WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jego spojrzenie stopniało, a twarz przybrała wyraz troski, kiedy spróbował się uśmiechnąć do siostry. Udało mu się jedynie zacisnąć usta w cienką linię, starając się pokrzepić Eileen. Wyjdą z tego, a na następne odwiedziny do babci pojadą samochodem. Poczuł silną falę emocji, które nagle go ogarnęły. Kochał ją i nie pozwoli jej umrzeć - nie ważne czy teraz w samolocie czy z powodu nerek.
Podążył za spojrzeniem Eileen i zaraz usłyszał głos zza pleców kiedy nieznajoma zagadała do jego siostry. Miał nadzieję, że nie zwrócą na siebie uwagi terrorystów, jednak kobieta wyrzucała z siebie kolejne słowa, zdania i pytania, sprawiając że wzrastało ryzyko ściągnięcia niebezpieczeństwa. Chciał pomóc siostrze w uspokajaniu spanikowanej współpasażerki, kiedy usłyszał ciężkie kroki i obejrzał się przez ramię spodziewając się najgorszego. Jeden z terrorystów minął go jednak, szarpiąc i ciągnąc ze sobą potykającą się kobietę. Celowałby w to, że ciemnowłosa została ranna, ale po jej dziwnym zachowaniu albo doznała załamania nerwowego, albo za bardzo podeszły jej drinki roznoszone nie tak dawno temu przez pomocne stewardessy. Śmiech nieszczęsnej kobiety roznosił się jeszcze chwilę po całym samolocie, dopóki nie trzasnęły drzwi pomieszczenia, do którego została wrzucona. Logan wychylał się możliwie jak najdalej, żeby zbytnio nie wystawać, ale i zorientować się gdzie dokładnie podziała się załoga. Czy byli przygotowani na takie sytuacje? Czy personel pokładowy został przeszkolony w sztukach walki, albo przynajmniej w strategii wojennej? Czy luki bagażowe były wystarczająco szerokie, żeby ktoś mógł się nimi przecisnąć i po cichu eliminować wroga jeden po drugim? Gdzie Wesley Snipes, który mógłby ich wszystkich ocalić?
Logan nie był jednym z tych facetów, którzy widzieli w sobie Rambo. Identyfikowanie się z twardzielami ze srebrnego ekranu kończył po wyjściu z sali kinowej, fantazje o zostaniu bohaterem i ocaleniu ludzi z płonącego budynku były przejmujące, ale zdawał sobie sprawę z tego czym były - fantazjami. Nie zamierzał porywać się na grupę zamaskowanych facetów z bronią, bo wiedział dokładnie jakby się to skończyło. Inaczej niż w ekscytujących snach.
Zmroziło go, gdy zobaczył broń wycelowaną w niewinną kobietę i zorientował się, że Eileen próbuje przemówić terroryście do rozsądku. Błąd - koleś musiał być stuknięty trzymając na muszce matkę z dzieckiem. Wbił spojrzenie w siostrę mając szaleńczą nadzieję, że pomylił się jako czternastolatek rezygnując z trenowania się w telepatii i pod wpływem silnych emocji zdoła przesłać do jej głowy myśl, żeby się zamknęła.
Ludzie zwykle mocno dbają o samych siebie. Nie chcą się niepotrzebnie narażać, wolą się nie angażować, jeśli istnieje przy tym duże niebezpieczeństwo. Są jednak chwile, albo też sytuacje, kiedy jesteśmy w stanie wiele zaryzykować dla czyjegoś dobra. Eileen chciała pomóc zupełnie nieznajomej kobiecie, dla Logana zaś sama Eileen była osobą wartą poświęcenia.
Osłonił nieco siostrę i poparł ją, o zgrozo, przed terrorystą. - Nikt nie będzie wam robił problemu, kobieta łyknie validol i będziecie mieli spokój. - Gdyby tylko miał odwagę się skrzywić…

[dice]d5 = 1316247342 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chwilami, była jak dziecko, które działa instynktowie. Tak było i w tym momencie, najpierw zaczęła stawiać się terroryście, bo to uważała za słuszne, a dopiero później zaczęła myśleć o konsekwencjach, które mogły ją spotkać. Szkoda, że na to wszystko było już za późno i Minnie wypowiedziała o te dwa słowa za dużo. Dopiero broń, którą do niej celował, sprawił, że oblał ją zimny pot, a nogi momentalnie się pod nią ugięły. Dłonie, którymi próbowała odepchnąć napastnika opadły wzdłuż ciała, a jej oddech jakby na moment się zatrzymał ze stresu i ze strachu o własne życie.
Może, gdyby się nie odzywała, przeżyłaby? Przed oczami, miała dosłownie całe swoje życie, zaczynajac od dzieciństwa w Los Angeles, poprzez liczne wyjazdy, poród, ostatnie co zobaczyła i co, pojawiło się najczęściej w jej wspomnieniach było dziecko. Pomimo wszystko, uniosła swój wzrok, bo jednak skoro i tak myślała, że zginie, chciała móc patrzeć na mężczyznę, który tak odważnie chciał odebrać jej życie. Przez chwilkę, pomyślała, że może jednak chciał ją nastraszyć, sprawić, aby się uciszyła? Kompletnie sama już nie wiedziała. Zamrugała kilkukrotnie powiekami, czując jak łzy cisną jej się do oczu, kiedy otworzyły się drzwi i do środka została wepchnięta młoda kobieta. Dopiero gdy odwróciła głowę, pozwoliła, żeby po jej policzkach, popłynęło kilka pojedynczych łez. Dość szybko ponownie znalazła się na podłodze przy ścianie, mając obok siebie pijaną Perrie.
- Bądź cicho, naprawdę chcę dolecieć do Seattle i przeżyć całą tę chorą sytuację - zwróciła się do dziewczyny, chociaż co to jej da? Pijani, zazwyczaj żyją we własnym świecie, a po niej widać było, że troszkę przesadziła już z alkoholem. - Nie chcę widzieć Cię leżącej tutaj martwej, ani żadnej z dziewczyn - jej głos był dość cichy, ale nie na tyle, aby nie mogła jej usłyszeć.
Uniosła pytająco brwi, widząc jak Perrie, zasłania usta dłonią. Nie, jeszcze tego by tutaj brakowało, aby zwymiotowała wprost przed nimi, albo na podłogę.
- Ona zaraz zacznie wymiotować! Jak nie chcesz mieć zawartości jej żołądka na spodniach i butach, przynieś nam jakąś torebkę, albo wypuść do łazienki - chyba, już każdy wiedział, że Minnie kompletnie nie potrafi rozmawiać z terrorystami, a jej ładne oczy w tym jej nie pomogą. Dlatego, postanowiła zachować się jak głupiutka blondynka, mając nadzieję, że mężczyzna też nie należy do tych najbystrzejszych.
- Nie krępuj się, jak Ci niedobrze to celuj wprost na niego - te słowa, powiedziała na tyle cicho, aby usłyszała ją tylko pijana dziewczyna. Czy zrozumiała? Szczerze w to wątpiła, ale w takich sytuacjach, trzeba łapać się każdej możliwej szansy.

[dice]d5 = 986738414 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/HJ7f5a8.jpg" style="border: 1px; border-radius: 15px; width: 470px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 350;left: 5;color: white;padding: 20px;width: 400px;height: 300px;margin-left: 85px;z-index: 10;position: absolute;overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; font-size:11px; line-height:15px;">
Minnie i Perrie
Perrie, trudno powiedzieć czy wzięłaś sobie słowa Minnie na poważnie, czy może był to zupełny przypadek, ale podniosłaś się, jakbyś chciała wrócić do łazienki, lub pójść w jakiekolwiek zaciszne miejsce, i zwymiotowałaś wprost na mężczyznę, który was pilnował. Koledzy zostawili go samego, uważając zapewne, że jeden uzbrojony mężczyzna da sobie radę z czterema, w tym jedną pijaną, wystraszonymi dziewczynami. Terrorysta skrzywił się momentalnie, po czym podbiegł do jednego z kątów pomieszczenia i sam zwymiotował, tyle że na podłogę. Chyba był wrażliwszy, niż mogłoby się wydawać?


Logan i Eileen
Eileen, terrorysta mierzący do twojej sąsiadki z broni, widocznie zaczyna się coraz bardziej stresować. W pewnym momencie ma dosyć i wycelowuje wprost do ciebie, po czym powoli przykłada ci lufę do czoła. — A może Tobie powinienem odstrzelić łeb? — rzuca, wyraźnie poddenerwowany. Kątem oka zerka na ciebie, Logan, i możesz dostrzec, że waha się co zrobić dalej. Może blefuje z tym zabijaniem?

Tym razem nie otrzymujecie opcji działania do wyboru - bądźcie kreatywni. Niezależnie od waszych kolejnych ruchów, rzucacie kostką d2 lub d5 na powodzenie.

Kod: Zaznacz cały

[dice]d5[/dice]

[dice]d2[/dice]

Rzuty kością: w przypadku rzucanią kością na powodzenie swoich działań lub na obrażenia, zasada jest taka, że im mniejsza liczba oczek, tym większe powodzenie i mniejsze obrażenie, im większa liczba oczek, tym mniejsze powodzenie i większe obrażenia. Podsumowując: mniejsza liczba oczek - skutki pozytywne, większa - negatywne.

Następny post MG pojawi się 08.07, jednak jeśli sytuacja w grze będzie rozwijać się prężnie - MG zastrzega sobie prawo umieszczenia takiego posta wcześniej. W sytuacji, gdy gracz nie zdąży dodać posta przed czasem, zostanie pominięty.
</b></div></div>[/center]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie sądziła, że ma tak słaby żołądek, lecz dłużej tego utrzymać w sobie nie potrafiła. Nie do końca docierały do niej słowa stewardessy, bo już skupiona była mocno na swoim pawiu, który znajduje drogę wyjścia. Aż stało się. Zwymiotowała te kilka drinków, wypitych na szybko i pomieszanych z lekami uspokajającymi. Nie sądziła również, że widok wymiotującego terrorysty sprawi, że znów wszystko cofnie się i spowoduje kolejną fontannę rzygowin. Leciało wszystko: McDonald’s zjedzony przed lotem, dwa jabłka, trzy(dzieści) drinków i wszystko, co pochłonęła na tydzień przed wyjazdem. Czuła się fatalnie, ale gdy wszystko ustało, przycupnęła gdzieś w kącie na podłodze i odetchnęła płytko, zamykając oczy. Straciła wszelkie siły do jakiegokolwiek życia, więc nawet jeśli teatr okazałby się prawdziwy i zamierzali wysadzić samolot, nie miała nic przeciwko. Położyła się zaraz na podłodze, policzek przystawiając do chłodnego metalu szafki personelu.
- Umieram - mruknęła do stewardessy i zatkała jeszcze nos. - Jessssu, jak śmierdzi - dodała jeszcze po chwili z pewnym rozbawieniem. Zaraz jednak uspokoiła się, bo nie chciała, by reszta samolotu ją słyszała. Przecież był to absolutny skandal dla linii lotniczych, a ona też nie miała zamiaru trafić na pierwszą stronę gazet, bo gdzieś za kotarą siedzi dziennikarz z Seattle. Rozpoznaliby ją na pewno.
Perrie przysnęła, wykończona podwójnym pawiem. Straciła wszelkie siły, a przy tym zapomniała, że jeszcze niedawno siedziała tuż obok Blake’a Griffitha, osoby, którą najmniej chciała widzieć w tamtym momencie (i vice versa).
Cóż jej pozostawało innego jak przeczekać resztę lotu, a już na ziemi odchorowywać dobry tydzień? Nigdy więcej nie tknie alkoholu, a te zwroty, pomimo ilości wypitych drinków, zapamięta do końca swojego marnego życia.

[dice]d5 = 1253138211 [/dice]
Ostatnio zmieniony 2021-07-09, 05:49 przez perrie hughes, łącznie zmieniany 1 raz.
don't you think you'll miss me
if you don't come and kiss me?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

A może Tobie powinienem odstrzelić łeb?
Co za kultura. W innych okolicznościach z pewnością doceniłaby ten gest, a nawet teraz niejako poczuła chęć wyrażenia aprobaty na głos. Do tego stopnia, że nie była pewna, czy faktycznie tego nie zrobiła. Trudno też było oszacować, ile razy mógł znaleźć się w takim położeniu, będąc tym, który mierzy do kogoś z pistoletu, ale jeśli myślał, że będzie próbowała go błagać o litość, bez składu podając tysiąc nic nieznaczących dla niego argumentów, dla których powinien ją oszczędzić, to chyba zbyt poważnie traktował swoją fuchę. W ciągu tych kilku sekund, w których nastąpił zwrot akcji, ani przez chwilę nie przeszło jej przez myśl, żeby się przed nim uniżać. Abstrahując już od dumy, która nawet w tej sytuacji jej nie opuszczała, to zdążyła się przekonać, że to nie miałoby najmniejszego sensu, bowiem wszystko i tak zależało od ich widzimisię.
Eileen w swoim życiu była już przywiązana do stosu, na którym miała spłonąć (to nadal bawi), grożono jej nożem, którego ostrze przebiło jej skórę i zostawiło po sobie dożywotnią bliznę, była świadkiem zabójstwa swojej przyjaciółki, a pracując w policji widziała różne niewiarygodne rzeczy, często wykraczające poza ludzką wyobraźnie. Jednak jeszcze nigdy nie przystawiono jej do głowy broni. Żadne z wcześniejszych doświadczeń czy ilości obejrzanych scen filmowych z podobnym scenariuszem, nawet na zapętleniu, nie przygotowywało do tego zderzenia. Daleko jej było do dramatycznej osoby, popadającej od jednej skrajności w drugą, ale w momencie, w którym zimna lufa zetknęła się z jej czołem, była przekonana, że zginie, a obecność brata i innych ludzi nie stanowiła żadnej przeszkody i czynnika, który mógłby powstrzymać któregokolwiek z terrorystów. Mimo to nawet nie drgnęła. Tkwiła nieruchomo w miejscu i zamknęła oczy, nie chcąc, żeby ostatnią rzeczą, jaką zobaczy przed śmiercią był zamaskowany mężczyzna. Nie wiedziała, czy to, co towarzyszyło jej w danej chwili to był strach, przerażenie, tchórzostwo, ulga, czy jeszcze coś innego. A może mieszanina tego wszystkiego? Nie próbowała zidentyfikować towarzyszącego jej uczucia. Myślała tylko o tym, że pozostanie po niej plama krwi, i że w przeciwieństwie do niej, plamy nie będzie tak łatwo się pozbyć.
Jedyną rzeczą, która w jakiś sposób odciągała ją od tych myśli, był długopis. Tak się złożyło, że miała go przy sobie. Wyczuła go pod palcami i teraz, w konfrontacji z wrogiem, mógł okazać się niezwykle użyteczny i to nie w celu pierwotnego zastosowania. Sięgnęła dyskretnie do kieszeni spodni, wyciągnęła go i z rękami opuszczonymi wzdłuż tułowia, jedną dłonią bezszelestnie pozbyła się zatyczki. Uchyliła powieki, orientując się, że uwaga jej potencjalnego oprawcy została skierowana na Logana. Sprawiał wrażenie poddenerwowanego, a zatem właściwszego momentu na atak już nie będzie. Jej ciało spięło się w napięciu spowodowanym obawą, że wraz z zadaniem ciosu ten może pociągnąć za spust, ale jeśli faktycznie miała wyzionąć ducha na pokładzie, to wolała to zrobić na własnych warunkach. Nie zastanawiając się dłużej, zamachnęła się szybko, wbijając długopis w okolice szyi terrorysty, jednocześnie podejmując się próby odtrącenia broni na bok.
[dice]d5 = 1256236287 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kochani, dam wam jeszcze chwilę na post Logana i Minnie. Pyrry, kostką rzuć!
Pojawię się jutro :serducho:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Logan zamarł, jego spojrzenie zawisło na błyszczącej lufie broni przytkniętej do czoła jego siostry. Przez chwilę miał kompletną pustkę w głowie, jakby poziom paniki, który odczuwał był już zbyt wysoki i Shepherd zaczął się odcinać od toczącej się przed nim sceny. Dopiero gdy zauważył minę Eileen począł ponownie rejestrować myśli, które zalewały jego głowę. Czy to ten moment? Ten którego zawsze tak bardzo się obawiał - od dnia, w którym poznał biologicznego ojca i przyrodnią siostrę, znajdując prawdziwą rodzinę, własnych ludzi. Myśl, że mógłby to utracić przerażała go. Myśl ta, też okrutnie, coraz częściej go nawiedzała, często zupełnie niczym niewywołana. Teraz jednak trudno było zignorować, że lęk miał cholernie silne podstawy w rzeczywistości, kiedy jakiś śmieć przykładał pierdoloną broń do czoła Eileen.
Co miał zrobić? Jego spojrzenie teraz skrzyżowało się ze spojrzeniem terrorysty. Tak jak Logan dostrzegł w jego tęczówkach wahanie, pewnie zamaskowany mężczyzna mógł wyczytać na twarzy Shepherda odbicie wątpliwości. Jeżeli wykona gwałtowny ruch, albo zaatakuje terrorystę, ten może nawet niezamierzenie pociągnąć za spust. Czy lepiej będzie wstać, ruszyć się z dala od siostry? Może wysoki wzrost Logana przekonałby oprawcę, że to starszy Shepherd stanowi większe zagrożenie, więc rozsądniej będzie w niego wymierzyć z broni?
Miał wrażenie, jakby czas zwolnił i nawet nie zorientował się co zrobiła jego siostra, dopóki nie zobaczył tryskającej krwi z szyi tuż pod kominiarką. Momentalnie wykorzystał sytuację i szarpnął za ręce zamaskowanego mężczyzny ciągnąc go w bok, by trzymana przez niego broń znalazła się jak najdalej od Eileen, i w dół w stronę ściany samolotu tuż przed siedzeniami które zajmowali razem z siostrą. Ostatnim czego chciał było ściągnięcie jego kolegów, więc starał się uciszyć terrorystę w jakikolwiek sposób. Żaden z jego ruchów nie był zaplanowany czy zamierzony, Logan był wysportowany, ale nigdy specjalnie nie interesował się sztukami walki. Kierował się jedynie desperacją.

[dice]d5 = 1775540601 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pijane osoby, bywały nieobliczalne i nastolatka, bardzo dobrze o tym wiedziała, jednak nie sądziła, że aż tak bardzo. Terrorysta, który najwidoczniej ich pilnował, nie należał do zbyt inteligentnych osób, a wzięli go pewnie tylko dlatego, że nie miał większych skrupułów, przez co bez problemu mógł celować bronią do niewinnych osób, które były niczego nieświadome. Wystarczyło przecież, żeby sięgnął dłonią do szafek, gdzie na pewno, schowane były torebki i worki, na taką właśnie ewentualność jak wymioty pasażerów.
Uniosła wysoko brwi, patrząc jak Perry, trafia wprost na mężczyznę i zacisnęła mocniej swoje usta, za wszelką cenę powstrzymując swoje zadowolenie i uśmiech, który momentalnie chciał pojawić się na jej ustach.
- Dobra robota, trafiłaś idealnie - zwróciła się do pijanej dziewczyny, aby zaraz skrzywić się delikatnie, gdy do jej nosa dotarł nieprzyjemny zapach. Zasłoniła dłonią usta i nos, będąc w tym momencie gotowa, chyba na wszystko. Gdyby była na miejscu tego mężczyzny, rozpętałaby piekło, ale jak już podejrzewała, on najwidoczniej najpierw robił, a później myślał. - Shh - uciszyła Perry, a następnie przeniosła wzrok na dziewczyny, które nadal siedziały wystraszone. To był idealny moment. Na dodatek w całym pomieszczeniu, dało się wyczuć nieprzyjemny zapach, wystarczyła chwila, a sama Minnie dołączyłaby do wymiotującej dwójki. - Wstawaj, a Ty musisz mi pomóc ją stąd wyciągnąć, nie możemy jej zostawić z tym idiotą - bardzo cichutko i bezszelestnie wstała z podłogi, wraz z drugą stewardessą podnosząc Hughes do góry, aby ustała na własnych nogach. Miały chwilę, może sekundy i nie było czasu, aby się dłużej zastanawiać. W jednym momencie udały się wprost do drzwi, przez które wybiegły, na tyle, na ile było to możliwe i zatrzasnęły za sobą drzwi. Jednak tego, co działo się na pokładzie samolotu, nie mogła przewidzieć. W jej oczach pojawił się strach i panika, a Minnie starała się wymyślić, jak najlepiej zastawić drzwi, żeby nie mógł otworzyć się od środka. W całym tym zamieszaniu pewnie nawet nikt, nie zwrócił na nie uwagi.

[dice]d5 = 1104352325 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/HJ7f5a8.jpg" style="border: 1px; border-radius: 15px; width: 470px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 350;left: 5;color: white;padding: 20px;width: 400px;height: 300px;margin-left: 85px;z-index: 10;position: absolute;overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; font-size:11px; line-height:15px;">
W momencie, w którym jeden z terrorystów zagroził Eileen, a w niewielkim pomieszczeniu gospodarczym, Perrie puściła pawia na innego zamaskowanego mężczyznę z bronią, z głośników popłynęły następujące słowa:
Witam ponownie. Chciałem poinformować naszych drogich pasażerów, że przedstawiciele prawa z Seattle postanowili nie spełnić naszych skromnych żądań. Konsekwencją ma być katastrofa lotnicza. Macie pięć minut na pożegnanie się z bliskimi. Dobranoc.
Krótka cisza, która zapadła chwilę po ogłoszeniu, zdawała się nie mieć końca. Po chwili jednak wszystko zaczęło się dziać jakby szybciej.

Eileen i Logan
Eileen, jesteś spostrzegawcza, szybka i nieustraszona, przez co z powodzeniem udaje ci się się zaatakować i zranić napastnika. Końcówka długopisu wbija się w szyję mężczyzny, uszkadzając tętnicę, z której zaczyna tryskać krew. Pech chce, że ranny mężczyzna, upadając i będąc jednocześnie odciąganym przez Logana, naciska spust i wystrzeliwuje serię pocisków na oślep. Podczas, gdy wy macie szczęście i nie zostajecie ranni, to matka z dzieckiem, siedzący za wami tyle szczęścia nie mają i giną na miejscu, na waszych oczach. Nie macie jednak wiele czasu na żałobę, bo koledzy umierającego terrorysty szybko się do was zbliżają.

Pamiętajcie, że macie 5 minut na powstrzymanie katastrofy.

Niezależnie od podjętych w następnym poście działań, rzucacie kostką d2 lub d5 na powodzenie.

Perrie
- zostajesz wyniesiona przez Stewardessy i dalej jesteś nieprzytomna. Rzuć kostką d2 w temacie z rzutami próbnymi na to, czy wybudzisz się w następnym poście, czy jednak pozostaniesz śpiącą królewną. (1-budzisz się, 2- śpisz)
Oprócz tego nie zapomnij rzucić w poście kostką d5 na powodzenie/obrażenia!

Minnie
- wszystko dzieje się tak szybko, prawda? Wspaniale sobie mimo to radzisz i cichy odwrót jest dobrą decyzją. Tobie i reszcie dziewczyn udaje się wyjść z pomieszczenia i je zatrzasnąć na amen. Ten, kto jest w środku szybko nie wyjdzie. Twoim oczom ukazuje się za to walka pasażerów z terrorystami. Ponownie wybierasz odwrót i się chowasz czy pomagasz pasażerom?

Rzucasz kością d5 na powodzenie/obrażenia.

Kod: Zaznacz cały

[dice]d5[/dice]

[dice]d2[/dice]

Rzuty kością: w przypadku rzucanią kością na powodzenie swoich działań lub na obrażenia, zasada jest taka, że im mniejsza liczba oczek, tym większe powodzenie i mniejsze obrażenie, im większa liczba oczek, tym mniejsze powodzenie i większe obrażenia. Podsumowując: mniejsza liczba oczek - skutki pozytywne, większa - negatywne.

Następny post MG pojawi się 13.07, jednak jeśli sytuacja w grze będzie rozwijać się prężnie - MG zastrzega sobie prawo umieszczenia takiego posta wcześniej. W sytuacji, gdy gracz nie zdąży dodać posta przed czasem, zostanie pominięty.
</b></div></div>[/center]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Perrie wciąż pozostaje śpiącą królewną!


Głupi i pijani ludzie mają z reguły szczęście. Jak będzie teraz? Nie wiadomo. Perrie jednak zapadła w niedźwiedzi sen i już nic nie było w stanie jej obudzić - oto efekt pomieszania tabletek nasennych i alkoholu. Na ulotce było napisane, że na spokojnie może tak robić w odpowiednich dawkach, a leki wzięła już ogólnie jakiś czas temu, więc to tylko świadczyło o tym jak słabą głowę ma. Gdy stewardessy wyniosły ją z pomieszczenia, mruczała coś pod nosem, bo sądziła, że śni jej się wchodzenie na szczyt góry w zimie. Dreszcze wstrząsały jej ciałem co chwilę, a z jej ust wydobywało się brr i lekkie uśmieszki, bo sytuacja wydawała jej się dość absurdalna. Głowa latała jej na różne strony, a alkoholowy oddech pomieszany z odorem rzygowin sprawiał, że sama Perrie Hughes krzywiła się nieświadomie.
Być może po wszystkim zorientuje się jakie miała szczęście, przesypiając większość akcji terrorystycznej, bo miałaby jeszcze większą traumę. Wciąż nie wierzyła, że dzieje się to naprawdę i sądziła, że są to jedynie ćwiczenia, o czym myślały z Aurą jeszcze tak niedawno. Może nawet lepiej się stało, że akurat ona trafiła na atak terrorystyczny? Teraz ciężej będzie jej uciec od wszelkich obowiązków, niedogodności i konfliktów. Już nie spakuje się i nie wyleci ze Stanów ot tak.
Teraz jedyne czego pragnęła, zwinąć się pod kocykiem, bo coś chłodno było w jej śnie (i na pokładzie). Niewygodna pozycja również sprawiała, że sen rozwijał się niezbyt przyjemnie, jakby miał lada moment przeobrazić się w koszmar. Jakie miała szczęście, będąc w nieświadomości, że koszmar dzieje się naprawdę.


[dice]d5 = 110006065 [/dice]
don't you think you'll miss me
if you don't come and kiss me?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/HJ7f5a8.jpg" style="border: 1px; border-radius: 15px; width: 470px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 350;left: 5;color: white;padding: 20px;width: 400px;height: 300px;margin-left: 85px;z-index: 10;position: absolute;overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; font-size:11px; line-height:15px;">
Blake
Ruszasz na przód samolotu, akurat w momencie, w którym Eileen atakuje jednego z terrorystów, a ten upadając na ziemię zabija kilkoro pasażerów. Tuż przed sobą widzisz pozostałych dwóch napastników, którzy razem z tym wykrwawiającym się na podłodze, pilnowali przodu. Przy sobie masz tylko pistolet, w którym został jedynie jeden nabój. Co robisz?

Rzucasz kostką d2 lub d5 na powodzenie.

Kod: Zaznacz cały

[dice]d5[/dice]

[dice]d2[/dice]

Rzuty kością: w przypadku rzucanią kością na powodzenie swoich działań lub na obrażenia, zasada jest taka, że im mniejsza liczba oczek, tym większe powodzenie i mniejsze obrażenie, im większa liczba oczek, tym mniejsze powodzenie i większe obrażenia. Podsumowując: mniejsza liczba oczek - skutki pozytywne, większa - negatywne.

Następny post MG pojawi się 13.07, jednak jeśli sytuacja w grze będzie rozwijać się prężnie - MG zastrzega sobie prawo umieszczenia takiego posta wcześniej. W sytuacji, gdy gracz nie zdąży dodać posta przed czasem, zostanie pominięty.
</b></div></div>[/center]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie była pewna, co właściwie się stało dopóki nie poczuła na swojej dłoni lepkiej cieczy, tryskającej z szyi zamaskowanego mężczyzny. Powstrzymała się przed przywołaniem niechcianych wspomnień z halloweenowego wieczora, z których obrót zdarzeń zaskakująco przypominał ten dzisiejszy. Musiała zorientować się w postępie obecnej sytuacji, jednak to nie było jej dane, bo w momencie pierwszego wystrzału, instynktownie upadła na ziemię. Oddychała ciężko, z twarzą niemal przytwierdzoną do podłogi i w rozrywającym ją od środka napięciu czekała aż ten koszmar ustanie. Przez dłuższą chwilę słyszała tylko swój głośny oddech. Reszta odgłosów docierała do niej z opóźnieniem i przytłumieniem, ale mimo to podniosła się, a jej uwaga od razu skoncentrowała się na Loganie obezwładniającym terrorystę, ażeby upewnić się, czy któraś z kul nie dosięgnęła przypadkiem jego. W ferworze wszystkiego dopiero teraz zdała sobie sprawę o ciszy przerwanej wystrzałem. Bardzo specyficznej ciszy, albowiem ustał kobiecy lament i dziecięcy płacz. Właśnie wtedy znienacka uderzył ją widok ciał matki i dziecka, spod których sączyła się kałuża krwi. Poczuła nagły spadek energii i tak rzadko spotykane ukłucie w sercu.
— Nie... nie. — To nie miało się tak skończyć. Jej oczy bezwiednie zaszły łzami, a z ust kolejno wydobywały się pojedyncze sylaby, świadczące o niedowierzaniu i zaprzeczeniu jawiącego się przed nią dramatu. Wydarzenia następujące po sobie przybrały tak zawrotne tempo, że na tym etapie ogarnęło ją na tyle duże oszołomienie, że sama nie wiedziała, czy zamglone od łez spojrzenie bardziej stanowiło reakcję na wyjście cało z konfrontacji, czy świadomość śmierci tej dwójki, do której niejako się przyczyniła. Im dłużej wpatrywała się w ciała, tym trudniej było wyzbyć się takiego wrażenia, a odpowiedź stawała się jasna.
To jej wina. To przez nią zginęli.
Wszystko działo się tak szybko, że nie zarejestrowała zamieszania po drugiej stronie samolotu i obecności Blake'a. W niekontrolowanym odruchu rzuciła się do leżących na siedzeniach matki z dzieckiem. Nachyliła się nad tym drugim, z drżącymi dłońmi zastygłymi nad drobnym, bezwładnym ciałkiem, jak gdyby w ten sposób próbowała zatrzymać nieuchronnie uchodzące z niego życie, ale nie chciała dotykać go, bo choć cały był umorusany swoją krwią, to bała się, że ta obecna na jej rękach splami go wraz z jego dziecięcą niewinnością, która przebijała się nawet przez martwe spojrzenie. — Lekarz... Potrzebny jest lekarz — wychrypiała nagle w przypływie desperacji, unosząc wzrok ponad siedzenia, którym pospiesznie powiodła po pozostałych pasażerach. — Jest tu jakiś lekarz?! — zawołała rozgorączkowana. Zerknęła przelotnie na matkę i to wystarczyło, aby nie mieć żadnych wątpliwości. Zacisnęła mocno powieki, czując wzbierający się w niej żal, bo o ile na ratunek matki było już za późno, to nie mogła pogodzić się z faktem, że ten sam los spotkał dziecko. Tylko o tym teraz myślała. Może wyobraziła sobie na miejscu tego obcego, młodego człowieka Phina, który z pewnością nie był jej obojętny? Cokolwiek nią powodowało, skutecznie pochłaniało jej siły i odciągało myśli o ryzyku, na jakie się narażała oraz o dalszym niebezpieczeństwie.
[dice]d5 = 1250538066 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To n i e był dobry pomysł.
Zdecydowanie absurdalny; myśl, która wykiełkowała w jego głowie, była najgorszym scenariuszem tego, co mógł zrobić. I wbrew intuicji - nie zawahał się ani chwili, zdając sobie sprawę, że... innego pomysłu nie miał.
Pewnym siebie krokiem szedł przez wąski korytarz lecącego - najprawdopodobniej gdzieś w nieznane, jeśli pilot stracił rezon i niekoniecznie kontynuował podniebną trasę w kierunku Seattle - samolotu, próbując sobie przypomnieć zasłyszane tuż po starcie imiona. Huk wystrzału bynajmniej nie był czymś, co pomogło mu zachować zimną krew, lecz jedyną oznaką niepokoju, który ciężko spoczywał gdzieś na wysokości jego krtani, było niewidoczne, acz solidne zaciśnięcie palców na broni, dobrze kontrolując to, aby przypadkowo nie nacisnąć na spust i nikogo (ani niczego) nie przedziurawić.
Na początku zobaczył - a może usłyszał? - ją; Eileen Shepherd, która doskoczyła do dwóch osób, które w tym momencie przypominały bardziej marionetki kołysane siłą pędzącej przed siebie maszyny. Przez zgiełk, krzyk, nadzwyczaj głośne rozbijanie się kropek krwi o podłogę (naprawdę, tak mu się wydawało, że każda z nich ważyła co najmniej tonę), nawoływanie o lekarza - prędko zmył z twarzy wyraz zaskoczenia jej widokiem, jak i mimowolny grymas wynikający z tego, że... już wiedział, czyje ciała przyjęły w siebie śmiercionośne pociski.
- Co tu się, kurwa, dzieje - warknął twardo, zatrzymując się nieopodal leżącego na podłodze terrorysty, jak i w stosunkowo (akurat, biorąc pod uwagę to, że z łatwością mogli mu coś odstrzelić) bezpiecznej odległości od dwóch innych gości, jakich pierwszy raz na oczy widział. Ci, będąc najprawdopodobniej zaskoczeni (albo skołowani tym, co się stało, ciężko było stwierdzić; może najzwyczajniej w świecie byli półgłówkami) najściem kogoś jeszcze, kto tak śmiało próbował wdać się z nimi w dyskusję, popatrzyli najpierw po sobie, stale kontrolując sytuację dookoła.
- Czemu ona się drze? - zapytał, dość niekulturalnie, bo lufą pokazując na ciemnowłosą wzywającą lekarza.
- Wiedziałem, że tak będzie - parsknął ze złością - wystarczy, że dwóch nas wychuja i mamy jebaną powtórkę z zeszłorocznego festiwalu. Pierdolony Frank... - powiedział, dodając do całości jak najwięcej kpiny, jak tylko mógł. Powoli uniósł wolną (tą bez broni) rękę do góry i otarł niewidzialny pot z czoła, choć bez wątpienia zrobiło się gorąco.
Blake Griffith potrafił czytać nuty, ba, potrafił grać całe mnóstwo dźwięków za ich pomocą. W kłamaniu jak z nut nie był mistrzem, ale w więzieniu stał się całkiem pojętnym uczniem.
- Scarface pożyczył mi spluwę, bo nawet ich ilości nie przygotowaliście odpowiednio - skwitował, specjalnie, jak gdyby komunikat był przygotowany tylko dla dwójki niby-kolegów - ale tylko to, szramy na ryju nadal mi brakuje, nie musisz się tak gapić. - Wywrócił oczami w kierunku jednego z nich, po czym podszedł do fotela, na którym spoczywały ciała matki i dziecka, nonszalancko opierając się przedramieniem o zagłówek, jak gdyby widok i obecność trupów nie robiła na nim wrażenia. No w zasadzie, patrząc na to, że on niemalże roku pracował w zakładzie pogrzebowym - nie było to nadzwyczaj trudne.
- Jak nie przestaniesz się wydzierać, to znajdę sposób, by zatkać tę twoją niewyparzoną... - No dalej, Eileen, przypomnij sobie... - A jak to nie pomoże, to kolega ci pomoże wyjść przez drzwi. Ostrzegam, na zewnątrz trochę wieje. - Dłuższe, lecz nieustępliwe i chłodne spojrzenie (prawie jak ulewa, podczas której kiedyś ją odwiedził) przeszło z jej oczu, na profil jednego z przedstawicieli eko-świrów, w międzyczasie rejestrując obecność Logana, do którego bardzo subtelnie i zauważalnie tylko dla niego - jeśli patrzył - skinął głową. S p o k o j n i e. O ile było to możliwe.
- Co z tą, co się zalała w trupa? Żyje, czy się jej pozbyliście? - zagaił pozornie luźno, w myślach zastanawiając się, w którego na początek strzelić, kiedy któryś z nich ogarnie, że chyba jednak się nie znają, więc coś tu ewidentnie nie gra.
A z drugiej strony - jeśli jego przypuszczenia były słuszne, to było miejsce, gdzie mogli się już - niestety - spotkać. Jeśli nie, to... cóż, liczył na szczęście i to, że jego twarz, jako byłego kryminalisty, nie będzie budziła za dobrych skojarzeń, więc łatwo wpiszą go w ramy kolegi-terrorysty.
I tak między lawirowaniem wzrokiem - od jednego do drugiego, będącego czymś w rodzaju niemej wyliczanki pod tytułem: raz, dwa, trzy... zginiesz ty..., dostrzegł nieprzytomną Hughes. A może po prostu miał zwidy, w końcu nie tak dawno temu oberwał solidnie w tył głowy.

[dice]d5 = 1619726751 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Powoli i chwiejnie przemieszczając się w głąb samolotu, ciasno trzymając przy sobie Aurę cały czas przyglądał się sytuacji w okolicach pierwszych w tym przedziale miejsc. Obserwował czy zwracają na nich uwagę inni terroryści, to jak porusza się miedzy nimi Blake. Nie zaszkodziło też przysłuchać się temu co konkretnie mówił. Gdyby serca nie miał już w gardle, łupiącego ogłuszająco zapewne uśmiechnąłby się na pomysłowość przyjaciela. Nie mógł wpaść przecież na nich sam jeden z bronią; zyskiwał czas.
-Dobra, tutaj. – Szepnął, do praktykanta gdy znaleźli się w okolicach 19 lub 18 rzędu, gdzie było kilka wolnych miejsc. –Leki, woda, pamiętaj. – Zwrócił się do niego, sadzając Whitbread w miejscu od strony korytarza. –Tylko nam głów nie odstrzel, co? – Rzucił do kobiety niby to żartobliwie, ale kącik ust ledwie drgnął.
Wyprostował się biorąc urwany wdech. Chwycił pistolet zaciskając na nim mocniej swoją dłoń, acz palca nie przysuwając wcale do spustu. Idąc co jakiś czas opierał się o siedzenia wolną dłonią, dla stabilizacji. Widział krew, ale starał się wcale na nią nie patrzeć. Śledził kierunek w którym obracała się głowa Blake’a. Wydało mu się czy znał tą kobietę? Mały świat, jeszcze mniejszy samolot. Wszyscy znajomi zginą w metalowej trumnie.
Odchrząknął na rozproszenie własnych myśli, właśnie gdy znalazł się nieopodal przyjaciela. Wymusił uśmiech, a nawet trochę śmiechu. Pomyślał, że jego nienaturalność nawet pasowała. –Dobra, dobra, Wrzuć na luz. – Poklepał go po ramieniu. –Cały samolot i tak zaraz będzie się darł. – Podniósł oczy na terrorystów, jakby właściwie kojarzył ich już skądś wcześniej. Często też tak właśnie patrzył na dziennikarzy podczas konferencji. Faktyczna znajomość pomagała, ale można było się wprawić w udawanych uśmieszkach, w grze pozorów.
Będąc bliżej spojrzał w kierunku Eileen, mimowolnie zawieszając spojrzenie na martwych pasażerach. Woził trumny, widok trupów, zwłaszcza zakrwawionych nie była tak łatwa dla niego do pominięcia. Niespokojny cień przesunął się po jego twarzy, ale w końcu ponownie spojrzał na terrorystów, gdy padło pytanie o Perrie. –Wyrzucili na pewno z lewej burty. Mechanizm tam lepiej pracuje, sam sprawdzałem. – Powiedział z cierpkim uśmiechem. Tylko dwóch. Miał nadzieję, że jego wiadomość nie była zbyt oczywista dla tych, którzy wcale nie mieli się zorientować o czym była mowa.
Nie zobaczył Perrie. Jakieś sylwetki zaledwie mignęły mu za plecami mężczyzn, ale nie potrafił się na nich skupić, jednocześnie mając wrażenie, że jeśli nie będą mieli oka na dosłownie wszystko, to kolejny problem, kolejny wariat z bronią wyskoczy znikąd i kolejna osoba zostanie postrzelona, jeśli nie od razu zabita. Jeśli wszyscy zginą nie będzie to miało żadnego znaczenia, ale walczyli tutaj o przeżycie.

[dice]d5 = 772034937 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie zareagował w żaden przemyślany sposób, kiedy terrorysta wystrzelił serię pocisków. Spiął mięśnie i zesztywniał, ogłuszony nagłym hałasem, jak dzikie zwierzę, które zastyga w bezruchu mając nadzieję uniknąć zagrożenia. Może i dobrze się stało, że jego instynkt utrzymał go w miejscu, bo kule przemknęły obok, mijając shepherdowe ciało o włos.
Patrzył na terrorystę, z którego upływało szybko życie, z jakiegoś powodu nie mogąc rozluźnić palców, które wciąż wczepione były w czarny materiał bluzy. Nie musiał już nikogo przytrzymywać, ani szarpać, leżący mężczyzna szybko tracił siły. Nigdy nie widział śmierci z bliska i teraz trudno mu było odwrócić spojrzenie od tak dokładnego jej przedstawienia, mimo że to nie on do niej doprowadził, tylko...
Eileen
Odwrócił się tuż po tym jak usłyszał jej głos i obrzuciwszy ją uważnym spojrzeniem, nie dostrzegł nigdzie śladów zranienia, a siostra zajęta była bardziej matką z dzieckiem siedzącymi w następnym rzędzie, niż sobą samą. W tym czasie z głośników rozbrzmiał komunikat. Logan gorączkowo zaczął myśleć co mógłby zrobić, mając świadomość, że daleko mu do Rambo. Musiał jednak sprawdzić czy z Eileen jest wszystko w porządku. Dopóki nie wstał, a nawet się nie zorientował że wróciło mu czucie w całym ciele wraz z bólem kolana, był jeszcze przez moment w błogiej nieświadomości, myśląc że szczęściem tylko, posłane w przestrzeń kule nikogo nie dosięgły. Jedno spojrzenie posłane w kierunku dwójki pasażerów, nad którymi pochylała się Eileen znów wtrąciło go w objęcia szoku. Uderzenie poczucia winy nie zelżało, mimo że dźwigał je wspólnie z siostrą. Cisza którą emanowało dziecko niedawno jeszcze niezdolne do zamilknięcia była przerażająca, w przedziwny sposób upiorna.
Logan ruszył do Eileen, kiedy zorientował się, że następnych trzech terrorystów szybko się do nich zbliżało, jeden od tyłu samolotu, a dwóch od przodu. Wyciągnął przed siebie rękę, starając się zasłonić siostrę, kiedy usłyszał głos trzeciego terrorysty i wreszcie spojrzał na jego twarz, zamiast jak wcześniej, na trzymaną broń. Logan był wyraźnie skonfundowany.
Widok Blake'a, dobrego kumpla i sąsiada, którego zapraszał na karkówkę z grilla, rozmawiającego luźno z terrorystami i niemal grożącego Eileen z broni, sprawił, że kiedy Griffith spojrzał na Logana, odpowiedziała mu zupełnie zdumiona mina Shepherda.
Czy Logan w rzeczywistości zasnął w samolocie i to był tylko sen? Nie miewał tak realistycznych snów, ale sytuacja zrobiła się tak przedziwna, że trudno było mu uwierzyć, że jest częścią faktycznego świata.
Może śmiech pijanej brunetki prowadzonej jakiś czas temu przez jednego z terrorystów, był tak naprawdę niecnym chichotem jakiegoś demona, który zsyłał na niego koszmary. Logan wręcz był w stanie zapomnieć, że od lat jest ateistą.
Kiedy za Griffithem pojawił się kolejny mężczyzna, a ten też nie wpasował się w dress code terrorystów, zrozumiał w końcu, że Blake blefuje. Może zajęło mu to tyle czasu, bo przed chwilą siedział na kolesiu, z którego uchodziło życie i cały czas trzymał się go szok, może Griffith był aż tak dobrym kłamcą, a może wciąż jeszcze Logan się zastanawiał czy to wszystko dzieje się naprawdę. Jeśli jednak nie było snem, a narastający ból kolana sprawiał wrażenie bardzo rzeczywistego, zostało im niecałe pięć minut do zapowiadanej katastrofy. Z tego też powodu, napędzany adrenaliną, znieczulony wrażeniem odrealnienia, kompletnie nieświadom sugestii Travisa skierowanej do Blake'a, rzucił się na jednego z dwóch terrorystów. Akurat tego z lewej. Był bliżej.
Starał się szarpnąć jego ręce w górę, żeby pocisk z broni nie trafił żadnego z pasażerów (wliczając jego), mając gigantyczną nadzieję, że nie trafi też w nic bardzo ważnego.
Plany i strategia? Nie z nim!

[dice]d5 = 497944731 [/dice]

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Seattle Summer Mess - lot”