WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

wpadasz do Powell? Wyświetliło się w powiadomieniach. Tomas zapauzował grę i sięgnął po komórkę. Był to jeden z jego wolnych wieczorów i zaczynała doskwierać mu już nuda. Liczył, że do tej pory ktoś już zaproponował by jakiś wypad, ale Callum był nadal na jego czarnej liście, a Eddie nie odezwał się po wysłanej do niego wiadomości na Whatsappie, aż do tej pory.
niby po co Wklepał szybko i licząc, że nie dostanie odpowiedzi znowu nie wiedzieć przez jaki czas sięgnął po pada. I tylko tyle zdążył zrobić nim pojawiło się:
no domówka,a co innego?
To przychodzisz czy nie? bo Sandrę byś po drodze zabrał

nie może ktoś inny? Sandra była osobą z którą można się było świetnie zabawić, ale pasażerką w samochodzie była fatalną i zawsze musiała majstrować coś przy radiu, nie tylko będąc samozwańczym DJem, ale też zaczynając zmieniać ustawienia do tego stopnia, że miał problem je ostatnim razem odkręcić.
masz ją *po drodze*, Tom. no weź, rusz dupsko i przyjeżdżaj, dopiero się rozkręca
w porządku, tylko niech czeka na zewnątrz
Nah, musisz się do niej pofatygować zabiera alko
Tak oto skończył z trzema pięciolitrowymi beczkami piwa w bagażniku w drodze na imprezę gdzie spora część gości nie powinna jeszcze pić, ale kto by zwracał na to uwagę? Pamiętał tylko, że zaświtała mu myśl, że Alicia Powell kilka miesięcy temu organizowała swoją osiemnastkę w wersji kameralnej, na którą z Eddim Tomas wbił się na ‘’krzywy ryj’’ tylko po to by poczęstować się ciastem, a po tym się zmyć. Zakładał jednak, że skoro kumpel w ogóle pokwapił się o wiadomość to tym razem mowa była o imprezie z prawdziwego zdarzenia.
Obrazek
Gdy dojechali na miejsce kilka samochodów było już zaparkowanych na podjeździe, a nawet w dwóch z trzech otwartych garaży. Tomas ustawił się bliżej kamieni mających robić za naturalną ścianę od której strony nikt nie mógł go zarysować gdy po nocy będzie próbował stąd na siłę odjechać po jakiejś dramie. To oczywiście zostawiało cały lewy bok otwarty na niesnaski losu, ale nie można było mieć wszystkiego. Można było za to za jednym razem zabrać cały asortyment z bagażnika. Już ze schodów słychać było ostatni hit Duy Lipy, uderzający w nich wyraźniej gdy ktoś otworzył akurat drzwi na oścież.
-Mam u siebie kubki! Zaraz przyniosę. – Zawołała jeszcze, a robiąc obrót trafiła na Tomasa i Sandrę. –Oooo! Idealnie. Postawcie w kuchni. – Pomachała ręką za siebie, niekoniecznie w kierunku wspomnianego pomieszczenia, ale najważniejsze, że zrozumieli o co jej chodziło.
W głębi domu muzyka zaczęła wyraźniej mieszać się z gwarem rozmów. Już teraz było tu więcej osób, niż ostatnim razem, a nawet nie mieli okazji zajrzeć do wszystkich pomieszczeń skupiając się na odstawieniu piwa. Właśnie u celu można było spotkać krzątającą się Powell, jakby nieco wręcz nerwową. Odwróciła się w ich stronę i zmierzyła przyniesione dary.
-Tata pracuje w browarni. – Sandra przyznała i machnęła dłonią, jakby nie było to niczym szczególnym.
Alicia uśmiechnęła się jakby ździebko sztywnie, ale pokiwała głową. –Uhm, dzięki. – I zaraz odwróciła się szukając czegoś po szafkach.
Mając już wolne ręce Sandra podeszła do Tomasa by poprawić jego rozpiętą jeasnową koszulę narzuconą na czarny t-shirt. –Czy ty masz kiedykolwiek w swoim repertuarze coś innego? – Uniosła brew, przyglądając się mu.
-Bez koszuli jest kolejny wariant, nie?
Dziewczyna pokręciła głową i sięgnęła do jego ramienia, zaczynając mu podwijać rękawy. Tomas miał już się odzywać, żeby tak mu nie matkowała, ale zamiast tego to ona zwróciła się do Powell. –Skarbie, pomóc ci w czymś?
Dziewczyna w pierwszej chwili chyba nie zrozumiała, że to o nią chodziło, ale gdy młody odsunął się od Sandry, żeby poprawić swoje rękawy, ta mogła do niej podejść i zapytać jeszcze raz.
Korzystając z okazji Tomas szybko się ulotnił. Imprezy lubił, ale zajmować się nimi już nie. Podawania drinków uśmiechając się pięknie miał w dostatku w swojej pracy, to było jego oderwaniem się od obowiązków jakby szalenie mocno był nimi obciążony. Wcisnął dłonie do kieszeni jeasnów z wolna przechadzając się korytarzem. Szukał spojrzeniem Eddiego, ale nie chciał wyglądać na desperata, którym nie był więc po prostu pozwolił, żeby rozkład domu zabrał go tam gdzie chciał i może przy okazji znajdzie się też i kumpel.
Niestety zamiast niego w progu zamajaczyła się sylwetka Finna. Callaghan skrzywił się i skręcił momentalnie w prawo, tak, że niemalże wpakował się w Laurę. Zatrzymał się jednak w porę by nie doszło do czołówki. –Ty tu. – Oznajmił, ni to w pytaniu, ni w stwierdzeniu. Uniósł jednak z lekka brew i zmierzył ją mało dyskretnie wzrokiem. Za każdym razem w tym samym stopniu przeszkadzało mu, że dziewczyna dorównywała mu w wzrostem, a wystarczył obcas by mogła patrzeć na niego z góry. –Myślałem, że to nie do końca twoja sceneria. – Skomentował, na bazie wyobrażenia tego w co te miejsce zamieni się za około godzinę. Było tu jeszcze zbyt wiele trzeźwych twarzy, ale wystarczająco pokaźna ilość, by przypomnieć sobie o czasach gdy Laura chadzała się jeszcze z chłopakiem, którego właśnie chciał ominąć. –I cokolwiek tam planowałaś… – Wskazał kciukiem za siebie. –na twoim miejscu znalazłbym inną trasę. – Cicho liczył, że to będzie wystarczającym powodem, żeby i on mógł wejść głębiej do salonu, a najlepiej przejść aż na tylne patio, jednocześnie nie zdradzając się z tym, że wolał się jak tchórz ukrywać, niż w ciszy znosić czyjąś obecność, zduszając swoje niechęci i zastrzeżenia ku niej jak normalni ludzie.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

#47
Plany, które Laura snuła na pierwsze dni studiowania, kompletnie nie miały sensu, a wyobrażenia rozmyły się z rzeczywistością. Oczywiście, była przygotowana na intensywne dni, jednak podejrzewała, że będzie to przygotowywanie do rozpoczęcia semestru, a skończyło się na oprowadzaniu po kampusie, zajęciach powitalnych, z których dowiedziała się jedynie, czego może się spodziewać i skąd ściągnąć sylabus, spotkaniach różnych kół studenckich, które za wszelką cenę chciały przyciągnąć nowych studentów. Kluby, koła, drużyny, bractwa, aż nazwy zaczynały się jej mieszać i sama już nie wiedziała, co mogłaby wybrać. Pierwsze dni były jedną wielką imprezą zapoznawczą, ludzie krążyli po całym ośrodku uniwersyteckim, szukając drogi na zajęcia, wynajdując w tłumie swoich znajomych albo szukając kogoś, kogo mieli okazję zauważyć na jakiś zajęciach. A Laura nie potrafiła się jeszcze do końca w tym odnaleźć.
Dlatego z ulgą przyjęła zaproszenie na spotkanie z koleżankami z liceum. Znane twarze, bezpieczne tematy i brak konieczności kolejny raz opowiadania o swoim nazwisku, gdy pojawiały się pytania o jej pochodzenie, to wszystko sprawiało, że nawet miała ochotę tam pójść! Po jakiejś godzinie, gdy dziewczyny zdążyły wymieniać się swoimi poglądami na temat zakończenia etapu licealnego, poobgadywały swoich starych znajomych oraz pochwaliły się, kto zdążył im wpaść w oko, w domu Powell zaczęli pojawiać się nowi ludzie. Kilka osób znała ze szkoły, kilka osób kojarzyła przez wspólnych znajomych, ale wiele twarzy było jej zupełnie obcych. W domu zrobiło się tłoczno i gwarno, a muzyka zaczęła przeszkadzać w normalnej rozmowie.
Z górnej półki w kuchni wygrzebała szklankę, o dość grubych ściankach, o której zbicie nie musiała się martwić, a z blatu kuchennego zgarnęła butelkę z białym winem, które przyniosła. Zamierzała z niego skorzystać, zanim inni się do niej dobiorą, chociaż przekonana była, że piwo będzie dla większości ciekawsze. Na wszelki wypadek jednak postawiła zieloną butelkę gdzieś w samym rogu, zakrywając ją tacą z owocami, które raczej nie mogły skusić bandy nastolatków, po czym ruszyła w głąb mieszkania, zatrzymując się przy swoich znajomych i grupce osób, które po kolei wymieniły jej swoje imiona. Nie było opcji, by zapamiętała, dlatego też przytaknęła z uśmiechem, starając się chociaż zapamiętać ich twarze. Słuchanie o imprezie na rozpoczęcie roku uniwersyteckiego nie było tak ciekawe, jakby się mogło wydawać, więc udała się w poszukiwaniu ciekawszego tematu.
– Hej! My chyba chodzimy razem na zajęcia? – podbił do niej wysoki blondyn, stając na jej drodze i wlepiając w nią błękitne spojrzenie.
– Uhm, hej. Tak, chyba tak. Do tego niskiego profesora, który na zajęciach miał muchę? – odparła, zaskoczona nieco tym nagłym spotkaniem. Uśmiechnęła się ciepło, starając sobie przypomnieć, skąd mogła kojarzyć jego twarz. Na zajęciach było bardzo dużo ludzi, a grupa miała dopiero powoli się zmniejszać, gdy ktoś zrezygnuje w trakcie semestru albo odpadnie po pierwszych egzaminach. Usłyszała śmiech chłopaka, który przytaknął od razu, podłapał temat i zaczął opowiadać jej, co takiego słyszał na temat ich wykładowcy, podrzucają kilka rad, jak można sobie z nim radzić. Na szczęście szybko okazało się, że tymi akurat zajęciami nie muszą się bardzo martwić. Rozmowa zeszła na inne tematy, a zastałą zakończona, gdy koledzy blondyna zaczęli go wołać, by się z nimi napił. Ruszyła więc przed siebie, chcąc udać się do drugiej części domu, w pierwszych krokach wpadając niemal na kogoś, kto wyłonił się zza drzwi.
– To ja. – przytaknęła z westchnieniem, marszcząc czoło i wlepiając spojrzenie w Tomasa, nie zamierzając nawet odwracać wzroku. – Dobrze myślałeś. – przytaknęła z nietęgą miną. – Ja za to myślałam, że to spotkanie dla znajomych z liceum. – wzruszyła lekko ramionami i cmoknęła ustami, wyraźnie z tego faktu niezadowolona. Rozejrzała się wokół, jakby szukała jakiejś drogi, która pozwoliłaby jej tę krótką rozmowę z Tomasem skrócić jeszcze bardziej, a najlepiej zakończyć, jednak ten się odezwał, a jej spojrzenie znów zatrzymało się na jego twarzy.
– Dlaczego? – spytała od razu, nie kryjąc swojego zaskoczenia. Nawet stanęła na palcach, wychylając się za jego ramię, by zobaczyć, co takiego działo w pokoju obok, że nie powinna tam iść. – Ah, okej… rozumiem. – mruknęła, gdy zauważyła Finna. Nerwowo oblizała usta, zastanawiając się, co w tej sytuacji zrobić. Jedynym rozwiązaniem było odbić w drugą stronę. – Dzięki za ostrzeżenie. – dodała z bladym uśmiechem, już planując się odwrócić. – Wiesz… właściwie rozstaliśmy się w zgodzie, nie wiem dlaczego miałabym go teraz unikać. Ale tak chyba będzie… mniej niezręcznie? – pojęcia nie miała, dlaczego dzieliła się tymi przemyśleniami akurat z Tomasem, ale jej zmarszczonych brwiach widać było, że naprawdę to rozkminia. – Nie wiem natomiast dlaczego ty go unikasz. – posłała mu znaczące spojrzenie.
Ostatnio zmieniony 2021-09-25, 15:09 przez Laura May Hirsch, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pamięć go nie myliła, a może był to znak, że ludzie dookoła nie byli mu tak obojętni się jak wydawało. Nie mógł też wiele poradzić, że osoba z którą jeszcze do czasu kiepsko się dogadywał wyróżniała się od reszty z którą kontakty miał dość zwyczajne. Finn w końcu nie był jednym kolegą z dziewczyną, a teraz już właściwie i byłym kolegą. Z resztą kogo obchodziło jaką nakładało się na to definicję? Nie rozmawiali i tyle było do powiedzenia w tym temacie. -Ja miałem inne informacje. – Wzruszył ramionami, nie czując nawet cienia skruchy, że prawdopodobnie wbił się do czyjegoś domu właściwie tam nie zaproszony. Koniec końców tutaj był, a nawet dowiózł alkohol, więc to go właściwie upoważniało do pobytu i ewentualnego odszukania czegoś konkretniejszego od piwa. W takim domu niewątpliwie musiał znajdywać się barek z wyposażeniem.
Pozwolił jej na ten mały zwiad, nawet nie odsuwając się odrobinę, co i tak nie było konieczne, tylko po to by na powrót wrócić do twarzy Laury z wyrazem ‘a nie mówiłem’. Skinął nawet lekko głową, bo jaki to on nie był pomocny i to caałkowicie bezinteresownie. Uniósł jednak brew na wzmiankę o tym jak się rozstali. Nie brzmiało mu to szczególnie prawdziwie. ‘W zgodzie’ było mistycznym miejscem, które obie osoby udawały, że znają w rzeczywistości nadal nosząc w sobie niechęci i pretensje. W jego ‘’związkach’’ nie było zazwyczaj nawet żadnego ukrywania. Kiedy dziewczyna rzuca w ciebie słoikiem w którym stały wcześniej kwiaty koleżanki jest dość oczywiste jaką ma o nim opinię. Wpadając na nią na imprezie upewniłby się, żeby widziała jak sam doskonale się bawi. -Czy ja wiem. To zależy. – Mruknął w odpowiedzi. Niezręczność mogło jeszcze zastąpić kilka innych emocji i te były znacznie bardziej ekscytujące. -Ja? Wcale go nie unikam. – Zrobił minę jakby w ogóle nie miał pojęcia o czym dziewczyna mówi. Zerknął ukradkiem w stronę gdzie chłopak ostatnio był zauważając, że ten może się tutaj kierować.
-Ale napiłbym się czegoś. Skusisz się? – Obrócił się plecami do korytarza, a na wprost kierunku z którego dopiero co przyszedł. Może sytuacja w kuchni już się ustabilizowała. Nie czekając szczególnie na jej odpowiedzieć zaczął stawiać pierwsze kroki.
-Ty znasz Powell, tak? Jakaś spięta jest, wiesz o co chodzi? – Nie przyszło mu do głowy, że urządzanie domówki nie było jej pomysłem, a teraz utknęła w sytuacji, która stopniowo wymykała się spod kontroli, a przynajmniej poza wcześniej ustalone ramy. -Co pijesz? – Zerknął na porządną szklankę trzymaną w jej dłoni. Takie zboczenie zawodowe, że lubił wiedzieć co było popularne wśród towarzystwa. Cały czas czaił się na te aspekty z wyższej półki, ale nic jeszcze nie zdążyło przykuć jego uwagi. Zdarzało się, że koledzy sami przynosili do niego alkohol, czy to do drinków, czy żeby pochwalił się sztuczkami, których nadal się jeszcze uczył. Stłukł przy próbach całkiem sporo butelek, w jednym domu akademickim pozostawiając paskudny ślad na podłodze. Przykryli go później dywanem i do niczego się nie przyznali. Wiadomo.
Zbliżając się do kuchni zauważył, że nie było tam już ani Powell ani Sandry, co odebrał z niejaką ulgą, przede wszystkim dlatego, że nie chciał oferować swojej pomocy. Zauważył też, że jedna beczka stała teraz na blacie, a obok niej już tylko jedna szklanka, znacznie cieńsza od tej Laury, acz wystarczająco zwyczajna by nie osądzać jej o bycie częścią wystawnego kompletu.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

– Założę się, że te informacje były od Kendry. – prychnęła, wywracając oczami. Nie do końca ogarniała, jak to się stało, że mieli z Tomasem wspólne grono znajomych, na tyle szerokie, że wpadli na siebie przypadkiem na domówce, której przecież miało nie być. Kendra natomiast znana była w szkole średniej z wielu znajomości, głównie ze studentami, do których na imprezy chętnie chodziła. Nie zdziwiłaby się, gdyby to ona zaprosiła starszych kolegów. Nie musiała być to prawda, ale Laura takie wrażenie odnosiła. Początek semestru był w końcu idealnym czasem na nawiązywanie nowych znajomości i próbę znalezienia sobie miejsca w jakiejś grupie, najlepiej od razu wpadając do jakiejś popularniejszej grupki, z którą trzymanie się gwarantowało zaproszenia na inne imprezy, a także poznawanie tych fajniejszych studentów. Była to ostatnia rzecz, na którą ochotę miała Hirschówna, całą swoją uwagę chcąc skupić na nauce, a nie na imprezowaniu.
Nie spodziewała się, że na imprezie u Powell spotka również Finna. Tego Finna, który jakieś dwa miesiące temu stwierdził, że muszą się rozstać, a jednym z powodów było to, że nie ma czasu i musi się skupić na studiach. Rozumiała, miał pracę, w której spędzał wieczory i noce, miał studia, jedne z tych trudniejszych, którym musiał poświęcić dużo czasu i uwagi. Jak to się jednak stało, że tego wieczoru ani nie był w pracy, ani nie siedział przy jakimś projekcie, a przylazł na domówkę do pierwszoroczniaków? Gdyby tego było mało, jakaś blondynka stała obok niego, trochę zbyt głośno i teatralnie śmiejąc się z jakiegoś żartu, który powiedział. Znała go, wiedziała więc, że jego żarty nie były wcale takie zabawne, by reagować na nie w ten sposób. W tej krótkiej chwili, kiedy na nich patrzyła, dziewczyna nawet zdążyła nawet szturchnąć jego ramię i coś szeptać mu do ucha. Jej mina na pewno zdradzała to, co sobie o tym wszystkim myślała. Prawda była taka, że rozstali się w zgodzie, żadne nie zrobiło sceny, oboje przyznali, że to może być dobry pomysł. Nie znaczyło to jednak, że Laurze nie było z tego powodu przykro. Liczyła na to, że Finn będzie chętny zaangażować się bardziej w relację z nią, a wyszło coś zupełnie innego.
– Nie wiem. I tak przykleiła się do niego jakaś blondyna. – wzruszyła lekko ramionami, nieco się krzywiąc przy tym. Nie znała jej, musiała być studentką z innego wydziału, która jakoś znalazła się na tej imprezie.
– Eem, pewnie. – odparła, gdy Tomas zaczął już iść, ruszyła zaraz za nim. Miało to swoje plusy, bo przepychał się pomiędzy ludźmi, a ona mogła swobodnie iść wyznaczoną przez niego trasą. Niesamowite było to, że z niemal z minuty na minutę pojawiali się tam nowi ludzie, a w domu zaczynało się robić coraz gwarniej.
– Chodziłam z nią na zajęcia w liceum. – przytaknęła, wyjaśniając ich relację. Znały się całkiem nieźle, miały podobny plan, sporo projektów robiły razem. To właśnie z uwagi na ich znajomość Laura całkiem chętnie ją tego wieczoru odwiedziła.
– No cóż… tak jak wspominałam… to naprawdę nie miała być impreza otwarta. Chyba się stresuje, że ludzie jej rozniosą chatę. – przyznała szczerze, marszcząc przy tym czoło. Jej rodzice niby wyjechali na weekend, ale nie była pewna, kiedy dokładnie wrócę i bała się, że nie zdąży posprzątać. Do tego kiedyś opowiadała, że ma życzliwych sąsiadów, którzy są cholernie wścibscy i nie lubią hałasu. Problemy były więc gwarantowane.
– Trochę się jej nie dziwię. Miało być tylko osób, a pojawiło się… kilkadziesiąt. – dodała, unosząc nieco głos, gdy przechodzili obok głośnej grupki. Rozejrzała się wokół, zaskoczona tym, jak szybko w domu Powell pojawiło się tyle osób.
– Ja? – mruknęła, w tym samym momencie orientując się, że nie było tam nikogo innego, kogo mógłby o to zapytać, poza tym to z nią właśnie rozmawiał.
– Białe wino. – dodała szybko. – Chcesz trochę? – uniosła pytająco brew. – Nie lubię piwa… a wydaje mi się, że chętnych na wino nie będzie. Jednak na wszelki wypadek schowałam butelkę. – zaśmiała się, dumna ze swojej imprezowej zaradności.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wzruszył ramionami, jednocześnie posyłając jej wyraz mówiący, że było to możliwe. Osobiście Kendry nie znał, ale był w stanie uwierzyć, że Eddie ją znał, a przynajmniej znał kogoś kto znał Kendrę. Koniec końców jej kontakty rzeczywiście daleko sięgały, a i okazywało się, że wiele osób łase jest, nawet już na początku studenckiego roku, trochę się rozerwać. Z osoby na osobę, nie było więc dziwnym, że robiło się w domu coraz tłoczniej, a nie należał on wcale do małych przestrzeni. W odróżnieniu do Laury, Tomas czuł się w takich klimatach wręcz ‘jak w domu’, co nie było nawet dalekie od prawdy zważając na to jak wiele swojego czasu przebywał na terenie rodzinnego interesu. Ten miewał lepsze i gorsze dni, ale lawirowanie przez tłumy nie było mu obce, a najbardziej lubił się pośród nich bawić, na co miał już mniej okazji, gdy musiał pracować.
Na wzmiankę o blondynce, znowu, wścibsko spojrzał w kierunku Finna, by przede wszystkim przyjrzeć się dziewczynie. Miał wrażenie, że skądś ją kojarzył, a może to ten śmiech, który miały wszystkie inne studencki chcące przypodobać się starszemu koledze ze studiów. Ważne, że go teraz zajmowała, co zmniejszało ich szansę na wpadnięcie na niego.
Nie miał pojęcia, że znajomość z Powell sięgała liceum, ale prawdę mówiąc, choć przeplatały się im znajomości, Tomas zaledwie kojarzył niektóre koleżanki czy kolegów Laury. Przede wszystkim znał ludzi kręcących się z Finnem sam jeszcze do niedawana będąc jednym z nich. Pokiwał głową na informację, specjalnie robiąc dość wyraźny ruch by Laura miała szansę go zauważyć. -Czyli już trochę. – Skomentował, zastanawiając się czy ostatnim razem widział tutaj Laurę, szybko porzucając tą myśl, nie wiedząc do czego byłaby mu potrzebna. Ważne, że dziewczyny znały się wystarczająco by Hirsch mogła przynajmniej zgadywać co się działo z jej koleżanką. Tomas uśmiechnął się w rozbawieniu na określenie, całkiem trafne na to jak potrafiły rozkręcać się te ‘dobre’ domówki. -Bez ryzyka nie ma zabawy. – Rzucił w odpowiedzi, też podnosząc ton i częściowo okręcając się przez ramię. -Poza tym, w takich sytuacjach nie można zrobić nic innego, a tylko wrzucić na luz. – Wyznał, bo i co niby mogła dziewczyna poradzić? Przy takiej gromadzie ludzi mogła tylko liczyć, że nie zabrudzą jej dywanów. -I cieszyć się chwilą. – Rozłożył ramiona na strony, tym samym zdzielając kogoś po żebrach. Usłyszeli krótkie ‘Ej!’, ale szybko reszta tłumu go zagłuszyła, tym samym zwalniając Callaghana z odpowiedzialności, czy nawet krótkiego ‘sory’.
-A kto? – Spytał z cieniem uśmiechu, spoglądając na nią. To nie tak, że miał zamiar cokolwiek jej stawiać, w końcu korzystali z zasobów tego domostwa, a to sprawiało, że pytanie było bardziej neutralne. Wino? Oczy mu się zaświeciły, a usta wykręciły w uśmiech.-Oo! Dawaj! – Powiedział entuzjastycznie i sięgnął po plastikowy kubeczek, żeby nikt nawet nie wpadł na to, że popijał z niego wino. -Znaczy... – Odchrząknął. -Napiję się… – Powiedział już spokojniej, niemalże tak jakby było to w okolicznościach ‘z dwojga złego’, chociaż wiedział, że wino było znacznie lepszym wariantem niż to cienkie piwo. Wpakował się tyłkiem na blat, i spojrzał na Laurę jakby wyczekująco, bo przecież to ona ukryła ten wyższej klasy trunek, wyciągając przy okazji kubek by mogła mu od razu trochę nalać. Nikt inny nie musiał o tym wiedzieć.
-Te lepsze zawsze trzeba chować. Na trzeźwo nie docenią, a po pijaku będzie im wszystko jedno. – Stwierdził, mocno uogólniając, a jednocześnie znając to już z doświadczenia. -Z Maksem takie dobre whiskey kiedyś schowaliśmy między książki na biblioteczce. – Maks był dwudziestojednoletnim sąsiadem Laury, już od jakiegoś czasu robiącym do niej maślane oczy i zamiast zagadać, poprosił, żeby najpierw Tomas, ze wszystkich ludzi, wcześniej zbudował mu dobry wizerunek. A Callaghan co jakiś czas wypełniał ów plan, zapewne nieszczególnie subtelnie. -Świetnie się komponowało w brązowe grzbiety książek, i co przechodziliśmy to sobie nalewaliśmy. Chociaż wiesz, Maks to nawet taki nie jest mocno na imprezy. Właściwie woli takie spokojniejsze spotkania. Jak ty. – Machnął w jej stronę wolną dłonią. -I ciągle mi powtarza, żebym sobie ogarnął mieszkanie bliżej roboty, a jego jest najbliżej, co nie? – No co miał poradzić, że tak było najwygodniej? Samochodem nawet nie musiał dojeżdżać i czas go niemalże nigdy nie gonił, a poza tym rodzice Maksa zainwestowali w tak świetną rogówkę, że aż żal było z niej wstawać. Czyli właściwie kolega sam był sobie winien.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

– Mhm… – przytaknęła, lekko wzruszając ramionami. Nie były z Powell wielkimi przyjaciółkami, ale lata spędzone pod jednym dachem szkolnego budynku, wspólni znajomi, a także siedzenie razem na jednych zajęciach podnosiły status ich znajomości do naprawdę dobrych koleżanek. Właśnie takich, które zaprasza się do siebie na babskie spotkania, nawet gdy drogi się nieco rozchodzą.
– A to nie jest tak, że trzeba najpierw tego ryzyka chcieć? – zmarszczyła czoło, analizując jego wypowiedź. Nie chciała się czepiać, jednak była pewna, że Powell podobnych słów w tym momencie by nie użyła. Wszyscy dobrze wiedzieli, jak dom po takiej imprezie mógł wyglądać i jakich szkód należało się spodziewać, a ona nie chciała na nie pozwolić, ani brać za nie odpowiedzialności.
– Mówiłbyś inaczej, gdyby do twojego domu wpakowało się bez zaproszenia stado studentów. – wywróciła oczami, wzdychając pod nosem. Miła wrażenie, że większość facetów miało podobne podejście.
Wrzucić na luz, cieszyć się chwilą… co to miało znaczyć? Gdzie odpowiedzialność? To był dom jej rodziców, a nie jej prywatna imprezowania, żeby nie musiała się martwić rozbitymi wazonami, zniszczonym dywanem, czy odkrytym i wyczyszczonym do cna barkiem ojca. Oprócz tego, że Laura znała samą Powell, miała też wątpliwą[/i] przyjemność poznać jej rodziców. Wiedziała więc, że nie będą zadowoleni, gdy następnego dnia odkryją ślady imprezy.
Próba przebrnięcia przez tłum ludzi skutecznie utrudniła jej rozważania o tym, jak nieodpowiedzialni byli chłopcy. Zamiast tego próbowała nie dostać z łokcia, tak jak chłopak, obok którego przed chwilą szli.
– Serio? – zaskoczona uniosła brwi, spoglądając na niego z rozbawieniem. Nie spodziewała się, że Tomas wyrazi zainteresowanie piciem jej, skitranego przed innymi, białego wina. – Okej. – mruknęła cicho, przytakując powoli głową. Kontrolnie rozejrzała się wokół siebie, czy czasem ktoś się blisko niej nie kręci, co oznaczałoby odkrycie jej tajnego schowka przez osoby trzecie, czego bardzo nie chciała, i w końcu wyciągnęła zakręcaną butelkę. Specjalnie wybrała taką, by nie musieć się mocować z korkociągiem, z którym zawsze przegrywała. Przechyliła butelkę, zapełniając do połowy jego czerwony plastikowy kubek, po czym dolała również sobie.
– To prawda. – zgodziła się z nim, chowając wino. Oparła się tyłkiem o wyspę kuchenną, stając naprzeciwko chłopaka, unosząc kubek do ust, by upić nieco ciepłego już wina.
– Sprytnie. – odparła z uśmiechem, trochę się w duchu śmiejąc z tej opowieści, w której Tomas nie omieszkał wspomnieć o swoim dobrym kumplu. Doświadczenie Laury w kontaktach z płcią przeciwną było niewielkie, wprawione oko jednej z koleżanek dostrzegła, że Max robi do niej maślane oczy, ale kompletnie nie umie do niej zagadać. Młoda Hirsch udawała jednak, że tego nie zauważa, a każdą rozmowę z Maxem traktowała jak rozmowę ze zwykłym znajomym. Dopiero gdy zauważyła, że Tomas lubi o nim wspominać, czasami wplatając w swoje wypowiedzi różne anegdotki mające na celu zareklamowanie przyjaciela, zaczęła rozumieć, co się właściwie dzieje.
– Och, naprawdę? To dlatego go dziś nie ma? Myślałam, że Max jest nieco bardziej imprezową duszą – zagadnęła, próbując powstrzymać rozbawienie.
– Szukasz mieszkania w naszej okolicy? – spytała zaciekawiona. To, że kumpel mu coś sugerował, nie oznaczało, że Tomas sam tego chciał. Może lubił sypiać u niego na kanapie?

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-Prawdopodobnie. – Przyznał. Jego odpowiedzieć zakładała chęci, bez szczególnego rozważenia jaka była stancja Powell w tej sytuacji. Nie miało to wagi, gdy chciał rzucić frazes z którym się zgadzał. Było to w końcu pięknym wytłumaczeniem na głupie, może momentami niebezpieczne przedsięwzięcia. Momentami, bo zazwyczaj robił rzeczy mniej zagrażające mu niż niektóre sporty ekstremalne. –Czy ja wiem. – Odpowiedział, na wpół jakby nie było to coś o czym miał szczególnie silną opinię, ale jednak nie uważał by się z Laurą zgadzał. –Albo z tym idziesz, albo wymyślisz coś żeby się ich wszystkich pozbyć. Inaczej to trochę twoja wina, że łazisz spięta i wyrywasz włosy z głowy. – Podsumował. To w jego głowie naprawdę było tak proste. Nie komplikowało się nawet, że na miejscu Powell chciałby zabłysnąć i zdobyć punkty u nowych, przyszłych, lub teraźniejszych znajomych. Pozwoliłby więc, żeby ludzie mieli szansę się dobrze bawić, a gdyby wiedział, że jego rodzice mogą szybko wrócić pozbyły się towarzystwa w sposób, który nie winiłby jego. Ulubionym jednak wyborem zdecydowanie byłoby po prostu pójść z falą rozrywki i chaosu, martwienie o stan chaty odkładając na skacowany poranek. Niezawodny plan.
Świadomie, po tym nadprogramowym entuzjazmie, powstrzymał się od szybkiego spróbowania jakie wino dziewczyna postanowiła wybrać. Nieco martwiła go ta zakrętka, ale nie przyglądał się jej nachalnie, zerkając jedynie jak w kubku wydawało się jakby miał zaledwie soczek winogronowy. Nie szczególnie chciane świadectwo wizerunku, ale nikt przecież nie będzie mu zaglądał do plastiku z którego pił. –Na ba, że sprytnie. – Uśmiechnął się półgębkiem, nie na żarty dumny z tego pomysłu, jego skuteczność tylko wzmacniała to uczucie. Mocno się wtedy upili, ale rodzice Maska nie mrugnęli nawet na to, że oboje spali praktycznie na siedząco na rogówce, nie wiedzieć jak właściwie docierając do domu. Rodzice Maksa ogólnie byli mocno zajęci i bardzo przyzwalający, mając jednocześnie syna, który tego nie wykorzystywał. Chłopak mógłby w apartamencie już tyle imprez zorganizować, podpijać im notorycznie alkohol z barku i naciągać ich na nowy sprzęt co kilka miesięcy. A im się trafił Maks.
-No widzisz, a nie jest. – Tomas odparł poważnie, z nutką zachęcającego tonu jakby miał mówić, że Maks to świetna partia (i w jego opinii rzeczywiście taką był). –Nie żeby nie był duszą towarzystwa. – Dodał, jakby właśnie zdał sobie sprawę, że może to wpleść w rozmowę, bo tak właśnie było. Ten aspekt jednak osobowości kolegi nieco naciągnął. Mask był przyjacielski, ale czasami miał trudności w większych grupach, lub gdy na przykład podobała mu się pewna dziewczyna.
-Nie wiem czy zaraz w waszej okolicy… – Przyznał na wstępie obracając kubek w dłoniach.–ale właściwie byłaby idealna. Super blisko do roboty, dobry standard. – Widział jak wyglądał apartament rodziców Maksa, widział jak wyglądał jego pokój do którego cwaniak miał przyłączoną jeszcze własną łazienkę. Takich standardów w Chinatown nie było mu dane doświadczyć, nie wspominając o psującej się spłuczce. Właściwie tam wiecznie coś się psuło i chyba dlatego wcale nie było mu żal, że umowa mu się kończy, a właściciel najwyraźniej chce sprzedać ten świetny okaz mieszkania. –Tylko czynsz pewnie ładnie ciągnie po kieszeni. Trzeba by to podzielić na kilka osób. – Co najmniej, acz nie orientował się nawet w konkretnych cenach, bo nie rozglądał się w ofertach po Belltown. Z góry uznał, że były to za wysokie progi na jego nogi i nikt w takich stronach nie szukał pewnie współlokatorów. Tu mieszkali ludzie z takimi pieniędzmi, że mieli całą przestrzeń dla siebie nawet nie myśląc, że ktoś obcy miałby im zabrudzać błyszczące blaty. Tak właśnie Tomas to widział. Nawet Laura mieszkała w apartamencie ze swoim dzianym ojcem.
-Pytasz, żeby przygotować się na moje częstsze wizyty? – Spojrzał na nią z rozbawieniem. –Czy po prostu spróbujesz mnie od tego jakoś elokwentnie odciągnąć? – Nawet gdy przekonany był o swojej wielkości, to zdawał sobie sprawę, że Laura była od niego bystrzejsza i miała lepsze umiejętności wysławiania się w sposób przekonujący, nie ograniczający się tylko do ‘No weź! Będzie fajnie!’. Czuł to w kościach, nawet jeśli czasami nie potrafił, lub nie chciał tego wyrazić.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Wywróciła tylko oczami, gdy Tomas podzielił się z nią swoim podsumowaniem sytuacji. Typowy chłopak… Nie zamierzała z nim dyskutować. Nie dość, że mieli na ten temat zupełnie inne zdanie, to nie było to coś, o co należało się sprzeczać. Gdyby była na miejscu Powell, zapewne odłączyłaby prąd, licząc na to, że brak muzyki i światła szybko przegoni całą ekipę. Nie było taki głupi pomysł i koniecznie musiała go zapamiętać, by przy okazji przekazać koleżance, gdyby impreza wymykała się spod kontroli.
– Jestem pod wrażeniem waszej przyjaźni. – zaczęła z lekkim rozbawieniem, upijając łyk swojego wina i spoglądając na swojego rozmówcę. – Naprawdę. – przyznała, zauważając jego pytające spojrzenie. – Niewielu chłopaków mówi tak pozytywnie o swoich przyjaciołach. – dodała z uśmiechem. – Nawet jeśli są blisko… miałam wrażenie, że przychodzi wam to z trudem… w sensie facetom… z twoich opowieści wynika, że Max jest naprawdę spoko. – ta część wydawała się jej nieco trudniejsza do złożenia w logiczną całość. Bardzo chciała dostrzec reakcję Tomasa i wyczuć, czy faktycznie Max jest taki fantastyczny, czy Callaghan spełnia jakiś kumpelski obowiązek. Znała to przecież. Nie raz jej koleżanki prosiły o szepnięcie dobrego słowa jej braciom, którzy wpadli im w oko. Albo na odwrót. Taylor lubił bajerować koleżanki Laury, które do niego wzdychały i zawsze ekscytowały się jego historiami z boiska.
– To prawda, Belltown jest drogie. – pokiwała głową, wzdychając cicho i marszcząc przy tym nos. Niestety niebawem sama miała doświadczyć płacenia wysokiego czynszu za prawie puste mieszkanie. Jej akurat, w porównaniu do jej ojca, który długo mieszkał tam sam, nie było na taką przyjemność stać. Poza tym… kogo w jej wieku niby było?
– A powinnam? – uniosła pytająco brew. Do tej pory ich spotkania były raczej sporadyczne i przypadkowe i nie bardzo spodziewała się zapowiedzianych odwiedzin, gdyby Tomas miał zamieszkać gdzieś w okolicy. – Szczerze? Widzę same plusy mieszkania w tej okolicy. Oczywiście poza tym finansowanym. – nie bez powodu w końcu przeniosła się do ojca, a teraz próbowała wyprostować sytuację tak, by nie musieć wracać do mamy, przenosić się do akademika albo innego mieszkania. Opcji miała wiele, ale każde wiązało się z niemałym zamieszaniem.
– Właściwie to… – zaczęła, unosząc spojrzenie i wlepiając je w twarz chłopaka. Musiała jednak najpierw upić łyk wina, jakby ta mała ilość miała wpłynąć na jej pewność siebie w przedstawianiu propozycji, która właśnie wpadła jej głowy.
– Myślę, że mogę mieć dla ciebie ciekawą propozycję. – nie planowała budować napięcia, ale samo wyszło. Nie była pewna, czy to dobry moment, ale skoro już poruszyli temat, a jej wcale nie zostało dużo czasu, by ogarnąć swoją sytuację, mogli podjąć taką rozmowę.
– Bo widzisz… szukam współlokatorów aktualnie… i może… byłbyś zainteresowany? – rzuciła, unosząc nieco jedną brew.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

O nie. Laura miała rację, jako męski facet nie powinien był tak otwarcie komplementować kolegi. Zaraz dziewczyna dojdzie do wniosku, że jest dziwnie emocjonalny i przesadnie zależy mu na ludziach. Postukał palcami w swój kubek, szukając w głowie dobrej wymówki, co mimo chęci ukrycia tego, okazywało się w jego ździebko złapanym na gorącym uczynku wyrazie twarzy. W końcu zmarszczył trochę brwi. –Nie będę ci przecież na niego narzekać, jak wy to robicie. – Spojrzał na Laurę znacząco. –To jest między mną, a nim. – Rozłożył lekko ramiona na strony w niejakim wzruszeniu, nim wziął łyk wina, ukrywając całkiem dumny uśmieszek tego jak udało mu się z tego wybrnąć.
-Nie wiem. – Uśmiechnął się kącikiem ust. –Zależy jak bardzo chciałabyś mnie omijać. – Chociaż rzeczywiście nie widywali się, aż tak często. Tomas częściowo tłumaczył to tym, że Laura i tak już stosowała uniki, jeśli słyszała go na korytarzu, czy noc przed przyuważyła, że ten zostawał u kumpla. A myślał tak dlatego, że sam czasami stosował się do takich taktyk, acz akurat w przypadku Laury nie przeszkadzało mu, że mógł rzucić w jej stronę jakiś niechciany (przez nią) komentarz, lub też od niedawna użyć tego by znów postawić Maksa w dobrym świetle. Kolega zaoferował mu naprawdę dobry układ przez swoje ‘’znajomości’’, czyli dokładniej znajomości rodziców, więc nie chciał tego schrzanić. –Z tym się nie będę sprzeczał.
Uniósł lekko brwi na te podchody Hirsch, zastanawiając się do czego też mogła dążyć, niezaskakująco docierając do tematu, którego dziewczyna na pewno nie miała na myśli i które nijak wiązało się z tematem dotychczasowej rozmowy. Co mógł na to poradzić? Laura mimo iż momentami irytująca była ładna, a w pozycji horyzontalnej można by zapomnieć jak podobny mieli wzrost. –Oh. – Wydobyło się z jego ust w pierwszej chwili. To miało jednak większy sens, musiał to przed sobą przyznać. Zamknął na powrót usta, w zastanowieniu biorąc kolejny łyk z plastikowego kubka. Eddiemu gały wyszłyby z głowy jakby usłyszał gdzie Tomas mieszka, gdyby postanowił przystać na tą propozycję, nie wspominając o tym jakie wrażenie robiłoby to na dziewczynach, nawet jeśli przestrzeń dzielona by była z innymi współlokatorami. Te liczne plusy coraz bardziej go przekonywały, do tego stopnia, że mimowolnie zaczął kiwać głową. –Jakiś haczyk? – Odezwał się w końcu. –Nie ma miejsca parkingowego, albo co weekend cały dzień smażysz rybę, a kuchnia jest otwarta na salon? – Zmrużył z lekka oczy, przyglądając się jej, jakby mógł telepatycznie wyciągnąć od niej takie brudne sekrety. –Chcesz się odgryźć na Finnie? – Zerknął w stronę wyjścia z kuchni. Nie było tam jej eks, ale Callaghan mimowolnie oczekiwał, że będzie, gdzieś tam dalej, w tłumie ludzi i na pewno z dziewczynami wieszającymi mu się na ramieniu. To byłby, jak na jego gust, nie taki zły pomysł, ale nawet bardziej korzystny wydawał się on dla niego. Jak bezcenne byłoby zobaczyć minę chłopaka gdy ktoś przekazałby mu, że Tomas i Laura mieszkają razem. –Nie żeby akurat to mi przeszkadzało. – Dodał. –Ale na udawane randki z tobą nie będę chodzić. – Zastrzegł.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Zmarszczyła nieco czoło, słuchając jego wymówki. Przejrzał ją? Domyślił się, że próbowała dowiedzieć się czegoś więcej o Maksie, czy może nie chciał wyjść na mięczaka? Nie, żeby Laura w ogóle ocenia emocjonalność facetów, czy ją lekceważyła. Wolała szczerość w wyrażaniu uczuć i doceniała, gdy ktoś potrafił przyznać, co naprawdę mu leży na sercu, a nie udawał. Tomas był jednak w tej kwestii podobny do jej braci, którzy za wszelką cenę chcieli pokazać, jakimi to nie są twardzielami.
– A dlaczego nie? Chętnie cię wysłucham. – podłapała temat, próbując się nie uśmiechnąć. Już na końcu języka miała możesz mi zaufać. W końcu nie znała Maxa na tyle dobrze, by miała mu potem coś wypaplać. To? – uniosła pytająco brew, a zaraz za nią uniósł się również kącik jej ust. Trochę się zgrywała, ale bawiło ją to, jak Tomas reagował i wiedziała, że oburzy się, gdy Laura zasugeruje, że cokolwiek innego niż przyjaźń może być między nim a Maxem. Może nie powinna się tak zachowywać, ale było to w tym momencie szalenie zabawne. Dla niej. Ona bawiła się świetnie.
– Zależy, jak blisko miałbyś mieszkać? – odparła rozbawiona, siląc się na tę złośliwość, w końcu rozmowa szła właśnie w tę stronę. Nigdy nie unikała Tomasa, nie nasłuchiwała, czy nie idzie korytarzem, zanim wyszła z domu, nie przyśpieszała, gdy go zauważała. Mieli zupełnie inny rytm życia i najzwyczajniej w świecie się mijali. Od rozpoczęcia się roku akademickiego pojawiła się okazja, by widywali się częściej, czy to na kampusie, czy na takich właśnie imprezach, ale jak widać, nadal go nie unikała.
Prawdopodobnie nawet przez ułamek sekundy przez myśl by jej nie przeszło, że mógłby jej propozycję zrozumieć tak, jakby zrozumiał ją każdy inny chłopak. Nie wpadła na to, że mogło to w jej ustach brzmieć dwuznacznie, ale ich relacja była na tyle luźna, że jeszcze w jej głowie nie pojawił się obraz ich w pozycji horyzontalnej. Może dlatego też nie zauważyła w pierwszej chwili reakcji Tomasa, a przynajmniej nie była ona dla niej tak oczywista.
Pokręciła powoli głową w odpowiedzi na jego pierwsze pytanie. Jedyną problematycznym punktem mieszkania z Laurą była… no cóż, sama Laura. Lubiła, gdy było czysto, cicho i kulturalnie, cokolwiek to miało znaczyć.
– Miejsce jest, ja nie mam samochodu, więc z niego nie korzystam. I nie, nie smażę ryb. Jestem wege. – odpowiedziała niemal od razu, wlepiając pełne dumy spojrzenie ze swoich życiowych wyborów. Była trochę eko świrem, ale to dostrzegało się przy bliższej znajomości.
– Nie, dlaczego? – zmarszczyła czoło. Nie była mściwa, nie było też powodu, by Finnowi robić na złość. Tomas niewiele wiedział o ich związku, więc mógł podejrzewać, że Winchester sobie zasłużył. – Co?! Jakie udawane randki? Serio myślisz, że szukam współlokatora, żeby się odegrać na Finnie? – aż jej ręce opadły. – Po pierwsze… mój ojciec postanowił spierdolić do Australii, więc teraz mam całe mieszkanie na głowie. A po drugie… myślisz, że akurat o ciebie Finn miałby być zazdrosny? – może i miło by było zobaczyć zazdrosną minę Finna, ale tak w podobny sposób zaczął się jej związek z Finnem, więc albo mógłby się domyślić, że to jakaś ściema albo… Laura po prostu nie chciała już więcej niczego udawać i gubić się we własnych uczuciach.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-No, tylko ja nie mam żadnych chęci ci o niczym mówić. – Mruknął w odpowiedzi. Będąc, szczerze zdania, że niektóre sprawy nie musiały być wyciągane na światło dzienne. Może nie zawsze można było mu zaufać i bardzo możliwe, że mimochodem podzieliłby się z kimś czymś co nie uważał za szczególnie ważne, ale czuł w kościach, kiedy nie powinien się odzywać w kwestii kogoś innego. Gdyby jednak nie umowa zawarta z Maksem, zapewne już zdążyłby wspomnieć o tym jakim był beznadziejnym nerdem, albo o tym jak poparzył sobie podbródek, bo przysunął sobie rondel za wysoko do twarzy (chociaż trudno było stwierdzić, kiedy coś takiego byłoby ‘na temat’). Chłopacy znali się wystarczająco by Tomas miał w zanadrzu parę żenujących anegdot o koledze, czy nawet samą świadomość jego wad. Laura nie musiała o nich wiedzieć. –Nasze… – Urwał, od razu chcąc zacząć się tłumaczyć, bez przemyślenia co rzeczywiście powie. –Jakieś spiny. – Odparł po chwili, gdy znalazł odpowiednie słowo. –Nie z żadnego związku. – Zarzekł się, ździebko wrogo marszcząc brwi. –Skąd ty w ogóle…? – Spojrzał na Laurę, jakby go ugodziła ostrzem obrazy. –Zmiana tematu. – Oznajmił na podsumowanie. Nie wiedzieć czy dlatego, że nie był pewny jak powinien z tego wybrnąć tak by jednocześnie kolegi nie wydać, czy może czuł w kościach, że tylko wykopie sobie głębszy dół.
-To postaram się jak najbliżej – Odparł z zadowolonym uśmieszkiem, zakładając oczywiście, że im bliżej by mieszkał tym bardziej dziewczyna by go omijała, a to oczywiście psułoby plan jej dnia. Wszystko hipotetycznie, ale było równie zajmujące. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak realne miało się stać.
-Oof, to jest ten haczyk? Będziesz prawić wykłady i kręcić nosem jak będę smażył steka? – Taki był stereotyp i to nie tak, że Tomas się z nim nie spotkał osobiście. Ba, czasami sam rzucał komentarzami na temat tego jak napakowane przetworzonym cukrem są burgery z McDonalda i że prawdopodobnie jedyne co jest tam wartościowe to ten liść sałaty i może pomidor. Na to jak dziewczyna z wyrzutem zareagowała na jego propozycję wzruszył jedynie ramionami. –Słyszałem już od lasek gorsze pomysły. – Wciął się, nim Hirsch przeszła do wyjaśnienia mu jak bardzo był w błędzie (gdy on się z tym i tak nie zgadzał). –No jasne. – Odpowiedział, z niezachwianą pewnością siebie i bez cienia ironii w głosie. Był przekonany o tym jak świetnym był kandydatem. Przystojny, czarujący, a w dodatku dochodził jeszcze element znajomość z jej byłym co byłoby bonusową szpilą. Jak by to iście połechtało mu ego gdyby Laura to zaproponowała, a on mógł jej powiedzieć, że i tak na to nie pójdzie. Bo nie liczył się udział, tylko sama propozycja i to jakie implikacje ze sobą niosła. –Ale… – Wziął łyk wina, a właściwie wydudnił wszystko co miał w kubku, by jeszcze trochę sobie dolać. –bardzo dobrze się składa, że nie idziesz w takie zagranie. Trochę tandetne. – Przyznał i pociągnął kolejny łyk, zaglądając, po drodze na swoje poprzednie miejsce, do lodówki. Nie szukał niczego specyficznego. Pogapił się i zamknął ją z powrotem. –To wege jeszcze da się znieść, plus jest miejsce parkingowe. – Jego BMW musiało w końcu zajmować honorowe miejsce, a nie być parkowane gdzieś na ulicy, jak to musiał robić do tej pory ze swoim mieszkaniem w Chinatown. –Wchodzę w to. - Zadecydował. Przełożył kubek do lewej dłoni i wolną wyciągnął komórkę z kieszeni spodni. –To podaj mi swój numer, dam ci znać kiedy wpadnę z walizami. – Wiedział, że czas użytkowania jego mieszkania się kończył, ale nie zapoznał się z dokumentem wystarczająco dokładnie by pamiętać w jaką konkretną datę to wypadało. Ważne, że miał pojęcie na ‘mniej więcej’; to póki co wystarczyło.
Nim dziewczyna zdołała wyciągnąć swój telefon, lub po prostu zacząć dyktować swój numer, na barku Tomasa zawiesił się Eddie. Chłopak nieco od niego niższy, szczupły, o średniej długości kędzierzawych brązowych włosach. Wytargał kolegę po głowię, dał mu kuksańca między żebra, Callaghan odpłacił się tym samym, nim w końcu Eddie wypowiedział się z czymś więcej niż: ‘Tu jesteś, łajzo!’. –Szukałem cię, pisałem, a ty się z lasencją szwendasz. – Przesunął spojrzenie na Laurę i uchylił w jej kierunku wyimaginowanego melonika.
-Pisałeś, huh? – Tom pokazał mu swoją komórkę i wiadomości, które sam mu zostawił, a które pozostały bez odzewu.
-Słaaby zasięg. – Machnął ręką. –Z resztą, dawno i nieprawda. Będziemy robić keg stand, idziesz?
-Wiadomo. Tylko tutaj dokończę. – Podbródkiem wskazał na swoją dotychczasową rozmówczynię.
-No dobra. – Eddie wzruszył ramionami. –Tylko weź tak się uwiń w 10, 15 minut, co? Bo wszystko wyżłopią, a i twoja koleżanka też jest zaproszona. – Zwrócił się do dziewczyny i na odchodne jeszcze puścił jej oczko. Nie kojarzył Laury jako byłej Finna, bo i nie był z kręgu jego znajomych, a nawet gdyby Tom coś o niej wspomniał, to Eddie nie byłby w stanie połączyć imienia z jej twarzą. –Ej, a Sandrę widziałeś? – Odwrócił się jeszcze nim wstąpił w gęstszy tłum.
-Tu ją zostawiłem. Jak wróciłem już jej nie było. – Tomas przyznał i niewiele więcej sobie z tego robiąc, wrócił do klawiatury w swojej komórce i podniósł wyczekujące spojrzenie na Hirsch.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Bardzo, ale to bardzo musiała powstrzymywać swoje rozbawienie, gdy Tomas zmarszczył brwi i próbował wybrnąć z tej przedziwnej rozmowy. Zacisnęła mocniej usta, ukrywając uśmiech za kubkiem z winem i wpatrywała się z niego z przejęciem, przytakując mu raz po raz. – Wasze… – rzuciła, unosząc znacząco brew. – Mhm… – mruknęła, upijając łyk wina. – Jak wolisz. – dodała, zgadzając się zmianę tematu. Nie mogła go przecież tak męczyć! Widziała, że udało się jej trochę napsuć mu nerwów i była całkiem z tego zadowolona, nie musiała więc tego dalej ciągnąć.
– Nie będę. Nie jestem wege terrorystką. – wywróciła oczami. Skąd w głowie Tomasa pojawił się pomysł, że Laura, proponując mu mieszkanie we własnym domu, miała w planach czepianie się każdej rzeczy? Niestety dobrze wiedziała, że będzie się musiała dostosować do przyzwyczajeń współlokatorów. Sama myśl ją nieco do tego przedsięwzięcia zniechęcała, ale musiała jak najszybciej dokonać tych zmian, by… móc się jakoś utrzymać.
– No tak. – mruknęła. Dobrze, że Tomas nie wiedział naprawdę niewiele na temat jej związku z Finnem, bo na pewno już by ją dawno wyśmiał. – Nie zależy mi na tym, by robić mu na złość. Nie mam się też o co na nim mścić. Niech sobie spokojnie… wyrywa inne dziewczyny na imprezach. – zaczęła dość spokojnie, ale ostatnie zdanie w jej ustach brzmiało już nieco złośliwie. Winchester nie zrobił nic złego, gdy byli razem, ale pewnie ją trochę serduszko zakuło, gdy zobaczyła go kilka tygodni po rozstaniu z jakąś blondyną, która się na nim pokładała. Miała do tego prawo, co nie zmieniało faktu, że Laurze się to mogło nie podobać.
– I duży pokój. Ah, no i własna łazienka. – wtrąciła. Pokoje w jej mieszkaniu były całkiem spore, zresztą całe mieszkanie było duże, cztery osoby mogły spokojnie w nim mieszkać, a osobne łazienki wpływały na komfort dzielenia się przestrzenią. Ostatecznie wspólna zostawała kuchnia, no i salon.
– Szybka decyzja, tego się nie spodziewałam. – nieco zmarszczyła czoło, nieco zaskoczona jego odpowiedzią. Nie chciał zobaczyć tego mieszkania, zajrzeć do pokoju, dopytać o koszt wynajmu? Co prawda impreza, na której właśnie byli, nie była idealnym miejsce do omawiania takich rzeczy, zostawiła więc ten temat, planując poruszyć go w bardziej sprzyjających okoliczność. Na przykład, gdy Tomas do niej zadzwoni. I już miała wziąć od niego telefon, by za chłopakiem pojawił się Eddie. Nie znała go, dlatego nie wtrąciła się w ich wymianę zdań. Przyglądała się tylko jednemu i drugiemu, popijając powoli swoje wino, którego zaczynało jej brakować w kubku.
– Oh, dzięki. – odparła, siląc się na odrobinę entuzjazmu, jakby zaproszenie na keg stand było najlepszym, co ją tego wieczoru może spotkać. Jedno było pewne, gdy już skończy rozmawiać z Tomasem, musiała udać się w przeciwną stronę. A najlepiej do domu.
Odebrała od Callaghana komórkę i wstukała swój numer, na wszelki wypadek zapisując też dokładnie swoje imię i nazwisko, bo nie była taka pewna, czy takie szczegółowe informacje znał. A mogły się przydać, prawda? Nie musiała być wcale jedyną Laurą, jaką znał.
– W takim razie… napisz do mnie albo zadzwoń, jak wolisz, kiedy znajdziesz chwilę. Omówimy szczegóły. – uniosła spojrzenie znad telefonu i podała mu go.
– Tylko z jakimś wyprzedzeniem, okej? Nie godzinę przed. Muszę ogarnąć ten pokój, wynieść trochę rzeczy. – może i jej bracia już tam nie mieszkali, ale zostawili nieco swoich gratów, których teraz musiała się jakoś pozbyć albo im oddać.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tomas uniósł ostentacyjnie dłonie w geście kapitulacji. –Dotarło. Między wami jest wszystko super i w porządku. – Nadal w to nie wierzył, ale Laura wydawała się o tym prawie tak przekonana, że powinien był skłonny przynajmniej wziąć to pod uwagę. Koniec końców, skoro nie był w żadne nieczyste zagrania wciągany, to kwestia byłego związku go nie interesowała. Nawet te złośliwe nuty miały mu niczego nie sugerować, nawet jeśli był prawie pewny, że i tak je zarejestrował, chociaż wolałby słuchać jak to Finn mówiłby takim tonem o Laurze, to byłoby bardziej satysfakcjonujące.
-A co tu się dużo zastanawiać? To nie tak, że mi ludzie codziennie takie warunki proponują. – A jeśli mieszkanie Laury przypominało to należące do rodziców Maksa to nawet nie czuł potrzeby oglądania go. Od razu zakładał, że ludzie w takich progach utrzymują je w doskonałym stanie i niczego mniej by od panny Hirsch nie oczekiwał, a z tym jakie on sam miał standardy to ciężko zapewne byłoby mu dopatrzyć się czegoś co by mu się nie podobało, a raczej co by mu przeszkadzało do tego stopnia by się ze swojej deklaracji wycofał. –Bez podejrzanych haczyków. – Dodał, bo i dlatego na wstępie zrobił takie *kluczowe* rozpoznanie. Zapewne jedynym nieskrywanym haczykiem był czynsz, ale ogarniając dwie prace był przekonany, że w dzielonym na kilka osób mieszkaniu starczy mu na to pieniędzy.
Wpisanie swojego pełnego imienia było świetnym pomysłem, bo chociaż Tomas kojarzył dźwięki mające przypominać jej nazwisko, to nie do końca był pewny jak one się przedstawiały na papierze i oczywiście miał już w telefonie jedną Laurę. Byłoby niezręcznie gdyby przypadkiem wysłał smsa do niej, po tym jak przestał się do niej odzywać z dnia na dzień. Hirsch uratowała go od nieprzyjemnego nieporozumienia. –No, spoko. – Odebrał komórkę i przyjrzał się czy wizualnie mu się wszystko zgadzało. Nie byłby w stanie stwierdzić czy numer jest prawdziwy, ale wydawało się, że Laurze całkiem realnie zależało na znalezieniu współlokatorów, dlaczego więc miała by go wkręcać? Wykraczałoby to znacząco poza ich małego kalibru złośliwości. Przyjął więc, że to faktyczna propozycja i właściwie niemalże dopięta już umowa.
-No tak, tak. Dam znać. – Podsumował nieco zbyt lekkodusznie i dopił zawartość swojego kubka w kilku szybkich łykach. –To co? Idziesz? – Dał dziewczynę szansę, żeby dostała nawigacyjny bufor gdy on pójdzie przodem, ale gdy ta odmówiła wzruszył zaledwie ramionami i ruszył w kierunku tarasu, gdzie na szczęście roześmiane grono ustawiło się z beczką. Ciekawe, czy za namową Powell, czy może jednak sami stwierdzili, że będą tam mieli więcej miejsca. Dzięki temu dwór wypełniały okrzyki zwycięstwa, skandowania i rozczarowania, gdy ktoś wysiadał już w pierwszych kilku łykach. Eddie właśnie trzymał nogi kolegi w powietrzu, gdy ten dudnił przyniesione przez Sandrę piwo, gdy jednocześnie to spływało mu w kącikach ust i po policzkach. Cały przecież pic polegał na tym, że nie była to naturalna pozycja co picia. Następny w kolejce był Eddie, który musiał chyba podbić dzisiejszy rekord i Tomas jak najbardziej przyłączył się do świętowania. W całym zamieszaniu, nie miał jednak okazji pokazać swoich umiejętności, ale zagrał krótką partyjkę beerponga, bez stołu do ping-ponga, nim został pociągnięty do tańca. Czas przestał się liczyć, głośna muzyka mogłaby płynąć przez jego żyły, gdyby ktoś jeszcze trochę ją podkręcił czułby ją w swoim sercu. Całkiem dosłownie. Dudnienie nie tylko rozchodziło się po całym domu, ale wydostawało desperacko na zewnątrz nie pozostawiając wątpliwości, że w domu państwa Powell w najlepsze odbywała się świetna domówka. Jedyną, oczywiście osobą, która nie bawiła się tak dobrze jak nieproszone towarzystwo była Powell, ale Tomas nawet nie zarejestrował jej obecności, ani nieobecności. Brunetka z którą tańczył była wystarczająco zajmująca i może tak trudno było mu odwrócić od niej uwagę, bo wydawała się składać mu obietnice tym jak poruszała swoimi biodrami. Nie pamiętał jej imienia, nawet nie był przekonany, że się przedstawiła, ale czy to miało znaczenie? Właśnie nachylała się do jego ucha, gdy wszystko w domu wysiadło. Światła zgasły, muzyka ucichła, wypełnionej po brzegi przestrzeni nie zakłócał nawet szum lodówki. Uniosły się za to rozczarowane mruknięcia, i ciężkie westchnienia, aż w końcu towarzystwo zaczęło przekazywać sobie, że padł prąd i można się zbierać.
Callaghan nie skojarzył, że może to jego własna propozycja została wdrążona w życie. Znacznie bardziej jego uwagę przyciągnął brak dziewczyny z którą jeszcze do niedawna tańczył. Chciał zaproponować zabranie jej do siebie, ale gdy odwrócił w jej kierunku głowę, była tam już tylko pusta przestrzeń i zrezygnowani kierujący się do wyjścia ludzie. Rzucił pod nosem sarkastycznym: -Świetnie. – I sam też poszedł za tłumem. Dobrze się składało, że jego samochód był jednym z pierwszych do wyjazdu. Wyszedł na przedni ganek biorąc głęboki wdech z nadal nieschodzącym z twarzy wyrazem markotności. Obrając z wolna głowę zauważył Laurę, wyróżniała się z tłumu głównie tym jak nieprzejęta wydawała się takim obrotem spraw. –Zabierasz się? – Rzucił wyjmując z kieszeni kluczyki. Przecież i tak miał wolne miejsce w samochodzie, jednocześnie kierując się na Seattle. Zerknął jeszcze czy nie widział gdzieś Eddiego lub Sandry, ale gdy nie wyłapał ich nigdzie wzrokiem uznał, że musieli zabrać się razem. Nie będzie przecież na nich czekał jak szofer.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

– No nie wiem. – wzruszyła ramionami. – Ja bym chciała wiedzieć… na przykład... od kiedy jest wolny pokój albo kto będzie jeszcze ze mną mieszkał. – dodała, marszcząc czoło. Sama sobie mogła ufać, innym już nie do końca. Wiedząc, że składa mu naprawdę niezłą propozycję i tak była zdziwiona tym brakiem wątpliwości. Może to dlatego, że Laura była Laurą, która pochopnie nie podejmowała żadnych decyzji, zbyt długo zastanawiając się nad wyborem herbaty, książki, czy nowej koszulki. Zmiana miejsca zamieszkania wiązała się według z niej z masą punktów do odhaczenia na jakiejś spisanej (albo i nie) liście. – Aha. – kiwnęła tylko w odpowiedzi. Mógł się cieszyć, że daleko jej było do skomplikowanych podchodów, które miałyby się okazać jakimś jednym wielkim żartem. Do takich spraw podchodziła szalenie poważnie. Tomas jeszcze nie wiedział, ale zamierzała mu nawet przedstawić warunki ich wspólnego mieszkania!
– Świetnie. – kiwnęła głową na potwierdzenie tego, co właśnie omówili. Skoro Tomas miał plany na dalszą część wieczoru, nie zamierzała mu w nich przeszkadzać. – Nie, chyba sobie odpuszczę tę wątpliwą przyjemność. – odparła, siląc się na uśmiech, który nadałby jej wypowiedzi bardziej żartobliwego charakteru. Picia piwa nie było na liście rzeczy, które chciałaby robić na imprezie. Machnęła więc tylko Tomasowi ręką, obierając zupełnie inny kierunek niż on i rozglądając się w tłumie za swoimi znajomymi. Na szczęście dość szybko została w krąg tańczących i śmiejących się głośno koleżanek. Prawdopodobnie czas mijałby jej w najlepsze, dalej na tańcu, czy próbie spławienia jakiegoś nieznanego sobie typa, gdyby nie pojawiła się obok niej Powell. Wyglądała na niego przerażoną całą sytuacją, a łzy napływały jej oczu. Laura była przekonana, że jeszcze jedna stłuczona szklanka, a koleżanka przeżyje małe załamanie nerwowe. Postanowiła więc zabrać biedną gospodynię imprezy do jej własnego pokoju, gdzie uknuły mały plan.
– Jesteś pewna, że wiesz, gdzie macie bezpieczniki prądu? – to był najważniejszy punkt, więc nie mogły teraz biegać po domu w poszukiwaniu skrzynki elektrycznej. Niestety Powell zdążyła już wlać w siebie kilka szotów, które miały pomóc jej się uspokoić, przez co więcej się śmiała, rzucając nazwami superbohaterów, którymi chciała nazwać Hirschównę, niż skupiała się na samym zadaniu. Gdy tylko pojęła powagę sytuacji, obie wyszły do garażu, gdzie znalazły to, czego szukały. Laura włączyła latarkę w telefonie, po czym po kolei zaczęła naciskać kolejne przełączniki, sprawdzając, co się zadzieje. Aż w końcu muzyka ucichła, a zamiast niej pojawił się krzyk ludzi.
– Mam nadzieję, że teraz się wyniosą. Włączysz prąd, gdy wszyscy wyjdą. – rzuciła z uśmiechem, gdy Powell uwiesiła się jej na szyi, dziękując za ratunek. Laura sama była zaskoczona tym pomysłem, ale wiedziała, że był to prawdopodobnie jedyny sposób, by zakończyć imprezę. Zostawiła koleżankę w garażu i sama wróciła do salonu, by zorientować się, czy ich plan zadziałał. Oh, jaką satysfakcję czuła, widząc wychodzących z domu ludzi!
– Chętnie. – odparła bez analizy tej sytuacji, zaraz jednak zerkając uważnie na Tomasa. – Chwila. Czy ty przypadkiem nie piłeś? – zmarszczyła brwi. Na pewno pił, sama nalewała mu wina. – To chyba niezbyt rozsądne. Nie. To po prostu jest głupie, Tomas. Zamówmy ubera. – zatrzymała się przy jego samochodzie, spoglądając na niego z poważną miną.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeszcze nie wiedział jaki błąd popełnij nie pytając o współlokatorów. Właściwie żył w dziwnym przekonaniu, że kiedy Laura z nim rozmawiała nie było jeszcze nikogo innego oprócz niej w mieszkaniu, więc od razu przeszedł do założenia, że nie było o co pytać. Później jednak takiej okazji nikt mu nie odbierał. I wyjdzie… tak jak wyjdzie, gdy z niej nie skorzysta.
-No już przesadzasz. – Mruknął od razu. –Trochę tego wina wypiłem, ale kiedy to było? – Nie można było też powiedzieć, aby jakoś wiele. –A piwa nie żłopałem, nie zdążyłem na keg-stand. – Wzruszył ramionami. Żłopać może i nie żłopał, ale trochę wypił. Tomas oczywiście uważał, że to i tak nie było wystarczająco by w jakikolwiek sposób przyćmić jego zmysły. Czuł się świetnie, oprócz tego, że czuł się beznadziejne, że musiał wychodzić z imprezy, z towarzyszką, której nie będzie zabierał do swojego mieszkania. –Poza tym… – Uśmiechnął się niemalże z rozbawieniem. –Nie zostawię tu mojej BMki. – Jak mogła być tak lekkomyślna i w ogóle to proponować? –Ale rób jak chcesz. – Wzruszył ramionami i obrócił zgrabnie kluczyk na palcu. –Ja tam wracam na własną rękę. Po ubery teraz wszyscy będą dzwonić. – I tym bardziej trzeba było się stąd zabrać nim zostanie zastawiony podjazd.
Nie przejmując się decyzją Laury zaczął schodzić po schodach lekkim krokiem. Nagły bieg wydarzeń trochę go wytrzeźwił, a i ogólnie miał raczej mocną głowę. Gdyby nie wychodzili właśnie z domówki, a Laura sama nie nalewała mu tego wina to z łatwością można by pomylić go z trzeźwą osobą. Nie chwiał się na własnych nogach, nie przeszkadzał mu żwawy krok, ani trzymanie pionu. Zmiany, te które mogły wpływać na jego kondycję do prowadzenia samochodu, mogły oczywiście być niewidoczne, ale najwidoczniej Callaghan niewiele sobie z tego robił. Poczęstował się nawet miętówką z paczki, którą trzymał w spodniach i to był jego błąd. Nie wyliczył odpowiednio stopni, źle przestawił ciężar ciała i wylądował na ziemi, instynktownie wyciągając ramiona przed siebie i połykając miętówkę. Zdarła się skóra na dłoniach, obiły kolana. Nic wielkiego. Potrafiło być gorzej podczas meczy futbolu. –Kurwa. – Mruknął pod nosem, tylko zamiast się podnieść, obrócił się na plecy, z krzywym uśmiechem na twarzy i tak się wyłożył na ziemi, bo wieczór nie szedł po jego myśli. Jak tak mógł?

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”