WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
love you still, always have, always will
Awatar użytkownika
23
174

mama na pełen etat

i narzeczona Chet'a

columbia city

Post

11.
Zmiany – właściwie tym jednym słowem można najlepiej określić to wszystko co właśnie działo się w życiu Jordany i nawet jeżeli było to nieplanowane i dość mocno niespodziewane, to zdecydowanie musiała przyznać, że było to – piękne. I sprawiało, że naprawdę wreszcie była szczęśliwa, pierwszy raz czując, że dzieje się coś dobrego, nawet jeżeli wywracało to całe jej życie dosłownie do góry nogami. Po tym wszystkim jednak co ona i Chet przeszli w ostatnim czasie, a zwłaszcza po tym jak niemal ostatnio się rozstali, teraz wreszcie zapanował względny spokój i ciemnowłosa miała już jedynie nadzieję, że teraz wszystko będzie zmierzało tylko i wyłącznie ku dobremu – że będą razem i stworzą tę upragnioną rodzinę, chociaż tak naprawdę kilka miesięcy temu Jordie nawet nie pomyślałaby o tym, że za jakiś czas zostanie matką. I że tą swoją rodzinę będzie miała tak szybko. Los jednak napisał dla nich własny scenariusz, więc obecnie nie miała już możliwości się sprzeciwiać czy też myśleć o czymś innym, bo za kilka miesięcy powitają na świecie dziecko, więc teraz musieli myśleć już tylko i wyłącznie o tym. Nie chciała jednak również, by zapomnieli w tym wszystkim o sobie – o ich relacji, która nadal się rozwijała i czasami nadal jeszcze w niektórych kwestiach raczkowała, ale wierzyła, że przetrwają te nagłe zmiany i że wyjdą z nich obronną ręką. Chester dla niej znaczy więcej niż jakikolwiek inny mężczyzna, który był w jej życiu, co więcej wie, że chce spędzić z nim resztę życia i czując, że on również tego pragnie, może mieć nadzieję, że zdołają ułożyć sobie to wszystko na tyle, by faktycznie za jakiś czas móc wreszcie nazwać się rodziną. Co prawda to wszystko nadal jest nieznane, wręcz jakieś nierealne, niemniej jednak muszą myśleć o tym częściej i co więcej, muszą częściej o tym rozmawiać, bo kwestie rozmowy nadal pozostają tematem, który trzeba rozwijać, ale… przecież właśnie zrobili ogromny krok do przodu – zdecydowali się razem zamieszkać. I tym faktem Jordie była równie mocno podekscytowana, co tym, by wreszcie spotkać się ze swoją siostrą bliźniaczką, z którą chciała się tymi wszystkimi wiadomościami podzielić. Najgorzej czuła się ze świadomością, że Indy nawet nie wiedziała o tym, że będzie ciocią, bo… jakoś tak wyszło, że nie miały okazji do tego, by się spotkać, a w ostatnim czasie w życiu Jordany działo się tak dużo, iż po prostu ich drogi się nie przecięły. Miały oczywiście kontakt telefoniczny, ale wiadomość o ciąży to nie jest coś, co mogłaby jej przekazać poprzez na przykład sms’a czy też w trakcie codziennej rozmowy telefonicznej, a ponieważ chciała, aby jej ukochana siostra dowiedziała się tego właśnie od niej – postanowiła właśnie dzisiaj ją odwiedzić. Kończąc zajęcia na uczelni, uprzednio się oczywiście zapowiedziała, chcąc również upewnić się, że Indiana będzie w mieszkaniu, dlatego też prosto stamtąd podjechała pod dobrze znany sobie adres i chwile później zmierzała już pod drzwi mieszkania siostry. Lekko się stresowała, chociaż to mimo wszystko nadal był taki pozytywny stres, głównie coś w rodzaju podekscytowania – bo przecież chciała wykrzyczeć całemu świata jaka jest teraz szczęśliwa, ale też przede wszystkim chciała się tym podzielić właśnie z siostrą, bo istotnie nie było dla niej chyba nikogo bliższego niż właśnie siostra bliźniaczka. Niemniej jednak – jakimś dziwnym trafem, to nie Indy dowiedziała się o ciąży w pierwszej kolejności i chyba z tym Jordana czuła się jakoś właśnie źle, czując, że może jej mieć odrobinę za złe to, że dowiaduje się poniekąd na końcu. Ale musiała się w końcu dowiedzieć i z racji tego, że Jordie chciała, by usłyszała to od niej, zdecydowała się na niespodziewaną wizytę. Zadzwoniła więc do drzwi i uśmiechnęła się szeroko, gdy po chwili jej oczom ukazała się siostra, która właśnie otworzyła drzwi. – Cześć – oznajmiła radośnie i niemal od razu weszła do środka, ściskając mocno Indy na powitanie – Naprawdę mam wrażenie, że nie widziałyśmy się całe wieki… to chyba nasza najdłuższa przerwa. I oby ostatnia – wycelowała palec wskazujący – prawie, że w siebie samą, ale w siostrę, która stanowiła jej całkowite odbicie lustrzane – Jak sama nie przyjdę, to już w ogóle nie masz czasu żeby mnie odwiedzić. A rozmowy telefoniczne to przecież nie to samo – pokręciła głową, chociaż istotnie sama też ostatnio nie miała zbyt wiele czasu, by do niej wpaść, więc w tej kwestii było po równo. Ale Jordie wreszcie ten czas znalazła, głównie niesiona chęcią rozmowy i spędzenia czasu z bliską osobą, której mogła powiedzieć dosłownie wszystko. Tym bardziej żałowała, że życie jakoś tak sprawiło, że nie miały dla siebie czasu, nie tylko co zwykle, bo zazwyczaj widywały się regularnie i to naprawdę często, bo przecież są nie tylko siostrami, ale również i najlepszymi przyjaciółkami. Tym większe ukłucie stresu poczuła, wiedząc, że to właśnie Indy powinna powiedzieć jako pierwszej o tych wszystkich zmianach, które szykowały się w jej życiu. Ale lepiej późno niż wcale, prawda? – Jestem wykończona po wykładach i zajęciach, dzisiaj prawie cały dzień siedziałam na uczelni. Dobrze, że przynajmniej nie mam już wieczornej zmiany w barze, bo chyba nie dałabym rady – usiadła sobie na kanapie i skupiła wzrok na siostrze – Co nowego? Chyba mamy strasznie dużo do nadrobienia, co nie? – zaśmiała się cicho, głównie mając na myśli siebie i te wszystkie bomby, które zrzuci na siostrę, gdy już zacznie opowiadać o tym co działo się w jej życiu, ale w pierwszej kolejności była także ciekawa co działo się u jej bliźniaczki – czy wszystko w porządku, czy może zaszły jakieś zmiany. Dlatego przyglądała się jej z zainteresowaniem, wskazując jednocześnie na papierową torbę, którą chwile wcześniej odstawiła na stolik w salonie, a z której wydobywały się przyjemne zapachy jedzenia, które to Jordie kupiła dla nich po drodze na wynos, by mogły sobie pogadać w spokoju, ale nie przy pustych żołądkach. – Zjedzmy coś, bo umieram z głodu.

autor

Jordie

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

02.

U Indiany od dłuższego czasu nic się właściwie nie zmieniało - ta sama praca, to samo mieszkanie, ta sama pustka w sercu. Można by się pokusić o stwierdzenie, że z nich dwóch to Jordie żyła pełnią życia, a dla młodszej bliźniaczki niewiele już pozostawało. Ale przecież nie miały jednego życia; każda z nich miała własne, i tylko od niej samej zależało to, jak je przeżyje. To nie było jak te identyczne sukienki, które nosiły w dzieciństwie, czy jak warkocze, które mama zaplatała im obu. I choć wiele osób wciąż miało trudność z rozróżnieniem obu sióstr, to każda z nich była odrębną osobą, i każda postępowała po swojemu. Zawsze jednak były w tym wszystkim obecne - Indy w życiu Jordie, i Jordie w życiu Indy. Zawsze mówiły sobie o wszystkim, zawsze znajdowały dla siebie czas. I mogły chyba mieć pewność co do tego, że ta jedna kwestia nigdy się nie zmieni - bo oprócz bycia przyjaciółkami, były właśnie siostrami, i o ile przyjaźnie często z biegiem czasu gdzieś się rozmywały, to więzi rodzinne trwały dalej. I będą trwać, nawet w momencie, gdy obie dziewczyny założą już własne rodziny i będą zajęte własnymi sprawami; co najwidoczniej miało nastąpić wcześniej, niż mogły przypuszczać. Indy zaś - kompletnie się tego nie spodziewała, nie była też świadoma tego, jak wiele działo się w życiu Jordany. I jak wiele ją samą omijało. Na całe szczęście nie rozmawiała też w ostatnich dniach z ojcem, więc przynajmniej nie musiała dowiadywać się o niczym z drugiej ręki, co z pewnością byłoby dla niej niemałym ciosem, bo do tej pory o wszelkich istotnych zdarzeniach i zmianach u jej siostry, dowiadywała się jako pierwsza. Trwała zatem w tej błogiej nieświadomości w momencie, gdy Jordie zapowiedziała się z wizytą, co ogromnie samą Indianę ucieszyło, bo szczerze się już za swoją siostrą stęskniła. Z zakupów, na które poszła po pracy, szybko pognała więc do domu, i nie zdążyła nawet się przebrać - lub właściwie: może zdążyłaby to zrobić, ale spodziewając się Jordany, wolała jakoś się prezentować, mimo iż przed siostrą akurat nie musiała nigdy niczego udawać i równie dobrze mogłaby wystąpić przed nią w rozciągniętym swetrze i grubych wełnianych skarpetach, bo zwykle tak mniej więcej wyglądał jej domowy, jesienny ubiór. Potruchtała do drzwi, gdy tylko rozległ się dzwonek, a jej buźkę od razu przyozdobił promienny uśmiech. - Cześć, wchodź - wpuściła Jordie do środka, po czym przytuliła ją na powitanie. - Fakt, gdyby nie to, że codziennie prawie to samo widuję w lustrze, to zapomniałabym, jak wyglądasz - zaśmiała się, wraz z Jordie kierując zaraz swoje kroki w głąb mieszkania. - Ja mam czas, to ty jesteś zajęta amorami czy czym tam jeszcze - wypomniała jej, tonem nie wskazującym jednak na jakiekolwiek wyrzuty, bo choć młodsza Halsworth domyślała się, kto tak skrzętnie zajmował się Jordaną Jordanę, to w żadnym stopniu (jeszcze) nie winiła jej przecież za to, że układała sobie życie i że nie znajdowała już tak wiele czasu, by się z nią spotkać i porozmawiać. Nawet jeśli sama Indy nie posiadała nikogo takiego, dla kogo to ona byłaby najważniejsza i z kim spędzałaby większość swojego czasu, co momentami przyprawiało ją o leciutkie ukłucie żalu. Ale z drugiej strony, wcale chyba tego nawet nie szukała. - Domyślam się, że tak - przyznała odnośnie nadrabiania zaległości, nie udzielając jednak odpowiedzi, kiedy odprowadziła Jordie do salonu, a sama na chwilę zniknęła jeszcze w kuchni, skąd przyniosła... butelkę wina i dwa kieliszki, bo zwykle gdy się widziały, lubiły posiedzieć wspólnie przy winku i Indiana nie sądziła, że coś w tej materii miało ulec zmianie. Z wielu rzeczy jeszcze nie zdawała sobie sprawy. - W takim razie, skoro masz wolne, to dzisiaj ja polewam alkohol. Chociaż nie wiem, czy nie powinnam przestać pić; kiedy zaczynam budzić się skacowana w dziwnych miejscach, to chyba nie jest za dobrze, co? - roześmiała się, łapiąc za butelkę i korkociąg. Ale komu ona to mówiła, Jordie z pewnością miała na swym koncie równie ciekawe po-alkoholowe doświadczenia. - A ty wyjmuj, co tam przyniosłaś, bo też zgłodniałam od tych zapachów.

autor

love you still, always have, always will
Awatar użytkownika
23
174

mama na pełen etat

i narzeczona Chet'a

columbia city

Post

Rzeczywiście Jordie w ostatnim czasie po prostu żyła pełnią życia – trochę tak, jakby jutra miało nie być. W końcu czuła, że to jej życie naprawdę ma sens, że dokądś zmierza, że ma cel, którego może się trzymać i marzenia, które może spełniać. I co więcej, wreszcie nie była w tym sama: bo mimo posiadania całkiem dużej rodziny, a nawet siostry bliźniaczki, nadal jej codzienność toczyła się w pojedynkę, bowiem każdy z nich miał swoje życie, swoje plany i swoje sprawy – każdy gdzieś tam błądził po prostu sam i ratowały ich jedynie tego typu spotkania, podczas których można było nadrobić ten stracony czas. Ale to nie zmieniało faktu, że Jordie wracała do pustego mieszkania, że nie miała z kim dzielić tej codzienności – co w ostatnim czasie zdecydowanie uległo zmianie. W tym wszystkim nie był już nawet sam Chester, który wywrócił jej życie do góry nogami, ale teraz także ich dziecko, będące już w drodze i sprawiające, że ich relacja rozkwitała z dnia na dzień coraz bardziej, chociaż początkowo wydawało się, że ta ciąża doprowadzi raczej do ich rozstania. Los jak widać bywa jednak mocno przewrotny, przez co właśnie to życie była tak zaskakujące i nieprzewidywalne, tak piękne zarazem, jak i nieco niepewne. Ale tych zmian nie można było zatrzymać – to wszystko się działo i sprawiało jednak, że Jordana była wreszcie naprawdę szczęśliwa, dlatego tak pragnęła podzielić się tym szczęściem z najbliższą sobie osobą – z przyjaciółką i siostrą, której mogła powiedzieć przecież o wszystkim. Nie raz wypłakiwała się jej przecież w rękaw, gdy Chet istotnie łamał jej serce i odpychał ją od siebie, ale tym razem wszystko było już kompletnie inne. A oni byli w kompletnie innym momencie życia – bo byli razem i chcieli być razem. Mimo więc tej lekkiej obawy co do tego, że Indy może mieć jej za złe to, że dowiaduje się nieco jakby na końcu, jednak chciała, by dowiedziała się właśnie od niej, a nie z jakiejś drugiej ręki. A to zdecydowanie był już ostatni moment na to, aby podzielić się takimi rewelacjami, skoro i ona i Chet pogodzili się już chyba z faktem zakładania rodziny i z tym, że za jakiś czas na świecie pojawi się ich dziecko. Mówienie o tym zaś nie napawało już strachem, a raczej radością – chyba tak, jak właśnie powinno to wyglądać. I ta radość niemal od niej biła, nie musiała nawet nic mówić, by ktoś mógł dostrzec jak promieniała, gdy ten uśmiech wręcz nie schodził jej z buzi. Zaśmiała się, słysząc słowa siostry i pokiwała głową. – To prawda, ale jednak dobrze zobaczyć Cię na żywo – przyznała, jednocześnie wyrażając tęsknotę za tymi ich regularnymi spotkaniami tylko we dwoje, podczas których mogły nieco cofnąć się w czasie i tak jak kiedyś – znowu być nierozłączne. Życie bowiem trochę jednak je rozdzieliło, ale takie spotkania sprawiały, że znowu mogły poczuć się jak kiedyś. – Jestem zajęta amorami – zaśmiała się znowu, posyłając Indy wymowne spojrzenie, wcale nie mając jej za złe tego małego przytyku, bo w żadnym razie nie pomyliła się w tym osądzie. I oczywiście Jordie też wiedziała, że absolutnie nie miała jej tego za złe. – Musisz mi wybaczyć, ale kompletnie straciłam dla niego głowę. Ostatnio… jest tak dobrze, lepiej niż kiedykolwiek wcześniej i oprócz pracy, rzeczywiście większość czasu spędzam z Chet’em – uśmiechnęła się szeroko, odrobinkę już zdradzając jakieś szczegóły dotyczące ich relacji. Bo ta relacja obecnie miała się naprawdę świetnie i chciała, aby każdy o tym wiedział. Nagle czuła, że układanie sobie z kimś życia nie jest wcale takie złe: że ta samowystarczalność to nie jest coś z czym można żyć w nieskończoność, że wieczne imprezy i szaleństwa też kiedyś mają swój koniec – chociaż wcale nie zamierzała z nich aż tak rezygnować, a raczej uskuteczniać je teraz w duecie z Chesterem. – Ale już tak strasznie się za Tobą stęskniłam, że naprawdę musimy widywać się częściej – dodała zaraz, bo jednocześnie nie chciała oczywiście tracić kontaktu z siostrą. Gdy ta więc powędrowała do kuchni, Jordana rozsiadła się wygodnie i spojrzała na nią dopiero, gdy wróciła – z kieliszkami i winem. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę z tego, że przecież tego typu spotkania w ich wykonaniu zawsze oscylowały w dobre jedzenie i alkohol, ale tym razem… Jordie pozostawała chwilową abstynentką. Już miała napomknąć coś w tym temacie, ale słowa siostry jakby wybiły ją z rytmu, więc spojrzała na nią zaskoczona. – Budzenie się w dziwnych miejscach na kacu i z dziurą w pamięci, to zdecydowanie już wyższy poziom – roześmiała się, przyglądając się jej podejrzliwie – Ponieważ sama tego doświadczyłam, to znam Twój ból, ale nie oszukujmy się, wcale nie zniechęciło mnie to do picia. Ale… - zmarszczyła w końcu lekko brwi, by wreszcie unieść jedną z nich pytająco – Gdzie właściwie się obudziłaś, co? Zrobiłaś coś głupiego? – spytała niemal od razu, jakby dosłownie znała siostrę lepiej niż samą siebie. A może właśnie znała tak dobrze siebie, iż w siostrze dokładnie widziała swoje odbicie – w końcu w wielu aspektach są bardzo podobne. Czasem nawet popełniały te same błędy. Była jednak ciekawa dalszego ciągu tej historii, zaintrygowana i jednocześnie nieco zmartwiona, bo oczywiście takie wygłupy mogły się źle skończyć i miała nadzieję, że Indiana nie narobiła sobie jakichś problemów. W międzyczasie zaczęła wyjmować pudełka z jedzeniem z torebki, a gdy siostra zaczęła nalewać wino, w porę się zorientowała i zasłoniła dłonią swój kieliszek, nim ta napełniła go czerwonym trunkiem. – Ja dziękuję, nie pije – pokręciła głową, zapewne wprawiając siostrę w sporę osłupienie, bo kto jak kto, ale Jordie nigdy nie odmawiała alkoholu, a na pewno nigdy nie odmawiała wina. Uśmiechnęła się tylko lekko, dostrzegając na jej twarzy wyraźne zaskoczenie. – Naprawdę, nie pije – potwierdziła, bo spojrzenie Indy mówiło tylko tyle: żartujesz? – na co znowu się lekko zaśmiała, wzruszając delikatnie ramionami. Właściwie myślała, że będzie mogła powiedzieć jej o tym w dalszej części wieczoru, ale chyba nie miała już większego wyboru, bo wszystko wskazywało na to, że musi to zrobić już na starcie – może to jednak lepiej, w końcu miał to być miły wieczór, pełen szczerości, dlatego nie było co odwlekać w czasie nieuniknionego.

autor

Jordie

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

Indiana cieszyła się szczęściem siostry, tak samo jak cieszyła się jej mniejszymi lub większymi sukcesami - zresztą nie umiałaby inaczej, wszak życzyła jej jak najlepiej i nigdy nie była zawistna ani nie zwykła zatruwać innym życia goryczą. I wiedziała, że w taki sam sposób Jordie cieszyłaby się, gdyby to w jej życiu nastąpił wreszcie jakiś przełom i gdyby znalazła własnego księcia z bajki, bo jak dotąd co najwyżej chadzała od czasu do czasu na randki - z jakich to również zdawała relacje siostrze, nawet jeśli niemal wszystkie okazywały się kompletną porażką. I szczerze - Indy wolałaby już chyba trafić na faceta, który zatrząsłby jej światem i który byłby wart tego, żeby wylewać przez niego morze łez, niż na takich, po spotkaniu z którymi miała tylko ochotę otworzyć butelkę wina i zapomnieć o tym, że kiedykolwiek miała (nie)przyjemność ich poznać. - Niech będzie, wybaczam - uśmiechnęła się odrobinę pobłażliwie, by zaraz jednak ściągnąć z powagą brwi ku sobie. - Jeśli tylko jesteś pewna, że to faktycznie działa w obie strony i że on znowu cię nie skrzywdzi - dodała, celując w Jordie wskazującym palcem. Skoro ta straciła głowę, to któż, jeśli nie jej bliźniaczka, miałby jej tę głowę zastąpić - by móc spojrzeć na całą sprawę z boku, trzeźwym okiem, które nie było zaślepione ani przesłonięte różowymi okularami. Indiana może i nie była pamiętliwa, a często okazywała się wręcz naiwna; ale wobec wybranka swojej siostry stosowała zasadę ograniczonego zaufania. Oczywiście chciała, aby to wszystko było prawdą i aby Jordie żyła sobie u jego boku jak w bajce, ale jednak sama nie potrafiła przestać się o nią martwić. I to z kolei Jordana musiała jej wybaczyć. W jednym natomiast miały całkowitą zgodność - obie nie odmawiały alkoholu, a przy tym chyba obie też miały podobnie słabe głowy. Zresztą tych kilka lat temu, gdy jako nastolatki wspólnie wkraczały w świat imprez, to właśnie Jordie wciągnęła w nie Indianę, która - choć nie chciała tego przyznać nawet przed sobą - swoje pierwsze drinki wypiła pewnie po to, by być jak Jordana. Oczywiście nigdy nią nie była i nigdy więcej już nie próbowała być, i nawet jeśli w temacie trudnych, poimprezowych poranków miały nieco podobne doświadczenia, to bez wątpienia i w tej materii to Jordie okazywała się tą, która znacznie częściej miała okazję obudzić się chociażby w cudzym łóżku. - Mnie, jak widać, też nie - zawtórowała siostrze śmiechem, i machnęła tylko niedbale ręką, sygnalizując, że nie było to właściwie coś, o czym miałaby wiele do powiedzenia - i że martwienie się było tu zbędne, bo z cała pewnością gdyby tamta noc miała jakiś nieprzyjemny finał, Halsworth nie mówiłaby o tym z taką swobodą. - Tylko... u sąsiada z góry - wskazała palcem na sufit, wzruszając niby to beztrosko ramionami. - Wracając z imprezy najwyraźniej pomyliłam drzwi i władowałam mu się do mieszkania, ale spokojnie. Nie zrobiłam nic głupiego - zapewniła, zanim zawahała się na sekundę. - Podobno. Bo nie pamiętam za wiele, ale twierdził, że do niczego nie doszło, a ja jakoś mu wierzę. W sumie... może szkoda, że byłam aż taka pijana - zaśmiała się pod nosem, odrobinę jednak rumieniąc się na policzkach, czego nie mogła nawet zrzucić na wino, bo z tym dopiero się mocowała. W końcu jednak odkorkowała butelkę, i sięgnęła do trzymanego przez Jordie kieliszka, by jej go napełnić, gdy ta nagle zakryła naczynie dłonią. Słysząc odmowę, Indy zmarszczyła zaskoczona brwi, przyglądając się starszej bliźniaczce, jakby zupełnie jej nie poznawała. - Czemu, stało się coś? Tylko nie mów, że jesteś już pijana szczęściem, bo wyrzucę cię za drzwi - zaśmiała się, odrobinę jednak nerwowo. Rzecz jasna tylko żartowała, chociaż faktycznie brzmiało to jak banał, o jaki nie podejrzewałaby swojej siostry. A jednak ta zachowywała się podejrzanie, i Indy zdębiała do tego stopnia, że zapomniała nawet o jedzeniu; odstawiła też naczynia na stolik, bo po pierwsze, nie była pewna, czy miała ochotę pić sama, a po drugie: tym bardziej też nie wiedziała, co powinna myśleć o pobudkach, jakimi Jordie się kierowała. Uśmiech na jej twarzy sugerował, że nie był to powód do zmartwień, ale przecież coś musiało za tym stać. Albo ktoś. Indy nie wiedziała tylko jeszcze, że był to ktoś bardzo mały, choć gdyby miała zgadywać, to pewnie i ta opcja pojawiłaby się w jej domysłach. Tych jednak wolała uniknąć, oczekując, że Jordie sama zaraz ze wszystkiego się wytłumaczy.

autor

love you still, always have, always will
Awatar użytkownika
23
174

mama na pełen etat

i narzeczona Chet'a

columbia city

Post

Zdecydowanie ten układ działał w obie strony – i tak samo Jordie cieszyła się z najmniejszych nawet sukcesów siostry, tym bardziej pragnąc, by ta wreszcie również znalazła swoje upragnione szczęście u boku jakiegoś mężczyzny. By w ogóle jakiś pojawił się w jej życiu, ale na dłużej – taki wart zachodu i wart każdej chwili, by wstrząsnął jej małym światem, dokładnie tak jak Chet wstrząsnął tym jej. Mimo, iż początkowo pewnie nic na to nie wskazywało, nic zwiastowało, że ich relacja rozwinie się tak szybko i tak intensywnie, że po kilkunastu miesiącach nie będą już Jordie i Chet’em, ale parą i w to w dodatku taką, która pragnie założyć razem rodzinę. Coś niewyobrażalnego – tym bardziej mając na uwadze to co już się między nimi wydarzyło i to jak wzajemnie wielokrotnie się ranili, w tym również jak to Chet wiele razy zranił ją i wtedy to właśnie w ramie Indy wypłakiwała swoje smutki i żale, zarzekając się, że nie chce go już znać. To było cholernie trudne, ale przynajmniej miała kogoś komu mogła w stu procentach zaufać i komu mogła powiedzieć o wszystkim – wtedy, tak jak i teraz, to była i jest właśnie jej ukochana siostra. Uśmiechnęła się więc jedynie, z lekkim nawet rozbawieniem wysłuchując jej słów i lekkiego ostrzegawczego tonu, który bez wątpienia skierowany był do jej wybranka. – Chciałabym być tego pewna, Indy – odparła w sumie całkiem poważnie jak na początek, ale zaraz wzruszyła lekko ramionami, uśmiechając się znowu – Ale musi wystarczyć to, że mocno w to wierzę, że chce z nim być i że jest nam razem cudownie. Poza tym na każdym kroku pokazuje mi, że i on tego pragnie, więc… nie mogłabym być teraz bardziej szczęśliwa – stwierdziła, całkowicie rozpromieniona na samą myśl o brunecie, bo tak – teraz całkowicie patrzyła na świat przez różowe okulary i to chyba nawet przez takie, które miały ze trzy warstwy szkiełek. Było różowo, słodko, cudownie i wręcz – idealnie. Dokładnie tak jak tego chciała, miała u swojego boku wymarzonego faceta, dziecko w drodze i dom, w którym mieli wspólnie zamieszkać – przyszłość tera zjawiła się w najlepszych barwach i nie chciała tego zmieniać za nic w świecie. Mogła jednak jedynie wierzyć w to, że to wszystko się uda – bo los oczywiście bywa przewrotny. – Chet bardzo się stara, dba o mnie i… właściwie oboje się staramy, by tego znowu nie zepsuć, ale naprawdę jest znacznie lepiej. Rozmawiamy i uczymy się tego jak być w związku – dodała z rozbawieniem, na samą myśl o tym jak to mogło właściwie zabrzmieć, ale takie były fakty – uczyli się razem jak być w związku, takim prawdziwym, szczerym i trwałym, bo to dla nich obojga była zupełna nowość. Ale dzięki temu mieli okazję i możliwość odkrywać to wszystko wspólnie i to naprawdę ekscytująca podróż. Dlatego, pełna tych pozytywnych emocji – i obecnie też hormonów, szczerze życzyła Indianie, by zaznała tego uczucia i to jak najszybciej. Zaśmiała się jednak, gdy wskazała palcem na sufit, wyjaśniając nagle, że ta nieplanowana pobudka miała miejsce w łóżku sąsiada z góry. – Co? Pomyliłaś mieszkania? Czyli stwierdzam, że impreza była udana – oznajmiła ze śmiechem – Czekaj… to Connor, tak? Twoja odwieczna, niespełniona, nastoletnia miłość? – wycelowała palcem w siostrę, uzmysławiając sobie właśnie ten fakt, bo przecież wiedziała, że ten zamieszkał teraz w tym samym budynku i że w sumie mieszkając trochę po sąsiedzku, ale do tej pory siostra nie chwaliła jej się tym, że mieli ten jakiś kontakt i że istotnie się z nim widywała. Klasnęła dłońmi i zaśmiała się znowu. – Ktoś tu się rumieni – zażartowała sobie ponownie, dostrzegając wspomniany rumieniec na policzkach siostry – Nadal Ci się podoba, co? Masz z nim jakiś stały kontakt, w sensie widujecie się? Czy ta niespodziewana nocna pomyłka po alkoholu to taki pierwszy bliższy kontakt? – zagadnęła z wyraźnym zainteresowanie, obserwując jednocześnie jak siostra mocuje się z korkiem od butelki z winem. Dopiero wówczas, gdy przymierzała się do napełnienia jej kieliszkiem, zorientowała się, że przecież nie może pić, więc faktycznie zasłoniła naczynie dłonią i pokręciła głową, spoglądając na siostrę, wyraźnie zaskoczoną jej odmową. – Jestem pijana szczęściem – potwierdziła, śmiejąc się znowu tak, iż niemal bolały ją już policzki, ale ten uśmiech naprawdę nie schodził jej z twarzy i wyraźnie biło od niej szczęście – Ale z tego powodu właśnie nie mogę pić alkoholu… i nie będę mogła go pić jeszcze długo – spojrzała wymownie na siostrę, która pewnie domyślała się o co chodzi, ale Jordie jedynie zagryzła lekko dolną wargę, powstrzymując jeszcze szerszy uśmiech, który cisnął jej się na buźkę i spojrzała na nią tym razem błagalnie – prosząc niemo o wybaczenie, iż mówi jej o tym dopiero teraz. – Jestem w ciąży, Indy - powiedziała w końcu głośno i wyraźnie, wprost - nie owijając już w bawełnę, z dumą i radością w głosie, ale też z lekką obawą co do reakcji siostry - reakcji na to, iż dowiaduje się dopiero teraz, chociaż istotnie Jordie mogła i pewnie powinna powiedzieć jej wcześniej. Czasu jednak już nie cofnie, chciała jedynie wierzyć, że siostra podzieli jej obecną radość, gdy zapewne minie i jej pierwszy szok.

autor

Jordie

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. Wiesz, że trzymam za was kciuki - Indy uśmiechnęła się do siostry, odsuwając ostatecznie na bok tę nutkę sceptycyzmu, jaki słowa starszej Halsworth początkowo zasiały w jej głowie, gdy sama przyznała, że nie była do końca pewna człowieka, z którym była przecież w związku. Ale z drugiej strony, może to Indiana była w tej kwestii zwyczajnie naiwna; nie miała wszak w tym temacie właściwie żadnego doświadczenia, więc mogła co najwyżej domyślać się, że to nie zawsze było takie proste. A w tym przypadku: nie miała nawet pojęcia, jak bardzo sprawy między tą dwójką były poważne: że to już nie był tylko związek i dobra zabawa, ale znacznie więcej. O tym dopiero miała się dowiedzieć. Jako ostatnia... Póki co ponownie roześmiała się na komentarz Jordie, kręcąc lekko głową. - No wiesz... wszystkie piętra wyglądają tak samo, identyczne drzwi, wbrew pozorom nie tak trudno się pomylić - skwitowała, ale słysząc słowa siostry o nastoletniej miłości, aż jęknęła zażenowana, zakrywając twarz dłonią. - Boże, jak to żałośnie brzmi... Ale tak, ten Connor, w którym kiedyś się dziecinnie podkochiwałam. To było dawno - a teraz... - urwała, sama do końca nie wiedząc, jak określić to, co było teraz. Jeszcze parę dni temu mogłaby powiedzieć, że dla Connora nadal była tą właśnie małą i naiwną dziewczynką - koleżanką jego młodszej siostry - ale jego zachowanie tamtego ranka, gdy Indy obudziła się w jego łóżku i gdy przez moment zrobiło się między nimi gorąco, nie do końca o tym świadczyło. I przez to była tak skołowana. - Teraz widujemy się, wiesz, po sąsiedzku. No i może... trochę mi się podoba - bo jest piękny, miała ochotę dodać nieco dziecinnie, ale zamiast tego wzruszyła zaledwie ramionami, z czającym się gdzieś w kąciku jej warg uśmiechem; choć oczywistym wydawało się to, że dla Indiany, Connor Brewster nie był wyłącznie sąsiadem. Gdyby tak było, nie odczuwałaby pewnie tej potrzeby podzielenia się ze swoją siostrą informacją, że dawny obiekt jej westchnień wprowadził się piętro wyżej, przez co obecnie Jordie nie miała większego problemu, by dodać dwa do dwóch, gdy tylko Indy wspomniała o "sąsiedzie z góry". Wkrótce jednak to lekkie zawstydzenie na twarzy Indiany, zastąpiło zaskoczenie - doprawione nutką zmartwienia i zdezorientowania, które bynajmniej nie zniknęło wraz ze słowami Jordie. Domyślając się, co to wszystko znaczyło - i ewidentnie temu nie dowierzając, nawet gdy usłyszała już konkretne potwierdzenie o ciąży siostry; zszokowana tą informacją, Indiana aż rozdziawiła usta, układając je w niemym "Co?" i przez parę sekund nie będąc w stanie wydobyć z siebie choćby słowa, gdy patrzyła tylko tępo na Jordie z szeroko otwartymi oczami, zerknąwszy mimowolnie na jej brzuch. - Wow... nie wiem, co powiedzieć - przyznała w końcu i zamrugała z niedowierzaniem powiekami. Prawdę mówiąc: nie wiedziała, jak powinna zareagować. Pogratulować? Jordie wydawała się szczęśliwa, więc chyba tak... - Zamiast powiedzieć od razu, to gadamy o głupotach - wyrzuciła nerwowo ręce w górę, istotnie uznając rozmowę o jej sąsiedzie za nieistotną drobnostkę w obliczu tego, co właśnie usłyszała od swojej siostry, a do czego w dalszym ciągu nie potrafiła się sensownie odnieść. - I co teraz? - spytała niezbyt elokwentnie, mając pewnie na myśli dalsze plany Jordie - i nie zdając sobie nawet sprawy, jak wiele czasu miała ona już na przemyślenie wszystkiego: tego, czy faktycznie zamierzała teraz założyć rodzinę, zamieszkać razem ze swoim facetem, być matką... Chciała znać odpowiedzi. Ale przede wszystkim: - Cieszysz się?

autor

love you still, always have, always will
Awatar użytkownika
23
174

mama na pełen etat

i narzeczona Chet'a

columbia city

Post

- Wiem – uśmiechnęła się ciepło do środy – I wiem też, że moja relacja z Chet’em nie zawsze była udana, ale… wiele razem już przeszliśmy i teraz naprawdę nie mogłabym być bardziej szczęśliwa. Bardzo mi na nim zależy – przyznała, póki co jednak nie decydując się na wyznanie wielkich wieści, ale to przecież miało nadejść lada moment. Już się wręcz nie mogła doczekać kiedy podzieli się tym wszystkim z ukochaną siostrą, nadal jednak wewnętrznie czując wyrzuty sumienia co do tego, że dowie się ona niemal jako ostatnia. Zdecydowanie nie tak powinno to wyglądać, ale to wszystkie zawirowania i problemy sprawiły, że po prostu Jordie musiała sobie z pewnym sprawami poradzić sama, potem przepracować je wraz z Chet’em, by na końcu jeszcze przebrnąć spotkanie z ojcem, które dla niej także było niezmiernie istotne. Wiedziała jednak, że Indy ją zrozumie, bo przecież kto jak nie najlepsza siostra bliźniaczka? – Nie tak trudno się pomylić kiedy jest się po kilku… kilkunastu drinkach czyż nie? – zaśmiała się mimo wszystko, spoglądając z zainteresowaniem na siostrę – Z dwojga złego to i tak dobrze, że trafiłaś właśnie do jego mieszkania, bo to mogło się skończyć nieco gorzej – dodała jeszcze z troską w głosie, jakby sama jeszcze nie tak dawno nie imprezowała do upadłego, wracając do domu w mocno nietrzeźwym stanie. Ale teraz wydawało się jej to tak odległe, że niemal była gotowa prawić siostrze morały na ten temat, co i tak brzmiałoby dość zabawnie. Uśmiechnęła się jednak cwanie, widząc jak wspomina ona o swojej młodzieńczej miłości i wręcz nie musiała nawet próbować udawać, bo przecież Jordana znała ją lepiej niż ktokolwiek inny. – Kiedyś? – uniosła pytająco brew ku górze, z wyraźnym powątpiewaniem w głosie – To było dawno, ale z tym podkochiwaniem się to chyba nic się nie zmieniło, co? – zagadnęła wprost, obserwując uważnie reakcję siostry i uśmiechnęła się szerzej, gdy przyznała, iż sąsiad jej się podoba – Wiedziałam! Nadal coś do niego czujesz, prawda? Poza tym, że Ci się podoba, co z czysto fizycznego punktu widzenia jest oczywiste, jest przystojny – stwierdziła bez skrępowania, bo przecież ma oczy i wspominanego Brewstera widywała czasami za sprawą jego siostry, którą ona sama również znała. I już kiedyś był typem faceta, do którego wzdychały niemal wszystkie dziewczyny, więc jak sądziła – niewiele się w tej kwestii zmieniło, a może nawet i teraz było lepiej niż kiedyś, ale sama go póki co nie widziała w obecnym wydaniu, więc mogła jedynie gdybać. Widząc jednak maślane oczy siostry, dochodziła do wniosku, iż nie jest w błędzie. – To zresztą całkiem niezły zbieg okoliczności, że akurat mieszkacie obecnie w jednym budynku, po takim czasie. Przeznaczenie? – poruszyła sugestywnie brwiami ku górze – A co on na to wszystko? Coś się wydarzyło? – podpytywała jeszcze, naprawdę ciekawa szczegółów, które zamierzała z siostry wyciągnąć, zaraz po tym jak sama zrzuciła na nią istną bombę. Może zamierzała nieco inaczej się do tego zabrać, ale Indy nie zostawiła jej wyboru przez to wino, którego chcąc czy nie, Jordie musiała odmówić. Dlatego oczywistym było wyjawienie prawdy, bo nie zamierzała teraz ściemniać i wymigiwać się w inny sposób. I poczuła ogromną ulgę, gdy te słowa wypadły już z jej ust. Uśmiechnęła się znowu, trochę przepraszająco, a potem instynktownie dotknęła dłonią swojego brzucha. – Ja też byłam w szoku, uwierz, że w dużo większym niż Ty teraz – odparła, czując wręcz przeszywający dreszcz na samo wspomnienie tamtych dni – Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży… to spadło na nas tak nagle, że ja i Chet prawie się przez to rozstaliśmy – westchnęła cicho, spoglądając ponownie na siostrę – To już prawie trzeci miesiąc – dodała tak dla wyjaśnienia, by Indiana nie myślała, że jej siostra dopiero poznała prawdę i że ten szok nadal i u niej trwał, że nie wiedziała co dalej, że była z tym sama – bo ten etap miała już na szczęście za sobą. Posłała jej kolejny raz przepraszające spojrzenie i przeczesała swoje ciemne włosy, jak zwykle w nieco nerwowym geście. – Przepraszam, że mówię Ci dopiero teraz… jesteś jedyną osobą, której powinnam powiedzieć od razu, ale tak dużo się wtedy działo, że po prostu trochę mnie to odcięło od życia. Między mną i Chet’em było wtedy naprawdę źle, ja kiepsko się czułam… - wyjaśniła pobieżnie, z niechęcia wspominając tamten czas, który naprawdę chciała już wyrzucić ze swojej głowy – Ale teraz – tak, teraz jestem szczęśliwa jak nigdy. To dziecko nie jest już niechcianą niespodzianką, wpadką… bardzo na nie czekamy, mimo, że cholernie się boje – zaśmiała się nieco nerwowo, posyłając jednak siostrze kolejny szczery uśmiech, który miał być potwierdzeniem co do tego, że to szczęście jest prawdziwe – Dasz wiarę, że będę miała dziecko? To nadal jest dla mnie wręcz niewyobrażalne, trochę chyba jeszcze do mnie nie dociera, ale jednocześnie sprawia, że czuje się cudownie. Teraz, gdy już się z tym pogodziłam i gdy z Chet’em również wszystko mi się układa. Jeszcze kilka miesięcy temu imprezowałam co weekend, a za kilka kolejnych będę mamą… - pokręciła z niedowierzaniem głową, mimo wszystko jednak z rozbawieniem wymalowanym na twarzy – Naprawdę dużo się u mnie teraz dzieje. Chcemy razem zamieszkać, Chet kupił dla nas dom… to wszystko staje się takie realne, dzieje się tak szybko… ale jestem naprawdę szczęśliwa, Indy.

autor

Jordie

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

- Wiem. Rano i tak byłam przerażona, kiedy obudziłam się w obcym łóżku i niczego nie pamiętałam - przyznała, poważniejąc na chwilę, bo chociaż z jednej strony cała sytuacja wydawała się komiczna i wręcz absurdalna, to z drugiej Indy miała mimo wszystko tę świadomość, że mogło się to potoczyć zupełnie inaczej. I pamiętała wciąż to dojmujące uczucie, jakie ogarnęło ją na myśl, że Connor skorzystał z okazji i przeleciał ją, gdy była kompletnie pozbawiona zdolności trzeźwego myślenia - za co i tak nie mogłaby winić nikogo prócz siebie samej, skoro po pijaku ładowała się obcym ludziom do domu. Ostatecznie jednak, skoro nic złego się nie wydarzyło, Indiana wolała się z tego śmiać, niż się tego wstydzić. Zbyt wiele życia spędziła już na żałowaniu i chowaniu głowy w piasek... A jednak temat jej dawnego zauroczenia facetem, u którego przypadkiem spędziła niedawno noc, nie był dla niej wcale łatwy. Mimo że rozmawiała z Jordie - która wiedziała o niej wszystko i z którą zawsze mogła się wszystkim podzielić. Problem polegał jednak na tym, że Indy sama nawet nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć, a obecnie nietrudno było odgadnąć, że czuła się w tych swoich emocjach odrobinę zagubiona; i chociaż chciałaby móc pochwalić się jakimiś - może nie pikantniejszymi, ale - konkretniejszymi szczegółami jej znajomości z Connorem, to nie wiedziała, czy aby to, co sugerowała Jordana, nie było jednak zbyt daleko idącą nadinterpretacją. Prawda była bowiem taka, że wciąż pozostawali oni zaledwie sąsiadami - i tylko tego Indy na ten moment mogła być pewna. - Szczerze? Sama nie wiem, czym to właściwie jest... ani tym bardziej, czym to jest dla niego. Ale jeśli to przeznaczenie, to może niedługo się przekonam - uśmiechnęła się ukradkiem, zachowując jednak typową dla siebie ostrożność, przez którą niejednokrotnie już, zamiast podjąć ryzyko, Indy od razu się wycofywała - zwłaszcza że nie była już tą naiwną dziewczynką, co jeszcze kilka lat temu, i nie wypadało jej podkochiwać się w facecie, z którym raz czy dwa znalazła się w dwuznacznej sytuacji. To wszystko wydawało się takie dziecinne i chociaż istotnie Indy nie posiadała w tych sprawach dużego doświadczenia i może przydałaby jej się dobra rada starszej (o kilka minut) siostry, to chyba trochę obawiała się wyjść na niedojrzałą. Tym bardziej kiedy Jordana zrzuciła nagle bombę o ciąży, co tylko stanowiło kolejny dowód na to, iż ewidentnie obie panny Halsworth znajdowały się obecnie na zupełnie różnych etapach. - Domyślam się - odparła na wzmiankę o tym, ze Jordie również była w szoku, bo o ile Indianie było wiadomo, to jej siostra nie planowała jeszcze zakładania rodziny. A jednak właśnie ją zakładała. - Czemu prawie się rozstaliście? Chciał cię z tym zostawić, tak? - zmarszczyła gniewnie nos, niemal gotowa wykrzyczeć: a nie mówiłam, że to dupek!, ale słysząc, że to już trzeci miesiąc, i że Jordie wiedziała o wszystkim już od pewnego czasu - niczego już nie rozumiała. I chociaż spróbowała uśmiechnąć się, gdy Jordana zapewniła ją, że była szczęśliwa i ze ostatecznie wszystko ułożyło się po jej myśli, to nie umiała wyzbyć się tego dziwnego wrażenia... wykluczenia z jej życia. Wysłuchała jednak wszystkich rewelacji, i aż złapała się za głowę, wbijając w siostrę swoje spojrzenie. - Trudno mi to wszystko sobie wyobrazić, Jordie... Dziecko, wspólne mieszkanie... co? Mam wrażenie, jakbyśmy nie rozmawiały co najmniej z rok. I... no, to świetnie, że wszystko wam się układa i że... się z tego cieszysz - uśmiechnęła się, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Ale trzeci miesiąc? Czemu nie powiedziałaś mi wcześniej? To znaczy... wiem, że nie mam pojęcia o tym wszystkim, co teraz przechodzisz, i że jeszcze długo nie będę miała, ale... zrozumiałabym... - dodała nieco ciszej, gdy posmutniała lekko, starając się jednak nie zabrzmieć, jakby miała jej to za złe. Nie zwykła stawiać siebie w centrum uwagi i nie chciała wpędzać Jordie w poczucie, że powinna była jej powiedzieć i że ta wiedza jej się należała - chociaż tak chyba było - ale było jej zwyczajnie przykro. Że Jordie tak bardzo wybiegła do przodu, że nie chciała już nawet rozmawiać o tym z młodszą siostrą, która pewnie i tak niczego by nie zrozumiała, skoro sama nigdy tak naprawdę nie była w związku i była tylko niedojrzałą dziewczynką, która imprezowała co weekend i upijała się do nieprzytomności kiedy Jordie pewnie wybierała meble do pokoju dla dziecka. Co ona zatem mogła wiedzieć? Pewnie już nigdy nie będą miały o czym ze sobą rozmawiać, pewnie Jordie znajdzie sobie takich znajomych, z którymi będzie miała wspólne tematy; parki, z którymi będą chodzić na podwójne randki i koleżanki, z jakimi będzie mogła wymieniać się uwagami na temat ciąży i dzieci... Indy - nie miała o tym pojęcia. Ba, ten temat kompletnie jej nawet nie interesował, a pamiętała, że kiedy ich starsza siostra dorobiła się dziecka, przez pewien czas nie dało się z nią mówić o niczym innym. Czyżby z Jordaną miało być tak samo? Czy to z Indy było coś nie tak, skoro wciąż stała w miejscu, gdy wszyscy wokół pędzili do przodu?

autor

love you still, always have, always will
Awatar użytkownika
23
174

mama na pełen etat

i narzeczona Chet'a

columbia city

Post

- Domyślam się, właściwie to nawet nie domyślam się, a raczej wiem jakie to uczucie – stwierdziła z lekkim rozbawieniem, uśmiechając się przy tym jednoznacznie, bo cóż – takowa przygoda Jordie także się zdarzyła, ale i dla niej wówczas skończyła się dobrze. Tyle jednak, że ona raczej pozwoliła sobie na coś więcej z ówczesnym chłopakiem, bo raczej nie była aż tak ostrożna jak siostra i lubiła nutkę adrenaliny i szaleństwa, które zawsze jej towarzyszyły. Gdyby taka nie była, zapewne nigdy nie poznałaby Chestera, nigdy nie pozwoliłaby sobie na ten niezobowiązujący początek ich znajomość i przez to też nie miałaby tego, co ma teraz z nim. Czasem więc jednak warto szaleć i ryzykować, bo ostatecznie może z tego wyjść przecież coś pięknego. Tak przynajmniej było w jej przypadku, Indy jednak zdawała się być troszkę odmienną częścią tego duetu i chociaż również lubiła się bawić, to miała więcej zdrowego rozsądku w głowie – dlatego pewnie czuła się trochę nieswojo z myślą o tym, że obudziła się w nie swoim łóżku. – A więc… nic między Wami jeszcze nie zaszło? – zagadnęła całkiem wprost, bo przecież nie miały przed sobą żadnych tajemnic – Myślę, że gdyby to nie było coś więcej, to wcale by Ci nie pomógł i tym bardziej nie pozwoliłby Ci spać w swoim łóżku, Indy. Ale musisz pozwolić temu rozwijać się samoistnie, ja jednak uważam, że skoro spotkaliście się znowu po latach, to pewnie coś z tego będzie – mrugnęła do niej porozumiewawczo, oczywiście mocno trzymając za nią kciuki, bo niczego nie pragnęła tak jak tego, by i jej ukochana siostra znalazła w końcu to swoje szczęście i co najważniejsze – miłość, która uskrzydli ją tak, jak Jordie uskrzydlał teraz związek z Chet’em. To uczucia, które ciężko opisać i chociaż nie sądziła, że kiedyś przyjdzie jej tego doświadczyć, a na pewno nie sądziła, że doświadczy tego tak szybko – to teraz mogła zachęcać cały świat do miłości, bo związek z Callaghanem pokazał jej, że życie we dwójkę – a niedługo i we trójkę, to coś czego każdy z nas szuka i na co każdy z nas czeka przez całe życie. Ale na każdego przychodzi odpowiedni moment. Pokręciła więc zaraz szybko głową, gdy Indy pomyślała, że Chet chciał ją z tym wszystkim zostawić samą. – Nie, to nie tak. Właściwie to… była trochę bardziej moja wina. Nie porozmawialiśmy szczerze, on znalazł test… bo nie zdążyłam sama mu powiedzieć o dziecku i… źle się zrozumieliśmy. Pomyślałam, że on nie chce tego dziecka, że pewnie ucieknie… - westchnęła z rezygnacją, znowu kręcąc przy tym głową – To było cholernie głupie z mojej strony, ale Chet nie odpuścił, ja zresztą też nie, więc… ostatecznie zawalczyliśmy o siebie. Dla siebie i dla naszego dziecka, bo nie jest niczemu winne – stwierdziła, uśmiechając się delikatnie, po czym zamilkła na moment i przygryzła lekko dolną wargę, posyłając siostrze trochę skruszone spojrzenie – Ta ciąża to troche moja wina… - zaczęła, zakładając włosy za uszy – Nie wiem jak to się stało, ale gdy przez chwile nie byliśmy razem, zapomniałam o jednej czy dwóch tabletkach i… no wiesz, potem się zeszliśmy i tak wyszło, że… o tym zapomniałam – dodała z lekkim zawstydzeniem dla swojej bezmyślności – Ale ostatecznie naprawdę tego nie żałuje, widocznie tak miało być. A dzięki temu Chet i ja to już nie jest tylko niezobowiązujący romans, ale chcemy być rodziną – uśmiechnęła się znowu szeroko, układając dłoń na swoim brzuchu. Przyjrzała się jednak siostrze, gdy na wspomnienie o tym, że to już początek trzeciego miesiąca, jej mina nieco się zmieniła. Jordie też czuła się cholernie źle z tym, że trochę wykluczyła siostrę ze swojego życia na ten czas, ale nie chciała, by Indy źle to odebrała. – Ja też mam wrażenie, że stało się tak dużo, jakbyśmy nie widziały się przynajmniej rok – westchnęła cicho – Ale to naprawdę zaledwie kilka tygodni, od momentu w którym dowiedziałam się o ciąży, przez czas, gdy oswajałam się z tą myśl i walczyłam o swój związek, aż do teraz, gdy to wszystko się ułożyło. To taki trochę rollercoaster – rozłożyła bezradnie ręce, podnosząc się zaraz szybko z kanapy, by następnie podejść do siostry – Przepraszam, że mówię Ci dopiero teraz – stwierdziła ze skruchą w głosie i przygarnęła do siebie siostrę, mocno ją przytulając – To szaleństwo, Indy. Jestem w ciąży i nie wyobrażam sobie, że mogłabym przejść przez to bez Ciebie. Ten początek to był cholernie duży szok dla mnie, ale teraz musimy już rozmawiać na bieżąco. I to nie dlatego nic nie mówiłam, że nie masz o czymś pojęcia – pokręciła szybko głową, odchylając się nieco, by spojrzeć na siostrę – Po prostu nie rozmawiałam wtedy z nikim, kiepsko się czułam, dobijała mnie relacja z Chet’em i właściwie nie wychodziłam z mieszkania. Chyba sama trochę się wstydziłam, że tak się stało… - westchnęła na samo wspomnienie – I bardzo potrzebowałam wtedy Twojego wsparcia, ale Ty też miałaś swoje sprawy, a jedynie pisałyśmy do siebie czy dzwoniłyśmy i nie chciałam o tym mówić w ten sposób, przez telefon. Przepraszam – wtuliła się w nią znowu, przytulając mocno do siebie, bo ostatnim czego by chciała, to jakieś pogorszenie jej relacji z Indianą. Nie wyobrażała sobie tej ciąży także bez niej i to na pewno z nią chciała się również teraz wszystkim dzielić. I spędzać z nią czas. – Bycie matką to dla mnie jeszcze coś niewyobrażalnego, więc na pewno mi nie odbije z tego powodu. A Ty na pewno będziesz najlepszą matką chrzestną na świecie – odparła z szerokim uśmiechem, bo oczywistym było, że nie widziałaby w tej roli absolutnie nikogo innego, więc otwarcie mogła powiedzieć o tym już teraz. I to nie dlatego, że chciała siostrę udobruchać, ale dlatego, że tak czuła – w końcu to jej siostra bliźniaczka i jest dla niej najbliższą osobą. I naprawdę chciała, aby to wszystko również ułożyło się znowu między nimi, że teraz, gdy już Indy wie o wszystkim, będzie ją wspierać i że znowu będą w stałym kontakcie. Tak jak zawsze.

autor

Jordie

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

- Nie, mówiłam, że nie - potrząsnęła głową - ale faktycznie, on chyba ma jakiś problem z dzieleniem łóżka, bo powiedział, że jeszcze żadnej kobiecie nie pozwolił tam spać. Nie wiem... nie umiem tego rozgryźć, a nie chcę... sobie za dużo wyobrażać - przyznała, wyczerpując chyba temat i jednocześnie potwierdzając, że, tak jak poniekąd zaznaczyła już na wstępie, do niczego pomiędzy nią i Connorem nie doszło, ani tamtej nocy, ani przy żadnej innej okazji, o czym zapewne wspomniałaby siostrze, bo chcąc nie chcąc temat facetów przewijał się w ich rozmowach dość często - nawet jeśli zazwyczaj to Jordie miała znacznie więcej do powiedzenia. Indy nie posiadała zbyt bogatego doświadczenia, i chociaż nie był to powód do wstydu, a każdy miał prawo być inny - również bliźniaczki - to czasem żałowała, że to wszystko nie przychodziło jej z taką łatwością jak starszej Halsworth, która od nastoletnich lat łamała chłopakom serca. A obecnie, w wieku zaledwie dwudziestu trzech lat, planowała już założenie rodziny, kiedy Indiana mogła co najwyżej zaprzątać sobie głowę rozterkami na temat faceta, z którym być może łączyły ją tylko dziecinne złudzenia i fantazje. I doprawdy zrobiło jej się głupio, gdy Jordana skonfrontowała z nią własne doświadczenia z ciążą; nawet jeśli przedstawiła to na tyle pobieżnie, że ostatecznie Indy nie wszystko z tego zrozumiała. Ale nie pytała; skoro ta historia miała szczęśliwe zakończenie, to nie było już sensu rozgrzebywać kwestii owego niedawnego kryzysu w związku jej siostry. To była przeszłość, i jedynym, co Indiana mogła obecnie zrobić, było: żałować, że dowiedziała się o wszystkim po fakcie. - To dobrze, że wszystko sobie wyjaśniliście, ale pewnie... miałaś powód, żeby tak o nim myśleć? Wina nigdy nie leży po jednej stronie - zauważyła, bo chociaż nie znała całokształtu sytuacji i nie w jej gestii leżało orzekanie o czyjejkolwiek winie, to Jordie z pewnością wiedziała, że Indiana zawsze była po jej stronie - niezależnie od wszystkiego. Pokręciła więc zaraz głową w odpowiedzi na jej przeprosiny. - Nie mam ci tego za złe - zreflektowała się, nie do końca umiejąc jednak zetrzeć ten zatroskany wyraz ze swojej twarzy nawet wtedy, gdy siostra przytuliła ją do siebie, na co Indy objęła ją mocno. Zabawne, że to Jordie powinna mieć te swoje ciążowe wahania nastrojów, a tymczasem to ona wiecznie się rozklejała... A może przez tę łączącą je, bliźniaczą więź, sama również odczuwała te huśtawki? Sęk jednak w tym, że Indiana zawsze taka była. Niestety. - Po prostu żałuję, że nie wiedziałam o niczym wcześniej, i że w żaden sposób nie mogłam ci pomóc, kiedy byłaś z tym sama. Myślałam, że wiesz, że możesz się do mnie zwrócić ze wszystkim. Żadne inne sprawy nie są dla mnie ważniejsze, jasne? - spojrzała jej w oczy, zdobywając się na nieznaczny uśmiech. - Ale w sumie... rozumiem, że się bałaś i nie umiałaś... się do tego przyznać - stwierdziła, oczywiście nie mając na myśli tego, że Jordie bała się reakcji siostry, a samej myśli o tym, że będzie matką; że całe jej życie wywróci się do góry nogami, a na jej barki spadnie tak ogromna odpowiedzialność. Tego Indiana mogła się jedynie domyślać - i domyślała się, że ona sama byłaby w takiej sytuacji przerażona. - Nie mogłabym się na ciebie za to gniewać - pokręciła lekko głową, przytulając starszą Halsworth, i pogładziła ją pocieszająco dłonią po plecach, pozwalając ostatecznie, by kąciki jej ust drgnęły w uśmiechu na wzmiankę o zostaniu chrzestną. - To się akurat okaże - uznała, chyba zarówno w odpowiedzi na to, czy Jordanie nie odbije z powodu ciąży, jak i na to, czy Indy będzie dobrą chrzestną dla jej dziecka. Ciocią już była, więc wiedziała, jak wkupić się w dziecięce łaski prezentami. Domyślała się natomiast, że znacznie trudniej będzie Jordanie odnaleźć się w roli matki, co wciąż brzmiało w jej uszach co najmniej abstrakcyjnie. - Ale zawsze będę twoją siostrą i będziesz mogła na mnie liczyć, wiesz o tym, prawda? Nawet jak znajdziesz sobie nowe koleżanki, bardziej zorientowane w temacie dzieci - zastrzegła, starając się rozchmurzyć i skupić na pozytywach, zamiast rozdłubywać wzajemne błędy. Bo może ona również była w jakimś stopniu winna: nie znajdowała dla siostry tyle czasu, ile powinna, i nie zorientowała się nawet, kiedy się od niej oddaliła. - Chociaż nadal trudno mi w to uwierzyć. Ale skoro jesteś szczęśliwa, to ja też się cieszę. Naprawdę będziesz mamą... - zerknęła ponownie na jej brzuch i zaśmiała się bezdźwięcznie, kręcąc z niedowierzaniem głową, by po chwili wyrzucić bezradnie ręce w górę, gdy jej wzrok padł na zastawiony jedzeniem stolik. - Jedzenie nam wystygło! - zaśmiała się, chyba po prostu dając w ten sposób upust emocjom, i spojrzała ponownie na Jordie. - To czego się napijesz?
Napiły się więc soczku, pogadały i nadrobiły wszelkie zaległości, a po długich rozmowach o wszystkim rozeszły się z mocnym postanowieniem poprawy swych kontaktów i regularnego relacjonowania sobie wszystkich nadchodzących rewelacji w ich życiach.

/ zt x2

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „212”