WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Minnie, masz czas na post do jutra. Pojawię się wieczorem :serce:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Udało im się odłożyć Perrie w miarę bezpieczne miejsce, aby nikt z pasażerów bądź z terrorystów nie zwrócił na dziewczynę uwagi. I szczerze? W tym momencie tak bardzo żałowała, że nie mogła się upić i przespać całej tej podróży, obudzić się kiedy będzie już po wszystkim i gdy wylądują w Seattle, bądź dużo gorsza opcja - nigdy się nie obudzić, ale nadal nie mając o niczym pojęcia.
Chyba, wolała być już schowana, nie wiedząc co dzieje się na pokładzie samolotu. Nie wierzyła, w to, co się dzieje i dlaczego, to właśnie ona musiała mieć takiego pecha, że znalazła się w tym miejscu. Jej oczom nagle ukazało się jak jedna z pasażerek rani terrorysta, wskutek czego kilka osób pada martwych na podłogę. Momentalnie zasłoniła usta dłonią, widząc tę masakrę i starała się nie krzyknąć. Kojarzyła tę dziewczynę, na początku przynosiła jej drinka, gdy jeszcze wszystko było w miarę spokojne i bezpieczne. Nie wiedziała, co przeraża ją bardziej świadomość, że za pięć minut zginie, czy to, co widziała na własne oczy. Była możliwość, żeby rzuciła się z krzykiem, chcąc pomóc całej reszcie pokonać mężczyzn, ale z drugiej strony, skoro i tak nie było szans na przeżycie, nie chciała ryzykować. W tym momencie Minnie była tchórzem, bała się okropnie, poza tym, nawet w szpilkach wyglądała przy nich wszystkich jak krasnal i niewiele mogłaby zrobić. Nie miała czym zaatakować ani czym się bronić. Spojrzała na swoje nogi i bez większego zastanowienia, ściągnęła ze stóp buty, chwytając jednego w dłoń, najwyżej będzie próbowała zadźgać kogoś szpilką, jeśli zajdzie taka potrzeba. Jednak jak na razie, nie miała zamiaru się wychylać, ani wychodzić bardziej na pokład, a ze swojego miejsca miała nadzieję zostać niezauważona. Odliczała każdą sekundę, w myślach żegnając się z bliskimi, kiedy jej serce zaczynało bić jeszcze szybciej, a w panice miała wrażenie, że zaraz zacznie jej brakować powietrza, nawet ręce zaczęły jej drżeć ze strachu. Ona naprawdę nie chciała umierać, ale też nie chciała walczyć, chciała po prostu móc to przeżyć.

[dice]d5 = 332785267 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/HJ7f5a8.jpg" style="border: 1px; border-radius: 15px; width: 470px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 350;left: 5;color: white;padding: 20px;width: 400px;height: 300px;margin-left: 85px;z-index: 10;position: absolute;overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; font-size:11px; line-height:15px;">
Perrie
Śpisz dalej, chociaż nie jest ci wygodnie, a o dobrym samopoczuciu możesz zapomnieć. Na szczęście omija cię walka i nie dzieje ci się żadna krzywda. Rzuć kostką d2 w temacie z próbnymi rzutami (wynik 1-śpisz dalej, ale czujesz się źle i śni ci się koszmar, 2-budzisz się, czujesz się fatalnie, więc idziesz poszukać toalety)

Minnie
Walka z dwójką terrorystów w przejściu między siedzeniami cię omija, ale kątem oka dostrzegasz ruchy w pomieszczeniu gospodarczym, w którym przed chwilą byłaś uwięziona z pozostałymi stewardessami i Perrie. Wygląda na to, że mężczyzna dochodzi do siebie.

Masz dwie opcje:
1. Zakradasz się do pomieszczenia gospodarczego i podejmujesz się walki z terrorystą w celu znokautowania go.
2. Ukrywasz się dalej i starasz być niezauważona. Terrorysta ma wolną droga, aby dołączyć do kolegów i zwiększyć szanse napastników w walce z Loganem, Travisem i Blakiem.

Rzucasz kością d5 na powodzenie

Tymczasem kilkanaście metrów dalej...

Dwóch terrorystów, idących przed Griffithem, nazwijmy ich Lolek i Bolek, z przerażeniem i niezrozumieniem patrzą na to, co właśnie się stało. Ich kolega umierał na ich oczach, a żeby tego było mało, to właśnie zginęła pasażerka i jej dziecko. Lolek był wyższy i bardziej postawny, a Bolek to ten mniejszy i chudszy, który postanawia dyskretnie schować się za Lolkiem.
Podobno miało nie być ofiar — szepcze z lekkim wyrzutem, czego nie słyszycie, zaabsorbowani wykonywaniem swoich planów.
Cicho bądź — warczy ten wyższy z wyraźną irytacją i nutką strachu w głosie. Wtedy słyszą twoje pytanie, Blake i odwracają się, po czym przepuszczają cie, odprowadzając wzrokiem.
Lolek trochę się napompował i zmarszczył grube brwi. — Drze się, bo nikt jej dawno z bańki nie wywalił —mruczy niskim tonem, nie chcąc, aby przypadkiem wina spadła na niego i jego brak kompetencji. Bolek za to przygląda się Blake'owi podejrzliwie. Odzywa się jednak dopiero, gdy podchodzi Travis, również bez odpowiednich ubrań. Poza tym czemu oni zdradzali pewne fakty, których zdradzać nie mieli? I to przy świadkach! - myśli sobie jeszcze krótko przed wypowiedzią.
Ej, ej, zaraz. Co tu się... — zaczyna, wychodząc wam pospiesznie na przeciw i powoli unosząc broń. Wtedy staje się Logan...

Eileen
Na twoje wołanie odpowiedział nieśmiały mężczyzna, siedzący po drugiej stronie. — Ja jestem lekarzem... Przykro mi — powiedział, zerkając ze strachem na martwych pasażerów i kręcąc głową. Jednoznacznie stwierdził, że nie ma już dla nich ratunku. Mimo szoku dostrzegasz co dzieje się wokół.

W pewnym momencie otwierają się drzwi od kabiny pilota i wychodzi przez nie, prawdopodobnie, głowa całej terrorystycznej operacji, trzymając swój karabin w gotowości. — Co tu się dzieje? — pyta z wściekłością, próbując ogarnąć cały ten chaos. Dwóch pilotów siedzi w kabinie na podłodzę ze związanymi rękami za plecami.

Logan
Atakujesz Bolka, mniejszego z dwóch terrorystów i twój atak się powodzi. Przy okazji Lolek zostaje uderzony karabinem Bolka w głowę i przewraca się zamroczony na ziemię. Całkiem niezła akcja. Tylko co dalej?

Blake i Travis
Jak widzicie Bolek i Lolek podeszli do was z ograniczonym zaufanie, jednak zorientowali się w sytuacji zbyt późno i padli ofiarą Logana, który załatwił ich za jednym razem.

Macie kilka opcji do wyboru:
1. Skupiasz się na Bolku i Lolku i starasz się, aby zostali obezwładnieni. Zabierasz im broń i krępujesz ich.
2. Zwracasz uwagę na szefa Greenwar i widzisz szansę w dostaniu się do kabiny pilotów. Może jednak się nie rozbijecie?
3. Jesteś zbyt zdezorientowany/wystraszony/straumatyzowany, aby zrobić cokolwiek.

Niezależnie od wybranej opcji rzucasz kością d5 na powodzenie.

Kod: Zaznacz cały

[dice]d5[/dice]

[dice]d2[/dice]

Rzuty kością: w przypadku rzucanią kością na powodzenie swoich działań lub na obrażenia, zasada jest taka, że im mniejsza liczba oczek, tym większe powodzenie i mniejsze obrażenie, im większa liczba oczek, tym mniejsze powodzenie i większe obrażenia. Podsumowując: mniejsza liczba oczek - skutki pozytywne, większa - negatywne.

Ostatni, finałowy post MG pojawi się 18.07, jednak jeśli sytuacja w grze będzie rozwijać się prężnie - MG zastrzega sobie prawo umieszczenia takiego posta wcześniej. W sytuacji, gdy gracz nie zdąży dodać posta przed czasem, zostanie pominięty.
</b></div></div>[/center]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

śpiąca królewna powraca do (nie)żywych

Po krótkiej drzemce regeneracyjnej przeciągnęła się z westchnieniem i od razu pożałowała. Wciąż było jej niedobrze, a w głowie wirowało wszystko. Wydawało jej się, że widzi rzeczy niestworzone albo charakterystyczny zapach krwi był świetnym elementem teatralnym. Kątem oka zauważyła poruszenie między siedzeniami. Czy aby postarali się aż tak? Stewardessa nieopodal Perrie była przerażona. Ludzie wokół trzęsli się i szlochali.
Nieee, to nie może być prawda. Pomyśli nad wszystkim, gdy zwróci resztę wypitych drinków, więc podniosła się powoli, łapiąc się przy tym za głowę i ruszyła powoli w stronę łazienek. Gdy już obijała się o siedzenia, dostrzegła Blake’a i Travisa. Ściągnęła lekko brwi, ale nie interesowała się bardziej. Pewnie rozmawiali z jakimś innym pajacem. Nie wychylała się jednak z zagadaniem Griffitha, bo wciąż nie chciał z nią rozmawiać po ostatnich nieporozumieniach. Nie zamierzała walczyć o niczyją uwagę, chcąc usunąć się w cień i w końcu zdystansować się do wszystkiego, do życia.
Weszła w korytarz, gdzie znajdowała się toaleta i pomieszczenia gospodarcze dla stewardess. Początkowo nie zauważyła terrorysty, którego p o k o n a ł a swoim epickim zwrotem; poczuła za to ohydny odór rzygowin. Zatkała nos, marszcząc się i myśląc o przyszłości, w której będzie pisać skargę na linie lotnicze, bo to aż skandal. Nie pamiętała zupełnie nic, jakby ktoś zabrał jej kawałek życia świadomego. Terrorysta, który wyszedł z kokpitu, blokował jej przejście do łazienki. Odchrząknęła, by przesunął się i wtedy zerknęła na obrzyganego mężczyznę, który wracał do żywych.
- Matko, ale teatr, nie? Pewnie za dużo wypił – zażartowała do tego, który zajął się pilotami. Uśmiechnęła się niemrawo na swój żarcik, jednak uśmiech jej szybko zbladł, bo czuła się naprawdę fatalnie i wspomnienie oraz zapach nie poprawiały jej samopoczucia. - Fajnie wyszły im te ćwiczenia, nie? Zupełnie jakby wszystko było prawdziwe – dodała po chwili, gdy fala haftu minęła i zerknęła ponad ramię wściekłego mężczyzny. Piloci związani? Już jej przestał podobać się ten teatrzyk. Bez słowa postanowiła wyminąć mężczyznę, by dojść do łazienki i odświeżyć się. Wciąż liczyła, że niepokojące obawy o ataku terrorystycznym na serio są tylko jej pijackim wymysłem.

[dice]d5 = 1456109686 [/dice]
don't you think you'll miss me
if you don't come and kiss me?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby był na to czas, mógłby odetchnąć z ulgą, skoro - jak się okazało - żadna ze znajomych mu osób nie uwierzyła w jego wymyśloną w ciągu kilkunastu sekund farsę i nie postanowiła zaatakować właśnie jego. Początkowo myślał, że odegrał ją na tyle przekonująco, ponieważ dwóch terrorystów wpuściło go w swoje szeregi, a następnie przepuściło dalej, co było dobrą opcją, skoro kierował się do kabiny pilota.
Pięć minut. Ile z nich już minęło, ile zostało?
Mocniejsze zaciśnięcie lewej dłoni na broni zrównało się w tym samym momencie, w którym usłyszał za sobą głos przyjaciela i zrozumiał, że i ten podchwycił jego małą grę, mającą kupić im nieco więcej czasu i rozproszyć uwagę szerzących postrach gości. Nie zdążył jednak - zgodnie z sugestiami Travisa wobec kierunku - podjąć prób ataku, kiedy Logan zrobił to pierwszy z zaskakująco dużą łatwością i jeszcze lepszym efektem. Brwi Blake'a powędrowały ku górze i prędko schylił się, aby naprawić wcześniejszy błąd, po którym cierpiała stopa Aury. Przejął jeden karabin, a drugi podał stojącej najbliżej osobie ze znanej mu ekipy (częstujcie się, jeśli ktoś potrzebuje).
- Nie mam już nic, czym można byłoby ich związać - oznajmił, patrząc na osoby dookoła siebie, a potem uważnie na pokonanych przez Shepherda gości.
- Przydałyby się słuchawki, kable, cokolwiek macie, a można tego użyć do... - nie dokończył myśli, przez chwilę wyłapując z tła głos Perrie, która mówiła (a raczej bełkotała) coś do gościa, który wyszedł z kokpitu pilotów, a bynajmniej nie wyglądał na któregoś z nich.
- Kurwa mać - wyrzucił z siebie odruchowo, mając nadzieję, że typ zignoruje pijaną kobietę i w miarę szybko dostrzeże, że jego szanse z minuty na minutę coraz bardziej topnieją. Szybkim krokiem - trzymając w lewej dłoni pistolet, a w drugiej karabin - podszedł w jego kierunku, będąc gotowym strzelić przed tym, nim zrobi to ten drugi.
- Jeszcze możemy zapobiec większej tragedii niż to, co jest za moimi plecami - poinformował sucho na dzień dobry.
- Wystarczy, że się poddasz. Rozwiążemy pilotów, wylądujemy bezpiecznie i będziesz mógł się ewakuować, nim ktokolwiek zechce cię zatrzymać - powiedział, utrzymując wzrok na wysokości oczu nieznajomego faceta, a lufę broni skierowaną w okolice jego klatki piersiowej, jednak - co miało bardziej stwarzać pozory pokojowego rozwiązania - powoli zaczął ją opuszczać. Do pewnej wysokości.
- Reszta twoich ludzi albo nie żyje, albo jest w ciężkim stanie. Ciebie tu nie było. - Proste, prawda? Zwali się winę na resztę, nikt dodatkowy nie zginie, oni wylądują...gdziekolwiek. Niestety, z tyłu głowy pozostawała obawa, że mężczyzna tego nie kupi, więc palec przesuwał się po zimnym spuście czekając na rozwój wydarzeń, a w międzyczasie usilnie próbował zasugerować Hughes samym spojrzeniem, by szybko oddaliła się na tyle, na ile tylko mogła.

[dice]d5 = 412665101 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zamilkła wyłącznie dlatego, że ogarnęło ją osłupienie spowodowane obecnością Griffitha, w którego wgapiała się jak sroka w gnat. Czy to jej się zdawało? Musiało tak być. Tylko jakiś absurdalny zbieg okoliczności sprawiłby, że wszyscy razem znaleźliby się w jednym czasie na pokładzie tego samego samolotu. Czyli by się zgadzało. Mimo to zwyczajnie zdębiała i zaniemówiła na chwilę.
— Ty... — Tylko na tyle było ją stać, gdyż gula w gardle wezbrana na skutek zaskoczenia i innych współtowarzyszących emocji uniemożliwiała jej przeprowadzenie powitania, na jakie zasługiwał. Tym bardziej, że początkowe okoliczności pojawienia się jego osoby nie działały na jego korzyść. Przełknęła więc ślinę i zanim zdążyła lepiej przyswoić sobie to, z czym się do niej zwracał i zorientować się w zaaranżowanej przez niego sytuacji, dołączył do niego drugi mężczyzna, a za nim w ślad pozostali terroryści. Cała reszta następująca po tym działa się już szybko.
Ona jednak patrzyła tępo na mężczyznę podającego się za lekarza, jakby nie docierało do niej, co mówił albo jakby posługiwał się w tym celu jakimś obcym językiem, którego ona nawet nie starała się zrozumieć. Przepełniający ją żal skutecznie utrudniał przepływ informacji i rzeczywistość wydarzeń. Choć podświadomie wiedziała, że nie można już nic zrobić, to jednak ostatki nadziei budziły w niej chęć zakwestionowania jego słów, które i tak zapewne zostały wypowiedziane jedynie po to, aby oszczędzić jej i innym dalszej histerii. Raz jeszcze spojrzała na dziecko, zacisnęła powieki, spod których popłynęła pojedyncza łza, po czym nachyliła się nad ciałem, chwytając chłopca delikatnie za ramiona.
— Śpij dobrze — szepnęła mimochodem, układając go bliżej matki. Wyprostowała się i nie dbając o ślady krwi na dłoniach, starła z twarzy wszelkie oznaki rozpaczy i rozgoryczenia, jakie owładnęło nią w ostatnich minutach. A może sekundach? Mogłaby przysiąc, że wszystko, co się wydarzyło było kwestią zaledwie sekund. Straciła rachubę czasu. Czasu, który był na wagę złota.
Głos - jak się znowu okazało - Blake'a, wyrwał ją z trwającego o wiele za długo transu, otrzeźwił przynajmniej na tyle, żeby przywołać w pamięci komunikat sprzed chwili oraz idącą z nim naglącą potrzebę pozbycia się bierności, jeśli jeszcze jakaś panowała wśród ofiar porwania. Przebiegła wzrokiem po pasażerach, w tym znokautowanych przez Logana terrorystach, których widok pozwolił jej lepiej zrozumieć sens wzmianki o kablach i słuchawkach, dlatego nie zastanawiając się zbyt długo, w zupełnie instynktownym odruchu wstała, sięgnęła do zapięcia paska u spodni i wysunęła go ze szlufek. Podeszła do jednego z zamaskowanych osiłków z niemałym strachem, uklęknęła przy nim i skrępowała mu dłonie za plecami, używając do tego paska. Jednocześnie próbowała, aby napięcie spowodowane myślą o tym, że za moment mogą roztrzaskać się gdzieś na skałach oraz przysłuchiwaniem się bełkotu nieznajomej kobiety, a następnie próbie przemówienia ostatniemu terroryście do rozsądku, nie docierało do niej za bardzo, nie wzmagało paniki, niepotrzebnie utrudniającą jej wykonywaną czynność. Będzie musiała pamiętać, żeby po wszystkim (o ile przeżyją) solidnie opieprzyć brata za to, że tak się narażał. Na razie jej wzrok cały czas kontrolnie wędrował w jego kierunku.
[dice]d5 = 903537454 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Usta rozchyliły mu się wręcz mimowolnie gdy z perspektywy osoby trzeciej mógł oglądać jedną osobę rozbrajającą dwóch napastników. Miał wrażenie, że podczas tego lotu już nie jeden raz mieli więcej szczęścia niż rozumu i nie miał zamiaru z tego powodu narzekać. Potrzebowali tyle farta ile tylko mogli dostać.
Chwycił karabin, tylko po to by zdjąć z dłoni Blake’a dodatkowy balast i na tą chwilę oddalić broń palną od jeszcze nie związanego terrorysty. Sam nie miał wcale zamiaru jej używać, bo nie wiedział jak, a mógł sobie tylko wyobrazić jaki nieoczekiwany odrzut miała. Zerknął w stronę kobiety do której wcześniej mówił Blake, chcąc przekazać jej broń, ale śledząc przez chwilę jej twarz nie mógł odeprzeć wrażenia, że nie do końca była w pełni tutaj obecna. Jak rozważne byłoby podarowywać takiej osobie broń? A jak dobrym pomysłem było, żeby on ją dzierżył? Skrzywił się do własnych myśli i jeszcze bardziej widząc majaczącą się w tle Perrie.
Jakim cudem ona nadal nie rozumiała co się tutaj dzieje?
Odstąpił na chwilę do tyłu, rozglądając się po reszcie pasażerów, aż ktoś sam najwyraźniej podchwytując pomysł Eileen podał mu pasek, kiwnięciem głowy wskazując na terrorystów. Ktoś jeszcze poświęcił swoją ładowarkę, słuchawki, pasek od torebki. Z tym wszystkim Cavanagh podszedł do Logana i Eileen. –Trzymajcie. – Szepnął podając im zebrane fanty oraz oferując karabin z pytającym spojrzeniem. Wyprostował się z dodatkową bronią, lub bez niej zależnie od tego, czy któreś z rodzeństwa podjęło się jej przejęcia.
Podziwiał przyjaciela za to jak trzeźwy umysł wydawał się utrzymywać. Negocjacje, rzeczywiste, czy mające służyć jako rozproszenie były, ponownie, bezpieczniejszym rozwiązaniem, dającym im większe szanse by ktoś z nich znowu nie został postrzelony. Nadal jednak grali z czasem, a pilotów widocznych w tle trzeba było jak najszybciej posadzić ponownie za sterem.
-Radzę skorzystać z oferty. Zostałeś sam. – Pokreślił, stając nieopodal Blake’a, ale jednocześnie nie zbyt blisko, by nie dostać przypadkiem z łokcia, czy być w drodze do ewentualnego wycofywania się, chociaż teraz musieli brnąć tylko na przód. Broń trzymał nisko, lufę celując jeszcze niżej niż Griffith, ale był gotowy strzelać jeśli tylko nadzorca tego chorego przedsięwzięcia postanowi nie kooperować. Mimowolnie zerknął też na Perrie, z tej perspektywy nie widział, że Blake dawał jej już wskazówki na to by się oddaliła, więc też rzucił jej znaczące, nieco nerwowe spojrzenie, sprawdzając najpierw gdzie leży uwaga terrorysty.

[dice]d5 = 392948167 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Logan nawet zerknął w bok zaskoczony, widząc jak drugi z terrorystów obrywa karabinem tego pierwszego i przewraca się zamroczony. Poszło zdecydowanie lepiej niż mógłby przypuszczać, lepiej też niż śmiał mieć nadzieję.
Zerknął na Blake'a, a później jego spojrzenie poszybowało w kierunku jego własnego siedzenia, na którym leżała opaska na oczy. Była wykonana bardzo porządnie, więc może by nie pękła na nadgarstkach otumanionego mężczyzny, lecz śliski jedwab raczej dyskwalifikował ją do roli więzów. Na szczęście obok niego przyklękła Eileen z paskiem, krępująca jednego z zamaskowanych mężczyzn. Logan z troską zawiesił spojrzenie na twarzy siostry, badając jej wyraz. Czuł jak łamie mu się serce na widok smug świeżej krwi roztartej na gładkiej oliwkowej skórze. Chciał wyciągnąć rękę, by ująć jej dłoń, szukając pocieszenia, jakie mogła mu dać tylko ona, kiedy usłyszał zamieszanie przy kabinie z przodu samolotu.
Z początku nie wiedział na co patrzeć - na kolejnego terrorystę czy na swobodnie zagadującej do niego pijanej pasażerki? Aż zauważył za ich plecami związanych pilotów i znów powrócił strach i wrażenie zbyt szybko upływającego czasu. Całe szczęście, że już naprzód ruszyli Blake, a zaraz za nim Travis, od którego przejął fanty, którymi związywał drugiego z jeszcze leżących terrorystów. Przyjął broń, choć nie sądził, by mogła mu się przydać. Strzelcem wybitnym nie był, a jedyny cel, do którego mógłby mierzyć znajdował się w tym samym kierunku co trójka niewinnych współpasażerów, dwóch pilotów, którzy, miał nadzieję, jeszcze się przydadzą i niezwykle ważny sprzęt niezbędny do wylądowania.
- Eileen, spróbuj dodzwonić się na policję - powiedział cicho w stronę siostry, sprawnie wiążąc węzły jakich nauczył się kiedyś od przyjaciela na jachcie, i znów skupił się na przodzie samolotu, chcąc zorientować się w dramatycznej sytuacji. Jeżeli uda im się przeżyć najbliższe minuty, będą potrzebowali instrukcji i współpracy odpowiednich służb.
Spanikowany wyprostował się.
Przecież terroryści chcieli rozwalić samolot, byli gotowi umrzeć za sprawę. Było za mało czasu na negocjacje. Logan nie umiał teraz zachować takiego spokoju jak Blake i Travis, nie wiedział czy zamaskowana grupa porywaczy blefowała czy rzeczywiście chciała doprowadzić do katastrofy, więc zerwał się ściskając mocniej broń, starając się zaufać treningom, których ilość była, jego zdaniem, niewystarczająca, by z wprawą oddać strzał.
Był gotowy zaryzykować swoim życiem, a nawet życiem Blake'a, Travisa czy Perrie jakkolwiek źle to o nim świadczyło, upewniając się że Eileen pozostała z tyłu, gdzie miała najmniejsze szanse na oberwanie. To siostra była priorytetem i jej przetrwanie założył za cel.
- Zabijcie go - wrzasnął, już ustawiony do strzału. O ile istniały szanse na w miarę pokojowe zakończenie, pewnie momentalnie sprowadził je do zera. Miał wrażenie, że pięć minut już minęło, być może lecieli prosto w jakiś budynek pełen ludzi.
Miał nadzieję, że oberwie tylko terrorysta. Celował powyżej poziomu na jakim znalazły się głowy związanych pilotów, ich życia były w końcu niezbędne. Miał terrorystę na muszce, więc powinno się udać.
Ile razy na korcie musiał opanować nerwy i przejąć pełną kontrolę nad własnym ciałem, żeby posłać piłkę w konkretne miejsce?
Było tak mało czasu.
Niewystarczająco żeby zastanawiał się dłużej.

Więc strzelił, wstrzymując oddech, nie zważając na huk i rejestrując gdzie posłał kulkę.

[dice]d5 = 591294476 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Stała jak w jakimś pieprzonym amoku, kiedy pasażerowie starali się za wszelką cenę walczyć z terrorystami. Chwilami miewała przebłyski większego dobra, że powinna im pomóc, ale w tym samym momencie odzywał się strach i obawa o własne życie. Radzą sobie bardzo dobrze, więc nie jest im potrzebna, prawda? Dlaczego, nie mogła mieć tyle odwagi, co reszta osób. W myślach miała nadzieję, że uda im się jakoś wylądować, a terroryści ostatecznie zrezygnują z pomysłu, aby wysadzić samolot.
Kilkukrotnie zasłaniała usta dłonią, żeby nie pisnąć ze strachu i przestraszenia. Pierwszy raz w życiu widziała dzisiaj broń i co najgorsze, kilkukrotnie. Najpierw, gdy do niej celowali, a teraz, gdy zaraz może zacząć się strzelanina na pokładzie. Nikt nie przewidział takiego obrotu sprawy, a nastolatka gorączkowo myślała, czy lepiej będzie się schować pomiędzy siedzeniami, czy w końcu, coś ze sobą zrobić. Nabrała powietrza w płuca, chcąc zrobić w końcu coś pożytecznego, gdy usłyszała jak drzwi, które wydawały jej się być solidnie zamknięte, zaczęły próbować się otworzyć. Momentalnie odwróciła się w tamtą stronę, przez co straciła z oczu widok na pokład. Kolejna walka z własnymi myślami. Jeśli zachowa się jak tchórz, pasażerowie stracą przewagę i nie wiadomo, jak skończy się ich podróż, musiała zaryzykować, chociaż ani trochę nie podobał jej się ten pomysł.
Niezauważona, zaczęła skradać się w stronę drzwi, które otworzyła w najmniej spodziewanym momencie. Musiała działać szybko, nie było czasu na zastanowienie się bądź szukanie najbezpieczniejszej opcji. W mgnieniu oka chwyciła za kij, który stał w rogu, przy samym wejściu i z całej siły próbowała trafić terrorystę prosto w sam środek głowy. Tak, naoglądała się zbyt wielu filmów, wierząc, że wszystko potoczy się zgodnie z planem.
- Potrzebuję pomocy! - powiedziała dużo głośniej, niż zamierzała, cały czas kurczowo trzymając kij w obu dłoniach. Nie było sensu nikogo szukać wzrokiem, a jej krzyk najprawdopodobniej zostanie usłyszany pomimo panującego zamieszania i hałasu. - Jest jeszcze jeden, a ja sobie sama z nim nie poradzę - dodała jeszcze, aby sprostować, że na pokładzie jest więcej wrogo nastawionych osób, niż mogłoby im się wydawać.

[dice]d5 = 1117001810 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/HJ7f5a8.jpg" style="border: 1px; border-radius: 15px; width: 470px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 350;left: 5;color: white;padding: 20px;width: 400px;height: 300px;margin-left: 85px;z-index: 10;position: absolute;overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; font-size:11px; line-height:15px;">
Działo się tyle rzeczy na raz, że kto by za tym nadążył? Na pewno nie, jeszcze, pijana Perrie, która bezwiednie stanęła twarzą w twarz z najniebezpieczniejszą osobą w tym samolocie i zagadała go tak swobodnie, a jednocześnie bez sensu, że dowódca ekipy terrorystycznej spojrzał na nią zdezorientowany, przez chwilę na poważnie zastanawiając się o czym ta kobieta w ogóle do niego mówi i przede wszystkim DLACZEGO mówi do niego w ten sposób. Dopiero później poczuł odór alkoholu, zmieszanego z zawartością żołądka i skrzywił się jeszcze bardziej. Gdyby miał ogromną packę na muchy, to pewnie właśnie przywaliłby nią pijanej pasażerce, rozgniatając ją na podłodze lub ścianie. Moment rozkojarzeni wystarczył, aby mężczyzna stracił czujność, bo gdy w końcu postanowił zlekceważyć brunetkę i wrócić do wyczekiwania odpowiedzi od swoich ludzi na zadane przez niego pytanie, przed nim, niczym grzyb po deszczu, wyrósł Blake z karabinem.
Chyba zaczęło do niego powoli docierać co się dzieje, ale z jakiegoś powodu nie widać było po nim wściekłości czy strachu. Nawet się uśmiechnął.
Nie zdążycie — odparł tylko, a te dwa słowa zawisły nad wami, niczym najgorszy wyrok z możliwych, od którego nie można się odwołać.

Samolot powoli traci wysokość, a po chwili słychać strzał.

<center>***</center>
W pomieszczeniu gospodarczym, Minnie próbuje uderzyć jednego z terrorystów w głowę, on jednak jest szybszy i rzuca się na nią, próbując odebrać jej kij. Łapie blondynkę za włosy, po czym popycha na drzwi.

<center>***</center>
Samolot wpada w turbulencje.

<center>***</center>
Kula, którą wystrzelił Logan, leci z ogromną prędkością po swoim torze, nikomu nie wadząc (przynajmniej początkowo). Docelowo ma trafić, może i zabić, mężczyznę, który stoi przed drzwiami do kokpitu. Pech chce, że turbulencje krzyżują jej plany. Samolotem trzęsie i Minnie, wraz z jednym z terrorystów, wypadają na korytarz w uścisku dalekim od uścisku kochanków i zagradzają czystą linię strzału. Kula przechodzi przez prawe ramię Minnie na wylot, przeszywa ciało terrorysty i zatrzymuje się w samym środku jego serca. Mężczyzna ginie, zanim orientuje się jakkolwiek w sytuacji.
<center>***</center>
Najważniejsi w tym wszystkim są jednak piloci, którzy postanawiają, na wasze szczęście, skorzystać z tego, że odwrócono uwagę mężczyzny, który ich więził i spróbować uwolnić się własnoręcznie, jeden z pomocą drugiego, zanim faktycznie się gdzieś rozbiją.
<center>***</center>
Pilooci siadają za stery w ostatniej sekundzie. Gdyby ktoś zerknął przez okienko, mógłby zobaczyć Zoo w Seattle z lotu ptaka i zrozumieć jak blisko byli ziemi. Samolot wzbił się na tyle, na ile mógł, po czym po lekkim skosie uderzył w końcu w ziemię, na tyle mocno, aby wszyscy stojący pasażerowie się przewrócili, ale nie na tyle, żeby komuś stała się ogromna krzywda. To jeszcze nie koniec przygody. Samolot sunie po paśmie zieleni w dużym parku, zahaczając co jakiś czas o drzewo i gubi najpierw jedno skrzydło, potem drugie. Zdaje się, że wyjedzie poza park i uderzy w jakiś budynek, jednak maszyna zatrzymuje się tuż przy ogrodzeniu.
Wygląda na to, że samolot miał rozbić się w centrum miasta, jednak się to nie udało. O dziwo karetki i policja pojawili się stosunkowo szybko, w końcu obok, w zoo, wydarzyło się coś, co również zostało zaplanowane przez terrorystów i jak się później dowiadujecie, przez tą samą grupę, która porwała samolot.

Perrie
Zagadujesz terrorystę, który traci czujność, jednak chcąc czy nie chcąc, kończysz w toalecie i w zasadzie jesteś tam aż do awaryjnego lądowania. Przy uderzeniu w ziemię przewracasz się i uderzasz boleśnie tyłkiem o ziemię, tuż przy klozecie. Tam wystraszoną znajduje cię ratownik medyczny i jako jedną z ostatnich pasażerów ewakuuje z samolotu.

Blake, Travis, Eileen, Logan
Podczas uderzenia samolotu o ziemię, przewracacie się, uderzając boleśnie o ziemię lub fotele. Jesteście przesłuchiwani przez policję jako jedni z pierwszych pasażerów.

Minnie
Zostajesz postrzelona w ramię, a podczas uderzenia samolotu w ziemię, tracisz przytomność. Ratownicy medyczni transportują cię do karetki jako jednego z pierwszych pasażerów i przewożą do szpitala.

Macie kilka dni na napisanie posta końcowego, ale nie jest to konieczne.


Bardzo dziękuje wszystkim za udział w evencie i aktywne, punktualne odpisywanie. Mam nadzieję, że wszyscy dobrze się bawili.
Pamiętajcie, że za udział w evencie przysługuje wam po 7 punktów fabularnych + oprócz tego, w ramach podziękowania za waszą świetną grę, przyznaję każdemu z uczestników 10 dodatkowych punktów fabularnych. Możecie odebrać w sumie 17 punktów fabularnych.
Do zobaczenia na kolejnym evencie!
</b></div></div>
Ostatnio zmieniony 2021-07-19, 07:29 przez Misty Silhouette, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Seattle Summer Mess - lot”