WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W tym zawodzie nigdy nie było czasu na nudę, ani na odpoczynek, rzecz jasna. Mimo wszystko w słowniku Marqueza nie było zbyt wielu słów, które mogłyby przyczynić się do wyrażenia jakiegokolwiek niezadowolenia płynącego z wielogodzinnej pracy w szpitalu. Tak zupełnie po prawdzie, brunet wzbraniał się przed wyrażaniem, choć najmniejszego niezadowolenia, gdy po długim, nieplanowanym urlopie zdrowotnym mógł w końcu wrócić do pracy. Bezsilności, jaka towarzyszyła mu podczas kolejnych tygodni rehabilitacji, wciąż nie był w stanie wyprzeć z pamięci, toteż z wdzięcznością poświęcał się każdej chwili, którą mógł spędzić na leczeniu pacjentów.
Gdyby wiedział, co spotka go tego dnia, z pewnością dwa razy zastanowiłby się nad wzięciem urlopu na żądanie. Bowiem jak już powszechnie wiadomo, nie miał podejścia do dzieci, o nastolatkach w fazie buntu nie mówiąc. A jakoś tak nieoczekiwanie złożyło się, że zaraz po przerwie obiadowej na szpitalnym korytarzu niemal w dosłownym tego słowa znaczeniu wpadł na Daphne. Tak, tą Daphne. Siostrę jego ex, która zupełnie jakby było to rodzinne, postanowiła zakłócać jego spokój w godzinach przeznaczonych nieznanym mu jednostkom. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie wykorzystał tego nieoczekiwanego spotkania do przeprowadzenia małego śledztwa.
- Ja się nią zajmę - zawołał, więc zgodnie z planem do jednej z pielęgniarek przekierowującej pacjentów do gabinetów. Podczas ich ostatniego spotkania Perry nie była szczególnie wylewna i zdecydowanie nie chciała zwalać mu się na głowę ze wszystkimi swoimi problemami. A przecież kto jak kto, ale Marquez nie wysiedziałby na tyłku tych kilku dni w oczekiwaniu na telefon i musiał na własną rękę uskuteczniać zagrywki ala wannabe rycerz na białym koniu. - Hej, Daphne. Wszystko w porządku? Zaraz się tym zajmiemy.- powiedział, wprowadzając ją do swojego gabinetu. Podczas związku z Perry zdążył poznać jej młodszą siostrę, ale ich relacje nigdy nie były zbyt zażyłe. Nie nadążał za buntowniczą nastolatką i kontaktował się z nią tyle wtedy, gdy było to konieczne.
-Co się stało? Bo przecież się nie potknęłaś, co?- zauważył, biorąc się równocześnie do roboty. Całę szczęście jej obrażenia nie były poważne, toteż bez nerwów mógł prowadzić swój mały wywiad. Widząc, że dziewczyna nie bardzo garnie się do wyjawienia mu wszystkich swoich sekretów, wywrócił oczami, zszywając ją w milczeniu. Cóż, nie liczył, że będzie łatwo. - Radzicie sobie jakoś? Masz prawo czuć się źle z tym wszystkim, to naprawdę zrozumiałe.- dodał, nieco zbaczając z tematu. Przyglądał jej się uważnie, toteż nie umknęło jego uwadze nagłe poddenerwowanie nastolatki. -Zrozumiałe? Zresztą co się to w ogóle obchodzi. Nic nie jest w porządku. Nie masz pojęcia, przez co przechodzę. Nie potrzebuję twojego współczucia.- warknęła, świdrując go spojrzeniem, które gdyby mogło zabijać, to pewnie już dawno zwaliłoby go z nóg. W odpowiedzi Marquez wlepił spojrzenie w okno, by po chwili po prostu wrócić do pracy. Nie miał siły na słowne przepychanki i następne kwadranse spędzili w ciszy. Gdy skończył opatrywanie Daphne, brunetka wystrzeliła z gabinetu jak z procy, by wpaść prosto na swoją siostrę.
Powiedzieć, że Joaquin czuł się nieswojo to nic nie powiedzieć. Wymiana zdań Perry i jej młodszej siostry dla wielu mogłaby okazać się niezłym widowiskiem, ale on mógł zdobyć się tylko na nerwowe uciekanie spojrzeniem, tak by nie złapać kontaktu wzrokowego z którakolwiek z nich. Westchnął ciężko słysząc jak Daphne naskakuje na siostrę, ale, co więcej, mógł zrobić w tej sytuacji? Nie, raz nie dwa słyszał od swojej byłej już partnerki, że jej młodsza siostra przechodziła przez naprawdę ciężki okres swego życia, ale tak po prawdzie nie był pewien czy powinno się ją usprawiedliwiać.
-W sumie nic takiego. Trochę się poobijała, poza tym dwa szwy na skroni. - stwierdził po chwili namysłu, zastanawiając się, czy nie powinien ugryźć się w język. Może powinien? Pewnie tak. - A no i nie jest w najlepszym humorze. Chyba niepotrzebnie ją sprowokowałem. Nie mam pojęcia, co zaszło, ale chyba coś ją trapi.- dodał po chwili, wzruszając przy tym ramionami.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Odnalezienie własnej drogi było tym, czego Perry mogła zazdrościć mężczyźnie. Przez całe dotychczasowe życie szukała kierunku, w którym chciałaby podążać, celu, do którego chciałaby dążyć. Niestety nigdy nie była dobra w podejmowaniu decyzji. Często zmieniała zdanie, próbowała swoich sił w wielu (niepokrewnych) zawodach, ale ich wykonywanie nigdy nie przyniosło jej satysfakcji. Błądziła. A mimo to odczuwała ogromne poczucie obowiązku wobec zadań, których się podejmowała – zarówno tych, które skupiały się wokół pracy zawodowej, jak tych, które dotyczyły prywatnych sfer jej życia. Za wszelką cenę pragnęła pokazać, że potrafi wywiązać się ze wszystkich zobowiązań. Prowadzenie rodzinnej restauracji sprawiało jej niemałą przyjemność, jednak wynikała ona z poczucia dobrze wykonanego zadania. Joaquin uwielbiał swoją pracę, natomiast Perry uwielbiała odnosić małe zwycięstwa.
Wiadomym było, że Perry (jak mało kto) tkwi w przeświadczeniu, że wszystko będzie dobrze. Nawet jeśli dosięgało ją zwątpienie, uparcie wmawiała sobie, że każde najgorsze wydarzenie, może nieść za sobą jakieś pozytywne aspekty. Daphne była zupełnie inna – młoda dziewczyna, walcząca z ogromnymi kompleksami narzuconymi przez kanony piękna, próbująca przyciągać uwagę oraz szokować swoim niestandardowym zachowaniem. Większość tych cech pogłębiła się, gdy siostry dowiedziały się o nowotworze, na który zachorowała ich matka. Był to swego rodzaju zapalnik, który prowokował szesnastolatkę do coraz gorszych zachowań. Peraldine nie panowała nad młodszą siostrą. Dbała o większość jej potrzeb, ale brakowało jej czasu, który mogłaby poświęcić na rodzinne aktywności. Być może była to jedynie słaba wymówka, ale doba miała niestety tylko dwadzieścia cztery godziny, a ilość obowiązków, które Perry wzięła na siebie, była przytłaczająca i bez buntowniczych zagrywek Daphne.
Może i ona powinna była ugryźć się w język? Może żadne z tych słów nie powinno paść w obecności mężczyzny, jednak emocje wzięły górę i sprawiły, że siostrzana kłótnia zakłóciła jego spokój. Daphne, która najwyraźniej postanowiła dobitniej pokazać swoje niezadowolenie, rzuciła Perry złowrogie spojrzenie i wyszła z gabinetu, głośno zatrzaskując za sobą drzwi. Przerabiały to setki razy! I choć Whitlow starała się sięgać po różne rozwiązania, jeszcze nie udało jej się wpaść na żadne, które okazałoby się skuteczne.
— Przepraszam za nią — rzuciła, w kierunku byłego partnera. — Za siebie również. Właściwie nie powinieneś był tego oglądać — dodała, nieśmiało się uśmiechając. Była zawstydzona. Nie radziła sobie z siostrą, ale nie chciała, by ktokolwiek był tego świadkiem. Każde niepowodzenie w relacji z Daphne było dla niej porażką. Jako starsza powinna umieć poradzić sobie z kapryśną nastolatką. Niestety było przeciwnie.
— Podejrzewam, że chodzi o mamę. Młoda cierpi, ale nie potrafi rozsądnie tego wyrażać — wyjaśniła. Oczywiście były to tylko domysły, bo Perry nie miała pojęcia o tym, co poza wydarzeniami w domu oraz szkole działo się w życiu siostry. — Właściwie jest z nią coraz gorzej — westchnęła z goryczą i bezradnie opadła na krzesło, by nabrać tchu przed kolejnym starciem. Podejrzewała, że ta krótka kłótnia to nie był koniec atrakcji na dziś. — Nie potrafię z nią rozmawiać. Nie potrafię niczego nie niej wymóc. Opuściła się w nauce, popala papierosy i włóczy się z podejrzanymi ludźmi. A ja mam wrażenie, że nic nie mogę na to poradzić — opowiedziała, starając się nie brzmieć melancholijnie. Miała problem. To, że nie potrafiła samodzielnie go rozwiązać, uwłaczało jej. Nigdy nie były ze sobą bardzo zżyte ze względu na dużą różnicę wieku, ale nigdy też nie były od siebie tak oddalone jak właśnie w tej chwili.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mogła mu tego zazdrościć, znając tylko część jego motywów i historii, która sprowadziła go na tę, a nie inną drogę. Podczas gdy ona wciąż poszukiwała własnej ścieżki, on od wielu lat kurczowo trzymał się tego co było mu dobrze znanym, tego co sam postrzegał za godne podziwu. Odkąd poznał smak wielkiego pieniądza, robił wszystko, by bieda nie zapukała do jego drzwi tak jak za dziecięcych lat. Mimo iż pomaganie innym sprawiało mu radość, czuł się dobrze, widząc, jak pacjenci za jego pomocą odzyskują sprawność i zdrowie. Z tym że roił to także dla siebie. Postrzegał swój zawód za coś ważnego w społeczeństwie. A przecież już od najmłodszych lat, marzył o tym, by być potrzebnym i ważnym, a nie zapomnianym i pomijanym w tłumie przypadkowych ludzi.
Właśnie dlatego tygodnie spędzone w domu były w jego odczuciu tak dramatycznymi. Przez ten relatywnie krótki czas znów czuł się odsunięty i nijaki. Jak gdyby poza pracą przy stole operacyjnym nie był jakkolwiek interesującym, jakby był nikim, nie będąc już chirurgiem. Być może powinien wziąć lekcje od Perry, by wydobyć z siebie, choć odrobinę jej optymizmu? Z całą pewnością postrzeganie świata przez różowe okulary, byłoby czymś do prawdy interesującym i nowym z perspektywy Joaquina.
- Daj spokój, nie twoja wina. - powiedział.. Jednakże nie potrafił winić Perry za tą scenkę rodem z filmu familijnego. Sam miał różne przejścia z rodzeństwem, mimo iż nikt z Marquezów nie był niepełnoletni, to nawet dorosłe pociechy pani Marquez potrafiły pokazać pazur. Tak, więc trudno dziwić się nastolatce w tak ciężkiej sytuacji, że w końcu wybuchnęła z pełną mocą. - Nie ma za co naprawdę. Widziałem tu prawdziwie awantury. Wiesz, żony i kochanki łapiące się za włosy. To dopiero widowisko. - uciął momentalnie, dochodząc do wniosku, ze chyba się zagalopował. To nie tak, że wrzucił je do worka widowisk, chciał ją raczej pocieszyć, a wyszło... Wyszło jak zawsze wszystko w jego wykonaniu. Czyli kiepsko. - Tak, myślę, że to może mięć z nią coś wspólnego. Myśleliście o terapeucie? Może powinien porozmawiać z nią specjalista? Ktoś, kto umie porozumieć się z osobą w jej sytuacji. - stwierdził już nieco przytomniej. Nie wątpił, że zainteresowanie ze strony Perry może pomóc Daphne w tym ciężkim okresie, jednak nauczony doświadczeniem, wiedział, że czasem bez udziału osób trzecich po prostu się nie obejdzie. Szczególnie gdy chcemy wyciszyć.konflikt, a nie go zaognić w tak delikatnej sytuacji. - Nie na wszystko musisz mieć rozwiązanie Perry. Czasem dzieje się coś, na co nie możemy nić poradzić. Owszem, Daphne jest ciężko i w ten sposób próbuje sobie poradzić, ale to nie twoja wina. Możesz próbować z nią rozmawiać, ale to już jej decyzja co z tym zrobi. Sam nie wiem, jakbym zachował się w jej sytuacji. - westchnął po chwili nieco bezradnie. Było mu naprawdę żal Whitlow, która wyraźnie nie dawała sobie rady z tym wszystkim. Chciała dla siostry jak najlepiej, mając na głowie równocześnie problemy zdrowotne matki. Wiedział, że nie jest typem osoby, która odpuści, która kogoś skreśli i pozostawi na pastwę własnych decyzji. Dlatego tym bardziej pragnął zrobić wszystko by choć trochę jej ulżyć w tym wszystkim. - Gdybym mógł w czymkolwiek pomóc, to daj mi znać. Mogę robić wam zakupy, podwozić ją do szkoły i pilnować by do niej weszła, cokolwiek. Sama sobie z tym nie poradzisz. - odparł bez owijania w bawełnę. Pokazał się już niejednokrotnie z tej mało taktownej strony, więc czemu by nie po raz kolejny utwierdzić byłą w przekonaniu, że Marquez jest namolny jak trzyletnie dziecko?
Ostatnio zmieniony 2022-09-27, 20:25 przez Joaquin Marquez, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie było wątpliwości, że Marquez przysługiwał się dobru społeczeństwa. Perry doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jako lekarz niósł pomoc wielu ludziom, którzy bez jej udzielenia, mogliby stracić życie. Podziwiała jego zapał oraz determinację. Nigdy nie ukrywała, że te cechy bardzo ją pociągały. Pokochała go nie tylko przez wzgląd na jego cholernie urokliwy uśmiech i zawadiackie spojrzenie, jakim lubił ją obdarzać, ale głównie dlatego, że dostrzegała w nim dobre serce, którym chętnie się dzielił. Zawsze był dla niej ogromnym wsparciem. Może zbyt rzadko mu o tym mówiła? Może powinna była częściej okazywać mu to, jak wdzięczna była za wszystko, co dla niej robił. Bardzo długo błądziła, szukając dla siebie miejsca, a mimo to Joaquin zawsze wykazywał się cierpliwością. Niestety Whitlow, pochłonięta własnymi sprawami, zapominała o tym, że warto doceniać ludzi, których miała wokół siebie. Czy teraz było za późno, by powiedzieć dziękuję?
Perry zawsze się uśmiechała, bo właśnie uśmiech dodawał jej siły. Nawet teraz, gdy przechodziła przez bardzo trudny okres w swoim życiu, próbowała zachować swój wieczny optymizm. Dlatego, choć matka podjęła decyzję o niekontynuowaniu chemioterapii, miała nadzieję, że magicznym sposobem jej choroba zniknie. To naiwne i niepoprawne, ale przynajmniej dawało jej motywację do dalszego działania z równie dużym zaangażowaniem. Gdyby przyznała, że śmierć niedługo odbierze jej ostatniego rodzica, prawdopodobnie załamałby się już teraz.
— Pewnie mógłbyś napisać książkę o wszystkich nietypowych sytuacjach, których byłeś świadkiem. Przez szpitale przewija się tak wielu ludzi o skomplikowanych historiach, że moja pewnie nie zalicza się nawet do pierwszej dziesiątki, co? — odparła, gorzko się przy tym uśmiechając. Rozumiała, że dla każdego człowieka to jego własna bolączka była tą najtragiczniejszą. Z jej perspektywy to właśnie choroba ukochanej mamy była najgorszym, co mogło ją spotkać. Dla innych była to odkryta zdrada lub kłótnia niezgadzających się ze sobą małżonków. — Tak, chciałam wysłać ją do psychologa, który pomógłby jej poukładać w głowie to wszystko, co się teraz dzieje w naszej rodzinie, ale ona się nie zgadza, a ja nie czuję się na siłach, by ją do tego zmusić. Nie jestem pewna, czy w ogóle mam do tego prawo — przyznała. Osoba z zewnątrz mogłaby okazać się bardzo pomocną, ale Perry uznała, że nakłonienie siostry do takich wizyt równałoby się z jeszcze większą niechęcią wobec niej. Ich relacja już znacznie się pogorszyła, a to mogłoby wyłącznie dołożyć oliwy do ognia.
— Ja po prostu… Po prostu nie chcę, by poczuła, że z niej rezygnuje bądź zaniedbuje jej potrzeby. Ale to naprawdę trudne, kiedy mam tyle obowiązków — dodała, czując, jak bardzo opadła z sił. Choć oczywiście nie zamierzała się do tego przyznawać, powoli traciła grunt pod nogami. Życie stawiało przed nią coraz więcej wzywań, a ona czuła się z tym wszystkim sama. Mimo to odrzucała wszelką ofiarowaną jej pomoc. Zachowywała się dziecinnie. Bo gdyby tylko potrafiła zrozumieć, że potrzebuje wsparcia, prawdopodobnie żyłoby się jej znacznie, znacznie łatwiej.
— Dlaczego to robisz? Dlaczego, mimo tego że cię odtrąciłam, wciąż jesteś dla mnie tak dobry i oferujesz pomoc? Przecież nie jesteś mi nic winien. To ja popsułam wszystko między nami, więc jak mogłabym oczekiwać od ciebie wsparcia? — pytała, podnosząc wzrok na mężczyznę. Pogubiła się już dawno temu. Zawziętość i ośli upór przejęły nad nią kontrolę, przez co nie potrafiła rzetelnie oceniać sytuacji. Ale tak naprawdę po prostu się bała. Na własne życzenie odsunęła od siebie Joaquina, a teraz bała się, że straci również matkę i siostrę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Lekarz jest z całą pewnością zawodem, który przysłużą się dobru innych. Sęk w tym, że Marquez momentami zbyt dobitnie podkreślał, jego zdaniem niezaprzeczalną wyższość jego pracy nad jakimikolwiek innymi zawodami. Postrzegał medycynę za coś jedynego, wręcz kluczowego. Z tego też względu nie tylko bagatelizował zasługi innych, ale także popadał w coraz to większy pracoholizm. Oczywiście z czasem uświadomił sobie własną krótkowzroczność i ułudę, ale jak wszyscy ludzie popełniający błędy, z robił to po czasie.
Podobnie z resztą jak ze wszystkimi niedomówieniami w jego relacji z Perry. Owszem dawał z siebie naprawdę wiele w tej relacji. Była dla niego ważna i nie byłby osobą gdyby nie okazywał jej troski, gdyby nie starał się o to by czuła jego wsparcie, w każdej trudnej chwili. Jednak bez dwóch zdań coś mogło pójść lepiej. Tak, przynajmniej myślał w momencie ich rozstania. Perry była jedną z niewielu osób, przed którymi w swoim 33 letnim życiu potrafił się otworzyć. Potrafił bez mrugnięcia okiem przekładać jej dobro nad swoje, ale najwyraźniej niewystarczająco wytrwale, gdy z czasem perspektywy nadgodzin w szpitalnych murach zaczęły zdawać mu się dużo bardziej kuszące niż czas spędzony z ukochaną.
-Zdecydowanie. W pierwszej dziesiątce moja droga mam przed oczami skecze rodem z kabaretu. Ludzie potrafią być naprawdę zaskakująco pomysłowi, gdy ktoś zalezie im za skórę.- odparł. Mimo iż czasem bywało tu wręcz komicznie, to zdarzały się też sytuacje, które wręcz łamały mu serce. Z tym, ze tego typu kwestii, póki co nie chciał poruszać w towarzystwie Whitlow. Zdecydowanie wolał jej oszczędzić newsów, które w najlepszym wypadku zadziabałyby niczym kubeł zimnej wody. Jej sprawa była zupełnie inna, a niesnaski z dorastającą siostrą były jedynie wierzchołkiem sunącej w jej stronę góry lodowej. Właśnie dlatego wolał skupić się na tym co choć trochę mogło oderwać ją od szarej codzienności.
-Zmuszanie nic tu nie da, jest zaskakująco uparta. Z tym że wciąż jest nieletnia, a tobie wystarczy zmartwień. Nie zrozum mnie źle, wiem, że jest jej ciężko, ale tobie wcale nie jest łatwiej.- wywrócił oczami, bo cholera zdecydowanie nie miał podejścia do dzieci, czy to tych nastoletnich, czy nieco młodszych. Rozumiał, że Daphne przechodziła naprawdę trudny okres, ale to nijak nie usprawiedliwiało jej zachowania w stosunku do siostry. Siostry, która poświęcała się każdego dnia, by zapewnić jej opiekę i wsparcie.
-Bo chcę? Bo potrzebujesz tego wsparcia? Oboje wiemy doskonale, jak się mają sprawy między nami, ale to nie oznacza, że od tego momentu nic mnie nie obchodzisz. Wciąż...wciąż
mi na tobie zależy. Jest, jak jest, ale po prostu chcę mieć pewność, że jakoś dajesz sobie radę.-
wyznał po chwili, przyglądając się jej uważnie.
Ostatnio zmieniony 2022-09-27, 20:31 przez Joaquin Marquez, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przegrali? Nie sposób dokonać jednoznacznej o b i e k t y w n e j oceny. Dokonali wyborów, których konsekwencją było rozstanie. Perry zdawała sobie sprawę z tego, że mogła walczyć, mogła wymyślić jakiś sposób, który pozwoliłby jej wygospodarować kilka godzin w tygodniu, które dałaby radę poświęcić Joaquinowi. Nie zrobiła tego. Była tak przytłoczona pogarszającym się stanem zdrowia matki, obowiązkami związanymi z prowadzeniem rodzinnej restauracji i doglądaniem młodszej siostry, że doszła do wniosku, iż uwięzienie mężczyzny w związku, który nie dawał mu wystarczającej bliskości, nie miało sensu. Wmówiła sobie, że zrobiła to dla jego dobra. Z myślą o jego osobistym szczęściu. Ale czy na pewno myślała wyłącznie altruistycznie?
— Nie jestem jej prawnym opiekunem. Pod tym względem mama wciąż ma nad nią kontrolę — odparła, w nawiązaniu do próby zmuszenia młodszej siostry do wizyt u specjalisty. Prawdę mówiąc, Perry również potrzebowała takiej rozmowy, ale najzwyczajniej nie miała na to ani czasu, ani pieniędzy, które musiałaby zostawić w prywatnym gabinecie.
Nie chciała narzekać, tak bardzo nie chciała narzekać. Wolała, by ludzie w dalszym ciągu postrzegali ją jako wiecznie uśmiechniętą, energiczną kobietę, która kocha wyzwania równie mocno co serową pizzę. Niestety nie podejrzewała, że trzymanie fasonu będzie tak trudne w obecnych okolicznościach.
— To było niepotrzebne pytanie — odparła, ze smutnym uśmiechem na twarzy. Poczuła ukłucie w sercu, słysząc jego odpowiedź. Minęło sporo czasu od zakończenia związku, a mimo to wciąż czuła ogromny niedosyt, kiedy patrzyła na jego przystojną twarz. — Mnie też zależy. Dlatego to wszystko jest takie cholernie trudne. Czasami mam serdecznie dość tych wszystkich komplikacji i udziwniania i życia, które ciągle daje mi w kość! — uniosła się, ale zaraz odzyskała kontrolę nad tonem głosu. Nie do końca wiedziała, czy tęskniła właśnie za nim, czy za czyjąś obecnością, za bliskością, pocałunkami i seksem. Nie chodziła na randki, nie flirtowała, nie budowała swojej przyszłości. Brakowało jej tego, by móc poczuć się kobietą, której ktoś pożąda. Którą ktoś kocha. — Powinnam już iść, zanim zrobię coś głupiego. W dodatku Daphne czeka. A przynajmniej mam taką nadzieję, że czeka w samochodzie, a nie znowu gdzieś zwiała — rzuciła pół żartem pół serio, by rozluźnić atmosferę. — Dziękuję za wszystko, Jo — dodała. Posłała mężczyźnie mętne spojrzenie i lekki uśmiech, po czym zgarnęła wszystkie swoje rzeczy i wyszła z gabinetu.

/zt

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

33.

Cisza, ciemność… Kompletnie, nie wiedziała co się z nią dzieje w tym momencie, ale za wszelką cenę, próbowała sobie cokolwiek przypomnieć. Nagłe zniknięcie mężczyzny, którego uważała za tego jedynego, miał polecieć tylko w rejs, z którego już nie wrócił. Zniknął z jej życia tak nagle, bez żadnego słowa, tak samo, jak połowa jego rzeczy z mieszkania. Nie potrafiła sobie z tym poradzić, chociaż próbowała udawać, że jest wszystko w porządku, nie pokazywała Molly, ani Chrisowi, że jest rozbita od środka i nie potrafi sobie z tym poradzić. Zajmowała się Nefi, nadal chodziła do pracy, firmę miała przejąć w najbliższym czasie, ale nadal odkładała to, jakby czekała na cud, który nagle miał spaść z nieba, a który nie przychodził.
Mało spała, prawie nic nie jadła, funkcjonowała na litrach kawy i winie, które piła każdego możliwego wieczoru. Nieważne, czy ze swoimi tymczasowymi współlokatorami, czy całkiem sama zamknięta w sypialni, to było dla niej nieistotne. W tym momencie jedynie córka trzymała ją w pionie i zmuszała do większego funkcjonowania, chociaż i przy niej, wyręczała się opiekunką, a w ostatnich dniach, mogła wyliczyć na palcach u dłoni, ile czasu z nią spędziła. Nie potrafiła ustać na nogach, chociaż naprawdę się starała! Potrzebowała solidnego wstrząsu, który ponownie pozwoli jej wrócić do życia, ale to nie było tak łatwe, musiało minąć trochę czasu… Nieważne, że raz już przez to przechodziła, bolało okropnie, a Minnie nigdy nie potrafiła radzić sobie z emocjami, bądź uczuciami, wolała dusić to w sobie i zapijać kolejnymi butelkami alkoholu, który tylko znajdowała w mieszkaniu, wino, whisky, likier, nieważne, aby pozwoliło jej chwilowo zapomnieć i usnąć.
Nie inaczej, było też dzisiejszego dnia. Klasycznie, pożegnała się z córką, która kolejny cały dzień zostawała z opiekunką i pojechała taksówką do pracy, w dłoni trzymając kubek z kawą. Myślała, że to jakoś jej pomoże, ale nie… Z biura wyszła po niecałych trzech godzinach, czując, jak zaczyna kręcić jej się w głowie, a przed oczami, robiło jej się ciemno. Szybkie wejście do sklepu po butelkę wody zrobiła kilka łyków i zamiast czekać na ubera, udała się spacerkiem w stronę mieszkania jak sądziła.
Przejście dla pieszych to było czerwone, czy zielone światło? Chyba zielone, przez co nawet się nie rozejrzała, wchodząc na jezdnie.
Ból, upadek, ciemność, sygnał karetki, rozległ się wszędzie. I to, było ostatnie, co zapamiętała nastolatka.
Powoli, zamrugała powiekami, przyzwyczajając wzrok do jasnego światła i białego pomieszczenia. Próbując przypomnieć sobie wszystko, co się wydarzyło.
- Nefi…- szepnęła cicho, próbując podnieść się na rękach i upadła głową na poduszkę. Czuła ból, lekkie pieczenie na policzku, a gdy dotknęła palcami, poczuła opatrunek. Miała tylko nadzieję, że nie zostanie jej żaden, widoczny ślad. W dłoni zauważyła wenflon, do którego była podłączona kroplówka.
- Widzę, że już się Pani obudziła - do sali wszedł lekarz, skupiając swój wzrok na blondynce. - Miałaś dużo szczęścia, że skończyło się to tylko na kilku siniakach i zadrapaniach. Twój organizm jest bardzo wyczerpany i przemęczony. Zostawimy Cię na obserwacji, jeszcze przez kilka godzin i prawdopodobnie, zostaniesz wypisana - po skończonych słowach, lekarz jeszcze pokręcił się po sali i wyszedł.
- Świetnie. Muszę zadzwonić - rozejrzała się po szafce, ale nie było na niej, ani jej torebki, ani telefonu. Za mało miała ostatnio pecha w życiu? Najwidoczniej tak. Miała tylko nadzieję, że za chwilę wyjdzie do domu i zdąży przed powrotem współlokatorów.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przeprowadzka do Stanów wymagała od niego likwidacji wielu przyzwyczajeń, które wpoił sobie przez właściwie całe dorosłe życie. Wszakże jeszcze będąc nastolatkiem wyjechał do Europy. Z pozoru te dwa obszary nie leżały przecież na dwóch biegunach cywilizacyjnych.
Z pozoru, bo istniały między nimi istotne różnice. Na przykład to, że w większości krajów europejskich czerwone światło na przejściu dla pieszych oznacza "nie wchodź". W Stanach znaczy "wchodzisz na własną odpowiedzialność". W obu przypadkach kierowcy muszą zachować szczególną ostrożność. Leo Sterling bał się, że będzie musiał udowodnić, że ją zachował.
Jechał na spotkanie z agentem swoim czerwonym Ferrari 458 Italia. Trzeźwy, wypoczęty, "za dnia". Żadnych czynników osłabiających percepcję. Prawą stronę zasłaniała mu zaparkowana przy ulicy półciężarówka, ale dokładnie widział strefę dla pieszych. Zwolnił. Miał zielone światło, był tego pewien.
Nie miał więc pojęcia, jak ta dziewczyna znalazła się na pasach. Wpadła na maskę od strony pasażera i przetoczyła się przez bok. Uderzenie spowodowało pęknięcie przedniej szyby. Refleks kierowcy wyścigowego pozwolił zatrzymać mu się bardzo szybko, próbował też kontrować w lewo, dzięki czemu dziewczyna nie dostała się pod tylne koła. Pajęczynka na szybie miała różowawe refleksy blisko środka. Przez myśl przeszło mu, że znajdzie się na czołówkach rubryk sportowych jutrzejszych gazet. "Leo Sterling zabił dziecko na pasach". Przeszło mu przez myśl gdy rozpinał pas. Widział wyraźnie, że osoba którą potrącił była bardzo niewysokiego wzrostu. Stawiał właśnie na dziecko, lub "wczesną" nastolatkę. Może i byłby lekko zaskoczony gdyby nie stres. Na asfalcie leżała młoda, ładna kobieta. Zdecydowanie nie dziecko. Była nieprzytomna, ale oddychała. Wypadek zgromadził już pierwszych gapiów. Leo ułożył dziewczynę w pozycji bocznej, ustalonej. Nie miała otwartych złamań, ale nie wiadomo co siedziało "w środku". Widział na pewno rozbite czoło. Dzwoniąc po pogotowie wyciągnął apteczkę z bagażnika, który jak to w Ferrari, znajdował się pod maską i miał wielkość dosłownie jednej walizki. Zauważył, że już wówczas gapie zaczęli robić zdjęcia.
Opatrzył głowę dziewczyny i podłożył jej swoją kurtkę pod głowę czekając na pogotowie. Przyjechała również policja. Zabieramy ją do Swedish.. Usłyszał jak ratownicy rozmawiali z policjantami. Pewnie, przecież będą musieli sprawdzić czy dziewczyna żyje i ją przesłuchać.
Jego zeznania były bardzo proste. Wóz stracił dowód rejestracyjny przez uszkodzenie przedniej szyby i został odholowany na parking policyjny. Leo pojechał do domu Uberem, wziął kolejne auto (tym razem srebrnego Merca) i udał się prosto do Swedish. Na rejestracji wiedział, że nie będzie łatwo. Postanowił użyć całego swojego uroku osobistego do przekonania rejestratorki, że musi wiedzieć co się stało z jego przyjaciółką która została potrącona i właśnie przywieziono ją do szpitala. Padło jedno fatalne pytanie.
JAK SIĘ NAZYWA.
Leo miał tylko jedną kartę (i to wcale nie asa) i musiał na nią postawić. Gdy sprawdzał puls dziewczynie zobaczył, że ma bransoletkę z charmsów, na której ułożono imię "Minnie". Równie dobrze mogło być to imię jej przyjaciółki, siostry czy jej ksywa. Nie miał jednak wielkiego wyboru.
Minnie. Odparł. Nazwisko? Usłyszał w odpowiedzi. No tak, nie mogło być zbyt łatwo. Owens. Odparł, bo akurat przypomniał mu się bilboard Nike które mijał po drodze. I miał mnóstwo szczęścia, że nie został dosłyszany.
Panna Owsley czuje się dobrze, jest już przytomna. Uff. Nie jest pan z rodziny, więc musiałaby wyrazić zgodę na odwiedziny. Chce pan zostawić jej jakąś wiadomość?
Oczywiście! Przeszło mu przez myśl. Skinął głową na potwierdzenie. Zostawiono mu niedużą kartkę z papeterią szpitala i białą kopertę z numerem sali gdzie kartka trafi. Leo wyskrobał kilka słów. Co będzie, to będzie.

To mi wskoczyłaś pod koła.
Możemy porozmawiać?
Mogę być Twoim lekiem.
Zadzwoń 5554 626 262
.Leo


Słowo "medicine" można było przetłumaczyć jako lekarstwo lub rachunek za szpital i jeszcze na trzeci sposób, o którym jeszcze wówczas nie wiedział.. Nie czuł się jakoś szczególnie winny za ten wypadek ale bardzo mocno chciał uniknąć ciągania po sądach i całego szumu medialnego....

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie podejrzewała, komu wpadła pod samochód, bo to, że przeszła na czerwonym świetle, było już raczej pewne. A wytłumaczenie, że kręciło jej się w głowie, a przed oczami robiło ciemno - nie było żadnym wytłumaczeniem. Nie była jedną z tych dziewczyn, które po rozstaniu wchodzą na jezdnię z nadzieją, że ktoś je potrąci i może się to skończyć śmiertelnie. Nie. Minnie, miała dla kogo żyć, dla swojej małej księżniczki, która niczego nieświadoma o tej porze była z opiekunką. Teraz kiedy całe życie, prawie przebiegło jej przed oczami, wiedziała, że musi zacząć bardziej się starać, a gorsze chwile, po prostu ukrywać, alkohol nie był dobrym wyjściem... Szkoda, że pewnie zapomni o tym, kiedy tylko przekroczy próg mieszkania i wszystkie wspomnienia ponownie do niej powrócą jak pieprzony bumerang.
Tak naprawdę, nawet nie wiedziała ile czasu, była sama, straciła całkiem poczucie czasu, od chwili kiedy lekarz wyszedł z jej sali, a swój wzrok skupiła na kroplówce, która powoli kropla po kropli spływała. Jedyny jej wyznacznik czasu w tym momencie. Przymknęła swoje powieki, chcąc może przysnąć, aby nie myśleć o wszystkim, ale wtedy weszła pielęgniarka z białą kopertą i jej torebką w dłoni.
- Pani rzeczy i wiadomość od znajomego, który martwi się o Pani zdrowie - kobieta w średnim wieku, wręczyła jej najpierw kopertę, a następnie torebkę, którą położyła na brzegu łóżka, zanim wyszła. Na drugie słowa, nastolatka zmarszczyła delikatnie nosek... Nikt nie wiedział, żaden znajomy, znajoma, kompletnie nikt, była teraz sama, więc jej zdziwienie było wypisane na twarzy.
Jednak pierwsze co zrobiła, to wyciągnęła telefon i wybrała numer do opiekunki Nefi, chcąc się dowiedzieć, jak się czuje i uprzedzić ją, że jest w szpitalu, więc tak szybko nie wróci. To było dla niej teraz priorytetem. Dopiero po chwili, wyciągnęła kartkę z koperty, czytając słowa, które były na niej niepisane. W pierwszym momencie, przez myśl jej przeszło, że wpadła pod samochód jakiemuś dzieciakowi, który uciekł z miejsca, aby nie mieć żadnych konsekwencji, ale po przeczytaniu wiadomości, wcale jej to nie pasowało. Przez kilka minut, wpatrywala się w kartkę papieru, nie wiedząc, co powinna zrobić. Zadzwonić? Napisać? Przeprosić? Ostatnie nie pasowało ani trochę do Minnie, rzadko przepraszała nawet wtedy, gdy była to jej wina.
Prawdopodobnie, zostanę niedługo wypisana, czekamy na wyniki ostatnich badań. Jeśli chcesz porozmawiać, możemy zrobić to jeszcze dzisiaj. Ktoś mógłby mnie odwieźć do domu. - Minnie.
Wystukała szybko smsa i wysłała pod podany numer. Czemu to zrobiła? Można powiedzieć, że chciała mieć to już za sobą i nie myśleć o tym wszystkim, jak tylko wyjdzie ze szpitala. Zdążyła odłożyć telefon na szafkę obok, zamrugała kilkukrotnie powiekami, czując, jak pojawiają się pod nimi łzy, ale w ostatniej chwili je powstrzymała. Zwłaszcza teraz, gdy przez próg przeszło dwóch policjantów.
- Musimy porozmawiać o dzisiejszym wypadku - odezwał się niższy z mężczyzn. - Z Twoich badań wynika, że w chwili wejścia na pasy, byłaś osłabiona. Specjalnie weszłaś pod jadący samochód?
Blondynka, delikatnie podniosła się na łóżku i podkręciła przecząco głową.
- Jeśli Pan pyta, czy chciałam popełnić samobójstwo, wchodząc pod samochód, to nie. Czułam się osłabiona, kręciło mi się w głowie, nie zauważyłam, że jest czerwone światło i chciałam przejść. To wszystko... Nie chcę wnosić żadnego oskarżenia ani nic podobnego. Nadal czuję się bardzo słabo, chciałabym odpocząć i nie wracać do tej sprawy. Czy można to w jakiś sposób umorzyć? - spojrzała ponownie swoimi niebieskimi oczami na mężczyzn z nadzieją, że będzie można to wszystko obejść.
- Pan Sterling nie wniósł oskarżenia - przesłuchanie, trwało jeszcze kilka, może kilkanaście minut, Minnie musiała podpisać jakiś dokument, ale mogła odetchnąć z ulgą, że ominie ją bieganie po sądach i powracanie nawet myślami do tej sytuacji. Czy chciała aż tak wiele? Niekiedy, miała wrażenie, że jej życie o ile, chwilami układa się pomyślnie, tak później znów jest wszystko pod górę i nie potrafi tego wszystkiego uporządkować. Teraz, czekała tylko na powrót lekarza z wiadomością, że może wyjść do domu i że na jej twarzy, nie zostanie żaden ślad. Zwłaszcza teraz, gdy znów dotykała opatrunku, który miała na policzku, a nawet czole. Jej ręce też miały kilka siniaków, a gdy podniosła bluzę, zobaczyła też kolejne na żebrach. Westchnęła głośno, opuszczając ubranie i schowała twarz w dłoniach.
Ciche pukanie do drzwi, ponownie przywróciło Minnie do rzeczywistości. Przekręciła głowę, patrząc w stronę odgłosu i zobaczyła mężczyznę, którego wcześniej nie widziała na oczy. A z tego, co zdążyła się domyślić, to właśnie jemu wpadła pod koła samochodu.
- Leo, tak? To Ty mnie nie przejechałeś? - starała się odezwać swoim naturalnym, ciepłym i miłym tonem głosu, będąc w pozycji półleżącej na szpitalnym łóżku. - Chyba, niecodziennie dziewczyny wpadają Ci pod samochód? - pomimo wszystko, próbowała delikatnie się uśmiechnąć, pomimo całej tej pokręconej i niedorzecznej sytuacji, jaka miała miejsce.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie zdążył nawet wrócić z przełożonego spotkania z agentem gdy otrzymał od niej wiadomość tekstową a potem wiadomość ze szpitala, że wyraża zgodę na odwiedziny. Dzwonili też z wydziału ruchu drogowego Policji Miejskiej z informacją, że będą mieli do niego parę pytań. Zupełny standard, pytania o przebieg zdarzenia (ponowne) i informacja o tym, że nie odnaleziono znamion do wszczęcia postępowania. Czyli mógł odetchnąć spokojnie. Ulga którą poczuł była wręcz niewspółmierna do jego winy. Oznajmił, że nie będzie ciągał dziewczyny po ubezpieczalniach. Samochód stracił lekko na wartości a wymiana szyby to suma pięciocyfrowa ale nie ma co się zgrywać - dla byłej gwiazdy F1 to pestka. Znacznie większe problemy mógłby mieć, gdyby dziewczyna chciała się ciągać po sądach (nawet jeśli była na z góry straconej pozycji) a jemu zatrzymano by prawo jazdy. Licencja NASCAR wymagała posiadanie ważnego, amerykańskiego dokumentu, więc to byłaby prawdziwa klęska.
Miał chęć kupić jej wielki bukiet róż za ogarnięcie i nie zachowywanie się roszczeniowo. Właściwie - czemu nie. Miły gest to miły gest a w końcu dla szpitala jest jej przyjacielem, może zadbać o rolę.
Trzy tuziny czerwonych róż. Poinstruował w kwiaciarni. Miał pełną świadomość, że zachowuje się jak palant ale nawet bawiło go to granie zmartwionego przyjaciela. I jeszcze jedna. Przypomniał sobie o europejskim zwyczaju. Jak każdy kierowca wyścigowy był odrobinę przesądny.
Z tym argumentem w dłoni nikt nie wątpił już, że BARDZO zależy mu na dobrym poczuciu pacjentki i znają się nie od dziś. Kwestią drugorzędną było, że to maska jego Ferrari posłała ją do szpitala.
Wstawił głowę w drzwi. Tak, pomimo opatrunków to bezwzględnie była ta sama dziewczyna którą potrącił parę godzin temu.
Cześć. Tak, to ja. Teraz pojawił się w drzwiach już cały. Chciałem dowiedzieć się jak się czujesz i przyniosłem coś, żeby trochę ożywić te sterylne wnętrze.Skierował wzrok na kwiaty a następnie na dziewczynę. Albo inne wnętrze, jeśli rzeczywiście wypuszczą cię zaraz.
Nie, prawdę mówiąc to mój pierwszy raz. Widziałem sporo wypadków na torze, ale nigdy nie miałem nawet stłuczki na normalnej drodze. Ciekawe, jak na kogoś, kto nabił ponad dwa miliony mil. Coś się dziś zmieniło. Ciężarówka przysłoniła mi kawałek chodnika, miałem jeszcze zimne hamulce. Cóż, nie dałaś mi szans. Zbieg szczęśliwych lub nieszczęśliwych wypadków. Mogło być znacznie, znacznie gorzej. Gdyby była wyższa, cięższa, gdyby upadła gorzej... Mogło się skończyć bardzo źle. Nie przedstawiłem się. Leo. Leo Sterling. Nie przywykł do podawania swoich personaliów. Był wszakże uważany za osobę publiczną a w swojej branży nawet na swoistą gwiazdę. To jemu się przedstawiano, wyjątkowo rzadko bywało odwrotnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zdziwił ją fakt, że mężczyzna przyszedł do niej wraz z kwiatami. Przecież, to przez nią mógł mieć masę problemów, a i samochód pewnie od razu trafił do serwisu, a przynajmniej tak jej się właśnie wydawało. Zamiast usłyszeć, że zepsuła mu dzień, pojawił się z kwiatami. Naprawdę była to bardzo miła odmiana i niespodzianka.
Dopiero teraz, mogła się troszkę lepiej przyjrzeć Leo. Nieważne, że nadal miała złamane serce, po pierwsze była kobietą, więc widziała że mężczyzna był przystojny, a po drugie nie była ślepa, aby tego nie zauważyć. Zwykłe stwierdzenie faktu, prawda? Nie przyglądała mu się nachalnie, ani tak, żeby było niezręcznie. Szkoda, że w ostatnim czasie, była tak zabiegana, może wtedy zorientowałaby się, że mieszkają dość blisko siebie, a tak, będzie to kolejna niespodzianka.
- Oh, dziękuję bardzo - udało jej się w końcu otworzyć usta i wypowiedzieć pierwsze słowa, kiedy w końcu wyszła z tego szoku, który spowodowany był kwiatami, które dla niej przyniósł. - I za to, że ominiemy ciągnięcia się po sądach, myślę, że żadnemu z nas, nie wyszłoby to na dobre - nieważne, że mogła być na przegranej pozycji.
Słuchała go jak mówił, ale jedyne co zrobiła, to delikatnie przytaknęła głową. Jeździł na torze? Był kierowcą? Mogła to wywnioskować po wypowiedzianych słowach przez mężczyznę. Starała sobie przypomnieć, czy gdzieś go nie widziała, a raczej czy jego zdjęcie, reportaż nie mignął jej podczas oglądania, bądź czytania wiadomości... Nigdy, nie interesowała się tą dziedziną, ale żeby nie wyjść na totalną ignorantkę, czytała wiadomości, aby wiedzieć, co dzieje się na świecie.
- Kiedyś musiał być ten pierwszy raz - zaśmiała się cichutko, chociaż jej głos rozniósł się po sali, po której aż za dobrze odbijało się echo. - Mam nadzieję, że nie narobiłam zbyt wielu szkód w samochodzie? Ja zazwyczaj, też nie wpadam nieznajomym pod samochód, staram się uważać jak chodzę, ale dzisiaj był ten wyjątkowy dzień, kiedy najlepiej nie powinno wychodzić się z domu, bo na każdym kroku może czychać jakieś niebezpieczeństwo - wzruszyła delikatnie drobnymi ramionami. Wolała nawet nie myśleć, jakby się to mogło skończyć, gdyby wyjechała swoim samochodem... W takim wypadku to ona, mogłaby kogoś potrącić, spowodować stłuczkę, z jej ostatnim samopoczuciem było wszystko prawdopodobne.
- Miło mi Cię poznać, Leo. Minnie Owlsley, ale to już pewnie wiesz, skoro znalazłeś mnie w szpitalu - chyba, powinna czasem przestać cokolwiek mówić. Jednak powiedziała to dość swobodnie, zanim zdążyła przysłowiowo ugryźć się w język. Odgarnęła kosmyk blond włosów za ucho i poprawiła się minimalnie na łóżku. Nie przywykła do rozmawiania w takiej sytuacji, panicznie bała się szpitali i unikała takich miejsc, jak tylko mogła. W sumie był to jej drugi pobyt i ani razu nie z własnej woli, ani chęci. - Przepraszam, że tak bezpośrednio, ale czy gdzieś się nie spotkaliśmy? - zmarszczyła delikatnie nosek, nie spuszczając z mężczyzny wzroku swoich niebieskich oczu. - Wydajesz mi się znajomy, chyba że mogłam czytać, gdzieś o Tobie w internecie, bądź zauważyć w telewizji - gdyby znała wcześniej jego personalia, zapewne wpisałaby sobie w wyszukiwarkę i odpowiedź byłaby jasna. A w tej sytuacji, postanowiła po prostu zapytać, skoro już i tak rozmawiają. Nie wyglądało na to, że Leo wpadł do niej tylko z kwiatami i miał już uciekać, gdyby tak było, zostawiłby bukiet i pewnie, tyle by go widziała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Leo traktował to jako gest wdzięczności. Do faceta przyszedłby zapewne z butelką whisky albo burbona. Ostatecznie pewnie stanęłoby na jego racji, jednak udowadnianie tego, pochłonęłoby masę czasu, reputacji i środków. Ostatecznie pewnie i tak wielu ludzi przez długie lata sądziłoby, że Leo Sterling prawie zabił młodą kobietę na pasach i nie poniesie konsekwencji, bo jest znany i bogaty. Zupełnie jak pewien znany polski piłkarz. Z tym, że tam była starsza pani. No i nie było sygnalizacji.
A, że trafiło na piękną dziewczynę... Te 37 róż to w sumie mało. Może i w tym momencie nie wyglądała jak top modelka, ale jego uwadze nie umknęło, że jest po prostu ładna. Nawet lekko pokiereszowana.
- Myślę, że robienie sobie krzywdy nie jest potrzebne żadnemu z nas. Nie wiedział, co blondynka porabia w życiu, jednak procesy sądowe w Stanach nie są tanie ani przyjemne.
Słuchał jej perlistego śmiechu i zaczynała mu się podobać. W tym zupełnie prostym damsko-męskim sensie. Przestał się martwić o siebie (wszakże wiedział już, że wszystko będzie ok) i zaczął się martwić o jej stan zdrowia. Masz, dobry gust, wpadłaś na Ferrari 458. Teraz i on się zaśmiał. Kod jak to w Ferrari, łatwy do odszyfrowania - 4,5 litra pojemności V8. Nazwa własna modelu - "Italia" po miejscu gdzie powstało. Przednia szyba, może jakaś mała wgniotka na masce. Lampy całe. Robiłem co mogłem w kwestii hamowania, ale pokonałaś na drodze dawnego mistrza. Uśmiechnął się i skłonił lekko, jakby teatralnie. Zły dzień? Zapytał, chociaż nie liczył na odpowiedź. Takie już zasady small talku, że jeśli ktoś sugeruje ci daną rzecz, to o nią pytasz. Na ogół otrzymuje się odpowiedź, że "jest ok". No pewnie, nikt nie lubi słuchać marud. Jeśli ta cała sytuacja ze szpitalem jakkolwiek jest dla ciebie trudna finansowo - zapłacę, nie bój się o to. Markowa torebka co prawda nie wskazywała na na to, by kilka tysięcy dolarów mogło ją utopić. Ale czuł się zobowiązany do pomocy.
Wymagało to chwilę wysiłku. Ale twoja bransoletka znacznie ułatwiła mi zadanie. Wskazał na jej nadgarstek, gdzie nadal znajdowała się ta sama błyskotka. Cóż, miał masę szczęścia. Mało prawdopodobne, mam pamięć do pięknych dziewczyn. Mrugnął "porozumiewawczo" sygnalizując, że to żart. Na pewno nie znali się, raczej by ją zapamiętał. Byłaś może hostessą na torze w Austin? Raczej mało prawdopodobne. Lobby feministyczne spowodowało ograniczenie pit lane girls już parę lat temu, a Minnie bez wątpienia była bardzo młoda. Raczej zbyt młoda, żeby 2-3 lata temu pracować jako doświadczona hostessa. Jestem kierowcą. Zawodowym. Chociaż nie jeżdżę truckiem, a bolidami. Ścigałem się przez wiele lat w Europie i na świecie w serii "Formuła 1". Nie była to rzecz oczywista dla przeciętnego Amerykanina. Jak ze wszystkim, oni mieli swoją bańkę - ich futbol różnił się od europejskiego, na europejski mówili "soccer", ich koszykówka miała trochę inne zasady a z serii wyścigowych mieli między innymi swoje Indy, Daytonę czy NASCAR. Formuła 1, chociaż najbardziej prestiżowa na świecie nie przynosiła wielkiej chwały Ameryce - nigdy żaden amerykański zespół nie zdobył mistrzostwa świata konstruktorów, tylko jeden rodowity Amerykanin był mistrzem świata w tej dyscyplinie i to 60 lat temu. Mogłem więc śmignąć ci gdzieś w necie. Przez pewien czas lubiły mnie portale plotkarskie. Jakieś cztery lata temu. Przy okazji rozwodu z żoną i Red Bullem. Ale to nie temat na teraz. A ty co porabiasz w życiu, Minnie? Ta kraksa nie utrudni ci pracy? Może pogadać z jej szefem. Albo kupić jej kawiarnię w której pracuje (no bo gdzie jeszcze pracują nastolatki?). A co tam, lubił zaszaleć, nie tylko na torze...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Co mogła zrobić? Jedynie zareagować przytaknięciem głowy na słowa mężczyzny. Ani nie chciała robić sobie krzywdy, ani tym bardziej robić sobie, bądź Leo problemów w związku z incydentem, który miał miejsce.
- Zawsze miałam dobry gust co do samochodów - stwierdziła z dość sporą pewnością w swoim głosie. Nieważne, że na samochodach się nie znała, jednak sam fakt, że jeździł Ferrari, dało jej pewne wyobrażenie, jak owy samochód mógł wyglądać. Kod również jej nic nie mówił, gdyby postawił przed nią dwa różne modele, nie wiedziałaby który, to który. Minnie była blondynką i powinien ten fakt być jej wybaczony. Nie należała do kobiet, które w jakiś sposób się interesują motoryzacją, a z każdym, nawet najmniejszym problemem od razu jechała do serwisu. - Ciesz się, że nie jestem większa i nie zrobiłam więcej szkód - chyba pierwszy raz, delikatnie się do niego uśmiechnęła. Jej niski wzrost miał swoje plusy i pomimo tego, co inni mogli uważać, nastolatka nie miała na tym punkcie żadnych kompleksów, wręcz przeciwnie. Dzięki temu mogła nosić wysokie szpilki, a i tak, nigdy nie była wyższa od potencjalnego partnera, bądź znajomego. Poza tym była malutka, urocza i słodka! - Jest wszystko dobrze - bo jak inaczej miała odpowiedzieć? Nie będzie opowiadała jak niedawno, cały świat się jej zawalił na głowę, jak zapewne nadużywa alkoholu i jak złe badania jej wychodzą. Miała tylko nadzieję, że na powrót nie wróci jej anemia. Chociaż z jej drobną figurą, jeszcze chwilę, a lekarze zaczną posądzać ją o anoreksje.
- Nie, naprawdę to nie jest żaden problem, czy kłopot. Mam wykupione ubezpieczenie, a za pobyt w szpitalu zapłacę, ale to bardzo miłe z Twoje strony - mogłaby go wykorzystać, aby zapłacił za szpital, za leki. Jeszcze nie tak dawno, by tak zrobiła, pod tym względem nie miała większych skrupułów, ale tym razem, coś jej nie pozwalało. Zmieniała się? Dorastała? W sumie sama jej torebka kosztowała kilka tysięcy dolarów, a w swojej garderobie miała takich jeszcze sporo.
Spojrzała na swój nadgarstek. Tak, bransoletka... Powinna poodczepiać od niej kilka charmsów bądź najlepiej schować gdzieś na dnie szuflady, aby nie wdziała jej na oczy, ale blondynka była do niej przyzwyczajona. Nieważne, jakie wspomnienia przypominała. Raz lepsze, innym razem całkiem bolesne i okropne. Głównie dlatego, nic na ten temat nie odpowiedziała, a na pytanie Leo, pokręciła przecząco głową. Mógł zauważyć na twarzy nastolatki, małe zmieszanie, zamyślenie. Kiedyś, na pewno coś słyszała o Formule 1, ale to było dla niej tak odległe. Chociaż, gdyby tylko wiedziała, jacy mężczyźni jeżdżą bolidami, na pewno zainteresowałaby się tym dużo wcześniej. Te dwa, trzy lata temu, nie przepuściłaby takiej okazji. Chociaż, może to jeszcze nic straconego? Nie, na ten moment nie potrafiła myśleć w takich kategoriach.
- Cztery lata temu? Bardzo możliwe, to był czas, kiedy nagminnie czytałam wszystkie portale plotkarskie, a później wymieniałyśmy się z dziewczynami informacjami na szkolnym korytarzu. Jednak mam wrażenie, że widziałam Cię dużo później, na pewno nie tak dawno. Nigdy, bym nie przypuszczała, że wpadnę pod samochód mistrzowi świata w tej dziedzinie, pewnie dlatego skończyło się tylko na kilku siniakach i zadrapaniach, bez złamań - zamyśliła się na moment, zaciskając swoje usta w wąską linię. - A więc już nie jeździsz? Wcześniej przeszedłeś na sportową emeryturę? Nie wiem dokładnie, jak o tym się mówi, nie byłam dobra w sporcie - utkwiła spojrzenie w wysokim mężczyźnie, jakby specjalnie odwlekała czas, aby powiedzieć cokolwiek o sobie. Ale było to przecież nieuniknione.
- Nie, wezmę sobie kilka dni wolnych, nie mam szefa nad sobą. Mam swobodny czas pracy, powoli zbieram wszystkie dokumenty, aby przejąć firmę, prawnicy, podpisy, więc nawet wolny czas dobrze mi zrobi, aby to wszystko uporządkować - na początku, chciała odejść z firmy wraz ze zniknięciem byłego, ale po długim zastanowieniu nie zrobiła tego. Wszystko, prawnie w pewnej części było przepisane na nią i na Nefi, więc Minnie zrobi wszystko, aby to przejąć, a później czas pokaże. Musi zabezpieczyć finansową siebie, jak i swoją córkę.
- Nie przywykłam do rozmowy w takich miejscach, ani do poznawania nowych osób w szpitalnej sali. Dużo swobodniej czułabym się nawet w przysłowiowej kawiarni i wyglądałabym na pewno lepiej, a nie jak ostatnia ofiara - spuściła na moment głowę i jakby w tym samym momencie dotknęła się opatrunku. Proszę, zniknij z mojej twarzy jak najszybciej! Gdzie jej ta dawna pewność siebie, która zniknęła?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mam nadzieję, że w znacznie lepszych okolicznościach. Uśmiechnął się szczerze. Miał nadzieję, że to jej jedyne tego typu spotkanie z samochodem. Gdybyś była większa, sama też pewnie mogłabyś zrobić sobie większą krzywdę. Całe szczęście jako kruszynka tylko musnęłaś karoserię. Gdyby miała dobrze wyćwiczone odruchy pewnie nawet nie uderzyłaby głową o szybę. A tak... żałował, że okoliczności są jakie są, bo jak to się mawia "zagadałby". A może już to zrobił?
"Wszystko dobrze" to prawie tak popularne i łatwe do wyłapania kłamstwo jak "wszystko będzie dobrze". Może faktycznie zamyśliła się nad czymś zupełnie przyziemnym... Na razie nie będzie mu dane się tego dowiedzieć.
W razie jakichkolwiek problemów - nie mówię tego z grzeczności. Bo przecież komplikacje mogły pojawić się z czasem... Oby nie! W każdym momencie był jednak gotów wyłożyć pieniądze z własnej kieszeni na leczenie swojej niezawinionej "ofiary". Także dlatego, że była pierwszorzędną laską a faceci czasem głupieją przy takich. Chociaż zwykł umawiać się ze znacznie wyższymi niż ona.
Cztery lata temu. Na szkolnym korytarzu. No tak, to jak była "zrobiona" nie zdołało go zwieźć - była jeszcze młodziutka. Bardzo, bardzo młodziutka. Mieszkam w Seattle, ale tak samo jak jakieś siedemset tysięcy innych ludzi, z czego połowa to mężczyźni. Czyli szanse jak 1:350 000. Ale może, gdzieś kiedyś w przelocie... Więc może w przelocie. Raczej ciężko mnie spotkać na mieście, sporo podróżuję. Mam apartament w Ballard ale traktuję go raczej tymczasowo. Dwa tygodnie w apartamencie, tydzień w trasie, dwa tygodnie w trasie, tydzień w apartamencie - jeszcze jakiś czas będzie żył na walizkach i przenosił swoje życie do Stanów. I niestety, ale nigdy nie byłem Mistrzem Świata. Chociaż było blisko. Uśmiechnął się szczerze. Teraz potrafił się z tego śmiać, jeszcze 3-4 lata temu traktował to jak największą życiową klęskę. Mogę? Zapytał wskazując krzesło. Chciał usiąść bliżej, o ile mu pozwoli. Masz też młode ciało - sprężystość mięśni i kości jest inna w różnym wieku. Starszą panią pewnie by zabił, szczególnie przy kobiecych skłonnościach do osteoporozy... Zmieniłem serię wyścigową. Teraz będę jeździł w NASCAR. Między innymi dlatego, że nie robisz problemów. Bardzo niewielu kierowców w moim wieku jest w stanie jeździć w F1 - to bardzo wymagający sport. Na zakrętach odczuwamy przeciążenia jak piloci myśliwscy. 4-6G - to zdarzało się bardzo często. Jeszcze parę lat pojeżdżę, nasze krajowe serie są mniej wymagające niż Formuła 1. Planował zakończyć karierę po sezonie w którym skończy 40 lat. Czyli jeszcze trochę. ..
Mówisz może o jutrzejszym dniu? Jak to mawiają - kuj żelazo póki gorące. Albo poobijane? Akurat mam wolne i mógłbym zostać twoim kierowcą na parę godzin. Nie powinnaś prowadzić przez parę dni. Wskazał na opatrunek. Może nie miała wstrząśnienia mózgu, jednak zasłabnięcie za kierownicą mogło się skończyć bardzo źle. I byłaby okazja porozmawiać w mniej... sterylnych warunkach. Równie dobrze mogła go spławić i zgodzić się....umówić? W ten dość specyficzny sposób.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Będę pamiętała, aby zgłosić się do Ciebie z jakimś problemem, zapiszę sobie Twój numer - uśmiechnęła się do mężczyzny, bo na pewno tak zrobi. Fakt, nie będzie do niego dzwoniła z każdą pierdoła, jaka pojawi się w jej życiu, ale skoro był kierowcą, znał się na samochodach, nie wiadomo kiedy, taka właśnie pomoc może jej się przydać. Przecież w tym momencie, nawet przez myśl jej nie przeszło, że ich znajomość, tak przypadkowa, może potrwać dłużej, niż na samym początku sądziła. Chociaż już teraz mogła to wnioskować, bo rozmowa z Leo, pomimo szpitalnych warunków, była dla niej przyjemna i pozwalała zapomnieć o całym, otaczającym świecie.
- Nadal dużo podróżujesz? Więc bardzo możliwe, że spotkaliśmy się gdzieś na lotnisku, może nawet koło siebie przechodziliśmy, ale coś musiało sprawić, że zapamiętałam Twoją twarz - przypadkowe spotkanie, artykuły w internecie, kiedy już spotka się kogoś pierwszy raz, później łatwo rozpoznać go nawet w tłumie. A co do podróży, Minnie po części mu tego zazdrościła. Teraz gdy miała dziecko, nawet wakacje będą ograniczone i wątpiła, że będzie mogła polecieć gdzieś sama, zwłaszcza, że nie miała komu podrzucić małej, a opiekunce nie ufała na tyle, aby zostawić ją z nią na tydzień, czy nawet kilka dni. Minusy macierzyństwa, o których na razie nie miała zamiaru mówić nowemu znajomemu. - Chętnie się dowiem, gdzie ostatnio byłeś - cały czas, delikatny uśmiech, widoczny był na młodziutkiej twarzy blondynki, nawet starała się nie przejmować zadrapaniami i opatrunkiem. Zaczynała się czuć przy Leo, coraz bardziej swobodnie.
- Ojejku, tak, oczywiście! Usiądź sobie, powinnam Ci to zaproponować dużo wcześniej, ale przez ten wypadek, chyba jeszcze nie myślę racjonalnie, musisz mi to wybaczyć - jak można byłoby czegoś nie wybaczyć Minnie? Gdy się tak ładnie uśmiechała i na prawdę, przez moment poczuła się zmieszana, bo z jej strony było to troszkę niegrzeczne i niekulturalne.
- W takim razie, będziesz próbował zostać mistrzem świata w NASCAR? Nigdy nie widziałam takiego wyścigu z bliska - w telewizji też nie, bo nigdy nie oglądałam, ale tego Leo nie musiał również wiedzieć. - Same plusy, mniej wymagający sport i powrót do kraju. Chociaż, wydaje mi się, że takie wyścigi muszą być bardzo niebezpieczne? Ale chyba, nie ryzykujesz swoim własnym życiem? - podrapała się dłonią po policzku, mało wiedziała, ale coś sprawiało, że była tym zainteresowana. Minnie, lubiła słuchać, jak ktoś miał pasję i czymś się interesował na tyle, żeby móc o tym tak opowiadać i zaciekawić drugą osobę.
Przytaknęła delikatnie głową. Szczerze, myślała, że wyjdzie do domu jeszcze dzisiaj, ale właśnie w tym samym momencie weszła pielęgniarka, która poinformowała ją, że przynajmniej do jutra, musi pozostać na obserwacji. Jednak tak szybko, jak się pojawiła, tak samo szybko wyszła.
- Jak widać o jutrzejszym dniu, nie wyjdę stąd tak szybko, jak miałam nadzieję. Masz rację, bardzo chętnie porozmawiam w normalnych warunkach, gdzie nie będę uwięziona na łóżku i będę wyglądała dużo lepiej - wskazała dłonią na siebie. - Możemy wyjść na jakiś dobry obiad, kiedy tylko mnie wypiszą, bo jedzenie szpitalne, nie należy do zbyt smacznych - może i zaproponowała to bezpośrednio, ale skoro mieli wyjść na kawę, mogą przy okazji zjeść coś pysznego w dobrym towarzystwie. Oczywiście, o ile Leo się na to zgodzi. nie weźmie Minnie za jakąś desperatkę.
- A może i przy okazji, pokażesz mi trochę swojego świata? Tak jak Ci mówiłam, nie znam się na wyścigach, a chętnie zobaczyłabym to z bliska, skoro i tak jestem na razie w domu, a bardzo ciekawie o tym opowiadasz - kolejne, dość ryzykowne posunięcie ze strony nastolatki, ale co miała do stracenia? Najchętniej, pewnie wsiadłaby do samochodu na miejsce pasażera, aby ją przewiózł i żeby poczuła trochę adrenaliny, może też niebezpieczeństwa. - Jeździsz w Seattle? Czy nie mamy w mieście takich torów? - tak to się mówiło? Przejechała czubkiem języka po dolnej wardze, która przez suche powietrze, lekko jej spierzchła.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”