WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Popatrzył na niego z ukosa.
- Czy ty uważasz, że dałbym ci spaść? Wiem, że się nie wspinasz, zadbałbym o bezpieczeństwo, wspinaczka skalna działa na takich samych zasadach, ale oczywiście są tacy, jak ja, którzy potrafią łazić bez lin i sprzętu. – trochę się rozgadał, ale temat jednej z jego nielicznych pasji sprawiał, że czuł się naprawdę dobrze w swoim ciele. Zaśmiał się lekko. - Dobra, na początek może być ścianka. Ale jak już opanujesz podstawy, biorę cię na survival. – i owszem, tą groźbę zrealizuje jak już tylko przekona się że Liam poradzi sobie na sporej wysokości.
Westchnął ciężko.
- Przecie wiem, ćwoku że mieszkasz z siostrą. Możemy pić w kiblu. Robiliśmy to w dziwniejszych miejscach. – wzruszył ramionami popijając piwo i patrząc na niego uważnie. Cóż ich relacja zaczęła się od picia i pewnie tak się kiedyś skończy, aczkolwiek Holloway nie narzekał, miał przynajmniej do kogo gębę otworzyć, gdy mu źle.
Odstawił szklankę na stół.
- No tyłek to ty masz taki sobie akurat. – powiedział. Halo, powinni gadać o damskich tyłkach, chociaż blondyna te typowo męskie zaczepki nie krępowały, aczkolwiek nigdy nie patrzył na Liama inaczej niż na dobrego kumpla. Ot, po co niszczyć coś, co już jest dobre? Parsknął śmiechem gdy kula towarzysza mocno minęła się z białymi kręglami. - Z czym do ludzi. Patrz na mistrza. – wstał i w przeciwieństwie do niego wybrał kulę o średniej ciężkości, coś tam kiedyś w telewizji oglądał, że takie wybierają profesjonalni gracze. Do profesjonalisty mu jednak daleko, bo gdy już posłał kulę na tor, okazało się, że zbiła zaledwie jeden kręgiel po lewej stronie. Spojrzał krytycznie na swoje dzieło. - Jak myślisz będzie ze mnie zawodowiec? – to i tak lepiej niż całe zero jakie zaserwował przed chwilą Hall.
Agent nieruchomości
patterson immovables
sunset hill
-Stary, nie mówię, że dasz mi spaść, tylko że mnie zepchniesz!-uwypuklił o co mu chodzi. Oczywiście, że to były żarty, ale z drugiej strony. Może nie słyszał tego wcale z ust lekarza, ale były momenty, że sam siebie by zepchnął, tak dla spokoju, czy za głupie gadanie lub myśli. -Dziękuje za łaskę-uśmiechnął się. Ale serio, nie będzie miał nic przeciwko. W przyszłości. Tej raczej niedalekiej. Ale nie zbyt niedalekiej.
-Nie no, spoko. Znajdzie się jakieś miejsce, spokojnie-cóż, to był dom Halla, mógł poprosić siostrę, aby cóż. Poinformować ją, że będzie miał gościa i nie, to nie będzie Belle, którą zawsze lubiła, jeszcze za czasów jak sięgała ledwo głową ponad stół.
-To tylko Twoje zdanie-odpowiedział, dalej sobie żartując. W sumie, to miał naprawdę przyzwoity humor tego dnia. Czy to była kwestia posiadania dziewczyny? Raczej nie, bo jeszcze z nią nie spał, żeby mu ulżyło. A fakt, że jego kumpel też czasem interesował się mężczyznami, absolutnie mu nie przeszkadzało. Do momentu, aż Holloway nie zacznie się przystawiać bezpośrednio do niego. Wtedy może się zrobić dziwnie.
-O Cie mistrzu-powiedział niewinnie widzą jedną zbitą bilę. No nie da się ukryć 1 jest większe od zera. -Trochę treningu i na pewno.-powiedział odkładając swoje piwo i poklepał przyjaciela po ramieniu.
-
- Ja? Liamie Hall, za kogo ty mnie masz? – pięknie odegrał oburzenie, wznosząc oczy ku niebu, ale całą sytuację zepsuło jego parsknięcie. Owszem, czasami doprowadzał go do szewskiej pasji, ale to nie znaczy, że zrobi mu krzywdę. Jakoś nie lubił patrzeć, jak Liam cierpi, wystarczy mu, że widział go prawie tuż po wypadku i serce mu się krajało. Ma dosyć tracenia bliskich mu osób, po raz kolejny by tego chyba nie zniósł.
Machnął ręką uznając temat za zamknięty, liczy się to, że będą mieli gdzie pić, poza tym niemożliwe jest by nie poznał jego siostry, zapewne raz czy dwa nawiedził ich cztery ściany. Jego siostra też musi zrozumieć, że brat ma swoje potrzeby i czasami chce pobyć w typowo męskim towarzystwie, a Christian nadaje się wręcz idealnie. Mawiają, że jak starszy to mądrzejszy, ale z nim to w sumie różnie bywa.
- I ono się liczy. – skwitował ze skrzywieniem ust. Nie, nie chciałby niszczyć tej relacji przez to że czuje pociąg do pań i panów. Z doświadczenia wiedział, że takie działania niszczą to, co było budowane przez długi czas, a on wcale nie ma aż tak wielu osób w swoim otoczeniu, dlatego utrata chociaż jednej z nich przez to, jaki jest naprawdę, mogłaby być dla niego zabójcza w skutkach.
- No ale ten kąt, jakim poleciała kula był nader interesujący. – zacmokał, wracając do stolika i sięgając po swoje piwo, oddając Liamowi miejsce by pokazał na co go naprawdę stać. Postukał palcem w szklankę, nim upił łyk. - A właśnie, jak sprawy z Belle? Dogadaliście się, czy nadal sytuacja nie posunęła się do przodu? – popatrzył na niego pytająco. Nie byłby sobą, gdyby o to nie spytał. Są facetami, rozmawianie o laskach jest czymś normalnym przecież.
Agent nieruchomości
patterson immovables
sunset hill
-Bardziej chyba chodzi o to, za kogo siebie mam-wyjaśnił z uniesionym kącikiem ust. Cóż, wiedział, że potrafił być irytujący, jęczeć i tak dalej. Mógł być czasem wrzodem na tyłku, ale posiadał też dobre strony, zalety. Dlatego pozwolił sobie zażartować, że Christian by go zepchnął by go ze skały skoro już się nadarzyła do tego okazja, a nie że planuje morderstwo z premedytacją zabierając go w góry, w jakieś ustronne miejsce.-No ale skoro mówisz, że nie. To może faktycznie się kiedyś wybierzemy.-dodał, żeby nie było niejasności. Jednak po jakimś treningu na ściankach, oczywiście.
Nie ma sensu kontynuowania tematu tyłka. Liam nie był osobą, którą trzeba chwalić, nie uważał się za nie wiadomo co, a dodatkowo miał jakieś takie, może nieco starodawne przekonanie, że to kobiety się komplementuje, że to one mają być piękne i adorowane.
-Rozumiem, że na medycynie fizykę też miałeś, ale dla mnie to dość czarna magia-stwierdził. Coś tam w szkole miał, lecz dawno i wiele z tego nie pamiętał. Oprócz jakiś takich banałów typu ciało raz puszczone puszcza się ciągle. To jednak nie pomagało przy kręglach.
-Dobrze, dobrze.-powiedział, cofając się w stronę podajnika do kul.-Nie wiem co z tego wyjdzie... Ale no, to moja dziewczyna teraz-powiedział, obracając się i jakby siłą rozpędu zbił większość bil, już tylko czekających na to, aż dobije je drugim rzutem. -Daliśmy sobie szansę. -podkreślił to ostatnie słowo. Bo to była szansa dla ich obojga, aby sprawdzić, czy to jest to. Choć może to brzmiało źle, ale dla Liama to było oczywiste. Jak związał się na początku college'u z Tori, też dali sobie szansę, która zakończyła się ślubem. Nigdy nikt nie jest stuprocentowo pewien, że to jest właśnie miłość, dokładnie to i tak dalej.
-
- Nie może, tylko na pewno. Zobaczysz, świetna sprawa. – podsumował temat wspinaczki. Nikomu nie narzuca swoich pasji, ale ktoś mu kiedyś powiedział, by pokazywał się innym z tej drugiej strony, pokazywał to co kocha robi i te wszystkie emocje, jakie nim wtedy targają. Nie pamiętał, kto dał mu taki wywód, ale w sumie poskutkowało. Zanotował w głowie, by zorganizować im wypad na taką ściankę. Zwykle robił to sam, ale miło będzie, chociaż raz mieć towarzystwo.
- Nie tylko dla ciebie. Ja trochę przysypiałem, potem brałem notatki. – wzruszył ramionami, popijając piwo, kończąc temat tyła Halla, czy jakichkolwiek innych szczegółów anatomicznych mężczyzny. Atmosfera mogłaby zrobić się zbyt niezręczna, a tego Hollowayowi w tym momencie najmniej było do szczęścia potrzeba. Na jego słowa uśmiech, szczery i niczym niewymuszony uśmiech pojawił się na twarzy chirurga, nawet nie zwrócił uwagi na to, ile kręgli poległo w starciu z posłaną przez niego kulą.
- Winszuję więc. Serio, cieszę się. – powiedział, sięgając po kolejną kulę, w zamyśleniu muskając ją palcami, nim wsadził palce w otwory i cofnął się trochę, by wziąć odpowiedni rozbieg. - Przynajmniej jeden z nas może się czymś pochwalić. Ale serio, dobrze że się dogadaliście. Pobawiłbym się na jakimś weselu. – zaśmiał się lekko, posyłając kulę prosto po torze, zbijając porównywalną ilość kręgli co Liam. Pomasował nieco nadgarstek i wrócił na swoje miejsce. To był żart z tym ślubem, wiadomo że prędko do tego nie dojdzie, Holloway jednak cieszył się jego szczęściem. Głęboko zakorzenione nawyki mimo przeciwności losu nadal w nim pozostawały. W takich chwilach jak ta czasami pojawiała się w nim nadzieja, że i jemu się uda. A potem wszystko wracało do poprzedniego stanu.
Upił łyk piwa.
- Zasługujesz na to. – podsumował temat. Nie umiał w szczerość, więc tą wypowiedź można uznać za cholernie wyjątkową.
Agent nieruchomości
patterson immovables
sunset hill
-Na pewno miałeś jakieś naiwne koleżanki na roku, do których wystarczyło się uśmiechnąć i ratowały notatkami, co?-Cóż, też czasem potrzebował pomocy, bo nie dotarł na wykład, czy nie potrafił rozczytać swoich notatek. Cóż, tylko wtedy wiedział do kogo się zwrócić, bo na część zajęć chodził ze swoją Tori.
-Ty, spokojnie z tym weselem!-trochę się oburzył. Może i znał Belle od lat, nawet wielu, ale dopiero co zaczęli się ze sobą spotykać. Zwłaszcza, że dopiero co powiedział, że dają sobie szansę, czyli żadne z nich nie było pewne, że tak naprawdę chce spędzić dalszą część życia z tą konkretną, drugą osobą. -Ale jakby co, możesz śmiało szykować frak bo byłbyś moim świadkiem-powiedział. No bo kogo innego mógłby poprosić o dostąpienie tego zaszczytu?
-Dzięki Chris. Ty też jeszcze kogoś spotkasz i będziemy chodzić na podwójne randki-powiedział, parskając śmiechem, bo brzmiało to na tyle niedorzecznie jak z amerykańskich serialów dla nastolatek. Można się spotkać z inną parą, ale żeby to od razu nazywać to tak tandetnie?-Choć na grę w kręgle, to nikogo nie wyrwiesz. Ja też nie, no ale...-cóż, siebie też skrytykował, bo stan punktów na wyświetlaczu przy obu nazwiskach był żałośnie niski.
-
Prychnął cicho.
- Raczej wystarczyło bym kiwnął palcem. Wiesz, to ciało niespecjalnie się zmieniło od studiów. – odparł, okręcając się tak by pokazać swoją sylwetkę w całej okazałości. Chris jak na swoje lata dobrze się trzymał, zachowując budowę Adonisa, umięśnioną tam, gdzie trzeba. Nadal potrafił dotrzeć do kobiet, wystarczy lekki uśmiech, ładne słówko. Pewne rzeczy się nie zmieniają, nawet jeśli latka lecą.
Popatrzył na niego z wyrzutem.
- Ej, jestem w tym dobry, swoje zaplanowałem perfekcyjnie. Ale panna młoda mi zwiała. – wzruszył lekko ramionami. Jest sukces, że potrafi już tak otwarcie i bez emocji opowiadać o tym, co mu się przydarzyło. Można to więc uznać za kolejny krok ku szczęściu. Odpowiedział mu uśmiechem. Zgodził się bez wahania, ciesząc jego szczęściem i z dumą patrząc jak synek mu po prostu dorasta.
- Robisz się sentymentalny, Liam. Albo oglądasz z Belle za dużo komedii romantycznych. – wywrócił oczami i upijając łyk piwa krytycznie spojrzał na punkty. Za stary jest na takie rzeczy, aczkolwiek tego potrzebował. Rozrywki i... wygadania się. Bo miał o czym opowiadać, chociaż ze szczerością u niego trochę źle. - A propo spotkania kogoś, cóż... jest taki ktoś. To znaczy, znam ją od lat, ale dopiero jakiś czas temu widzieliśmy się po raz pierwszy. Na żywo. – mówił odwrócony do niego plecami, posyłając kulę na tor, tym razem zbijając znacznie więcej niż za pierwszym razem. Ręka mu odrobinę zadrżała. Westchnął i odwrócił się w stronę Halla z miną męczennika. - Trochę mnie to wszystko przytłacza. Nie za bardzo wiem co robić. – powiedział drapiąc się po karku. Wszystko ostatnio zrobiło się mocno skomplikowane.
Agent nieruchomości
patterson immovables
sunset hill
-Mógłbyś się już wysilić i uśmiechnąć, hej!-stwierdził z rozbawieniem. Jak coś przychodziło zbyt łatwo, to się tego nie doceniało. No ale nieważne, faktycznie coś za często w trakcie tego spotkania przechodzili na tematy fizyczności jednego lub drugiego. Skąd się im to wzięło, trudno powiedzieć. Nigdy wcześniej nie rozmawiali o tym, chyba że lekarz nabijał się z jego ran i blizn.
-Nie chodzi mi o to. Tylko serio, po co ślub? Udowodnić coś? Żeby płacić niższe podatki?-powiedział. Wielu mężczyzn nie rozumiało tej instytucji i uważało ją za niepotrzebną. Może Liamowi się też to udzielało w tym momencie? Choć kto wie, może Belle jako kolejna zrobi mu pranie mózgu i przekona go do tego, by znów wskoczył we frak? Na razie to było odległe.
-Mam nadzieję, że to drugie.-powiedział upijając piwo. Nie chciał być sentymentalny, to nijak nie pomagało w życiu. A filmów trochę z Belle oglądał, bo w okresie świątecznym oglądali różne filmy powiązane z gwiazdką, a wiadomo że takie filmy to ckliwe komedie romantyczne. -No nie chciałbyś mieć do kogo się odezwać w trakcie randki? W sensie, do mnie?-zaśmiał się. Dobra, brzmiało to trochę gejowsko i krytycznie względem ich potencjalnych dziewczyn.
-Dlaczego się nie spotkaliście wcześniej? Daleko mieszkała?-zapytał. Prostszego, a zarazem bardziej skomplikowanego pytania chyba usłyszeć sie nie dało. Liam jednak chciał ogarnąć sytuację, żeby wiedzieć co i jak. Żeby móc się wypowiedzieć, czy chociaż pomyśleć coś -Na żywo było inaczej niż w necie, nie?-zapytał, aby upewnić się, jak rozumieć słowa blondyna.
uczennica
-
-
Lemon miała na ten wieczór bardzo konkretne plany - wybierała się z grupą swoich znajomych na kręgle. Nie byli to jednak zwykli znajomi ze szkoły, a grono składające się z osób, z którymi chodziła na dodatkowe zajęcia z literatury i pisarstwa. Uwielbiała te zajęcia, bo wykładowca był naprawdę świetny i pasją przekazywał im swoją wiedzę, angażując ich w nowe projekty i namawiając do poszukiwania własnego stylu. On jako jedna z niewielu osób przeczytał to, co napisała Lemon, udzielił jej kilku wskazówek, ale też pochwalił, sprawiając, że uwierzyła w siebie. Wykładowca nie był jednak jedyną osobą, która motywowała ją do tego, by w każdy czwartek o 18:00 pojawiać się w małej salce na drugim piętrze. Miała świetny kontakt ze swoimi znajomymi z koła, razem z nią na zajęcia chodziła jej najlepsza przyjaciółka, jednak to przeważnie siedzący naprzeciwko niej zielonooki brunet przyciągał jej zainteresowanie. Miała wrażenie, że i on za często i na zbyt długo zawiesza na niej swoje spojrzenie.
Dlatego właśnie ten wypad na kręgle całą grupą był dla niej taki ważny. W końcu była szansa, by porozmawiać z Aidenem poza salą wykładową. I to nie tak, że wcześniej nie rozmawiali, po prostu do tej pory nie było okazji, by przenieść ich znajomość na kolejny etap. Pisali na instagramie, podsyłali sobie memy i śmieszne filmiki ze zwierzętami, polecali książki i seriale, jednak przez wakacje, a teraz natłok spraw związany z rozpoczęciem roku szkolnego, nie mieli jak spotkać się w innej sytuacji.
Herbert-Manning była gotowa - wystroiła się w podkreślający jej kształty, ale niezbyt wyzywający strój, bo zauważyła, że Aiden wcale nie zwraca uwagi na najbardziej odwalone w szkole dziewczyny. Pamiętała jednak, że będzie musiała grać w kręgle, więc nie mogła pozwolić, żeby wszyscy przez pół wieczoru oglądali jej majtki albo wysuwający się spod bluzki stanik.
Wszystko szło zgodnie z planem – Aiden siedział obok niej, dzielił się radami na temat rotacji nadgarstka przy wyrzucie kuli, rozmawiali o minionych wakacjach, planach na cały semestr, nadchodzącej imprezie na rozpoczęcie roku szkolnego – a Lemon kompletnie zapomniała o brunecie, który kilka dni temu uwięził jej w łazience w domu znajomej. I właśnie wtedy, kiedy temat rozmowy z Aidenem zszedł na imprezę, która miała się odbyć za tydzień, a w jej pamięci pojawiło się wspomnienie tej ostatniej, na której spędziła noc w wannie z ciemnookim dupkiem, na horyzoncie pojawiła się znajoma sylwetka, a Lemon przez krótką chwilę miała wątpliwości, czy to aby na pewno nie jest sen. Tylko co ten dupek robił w jej śnie?! Ugh! I w dodatku ją ignorował!
Przestała słuchać tego, co mówił siedzący obok kolega z koła literackiego, bo za wszelką cenę próbowała udawać, że nie zauważyła najbardziej irytującego chłopaka na świecie, który akurat przechodził obok ich toru. Zaraz za nim szły dwie wysokie i szczupłe dziewczyny oraz całkiem nieźle zbudowany blondyn. Zajęli miejsce na kanapie za plecami Lemon i przez dobrych kilka minut słuchała ich śmiechu, przekomarzań o nazwę drużyn, zakładów o to, kto wygra i jaka będzie nagroda.
W końcu nadeszła jej kolej i oczywiście, bo jakżeby inaczej, na torze obok stanął... no wiadomo kto. Udała, że również go nie widzi, dopóki nie usłyszała jego głosu.
– Założę się, że nie trafisz. – oznajmił kpiąco, momentalnie zwracając na siebie jej uwagę. – Słucham? A skąd ty to możesz wiedzieć, co? Bardzo dobrze gram w kręgle i na pewno trafię wszystkie. – odparła, od razu posyłając mu pełną pewności siebie minę, po czym wykrzywiła usta w złośliwym uśmiechu i rzuciła kulę, w głowie prosząc ją o to, by trafiła w sam środek. – O tak! – krzyknęła radośnie, gdy los się do niej uśmiechnął. – Zobaczmy, co ty potrafisz. – ułożyła ręce na biodra, przybierając wyczekującą pozę, specjalnie przyglądając mu się cały czas, by nieco go rozproszyć, a po chwili, gdy na chwilę skupił spojrzenie na kuli, zbliżyła się do niego. – Co ty tu robisz, co? Mieliśmy się nie spotkać. Robisz to specjalnie? – ściszyła głos, nie kryjąc jednak swoje oburzenia.
licealista
-
fremont
W przeciwieństwie od Lemon Babylon nie miał żadnych planów. Gdyby nie ich wymiana wiadomości prawdopodobnie reszte wieczoru spędziłby w domu przed konsolą albo z nosem wetkniętym w książkę. Lubił literaturę, jednak starał się stronić od fabuł związanyuch z romansem - chociaż na przestrzeni ostatnich miesięcy przeczytyał kilka podobnych pozycji. Wówczas nie wiedział, że dzielił z tą pyskatą i arogancką dziewczyną z Portage Bay identyczne zainteresowania. Pozostał również niedoinformowany w kwestii jej dzisiejszego spotkania ze znajomymi, które z góry potraktował jako coś mało istotnego, wręcz nieważnego. Kierowany dziwną potrzebą - osobistą i złośliwą - prędko zamienił przydomowe łachy na dresowy komplet i odłączywszy telefon od ładowarki, trzasnął drzwiami. Do kręgielni dotarł dwadzieścia minut później, a w międzyczasie napisał do znajomych, którzy na miejscu pojawili się jeszcze szybciej.
Babylon natychmiast dostrzegł Lemon. W pierwszej kolejności zwrócił uwagę na jej buty do parkietu, które nie pasowały do reszty bardziej szykownego stroju. Potem mimowolnie zmarszczył brwi, widząc kolor włosów za jakim nie przepadał, a następnie po prostu skupił się na kolegach, jendocześnie odrzucając personę blondynki oraz jej towarzysza w głąb świadomości. Z premedytacją zaczął ignorować jej baczne, aczkolwiek zdezorientowane spojrzenie i minę, charakteryzujacą stan szoku i zdenerwowania. Wtedy poczuł dumę, że maślany wzrok, którym wcześniej zażyle darzyła przyjaciela obok, skierowała w inną stronę; w jego stronę. Miał wrażenie, że był wtedy ważniejszy od młodego chłopaka z krzywym przedziałkiem, ale podejrzałym, tajemniczym błyskiem w oku, ubranym w wyprasowaną koszulę i pachnącym perfumami Hugo Bossa.
Babylon jeszcze większą satysfakcję poczuł w momencie, w którym Lemon stanęła na przeciwnym torze. Z kulą w dłoni nachylił się w jej stronę, a jego usta drgnęły w krzywym, kpiącym uśmieszku. Ich krótka wymiana zdań jeszcze bardziej poprawiła mu humor.
- Nieźle - pochwalił, choć w głosie Babylona brakło uznania. Była tam natomiast zaczepność, jakby sam nie dowierzał, ze Lemon udało się zbić wszystkie kręgle.
- Przyszedłem, aby ci o sobie przypomnieć - bąknął, jednocześnie wzruszajac ramionami. Potem sam wziął rozmach i pchnął kulę, która, ku zdziwieniu jego znajomych, trafiła prosto do rowu. Jedena z towarzyszących dziewczyn wstała i prędko podeszła do Babylona, po czym szaprnęła jego ramieniem.
- Co ty - nie dokończyła, bo wyplątawszy się z uścisku, dla odmiany złapał w podobny sposób Lemon. Nachylił się identycznie jak ona wcześniej.
- Zdecydowanie robię to specjalnie. Przeszkadzam ci? - zapytał konspiracyjnym szeptem, a jego wzrok powędrował w stronę Aidiena. - Nie jest w twoim typie. Takie jak ty pasują do takich jak ja - dodał.
uczennica
-
-
W tej chwili wnioski nasuwały się dwa i postanowiła przeanalizować oba, planując bacznie obserwować bruneta na kręgielni. Pierwsza opcja, która od razu pojawiała się w jej głowie, to, że chłopak musi się naprawdę nudzić, a w swojej złośliwości chce jej dokuczać. Było to bardzo dziecinne zachowanie i nie była przekonana, czy ktoś w ich wieku powinien na takie zabawy poświęcać aż tyle czasu i energii, ale… może się z kimś założył?! Widziała niejeden film i czytała niejedną książkę z taką intrygą w tle! Druga opcja brzmiała następująco - podobam mu się!
Ewentualnie w drugiej wersji, najlepiej wykrzyczanej mu prosto w twarz, jak przystało na nastolatkę, której mniemanie o własnej dojrzałości było mocno zawyżone - podobam ci się! albo lecisz na mnie! Tu jednak mogła być pewna natychmiastowego zaprzeczenia. Ale może to uwolniłoby ją od tego natrętnego i irytującego typa? A może on też się jej trochę (ale tylko trochę!) podobał i wcale nie chciała, żeby tak od razu zszedł z toru? Cholera, no przecież oczywiście, że nie!
– Aha… – mruknęła, niezbyt przejmując się tym marnym komplementem. W tej chwili wystarczyło jej, że Aiden głośno bił jej brawo i wiwatował, na co odwróciła się w jego stronę i uśmiechnęła się, szeroko i czarująco.
– Och, jakiś ty wspaniałomyślny. Uwierz mi, pamiętam o tobie. Aż za dobrze. Zresztą wypisujesz do mnie, więc skutecznie o sobie przypominasz. Zaznaczę, że wiadomości są już niezłym przypomnieniem, wcale nie musiałeś tu przyłazić. Następnym razem po prostu wyślij selfie, powinno wystarczyć. – na pozór (i jedynie w jej głowie) złośliwa odpowiedź na pewno mogła zostać zrozumiana przez Babylona zupełnie inaczej, jednak Lemon wymyślając swój krótki monolog, miała jedną intencję! Odczep się, typie.
Wywróciła oczami, widząc jak jednak z koleżanek uwiesiła się na brunecie, szybko jednak ta sytuacja się zmieniła, a ona poczuła ciężar jego ramienia na swoim barku. – Wiedziałam. – jęknęła niepocieszona jego odpowiedzią, jednocześnie próbując ściągnąć z siebie jego rękę. – Tak. Po co to wszystko? Nudzi ci się? To jakiś głupi zakład z kolegami? Szukasz przyjaciół? – zarzuciła go pytaniami, nadal starając się ściszać głos. W głowie miała mętlik. Z jednej strony na kanapie za nimi siedział Aiden, który na pewno im się przyglądał i snuł domysły, których Lemon w tej chwili nie zdementować, z drugiej jednak obok stał on. A nie zapominajmy, że z jakiegoś powodu podeszła do niego wtedy w kawiarni. Szybko wciągnęła powietrze, zaskoczona jego kolejnymi słowami. Uniosła głowę, spoglądając na niego, a na jej twarzy było widać dezorientację. To był idealny moment, by powiedzieć mu, że się z nim nie zgadza i że do niego pasuje tamta brunetka, która chwilę temu się na nim wieszała, jednak to nie była prawda. Cholera.
– Słucham? – no usłyszała, co powiedział, ale była przekonana, że to żart. – Co według ciebie sprawia, że pasujemy do siebie? I kim są takie jak ja? – uniosła pytająco brew, trochę za bardzo analizując jego słowa. Chciała wiedzieć.
licealista
-
fremont
Lemon mu się nie podobała. Nie podobała mu się tamtego pamiętnego dnia w kawiarni; w domku podczas imprezy u Nory, ani teraz, kiedy założyła tę uroczą spódniczkę w kwiaty i w akcie zdenerwowania nieświadomie marszczyła brwi oraz spinała żuchwę; nie podobała mu się gdy nazbyt intensywnie spoglądała w kierunku obcego chłopaka i w momencie, w którym wracała do niego wzrokiem, ale z goła odmiennym, bardziej czepliwym i złowieszczym.
Nie podobała mu się…
…a jednak wiedział, że przyszedł tu dla niej.
Mimowolnie wyjrzał za plecy Lemon, aby zwrócić uwagę na Aidena. Zdaniem Babylona wyglądał co najmniej głupio, gdy w ten demonstracyjny sposób zaczął wiwatować. Krzywy przedziałek odznaczał się na tle jego sylwety, a koszula wymknęła się spod spodni i zaczęła luźno podrygiwać w rytm oklasków. Wydawało się, że Babylon zauważył każdy detal w wizerunku tego chłopaka i ilekroć coś mu się nie spodobało, zaczynał wzdychać i wywracać oczami.
– Gdyby przeszkadzało ci moje pisanie, to już dawno byś mnie zablokowała – zarzucił impertynencko, nieco podjudzony poprzednią sytuacją podczas której Lemon zignorowała jego obecność, aby uśmiechnąć się do Aidena. Ostatecznie na moment zacisnął usta i odzyskawszy rezon zaczął mówić w bardziej typowy dla siebie sposób: ironiczny i prześmiewczy.
– Skoro tego chcesz – wzruszył ramionami – to będę codziennie zasypywał cię zdjęciami – bąknął wielce rozbawiony, po czym dwukrotnie klasnął, aby dodatkowo pochwalić nowopowstałą ideę.
Potem sytuacja nabrała tempa. Podeszła do nich jedna z koleżanek Babylona, którą na poczet kontaktu wzrokowego z Lemon, próbował zignorować. Rozmowa utrzymywała się na labilnym poziomie, bo na przemian wplatali w zdania ogrom uszczypliwości i sarkazmu. Zachowywali się tak, jakby oboje zdążyli zapomnieć, że potrafili się dogadać; że nie potrzebowali całej tej otoczki butności, aby wymienić parę przyzwoitych słów.
– Szukam przyjaciół – odpowiedział prędko, łapiąc się jej aluzji. Była to nieprawda, ale dzięki temu odnalazł kolejną zaczepkę, którą mógł wykorzystać na swoją korzyść. – Może powinienem porozmawiać z kolegą z krzywym przedziałkiem? – skinął w stronę Aidena – wygląda na sympatycznego – stwierdził, jednocześnie siląc się na kłamstwo. Aiden nie wyglądał na sympatycznego, choć bezwątpienia to był ten chłopak, który nie miał problemu z nauką i pasjonował się szkolnym sportem oraz kółkami zainteresowań; który mówił sąsiadom dzień dobry oraz codziennie zasiadał do rodzinnych kolacji. To był chłopak inny, niż Babylon.
Wyprostował się, skrzyżował ramiona i cmoknął poirytowany faktem, że dodatkowo musiał wytłumaczyć Lemon, co miał na myśli. Rozmawiali już na tyle długo, ze raczej każdy zdążył zauważyć, że znali się bardzo dobrze.
– Temperament, bo na pewno nie twój kolor włosów – uśmiechnął się złośliwie – upodobanie do whisky i imprez, i kłopotów, i śmiałość, i arogancja, i to dzikie, przekorne spojrzenie. Mam wrażenie, że jak on – tu ponownie skinął w stronę Aidena – jesteś z dobrego domu, ale lepiej odnajdujesz się w zupełnie innym otoczeniu. Powinienem ci to udowodnić? – zapytał, przy czym ponownie nachylił się nad twarzą Lemon, a potem ją pocałował.
uczennica
-
-
Takie jak ty pasują do takich ja wypowiadane zupełnie innym tonem niż kilka sekund wcześniej złośliwym tonem robię to specjalnie, sprawiało, że na swój własny pokrętny sposób, chciała dokładnie wiedzieć, co znaczą jego słowa i jakie ma wobec niej intencje. A jednocześnie chciała go odepchnąć, trzasnąć mu w twarz kolejny raz i zająć się rozmową z Aidenem, który zachowywał się normalnie, którego słowa i czyny były prostsze, który nie przekraczał jej granic, ale też podczas tego wieczoru dawał jej do zrozumienia, że jest nią zainteresowany.
– W takim razie zaraz to zmienię. – rzuciła stanowczo, gotowa już wyciągnąć telefon z kieszeni, by przed twarzą Babylona zablokować jego numer. Przypomniało się jej jednak, że telefon miała w torebce, a torebka leżała tuż obok Aidena, na czerwonej kanapie. – O niczym innym nie marzę. – wywróciła oczami, znów się wyzłośliwiając. Czy pozostawało jej coś innego, niż nie traktować go poważnie? Momentami był irytujący, no dobra, przez większość czasu, ale dobrze wiedziała, że robił to specjalnie, bo przecież mieli chwilę, gdy dogadywali się całkiem nieźle.
Prychnęła pod nosem, niczym niezadowolony kot i znów wywróciła oczami. Nie potrafiła opanować swoich reakcji, a niektóre musiała wręcz podkręcać, by dać mu do zrozumienia, że działa jej na nerwy.
– Wygląda i jest bardzo sympatyczny. – przytaknęła. – Ale wątpię, że się dogadacie. W przeciwieństwie do ciebie, on potrafi prowadzić normalne rozmowy i nie robi niczego na złość. – wytknęła brunetowi, bo on zdecydowanie sobie z tym nie radził. Nie chciała już nawet mówić, że sobie tego nie życzy, żeby go nie podpuszczać. Nie miała pojęcia, co może Aidenowi nagadać, ale cokolwiek by to nie było, na pewno nie stawiałoby jej w korzystnym świetle.
Potok słów, który wylał się ust Babylona, zaskoczył ją. Po pierwsze dlatego, że wszystko to brzmiało tak, jakby jednak trochę ją znał i myślał o niej, skoro wyrobił sobie taką opinię i doszedł do takiego wniosku. Po drugie, że było w tym wiele prawdy. Czy chciała nudnego chłopaka, który owszem był jednym przystojniejszych i popularniejszych w szkole, ale nie czuła przy nim takiej ekscytacji, jak przy stojącym obok niej brunecie? Nie! Napewno nie należało tego rozważać w kategorii “chłopaka”, bo wtedy oznaczałoby to, że i Babylona bierze pod uwagę.
– Widzę, że wszystko przemyślałeś. – odparła przekornie, a kącik jej ust uniósł się nieznacznie. – A mówiłeś, że… – nie zdążyła dokończyć, choć kolejny raz chciała mu wytknąć, że chyba jednak na nią leci. Zamiast tego poczuła ciepło jego warg na swoich. W pierwszej chwili się szarpnęła, próbując wyswobodzić się z jego objęć, trzymał ją jednak zbyt pewnie, przy każdym ruchu zacieśniając uścisk.
– Ty dupku! – syknęła, w końcu odchylając głowę i rzucając mu zdezorientowane spojrzenie. Odsunęła się, gdy tylko rozluźnił uścisk i od razu wymierzyła cios prosto w jego twarz. Prawa dłoń przylepiła się do jego lewego policzka, a po chwili obok niej stał już Aiden, wciskając się pomiędzy nich. Obserwował ich od chwili, kiedy Baby zaczął zaczepiać Lemon i chyba nie było mu to obojętne.
– Co jest, stary? – rzucił od razu w stronę Babylona.
licealista
-
fremont
Lubował się w sarkazmie i ironii, pasjonował się w knuciu i złośliwości oraz niejednokrotnie zaprezentował otoczeniu nazbyt intensywną szczerość. Wychował się w domu pełnym mężczyzn – dojrzewających mężczyzn – na których spadło widmo opieki nad małym chłopcem. Brakowało im czasu i doświadczenia, aby zwrócić uwagę na emocje i maniery Babylona, dlatego obecnie były one mocno zakrzywione. Niestety zdarzało mu się obchodzić z ludźmi jak ze szmacianymi lalkami.
– O, rozumiem – uśmiechnął się cynicznie, słysząc opinię Lemon na temat Aidena. Wyciągnął dłoń i ze sztuczną radością pomachał w stronę chłopaka. Nie odpowiedział na jego gest, choć przez dłuższą chwilę patrzyli sobie w oczy. W końcu Babylon ponownie zwrócił się do towarzyszki. – Czyli jest po prostu nudny. Masz rację, nie dogadamy się – wzruszył ramionami.
Babylon nie przemyślał niczego. Po prostu mówił to, co aktualnie było zgodne z jego opinią, którą zdążył wyrobić sobie na temat Lemon. Nadarzyły ku temu dwie okazje i każda z nich była na tyle intensywna, że miał wrażenie na wskroś poznać jej temperament – a przynajmniej od tej uszczypliwej strony; tej jaka dominowała podczas ich rozmów. Wtedy jeszcze nie myślał o dziewczynie jak o potencjalnej partnerce, jednak nie dało się ukryć, że przeszkadzało mu spojrzenie, którym darzyła Aidena. Było inne i choć to niedorzeczne, zrobiło mu się gorąco.
A przecież Lemon była paskudna i pyskata; nie była w jego guście. Nie podobała mu się. Wcale.
– Nie lubię blondynek – szepnął, dokańczając tym samym urwane zdanie dziewczyny; szepnął w taki sposób, ze sam ledwo był w stanie usłyszeć własne słowa. Potem docisnął wargi do tych miękkich i niebywale delikatnych, zapewne wysmarowanych błyszczykiem, Lemon. Następnie nerwowo objął dłońmi talie i mocno zacisnął palce na jej skórze, aby nie mogła się wyswobodzić. I niemal w tym samym momencie poczuł podejrzany ścisk żołądka, który zignorował pod wpływem dalszego rozwoju sytuacji. Zanim dziewczyna zdążyła gwałtownie się odchylić, przejechał językiem wzdłuż jej dolnej wargi.
Powstały pomiędzy nimi dystans przywołał chłód i rozczarowanie. Początkowo spoglądał na Lemon nieco zamglonym wzrokiem i dopiero dźwięk jej ostrych słów oraz jeszcze ostrzejszego uderzenia zdołał przywrócić jego naturalny rezon. Stał prosto, niczym struna z głową odwróconą w stronę, w którą pchnęła ją dłoń dziewczyny. Stał i milczał, co prawdopodobnie było gorsze od jakiegokolwiek wypowiedzianego w przypływie emocji zdania.
Wokoło nastało poruszenie. Momentalnie wszyscy zwrócili się w ich kierunku. Jedna z dziewczyn ze stolika Babylona wstała i omyłkowo wylała napój; druga mocniej złapała za udo towarzyszącego jej chłopaka.
A on dalej stał w ciszy dopóki obok nie pojawił się Aiden. Wówczas mechanicznie przekręcił twarz w jego stronę i z miną co najmniej tęgą, złapał się za biodra. Cmoknął, jak przywykł to robić, kiedy czuł się poirytowany. I absurdalnie zraniony.
– Przeszkadzasz mi – rzucił z wysoko zadartą brodą, jednocześnie przystając krok naprzód. Aiden był tego samego wzrostu, co Babylon, choć miał trochę szersze ramiona i biodra. Mimo tego Cel Tradat śmiało dobył jego koszuli i szarpnął nią, aby spróbować przedostać się do Lemon. Bezskutecznie, bo chłopak w podobny sposób złapał jego bluzkę.
Ostatecznie, to Babylon pierwszy wymierzył cios.
uczennica
-
-
– Och, rozumiem, że według ciebie, żeby nie być nudnym, to trzeba na przykład wrzucać innych do wody? – odparła złośliwie, unosząc zaczepnie brew. Aiden nie był nudny, ale z pewnością nie był tak porywczy, jak Babylon. – Ale jeśli się nie dogadacie, to jeszcze lepiej. – wykrzywiła usta w uśmiechu. Nie chciała, by brunet rozmawiał z chłopakiem, do którego od jakiegoś czasu robiła maślane oczy. Nie ufała Babylonowi i obawiała się, że nagada mu jakichś głupot, które postawią ją w złym świetle, a ona nie zdoła już tego odkręcić. Nie, żeby Aiden miał ufać jakiemuś obcemu typowi… wiedziała jednak, że plotki potrafiły się szybko roznosić. Zwłaszcza po jej szkole.
Tym lepiej – przeszło jej przez myśl, gdy szepnął jeszcze, że nie lubi blondynek. Sam najwidoczniej nie zrozumiał swoich słów albo najzwyczajniej kłamał jej prosto w oczy, skoro jego usta zaraz zetknęły się z tymi jej. Gdyby nie widownia, której spojrzenia czuła na sobie, może nawet pokusiłaby się o odwzajemnienie pocałunku. Jego usta były miękkie i pełne, smakowały miętową gumą. Palce zaciskające się na jej talii wywołały przeszywający ją dreszcz. A zapach, który poczuła, gdy tak bardzo się do niej zbliżył, był delikatny i kuszący, tak bardzo inny od perfum, które potrafili na siebie wylewać chłopcy w ich wieku. A potem poczuła jego język na swojej dolnej wardze i nogi się prawie pod nią ugięły. Nie mogła, cholera!
Mógł się domyślić, że to się tak skończy. Przekroczył granicę, w dodatku zrobił to z premedytacją, wciągając ją w jakąś dziwną grę i robiąc szopkę na całą kręgielnię. Była zła, a cios w policzek to potwierdzał.
– Zostaw go. – syknęła do Babylona, gdy ten złapał materiał koszulki Aidena. Nie zdążyła jednak stanąć między nimi, a blondyn powtórzył jego gest, a zaraz potem oberwał.
– Hej! – krzyknęła, popychając Babylona, choć na oko piętnaście centymetrów wzrostu, które ich dzieliło, działało na jej niekorzyść. – Oszalałeś? – syknęła, próbując stanąć między nimi, ale tym razem Aiden ułożył dłoń na jej ramieniu, chcąc ją odsunąć. – Lemon, odsuń się. – polecił jej, zapewne nie chcąc, by przypadkiem i ona dostała. – Co jest? Kim ty w ogóle jesteś i czego do cholery od niej chcesz?! – rzucił w kierunku Babylona, wierzchem dłoni ocierając małą rankę, która w wyniku uderzenia powstała na jego wardze, a drugą ręką próbując odsunąć od nich Lemon. – Aiden, proszę cię, nie mieszaj się w to. Po prostu stąd wyjdźmy. – odwróciła się w stronę blondyna, mając nadzieję, że gdy będzie stać obok niego, to Babylon nie wymierzy kolejnego ciosu. Skrzywiła się, widząc, jak jego twarz zaczyna nabierać kolorów. Obok nich stanęli jej znajomi, gotowi wkroczyć do akcji. – Przestań. I to już. I wyjdź stąd, bo zaraz ja tobie przyłożę! – tym razem odwróciła się do Babylona, celując palcem w jego klatkę piersiową. Nim jednak zdążyła go popchnąć, jak planowała, Aiden zrobił dwa sprawne kroki, obszedł ją, złapał znów za koszulkę Cel Tradata i pchnął go na kanapę, która za nimi stała.
– Powiedziała ci, żebyś wypieprzał. – syknął, nie dając za wygraną.