WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Z pewnością dzięki temu projektowi Sirius zdołał nabrać doświadczenia. Nadal nie rozumiał wszystkich marketingowych zagadnień, ale starał się nadrobić braki wiedzy. Gdy tylko miał chwilę wolnego sięgał po książki albo zaglądał na tematyczne strony internetowe. Rzadziej pytał Seana, nie chcąc wyjść na pracownika, który był niedoinformowany. Na Jima nie liczył, a kontakt z Lunet zmienił się w lodowate stosunki, opierające się wyłącznie na formalnościach.
Sirius zachowywał się nieco dojrzalej niż dziewczyna. Nie unikał jej, choć przypadkowy kontakt wzrokowy bywał bardzo niekomfortowy. Mimo tego znajdowali się w biurze i nikt nie zamierzał ubolewać nad ich związkiem. Należało wziąć się w garść, aby nie zaprzepaścić szansy na dalszy rozwój firmy. Biuro dopiero zaczynało raczkować i to w dużej mierze od tego projektu zależała jego dalsza przyszłość. Sean był profesjonalistą, który obdarzył ich sympatią i zaufaniem. Bez względu na targające nimi emocje, musieli podołać - dosłownie wszystkiemu.
Moment, kiedy Lunet poszukiwała kluczy do drzwi niesamowicie się dłużył. Niewiele widział, choć przez szczeliny w roletach do pomieszczenia wpadał blask księżyca. To blade światło pozwoliło Siriusowi dojrzeć parę gestów dziewczyny. Niestety chwilę później oboje musieli przełknąć rozgoryczenie i rozczarowanie. Ostatnia szansa na szybsze wyjście została w kurtce w szatni. Brunet poczuł niepokój, a następnie wściekłość. Pod wpływem nagłego impulsu kopnął biurko, z którego spadła lampka. Głośny huk zakomunikował im, że właśnie stłukła się żarówka. Jego oddech stał się ciężki. Była to ta chwila, w której pochłaniały go czarne myśli. Dopiero pytanie Lunet sprawiło, że zdołał się opamiętać.
- Nie wiem - odpowiedział zgodnie z prawdą i natychmiast sięgnął do szuflady. Po omacku poszukiwał swojego notatnika. Często spisywał tam informacje od Seana. Był pewny, że w środku znajdował się numer do pani sprzątającej. Czasem wymieniał się z nią kluczami, kiedy zapomniała zabrać z domu własnego kompletu. - Nie ma - uciął w połowie i po raz kolejny dał upust swojej agresji, trzaskając szufladą. - Ostatnio pracowałem w domu i zostawiłem tam zeszyt z zapiskami. Nie masz kontaktu w telefonie? Mój jest rozładowany - powiedział. Intuicyjnie spojrzał w kierunku parapetu, gdzie przed godziną pozostawił urządzenie. Nie ładował go od wczoraj, stąd brak baterii.
Sytuacja z sekundy na sekundę robiła się coraz bardziej skomplikowana. Do jutra nie umrą tu ani z głodu, ani z zamarznięcia. Mieli do dyspozycji szafkę z przekąskami, zgrzewkę wody oraz toaletę. Problem w tym, że Siriusowi po prostu nie odpowiadało towarzystwo. Jeszcze nie zdążył przetrawić ich ostatniej rozmowy.
- Masz jakiś inny pomysł? - zapytał i jednocześnie podszedł do rolet, aby wpuścić do środka snop księżycowego światła. Ciemność była przytłaczająca i jedynie wzniecała niepotrzebne rozeźlenie. - Nie chcę żle wróżyć, ale wygląda na to, że zostaniemy tu aż ktoś nas zauważy. - Usiadł na krześle przed swoim biurkiem.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może Sirius nie wiedział, ale Lunet była z niego cholernie dumna. Oczywiście do czasu, gdy złamał jej serce. Może nie w takim sensie, jak to złamał jej William, bo z Siriusem była w fazie zauroczenia(?), czy też świadomego związku, który dział na ich własnych zasadach, ale złamał jej sercem tym, że poniekąd okazał się kimś zupełnie innym. Tak wiele ich łączyło, tak bardzo mu zaufała, otworzyła się przed nim, wpuściła go do swojego życia, a on postanowił ja rzucić, by rozpocząć swoją osobistą zemstę. Także duma odpuściła niemal od razu, kiedy w kawiarni podzielił się z nią swoim planem. Mimo to… do tamtego momentu za każdym razem, gdy patrzyła na niego w biurze, czuła takie ciepło gdzieś w okolicach klatki piersiowej. Był ambitny, zdecydował się na podjęcie pracy, która tylko po części była związana z jego doświadczeniem, do tego każdego dnia się uczył, łączył to ze studiami. Jego zaangażowanie wpływało na nią pozytywnie, sama również chciała przychodzić do biura, potem ogarniać studia. To były tygodnie, podczas których Lunet w końcu żyła na pewnych obrotach, nawet zadowolona z tego, co ma. Aż Sirius postanowił to wszystko zdeptać. Tym swoim wielkim ciężkim skórzanym butem. Ktoś, kto miał 190 centymetrów wzrostu, musiał mieć dużą stopę, prawda?
Podskoczyła na swoim biurowym krześle, gdy coś huknęło, a potem spadło na ziemię. Dźwięk stłuczonej żarówki sprawił, że domyśliła się, że kopnął w biurko, przez co lampa wylądowała na ziemi.
– Sirius! – uniosła głos, dając mu tym samym reprymendę. Westchnęła tylko ciężko, poirytowana faktem, że utknęła tu właśnie z nim. Chociaż Jim byłby równie irytujący.
Przymknęła na chwilę powieki, kiedy odpowiedział na jej pytanie. Z krótkiej chwili zadumy wyrwał ją kolejny huk. Tego jednak nie skomentowała, doskonale wiedząc, że jej słowa na nic się nie zdadzą.
– Świetnie… – mruknęła, gdy poinformował ją o swoim notesie. – Nie zapisywałam tego numeru, nie myślałam, że kiedykolwiek może się przydać. – przyznała szczerze. Pracowała tam przecież tylko kilkanaście godzin w tygodniu, przeważnie przychodziła, gdy wszyscy byli i wychodziła, zanim inni wyszli. Taki miał czas pracy, który idealnie wypełniał jej uczelniany grafik. Poza tym kwestie organizacyjne zostawiła Seanowi, nie czuła potrzeby posiadania numeru do ochrony, czy zarządcy budynku.
– W takim razie… może Sean? – zasugerowała. Było już późno, jednak on mógł być ich ratunkiem. – Zadzwonię do niego. – oznajmiła, odblokowując telefon i szukając jego imienia na liście kontaktów. Przyłożyła ajfona do ucha i od razu usłyszała nienaturalnie brzmiący głos. – Cholera, od razu włącza się poczta głosowa. – poinformowała go z ciężkim westchnieniem. Sean mógł mieć wyłączony telefon, więc nie było opcji, by się do niego dodzwonić.
– A co, śpieszysz się do swojej nowej dziewczyny? – rzuciła złośliwie, prychając pod nosem.
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

To, co łączyło Siriusa z Lunet z pewnością było zauroczeniem. Podobała mu się pod względem fizycznym,. Była atrakcyjną, młodą dziewczyną o oczach w kolorze oceanu i jasnych włosach. Miała pełne usta i ładną sylwetkę. W dodatku spośród wszystkich dziewczyn z jakimi przyszło mu się spotykać była najbardziej zrównoważona. Nigdy się nie pokłócili - pomijając lekko napięte przekomarzanie o sprawy zupełnie nieważne. Zawsze starali się rozmawiać, co po związku z Jackie, stanowiło dla Siriusa gigantyczną zmianę. Tym razem nie uczestniczył w awanturach, lecz załatwiał wszystko w dyplomatyczny sposób. Pomimo ich trudnych przeżyć, gdzieś tam z tyłu głowy, momentami sądził, że z taką osobą jak Lunet Harlow mógłby stworzyć szczęśliwy dom. Odkąd ją poznał czuł szacunek i respekt.
Zawsze wiedziała, co winna powiedzieć w danej chwili. Nawet teraz, kiedy wyładował emocje na biurku. Dziewczyna nie wszczęła krytycznego wywodu, lecz jednym słowem postawiła go do pionu.
- Przepraszam - wyrwało mu się. Odwrócił się w stronę dziewczyny i przeciągnął dłonie po twarzy. Ta sytuacja była czymś, czego oboje kompletnie się nie spodziewali. Los płatał im figle, widocznie chcąc, aby ze sobą porozmawiali. Nic jednak nie wskazywało na to, aby byli gotowi kontynuować dyskusję z kawiarni. Wydawało się, że powiedzieli sobie wszystko co należało i nie należało.
- Zadzwoń - bąknął, jakby potwierdzając tym słowem, że to dobry pomysł. Niestety po raz kolejny ich starania spełzły na niczym. Sirius ponownie poczuł, jak gromadził się w nim gniew, dlatego prędko podszedł do okna i rękami złapał za baczne ramy. Kilka pięter niżej niczego nieświadome Seattle toczyło swój naturalny rytm. Samochody mknęły przez rozświetlone ulicznymi lampami ulice, a ludzie pośpiesznie poruszali się po chodniku. Parę sklepowych szyldów nadal informowało o tym, że ich lokale były otwarte. W tym ulubiona kawiarnia i pub Siriusa.
- Ma wolne. Wcale nie jestem zdziwiony, że wyłączył telefon - przyznał po dłuższej chwili trwania w konsternacji. Potem rozsiadł się na krześle. Musieli odsunąć na bok prywatne odczucia i wymyślić plan, który pozwoliłby im opuścić biuro. Już miał zarzucić żartem o szybie wentylacyjnym, czy linie z obrusów, gdy Lunet wtrąciła wzmiankę o Fernandzie. Mimowolnie się spiął.
- Skądże - zaprzeczył. Tego dnia nie kontaktował się ze swoją dziewczyną. Wiele się wydarzyło podczas ich pobytu na wsi, jednak nie zamierzał o tym wspominać. Między innymi zdał sobie sprawę, że zrealizowanie zemsty będzie trudniejsze, niż pierwotnie przypuszczał. - Musisz być taka cięta? Byłabyś milsza jakbym cię okłamywał? - wstał i podszedł do Lunet. Znalazł się na tyle blisko, że ich twarze niemal zetknęły się ze sobą. Księżycowe światło pozwalało mu dostrzec źrenice dziewczyny. - Nienawidzisz mnie za to, ze odszedłem, czy za to do czego dążę? Przestań być już taka nadęta. Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Od samego początku zakładała, że to miało być na chwilę. Sirius miał być jej pocieszeniem po Williamie. Nie zobowiązują relacją, od której nie będzie wiele wymagać. Odskocznią od przytłaczających ją problemów. I niestety dopiero, gdy Bosworth znienacka z nią zerwał, poczuła, że jednak zdążyła się trochę do niego przywiązać. Do tych bezproblemowych i bezkonfliktowych spotkań. Do swobody, jaką oboje mieli w tym związku. Do wieczornych schadzek. Do ciepła jego ciała. Miała wrażenie, że on czuje podobnie, dlatego wielkim zaskoczeniem była nagła zmiana sytuacji. Nie rozumiała, jak może chcieć zmienić coś tak… po prostu miłego na coś, co ostatecznie przyniesie tylko ból. Jak może zmienić ją, już dobrze znaną i rozumianą dziewczynę, na kogoś obcego. I mimo tego, że zarzekał się, że postąpił w ten sposób, mówiąc jej o wszystkim, dlatego, że ją szanował i cenił sobie ich relację, miała wrażenie, że nie cenił jej na tyle, by z nią zostać. Sama nawet nie wiedziała, czy chciała, by tak naprawdę został, ale… w tym momencie to były emocje, które nią targały.
– Nie wiem… jest szefem, chyba powinien być ciągle pod telefonem. – stwierdziła, lekko wzruszając ramionami, czego Sirius zobaczyć nie mógł. Żyli w XXI wieku, ludzie ze swoimi telefonami chodzili nawet do toalety… a oni pracowali w agencji marketingowej, co poniekąd zmuszało ich bycia dostępnymi niemal 24 godziny na dobę. A co, jeśli późnym wieczorem musieliby na coś zareagować, coś naprawiać w ostatniej chwili albo odnieść się do czegoś, co nagle stało się viralem? Lunet sama miała trudną relację z mediami społecznościowymi, choć studiując marketing musiała i starała się być w miarę na bieżąco.
– Nie muszę, ale chcę. – odpowiedziała od razu na jego pytanie, prychając złośliwie. Była cięta, nie mogła nic na to poradzić. Długie miesiące próbowała stanąć na nogi po wyjściu z odwyku, po rozstaniu z Williamem, a teraz Siurius jej jeszcze dołożył. Może nie znał jej od tej strony, ale potrafiła być złośliwa.
– Wątpię. – przyznała, dostrzegając jego ruch i czekając, aż do niej podejdzie. Prawda była taka, że nie miała pojęcia, jak zachowałaby się w innej sytuacji. Pamiętała jednak ich rozmowę w kawiarni, jak jego słowa o zerwaniu na początku nie uderzyły w nią tak bardzo. Dopiero później, gdy jego opowieść dała jej szerszy ogląd, poczuła się źle.
– Nienawiść… – parsknęła. – To takie… duże słowo. Zobacz tylko, co ty robisz z nienawiści. Czy moją złośliwość można rozpatrywać w takiej samej kategorii? – uniosła pytająco brew, specjalnie rozwodząc się nad tym tematem. Temperament Siriusa od początku sprawiał, że i jej przyśpieszało tętno. Trudno jej było jednak odpowiedzieć na jego pytanie, bo nie znała na nie odpowiedzi. Dopiero, gdy odszedł, poczuła, że chciała, by został. A z drugiej strony czuła, że w tym przypadku potrzebna jest kobieca solidarność. Nie mogła przecież nie zareagować na jego plan. – Ty jesteś uparty, ja jestem nadęta. Bywa. – rzuciła lekko, wzruszając ramionami.
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Siurius miał dobre wspomnienia z Lunet i starał się, aby tak zostało. W biurze traktował dziewczynę neutralnie - nie narzucał się, nie zagadywał i nie podchodził bez potrzeby. Poza pracą wysłał jej prezent świąteczny, który kupił kilka tygodni wcześniej. Wtedy jeszcze nie myślał o zemście, lecz planował wyjazd do matki i sylwestra u boku Lunet. Mimo tego obecnie zdążył zapomnieć o tamtejszych zamierzeniach.
Sirius wzruszył ramionami na wzmiankę o dostępności Seana. Ich szef każdego dnia ciężko pracował. Nadzorował i poprawiał projekt. Czasami na pewno zostawał po godzinach, aby dopracować detale, stąd Sirius nie dziwił się, kiedy nie odebrał. To był gorący, wymagający okres i każdy z ich zespołu momentami potrzebował chwili wyciszenia oraz relaksu. On sam nie pamiętał, kiedy ostatnim razem spał dłużej niż sześć godzin. Miewał problemy z zasypianiem.
- I co ci to da? - zapytał, licząc na szczerą odpowiedz. Sirius był zdecydowany na kontynuację swojego planu i niezadowolenie Lunet nie mogło wpłynąć na jego decyzję. Oczywiście - miała prawo być zła, rozczarowana, wściekła i krytykować postępowanie ex chłopaka, jednak uważał, że potrafił zignorować te emocje. Zrezygnował z blondynki. Zaprzepaścił ich szansę na wspólną przyszłość, która mimo wszystko wcześniej również znajdowała się pod znakiem zapytania. Nawet jeżeli wzajemnie się szanowali i spędzali miłe chwilę, to w ich związku brakło gorliwego zaangażowania, odrobiny szaleństwa i niezłomności. Brakowało uczuć przewyższających stan zauroczenia.
- Nie wiem, Lunet co kryje twoje serce - uspokoił się nieco, chociaż w jego wnętrzu zawrzało. - Zawsze byłaś bardziej opanowana niż ja i podejmowałaś lepsze decyzje. - Wzruszył ramionami, tkwiąc wciąż bardzo blisko dziewczyny. Ta odległość była niekomfortowa nawet dla Siriusa, lecz nadal stał naprzeciwko, prezentując upór i poruszenie. Rozmowa z kawiarni została porzucona i obecnie znalazła powód do kontynuacji. Oboje byli o kilka dni dojrzalsi i bogatsi o nowe przemyślenia oraz argumenty - dlatego zamiast skupić się na rozwiązaniu sytuacji z zatrzaśniętymi drzwiami, to ciągnęli temat rozstania. Nagle wizja spędzenia nocy w biurze przestała być najważniejszym problemem.
- Być może dlatego było nam ze sobą dobrze, Lunet - stwierdził, biorąc pod uwagę to, co właśnie powiedziała. - Jakbym zrezygnował z Fernandy i chciał do ciebie wrócić to co, pozwoliłabyś mi? Tak po prostu? - zapytał z czystej ciekawości.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chyba każde rozstanie kończyła się tym, że jedna osoba cierpiała. Dość często cierpiały dwie. Prawie nigdy nie kończyło się to dojrzałym podejściem do tematu. Sirius, nawet jeśli myślał, że mówiąc Lunie prawdę robi dobrze, przecież mógł się spodziewać, że tak czy siak ją zrani. I jego słowa, przeprosiny, prezenty świąteczne, nie mogły tego zmienić.
– To już nie twoja sprawa. – rzuciła odpowiedzią na jego pytanie. Nie zamierzała wdawać się w szczegóły. Niecałe dwa tygodnie temu stracił prawo, by wiedzieć cokolwiek. Nie zmieniało to jednak faktu, że gdzieś w głębi duszy potrzebowała kontynuować ich rozmowę, odpowiadać na jego pytania. I wreszcie… nie odsunąć się, gdy ten stanął nieco za blisko.
– To nie jest odpowiedni moment, byś dowiedział się, co kryje moje serce. – odparła. Po prostu nie chciała, by wiedział wszystko. Musiała zachowywać jakieś pozory. Jeśli się wkurzać, to o jego pomysł o zemście, a nie z zazdrości. Jeśli komentować, to złośliwie, a nie dlatego, że nadal się nim przejmowała. Nie mogła go przecież ot tak wyrzucić ze swojego serca życia, to nie było takie proste.
– Możliwe. I chyba masz rację. Twoje decyzje nie są najlepsze. – zgodziła się z nim. Oczywiście nawiązując do ich sytuacji. Lunet do momentu, w którym wylądowała na odwyku miewała problemy z radzeniem sobie z własnymi uczuciami, co głównie odbijało się na jej relacjach z rodziną i Williamem. Sirius nie doświadczał scen zazdrości, czy wrzasków przeplatanych z płaczem. Nie miał też okazji spotkać Lunet pod wpływem środków odurzających, które pomagały się jej opanować, a których branie zdecydowanie do najlepszych decyzji nie należało.
Parsknęła śmiechem, słysząc jego słowa. Pokręciła lekko głową, jakby z niedowierzaniem w to, co mężczyzna mówił. – Wydaje mi się, że było nam dobrze z zupełnie innych powodów. – rzuciła wyzywająco, znacząco unosząc brew. Drażnienie go sprawiało jej w jakiś dziwny sposób przyjemność. – Oczywiście, że nie. – pokręciła głową, pewna swoich słów. – Myślę, że to… – w tym momencie wskazała dłonią najpierw na siebie, a potem na niego. – Nie ma już racji bytu. – dokończyła zdecydowanym tonem. Nie byłaby w stanie spotykać się z nim po tym, co zrobił oraz ze świadomością co zrobić planował. Skoro planował zabawić Fernandą, to skąd miała pewność, nie chciałaby zabawić się również nią?
– Ale mam nadzieję… – zaczęła cicho. – że będziesz pamiętał, co straciłeś… na własne życzenie. – dodała z lekkim wzruszeniem ramion.
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Skoro jesteś niemiła wyłącznie dla mnie, to jest moja sprawa. Nikt nie lubi być traktowany, jak gówno – wytknął, akcentując każde słowo. Sirius pomimo temperamentu, to naprawdę z szacunkiem podchodził do swoich partnerek. Bywał arogancki i butny, jednak po rozstaniach zachowywał się tak, jak zachowywać się należało. Nie obgadywał i nie życzył nikomu nieszczęścia, a na domiar zawsze starał się, aby relacja pozostała na neutralnym gruncie.
Wyjątkiem była Fernanda Hamilton.
W prawdzie i tak nigdy w pełni się przede mną nie otworzyłaś – zarzucił, bo powoli ich rozmowa przekształciła się w wzajemnie obarczanie pretensjami i żalem. Prawdopodobnie nigdy wcześniej nie kłócili się w tak żarliwy sposób. Podczas ich swobodnych dyskusji bywały momenty, że oboje zachowywali wiele emocji dla siebie. Aż do tej chwili.
Sirius nigdy nie unikał tematów, dopóki te nie wyszły bezpośrednio na wierzch. Kiedy Lunet w dwuznaczny sposób wspomniała o powodach, dla których tworzyli związek, uśmiechnął się lubieżnie. Następnie naparł na dziewczynę w taki sposób, że po chwili musiała oprzeć się o biurko. Sirius korzystając z okazji oparł dłonie na blacie po obu stronach jej bioder, aby nie mogła wymknąć się z pułapki.
Zewsząd wciąż otaczały ich ciemności, ale z tej odległości mogli ponownie wyłapać swoje spojrzenia, a także usłyszeć oddechy.
Uważam, że masz rację – przytaknął, wciąż zadzierając kąciki ust. W tamtym momencie Sirius doskonale wiedział, że zawsze z sentymentem będzie powracał do ich wspólnych poranków, gdy otoczeni kołdrą leżeli nago we własnych ramionach; gdy Lunet całowała go znienacka i gdy w odwecie wkładał jej zimną dłoń pod bluzkę. Pomimo krótkiego stażu mieli naprawdę wiele udanych dni, beztroskich wieczorów i nieprzespanych nocy.
Rozumiem – odpowiedział z pokorą. Będąc na miejscu Lunet sam nie chciałby kontynuować tej relacji w taki żarliwy sposób, jak wcześniej. Nadużył zaufanie dziewczyny i zaprezentował się z tej złej, mściwej strony. W dodatku oznajmił, że zamierzał skrzywdzić inną kobietę. To nie były chwalebne czyny.
Niespodziewanie wyprostował się i po prostu przyciągnął do siebie Lunet. Objął jej drobne ciało ramionami, a następnie przycisnął do klatki piersiowej.
Będę pamiętał - szepnął. – I prawdopodobnie, jak wszystko dobiegnie końca, to jeszcze tego pożałuję – zironizował, jednocześnie kładąc brodę na głowie Lunet.
Miała rację. Na własne życzenie zniszczył poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa, jakie dawał mu ten związek. Gdy miał gorszy dzień, albo czuł się przepracowany po prostu pojawiał się w progu apartamentu dziewczyny. Wchodził, kładł się na kanapie i zasypiał, otaczając ramieniem jej brzuch. To był miły czas.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Och już przestań. Jestem tylko nie miła, a nie traktuję cię jak gówno. – wywróciła oczami, wzdychając ciężko. – Od kiedy jesteś taki przewrażliwiony, co? – uniosła pytająco brew. Faktycznie nie znał jej z tej złośliwej strony, ale miała poważne wątpliwości co do tego, że Sirius raptem stał się takim wrażliwym facetem i nie pasuje mu to, że jest dla niego niemiła. Zwłaszcza że tak naprawdę jeszcze nic bardzo złego nie zdążyła powiedzieć!
– I dobrze zrobiłam. – stwierdziła, oczywiście zgodnie z prawdą. Było wiele rzeczy, których Sirius nie wiedział, których tak naprawdę nie wiedział nikt. Lepiej było, gdy Lunet niektóre sprawy zostawiała dla siebie. Gdyby się przed nim naprawdę, tak w stu procentach otworzyła, to z pewnością by tego bardzo żałowała. Prawdopodobnie bardziej żałowałby powiedzianych mu rzeczy niż samego związku. Jej rodzina od zawsze uczyła ją zamiatania problemów pod dywan. Być może właśnie dlatego w końcu wylądowała na odwyku, kiedy już nic nie mogło pomóc, a dywan przestał być prosty i widać było, że zbyt wiele się pod nim nazbierało.
Wstrzymała oddech, gdy Sirius się do niej zbliżył. Poczuła ciepło jego ciała, a potem twardy brzeg biurka na swoich udach. Nie usiadła, mimo że brunet był naprawdę blisko. Uniosła spojrzenie, krzyżując je z jego własnym. W tej chwili bardzo wyzywającym. Była nieugięta, za wszelką cenę starała się nie reagować na to, co właśnie się działo i miała nadzieję, że jej ciało jej nie zdradzi. A przecież ono pragnęło tego, co już znało i co lubiło, co było mu jeszcze niedawno naprawdę bliskie.
– Cóż...chociaż tyle. – mruknęła w odpowiedzi. – I jak ci jest z tą świadomością? – dodała zaczepnie, niespokojnie wiercąc się, by ułożyć się tak chociaż trochę wygodniej. Dłoń odłożyła na biurko, by nie stracić równowagi, ale trafiła na dłoń Siuriusa. Westchnęła cicho, przesuwając rękę o kilka centymetrów.
Nagle wciągnęła powietrze, zaciągając się zapachem jego perfum, gdy przyciągnął ją do siebie. Była niższa, o wiele drobniejsza, wystarczył jeden jego stanowczy ruch, by przylgnęła do niego całym ciałem. Nie ułożyła jednak rąk na jego plecach. Trzymała je przed sobą, jakby asekurowała się przed tą bliskością, choć ułożone były one na jego bokach.
– Tego właśnie chcesz…? – wyszeptała cicho. – Żałować? – dodała, doprecyzowując pytanie, ignorując ton jego głosu. Miała wrażenie, że zna go na tyle, by jego gesty uznać za prawdziwe. W końcu stali przytuleni. A może tylko sobie z nią pogrywał?
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

- Przewrażliwiony? - powtórzył. Twarz Siriusa wyglądała tak, jakby właśnie intensywnie zastanawiał się nad odpowiedzią. W prawdzie słowa Lunet nie godziły w jego godność, nie czuł się mocno urażony czy przygnębiony z powodu jej nastawienia. Po prostu wolał, aby traktowała go przynajmniej w połowie tak, jak przed związkiem. Nawet jeżeli to on zakończył ich związek, to nadal próbował przywyknąć do nowej rzeczywistości - rzeczywistości, którą sam zapoczątkował.
Sirius nie był pewny, czy Lunet dobrze zrobiła, kryjąc pod skorupą swoje życiowe tajemnice. Z drugiej strony nigdy nie naciskał, aby się przed nim otworzyła. Pozwalał jej mówić tyle, ile sama potrzebowała z siebie wyrzucić. Rzadko zadawał pytania, a jeszcze rzadziej słał pocieszające zdania. Nie był w tym dobry, dlatego słowa zastępował pokrzepiającym ramieniem.
Ich relacja trwała cztery miesiące, podczas których Sirius nauczył się cierpliwości.
- Niezależnie od konsekwencji muszę z tym żyć - odparł przekornie. Nie pozwolił Lunet uciec, kiedy w ten przypadkowy i pierzchliwy sposób dotknęła jego ręki. Prędko nakrył dłoń dziewczyny swoją, sprawiając, że jeszcze bardziej wkroczył w jej strefę komfortu. Żarliwe spojrzenie, nerwowy oddech i okalające ich ciemności sprawiały, że ta sytuacja robiła się coraz bardziej dwuznaczna.
- Tak. Tego właśnie chcę - przytaknął. Trzymał Lunet w silnym uścisku, wiedząc, że był to ich ostatni raz. Jutro zapewne powrócą do relacji, gdzie będą starali się nie wchodzić sobie w drogę; powrócą co codzienności, w której zaczęli żyć osobno.
Zadziwiające, że jeszcze przed paroma tygodniami cieszył się z wspólnej pracy w biurze. Spotykali się sporadycznie, a staż dał im okazje, aby widywać się niemal codziennie. Nigdy nie powiedzieli Seanowi, że byli parą, ale szło się tego domyślić. Sirius przynosił dziewczynie kawę i wtrącał się do rozmów, kiedy Jim za długo siedział obok niej. Czasami wychodzili razem na przerwę albo wychodzili o tej samej porze, kierując się do apartamentu blondynki.
Włosy Lunet pachniały tak jak zawsze - świeżością i szamponem (?)porzeczkowym z aromatem mięty (tak sobie wymyśliłam). W tamtym momencie, choć tylko na chwilkę, była ponownie jego. Mocniej docisnął ciało dziewczyny do własnego i westchnął, niczym dramaturg. Nie dawno wrócił ze wsi, na którą wybrał się z Fernandą. Tam doprecyzował uczucia, jednak w obecnej sytuacji, zdołał o tym zapomnieć. Ogarnął go zdradliwy sentyment.
-

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Mhmmm – przytaknęła, nie zamierzając zmieniać swojego zdania na ten temat. W tym momencie i tak chciała (no i mogła) mówić, to co się jej tylko wymyśliło, nie zważając na to, jak odbierze to jej były. Nie miał okazji poznać jej z tej gorszej strony, bo nie było ku temu powodu. Teraz jej urażone ego dawało o sobie znać.
Powoli pokiwała głową, zgadzając się z nim. To były jego własne wybory i musiał liczyć się z ich konsekwencjami. Nawet jeśli brał je pod uwagę i wydawało mu się, że się na nie godzi, miała duże wątpliwości co do tego, czy wszystko pójdzie po jego myśli. W jego planie było dużo miejsca na potencjalną katastrofę. A ona wolała się do niego zniechęcić, niż potem złapać się na tym, że będzie próbowała mu jakoś pomóc.
– A więc niech tak będzie. – skwitowała krótko, wzdychając cicho. Nie próbowała się uwolnić, pozwoliła mu na to, by ją objął i przyciągnął do siebie. Dała sobie chwilę, by ten ostatni raz poczuć zapach jego perfum. Przymknęła oczy, jakby chciała zapisać ten moment w pamięci. To było tak dziwne doznanie. Przytulanie się do kogoś, kogo ciało i zapach doskonale się znało, a kogo tak naprawdę przestawało się poznawać. Cztery miesiące, to było zdecydowanie za mało. By określić, czy chce się z kimś spędzić następne lata, by wyznać miłość, czy faktycznie chcieć walczyć o relację, a jednocześnie było to na tyle długo, biorąc pod uwagę, że widywali się również w pracy, że zdążyła się do niego przywiącać.
Jeszcze dwa tygodnie temu nie pomyślałaby o tym, że Bosworthowi wpadnie taki pomysł do głowy i postanowi z nią zerwać. I tym właśnie momencie postanowiła się od niego odsunąć. Problemem jednak okazało się stojące za nią biurko. Ułożyła więc ręce na jego klatce piersiowe, próbują go od siebie odepchnąć.
– Myślę, że już wystarczy. – mruknęła, chcąc dać mu do zrozumienia, że chce, żeby ją puścił.
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

To było prawdą. Z początku Sirius uważał, że będzie miał cały plan pod kontrolą; że wszystko pójdzie po jego myśli, a na końcu zatriumfuje. Z biegiem tygodni ta pewność diametralnie spadała i bywały chwile, że zaczynał zastanawiać się nad własnym postępowaniem. Intencje, jakimi dotychczas się kierował wydawały się mniej słuszne. Mimo tego nie mógł podzielić się wątpliwościami z Lunet. Zawzięcie brnął w kłamstwo, w którym przedstawiał sytuację jako jedyną słuszną opcje. Chciał sprawiedliwości.
Wiedział, że był to ostatni raz kiedy mógł trzymać Lunet w ramionach - chociaż to prawo przepadło w momencie, w którym zdecydował się z nią zerwać. Wydarzenia z kawiarni były podżegane emocjami. Wówczas uniósł się bardziej, niż było to konieczne, jednak w takich przypadkach trudno zachować spokój. Nie rozmawiali wtedy o liście zakupów, kolorze sufitu czy urodzinach przyjaciółki. Sirius właśnie teraz w skutek tego niefortunnego zamknięcia zyskał szansę, aby się zreflektować. Pragnął należycie się pożegnać i zakopać topór wojenny, który był gwoździem w jego sercu.
Zacisnął mocniej ramiona na ciele kobiety, aby ostatecznie je cofnąć. Schował dłonie do kieszeni, jednak nie odsunął się nawet na centymetr. Słyszał oddech dziewczyny oraz jej niespokojne ruchy.
- Przepraszam, że zakończyłem naszą znajomość w taki sposób - wyznał, czując, że te słowa powinny w końcu wyjść na wierz. - Jeżeli kiedykolwiek będziesz potrzebowała mojej pomocy, to się zjawię, chociaż przypuszczam, że duma nie pozwoli ci do mnie zadzwonić - spróbował zażartować, jednak wyszło to raczej drętwo. Nachylił się, aby coś jeszcze dodać. Ponownie znalazł się bardzo blisko twarzy Lunet, jednak kiedy otworzył usta, oboje usłyszeli szczęk zamka. Instynktownie odwrócił się w stronę drzwi, w których po chwili pojawił się Sean.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek-Czołem, ptaszki!
ObrazekAni wypowiadane słowa, ani radosny, nieco żartobliwy ton, jakim je wypowiedział nie były przemyślane, a bardzo spontaniczne, dyktowane tym, co zobaczył otwierając drzwi Light Side. Dopiero po sekundzie czy dwóch, gdy przyjrzał się twarzom Lunet i Siriusa zrozumiał, że to, co uznał za intymną bliskość dwojga zakochanych ludzi, niekoniecznie musiało nią być.
ObrazekZnaczy, cokolwiek dotychczas zaszło między tymi dwoma było bardzo osobiste, intymne, ale wydawało mu się, że w oczach tej dwójki, oprócz zmieszania i zaskoczenia, malują się jeszcze smutek i żal. To nie były emocje towarzyszące chwilom spędzonych na miłosnych uniesieniach, czy to cielesnych czy duchowych, lecz raczej upadkowi z wysokości, na jaką wynieść mogły skrzydła zadurzenia.
ObrazekTak czy inaczej, nagle zrobiło się nieco niezręcznie.
Obrazek-Zapomniałem telefonu z biurka. Pewnie się już rozładował.
ObrazekWytłumaczył swoją wizytę (we własnej firmie!) spoglądając gdzieś w bok, w kierunku tego biurka, w którego szufladzie miał leżeć telefon komórkowy - winowajca, przyczyna tego niespodziewanego spotkania, seanowej obecności na scenie w akcie, w którym bohaterów powinno być tylko dwoje, a on sam był postacią dopisaną do sztuki tylko po to, by wywołać grymas niezadowolenia na twarzy widza. Zrobił dwa kroki do przodu, potem cofnął się jeden i dopiero wtedy powoli, niepewnie ruszył w stronę swojego
Obrazek(okruchy szkła na ziemi)
Obrazekstanowiska pracy. Szedł trochę na pamięć, trochę wspomagając się nikłym światłem wpadającym przez okna zapomniawszy, że w kieszeni kurtki ma latarkę, którą wydębił od strażnika na dole. Pewnie przypomni sobie o niej dopiero wychodząc, gdy tenże się o nią upomni. Cieszył się, że jest ciemno, bo może dzięki temu Lunet i Sirius nie dostrzegli
Obrazek(okruchy serc w piersiach?)
Obrazekzawstydzenia na jego twarzy. Tego zakłopotania wynikającego z wtargnięcia butami w środek czegoś, najwyraźniej, prywatnego i ważnego. Znalazł telefon, mruknął ni to do siebie, ni to do dwójki młodych ludzi: "no, nie działa", wyszperał z szuflady powerbanka i podłączył do aparatu.
Obrazek-Nie ma co siedzieć, skoro nie ma prądu - powiedział, bo nic innego nie przyszło mu do głowy. - Pójdę do konferencyjnej zadzwonić,
Obrazek(z rozładowanego telefonu)
Obrazeka wy możecie się pozbierać. Zamknę biuro.
ObrazekSean, w sytuacjach nie-zawodowych jesteś społecznym inwalidą.
ObrazekUśmiechnął się, bo tylko na tyle wpadł.
ObrazekKurwa.
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

#76

Pomimo rozstania z Melusine świat się nie zawalił; pomimo łez Siriusa, które wezbrały się pod powiekami, gdy trzasnął drzwiami Audi, nie wybuchnął zatrważającą rozpaczą. Ogarnął się jeszcze przed dotarciem do Chinatown, choć oczy miał szkliste i czerwone.
Kolejne dni ciągnęły się nieubłaganie, jakby los po raz kolejny chciał zakpić i nie pozwalał, aby czas zasklepił jego uczucia. Wracał do mieszkania, w którym każdy przedmiot i mebel przypominał o Melusine; w którym wspólnie budowali bezpieczeństwo. I tylko ściany widziały zarówno ich szczęśliwe, płomienne i okrutne chwilę, wypełnione smutkiem i żalem. Właśnie w ten sposób spędzili okres przed ostatecznym upadkiem tej relacji - wzburzeni, nierozsądni i dumni rzucili się w przepaść. Cholernie zrezygnowani przestali zabiegać o siebie nawzajem, podążając w kierunku własnych przekonań.
Było to słuszne, aczkolwiek smutne.
Głośny huk wyrwał go z odmętów zamyślenia. Tajemnicza mgła uciekła sprzed oczu Siriusa, które prędko nabrały naturalnego, czekoladowego koloru. Jim rzucił na jego biurko dwa opakowania chińszczyzny.
- Czas na przerwę - oznajmił ochoczo, ale Siriusowi nie udzielił się entuzjazm mężczyzny. Odsunął pudełka i przysunął laptopa.
- Spadaj.
- Makaron i sajgonki. - Na dźwięk tytułu dania zaburczało mu w żołądku. Był głodny, jednak przyjęcie czegokolwiek od Jima, którego w firmie pieszczotliwie nazywali Amazonem, było ujmą na jego honorze.
Dotychczas nie pałali do siebie sympatią. Jim był zuchwały, nie potrafił współpracować i wielokrotnie próbował się wywyższać, uważając swoje doświadczenie za największy atut w biurze. Niestety od półtora tygodnia zachowanie mężczyzny uległo zmianie. Notorycznie zagadywał Siriusa i choć początkowo poruszał tematy pogody, polityki i systemów IP, to od paru dni wspominał wyłącznie o nowej asystentce Seana.
- Więc, wczoraj dała mi pomacać udo. Prawie włożyłem jej rękę pod spódnicę - zaczął, jednocześnie nerwowo przysuwając fotel z sąsiedniego stanowiska. Usiadł przed biurkiem Siriusa, po czym z impetem polozyl chińszczyznę na klawiaturze komputera. Urządzenie, ku zaskoczeniu Boswortha, wyłączyło się. - Mówię ci - kontynuował konspiracyjnym szeptem, pomimo tego że w biurze znajdowała się tylko ich dwójka. Lunet wyszła na przerwę do kawiarni. - Niedługo będzie moja. Je mi z ręki. Będę ją orał, jak rolnik pole - powiedział śmiało, uprzednio otwierając Siriusowi pudełko z jedzeniem.
Sirius nie wiedział o co chodziło Jimowi i skąd wzięła się jego nagła zmiana usposobienia; dlaczego z szablonowego informatyka z trzciną pod nosem, okularami i niemodną fryzurą zmienił się w mężczyznę, który zrzucił koszule w kratę na rzecz sweterków, podobnych do tych siriusowych oraz kupił nowe oprawki i za żal używać perfum Hugo Bossa - czym również musiał się pochwalić.
- Ty kiedykolwiek kogoś oraleś czy to ciebie zawsze orano? - zapytał całkowicie poważnie. Następnie złapał pałeczki i zaczął jeść chińszczyznę. Skoro przyszło mu spędzić przerwę z Jimem, to wolał cierpieć o pełnym żołądku.
- Zabawny jesteś - był odporny na obelgi i aluzje. Sirius posłał mu podejrzliwe spojrzenie, na które nie odpowiedział, bo posłał własne w przestrzeń. Wokoło rozbrzmiało się skrzypniecie drzwi. - I-Idzie m-moja muza.
Wpakował sobie połowę sajgonki do ust, uprzednio spoglądając w kierunku, skąd nadchodziła domniemana piękność. Mimowolnie zacisnął zęby, przez co kawałek miniaturowego naleśnika z warzywami ponownie wylądował w pudełku.
- Będzie s-seks - zająknął się Jin, a twarz Siriusa znowu podążyła ku jego oczom. Był poważny, choć stanowczo mniej pewny niż wcześniej. Nagle wstał i nerwowo podbiegł do Melusine.
Tymczasem Sirius rozsiadł się w fotelu i przekonąwszy pierwszy szok, zaczął dalej mielić w ustach sajgonke. Nie ruszył się, choć w jego wnętrzu zawrzało. Słyszał plotki o nowej, atrakcyjniej asystentce Seana - głównie od Amazona - jednak puszczał wszystko mimo uszu, wciąż żyjąc wspomnieniami z rozstania z Melusine. A teraz tak po prostu stanęła nieopodal.
Gdy złapali kontakt wzrokowy wyglądała na równie zaskoczoną. Sirius podniósł dłoń, aby w tym krótkim, zdystansowanym geście ująć proces przywitania się.
- Wy się chyba nie znacie. T-to jest Melusine .
Ostatnio zmieniony 2022-03-16, 20:23 przez Sirius Bosworth, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To był koniec. Chociaż oboje podjęli tę decyzję, to do Melusine docierała ona przez następne dni. Ciężko było jej oswoić się z tą myślą, a przede wszystkim faktem, że w jej życiu nie ma już Siriusa. Jednak świat się nie skończył, nawet nie zatrząsł w posadach, natomiast czas wciąż biegł swoim tempem.
Kolejne dni przyniosły szereg zmian w życiu brunetki, które nabierając tempa nie pozwalały jej na to, by pogrążyła się w smutku i tęsknocie, chociaż zanim zasypiała, pozwalała sobie na jeszcze jedną łzę; czasem była ona oznaką złości na samą siebie, innym razem wyrazem nostalgii. Rozstania zawsze są bolesne; bywa, że mają burzliwy przebieg, wiążą się z wieloma przykrymi słowami czy okropnymi rzeczami, jakie jedna osoba gotowa była wypowiedzieć albo wykonać wobec drugiej. W obliczu tego, co mogło się między nimi wydarzyć, wydawało się, że od bycia w związku do zostania singlami przeszli w bardzo łagodny, choć nie do końca dojrzały sposób. W ostatnim tygodniu bywały momenty, w których nazbyt często popadała, w niegdyś obcą sobie melancholię, jednak wtedy szybko starała się wrócić do rzeczywistości.
Praca w biurze u Seana okazała się być jedną z przyjemniejszych, jakich podjęła się w swojej krótkiej, aczkolwiek bogatej karierze zawodowej, choć widok mężczyzny na rozmowie kwalifikacyjnej wywołał u niej nie tylko zmieszanie, ale przede wszystkim zdenerwowanie. Fakt, że została zmuszona, by stanąć twarzą w twarz ze swoją szybką randką, uświadomił jej, iż mimo populacji jaką liczyło Seattle, było to zwyczajnie małe miasto. Z czasem na szczęście oswoiła się z obecnością Andersona, nauczyła funkcjonować u jego boku, chociaż zdarzały się jej potknięcia - mniejsze lub większe. Jedyną niedogodnością, z jaką wiązała się jej posada był nachalnych, bardzo wkurzający kolega, który nacisnął Melusine na odcisk już pierwszego dnia, kiedy nieudolnie próbował ją poderwać. W zasadzie przez kolejny tydzień, każdego dnia usiłował w jakiś sposób jej zaimponować, a ona starała się w grzeczny sposób go ignorować lub zwyczajnie unikać, gdyż poziom jej cierpliwości sukcesywnie się kurczył, ustępując miejsca złości.
Głuchy odgłos obcasów wydobywał się spod stóp Melusine, kiedy rześkim krokiem przemierzała biurowy korytarz. Niosąc w dłoni kubki z kawą - w ilości czterech sztuk - poprawiła czarny żakiet, który swobodnie zarzuciła na ramiona, odrobinę je okrywając; dziś postawiła na klasyczną, ponadczasową czerń, pozostawiając włosy rozpuszczone. Wiedziała, że praca u Seana wymaga odpowiedniego dresscode'u, jednak nie potrafiła do końca się do niego dostosować, w pewien sposób odchodząc od tego, jak powinna prezentować się asystentka.
Otworzyła nogą drzwi, co zupełnie nie pasowało do tego, co obecnie sobą reprezentowała, ale było dla niej wręcz typowe; niektórych przyzwyczajeń ciężko było się wyzbyć.
- Z kim będzie seks? - zapytała na wejściu, słysząc tylko część rozmowy, jaką Jim prowadził z… - Bosworth? - zapytała, widząc siedzącego za biurkiem bruneta. Gwałtownie zatrzymała się tuż przed drewnianym meblem, nie kryjąc zaskoczenia, jakie wymalowało się w jasnych tęczówkach. Wiedziała, - głównie od natrętnego kolegi - że pracuje tu jeszcze jedna osoba, lecz przez myśl nie przeszło jej, iż Black, o którym w trakcie pierwszego spotkania Sean wspominał, może okazać się jej Siriusem. Wróć! Byłym! jej Siriusem.
To było irracjonalne.
Kolejny żart losu, który przyjęła z godnym pochwały chłodem. Widząc wyciągniętą w swoim kierunku dłoń, ściągnęła brwi, a następnie wyjmując kubek z czarnym napojem, wręczając mu go. - Miło cię widzieć - stwierdziła, delikatnie się przy tym uśmiechając, co wymagało od niej naprawdę wiele wysiłku i samozaparcia, choć nie dała tego po sobie poznać.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Sirius odkąd zerwał z Melusine nie myślał o żadnej innej dziewczynie, więc ignorował każde słowo Jima na temat seksownej asystentki. Amazon lubił wyolbrzymiać, jednak tym razem musiał przyznać mu rację. Melusine byla definicją jego ideału piękna. Doskonała w każdym calu, umniejszała wartość każdej innej kobiety.
Mimowolnie przełknął ślinę na widok czarnej, wyzywającej aczkolwiek wciąż eleganckiej kreacji. Potem usłyszał pytanie Melusine i swoje nazwisko. Prędko odzyskał rezon i udając niewzruszonego zamieszał pałeczkami makaron.
- Jim powiedział, że dziś będziecie uprawiać seks. On nie wie, że nie jest w twoim typie - powiedział, całkowicie ignorując wszystko co usłyszał nie tylko dzisiaj, ale również na przestrzeni minionego tygodnia. O ile wcześniej był w stanie uwierzyć w przynajmniej jedna część opowieści Jima, to widok Melusine rozwiał każdą taką ewentualność. Nawet jeżeli się rozstali, nie byli zamknięci w sztywnych ramach związku, to zdawał sobie sprawę, że Pennifold nie była skóra rzucić się w ramiona innego mężczyzny - a przynajmniej nie tak szybko. On również stronił od towarzystwa dziewczyn, chociaż na sobotniej imprezie otrzymał kilka numerów telefonu.
Sirius wpakował sobie do ust kolejna sajgonke, jednocześnie obserwując jak twarz współpracownika robi się purpurowa, niczym dorodna śliwa. Zaśmiał się ironicznie, lecz wkrótce obecność Jima stała się jedynie tłem.
- Ciebie również miło widzieć - Wstał w momencie w którym Melusine zbliżyła się do jego biurka, po czym odebrał od niej kubek z czarną kawą. Przez ostatnie dni każdego ranka przed jego komputerem czekał identyczny napój. Preferował inny smak, lecz wypijał go z czystej przyzwoitości, a także lenistwa, jakie nie pozwalało mu zaparzyć kawy samemu.
Przez krótką chwilę spoglądał na czerń w szkle. W rogach zebrała się brązowa pianka, która właśnie brała udział w procesie powolnego znikania. Potem odłożył kubek i spojrzał w oczy Melusine. Przeszedł go podejrzany dreszcz, wynikający nie tylko z ekscytacji, ale również lęku. Nie widzieli się półtora tygodnia. Dopóki nie stanęła tuż przed nim nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo tęsknił. Pomimo delikatnego uśmiechu wyglądała na zdystansowaną, choć bardziej obco zaczęła wyglądać, kiedy zdał sobie sprawę, że nie miał żadnych praw w tej relacji. Był znajomym ; kimś zupełnie przeciętnym; kimś z kim wypadało po prostu się witać.
- Wszystko u ciebie w porządku? - zapytał znienacka. Nawiązywał do ich zerwania; do domniemanej pracy w klubie oraz biurze, a także do wszystkiego co wiązało się z jej życiem w ciągu ostatnim kilku dni.
Trzask drzwi zakomunikował, że Jim wyszedł na zewnątrz. Sirius wyglądał za plecy Melusine, jakby musiał się jeszcze upewnić, że zostali sami.
Patrzył na nią z miłością, rozdzierającą tęsknota, ale również poczuciem żalu i smutku. Uważał, że ich historia z pewnością nie powinna zakończyć się w progach mieszkania Melusine w jeden z najbardziej burzowych dni Seattle.
- Więc jesteś asystentką mojego szefa - stwierdził, uprzednio ponownie zasiadając w fotelu. Odrzucił w kat wszystkie prywatne tematy, których nie powinni poruszać w biurze Seana. Mimo tego język świerzbił go od natłoku pytań, w głowie miał chaos, a w sercu huragan emocji. Świat Siriusa zatrząsł się w posadach, bo w tym momencie winien był zachować profesjonalizm i odłożyć na bok wszelkie uczucia, które raz za razem kurczyły jego żołądek.
- Wdrożyłaś się już? - zapytał, usiłując zachować normalny ton. Początkowo było to trudne, jednak z każdym kolejnym zdaniem szło mu lepiej. Oboje musieli przejść do normalności, skoro pracowali w tym samym miejscu. Mimo tego Sirius nie śmiał zapytać o posadę tancerki przez która ostatecznie się rozstali. Być może powiadomie obawiał się odpowiedzi. - Ksero się zacina, przekąski w automacie są drogie i niedobre. Często też trzeba chodzić schodami, bo winda nie działa, ale poza tym wszystko jest w porządku. Współpracownicy są mili, chociaż Jimowi zdecydowanie brakuje klepki - zaśmiał się nerwowo i krotko. Potem po raz kolejny zamieszał makaron. - Mam nadzieję, że my również będziemy się dogadywać - uniósł spojrzenie.

autor

P o l a

ODPOWIEDZ

Wróć do „Light Side”