WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Porywacze lubią najpierw wysyłać mniejsze części ciała. Zwłaszcza Ci niewprawieni. Mniej krwi, mniejsza trudność - odparł spokojnie wzruszając ramionami. Co prawda tylko raz miał do czynienia z porwaniem dla okupu na wojnie, arabscy bojownicy byli statystycznie bardziej brutalni niż zwykli przestępcy, ale na pewno potrafił zachować w tajemnicy to, że nie jest to pierwszy ludzik z kasztanów wraz z dodatkiem, jakiego widzi.
Ryan ukazał zęby w wilczym uśmiechu, gdy Lily zagroziła adwokatem. W pojedynku na przepychanki wiadomo było po czyjej stronie było zwycięstwo. Jensen lubił kopać leżących, ale tym razem sobie darował. Priorytetem było szybkie opuszczenie przystani. Zapomnieć o sprawie było pewnie niemożliwe, dlatego mężczyzna nie miał złudzeń.
- Dlatego stoicie tutaj przekonani, że Pani Templeton ma w głowie twardy dysk i po widoku uciętej dłoni zidentyfikuje ofiarę. Genialne - jak widać Ryan ani myślał odpuszczać. Teraz chciał zripostować ten wyższy, ale wciąż obejmując mocno Lily - dłoń przesunął na jej biodro, mocniej wbił palce w jej ciało, przytrzymywał ją, dociskał do swego ciała - Ryan nie dał mu dojść do głosu - Dłoń wygląda na wypielęgnowaną i to bynajmniej nie tylko przez chemikalia. Widać jakiś znak, tatuaż. Na kilometr śmierdzi symbolem przynależności. Rozumiem, że został już sprawdzony i nic w bazie danych policji, FBI, Interpolu na ten temat nie ma? - uniósł pytająco brew, a w międzyczasie do dyskusji dołączyła Lily. Tak jak się spodziewał, nie oponowała. Wątpił, aby chciała współpracować sama z siebie,r aczej była interesowna, ale przecież widzieli już obcięty palec. Może należał do tej samej osoby, tylko inna ręka?
- Jasne, oczywiście, ale proponuje panowie, abyśmy udali się na przykład do mnie. Darujemy pani Templeton niepotrzebnych dodatkowych emocji bo najwyraźniej czyha na nią jakiś psychopata -stanowoczo i pewnie, ruszył też prowadząc brunetkę w stronę radiowozu - Jej dom jest za daleko, a jeżeli potrzebujecie jakiś materiałów, choć wątpię, to niech ktoś dostarczy je do Columbii - gdy już znaleźli się przy radiowozie RYan otworzył Lily drzwi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Nie. Znaleźliśmy podobne symbole, ale nic pasującego. Nasi technicy obstawiają, że to symbol mający znaczenie dla tej konkretnej osoby. – odparł wyższy policjant. Chciał chyba powiedzieć więcej, ale jego niższy kompan niemal zagłuszył go głośnym chrząknięciem.
– Resztę zachowamy dla siebie, dla dobra śledztwa. – dodał nieco oschle. Lily tylko wywróciła oczami. W końcu ruszyli w stronę parkingu.
– Ten mały to wyraźnie ma jakieś kompleksy. – mruknęła, choć głośno na tyle, by niski policjant mógł to usłyszeć.
– Kiedyś czytałam, że ludzie o wzroście siedzącego psa… – mierzący tyle co siedzący pies. – Mają poważne kompleksy i wyładowują frustrację. Małe zawsze jest wredne. – spojrzała na Ryana, wciąż idąc bardzo blisko niego. Tak, aby mógł trzymać dłoń na jej ciele.
Kiedy szli w stronę radiowozu, klimat Seattle dawał o sobie bezwzględnie znać. Wilgotna trwa chrzęścił pod podeszwa buta. Przeszli przez niewielki trawnik oddzielający główną część przystani od asfaltowanego parkingu. Nieoznakowany radiowóz prezentował się raczej skromnie. Nie był to pojazd szczególnie przestarzały, ale trafił chyba w nieodpowiednie ręce. Na przednim siedzeniu widać było stertę dokumentów, a nawet jakiś papier po zjedzonym batonie proteinowym. Lily zostało jedynie westchnąć i wzruszyć ramionami. Ryan otworzył jej drzwi, a ona sprawnie zajęła miejsce na tylnym siedzeniu.
Policjanci nie oponowali, a tylko skinieniem głowy zgodzili się jechać do miejsca wskazanego przez agenta FBI. Przez pierwsze chwile, Lily patrzyła w okno. Białe nieruchome niebo przypominało poszycie namiotu. Nie było śladu po uroczej pogodzie. NIe można było mówić o letniej zawierusze.
– Mogę zobaczyć raz jeszcze ten tatuaż? – zapytała nagle, a policjant podał jej teczkę z fotografiami. Lily otworzyła ją znowu i w stercie odnalazła zdjęcie prezentujące znak. Zmrużyła nieco oczy.
– Jestem pewna, że gdzieś to widziałam. – powiedziała spokojnie. Jechali szosą wzdłuż wybrzeża. Mijali mały port, na który składa się kilka obskurnych budynków, plastikowa budka z biletami na prom i nędzna marina – pusta o tej porze dnia. Zwykle latem przypływało t kilka jachtów ekscentrycznych turystów, ale tym razem nie było żadnego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Więc skoro technicy obstawiają, to idźcie tym tropem zamiast zawracać dupę. Panowie, konsekwencja w śledztwie to podstawa - prychnął. Nie umknęło mu to, że nie mówią wszystkiego. To akurat było więcej niż pewne. Wszak on sam też gdy prowadził dochodzenia zdradzał ludziom zamieszanym w sprawę absolutne minimum informacji. - Dla dobra śledztwa oczekujecie, że kobieta powie wam historię tej ręki, gdy sami wyraźnie macie jakieś informację? Już mi żal tego gościa... z takim podejściem straci jeszcze niejedną kończynę - z jednej strony rozumiał pracę policjantów, ale z drugiej uważał, że zabrali się za to od dupy strony i wybitnie nie mieli podejścia. W zasadzie to z zadowoleniem ruszył w stronę radiowozu, dzięki temu ta dyskusja mogła dobiec końca.
- Daruj sobie Lily - musnął jej usta po tym jak wyraźnie ją upomniał - Stać nas na lepsze docinki niż takie otwarte wytykanie ludziom tego i owego - co innego wytykać komuś błędy w rozumowaniu, sposobie prowadzenia sprawy czy potknięcia w dedukcji, a co innego czepianie się wzrostu. Nie, Ryan nie miał nic przeciwko, miał podobne zdanie i uważał tak samo, ale takie prymitywne docinki po prostu stawiały go, ich w złym świetle.
- O proszę, to coś nowego - sam Ryan się zdziwił. Na odciętym palcu w pierwszej przesyłce, nie było żadnych znaków - Komu ostatnio oglądałaś dłonie, co? Bo stawiam dolary przeciwko orzechom, że raczej nie robi się takich tatuaży na przedramionach, plecach. Jest w takim miejscu, że bardzo łatwo skryć go pod sygnetem cyz innym pierścieniem. - tutaj przeniósł wzrok ze zdjęć - do tej pory zerkał na nie gdy przeglądała je Lily - na lusterko wsteczne - Sprawdziliście jakieś bogate kluby mhmm? Poszliście tym tropem? To raczej nie sekta i tajna organizacja, ale klub dla wtajemniczonych jak najbardziej... - zasugerował - Proszę skręcić w prawo. Ominiemy korki, a ja chętnie skuszę się na coś do jedzenia na wynos.
Co zaś się tyczy Lily, to trzymał dłoń na jej udzie. A gdyby nie sukienka, pewnie miałby ją na kroczu, ale mimo to ściskał palce mocno. DLa otuchy? Czy włąsnej przyjemności? Prędzej to drugie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Muszę panów rozczarować. Obawiam się, że nie wiem dlaczego to pudło było zaadresowane do mnie. Powinniście zapytać osobę, która je wysłała. I właściwie… gdzie je wysłała? – wciąż pozostawało dla niej tajemnicą, dlaczego pudło trafiło na policję. Skoro ktoś wysłał je do jej domu, to powinno tam grzecznie czekać? Jednak policjant zaraz wyjaśnił, że paczkę na policję przyniosła jej asystentka. Prezent przesłano do jej biura i wczoraj późnym popołudniem ochrona budynku przekazała paczkę asystentce Lily.
– Ostatnio chyba tylko Twoje. I własne, jeśli licząc wizyty u kosmetyczki. – jak wiadomo, Lily dbała o urodę. Regularne wizyty. Zawsze miała zadbane dłonie, zrobione paznokcie. Bywała regularnie na masażach, na masażach twarzy i zabiegach pielęgnujących. Co miesiąc lub półtora chodziła na micronnedling, a także na terapię światłem UV. Kremy, serum, maseczki i okłady. Ale rzadko chyba przyglądała się dłoniom swoim kontrachentów. Tyle tylko, że ten tatuażbył nieco niezdarny i dość charakterystyczny.
To ciekawe jak odcięta dłoń może zmienić kontekst w zależności od czasu i znaczenia. Chyba w szesnastym wieku pewien Polak dotarł na Maltę, do Ła Veletta. W swoim dzienniku pisał, że miejscowy ksiądz oprowadzał go po zabytkach miejskich i pokazał mu Palma Dextram Integram Jana Baptysty. Prawą dłoń Chrzciciela. A gdy otworzył kryształową szkatułę, by pokazać mu relikwie, dłoń wyglądała na świeżuchną, jakby dopiero od ciała ją odcięto. Ksiądz w dodatku pozwolił, by owy Polak swoimi niegodnymi ustami musnął świętą dłoń na odpuszczenie grzechów. Pokazał mu również nos Jana Chrzciciela, nogę świętego Lazari Quadriduani, palce świętej Magdaleny, fragment głowy świętej Urszuli. Tutaj pojawił się jednak zgrzyt, bo owy wędrowiec w Kolnie nad Renem widział nieuszkodzoną głowę świętej Urszuli. Mimo wszystko, był wtedy wdzięczny księdzu z Malty za dostąpione zaszczyty.
Niemniej, po tym długim wywodzie, ciekawostce historycznej, czas wrócić do panującej tam rzeczywistości. W pewnym momencie Lily doznała prawdziwego olśnienia. Może to nieszczęsna dłoń Jana Baptysty zesłała na nią inspirację?
– Wiem. – powiedziała nagle, a jej policzki chyba nawet nabrały nieco rumieńców. Spojrzała na Ryana, unosząc lekko brwi.
– To dziennikarz. Męczył mnie w sprawie mojego ojca. Uważał, że ojciec miał jakieś życie na boku czy jakieś szemrane relacje. Nie pamiętam. Kazałam asystentce wezwać ochronę. – pokręciła głową. Spojrzała w szybę, próbując przypomnieć sobie imię owego mężczyzny.
– Eric? Eric Jacobsen? Jacobs? Coś w tym stylu. – spojrzała znowu na fotografię. Nie miała pojęcia dlaczego ktoś przesłał jej dłoń namolnego dziennikarza.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Okej, fajna ciekawostka, ja będę mógł napisać krótszego posta. CHociaż odnośnie relikwii to jakiś czas temu w mojej parafii zakupili relikwiarz i wystawili do oglądania relikwie papieża Polaka - Rodaka. Jest jego różaniec (też mi relikwia), czopka i chyba fragment palca czy coś tam. Bynajmniej łuna nie bije.
- Dziennikarz? - Ryan nie musiał udawać zaskoczenia - Nie mówiłaś mi o tym... - powtórzył przyglądając się jej uważnie. Dłoń, która radośnie ściskała się na jej udzie zmieniła miejsce pobytu: ramieniem otoczył barki brunetki, lekko też się na tym tylnym siedzeniu przekręcił siedząc teraz bardziej przodem do Lily, bokiem do kierunku jazdy i dwóch policjantów - Kiedy to było, mhmm? - teoretycznie powinien milczeć, nie robić roboty śledczego za dwójkę siedzącą z przodu, ale najwyraźniej odezwała się w nim zazdrość. Oczy miał lekko zmrużone, na czole pojawiła się lekka zmarszczka. Uważnie też obserwował nienaganne oblicze Lily - Nie mówiłaś mi nic o tym, że ktokolwiek Cię niepokoi lub irytuje... - ewidentnie Jensen drążył dalej. Policjanci nie odzywali się. I pomimo wcześniejszych słów Ryana, nie zatrzymali się w żadnym drive through, znaleźli się pod miejscem zamieszkania, które agent FBI zaproponował jako neutralny grunt na interesy. Zdawało się, że ten problem go w ogóle nie obszedł.
- Dla kogo pracuje ten Eric? - to pytanie już padło jak Lily wyszła z samochodu. Tym razem obyło się bez szarmanckich gestów - Zainteresowanie tematem raczej nie brzmi jak jakaś poważna gazeta. Śmierdzi na kilometr jakimś podcaściarzem albo innym pseudotwórcą bloga, czy innego vine'a... może byście sprawdzili, co? - płynnie przeniósł uwagę z kobiety na policjantów, a chwilę potem wszyscy znaleźli się wewnątrz domu Ryana. Bo jeżeli dobrze pamiętam, to mieszka w domu, a nie w apartamencie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niższy policjant w szaro-zgniłej koszulce prowadził radiowóz. Regularnie posyłał im krótkie spojrzenia, unosząc podbródek i kierując wzrok w stronę lusterka wstecznego. Wydawało jej się – teraz coraz częściej – że te krótkie spojrzenia podszyte są wrogością całkiem materialną. Stroną jak nóż. W gruncie rzeczy nie chodzi policjantom o jej wypowiadane zdania, lecz chcą sprawdzić, czy mogą wyłapać nieścisłości świadczące o jej udziale w zbrodni.
– Nie było o czym rozmawiać. – pokręciła głową.
– Odśmierci mojego ojca dostałam regularne doniesienia o jego nieślubnych dzieciach, domniemanych romansach. Dziesiątki wiadomości, listów, niektóre miłe, niektóre zakrawające o szantaż i groźbę. – wzruszyła lekko szczupłymi ramionami, które wciąż okrywała beżowo-karmelowa gabardyna. Pogoda zaczynała się psuć za oknem. Gęstniejące chmury nabierały coraz bardziej szarego odcieniu.
– Po pewnym czasie kierowałam wszystkie te bzdury do działu prawnego, oni się tym zajmowali. Podobnie dziennikarzami. – wywróciła oczami. – Ten szaleniec wpadł raz do mojego gabinetu, podając się za kuriera. Ale ochrona zadziałała błyskawicznie. Bełkotał coś o jakieś zdjęciach, nagraniach. Później się nie odezwał więc uznałam to za kolejnego bajkopisarza szukającego rozgłosu. – wyjaśniła. Faktycznie, niemal kompletnie zapomniała o istnieniu dziennikarza. Szczerze nie wierzyła w te pogłoski, jakieś filmy czy zdjęcia. Uznała go za oszusta, który chciał ją szantażować i tylko próbował swoich sił.
– Moja asystentka napewno ma gdzieś zapisane jego dane, imię i nazwisko. – powiedziała, wychylając się nieco do przodu, w stronę policjantów. Jeden z nich sięgnął po telefon i do osoby po drugiej stanie skierował parę zdań. Podał potencjalne dane dziennikarza i opowiedział po krótce zdarzenie jakie miało miejsce w biurze Lily.
– Nie mam pojęcia. On chyba nie podał mi nazwy gazety… naprawdę nie przypuszczałam, że to będzie miało jakikolwiek wpływ na moje życie. Chyba prowadził blog, ale nie jestem… – policjant jednak jej przerwał. Powiedział, że namierzyli nazwisko dziennikarza. Dostał także jego zdjęcie, okazując je Lily.
Mężczyzna o wyraźnie zapadłych policzkach, z nieco zaniedbanym zarostem. Co pewien czas pojawiały się jaśniejsze, srebrzące się włosy na jego brodzie co tylko dodawało mu lat. Ścięty na krótko, z mocnymi cieniami i zmarszczkami wokół oczu. Wyglądał znacznie starzej niż go zapamiętała, ale tak, to był on. Nie był stary, ot, na fotografii wyglądał na zmęczonego. Lily skinęła głową, dając znak, że to mężczyzna, o którym wspomniała. Policjant spojrzał na swojego kompana, twierdząc, że dziennikarz zameldowany jest w mieszaniu o paręnaście przecznic stąd.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sprawę śmierci ojca LIly prowadziło FBI i chociaż uznano. Zbadano kilka tropów, ale pozostano przy tej najbardziej oczywistej, pierwszej teorii: przedawkował narkotyki i tyle. W mieście takim jak Los Angeles, narkotyki wśród bogatych biznesmenów nie były niczym nadzwyczajnym. NIe znaleziono żadnych powiązań, szantażystów, nic. Na początku sprawdzano kilka zgłoszeń, o których teraz mówiła Lily, potem cóż... ile razy chce się zaglądać w ślepe zaułki? Uznano, że nikt seniorowi Thompsonowi nie pomógł. Case closed.
- Kolejny bajkopisarz, jasne, ale minęło sporo czasu od zamknięcia sprawy. Przecież pamiętasz, że wcześniej mówiliśmy, że się wszystkie sępy znudzą i przez dłuższy czas był spokój... - podarował sobie tutaj dalsze wypominanie jej, zakończył z lekkim niedopowiedzeniem. Zazdrość wciąż była słyszalna. "Źle zrobiłaś i odpokutujesz" można by wyczytać między wierszami.
- Przystojniak... - mruknął Ryan zastanawiając się skąd ta fotka. Wyglądała jakby facet został zatrzymany za jakieś poważniejsze wykroczenie. Napastowanie? Przesadną wścibskość? Cholera wie, czy to jest jeszcze wykroczenie czy już przestępstwo. Fotka wyglądała jak policyjna - Śmierdzi mi fotką z policyjnych akt, lokalna policja nie ma w zwyczaju wpisywania w papiery zatrzymanych znaków szczególnych? - można potraktować to za pytanie retoryczne, zadane zostało tuż przed wyjściem z samochodu... Mieli wejść do domu, ale cóż.
- Zatem czas najwyższy jechać na miejsce... - chwycił Lily za rękę, dłoń, lekko do siebie przyciągnął - W myśl dobrej praktyki powinniście dzwonić po techników i jechać pod właściwy adres, ale może oszczędzimy sobie wszyscy czekania i udamy się tam od razu? Panna Thompson pokazała, że współpracuje, a najwyraźniej bez nas nigdy byście tam nie dotarli... - zrobił pauzę i wyminął, stojących do tej pory między drzwiami do domu a samochodem, policjantów ruszając w stronę radiowozu. Drzwi znów zostały przed Lily otwarte - Tu chodzi o ludzkie życie, ruchy panowie. Odpalcie koguty - tym razem z ust policjantów poleciały konkretne wulgaryzmy, ale najwyraźniej chęć dotarcia do okaleczonej ofiary była silniejsza. Widocznie uznali, to usłyszał Ryan, że zostawią gapiów w samochodzie. Jensen tylko się pod nosem uśmiechnął.
Tak czy inaczej, pokonanie tych kilkunastu przecznic zabrało dość sporo czasu. Poza tym opuścili strefę z zabudową jednorodzinną, znaleźli się w tańszej dzielnicy. A właściwy adres to był dwupiętrowy, wielorodzinny budynek, gdzie do poszczególnych mieszkań wchodziło się poprzez wspólny balkon/taras. Budynek był w kształcie litery U, a dwa ramiona łączyła kładka ze schodami prowadzącymi na poszczególne piętra. Na patio znajdował się parking. W połowie zapełniony samochodami, gdzie tylko jeden wyglądał tak, jakby miał mniej niż dziesięć lat. Chyba tylko piwnica w starym domu jednorodzinnym wyglądała jak lepsze lokum dla kogoś, kto wygląda jak internetowy zboczeniec.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– On mnie odwiedził… nie mam pojęcia. Parę miesięcy temu. – poczuła się nieco zaatakowana. Czy Ryan zamierzał maglować ją w obecności policjantów?
– Tak, oczywiście. Jedźmy. – przyznała rację Ryanowi. Była potwornie zmęczona. Chyba stresem jaki towarzyszył całej tej sytuacji. Gdy cofnęli się do radiowozu, zawahała się. Spojrzała na niego uważnie. Chciała pocałunku. Wsparcia. Ale wiedziała, że to nie jest najlepszy czas. Wypuściła powietrze z płuc powoli, wsiadając do środka.
– Jak boga kocham, wsadzę mu tego koguta w dupę. – mruknął jeden z policjantów. W torbie jak zwykle miała olej do ciała. Mieszankę zapachów ziół, które kojąco wpływały na nerwy. Kilka kropel, które roztarła na nadgarstkach, w miejscu gdzie zwykle najłatwiej wyczuć puls. Zapach nie był drażniący. Nuta mięty dominowała, roznosząc się po wnętrzu samochodu.
Kiedy wysiedli z radiowozu, policjant zagrodził im drogę. Wezwali już techników. Zapewne to ich syreny słyszalne były głuchym echem. Zbliżali się, ale wciąż mieli do pokonania parę ulic. Czy to rozsądne, że jechali z włączonymi kogutami? Nie była pewna. Niemniej, jej kompetencją nie było szkolenie miejscowej policji. Nikt jej za to nie płacił.
Parno. Wszystko wskazywało na zbierającą się w chmurach ostrą burzę. Cząsteczki wody rozpychały się w powietrzu. Wszędzie było czuć zapach wilgoci – elektryczny, ozonowy, wręcz rybny.
Policjanci ruszyli pod drzwi z odpowiednim numerem. Zapukali raz. Drugi. Gdy ich kłykcie wystukiwały kolejne rytmy o niezbyt grube drzwi, z sąsiedniego mieszkania wyskoczyła starsza kobieta. Typowa, otyła amerykanka. Zaniedbana, papierowa cera z kilkoma piegami. Kręcone, rudo-blond włosy i okulary grubych, czarnych oprawkach. Oddychała ciężko, a na bluzce miała jakieś tłuste plamy. Lily skrzywiła się wyraźnie.
– Chcę wracać do domu. – z pewnością Lily była oderwana od rzeczywistości codzienności. Ludzi, którzy żyli na kredyt, zastawiali domy i kupowali w tanim super markecie. Owa kobieta zachrypniętym od papierosów głosem wyjaśniła, że nie zastaną nikogo. Tydzień temu po awanturze, nikt do mieszkania nie wrócił. Odpaliła zaraz papierosa, zaciągając się nim głęboko. Pamiętam żart Karla Lagerfelda: co stara kobieta ma między piersiami, czego nie ma młoda? Pępek. W tym przypadku sąsiadka dziennikarza nie była wcale stara. Ale nadwaga i brak bielizny sprawił, że krągłość jej piersi zaczynała się mniej więcej w miejscu, gdzie powinno być wcięcie talii. Piersi uniosły się, a potem z bladych, wąskich ust wypuściła chmurę dymu tytoniowego. Gdy policjanci pokazali jej odznaki, cofnęła się na próg swojego mieszkania. Ciekawość nie pozwoliła jej się schować. Zerkała tylko w ich kierunku.
Jeden z nich wyciągnął pistolet, a drugi pchnięciem ramienia otworzył drzwi. Światło było miękkie i deszczowe, jakby wiosenne. Sączyło się do wnętrza między szczelinami w plastikowych żaluzjach, utrzymując pokój w ledwie zauważalnym blasku. W smugach światła widać było unoszący się w powietrzu kurz.
– Powinniśmy iść za nimi? – spojrzała na Ryana. Nie obejmowała go, a zwyczajnie trzymała za rękę. Ściskała ją mocno, wyraźnie zdenerwowana. Krew buzowała w jej żyłach, a na policzkach było widać lekkie wypieki.
– Kompletnie nie myślałam, że ten szajbus jest… ważny? Nigdy więcej się nie pojawił. – pokręciła głową. – Myślisz, że ten palec też był.. jego? – stanęła nieco bliżej Ryana, gdy zza ich pleców wyszedł jakiś mężczyzna. Nieco śniada karnacja, ciemne, smoliście czarne włosy i nierówno przystrzyżony wąs. Miał koszulkę polo w żółto-niebieskie, spłowiałe pasy. Biały kołnierzyk był zszarzały, a narożniki figlarnie wygięte w górę. W ręku miał plastikową reklamówkę z zakupami. Pewnie kolejny sąsiad, ale Lily zwyczajnie się go wystraszyła. Chciała żeby Ryan był blisko. Bliżej.
– Mamy go. – powiedział jeden z policjantów do krótkofalówki. Serce Lily chyba na moment przestało bić. Żywego? Nieżywego?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jestem do dyspozycji po całym zamieszaniu, ale przed procedurą wkładania mi koguta w dupę poproszę o pisemne oświadczenie, że nie będzie pan dochodził odszkodowania z powodu nabytych urazów. Mamy po świadku, którzy to potwierdzą – Ryan słyszał i bez zmiany tonu głosu nienachalnie zaprosił stróża prawa do bójki. Facet nie wyglądał ani groźnie, ani imponująco. Z groźniejszymi sobie radził. Obstawiał, że piętnaście sekund powinno wystarczyć. Może udałoby się zamknąć w dziesięciu. Początkowo ruszyli na kogutach, natomiast mniej więcej połowę trasy pokonali tylko na sygnałach świetlnych. Wystarczyło aby rozgonić ruch, nie wzbudzać przesadnych podejrzeń. Z drugiej strony na osiedlu takim jak to cywilny radiowóz z wciąż włączonym sygnałem świetlnym i dwoje eleganckich ludzi, którzy towarzyszyli detektywom to idealny materiał na małą sensację. Ryan ani myślał stosować się do poleceń lokalnych stróżów prawa, ale nie w tym rzecz, by walić w mur od samego początku.
Mi też ta wycieczka się nie podoba, ale myślisz, że ci goście zapewnią tobie bezpieczeństwo? – odparł i siłą rzeczy ją do siebie przyciągnął. Jeżeli chciała go trzymać za rękę, mimo iż nie było mu najwygodniej, to pozostawił jej taką możliwość, ale drugie ramię otoczyło jej barki. Byli dość daleko od miejsca, gdzie rozgrywały się główne wydarzenia. Kompleks mieszkalny był jednak spokojny, tylko co jakiś czas Jensen uciekał wzrokiem od policjantów. Przyzwyczajenie, nawyk. Wolał być pewien, że unikną zaskoczenia jakiejś redneckiej bandy swat wyskakującej z kwatery oddalonej o trzy czy cztery mieszkania, nawet jeżeli prawdopodobieństwo było bliskie zeru – Zaraz do nich dołączymy… – mruknął, aby zaraz dodać – Myślę, że nie. Wtedy wysłałby rękę z obciętym palcem… – to, że można określić do której ręki należy kciuk jest oczywiste, ale pozostałe palce? Pytam eksperta – Pan lepiej idzie, bo jak nie teraz, to przez resztę dnia nie wejdzie pan do mieszkania… – zerknął na niepokojącego typa, ale przecież nie mógł wszystkich lać po mordzie – Zapraszam przodem… – aczkolwiek gest „zapraszający” był bardziej nakazujący. Uznam, że typek lekko się zmieszał i ruszył naprzód. Czy słyszał to, co powiedziane zostało z krótkofalówki – Chodź, idziemy. Widok pewnie nie będzie zachęcający, ale nie zostawię cię tutaj samej. A jak będą chcieli mnie zamknąć, to zapłacisz za prawnika i mnie wyciągniesz – puścił jej oczko, uśmiechnął się szelmowsko i znów poganiając zakupoholika weszli po schodach na właściwe piętro kompleksu. W głowie Ryana pojawiło się podejrzenie, ale było za wcześnie aby je wypowiadać. A gdy znaleźli się przed drzwiami prowadzącymi do mieszkania podejrzanego gościa

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Stanowczo nie zostanę tutaj sama. – zgodziła się, ale chyba niemal filmowo przełknęła ślinę. Poczuła dziwny ścisk w gardle. Znaleźli go? Znaleźli ciało? W dodatku bez dłoni. Nie wiedziała czego się spodziewać, ale ruszyła razem z Ryanem. Pewnie puścił ją przodem, by asekurować jej zgrabne plecy na schodach. Wcześniej już zdjęła prochowiec, zostawiając go na tylnym siedzeniu radiowozu. Dopasowana sukienka idealnie opinała się na jej ciele, podkreślając każdy najmniejszy ruch, każdy pokonywany stopień.
Serce biło jej jak młotem. Miała wrażenie, że słyszy buzująca we własnej głowie krew. Cisza była przenikliwa i ostra jak wysoki nieustępliwy dźwięk. Uniemożliwiała zebranie jakichkolwiek myśli. Okna w salonie były zasłonięte cienkimi, lnianymi kotarami. We wpadających do środka smugach światła widać było unoszące się drobiny kurzu.
Ciało dziennikarza leżało na blacie drewnianego stołu. Co dziwniejsze, brakowało tylko jednej dłoni. Twarz była zmasakrowana. Zamazana krwią. Krew znajdowała się zresztą w wielu miejscach. Na podłodze, w zaschniętej plamkę leżało nawet parę zębów.
Lily zatrzymała się bez uprzedzenia, pewnie Ryan wpadł na nią. Jej plecy przykleiły się do jego torsu i pokręciła głową. Poczuła jak jej żołądek wywraca się na lewą stronę. W powietrzu unosił się zapach rozkładającego ciała. Zemdliło ją w mgnieniu oka i minęła Ryana, wracając do drzwi wejściowych, gdzie wciąż czuć było chłodną, niemal oceaniczną aurę.
– Powinniście zobaczyć łazienkę. – Rzucił wyższy z policjantów, zwracając się do Ryana. Mimo to, posłał spojrzenie również w stronę Lily.
– Chyba nie najlepiej znoszę te widoki. – Odparła od razu, wychylając się by spojrzeć na Ryana. Policjant tylko wzruszył ramionami, wskazując białe drzwi na końcu korytarza. Białe, drewniane drzwi. Obdrapane, pewnie bardzo stare. Łazienka była małą klitką. Wyłożona głównie białymi kaflami, z lekko obdrapanym lustrem i starą wanną. Było tam mnóstwo krwi. Wanna była nawet napełniona do polowy, wodą o nieco rozcieńczonym, czerwonym kolorze. Na ścianie tuż nad wanną znajdował się napis: „Bardzo żałuje. Przepraszam Panią Templeton”. Napis wykonany był ręcznie, krwią.
Chwilę później na podjeździe znalazło się więcej policyjnych wozów. Zjawili się specjaliści, zabezpieczając mieszkanie. Niespełna piętnaście minut później, kryminolog znalazła znacznie więcej. Pojedynczy czarny długi włos zaczepiony o guzik koszuli. pod paznokciami ocalałej dłoni wskazującego i środkowego palca śladowe ilości substancji organicznej, ludzkiej, o obcym DNA, mikroskopijne płatki naskórka na bawełnianych włóknach bielizny, mikroskopijne ilości spermy w pępku. Jednak czy którykolwiek z tych śladów miał coś wspólnego z zabójstwem? Trudno powiedzieć. Oddamy to wszystko do analizy. Odpowiedziała tylko młoda kobieta w bojówkach, ze śmiesznie upiętymi włosami i pojedynczym, różowym pasemkiem. Miała chyba nawet kilka przypinek i naszywek z Pokemonami na swojej jeansowej kurtce. Biały kombinezon, w którym paradowała wcześniej zwinęła w naprawdę małą kulkę, upychając gdzieś w kieszeni.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Sunset Hill”