygodnie. Jest pijany. Jest w lesie. I – koniecznie – musi się odlać. Na moment, dosłownie, oddala się więc za potrzebą – wykorzystując okazję, na baczniejsze oględziny dziwnych gałęzi-symboli-znaków-zwał-jak-zwał.

[dice]d5 = 65915366 [/dice]

autor

preskot [on/jego]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Eileen doskonale wiedziała, że wyglądanie przez okno nie przyniesie żadnych skutków, gdy wokół panowała ciemność, jednak szukała wymówki, aby nie musieć ruszać się ze swojego miejsca, na wypadek gdyby wszystko miało wrócić do normy. Niespecjalnie też chciała tworzyć niepotrzebny popłoch razem z pozostałymi osobami, chociaż obecność Kapitana Ameryki stawała się coraz bardziej dokuczliwa, w związku z czym ciemnowłosa powoli zaczynała rozważać wyjście na zewnątrz. Chociażby przed sam pojazd.
Jednak dopiero moment, w którym Zach puścił pawia potraktowała śmiertelnie poważnie, a nawet personalnie, uznając to za ewidentny dowód, że każdy, na swój własny sposób, próbował zrobić wszystko, żeby ją stąd przegnać albo przynajmniej podziałać na nerwy. Wszyscy mają jakiś próg tolerancji na rzeczy, które mogą zadziać się w autobusie pełnym rozemocjonowanych, obcych ludzi, ale rzyganie, w dodatku bez ostrzeżenia i na ślepo, powinno być nieprzekraczalną granicą dla każdego. Poza tym, nie oszukujmy się, była szczególnie zła ze względu na fakt, że zrobił to właśnie on, a nie Kapitan Ameryka, którego i tak miała dość z chwilą otwarcia przez niego ust. Gdyby to on dokonał tego czynu, przynajmniej nie miałby podstaw, żeby zakwestionować jej niechęć, tymczasem to on padł ofiarą.
Nie zamierzała czekać aż zapachy pozostawione po chłopaku zaczną jej przeszkadzać albo ktoś jeszcze postanowi dokonać zamachu na nią, tylko niemal od razu wstała, mało delikatnie i możliwe, że trochę wbrew woli, zmusiła siedzącego obok niej przebierańca do pochylenia się w przód, po czym przecisnęła się przez siedzenia za jego plecami, zostawiając go samego sobie, jak zresztą wszystkich innych. Stając na ziemi, obróciła się w stronę odpowiadającej wyjściu i wymacując pod dłońmi oparcie siedzeń, posuwała się powoli do przodu (po drodze pewnie potknęła się o czyjeś zwłoki bezwładne ciało), dopóki nie udało jej się dotrzeć do drzwi.
Usłyszała jak ktoś na przodzie próbuje znaleźć klucze i zadziałać coś w tej sprawie, jednak po krótkim zastanowieniu zdecydowała się opuścić autobus. Zaciągnęła się powietrzem (w środku nie pachniało tylko wymiocinami, ale mieszały się ze sobą inne przykre zapachy), sięgnęła do kieszeni w pelerynie po telefon i sprawdziła godzinę oraz stan baterii. Zasięg też nie był do końca zadowalający, dlatego załączyła latarkę i poświeciła nią dookoła, dzięki czemu spostrzegła kilku śmiałków ruszających w głąb lasu. Jako że nie miała za dużo możliwości do wyboru w zaistniałej sytuacji, podjęła spontaniczną decyzję i podążyła za śladami oraz głosami, w miarę możliwości oświetlając sobie drogę. Gdzieś w trakcie tej przechadzki odbiła się od kogoś, co sprowokowało ją do wyrzucenia z siebie niecenzuralnego słowa. Po bezceremonialnym skierowaniu strumienia światła na twarz okazało się, że to Zachary (oczywiście o ile Misty nie ma przewidział innych atrakcji dla Eileen i w ogóle mogła trafić na niego). Miała tylko nadzieję, że nie zastała go w chwili oddalenia się za potrzebą.
[dice]d5 = 941272735 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/CkPgvqV.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 385;left:-3;color: white;padding: 20px;width: 390px;height: 225;margin-left: 105px;z-index: 10;position: absolute;overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; font-size:11px; line-height:15px;">
<div style="font-family: Shefiratte; text-transform: lowercase; font-weight: normal; font-size: 60px; color: #e8c692; text-align: center;">
schody w lesie</div><br>

Eileen, zostawiasz za sobą autobus pełny pijanych i/lub wystraszonych osób, smrodu, ciemności i niepewności. Po drodze słyszysz jednak, że coraz więcej pasażerów w końcu wydostaje się z pojazdu, żeby zobaczyć gdzie idą ludzie, którzy wyszli wcześniej. Też słyszysz kobiecy krzyk, gdzieś dalej przed sobą.
Po drodze wpadasz na sikającego Zachary'ego.

Zachary, pilna potrzeba fizjologiczna jest jednak silniejsza od ciekawości spowodowanej nagłym krzykiem nieznajomej kobiety, więc przystajesz przy jednym z drzew, aby się spokojnie odlać. Niestety nie można mieć wszystkie, co się chce, więc twój spokój zakłóca Eileen, która pojawia się jakby znikąd i świeci ci w twarz latarką z telefonu.

Prawie w tym samym czasie krzyk się powtarza i tym razem jest głośniejszy. Trudno jednak stwierdzić, czy nieznajoma głośniej krzyczy czy po prostu jest bliżej.
Jeżeli decydujecie się mimo wszystko iść naprzód, po chwili oprócz dziwnych znaków i kukiełek powieszonych na drzewach, mijacie dziwne budowle. Najpierw zdaje się wam, że to jakieś domki z połączonych ze sobą gałęzi, jednak dalej wieżyczki zaczynają być skonstruowane z trwalszych materiałów, jak kamienie, cegły, a nawet beton, chociaż gdzieniegdzie są i drewniane, ale już nie z gałęzi, a desek. W końcu rozpoznajecie schody. Rozmieszczone są w różnych odległościach, jedne bliżej ścieżki, inne dalej. Im wyższe i trwalsze są schody, tym zaczynacie widzieć na nich postacie. Ludzie stoją na samym szczycie, nie poruszając się. Niektórzy imprezowicze, którzy wyszli z autobusu, jak wy, próbują przemawiać do nieruchomych postaci, ale bez skutku. W pewnym momencie zauważacie w oddali otyłego kierowcę autobusu, która idzie dalej ścieżką, zataczając się. Wygląda jakby był pokryty krwią, a jedną z rąk miał jakby krótszą. Oświetlenie jest jednak zbyt słabe, abyście mogli dostrzec co jest z nim nie tak.
W pewnym momencie obok was przechodzi młody chłopak, o nieobecnym wzroku, który mamrocze pod nosem:
Trzeba tylko wejść na schody. Trzeba wejść. Wszystko jasne. Wejść na schody. Wejdźcie na schody. Musimy wejść. Na. Schody.

1. Wchodzicie na schody, aby przekonać się o co w tym wszystkim chodzi.
2. Wycofujecie się.
3. Po prostu zostajecie na miejscu i przyglądacie się dziwnej sytuacji
4. Idziecie dalej ścieżką.

Niezależnie od dokonanego wyboru, rzucasz kostką d5 na powodzenie.

Rzuty kością:

d2: jeśli wypadnie 1, konsekwencje waszych działań zawarte w następnym poście MG będą neutralne lub pozytywne, jeżeli wypadnie 2 - negatywne.

d5: im większa liczba oczek, tym mniejsze powodzenie/gorsze konsekwencje.

Następny post MG pojawi się 09.11, jednak jeśli sytuacja w grze będzie rozwijać się prężnie - MG może umieścić taki post wcześniej. O ewentualnych opóźnieniach gracze zostaną powiadomieni. W sytuacji, gdy gracz nie zdąży dodać posta przed czasem, zostanie pominięty. [Event prowadzi Myre, w razie pytań można się z nią śmiało kontaktować drogą prywatną]

</b></div></div>
Ostatnio zmieniony 2021-11-21, 15:54 przez Misty Silhouette, łącznie zmieniany 3 razy.

autor

give me the pistol, aim it high i'm out in the desert shooting at the sky
Awatar użytkownika
25
173

fotograf

na zlecenie

sunset hill

Post

Zachary Prescott skupiony był obecnie na jednej – tylko – rzeczy. Pewnie, wciąż u tyłu głowy pamiętał o Jennie („daj się namówić, Prescott, w tym roku będzie fajnie” – faktycznie, dopóki tkwił w etanolowym upojeniu, nie było znowu tak źle; teraz, kiedy stał pod drzewem z osuniętymi spodniami, w ogóle było mu zajebiście). Ale pływem wolnym, choć pozbawionym systematycznej ciągłości – mierzyć musiał się z przebłyskującymi rzutami niewygodnej świadomości.
Ze wszystkich świadomości jednak – jedna okazała się szczególnie uciążliwa. Ktoś mu, do cholery, właśnie przeszkodził. Eileen pojawia się „jakby znikąd” – czyli dokładnie tak, jak pojawić się powinna; bo, w rzeczy samej, znajdują się pośrodku, kurwa, "nikąd".
Ku-urwa. – mamrocze i on, dokładając wszelkich starań, aby szarpnięciem mięśni nie zdradzić, że – rzeczywiście – spłoszył się, nieco. Scena iście groteskowa; bo Zachary nie widzi kto stoi nieopodal niego (przed nim, wyłącznie, oślepiająca smuga ostrego światła). Ale nie może też przestać szczać. No, próbuje (Chrrryste, naprawdę się stara!), ale nie może – nie jest w stanie, do cholery! Z własnym organizmem siłował się więc jeszcze dobrą chwilę. Dopiero wtedy, zaciągnąwszy suwak rozporka, odwrócił się; tym razem już frontem, w kierunku potencjalnego natręta. Pech chciał, że w bezkształtnym dotychczas natręcie rozpoznał Eileen. Co za żart.
A-oh. To... ty. Wybacz, że popsułem ci randkę z Kapitanem Ameryką. Bardzomiprzykro. – Zeskakuje z jakiejś śmiesznej skarpy, podeszwą buta wadzi o niewielki głaz; wpada w lekki, ale niezaburzający równowagi poślizg. Staje naprzeciwko kobiety – nie robiąc większej tragedii ze wszystkich tych fizjologicznych popisów, których musiała być świadkiem. Ma ochotę zapalić – niesie się nawet z takim zamiarem; zamiast tego zerka jednak w kierunku, z którego dochodzi ich kolejny krzyk.
Szczerze mówiąc wolałbym się w to w ogóle nie mieszać, ale... w tym autokarze możemy czekać na pomoc do usranej śmierci. To byłby cud, gdyby ktoś akurat tamtędy przejeżdżał. – Wzrusza ramionami, kiwnięciem głowy zachęcając dziewczynę do dalszej drogi.

Widok schodów – i ozdób, którym przyjrzał się nieco przy okazji krążenia po okolicznych zaroślach – zaczynał przekonywać Zacharego, że wszystko to jest wyłącznie częścią zorganizowanej gry (Jenna nie udzieliła mu bowiem żadnych wskazówek dotyczących „imprezy” – nie wiedział więc, czy obecne zdarzenia pokrywają się z zapowiedzianym programem).
Mówi się, że ciekawość jest pierwszym stopniem do piekła. No, tylko że Zach przygląda się tym cholernym schodom; śródstopiem naciska nawet na pierwszy z występów – i stwierdza w myślach, że droga do piekielnych otchłani prowadzi raczej w drugą stronę. A nawet jeśli – wizja wiecznego potępienia i tak wypadała względnie blado w porównaniu z gnuśnieniem w parnej, autokarowej puszce. W chwili, w której zamierza zastosować się do wskazówki majaczącego chłopaka, Prescott dostrzega kierowcę autobusu. Krzywi się.
Co do...?
Kątem oka zerka na Eileen.
Myślisz, że... powinniśmy...?
Mu pomóc? Wejść na górę? Szukać tamtej kobiety? Spierdalać w podskokach?

[dice]d5 = 939982610 [/dice]

autor

preskot [on/jego]

ODPOWIEDZ

Wróć do „Urban Legends”