WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– To, że Naomi spała z każdym wiedzą wszyscy, ale przykro mi, że Connie musiała się dowiedzieć o przygodach Enzo. Musiała to przeżyć dość mocno, byli tyle lat ze sobą… – westchnął, trochę udając przejętego, a w głowie ściągając już tutaj Alexa :lol: – Och. Nickiem? Damnit – mruknął pod nosem, bo jednak smuteczek trochę, tak? – Cóż, są chociaż szczęśliwi? Jest dla niej dobry? – uniósł brwi, bo Constance była trochę jak rodzina. Nie był z nią aż tak blisko jak Alex, ale traktował ją trochę jak młodszą siostrę, no!
– Och, naprawdę mi przykro – powiedział szczerze, widząc, że jego syn sobie średnio radził z tą stratą, mimo, że głośno o tym nie mówił. Jack wiedział aż za dobrze, jak to jest – kotłować w sobie emocje, by było lepiej ludziom dookoła, by być dla nich wsparciem. Pod tym względem byli do siebie bardzo podobni. – Hej, to nie twoja wina, Max. To nie ty jechałeś samochodem, to nie jest twoja wina. Poza tym jeszcze się doczekacie kiedyś dziecka, macie na to cholernie dużo czasu – uśmiechnął się do syna – A kiedy już czas na to przyjdzie, to nie mam wątpliwości, że zajmiesz się tym maluchem i Vittorią najlepiej na świecie i będziesz dla niego najlepszym ojcem. Lepszym niż ja – dodał spokojnie, patrząc w ciemne oczy syna, bo naprawdę tak uważał. Może to dlatego, że chyba każde dziecko stara się być lepszym rodzicem od swojego rodzica, bo wie, czego mu brakowało? – Najważniejsze, że to naprawiłeś. To dobra dziewczyna. Chyba jedyna, którą lubię, z tych, które mi przedstawiałeś – mruknął z rozbawieniem, spoglądając na syna z lekkim, Russellowym błyskiem w oku.
– Thea po prostu o tym nie myślała. Zresztą, nie ma sensu nikogo obwiniać. Ty mówiłeś Vittorii o tym, czym się zajmujemy? – spytał, unosząc brwi, bo jednak nie sądził, że tak było, taka Constance przecież nie wiedziała. Albo udwała, że nie wie, żeby się z nimi przyjaźnić i nie musieć ich przyskrzynić. :lol: – Jesteśmy, ale może potrzebuje czasu, czy coś. Miała prawo wiedzieć w co się pakuje – westchnął mimowolnie, bo był zaskoczony, że Joe się nie uczył na jego własnych błędach. – Nick i Chris… – mruknął pod nosem, na imię Chrisa nieco sztywniejąc, ale wierzył, że przy Nicku by nie odjebał nic chujowego. Nie chciał jednak teraz poruszać tego tematu, bo nie czuł się gotów. – Nie ufaj zbytnio Chrisowi, Max, dobrze? Zdaj się bardziej na Nicka – powiedział spokojnie, wzruszając ramionami. Skinął głową. – Jesteś pewien? Wiem, że zawsze chciałeś się wkręcić, ale to nie jest coś, co przynosi aż takie korzyści… Nigdy bym nie chciał cię pakować w to życie, jeśli nie byłbyś w stu procentach pewny, bo to niebezpieczne. Nie tylko dla ciebie, ale też dla Vi – powiedział spokojnie, zaciskając dłoń na dłoni syna i z troską na niego patrząc.
– Tak, odpocznę. Na razie raczej nigdzie mnie nie wypuszczą, niestety – wywrócił teatralnie oczyma, ale się uśmiechnął lekko.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Nie potrzebnie, może po prostu los uznał, że nie jesteśmy gotowi – wzruszył ramionami, próbując się tym wszystkim już nie udręczać chociaż trochę to robił. Inna sprawa, że gotowi na milion procent faktycznie nie byli, ale Max wiedział, że jeśli kiedykolwiek znowu mieliby mieć dziecko, to on zdecydowanie będzie inny i nigdy nie odpuści Vittorii na krok. – Jesteś dobrym ojcem, ej – lekko go dźgnął palcem w ramię. Nigdy nie uważał go za złego ojca, faktycznie, często go kiedyś nie było, ale z drugiej strony przecież i Rosie mogła to potwierdzić że gdy już był – to był świetny. A jak już Sarze udało się go ściągnąć do domu na dłużej niż kilka godzin to totalnie Max nie mógł narzekać gdy do nich przyjeżdżał! – Wiem. Na początku po prostu nie umiałem tego docenić – stwierdził, całkiem zresztą trafnie. Tak czy siak, słowa o Thei przemilczał, bo naprawdę go wkurwiała swoim zachowanie ostatnimi czasy tym odsuwanie się od wszystkich. Kurwa, nawet Connie praktycznie nie odwiedziała gdy była w śpiączce!
– Eeee… okej? – zmarszczył czoło. Dlaczego miałby mu nie ufać? Był facetem Rosemarie, ojcem jej dziecka, przecież to się nie trzymało kupy. – Chociaż dziwne, że to mówisz, bo to głównie dzięki niemu Cię znaleźli – ale może mieli jakiś problem do siebie wcześniej? Może było coś o czym nie mówili? W każdym razie Max nie wnikał bo wydawało mu się to całkowicie bez sensu. Nie jego sprawa.
– Tak. Chcę Ci pomóc w tym wszystkim, a nie jestem już dzieckiem, tato. Dam radę – lekko się zirytował jego podejściem, a gdy powiedział o niebezpieczeństwie wywrócił oczami. – Niezależnie od tego czy będę w tym faktycznie czy nie, nadal jestem Russellem. I oboje wiemy, że już to sprawia, że nigdy nie będę się mógł czuć milion procent bezpieczny – nie kłamał, widział co się działo w ich życiu. A potem jeszcze porozmawiali o studiach, Max opowiedział Jacksonowi dokładnie o tym, jak to wyszło że są z Vittorią i pojechali z Vi do domu.

| zt

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| parę godzin po Maxie

Jackson pewnie był trochę spokojniejszy po rozmowie z synem, chociaż jedna rzecz nie dawała mu spokoju – Chris. To, co zrobił z jednej strony było niewybaczalne – bo przecież go torturował, tak? Trzymał z daleka od rodziny, ale potem – chyba faktycznie postanowił ze wszystkim pomóc, dlatego Jackson uznał, że będzie trzymał język za zębami, dopóki o własnych siłach nie będzie mógł się z nim zobaczyć i sobie wyjaśnić kilku rzeczy. Po męsku. Zaczynając od strzału w ryj. :lol:
Oczywiście, te plany wcale nie zakładały tego, że Christopher Richards postanowił być z jego siostrą i ją kurwa zapłodnić. No tego w najśmielszych snach się nie spodziewał i całe szczęście, jeszcze o tym nie wiedział. Odetchnął zatem głęboko, kiedy Rosie weszła do jego Sali. Wcześniej widział ją przelotnie, w scrubsach i dopiero teraz zauważył jej ciążowy brzuszek. Gdy tylko kobieta podeszła bliżej, pociągnął ją za rękę, by usiadła na jego łóżku.
– Roro, czy ty jesteś w ciąży? – uśmiechnął się z braterską czułością ją do siebie przyciągając i po prostu przytulając mocno. – Gratulacje – powiedział, nawet nie dopuszczając do siebie myśli, że dziecko może nie być Davida – no bo przecież w jego głowie nadal byli razem, tak?
– Wszystko w porządku z maluszkiem? – spytał z troską, bo jednak wolał się upewnić – Odpoczywasz? – dodał jeszcze, pewnie głaszcząc kciukiem jej dłoń i przyglądając się jej z troską.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

outfit

Cóż, Rosie dowiedziała się o tym, że Jackson się obudził najprawdopodobniej od Davida, ale przez to, że była jednak w pracy, wcześniej wpadła do niego dosłownie na kilku minut, popłakała się, przytuliła i poszła robić swoje zaznaczając, że po dyżurze przyjdzie go podręczyć na dłużej. Próbowała się dodzwonić też do Chrisa, żeby mu się pochwalić że jej najukochańszy brat się wybudził, ale nie odebrał, więc wysłała mu po prostu krótkiego smsa.
Przyszła do Jacksona już w swoich ubraniach, przyniosła mu coś do jedzenia od ich mamy która pewnie podesłała je przez jednego z ochroniarzy (chociaż i tak zamierzała dbać, żeby jednak karmili go znacznie lepiej niż innych pacjentów) i po zmianie faktycznie się pojawiła.
– Cześć, staruszku – wyszczerzyła się do niego już od progu. Postawiła na szafce koło łóżka torbę z jedzeniem, a słysząc jego słowa, przygryzła dolną wargę. – Wiedziałam, że jestem gruba. Mówiłam, ale nikt mnie nie słuchał – zażartowała, zaraz siadając na skraju łóżka i gdy ją przytulił, wtuliła się w niego jak dziecko, właściwie to kładąc się obok. Odetchnęła głęboko i pokiwała głową.
– Wszystko dobrze, nie martw się – puściła mu oczko, unosząc się na łokciu i wyciągnęła z kieszeni jeansów mini paczkę żelków. Taki w rolce pewnie. [/b] – 20 tydzień, dziewczynka. Zastanawiamy się nadal nad imieniem, chociaż póki co stanęło na Lily Elaine.[/b] – wyrecytowała mu formułkę, wrzucając zaraz żelkę do ust i wyciągnęła paczkę do niego. – David daje mi fory, ale generalnie chciałabym pracować jak najdłużej. Czuję się naprawdę świetnie – wzruszyła ramionami. Fizycznie było ideolo, psychicznie nieco gorzej ale nie zamierzała go tym zadręczać.
– Max i Vittoria – od razu powiedziała, dopychając usta kolejnym słodyczem. – Co o tym sądzisz? To chyba rodzinne u nas, że facet musi być starszy od potencjalnej żony minimum pięć lat – zaśmiała się cicho, kładąc głowę na jego ramieniu. Tęskniła za nim, cholernie. Ostatni raz pewnie widzieli się na poprzednich świętach. – Jak się czujesz? – zapytała, unosząc nieco głowę w górę. Wiedziała, że ostatnie miesiące były dla niego dramatem i miała nadzieję, że jednak psychicznie będzie umiał to udźwignąć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Nie jestem aż taki stary, ejj - uśmiechnął się nieznacznie, bo przecież nie był, hej! Miał zaledwie czterdzieści dwa lata, tak? I zdecydowanie nie czuł się stary! – Tak, czas się za siebie wziąć, Rosemary. Jak będziesz chciała, to nawet mogę z tobą pochodzić na siłownię – zaśmiał się serdecznie, ale zaraz ją przytulił jeszcze mocniej, bo naprawdę za nią tęsknił. W gruncie rzeczy jego relacja z Rosie bardzo przypominała tę relację, którą Max miał z Hales. Nie była do końca jak jego siostra, była bardziej jak córka. Córka, o którą dbał i którą kochał całym sercem.
– Na pewno? Jesz wszystkie witaminy? – uniósł brwi i spojrzał na nią, musnąwszy ustami skroń i delikatnie głaszcząc jej lśniące włosy. Uśmiechnął się do niej leciutko, gdy usłyszał, który to tydzień. – Wiesz, że nie musisz nazywać jej po naszej matce, jeśli nie czujesz potrzeby? Mnie co prawda do tej pory wypomina, że Hales nie jest Hayley Elaine, ale ty też nie musisz tego robić – powiedział spokojnie, wyciągając z paczki żelkę i wrzucając sobie do ust. – Dobrze, dobrze, tylko się nie przepracowuj, dobrze? – uniósł brwi, nadal ją lekko, kojąco głaszcząc i uśmiechnął się delikatnie. – Czyli znowu będę wujkiem. To będzie pewnie najbardziej rozpieszczona mała dziewczynka obok Hales na świecie – zaśmiał się pod nosem, bo faktycznie tak będzie. Taki był plan, bo przecież wujkowie byli od rozpieszczania, right?
– Co mam sądzić? – zaśmiał się pod nosem – Żal mi ich, że musieli przechodzić przez utratę dziecka, ale z drugiej strony cieszę się, że są szczęśliwi. No i Vittoria jest zdecydowanie bardziej… Classy niż te wszystkie dziwki, które przyprowadzał Max, nie czarujmy się – wzruszył ramionami, bo o ile jemu tego by nie powiedział, tak jednak siostrze nie zamierzał kłamać – I znamy ją całe życie, pasuje do nas. Jest śliczna, odpowiedzialna i ma poukładane w głowie. Mam wrażenie, że cała nasza rodzina potrzebuje takich partnerów, bo sami z siebie jesteśmy pojebani – zaśmiał się pod nosem, wzruszając ramionami. – Chciałbym już stąd wyjść. Ogólnie nie jest najgorzej, ale mam sporo chujowych śladów po tym co mi robili – powiedział cicho, z lekkim smutkiem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak, zdecydowanie. I dzięki temu że oni nie do końca byli jak rodzeństwo, to Rosie z Maxem już tak. I chociaż miała ochotę rozwalić mu czaszkę o kamienny kominek w domu za podnoszenie rak na Vittorię to… nie umiała. A relacja Maxa i Hales zawsze cholernie ją rozczulała!
– Podejrzewam, że nawet za dużo – przewróciła oczami. David, choć dostał ewidentnego kosza, nadal za nią łaził i ciągle sprawdzał jak się czuła, a Christopher robił dosłownie to samo w domu. Może powinni mieć dziecko we dwóch? Rosie im swoje odda, jeśli tak się przejmowali :lol: – Nie muszę, ale mam dosyć jej pierdolenia, Jack. Przyjechała trzy tygodnie temu i widzę ją przynajmniej raz dziennie. Bo przyniosła nam obiad, bo ja przecież nie umiem gotować, nie? Albo znalazła taki artykuł, który mówi, że jestem beznadziejną matką i ona mi wszystko wyjaśnić. W sensie tak mniej więcej to odbieram – jasne, troszkę musiała podramatyzować, bo matka w gruncie rzeczy była całkiem miła, ale Rosie nerwicy się przy niej nabawi tym bardziej, że nie brała leków więc ogólnie była poirytowana. Przemilczała słowa o nie przepracowywaniu się. – Na pewno. Szczególnie, że będzie córeczką tatusia. Czuję to – uśmiechnęła się mimo wszystko ciepło gdy to mówiła. Wiedziała, że nie dość, że to pierwsze dziecko Chrisa to jeszcze do tego dziewczynka, więc będzie pewnie szał w domu :lol:
– Max się przy niej zmienił. Umie o nią zadbać, o ile nie załączy mu się Russell style. Wiesz, drineczki, ładnie koleżanki. Znasz to, nie? – zapytała z rozbawieniem, ale zaraz przypomniała sobie przez to o Naomi. – Przecież mamy normalnych partnerów, ej! – podniosła się siadając po turecku. – Kylie ma Abla i chociaż całkowicie nie popieram związków ze służbą, to są całkiem cute. Ja mam Chrisa, ty masz Sarah… – odrobinę ściszyła głos gdy mówiła o jego żonie, ale uznała że pewnie już wiedział, że nie mogą jej znaleźć. Ale znajdą. Była tego pewna.
– Zrobimy Ci operację plastyczną, nikt nie będzie wiedział – puściła mu oczko, ale zaraz zagryzła dolną wargę lekko smutniejąc. – Chociaż, te ślady to nie najgorszy scenariusz. Najważniejsze, że już wróciłeś do domu – złapała go za rękę, uśmiechając się do niego ledwie kącikami ust. Cóż, w którymś momencie przecież wszyscy zaczęli tracić nadzieję…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby tylko Jack był świadom tego, że Max podniósł rękę na Vittorię, to prawdopodobnie bardzo mocno by się na niego wkurwił. Mimo, że Krycha wkurwiała go nie raz i nie dwa, to jednak nigdy w swoim życiu nie podniósł na nią ręki, a totalnie nie wyobrażał sobie, żeby taka słodka Vi miała być tak samo popierdolona jak jego eks, świętej pamięci żona. :lol:
– Na pewno nie – westchnął cicho i uśmiechnął się do niej delikatnie, a po chwili, gdy wspomniałao pierdoleniu matki, wywrócił oczami. – No tak, tak, rozumiem. Ale jak chcesz, to mogłabyś na przykład dać jej na imię Lily Jacksonelle. Albo Lily Jackie – zaśmiał się pod nosem – Nie słuchaj jej. Sama nie była nigdy matką roku, a teraz próbuje. Zresztą, pewnie się też martwi o nas wszystkich i chyba całkiem słusznie – westchnął, bo z Joe w śpiączce i martwym Tomem to jednak trochę się matce nie dziwił, że czuła się w obowiązku przyjechać do domu i trochę troski okazać całej swojej latorośli. – Pomaga pewnie przy Hales? – uniósł brwi i uśmiechnął się do niej delikatnie, bo jednak miał nadzieję, że Vi i Max nie byli zdani tylko na siebie czy na pomoc Rosie i Connie.
– Najbardziej to będzie siostrzenicą wujka – puścił jej oczko, a kiedy powiedziała, że Max zmienił się przy Vittorii, mężczyzna uśmiechnął się szeroko, bo cholernie go cieszyło, że jego syn tak dojrzał. – A załącza mu się coś takiego? – westchnął ciężko – Nie chciałbym, żeby ją zranił, to naprawdę dobra dziewczyna i myślę, że gdyby ją wypuścił z rąk, to żałowałby pewnie do końca życia – stwierdził spokojnie, patrząc na Rosie. Faktycznie tak było. Tym bardziej, że wiedział doskonale, że Max i Vi nie byli tylko parą, byli też zajebistymi przyjaciółmi i widział to nawet dzisiaj, kiedy wróciła z wodą dla niego i tak czule wobec niego się zachowywała.
– Chris to twój syn przecież, masz Davida – powiedział, naiwnie wierząc, że wcale nie mówi w tym momencie o Christopherze. Uśmiechnął się delikatnie i pokiwał głową. – Tak, powinnaś się zacząć uczyć na chirurga plastycznego i otworzyć własną klinikę – zaśmiał się pod nosem i spojrzał na siostrę. - Też się cieszę. Wszystko w porządku? Dużo się zmieniło? No wiesz, poza Maxem i Vi i Connie z Nickiem? Kurwa, nie mogę nadal uwierzyć, że Alex przegapił swoją szansę – zaśmiał się pod nosem cicho, bo jednak z Rosie o tym sobie pogadać mógł!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rosie by mu nie powiedziała. Szanowała prywatność między Vittorią i Maxem, po za tym uznawała, że są jeszcze młodzi i wtrącanie się między nich (póki nie osiągnie to naprawdę złego kierunku) nie ma po prostu najmniejszego sensu.
– Lily Jackie. Właściwie to brzmi całkiem nieźle, nie pomyślałam o tym – posłała mu uroczy uśmiech. Christian miał mieć drugie imię po nim, ale pewnie David się uparł na jakieś chujowe jak jakiś Brian albo inne dziwaczne, nieco gejowskie opcje. – Mam wrażenie, że coś nie tak z nią i ojcem, w sensie… przyjechała bez niego. Chociaż z jednej strony rozumiem, po tylu latach z nim też chciałabym spędzić kilka tygodni bez jego obecności – wywróciła oczami. Tak krytykowali zawsze rodziców, a prawda była taka, że zarówno Jackson jak i Rosie mieli cholernie dużo cech po nich i niestety, w większości tych złych :lol: – Tak. Wszyscy się staramy pomagać, żeby ich odciążyć – stwierdziła. Sama nie raz proponowała pomóc, chociaż czasu ostatnio jej nie starczało.
– Och, to jasne. Hales będzie miała się w końcu z kim bawić – nie raz mała wspominała, że chciałaby siostrzyczkę. Jackson jej nie sprawił młodszej dzidzi, więc Rosie będzie pożyczała Hayley swoje dziecko :lol: – Ostatnio pili z Naomi i wyszła z tego wielka drama. Zresztą, jak próbuje mu coś wytłumaczyć to się do mnie rzuca i wyjeżdża z tekstami, że nie jestem jego matką. Dzięki Boże, że nie jestem, kurwa – prychnęła, ale nie było w tym złości, co najwyżej lekki rozdrażnienie. Nigdy nie chciała Maxowi matkować, ale mimo wszystko czasem chciała go wesprzeć bo jednak prowadziła dorosłe życie troszkę dłużej niż on, tak?
– Rozwiedliśmy się – powiedziała, wzruszając ramionami. Nie zrozumiała w tym momencie nic dziwnego w słowach Jacksona, pewnie dlatego nie pchnęła tematu dalej. – Zaczęłam specjalizację ogólnej chirurgii, ale wezmę pod uwagę twoją propozycję. Rozumiesz, że klinikę fundujesz wtedy ty, tak? – zaśmiała się. Ostatnie co chciała robić w życiu to cycki jakimś lambadziarom :lol:
– Tak, Connie i Nick. Są cudowni. Nick się jej oświadczył, właściwie to obudziłeś się w idealnym momencie bo Nick uznał, że w miesiąc zdążymy wszystko zrobić – uniosła brew w górę. Szanowała jego optymizm, ale bez Jacksona poszłoby jednak wolniej! Rozłożyła dłonie. – A po za tym jest dobrze. Już jest dobrze – oblizała usta, sięgając z siatki wodę dla niego i jakieś smoothie dla siebie. – Trochę mi dał w kość rozwód z Davidem. Chris starał się wszystko ogarnąć, ale przez moje flow David dostał wyłączną opiekę nad małym – skrzywiła się, zaczynając teraz znacznie szybciej mówić. – Nie wiem właściwie skąd on bierze cierpliwość do mnie, serio, to co odwalałam w ciągu ostatnich miesięcy… zresztą sam wiesz – zmarszczyła czoło, pewnie nie rozumiejąc jego miny. – Żałuję, że to nie jemu kazałeś mnie wtedy odwieźć do domu. Moje życie byłoby lepsze gdybyście to do ślubu z Richardsem mnie zmusili – zaśmiała się, kończąc swój wywód, łapiąc dopiero teraz oddech i patrząc na niego. W gruncie rzeczy, zależało jej na akceptacji z jego strony. Naiwna :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Brzmi bardzo ładnie, przemyśl to – poruszył brwiami i uśmiechnął się szeroko, bo jednak to naprawdę przecież ładnie imię i ładnie brzmiało i się pewnie pięknie zgrywało, hehe! – Przyjechała sama? Ona nigdy nie przyjeżdża sama. W sensie dziwne, że ojciec ją puścił – nieco się zaniepokoił, bo jednak ojciec był niemal przyspawany do matki i wszyscy to wiedzieli, dlatego tez jej przyjazd samej do Seattle był sprawą dziwną i co najmniej podejrzaną. Odetchnął mimowolnie i spojrzał na siostrę. – Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy, szczególnie skoro Sarah nie ma. Jak Max i Vi sobie z nią radzą? – spytał jeszcze ciekaw jak to wygląda z perspektywy osoby trzeciej, bo jednak Max przedstawił to, jak podejrzewał w nieco jaśniejszych barwach, chcąc pozować na osobę, która ze wszystkim sobie radzi. Zaśmiał się i pokiwał lekko głową.
– Dziwne, jakbyś była jego matką – stwierdził, bo jednak różnica między nimi była bardzo mała – Pogadam z nim o tym, jesteś dla niego jak starsza siostra, to i kłócicie się jak rodzeństwo. Zresztą, po co mu Naomi, przecież wszyscy wiemy, że to kuuuur… - urwał w tym momencie, bo sobie przypomniał, że się jednak przyjaźniła z Rosie – Nieważne – machnął dłonią, bo chociaż rodzinę Farewell lubił, to o Naomi zdanie miał co najwyżej średnie. :lol:
– Och, rozumiem – powiedział, wyraźnie zaskoczony, a na słowa o klinice pokiwał głową – Jasne, że tak. Odjebiemy ją tak, że największe gwiazdy z LA będą przyjeżdżać do ciebie, żeby robić cycki i poprawiać nosy – uśmiechnął się szeroko. Kiedy usłyszał o ślubie, to jednak w jego oczach błysnął entuzjazm. IMPREZA. JACK KOCHAŁ IMPREZY.
– Więc to poważne? I czekaj, skoro mamy miesiąc, to trzeba się wziąć do roboty. Rosie, będziesz musiała mi tu skołować laptopa. Albo chociaż tablet. I telefon. Koniecznie telefon – oświadczył od razu, bo jednak bez tych urządzeń byłoby trochę ciężko, right? A w tym momencie życia to jednak Jackson trochę potrzebował takiego oderwania od problemów – Mówili na ile osób? – uniósł brwi, a jego mózg przeszedł w tryb Jacksona-niespełnionego-organizatora-imprez. Cała krew jednak odpłynęła mu z twarzy, gdy usłyszał o Chrisie.
– Richardsem? Jesteś z Richardsem? Jezu, Rosie, czy ty nie możesz znaleźć sobie kurwa kogoś w swoim wieku? – jęknął, bo nie wiedział właściwie, jak ma zareagować, chociaż słynna żyła na czole, zaczynala już żyć swoim życiem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Tak, też mnie to zdziwiło. Nawet się nie zapowiedziała, tylko wpadła nam do domu bez zapowiedzi i oświadczyła, że zostanie na dwa dni. A potem poszła zadręczać Maxa i Vittorię – widać było, że Rosie ilekroć wspominała o matce to się robiła aż lekko różowa z wkurwienia. Nie chciała być złą córką, ale naprawdę, wolała już chyba Christine która w jakimś momencie życia się nią zajmowała a to coś znaczy :lol: – A jak mieliby sobie radzić? Jackson, Max zajmował się Hayley częściej niż ty. Znaczy bez urazy, ale no… – nie chciała mu w żaden sposób dogryźć, ale coś w tym trochę było. Na początku to Max spędzał z małą więcej czasu niż Jack i Kryśka razem wzięci.
– Przeraża mnie to, że moje dzieci będą równie bezczelne co twoje – przewróciła oczami. Hayley nie była bezczelna, ale Rosie jest trochę jak jego, a że z Maxem mają podobne odchyły to wiadomo :lol: – Kurwa. Naomi to kurwa. Ostatnio udowodniła to bardziej, niż mógłbyś przypuszczać – powiedziała, próbując nie wpaść w bulwers. Miała się nie denerwować, to nie będzie. Chuj jej w dupę.
– Nie chcę dotykać cycków jakichś obleśnych bab. Albo penisów jakichś starych dziadów. Z moim szczęście tylko tacy będą do mnie przychodzić – aż położyła dłoń na czole. Rosie coś miała do starszych facetow a niestety nie wszyscy po czterdziestce byli tak hot jak jej brat i jego kumple. – Jasne, rano Ci podrzucę jak przyjdę do pracy. Connie coś wspominała o stu pięćdziesięciu ale wydaje mi się, że to mało. Na pewno wyjdzie więcej – mimo bycia inną od rodziny odrobinę, to nadal uważała że sto pięćdziesiąt osób na ślubie to trochę mało, helloł. Nie zrozumiała jednak jego zachowania i odrobinę się zestresowała. Nawet Davida akceptował, kurwa.
– Nie załapałam, że on to on gdy zaczęliśmy się umawiać. Dopiero w Seattle się okazało, że on to on, ja to ja… – nerwowo wepchnęła do ust kilka żelek i zaczęła je energicznie przeżuwać. – Jest dla mnie naprawdę dobry, Jackson. Po za tym, bardzo pomógł przy poszukiwaniach Ciebie, prawdopodobnie gdyby nie nadal byśmy Cię nie znaleźli – złapała go za rękę, szukając w nim totalnie oparcia. Może to lepiej że mu nie mówiła, że spał z Naomi? Może to by pogorszyło? :lol: – Myślałam, że się ucieszysz. Przecież się przyjaźniliście. – powiedziała, uśmiechając się do niego niepewnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– I jak Max i Vi sobie radzą z Elaine Russell? – zaśmiał się pod nosem, bo jednak ich matka była dość twardą sztuką i doskonale wiedział, że wcale nie bywała łatwa w obyciu, więc nie zdziwiłby się zupełnie gdyby Maxa i Vittorię doprowadzała do szału. – Niby tak, ale wtedy mieli mnóstwo niań, a Vi jest jeszcze nastolatką i w ogóle… Po prostu odpowiedz na pytanie, tak? – wywrócił oczyma, bo jednak ostatnie czego potrzebował to takie teksty od swojej smarkatej siostry. :lol: Inna sprawa, że wiedział, że Hales pod lepsze skrzydła niż te Maxowe nie mogła trafić.
– To prawda, musisz z tym żyć – wzruszył niewinnie ramionami i zerknął na nią wyraźnie rozbawiony. – Och, czyli już się nie przyjaźnicie? Mam jej nasłać chujów? – uniósł brwi, bo byłby skłonny to zrobić dla swojej małej siostrzyczki, Farewellowie się nigdy nie dowiedzą, a Jack nie był jeszcze świadomy, że nawet Vittoria byłaby mu wdzięczna. :lol:
– Okej, okej, skoro nie chcesz być bogata, to sobie siedź dalej w publicznej służbie zdrowia – wywrócił oczyma, bo jednak trochę tak było. On z tym żył. Ale w sumie przychodnię albo klinikę i tak mógłby jej pomóc otworzyć, jeśli tylko by chciała! – Sto pięćdziesiąt? To zdecydowanie za mało. Zaplanujemy wszystko na dwieście pięćdziesiąt. Lepiej mieć za dużo stolików niż za mało – wzruszył ramionami, bo jednak naprawdę wydawało mu się to cholernie mało.
– Kurwa pomógł przy moich poszukiwaniach, bo ta zdradziecka kurwa wiedziała, gdzie byłem! – podniósł odrobinę głos, bo jednak taka była prawda i wkurwiało go to niesamowicie, ale zaraz się uspokoił. – Posłuchaj, nie chcę, żeby na razie to wyszło, nie możesz mówić Maxowi, chcę z nim porozmawiać najpierw sam – zaczął mówić spokojniej, chociaż żyła nadal pulsowała – Był jednym z nich – powiedział ciszej, spuszczając wzrok, bo przykro mu było przebijać idealną bańkę Rosie, w której Chris był tym dobrym, ojcem jej dziecka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Lepiej niż my sobie z nią zawsze radziliśmy – przewróciła oczami. Zdecydowanie dla Maxa i Vittorii pani Russell była tez bardziej uczuciowa i delikatniejsza, do tego mniej… wymagająca? Chociaż Rosie i tak zawsze miała ochotę jej pocisnąć ze skąd ona może wiedzieć coś o życiu skoro od dwudziestego roku życia żyje za hajs męża i nic nie robi :lol: Pokazała mu język słysząc jego słowa. – No przecież wiadomo, że radzą sobie świetnie. Serio, nie martw się – zaśmiała się cicho. Nie kłamała, tak było. Dlatego chyba wszystkim było tak przykro gdy Vi straciła dziecko – widać było, ze byliby świetnymi rodzicami. No ale cóż, wszystko przed nimi jeszcze!
– Nie, zajmę się nią. Za kilka miesięcy, jak już brzuch nie będzie mi przeszkadzał – bo Naomi miała szczęście takie, że Rosie była w ciąży. Prawdopodobnie by się z nią nie pobiła jak Vittoria tylko roztrzaskała jej łeb o podłogę nie patrząc na to, ze świadków byłoby dość sporo.
– No, marze o farmie, koniach, świnkach i myciu sama łazienki – lekko pacnęła go w ramie. Jasne, ze chciała być bogata i mieć własną klinikę ale bez cięcia cycków starym babom chociaż w sumie może sobie wtedy tez by zrobiła troszkę większe? :lol: – Connie się nie zgodzi, Jack. Chcą skromne wesele – ale znala ten motyw, na własnym ślubie miała mieć tylko najbliższych a nagle przyszło pół Queen Anne! Niemniej jednak, gdy usłyszała jego podniesiony głos otworzyła szeroko oczy patrząc na niego zszokowana. Co?
– O czym ty mówisz, Jackson? Mój Chris? Christopher Richards? – gdy powiedziała te słowa, zaczęła się nerwowo śmiać. No przecież to byłoby totalnie nie możliwe. Pokręciła głową, gdy mówił ze ma nie mówić o tym ze jej powiedział. Idiotyzm. Wepchnęła garść żelków do ust pomimo ze zrobiło się jej cholernie nie dobrze. – To nie możliwe. Dlaczego to mówisz? Nigdy w życiu by nic takiego nie zrobił. Nie jest taki, znam go – wstała z łóżka, zaczynajac zbierać swoje rzeczy bo uznała, ze to jakiś okrutny sposób na rozdzielenie jej z Richardsem.
– Dlaczego miałby to niby zrobić? Kocha mnie. Wie, że jesteś dla mnie ważny – powiedziała machając rękoma i żując uporczywie żelki w ustach ale wtedy zaświtało i Rosie nagle zamarła patrząc na Jacksona z niedowierzaniem. Przypomniała sobie reakcje Chrisa gdy dowiedział się kim była. Albo gdy zobaczył ją w domu gdy przypadkiem niby tam wpadł, a potem Vi ktoś dźgnął nożem. Dlaczego musisz być Russellem?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– To dobrze, wiele na nich spadło. Strata dziecka i w ogóle… Chcę się upewnić, że między nimi jest w porządku – powiedział spokojnie, patrząc na Rosie z troską. Zupełnie szczerze – tak było. Nie chodziło o to, że wątpił, że radzili sobie dobrze, ale w obliczu tej tragedii, która ich spotkała, mogło przecież być im ciężko, tak?
– Okej, skoro tak wolisz… Tylko pamiętaj, musisz na siebie uważać, okej? Jak ci coś zrobi, to wtedy już będę musiał jej nasłać chujów – stwierdził niewinnie, wzruszając ramionami, bo jednak gdyby ktoś na jego małej siostrzyczce łapy położył, to by go rozjebał. Dzięki Bogu, że nie miał pojęcia o tym, co robił David. :lol:
– Kupimy ci klinikę, nie będziesz w tym syfie siedzieć – zadecydował spokojnie, bo wiadomo było, że Jackson bardziej ją traktował jak córkę niż jak siostrę. – A Vi ci będzie pomagać, zawsze mówiła o medycynie – o, już wszystkim przyszłość planował – A co ona tam wie, zawsze się znajdzie dodatkowe kilkadziesiąt ludzi. Poza tym umówmy się, lepiej planować na za dużo ludzi niż potem mieć za mało miejsc, a 250 to mało – wzruszył ramionami niewinnie, bo jednak on z tym żył i ona też musiała. :lol:
– No… Tak – westchnął cicho, bo nie był pewien, czy powinien to mówić, ale po prostu się wkurwił niemiłosiernie. Odetchnął głęboko, wewnętrznie licząc do dziesięciu. – Nie poznałaś go od tej strony. Każdy w naszym biznesie taki jest, Rosie – powiedział łagodniej. Doskonale zresztą wiedział, dlaczego Christopher to robił i faktycznie musiał pewnie przyznać że od miesięcy się nie pojawiał w baraku. Bo ruchał mu siostrę. No kurwa, chyba już wolał tortury. :lol:
– Jego żona. Przejechałaś jego żonę. Ja to tuszowałem, wziąłem to na siebie. To była jego zemsta – westchnął cicho, bo doskonale wiedział, że właśnie o to chodziło. Mógł co prawda jebnąć Krychę samochodem i byliby kwita, ale no welp. :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Jestem dużą dziewczynką, poradzę sobie – wzruszyła niewinnie ramionami. O Davidzie mu powie, ale później. Nie chciała żeby zszedł tu na zawał albo dostał ataku wkurwienia. Nie wiedziała przecież, że niedługo wejdą na równie wkurwiajajacy temat. W każdym razie, gdy widziała ze Jackson nie żartował w temacie Chrisa czuła się coraz gorzej. Zaczęła się obawiać, że przedwcześnie urodzi :lol:
– Powiedział mi, że zajmował się tylko papierkami – wiadomo, ze chodziło o jego bycie prawnikiem wszystkich panów, ale mogła się domyślić, ze to ściema. Każdy z nich miał chociaż trochę krwi na rękach i nie rozumiała jak mogła być tak głupia, żeby dać się w to wkręcić…
– To była jego żona?! – nagle wszystko nabrało sensu. Od początku uważała, ze to jakiś dziwaczny zbieg okolicznościowy, ale sadziła, ze to niemożliwe ze akurat ze wszystkich ludzi na świecie rozjechałaby akurat panią Richards. Boże, zabiła jego żone która była w ciąży. Odruchowo złapała się za swój brzuch. – Muszę iść… do domu – wymamrotała. Mdłości zdecydowanie się zwiększyły i nawet zaczęło się jej ze stresu kręcić w głowie. Potem Jackson załatwił, żeby ochrona odwiozła ją do domu a co było dalej to już wiemy!


|ztx2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| po wszystkim

To, co wydarzyło się w klinice było owiane tajemnicą - Jackson nie oberwał od kul, ale spanikowany lekarz go po prostu popchnął, a Jack uderzył głową o kant lady recepcji. W ten oto sposób stracił przytomność. Odzyskał ją stosunkowo szybko - już po dwóch dniach oczy Russella powoli się uchyliły, a ten kilkakrotnie zamrugał. Problem polegał na tym, że generalnie to nie tylko wydarzenia z kliniki były dla niego tajemnicą, ale również to, co wydarzyło się na przestrzeni ostatnich dwudziestu trzech lat, bo Jack sądził, że mamy rok 1998, a nie 2021, mentalnie był zatem dziewiętnastolatkiem, który rozejrzał się po sali.
- Boże, co to musiała być za impreza, że się ocknąłem w szpitalu - mruknął z lekkim rozbawieniem, chociaż czuł cholernie pulsujący ból w skroni. Przeniósł w tym momencie wzrok na Alexa, który wyglądał jakoś dziwnie. Zmrużył oczy.
- Wyglądasz staro, Clarence - stwierdził - Od kiedy masz kurwa brodę? Strasznie cię postarza, wyglądasz na czterdziestkę - stwierdził, zupełnie nieświadomy, że czterdziestkę Alexander miał - I jakim cudem ci taka urosła przez noc? Ile ja kurwa byłem nieprzytomny? - westchnął ciężko, unosząc się na łokciach i rozglądając. - Gdzie Chrissy? Wszystko dobrze z nią i dzieckiem? - spytał, a w jego głosie pojawiła się czułość. Naprawdę kochał Christine - znosiła jego świętowanie, że urodzi się im syn całkiem dzielnie. A świętował dość hucznie, bo był z tego faktu cholernie dumny.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”