WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://www.citedesartsparis.net/media/ ... /div></div>

autor

split me an ocean, make my mountains move, show me some stars beneath this ceiling
Awatar użytkownika
32
187

daddy long legs

twoje spotify

sunset hill

Post

Chciał Ją zobaczyć.
Chciał Ją sobie obejrzeć -
  • dziewczynę, którą Zachary Prescott, niczym trofeum, trzymał w na zdobjęciach, szczelnie zamkniętą w konturach ramion kadrów pod pstrokatą ikonką najpopularniejszej millenialnej aplikacji komórkowej; bliżej własnego nazwiska, niż kiedykolwiek zdecydował się przytrzymać jego.
Jak ogląda się maltretowany przymiarkami i poprawkami, lśniący nowością garnitur, odbity ʎʇᴉqpo odbity w labiryncie lustrzanego parawanu przymierzalni najekskluzywniejszych modowych salonów Północnego Wybrzeża.
Krytycznie. Symetrię szwów i ściegów przepuszczając przez membranę gustu, smokając co i rusz - z podziwem, naganą lub niezdecydowaniem - na sposób, w jaki dłoń Mojry twórcy prowadziła trzymającą wszystko w jedni nić.

Jak ogląda się jadowitego pająka, w śmiesznym przycupnięciu czającego się w sercu -
  • naszej dłoni. Ułożonego tam przez hodowcę z cierpliwym zapewnieniem, że "Nie, nie ma się czego bać, naprawdę", albo i zachętą: "Zobacz. Możesz go d o t k n ą ć . Pomyśl tylko, że on boi się nawet bardziej od ciebie"
    • Zach nigdy wcześniej się go nie bał.
Z respektem. Z szacunkiem może wręcz - żywionym względem wszystkiego, nieznane i potencjalnie groźne zagrażające.
(Chyba chciał sprawdzić czy jest czego się obawiać?).

Jak ogląda się dzieło sztuki. Rzeźbę taką, na przykład; płynność ruchu, przekornie, bezruchem pochwyconą; martwe ciało - misternym tańcem dłuta (Guillaume Geefs's, choćby) uczynione nieśmiertelnym. Okrążyć, otoczyć, osaczyć, otulić spojrzeniem. Spróbować zrozumieć.
Ze zwykłą, ludzką ciekawością.
Pytanie: Za co? Dlaczego?
Odpowiedź:Obrazek

A może...?
A może wcale nie. Może robił to po prostu z nudów. Z sadystycznej potrzeby zabijania się powoli; w o l n i e j; o, tak właśnie; d o b r z e mi (tak) czasu czynnościami niewymagającymi wielkich nakładów energii, a i ocieplającymi gwiazdorski wizerunek, ciało niebieskiedostępne strącając - w warunkach kontrolowanych - z firmamentu, bliżej dłoni i ust śmiertelnych.
Bóstwo - nagle przechadzające się po ziemskich powłokach; takie - "o! wiesz co!? w sumie zupełnie normalney!".
Upadłe.
Sacrum ubrane w profanum trampek i białego tiszertu, ze śmieszną pelerynką popielatej, sztruksowej koszuli narzuconą na skrzydła ramiona: jedno przetrącone, a więc i przygięte ku ciele pętem temblaka, drugie - sprawne zupełnie, a przynajmniej na tyle, by służyć za uchwyt na podnoszony właśnie do ust papierowy kubek z kawą, wcześniej podpisawszy się na pierwszej stronie paru podręczników, jednym przedramieniu, i jednej podkoszulce.
Wracał właśnie z przerwy - spędzonej na dziedzińcu w towarzystwie Cleo McIntosh, wziętej - celowo - w poprzek typowego akademickiego rozkładu zajęć, a więc wstrzeliwszy się pomiędzy dwie pauzy długie (decyzją podjętą świadomie - w celu uniknięcia zalewu próśb o tylko jedno zdjęcie, proszę! i autograf, i może - nieśmiało - jeszcze parę słów, (to) dla chłopaka!). Korytarzami południowego skrzydła poruszał się o tyle wprawnie, że nie pierwszy raz - nie tylko przez wzgląd na prowadzone na UoW aktualnie przesłuchania, ale i w związku z własną historią edukacji.
(Dobrze by to wyglądało ale - z lekkim żalem - orientował się, że nie czuje choć cienia nostalgii).
- Hej - rzucił w stronę kilkorga młodych ludzi o twarzach wyjałowionych światłem wapiennym, rozpierzchniętych na wzniesieniu scenicznego podestu w towarzystwie swoich nut i instrumentów; zauważył trzy pary skrzypiec, altówkę i dwie wiolonczele - Gotowi? Jak się mamy?
On miał się nieźle.
Nie, naprawdę. Względnie przyzwoicie. Mieszanką energetyków i aspiryn podtrzymywany w pionie, zbyt rozproszony głodem i tęsknotą, by koncentrować się na ćmieniu bólu w zrastających się ścięgnach.

Zobaczył dopiero, gdy opadł na czerwień atłasu w drugim, albo trzecim rzędzie. Powoli, powolutku, nabierała kształtu - a nadal jakby wcale go nie miała.
- Jeśli to dla wszystkich w porządku, to chciałbym zacząć od skrzypiec.

autor

harper (on/ona/oni)

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Teresa Goldie Kingsley nie gra drugich skrzypiec. Ona gra TYLKO pierwsze.
Przyszła udowodnić im to. Nie chciała żadnych wspólnych występów, ponieważ:
  • 1) z całego serca absolutnie n i e n a w i d z i muzyki Harper-Jacka Dwellera, który nosi przy okazji naprawdę za ciasne spodnie i chełpi się nie wiadomo czym, bo jest zwykłym ćpunem i Casanovą (z tego, co wyczytała z Internetu). Współczuła tej biednej dziewczynie, co dała mu się zapłodnić, bo jeśli te dziecko skończy jak ojciec? Bójcie się, kurde, Boga.

    no i 2) Zach przekonał ją jednak, że nie warto pakować się w coś takiego. Wierzyła mu. Widziała niechęć chłopaka do muzyka do tego stopnia, że jej własna wzrosła do większych rozmiarów, ale nie zamierzała tego zmieniać.
To, że dostała tego maila, spowodowało jedynie większe zdenerwowanie. Nie, nie stresowała się, tylko nie lubiła, gdy ktoś proponuje jej warunki o wiele mniejsze niż w rzeczywistości odgrywała każdego dnia. Lubiła mieć rację. Chciała mieć rację i zobaczyć ich miny, gdy w końcu oznajmi, że nie przyjmie ich propozycji. Na jej miejsce jest wiele innych osób, poradzą sobie.

Tak naprawdę, to byłaby dobra okazja do wybicia się i osiągnięcia w końcu większych sukcesów – jako Teresa Kingsley, nie jako Orkiestra Uniwersytecka. Po smsie do Zacha, przepłakała całą noc, że akurat tę okazję musiał podarować jej Dweller, a nie jakiś inny muzyk jak James Bay albo chociaż ten pieprzony Ed Sheeran. Marzyła o współpracy z Florence Welch, ale to – oj, raczej nie uda się. Nie sądziła jednak, że kiedykolwiek jakaś gwiazda mogłaby zaproponować jej współpracę. Oczywiście po odpowiednich przesłuchaniach, lecz to już było coś.
Duma jednak była zbyt wielka. Ego nie dawało miejsca luzu, więc musiała nauczyć się żyć z odmową największej okazji do ruszenia swojej własnej kariery. Mimo wszystko, jej życie ruszyło. Smycz została naderwana, tak samo jak zszargane nerwy. Zachary zaproponował jej wspólne mieszkanie – czy mogło być coś piękniejszego?
Chyba mogło.
Znalazła w szafce matki jakieś leki uspokajające; całkiem przypadkiem, gdy szukała plastrów. I te leki, takie zabawne, zielone tableteczki były niemal zbawieniem i ukojeniem na ostatnie wydarzenia. Relaksowały, ale musiała brać więcej niż zalecano na ulotce. Pozwalały mniej myśleć. Powodowały większą zazdrość o Zacha (chociaż podobno właśnie tak działa ta wspaniała miłość). Sprawiały, że chaos stawał się wyblakły.
Ale złość była ta sama. Na Harper-Jacka Dwellera, rzecz jasna, bo ta najnowsza płyta była wręcz żenująco słaba. I co to były za tytuły piosenek? Jedna, której nie znosiła najmocniej, nosiła tytuł jak drugie imię jej ukochanego – to akurat ją bawiło, ten zbieg okoliczności.

Obserwowała swoją konkurencję uważnie, rozmasowując palce. Kątem oka zerkała w stronę Wielkiej Gwiazdy. Wyglądał wręcz normalnie, więc o co było wielkie halo? Dlaczego wszyscy tak się w nim kochali? Włosy miał przydługie, jakby tłuste? Rękę niesprawną (oj, niedobrze, bo jak teraz sobie ulży?). Wzrok nieobecny – czyżby brakowało mu czegoś? Nie zdziwiłaby się, gdyby w kawie miał również wkładkę. Nie powinna ulegać plotkom, których się naczytała, lecz uprzedzeń do niego nabawiła się już dawno temu. Zbrzydł jej, gdy jej przyjaciółka przyklejała jego plakaty po całym pokoju i tworzyła ich wspólne dzieci przez jakieś aplikacje.

Poza tym, Teresa już jednego mężczyznę kocha. Wystarczy tego szczęścia.

Pozwala sobie na wystąpienie z szeregu jako pierwsza, gdy zauważyła zawahanie innych skrzypiec. Sięga po swoje, stając na środku sceny i nachyla się do mikrofonu.
- Teresa Kingsley, pierwsze skrzypce – przedstawia się oschle, nacisk stawiając na swoją pozycję w orkiestrze.
Patrzy mu prosto w oczy, bez żadnego onieśmielenia ani innych zbędnych podniet z okazji jego obecności. Przechodzi za chwilę do swojego występu i wtedy przestają istnieć inni ludzie zebrani na sali. Gra z pasją, najlepiej jak potrafi, bo nie zamierza dać im słabego występu. W duchu już uśmiecha się, bo wie jaki finał im zapewni. Nie oczekuje zaskoczenia, bo i tak znajdą kogoś na jej miejsce, ale zapewni im na kolejny raz lepszy research dotyczący kandydatów do współpracy.
Jej duma ucierpiała, nawet jeśli próbowała ją ratować tymi przesłuchaniami i rozmową z Dwellerem twarzą w twarz. Wie jednak, że dziewczyna, która przyszła również starać się o posadę jest zdecydowanie mniej utalentowana od niej. Nie zamierzała więc uciekać stąd. Chciała widzieć ich miny, gdy zostaną właściwie z niczym. Druga za to kandydatka jest jej znana jedynie z widzenia. Nie miała pojęcia, że gra. A trzecia? To pewnie jakaś psychofanka.

Och, bardzo by chciała, by ją wybrał – wtedy mogłaby dumnie oznajmić, że nie jest zainteresowana współpracą.

autor

split me an ocean, make my mountains move, show me some stars beneath this ceiling
Awatar użytkownika
32
187

daddy long legs

twoje spotify

sunset hill

Post

Ćpun i Casanova, ten - bójcie się, kurde, Boga - golem zrodzony z potu ekstatycznie rozkrzyczanych fanek i błota zgarnianego spod głównej, wysmaganej deszczem i słońcem sceny na Coachelli, rzeczywiście prezentował się raczej niegroźnie (i, co gorsza - uwzględniwszy jego megalomańskie przyzwyczajenie do robienia wrażenia - dość mało okazale), taki wciśnięty między łuskowaty kształt foteli audytorium, z żałosną łezką zbyt łapczywie wsiorbanej między wargi kawy, spływającą teraz krawędzią (kurrwa!) tiszertu.
Ze wzrokiem nie-całkiem-nieobecnym, lecz i obecnym jedynie w połowie,kątem oka - i przekrwionym jego kącikiem - Harper wpatrywał się w siebie. W korytarze żył i kapilar, w wąskie przesmyki aksonów i sionki dendrytów, po których pragnienie szalało jak przeciąg; przypominało o sobie głośnym wyciem, dźwiękiem niepodobnym do niczego innego, ale i zrzeszającym w sobie wszystkie inne melodie, jakie Harper-Jack kiedykolwiek słyszał, i, zdawało się, kiedykolwiek miał usłyszeć; śpiewem, który słyszał tylko on:
Przyznaj się...
Daj.

Weź.
Weź.Weźźź...mnie, i miej mnie...
...weź, Jackie, weź, Jackie, weźJackieweźJackiweźJackie
weźźźźJackieeźźźjackieweźźźźweźźźJackieweźźźweźźźweźweźweźweźJackie-jackie-jacki
w
ieeeeeeweźźźźWEŹ.W E Ź !

- Nie - wypowiedziane kantem zbrązowiałych kofeinową lurą warg, trochę wbrew woli, trochę pod prąd w stosunku do kłębiących się pod czaszką myśli.
Pochylił się, papierowy kubek odstawiając na płaszczyznę gumolitu; do względnego pionu powrócił nieśpiesznie, jakby z ociąganiem, może w próbie odsunięcia w czasie uniknięcia potencjału vertigo. Spojrzał na Cleo, która z kolei patrzyła - dziwnie, trudno powiedzieć jakim to robiła cudem - jednocześnie jakby na niego, i na zebranych na scenie kandydatów - Dziś przesłuchujemy tylko drugie.
Pierwsze skrzypce są już obsadzone. Cleo chyba pisała?
- kiwa głową na brunetkę, brunetka od-kiwuje do niego, i tak sobie kiwają przez chwilę, jak dwa pieski ogrodnika z plastiku i pluszu, usadzone za tylną szybą samochodu, ale w końcu któreś macha także ręką, potem również tekturową podkładką, do której przytroczone są dane trzech przesłuchiwanych p r z y z n a j s i ę J a c k, i milką głosy, za to rozlegają się melodie - w reakcji na co, ponad-logicznym instynktem, Harper musi zamknąć oczy, i odchylić lekko głowę, i wstęgę przesyconego kurzem powietrza wciągnąć przez nozdrza, głęboko.
Głębiej, Jack.

Technicznie?
Technicznie dziewczyna jest rewelacyjna - pochłonięta niebezpiecznym flirtem z perfekcją. Gra pewnie; zautomatyzowane wyczucie nakazuje jej trzymać smyczek, jak smycz trzyma doświadczony treser dzikich zwierząt - pod odpowiednim kątem, z siłą doskonale wyważoną, skumulowaną w centralnym punkcie nadgarstka, z którego stopniowo, ostrożnie, upuszczać ją można -jak krew się upuszcza- w opuszki.
Pod tymi palcami nie ma miejsca na błędy.
Ale nie ma też miejsca na pasję.
Jego też?, myśli Harper, Jego też dotykasz w ten sposób?

Słucha jej.
Rzetelnie (ale czy z szacunkiem?), w skupieniu. I nagle - ogarnia go taki smutek, że mógłby...
- Wystarczy - prośba wyzierająca z rozkazu, lub rozkaz z prośby, nieważne. Wstaje, zbyt szybko by Cleo - do tej pory zajęta scrollowaniem instagrama - a teraz mrugająca gwałtownie, jakby w walce z wdzierającym się pod powieki niewidzialnym konfetti - zdołała go powstrzymać.
Krokiem chwiejnym, ale i w tempie zaskakująco prędkim, Harper wchodzi na podest.

Gdyby spotkali się w zupełnie innych okolicznościach, wszystko by jej wyjaśnił. Wytłumaczył.
Że zielone tabletki z matczynej toaletki to musiał być Vistaril (w ulotce pewnie pisali, by nie brać na czczo, co?), ewentualnie, taniej, Atarax, choć Pani Kingsley - sądząc po wyglądzie i manierze jej najmłodszej latorośli - raczej nie musiała oszczędzać. Hydroksyzyna, w każdym razie. Przyjaciółka roztrzęsionych dłoni i nieokreślonego bliżej stanu roztrzęsienia. Czuła piastunka, z pomocą przychodząca w wyjałowione bezsennością noce (Harper pierwszy raz wziął ją - i to za poleceniem lekarza - w czternastym roku życia; wrócił zaś do niej, na dobre, po rozstaniu z Charlie).I że hydroksyzyna, Tess, nie działa na złość.
Na złość - Jemu, na przykład - musiałabyś zrobić wziąć coś innego.
Chcesz?

Powolnym krokiem rysuje na deskach sceny kopniętą lemniskatę.
Patrzy pod nogi - na żałosny temblak. Gdyby wiedział, o czym myślała Terry - nie zgodziłby się z nią: był zdolny (do wielu rzeczy) - strzepać sobie jedną ręką to nie problem, najchętniej pod prysznicem, a zatem i bez konieczności zacierania potem śladów pośpiesznym ruchem uzbrojonej w chusteczkę dłoni; trudności zaczynały się, gdy trzeba było użyć paska. Wisielczej pętli zaciśniętej nie na szyi, lecz powyżej łokcia.Długo milczy, wsłuchany w fatamorganę wybrzmiałych przed chwilą melodii. Wreszcie:
- Evelyn, bardzo dziękuję. Monica, super, odezwę się. Teresa. Zostaniesz chwilę? - Zagląda w nią, uśmiecha się nawet - Proszę.

autor

harper (on/ona/oni)

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

I co z tego, że skrzypce są obsadzone?
Dalej, Terry, pokaż, na co Cię stać. Niech żałuje! Niech myśli o niej całe dnie i noce, a przede wszystkim podczas sesji i koncertów, ponieważ nigdzie nie znajdzie lepszej skrzypaczki od niej. Duma ją rozpierała wraz z pierwszym dźwiękami i kolejnymi, ponieważ wszystko szło po jej myśli, coraz lepiej. Unosiła wysoko brodę, prostowała łopatki i przymykała powieki, oddając swoje pełne skupienie.

A świat nie istniał. Była tylko Teresa i scena, a także [gdzieś nad nią unosi się] ignorancja. Nie chce myśleć o słowach Dwellera, który udowodnił, że ta Cleo pisała przecież do nich maila. I Teresa również go dostała, ale nie potrafiła przełknąć tego i wziąć na swoją dumę. Była wręcz zrozpaczona, że po tylu latach ciężkiej pracy, odcisków na palcach, spięciach w karku i bólu pleców – ktoś wciąż chce ją jako DRUGIE skrzypce, a nie PIERWSZE. Nie potrafiła o tym zapomnieć, choć starała się tak bardzo, by dać z siebie wszystko.
Tak więc: świat nie istniał.

I pasja istniała. Nie słyszy jej? Biedny pseudomuzyk. Bo przecież gra z pasją, skoro chce wygrać i zaistnieć inaczej niż tylko i wyłącznie w orkiestrze. Chciałaby być sławna ze swojego talentu i nie martwić się w życiu o nic. Może, gdy uzna, że stać ją na spokojne życie przez najbliższe lata, będzie mogła znaleźć sobie inną pasję? Taką, którą pokocha równie mocno co Zachary’ego? I która… pokocha ją również.
Nie widziała siebie w świecie. Nie miała pojęcia, co będzie chciała robić i w jaki sposób. Ostatnio ma problem w postaci wybrania jedzenia, bo wszystko smakuje już jak jeden czort. Ujście emocji znajduje w tabletkach, zamiast rozmowie, przez co czuje, że zatraca się. Robi się coraz to bardziej przezroczysta. Ludzie mijają ją, nie zwracają uwagi, rodzice przejmują się tylko Othello, a Zach często jest nieobecny. Czuje się niepotrzebna, nawet w tym momencie, bo mają już pierwsze skrzypce.
Stres ściska ją w żołądku i robi jej się niedobrze.
  • [To jest również efekt leków przeciwbólowych, tak, z apteczki ojca.]
Oddycha powoli, głęboko, gdy kończy. Na jej plecach pojawiają się kropelki potu, a świat zawirował dwa razy – dokładnie: dwa razy.
Zwilża usta, spierzchnięte i popękane. Powiekami mruga kilkakrotnie, a ciałem jej wzdryga dreszcz.
Ma zostać. Po co? Czy to oznacza, że wygrała D R U G I E skrzypce? Chyba się zabije. Musi przejść do rzeczy, zanim przekaże jej złe wiadomości.
- Nie, przepraszam, ale ja nie gram nigdy drugich skrzypiec. Myślę, że powinieneś wziąć Monicę, caaaaałkiem nieźle grała – rzuciła od razu, przestępując nerwowo z nogi na nogę. – No, ale co chciałeś powiedzieć?
Bo może jednak dam się przekonać?

Lustruje go dyskretnie. Ładne ma ciało na żywo. Spodnie wciąż przyciasne, ale chociaż eksponują co nieco. W końcu unosi spojrzenie na jego oczy, nie okazując strachu przed jego ostatecznym werdyktem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1

Odpoczywanie we własnym mieszkaniu nie szło jej najlepiej. Przede wszystkim roznosiła ją energia, bo odkąd wróciła ze szpitala nie robiła nic ciekawego. Non stop gapiła się w telefon oraz telewizor pochłaniając kolejne odcinki seriali. Gdyby nie zalecenia lekarza to już dawno wyszłaby na miasto, a tak… musiała leżeć i dać się kościom zrosnąć. Czaszka była już w jednym kawałku, na całe szczęście – bo z tym było najwięcej problemów. Bandaż na głowie, brak możliwości ruchu, aby tylko krew nie dostała się do mózgu. Wtedy mogłaby skończyć jak warzywo – tego obawiali się wszyscy w jej rodzinie, dlatego nie dali jej się wypisać na własne żądanie. Zresztą Blake musiała być racjonalna. Skoro kiedyś chce wrócić do swojej ukochanej pracy to musi być w pełni zdrowa, a niestety do tego potrzebny jest czas.
Po raz kolejny odbiła piłeczkę od ściany łapiąc ją w locie. Bardzo odmóżdżające zajęcie, ale jednocześnie pozwalało na usprawnienie ręki, która potrzebowała jeszcze rehabilitacji. Najgorzej było z nogą ponieważ złamała ją w kilku miejscach z przemieszczeniem. Dodatkowo zerwała więzadła krzyżowe, także musiała poruszać się o kulach. Westchnęła spoglądając na zegarek. Leżała już prawie pięć godzin od pobudki jaką zafundowała sobie o godzinie ósmej. Miała wrażenie, że marnuje swój cenny czas.
Otrzeźwienie przyszło, kiedy nie złapała piłki i dostała nią w głowę ponieważ w tym samym momencie odezwał się telefon. Hilary – znajoma, ze szkoły która aktualnie studiuje prawo. Jest młodsza od Blake trzy lata, ale różnica wieku wcale nie przeszkadza im w rozrabianiu i wspólnym imprezowaniu.
- Niech zgadnę odbijasz piłkę o ścianę i modlisz się o cud z nogą? – śmiech po drugiej stronie był czymś co chyba było teraz potrzebne Thomas.
- Oj zabawna jesteś. Dzwonisz w jakiejś konkretnej sprawie, czy po prostu chcesz się ponabijać z biednej kaleki?
- Pamiętasz Panią sędzinę u której bywałaś na tych gościnnych wykładach? Dzisiaj znowu przyjeżdża. Podobno posiedzi z nami kilka godzin. Może wpadniesz?
Nie spodziewała się podobnej propozycji. Tak naprawdę na te wykłady mógł przyjść każdy, dlatego mimo iż już nie studiowała mogła posiedzieć sobie jako wolny słuchacz. Nie zamierzała przepuścić takiej okazji, bo uwielbiała te momenty gdy mogła posłuchać tak doświadczonej osoby. - Wiesz, że trochę mi zajmie zanim tam dotrę?
- Spokojnie jest jeszcze sporo czasu. Tylko tam się nie połam po drodze. – te żarciki były niezwykle wkurzające, ale kaskaderka po prostu je ignorowała, wiedząc że i tak nie przemówi kumpeli do rozumu.
Zamówiła taksówkę, zeszła ze swojej góry lodowej zwanej trzecim piętrem i już po kilkudziesięciu minutach znalazła się na uczelni. Kilku wykładowców ją nawet poznało, wymieniła z nimi kilka zdań po czym ruszyła na odpowiednią aulę.
- Jeju, jak dobrze Cię widzieć. Pamiętam moment jak widziałam Cię w szpitalu. Te wszystkie rurki i kabelki, no myślałam, że się tam przekręcisz.
- Hilary. Stop. Błagam, o sprawach duchowych i widzeniu boga nie będę z Tobą mówić. Jest lepiej tego się trzymajmy. Ciekawe czy Pani Hirsch mnie pamięta. - bo jakby nie patrzeć to nie widziały się od… trzech lat odkąd postanowiła zmienić zupełnie swoją karierę. Stały tak w przejściu auli czekając aż kobieta pojawi się na miejscu. Mijało ich sporo studentów, widać że przyciągała spore grono ludzi zainteresowanych.

autor

Awatar użytkownika
46
0

sędzia

King County District Court

sunset hill

Post

look

Caitlyn nie wie co to urlop. Ostatni jaki miała to już dawno o nim zapomniała i po prostu z pełną werwą wróciła do pracy ładując sobie tym samym wiele godzin zarówno w budynku sądu jak i przyjmując ofertę uniwersytetu i pojawiając się na gościnnych wykładach. Powiedzmy sobie po prostu szczerze, na starość Caitlyn coraz więcej pracowała. Przesiadując samotnie w domu z dwoma psami i kotem strasznie się nudziła, więc zajmowała sobie po prostu czas. W sumie zawsze lubiła być zajętą osobą i jej córka jest dokładnie taka sama. Z czego Hirsch jest naprawdę dumna, chociaż czasami ma wrażenie, że Laura bierze zdecydowanie za dużo i nie korzysta z życia tak jak powinna.
Dzisiaj była praktycznie cały dzień poza domem z godzinną przerwą gdzie wpadła do zwierzaków. Po drodze na uczelnię wpadła jeszcze z wizytą do Starbucksa po jakąś mocnijeszą kawę by ostatecznie swoim autem skierować się na uniwersytet. Tam wymieniła uprzejmości z innymi wykładowcami i skierowała swoje kroki w stronę sali, w której miała dzisiaj wykładać. Była dosyć zamyślona i w swoim świecie by zauważać konkretne osoby, ale była na tyle wychowana, że się uśmiechała i odpowiadała na przywitanie.
-Panno Cris widzę, że i na moje wykłady udało się pannie przyjść - uśmiechnęła się w stronę Hilary jak i również jej towarzyszki, którą miała wrażenie, że skądś znała ale nie miała teraz siły by sobie przypomnieć -Zapraszam w takim razie - ponagliła dziewczyny, wyminęła je i weszła do auli by zająć swoje miejsce. W życiu nie wyobrażała sobie by wykładała cokolwiek a tu proszę gościnnie pojawiała się i to coraz częściej pomagając młodym studentom.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rozmawiały jeszcze chwilę gdy na sali pojawiła się główna niejako można rzec gwiazda. To jej będą wszyscy słuchać – bo nie jest to wykład obowiązkowy. Są tu osoby, które faktycznie interesują się tematami związanymi z prawem i wszelakim sądownictwem, dlatego można liczyć na ciekawe dyskusje i dawne sprawy, które Pani Hirsch mogła im przybliżyć – oczywiście zmieniając wszystkie dane osobowe, co by nie rzucać nazwiskami na prawo i lewo.
- Jak zawsze. – Hilary uśmiechnęła się promiennie, bo jej prawdziwą pasją jest… siedzenie nad kodeksami i nie wyściubianie z nich nosa. Prawo jest jej pasją i widać to w każdym elemencie jej życia, włącznie z chłopakiem prawnikiem! Radość dało się łatwo ujrzeć również na twarzy Blake i choć nie była ona już studentką i raczej z prawem nic ją nie łączyło to kolejne spotkanie z sędziną, którą niezwykle szanuje było czymś przyjemnym.
Powoli zeszły po schodach, oczywiście kumpela co chwile spoglądała na Thomas, bo zanim ta dotarła na wolne miejsce – w dolnej części auli, to wszyscy już czekali na pierwsze słowa tymczasowej wykładowczyni. Obie dziewczyny słuchały uważnie. Hilary nawet robiła notatki, bo co jak co sprawy które poruszała Pani Hirsch były niezwykle interesujące. Doczekały się oczywiście, żywej dyskusji do której włączył się jeden z najmniej lubianych studentów – Justin.
- No tak, ale jeśli gwałciciel przejawia oznaki skruchy i znajdzie sobie dobrego prawnika to pewnikiem wyjdzie. W takich sprawach ława przysięgłych jest bez sensu – bo można ich przekupić. To sędzia powinien decydować o wyjściu tej osoby. – Blake jedynie przewróciła oczami. Gdyby chłopak choć trochę myślał to doszedł by do lepszego wniosku, ale przecież to niemożliwe gdy ma się mózg wielkości orzeszka ziemnego.
- Jeśli mówisz tutaj o przeświadczeniu, że taki gwałciciel w ogóle może wyjść na wolność, to pogratuluj wszystkim kobietom na tej sali, które mogą stać się jego ofiarami. Po pierwsze takie zbrodnie są bardzo trudne do udowodnienia, bo kobieta nie powiedziała nie. Wtedy męskie ego jest wywindowane do granic możliwości a kipiący testosteron na sali sądowej tylko jeszcze bardziej upokarza pokrzywdzoną. Jeśli już jakimś cudem uważa się takiego gwałciciela za zresocjalizowanego to trzeba mieć nierówno pod sufitem. Jaka jest gwarancja, że nie popełni tego samego czynu? Nie złapie kolejnej niewinnej koleżanki? – oj zagotowało się w Thomas ponieważ była mocno wyczulona na takie tematy. - Na ławę przysięgłych nie ma nikt prawa wpływać. W drugą stronę jedną osobę łatwiej przekupić niż kilkanaście – z całym szacunkiem. – tu rzuciła oczywiście do Pani Hirsch – wiedziała, że ma niezachwianą opinię i nie mogła insynuować takich rzeczy, ale jednak rozchodziło się o bezpieczeństwo kobiet! Chciała udowodnić koledze że system jest stworzony pod mężczyzn, dla mężczyzn a panie są niestety pięknymi dodatkami, które muszą sobie radzić z okropieństwami męskiego szowinizmu.
Jeśli ktoś nie zainterweniuje bądź nie powie niczego to Blake była gotowa wstać o kulach i walnąć jednią z nich Justina w głowę – i pomyśleć, że on chce być kiedyś prawnikiem.

autor

Awatar użytkownika
46
0

sędzia

King County District Court

sunset hill

Post

Caitlyn nie uważała się za dobrego wykładowcę, ale też miała pojęcie jak zainteresować studentów i który temat będzie idealny do dyskusji tak naprawdę. Jakby nie było również była kiedyś studentką prawa gdzie wykłady były nudne i ciężko było przez nie przebrnąć nawet jeśli się było zafascynowaną całym prawem. Czasami po prostu się nie dało, a sama sędzina wolała zaciekawić ich wszystkich takimi tematami by wywołać dyskusję i zobaczyć kto faktycznie potrafi włączyć na zajęciach myślenie.
Żywa dyskusja sprawiła, że Caitlyn przez większość czasu po prostu przechadzała się po auli słuchając co młodzi ludzie mają do powiedzenia. -Panie Baker tak jak panna Thomas wspomniała. Łatwiej jest przekupić jedną osobę - dodała od siebie. Znała kilku sędziów, którzy przyjęli sporo łapówek i nie została im to udowodnione co znaczyło, że nie dość iż pławili się w luksusach to jeszcze nic im nie udowodniono. -Poza tym dobry prawnik to nie wszystko. Potrzebne dowody przede wszystkim, które podważyłyby niewinność gwałciciela, a to jednak jest naprawdę trudne do udowodnienia - przystanęła obok studentki i położyła rękę na jej ramieniu, bo coś czuła, że się dziewczę zbytnio uniosło, a nie tego chciała. Zero złości. -Z drugiej strony panno Thomas dopóki nie znamy obu stron nie jesteśmy pewni do końca jak to naprawdę wyglądało. Może poszkodowana dobrze udaje? Bo przecież taka też jest możliwość. Może sam gwałciciel był pod wpływem używek, które sprawiły, że nie bardzo wiedział co robił? Jeszcze raz powtarzam, dowody są najważniejsze - ścisnęła lekko ramię studentki i powolnym krokiem przeszłą na scenę gdzie miała swoje rzeczy. -Takie sprawy są zawsze trudne. Sędzia w tym wypadku nie powinien mieć nic do powiedzenia. Jako kobieta stanę murem za poszkodowaną, bo przecież to może się przytrafić każdej z nas tak naprawdę. Sędzia musi przede wszystkim opierać się na pokazanych dowodach i nie pozwolić by emocje wzięły górę - dodała jeszcze. Sama nie lubiła takich spraw, bo były cholernie ciężkie.
Dyskusja jeszcze chwilę trwała i ostatecznie trzeba było to wszystko zakończyć co w pewnym sensie Caitlyn przyjęła z ulgą. Dawno nie sprawiła tak ożywionej dyskusji. Studenci powoli opuszczali aulę, a ona postanowiła jeszcze posiedzieć przy biurku w razie gdyby ktoś jednak chciał z nią chwilę podyskutować. Zresztą nigdzie jej się nie śpieszyło chwilowo.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chciała pokazać wszystkim, że gwałt nie jest taki prosty do udowodnienia a dowody równie dobrze mogą być bagatelizowane przez policję, która zazwyczaj staje po stronie mężczyzn - bo przecież kobieta się nie broniła. Trudno znaleźć tutaj odpowiedź na nurtujące pytanie, dlatego Justin tylko podsycił ten feministyczng wewnętrzny głos Thomas która musiała wrzucić swoje dwa grosze. Może i nie lubiła typka, ale pokazanie przed całą salą iż niesprawiedliwość istnieje i jest nią męski szowinizm, było niezwykle satysfakcjonujące. Justin zamilkł nie mogąc się przebić przez wywód kaskaderki, próbując kilka razy odbić piłeczkę i wejść jej w słowo. Udało się dopiero Pani Hirsch, która znalazła się blisko niej, jakby chcąc pokazać, żeby się tak nie unosiła.
Chyba Blake za bardzo uległa tym wszystkim emocjom. Ostatnio nie miała żadnej rozrywki, dlatego taka dyskusja tak bardzo rozbudziła jej wyobraźnię, rozpowszechniając swój światopogląd.
- Może i ma Pani rację, ale też nie można brać tego za pewnik. Reakcja organizmu na podobny czyn może być różna, włącznie z wyparciem i zaprzeczeniem. - rzuciła na szybko aby wcisnąć się jeszcze ze swoim zdaniem, ale w ostateczności Blake skapitulowała siadając na swoim miejscu. Dowody są sprawą nadrzędną także jeśli by ich nie było gwałciciel mógłby wyjść na wolność. Poprawiła się na miejscu ze skwaszoną miną, ponieważ chciałaby coś jeszcze powiedzieć Justinowi. Zamiast tego pokazała jedynie środkowy palec, tak aby nikt nie zauważył, no może poza Hilary która się zaśmiała.
Włączyło się jeszcze kilka osób, które postawiły sprawę w innym świetle, jednakże ostatecznie nie doszli do żadnego rozwiązania, ponieważ jest to zbyt skomplikowane na spekulacje i domniemywanie winy. Kiedy więc Cait skończyła całą tą rozprawę i ludzie powoli zaczęli wychodzić, zmierzyła morderczym spojrzeniem Justina.
- Jeju, odpuść mu bo zaraz jak Bazyliszek pozbawisz go życia! - to że jest chujkiem każdy wiedział. Napuszony jak paw i wiele ważny.
- Ech, palant. - warknęła jedynie, poprawiając ortezę na nadgarstku. - A Ty czasem nie masz teraz wykładu z panem Brockerem? - bo z nudów Blake przyswoiła cały plan kumpeli, aby wiedzieć kiedy mogą się spotkać.
- Spóźnie się jak zaraz stąd nie wyjdę. Nie obrazisz się jak Cię zostawię? I tak wiem że chcesz tam iść. - wskazała na sędzie a Thomas jedynie przewróciła oczami. - Idź i pozdrów pana profesora. - gdy również Hilary zniknęła, Blake powoli wstała z miejsca i w swoim tempie dotarła przed biurko.
- Uważam, że dowody też nie zawsze są miarodajne. Mogą na nie wpływać policjanci, bądź sam zainteresowany. Nasz wymiar sprawiedliwości nie działa na korzyść kobiet. - oj nie chciała już dyskutować, ale tak jakoś wyszło. - Troszkę się uniosłam, ale... koleżanka z LA neistety doświadczyła podobnej sytuacji. Koleś ją zgwałcił i... to było ciężkie. - jak widać odbiło się rownie mocno na samej Blake, bo doskonale wiedziała jak działa system i jak można być przez niego skrzywdzonym.
- Pamięta mnie Pani... To miłe, zważając na fakt że już nie studiuję. - zawsze sie udzielała w dyskusjach gdy Cait wpadała aby dać wykład, stąd może nagłe olśnienie u sędziny.

autor

Awatar użytkownika
46
0

sędzia

King County District Court

sunset hill

Post

Takie sytuacje nigdy nie były proste do udowodnienia i Caitlyn doskonale o tym wiedziała. Sama prowadziła wiele takich spraw. Jednak przedstawiając ją młodym ludziom miała zapewnienie, że będą mili żywą dyskusję na ten temat. No i wiadomo, że szczególnie ten temat wpłynie na emocje wszystkich, a na sali znajdzie się chociaż jeden szowinistyczny dupek. Wykład okazał się na tyle interesujący, że ludzie nie ogarnęli iż to już pora się zabierać gdy ona im o tym sama nie przypomniała.
Znalazło się dwóch młodych studentów, którzy zaraz jak tylko Cait usiadła wyrośli przed biurkiem zadając kilka nieodpowiednich pytań. Drażniło to Cait niesamowicie ale wyniesione z domu nauki sprawiły, że jedynie się uśmiechnęła i odpowiedziała na te 'ważne' pytania spławiając ich zaraz. Potem pochyliła się nad swoimi własnymi notatkami. Powinna zabrać się za nowe tematy, bo wcześniej wszystkie przygotowane przerobiła już i zapas skończył. jednak tym się będzie martwić później. Już po powrocie do domu. I tak nie potrafiła się rozluźnić. Pochylona nad własnymi rzeczami zapomniała o bożym świece tak naprawdę i dopiero kobiecy głos wyrwał ją z zamyślenia aż lekko podskoczyła w miejscu.
-Nie działa i z tym mogę się zgodzić. Niestety każdy system sprawiedliwości ma swoje spore luki - westchnęła podnosząc wzrok na pannę Thomas. -Coraz więcej ludzi walczy o to by zmienić system jednak dopóki u władzy są ludzie niekompetentni i zapatrzeni we własne ego to nic się nie zmieni - łapówki rzecz normalna w tym świecie. Czy to sędzia czy ktokolwiek inny kto potrzebuje zastrzyku gotówki będzie w stanie temperować z dowodami -Przykro mi to słyszeć. Kobiety powinny móc swobodnie się poruszać po miastach czy wioskach. Mężczyźni od zalania dziejów dostali zdecydowanie za dużo władzy - przewróciła teatralnie oczami. -Ciężko zapomnieć o osobie, która najbardziej się udzielała we wszystkich moich gościnnych wykładach - uśmiechnęła się szeroko -Co Panią do mnie sprowadza, bo chyba nie będziemy się denerwować i psuć sobie nastroju dyskutując o tym, że wymiar sprawiedliwości jest kompletnie uszkodzony? - no chyba, że faktycznie tego potrzebowała. Cait była skora do takich rozmów.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Spore to mało powiedziane, chciała rzec uszczypliwie ale w ostatniej chwili ugryzła się w język, choć wręcz się w niej gotowało aby wejść w kolejną polemikę. Na szczęście czasem używała rozumu i tym razem zainterweniował on perfekcyjnie.
- Potrzeba dobrej zmiany. Więcej kobiet w sądach i ogółem w każdej dyscyplinie gdzie to mężczyźni wiodą prym. – stwierdziła dumnie. Czasem widać było jak bardzo ma feministyczne poglądy, ale to nie tak że gardzi mężczyznami. Nie każdy jest chujem nie mogącym zatrzymać swoich rządzy. Niektórzy są mili i uczyni, myśląc również o dobru kobiet.
- Powinny. – powtórzyła i westchnęła bo mimo zmian które się dzieją kobiety i tak nie będą bezpieczne. Nie ważne jak mocno by się starano i tak są tą słabszą płcią, którą można wykorzystać. Miała dość takiego postrzegania ich, dlatego cieszyła się gdy któraś wyrastała ponad szereg. Stawała się dla Blake niejako wzorem – co można również powiedzieć o Cait. Oczywiście nie popadajmy w nadmierny zachwyt, wiedziała że każdy ma wady, ale póki co lubiła słuchać opowieści innych, a włączanie się w dyskusje przychodziła jej naturalnie, co zresztą było widać te kilka minut temu.
Uśmiechnęła się wesoło na słowa sędziny. Za każdym razem potrafiła znaleźć argumenty w tych rozprawach na auli, dlatego przynajmniej zapadła w pamięć! Ciekawe tylko, czy było to dobre wrażenie? Dłużej się nie zastanawiała nad tą kwestią ponieważ temat zszedł na coś innego.
- Żadną Panią, Blake jestem. Pani brzmi staro… bez obrazy. – tym razem nie utrzymała języka za zębami, dlatego miała wielką ochotę przybić sobie facepalma. - I mam pytanie, ale to moment. – rozejrzała się po sali i przeszła do rozkładanego krzesełka i kulą zahaczyła je, aby powędrowało z nią do biurka. - Dam sobie radę! – rzuciła natychmiast widząc iż starsza kobieta chce jej pomóc. Jakiś tam swój honor Thomas miała i nie pozwoli aby tymczasowe kalectwo jej to odebrało. Rozłożyła je z boku biurka, aby być bliżej kobiety i wstrzymała powietrze. Może powie to tyko w teorii? Nie powie, że dotyczy jej samej?
- Sprawa jest czysto teoretyczna. Czy prowadziłaś może sprawę gdzie taki zwykły szary obywatel pozwał duży koncern, firmę bądź miejsce pracy o zaniedbanie i domagał się wysokiego odszkodowania z tego tytułu? Nie jakiejś ugody i zamiecenia tego pod dywan, tylko prawdziwych dużych pieniędzy za krzywdę jakiej doznał? – szczerze powiedziawszy to teraz Pani sędzia mogła bardzo mocno pomóc Thomas. Swoją wiedzą, doświadczeniem, a także ewentualnym pokierowaniem do innych osób. Oczywiście o ile kaskaderka ośmieli się powiedzieć, że to chodzi bezpośrednio o nią. - A no i jeśli tak, to jak się to skończyło? – czuła, że system może być zepsuty i ona będzie musiała się obejść smakiem, ale do tej pory a minęło już parę tygodni dalej odczuwa skutki niedopatrzenia ze strony studia. Chciała wyjść z tego obronną ręką a przy okazji pokazać iż nawet takiego giganta można pokonać. Czy jest to jednak wykonalne?

autor

Awatar użytkownika
46
0

sędzia

King County District Court

sunset hill

Post

-Potrzebujemy to fakt. - przyznała rację młodszej kobiecie. Jednak od tak w ciągu jednego dnia to się nie stanie i pewnie minie jeszcze sporo czasu zanim cokolwiek się zmieni niestety. Cait doskonale o tym wiedziała. Jednak nie można się poddawać i w wielu dziedzinach jest coraz więcej przedstawicielek tej 'słabszej' płci.
Panna Thomas była jedną z osób, które wnosiły tak naprawdę bardzo wiele jeśli chodziło o wszelkie zajęcia, a przynajmniej te gdy prowadziła je raz na jakiś czas Caitlyn. Zawsze brała udział w dyskusjach i chłonęła to co się mówiło. Sędzina lubiła takich ludzi z pasją i takimi też lubiła się otaczać tak naprawdę.
-W takim razie Blake możesz zwracać się do mnie Caitlyn - uśmiechnęła się szeroko. Czy było dziwnie? Może odrobinę, bo w sumie panna Thomas była odrobinę starsza od jej własnej córki, ale przecież to nic takiego prawda? Zresztą oficjalnie nie była przecież studentką to tym bardziej.
Przez chwilę obserwowała blondynkę co ta kombinuje. Miałą nawet wstać i jej pomóc, ale widać dziewczę to zosia samosia i potrafi radzić sobie sama. Co skwitowała jedynie szerokim uśmiechem -Nie lubimy pomocy? - zapytała rozbawiona. Ostatecznie gdy blondynka zaczęła mówić to sędzina przybrała poważną minę i słuchała uważnie. Ostatecznie jedynie westchnęła -Miałam do czynienia z takimi pozwami niestety. W wielu przypadkach takie koncerny wychodzą obronną ręką. Mają na to swoje kruczki, a jeżeli faktycznie coś nie jest tak to rzucają jakąś przystępną cenę jako ugodę i zazwyczaj osoba wnosząca pozew przeciwko nim jednak decyduje się wziąć pieniądze i tyle. Po akcji - westchnęła ciężko nawet na moment nie odwracając wzroku od swojej towarzyszki. -|To nie tak, że nie da się tego wygrać, ale ciężko im niestety udowodnić, że zaniedbali coś. Jakby nie było podpisujesz umowę z nimi i jeśli jej dokładnie nie przeczytasz to potem może się okazać, że jesteś w dupie - tak użyła takiego słownictwa, chociaż nie pasowało do sędziny całkowicie. Niestety w inny sposób nie dało się tego zobrazować. Wiedziała jak to wszystko działa i jeśli ktoś nie wiedział jak się za to zabrać i nie miał funduszy do tego to mógł mieć sporo problemów i podcięte skrzydła.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie spodziewała się, że pop swoich słowach usłyszy coś podobnego od Pani Hirsch, tfu… Caitlyn. Dziwnie to brzmiało, ale tak w drugą stronę – nie jest już studentką i tak naprawdę to nie wie ile kobieta ma lat. Może tak z dziesięć więcej? Dlatego pokiwała głową z uśmiechem na propozycję. Teraz będzie musiała sobie to w głowie przestawić, bo tak czy siak będzie się pojawiać Pani!
- Lubimy, ale tylko wtedy kiedy jest uzasadniona. Tutaj nie jest, bo doskonale sobie radzę z tymi gratami. – podniosła wyżej kule i zaśmiała się. Mimo wszystko musiała się do nich przyzwyczaić, bo jeszcze sporo w nich pochodzi. Lekarz czekał na zrośnięcie się kości, tak aby móc pomóc jej z więzadłem krzyżowym które zerwała. Noga bez tego jest beznadzieja, lata we wszystkie strony i nie da się utrzymać. Także pannę Thomas czekała jeszcze operacja, gdy już będzie mogła zdjąć gips.
Przeszły do tematu niezwykle ważnego dla kaskaderki. Nie chciała iść na półśrodki, zamierzała dostać wysokie odszkodowanie, a nie tylko jakąś ugodę, którą można sobie tyłek podetrzeć. Ona szła na wojnę… znaczy to się jeszcze zobaczy, bo aktualnie musi się rozeznać w temacie. Lepszej osoby do tego pytań raczej nie znajdzie.
- Szlag… - warknęła sobie pod nosem, bo to oznaczało, że ta batalia może być z góry przesądzona. Doskonale wiedziała, że bez odpowiedniego prawnika nie ruszy dalej. Pozyskanie pieniędzy to drugi problematyczny problem. Chciałaby liczyć na rodziców, ale z matką jest na ścieżce wojennej po wypadku, który jak ona stwierdziła „sama sobie spowodowała decydując się na taki zawód”. Dalej ciążyło kobiecie, że jej córa postanowiła skakać po dachach, zamiast siedzieć na sali sądowej.
- Czysto teoretycznie, jeśli umowa była skonstruowana w sposób podobny do zwykłej umowy o pracę i miała protekcję przy niebezpieczniejszych akcjach i zapewnienie profesjonalności całego zespołu dbającego o zdrowie pracownika… to można by ich oskarżyć o zaniedbanie? Oczywiście to jest tylko wszystko teoretycznie. – bo dalej nie zamierzała mówić, że chodzi o nią. Podejrzewała, że starsza kobieta by ją również wyśmiała. Tak jak matka – mówiąc, że mogła mieć bezpieczną posadkę w sądzie, zamiast kaskaderskich popisów. - Poza tym… w teorii jeśli chciałoby się nagłośnić tę sprawę, aby pokazać, że nie do końca jest tak jak wszystkim się wydaje, jest szansa na większe powodzenie? – może w ten sposób ściągnie uwagę całego świata i tego, że takie niedopatrzenia dzieją się na całym świecie, a życie osób dzięki którym film jest pełen akcji jest zagrożone.
Uśmiechnęła się, jakby chcąc pokazać, że to nic wielkiego – ot, takie dywagacje, które nie mają żadnego poparcia w rzeczywistości. - Wiem, że jestem dociekliwa, ale teoretycznie takie sytuacje się zdarzają i wie P…. wiesz, że nie są one pojedyncze. – musiała się szybko poprawić. Oj jeszcze długo jej zajmie całkowite przyzwyczajenie się do tego. Zresztą… czy one się jeszcze zobaczą?

autor

Awatar użytkownika
46
0

sędzia

King County District Court

sunset hill

Post

Nie chciała wyjść na okropną pesymistkę, ale niestety takie były realia, a w przypadku walki o swoje racje Caitlyn wolała być szczera i nie robić nikomu złudnych nadziei.
Skinęła głową -Można, ale nadal to walka z gigantem. Zależy też jak wyglądała umowa dokładnie i czym się zajmujesz, bo w to czysto teoretycznie nie wierzę - puściła oczko w stronę Blake i uśmiechnęła się szeroko. Jeśli mają skakać wokół tematu no to nie ma problemu, ale sędzina Hirsch nie była głupią kobietą i szybko się domyśliła, że tu nie chodzi o czystą teorię. Zresztą panna Thomas miała nogę w gipsie, więc można było się domyśleć, że to raczej chodzi o nią niż teorię. Usiadła wygodniej na krześle i całą swoją uwagę już kompletnie skupiła na pannie Thomas. Ciekawił ją temat i jakże wielkie zaangażowanie ze strony Blake.
-To może być pomocne o ile naprawdę chce się tego. Teoretycznie nagłośnienie sprawy może znaleźć prawników, którzy z chęcią dokopią wielkim koncernom. Z drugiej strony można się spodziewać większej walki z ich strony. To może być naprawdę ciężka przeprawa, ale nie jest tak, że jest od razu skazana na porażkę. Wszystko wszystkim da się udowodnić tak naprawdę - rzuciła pokrzepiająco. Naprawdę nie chciał by to wyszło jakby podcinała skrzydła. Niestety nie była to prosta sprawa i wiele czynników się na to składało, więc byłoby naprawdę ciężko teoretycznie jedynie przewidzieć wynik czegoś takiego -Niemniej jednak jeśli faktycznie coś było z ich strony nie tak to proponuję walczyć mimo wszystko - poklepała Blake pokrzepiająco po ramieniu. Nigdy nie podcinała skrzydeł nikomu. Nawet własnym dzieciom, które próbowały wiele rzeczy i nie zawsze wychodziły na tym dobrze. -W każdym bądź razie jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebowała porady czy zwykłej rozmowy o sprawach sądowych to się polecam - wyciągnęła rękę po kawałek kartki na której naskrobała swoim idealnym pismem swój numer telefonu. Nie powinna, ale w sumie przecież Blake nie była studentką, a była na tyle interesującą osobą i przede wszystkim dobrze się z nią dyskutowało (nawet czysto teoretycznie), że nie miała problemu z wręczeniem jej swojego prywatnego numeru telefonu.

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „University of Washington”