WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://www.andlaw.com/wp-content/uploa ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| outfit + po wszystkim

Niesamowicie cieszyła się siostrzanym szczęściem, serio. Skakała pod sufit na myśl o tym, że Sarah jest w szczęśliwym związku, z kimś, kto traktuje ją poważnie i zapewni bezpieczeństwo. Osobiście pomagała z przyjęciem i nie mogła się doczekać aż zobaczy wszystkie dekoracje w ogrodzie na własne oczy. Była umówiona z Alexem, że podjedzie po nią, ale miał skoczyć do biura w Little Darlings i zabrać jeszcze stamtąd jakieś dokumenty. Tak więc przebrała się w sukienkę, zrobiła włosy oraz makijaż, a potem czekała. Kiedy się spóźniał, zaczęła się niecierpliwić, aż w końcu dostała wiadomość, że mężczyzna jest w szpitalu. Nie miała pojęcia do końca, co takiego się stało, ale oczywistym było, że zebrała torebkę, wzięła samochód i pojechała do szpitala. Wpadła do środka, a jako, że wszyscy ją znali, to bez problemu dowiedziała się, w której sali dokładnie leży jej ukochany. Wpadła do środka i aż westchnęła, widząc posiniaczoną twarz mężczyzny.
- Chryste, Alex... - wyszeptała, przyglądając się mu uważnie, z wyraźną troską, a w brązowych oczach szatynki pojawiły się łzy. Czuła jak z nerwów zaciska się jej żołądek i przysiadła na skraju łóżka, delikatnie biorąc jego dłoń w swoją. - Kto cię tak urządził, co się stało, skarbie? - zmarszczyła brwi, by wstać zaraz i przejrzeć jego kartę. Zakładam, że było tam generalnie sporo urazów, jakieś złamania żeber i tak dalej, a im dalej brnęła w kolejne parametry, tym bardziej przerażona była tym, kto mógł go tak urządzić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Alexander też się cieszył szczęściem przyjaciela. Wiedział, że Jacksonowi i Christine się nie układało, właściwie od początku nie znosił tej kobiety i cieszył się w sumie, że jego przyjaciel poznał Sarah, szczególnie że mieli w związku dwie siostry więc już w ogóle sztos. Kupił im bilety na jakiś fajny, zaręczynowy wyjazd (co z tego, że byli w Paryżu) i wsiadał właściwie do samochodu , żeby jechać na przyjęcie gdy nagle... zrobiło się cholernie ciemno. Obudził się w szpitalu, wieziony na jakąś salę zabiegową i jedyne co zdążył powiedzieć, to żeby ktoś powiadomił Megan Herondale, a potem znowu odpłynął. Tak, posiadał połamane żebra, ale nie było to koniec obrażeń. Miał też dość mocno rozcięty tył głowy, bo został uderzony jakimś tępym narzędziem – o czym powiedziała mu potem pani doktor – i dodatkowo obitą twarz plus złamany nadgarstek. Krótko mówiąc, dostał wpierdol i to rozegrany totalnie nie fair play.
Kolejny raz wybudził się dosłownie parę minut przed wejściem Megan na salę. A więc gdy ją zobaczył, uśmiechnął się blado, oczywiście na tyle na ile pozwalały zmasakrowane od środka usta.
– Meg – wymamrotał, odrobinę zamroczony po silnych lekach przeciwbólowych. – Nie mam kurwa pojęcia. Wchodziłem do samochodu i nagle ciemność – pokręcił lekko głową. – Gdzie Katie? Jest u Jacksona? – wolał zapytać, dla pewności, bo wierzył w to, że tam będzie bezpieczna. A przynajmniej w jakimś stopniu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Odetchnęła cicho, przeglądając uważnie kartę. Szczerze mówiąc, miała ochotę przebrać się w fartuch i użyć koneksji – poprosić Layo, żeby dzisiaj mogła się opiekować Clarencem. Inna sprawa, że wszyscy ją znali i mogła też to robić formalnie jego lekarzem nie będąc. Uśmiechnęła się czule do mężczyzny, chociaż nadal jej spojrzenie wyrażało lekkie przerażenie.
– Nie wygląda to dobrze. Złamane żebra, rana głowy, złamany nadgarstek, mnóstwo siniaków… Masz szczęście, że nie było krwotoku wewnętrznego i że nie straciłeś pamięci. Uderzenia w tył głowy mogą być cholernie niebezpieczne – powiedziała, odkładając kartę tam, gdzie należało ją odłożyć i znów przysiadła na łóżku, biorąc jego zdrową dłoń w swoją i przykładając ją do ust, by złożyć na niej czuły pocałunek. Gdy wyjaśnił jej, co się stało, pokiwała powoli ze zrozumieniem głową.
– Może ktoś nie do końca jest zadowolony z działalności, którą prowadzisz? – uniosła brwi. Może był w Seattle ktoś, kto chciał się pozbyć Russella i Clarence’a? Tak czy siak, na pytanie o Katie, pokiwała głową. – Opiekunka miała zabrać ją i Jasona na miejsce. Z tego co wiem, oboje tam są, bezpieczni. Poproszę Sarah, by mogli nocować dzisiaj u nich, a ja zostanę tutaj, z tobą. Nie wyjdziesz raczej przez parę dni. Chcą cię zostawić na obserwacji, a ja się z tym zgadzam. Potem odbiorę maluchy i wezmę Katie do siebie, nie musisz się niczym martwić – powiedziała z delikatnym uśmiechem, bo mieli wolną sypialnię, a dzieciaki się lubiły, więc nie było ku temu żadnych przeszkód, chociaż nie chciała opuszczać boku Clarence’a.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Widział to na wpół wymęczonym wzrokiem, że nie mogła się powstrzymać i ciągle przegladała jego kartę, ale to się mu akurat mało podobało. Nie chciał, żeby to wszystko czytała bo wiedział że będzie przejmowała się jeszcze bardziej.
– Megan, naprawdę czuję, co mam złamane albo obite. Nie musisz mi tego czytać – powiedział odrobinkę zirytowany. Nawet mimo silnych leków miał świadomość, że żebra są połamane bo trochę przeszkadzały w oddychaniu, tak samo jak wiedział że ma obity ryj, bo ledwo widział na prawe oko i nie mógł niemal ruszać ustami. Jej lekarska wiedza w tym momencie się na nic nie zdawała.
– Żyję, wszystko będzie dobrze – ścisnął jej dłoń, a potem puścił by móc pomasować delikatnie po plecach na wysokości lędźwi. Nie chciał, żeby się martwiła, chociaż wiedział, że sytuacja jest poważna i nie chodziło o obrażenia.
– Wątpię, jesteśmy w Seattle jedyni – przynajmniej tak sądził, ale zawsze mógł się mylić. Chociaż nie obstawiał nikogo z ich miasta, masa ludzi ich nie lubiła na tym świecie.
– Nie, nie, nie – pokręcił stanowczo głową, lekko się podrywając. – Nie wracasz do domu. Nie sama. Pomieszkaj z Sarah i Jacksonem póki nie wyjdę ze szpitala, tam będziesz... bezpieczniejsza – powiedział cicho, nie chcąc słyszeć nawet sprzeciwu. Russell miał ochroniarzy, dość solidnych zresztą, a nie mógł pozwolić Megan na to by razem z dzieciakami została sama. Nie wiedział przecież, że jego kumpel kilkanaście godzin później trafi do więzienia, right?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oczywiście, że nie mogła się powstrzymać, bo była lekarzem – to było jak zboczenie zawodowe, musiała sama wszystko przejrzeć, dopilnować. Wywróciła oczyma na jego słowa. Rozumiała, że był zirytowany, ale ona musiała wszystko przetworzyć.
– Dobra wiadomość jest taka, że nie masz gorączki i jeśli bardzo cię boli, mogę skołować jakieś leki przeciwbólowe. Mam tu kilkoro znajomych, ale z doświadczenia wiem, że one cię trochę zmulą. Potem zadzwonię do Jacksona, powinieneś mieć tutaj przed salą jakąś ochronę, Alex. Co jeśli ten ktoś wróci? To naprawdę nie wygląda dobrze – powiedziała, patrząc mu w oczy. Nie chciała, żeby cokolwiek mu się stało, nawet jeśli mówił, że żyje i że wszystko będzie dobrze. Jasne, jego dotyk pomagał i koił, ale jak mógł tak mówić, będąc w takim stanie?!
– Nie powiesz mi, że to nie wygląda jak jakieś pojebane ostrzeżenie, Clarence – szepnęła cicho, patrząc mu w oczy. – Może do tej pory byliście i ktoś chce przejąć teren? Nie znam się na tym całym ojcu chrzestnym, którego tu robicie, ale jestem prawie pewna, że to trochę ekwiwalent głowy konia – szepnęła, patrząc mu w oczy, przekonała się o tym jeszcze bardziej, gdy zaprotestował na jej pomysł odnośnie zabrania dzieciaków do siebie.
– W porządku, a co z twoim bezpieczeństwem? Zadzwonić do kogoś? – spytała, spoglądając mu w oczy i wzdychając ciężko. Potrzebowała go całego i zdrowego, serio. Z tego wszystkiego aż jej się zrobiło duszno więc aż powachlowała się trochę dekoltem, nadal troskliwe spojrzenie zawieszając na jego twarzy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Wyjebane mam w te proszki przeciwbólowe, uspokój się – mruknął odrobinę zniecierpliwiony, bo jak tak paplała, to naprawdę miał ochotę poprosić żeby się uciszyła. Bolało go chyba wszystko włącznie z małym palcem u stopy i chciał odrobiny ciszy. Myślał, że jak przyjedzie to go przytuli i będzie fajnie, a nie że będzie go zadręczała gadkami o statnie zdrowia. Kochał ją, ale naprawdę spokoju a nie kolejnych magicznych tabletek. Równie dobrze mógł zadzwonić do Abela żeby przywiózł mu kokainę albo mefedron, wtedy już w ogóle by się czuł świetnie. – Nawet jeśli to ten ktoś nie wróci przy świadkach. Dlatego wybrał ten dzień, bo wiedział, że wszyscy będą u Jacksona – powoli łączył kropki, choć może nie powinien mówić o tym na głos. – Napisz Sarah sms, że tu jesteś. Jackson musi wiedzieć o tej sytuacji cokolwiek. – zmarszczył czoło. Obawiał się, że jeśli ten ktoś dopadł jego, to przecież może też przyjść po Russella. Nie chciał panikować, ale nadal uważał, że to nie był nikt z Seattle. Tu wszystko było ich, ale nie rządzili przecież całymi stanami ani światem. Wrogów mieli mnóstwo. Wszędzie. Chciał się zaśmiać, ale ból żeber o sobie przypomniał.
– Naprawdę? Ojciec chrzestny? – pokręcił lekko głową, totalnie rozbawiony tym porównaniem, ale zaraz potem spoważniał. – Głowa konia nie byłaby zabawna, a całkiem poważna. Chociaż w tych czasach przysyła się już głowy najbliższych a nie niewinnych zwierząt – powiedział poważnie, by zaraz wywrócić oczami. – Ewentualnie palce – nie żeby ją chciał straszyć, ale taka była rzeczywistość. Nikomu nie chciałoby się obcinać głowy koniowi, chyba że jakiemuś pasjonatowi koniny. Teraz ludzie byli o wiele bardziej brutalni niż w czasach, o których mowa w ojcu chrzestnym. Sam wysłał komuś raz palec, ale nie był to na pewno moment na mówienie o takich rzeczach.
– O mnie się nie martw. Jestem w szpitalu, potem coś z Jackiem wymyślimy. Wy jesteście teraz najważniejsze – uniósł dłoń do jej twarzy, którą lekko pogładził i posłał jej uroczy uśmiech. Nie chciał, żeby się martwiła, póki nic nie było pewne. Może dojebał mu jakiś gówniarz któremu zarysował samochód? Zdarzało mu się stuknąć czyjeś auto przy parkowaniu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– W porządku, jak chcesz – powiedziała, wzruszając ramionami. No bo w sumie o czym innym miała mówić, jeśli nie o stanie jego zdrowia? A przytulenie nie wchodziło w grę, bo miał połamane żebra (fun fact: najpierw napisałam niechcący pojebane) i zrobiłaby mu tym raczej więcej krzywdy niż przyjemności. Przygryzła dolną wargę.
– W nocy na oddziałach jest spokojnie, a do Sarah już napisałam, że nie będzie mnie dzisiaj na przyjęciu, wszystko zrobione. Mam nadzieję, że chociaż na przyjęciu wszystko idzie gładko – odetchnęła mimowolnie. Wzruszyła ramionami, słysząc jego rozbawiony ton. Nie rozumiała świata przestępczego, bo nigdy w nim nie była, a za kryminałami nie przepadała. Ojciec chrzestny był pewnie filmem, który oglądała czasami z własnym ojcem i jakoś tak jej się skojarzyło.
– Naprawdę. Poza tym, jeśli chcesz mnie teraz uspokoić, to nie działa – rzuciła, zaciskając usta, bo zdecydowanie była przerażona perspektywą czyjejś głowy albo palców. Boże, po co on jej to mówił? Teraz była totalnie roztrzęsiona oprócz tego wszystkiego, jeszcze brakowało, żeby tu zemdlała. Po tym to Alex pewnie by nie dał jej żyć. No i chyba wolała nie wiedzieć o tym, że Clarence kiedyś wysłał komuś palec, bo by ją trochę to przeraziło.
– Oczywiście, że się o ciebie martwię, widzę, w jakim jesteś stanie, Alexander – szepnęła napastliwie, patrząc mu w oczy. – Ze mną jest wszystko okej, jestem cała, zdrowa i wyglądam naprawdę zabójczo w tej kiecce, co mógłbyś zobaczyć w pełnej krasie, gdybyś nie miał zapuchniętych od siniaków oczu. Musisz wydobrzeć i będę spokojniejsza, jeśli będzie ktoś, kto cię przypilnuje – powiedziała cicho, wtulając twarz w jego dłoń i znów składając na niej czuły pocałunek. Przymknęła na chwilę powieki i odetchnęła mimowolnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przyjemność by mu zrobiła w inny sposób, bo nie całe ciało miał obite, if you know what i mean.
– Nie byłbym tego taki pewien, jeśli faktycznie ktoś zrobił to wszystko celowo, to ich imprezę też może popsuć – trochę go to zmartwiło, bo naprawdę nie chciał, żeby przyjęcie zaręczonej pary się popsuło, szczególnie przez ich interesy. Alex i Jackson doskonale wiedzieli jakie jest ich ryzyko zawodowe i niestety, niemal dobrowolnie się na to wszystko zgodzili. Ale cały ten świat nie wiele wspólnego miał z ojcem chrzestnym, no może poza Jacksonem który wiecznie chodził w garniturach. :lol:
– Przepraszam – powiedział, zdając sobie sprawę że faktycznie nie był to najlepszy pomysł na poprawienie szatynce nastroju, ale udzielił mu się sarkazm i prześmiewcze teksty. Może to była kwestia proszków które dostał, a może po prostu samej stresującej sytuacji? Alex ze stresem sobie radził albo żartami i ironicznym uwagami, albo byciem chujem. W tym przypadku odrobinę połączył te rzeczy. Poprawił się na łóżku, nie spuszczając wzroku z Megan.
– To jest pikuś. Nie wiesz jaki wpierdol dostałem jak miałem 18 lat i myślałem, że jestem nieśmiertelny po jednej z imprez – puścił jej oczko, choć było odrobinę koślawe z wiadomych przyczyn. Jasne, nie był w najlepszej kondycji ale wiedział, że się z tego wyliże. Najważniejsze, że nie było tu Katie, bo na pewno nie mogła go widzieć tak poobijanego. Nie chciał, żeby jego księżniczka się martwiła, wystaczyło że widział stan emocjonalny Megan w tym momencie. – Jak stąd wyjdę, to ogarnę nam odpowiednią ochronę. Może byś się wprowadziła do nas na jakiś czas? – zapytał, odrobinę niewinnie, ale w rzeczywistości lepiej by spał mając ją obok. O wiele łatwiej mógłby jej i Jasona chronić gdyby byli obok.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może i by mu taką przyjemność zrobiła, ale jeśli ktokolwiek by ich nakrył, to miałaby przejebane, a wujaszek Layonell by jej już nigdy nie dał spokoju, więc takimi rzeczami zajmie się, kiedy już Alex będzie w domowym zaciszu.
– Właśnie się domyślam. Jeśli ktoś chce się was pozbyć, to podejrzewam, że będzie chciał to zrobić z hukiem. Tobie już to zrobił, nie chcę myśleć, co mogło się stać… Alex, nie chcę, żebyś to robił – powiedziała cicho, patrząc mu w oczy. Wiedziała, że to wcale nie takie proste, ale jednocześnie naprawdę nie chciała, żeby się narażał. Inna sprawa, że jeśli nie będzie miał wyjścia, to też w jakiś sposób by to zrozumiała.
– W porządku – skinęła głową, chociaż w porządku nic nie było, a on nadal wyglądał jak milion nieszczęść. Odetchnęła głęboko, starając się stłumić fakt, że czuje się z tym wszystkim koszmarnie chujowo i uśmiechnęła się nieznacznie na wspomnieniu o wpierdolu na jakiejś imprezie. – Ale teraz nikogo nie prowokowałeś. Teraz zostałeś zaatakowany. Ktoś miał cię na talerzu, Alex. Mógł cię zabić, rozumiesz? Nie chcę cię tracić – wyszeptała cicho, wyraźnie spanikowana całą tą sytuacją i jakoś tak zaczęła trochę spazmatycznie oddychać na samą myśl o takiej możliwości. Przygryzła dolną wargę, intensywnie się zastanawiając nad jego propozycją.
– Myślę, że to dobry pomysł. Normalnie bym pewnie stwierdziła, że to za szybko, ale wydaje mi się, że razem będziemy najbezpieczniejsi i będę mogła mieć cię na oku, żebyś się nie przemęczał. Musisz wydobrzeć – powiedziała spokojnie, wzruszając ramionami. Raczej go nie ominie gadanina o lekach i stanie zdrowia, ale przynajmniej będą razem, right?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Jakby chciał się mnie pozbyć, to po zajebaniu w głowę zrobiłby więcej niż parę razy kopnął. Tu chodziło jedynie o zastraszenie, ale chyba się ten ktoś odrobinę przeliczył – zmarszczył czoło. Alexander był przeciwieństwem Jacksona w pracy – miał bardziej wyjebane, rzadziej wysyłał sługusów do spuszczania ewentualnych wpierdoli. Ogólnie wyglądał na pewno na większego pacyfistę, bo większość rzeczy miał gdzieś, ale nie tym razem. Tym razem był wkurwiony, że ktoś niemal na jego posesji postanowił odjebać taką akcję. Będą musieli z Russellem to jakoś racjonalnie przemyśleć, bo bardzo mu się ta sytuacja nie podobała i obawiał się, że nie będzie to ostatni wyczyn tego śmiesznego człowieczka który to uknuł.
– Nie prowokowałem wprost, ale w naszej pracy dużo rzeczy odbieranych jest jako prowokacja, zresztą... nie ma co gdybać ani myśleć na zapas. Niech Jackson jutro tu przyjedzie i jakoś to wszystko racjonalnie ogarniemy. – machnął po raz kolejny ręką. Nie chciał nad takimi sprawami debatować z Megan, serio, bo tylko się bardziej denerwowała i nakręcała a jej stres nie był potrzebny. Ścisnął ją drobną dłoń i westchnął. – Nie stracisz, spokojnie. Wszystko jest dobrze – posłał jej lekki uśmiech, chcąc jakoś dodać otuchy ale czuł, że to nie będzie takie proste.
– Tylko na jakiś czas – pogładził kciukiem wierzch jej dłoni – Jak już załatwimy tę sprawę, to będziesz mogła wrócić do siebie, ale na razie tak będzie bezpieczniej. Chociaż nie, na razie to masz mieszkać z Sarah i Jacksonem. Potem ze mną – zaśmiał się cicho, bardzo uważając ale mimo wszystko i tak żebra dały o sobie znać. Nie zbyt chciał jej mówić, że to nie ona będziesz musiała mieć go na oku tylko on ją, bo zaraz by się zaczęła znowu z nim licytować. Ona ma rację, on ma spokój czy coś.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Przeliczył? Ja jestem przerażona, więc trochę jednak mu się udało. Poza tym myślę że sam czujesz każdą kość w swoim ciele, Alex – zacisnęła usta, przyglądając się mu z troską. Na nią to ostrzeżenie i zastraszenie, czy czymkolwiek innym to było zdecydowanie podziałało. Szczerze żałowała, że nie ma teraz ze sobą jakiegoś Xanaxu, bo zdecydowanie by jej się przydał.
– Może to czas zmienić pracę w takim razie? Zacząć się bawić w inne inwestycje, nie wierzę, że w tym momencie nie masz takiej finansowej możliwości. Myślałeś o tym w ogóle? – uniosła brwi. Emerytura z tego rodzaju posady zdecydowanie Meg by uspokoiła, nawet jeśli miałaby znów zacząć harować na dwa etaty. Zresztą, na bank już teraz szukała sobie jakiejś drugiej pracy, bo mimo, że kasa ze stażu była jako-taka to nie wystarczała na spłacanie pożyczki studenckiej. Oczywiście na słowa o Jacksonie pokiwała głową i zapewniła ukochanego, że wszystko przekaże mężczyźnie.
– Nie jest dobrze, Alex, zdecydowanie nie jest dobrze – szepnęła, kręcąc głową. No wiedziała, że chciał ją teraz pocieszyć, ale było to marne pocieszenie, bo widziała jego posiniaczoną twarz. – Jeszcze się nie wprowadziłam, a ty już mnie wyganiasz? – spytała z lekkim rozbawieniem, chociaż oczywiście droczyła się z Clarencem. Wiedziała, że jej nie wyganiał ani nic takiego. – Będę u nich mieszkała, nie martw się. Nie zrobiłabym nic, żeby narazić siebie, Jasona albo Katie. Damy sobie radę, ty się skup na tym, żeby się zregenerować, co? – uniosła brwi i spojrzała mu w oczy, by nachylić się nad nim i musnąć jego czoło ustami bardzo delikatnie. To było chyba jedyne miejsce, gdzie nie miał żadnego krwiaka ani siniaka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Bo jesteś kobietą, na mnie to nie zrobiło aż takiego wrażenia – mruknął z rozbawieniem, ale posłał jej czułe spojrzenie. Była tak cholernie urocza w tym wszystkim, że nie potrafił patrzeć na nią inaczej. Aktualnie uświadamiała go, jak bardzo ją kochał, serio.
– Muszę porozmawiać najpierw z Jacksonem na ten temat, bo będzie musiał przejąć wszystko. O ile nie zjebie się do mnie na starcie, że chcę zrezygnować. Już to kiedyś przerabialiśmy – wywrócił oczami – Ale uwierz, to nie jest pierwszy raz kiedy rozważam rzucenie tego w diabły – cóż, nie tylko kwestia Russella go powstrzymywała. Nigdzie nie byłby w stanie zarobić takich pieniędzy jakie zarabiał tutaj, right? A utrzymanie willi, szkoły Katie i masy innych wygodnych rzeczy też kosztowało. Ciężko byłoby nagle utrzymywać się z legalnej pracy, ale byłby gotów to zrobić żeby zapewnić bezpieczeństwo rodzinie, nawet jeśli jego przyjaciel utnie mu za to głowę i wsadzi w dupe. Katie Jason i Meg byli najważniejsi aktualnie, chuj z tą jego głową.
– Możesz też zostać i nigdy więcej nie odchodzić – próbował zamruczeć, że niby taki seksowny, ale nie do końca się udało, z wiadomych względów – podbite oko psuło efekt. Siniaka na czole nie miał, ale guza za to giganta! :lol: niemniej jednak, poleżał jeszcze kilka dni w szpitalu, a po kilku dniach go wypuścili i od razu pojechał do domu.

| zt

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

------001------ Nie rozumiał czemu lekarze z jego siostrą na czele nie chcieli wypuścić go do domu. Od wypadku minęło już dużo czasu, czuł się już naprawdę dobrze, a oni wciąż powtarzali, że musi zostać w szpitalu jeszcze trochę. Gdyby nie Dylan, na pewno wypisałby się na własną rękę – siostrze ufał jednak bardziej niż wszystkim lekarzom razem wziętym, więc chcąc nie chcąc spędzał kolejny nudny dzień otoczony innymi pacjentami, z którymi nawet nie miał o czym rozmawiać. Na jego nieszczęście działał fakt, że bardzo rzadko oglądał seriale lub filmy. Długie godziny w szpitalnym łóżku byłyby idealną okazją do nadrobienia nawet najdłuższej wenezuelskiej telenoweli. Dodatkowo Sherwood musiałby przecież obejrzeć też odcinki, które widział w trakcie ostatnich kilku miesięcy, bo niczego z nich nie pamiętał.
Zamiast na serialach, swoją uwagę skupiał głównie na bzdurach, które opowiadali pozostali pacjenci. Nawet jeśli nie chciał nieustannie wysłuchiwał historii o stryjecznych siostrach brata robiących jakieś niewybaczalne rzeczy. Akurat był w trakcie jednej z emocjonujących historii, kiedy zauważył kogoś wchodzącego do sali. Okazało się, że to jego wybawienie i samym wejściem do sali wywołała uśmiech na twarzy Jeralda. – Jeszcze Ci się nie znudziło? – zapytał i podniósł się na łóżku. Żartował, bo tak gdyby nie Kenzie umarłby z nudów. Zawsze się z nią dobrze dogadywał i to było miłe, że mimo, że nie musiała odwiedzała go całkiem często. Opowiadała mu co i jak, dzięki czemu mógł sobie trochę poukładać w głowie co działo się w trakcie tych ostatnich kilku miesięcy. Na razie nie przyniosło to większych rezultatów, ale może kiedyś w końcu pstryknie. – Uratowałaś mnie od słuchania co robiła Cindy. – ściszył głos, wskazując głową na pacjenta leżącego obok rozmawiającego prawdopodobnie ze swoją żoną. Jerald żałował, że nie trafił do sali, gdzie byli pacjenci w zbliżonym do Sharewooda wieku. Nie protestował, bo nie chciał sprawiać dodatkowych problemów.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#4 ..........Śmierć.
..........Jeszcze do niedawna nie myślała o niej zbyt dużo. Kiedy jednak Matt zachorował, a po kilku miesiącach zmarł, myśli o niej coraz częściej. Myśli o tym, jakie życie jest kruche — że tak niewiele wystarczy, aby człowiek nagle przestał istnieć. Nic więc dziwnego, że kiedy jej kolega z pracy doznał wypadku i wylądował w szpitalu z zanikiem pamięci, bardzo szybko znalazła się przy jego łóżku, aby w razie co pomóc mu wrócić do pełnej sprawności. Może i nie była i nadal nie jest z nim tak blisko, jak była ze swoim przyjacielem, ale myśl, że znów mogłaby stracić kogoś, kto jest — w pewnym sensie — jakąś stałą w jej życiu, ją odrobinę przeraża.
..........Trzeba jednak zaznaczyć, że ta cała pomoc Jeraldowi, wcale nie jest jedynie bezinteresownym działaniem. Zdecydowanie jest w tym wszystkim odrobina egoizmu, bowiem dzięki temu, że może skupić się na nim, zapomina trochę o swoim zmarłym przyjacielu. Zajmuje czymś swoje myśli, które jeszcze do niedawna cały czas uciekały w kierunku Matta, a przecież musi żyć dalej. Ludzie umierali, umierają i umierać będą, a ona — i wszyscy inni — muszą się z tym pogodzić.
..........Niektórzy jednak dostają drugą szansę — i właśnie taką dostał Jerald. Może i stracił pamięć, ale to i tak niewielka cena za życie, szczególnie że nie pamięta tylko kilka ostatnich miesięcy. Bez większych problemów może wrócić więc do życia, jak i pracy, która wciąż na niego czeka — w czym Kenzie niemal codzienne go upewnia, gdy przychodzi do niego w odwiedziny. Tak, jak dzisiaj.
..........Cześć. — Uśmiecha się przyjaźnie, gdy wchodzi do sali, w której leży Sherwood, a zaraz potem śmieje się cicho, siadając na krześle stojącym nieopodal jego łóżka. — Jak widać — nie. Nie przepadam za szpitalami, jak chyba większość ludzi, ale to zawsze jakaś odmiana w moim monotonnym życiu — odpowiada, zawieszając torebkę na oparciu krzesła. Zaraz potem zerka na sąsiednie łóżko, na którym leży starszy mężczyzna, by po chwili znowu spojrzeć na Jeralda i pochylić się nieznacznie w jego stronę. — A co robiła Cindy? — pyta ściszonym głosem, a w jej wypowiedzi można usłyszeć ton konspiracji, jak i rozbawienia. Nie jest typem plotkary, ale w szpitalu pewnie nie ma nic ciekawszego do roboty, niż podsłuchiwanie sąsiadów.
..........Obrazek
.............all the spirits gather 'round like it's our last day
.............to get across you know we’ll have to raise the sand

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”