WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

❧ 3 ❧ Po ostatnich zajęciach czuła, że entuzjazm, którym tak mocno naładowana była od samego rana, coraz szybciej się ulatnia, jak powietrze z przebitego balonika. Nie znalazła dotychczas żadnej skutecznej łaty, którą mogłaby zakleić ten ubytek, który stopniowo pozbawiał ją sił, w końcu przykuwając do łóżka przeważnie na dwa do czterech dni. Wtedy każdy dzień wydawał się bezgwiezdną nocą, znacznie czarniejszą niż obecnie powoli zapadająca ciemność.
W drodze do domu Whitbread wstąpiła jeszcze do marketu, by uzupełnić zapas cytrusów, a że był to koniec tygodnia, owoce były przebrane i większość z nich nie nadawała się już do niczego. Miała się już poddać, rezygnując z zakupu byle czego, ale wtedy upatrzyła ostatnią ładną cytrynę, więc właściwie wykrzesając z siebie ostatnie energiczne ruchy, czym prędzej ją zgarnęła, ciesząc się jak dziecko. Do czasu…
Trochę przeholowała z ilością zakupów zrobionych za jednym zamachem i nie wszystko udało jej się upchnąć do plecaka, który wypełniony był po brzegi ubraniami na zmianę, które rudowłosa chciała przeprać w domu. Nie miała więc wyboru, jak próbować jakimś cudem przymocować do roweru pękatą torbę z zakupami, by dowieźć ją do domu, nie gubiąc po drodze większości produktów znajdujących się w jej wnętrzu. Okazało się, że prawdopodobnie podczas tej czynności, przez nieuwagę zahaczyła opakowaniem o krawędź bagażnika, przez co zapoczątkowała trudną do zatrzymania lawinę, która stopniowo wypakowała jej zakupy wprost na chodnik… Nie przejęłaby się tym zbytnio, gdyby nie cytryna, ta jej jedyna cytryna, która zaczęła się turlać, oddzielając od reszty spożywczego towarzystwa...
Tottie porzuciła zbieranie pozostałych rzeczy i ruszyła w pogoń za owocem, który potoczył się wprost pod nogi mężczyzny, który szedł prosto na nią. Był zamyślony? Nie zwykł patrzeć pod nogi, zawsze trzymając głowę uniesioną wysoko ku górze? Czy może...
- Jesteś ślepy?! - zapytała z oburzeniem Whitbread, gdy kilka centymetrów od jej ręki, kiedy była już tak blisko, ów nieznajomy tak po prostu stanął na jej ulubionym cytrusie! Rzadko kiedy podnosiła głos, szczególnie podczas dni, kiedy było dobrze. Teraz jednak wzbierała w niej obojętność na wszystko i na wszystkich, a te nerwy były jednym z ostatnich odruchów normalności.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2

Kto mógł podejrzewać, że tego dnia, niemalże spojrzy śmierci w oczy i to bez używania narządu wzroku? Tu leżał pies pogrzebany. Większość jego bolesnych wypadków, wiązała się z niedoborem ostrożności, bądź ostrożnością przesadzoną, przejawiającą się w macaniu ścian, poręczy, schodków, z wykorzystaniem czubków trampek, albo poprzez wytężanie słuchu. Był niemalże przekonany, że niektóre przeszkody dało radę wyczuć przy pomocy węchu. Nie rozchodziło się bynajmniej tylko o osobników, nadużywających wody kolońskiej.
Podążał w stronę przystanku autobusowego, trzymając dłoniach ciemną rączkę od składanej laski, bardzo przypominającej kształtem kijek trekkingowy. Przebierał w tego typu gadżetach, na ile pozwalały mu zasoby portfela, chcąc znaleźć idealne przedłużenie ręki, zapobiegające częstym urazom. Małe siniaki nie robiły na nim większego wrażenia, ale gdyby tak potknął się i złamał nogę, albo co gorsza, wpadł na jezdnię… lepiej nie kusić losu.
Przechodził po znajomej strukturze chodnika, kiedy pod jego nogami znalazł się element niespodziewany. Miał za swoje z tym kuszeniem losu. Cytryna wzięła go z zaskoczenia, przez co zachwiał się w miejscu, w porę utrzymując równowagę. Z tego zamieszania upuścił swój kijek, koloru czarnego. Serce biło na co najmniej podwójnych obrotach, wpędzając Hale’a w poczucie kompletnego zdezorientowania. Czy był bezpieczny? Nie miał swojego przedłużenia ręki, nie wiedział, co się działo. Czuł się jak dzieciak, któremu w trakcie pływania, ucieka deska. W takich warunkach nietrudno utonąć, wpaść w panikę.
Kiedy pochwycił głos, przebijający się przez pozostałe dźwięki otoczenia, zmarszczył brwi, próbując nerwowo wyrównać oddech.
Właściwie, to nieznajoma strzeliła w dziesiątkę.
- Przepraszam! - nie szukał zaczepki. Musiał znaleźć tę przeklętą, czarną laskę, niestety, chwilowo wyczuwał czubkiem buta jedynie ten nieszczęsny, miękki kształt, który wcześniej wylądował mu pod podeszwami. Sądząc po zapachu… to musiała być cytryna.
- N-nie spodziewałem się, po prostu…
nie patrzyłem pod nogi? Gdyby tylko miał możliwość takiego wyjścia z sytuacji.
Nie lubił zasłaniać się swoją niepełnosprawnością. Wiedział, że niektórych momentów nie był w stanie przewidzieć, ale nadal czuł się winny. Nawet, jeśli rozchodziło się o zaledwie jednego cytrusa.
Stał jak ten kołek w miejscu, nie bardzo wiedząc czy powinien przycupnąć i na czuja szukać kijka czy może udawać, że wszystko jest w porządku. Powoli ugiął kolana i zasłonił przedramieniem głowę, jakby w obawie przed zderzeniem z nadjeżdżającym rowerzystą, skejtem, albo czymkolwiek innym. Mógł przecież zginąć!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dopiero po chwili zorientowała się, że nie tylko jej rzeczy spotkały się z szorstką powierzchnią chodnika, ale też sprawcy tego cytrynowego morderstwa coś upadło. Może gdyby to była Aura, jej bliźniaczka, uznałaby, że od płytek odbiła się jedna z klepek mężczyzny, bo nie tylko odgłos, ale też zachowanie faceta wskazywało, że chyba nie do końca miał wszystko poukładane w głowie, bowiem gdy Tottie zadarła głowę, by spojrzeć na niego, zauważyła, że koleś nie patrzy na nią, a gdzieś w bok. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo przecież sama często uciekała wzrokiem, ale... to było jakieś inne patrzenie. Wyglądało, jakby nieznajomy był przekonany, że rudowłosa znajduje się po drugiej jego stronie. Albo to było tylko złudzenie?
- Po prostu… co? Czy mógłbyś dokończyć tę myśl? - Whitbread oczekiwała, że dostanie jakieś usprawiedliwienie, bo to choć w minimalnym stopniu nakreśliłoby obraz człowieka, z którym ma do czynienia. Na pierwszy rzut oka nie wyglądał na bajkopisarza, który wyciągnąłby jak asa z rękawa fantastyczną opowieść, usprawiedliwiającą wdepnięcie w to, co powinien sprytnie ominąć, gdyby nie bujał w obłokach. Często jednak pozory myliły, dlatego Tottie nie chciała zgadywać jaki i kim chłopak jest, a czekała na coś więcej, w tym stanie nie zadowalając się jedynie przeproszeniem, które pewnie byłoby wystarczające podczas pierwszej połowy tego dnia. Wtedy ta cytrynowa przygoda podpięta byłaby pod zabawną anegdotkę sposobu na zawarcie nowej znajomości.
Następny ruch mężczyzny również wyglądał dziwnie nie na miejscu. Rudowłosa, po tym jak zgarnęła mu spod buta rozgnieciony owoc (oceniając, że nie nadaje się już do niczego), wciąż kucając zerknęła na nieznajomego spode łba.
- Co ty robisz? - zapytała lekko zdezorientowana, uświadamiając sobie, że być może wcześniej za bardzo na niego warknęła, przez co teraz chłopak się jej obawia. To było dziwne uczucie, bo chyba dotychczas nie spotkała się z nikim, kto by się jej bał, nawet gdy nieudolnie próbowała kogoś nastraszyć podczas halloweenowych przebieranek. - Przecież nic ci nie zrobię. To... - - tylko cytryna… - stwierdziła, kierując spojrzenie na kwaśną miazgę w swoich dłoniach. W tym samym momencie zreflektowała się, że jemu też coś spadło, więc chwyciła kijek i wyciągnęła go w stronę nieznajomego. - To chyba twoje - powiedziała z odrobinę wymuszonym uśmiechem, ale jakoś chciała pokazać mężczyźnie, że nie jest tak groźna, jak mogłoby to wynikać z jej pierwszej reakcji na to, co się stało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czy mógł dokończyć zaczętą myśl?
Pewnie. Chętnie powiedziałby więcej, gdyby tylko nabrał pewności, że nic poza nieposkromioną cytryną na niego nie czyhało. Gdzieś na chodniku leżała jego laska, a bez niej czuł się jak zagubiony w ciemnościach dzieciak. Nie raz nabił sobie guza, albo potknął się o coś ciężkiego, zazwyczaj na imprezach, gdzie szalał po wypiciu alkoholu. Wtedy spożyte mieszanki dodawały mu odwagi i znieczulały w tych konkretnych momentach. Tymczasem teraz… poczuł się kompletnie nagi. Nie był ani znieczulony, ani specjalnie chętny do tak zwanego nadstawiania policzka.
Wciąż lekko się kuląc, z rękoma wyciągniętymi w obronnym geście, nie zwracał większej uwagi na podsuwaną mu, rozgniecioną cytrynę. Do cholery, przecież wiedział, na co nadepnął. Tej woni nie sposób było pomylić z inną.
- Nie widziałem twoich cytryn, nie jestem w stanie ich widzieć - wyksztusił wreszcie, odrobinę opuszczając dłonie, kiedy nieznajoma zapewniła go, że nic mu nie zrobi. Pytanie czy z otoczeniem będzie tak samo. Czy mogła mu zagwarantować względne bezpieczeństwo? Pod żadnym pozorem nie był strachliwym chuchrem. Sytuacja zwyczajnie go zdezorientowała, przez co reagował w taki a nie inny sposób, bez swoich narzędzi pod ręką.
Na czuja przejął kij podsunięty przez dziewczynę, powoli już wracając do względnego spokoju.
- Dzięki - kiwnął głową i zręcznym ruchem zaczepił palce o rączkę laski, opierając jej koniec o chodnikowe płytki. Tak było zdecydowanie lepiej.
- Wybacz, że podeptałem ci cytrynę - dodał jeszcze, żeby klientka nie miała go za niewychowanego buca. - Zwykle staram się wyczuć przeszkody, przy pomocy tego wspaniałego urządzenia - postukał laską o podłoże. - Ale w tym starciu twój owoc mnie wyprzedził.
Pokusił się na niewielki uśmiech, wciąż patrząc gdzieś w przestrzeń. Starał się w miarę możliwości kierować twarz w stronę swoich rozmówców, przy pomocy słuchu. Raz wychodziło lepiej, innym razem trochę gorzej. Nie można przecież mieć wszystkiego. On mógł dziękować, że pomimo utraty wzroku i biologicznej rodziny, coś jeszcze mu pozostało.
<style type="text/css">.ahv{height:130px; opacity: 1.0; padding: px;line-height:px; margin-bottom:20px;position:relative; box-shadow: 0PX 0PX 5PX #262626; border: dashed #A9D0F5 1px;;right: 3px;x-index: 1;}.ahd{padding: 2px; position:relative;opacity:1.0;margin-top: -164px;right: 12px;padding: 3px;x-index:2;}</style><center></div>
<img src="https://i.imgur.com/EUgkkoc.gif" class="ahv"/></div>
<img src="https://i.imgur.com/mAwctO9.png" class="ahd"/></div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tottie, po tym jak zmarszczyła brwi, utkwiła spojrzenie na oczach mężczyzny. Wydawał się patrzeć gdzieś obok niej, co jednak nie wyglądało, jakby uciekał wzrokiem, a bardziej jakby faktycznie nie potrafił dokładnie określić punktu, gdzie znajduje się jego rozmówca. Albo to jej się wydawało? Sama już nie wiedziała, czy nie dorabia teraz jakiegoś dodatkowego sensu słowom, które padły przed chwilą, rozpoczynając przedłużające się milczenie, które zaczynało być kłopotliwe.
- Nie jesteś w stanie… - powtórzyła ostrożnie, spuszczając wzrok na kijek, który nie wyglądał jak te typowo kojarzące się z ociemniałymi. Brakowało mu charakterystycznej bieli, która już z daleka wskazywałaby z kim ma się do czynienia. - Jesteś niewidomy? - Tottie co prawda już zadała to pytanie wcześniej (mniej grzecznie), ale wtedy nawet nie brała pod uwagę takiego scenariusza, a jedynie palnęla co jej ślina na język przyniosła. Natychmiast zrobiło się jej głupio, bo przecież nie chciała wytykać mężczyźnie jego niepełnosprawności, ani jakkolwiek sprawiać przykrości, co prawdopodobnie niezamierzenie uczyniła.
Podniosła się i przygryzając wargę obserwowała ruchy nieznajomego, jeszcze raz wlepiając wzrok w jego twarz. Nie wyglądał na oszusta i widać było, że pewniej się poczuł, kiedy laską wybadał najbliższą okolicę. Czy był tak dobrym aktorem? Tylko po co miałby udawać?
- Zupełnie nic nie widzisz? - zapytała, choć może było to niegrzeczne tak dopytywać, ale ciekawość zwyciężyła. - Przez moją nieuwagę mogło ci się coś stać, to ja powinnam cię przeprosić. Nie zawsze wszystko układa się nam po myśli i nawet zakupy potrafią okazać się niesforne… - Ledwie to powiedziała, podmuch wiatru wyplątał słabo upięte pasmo jej długich rudych włosów, które teraz usilnie chciały wepchnąć się Whitbread do buzi. Szybkim ruchem założyła ten kosmyk za ucho, w międzyczasie wyrzucając cytrynę do pobliskiego kosza na śmieci. - Tak w ogóle to jestem Tottie. I chyba idziemy w tym samym kierunku. Mogłabym ci towarzyszyć? - zapytała, podchodząc do roweru, do którego zamocowała zakupy, mając nadzieję, że tym razem na tyle skutecznie, że nie doświadczy za chwilę powtórki z rozrywki. Choć teraz było już jej właściwie wszystko jedno. Bez cytryny to już nie było to samo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Od kilku lat - przytaknął wraz z kiwnięciem głowy i zabłąkanym uśmiechem. Przywykł do tego, że ludzie nie wiedzieli na pierwszy rzut oka (ta ironia), jeśli nie miał ze sobą tej konkretnej białej laski, którą postukiwał o podłoże. Czy celowo wybrał inny rodzaj kijka? Nie, po prostu wszystko zależało od tego, co mu lepiej leżało w dłoni. Może powinien używać standardowo tej białej, co by wszyscy wiedzieli z kim mają do czynienia? Takiego nieco łatwiej było zauważyć w tłumie czy nawet po drugiej strony ulicy, co nakazywało zachowanie pewnej ostrożności. Hale wolał się nie potykać o nikogo, jak również nie zderzać ramieniem, co było mało komfortowe dla niego i drugiej osoby.
Krótka cisza, która zapadła między jednym zdaniem, a drugim, oznaczała ten konkretny moment, w którym ktoś mu się przyglądał. Nie peszył się, bo jak wiadomo, czego oczy nie widzą i tak dalej. Wraz z upływem lat utwierdził się nawet w przekonaniu, że łatwiej zawiązywał znajomości, jako ociemniały, niż jako w pełni sprawny dzieciak.
Niektórzy ludzie dopytywali, a on im odpowiadał. Zupełnie, jak w aktualnej chwili.
- Widzę mniej więcej tak samo jak ty… kiedy zamkniesz oczy - a to nie była przecież taka zupełna noc, co skomentował gestem przesunięcia otwartą dłonią, tuż nad swoją twarzą. - Widzę z której strony pada słońce i kiedy zachodzi.
Przynajmniej tyle szczęścia w nieszczęściu.
Machnął zbywająco dłonią.
- W porządku, to przecież nie tak, że celowo puściłaś mi cytryny pod nogi - zaśmiał się krótko. - Prawda?
Różni ludzie żyli w tym mieście, ale wydawało mu się, po tym, jak ocenił ton głosu dziewczyny, że nie jest tak podstępną osobą. Z pewnością w swoich notatkach studenckich znalazłby coś odpowiedniego na ten temat.
- Kenny - przedstawił się zwrotnie, po czym przestąpił z nogi na nogę, postukując podstawą kija o chodnik. - Pewnie, nie mam nic przeciwko.
Nadgorliwość bywała gorsza od lenistwa, ale Tottie nie brzmiała jak ktoś, kto chciał mu koniecznie pomóc, celem podbudowania swojego ego. Pewnie, niektóre gesty, które wobec niego stosowano były miłe, ale miewał również uczulenie na obchodzenie się z nim, jak z jajkiem. Nie był przecież aż tak delikatną jednostką.
- Możesz mnie uprzedzić, jeśli znowu będą miał na drodze jakiś owoc, grożący utratą równowagi.
Uśmiechnął się po raz kolejny i sięgnął do ciemnych okularów, zaczepionych o koszulkę. Słońce było coraz bardziej nieustępliwe.
Chyba mogli już z wolna podążyć w stronę tego samego kierunku, który to uwzględniał w przypadku Kentigerna przystanek autobusowy.
<style type="text/css">.ahv{height:130px; opacity: 1.0; padding: px;line-height:px; margin-bottom:20px;position:relative; box-shadow: 0PX 0PX 5PX #262626; border: dashed #A9D0F5 1px;;right: 3px;x-index: 1;}.ahd{padding: 2px; position:relative;opacity:1.0;margin-top: -164px;right: 12px;padding: 3px;x-index:2;}</style><center></div>
<img src="https://i.imgur.com/EUgkkoc.gif" class="ahv"/></div>
<img src="https://i.imgur.com/mAwctO9.png" class="ahd"/></div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Długo… albo wręcz krótko. Chyba lepiej od początku żyć w ciemności, niż dopiero ją oswajać - stwierdziła, w tym momencie mając na myśli zarówno jego ślepotę, jak i swój ponury nastrój, który nie był czymś, co znała zawsze, a dopiero od kilku lat pojawiał się, zaskakiwał i sprawiał, że nic wtedy nie widziała, choć niewiele miało to wspólnego z kondycją jej oczu. - Skąd czerpiesz siłę, żeby - żyć - wychodzić z domu? - zapytała, choć może nie było to pytanie, które zwyczajowo zadaje się nieznajomemu, spotkanemu pierwszy raz w niekoniecznie sprzyjających okolicznościach. A może właśnie to do obcej osoby najłatwiej było skierować te słowa? Bo jaka była szansa, że jeszcze kiedykolwiek spotkają się w tym wielkim Seattle?
Kolejne słowa Kenny’ego sprawiły, że Tottie zamiast na mężczyznę, spojrzała w stronę słońca, które prześwitywało między budynkami, coraz bardziej pochylając się ku horyzontowi, za którym wkrótce zniknie.
- Szczęściarz - odezwała się nagle, bo ciszy było dziś wokół niej o wiele więcej niż w dni, kiedy jest dobrze. - Ja tego nie widzę - odrzekła z rezygnacją w głosie. - A może raczej tych wschodów słońca, jakby ono wcale nie chciało ponownie się pojawić na niebie - dodała ciszej, potrząsając głową, jakby otrząsała się z chwilowego letargu. - Przepraszam. Gadam od rzeczy - stwierdziła szybko, by przypadkiem nie zwrócić jego uwagi na te jej wywody, które mogłyby pokazać, że coś ją dręczy.
Uśmiechnęła się, kręcąc przy tym głową w zaprzeczeniu.
- Nie chciałam, to prawda - przyznała, by nie było wątpliwości, że to nie był celowy zamach na jego osobę. - Pewnie gdybym chciała coś komuś rzucać pod nogi, to pewnie wybrałabym jakiś groszek ewentualnie skórkę od banana, żeby przekonać się, czy faktycznie da się na niej poślizgnąć - dorzuciła, by rozwinąć myśl na temat potencjalnego zamachu na cudze życie i zdrowie. Oczywiście pewnie nigdy by do takiego nie doszło, ale skoro zapytał, to Whitbread postanowiła go oświecić.
Podprowadziła rower bliżej mężczyzny, ale tak by nikt się o niego nie obijał. Nie proponowała ramienia, podparcia, czy innej ograniczającej ruchy pomocy, przypuszczając, że gdyby takowa była potrzebna, to pewnie jej nowy znajomy otwarcie by ją o to poprosił. Z tego co mówił, nie był to pierwszy dzień po tym, jak ociemniał, więc rudowłosa zdawała sobie sprawę z tego, że jakoś musi sobie radzić w codziennych czynnościach, a ktoś, kto nie wie, co powinien zrobić, tylko może mu zaszkodzić, utrudniając wypracowaną rutynę.
- Dobrze - powiedziała, odwzajemniając uśmiech. - Nie wiem kiedy byłeś w tej okolicy, ale tuż przy przystanku rozkopali chodnik. Wymieniają rury i postawili kładkę - poinformowała, bo kawałek przed nimi rozciągała się taśma, która umownie zwężała chodnik tak, że mieściła się tam jedna osoba.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rzeczywiście, niewiele osób tak bezpośrednio pytało go o ociemniałość na ulicy. Zwykle robił to na studiach, w zaufanym gronie, czasami na różnych spotkaniach, które organizowali mu rodzice adopcyjni. Bywali lekko zakręceni, nie zawsze miewali czas dla swoich pociech, ale przynajmniej nikt go nie zaniedbywał pod tym względem psychologicznym.
- O to musiałabyś już zapytać kogoś, kto urodził się niewidomy - podrapał się przy skroni, poprawiając przy okazji ciemne okulary na nosie. - Ja miałem przynajmniej tyle szczęścia, aby widzieć barwy i całą masę innych, namacalnych rzeczy.
I chociaż z każdym, kolejnym rokiem te obrazy bladły w jego umyśle, wciąż mógł je sobie wspominać. Takie życie od samego początku w kompletnych ciemnościach, wydawało mu się znacznie trudniejsze. Jakim cudem można było wyobrazić sobie samo pojęcie przestrzeni, perspektywy? Osoba ociemniała na skutek choroby, albo wypadku, doświadczyła wcześniej używania narządu wzroku, toteż odnajdowanie się w świecie zewnętrznym było przez to prostsze.
Słowa, które Tottie wypowiedziała jako następne, zabrzmiały mu trochę pesymistycznie. Może taki miała humor tego konkretnego dnia? Chociaż… nie, to brzmiało inaczej. Głębiej. Przeczucie niezwykle rzadko go zawodziło.
- Nic nie szkodzi - uśmiechnął się delikatnie. - Każdemu się czasami zdarza… gadać od rzeczy.
Jemu również. Szczególnie, kiedy mówił do siebie szeptem, zamknięty w czterech ścianach pokoju. Ponoć taka rozmowa z samym sobą również miała charakter terapeutyczny.
- Skórka od banana, klasyk - błysnął uśmiechem po raz kolejny. - Ale ponoć czasami zawodzi, więc… różnie to z nią bywa. Kapryśna pułapka.
Nie stosował nigdy tego patentu, gdyż jako dziecko trzymany był pod kloszem, a odkąd utracił wzrok, nawet nie wiedziałby gdzie konkretnie tę skórkę od banana rzuca. Co innego, jakby miał wspólnika od takich pranków. Był co prawda jego starszy brat, Shah, ale jego makówka nie zawsze ogarniała. Przynajmniej swoją egzotyczną urodą potrafił przyciągnąć co poniektórych śmiałków.
Po prawdzie, nie było go w tych okolicach już pewien czas. To dobrze, że nowa znajoma postanowiła poinformować go o drobnych pracach drogowych.
- O, nie miałem pojęcia - obrócił przez moment głowę w stronę dziewczyny, stukając laską przed siebie, co pomagało mu w przemierzaniu chodnika.
- Jesteś rowerem, tak? - podpytał, doskonale słysząc charakterystyczne cykanie kół przy prowadzeniu. Cholera, chętnie znów pojeździłby na rowerze. Niestety, nawet gdyby spróbował, najpewniej wywróciłby się po pierwszym metrze, za sprawą szalejącego błędnika. Cóż z tego, że okolica byłaby pusta. Tych rzeczy akurat brakowało mu najbardziej. Najgorsze było to, że jeszcze przed rozwojem retinopatii, nie doświadczył wielu atrakcji, na które mogli pozwolić sobie jego rówieśnicy. Wychował się w dosyć konserwatywnym środowisku.
- Ktoś jest przed nami? - zapytał jeszcze, kiedy zahaczył końcówką ciemnej laski o metalową konstrukcję kładki. Dobrze wiedzieć, zanim na nią wejdzie. Jeszcze tego brakowało, aby z rozpędu na kogoś wpadł.
<style type="text/css">.ahv{height:130px; opacity: 1.0; padding: px;line-height:px; margin-bottom:20px;position:relative; box-shadow: 0PX 0PX 5PX #262626; border: dashed #A9D0F5 1px;;right: 3px;x-index: 1;}.ahd{padding: 2px; position:relative;opacity:1.0;margin-top: -164px;right: 12px;padding: 3px;x-index:2;}</style><center></div>
<img src="https://i.imgur.com/EUgkkoc.gif" class="ahv"/></div>
<img src="https://i.imgur.com/mAwctO9.png" class="ahd"/></div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To co mówił wypchnęło myśli Tottie na zupełnie inne tory, które jakoś wydawały jej się osadzone równolegle do tego, co powiedział Kentigern.
- I nie brakuje ci tego? Że już się nie spotykacie, by choćby na siebie spojrzeć? Że nie będzie już nigdy szansy na wspólną grę na pianinie, taniec, na… - urwała, uświadamiając sobie, że mówi o sobie, wspominając swoją platoniczną miłość, z którą urwał się jej kontakt, czego nie potrafiła zrozumieć, zapomnieć i przełknąć, szczególnie gdy nie hasała po wyżynach optymizmu, tylko niewidzialna siła ciągnęła jej nastrój ku dołom tak głębokich, że wydawały się nie mieć dna. - Mam na myśli… te przedmioty. Łatwiej je sobie wyobrazić, pamiętając jakie były? - zapytała, próbując teraz precyzyjnie określić to, co ją ciekawiło, pomijając te zbędne wycieczki, które tylko wprowadzały chaos do jej myśli, do zdań, które wypowiadała.
Nie wiedziała z czego to wynikało i na jakiej podstawie wyciąga takie wnioski, ale ten jeszcze chwilę temu nieznajomy mężczyzna, wydał się jej bliski; był kimś kogo właściwie z marszu dopuszczała do siebie, dając mu może nie długoletni, ale kilkumiesięczny kredyt zaufania tak od ręki. Może znaczenie miał cień, który skutecznie ją przysłaniał, pozwalając się w nim ukryć i pokazywać tyle, ile sama chciała, by ktoś dostrzegł? Albo ta ciemność, która wcale nie zawsze była taka zła, gdy ktoś nauczył się z nią żyć? Łatwiej było Whitbread patrzeć na Kenny’ego już teraz, przez co nie umknął Tottie żaden uśmiech, który pewnie by się zgubił, gdyby wszystko było z Hale’m w porządku.
Zaśmiała się cicho.
- Masz rację - przyznała odnośnie bananowej pułapki, choć te słowa pasowały również jako komentarz do wcześniejszych słów mężczyzny. - Lepiej w nią nie wpadać. Ani na żaden inny owoc, a raczej jego skórkę - dodała, uśmiechając się szerzej, co pewnie było można także usłyszeć w zmianie barwy głosu.
Obserwowała ruchy Kentigern’a, a na jego pytanie odruchowo kiwnęła głową. Szybko jednak dołożyła do tego słowa.
- Tak. Właściwie nie jeżdżę niczym innym. To taki mój wierny kompan bez względu na kaprysy pogody. Mamy na koncie setki, jak nie tysiące kilometrów. Ty też jeździsz? - zapytała Tottie, nie zastanawiając się nad tym, jak to właściwie miałoby wyglądać dla kogoś, kto nie widzi przed sobą drogi. - Chciałbyś spróbować? - zaoferowała dobrodusznie, gotowa oddać rower w ręce Hale’a i nawet go asekurować przy tym - jakby nie patrzeć - wyczynie.
Rudowłosa rozglądnęła się zarówno w bok, jak i za mężczyznę, by oszacować odległość od przechodniów, którzy kręcili się po okolicy. Na szczęście nie było zbyt tłoczno, a ludzie widząc rozkopaną trasę wybierali przejście drugą stroną ulicy.
- Daleko i nie idzie w naszym kierunku - poinformowała, starając się nie paplać, a przekazać konkrety. - Do kładki dostawiona jest płyta chodnikowa, tworzy taki niewielki schodek, więc musisz pokonać jakby dwa stopnie do góry nim znajdziesz się na tym mostku. Jest metalowy, dość wąski. Jeśli będziesz stawiał takie kroki jak dotychczas, to skończy się po sześciu. Są barierki po obu stronach. Na wysokości bioder. Wyglądają na stabilne. Mam iść przodem, żeby pomóc ci zejść? Nie widzę stąd, czy tam też jest ta płyta, która tworzy takie same prowizoryczne schodki - stwierdziła, wychylając się, by dojrzeć jak umocowana jest kładka. Wcale by się nie zdziwiła, gdyby jakiś żartowniś usunął to ułatwienie dojścia na mostek.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie spotykacie się, z kim? Ze skonfundowaniem ściągnął brwi, powstrzymując się z dodaniem od siebie jakichkolwiek słów. Czasami ludzie potrzebowali coś z siebie wyrzucić. Zdarzało mu się nie raz, że jakaś starowinka opowiadała mu historię życia, a inna koleżanka zwierzała na temat szczegółów związkowych. Najwyraźniej tak już działał na społeczeństwo - wzbudzał zaufanie. Bo komu mógłby zrobić krzywdę niewidomy chłopak?
Może Tottie czuła zwyczajną potrzebę otworzenia się przed drugą osobą i padło akurat na niego? Byłoby mu niezmiernie miło z taką myślą, w końcu do tego się właśnie przygotowywał, poprzez studia.
Zacisnął usta w połowicznym uśmiechu, skupiając się na tej drugiej części wypowiedzi. Do pierwszej może jeszcze powrócą.
- No pewnie - że jest łatwiej wyobrażać sobie pewne przedmioty. - Z resztą, odniósłbym to nie tylko do przedmiotów. W jaki sposób opisałabyś kolory komuś, kto nigdy niczego nie widział?
Ciężki temat, którego ugryzienie w sposób delikatny, wręcz graniczyło z cudem. Jak można opisać kolory, albo dźwięki? Nie da się. Były to bardzo wyjątkowe sprawy, które trzeba było doświadczyć z pierwszej ręki. Ze wszystkimi zmysłami to tak wyglądało.
- Myślę, że z dwojga złego, utrata wzroku w trakcie życia, pozwala na doświadczenie wielu, przyjemnych widoków. Na przykład… zachodów słońca.
Czyżby zabrzmiał właśnie jak romantyk? Nie było w tym nic złego, aczkolwiek chowające się za horyzontem słońce było nieziemskim widokiem, nawet bez tej drugiej połówki u boku.
- Nie bardzo - zaśmiał się krótko, wraz z lekkim pokręceniem głową, w temacie jazdy na rowerze. Gdyby widział, z pewnością wypróbowałby mnóstwo środków transportu. Deskorolki, hulajnogi, może nawet na tym etapie miałby prawko?
Propozycja nowej koleżanki pojawiła się tak nagle, że nawet nie hamował się z odpowiedzią.
- Jasne! Właściwie, nie wiem nawet, czemu wcześniej tego nie spróbowałem – zaśmiał się słabo, lekko wzruszając ramieniem. - Kiedyś jeździłem za dzieciaka, ale odkąd straciłem wzrok… można powiedzieć, że rowery stały się dla mnie kompletną abstrakcją.
Wydawały dźwięki, mijał je czasami w drodze czy to na uczelnię czy do sklepu, ale nic poza tym. Zupełnie, jakby ten środek lokomocji stał się dla niego częścią dekoracyjną, bez realnej możliwości podróży na nim.
- Ale może spróbowalibyśmy gdzieś, gdzie trudniej jest na kogoś wpaść? O ile masz teraz czas. Gdyby pasowało ci innym razem, możemy się zgadać w jakieś miejsce.
Absolutnie, nie widział problemu (!).
Kiwał głową przy każdej kolejnej informacji, jaką Tottie udzielała mu na temat mostu, rozciągającego się przed jego nogami. Stopnie. Najpierw pokona te cholerne, dwa stopnie.
- W porządku, po drugiej stronie wyczuję te schodki kijkiem - zapewnił, chwytając dłonią za barierkę, tuż przy jego biodrze. Ruszył przed siebie, uważnie stawiając kroki, żeby czasami nie wywinąć orła przez barierkę.
- Zmieścisz się z rowerem? - zapytał, obracając głowę delikatnie za siebie.
<style type="text/css">.ahv{height:130px; opacity: 1.0; padding: px;line-height:px; margin-bottom:20px;position:relative; box-shadow: 0PX 0PX 5PX #262626; border: dashed #A9D0F5 1px;;right: 3px;x-index: 1;}.ahd{padding: 2px; position:relative;opacity:1.0;margin-top: -164px;right: 12px;padding: 3px;x-index:2;}</style><center></div>
<img src="https://i.imgur.com/EUgkkoc.gif" class="ahv"/></div>
<img src="https://i.imgur.com/mAwctO9.png" class="ahd"/></div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdy tak słuchała tego, co mówił, nie sposób było nie przyznać mu racji. Wiedząc, jak wyglądały chociażby pewne kształty, wyobrażenie sobie na przykład przeszkody, wydawało się o wiele prostsze niż w sytuacji, gdy od zawsze miało się tylko wykreowany obraz.
- Jestem ruda. Jak marchewka. I mam identyczną siostrę bliźniaczkę - rzuciła nagle, prawdopodobnie dlatego, że to w jakiś sposób mogłoby dopełnić przedstawienie się i opisywało widoki. - Mamy niebieskie oczy. W sumie... może chciałbyś dotknąć mojej twarzy, żeby mnie zobaczyć? Bo to trochę nie fair, że tylko ja cię widzę - stwierdziła Whitbread, zdając sobie sprawę z tego, że niewidomi używają innych zmysłów by poznawać rzeczywistość, która ich otacza. Nie wiedziała, czy Kenny’emu wystarczy to, że ją słyszy, więc zaoferowała coś jeszcze, raczej nie mając problemu z tym, że miałby spróbować dzięki dotykowi uformować sobie w wyobraźni z kim ma do czynienia.
Dopiero kiedy skomentował temat roweru, uzmysłowiła sobie, że to nie było zbyt mądre pytanie z jej strony. Na szczęście jej nowy znajomy zareagował dość pogodnie i wyglądało, że nie ma jej za złe, więc zamiast rozpamiętywać tę wpadkę skupiła się na jego propozycji. Choć nie miała w sobie już takiej ilości entuzjazmu, którą tryskała na co dzień, to udało mu się (nie pierwszy raz!) wykrzesać kolejną iskrę, która pobudziłaby Tottie do działania.
- Chętnie! - odpowiedziała, uśmiechając się przy tym. - Mam czas. I myślę, że znam jedno miejsce, gdzie byłoby bezpieczniej. Kask też mam. I plastry, tak w razie czego - poinformowała klepiąc plecak, w którym oprócz części zakupów spakowane miała też inne rupiecie. Sięgnęła też w międzyczasie po komórkę, by wysłać siostrze smsa, że może wrócić trochę później. Nie chciała martwić Aury, ani tym bardziej wyznaczać Hale’owi czasu, jaki może mu poświęcić, precyzując godzinę do której jest dostępna.
- Tak. Poprowadzę go za siodełko albo przejadę mostek - stwierdziła, jeszcze nie podejmując ostatecznej decyzji, jak pokona kładkę. Póki co skupiona była na ruchach Kentigerna, w razie czego gotowa podskoczyć, by go asekurować.
- Dobrze ci idzie! - podsumowała widząc, jak mężczyzna pokonuje tę nieplanowaną przeszkodę. Odczekała aż zejdzie z mostku, by dodatkowo go nie rozpraszać, i ruszyła jego śladem ze swoim jednośladem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Opisy podsuwane przez ludzi wiele ułatwiały, toteż Kenny kiwnął głową, wraz z tym, jak Tottie opisywała swój wygląd. Nie mógł nie zaśmiać się krótko przy znajomej propozycji wybadania twarzy rękoma. Wbrew pozorom, była to zagrywka dosyć… prywatna. Nadmiernie przestawiali ją w szeroko pojętej popkulturze, uważając za coś, co niewidomi i ociemniali praktykowali na co dzień.
- Na pewno chcesz, żeby obcy facet macał cię po twarzy? - wciąż się uśmiechał w ten uprzejmy sposób, nie pesząc się ani trochę. Różne sytuacje przeżył jako osoba ociemniała i chociaż na początku lekko go one zawstydzały, zdążył do nich przywyknąć, a nawet obracać na swoją korzyść. Może, jeśli znaleźliby się w nieco ustronnym miejscu, dotykanie twarzy dziewczyny nie będzie wyglądać tak bardzo awkward? Nie mówił nie.
- W takim razie, czemu nie - wzruszył delikatnie ramionami, w temacie spontanicznej nauki jazdy na rowerze. - Raz się żyje. Wyślę tylko sms’a do rodzeństwa, żeby się nie zamartwiali.
Niewykluczone, że ktoś z Hale'ów będzie chciał go skontrolować przez namierzenie jego telefonu. Był samodzielny, nie wymagał również od braci i sióstr, aby traktowali go w specjalny sposób. Radził wcale nie najgorzej i jasne, zawsze mógł paść ofiarą spontanicznej kradzieży, albo innego napadu, jednak co mogłaby mu zrobić dziewczyna, na dodatek sympatycznie nastawiona? Gwizdnąć portfel, ale trzeba dodać przy tym, że Kenai wyczulony miał również zmysł dotyku. Dałby rade capnąć złodzieja za rękę? Być może.
Póki co, nie zamierzał rozpraszać się sięganiem po smartfona, zamiast tego na spokojnie pokonując kładkę, zamocowaną nad rozkopanym chodnikiem.
- Jestem zawodowcem, w przechodzeniu przez kładki na ślepo - zażartował beztrosko, pokonując ostatni odcinek wąskiego przejścia. Bez uszczerbku na zdrowiu pokonał przeszkodę, co prawie skwitował małym ukłonem. - Całe szczęście, mam też dobrego przewodnika.
Uśmiechnął się promiennie, przechodząc na bok, żeby nie przeszkadzać Tottie w przechodzeniu razem z rowerem. Korzystając z okazji, sięgnął do kieszeni po telefon, aby przekazać słowną komendę utworzenia wiadomości na rodzinny czat grupowy.
- Nie szukajcie mnie, trochę się spóźnię. Idę uczyć się jeździć na rowerze.
Uśmiechem podsumował krótką informację, którą nakazał urządzeniu wysłać. Mógł być spokojny. Przynajmniej pozornie. Jego rodzeństwo wciąż bywało nieprzewidywalne.
- To… w którą stronę znajduje się te twoje jedno miejsce, gdzie byłoby bezpieczniej ? - zapytał rudowłosą, kiedy ta znalazła się obok. Mogli z wolna udać się w tym kierunku.
<style type="text/css">.ahv{height:130px; opacity: 1.0; padding: px;line-height:px; margin-bottom:20px;position:relative; box-shadow: 0PX 0PX 5PX #262626; border: dashed #A9D0F5 1px;;right: 3px;x-index: 1;}.ahd{padding: 2px; position:relative;opacity:1.0;margin-top: -164px;right: 12px;padding: 3px;x-index:2;}</style><center></div>
<img src="https://i.imgur.com/EUgkkoc.gif" class="ahv"/></div>
<img src="https://i.imgur.com/mAwctO9.png" class="ahd"/></div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nie jesteś zwykłym obcym facetem - stwierdziła niemal od razu i dopiero teraz zaczęła zastanawiać się nad tym, czy nie padła ofiarą oszustwa i Kenny po prostu nie nabiera ją udając ślepego, tym samym testując jak reagują na niego ludzie. Nic o nim nie wiedziała, a spotykała już na swojej drodze równie pomysłowych ludzi, którzy zachowywali się w sposób, który ciężko było zrozumieć albo przewidzieć. - Hmm, za moim przyzwoleniem może mnie macać - dodała Tottie, nieznacznie się przy tym uśmiechając, co było bardziej odpowiedzią na uśmiech Hale’a, niż wyrazem rozbawienia.
Pokiwała odruchowo głową, szybko dodając do tego także i werbalne potwierdzenie. Pewnie mogła spytać o rodzeństwo, dowiedzieć się czegoś więcej o jego rodzinie, ale uznała, że na wszystko przyjdzie pora i może mężczyzna sam zechce się z nią podzielić tymi informacjami, niekoniecznie czując się jak na przesłuchaniu. W tym momencie bardziej pewnie Whitbread ciekawiło, jak wygląda komunikacja z najbliższymi i czy ma do tego jakiś specjalny sprzęt lub ulepszenia tego jej znanego, by mając problemy z widzeniem i tak móc pozostać w bezprzewodowym kontakcie.
Zaśmiała się po tym komentarzu o zawodowstwie.
- Rzeczywiście poszło ci gładko. Brawo - skwitowała równocześnie klaszcząc w dłonie, bo za taki wyczyn należały się owacje na stojąco. Tuż po tym dołączyła do swojego kompana, ukradkiem obserwując jego poczynania. Wiadomość, którą wysłał, gdyby była tylko na piśmie pewnie ją by zaniepokoiła o wiele bardziej niż spóźnienie, ale nie przyznała tego na głos. Akurat przy niej Kenny mógł się czuć względnie bezpieczny, bo zarówno miejsce, które miała na myśli, jak i kolarskie ochraniacze teoretycznie miały zapewnić komfort jazdy w ciemno.
- Jeśli będzie taka potrzeba, to mogę podać też swój numer - zaproponowała, wzruszając nieznacznie ramionami. Pracując z dziećmi w Domu Kultury spotykała się z różnym poziomem troski rodziców, często i rodzeństwa (szczególnie starszego), więc nie byłoby to dla Tottie niczym nadzwyczajnym, a jeśli kogoś miałoby uspokoić i przyczynić się do niewszczynania alarmu, to nic nie stało na przeszkodzie w udostępnieniu tego kontaktu.
- Pójdziemy jeszcze kawałek prosto, później w prawo i to już powinno być widać… To znaczy będzie całkiem niedaleko. To takie odnowione boisko. O tej porze już zamknięte, ale pilnuje tego terenu dziadek mojej koleżanki, także skorzystamy z tych znajomości - poinformowała zadowolona i ruszyła wraz z Hale’m we wspomnianym kierunku.
Prawdopodobnie obyło się bez większych guzów, siniaków i uszczerbków na zdrowiu, dzięki czemu jeśli tylko Kentigern chciał mogli to jeszcze kiedyś powtórzyć… albo tym razem wybrać hulajnogę, tuż po wcześniej wypitej lemoniadzie.

/ zt.

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”