WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Szybko sięgnął po dzbanek z przefiltrowaną wodą i nalał jej do plastikowego kubeczka, które pewnie Rosie dzień wcześniej przyniosła bo ukradła je z socjalnego pielęgniarek :lol:
– Jasne, przepraszam – powiedział, lekko drżącym głosem. – Nie pomyślałem – dodał, wzdychając ciężko i rzeczywiście wrzucił do napoju słomkę, podsuwając jej kubek do ust. Nie chciał kazać jej trzymać napoju w tekach, bo cholera wie jak tam jej ciało będzie się zachowywać a po za tym zawsze wygodniej przez słomkę, prawda? – 4 nad ranem. Prawie – spędził w ten sposób spiąć pół nocy, właśnie to zaczynajac kalkulować, że jeszcze kilka takich tygodni i jego kręgosłup całkowicie by mu odmówił posłuszeństwa. Serio. Nawet teraz, gdy się lekko wyprostował miał wrażenie ze każdy krąg wygina mu się w inną stronę :lol:
– Na pewno nie wcześniej za kilka dni, Constance. Byłaś wprowadzona w śpiączkę, nikt cię stad nie wypuści dzisiaj dajmy na to – zmarszczył lekko czoło. Sam nie zamierzał się na to zgodzić, bo śpiączka miesiąc to nie jakieś tam uderzenie i się krótkie utracenie przytomności. – Musisz się zregenerować, wszystko… powoli. Proszę – pogładził czule jej policzek, wyraźnie zmartwiony tym wszystkim co się ostatnio działo. Faktycznie, on odczuł ten miesiąc zdecydowanie mocniej niż ona – to on codziennie się mierzył z tym, że nie mogą porozmawiać, że niby była ale obok śle jednocześnie gdzieś cholernie daleko.
– Teraz już tak. Ale było całkiem… groźnie – nie wiedział jak ma skomentować jej słowa o tym jak zaprosza jego siostrę na ich ślub. No jak to kurwa jak? – To moja siostra i chyba sobie nie wyobrażasz tego, że miałbym jej nie zaprosić? To tak jakby Arleene miała nie dostać zaproszenia – to było jedyne sensowne wytłumaczenie jego toku myślenia, chociaż nie był to najbardziej istotny temat dla niego w tej chwili.
– Nigdy więcej nie odepniesz pasów w samochodzie w którym jest odpalony silnik – sprostował, tak w razie jakichkolwiek wątpliwości z jej strony. Usiadł tak, żeby moc jà objąć ramieniem. – To nie twoja wina. To wina tego skuteysyna który w nas wjechał, ale to nie ma znaczenia. Najważniejsze, że wróciłaś – szepnął czule, składając kolejny pocałunek na jej ustach.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Nie przepraszaj, nie masz za co – odparła łagodnie, bo przecież nie miała z tym najmniejszego problemu ani nie miała do niego pretensji. W spojrzeniu Constance było widać czułość i olbrzymią miłość, bo chyba gdzieś tam ten wypadek naprawdę jej uświadomił że ona i Nick nie tylko byli na poważnie, ale też że nigdy do nikogo nie czuła tego, co czuła do Farewella. I było jej z tą myślą dobrze. – W takim razie dajmy się jej wyspać i zadzwonimy do niej koło 9 – stwierdziła, wzruszając ramionami, bo wiadomo, martwiła się o córkę. – Może ty też chcesz się przespać? Możesz wrócić do domu, Nick – uniosła z wysiłkiem dłoń do policzka ukochanego, patrząc na niego z troską.
– A szkoda, wolałabym być w domu – mruknęła marudnie. Mimo wszystko pokiwała głową, bo chciała przede wszystkim wydobrzeć. To było najważniejszą kwestią, prawda? – W porządku, powoli – powtórzyła, wtulając twarz w policzek ukochanego i napawając się przez chwilę jego bliskością. Uniosła jednak jedną brew, gdy powiedział, że było groźnie.
– Jak to groźnie? To znaczy? – uniosła się nieco niespokojnie na poduszkach, marszcząc brwi, a kilka maszyn odnotowało odrobinę szybsze pikanie, ale nie na tyle, by Nick jakoś się przeraził. Przechyliła głowę. – Przecież wiem, że to twoja siostra, po prostu jest trochę… Problematyczna, biorąc pod uwagę Rosie, Chrisa i Vittorię – wywróciła oczyma – Ale i tak na razie nic takiego nie planujemy, więc… – wzruszyła ramionami, krzywiąc się odrobinę, bo pewnie bark ją zabolał niemiłosiernie.
– Okej – uśmiechnęła się uroczo, przytulając się faktycznie do niego, gdy tak objął ją ramieniem. Nawet się przesunęła, by zrobić mu na tyle miejsca, by razem mogli sobie trwać w takiej półleżącej pozycji. – Znaleźli go, czy nie? – uniosła brew, ale zaraz odwzajemniła pocałunek, skupiając się głównie na jego ustach. Uniosła nawet dłoń i zacisnęła delikatnie na jego koszuli.
– Czasami was słyszałam. Trochę jak spod wody i nie pamiętam, co mówiliście, ale słyszałam wasze głosy – uśmiechnęła się, delikatnie głaszcząc przedramię Farewella.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak, właściwie to gdyby Nick miał przy sobie pierścionek którym w niego ostatnio rzuciła, byłby gotów się jej nawet tu i teraz oświadczyć. Ale nie. Zrobi to normalnie, zaciągnie ją do Paryża, oświadczy na polach elizejskich, zabierze na romantyczną kolacje, do winnicy… udowodni jej, że jest najważniejsza, najlepsza i najwspanialsza na całym świecie; była jedyna w swoim rodzaju i miesiąc bez niej był dla niego prawdziwą udręka. Podobnie jak Enzo, który to widział i robił wszystko żeby nie mógł spokojnie przy niej czuwać, Nick doskonale wiedział ze to właśnie o to Tagliente chodziło.
– Nie, zostanę z tobą. Całkiem tu wygodnie i w ogóle – uśmiechnął się do niej czule, bo wygodnie nie było, on nie miał już osiemnastu lat żeby moc spać gdziekolwiek ale i tak lepsze to niż spanie w domu, bez niej. – Uwierz mi, że tez wolałbym mieć Cię już w domu. Ale najważniejsze zebys całkiem doszła do siebie. Będziesz musiała wziąć przynajmniej miesiąc wolnego w pracy – wymownie uniósł brew bo wiedział ze dla niej to istna życiowa tragedia, ale w chuju to miał. Nie będzie jeździła chuj wie gdzie i się przekraczała, on o to zadba :lol:
– Trochę się pobiły. Całkiem bardzo. Ale nie na tyle by którakolwiek wymagała pomocy lekarza. Nawet nie do końca wiem o co chodziło, bo wszystkiego mi nie powie zadne z nich, w każdym razie Vittoria stanęła w obronie Rosie, Naomi się rzuciła podobno do niej i tak wyszło. A ja od początku tym dwóm debilom tłumaczyłem ze towarzystwo Naomi skończy się dramatem – wszystko powiedział na jednym wdechu, chcąc się Connie wyspowiadać przerażony ewentualnym ściemnianiem. Nie chciał jej okłamywać chociaż… w nie których tematach nadal musiał. – Ale moglibyśmy. Kiedyś – zasugerował nieśmiało, ale tez nie wybiegał zbyt w przód bo tak jak wspominałam, tym razem chciał zrobić te zaręczyny czymś naprawdę wyjątkowym. – Nie. Kamery uliczne nic nie nagrały, żaden świadek nic nie widział a on zbiegł z miejsca wypadku. Nie mamy żadnych tropów oprócz matki i koloru auta, których w Seattle są setki. Popularny model, w najtańszej wersji wyposażenia – wyjaśnił jej, na koniec wzruszając ramionami. Nie pamiętał tablic, zbyt szybko się to po prostu wydarzyło. Pokiwał powoli głową.
– Vittoria była tu codziennie. Max zresztą tez. Rosie przychodziła zawsze jak zaczynała dyżur. Nawet David Cię przychodził odwiedzić przynajmniej raz na dwa dni. I Enzo – to ostatnie imie powiedział z wyraźna pogardą. Jebany sukinsyn, ugh.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby tylko znała jego misterny plan, to pewnie by się cholernie rozczuliła, ale na razie nie miała o tym wszystkim zielonego pojęcia, dlatego na jego słowa, uniosła jedną brew, dość sceptycznie.
– Kłamiesz, Nick – rzuciła z delikatnym rozbawieniem. Oczywiście, że kłamał, ale wolała przymknąć na to oko. – I dojdę, nie czuję się źle, chociaż wszystko mnie boli – przyznała cicho, przygryzając dolną wargę. – No przecież właśnie miałam miesiąc wolnego. Najwyżej dwa tygodnie – oświadczyła, bo to jej się wydawało całkiem rozsądne, wdroży się, pochodzi w tym czasie troszkę do biura, posiedzi na siłowni, bo pewnie jednak trochę kondycja jej spadła… Będzie fantastycznie! Kiedy jednak powiedział, że Naomi i Vittoria się pobiły, Constance zgromiła go wzrokiem.
– Twoja siostra podniosła rękę na moją córkę? – spytała powoli, a aparatura zaczęła trochę głośniej pikać, bo było widać, że w brązowych tęczówkach pojawiło się wkurwienie. – Zabiję ją – stwierdziła z przerażającym wręcz spokojem – No przecież w takim razie to nie dość, że się rzuciła do ciężarnej to jeszcze do nastolatki, to niepoważne, Nick – stwierdziła, oddychając głęboko i czując lekki ból w żebrach. Aż się zaczęła lekko trząść z nerwów, a aparatura pikała coraz głośniej, mimo spokoju w głosie. Wytarga tę blond sukę za kudły, serio. Jak mogła podnieść rękę na JEJ Vi? Złagodniała tylko odrobinę i skinęła głową, bo w tym momencie wewnętrznie postanowiła, że Naomi zdecydowanie nie zawita na jej ślubie, skoro rzucała się z łapami do jej córki. No kurwa po prostu nie.
– Rozumiem – uśmiechnęła się blado. Sama naprawdę nie pamiętała wiele, chociaż… – Ale uważam, że to całkiem niezły pomysł z kupnem domu w Queen Anne – dodała, tak trochę z dupy, bo naprawdę tak było. Sądziła, że to dobra opcja, mieć po sąsiedzku Rosie, Chrisa czy nawet willę Russelli. A potem posiedzieli i pewnie gadali sobie do rana, aż w końcu zadzwonili do Maxa i Vittorii, którzy w ciągu piętnastu minut wpadli na jej salę.
– Jezu, mamo – Vittoria z lekko rozmazanym makijażem, w nieco rozdartej, dziwkarskiej sukience, z przerzuconą przez ramiona marynarką Maxa, by zachować resztki godności, rzuciła się do matki i po prostu ją delikatnie przytuliła tak, żeby jej nie uszkodzić szczególnie. – Całe szczęście, że jesteś – dodała, oddychając głęboko i nieco się odsuwając.
– Vi, skarbie, co ty masz na sobie? – spytała, unosząc brwi, a Vittoria się lekko zarumieniła. Lepszym pytaniem by było czego nie miała, bo pewnie odpowiedzią było słowo bielizna. :lol:
– Byliśmy na randce i przyszliśmy prosto z niej – rozłożyła delikatnie dłonie i usiadła na łóżku, biorąc mamę za dłoń.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Skoro cię wszystko boli to dobrze chyba tez nie jest – mruknął, słowa o kłamstwie ignorując. Nie kłamał, trochę naginał prawdę, bo chociaż było mu tu cholernie niewygodnie to zdecydowanie wolał mieć obolałe plecy i ja obok niż spać sam w wygodnym łóżku, szczerze mówiąc. – Trzy tygodnie – zamierzał się autentycznie targować bo uważał, ze powinna jednak posiedzieć w domu minimum miesiąc, dwa tygodnie to za mało s trzy były całkiem niezłym kompromisem, prawda? Tydzień spędzą w Paryżu, dwa tygodnie posiedzi na tyłku a on będzie jej robił obiadki, masaże i pomagał w dojściu do siebie. Tak właśnie.
– Tak. I aktualnie jestem z nią o to pokłócony – trochę teraz żałował ze jej o tym powiedział ale trochę się obawiał ze gdyby się dowiedziała ze wiedział i nie powiedział to znowu będzie między nimi jak zgrzyt a tego najmniej teraz potrzebował. Uśmiechnął się szeroko gdy powiedziała, ze zakup Donu to dobry pomysł.
– W takim razie jak tylko stad wyjdziesz to poszukamy czegoś. Jest kilka całkiem fajnych na sprzedaż – faktycznie, widział w okolicy kilka fajnych domów, pewnie z Chrisem tez o tym rozmawiał żeby jak coś zobaczył od razu dawał znać. Inwestycja we wspólny dom to całkiem niezła sprawa jakby nie patrzeć. I poważny krok w przyszłość. Gdy zobaczył Vi w TAKIM stroju aż spojrzał pytająco na Maxa który rozłożył bezradnie ramiona. Wiedział o ich randce, pewnie załatwił im wszelkie luksusy w jednym ze swoich hoteli ale poczuł się dziwnie widząc Vittorie w takim wydaniu. Faktycznie jakby był jej ojcem :lol: a potem porozmawiali, Nick ogarnął im obiad który zjedli we czwórkę i bankowo załatwili już Connie osobna sale!

|ztx2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| po miesiącach śpiączki

Proces wybudzania się Jacksona był bardzo powolny. Od czasu do czasu dochodziły do niego jakieś dźwięki. Słyszał znajome głosy, które pewnie odprawiały nad nim jakieś mantry, słyszał swojego syna, Nicka, Rosie czy Vittorię. Czasami wydawało mu się, że słyszał Christophera, ale jego umysł był zbyt zamulony, by móc to faktycznie ogarnąć. Dzisiaj jednak nadszedł ten dzień, kiedy jego powieki wcale nie były aż tak ciężkie, a dłoń, która bezwładnie spoczywała na prześcieradle, poruszyła się odrobinę niespokojnie, jakby nie był pewien, czy nie zemdlał od tortur i czy zaraz ktoś go znowu nie porazi prądem, wcześniej oczywiście fundując lodowatą kąpiel wężem ogrodowym. Mimo to, gdy otworzył oczy, zauważył, że wcale nie był w obskurnej stodole, a w Sali szpitalnej, a gdzieś nieopodal siedział Max, którego za dłoń na pewno trzymała Vittoria. Uniósł brwi. Że oni? Razem? Hę? Powoli co prawda powracały do niego wspomnienia z akcji ratunkowej, ale póki co skupiał się na teraźniejszości.
– Max – wychrypiał, bo jednak w śpiączce przebywał od miesięcy i czuł się tak, jakby miał piach w gardle. Spojrzał na syna z olbrzymią miłością. Kurwa, nie sądził, że jeszcze kiedykolwiek go zobaczy. – Hayley, gdzie jest Hayley? – spytał zaniepokojony, bo przecież gdy go porwali, jego mała księżniczka była razem z nim i kurwa… Miał nadzieję, że nic jej nie było…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Max i Vittoria rytualnie pojawili się po śniadaniu w szpitalu, tym razem w odwiedziny u samego Jacksona biorąc pod uwagę to, że Constance czuła się już całkiem lepiej i spędzała właśnie miłe chwile z Nickiem w Paryżu. Potem Maxie planował zabrać Vittorie do kina i na jakiś luźny obiad, zupełnie nie spodziewając się tego, co dziś nastąpi.
– No mówię Ci, tam mają najlepsze steki w mieście. Musimy tam pójść. I wypić piwo. – zaczął jej tłumaczyć, bo pewnie Vittoria znalazła jakieś inne miejsce ale Max się uparł i uznał, że dziś dzień steka. Gdy usłyszał głos Jacksona, machnął ręką. – Poczekaj, tato. Próbuje jej wyjaśnić że jest tylko jedna knajpa w której są dobre steki w Seattle i to ta do której zawsze chodzimy we dwóch, ta przy Columbia… – nagle urwał, patrząc na niego zszokowany. – Kurwa, tato – tak dawno nie słyszał głosu Jacksona ze uznał to chyba za jakaś wewnętrzną fatamorganę. Od razu się poderwał z krzesła i usiadł na skraju łóżka. Złapał Jacksona za przed ramie.
– Chcesz pić? – zaczął się rozglądać za wodą. – Przyniesz coś Vi? – spojrzał na Tagliente a potem mocniej zacisnął reke na ręku ojca. – Wszystko z nią dobrze. Jest w domu z babcią. Przyjechała jakiś czas temu. Z tobą tez jest dobrze. Jesteś w Seattle – nie wiedział co mu nawet powiedzieć. Siedział i wlepial w niego wzrok bo… nie sadził ze ten dzień nastąpi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ogólnie Vittoriai Max na pewno mieli trochę lepiej życiowo i naprawdę zaczęli się skupiać na swoim związku i relacji i musiała na pewno przyznać, że było to naprawdę wspaniałe. Bo w końcu się między nimi układało. Cieszyła się pewnie, że jej mama wróciła do zdrowia, a teraz siedziała razem z Maxem i pewnie westchnęła z irytacją.
– Ale nawet nie byłeś w tym drugim miejscu – jęknęła cicho, ale uniosła dłonie w poddańczym geście i uśmiechnęła się lekko, koniec końców całując go w policzek na znak, że się zgadza w gruncie rzeczy na każdą jego propozycję. Gdy jednak usłyszała słowa Jacksona, uniosła brwi i uśmiechnęła się szeroko. Wybudził się! Dzięki Bogu. Odetchnęła wewnętrznie z ulgą, stając za Maxem i dając im przestrzeń, by mogli się przywitać.
– Tak, bardzo proszę – wychrypiał ponownie, a Vittoria skinęła głową i rzuciła tylko coś w stylu Miło cię znów tutaj mieć, Jack i delikatnie ścisnęła dłoń w gruncie rzeczy swojego wujka, ale odkąd była z Maxem, dziwnie byłoby jej tak na niego mówić. Zresztą, pewnie od zeszłego lata mówiła do niego po imieniu. Zaraz jednak zniknęła, a Jackson spojrzał na Maxa z ojcowską miłością.
– Boże, jak dobrze, że z Hales w porządku. Gdzie była? Nic jej się nie działo złego? – spytał z troską i rozejrzał się, bo dotarło do niego… – Gdzie Sarah? – dodał jeszcze z niepokojem, bo nie miał zielonego pojęcia, czy ktoś nie porwał też jego żony…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdy Vittoria wychodziła, Max jeszcze złapał ją przelotnie za dłoń i uśmiechnął się do niej czule. Pierwszy raz byli razem przy Jacksonie, bo większość ich związku był porwany i w śpiączce śle to nic. Bedzie miał dużo do nadrobienia.
– Była na jakiejś wsi, ale nikt nie zrobił jej krzywdy. Nick i Joe ją znaleźli i przywieźli do domu już kilka miesięcy temu – zaczął tłumaczyć. – Mieliśmy trochę komplikacji bo była lekko zestresowana, trochę posikiwala w łóżku ale już jest dobrze – posłał mu ciepłe spojrzenie. Tak, Max tez się o małą martwił ale udało się im wyprowadzić jej pewne leki na prostą, minimalizując niemal całkiem. Od razu było widać ze gdy Jackson wspomniał o Sarah, Max zesztywniał. Nie był pewny czy powinien go teraz stresować, ale kłamanie przecież tez niezbyt miało sens, prawda?
– Vittoria nauczyła Hales czytać – powiedział nagle, zupelnie jakby ignorując pytanie ojca. – I jesteśmy na etapie uczenia jej pisać. Ciagle ma tylko problem ze swoim imieniem bo jakaś głupia pizda w przedszkolu się uparła, ze powinno być Haley a nie Hayley i robi jej wodę z mózgu. Ale chyba załatwimy jej nauczycielkę do domu, bo wydaje mi się to lepsze niż puszczanie jej do normalnego przedszkola. Wole nie ryzykować – zmarszczył czoło. Zaczął traktować Hayley trochę jak swoja córkę, nawet bardzo i widać było po nim ze mówił o niej z totalną czułością.
– Dobrze, że jesteś – stwierdził, podnosząc się i przytulając go delikatnie. Pewnie raczej rzadko sie przytulali ale teraz naprawdę tego potrzebował.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na pewno Vi uśmiechnęła się uroczo, gdy tak złapał ją za dłoń i puściła mu oczko, by zostawić mężczyzn Russell sam-na-sam. Tak czy siak, Jackson słuchał uważnie słów syna i pokiwał głową powoli i uśmiechnął się czule.
– Mieliśmy? – uniósł znacząco jedną brew i wskazał na drzwi głową, jakby chciał telepatycznie zapytać, czy chodzi o niego i Vittorię, bo jednak mimo wszystko, mogli się przecież tak zachowywać jako przyjaciele, nie? Odetchnął głęboko. – Całe szczęście, że dali radę ją odbić. Całe szczęście, że wszystko jest w porządku – naprawdę, te słowa były dla niego cholernie ważne, że wyszli na prostą i że jego córka już powoli dochodziła w przedszkolu.
– Och, naprawdę? To wspaniale, zawsze wiedziałem, że jest piekielnie inteligentną dziewczynką – stwierdził, mając na myśli swoją córkę oczywiście. – To dobry pomysł, póki nie musi chodzić do szkoły, możemy jej załatwić guwernantkę i korepetytorów, tak jak kiedyś zrobił to Alex dla Jasona i Katie… – stwierdził spokojnie. – A co z Alexem? I Sarah? Nie odpowiedziałeś na moje pytanie, Max – zauważył, westchnąwszy ciężko, bo jednak był to dość spory problem, chociaż jego uwadze na pewno nie umknęło, w jaki sposób Max wypowiadał się o młodszej siostrze, ba! Widział, jak jego syn cholernie dojrzał na przestrzeni ostatnich miesięcy. Uniósł dłonie i mocniej przyciągnął go do siebie, zamykając w niedźwiedzim uścisku.
– Też się cieszę, że wróciłem. Powiedz mi, co u ciebie. Co ze studiami? Wiem, że nie było mnie długo i skoro zajmujesz się Hales, to… – odetchnął cicho, wiadomo, chciał spytać, czy zrezygnował, czy wziął dziekankę, czy może jeszcze coś innego, nie?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Tak. Mieliśmy. Ja i Vi – odparł, odrobine jakby zawstydzony bo absolutnie nie wiedział jak o tym powiedzieć. Inni widzieli co się działo, były przecież informacje o dziecku to jakoś łatwiej ten temat przeszedł niz mówienie o wszystkim od podstaw. Czuł tez ze powinien powiedzieć ojcu o Joe i Tomie, ale uznał ze zrobi to później. Na spokojnie.
– Tak, to prawda. Jest szalenie mądra, ale okropnie za tobą tęskniła. – posmutniał nieco gdy to powiedział. Jasne, Hales przyzwyczaiła się mocno do niego i Vi, ale Max doskonale wiedział ze to Jackson był jej tatą. A Sarah mamą numer dwa. Odetchnął. – myśle ze tak będzie najbezpieczniej. Trochę pojebanych rzeczy się działo i nie chce jej narażać. – szukał w Jacksonie zrozumienia, bo przecież kto jak nie on zrozumiałby to wszystko? Spuścił wzrok gdy padło ponowne pytanie o Herondale. Najpierw próbował zatem zamydlić go tematem Alexa.
– Alex jest gdzieś z Katie. Czasem pisze do Constance, ale nie przyjeżdża. Powiedzieliśmy mu o tobie ale nie chciał ryzykować. Powiedział ze przyjedzie jak wszystko się uspokoi – uśmiechnął się nieco blado. – Nie możemy jej znaleźć. Przykro mi – powiedział w końcu, rozkładając ręce. Przytulił się natomiast do ojca mocno, oddychając nieco spokojniej. Dopiero po chwili się odsunął.
– Zrezygnowałem ze studiów, bo… Vittoria była w ciąży. Przed świetami spędziliśmy razem noc i tak wyszło i musiałem wziąć odpowiedzialność za to, co zrobiłem. Kocham ją – uważnie dobierał słowa, ale o Tagliente mówił cholernie czuło. – Potem odnalazła się Hales i wiedziałem, że nie mam czasu na studia. Po prostu – wzruszył ramionami. Teraz nie miał czasu jeszcze z innego powodu. – Po za tym, ktoś musi zająć się Dragonem bo… Joe jest nieprzytomny od dwóch miesięcy. – skrzywił się lekko. Koniec przyjemnych rzeczy, czas na te mniej fajne.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Och, ty i Vi – uśmiechnął się pod nosem – S miała rację – zaśmiał się cicho, chociaż skrzywił się zaraz, bo jednak śmiech sprawiał mu trochę bólu i dyskomfortu. Odetchnął jednak głęboko i spojrzał na syna i pokiwał głową.
– Ja za nią też. Za wami – poprawił się od razu, bo za Maxem też tęsknił, normalnie na pewno dzwonł do niego co najmniej raz w tygodniu, żeby zapytać, jak studia, jak życie, jak drużyna, kiedy wpada do nich… Nie było w tym nic dziwnego, bo mimo wszystko Jack zawsze był tego typu ojcem i człowiekiem – cholernie rodzinnym, nawet jeśli nie zawsze obecnym ciałem. :lol: –Co to za rzeczy? – uniósł brwi i spojrzał z troską na Maxa, bo jednak miał nadzieję, że nikt się nie uwziął na niego i na Vittorię tak, jak na niego, S i Malexów.
– Tylko z Katie? A Meg z Jasonem? – uniósł brwi, bo jednak trochę go to zmartwiło, ale skoro powiedział, że przyjedzie i najwidoczniej ich nie szukał, coś musiało się nieźle odpierdolić, tak? Wstrzymał jednak oddech, gdy powiedział, że nie mogą znaleźć Sarah. – Znajdziemy ją, najważniejsze, że ty i twoja siostra jesteście bezpieczni – uśmiechnął się czule, bo wiedział, że S. była twarda i da sobie radę. A Jack już wiedział, do kogo będzie musiał się zwrócić o pomoc w poszukiwaniach żony. Kolejne rewelacje sprawiły, że Jack to wszystko procesował.
– Ale… Czekaj, jestem dziadkiem? – uśmiechnął się szeroko. Widział, że Vittoria nie była już w ciąży i chyba po prostu uznał, że urodziła wcześniej, albo że tak długo był nieprzytomny. – Rozumiem. Jestem z ciebie dumny, Max. Świetnie sobie ze wszystkim radzisz. Jesteście szczęśliwi? – spytał jeszcze, chociaż widział po ich spojrzeniach, że byli i właściwie to się cieszył ich szczęściem. – Zawsze wiedziałem, że razem skończycie – stwierdził z delikatnym rozbawieniem i spojrzał na syna. – Och, jak to się stało? I czy… Czy Tom nie żyje? – musiał się upewnić, bo przecież tam mogli mu naściemniać, nie?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Te wakacje z wami dużo zmieniły – wzruszył ramionami. Taka była prawda – wtedy Max zrozumiał, ze Vittoria to nie tylko przyjaciółka choć jeszcze długa droga była przed nim zeby pojąć, że ją kochał.
– Teraz będziesz już miał nas na co dzień – stwierdził, puszczając mu oczko. Tak, może nie byli jakoś maksymalnie blisko ale Max Jie mógł powiedzieć, że Jackson go olewał. Szczególnie w ciągu ostatnich kilku lat, bo wcześniej bywało trochę różnie przez jego wyjazdy. Tak czy siak, Max z tym żył. – Różne. Nic strasznego – westchnął. O ile umieranie i porywanie ważnych dla niego ludzi bylo niczym ważnym.
– Z tego co wiem od Connie, rozstali się. Megan jest chyba z Isaackiem czy coś. – nie był pewny, słyszał to pewnie gdzieś przelotem, bardziej z boku niż bezpośrednio od Constance. Niezbyt się tym wszystkim interesował prawdę mówiąc. Pokiwał głową. – Chłopaki nad tym wszystkim pracują. Na pewno ją znajdą – powiedział, choć z tygodnia na tydzień pewnie mieli trochę wątpliwości co do tego. Nikt po prostu nie brał pod uwagę, ze Sarah sobie prowadzi zwykle życie gdzieś na wypizdowie Florydy :lol:
– Nie – przyznał, zagryzając policzki i zaczynając lekko zaciskać pieści. – Hayley wybiegła na ulice, Vittoria chciała ją odepchnąć i straciliśmy dziecko – objął się ramionami, bo bardzo rzadko ten temat był poruszany właściwie. Chyba oboje chcieli żyć dalej chociaż nawet w Maxie trochę to siedziało. – Tak. Ostatnio jest między nami lepiej – odrobine się uśmiechnął bo faktycznie tak było. Układało się im lepiej niż kiedykolwiek! Później jednak wjechał poważniejszy temat wiec Max wyraźnie spoważniał.
– Pojechali po Ciebie. Nie wiem dokładnie jak to wyszło ale postrzelili go i jest nadal nieprzytomny. Thea się do nas w ogóle nie odzywa, chcieliśmy was w jednej sali ale zrobiła awanturę i powiedziała, że to jej mąż i wie co robi. Wiec daliśmy jej spokój – nie rozumiał zachowania Tee, ale widocznie nie musiał. Dopiero jednak słowa o Tomie mocno go poruszyły. – Tak. Nadal w to nie wierze, byłem na pogrzebie i… okropnie chujowo z tym wszystkim. Był ślub Joe, strzelanina, chuj wie kto. Musieliśmy remontować dom bo gdy przyjechałem ze studiów na pogrzeb Toma to wszystko było w rozsypce – zaczął gestykulować trochę z nerwów w tym momencie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Mam się oficjalnie poczuć jak swatka? – zaśmiał się pod nosem i spojrzał na syna, ale w gruncie rzeczy chyba się cieszył, że był z Vittorią. Dziewczyna co prawda była bardzo młoda, ale doskonale wiedział, że miała poukładane w głowie i szczerze, nigdy nie lubił tych kurw, które Max zwykle przyprowadzał na przyjęcia, bo co jedna, to bardziej głupia była, serio. :lol: Skinął jednak głową, a gdy usłyszał o Isaacku i Megan, to aż zacisnął lekko dłoń w pięść.
– A mówiłem mu, żeby zajebał skurwysyna – mruknął pod nosem, pewnie w głowie układając sobie jak rozjebać małżeństwo Connie i Enzo, żeby w końcu móc zeswatać swojego najlepszego przyjaciela z jego najlepszą przyjaciółką. :lol: No skoro zeswatał przypadkiem Vi i Maxa to Alexa i Connie może też mu się uda? Zresztą, wystarczyło Connie podsunąć, że Enzo ruchał się na prawo i lewo. – Znajdziemy ją, na pewno – pokiwał głową, zupełnie poważnie do tematu podchodząc. Przechylił lekko głowę, gdy usłyszał, że nie jest dziadkiem, a widząc, jak ciało Maxa, zaczęło reagować, natychmiast wziął jego dłonie w swoje, żeby się nieco rozluźnić.
– Czyli uratowała Hales kosztem... - mruknął pod nosem, patrząc z troską na Maxa - Przykro mi, że musiałeś przez to przechodzić, Max. I że nie było mnie, żeby cię w tym wspierać… To było wcześniej czy później? – spytał cicho, serce mu się krajało, że jego syn musiał przeżywać stratę dziecka, tak jak on przeżywał stratę Ellie. – Możemy o tym porozmawiać. Wiem, że musiałeś być wsparciem dla niej, ale ty też je straciłeś – powiedział łagodnie, bo widział doskonale, że w nim to siedziało i chciał mu chyba trochę emocjonalnie ulżyć, ale uśmiechnął się. – A było gorzej? – spojrzał na niego poważnie – Wiesz, związki takie są. Raz jest lepiej a raz gorzej, ale najważniejsze, że się kochacie – powiedział klepiąc go lekko po nodze i uśmiechając się pokrzepiająco.
– Rozumiem. Takie jest ryzyko zawodowe, ale to faktycznie była decyzja Tee... Joe głupio robił, że jej nic nie mówił, ale się na pewno wybudzi… – powiedział bez szczególnej pewności, odetchnął głęboko i spojrzał na syna z troską - A jak sobie radzisz z Dragonem? Abel ci pomaga? – uniósł brwi. – Wiesz, że nie musisz tego robić, Max? – dodał jeszcze, bo jednak nie chciał, by spadło to na niego. Nie chciał narażać tak swojego dziecka, bo mimo, że Max był rosłym chłopem, to jednak nadal był jego synem.
– Rozumiem. Kiedy stąd wyjdę… Pojedziemy na jego grób? – uniósł brwi, a grób Tomka pewnie był niedaleko grobu Ellie i TJa…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Tak – zaśmiał się cicho. Trochę tak było. Gdyby nie te wakacje to nigdy by się nic nie zmieniło pewnie. Dobrze ze nie powiedział tych słów na głos bo Max – mimo naprawdę sporej sympatii do Sarki – podsumowałby, ze pewnie rodzinnie mają gust do dziwek :lol:
– Apropos skurwysynow. Enzo nie jest z Connie. Zdradzał ją. Na przykład z moją Naomi – nie jego w sensie jego, ale w sensie ze tez z nia spał. A powiedział o tym tak, jakby Jacksonowi w myślach przeczytał tą kwestie. – I teraz Connie jest z Farewellem. – dodał, tak dla jasności. Nigdy nie był sziperem Connie i Alexa bo po prostu był za młody żeby zwracać na nich uwagę.
– Kosztem siebie i dziecka – dokończył za Jacksona, wzruszając ramionami choć ten czuły gest z dłońmi bardzo docenił. Ścisnął jego dłonie swoje. – Połowa była za nami. To moja wina, wiesz? Powinienem się nią bardziej zajmować. Byłem totalnie rozkojarzony wszystkim i w ogóle nie myślałem. – pokręcił głową jednak. Nie bardzo chciał o tym rozmawiać tak bardziej, na pewno nie dzisiaj. To było zbyt wiele do powiedzenia by robić to w szpitalu. Po za tym, Max gdzieś te uczucie żalu zepchnął w tył, bo nie czuł żeby na jego cierpienie było w tym wszystkim miejsce – od początku wolał poświecić uwagę Vittorii, która przeżyła to znacznie gorzej. – Tak. Było. Z mojej winy ale nie ważne – nie miałby jaj przyznać się, ze ja uderzył. Albo ze wiele razy zdażyło mu się ją poszarpać. Totalnie nie.
– Powinien jej powiedzieć, ale kurwa, tato. Co ona myślała? Ze to wszystko co mamy wypracowaliśmy w Dragonie? Trzeba być nienormalnym, żeby się nie domyślić – wywrócił oczami. To była przecież najprawdziwsza prawda. Max jako nastolatek szybko zaczął łączyć kropki. – Jesteśmy rodziną. Nie powinna nas odpychać. – dodał jeszcze, bo skoro Tee była z Joe to była rodziną, to przecież jasne, tak? – Stara się. Ostatnio pomaga tez sporo Nick i Chris. Ale głównie radzę sobie sam – wzruszył ramionami. Prawda, obaj mu dużo pomagali, głównie z mniej legalnymi rzeczami żeby nie pakował się w jakieś gowno. – Wiem. Ale chcę – zacisnął usta. Zawsze chciał mieć udział w tym interesie bo chyba chciał być w oczach Jacksona zajebisty. Nie wiedział, ze przecież był…
– Pojedziemy – teraz to on go poklepał po ramieniu. – Ale na razie musisz dojść do siebie. A potem znajdziemy te kurwe, która Ci to zrobiła – uniósł brew w górę. Max pomoże skurwiela zabić!

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”