WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

01.

Jak trudny mógł być nocny powrót do domu? W przypadku Indiany Halsworth - najwyraźniej bardzo trudny; znacznie bardziej, niż ona sama by się tego spodziewała, a trzeba przyznać, że niejeden żenujący powrót z imprezy już na swym koncie posiadała. Lwia część z nich sięgała jeszcze czasów, gdy brunetka mieszkała z rodziną - gdy wychodziła z siostrą lub z koleżankami, zapewniając, że wróci przed północą, by później skradać się, w jej opinii, dyskretnie i cichutko, nie chcąc obudzić rodziców, co koniec końców i tak z góry było skazane na porażkę, bo za każdym razem czekał już na nią ojciec, który nigdy nie poszedł spać, dopóki jego córka nie wróciła z domówki u koleżanki; czuwając niejednokrotnie do nocy tylko po to, aby rzucić swej latorośli pełne (pobłażliwej, mimo wszystko) dezaprobaty spojrzenie i ostatecznie życzyć jej dobrej nocy, bo koniec końców nie umiał zbyt długo gniewać się na swoje córki. Ale może w tym właśnie tkwiła metoda, i to właśnie sprawiało, że Indiana nigdy nadmiernie nie buntowała się przeciwko rodzicielskiej władzy - bo ufali sobie nawzajem i nie istniała potrzeba, aby to zaufanie nadwyrężać. A może po prostu nie miała natury buntowniczki. I choć Indy z sentymentem wspominała swoje nastoletnie czasy, to mimo wszystko cieszyła się swobodą, jaką dawało jej samodzielne mieszkanie - samodzielne, od kiedy jej współlokatorka wyjechała na wymianę studencką, a ona w prawdopodobnie zbyt dużym jak na jej potrzeby apartamencie pozostała w pojedynkę. I nikt już nie oczekiwał na jej powrót, gdy wychodziła ze znajomymi na imprezę; przed nikim też nie musiała się tłumaczyć, ani wysilać się, żeby wyglądać na trzeźwiejszą niż była w rzeczywistości. I oczywiście ta wolność była przyjemnie orzeźwiająca, chociaż z drugiej strony - chyba miło byłoby mieć osobę, która nie pilnowałaby jej, ale troszczyła się o nią, wtedy, kiedy ona sama nie do końca była w stanie się o siebie zatroszczyć. Tak jak dzisiejszej, późnej nocy, gdy zmęczona i trochę wręcz ukołysana jazdą taksówką, Indy pożegnała koleżankę, z którą dzieliła przejazd, a następnie chwiejnym krokiem wygramoliła się z auta na zewnątrz, gdzie natychmiast jej drobnym ciałem wstrząsnął nieprzyjemny, chłodny dreszcz - co powinno uzmysłowić jej, że na tylnym siedzeniu taksówki zostawiła swoje okrycie, ale tak się nie stało. Kuląc instynktownie ramiona, jakie szybko pokryła gęsia skórka, ruszyła zatem do budynku, a następnie prosto w kierunku windy. Na szczęście ta już czekała, dzięki czemu w podchmielonej główce Indy nie zdążył urodzić się pomysł, aby pójść schodami, bo było bardziej niż pewne, że w obecnym stanie - o ile w ogóle dotarłaby na swoje piętro, to zdecydowanie nie na dwóch nogach. Wkroczyła więc do małego pomieszczenia i oparła się plecami o chłodną ścianę, obserwując jak drzwi się zasunęły i wgapiając się w nie pewnie przez kilka dobrych minut, zanim dotarło do niej, że - nie, nie to, że w ogóle nie wybrała piętra - ale że winda wciąż stała na parterze, co ewidentnie musiało być winą tego cholernego mechanizmu. - No, co z tą windą? - mruknęła sama do siebie, odbijając się plecami od ściany, by paluszkiem nadusić niecelnie przycisk, który kompletnie stopił się teraz w jej oczach w jedną całość wraz z pozostałymi - a możliwe nawet, że wcisnęła ich kilka na raz, ale najzupełniej usatysfakcjonowana cofnęła się o krok i ponownie wbiła spojrznie w lśniące drzwi windy, gdy ta ruszyła z miejsca, prowokując nieprzyjemne uczucie gdzieś w żołądku; na szczęście jednak niezbyt silne, a po krótkiej przejażdżce Indiana dotarła już na wybrane piętro. Sięgnęła do torebki i zatrzymała się zaledwie po dwóch krokach, mając obecnie trudność z wykonywaniem dwóch czynności - stawianiem kroków i szukaniem kluczy w niewielkiej kopertówce - na raz. I niemal od razu, jak tylko je wydobyła - upuściła pęk kluczy, które zabrzęczały głośno na posadzce. - Kurww - zaklęła pod nosem, gdy pochyliła się i zachwiała niebezpiecznie, podtrzymując się najbliższej ściany, by dłonią dosięgnąć wreszcie leżącej na podłodze zguby, a następnie z ciężkim westchnieniem na ustach powrócić do pionu i w paru kolejnych krokach dobić w końcu do drzwi na prawo od windy. Z brwiami zmarszczonymi w niemal dziecięcym skupieniu Indiana wybrała odpowiedni klucz, i falującą niepewnie w powietrzu rączką spróbowała trafić nim w dziurkę: raz, drugi, za trzecim zdołała dopiero wcisnąć klucz, kompletnie sobie nic nie robiąc z faktu, że wszedł tylko do połowy i nie chciał się obrócić. Zmarszczyła gniewnie nos i chwilę - zapewne dłuższą, gdyż jej poczucie czasu było teraz mocno zaburzone - posiłowała się z nim, zaciskając z uporem zęby, zanim wyszarpnęła ostatecznie klucz z takim impetem, aż cała zachwiała się na obcasach; jednocześnie łapiąc równowagę jak i klamkę, którą nacisnęła, nadal nie rozumiejąc, dlaczego drzwi w dalszym ciągu stawiały opór. Uderzyła w nie otwartą dłonią, po czym raz jeszcze chwyciła za klamkę i zaparła się mocno stopami na wycieraczce, pchając do przodu, kiedy nagle rozległ się trzask zamka, drzwi niespodziewanie ustąpiły, a Indy - dosłownie wpadła do środka, do przedpokoju, ze zbolałym stęknięciem zatrzymując się dopiero na... twardym, męskim torsie. Jakby w zwolnionym tempie - bo istotnie wszystko w jej głowie odbywało się obecnie nieco wolniej - ciemnowłosa przesunęła powoli opuszkami palców po ciepłej skórze na umięśnionej klatce piersiowej mężczyzny, który wyrósł przed nią niby wielki, okazały posąg wykuty w marmurze przez któregoś z renesansowych mistrzów; przygryzając leciutko dolną wargę i śledząc wzrokiem niewidzialną drogę swych dłoni po męskim ciele, zanim po paru długich sekundach zadarła w końcu głowę i uniosła swoje cielęce, zamglone procentami spojrzenie na twarz, jak się okazało, jej sąsiada. I nagle Indiana odbiła się od niego dłońmi, wpadając ponownie na drzwi, które zatrzasnęły się za jej plecami, po czym omiotła sylwetkę bruneta zamroczonym wzrokiem, by finalnie zatrzymać go na wysokości jego oczu. - Co ty tu robisz? - zapytała tylko troszkę niewyraźnie; poprzez tu, mając na myśli owo mieszkanie, które wcale nie należało do niej, ale w chwili obecnej Indiana nie poświęciła swemu otoczeniu jeszcze na tyle wiele uwagi - bo ta była zbyt skutecznie rozproszona osobą półnagiego, najwidoczniej wyrwanego z łóżka sąsiada - by zorientować się, że w istocie znajdowała się w apartamencie dokładnie piętro nad tym, który sama zamieszkiwała. I że to ona była tutaj nieproszonym gościem.

autor

life is short and it is here to be lived
Awatar użytkownika
33
189

właściciel siłowni

seattle boxing gym

belltown

Post

1.
Jakkolwiek nudno by to nie zabrzmiało, Brewster tego wieczora wcale nie spędził w klubie na nocnym imprezowaniu, a za to do późna był w pracy – na siłowni, na której spędzał niemal całe dnie, jednocześnie nadal ambitnie rozwijając tam swoją szkółkę bokserką, trenując nie tylko najmłodszych, ale również starszych – którzy pragnęli zaznajomić się nieco z techniką i podstawami tej dyscypliny. Chętnych, ku jego wielkiemu zaskoczeniu, było mnóstwo, dlatego też siłownia działała do późnych godzin nocnych, a sam zainteresowany na miejscu bywał o ile nie często, to właściwie czasami całe dnie, by móc wszystkiego w stu procentach dopilnować. Między innymi również dlatego Connor nadal jest w tak świetnej formie, a można by się pokusić o stwierdzenie, że nieustannie w coraz lepszej, bo nie tylko zajmował się tam sprawami technicznymi i papierami, które były wymogiem prowadzenia interesu, ale sam również nieustannie korzystał z dobrodziejstw swojej własności, to też ta sprawność fizyczna była obecnie na najwyższym poziomie. Tak jak i obecnie na najwyższym poziomie był już on sam – był bowiem w znacznie lepszej formie niż jeszcze jakiś czas temu, obecnie był absolutnie czysty – bo narkotyki były już historią, był właścicielem prężnie działającego interesu i tak naprawdę stanął w końcu na nogi, mogąc chyba być poniekąd dumnym z samego siebie. Aktualnie jest całkowicie samowystarczalnym człowiekiem, który tak wiele razy oszukał już śmierć, iż niemal jak kot – mający dziewięć żyć, ciągle spadał na cztery łapy i chadzał własnym ścieżkami. To jednak też nie tak, że popadł w pracoholizm, bo lubił korzystać z życia i nocnych atrakcji Seattle, często bywając w klubach swoich znajomych, bo ten krąg znajomości nieco mu się w ostatnim czasie poszerzył, mógł więc cieszyć się wolnymi wstępami i możliwością zabawy do białego rana, z czego skrzętnie korzystał. Żaden z niego bowiem ułożony chłopiec, skrupulatnie zasypiał się i budził w ramionach innej kobiety, by następnego ranka pożegnać ją niemal bez mrugnięcia okiem, mimo, iż one pragnęły zostać dłużej – większość z nich pewnie na zawsze, ale Brewsterowi daleko do ułożonego i rodzinnego faceta, który byłby takim, jakiego one wszystkie chciały. Ponieważ ostatnio już miał taką nieprzyjemną akcję z panną, która zbyt wiele sobie wyobrażała, na jakiś czas wstrzymał się z imprezowaniem, mając nieco więcej spraw na głowie w klubie, jak również w salonie tatuażu, w którym bywał głównie wieczorami, a kolejka do niego zaczynała się robić coraz dłuższa. I cieszyło go to zainteresowanie, bo to jedynie utwierdzało go w przekonaniu, że wreszcie po wojsku znalazł w to, w czym w stu procentach się odnalazł i to było istny strzał w dziesiątkę. Mimo, iż tęsknota za wojskowym życiem doskwierała mu nieustannie, podobnie zresztą jak pozostałości tkwiące w jego psychice, które niestety nie pozwalały mu na spokojny sen. Dlatego też i tego wieczora sięgnął po znane sobie doskonale proszki nasenne, by te pozwoliły mu zmrużyć oczy chociaż na kilka dobrych godzin, by jego organizm mógł zaznać nieco odpoczynku – położył się więc i tak dość późno i gdy wreszcie ten błogi sen zaczynał przychodzić, usłyszał dziwne odgłosy. Te odgłosy zaczynały się nasilać na tyle, iż jego mózg szybko się wybudził i ta możliwość zaśnięcia brutalnie się oddaliła, co cholernie mu się nie spodobało – przy tym nie miał pojęcia co się działo, dlatego też w końcu wstał i lekko jednak zaspany, udał się w stronę drzwi, z którymi najwyraźniej ktoś się siłował. Poczuł nieprzyjemny ból w głowie, bo proszki dawały jednak o sobie znać i ciało domagało się snu, ale mózg pracował teraz na znacznie wyższych obrotach, bo brunet przygotowywał się do potencjalnie konfrontacji z nieproszonym gościem. Zmarszczył brwi, gdy ktoś ewidentnie próbował przekręcić klucz w drzwiach, a potem do jego uszu dopadł jego odgłos odbijającej się od drzwi dłoni, w które to ktoś właśnie uderzył. – Co jest kurwa… - warknął sam do siebie, podchodząc jeszcze bliżej i ponieważ osobnik po drugiej stronie najwyraźniej nadal te drzwi szarpał, z wyraźnym wkurzeniem otworzył wreszcie zamki, sam złapał za klamkę i otworzył drzwi, już mając zwyklinać kogoś po drugiej stronie, ale wtem… niespodziewanie wpadło na niego drobne, kobiece ciało. Sam był tym faktem na tyle zaskoczony, że w ostatniej chwili objął drobną sylwetkę ręką, by dziewczyna nie upadła przypadkiem na podłogę. W pierwszej chwili kompletnie jej też nie poznał, ale i nic nie zrobił sobie z faktu, że jest ubrany jedynie w same bokserki, bo przecież nie miał się czego wstydzić. Poza tym – jest u siebie. Prześlizgnął dłonią po śliskim materiale damskiej sukienki i spojrzał w dół, wyczekując momentu, w którym ciemnowłosa podniesie wreszcie głowę ku górze i dopiero gdy to uczyniła, wcześniej przyjemnie przesuwając opuszkami palców po jego nagim torsie, napotkał spojrzenie jej błyszczących od procentów oczu. Na moment chyba wstrzymał oddech w zaskoczeniu dla tego co właśnie zobaczył. – Indiana? – spytał wyraźnie zdziwiony, bo chyba była ostatnią osobą, której by się tutaj spodziewał. W tej też dokładnie chwili dziewczyna odbiła się od jego nagiego torsu i cofnęła się, wpadając jednak wprost na drzwi, które zatrzasnęły się za nią, a ona wsparła się o nie plecami, gdy nie przerywali kontaktu wzrokowego. Connor jednak przerwał go na moment, by w tej sekundzie prześlizgnąć wzrokiem wzdłuż całej jej sylwetki: począwszy od kusząco wyeksponowanego dekoltu, poprzez wąską i idealną talię, skończywszy na niebotycznie długich i cholernie zgrabnych nogach. Ewidentnie pierwszy raz spojrzał na nią jak na kobietę – i to cholernie seksowną kobietę – nie zaś jak na młodą dziewczynę, głównie koleżankę jego młodszej siostry. I to było doprawdy dziwne doznanie, gdy więc wzrokiem przebył tę samą trasę, ale ku górze, by znowu napotkać jej nie do końca świadomie i chyba już mocno zamglone spojrzenie. – Co ja tu robię? Ja tutaj mieszkam – uniósł lekko brew ku górze i skrzyżował ręce na torsie, przyglądając się jej uważnie – I to raczej ja powinienem zapytać, co Ty tutaj robisz? – dodał, raz jeszcze zapuszczając się mimowolnie wzrokiem na jej sylwetkę – bo tak, wyglądała całkiem inaczej i musiał przyznać, że cholernie mu się to podobało. Chociaż istotnie nigdy nie widział jej w takim wydaniu i co więcej, niemal nie przypominała samej siebie. – Grzeczne dziewczynki o tej porze nie powinny już spać? – dogryzł jej odrobinę, bo przecież nie byłby sobą gdyby tego nie zrobił, chociaż w jego głowie zdecydowanie daleko było mu do oceniania jej teraz w kategorii tej grzecznej, kiedy wyglądała tak jak w tej chwili. I skutecznie przyciągała tym nie tylko jego wzrok, ale i jego uwagę, mimo, iż sama zapewne jutro nic z tego nie będzie pamiętać. – Ktoś tu chyba ma ewidentnie słabą głowę…

autor

Connor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

Indiana nie brała na siebie tylu obowiązków - pracowała tyle godzin, ile miała zapisane w umowie i ani minuty dłużej, nigdy też nie zabierała ze sobą pracy do domu, ani dosłownie, ani w przenośni, bo opuszczając budynek kancelarii brunetka całkowicie przestawała myśleć o tych wszystkich papierach, pismach i całej reszcie, chociaż trzeba przyznać, że początkowo wręcz śniło jej się to po nocach. Z drugiej jednak strony - ona sama była zaledwie sekretarką, która głównie przyjmowała korespondencję, kserowała dokumenty czy okazjonalnie parzyła kawę; miała jednak do czynienia z wieloma pracoholikami - w środowisku adwokackim ewidentnie ich nie brakowało - i nawet jeśli sama wciąż czuła się odrobinę zagubiona we własnym życiu i nie do końca wiedziała, czy praca za biurkiem była tym, co chciałaby robić przez kolejne lata, to wiedziała natomiast jedno: że za nic nie chciałaby, aby cała jej egzystencja kręciła się wokół pracy. Ale przykra prawda była taka, że w chwili obecnej Indiana Halsworth nie miała wiele więcej: miała koleżanki, z którymi lubiła się czasem zabawić, wyskoczyć na drinka czy potańczyć, ale w ostatnim czasie coraz częściej do tych ich babskich wypadów dołączali faceci jej przyjaciółek (właściwie ostatnią ostoją tych niezmąconych, babskich wieczorów były spotkania przy winie, domowym spa i komediach romantycznych, bo to żadnego mężczyzny by nie skusiło). Miała też rodzeństwo, ale nawet jej bliźniaczka znalazła już chyba swojego księcia z bajki; i miała ojca, którego odwiedzała często, bo po śmierci matki chyba tym bardziej potrzebował wiedzieć, że nadal jest ważny dla swoich dzieci i że to się nie zmieni. Od czasu do czasu Indy umówiła się też na jakaś randkę, licząc po cichu na to, że wreszcie i ona znajdzie coś - a raczej kogoś - tylko swojego, ale znaczna większość z tych niezobowiązujących spotkań okazywała się sromotnym niepowodzeniem i rozczarowaniem. Koniec końców była już chyba jednak na tym etapie, gdzie powoli kończyła się młodość, a zaczynała prawdziwa dorosłość, i sama do końca nie wiedziała, co z tym począć. Dlatego w piątkowy wieczór biegała po klubach z przyjaciółkami, a później niezupełnie świadoma nachodziła w środku nocy swoich sąsiadów, nie będąc w stanie trafić do własnego mieszkania. - Jak to? - wymamrotała i wyraźnie zdezorientowana zmarszczyła brwi, usiłując w tej swojej podchmielonej główce ułożyć fakty w jakaś logiczną całość - ale bez powodzenia. Omiotła pomieszczenie wzrokiem, nie rozpoznając w nim jednak wnętrza apartamentu, w którym planowała się znaleźć, a to tylko dodatkowo zbiło ją z tropu i w tym momencie sama już kompletnie nie rozumiała, dlaczego i jak się tu znalazła. Zamiast przez drzwi do własnego domu, przeszła przez jakiś magiczny portal do mieszkania seksownego sąsiada i dawnego obiektu zauroczenia w jednym; którego wcale i absolutnie nigdy nie wyobrażała sobie w samych bokserkach? Albo i bez nich? - Nie wiem - pokręciła bezradnie głową, nie umiejąc jednak sięgnąć pamięcią dalej niż do chwili, w której tu wpadła - dosłownie. Zwłaszcza gdy jej spojrzenie wciąż mimowolnie prześlizgiwało po umięśnionym, męskim ciele, od jakiego Indiana nie potrafiła oderwać wzroku, prawdopodobnie odrobinę się rumieniąc, co w tym przypadku raczej było dziełem ciepła powodowanego przez jej aktualny stan upojenia - i obecność półnagiego mężczyzny - aniżeli zawstydzenia, na które chyba była teraz zbyt pijana. Parsknęła więc tylko w odpowiedzi na jego komentarz, wywracając oczami. - Nie jestem grzeczną dziewczynką, nie chce mi się spać - odparła, marszcząc z niezadowoleniem ten swój mały, zadarty nosek - niczym kapryśna dziewczynka właśnie. - To ty jesteś grzeczny i chcesz iść spać - zrobiwszy krok w jego stronę, dźgnęła palcem jego twardy tors, z nietrzeźwym uśmiechem majaczącym w kąciku ust. W jej uszach jednak ten mały przytyk brzmiał dużo lepiej niż w rzeczywistości; ale w tym momencie chodziło już nie tylko o to, że Indy przez całe swoje życie była traktowana jak dziewczynka - jak grzeczna dziewczynka, która wywoływała ogromne poruszenie, ilekroć dla odmiany zrobiła coś wbrew zasadom. Ale chodziło również właśnie o to, że to Connor tak ją teraz nazwał - ten Connor, dla którego Indiana zawsze była tylko koleżanką jego młodszej siostry. Małą i nieistotną, która zadurzyła się w nim kiedyś jak ostatnia idiotka. Jednak teraz - jak sama sądziła - nie była już tą samą, głupią dziewczyną i z całą pewnością nie zamierzała powtarzać tamtego błędu. Tylko czy w jej obecnym stanie, mogła za cokolwiek ręczyć? - Napij się ze mną - ni to poprosiła, ni zażądała, nim ponownie cofnęła się o krok i uniosła nogę, żeby zdjąć ze stóp wysokie, pasujące do sukienki szpilki. Stając jednak chwilowo na jednej nóżce, Indy szybko straciła równowagę i nie było nawet czasu na ratunek, gdy zachwiała się i runęła nagle, lądując tyłkiem na twardej podłodze z takim impetem, że na moment aż zadudniło jej w głowie. A zaraz potem zarechotała głośnym śmiechem, czknęła, odgarnęła niedbale długie włosy, które opadły jej na twarz, i niewiele sobie robiąc z tego, jak niekorzystnie prezentowała się aktualnie w oczach Connora, zapewne odsłaniając przypadkiem również swoją bieliznę - sięgnęła ponownie do swoich butów, które zrzuciła w końcu ze stóp, po czym spróbowała podnieść się z powrotem do pionu, nieporadnie gramoląc się najpierw na kolana, wciąż jednak zbyt mocno przytrzymywana przez oddziaływanie grawitacji.

autor

life is short and it is here to be lived
Awatar użytkownika
33
189

właściciel siłowni

seattle boxing gym

belltown

Post

Connor z całą pewnością nie nadawałby się do pracy w ustalonych normach i czasie ograniczonym co do minuty, dlatego też poniekąd został on panem swojego losu i najprościej mówiąc: poszedł na swoje. Bo cóż lepszego mogłoby być od bycia samemu sobie szefem? Z całą pewnością w żaden sposób go to nie ograniczało, mógł bowiem robić cokolwiek chciał, jak chciał i co najważniejsze – kiedy chciał. Nikt za to nie patrzył mu na ręce, a odkąd interes kręcił się jak należy, mógł jedynie być dumny z siebie i z tego co osiągnął po tym, jak już wreszcie udało mu się stanąć na nogi. Może nie wszystko jeszcze w tym jego świecie było idealne, może czasami wręcz sam szukał tego skoku adrenaliny i ściągał sobie na głowę mniejsze czy większe problemy, ale w ogólnym rozrachunku wszystko było teraz na swoim miejscu. A przynajmniej tak mogło się właśnie wydawać. Brewster w żaden sposób też nie szukał kobiety na całe życie, wręcz nie dopuszczał ich do siebie zbyt blisko, a jeżeli już – to miewał po prostu dobre przyjaciółki, które korzystały z tej bliskiej relacji z nim, podobnie jak i on korzystał z ich obecności, skoro same tego chciały. Można powiedzieć, że on po prostu lubi takie dobre układy, na których każdy w jakiś sposób korzysta: w tym oczywiście najwięcej korzysta on sam, ale to szczegół. Nie potrzebował również wokół siebie tłumu ludzi: ma matkę, z którą jego relacje nadal pozostawały skomplikowane, ma rodzeństwo – ale młodsze, wobec czego ich relacje są dobre, niemniej jednak nie aż tak bliskie jak mogłoby się wydawać, no i ma też przyjaciół, ale zaledwie kilku takich najbliższych, z którymi mógłby skoczyć w ogień. Nie ma więc kobiety, która mogłaby zakręcić tym jego męskim światem, ale fakt jest taki, że on po prostu nie nadaje się do związków, więc chyba po prostu chroni te wszystkie niewinne niewiasty przed zranieniem, które było nieuchronne. Tym większym zaskoczeniem dla niego było to niespodziewane pojawienie się panny Halsworth, która wtargnęła znowu do jego codzienności i to z impetem, nagle pojawiając się jakby częściej, chociaż on sam nie chciał się angażować w relacje z młodą dziewczyną i co więcej: dobrą koleżanką swojej młodszej siostrzyczki. Pech chciał jednak, że dziś Indiana sprawiła, iż zdecydowanie przestała być dla niego tą małą dziewczynką, bo pokazała mu siebie w zupełnie innej odsłonie: w takiej, w jakiej nie widział jej jeszcze nigdy. I chyba co najwyżej mógł fantazjować o tym jak mogłaby się prezentować w takim wydaniu, ale nawet tego nie robił. A dziś? Dziś podała mu się niemal na tacy i trzeba przyznać, że wywarła na nim wrażenie, bo dosłownie nie mógł oderwać wzroku od jej perfekcyjnego wręcz ciała, które to odsłaniała przed jego oczami ta kusa sukieneczka. Równie seksowna jak jej właścicielka – bo okazuje się, że ta drobna Indy to już wcale nie jest ta gówniara, którą pamiętał sprzed lat, ale młoda kobieta, która miała jak widać wiele do zaoferowania. Być może dlatego też ostatnio miewali pewne stykowe sytuacje, które nasiąknięte były drugim dnem, chociaż sam Connor nie był tego świadomym – aż do teraz, gdy jasno jego mózg przyjął do wiadomości, iż podoba mu się to co widzi. – Tak to. Wpadłaś właśnie do mojego mieszkania, bo Twoje znajduje się dokładnie piętro niżej – uniósł sugestywnie brew ku górze, wyjaśniając jej ten drobny fakt, którego najwyraźniej nie była w stanie ułożyć w swojej główce pełnej procentów. Co z drugiej zaś strony wydawało mu się nagle całkiem urocze, podobnie jak i obserwowanie jej, gdy tak zawzięcie rozglądała się po wnętrzu apartamentu, nie mogąc zrozumieć jak doszło do tej pomyłki. – Nie doczekałem się jeszcze chwili, w której w środku nocy wpada do mnie seksowna dziewczyna i to w dodatku kompletnie pijana. To całkiem ciekawe doświadczenie… co więcej, mogłoby się skończyć dla Ciebie znacznie gorzej, gdybyś trafiła do mieszkania kogoś innego – zauważył, bo przecież równie dobrze mogła całkowicie pomylić nie tylko piętro, ale i lokalizację drzwi, a przecież mieszkały tu różne osoby i mógł trafić się ktoś, kto chciałby wykorzystać ten dar od losu: czyli niewinną i kompletnie nieświadomą dziewczynę. On za to z zainteresowaniem ciągle się w nią wpatrywał, bez problemu dostrzegając jak jej rozbiegane oczka świdrują wzrokiem jego półnagie ciało, czego chyba nawet nie była w stanie ukryć. – A więc… jesteś niegrzeczna? – zasugerował, obserwując z rozbawieniem jak podchodzi do niego i wbija mu palec w tors, czego niemal nie wyczuł, ale sam gest był całkiem rozkoszny. – To na co masz ochotę? – podjął z zaciekawieniem, wyraźnie zaintrygowany tym co mogło chodzić jej teraz po główce, wpatrując się w nią niemniej intensywnie niż ona w niego, co istotnie mogło wywołać w niej pewne obawy. Należy zauważyć, że nadal znajduje się w mieszkaniu z półnagim facetem – i to sam na sam. Dostrzegł cienie rumieńców na jej policzkach, aczkolwiek zgadywał, że było to jednak efektem alkoholu aniżeli samego zawstydzenia, chociaż… może się mylił? On zdecydowanie miałby ochotę na wiele przyjemnych rzeczy, tym bardziej, gdy kusiła go w tej chwili tak bardzo swoim wyglądem i… zdecydowanie zapędzał się zbyt daleko w swoich przemyśleniach. – Jeżeli mówisz, że jestem grzeczny, to musisz być bardziej pijana niż przypuszczałem – zauważył, odbijając piłeczkę. Bo istotnie nie miała pojęcia co mówi, określając go właśnie w taki sposób, ale z całą pewnością był grzeczny tego wieczora, skoro faktycznie wyrwała go z łóżka, gdzie zamierzał – a właściwie miał nadzieję, przespać chociaż kilka godzin. – Zamierzałem iść spać, bo właściwie niedawno wróciłem, tyle, że z pracy. Ale ktoś skutecznie mi w tym przeszkodził – dodał jeszcze, obserwując jak cofa się znowu pod drzwi i sięga dłonią do butów, a właściwie do jednego, którego z trudem zdjęła ze swojej stopy. I szczerze żałował, że to zrobiła, bo jej nogi wyglądały jeszcze lepiej odziane w te wysoki szpilki, które niemalże doprowadzały go do szaleństwa. Zdziwił się za to, że się ich pozbywa i że wcale nie zamierza wyjść. Już miał się odezwać, ale wtem brunetka się zachwiała i nim zdążył zareagować, klapnęła tyłkiem na ziemie, co skwitował lekkim rozbawieniem, mimo faktu, iż pewnie obiła sobie nieco ten seksowny tyłeczek. Ale kara musi być, prawda? Wydała mu się nagle całkiem rozkoszna i zabawna, niekoniecznie zaś było to dla niego jakimś nieprzyjemnym widokiem, chociaż faktycznie stawiało ją to w zupełnie innym świetle. – Tobie zdecydowanie wystarczy już picia na dzisiaj – stwierdził nagle, patrząc na to, jak z trudem próbuje wstać z tej podłogi, ale daleka była od sukcesu w tej kwestii. Dlatego Ne myśląc wiele zrobił w końcu kilka kroków w jej stronę i najpierw przekręcił zamek w drzwiach, a potem pochylił i jednym, stanowczym ruchem wsunął ręce pod jej drobne ciało i uniósł je w górę, nie zamierzając czekać całej nocy na to, jak brunetka wreszcie zdoła przeciwstawić się grawitacji. Może to nie było zbyt dobrym posunięciem, bo powinien raczej odprowadzić ją do mieszkania, ale też nie miał jakoś ochoty na to, by robić zbędne show na korytarzu. Dlatego mając ją już na swoich rękach, wyprostował się i skierował w głąb mieszkania, postanawiając po prostu ją przenocować i przypilnować – bo nie zamierzał mieć jej na sumieniu. Mógł mieć za to jedynie wyrzuty do samego siebie, iż dał się tak bardzo w tej chwili omotać tej drobnej postaci, bowiem jej bliskość i przyjemny zapach jej perfum kusząco drwiły z jego zmysłów, przez co naprawdę z trudem zachowywał trzeźwość umysły, który także nie był do końca sprawny, z uwagi na proszki, które zażył przed snem. Może więc oboje tego wieczora nie byli do końca świadomi.

autor

Connor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

Zapewne inaczej wyglądało to wszystko w przypadku człowieka, dla którego praca była również pasją i kto poświęcał jej znacznie więcej godzin, niż wymagałoby tego niezbędne do przetrwania minimum. Indiana zaś postrzegała tę regularność jako coś pozytywnego, co ułatwiało jej utrzymanie pewnego porządku dnia oraz równowagi pomiędzy obowiązkami a przyjemnościami - które dla niej rzadko szły w parze. A właściwie: nigdy. I chociaż przypadkowe, nocne wtargnięcie (bo trudno to nazwać wizytą czy odwiedzinami) do sąsiada nie było przez nią zaplanowane, to nietrzeźwa główka Indy zaliczyłaby je raczej do grona tych przyjemnych doświadczeń - z czego, jak dotąd, najprzyjemniejszy był ewidentnie widok Connora w samych bokserkach, który, obok spożytych procentów, na tyle skutecznie odbierał Indianie jasność myślenia, że z całej jego wypowiedzi dotarło do niej obecnie tylko tyle, iż Brewster chyba nazwał ją seksowną, na co jedynie uśmiechnęła się pod nosem, i tym samym palcem, którym dźgnęła jego tors, przesunęła stamtąd dalej w dół w kierunku jego umięśnionego brzucha. - Mogę być niegrzeczna... dla ciebie. Chcesz? - wypaliła bezceremonialnie, zagryzając dolną wargę i wpatrując się w niego roziskrzonym, acz wciąż mętnym wzrokiem i chyba zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, że być może igrała z ogniem, jawnie prowokując mężczyznę, który z łatwością mógł wykorzystać jej stan upojenia i błogiej nieświadomości umysłu, a ona - pewnie nawet niczego by rano nie pamiętała. Inna sprawa, że Connor Brewster nie musiał posuwać się do takich działań i w gruncie rzeczy Indy nie miałaby nawet nic przeciwko temu, by dać mu się wykorzystać, choć z pewnością na trzeźwo nie przyznawałaby tego tak otwarcie. Wbrew pozorom nie zwykła oddawać się facetowi na złotej tacy - istotnie zatem miała sporo szczęścia, że trafiła właśnie do tego mieszkania, gdzie nie groziło jej nic poza najedzeniem się wstydu. Póki co jednak zmrużyła oczy, a wydęła lekko usteczka w zamyśleniu i z przeciągłym "mmm" zastanowiła się nad odpowiedzią nad jego pytanie. - Mam ochotę... tańczyć - zawyrokowała wreszcie, bo tak naprawdę wcale nie miała jeszcze dosyć tej nocy - a w każdym razie tak jej się wydawało - i opuściła klub tylko dlatego, że jej koleżanki o tym zadecydowały. I najwidoczniej nie zniechęcał jej nawet brak muzyki; nie wiedzieć jednak czemu, uznała, że do tańca należy najpierw zdjąć buty - chociaż gdyby Connor wyraził na głos swój sprzeciw, to Indy pewnie byłaby skłonna nawet zdjąć z siebie wszystko prócz owych szpilek, i pozostać dla niego tylko w nich... W chwili obecnej to jednak zdecydowanie nie było wskazane. - Nie jestem pijana - odburknęła jeszcze, nim, jak na zawołanie, klapnęła po chwili tyłkiem na podłogę, niefortunnie psując to wrażenie, jakie wcześniej zrobiła swoją seksowną, krótką kiecką, a nawet swoją małą próbą sprowokowania - uwiedzenia? - bruneta. Nic nie była jednak w stanie poradzić na to, że trzymanie się pionu okazało się obecnie trudniejsze do zrealizowania, niż mogłaby przypuszczać. Na swoją obronę Indiana miała tylko to, że na co dzień poruszała się ze znacznie większą gracją - lecz mimo iż teraz również spróbowała się godnie podnieść, to z gracją nie miała już nic wspólnego, gdy ponownie wylądowała pośladkami na ziemi i z żałosnym jęknięciem wyciągnęła już nawet ręce do Connora, trochę jak bezradne dziecko, prosząc tym gestem, by pomógł jej wstać. Odrobinę jednak zaskoczył ją, gdy zamiast owej pomocy i siłowania się z pijaną dziewczyną, Brewster od razu postanowił wziąć ją na ręce, ale - instynktownie Indy objęła zaraz rękami jego szyję i bez szemrania pozwoliła zanieść się tam, gdzie Connor zamierzał ją zanieść, gdy sama wlepiła to swoje bezmyślne spojrzenie w jego twarz, wyczuwając dobiegający jej nozdrzy przyjemny, męski zapach. - Ładnie pachniesz - oznajmiła ni stąd, ni zowąd, mimowolnie przyłapując się na myśli, że właściwie było coś niesamowicie seksownego w tym, z jaką lekkością i łatwością Brewster po prostu poderwał ją z ziemi, jakby nie ważyła więcej niż piórko; i w tym, jak czuła się przy nim taka drobna, gdy trzymał ją na rękach - bo przy zaburzonej perspektywie pewnie wydawał jej się większy i wyższy, niż był faktycznie. I że cholernie jej się to podobało. Trochę niechętnie zatem oderwała wzrok od bruneta, by rozejrzeć się po pomieszczeniu, w którym się po chwili znaleźli, by z malutkim podekscytowaniem i podobną niepewnością odkryć, że była to sypialnia. Puściła się jego szyi i wylądowała bosymi stopami z powrotem na podłodze, gdy mężczyzna niemal dosłownie ją odstawił, i jeszcze na moment przytrzymała się jego silnego ramienia, prześlizgując opuszkami palców po pokrywających jego skórę tatuażach, w dół jego ręki, skąd przeskoczyła sprytnie paluszkami na jego biodro, bo właściwie zawsze fascynowało ją zjawisko, jakim były te męskie kości biodrowe i mięśnie w tamtym rejonie, tak wyraźnie u Connora zarysowane jeszcze tuż nad linią bokserek, do których jej dłoń zbliżyła się niebezpiecznie, gdy Indy ponownie zadarła głowę ku górze, niższa teraz jednak o tych kilka(naście) centymetrów, jakie odjął jej brak butów. - To co będziemy robić?

autor

life is short and it is here to be lived
Awatar użytkownika
33
189

właściciel siłowni

seattle boxing gym

belltown

Post

Connor istotnie nie mógł zaliczyć tego niespodziewanego wtargnięcia do grona tych negatywnych, bowiem mimo faktu, że faktycznie chciał się wreszcie chociaż na chwile zdrzemnąć – a tabletki miały mu w tym pomóc – to pojawienie się Indy jakoś skutecznie wyrwało go z tego marazmu i zmęczenia, na tyle, że w pewnej chwili właściwie w ogóle o tym zapomniał. Bijące od niej radość – alkoholowa – i spontaniczność, działały na niego w jakiś sposób kojąco i pozwalały mu oderwać myśli od codzienności, więc nie mógł nawet być na nią zły, chociaż w ogólnym rozrachunku sporo ryzykowała wpadając do czyjegoś mieszkania w środku nocy. I jej szczęściem jest to, iż trafiła właśnie na niego. A nie mógł także narzekać z uwagi na fakt, że ciemnowłosa prezentowała się perfekcyjnie w tym wydaniu i uroku nie odbierał jej nawet ten mocny stan upojenia alkoholowego, nadal bowiem pozostawała przy tym cholernie seksowna – i zdecydowanie widział ją w tej kategorii pierwszy raz. Mimo, że Indiana rzeczywiście była w jego typie i miała coś, co przykuwało jego uwagę już wcześniej, bo nie przypadkowymi były te stykowe sytuacje, które miały już wcześniej miejsce między nimi. Dopiero jednak dzisiaj, teraz, odniósł wrażenie, że dostrzegł w niej młodą, seksowną kobietę, która mogłaby spokojnie zawrócić mu w głowie, tym bardziej nie mógł oderwać wzroku od tego drobnego, ale jakże idealnego ciała, którego kusząco go przyciągało i z trudem – wielkim trudem – powstrzymywał się przed tym, by nie zrobić czegoś głupiego. Na pewno nie dzisiaj, kiedy to Indy nie była w stanie nawet racjonalnie myśleć, o czym świadczyły jej pewnego rodzaju zaloty, a na pewno to, że właśnie krążyła zaczepnie paluszkiem po jego torsie, zsuwając go niespiesznie aż na jego brzuch. Skłamałby mówiąc, że to na niego nie działało, mimo, iż cicho się zaśmiał, słysząc jej słowa, ale jednak jego wzrok podążył na moment za jej palcem. – Przyznam, że chętnie zobaczyłbym jak bardzo potrafisz być niegrzeczna – rzucił mimochodem, odrobinę może ją tym podpuszczając, a może i nawet prowokując, ale raczej nie zamierzał pozwolić jej na to dzisiaj. Chociaż istotnie w tym stanie Indiana mogła się posunąć do wielu rzeczy i był tego w pełni świadomy. Sama jednak go kusiła, nie mógł więc nic poradzić na to, że te słowa same wypadły z jego ust. Tak czy inaczej – nawet jeżeli ostatecznie nie miałaby mu za złe tego co mógłby dziś z nią zrobić, to on i tak nie zamierzał przekroczyć żadnej granicy, bo Indy nie była pierwszą lepszą laską, mieszkając po sąsiedzku, ale jest przede wszystkim koleżanką jego siostry i wbrew pozorom – Brewster ma jednak jakieś zasady. Poza tym mógł dziś jednak chyba mówić wszystko co chciał, bowiem jutro ciemnowłosa i tak nic nie będzie już pamiętać. – Masz ochotę tańczyć? – uniósł brew, wyraźnie zaskoczony jej odpowiedzią, którą tak czy owak znowu go nieco rozbawiła, bo chyba tego się nie spodziewał. Niemniej jednak był pewien, że swojego planu nie zrealizuje i to nie dlatego, że wokół panowała istna cisza, ale dlatego, że nie była w stanie nawet utrzymać się na nogach, co najlepiej obrazował obraz jej osoby siedzącej na podłodze. – Nie, nie jesteś… w ogóle – pokręcił głową, ironizując oczywiście tę wypowiedź, gdy uniósł kąciki ust ku górze, obserwując jej nierówną walkę z butami – i podłogą. Było to doprawdy rozkoszne, ale też odrobinę było mu jej jednak żal, dlatego też zdecydował się ostatecznie pomóc jej w tym trudnym zadaniu. Bynajmniej jednak nie podnosząc ją z ziemi, łapiąc za ręce, które do niego wyciągnęła, ale właśnie biorąc ją na ręce, by to wszystko poszło im sprawniej (nie, wcale nie chciał przy okazji dotknąć jej idealnego ciała). Ale tę możliwość zetknięcia się z jej skórą dostał w gratisie, gdy już objęła go rękami i mógł swobodnie udać się wraz z nią do pokoju, po drodze jednak przekręcając głowę i napotykając jej ciemne, intrygujące spojrzenie, którym uporczywie się w niego wpatrywała. – Dzięki – zaśmiał się mimowolnie – Ty też ładnie pachniesz – przyznał, zgodnie z prawdą zresztą, bo jego nozdrza nęcił przyjemny, nieco słodki zapach jej perfum. Ale w tym wypadku ta słodycz w ogóle mu nie przeszkadzała, wręcz wydawała się o wiele bardziej kusząca, w połączeniu z jej wzrokiem, od którego przez chwile sam nie mógł się oderwać. Zrobił to jednak, gdy przekroczyli już próg jego sypialni, w której to odstawił Indy wreszcie na podłogę, mimo wszystko pozwalają jej nadal przytrzymać się swojego ciała, by nie upadła, tracąc nagle równowagę. Znowu śledził uważnym wzrokiem jej niesforne paluszki, którymi to prześlizgiwała się wzdłuż jego ręki, by w końcu zatrzymać się na jego biodrze, gdzie równie niegrzecznie zbliżała się do materiału jego bokserek. Przez krótką chwilę jego ciało się spięło, tak podatne na kobiece – nawet te drobne gesty, którymi raczyła go teraz ciemnowłosa. I istotnie nie miała chyba pojęcia co robi, bo wystawiała go teraz na naprawdę dużą próbę i nie ułatwiała mu tego zadania. – Na pewno nie tańczyć – stwierdził, w nawiązaniu jeszcze do jej wcześniejszych słów, po czym gwałtownie złapał dłonią jej nadgarstek, gdy ta jej zetknęła się już z linią bokserek. Odsunął stanowczo jej dłoń, spoglądając ponownie w jej oczy. – Nie igraj z ogniem, mała, bo się poparzysz – zawyrokował zniżonym nieco głosem, zbliżając się do niej nieznacznie, ale nadal nie puszczając jej ręki. Była teraz o wiele niższa od niego, ale też nie na tyle, by gdy pochylił głowę, nie mógł zbliżyć się wystarczając do jej twarzy. – I nie prowokuj mnie – dodał cicho, zezując na ułamek sekundy na jej pełne wargi, które teraz kusiły go bardziej niż zwykle – mógł to jednak również zrzucić na ramiona proszków, które łyknął, sam chyba teraz nie był sobą. Ale Indiana kusiła go ze zdwojoną wręcz siłą i miał zajebiście dużą ochotę zerwać z niej tę sukienkę. Nie mógł jednak pozwolić sobie na więcej, więc z trudem cofnął się odrobinę, przerywając również kontakt fizyczny. – Nie wiem czy w tym będzie Ci wygodnie spać – zerknęła znowu w dół na jej sukienkę, pijąc głównie do materiału z jakiego była zrobiona, a potem prześwidrował wzrokiem całą jej sylwetkę – z nieukrywaną satysfakcją – ponownie wracając do jej oczu. – Dam Ci koszulkę – dodał jeszcze, dostrzegając jak Indy niemal od razu sięgnęła ręką do ramiączka sukienki, które jakby nigdy nic, zsunęła z ramienia. Przełknął ślinę na myśl o tym, że zamierzała się rozebrać – tutaj, przy nim? – po czym odwrócił się i podszedł do szafy, skąd wyjął dla niej jeden z czystych podkoszulków. Nie zdążył się jednak odwrócić, bo wyczuł za sobą jej obecność – Indiana istotnie kusiła go teraz na pokuszenie i coraz trudniej było mu się powstrzymywać. A ona najwyraźniej wcale nie miała dość.

autor

Connor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

To, że po spożyciu alkoholu Indianie kompletnie puszczały jakiekolwiek hamulce, które na co dzień trzymały ją w ryzach, nie ulegało wątpliwości - dlatego lubiła ten stan po wypiciu kilku drinków, lubiła to, jak beztrosko się wtedy czuła i jak odważna się stawała; choćby i ta odwaga miała niekiedy graniczyć z bezmyślnością. Co nie oznaczało jednak, że nagle stawała się łatwa i szła do łóżka z pierwszym napotkanym facetem, nawet jeśli jej obecne zachowanie względem Connora - czyli faceta, który przypadkiem akurat stanął na jej drodze - mogło na to właśnie wskazywać. I nie byłoby to też czymś wybitnie złym, bo Indiana nie zwykła oceniać tego, jak prowadzili się inni ludzie i szczerze życzyła sobie, aby oni także nie oceniali pod tym kątem jej samej (bo mogliby się rozczarować). Ale zwykle ta jej zabawa i swoboda w kontaktach z mężczyznami po rozmiękczeniu paroma drinkami sprowadzała się do tego, że pozwalała sobie - i im - na nieco więcej; że nie miała nic przeciwko temu, gdy odważnie poczynali sobie z nią na parkiecie i nie reagowała alergicznie nawet na tych gości, którzy wyczuwając okazję próbowali pchać ręce tam, gdzie zdecydowanie nie powinni ich pchać, będąc w miejscu publicznym. I chyba zwyczajnie lubiła ich zwodzić, znając samą siebie jednak na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie zrobiłaby jakiegoś większego głupstwa. Ale czy zrobiłaby je z Connorem, do którego miała ewidentną słabość i sentyment, który zwyczajnie jej się podobał i który nawet na trzeźwo sprawiał, że Indy traciła momentami głowę i musiała upominać samą siebie w myślach, by przypomnieć sobie, że Brewster to nie był mężczyzna, z jakim powinna mieć cokolwiek wspólnego? Na to chyba nie umiałaby z pełną szczerością odpowiedzieć. A może - umiałaby, ale ta odpowiedź wcale by się jej nie spodobała. W odróżnieniu od tego, jak podobało jej się, gdy Connor wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni, o czym po cichu fantazjowała jeszcze jako nastolatka - i choć od tamtej pory widocznie dorosła i nabrała nieco bardziej kobiecych kształtów, to niewykluczone, że w środku wciąż pozostawała tą samą dziewczyną, której od samej bliskości jego ciała robiło się cieplej, i która ów komplement - o ile było to komplementem - odnośnie zapachu jej perfum skwitowała tylko jakże uroczym uśmiechem. Nie było w niej jednak zbytniej nieśmiałości, gdy tak sunęła paluszkami po męskim ciele; faktem jednak było, że Indiana pozostawała nie do końca świadoma tego, co robi, i że Connor nie był jakimś dziełem sztuki, które mogłaby sobie bezkarnie podziwiać i dotykać - bo był mężczyzną, na którego ów dotyk musiał oddziaływać, niezależnie od tego, na ile dawał to po sobie poznać. I nawet jeśli obecnie ciemnowłosa może i nie miałaby nic przeciwko temu, aby dać się ponieść chwili razem z nim, to z pewnością rano, gdy już wytrzeźwieje, będzie innego zdania. I bynajmniej nie chciałaby odkryć, że Connor Brewster był dupkiem, który wykorzystał ją, gdy była nieświadoma własnych czynów. Gdyby jednak była choć trochę bardziej trzeźwa i świadoma - pewnie uznałaby za odrobinę niepokojący fakt, iż poczuła się dziwnie podniecona, gdy brunet stanowczo chwycił ją za nadgarstek i zakazał jej igrania z ogniem - co sprawiło tylko, że tym bardziej tego właśnie zapragnęła. Mimo to odetchnęła i zamrugała oczami, odrobinę skonfundowana tym, jak jej ciało reagowało na nieustanną bliskość Connora, również wtedy, gdy pochylił się w jej stronę, na co instynktownie rozchyliła nieco wargi, wodząc cielęcym wzrokiem po jego twarzy, zanim wreszcie cofnął głowę, a kąciki jej ust drgnęły w figlarnym uśmiechu. - Poparzę się, bo jesteś taki gorący - zachichotała, ewidentnie zadowolona z tego, jak jej się sprytnie udała ta gra słów, totalnie żenująca dla każdego, kto nie był pijany na umór, czyli nie dla niej samej, niestety. - Nie chcę spać - jęknęła z uporem, dopiero po chwili w tej swojej pijanej główce analizując nieco słowa Connora i dochodząc do jakże mylnego wniosku, że to spanie wcale chyba jednak nie miało oznaczać spania. Bo to przecież nie miałoby żadnego sensu. Mimo to miała już dosyć tej sukienki, którą to postanowiła z siebie w końcu zdjąć - a przynajmniej zacząć to robić. Zsunęła więc ramiączko ze swojego chudziutkiego, wręcz odrobinę kościstego ramienia, a po nim i drugie, by następnie spróbować jeszcze dosięgnąć ręką do znajdującego się na plecach suwaka (bo jako samodzielna samotna kobieta zwykle musiała sobie z tym radzić). Nie odnajdując go jednak od razu dłonią, ostatecznie zaniechała owej próby, zamiast tego podchodząc ponownie do Brewstera. - Pomożesz mi? - przechyliła lekko głowę, pozwalając, by ich spojrzenia spotkały się zaledwie na sekundę w chwili, gdy Connor odwrócił się w jej stronę, zanim ona sama obróciła się powoli o sto osiemdziesiąt stopni - o dziwo nie tracąc nawet przy tym równowagi - oczekując, że mężczyzna pomoże jej odpiąć zamek w sukience, przysłonięty teraz kurtyną jej długich włosów.

autor

life is short and it is here to be lived
Awatar użytkownika
33
189

właściciel siłowni

seattle boxing gym

belltown

Post

On niemal doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jej dzisiejsza pewność siebie oscylowała wokół bezmyślności i była jedynie pewnego rodzaju złudzeniem, które nie miało odzwierciedlenia w rzeczywistości. Mógłby się oczywiście w innej sytuacji zastanawiać nad tym czy taka wstawiona panna jest takim typem dziewczyny czy też nie, ale akurat Indianę znał już na tyle, by wiedzieć, że daleko było jej do takiej swawolnej dziewczyny, która jedynie kusi facetów i bawi się nimi. Dzisiejsza Indy zdecydowanie mogłaby to właśnie zrobić: mogłaby spokojnie owinąć go sobie wokół palca i sprawić, by ten stracił nad sobą panowanie, chociaż zdecydowanie nie powinien – ale pod warunkiem, że nie byłaby pijana. Jakieś tam swoje zasady Connor bowiem ma i zdecydowanie nie czerpie przyjemności z wykorzystywania kobiet, które potem kompletnie nic nie pamiętają. Tak czy inaczej był pewien, że to co właśnie robiła i mówiła, jak i to na co mu pozwalała – to była jedynie skuteczna gra pozorów, bo w jej główce szumiało od procentów, a ona jedynie chciała się zabawić i być może ukazać swoją prawdziwą naturę, która na co dzień skrywała. Niemniej jednak on nie mógł skorzystać z tego zaproszenia, więc oboje będą chyba musieli obejść się smakiem, chociaż istotnie Brewster zmienił w tej chwili o niej zdanie i to bynajmniej nie w sensie negatywnym: bo tak jak dziś, jeszcze na nią nigdy nie patrzył. Nigdy – nawet przez moment – nie pomyślał, że ta młoda, śliczna dziewczyna mogłaby mieć do niego słabość, że chciała czegoś więcej i myślała o nim częściej niż w ogóle powinna – bo przecież z niego żaden książę na białym koniu. Poza tym jak na faceta przystało, raczej rzadko dostrzega tego typu sygnały, a że kobiety raczej zawsze same wskakują mu do łóżka, to też nie musi się szczególnie wysilać, by obserwować jakiekolwiek znaki. Indiana poza tym nigdy nie była w kręgu jego zainteresowań – raz, z uwagi na wiek, a dwa, z uwagi na powiązania z jego młodszą siostrą. Wszystko tutaj było na – nie, a mimo to dzisiaj brunet z trudem powstrzymywał swoje świerzbiące dłonie i ten wzrok, który mimowolnie ciągle uciekał w kierunku jej pociągającej figury, seksownej kreacji i tych niebotycznie długich, idealnych nóg. Być może jego umysł był lekko zamroczony proszkami nasennymi, ale na pewno nie na tyle, by to co właśnie o niej myślał było jedynie wytworem jego – zamroczonej - wyobraźni. I tak, nie zważając nawet na swój strój czy też na jej stan, powinien po prostu ją stąd zabrać i odprowadzić do mieszkania, zamiast tego zrobił najgorszą z możliwych rzeczy – czyli zabrał ją, ale do swojej sypialni. Do samej jaskini lwa, która najwyraźniej podziałała na Indy jeszcze bardziej niż mógł przypuszczać. A sam siebie jedynie karcił w myślach za to, że te wizje w jego głowie podążały w bardzo nieprzyzwoite rejony, tym bardziej, gdy ciemnowłosa spoglądała na niego w ten sposób, ciężej oddychając i rozchylając tak kusząco te swoje cudowne usta. Przeklął sam siebie w duchu za to, że zbliżył się do niej aż tak bardzo, ale za to bez problemu dostrzegł, jak przyspieszył jej oddech a policzki przybrały kolor jeszcze mocniejszego różu – bo reagowała na jego bliskość niemal dokładnie tak samo, jak on na jej, mimo, że on nieco lepiej się z tym teraz krył. Zaśmiał się jednak mimochodem, gdy zaprezentowała mu tę swoją jakże trafną grę słów, która dla kogoś kto nie był tak pijany, faktycznie brzmiała dość zabawnie. – Poparzysz się na tyle, że potem będziesz tego żałować – skwitował jednak krótko, mając na myśli oczywiście to, iż rano żałowała dosłownie wszystkiego co by tu dziś mogło zajść, a był niemal pewien, że pożałuje i tego, że rano obudzi się w jego mieszkaniu. I najpewniej w jego łóżku. Chociaż akurat tym jeszcze teraz nie zaprzątał sobie głowy, zbyt zajęty jej obecnością, tym niesfornym zsuwaniem ramiączek i niesłabnącą chęcią sprowokowania go – nawet jeżeli robiła to już teraz kompletnie nieświadomie. Gdy więc zbliżyła się znowu do niego, odwrócił się do niej z koszulką w ręce i spojrzał w jej oczy, po chwili jednak spoglądając na jej nagie już ramiona, chociaż z ulgą odkrył, iż nadal ma na sobie sukienkę. Z ulgą – bądź nie – ale mimo wszystko lepiej dla nich obojga, iż nie posunęła się dalej, bo najpewniej Connor miałby jeszcze większy problem z zachowaniem samokontroli. Nie wińcie go, jest tylko facetem. Gdy więc odwróciła się do niego plecami, znowu prześlizgnął wzrokiem w dół i wciągnął cicho powietrze, skupiając teraz wzrok na zamku jej sukienki. Zdecydowanie nie powinien pozwalać jej tu zostać – absolutnie nie, ale zamiast tego zgarnął jej ciemne, długie włosy na jedno z jej ramion, a sam sięgnął do zapięcia sukienki, zaczynając niespiesznie je rozsuwać. – Może jednak powinnaś spać w tej sukience – stwierdził ni stąd ni zowąd, chociaż zdawał sobie sprawę, że to byłoby dla niej pewnie niewygodne. Nie był za to w stanie oderwać wzroku od jej ciała, gdy rozsunął zamek do końca, a ten kończył się niemal tuż nad pośladkami, za to również odkrył z wyraźnym zaintrygowaniem, iż pod spodem nie miała stanika, co jedynie sprawiło, iż jego tętno znacząco przyspieszyło. Mimowolnie – a może i specjalnie – muskał palcami skórę na jej plecach, gdy dopiero po chwili puścił zamek i cofnął dłonie, nie odrywając od niej wzroku nawet na moment. – Przebierz się i połóż, dam Ci chwilę – wydusił z siebie wreszcie, gdy odwróciła się znowu do niego przodem i podał jej swoją koszulkę – Tylko nie rób nic głupiego – wycelował w nią palec wskazujący i wycofał się powoli z pokoju, by mogła się przebrać. A on sam musiał zdecydować ochłonąć, napić się czegoś albo wziąć zimny prysznic – bo jego myśli ciągle były zbyt rozbiegane. Nadal jednak nie był pewien, czy Indiana tak po prostu go posłucha i połozy się, czy być może w jej pijanej główce zrodzi się jakiś inny, szalony pomysł. Miał nadzieję jednak, że nie będzie go nadal wodziła na pokuszenie, bo zapewne długo nie będzie mógł wyrzucić z głowy tych widoków, które mu dzisiaj zaserwowała. Niemal zapomniał już, że jest koleżanką jego siostry, a to nie wróżyło nic dobrego. Zatrzymał się więc w kuchni nieco dłużej i upił kilka łyków wody, słysząc jednak nagle jakiś mały hałas, dobiegający z sypialni. Wrócił tam więc szybko, by sprawdzić co się stało, szybko orientując się jednak, że miała już na sobie jego koszulkę – co z jednej strony napawało go ulgą, ale jednocześnie znowu przykuło jego uwagę ze zdwojoną siłą. Czy to możliwe, że we wszystkim wyglądała tak seksownie? A w jego koszulce jeszcze bardziej? – Ktoś tu jest chyba dzisiaj bardzo niegrzeczny. Mam nadzieję, że nie ucierpi na tym całe moje mieszkanie?

autor

Connor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

Mimo wszystko Indiana rzadko doprowadzała się do aż takiego stanu - nie był to bowiem lekki rausz, a ona nie była tylko podchmielona czy rozluźniona; była zwyczajnie pijana, miała problem z utrzymaniem równowagi i z całą pewnością nie myślała logicznie w momencie, gdy pozwalała sobie na zbytnie poufałości względem Connora. Gdyby miała wybór - nigdy pewnie nie chciałaby, aby oglądał on ją w tym wydaniu. Zresztą nie tylko on; bowiem granica pomiędzy dobrą zabawą, jaką nazajutrz mogłaby wspominać ze śmiechem, a tą, której prawdopodobnie nie będzie mogła wspominać ze względu na późniejszą dziurę w pamięci - bywała niezwykle cienka i łatwa do przekroczenia. A później pozostawało tylko palące poczucie wstydu. Dlatego Indy upijała się tylko w gronie zaufanych przyjaciół, którzy nie wypominali jej tych głupstw, jakie wówczas robiła - ale którzy zawsze skłonni byli szczerze opowiedzieć jej o tym, co działo się ubiegłej nocy, a czego ona sama nie pamiętała. Na to wszystko jednak - na zażenowanie i na wstyd - przyjdzie czas dopiero za kilka godzin; obecnie natomiast Indiana nie miała chyba żadnych granic, mówiła dokładnie to, co ślina jej na język przyniosła, i robiła to, co być może chciała zrobić od dawna, ale nigdy dotąd nie miała w sobie wystarczająco wiele odwagi. Paradoksalnie tej ostatniej brakowało jej nadzwyczaj często, również wtedy, gdy w grę wchodziły zupełnie błahe kwestie, nad którymi inni ludzie nawet się nie zastanawiali. A ona wciąż się wahała, wciąż nie była pewna czego chce, i zanim zdążyłaby nabrać pewności - jej szansa mijała. Tak było wiele razy, i nawet jeśli dzisiaj była zbyt pijana, by upatrywać w swej wizycie u Connora okazji do czegokolwiek, to chyba po prostu robiła i brała to, na co miała ochotę. A czy tym, na co miała ochotę, był Connor Brewster? Zapewne. I w tej swojej pijanej główce była wręcz odrobinę rozczarowana tym, że brunet w równym stopniu nie chciał wziąć sobie jej. A może chciał? Sama nie była pewna, kiedy z jednej strony mężczyzna - z wiadomych względów, ale dla niej nie wszystko było teraz takie oczywiste - wydawał się jakiś taki zdystansowany i mało zdecydowany, a ona chyba wyobrażała go sobie trochę inaczej; a z drugiej zaś strony: zabrał ją do swojej sypialni, kazał jej zdjąć sukienkę - a potem nagle sugerował, że jednak powinna w niej zostać, a później znów odgarnął jej włosy za ramię, prowokując tym przyjemny dreszcz na jej karku, bo Indy uwielbiała, gdy ktoś dotykał jej włosów, i sama nie mniej lubiła robić to samo. Nie można jej więc chyba winić za to, że w jej zamroczonej procentami głowie panował obecnie niemały mętlik, i cała zadrżała lekko, gdy Connor rozsunął zamek w jej sukience, a jego palce zetknęły się z nagą skórą na jej plecach. A potem jeszcze kazał jej się położyć w łóżku! Przytrzymując jeszcze odruchowo sukienkę w okolicy biustu, Indiana obróciła się przodem do swojego towarzysza i posłusznie odebrała od niego koszulkę, którą - nie wiedzieć czemu i po co - w pierwszym odruchu uniosła do nosa i powąchała, choć ta - paradoksalnie - nawet lepiej by pachniała, gdyby nie była czysta i prosto z prania. I to nie dlatego, że Indy miała jakiś fetysz; zresztą możliwe, że Brewster w ogóle tego nie widział, bo zaraz potem zostawił ciemnowłosą samą w pokoju. Indy odłożyła koszulkę na łóżko, po czym zsunęła do końca ramiączka, i dalej materiał sukienki, który nie był ani praktyczny, ani wygodny, ale miał dobrze się prezentować i tę rolę ewidentnie spełniał bez najmniejszego zarzutu. Ściągnęła w końcu sukienkę z tyłka, pozwalając, by ta opadła na podłogę, a następnie, pozostając tylko w skąpych majteczkach, narzuciła na siebie luźną, męską koszulkę; lecz w momencie, gdy chciała już ostatecznie wyjść stopami z leżącej na ziemi sukienki, zaczepiła o nią jedną nóżką i tracąc znów równowagę, instynktownie spróbowała czegoś się przytrzymać. Na tyle niefortunnie, że trąciła niechcący ręką lampę, robiąc przy tym trochę hałasu. Zaskakująco szybko jednak jak na pijacki refleks złapała ją jednak, ratując przed upadkiem, i odetchnąwszy z ulgą wgramoliła się wreszcie na łóżko w momencie, kiedy drzwi do sypialni się otworzyły i ponownie stanął w nich Connor, zastając Indianę siedzącą na środku materaca, wspartą obiema rękami za plecami i z jedną nogą zgiętą w kolanie, a drugą wyprostowaną ze stopą wystającą poza łóżko. - Chciałbyś mnie ukarać? - odparła bez ogródek na jego komentarz, który odebrała sobie totalnie na opak i jako element jakiejś gry wstępnej; gdy na jej usta wpełzł po chwili filuterny uśmiech, a ona sama przeciągnęła się lekko, wyginając plecy w łuk i prężąc się przed Connorem jak niesforny kotek zachęcając go do wspólnych figli. I jeśli nie chciał ukarać jej żadnym klapsem za bycie niegrzeczną dziewczynką, to chyba lepiej dla obojga byłoby, aby od razu się wycofał. Indiana, w tym stanie upojenia, pewnie szybko by o wszystkim zapomniała i - o ironio - grzecznie usnęła...

autor

life is short and it is here to be lived
Awatar użytkownika
33
189

właściciel siłowni

seattle boxing gym

belltown

Post

Właściwie nie był skłonny myśleć, że Indiana doprowadzała się do takiego stanu często – albo że to zdarzało się u niej notorycznie, bo i tak wyraźnie był zaskoczony tym jak pijana dzisiaj była. I chyba nawet nie podejrzewał jej o takie picie, mimo, iż ciemnowłosa dawno nie jest już tym dzieciakami, za którego Connor chyba jeszcze jakiś czas temu ją uważał. Nie mogła go jednak za to winić, bo istotnie, gdy się poznali była bardzo młoda – dużo młodsza od niego, a jeszcze wtedy ta różnica była tak znacząco, że naprawdę dzieliła ich na dorosłego i dzieciaka, którzy nie mieli nawet ze sobą zbyt wiele wspólnego. Co innego teraz – bo teraz ta różnica wieku nadal jest taka sama, ale jednak stawiała ich w zupełnie innym świetle: ich, jak również całą ich relacje, bowiem Indy to już dwudziestokilkuletnia młoda kobieta, która nie tylko pije i imprezuje w klubach – zapewne podobnych do tych w których bywa on sam, ale również jest dorosła, pracuje i żyje na swoim – tak jakby. Dlatego też zmieniło się niemal wszystko, a Brewster dopiero dziś, gdy ta urocza, śliczna dziewczyna dosłownie wpadła do jego mieszkania, zrozumiał, że jest nie tylko zabawna i właśnie urocza, ale również cholernie seksowna, czego zapewne wolałaby unikać i nie dopuszczać do swojej głowy. Ale na tym było już stanowczo za późno, bo zapewne nigdy nie zdoła już wyrzucić z głowy obrazu brunetki z dnia dzisiejszego: tych niebotycznie wysokich i seksownych szpilek, tej kuszącej i idealnie opinającej jej piękne ciało sukienki i uśmiechu, który był niewymuszony i wręcz szczery w przypływie procentowej śmiałości. I gdyby nie była w takim stanie, ten wieczór na pewno mógłby się potoczyć kompletnie inaczej, bo może on nie dawał po sobie poznać tego, że chciałby czegoś więcej i wręcz skutecznie gasił wszelkie jej próby flirtowania czy podrywu, ale nie znaczyło to, że w ogóle na niego nie działała. Po prostu nie mógł pozwolić jej na przekroczenie pewnej granicy, bo wiedział, że jutro by tego żałowała, a co więcej uznałaby go za skończonego dupka, gdyby wykorzystał dziś jej stan. Stąd właśnie te wszelkie niejasności w jego zachowaniu, stąd jego niezdecydowanie i sprawianie mylnego wrażenia – bo rzeczywiście raz ją komplementował i być może nieświadomie kusił, by potem jednak się wycofywać i istotnie wahać nad tym co powinien zrobić dalej. I oczywiście nie chciał bardziej mieszać w jej pijanej główce, ale nie miała pojęcia jak bardzo walczył teraz sam ze sobą. Dlatego też zostawił ją w tym pokoju samą – chociaż głównie dlatego, że miała się przecież przebrać, a on nie zamierzał jej podglądać, chociaż w tym stanie pewnie nie miałaby ku temu żadnych obiekcji. Nie spodobały mu się jednak te hałasy dobiegające z pokoju, więc zajrzał tam w końcu, badawczym wzrokiem lustrując wnętrze, w którym… wszystko chyba było na swoim miejscu. Dlatego na końcu skupił intensywne spojrzenie na ciemnowłosej, która siedziała już wygodnie na jego łóżku i napotkał jej wzrok, który zdecydowanie nie świadczył o tym, iż zaprzestała kuszenia go, by następnie grzecznie pójść spać. Skrzyżował chwilowo ręce na torsie i wsparł się ramieniem o framugę, śmiejąc się cicho na słowa, które to wypadły nagle z jej ust. – Nie masz pojęcia co chciałbym z Tobą zrobić – przyznał krótko, bardziej zniżonym tonem głosu niż zamierzał, ale jakieś niezrozumiałe pragnienia zaczęły nagle przez niego przemawiać i chyba naprawdę pragnął więcej niż powinien. A mógł o tym mówić, bo przecież jutro brunetka nic nie będzie pamiętać. A ta słowna zabawa nawet zaczynała mu się podobać. – Zdecydowanie powinienem ukarać Cię jakimś klapsem i to na pewno nie jednym, bo Twój seksowny tyłeczek aż się o to prosi – stwierdził, świdrując wzrokiem niemal całą jej sylwetkę, gdy wyprężała się na tym łóżku tak kusząco, wyciągając się niczym niesforny kotek, który istotnie zachęcał Brewstera do figli – i to bardzo niegrzecznych figli. Co więcej miała na sobie jego koszulkę i znajdowała się właśnie w jego łóżku, co zdecydowanie nie ułatwiało sytuacji. Zapewne dlatego, jakby przyciągany niewidoczną nicią, podążył w jej stronę i zbliżył się do łóżka, nie spuszczając z niej wzroku nawet na sekundę, aż do momentu, gdy ponownie uniosła głowę i podzieliła z nim to spojrzenie. – Chciałabyś, abym to zrobił? – podpuścił ją, tym razem jednak specjalnie, bo chociaż była pijana i zapewne mówiła wszystko co przyniosła jej na język ślina, to jakaś jego część chciała poznać odpowiedź na to pytanie. Nim się więc zorientowała, złapał stanowczo jej nóżkę gdzieś w okolicy łydki i pociągnął ją lekko tak, iż straciła równowagę i opadła na plecy, co pozwoliło mu wspiąć się na łóżko tuż nad nią. Wsparł się jednym kolanem po jednej stronie jej ciała i podparł się rękami, nachylając nad nią coraz bardziej. Kto by pomyślał, że ten wieczór przybierze taki ciekawy scenariusz, a przecież w normalnej sytuacji Connor już dawno by smacznie spał. Indiana jego skutecznie urozmaiciła mu ten wieczór i zapewne długo nie będzie mógł o nim zapomnieć. I o niej także. Zlustrował spojrzeniem jej śliczną twarz, delikatny uśmiech, lekko zaróżowione policzki i nieco rozchylone usta, które aż prosiły się o to, aby je pocałować. Przesunął opuszkami palców po jej policzku i złapał jej buźke pomiędzy kciuk, a palec wskazujący, nie pozwalając jej tym samym odwrócić wzroku. – Nie powinnaś mnie prowokować, wiesz? Bo jutro będziesz tego żałować, a ja będę tylko skończonym dupkiem, który wykorzystał Twoją chwilę słabości. Nawet jeżeli teraz wydaje Ci się, że tego chcesz – mruknął niemal wprost w jej usta, które cholernie mocno chciał pocałować, ale zamiast tego – z wielkim trudem, oderwał się od niej i puścił jej twarz, po czym opadł na plecy z cichym westchnięciem. Los wyraźnie sobie trochę z niego drwił, bo dawał mu niemal na talerzu piękną, młodą dziewczynę, a jednocześnie nie pozwalał mu na nic więcej. Life is brutal.

autor

Connor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

Indy nie mogła go winić - i właściwie nie winiła za to, że w momencie gdy ją poznał, jeszcze jako małoletnią koleżankę swojej młodszej siostry, nie traktował jej poważnie. Nie była głupia ani w żaden sposób odklejona od rzeczywistości; zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że w tamtym czasie ta różnica wieku pomiędzy nimi była nie tylko niewłaściwa, co wręcz nielegalna, a fakt, iż dwudziestoparoletni wówczas Connor nie gustował w tak młodych, dopiero wkraczających w nastoletni wiek dziewczętach, przemawiał wyłącznie na jego korzyść. Ale jednak gdzieś tam w niej to siedziało - bo brunet był jej pierwszym, szczenięcym, choć ewidentnie nieodwzajemnionym, zauroczeniem, i jednocześnie pierwszym złamanym serduszkiem, jakie mimo wszystko mocno ją wtedy zabolało. A tego typu pierwsze doświadczenia miały tendencję do pozostawania w pamięci, i nie miało tu większego znaczenia to, że obecnie, po tych kilku latach, oboje byli już zupełnie innymi ludźmi. I nie zmieniało to faktu, że w jakiś pokręcony sposób Indiana momentami nadal czuła się przy brunecie jak dziewczynka. I chyba dopiero dzisiaj - kiedy mogła być nie małą i niedojrzałą, ale niegrzeczną i niepokorną - zaczynało jej się to podobać. Pijana bowiem czy nie, ta dziewczynka zdecydowanie miała brudne myśli, jakie Brewster skutecznie pobudzał i podsycał choćby tylko swoimi słowami - a stąd była już niedaleka droga do pobudzenia jej ciała. Nie zdejmowała z niego swojego spojrzenia, co jakiś czas prześlizgując tylko wzdłuż jego półnagiej, umięśnionej sylwetki, z ustami wygiętymi w uśmiechu, a gdy ruszył niespiesznie w jej stronę, Indy wciągnęła powoli powietrze, by wkrótce wypuścić je ze świstem, kiedy nagle mężczyzna chwycił ją stanowczym gestem za nogę, zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, i ściągnął ją do pozycji leżącej, sprawiając, że opadła plecami na łóżko, bezwiednie rozrzucając ręce na boki. - Tak... - wymruczała, gdy Connor po chwili już znalazł się tuż nad nią, powodując, iż jej puls przyspieszył nagle, a oddech momentalnie stał się płytszy. - Zrób mi... coś niedobrego - prześlizgując niepostrzeżenie dłonią po żebrach bruneta, przez jego brzuch, by zaczepić figlarnie palcami o gumkę w jego bokserkach, Indy trąciła leciutko stopą jego nogę, gdy poruszyła niecierpliwie biodrami, instynktownie szukając jego ciała. Może wynikało to z jej stanu upojenia, może z bliskości Connora, a może po prostu z tego, że wcale nie lądowała zbyt często w podobnych sytuacjach z mężczyznami i była zwyczajnie niezaspokojona, ale - pragnęła dokładnie tego samego, co on. Chciała, żeby dał jej klapsa, szarpnął ją za włosy i pokazał jej, jak stanowczy i zdecydowany potrafił faktycznie być - czego przedsmak otrzymała już w momencie, gdy brunet ujął dłonią jej buźkę, wymuszając na niej spojrzenie mu prosto w oczy, czym sprawił, że miał ją teraz totalnie mu poddaną i spragnioną - lecz niestety wciąż kompletnie pijaniutką. W jej oczach jednak, wpatrzonych wiernie w te jego, obok pewnego zamroczenia Connor mógł teraz dostrzec również całkowitą uległość, kiedy z cichym, niekontrolowanym westchnięciem, jakie uciekło spomiędzy jej rozchylonych kusząco warg, Indy wysunęła lekko podbródek w jego stronę, próbując dosięgnąć jego ust. I choć w chwili obecnej istotnie pragnęła poznać ich smak, to rano już by go nie pamiętała, i tego mogłaby już tylko żałować, nawet gdyby tylko dla niej pierwszy pocałunek miał mieć jakiekolwiek znaczenie. - Możesz mnie wykorzystać - odparła, do końca jednak nie wiedząc, co mówi, więc to chyba lepiej, że Brewster ostatecznie nie pozwolił ich wargom się spotkać, a zamiast tego wycofał się i opadł na łóżko obok niej, wykazując się doprawdy piekielnie silną wolą, zwłaszcza w momencie, kiedy Indiana pozwoliłaby mu absolutnie na wszystko - nawet nie tylko na to, by ją wykorzystał, co wręcz użył - z czego zapewne i on doskonale zdawał sobie sprawę. Tak jak i ona musiała zdać sobie sprawę z tego, że miał rację. I gdzieś tam w tej swojej pijanej główce - choć początkowo ściągnęła z niezrozumieniem i niezadowoleniem brwi, układając usta w bezdźwięczne "co?" - ostatecznie przyjęła jego słowa do wiadomości i chyba nawet je przyswoiła i zrozumiała na tyle, by nie próbować dalej go prowokować; co nie zmieniało faktu, iż była ewidentnie rozczarowana takim rozwojem sytuacji - lub raczej: brakiem owego rozwoju. Wciąż lekko zdezorientowana, opuściła ponownie głowę na poduszkę i westchnęła ciężko, leżąc jeszcze przez parę sekund na wznak, bo chyba potrzebowała chwili, żeby ochłonąć, mimo że do niczego tak właściwie nie doszło. A i bez tego brunet skutecznie rozpalił w niej ochotę na więcej. - Ale z ciebie dżentelmen, Connor - uśmiechnęła się mimo wszystko pod nosem i obróciła na bok, by wesprzeć na nim swoją głowę gdzieś poniżej jego ramienia, gdy przylgnęła do jego ciała swoim - a właściwie: wtuliła się w niego - nie bacząc szczególnie na to, że Connor Brewster pewnie nie był typem faceta, który zwykł w łóżku się przytulać. Może więc Indiana nieświadomie - bo trudno w tym momencie posądzać jej otumaniony umysł o jakąkolwiek premedytację - zawłaszczyła sobie rolę tej kobiety, u boku której Connor miał usnąć i przespać grzecznie całą noc; wszak nigdy nie lubiła być tylko jedną z wielu - a była przez całe życie, choćby jako identyczna bliźniaczka swojej siostry. Teraz jednak, kiedy to napięcie, jakie nagle między nimi wybuchło, znów opadło, Indy zrobiła się zwyczajnie senna i nie trzeba było długo czekać, by wkrótce zupełnie odpłynęła, wcześniej jeszcze w tym półśnie okrywając się kołdrą - mimo że miała obok siebie całkiem niezły kaloryfer.

Pierwszym świadomym bodźcem, jaki dotarł do niej rano, był ból głowy. Drugim - potworna suchość w gardle. Otworzyła zlepione powieki i przetarła dłońmi nieco opuchnięte, zaspane oczy, rozmazując przy tym resztki wczorajszego makijażu, po czym, z ziewnięciem na ustach spróbowała się przeciągnąć, łokciem natrafiając jednak na coś - a konkretniej: kogoś - leżącego obok niej. Nie zdążyła nawet rozpoznać owego mężczyzny, gdy z narastającą w niej paniką poderwała się do siadu, uciekając aż na brzeg łóżka, gdzie klęcząc na materacu, oparła tyłek na swoich piętach i w jednej chwili z żałosnym jęknięciem złapała się za głowę, jakby to miało umorzyć ów rozsadzający ból pod czaszką. I wtedy to do niej dotarło: kompletnie nie pamiętała ubiegłej nocy. Nic. Jak się tu znalazła? Jak się t u znalazła? Rozejrzała się nagle po pomieszczeniu, upewniając się, że to nie była jej sypialnia, i to nie było jej łóżko. - Co-? - wychrypiała, krzywiąc się z grymasem i odkaszlnęła, łapiąc wreszcie ostrość widzenia na twarzy bruneta, co tylko wprawiło ją w jeszcze większą panikę i zakłopotanie. - Connor? Gdzie ja... Skąd ja się tu wzięłam? I czemu nic nie pamiętam?

autor

life is short and it is here to be lived
Awatar użytkownika
33
189

właściciel siłowni

seattle boxing gym

belltown

Post

Prosząc go o to by zrobił więcej, niemal błagając – naprawdę igrała z ogniem i chyba nie miała pojęcia co tak naprawdę próbuje zrobić, bo przecież istotnie Connor mógł stracić to panowanie nad sobą, poddać się i wykorzystać okazję, którą dawał mu los. Mógł – bo właściwie nic nie stało na przeszkodzie, a przecież kto jak kto, ale on uwielbiał łamać wszelkie zasady. Indiana z kolei miała wszystko to co pociągało go w kobietach, w dodatku była młoda, urocza i przy tym cholernie seksowna, a gdy spoglądała na niego tak niewinnie, ale jednocześnie kusząco – to dosłownie tracił rozum i sam dziwił się sobie, jak bardzo. Te drobne gesty, opuszki jej palców na jego skórze, niesforne muśnięcia gumki przy jego bokserkach – z każdą kolejną sekundą coraz bardziej dolewała oliwy do ognia i gdy opadł już plecami na materac, to dosłownie przeklinał sam w siebie myślach. Większość facetów na jego miejscu nie wypuściłoby takiej okazji z rąk, nie wypuściłoby chętnej i napalonej panny, która sama błagała go o więcej, a on doprawdy jej odmówił, mimo, że z dużym trudem. I strasznie żałował, że Indy była teraz tak kompletnie pijana i tym bardziej chyba właśnie żałował, że robiła to wszystko i mówiła będąc tak bardzo wstawioną, bo jak sądził – nie zrobiłaby tego na trzeźwo. A może na trzeźwo w ogóle by go nie chciała? W ogóle o nim nie myślała w tych kategoriach? Mimo, że być może czasami dawała mu jakieś sygnały i być może bywały między nimi sytuacje stykowe z drobnym napięciem i chemią w powietrzu – to istotnie były to jedynie pewne momenty, które mogły być jego pasmem przypadku. Dziś było inaczej, dziś bowiem puściły jej wszelkie hamulce, a on po prostu nie był na to gotowy. Krew zawrzała mu w żyłach na samo wspomnienie tego jak przed kilkoma minutami jej drobne ciało kusząco wiło się pod tym jego, pragnąc nawiązać kontakt – pragnąc dać upust napięciu, które się w nim gromadziło. I oh, zdecydowanie znał jej ból, bo napięcie w jego ciele było już niemal nie do zniesienia. – Wiem, że mógłbym Cię teraz wykorzystać. Więc nie prowokuj mnie już, mała, bo jutro naprawdę będziesz tego żałować – odparł krótko, jasno i dosadnie, normując powoli swój oddech, który nie wiedzieć kiedy nieco przyspieszył. I zabawnym wydawał się fakt, iż mieli teraz podobne odczucia – bo czy chciała w to wierzyć czy też nie, on też był bardzo rozczarowany takim rozwojem sytuacji i chciał więcej, ale nie zamierzał jej tego sygnalizować. Bo on – w przeciwieństwie do niej – nie chciał jej prowokować, bo wiedział, że jeżeli jeszcze przez chwile kontynuowała by te swoje sztuczki, to chyba by się po prostu poddał, a wtedy w jej oczach byłby już tylko skończonym dupkiem. – Dżentelmen? – niemal się zaśmiał, bo chyba jeszcze nikt nigdy nie określił go takim słowem i wręcz uważał, że do niego nie pasowało, ale… fakt, dzisiaj miał chyba w sobie coś z dżentelmena. I to było dla niego dziwne. Niemniej jednak nie zamierzał się wypierać, a Indiana skutecznie oderwała od tego jego myśli, gdy przysunęła się i niespodziewanie wtuliła w jego ciało. Powiedzieć, że nie sypiał z kobietami – i nie sypiał z nimi w ten sposób – to jak nic nie powiedzieć, tymczasem wyglądało na to, że brunetka nie zamierzała odpuścić i wręcz wtuliła się w niego, gotowa do snu. Uniósł rękę nieco w górę, nie wiedząc co właściwie począć – w normalnej sytuacji po prostu by się odsunął, ale w tym wypadku, po krótkiej chwili zdziwienia i zawahania, objął ją tą ręką. – Zdecydowanie nie ma we mnie nic z dżentelmena – odparł jeszcze, tak w odpowiedzi na jej słowa, nieco skonfundowany faktem, że przyjdzie mu przez całą noc przytulać się w łóżku z kobietą i być przy tym… grzecznym. Ale, że lubił nowe doświadczenia, a przy tym był na proszkach, chyba po prostu poddał się zmęczeniu i chęci snu, wyczuwając również spokojny i równomierny oddech ciemnowłosej, przez co i sam w końcu zasnął.

Ran obudził się dość wcześnie, a wpadające przez okno promienie słońca dawały znać, iż dopiero i ono zamierza wstać, więc zapewne większość tego urokliwego miasta jeszcze spała. Ale on, jak to miał w zwyczaju, wstawał skoro świt, gdy proszki ewidentnie odmawiały mu już wsparcia, a kilka przespanych godzin było absolutnym maksimum, które osiągał. Jakież było jednak jego zdziwienie, gdy w pierwszej chwili, nim zdążył w ogóle się poruszyć, wyczuł wtulające się w niego drobne ciało, nadal spokojnie śpiącej dziewczyny. Dopiero za moment wróciły do niego wspomnienia wczorajszego późnego wieczora i niemal miał ochotę się roześmiać – bo chwilowo miał wrażenie, że to mu się po prostu śniło i tak, to co się wydarzyło to mógł naprawdę dobry sen. Ale sen – nie zaś jawa, która miała miejsce – pod postacią seksownej i kompletnie pijanej sąsiadki. Przetarł wolną dłonią twarz i otarł oczy, spoglądając znowu w stronę okna, a potem zerknął na zegarek, uznając, iż po prostu da jej jeszcze pospać, chociaż mógłby ją również brutalnie obudzić. Ale to miejsce, w którym podobno istnieje jego serce, odradziło mu tego gwałtowanego zachowania z samego rana, więc postanowił poczekać, aż Indy obudzi się sama i przynajmniej będzie miała jakże miłą niespodziankę po przebudzeniu. Skłamałby mówiąc, że nie był ciekaw jej reakcji i chyba na to głównie czekał. Gdy poruszyła się więc delikatnie, uniósł nieco kąciki ust ku górze, zerkając na nią w momencie, w którym najwyraźniej zdała sobie sprawę, iż właśnie przytula się do obcego ciała. Z wyraźnym rozbawieniem obserwował, jak nagle odrywa się do niego i w panice ucieka na drugą stronę łóżka: a on mógł przy tym prześwidrować wzrokiem jej odsłonięte nóżki, zmierzając aż do buzi, która mimo kaca nadal prezentowała się tak samo ślicznie, w towarzystwie nieco zmierzwionych, długich włosów. I musiał przyznać, że podobał mu się ten widok. Rozbawienie jednak brało górę, zaśmiał się więc, słysząc jej pytanie i podłożył ręce za głowę, układając się wygodniej i spoglądając na nią ponownie, zachowując kompletny spokój i absolutną wyższość w tej sytuacji. – No dzień dobry – odparł w końcu, nieco niższym i zachrypniętym z rana głosem – A gdzie jakieś miłe powitanie? Buzi na dzień dobry? – uniósł pytająco brew ku górze – Przespałaś się ze mną i nic nie pamiętasz? Chyba poczuję się urażony – dodał jeszcze, z wyraźnym wyrzutem w głosie, niemal perfekcyjnie odgrywając swoją rolę. Oczywiście lekko sobie z niej teraz żartował – kłamiąc, ale jednocześnie trochę było mu jej żal, gdy jej mina jasno wskazywało na dezorientację i przerażenie. W końcu obudziła się w czyimś łóżku, w męskiej koszulce i z totalną dziurą w pamięci. – A więc… nic nie pamiętasz? Właściwie zważywszy na to jak bardzo byłaś wczoraj pijana, to wcale mnie to nie dziwi. Na tyle, że sama wskoczyłaś mi do łóżka – zaśmiał się znowu, zerkając na nią, by dostrzec jej reakcję na te słowa. Jawnie insynuował iż zaszło coś więcej, ale miał przy tym niezły ubaw, bo skoro ona mogła wpadać do niego pijana w środku nocy, to on mógł sobie z niej bezkarnie żartować w odwecie. I nadal był po prostu ciekaw jej reakcji, chociaż spodziewał się raczej burzy aniżeli łagodnej i skruszonej postawy – ale może go zaskoczy?

autor

Connor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

Zabawne, że Connor miał jeszcze serce na tyle, by nie budzić Indiany w momencie, gdy smacznie drzemała, wtulona w jego ciepłe ciało; ale nie na tyle, by oszczędzić jej stresu i przede wszystkim niepewności w związku z tym, co zaszło lub nie zaszło między nimi ubiegłej nocy. Bo choć widok jego twarzy tuż po przebudzeniu był w istocie przyjemny i w każdych innych okolicznościach zapewne spowodowałby u niej zupełnie inną reakcję, to obecnie Indy była zwyczajnie zdezorientowana, i zachowanie bruneta bynajmniej w niczym nie pomagało. Zaskoczona i odrobinę przy tym zakłopotana, Indy ściągnęła lekko brwi, gdy zasugerował, że powinna dać mu buzi na dzień dobry, ale to dopiero jego kolejne słowa przyprawiły ją o nagłe uderzenie ciepła gdzieś w okolicy karku, i to wcale nie takie przyjemne. - C-co? - wydukała, odruchowo bardziej przyciągając w swoją stronę kołdrę, którą nakryła swoje nogi i spojrzała po sobie, by dopiero teraz zorientować się, że miała na sobie męską, najpewniej należącą do Connora koszulkę. I to nie do końca tak, że żałowała - lub raczej: że żałowałaby, gdyby faktycznie doszło między nimi do czegoś więcej. Ale żałowała, że teraz zupełnie tego nie pamiętała. I była przerażona tym, że nie pamiętała. A jeśli wcale nie była dobra? A co ważniejsze - dlaczego w ogóle o tym teraz myślała?! Poza tym, mimo wszystko, nie chciała, żeby Connor uznał ją za łatwą i puszczalską - co w gruncie rzeczy było dość zabawną ironią, bo zwykle raczej czuła się jak cholerna cnotka, gdy puszczała facetów kantem. Ale brunet raczej wyglądał na usatysfakcjonowanego tym, jak potoczyła się ta noc, co spowodowało, że w jednej chwili jej policzki pokryły się szkarłatnym rumieńcem, gdy Indy schowała twarz w dłoniach, usiłując przypomnieć sobie cokolwiek odnośnie minionej nocy. Jak w ogóle trafiła do jego mieszkania? Spotkali się w klubie? Ostatnie, co pamiętała, to że bawiła się w lokalu z koleżankami. W życiu chyba nie odgadłaby, że przyszła tu sama i że podała mu się jak na talerzu: jak smakowity kąsek, który on po prostu skonsumował. Nagle jej drobnymi ramionami wstrząsnął niekontrolowany, nerwowy śmiech - który z łatwością można byłoby również uznać za szloch - stłumiony wciąż przez dłonie, jakimi ciemnowłosa przetarła powoli swoją twarz. - Wskoczyłam ci do łóżka... - powtórzyła głucho, nienaturalnie wysokim głosem, będącym efektem nerwów, opuszczając zaraz ręce na pościel. - Więc przeleciałeś pijaną laskę, jesteś z siebie dumny? - spojrzała na niego nagle, ogarnięta tym dojmującym uczuciem - chyba nawet nie smutku, co po prostu rozczarowania: tym, że Connor Brewster jednak okazał się gnojem, który wykorzystał okazję i zaliczył ją jak każdą inną pannę. A teraz zwyczajnie się z tego - i z niej, z jej głupoty i naiwności - śmiał; co zabolało ją chyba bardziej niż powinno. Indy nie pamiętała wszak, że to ona sama wpadła mu do mieszkania, że istotnie sama też weszła mu do łóżka i że chciała zrobić z nim znacznie więcej. Wobec braku jakichkolwiek danych w jej opustoszałej, skacowanej głowie, musiała dojść do właśnie takiego, a nie innego wniosku. A teraz - pragnęła już tylko jak najszybciej się stąd ewakuować, gdy z tego rozczarowania, ze wstydu, i ze złości, a wręcz: wściekłości - na samą siebie i na niego - poczuła, jak do jej oczu zaczynają nagle napływać łzy. Zamrugała kilkakrotnie powiekami, z całych sił starając się je powstrzymać, i szybko odwróciła głowę, pozwalając, by jej twarz przesłoniła kurtyna ciemnych włosów. Ostatnie, czego potrzebowała, to żeby po tym wszystkim Connor jeszcze ujrzał w niej rozhisteryzowaną wariatkę, która miała ochotę rozpłakać się, bo przespała się po pijaku ze swoim sąsiadem. Idiotka. - Widocznie było słabo, skoro nawet tego nie pamiętam - rzuciła, chcąc przynajmniej trochę ukrócić jego pewność siebie; szorstkim z założenia tonem, mimo że jej głos załamał się nieco, gdy zacisnęła zęby, by zapanować nad nieubłaganym drżeniem podbródka i wzbierającą w niej falą, jaka uparcie chciała znaleźć ujście w postaci cisnących się do oczu łez. - Muszę stąd wyjść - wymamrotała szeptem i zrzuciła w końcu z siebie kołdrę, po czym, pragnąc natychmiast opuścić sypialnię Brewstera, szybko wstała z łóżka, gdy nagle zakręciło jej się w głowie, zupełnie pociemniało przed oczami i zaszumiało w uszach, a nogi momentalnie się pod nią ugięły - i tym razem wcale nie na widok półnagiego mężczyzny - jakby miała za moment zemdleć. Po omacku Indy przytrzymała się jakiejś szafki, oddychając głęboko, ale po tej ilości alkoholu, jaką wczoraj spożyła, i po tym, jak od wielu godzin nie miała niczego w ustach, była obecnie kompletnie wyprana z sił, i fakt, iż świadkiem tego wszystkiego był Connor, zdecydowanie jej ich nie dodawał.

autor

life is short and it is here to be lived
Awatar użytkownika
33
189

właściciel siłowni

seattle boxing gym

belltown

Post

Zapewne było to dość brutalne posunięcie z jego strony, ale z drugiej strony, po prostu wziął sobie odwet za to co ona nawywijała wczoraj – w istocie bowiem przerwała mu sen i wpadła tu do niego kompletnie pijana, przez co właśnie teraz postanowił nieco sobie z niej zażartować. Nawet jeżeli śmieszne było to tylko i wyłącznie dla niego, bowiem ciemnowłosa wyraźnie była tym faktem przerażona i w sumie trochę się nawet zastanawiał czy wynikało to z faktu, że nic nie pamiętała i ta dziura w pamięci naprawdę była tak przerażająca, czy raczej przerażało ją to, że faktycznie mogła się z nim przespać. I to bynajmniej nie chodziło tylko o grzeczne leżenie w łóżku, bo przecież to właśnie insynuował Brewster, próbując ją w ten sposób nabrać na nieprawdziwy bieg wydarzeń z wczorajszego wieczora. Z drugiej zaś strony, chociaż wcale się o to nie podejrzewał, zrobiło mu się jej nieco szkoda, gdy dostrzegł to zdezorientowanie i niepewność wymalowane na jej buźce, gdy spoglądała na niego swoimi wielkimi oczami, pragnąc usłyszeć chyba coś kompletnie innego. Przyglądał się jej więc z wyraźnym zainteresowaniem, próbując cokolwiek wyczytać z wyrazu jej twarzy, który chwilami jednak się zmienił – z zakłopotania, wręcz w urocze rumieńce, które wślizgnęły się na jej policzki, gdy zakryła dłońmi twarz. Nagle stanowiła dla niego jakąś niezrozumiałą zagadkę, bowiem raz była skołowana i przerażona, a raz jakby zaintrygowana i nawet nieco zawstydzona tym, że coś więcej mogło się wydarzyć. Jakby wcale nie żałowała? Miał jednak poczucie, że nawet jeżeli czegoś chciała, to źle czułaby się z tym, iż zaszło to w momencie, w którym była nieświadoma i teraz nie mogłaby nawet nic pamiętać. Poza tym – on też wolałby, aby zapamiętał ich wspólną noc, jeżeli wyglądałaby zupełnie inaczej niż ta ostatnia. Musiał przyznać, że chętnie skonsumowałby ten smakowity kąsek, którym dla niego była – nie tylko wczoraj, ale i dzisiaj, jak i za każdym razem, gdy na siebie wpadali i dochodził do tego wniosku niestety coraz częściej. Wiedział więc, że coraz trudniej będzie się kontrolować. Słysząc jednak nagły, niekontrolowany śmiech z jej strony, patrzył na nią nieco zaskoczony, unosząc pytająco brew ku górze – dopiero jednak po krótkiej chwili zdał sobie sprawę, że to nie jest prawdziwy śmiech, a raczej szloch – i śmiech przez łzy. Póki co jednak nie sprostował niczego, a sam zaśmiał się, gdy stwierdziła, że musiało być słabo, skoro niczego nie zapamiętała. – Nic nie pamiętasz, bo byłaś tak pijana, że wręcz zdziwiłbym się, gdyby cokolwiek pozostało w Twojej pamięci - stwierdził nader spokojnie, nie spuszczać jednak z niej wzroku, gdy w końcu stwierdziła, że musi stąd jak najszybciej wyjść i wręcz zerwała się z łóżka, co poskutkowało zawrotami głowy. Poderwał się niemal od razu z łóżka, gdy złapała się pobliskiej szafki i wstał, obejmując jej drobne ciało, by uchronić ją przed potencjalnym upadkiem. – Nie powinnaś tak gwałtownie wstawać, masz kaca i jesteś osłabiona – dodał, nic nie robiąc sobie z tego, że Indy próbowała go od siebie odsunąć, jakby jego dotyk niemalże ją parzył. Zapewne miała teraz w głowie to, że ją wykorzystał i nie chciała czuć na sobie jego dłoni… co nawet nieco go zabolało. – Wracając do Twojego wcześniejszego pytania, to nie wykorzystuje pijanych lasek, bo dla Twojej wiadomości lubię gdy mojego kobiety są świadome i pamiętaj to co z nimi robiłem – zauważył, spoglądając na jej twarz, gdy odchyliła nieznacznie głowę, by na niego spojrzeć – Usiądź, bo chyba nie zamierzasz się ze mną teraz siłować? - uniósł brew ku górze i pomógł jej ponownie klapnąć tyłkiem na łóżko, odrobinkę sobie żartując z jej siłowych możliwości, bo nawet trzeźwa i w formie nie miałaby z nim szans. Ale teraz, dzisiaj – to już szczególnie była na przegranej pozycji, ale podziwiał ją za sam fakt, że próbowała. Nie dodając niczego więcej, powędrował do kuchni, gdzie napełnił szklankę wodą i przyniósł jej tabletkę, która ratowała go w momencie, w którym i on musiał radzić sobie z kacem po całonocnej imprezie. Wrócił więc do pokoju i wręczył jej to, wyłapując jej pytające spojrzenie. – No chyba nie myślisz, że zamierzam Cię tym naćpać? To na kaca – wyjaśnił więc i cofnął się o kilka kroków, zmierzając teraz do szafy, by znaleźć tam coś do ubrania, mimo to nadal paradował w samych bokserkach, nie kryjąc się zbytnio przed oczami ciemnowłosej – Nic się wczoraj nie wydarzyło, chociaż bardzo chciałaś… - posłał jej znaczące spojrzenie, po czym znowu wrócił wzrokiem do wnętrza szafy, mimo wszystko śmiejąc się cicho pod nosem – Wpadłaś tutaj kompletnie pijana i byłaś na mnie wyraźnie napalona, ale że nie kręcą mnie pijane laski, to po prostu dałem Ci koszulkę i poszłaś grzecznie spać… chociaż nie była to łatwa przeprawa. Mogłem Cię odprowadzić do Twojego mieszkania, ale nie zamierzałem robić zamieszania na korytarzu w środku nocy, a Ty najwyraźniej pomyliłaś piętra – wyjaśnił w końcu, odwracając się do niej przodem, gdy w ręce trzymał już jakieś ubranie, które mógł na siebie narzucić – Taki żart w odwecie – skwitował swoje małe kłamstwo, puszczając jej oczko z cwanym uśmieszkiem na twarzy, bo jego nadal to bawiło, nawet jeżeli jej do śmiechu teraz zdecydowanie nie było. Nawet pomimo jego oficjalnych wyjaśnień. I pewnie wciąż było to brutalnym żarcikiem z jego strony, bo wyraźnie się przeraziła tym co mogło zajść, ale też nie miał większych wyrzutów sumienia, bo przecież ostatecznie zachował się jak należy, więc właściwie mogła być mu wdzięczna za to, że uratował jej ten seksowny tyłeczek. Ruszył więc niespiesznie w jej stronę, nie spuszczając z niej czujnego spojrzenia, może nawet lekko ją nim prowokując. - Więc naprawdę nic nie pamiętasz? Tego co robiłaś? Co do mnie mówiłaś? O co mnie prosiłaś?

autor

Connor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

Prawda była taka, że nikt nie czułby się pewnie i bezpiecznie, gdyby obudził się rano w położeniu, w jakim znajdowała się obecnie Indiana: w obcym miejscu i nie pamiętając, co działo się z nią w przeciągu ostatnich kilku godzin. Jedynym plusem w tych okolicznościach wydawał się być fakt, że przynajmniej w łóżku obok niej leżał Connor, a nie jakiś nieznajomy facet, co do którego nie mogłaby mieć żadnej pewności, ze nie zrobił jej - o ironio - czegoś niedobrego. Tylko że przy Connorze obecnie również nie posiadała tej pewności, gdy jawnie zasugerował, że przespali się ze sobą bynajmniej nie w tym dosłownym sensie, jaki zawierał się w słowie "spać". Najbardziej jednak w tym wszystkim rozczarowało ją to, iż Brewster okazał się takim właśnie facetem, i że tak ją potraktował... I możliwe, że właśnie ta świadomość - na równi z ogólnym osłabieniem organizmu - niemal dosłownie ścięła ją z nóg. Przez moment miała przed oczami kompletną pustkę, i niemal na oślep spróbowała odepchnąć od siebie bruneta, gdy tylko chwycił ją, przytrzymując w pionie. Miała wręcz ochotę wyć z tej bezradności, ale obecnie nawet na to brakowało jej sił. W końcu usiadła więc ponownie na brzegu łóżka i kilkakrotnie odetchnęła głęboko, powoli dochodząc do siebie, choć bez wątpienia wciąż była niepokojąco blada. Dlatego chyba nawet poczuła pewną ulgę, gdy Connor wyszedł z pokoju, nie mówiąc nawet, dokąd. Oparła łokcie na kolanach, a czoło na dłoniach i przymknęła oczy, tkwiąc tak przez moment i otwierając je dopiero w chwili jak mężczyzna wrócił wraz ze szklanką wody, którą wręczył jej razem z tabletką. Z lekkim zawahaniem Indy wzniosła swoje spojrzenie na jego twarz - po drodze zupełnie przypadkowo prześlizgując wzrokiem po jego wciąż półnagiej sylwetce - by finalnie drżącą nieco dłonią odebrać od niego wodę. Popiła tabletkę, w kilku łykach opróżniając całkowicie szklankę - ale nie podziękowała, bo mimo że w tym momencie, gdy w jej ustach panowała zupełna susza, woda smakowała jak napój samych bogów, to jednak wciąż w jej oczach Connor pozostawał dupkiem, który ją wykorzystał. Dopiero jego wyjaśnienia nakreśliły jej nieco sytuację z ubiegłej nocy, chociaż Indy wciąż nie była przekonana, czy mogła - lub raczej: czy chciała? - mu wierzyć. Nie tylko przez to, że tak szybko wycofał się z poprzedniej wersji wydarzeń, ale i dlatego, że jej samej to, co powiedział, bynajmniej nie stawiało w przychylnym świetle. Ale, choć w pierwszym odruchu chciała zaprzeczyć tym pomówieniom, jakoby była wczoraj na niego napalona i pragnęła czegoś więcej, i zacząć wykłócać się o swój honor, to - gdzieś tam z tyłu głowy miała świadomość, że to wszystko mogło być prawdą. - Czemu niby teraz miałabym ci w to uwierzyć? - odparła jednak, nie dając się tak łatwo urobić, bo to by oznaczało, że jeśli faktycznie Brewster mówił teraz prawdę, to Indy powinna mu wręcz podziękować. I choć ubodłoby to w jej dumę, to z dwojga złego znacznie preferowała tę wersję, według której do niczego pomiędzy nimi nie doszło. Mimo wszystko. Brunet mógł więc dostrzec w jej spojrzeniu nutkę nadziei, nim Indy pokręciła sama do siebie głową i podniosła się z łóżka, tym razem powoli i ostrożnie, by nie powtórzyć sytuacji sprzed kilku minut. Odstawiła pustą szklankę i, odruchowo obciągając w dół koszulkę, która ledwie sięgała jej ud, powróciła swym spojrzeniem do jego twarzy, z pewnym trudem utrzymując ten kontakt wzrokowy, gdy tak bezczelnie świecił jej po oczach swoją nagą, umięśnioną klatą. Ale jednocześnie - nie chciała spuszczać wzroku; nie chciała być niedojrzałą dziewczynką, którą peszy widok męskiego ciała. Mimo to, słysząc jego pytanie, ściągnęła nieco zmieszana brwi i przełknęła nerwowo ślinę, czując, że zaczyna jej się robić dziwnie ciepło. - Nie... - wymamrotała z zawahaniem, nie będąc nawet w stanie zamaskować ogarniającej ją niepewności, gdy zadarła wyżej głowę, by móc patrzeć brunetowi w oczy w miarę jak się do niej zbliżał. - Co... mówiłam? - zaryzykowała pytanie; w równym stopniu obawiając się tego, co mogła usłyszeć w odpowiedzi, jak i dziwnie tym zaintrygowana. I choć była niemal pewna, że wolałaby nie wiedzieć, co takiego wczoraj robiła, co mówiła i, przede wszystkim, o co prosiła, to zbyt mocno ją to ciekawiło, by o to nie zapytać.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „215”