WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie wątpił, że były zasady. Lucas nigdy nie mówił o nich na głos, bo nie musiał. Męskie zrozumienie nie wymagało werbalnych komunikatów. Młodsze czy starsze siostry, rodzina ogółem zawsze była odsunięta, co dopiero młodsza siostrzyczka. Lucas dbał o nią tak dobrze, jak tylko był w stanie - a na pewno chciał jeszcze lepiej.
Chciał, by była szczęśliwa. By znalazła dla siebie zajęcie w życiu, którego nie chcieli dla niej ich rodzice. By było, ot, wyłącznie jej wolą, a nie matki czy ojca. Z pewnością nie chciał, by skończyła jak oni. Narzekając na życie dobijając do trzydziestki, z przysłowiowym bólem pleców i wyłącznie kolejną masą gówna każdego dnia, z którą musieli jakoś się uporać.
Teoretycznie to wszystko było dopiero przed nią. Nie musiała tej drogi skracać, przebywając z nimi. Ba! Z samym Williamem. Jemu pewnie byłoby dziwnie, gdyby Lucas zaprzyjaźnił się z jego z dobre dziesięć lat młodszą siostrą, jak nie więcej. Ciężko więc, żeby teraz miał tej świadomości ciągle, gdzieś w tyle głowy.
- Jak to nie? - obruszył się na niby, marszcząc lekko brwi gdy napotkał jej ponaglające spojrzenie. - Nie wierzysz, że naprawdę chciałem wnieść do świata coś dobrego? - dodał z nutą ironii, odchylając się nieco w krześle.
Teatralnie oparł dłoń o swoją pierś, kręcąc lekko głową z udawanym zażenowaniem.
- Przepraszam, chcę po prostu być obrzydliwie bogaty - stwierdził więc, uśmiechając się pod nosem. - Chcę zamieszkać na starość na Melediwach z młodą i piękną żoną, która jest ze mną dla mojego charakteru, a nie dla moich pieniędzy.
Zaśmiał się pod nosem, unosząc szklankę w górę w geście poddania.
- Niech ci będzie, piję - oznajmił, jakby potrzebował jakiegokolwiek powodu, by upić kolejny łyk. Whisky przyjemnie mrowiła w gardło, rozgrzewała od środka i zachęcała do mówienia, i robienia rzeczy, przed którymi normalnie zastanowiłby się dwa razy.
Westchnął ostentacyjnie gdy odpowiedziała. Wyzwania wydawały się cięższe do wymyślenia niż pytania, choć w gruncie rzeczy, w tych pierwszych też nie radził sobie zbyt dobrze.
Uniósł lekko brwi, a wraz z nimi, w górę szerzej podniosły się kąciki jego ust. Przesunął po niej spojrzenie, jakby oceniająco.
- Jesteś za sztywna na wyzwania - to również było wyzwanie. - Zrób najgłupszą rzecz, jaka przychodzi ci do głowy. Tu i teraz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Powinna doceniać, że rodzina o nią dbała. Rodzice na swój pokręcony sposób, Lucas starając się ze wszystkich sił. Jednak nie raz czułą się jak klatce, którą dla niej skrzętnie zbudowali kolejnymi wyssanymi z palca zasadami, całą listą wymagań oraz planami na jej przyszłość. Została im teraz ona jedna, ta młoda dusza, którą teoretycznie można było kształtować, a która kształtować nie chciała się dać. Może te buntownicze myśli były typowe dla osób w jej wieku, a może ona sama pragnęła, by od rodziny odstawać, tak czy siak, wybrała sobie trudne zadanie.
Wzruszyła lekko ramionami i zaśmiała się. – Chciałabym ci wierzyć, Will. – przyznała i westchnęła teatralnie. – Ha! Wiedziałam, to już brzmi bardziej prawdopodobnie. – parsknęła śmiechem i zakryła dłonią usta, próbując być cicho, by czasem nie obudzić Lucasa. Może i był pijany i gdzieś zasnął po drodze, ale nie miała pojęcia, czy nie postanowi wstać, a ich głosy zaprowadzą go prosto do kuchni. – I gdzie ty taką znajdziesz? – spojrzała na niego pytająco i pokręciła tylko głową. Młode i piękne żony, zwłaszcza będąc prawnikiem, znajdywało się raczej jedynie dzięki pieniądzom. Taki się jej wydawało i była przekonana, że podobnie było w przypadku jej rodziców. I to nie tak, że była to relacja jedynie oparta na dobrach materialnych, przecież pragnienie dostatniego życia mogło pomóc nawiązać jakąś więź.
– Myślę, że mogliśmy uznać tę odpowiedź, ale… twoje zdrowie. – spojrzała na niego znacząco, bo przecież nie zmuszała go teraz do wypicia szota whisky. Sama też uniosła swoją szklankę, skupiając na chwilę spojrzenie na jej zawartości. – Więcej coli, więcej whisky. – zawyrokowała, kiedy odstawiła puste szkło na kuchenny blat i stanęła na zimnych kafelkach, by znów otworzyć lodówkę i wyciągnąć z niej kolejną puszkę.
– Tego się nie spodziewałeś, co? – odparła z dumą. Przecież nie mógł wymyślić nic bardzo głupiego, w końcu byli tylko we dwójkę, w jej domu, ze śpiącym gdzieś niedaleko Lucasem. – Tak ci się tylko wydaje. – oznajmiła, a jego słowa wywołały nagłą chęć udowodnienia mu, że się myli. Owszem, byłą trochę sztywna, ale wypity drink dodał jej nieco odwagi i pewności siebie, a całkiem dobrze tocząca się rozmowa, chęci do kontynuowania tej zabawy. W końcu w jej głowie narodził się pomył i w przypływie chwili przysunęła się do Williama i pocałowała go. Nie zastanawiając się nad tym, nie myśląc o konsekwencjach, po prostu złączyła ich wargi w ciepłym i smakującym alkoholem pocałunku, na nie dłużej niż kilka sekund. Aż w końcu oderwała się od niego i z przerażeniem malującym się na twarzy, zakryła dłonią usta, wydając z siebie dźwięk zdziwienia. – Przepraszam. – odparła od razu, zdając sobie sprawę z tego, co właśnie zrobiła. – To było głupie. – przyznała, robiąc krok do tyłu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Podejrzewał, że młodą, piękną żonę znajdzie sobie z łatwością, gdy już zostanie tym sławnym na całym świecie, niesamowicie bogatym prawnikiem. Wątpił jednak, by znalazł choć jedną, która lgnęłaby przez jego wspaniałą osobowość, bystry humor i wrodzoną pewność siebie.
- Wiesz co? Jednak nigdy nie chcę być bogaty - westchnął, dochodząc do tych jakże przekonujących wniosków. - Bo jak wtedy będę wiedzieć, czy kochają mnie za mnie, a nie za mój portfel? Nie mógłbym funkcjonować, zastanawiałbym się do końca życia.
Potencjalna tortura przypominała mu o wszystkich stereotypach bogaczy, w które, przynajmniej na razie, w stu procentach wierzył. Znał życie bez grosza przy duszy. Znał codzienność, w której światła wyłączały się wieczorem gdy odcinano im prąd. Znał pustą lodówkę, w której pierwszorzędnym towarem, który nigdy nie mógł stać się deficytowy, były dwunastopaki taniego, amerykańskiego piwa smakującego jak szczyny. Znał też ból wybitego barku i odgłos, który wydał gdy nastawiał go kolega ojca, którego wyrzucono ze szkoły medycznej, bo służba zdrowia była luksusem klasy średniej i ponad to.
Właśnie dlatego, nie wierzył w powiedzenia jak "pieniądze szczęścia nie dają". W jego głowie były odpowiedzią na większość problemów, jakie napotykał w całym swoim życiu. Widząc obrzydliwie bogatych klientów w kancelarii, w której mordował się każdego dnia, jedynie potwierdzał własne teorie - w końcu szukając prawnika, byli wzorowym przykładem rozwiązywania kłopotów za pomocą portfela. Zepsuci w swoim dobrostanie, nie dostrzegali tego, za jak wiele powinni każdego dnia dziękować. Żyli w smutnej bańce, odgrodzeni od świata zewnętrznego, zajęci własnymi "problemami", spełniając własne zachcianki.
Luna była inna.
Wydawała się odstawać od tego świata, w którym urodziła się i dorastała. Patrząc w bańkę, w której siedziała, dostrzegała jej ścianki. Może nawet rzeczywistość po drugiej stronie.
Złapał się na tym, że jego wzrok wodził za damską sylwetką gdy okrążała stół, podchodząc do lodówki. Światło kładło cienie na jej odkrytych ramionach i twarzy gdy pochylała się po drugą puszkę, nim powróciła w jego krąg, spoglądając na niego w specyficzny sposób.
Dostrzegł tę zmianę. Iskierkę rodzącego się w oczach pomysłu, który sprostałby rzuconemu przez niego wyzwaniu. Przekrzywił głowę lekko, patrząc, jak, niczym w spowolnionym tempie, przysuwa się lekko w jego stronę, początkowo w absolutnej, niewinnej nieświadomości nie mając pojęcia co planowała.
Jej usta smakowały alkoholem. Miękkie w dotyku, musnęły jego własne, sprawiając, że i on zamarł na ułamek sekundy. Gdy znalazła się tak blisko, przedzierając przez mgłę, którą whisky zasnuła jego pole widzenia, na krótką chwilę przysłoniła mu i padające z lampki światło, i całą kuchnię dookoła nich. Przyniosła swoją obecnością zapach perfum, którymi nadal pachniały jej włosy.
Whisky pomagała nie myśleć, ale bliskość blondynki sprawiła, że zapomniał.
Zapomniał o tym, w czyjej kuchni siedział. Zapomniał o tym, że Lucas najprawdopodobniej zamordowałby go w miejscu, gdyby przypadkiem wszedł teraz przez drzwi. Zapomniał o tym, że grali w tę głupią grę - zapomniał nawet, że przed sekundą otworzyła usta i wydostały się z nich przeprosiny. Ślepy na zakłopotanie w jej oczach, sięgnął dłonią do jej podbródka, unosząc go lekko w górę, samemu przysuwając się z powrotem, łącząc ich usta w pocałunek ten jeszcze jeden, bezmyślny raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

vibe
- Coś się nie możesz zdecydować. – zauważona rozbawiona. Teraz był w swoim życiu w takim miejscu, w którym mógł zdecydować, czy wystarczy mu w miarę spokojna praca w przyzwoitej kancelarii, czy będzie się chciał piąć po szczeblach kariery, rozwijając swoje doświadczenie w wielkiej korporacji albo w mniejszej, ale równie mocnej firmie.
- Czyli wierzysz w miłość? – zapytała całkiem szczerze, to właśnie wyłapując z jego słów. Przez chwilę można było zauważyć, że byłą tym faktem zaskoczona. Żartowali sobie, to było oczywiste, ale chciała wyczytać między wierszami cokolwiek, coś, co pozwoliłoby go jej lepiej poznać. A pragnienie znalezienia miłości w jakiś sposób człowieka definiowało. Ona sama nie wiedziała, czy tego właśnie pragnęła od życia. Wielkiej miłości, męża, jednej pracy na całe życie, wielkiego domu z ogrodu, chociaż tego wszystkiego z pewnością pragnęli dla niej rodzice. Bo może nawet w głębi duszy i na miłość w jej przypadku liczyli.
Nie wierzyła w to, że pieniądze potrafią dać prawdziwe szczęście, nauczona doświadczeniem oraz posiadaniem ich, nie zdążyła zauważyć, by ich obecność w jej życiu na jej szczęście wpływało. Miała wrażenie, że wręcz te pieniądze wszystko komplikowały.
Tak jak ona w tej chwili komplikowała ich relację.
Na jej twarzy malowało się zaskoczenie. Sama nie spodziewała się, że będzie zdolna do takiego czynu. I choć zamroczona procentami krążącymi w jej organizmie, winę musiała wziąć w całości na siebie. Dlatego przeprosiła zaraz po tym, jak odsunęła się od jego ciepłych i miękkich ust. Ta chwila zapomnienia była niesamowita i choć nie powinna, pragnęła zatracić się w niej jeszcze raz. Niepewnym spojrzeniem przesuwała po twarzy Williama, doszukując się w niej jakiejkolwiek reakcji. Chciała, by się zaśmiał, by obrócił to wszystko w żart, by powiedział, że wygrała i że faktycznie tego się nie spodziewał. Żeby również stwierdził, że było to głupie, ale żeby nie miał jej tego za złe. To była przecież tylko chwila. Chwila, w której całkowicie straciła głowę i nie wiedząc do końca czemu, postanowiła go pocałować.
Zaskoczył ją, prawdopodobnie jak ona te kilka sekund temu, kiedy ujął jej podbródek i przysunął się do niej. Kolejny pocałunek, którego nie planowało i nie spodziewało się żadne z nich, a który właśnie trwał. I teraz kiedy został odwzajemniony przez Williama, pokusiła się o to, by zrobić krok w jego stronę, a dłoń ułożyć na jego klatce piersiowej. Uniosła się na palcach, skracając dystans między nimi i pozwoliła pogłębić pocałunek, nie chcąc go w tym momencie przerywać. To już nie była krótka chwila, to była cała wieczność, w której odnalazła spokój. Wewnętrzny spokój. Spokój ducha. A ciało zdradzało, że targają nią emocje, serce zaczęło szybciej bić, oddech przyśpieszył, jej dłoń po chwili znalazła się na jego karku.
– Wiiiil! – niewyraźny głos Lucasa dobiegł ich gdzieś z wnętrza domu. Luna oderwała się od Williama niczym poparzona, przyglądając mu się z niepewnością, ale też zawodem malującym się na twarzy. – Chyba sobie o nas przypomniał. – wymamrotała, próbując wyrównać oddech, zakłopotana przeczesując włosy opadające na jej czoło. – Ja do niego pójdę, to w końcu mój brat. – dodała szybko, by nie dopuścić do nastania krępującej ciszy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby zadała to pytanie w swojej, kolejnej kolejce, prawdopodobnie przegrałby po raz pierwszy w Prawda czy wyzwanie?.
Miłość była skomplikowana. Była trudna do objęcia rozumem w całej swojej krasie. Choć miał swoje lata na karku, choć na ulicy chwycił niejedną dziewczynę za rękę i niejedną pocałował, czy w świetle dziennym czy zdradliwych neonach klubów przykrytych dymem, zawahał się przed odpowiedzią.
Po czym wzruszył ramionami.
Na trudne pytania zwykle znajdował proste odpowiedzi. Potrafił zdobyć się na szczerość w kwestiach swoich pobudek czy pracy, choćby koloryzował ją rozbawieniem i nutą sarkazmu. Ale choć otworzył usta by odpowiedzieć, nie wiedział, czy tę odpowiedź znał.
Czy miłością była świadomość tego, że w mieszkaniu czeka na ciebie druga osoba, oferując swoje objęcia i pocałunek? Czy było nią myślenie o kimś zanim pomyślałeś o sobie? Czy było tylko tym uczuciem lekkości w klatce piersiowej, ekscytacją w pierwszych miesiącach związku, czy tym, w co się przeradzała - stabilnością, codziennością, wygodną rutyną?
Gdyby wiedział, pewnie by odpowiedział. Ale alkohol odblokowywał bariery, nie tworzył czegoś tam, gdzie go nie było. A w jego głowie była pustka.
Pustka, która szybko stała się błoga.
Pocałunek był niczym bariera postawiona w morzu jego przemyśleń dotyczących miłości i innych, niepotrzebnych filozofii. Tama, za którą nie przedostawało się nic poza smakiem jej ust i unoszącym się wokół nich zapachem jej włosów. Miękkością skóry, po której odruchowo wodził palcem, muskając jej policzek kciukiem. Różowym ramiączkiem bluzki, która zsunęła się z jej ramienia gdy dziewczyna przysunęła się bliżej. Ciepłem dłoni spoczywającej na jego karku.
Niemal odruchowo skrzywił się gdy gwałtownie się odsunęła, nie rozumiejąc, co mogło przerwać tę chwilę, moment niemalże wiecznej przyjemności, ucieczki, którą znalazł nie wiedząc, że tak desperacko jej szukał.
Nie coś.
Ktoś.
Kurwa.
Lucas. Zgonujący, pijany muzyk na dywanie gdzieś obok. Jego najlepszy przyjaciel, któremu nigdy nie wyrządziłby żadnej krzywdy.
Brat dziewczyny, do której wciąż wyciągał rękę. Pieprzona kotwica, ciągnąca ich dwoje na dno ponurej rzeczywistości. Cholerny młot, uderzający go w klatkę piersiową wstydem.
- Jasne - odpowiedział, tępo, głupio. Bezmyślnie. Z drugiej strony, czy było coś bardziej bezmyślnego niż to, co zrobił teraz? - Ja już.... pójdę.
Jedyna inteligentna rzecz, która tego wieczora wydostała się z jego ust. Zgarnął swoją kurtkę z oparcia krzesła, ledwie o niej pamiętając, nim skierował się do drzwi, ignorując i stojącą w przejściu dziewczynę, i nawoływania Lucasa.
Sprawca zbiegł z miejsca zbrodni w popłochu.

ztx2

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Retrospekcje”