WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
-
-
-
-
/ zt x2
-
Początkowo miał kupić wino (ewentualnie dwa) i złożyć Teddy wizytę w domu ale ostatecznie stwierdził, że mogą wybrać się do baru karaoke, o czym też poinformował ją w wiadomości. Jeff nie miał zamiaru śpiewać ale zawsze przysłuchiwał się ludziom, którzy to robili. Czasami wychodziło dość zabawnie ale on sam raczej nie miał w sobie tyle odwagi, przynajmniej nie na trzeźwo. W innych sytuacjach to kto wie, co może się wydarzyć..
Jeffrey potrzebował takiego wieczornego wyjścia z mieszkania, potrzebował spotkania z przyjaciółką i rozerwania się. Mieszkanie samemu chyba nie do końca mu służyło, niby miał święty spokój, mógł robić co tylko chce... ale z drugiej strony był przyzwyczajony do tego, że zawsze ktoś jeszcze kręcił się po domu. Teraz nikt się nie kręcił, więc jeśli zaraz z niego nie wyjdzie to dostanie świra. Z racji tego, że mieszkał sam wpadł na pomysł, że mógłby adoptować jakiegoś zwierzaka, na psa raczej nie miał czasu, bo wiązało się to z dłuższymi, częstymi spacerami ale na kota spokojnie mógł sobie pozwolić. Jednak czy to taki dobry pomysł... Wtedy już całkowicie zostanie nudnym informatykiem z kotem.
W barze pojawił się dokładnie o umówionej godzinie, rozejrzał się od razu dookoła, ale nigdzie nie zobaczył Teddy. Zajął więc wolny stolik w jakimś spokojniejszym miejscu, żeby mogli też bez problemu porozmawiać. Było jeszcze dosyć wcześnie, więc w środku nie było aż tak dużo ludzi. Było jeszcze kilka wolnych stolików i nikt jak do tej pory nie próbował swoich sił przed mikrofonem.
Uśmiechnął się widząc dziewczynę, wstał od stolika żeby ją przytulić i cmoknąć w policzek na powitanie. -Hej.- powiedział i zajął swoje wcześniejsze miejsce. -Muszę się napić i musisz mi wybić z głowy adopcję kota.- i jeszcze kilka innych rzeczy też mogłaby mu wybić z głowy, jednak nie wszystko na raz.
-
<div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">006.
<div class="ds-tem4">Teddy & Jeff</div></div>
</div></div></div></table>
Minione miesiące nie były dla niej łatwe. Po tym, jak zostawił ją chłopak, skupiała się głównie na pracy – staż był wymagający, pochłaniał większość czasu, którym dysponowała, a dodatkowo wymagał znacznie dokładniejszego przygotowania niż same studia, bo teraz od poziomu jej wiedzy zależało ludzkie życie, a nie ocena z egzaminu. Mimo to nie traciła entuzjazmu. Dlatego, choć pomysł karaoke wydał się jej co najmniej nietypowy, chętnie przystała na wyjście. <br>
Weszła do środka (prawie niespóźniona – najwyżej minutkę bądź dwie) i szybko odnalazła przyjaciela, z którym przywitała się ciepło. Nie tylko Jeffa zaniedbała. Miała mniej czasu na spotkania towarzyskie, co z kolei wyraźnie odbijało się na jej samopoczuciu. Próbowała nadrabiać zaległości, ale… Ostatnio skończyło się to ogromnym kacem (także moralnym). Chyba powoli zaczęła brakować jej rozsądku, którym podczas studiów wręcz emanowała! — Witaj, piękny chłopcze — zaszczebiotała, uśmiechając się szeroko. — Dlaczego karaoke? Przecież ty w ogóle nie potrafisz śpiewać, a ja nie przepuszczę takiej okazji. Zaciągnę cię do tego mikrofonu czy tego chcesz czy nie — wyjaśniła, bezradnie rozkładając ramiona. Wprawdzie Paddington również nie posiadała słowiczego głosu, ale za to nie przejmowała się tremą. Dla niej liczyła się dobra zabawa. <br>
Usiadła naprzeciwko chłopaka i postukała o blat, słuchając wzmianki na temat adopcji kociaka. <br>
— Chcesz adoptować kota? Poważnie? Właściwie nie mam nic przeciwko zwierzakom, ale naprawdę tego potrzebujesz? Słyszałam, że koty liżą masło. W dodatku niszczą meble i lubią zostawiać mokre niespodzianki w butach — odparła, marszcząc czoło w konsternacji. Nie potrafiła postawić się na miejscu Jeffa, bo nigdy nie mieszkała sama. Wcześniej żyła wraz z rodzicami, a podczas studiów zamieszkała z przyjaciółkami, z którymi wciąż dzieli przestrzeń. Dzięki temu zawsze miała do kogo się odezwać. Na wynajem własnego mieszkania nie było jej stać, ale nawet gdyby było inaczej, chyba nie podjęłaby takiej decyzji. <br>
— Piwo? — spytała, rozglądając się po lokalu. — Dlaczego nikt nie śpiewa? Zakładam, że wszyscy są zbyt trzeźwi na odstawianie Celine Dion. Pozwolę ci wybrać piosenkę — rzuciła pół żartem pół serio.
-
-Chce adoptować kota.- potwierdził jeszcze raz, wbijając jej się w zdanie. -Mówisz? Mój kot na pewno byłby miły i kochany, tak samo jak ja i nie sikałby do żadnych butów. - skrzywił się na samą myśl, może miała racje i to wcale nie był dobry pomysł! -Nie lubię mieszkać sam, wiem to, mimo że wynajmuje to mieszkanie od niedawna. Chyba taki kot mógłby dotrzymać mi towarzystwa, przynajmniej kręciłby się po mieszkaniu.- tak sobie to przynajmniej tłumaczył. Może nie cieszyłby się na jego widok, tak jak na przykład pies, ale zawsze to coś. Jeffrey właśnie podjął taką decyzję i niby się z niej cieszył, bo jednak mieszkanie samemu to też duża swoboda, ale nie był do tego przyzwyczajony. Wcześniej zawsze mieszkał z kimś, z rodzicami, ze współlokatorką, a potem chwilę z Atlasem. -Piwo.- potwierdził i podniósł się ze swojego miejsca, żeby podejść do baru i zamówić im po piwie. Po chwili był już z powrotem i postawił przed Teddy alkohol. -I ja też jestem na to zbyt trzeźwy, za wcześnie na takie szaleństwa.- przyznał. Nie ma mowy, że pójdzie teraz cokolwiek zaśpiewać. -Dlatego nawet nie próbuj mnie tam zaciągnąć.- ostrzegł ją, zanim wpadnie na taki pomysł. -Najpierw opowiadaj co u Ciebie, nie pamiętam kiedy ostatnio Cię widziałem.- na pewno od czasu do czasu wymieniali między sobą wiadomości, ale to nie to samo, co spotkanie na żywo.
-
— A może papugę? Taką, która potrafi mówić. Będzie cię witała, za każdym razem, gdy zmęczony będziesz wracał do mieszkania. Będzie ćwierkała: Kochanie! Witaj w domu. Obiad czeka w lodówce — zażartowała, bo w rzeczywistości wizja posiadania zwierzęcia, które potrafi naśladować głos ludzki, była nieco przerażająca. — To chcesz, żebym ci odradziła tego kota, czy raczej pomogła wybrać jakieś fajne imię, co? Bo chyba już sam podjąłeś decyzję — stwierdziła, póki co nie przedstawiając mu kolejnych wyssanych z palca argumentów, które byłoby przeciwko adopcji zwierzaka. Samotność była do dupy, to pewne, więc jeśli chłopakowi brakowało czworonożnego towarzysza, który wskakiwałby mu do łóżka i w zimowe wieczory grzał stopy, to kociak był właściwą opcją.
— Dzięki — rzuciła, gdy postawił przed nią piwo, które zaraz chwyciła, by zrobić kilka łyków. Było przyjemnie zimne i odpowiednio gazowane – idealnie.
Spojrzała na niego, próbując zrobić zasmucone oczy, ale zaraz machnęła ręką, by puścić jego wypowiedź w niepamięć. — Spokojnie, jeszcze kilka szybkich szotów i zmienisz zdanie. Dlatego bądź gotów na jakiś cholernie romantyczny duet — ostrzegła. — Póki co, możemy pośmiać się z nich — zaproponowała, gdy pierwszy odważny mężczyzna pojawił się na scenie.
Łatwo było żartować, gorzej, kiedy przychodził czas na zwierzenia. Wiedziała, że to nastąpi. W końcu musieli jakoś nadgonić miniony czas, ale jednocześnie chyba po prosu nie chciała ponownie się użalać.
— Słyszałeś, że ON* wyjechał? Dostał pracę gdzieś na drugim końcu kraju i uznał, że to dla niego szansa, której nie może zmarnować. Dlatego zostawił mnie tutaj, a sam pewnie teraz rozbija się gdzieś w Nowym Jorku lub innym Chicago — żachnęła. Miała dość wracania do tego tematu, ale w końcu był ważną częścią jej życia, która najwidoczniej musiała minąć. — Już tak nie przeżywam. Jest okej — dodała, uśmiechając się szerzej, by Jeff nie pomyślał, że trzeba ją pocieszać. — A ty? Jak sobie radziłeś beze mnie przez cały ten czas? — spytała, zabawnie poruszając przy tym brwiami.
*były facet Teddy, rozstanie jakoś 3 miesiące temu, bezimienny, bo może go ktoś kiedyś zrobi
-
-Papugę?- zastanowił się nad jej słowami. -Ej nie... Nie potrzebuję żeby gderała mi nad uchem i nie dawała spać w nocy, jeszcze będzie mi mówiła jakieś okropne rzeczy.- i co wtedy? Kot nadal wydawał mu się lepszą opcją, choć i tak miał wątpliwości czy to aby na pewno jest dobry pomysł. -Pójdziesz ze mną do schroniska?- zapytał z małym uśmiechem, no tak, wyglądało na to, że podjął już decyzję, a ktoś musi go pilnować, żeby do domu na pewno wrócił tylko z jednym zwierzakiem. Niby chciał sobie to wybić z głowy ale po co, mógł dać dom jakiemuś biednemu bezdomniakowi. -A potem pomożesz mi wybrać super imię? Jak będę samotny do końca życia, to przynajmniej będę miał kota.- o, no właśnie.
-Na razie nie jestem na to gotowy, daj mi chwilę.- napił się kilka łyków piwa, które ewentualnie mogły ich przybliżyć do romantycznego duetu... ale to tylko piwo, póki co żadne szoty nie pojawiły się na stoliku. Spojrzał w kierunku sceny. -A może jednak ktoś tutaj odkryje swój talent?- ale to chyba nie będzie ten mężczyzna, który aktualnie próbował swoich sił. Jeff zaraz jednak przestał się nim interesować bo zdecydowanie ciekawsze było to, co miała mu do opowiedzenia Teddy. Zmarszczył brwi na jej słowa. -Jak to wyjechał?- o niczym nie wiedział, bo o niczym mu nie powiedziała! -Jak wróci i będzie trzeba go pogonić to daj znać.- powiedział całkowicie poważnie. -Najwyraźniej w ogóle na Ciebie nie zasługiwał.- o właśnie, Jeffie zawsze stanie po jej stronie. -Na pewno wszystko jest już okej?- wolał się jeszcze upewnić, mogła szybciej do niego z tym przyjść, na pewno pozwoliłby jej wypłakać się na własnym ramieniu.
-Okropnie sobie radziłem.- zaśmiał się i znów upił kilka łyków piwa. -Spotykam się z kimś.- wypalił nagle, bo okropnie mu to ciążyło, z nikim o tym nie rozmawiał, a w końcu musiał to z siebie wyrzucić. -Można chyba tak powiedzieć, że się spotykam, nie wiem czym to właściwie jest.- westchnął, no nie wiedział, siedem miesięcy już to trwało, a dalej nie było niczym oficjalnym.
-
Zaśmiała się, przez chwilę obserwując mężczyznę, który próbował swoich sił w śpiewaniu; nie szło mu najlepiej, ale Teddy i tak gorliwie mu kibicowała! Brawa należały mu się za samą odwagę, choć wielce prawdopodobne, że wspomógł się odrobiną alkoholu.
— Normalnie. Spakował się i wyjechał — wzruszyła ramionami, całkowicie bezradna. Nie miała wpływu na decyzję byłego chłopaka, bo w ogóle nie wziął jej zdania pod uwagę. — Może nie powinnam mieć mu tego za złe, bo pewnie sama zdecydowałabym się wyjechać z Seattle jeśli dostałabym propozycję rezydentury w jakimś lepszym szpitalu. Wkurza mnie tylko, że postawił mnie przed faktem dokonanym. I nawet nie rozważał związku na odległość. Od razu nas skreślił — opowiedziała nieco więcej. Ciążyło jej to, ale była twarda. Skupiła się na pracy, dzięki której nie miała czasu na długą żałobę. Trochę wylanych łez, trochę tequili i wszystko powoli wracało do normy. Nie mogła przecież pozwolić na to, by złamane serce wpłynęło na jej karierę. — Jest dobrze, naprawdę — zapewnił, uśmiechając się ciepło. Wiedziała, że mogła liczyć na jego ramię, ale chyba potrzebowała w pierwszej kolejności przepracować to sama. Teraz rozmowa o tym nie sprawiała jej wielkich trudności.
Sięgnęła po piwo i zrobiła kilka głębszych łyków – nie miała największej tolerancji na alkohol, więc pewnie po kilku szotach na siłę zaciągnie Jeffa na scenę. Gdy powiedział, jak słabo sobie radził, zmarszczyła gniewnie brwi i aż podniosła się z krzesła, by szturchnąć przyjaciela w ramię. — Nie mogłeś powiedzieć wcześniej? — warknęła, ale w sumie trochę było w tym hipokryzji, bo sama też od razu nie przyznała się do rozstania. Za to kolejne zwierzenie chłopaka sprawiło, że w oczach Teddy pojawił się niebezpieczny błysk. — Chcę wiedzieć wszystko, rozumiesz? WSZYSTKO! Kto to? Czym się zajmuje? Długo się znacie? I jak to nie wiesz? Takie rzeczy się czuje — mówiła podekscytowana tą nowiną.
-
Jeśli były chłopak zostawił ją, w ogóle nie pytając jej o zdanie to może lepiej, że tak się stało i że wyjechał... przynajmniej przekonała się jakim jest człowiekiem i teraz mogła układać sobie życie po swojemu, być może z kimś bardziej wartościowym. -To tak, każdy powinien mieć szansę na to, żeby spróbować innego życia i spełniać się zawodowo, ale myślę, że jak ktoś jest dla Ciebie naprawdę ważny, to nie zostawiasz go od tak. - pracę niby można zmienić w każdym momencie, a z miłością to już nie jest tak łatwo, mógł jej zaproponować wspólny wyjazd, związek na odległość czy po prostu jakoś to z nią obgadać. No ale stało się, a skoro twierdziła, że jest już dobrze to Jeff też nie chciał ciągnąć tego tematu i przypominać jej o całej sytuacji. Na pewno nie było to dla niej łatwe.
Wzruszył ramionami na jej słowa. -Mogłem, ale ty też nic mi nie powiedziałaś.- no właśnie, oboje przez ten czas pominęli kilka ważnych tematów. Zakrył twarz dłońmi, kiedy zobaczył błysk w jej oczach. Wiedział, że teraz to już wyciągnie od niego wszystko... ale też w jakimś stopniu o to mu chodziło, jeszcze nigdy głośno nie powiedział o tym, że spotyka się z chłopakiem. Popatrzył na nią zabierając dłonie z twarzy, kiedy usłyszał milion pytań. Najpierw upił kilka łyków piwa, a potem próbował ułożyć sobie w głowie odpowiedź. - Rozmiar buta i datę urodzenia też?- zaśmiał się. -Więc... Znamy się jakieś siedem miesięcy, poznaliśmy się na tinderze, jest barberem, musiałem zmienić mieszkanie, a zanim znalazłem to obecne to chwilę mieszkaliśmy razem i... chyba się zakochałem.- wyrecytował w skrócie i westchnął na samym końcu, kiedy przyznał się do swoich uczuć. Na samym początku nigdy nie podejrzewałby, że zakocha się w Atlasie. -Ja to czuje, ale nie wiem czy on też, może czasami zachowujemy się jak para ale nią oficjalnie nie jesteśmy.- starał się mówić o tym naturalnie, szczególnie kiedy użył słowa on, nie chciał robić z tego wielkiej rzeczy, pomimo, że to była część, którą stresował się najbardziej. Jednak jeśli Teddy tego nie zaakceptuje to kto? To ona była jego przyjaciółką, musiała go wspierać.
-
Wydała z siebie niezgrabne jęki oznaczające bezradność i na kilka sekund oparła czoło o blat stołu; nie czuła się dobrze z tym, jak potraktował ją były partner Skończony Idiota. Choć wmawiała wszystkim, że zdążyła się z tym pogodzić, uwierało ją to, że poświęciła tyle czasu osobie, która w ogóle na to nie zasługiwała. Nie mogła przewidzieć, że ich relacja zakończy się w taki sposób, ale mogła zapanować nad tym, jak bardzo zaangażowała się w łączące ich uczucie. — To już przeszłość. W sumie to życzę mu szczęścia, wiesz? Może zamiast dwóch, niech złamie tylko jedną nogę — uśmiechnęła się szyderczo. — Karma go dopadnie, jestem tego pewna — dodała. Wzięła głęboki oddech, po czym powoli wypuściła powietrze z płuc. Zdecydowanie wolała rozmawiać o przyszłości niż wracać do niewygodnych wspomnień. Szczególnie że przyszłość Jeffa rysowała się niezwykle interesująco.
Wywróciła oczami, gdy przyjaciel zaśmiał się z zaangażowanie, jakie pokazała swoją postawą. Była ciekawa!
— Rozmiar buta w przypadku mężczyzn może mieć ogromne znaczenie — zażartowała, nie mogąc się powstrzymać przed sugestywnym odniesieniem się do rozmiaru penisa, który ponoć zależny był od wielkości stopy – tak słyszała, proszę jej nie oceniać.
— Ty naprawdę się zakochałeś — powiedziała po chwili milczenia, gdy przeanalizowała zarówno słowa chłopaka, jak i mimikę jego twarzy. Może dostrzegła nawet lekki błysk w oku? Miłość zwykle przychodziła niespodziewanie. — Widzisz? Tyle razy próbowałam ci udowodnić, że to MĘŻCZYŹNI wszystko komplikują, ale nie chciałeś mi wierzyć. Teraz masz dowód podany na tacy. Bo wiesz? Jeśli mu nie powiesz, co czujesz, to on się nie domyśli. Już tak po prostu macie, to nieuleczalna przypadłość — oznajmiła. To, że Jeffrey wybrał sobie mężczyznę za obiekt miłosnych westchnień, zupełnie jej nie przeszkadzało. Pewnie nawet się domyślała, bo nie znali się od wczoraj, prawda? Próbowała podejść do tematu swobodnie, może nawet odrobinę żartobliwie. Ale intencje miała dobre. Najlepsze. — To jak ma na imię?
-
Gdyby tylko można było przewidzieć wcześniej to, że ktoś w ogóle nie zasługuje na naszą uwagę to byłoby dużo łatwiej. Niestety to było nie do przewidzenia, a często kolorowo jest tylko na samym początku. Jeffowi było przykro, że były facet Teddy tak ją potraktował, jednak najważniejsze było to, że sobie z tym poradziła. Nie chciał więcej od niej wyciągać bo ten temat z całą pewnością nie był czymś co chciała teraz wspominać. -Albo rękę i nogę.- dopowiedział swoje bo w sumie to życzył mu tego samego, skoro zostawił Teddy to wiadomo, że ani trochę go nie lubił. Karma zawsze wracała, więc i w tym przypadku była nieunikniona.
Zdaniem Jeffa, jego przyszłość wcale nie rysowała się tak kolorowo i w głowie miał scenariusze, w których wcale nie żyje z Atlasem długo i szczęśliwie, bo przez ostatnie miesiące nic się w ich relacji nie zmienił i tchórzyli jeśli pojawiały się okazje żeby to zmienić. Parsknął śmiechem na jej słowa. -Tobie tylko jedno w głowie, wszelkie rozmiary zachowam dla siebie.- pokręcił głową rozbawiony jej stwierdzeniem.
-Chyba...- mruknął. -Nie wiem czy naprawdę, to nie jest takie łatwe.- mimo tego, że nie było łatwe, w jego oczach na pewno można było zobaczyć błysk, kiedy mówił o Atlasie. To trwało już jakiś czas i wcale mu nie przechodziło. To przyszło niespodziewanie i nie dało się tego zaplanować.
-Ja niczego nie komplikuje.- odpowiedział niemal od razu w swojej obronie i powoli dopijał już piwo. -Może on w ogóle niczego do mnie nie czuje i wyjdę na debila?- nie wiedzieć dlaczego taka opcja wydawała mu sie być najbardziej prawdopodobna, nawet jeśli Atlas nie jeden raz dawał mu do zrozumienia, że wcale tak nie jest. -Atlas.- nie miał powodów żeby to przed nią ukrywać. Teraz, kiedy widział, że Teddy nie ma kompletnie nic przeciwko to uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-Ty nawet nie jesteś zdziwiona, że nie spotykam się z dziewczyną.- stwierdził nagle głośno, czy to naprawdę było takie oczywiste? Może to nie była wcale wielka sprawa, tylko Jeff za bardzo się tym przejmował i ubzdurał sobie, że każdy krzywo będzie na niego patrzył, a może wystarczyło przejść z tym do porządku dziennego. Znali się bardzo dobrze, więc nic dziwnego jeśli domyślała się tego wcześniej.
-
— Siedem miesięcy to dość dużo czasu, by dobrze się poznać. Skoro wciąż się spotykacie, skoro żaden z was nie odstawił drugiego na bok, to chyba oznacza, że obaj jesteście zainteresowani, prawda? — stwierdziła, marszcząc czoło w delikatnej konsternacji. To z pewnością nie był dla młodego mężczyzny łatwy do poruszania temat. Teddy była mu wdzięczna z to, że zdecydował się go poruszyć, ale jednocześnie nie czuła się ekspertem, by móc słusznie mu doradzić. Z pewnością będzie trzymała kciuki, by życie Jeffa ułożyło się zgodnie z jego marzeniami; bez względu na to, jakie to będą marzenia.
Wzruszyła bezradnie ramionami. — Może tak się zdarzyć. Ale wtedy będziesz miał jasny obraz sytuacji. Lepiej szybko zerwać plaster, nie? Nawet jeśli wyjdziesz na debila to otrząśniesz się i pójdziesz dalej. Ale jeśli okaże się inaczej, to będziesz miał powody do zadowolenia i przestaniesz się zadręczać tym, kto co czuje — dodała. Rozmowy o uczuciach są cholernie trudne. Blondynka dobrze o tym wiedziała. Nikt nie lubił się odsłaniać, pokazywać swoich czułych punktów, bo to narażało na cierpienie. Mimo wszystko ryzyko często się opłacało. Kto wie, jak będzie w przypadku Atlasa?
— Domyślałam się — powiedziała cicho, ciepło się przy tym uśmiechając. — Miałam swoje domysły, ale nigdy nie ciągnęłam cię za język, bo uważałam, że sam musisz się przekonać. W dodatku to chyba żadna wielka sprawa, nie? Co to za różnica z kim się spotykasz? Ważne, żebyś był szczęśliwy i nie wybierał idiotów. Płeć nie ma wielkiego znaczenia. Przynajmniej dla mnie — wyjaśniła. Związki jednopłciowe są trudniejsze tylko dlatego, że nie są neutralnie postrzegane przez dużą część społeczeństwa. Teddy podchodziła do tego bez uprzedzeń. Dużą zasługę miał w tym fakt, że jej najlepsza przyjaciółka również umawiała się z dziewczynami. Paddington przywykła.