WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To bynajmniej nie tak, że Bluejay Krzyzanowski nie stał nigdy wcześniej za barem. Och, nie, broń Boże - nawet przy całym jego głupim niekiedy idealizmie, i zwyczajowej łatwowierności (zwłaszcza, kiedy pojawiała się okazja, by zawierzyć nikomu innemu, jak samemu Losowi - tak, temu właśnie, który z naszego biednego surfera zwyczajowo już kpił co i rusz), nie odważyłby się podjąć podobnego zadania bez krzty choćby doświadczenia. To akurat, na całe swoje szczęście, posiadał - wszak stawiając pierwsze kroki w dorosłość, i to taką, którą rozpoczyna się z dala od rodzinnego domu, za mieszkanie posiadając tylko zdezelowany van obciążony całą kolekcją desek surfingowych, musiał się z czegoś utrzymać, a praca kelnera, czy barmana, nadawała się wręcz idealnie. Godziny były elastyczne, napiwki czasem zaskakująco wysokie, rytm pracy dynamiczny, i daleki od nudy, a towarzystwo - tu ukłon należałby się tak współpracownikom, jak i większości klienteli - fascynujące i angażujące na tyle, by dzień pracy upływał znacznie szybciej, niż upływałby za biurkiem. W dodatku czasem człowiek, jeśli przyszło mu akurat robić zmianę nocną, nie miał się nawet okazji położyć, ani też ochoty spać - napędzany wyrzutem adrenaliny - a już zastawał go świt, idealna pora, by wbiec w fale i nacieszyć się nimi samotnie, bez wszechobecnej szarańczy turystów. Czy można było więc chcieć czegoś więcej? I czy Blue miałby czelność narzekać?
Nie, absolutnie. Choć niekiedy czuł się tak, jakby praca w barach - najpierw w Californii, a potem na Bali - połykała go co wieczór, przeżuwała co noc, i wypluwała co rano - ani razu nie odważył się na nią narzekać. W dodatku pokornie i chętnie uczył się wciąż nowych trików i metod przygotowywania koktajli - kiedy więc przychodziło co do czego (w kontekście wyjątkowo wymagającego gościa, albo randki, której chciał zaimponować imbirową margaritą albo jakąś wariacją na temat mezcalu, ananasa i pieprzu cayenne w jednym), radził sobie całkiem zwinnie, nieczęsto skazując się na zawodowe porażki.
Tamte czasy jednak przeminęły - bezpowrotnie, jak się okazało, jedynie z pozoru - z dniem, w którym postanowił rozpocząć pracę w zawodzie nauczyciela. Odpowiedzialniejsza, poważniejsza i bardziej stateczna (oraz statyczna, nie dało się ukryć - a i w plecach się czuło, obolałych po całym dniu za belferskim pulpitem), na parę lat utrzymała go z daleka od kulisów barowej i restauracyjnej sceny. I gdyby jeszcze parę miesięcy temu ktoś powiedział mu, że ponownie stanie po tej drugiej stronie, z shakerem w jednej dłoni, i aromatycznym zygzakiem pomarańczowej skórki w drugiej, nie uwierzyłby chyba.
(Jakkolwiek łatwowierny niekiedy nie bywał).
Życie było przewrotne - jak już sobie zresztą wcześniej ustaliliśmy (zwłaszcza zaś to, które należało do Krzyzanowskiego). I tak się jakoś potoczyło cudacznie, że od tygodni paru nie tylko znów pracował w dawnej roli, ale też mógł się chełpić (choć nie robił tego - z natury raczej skromny, mimo paru przynajmniej potencjalnych powodów do dumy) rolą właściciela i managera Blue Surf Cafe.
Cała sytuacja, jakkolwiek ekscytująca, wydawała mu się jednak przede wszystkim... Totalnie abstrakcyjna? Nie w zły sposób. I nie w dobry, również. Jakby nowy kontekst jego życia wymykał się wszelakim kategoriom, a tempo zmian, które spotkały go w ostatnim czasie, odbierało zdolność zaklasyfikowania ich do tych pomyślnych, czy też niepomyślnych.
Liczyło się jedno: z poważnego (aha, akurat) belfra poważanego w lokalnym liceum, oraz mężczyzny odnajdującego się w kiełkującym (tak mu się zdawało!) związku, w ciągu raptem paru tygodni (jeśli nie dni, w zasadzie...) Blue przeobraził się w przedpotopową wersję samego siebie. Tego, który w związku jest co najwyżej z własnym vanem, psem i deską, a na życie zarabia przelewając wszelkiego rodzaju zajzajery z metalowych trumienek miksera do wysokich szklanek i niskich, obłych tumblerów z cieniutkiego szkła.
Nie narzekał. Dziwił się jedynie, jak szybko pewne rzeczy mogą się wydarzyć.

Dziś - choć wieczór zapowiadał się intensywny, jak to na piątek w coraz to modniejszej okolicy Seattle, i to w okresie wakacyjnym w dodatku, przystało - stał na barze jedynie w towarzystwie zatrudnionego niedawno barmana, bez żadnych posiłków, które przyszłyby mu pewnie z pomocą, gdyby sytuacja zrobiła się zbyt dramatyczna. Zakasawszy rękawy, szykował się do roboty, ale co i rusz łypał też błękitem oka w stronę drzwi wejściowych przez które, jeśli szczęście mu dopisze, wejść miała dziś osoba, która odpowiedziała niedawno na jego ogłoszenie o pracy dla kelnerów i barmanów - nic nader obciążającego, ot tak, na pół czy ćwierć etatu, w sam raz, by sobie dorobić.
- Oby, oby... - pomrukiwał czasem, z lekkim uśmiechem i sporą nadzieją, koncentrując się na szykowaniu półproduktów potrzebnych mu podczas wieczornego serwisu.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Blue Surf Cafe”