WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2 | + outfit

Korzystając z trochę bardziej leniwego popołudnia, Valeria postanowiła spędzić go w kuchni na przyrządzaniu potraw z wyprzedzeniem na najbliższe dni. Często zdarzało jej się robić kilka posiłków na raz, by następnego dnia nie musieć gospodarować na to tyle czasu. Było to wygodne i praktyczne, gdyż pozwalało na wykorzystanie większości zapasów, unikając w ten sposób marnacji jedzenia. A cóż, dziewczyna starała się żyć zgodnie z nurtem eko.
Widząc zawartość jej lodówki, uzupełnianej systematycznie poprzez szklane pojemniczki różnej wielkości można było uznać, że jedzenie przygotowywane jest dla całej rodziny, co pewnie nie raz było powodem podśmiewywania się z tego zwyczaju. Mało kto wiedział, że dziewczyna lubiła dobrej jakości posiłki i wcale nie powstrzymywała się przed dokładkami, co na szczęście nie było widoczne ze względu na jej szybki metabolizm. Często tłumaczyła się również tym, że po ćwiczeniach musiała podtrzymać odpowiednią wartość energetyczną. Poza tym, nie myślała tylko o sobie! Czuła się zobowiązana, by dokarmiać swojego najlepszego przyjaciela, który nie korzystał z pełnych możliwości swojej kuchni, jak by wypadało, zgodnie z jej podstawowym przeznaczeniem. Fakt, iż mieszkał w tej samej dzielnicy i mógł w każdej chwili wpaść, znacznie jej to ułatwiał.
Tego dnia nie było inaczej. Promienie zachodzącego słońca nie paliły już tak, jak wcześniej, dlatego Valeria otworzyła na oścież drzwi balkonowe, przez które do salonu łączonego z kuchnią wdarło się świeże powietrze. W pomieszczeniu unosił się zapach smażonego kurczaka i mieszanki przypraw, zwiastujące przygotowywaną właśnie kolację. Do gotującej się wody panna Willis wrzuciła makaron, po czym zabrała się za przyrządzanie sosu. Delikatnie kołysząc się w rytm swojej ulubionej składanki, nawet nie usłyszała cichych kroków tuż za jej plecami.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1 | outfit

W życiu liczyło się kilka spraw. Na pewno jedzenie nie leżało na liście priorytetów Heatha, a przynajmniej nie na wysokiej pozycji tej listy. Tym bardziej, że ostatnio zastanawiał się raczej jak rozszerzyć zasięg działania ich aplikacji i zachęcić ludzi do korzystania z jej dobrodziejstw niż nad tym co by wrzucić na ruszt, że tak obrazowo to ujmę. Ten nierozwiązany problem zaprzątał jego myśli i skłaniał do opuszczania swojego nerdowskiego gniazda, by złapać kilka świeżych inspiracji. Prywatnie lubił spędzać czas w kawiarniach przysłuchując się rozmowom ludzi o codziennych problemach i dylematach, tam też spędził kilka ostatnich godzin.
RentMe był raczkującym projektem skierowanym przede wszystkim do młodych i aktywnych ludzi... i zwykle nie zależało im na wygórowanych stawkach, a pracę traktowali raczej jako dorywcze zajęcie, które nie kolidowało by z nauką i przyniosło trochę dodatkowych dolców na imprezy czy inne luksusy. FF wybrał ich jako grupę docelową, do której powinien skierować swoje kroki jako, (ujmując to bardzo górnolotnie) pracodawca. Cały dzień poświęcił wędrówkom od kawiarni do kawiarni. Czasem udawał zainteresowanego zawodem baristy. Pytał o godziny pracy, zarobki i inne rzeczy, pośrednio związane raczej z apką niż pracą. Wiadomo, dobre rozpoznanie zawsze stanowiło o sukcesie.
Wracał zamyślony do siebie. Autopilot zadziałał właściwie. To znaczy skierował jego kroki do Valerii.
Starym zwyczajem odpuścił sobie pukanie do drzwi. Położył rękę na klamce, która bez większych oporów i protestów wpuściła go do środka. "Aha, ktoś znowu zapomniał zamknąć drzwi"- pomyślał. Sącząca się muzyka i roznoszące po mieszkaniu aromaty stanowiły usprawiedliwienie tego stanu. Val była w swoim żywiole. FF cichutko (co tym razem mu się chyba udało) wślizgnął się do kuchni i zza pleców przyjaciółki - porwał kawałek kurczaka z patelni.
- Zobaczysz, jeszcze kiedyś cię stąd ktoś ukradnie, jak nie będziesz przekręcać zamka.- zażartował pałaszując zdobycz i oblizując lekko gorące palce. Kara za jego łakomstwo.
- Znowu dokarmiasz bezdomnych? - nie mógł się oprzeć. Gotowała takie ilości, że spokojnie mogła wykarmić sześcioosobową rodzinę. - Czy załapałem się na jakieś przyjęcie, na które nikt mnie nie zaprosił? - spojrzał z niejakim wyrzutem. Takim zupełnie udawanym. Był w dobrym humorze i skory był do droczenia się. Przysiadł w pobliżu podpierając się na łokciach i przyglądając jak panna Valeria czaruje kuchnię.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Muzyka często jej towarzyszyła, nie tylko podczas gotowania, ale też w wielu różnych sytuacjach. W zależności od wybranej składanki, potrafiła ją wprowadzić w odpowiedni nastrój, od radosnego, przez bojowy i skłaniający do refleksji. Praktycznie nie zdarzało jej się wyjść z domu bez słuchawek w kieszeni, zawsze w gotowości do ich wyciągnięcia.
Skupiona więc na krzątaninie w kuchni i nuconej piosence, zupełnie nie spodziewała się wyłaniającej się tuż obok ręce, sięgającej po usmażone mięso. Trochę się wystraszyła, a serce załopotało jej jak szalone, ale kiedy subtelnie owionął ją znajomy zapach perfum i kątem oka zobaczyła znaną sylwetkę, uniosła wyżej brwi.
- Heeej, to jeszcze nie gotowe! - zaoponowała z udawanym oburzeniem, odwracając się w jego stronę, bo tak by tą drewnianą łyżką pacnęła go po łapkach! Niestety było na to już stanowczo za późno, dlatego tylko podparła się wolną dłonią o swoje biodro i spojrzała na niego spod zmrużonych powiek. Nie emanowała jednak złością, co można było odczytać po celowym powstrzymywaniu się od śmiechu z całej tej kuriozalnej sytuacji.
- I wcale by na tym źle nie wyszedł - przytaknęła pewnie, celując łyżką w Heatha i kręcąc głową z rozbawieniem, po czym powróciła do mieszania sosu. Pominęła już fakt, że wbrew pozorom nie tak łatwo byłoby złodziejowi ją porwać, w końcu jakiś czas temu chodziła na lekcje samoobrony. - Oczywiście pod warunkiem, że utrzymywana bym była w przyzwoitych warunkach - zastrzegła po chwili namysłu, a w kącikach jej ust błąkał się niewinny uśmieszek. Dobrze znała swoją wartość i nie bała się do tego przyznawać, choć czasem warto było stawiać przy tym na odrobinę humoru.
- Ty akurat i tak nie musisz dostawać specjalnego zaproszenia, żeby pojawiać się w moich progach - obdarzyła go przekornym spojrzeniem, jakby zachowywał się zbyt oczywiście, choć wcale nie miała mu tego za złe. Była na to stanowczo zbyt gościnna, ba, pewnie nawet rzeczonego powyżej złodzieja ugościłaby niczym najlepszego kumpla. W każdym razie lubiła widzieć Heatha w tak dobrym humorze, wtedy świat stawał się… radośniejszy i tak też na nią wpływał.
Zajrzała ponownie do garnka z makaronem i przemieszała zawartość. - To jakie tym razem znalazłeś sobie dziś zajęcie? - zapytała z nosem nad płytą kuchenną, a kiedy uznała, że wszystko idzie zgodnie z planem, odwróciła się w stronę przyjaciela. - I właściwie czego się napijesz? - wtrąciła jeszcze, bo cóż by to była za gospodyni, gdyby nie zadała tak podstawowego pytania.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Palce lizać! - oznajmił udowadniając, że tak właśnie jest. Wyszczerz, który pojawił się na jego twarzy nie opuszczał jej. - więc są gotowe. - śmiał się z nią nie zgodzić. Jedzenie było pyszne. - Zanim cokolwiek zrobisz, pamiętaj że ten krwisty sos nie da się tak łatwo wyprać z białej koszuli. - wiedział, że nie zrobiła by mu tego celowo, ale... ta gorąca, włoska krew zawsze stanowiła niewielką niewiadomą. Dość miłą niewiadomą, musiał przyznać.
- To się po angielsku nazywa małżeństwo. - dodał z miną znawcy odnośnie wywodu panny Willis i jej fantazji na temat podsuniętego przez niego wyimaginowanego porywacza. Ostatecznie parsknął śmiechem, którego nie był w stanie utrzymać dłużej na wodzy. Rozbroiła go, a on nawet nie miał się dziś siły bronić.
- Jakoś nie zauważyłem, żeby specjalnie ci to przeszkadzało.- wzruszył ramionami, chociaż tak naprawdę był jej wdzięczny za tą serdeczność, którą miała dla niego. Siedział przyglądając się jak dobrze radzi sobie w kuchni. Dla niego to było niepojęte. Próbował kilkakrotnie ją naśladować, wśród swoich czterech ścian, ale... kończyło się to tak jak zwykle. Kolejny garnek lądował w koszu, bo nie nadawał się do niczego. Mieszkanie wymagało kilkudniowego wietrzenia, a i tak ostatecznie kończyło się na zamówieniu dowozu. Nawet nie pokazywał się wtedy Val, bo ciężko było pozbyć się dymu spalenizny ze skóry, włosów i ubrań.
- Pomyślałem, że nie możesz się przemęczać - zaczął trochę niepewnie. Nie chciał, żeby czuła się odsuwana od swojego dziecka, którym niewątpliwie był RentMe. - i spędziłem trochę czasu na małym reserchu wśród grupy docelowej przyszłych kandydatów na przyjaciół do wynajęcia. - wyznał uczciwie. - Pomyślałem, że można by było trochę rozszerzyć grupę testerów i niebawem zacząć zarabiać... bez zbytniego zaangażowania środków własnych, że tak pozwolę sobie to nazwać. - zdawał sobie sprawę z tego, że taka "zabawa" mogła być nieco niebezpieczna. Nie wpadł na pomysł, że udawanie mogłoby trochę zamieszać w prywatnym życiu i uczuciach przyjaciółki, ale... kto wiedział jakie intencje przyświecały osobom potrzebującym takich usług? W założeniu intencje miały być czyste, ale ludzie zawsze byli tylko ludźmi. Martwił się trochę o bezpieczeństwo Val, dlatego (chociaż tego nie wiedziała) przyglądał się tym spotkaniom z bezpiecznej odległości, jak tylko miał sposobność... śledził lokalizację jej telefonu i uciekał się do kilku innych sztuczek, na jakie mógł sobie pozwolić.
- Może być to co zwykle. Woda, ale nie zapomnij o bąbelkach. - jakby sam nie mógł sobie wziąć, skoro i tak czuł się u Val jak u siebie. Uśmiechnął się do niej.
- Jak po ostatnim zleceniu? - zapytał nie tylko dlatego, żeby zebrać dane, ale ze zwyczajnej życzliwości.... i żeby nieco zająć myśli czymś innym niż kuszącym aromatem przygotowywanej potrawy. Czuł się głodny, a stłumione burczenie niesubtelnie poinformowało o tym wszystkich obecnych w kuchni...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- A będzie jeszcze smaczniej, kiedy połączę to w jedną spójną całość z pozostałymi składnikami - zapewniła, a przemawiał przez nią czysty perfekcjonizm. Nie lubiła niedokończonych spraw, choć jak na ironię, przed jedną zdecydowanie uciekała. - Pff, kolorowe printy są teraz modne - rzuciła, wzruszając ramionami, jakby nic sobie nie zrobiła z tego ostrzeżenia, a po jej twarzy przebiegł zawadiacki uśmiech. Akurat w tym aspekcie miał zupełną rację - powinien się bać, w końcu kto wie, co przyjdzie jej do tej szalonej główki?
- No cóż, nie złapałam bukietu na ostatnim weselu, więc na szczęście na razie mi to nie grozi - zawtórowała mu śmiechem. Nie wierzyła jakoś szczególnie w zabobony, ale na imprezach tego typu mimo wszystko unikała takich zabaw, tłumacząc się, że wolała nie kusić losu.
- Bo zdążyłam się do tego przyzwyczaić - odparła rozbawiona. Świadczyły o tym lata znajomości. Ich staż mówił sam za siebie. Z resztą, nie wyobrażała już sobie, żeby nie zaglądał do niej choć raz na kilka dni, a że mieszkali blisko siebie, pewnie zdarzało się to częściej. Byłoby więc bardzo dziwnie, gdyby nagle odsunął się z jej życia na dalszy plan.
Na jego następne słowa ściągnęła brwi. Przemęczać? Nie miała zbyt wiele obowiązków, by czuć dyskomfort z powodu nadmiaru spraw na głowie. Lubiła spotykać się z ludźmi i wcale nie przeszkadzały jej ich problemy, którymi częściowo ją obarczali. Nie odezwała się jednak słowem, bo domyślała się, że za słowami przyjaciela mogło kryć się coś głębszego. Przysłuchiwała się w ciszy jego wypowiedzi, kiwając od czasu do czasu delikatnie głową.
- Och, i jak Ci poszło? - zapytała z zainteresowaniem, choć w jej głosie pobrzmiewały nuty wahania i jakby nigdy nic powróciła do wcześniej wykonywanych zajęć, po części, by ukryć, że pod osłoną lekkiego uśmiechu kryły się pewne wątpliwości. Coś w niej hamowało cały entuzjazm. Wiedziała, że zmierzali do rozszerzenia działalności i nie miała nic przeciwko temu, powinna się cieszyć, że Heath tak rozsądnie myślał o przyszłości RentMe. Nowe zobowiązania miały sprawić, że stałaby się mniej osiągalna, a to wiązało się z rezygnacją z jej czynnego udziału w testowaniu aplikacji w niedługim czasie.
W zamyśleniu podeszła do lodówki i wyciągnęła z niej butelkę wody gazowanej, która zaraz trafiła do szklanki. - Myślisz, że to już ten moment na zmiany? - zagadnęła ostrożnie. Powstrzymując się od ciągłego analizowania sytuacji, automatycznie sięgnęła po dwa kieliszki i nalała do nich schłodzonego wina z rodzinnej winnicy, podarowanego od taty dzisiejszego poranka. Z nim chociaż utrzymywała odpowiedni kontakt.
- Hmmm… Zespół dobrze grał, jedzenie i alkohol też przyzwoite… Starałam się, jak mogłam, ale niestety nie udało mi się przekonać Jamie’go do zmiany orientacji - westchnęła teatralnie, wspominając wesele kuzynki klienta, na którym była wczoraj. Zajęła się zdjęciem makaronu z gazu i rozkładaniem jedzenia na talerze. - A tak poważnie, rodzina bardzo tradycjonalistyczna, a ojciec to już w ogóle straszny homofob. Nie dziwię się, że Jamie nie chce się przyznać, że kobiety nie są w jego typie - pokręciła głową, pochylając się nad naczyniami, by odpowiednio udekorować potrawy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Ty tu jesteś mistrzem patelni. - poddał się. Nie znał się na gotowaniu. Val wiedziała lepiej. Zresztą - zjadłby cokolwiek by mu podała i wierzyłby, że miało być tak, jak mówiła. Skoro twierdziła, że jeszcze jest nie gotowe, to znaczyło, że tak było.
- Tak? Kolorowe? - dociekał - A od kiedy sam czerwony zastępuje kolorowy, co? - poruszał brwiami prowokacyjne, gotowy uciec przed ścierką, na którą z całą pewnością zasługiwał... i z czego zdawał sobie aż za dobrze sprawę, a co też potwierdzał jej uśmiech.
- A to mi nowina! - prychnął niemal dławiąc się odrobiną kurczaka, której jeszcze nie zdołał przełknąć. - Jak będziesz w dalszym ciągu gdzieś znikać w momencie, gdy młode rzucają bukiety, to grozi ci kot i dziwne nawyki na stare lata. - mówiąc to przybrał pozę starego kamerdynera, który tłumaczy pannie z dobrego domu jak skonstruowany jest ten świat. - A wiesz, że kobiety starzeją się szybciej? - nawet jeśli dotyczczas nie zasłużył na tą ubabraną w sosie łyżkę czy struga ścierką, to teraz sobie naprawdę nagrabił. Mimo wszystko dobry humor go nie opuszczał, przynajmniej dopóki nie stwierdził:
- Zraniłaś mnie na wskroś. - z dramatyzmem złapał się "za serce", udając, że jej słowa dotknęły go do żywego, co robił zwykle gdy żartowali sobie na poważne tematy. Takie słowa potrafiły go zranić, jeśli padłyby z ust kogoś innego, nie Val. Ona musiałaby się bardzo postarać, żeby go naprawdę zranić. Był w stanie wybaczyć jej niemal wszystko i z przymróżeniem oka traktować narzekania na własne słabostki.
Z lekką niepewnością przyglądał się temu jak przyjęła jego wyznanie. To ściągnięcie brwi nie wróżyło nic dobrego.
- Na razie zbieram dane. - odpowiedział lakonicznie, żeby jej nie drażnić bardziej. Znali się w końcu dość dobrze. Potrafili się czytać i Heath zauważył, że Valeria nie była zachwycona jego poczynaniami, nawet jeśli wiedziała, że tak właśnie należało - postawić kolejny krok w przyszłość.
- Nie wiem, ale warto mieć rozeznanie zanim postanowimy co dalej. Wiesz, że kiedyś będziemy musieli postanowić co z tym zrobić i w jakim kierunku rozwinąć ten projekt? I trzeba to zrobić zanim ktoś skopiuje pomysł. - mało subtelnie zapytał po chwili, nie oczekując odpowiedzi w tym momencie, ale zaszczepiając myśl w Val.
- No cóż, Val, widocznie alkohol nie był przyzwoity. - zawtórował jej śmiechowi. W końcu powszechnie było wiadomo, że alkohol zwykł łamać wszelkie bariery. Po chwili jednak spoważniał. - Jestem skłonny się założyć, że rodzinka kryje brzydkie sekrety, których tak bardzo się wstydzi, że tak drastycznie homofobicznie się uzewnętrznia. - zamyślił się... - Obstawiałbym albo samego seniora rodu, albo starszego brata, o ile Jamie ma takiego. - pozwolił sobie na zawarcie tej uwagi, po czym wrócił do samej zabawy zwilżając usta bombelkami.
- Jedzenie przyzwoite, toż to stwierdzenie padające z twoich ust znaczy tyle, co wyborne. - zaśmiał się.
- A ty znowu zrobiłaś napad na rodzinną winnicę? - zapytał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Śmiałbyś tylko to podważyć - zastrzegła ze śmiechem. Dobrze znała jego zdolności, czy raczej ich brak, by wiedzieć, że w starciu wygrałaby bezkonkurencyjnie. Miała jednak na tyle dobre serce, że nie zamierzała jeszcze bardziej podkopywać jego ego w tej kwestii.
- Naprawdę chcesz się o tym przekonać? Jeśli jeszcze nie zauważyłeś… do dyspozycji mam zdecydowanie więcej kolorów - gestem ręki wskazała pozostałą część blatu, na której stały miski z przeróżną zawartością, między innymi po deserze. Chętnie zmazałaby mu ten uśmieszek z buźki. Najlepiej czekoladą.
- O, nie! W żadnym razie kot! To psy są najlepszymi przyjaciółmi ludzi. Na nich można polegać bardziej, niż na innych… ludziach - żachnęła się i spojrzała na Heatha wymownie, jakby coś mu sugerowała, a w jej oczach tańczyły zawadiackie iskierki. W gruncie rzeczy nie miała do czego się przyczepić. Chociaż… te kąśliwe uwagi… - Ale w sumie byłby to dobry pomysł, żebyś przestał być takim stałym bywalcem - podrapała się po brodzie, udając, że poważnie zastanawiała się nad taką opcją. Jego skłonność do omijania kotów szerokim łukiem naprawdę ją bawiła i aż ciekawiło ją, co by zrobił, kiedy po tak bezceremonialnym wejściu do jej mieszkania na korytarzu spotkał się twarzą w twarz z miauczącą, puchatą kulką. - Kobiety są jak wino - im starsze, tym lepsze. A mężczyźni? Taki trunek najlepiej zamknąć w piwnicy i poczekać, aż dojrzeje - odparowała bardzo dumna z siebie, dodając przy tym uśmiech numer pięć. Nie potrzebowała fizycznej broni, by odeprzeć atak. A zemsta smakowała tak słodko.
- Jesteś dzielny, pozbierasz się - podsumowała, zupełnie nic sobie z tego nie robiąc i przygryzła wargę, próbując ukryć rozbawienie na ten teatralny gest. Tak przekomarzać się potrafili bez końca, co nie zawsze wszyscy potrafili zrozumieć, ale czy to było istotne? Ważne, że oni rozumieli się nawet i bez słów.
Choć nie zawsze wychodziło im to na korzyść. Kiwnęła głową na krótką odpowiedź, zbyt zajęta własnymi myślami, by pociągnąć go dalej za język. Ostrożność, z jaką podszedł Heath dawała jej przekonanie, że miał czyste intencje i chciał dla nich jak najlepiej. Dlatego też westchnęła ciężko.
- Wiem. Tylko, że wiąże się to z kolejnymi decyzjami, które muszą być bardzo przemyślane, bo po przejściu tego magicznego progu nie będzie już powrotu. Samo zatrudnienie kogoś z zewnątrz to duża odpowiedzialność - wyjawiła garść swoich obaw, przerywając na chwilę to, co robiła. Kiedy była sama, miała kontrolę nad tym, co się aktualnie działo. Czym innym było przekazanie sprawy komuś, kto mógł nie do końca się sprawdzić, a należało utrzymywać odpowiednią renomę.
- Alkohol stłumił moją porażkę - zaśmiała się. - Całkiem możliwe. A najgorsze jest to, że Jamie nie zamierza walczyć. Woli na zawsze zostać samotny, albo ożenić się z kobietą w ramach godnego układu. Nie wyobrażam sobie tak bardzo podlegać czyjejś opinii - stwierdziła, by po chwili dostrzec, że nawiązała do własnej sytuacji. Może to dlatego tak bardzo uderzyło w nią to zlecenie. Na uwagę o jedzeniu uśmiechnęła się tylko pod nosem.
- Tata zaprosił mnie dziś na śniadanie do naszej ulubionej knajpki - przyznała tonem tłumaczącym jej dzisiejszy stan. Nie bez powodu zrobiła sobie dzień w kuchni. Jakoś musiała odreagować. Zdjęła fartuszek i jakby nigdy nic zaproponowała: - Wyjdziemy na taras? Weź wino. - Ruchem głowy wskazała na napełnione kielichy z winem, po czym wzięła talerze do rąk i ruszyła na świeże powietrze, gdzie znajdował się urokliwy kącik, w sam raz na wieczory przy winie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie śmiałby. Nawet by się nie odważył. Straszna by była jej zemsta. Tego był pewien. Odwzajemnił jej uśmiech.
- Nie chcę. - był naprawdę w dobrym humorze. Zrelaksowany i gotowy na słowne prowokacje i wieloznaczne żonglowanie słowami. Zdecydowanie nie chciał przekonywać się na własnej skórze jak bogatą paletę kolorów mogła skomponować z tych wszystkich składników, które oblegały jej blat. - Ty też nie chcesz....- wyszczerzył się błyszcząc zębami w bezczelnym uśmieszku, który dodawał mu pewności siebie i uroku osobistego, którym nie chwalił się na lewo i prawo. -...narobić sobie bałaganu. - i to też dodawało mu odwagi w słownych przekomarzankach. Val miała znacznie więcej do stracenia. Przynajmniej teoretycznie. Bardziej była narażona na straty, chociaż z całą pewnością nie zostawiłby jej z tym całym bałaganem samej. Musiał jednak przyznać, że czasem naprawdę lubił się z nią droczyć. Śmiesznie marszczyła nosek i coś dzikiego czaiło się w jej oczach.
- I takiej odpowiedzi oczekiwałem. - powiedział z aprobatą i wyraźną satysfacją. W końcu koty to było samo zło. Bał się ich i uważał za stworzenia piekielne. Przeklęte.... może nawet nawiedzone. Dobrze, że Val wolała psy. - Hau, hau. - zaszczekał. Nie wziął do siebie odwzajemnionej kąśliwości, chociaż załapał o co jej mogło chodzić. Lubił to w niej, że nie musiał się głowić na rebusami co miała na myśli, że rozumiał ją bez zbędnych potoków słów. Przeważnie.
Uniósł brwi z niedowierzaniem i zaplótł ręce.
- Naprawdę aż tak chętnie byś się mnie pozbyła? - zapytał z udawanym żalem. To, co powiedziała później sprawiło, że przestał pajacować.
- Idę sobie dojrzeć, jak na rasowego whiskacza przystało. - wstał, udając obrażonego. Szybko się jednak pozbierał. Miała rację. Za szybko. Podszedł bliżej. Zniżył nieco głos nachylając się nad jej uchem i niemal wyszeptał.
- Chociaż mógłbym przysiąc, że tymi trunkami przesiąkniętymi wieloletnim leżakowaniem w piwnicach zupełnie nie jesteś zainteresowana. - i to by było na tyle jego mniej lub bardziej świadomego flirtu.
Bardziej formalna i poważna część rozmowy wprowadziła nieco więcej dystansu i niepewności. To były nieco nieznane wody ich znajomości i oczekiwań. Trochę różnych punktów widzenia, które wymagały sprowadzenia do wspólnego mianownika. To było nieco bardziej skomplikowane. Tym bardziej, że nie chciał jej naprawdę urazić, a czuł, że był blisko, by właśnie to zrobić... Stąpał po cienkim lodzie.
- Zgadza się. Trzeba wiele jeszcze przemyśleć i doprecyzować. - powierzenie komuś zupełnie obcemu tak delikatnych zadań było ryzykowne. Nie nalegał, żeby teraz o tym rozmawiali. Zaszczepił w Val tą myśl w nadziei, że do niej dojrzeje i będą mogli w przyszłości porozmawiać na ten temat. Chciał ją na tą rozmowę przygotować. Sprawić, że gdy do niej dojdzie, będzie miała własne przemyślenia i oczekiwania, które będą mogli skonfrontować w przyszłości i dojść do jakiegoś konsensusu. - Dlatego zacząłem się nad tym trochę zastanawiać i zbierać opinie. Przeliczać koszty i takie tam. - wzruszył ramionami niedbale, jakby aż tak bardzo mu na tym nie zależało. - Jak będę miał jakieś głębsze przemyślenia, nie omieszkami się nimi podzielić. - zaśmiał się nieco nerwowo.
- Jeszcze możemy się zdziwić, jak bardzo nasz produkt nie jest niszowym przedsięwzięciem. - wymamrotał nieco niepocieszony. Im więcej czasu poświęcał na zbieranie swoich materiałów, tym bardziej się o tym przekonywał.
Wykonał jej polecenie bez szemrania. Wziął wino i pomaszerował za Val. Postawił kieliszek obok niej, sam zasiadł zajmując wolne miejsce przy stoliku obracając swój kieliszek. Kojący wiatr przez chwilę wypełniał przestrzeń między nimi nim zasiedli i wznowili rozmowę.
- I jak, chcą mi cię zabrać do swojej winnicy czy wybrali ci kolejnego męża, którego będę musiał pogonić? - uśmiechnął się przewrotnie. Wygodnie było mieć Val przy sobie. Taka była prawda. Do tego bardzo lubił jej towarzystwo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przez chwilę przypatrywała się mężczyźnie w zastanowieniu, poważnie rozważając wszystkie za i przeciw. A kiedy dokonała wyboru, przestąpiła z nogi na nogę.
- Tylko to powstrzymuje mnie przed rzuceniem w Ciebie tą brudną łyżką - uznała w końcu, mrużąc przy tym oczy. Dobrze wiedziała, jak lubił ją prowokować i często się temu po prostu poddawała, ale tym razem pichcenie przez cały dzień w kuchni wykończyło ją na tyle, że marzyła tylko o tym, by dobrze zjeść i odpocząć. I tak narobiła niezłego sajgonu, nie pozostawiając na blacie wolnego skrawka. Niekoniecznie widziało jej się więc dodatkowe sprzątanie resztek ze ścian i podłogi po bitwie. Ale! Co się odwlecze, to nie uciecze!
Na jego pytanie przygryzła wargę z wahaniem, po czym wzruszyła ramionami.
- Pewnie dopóki znów bym nie zatęskniła. A wiesz, że nie potrafię się długo do Ciebie nie odzywać - westchnęła teatralnie. Nie potrafiła też tego wyjaśnić, ale najwidoczniej na tym polegała przyjaźń. Znali się już na tyle, by nie przeżywać głupstw, o jakie czasem się spierali, ostatecznie zawsze znajdując kompromis. - Co nie oznacza, że możesz bezkarnie zalewać zegarki - zastrzegła przy tym, kiedy zorientowała się, że właśnie ukazała swoją chwilę słabości. Na szczęście Heath był jedną z tych niewielu osób, przy których nie musiała się obawiać, że mógł boleśnie wykorzystać jej słowa przeciwko niej samej. A zegarka było jej szkoda, dopóki nie zrozumiała, dlaczego tak jej na nim zależało. Prezent od byłego noszony z sentymentu nie był najzdrowszym nawykiem.
Nie spodziewała się go tak blisko, ale nie wystraszyła się.
- I tu muszę Ci przyznać rację. Młodsze trunki czasem mają w sobie to coś, czego nie potrafią zaoferować starsze roczniki - odparła cicho, a na jej ustach zawitał filuterny uśmieszek, pozostawiający temat bez głębszej analizy. Natomiast rozmowa o aplikacji wprawiła ją w pewien dystans.
- Rozumiem - przytaknęła, kiwając powoli głową. Ulżyło jej też, że jednak mężczyzna nie drążył tematu, składając obietnicę o podzieleniu się w przyszłości konkretami. Jednocześnie dostrzegała, jak zgrabnie się wycofał, gdy wyczuł zmianę w jej zachowaniu. Z tym, że to nie było tak, iż się na niego gniewała czy coś, dlatego musiała to naprostować. - Przepraszam, po prostu mnie zaskoczyłeś. Ale cieszę się, że nie chcesz, żebyśmy stali w miejscu - dodała zaraz z cieniem uśmiechu, bo wiedziała, że trzeba było postawić na dalszy rozwój i naprawdę cieszyła się na to, że chociaż Heath postawił w tej sprawie pewne kroki, kiedy ona żyła tu i teraz. - Pewnie. Wtedy zrobimy burzę mózgów i postanowimy, co dalej - uznała trochę pogodniej. Nie miała dziś do tego głowy i była wdzięczna, że mogli to odłożyć na później.
Przejście na taras było wręcz idealnym rozwiązaniem po całodziennym maratonie gotowania i parowania się w kuchni. Nawet po zajęciu miejsca na fotelu odczuwalny był delikatny, kojący wiatr, który zapraszał do odpoczynku na powietrzu.
- Niee, tym razem nie dam się wmanewrować w swatanie - powiedziała stanowczo, kręcąc przy tym głową, aż włosy zawinięte dotychczas za ucho opadły swobodnie na policzki. Na samą myśl o partnerze wybranym przez matkę nieomal się wzdrygnęła. Sięgnęła po swój kieliszek z jasnym trunkiem. Podawanie wina do obiadu w ramach czczenia tradycji było w jej rodzinie naturalne. - Ale tak, tata znów mnie namawiał, bym wróciła do domu. Przekonywał, że mama chce tylko mojego dobra i nie będzie się już narzucać. Z tym, że jakoś w to wątpię - przyznała, starając się nie okazać nawet cienia uczuć, jakby zupełnie jej na tym nie zależało. Nauczona na błędach, zawsze kiedy wyciągała dłoń do rodzicielki, prędzej czy później wracała z oparzeniem. Nie miała szczególnej ochoty na ponowną próbę. Zbyt wiele ją to kosztowało.
Podniosła kielich, by się stuknąć szkłem z przyjacielem.
- Tak więc za bycie wolnym i życie na własnych warunkach - uśmiechnęła się lekko i upiła łyk wina, które zaostrzyło jej apetyt. - I smacznego - powiedziała i zabrała się do kosztowania swojej potrawy, które jak na pierwszy raz wyszło jej całkiem przyzwoicie.
- A jak tam w tej drugiej pracy? Strona, którą robiłeś ostatnio dla tej młodej laski ruszyła w końcu? - zagadnęła z zaciekawieniem. Na razie RentMe było tylko dodatkiem i dopóki nie osiągnie odpowiedniego poziomu, niestety trzeba było zarabiać w inny, bardziej pewny sposób.

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”