WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Ukradkiem zwinęła coś dobrego spod baru, wychodząc szybko, by już nikt więcej jej nie zatrzymywał. Vincent starał się, aby wciąż miała ręce pełne roboty – i to raczej w przenośni, bo przecież nie kelnerowała. Zaczęli luzować jej łańcuchy, więc częściej mogła wychodzić na miasto, o ile język potrzyma za zębami. Chciała żyć, nawet jeśli życie to straciło większy sens i stało się jakąś dziwną karykaturą. Wiedziała jednak, że jeszcze zrekompensuje im się za to, co jej robią.
Popołudnie mijało im świetnie. Z tyłu głowy miała fakt, że będzie musiała wrócić do pracy za kilka godzin, lecz teraz śmiała się z przybraną siostrą z jakiejś głupoty dotyczącej ich dawnej sąsiadki. Lana nabrała już rumieńców od ilości wypitych szklaneczek alkoholu, więc zsunęła się z kanapy na podłogę i sięgnęła ze stolika kawowego po kilka orzeszków, by jakkolwiek napełnić żołądek. Och, Vincent cudownie się wścieknie, jeśli przyjdzie pijana do pracy.
Myśl ta zgasiła ją trochę, więc szybko próbowała to zatuszować innym tematem, bardziej interesującym i przyjemniejszym niż jej szef.
- Opowiedz lepiej co z Nathanielem, co? Jak się… sprawy mają? – zagadnęła, opierając się łokciami o kanapę, a kolano zginając. Rozsiadła się tak wygodnie, zerkając na siostrę raz po raz. Nie chciała, by zobaczyła w jej oczach namiastkę strachu, która zdążyła narodzić się w niej w ułamku sekundy. – Bo wiesz… chętnie bym go poznała. Przystojny jest, prawda? Och, ty jesteś absolutnie przepiękna, więc musi być przystojny. Piękni ludzi muszą być razem – słowotok świadczył nie tylko o jej zdenerwowaniu, ale również o tym jak język rozplątywał się podczas picia trunków alkoholowych. Musiała uważać, robiło się niebezpiecznie, więc i wkrótce nadejdzie pora na pożegnanie się z Lavą i modlenie o szybkie ponowne spotkanie.
Podniosła się zaraz z podłogi, by podejść do okna i niby beztrosko rzucić okiem na okolicę. Naprawdę patrzyła czy ktoś się kręci pod budynkiem i obserwuje ją. Nie myliła się. Dostrzegła mężczyznę, który nawet nie krył się i perfidnie patrzył w okno, paląc papierosa. Lana odetchnęła głęboko, a gdy odwróciła się znów w stronę Lavy, uśmiechnęła się.
prezenterka radiowa
KIRO Radio
columbia city
Naiwnie wierzyła, że nowe życie podarowane przez państwa Hale każdemu adoptowanemu przez nich dzieciakowi, już zawsze będzie życiem dobrym. Miała nadzieję, że całe zło, które wyrządzili im inni ludzie oraz sam los, zostało gdzieś za nimi. Z możliwościami i perspektywami, jakie dawała im ta rodzina, mogli układać swoją przyszłość, nie martwiąc się już o nic. Zawsze była trochę naiwna, gdy chodziło o dobro bliskich, nic na to poradzić nie mogła. Była z rodzeństwem blisko, jednak przeszłość każdego z nich potrafiła ich czasem podzielić, a aktualne życie czasem płatało figle.
Tak było i teraz. Była zła, że Lana nie powiedziała jej wcześniej o swoich problemach i ze wszystkim mierzyła się sama. Chciała jej pomóc, jednak nie miała jak. Do pewnego momentu wierzyła w każde jej słowo i zapewnienie, że wszystko jest okej, że sobie radzi, że policja jej pomogła i nie musi się niczego obawiać. Zajęta swoim życiem, pracą, relacją z Nathanielem, ciążą Charlotte, całą zgrają rodzeństwa i rodzicami, nie pomyślała o tym, by przycisnąć Lanę do muru i wypytać o szczegóły. Wierzyła, że ich rodzice pomogli jej jak mogli i jeśli oni nie mogli zrobić nic więcej zrobić, to tak po prostu było. Wątpliwości zaczęły się pojawiać, gdy na twarzy siostry zaczęła dostrzegać smutek i zmęczenie, gdy spotkania przeniosły się do mieszkania Lavy, a Lana dość często do niej nie docierała. To nie trwało długo, zaledwie kilka tygodni, mogła to zrzucić na wszystko i pewnie by zrzuciła, gdyby nie jedno spotkanie w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. Udawała jednak, że o niczym nie wiedziała, nie chciała też pytać wprost, by nie wystraszyć siostry.
Rozmawiała z nią niemal o wszystkim, nawet teraz śmiały się z jakiś głupotek, sącząc kolejnego drinka, jednak Lava przyglądała się jej uważnie, próbując analizować każde słowo, każdy gest i każde jej zawahanie. Musiała wiedzieć. Dlatego też sama piła powoli, dolewając Marizzano nieco więcej alkoholu i czekając, aż procenty zaczną naprawdę działać.
– Jest… świetnie. On jest świetny. – przyznała z uśmiechem, kiedy temat zszedł na mężczyznę, który ostatnio zyskał specjalne miejsce w jej życiu. – Chyba wszystko się układa. Wiesz, oboje pracujemy, on ma na głowie całą firmę i jakiś nowy wielki kontrakt, niestety to nie studencka miłostka, by móc opuszczać wykład, byleby się spotkać. – dodała, a potem wzruszyła lekko ramionami. Doskonale pamiętała swoje randki ze studenckich czasów, które bardzo różniły się od jej obecnych randek. Jednak relacja z Nathanielem była wyjątkowa i też czuła motylki w brzuchu, gdy tylko go widziała.
– Poznasz go. – zapewniła siostrę. Chciała, by poznał jej rodzeństwo (no rodziców może jeszcze nie!) i przyjaciół, ale najpierw chciała się nim sama nacieszyć. – Jest przystojny, to fakt. – zaśmiała się, kiwając przy tym głową.
– Ale jak wiemy… nie z każdym przystojnym mężczyzną należy się wiązać. Piękni bywają też niebezpieczni. – mruknęła, przyglądając się siostrze wyglądającej przez okno, wspominając w dość oczywisty sposób jej męża. Nie wiedziała o nim wiele, ale dobrze wiedziała, jak wyglądał.
– Lana… – przekrzywiła głową, przyglądając się siostrze. – Jak ty się właściwie trzymasz? – zmrużyła oczy, wyczekując jej odpowiedzi. Oczywiście to pytanie pojawiało się nie raz, ale… przecież ta nieszczęsna sytuacja nie była jeszcze w pełni rozwiązana, by nie musiała się o nią martwić.
-
Nigdy nie podejrzewałaby, że robi z nią pewnego rodzaju wywiad. Była zdenerwowana, bo ostatnio miała miejsce nieprzyjemna sytuacja pod klubem, więc drinki wchodziły jej zaskakująco gładko. Przestała się pilnować, a to był błąd. Język powoli rozplątywał się, a wtedy ciało spinało się jakby mogło to jakkolwiek zatamować wszelkie sygnały na znak, że jednak nie jest w porządku.
Sięgnęła po kieliszek z drinkiem, początkowo mocząc tylko usta, lecz po chwili upiła kilka łyków, patrząc na rozmarzoną Lavę.
- Tęsknię za tym uczuciem. Za miłością. Zazdroszczę wam tego, serio, nawet jeśli gorzej u was z czasem, ale może to dobrze? Bo później będziecie się rzucać na siebie jak wygłodniałe wilki – parsknęła rozbawiona tą wizją. U niej coś takiego działało zawsze. Antonio wciąż był spragniony swojej żony i z tego co się orientuje, niewiele miał dziwek. Przynajmniej miała taką nadzieję. Skinęła głową z lekkim uśmiechem, bo naprawdę chciała poznać Nathaniela. Może to pomogłoby jej jakoś uciec z tego bagna, w którym ugrzęzła? Może szczęście siostry doda jej sił, by walczyć o siebie?
Początkowo, gdy Lava wspomniała jej męża w dość specyficzny sposób, napięła się cała, uparcie wpatrując w jeden punkt za oknem. Dopiero po chwili zerknęła na siostrę z wymuszonym uśmiechem rozbawienia. Graj dalej, dziewczyno, świetnie ci idzie. Wzruszyła ramionami i zwlekając z odpowiedzią, dopiła drinka.
- Czasami trafiają się łamacze serc, rzeczywiście, a potem nadwaga gwarantowana – mruknęła. – Albo pracują dla jakiejś mafii – dodała po chwili, a serce zabiło jej mocniej. Odchrząknęła, wstając szybko z podłogi. – Chociaż mafia nie istnieje, całe szczęście, słuchaj, dorobisz mi drinka? Albo zrobię sobie sama, siedź – zniknęła po chwili w kuchni, lejąc sobie o wiele za dużo alkoholu w proporcji do rozcieńczacza. Gdy już wróciła do siostry, ponownie usadowiła się na podłodze. Jej reakcja, ta szybka ucieczka, ewidentnie świadczyły o tym, że coś u niej nie gra. Mogła teraz jedynie modlić się, że Lava nic nie podejrzewa.
- Ja? D-dobrze… Jakoś sobie radzę i… Jezu, słuchaj, mam tak przystojnego szefa, że normalnie to bym chyba mdlała na jego widok, ale jest chujem jakich mało. Oczywiście nie dorównuje Antonio, nawet w kwestii finansowej, ale, hm, gdybym miała z nim lepsze stosunki, skończylibyśmy w łóżku, a nie na wojnie jak teraz – kilka łyków mocnego drinka sprawiło, że obojętność oblewała jej umysł coraz bardziej. Wiele metafor mogło mieć odniesienie do przykrej rzeczywistości. Jeśli Lana dożyje jutra, to będzie pewnie cud. – Zresztą wiesz co? Jestem gotowa ruszyć dalej. Moje małżeństwo umarło, a ja chcę dalej żyć.
prezenterka radiowa
KIRO Radio
columbia city
To, co teraz robiła, wyciągając z Lany informacje w ten właśnie sposób, upijając ją, nie było dobre, ale było dla jej dobra. Czasami trzeba było przekroczyć pewne granice, by zdobyć potrzebne informacje i odpowiednio je wykorzystać.
– Wiesz… muszę ci powiedzieć, tak szczerze, że zawsze się zastanawiałam, co ty właściwie w Antonio widzisz… ale teraz jak to mówisz, to chyba rozumiem… mieliście tę chemię, której każdy od związku oczekuje. – przyznała szczerze, przyglądając się siostrze. Prawdą było, że nigdy nie rozumiała, dlaczego Lana zaczęła się z nim spotykać i dlaczego wyszła za niego za mąż. Do pewnego momentu miała wrażenie, że obie kierowały się podobnymi wartościami w życiu, ale gdy wyjechała z miasta, Lana najwidoczniej obrała zupełnie inną drogę. Według Lavy mąż siostry zawsze był nieco podejrzany, a ich historia rodem z jakiegoś romansu, no cóż, zbyt nierealna, ale chciała w nią wierzyć. I wierzyć w to, że Lana jest z nim szczęśliwa. Lava sama mogła pochwalić się różnymi relacjami, mniej lub bardziej przypominającymi filmowy scenariusz, ale zawsze stawiała siebie ponad wszystko i wszystkich, przez co nie potrafiła w żadnej z tych relacji być dłużej. Z Nathanielem chciała być i cholernie się starała, by im wyszło, chociaż nie potrafiła (nawet nie chciała, chyba by nie zapeszać) o ich relacji w czasie przyszłym.
– Dlatego lepiej się pilnować, by tego serca nie złamali. – mądrość starszej siostry powinna w głowie Lany być zawsze! Mądra kobieta nie mogła pozwolić sobie na to, by cierpieć przez jakiegoś faceta. – A to kogo Charlotte ścigała w FBI, jeśli nie mafię? Może po prostu ich inaczej nazywamy, ale… chyba nie byłabym taka pewna ich nieistnienia. – odparła, marszcząc przy tym czoło. Odwróciła się w stronę siostry, która na chwilę zniknęła za blatem kuchennej wyspy. – Częstuj się, czym tylko chcesz, Lana. – rzuciła nieco głośniej, sama w stając zaraz, by stanąć obok siebie i sobie też dolać, oczywiście odpowiednio mniej, by zachować trzeźwość i jasny umysł. Usiadła znów na podłodze, opierając plecy o kanapę i wlepiła spojrzenie w śliczną twarz siostry.
– Przystojny szef, co? – zaśmiała się, poruszając znacząco brwiami. – Dlaczego przystojni faceci muszą być takimi dupkami? – westchnęła i teatralnie wywróciła oczami. – Słuchaj… a przypomnij mi, gdzie ty teraz właściwie pracujesz? – zrobiła niewinną minę. – Chyba mi mówiłaś nie, ale jakoś musiało mi wypaść z głowy. – wytłumaczyła się, przyglądając się Lanie uważnie, bo… przecież teraz musiała poświęcić kilka sekund na wymyślenie swojego miejsca pracy, a że była już pod wpływem, to tak szybko jej to nie szło. – Bardzo się cieszę, że pogodziłaś się z tą sytuacją. Chyba nie ma co liczyć, że Antonio szybko wyjdzie. – przyznała, wdychając cicho.
-
Nie podejrzewała nic. Przecież jej siostra nie byłaby zdolna do takiego podstępu, wykorzystując zmęczenie Lany i chwilę słabości. Piła dużo, szybko i zapalała to papierosem, więc już czuła potężnego kaca jeszcze przed wieczorną zmianą. Powieki jej leciały, gdy nachylała się nad kieliszkiem w zamyśleniu, a momenty takie przychodziły do niej często. Mimo to, bawiła się świetnie i miała w miarę trzeźwy umysł.
- Mieliśmy chemię. Mieliśmy. Już nie mamy. Cholera, jest tak przystojny, że nasze dzieci byłyby piękniejsze niż Księżna Kate, Kardshianki i Jennerki razem wzięte – mruknęła, opierając policzek na ramieniu z westchnieniem. – Ale mam nadzieję, że w pierdlu stanie się najbrzydszym mężczyzną świata, a ja już nigdy go nie zobaczę. I nie chcę tego nazwiska. Chcę się rozwieść, ale mi nie pozwala.
Nigdy nie zauważyła, że Antonio może prowadzić podejrzane interesy. Może była tak zakochana, może chciała po prostu, aby w końcu nic w życiu jej nie brakowało? Z pewnością była głupia, w obu przypadkach. Jej zasada ograniczonego zaufania nagle przestała mieć sens, skoro z taką łatwością ją złamała, ot tak. I teraz cierpiała, płacąc za swoje błędy przeszłości. Sensu nie miało już teraz nic. Wzięli ją sobie jak zabawkę i teraz bawili się świetnie, a Lana zupełnie nic nie mogła zrobić. Gdy przeciwstawi im się, oberwie. Już coraz gorzej zakrywało jej się siniaki w miejscach, które nie do końca się wygoiły, a przecież w pracy chodzi jedynie w bieliźnie i skąpym szlafroczku.
Pokiwała głową na słowa siostry, lecz zaraz znów cała zesztywniała, wzrok wbijając w poobgryzane paznokcie. Całe szczęście, że Lava odeszła na moment, bo już czuła jak jej się pot skrapla na plecach i skroniach. Mafia nie istnieje. A ona była w samym epicentrum, tylko nikt nie miał o tym pojęcia. W tym całym zamieszaniu, cieszyła się, że nie zaciążyła, bo z dzieckiem byłoby teraz o wiele trudniej.
- Bardzo przystojny. Serio, czasem żałuję, że znamy się w takich okolicznościach, ale wiesz co? – nachyliła się nieco, podwijając jedną nogę pod pośladek, a drugą podciągając pod brodę. Uśmiechnęła się zaraz dziarsko. – Sypiałam z nim kiedyś. Jak Antonio chciał… - jak ją przekazywał mu, tak w ramach interesów – jak sobie wyjeżdżał, trochę romansowałam, wiesz? Bo… psuło się już wtedy między nami. – Na kolejne pytanie, spuściła wzrok, oblizując wargi, a ramionami wzruszając. Zastanawiała się jak skłamać, ale dostała zaćmienia umysłu. Nie potrafiła. Czuła jak jej policzki są już czerwone od ilości wypitego alkoholu. – W Rapture. Jestem dzi… str… striptizerką – odetchnęła w końcu głęboko, sięgając po jakąś przekąskę. Musiała zagryźć cokolwiek, by być w stanie wyjść stąd o normalnych siłach i nie wzbudzać podejrzenia. Tu nie chodziło o to, że mogli ją zwolnić. Chodziło o jej życie. – No, raczej szybko nie wyjdzie. I dobrze. Należy mu się.
prezenterka radiowa
KIRO Radio
columbia city
Skoro jednak młodsza siostra wszystko ukrywała, Hale planowała sama wziąć sprawy w swoje ręce, nie zważając na konsekwencje podejmowanych przez siebie decyzji. Wszystko, by pomóc Lanie. Ostatnim czego chciała, to nękające ją wyrzuty sumienia, że nie zrobiła wystarczająco dużo, by wyciągnąć z bagna, w którym tkwiła.
– Całe szczęście, że nie masz z nim dzieci. – mruknęła nieco ponuro i skrzywiła się.
– Nawet nie chcę myśleć, jaki to byłby problem… jak one by się czuły z ojcem za kratami. – dodała, chcąc nieco usprawiedliwić swój tok myślenia i niezadowolenie związane z samą myślą o tym, że Marizzano mogłaby być matką. To nie był dobry moment, on nie był odpowiednim materiałem na ojca, a ich obecna sytuacja… no cóż, była do dupy. Oczywiście bardziej martwiła ją sama siostra, bo na szczęście dzieci nie było i nie było… problemu.
– Jak to ci nie pozwala? Ma do tego prawo? Rozmawiałaś o tym z prawnikiem? Może podpytaj mamę, co? – spojrzała na nią pytająco, kompletnie nie orientując się w kwestii rozwodów, zwłaszcza takich skomplikowanych, kiedy małżonek siedzi w pierdlu. Ich matka mogła pomóc, Patricia w końcu obracała się w tym prawniczym świecie.
Gdyby tylko Lava dostrzegła coś wcześniej, gdyby zauważyła ślady na ciele siostry, jej smutne oczy i to, że uśmiechała się zawsze na siłę… odkąd była z Antonio ich kontakt się rozluźnił, ale Lava była przekonana, że to tylko ten etap, że jest w tej romantycznej bańce nowego związku, a nie w samym środku domowego piekła.
– Sypiałaś z nim? – spytała od razu, zaskoczona słowami siostry.
– Jak co Antonio chciał? Miałaś z nim romans? Myślałam, że wy… ty… nie wiem nawet jak to powiedzieć, nie spodziewałam się. – na jej czole pojawiła się wyraźna zmarszczka świadcząca o tym, że mocno się teraz nad tym wszystkim zastanawiała. Nie znała jednak siostry.
– Dlaczego tam? I dlaczego striptizerką? Nie masz kasy? Mogłaś powiedzieć, przecież bym ci pożyczyła. To nie jest chyba najlepszy sposób na zarobek. Owszem, szybko i łatwo, ale to się w końcu skończy. – nie spodziewała się, że taką informacją podzieli się z nią Lana. To kompletnie zbiło ją z tropu. Skoro przyznała się, że tam pracuje… to czy wszystko było jednak w porządku?
-
- Całe szczęście – przytaknęła i być może na myśli miały to samo, choć udawały, że wcale nie o to im chodzi. Gdyby miała dzieci, nie wyrwałaby się z tego świata już nigdy. A może i by udało jej się uciec, ale musiałaby zostawić dzieci? Wbrew pozorom, Lana taka nie była. Nigdy by nie zostawiła swoich latorośli, choćby do szału ją doprowadzały. Walczyłaby o nie aż do śmierci. Dobrze się stało, że nie dała się przekonać mężowi, by mieli dzieci. Już gdy zaczęło się psuć, przeczuwała, że powinna sprawić siebie na pierwszym miejscu. Te biedne dzieci jeszcze przejęłyby geny Marizzano i co wtedy? Z deszczu pod rynnę. A tak jest często. Zwłaszcza synowie chcą być jak ojcowie.
Ciężkie westchnienie oznaczało zirytowanie Lany, która nie potrafiła wytłumaczyć siostrze całej sytuacji. Przesunęła palcami po włosach, zamykając na moment powieki. Gdy już je otworzyła, oparła się o stolik i upiła z kieliszka.
- Po prostu nie pozwala, okej? Ma do mnie prawo, które teraz przeszło na tych skurwieli z Rapture. I nigdy więcej o to nie pytaj. Tak jest. Niektóre małżeństwa takie są – odparła ze znużeniem, jakby to miało przykryć głębsze znaczenie jej słów. - O nic nie będę pytać mamę, nie będę jej zamartwiać. Już wystarczy, że tobie wypijam wino – i że prawdę zdradza po kryjomu. Mimo to czuła na sobie wzrok, ale nie Lavy, a kogoś więcej. Może to sam Antonio obserwował ją z więzienia? Nie byłaby zdziwiona.
Mimowolnie uśmiechnęła się na wspomnienie romansu z Vincentem. Romans przymuszony, ale mężczyzna był przystojny, więc aspekt piękności był na wysokim poziomie. Wszystko było fajne, dopóki się nie odzywał. Wtedy wolała uciekać na wszelkie sposoby, zwłaszcza teraz. Wciąż jednak wolała jego niż Franka, który brał co chciał i kiedy chciał.
- Każde małżeństwo ma swoje skazy, prawda? A... wiesz, pożądanie nie wybiera – wzruszyła ramionami. Z własnej woli nie wskoczyła do łóżka Monroe, ale Lava o tym przecież nie musiała wiedzieć. O niczym nie musiała wiedzieć. Lana czasem była dobra w kolorowaniu swojego życia, czego nauczyła się z miesiącami przebytymi w małżeństwie. Teraz jednak robiła to dość nieudolnie przez ilość alkoholu.
W końcu to się skończy. Aż dreszcz przeszedł po jej plecach, bo Lava miała absolutną rację. Wraz z jej pracą w Rapture może skończyć się też jej życie.
- To wtedy... znajdę coś innego... lepszego... Będzie dobrze, Lava. Jak będę potrzebować pomocy czy pieniędzy, dam znać, dobrze? – uśmiechnęła się blado, trochę to wymuszając, ale wszystko po to, by uspokoić siostrę. – No, a... ten, co u rodziców? Dawno ich nie widziałam. No i... nie mów im o mojej pracy, co?
prezenterka radiowa
KIRO Radio
columbia city
– Nie ma prawa. – odparła od razu, nie zważając na zadowoloną minę siostry. – Gdzieś ty się kurwa wychowała, Lana, co?! – spojrzała na nią zaskoczona, a jej głośniejszy ton świadczył o jej poirytowaniu. Nie tak były wychowane. Nawet jeśli do pewnego momentu wychowywał je kto inny, to Hale’owie zadbali o to, by znały swoją wartość i swoje prawa. W tym momencie nie mogła połączyć kropek, a wszystko się jej plątało, już nie miała pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi.
Jacy skurwiele z Rapture? Jakie prawo przeszło na nich? No cholera!
Wzięła głębszy oddech i z niedowierzaniem pokręciła głową. Musiała się uspokoić, jeśli nie chciała wystraszyć siostry. Jej gadanie o małżeństwie ze skazami, o pożądaniu… gubiła się w tym. Nie to przecież było istotne w relacji z drugim człowiekiem.
– Lana… błagam cię. Jeśli cokolwiek niedobrego się dzieje, to powiedz mi. Pomogę ci. Nie wiem, o czym ty mówisz, ale nie możesz tego w nieskończoność ukrywać. – jęknęła błagalnie, wlepiając ślepia w siostrę. Całe podchody właśnie przestały mieć rację bytu, kiedy siostrzane serce miękło, a rozum szalenie poszukiwał odpowiedzi. Musiała wiedzieć, co się dzieje, bo czuła, że zaraz oszalenie. Sposób, w jaki Lana dzieliła się z nią strzępkami informacji, które wylatywały z jej ust pod wpływem alkoholu i nieudolnego ciągnięcia za język przez Lavę, był niepokojący.
– Koniecznie daj znać. Przecież wiesz, że możesz na mnie liczyć. Owszem, nie było mnie kilka lat, ale teraz już jestem. Rozumiesz Lana, jestem już. Jestem tu. – niemal świdrowała Marizzano wzrokiem, doszukując się czegoś w jej zamglonych przez alkohol oczach.
– U rodziców wszystko w porządku. Niedługo będą mieć rocznicę ślubu, pamiętasz? Czeka nas małe przyjęcie. I nie martw się, nic im nie powiem. – odparła, próbując zrobić dobrą minę do złej gry.
-
Spojrzała zaskoczona na siostrę, gdy zareagowała tak ostro. Racja, przecież ona nic nie rozumie. Zupełnie nic. Przetarła twarz dłońmi z ciężkim westchnieniem, garbiąc się trochę pod napływem tych wszystkich ciężarów teraźniejszego życia.
- Nie zrozumiesz, Lava. Tu wychowanie nie ma nic do rzeczy, serio – mruknęła równie zirytowana. Nie chciała podejmować już tego tematu. Lava nie była gotowa. Musiałaby żyć tym życiem, co ona. Musiałaby kręcić się w światku broni, przemocy i pieniędzy, by mogła w pełni zrozumieć problem siostry. Lana nie mogła nic zdziałać. Nie mogła uciec, ani prosić kogokolwiek o pomoc.
Więc tak, Antonio miał prawo powstrzymywać ich rozwód, chociażby z zemsty na żonie. A także Frank i Vincent mieli do niej prawo, by pomścić swojego przyjaciela od interesów. Nie mogła nic zrobić. Ucieknie i co? Znajdą ją i zrobi się jeszcze większe bagno niż teraz. Nie chciała, by cokolwiek stało się Lavie, mamie i tacie. Ich życie leżało w tym momencie w rękach Lany, choć bardzo by tego nie chciała. Nie było tu żadnej nadziei na poprawę sytuacji, a wręcz przeciwnie. Lana znajdowała się na skraju wytrzymałości psychicznej, a także fizycznej, o co znakomicie dbał Frank.
- Dzięki, ale wiesz, muszę się zbierać. Wytrzeźwieć przed pracą i… i w ogóle – powiedziała cicho, podnosząc się ostrożnie z podłogi. Dopiła jeszcze swoje wino i sięgnęła coś do jedzenia, bo takie przekąski były z pewnością lepsze niż to, co miała w domowej lodówce. Poprawiła włosy, a także koszulkę i wyprostowała się jak struna, jakby to miało cokolwiek dać jej poczucia kontroli nad własnym życiem. – Pamiętam o przyjęciu. Powinnam być, postaram się, dobrze? I nie martw się o nic, Lava. Po prostu… nie wtrącaj się w to. Tak będzie lepiej dla ciebie, wiesz? Trzymaj… trzymaj się od tego z daleka, ja sobie poradzę – szepnęła, z trudem powstrzymując wzruszenie. Podeszła jeszcze do Lavy, by pocałować ją w policzek i odsunęła się powoli, bo zaczynało jej się kręcić w głowie.
W końcu skierowała się do drzwi, w sercu czując jak kłuje ją z bólu od tych wszystkich tajemnic. Mimo wszystko, miała nadzieję, że Lava weźmie to do siebie i nie będzie wtrącać się w życie siostry. Inaczej mogłaby być zagrożona.
/ zt.