WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#matematykaniejestmojąmocnąstroną

Niewiary-kurwa-godne! Tylko to jedno słowo niczym połyskujący neon wybijało się aktualnie w głowie Chandlera Jonesa, gdy gorączkowo skanował wzrokiem wymianę zdań w mailach pomiędzy swoją dziewczyną, a jakimś napalonym frajerem. Z każdą mijającą sekundą robiło mu się coraz bardziej niedobrze; skronie mu pulsowały jak szalone, a serce waliło jak po maratonie. Niewiary-kurwa-godne. Kiedy on poświęcał się swojemu tureckiemu imperium, rozkręcając kebabowy biznes, Mindy również się oddawała, ale poprzez rozkładanie nóg przed nieznanym mu palantem. I pomyśleć, że dowiedział się o tym przez głupi przypadek! Gdyby pilnie nie musiał skorzystać z laptopa, gdyby nie oddał własnego do serwisu tydzień temu, gdyby jego partnerka pamiętała o wyłączeniu skrzynki mailowej po wyjątkowo obscenicznym opisie czynności seksualnych, to nawet by mu przez myśl nie przeszło, by kwestionować wierność osoby, z którą był w związku od ponad dwóch lat. Niemalże zgrzytając z tłumionej wściekłości zębami, poderwał się gwałtownie z fotela. A TO KANALIA. A TO ZOŁZA. A TO ROZPUSTNICA PASKUDNA! On tu siódme poty z siebie wylewał - wyolbrzymienie, wcale nie pracował tak ciężko - a ona tutaj sobie seksapady urządzała za jego plecami! Może nie był idealnym chłopakiem, może miał problemy z utrzymywaniem porządku w mieszkaniu, może nie zawsze spuszczał deskę klozetową w toalecie, ale wciąż - czym zasłużył sobie na tytuł rogacza? O nie, nie, nie pozwoli się tak traktować, już on pokaże tym zafajdanym gagatkom, gdzie diabeł mówi dobranoc! Niesiony na skrzydłach wkurwienia level tysiąc, wpadł raptownie do kuchni, gdzie zaczął przebierać w szufladach w poszukiwaniu broni zagłady. Nóż? Nie, za tępy! Chochla? Za dużo zachodu! Tłuczek do mięsa? Wygląda groźnie, wzbudza respekt... Tak, to może być strzał w dziesiątkę. Przekonany co do słuszności tejże decyzji, raz jeszcze przed wyjściem odpalił pocztę Mindy, by odnaleźć adres zamieszkania jej kochanka. Natrafiwszy na jakieś wzmianki o sobie, ponownie się zezłościł i to do tego stopnia, że dwadzieścia minut później już wbiegał po schodkach budynku z tłuczkiem trzymanym w dłoni. Dotarłszy na odpowiednie piętro, aż się biedny zapowietrzył z wysiłku i na moment przystanął, co by odzyskać równomierny oddech. I właśnie gdy tak stał, dotarło do niego kilka rzeczy naraz. Po pierwsze - z mieszkania, do którego planował wparować jak rozwścieczony byk, dobiegały jednoznaczne dźwięki. Ohyda. Po drugie - pod drzwiami siedziała rudowłosa kobieta, która nie wyglądała na szczególnie uszczęśliwioną, co pozwoliło mu wysunąć wniosek, że najwyraźniej nie tylko Mindy była tutaj jedyną zdradzającą. Opuściwszy nieco tłuczek do mięsa - co by nieznajoma nie wzięła go za patusa - podszedł bliżej, starając się ze wszystkich sił powstrzymać przemożną ochotę na rozjebanie drzwi i zamordowanie tych zdradzieckich łajz. - Długo tak siedzisz? - zagaił całkiem spokojnie, jak na swój obecny stan psychiczny, jednocześnie siadając obok rudowłosej panny. Słysząc teraz wyraźniej wiadome jęki, wyraźnie się skrzywił. - Można by pomyśleć, że chcą, by ktoś ich nakrył na gorącym uczynku - burknął z niesmakiem, potrząsając przy tym głową. Za grosz rozumu nie mieli, za grosz!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

##

Tak się dziwnie składało, że owym napalonym frajerem i nieznanym mu palantem był nie kto inny, jak narzeczony Loli. Albo, dokładniej mówiąc i wnioskując po dochodzących z mieszkania odgłosach, niechybnie już były narzeczony. Pewnie zaśmiałaby się z ironii sytuacji, gdyby choć trochę było jej do śmiechu, bo Ethan wsunął pierścionek na jej palcec tuż przed jej wyjazdem do Waszyngtonu, więc nawet nie zaczęli się zastanawiać nad ślubem. Jakoś zawsze miała nadzieję, że jej zaręczyny potrwają nieco dłużej i zakończą się weselem, a nie na wycieraczce pod drzwiami do mieszkania. Chociaż z dwojga złego, chyba lepiej tak, niż gdyby miała się dowiedzieć po ślubie, prawda? Ale nie wyprzedzajmy faktów.
Lola wróciła z Waszyngtonu wcześniej i w tym właśnie tkwił cały problem. Wyjechała na szkolenie dla kontrolerów i miała pozostać w stolicy aż do poniedziałku, ale tak stęskniła się za swoim narzeczonym, że postanowiła zrobić mu niespodziankę, bez uprzedzenia wsiadła w samolot. No i przyleciała. Przywitała się z dozorcą, którego zawsze lubiła, wjechała windą na właściwe piętro, już miała otworzyć drzwi, kiedy okazało się, że... nie może. Bo są zamknięte od środka. W pierwszym odruchu zamierzała zadzwonić, bo skoro Ethan jest w domu to zaraz ją wpuści, ale wtedy to usłyszała. Rozejrzała się nerwowo po korytarzu, żeby się upewnić, że to właściwe piętro i właściwe drzwi, bo może właśnie przyłapała sąsiadów, ale niestety. No i babsko drące się O mój Boże, Ethan, też jej uświadomiło, że to nie żadna pomyłka. Z bezsilności opadła na podłogę, oparła się plecami o drzwi i tak sobie siedziała, dopóki z windy nie wypadł jakiś facet z tłuczkiem do mięsa, który wyglądał jakby chciał kogoś zabić. Może by i się nawet przestraszyła, gdyby nie była równie cierpiąca co jej imię (do tej pory nie wiedziala, jak mama mogła ją nazwać Dolores) i tylko zamrugała zdziwiona. Całe szczęście, tłuczek do mięsa został opuszczony. - Chwilę. Zamknięte od środka - bezradnie uniosła klucz do góry i wyciągnęła nogi przed siebie. - Raczej nie, miało mnie jeszcze nie być przez kilka dni - a tym samym pewnie liczyli na to, że nikt ich nie przyłapie. - Zgaduję, że mój narzeczony znajduje się aktualnie w twojej dziewczynie? Albo żonie? - to by tłumaczyło obecność tłuczka do mięsa i chęć mordu w jego oczach.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jones tak naprawdę ani ułamka sekundy nie poświęcił na rozwodzenie się nad własnymi uczuciami w związku z zaistniałą sytuacją, całkowicie skupiając się na objętym bojowym zadaniu, jakim było srogie zemszczenie się na winowajcach. Zawsze był z niego taki impulsywny typ, co najpierw robił, później myślał, a czasami to nawet robił i nigdy już do tematu nie wracał. W tym wypadku szczególnie kierował się emocjami, bo choć zarzekał się, że nie, to jednak ta cała złość napędzana była faktem, iż osoba, którą darzył uczuciem, postanowiła zabawić się jego kosztem. Co gorsza, zupełnie nie pojmował dlaczego, przecież wydawało mu się, że wszystko w ich związku grało jak trzeba, kłócili się rzadko, a jeśli już, to najczęściej o jakieś nieistotne głupoty. Jasne, Mindy co jakiś czas przebąkiwała pod nosem, że skoro tyle są już razem, to może czas najwyższy ich związek sformalizować, ale chyba brak głupiego pierścionka nie mógł być powodem do zdrady, prawda? Prawda? W końcu to nie było tak, że nie zamierzał oświadczyć się jej nigdy, po prostu odkładał to na lepsze czasy, na razie całkowicie skupiając się na kebsowym biznesie. Czyżby ją to dotknęło do tego stopnia, że postanowiła wskoczyć do łóżka pierwszego lepszego faceta? Z drugiej strony, jeśli rzeczywiście tak było, to chyba jej miłość była bardzo, bardzo słaba, skoro zamiast z nim porozmawiać, to zdecydowała się pójść na łatwiznę i przekreślić na amen całą ich relację. Bo co jak co, ale Jones wiedział, że z tego punktu nie było już odwrotu i że nie będzie potrafił wybaczyć jej tego wyskoku. Szczególnie że nie miała oporów przed skłamaniem mu prosto w oczy, iż wybiera się tego dnia z koleżanką na siłownię i będzie późno. Och, nie wątpił - po tych wszystkich ochrypłych dźwiękach dochodzących zza drzwi - że do domu wróciłaby wyćwiczona jak nigdy!
Tak właściwie to sam tak do końca nie rozumiał, dlaczego nie poprosił grzecznie nieznajomej o wstanie i nie wywalił tego cholernego zlepku desek. Powinien to zrobić, to było jego niepisane prawo zdradzonego, ale... widząc przygnębioną kobietę, jakoś nie potrafił się na to zdobyć. - Przynajmniej dbają o bezpieczeństwo, jeszcze jakiś maniak przypadkiem władowałby im się na mieszkanie z tłuczkiem do mięsa i popsułby całą zabawę - skomentował z nutą ironii, odkładając wspomniane narzędzie na ziemię, w końcu nie zapowiadało się, by miało mu się przysłużyć w ciągu najbliższych pięciu minut. - Pomyśleli o wszystkim, nie ma co - odparł, głowę opierając o drzwi i przez moment bez słowa wpatrując się w sufit. - Yup - potwierdził krótko, dłonie splatając sobie na brzuchu, jakby fakt, że właśnie jego laska zdradzała go w najlepsze, wcale mu nie przeszkadzał. - W dziewczynie. Choć raczej już byłej, bo nie wydaje mi się, żeby było nam pisane szczęśliwe zakończenie, z Twoim narzeczonym najwyraźniej zgrała się lepiej - jakimś cudem zdobył się na obojętne wzruszenie ramionami mimo że z każdą upływającą minutą coraz bardziej docierała do niego powaga całej sytuacji. - Podejrzewałaś coś? - znów odezwał się po chwili ciszy, tym razem z ukosa spoglądając na kobietę, może po części chcąc się przekonać, że nie on jedyny był w tej kwestii niedoinformowany.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

O wiele łatwiej, niż o przesunięcie się, byłoby ją poprosić o klucze do mieszkania - wtedy do wyłamania zostałby mu tylko wewnętrzny łańcuch, przez który Lola nie mogła dostać się do środka. Być może rudowłosa nawet by zaprotestowała, bo to przecież też jej dom i jej drzwi, ale chyba w tym momencie zdawała sobie sprawę, że tak właściwie to już niedługo. - Chciałabym zobaczyć go w użyciu... chociaż dziadek do orzechów też mógłby się całkiem nieźle sprawdzić - rzuciła beznamiętnie O'Malley, wbijając wzrok w sufit. Chyba niechcący nieco ostudziła furię nieznajomego, więc popsułaby całe widowisko, które nie miałoby już tej siły rażenia, co wtedy, gdyby Chandler od razu dopadł drzwi do mieszkania i przyłapał ich z tym tłuczkiem do mięsa.
- Najwyraźniej - zgodziła się z nim niewyraźnym tonem, gdyż poczuła jak zawartość żołądka podnosi jej się do góry. Oparła policzek o dłoń, zagryzła wargi i wlepiła wzrok w siedzącego obok jej mężczyznę, starając się myśleć o czymkolwiek innym, niż o dźwiękach dobiegających z jej mieszkania. - Jesteś przystojniejszy od Ethana - wypaliła po chwili, a że na twarzy nieznajomego pewnie zawitał dziwny wyraz twarzy, to szybko zrozumiała, że musi sprecyzować co tak dokładnie miała na myśli. - Skoro ty jesteś przystojniejszy od niego, to pewnie twoja dziewczyna jest ładniejsza ode mnie - wyjaśniła mu, bo przecież kobiety zawsze zastanawiają się, czy ta druga jest ładniejsza od nich samych. A że rudowłosa Lola zawsze miała kompleksy na punkcie swojego wyglądu, to ta myśl pojawiła się w jej głowie stosunkowo szybko. - Oświadczył mi się dwa tygodnie temu - odparła na jego pytanie, jak gdyby to miało rozwiać wszystkie jego wątpliwości, bo... no w sumie tak właśnie było. Gdyby coś podejrzewała, to przecież nie przyjęłaby jego oświadczyn, prawda? Bo kto się oświadcza jak zdradza? Pewnie zastanowiłaby się nad tym dłużej, gdyby w tym momencie z windy nie wyszedł kolejny mężczyzna, tym razem dobrze jej znany. I jeśli do tej pory Lola jeszcze jakoś się trzymała, to nagle puściły jej nerwy, poderwała się do góry i zaraz znalazła się przy nim. Nieszczęśnik był bowiem... dostawcą jedzenia, z jej ulubionej chińskiej restauracji. - Pod siódemkę? - zapytała groźnie, a gdy odpowiedź okazała się twierdząca, twarz Loli zaczęła kolorem przypominać jej włosy. - Pan mi to da. Pan mi to da już, wiem że opłacone - wyciągnęła rękę, czekając na zamówienie, które bogu ducha winny dostawca nerwowo wyciągnął z torby termicznej, dał jej i zwiał, aż się za nim kurzyło. - Co za złamas, co za skończony złamas! - w międzyczasie poleciało jeszcze kilka mniej cenzuralnych określeń, ale dbajmy o dobry smak na forum i nie cytujmy całości. - To ja lubię chińszczyznę po seksie, nie dość, że mnie zdradza to jeszcze zamówił im jedzenie z mojej ulubionej restauracji! I wziął dla niej to, co zawsze zamawiam ja - to chyba zabolało najbardziej, gdy zaczęła wypakowywać papierowe opakowania z reklamówki. - Smacznego - podała Chandlerowi jedno pudełeczko, bo postanowiła zrobić to, co każda szanująca się kobieta na jej miejscu, czyli to zjeść. Prędzej ją piekło pochłonie, niż ta dziwka dostanie jej chińszczyznę!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Dziadek do orzechów, no tak - mruknął bardziej do siebie niż do niej, jakby mentalnie się łajał, że sam na to nie wpadł, nie żeby teraz to miało jakiekolwiek znaczenie; przecież nie planował wrócić się do domu, by wymienić narzędzie zbrodni czy w ogóle do aktu przemocy przystąpić, na to wszystko było już stanowczo za późno. - Czy Twój facet ma samochód? - spytał nagle, wzrok raz jeszcze przenosząc na swoją współtowarzyszkę w niedoli, nie mogąc przy tym zwalczyć lekkiego uśmiechu, co pewnie mogło nadać mu wygląd POTENCJALNEGO szaleńca, ale hej, chyba właśnie wymyślił, jak jeszcze może wykorzystać przyniesiony przez siebie tłuczek do mięsa! - Dzięki, Ty też jesteś niczego sobie? - odwdzięczył się komplementem, który zabrzmiał odrobinę pytająco, a brwi mu przy tym też automatycznie powędrowały do góry, bo jednak nie tego się spodziewał; nie żeby miał coś przeciwko, ale jednak sytuacja była dość specyficzna i zazwyczaj lotny umysł Chandlera działał tego dnia na zdecydowanie wolniejszych obrotach, a co za tym idzie, reagował też z lekkim spóźnieniem. - To... ciekawa teoria - stwierdził powoli, przyglądając się nieznajomej z czymś na kształt troski, ponieważ choć widzieli się po raz pierwszy w życiu, to nie mógł zamaskować niepokoju, jaki odczuł na jej słowa. Czy zamierzała się rozpłakać? Oby nie, totalnie nie radził sobie z płaczącymi kobietami, a do tego miał przy sobie jedynie tłuczek do mięsa, co raczej nie było dobrą kombinacją w misji spraw-by-nie-polały-się-łzy. - Ale nieprawdziwa. Mindy jest brzydka. Brzydka jak noc listopadowa - uzupełnił, szturchając przy tym żartobliwie rudowłosą udem, z niezrozumiałego powodu chcąc za wszelką cenę podnieść ją na duchu. - I najwyraźniej głupia, bo nie zmieniła hasła do swojego laptopa. A Twój facet jest debilem, skoro postanowił Cię zdradzić - oznajmił już poważniejszym tonem, bo tak, naprawdę tak uważał. Może jej nie znał, ale już po kilku minutach rozmowy był w stanie stwierdzić, że sobie na to wszystko nie zasłużyła. Nie żeby ktokolwiek zasługiwał na zostanie zdradzonym. - Debil - powtórzył, kręcąc przy tym głową z niedowierzaniem. Aż nie wiedział, co jeszcze dodać, bo po prostu tego nie rozumiał; po co facet się oświadczył, jeśli leciał w tango z kimś innym? Co chciał przez to osiągnąć? Zacisnąwszy z irytacją szczęki - TAKIE TYPY PRZYNOSIŁY WSTYD PŁCI BRZYDKIEJ - automatycznie przeniósł spojrzenie na mężczyznę, który wyłonił się z windy. Prawdopodobnie nie przykułby na dłużej jego zainteresowania, gdyby nie nagłe poderwanie się rudowłosej i ta dyskusja, która zaraz się z tego wywiązała. W milczeniu obserwował całą wymianę zdań, nie ruszając się z miejsca. Cóż, narzeczony, a raczej były już narzeczony Loli ewidentnie sięgnął nowego rodzaju dna. - Spójrz na to z drugiej strony, najwyraźniej nawet dla kochanki nie chce mu się użyć szarych komórek i ogranicza się do tego, co już dobrze zna. Nie wróżę im świetlanej przyszłości - skrytykował z przekąsem, wzruszając przy tym obojętnie ramionami, bo nie oszukujmy się, relacje budowane na tych samych fundamentach co poprzednie kończą się szybciej niż się zaczynają. - Dzięki - przyjął od Loli pudełeczko bez większych protestów, ale nim zabrał się do jedzenia, to znów szturchnął ją łokciem, by zwrócić na siebie jej uwagę. - Pierdol go. Serio. Nie jest tego wart - rzucił z pełnym przekonaniem, posyłając przy tym rudowłosej wymowne spojrzenie, a następnie jak gdyby nigdy nic zabrał się za pałaszowanie najlepszej chińszczyzny, jaką przyszło mu jeść od bardzo, bardzo dawna.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W planie skrzywdzenia jej narzeczonego albo jego dziewczyny, niezależnie od tego czy tłuczkiem do mięsa czy też dziadkiem do orzechów, w obecnej sytuacji zapewne przeszkodziłaby mu sama Lola. Choć absolutnie nie znała Chandlera, wydawał jej się całkiem miłym facetem i nie zasługiwał na to, żeby potem ciągano go przez pół życia po sądach. W końcu, nie od dziś wiadomo, że system sprawiedliwości w tym kraju nie działa jak powinien i nie rozumie, że w pewnych okolicznościach, użycie siły jest w pełni usprawiedliwione. - Nie, jeździ metrem. Ponoć zostawia to mniejszy ślad węglowy no i jest lepsze dla środowiska - dokładnie w tej samej chwili kiedy to powiedziała, zdała sobie sprawę, jak głupio to musiało zabrzmieć i jak głupia była, że wierzyła w takie śpiewki swojego byłego już narzeczonego. Bo to przecież oczywiste, że wcale nie zależało mu na planecie, tylko po prostu w ten sposób nie pokazywał, że go nie stać na samochód, tylko że to niby jego świadomy wybór. Ech, bzdury wierutne! - Och, nie to nie o to chodzi, serio - zmieszała się, a jej twarz pewnie przybrała barwę jej włosów, za to sama Lola zaczęła sobie powtarzać w myślach, żeby najpierw myśleć, a potem dopiero mówić. Nie pomagało też to, że cała ta sytuacja całkowicie ją wybiła i wciąż nie mogła uwierzyć, że to wszystko działo się naprawdę. Przecież jeszcze chwilę temu przeglądała w samolocie pisemka dla przyszłych panien młodych i oglądała suknie ślubne, a teraz całe to marzenie o pięknym ślubie poszło się grzmocić razem z jej narzeczonym. - Doceniam to.... - tu chciała wstawić jego imię, ale zdała sobie sprawę, że tak w sumie to się sobie nawet nie przestawili, więc odchrząknęła tylko. - Serio to doceniam, ale nie wierzę w ani jedno twoje słowo. No dobra, poza tym, że Ethan jest debilem, a twoja dziewczyna mogłaby czasem ruszyć głową - uśmiechnęła się do niego, gdyż wbrew temu co mu się wydawało, wcale nie zamierzała płakać. A przynajmniej jeszcze nie. Złość i adrenalina skutecznie odpędzały łzy i pewnie dopiero wtedy, kiedy zda sobie w pełni sprawę, że to już koniec jej związku, przyjdzie pora na użalanie się nad sobą. Ale jak widać, Ethan w pełni zadbał o to, żeby utrzymywać jej wkurwienie na wysokim poziomie. - Nigdy nic nie wiadomo... W "Przyjaciołach" Barry też w końcu ożenił się z Mindy... jeżu, twoja dziewczyna nazywa się Mindy. Czy to zwiększa moją szansę na pojawienie się na ich ślubie w okropnej różowej sukience i śpiewanie "Copacabana"? Co byłoby o wiele gorsze, bo naprawdę mam na imię Lola - nawet nie wiedziała czy siedzący obok niej mężczyzna kiedykolwiek oglądał Friendsów i zrozumie choć słowo z jej bełkotu, ale w sumie i bez tego zrobiła już z siebie trochę idiotkę, więc w sumie gorzej być nie może. - Właśnie, jestem Lola - wyciągnęła do niego rękę, żeby przynajmniej trochę wrócić na tory normalności, po czym odpakowała jedne z pałeczek i zabrała się do jedzenia chińszczyzny. W gruncie rzeczy, nie była nawet głodna, bo najadła się w samolocie, ale nie zamierzała pozwolić, by Mindy jadła jej ulubione danie. - Och nie, pierdolić to go akurat już nigdy nie zamierzam, od tego ma tamtą - mruknęła tylko, choć powinna się może ugryźć w język. - Przykro mi, że cię to spotkało - dodała po chwili, już o wiele spokojniej, bo przecież nie była tu jedyną poszkodowaną.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

I samemu zainteresowanemu nie marzyły się wieloletnie wakacje w więzieniu, bo coś nie wydawało mu się, żeby panowie strażnicy pozwolili mu na otworzenie budki z kebsem we własnej celi, nawet pomimo obietnicy, że dla nich sos byłby gratis. Nie mógłby prowadzić interesu na odległość, a nie ufał też swojej rodzinie na tyle, by poświęcić im kebabowe imperium; Dick pewnie kupowałby mięso niewiadomego pochodzenia u jakichś typów spod ciemnej gwiazdy na bazarze, a jego siostry... Jego siostry jak nic zapomniałyby o istnieniu interesu już po pierwszym tygodniu. Jak wielka wściekłość by nim nie miotała, nie mógł sobie pozwolić na tragiczne w skutkach akty agresji. NIESTETY. - O... Rzadko się spotyka takich zagorzałych fanów ekologii - odparł wymijająco, nie chcąc wprost powiedzieć swojej nowej znajomej, że konkretnie dała się nabić w butelkę. - Ja też bardzo przejmowałem się środowiskiem, szczególnie gdy zepsuła mi się pralka i przez tydzień musiałem tłumaczyć, dlaczego chodzę w tych samych rzeczach. Wiadomo, wodę należy oszczędzać - podzielił się nią anegdotką ze swoich studenckich czasów, która subtelnie miała dać do zrozumienia rudowłosej, że ktoś jej tutaj zawodowo wciskał kity. Mimochodem parsknął śmiechem na jej słowa i potrząsnął głową. - Rzuciłbym coś o większej wierze w ludzi, ale na chwilę obecną moja własna się wyczerpała - nie zabrzmiało to gorzko, jakby szczególnie rozpaczał nad całą zaistniałą sytuacją; bardziej w jego tonie słyszalna była rezygnacja będąca drugim krokiem - po wściekłości - w stronę zaakceptowania takiego, a nie innego stanu rzeczy. - Myślisz, że powinniśmy założyć jakiś klub? Klub zdradzonych? - gdybał sobie na głos, głowę raz jeszcze opierając o drzwi, od niechcenia przy tym palcami stukając we własne kolano, już w głowie szukając chwytliwej nazwy dla takiego stowarzyszenia. Wy łamiecie nam serca, my łamiemy Wam nosy brzmiało niczym perfekcyjny slogan na plakat reklamujący takowy klub. - Może i ożenił, ale idę o zakład, że ją zdradził jeszcze nie raz, skoro zrobił to nawet przed ślubem, a komu się marzy taka relacja? - spytał retorycznie, ponieważ nie oszukujmy się, nikt nie chciał, by ktoś na okrągło doprawiał mu rogi. I oczywiście, że Chandler znalazł Przyjaciół! Nic go tak nie rozluźniało po ciężkim dniu pracy, jak oglądanie niewymagających myślenia sitcomów. - Niemożliwe, żartujesz sobie ze mnie - stwierdził niedowierzająco, wybałuszając na nią oczy, gdy mu się przedstawiła. - Ross... Nie, tak naprawdę to Chandler - zaczął w ramach żartu, zaraz się jednak poprawiając i ściskając jej dłoń. Po tym nieco spóźnionym przedstawieniu się i on zabrał się za swoją porcję jedzenia, na dłuższy moment zapominając, dlaczego w pierwszej kolejności siedział na podłodze pod drzwiami cudzego mieszkania, jedząc chińszczyznę z nowopoznaną kobietą. Dopiero gdy skończył, a następnie odłożył pusty pojemnik gdzieś obok siebie, zawiesił nieco współczujący wzrok na twarzy Loli. - Cóż, takie życie, lepiej szybciej niż później - wysilił się na namiastkę optymizmu, wzruszając przy tym ramionami, raz jeszcze godząc się z faktem, że jego związek właśnie przeszedł do przeszłości. - Zrobiło się cicho, nie? Może niedługo wyjdą - zauważył nagle i głowę przy tym do drzwi przytulił, by się jeszcze upewnić, czy aby na pewno żadne dzikie jęki w środku się już nie rozlegały. Cisza. - Ugh, mam nadzieję, że nie poszli spać - oznajmił, po czym się wyraźnie skrzywił na samą myśl, że miałby czekać jeszcze długich kilka godzin, aż Mindy wreszcie wyłoni się z mieszkania. Nie żeby mu przeszkadzało towarzystwo Loli; ba, nawet odpowiadało, ale nie chciał niechcianej konfrontacji odwlekać w nieskończoność.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kto wie, być może strażnicy więzienni zdając sobie sprawę z niewątpliwego powołania Chandlera przydzieliły go do pracy w kuchni, gdzie mógłby zreformować więzienną gastronomię, wprowadzając do niej powiew kebsikowej świeżości. Kto wie, być może opracowałby wiele przepisów do wykonania z dostępnych w sklepie dla więźniu produktów i potem stałby się bohaterem własnego musicalu jak w Chicago na przykład? Albo gdyby nie miał szczęścia, to Orange is the new black. Zawsze można zamienić na Orange is the new kebab i też pasuje. - Nie były... no nie wiem, takie sztywne? - dopytała, gdyż jakoś nie potrafiła sobie wyobrazić jak w ogóle można zakładać te same ubrania przez tydzień. Pewnie po kilku dniach roztaczały już taką woń, że można było paść przy zakładaniu ich!
- I co mielibyśmy w nim robić? Odprawiać jakieś czary voodoo czy może rozsiewać po mieście niedorzeczne plotki na ich temat? - zapytała, nie mając serca uświadomić mu, że taki klub w gruncie rzeczy byłby pewnie zbiorowiskiem naprawdę smutnych ludzi, którzy nie potrafią poradzić sobie ze zdradą. Bo teraz bolało, cholernie bolało, ale Lola wiedziała, że chce o Ethanie po prostu zapomnieć i ułożyć sobie życie z kimś, kto tak dla odmiany ją doceni, a nie marnować je na rozpamiętywanie kogoś zupełnie niewartego jej czasu i łez. - Wszyscy faceci zdradzają. Mają to wpisane w chromosomie Y - mruknęła tylko, mając nadzieję, że Chandler się nie obrazi za jej słowa i po prostu potraktuje je jak narzekanie zranionej przed chwilą kobiety. - Chciałabym, uwierz mi- wywróciła tylko oczami. - Ale to rodzice chyba zażartowali sobie ze mnie, jak postanowili nazwać mnie Dolores. Dolores, czujesz to? Do tej pory uważam, że byli nie do końca trzeźwi - a co najciekawsze, jej rodzeństwo miało całkiem normalne imiona, zupełnie nie kojarzące się z bólem i cierpieniem. Bo Dolores to przecież bolejąca, prawda? Pewnie dlatego Lola szczerze nie znosiła, gdy ktoś zwracał się do niej pełnym imieniem. - Jasne, Chandler. Zaraz mi pewnie powiesz, że jednak Joey. A tak na serio? - zapytała, gdyż mu i za drugim razem nie uwierzyła. Doceniała jego poczucie humoru, jednak skoro postanowiła zdradzić mu swoją najbardziej wstydliwą tajemnicę (czyli imię) to przecież byłoby naprawdę miło z jego strony, gdyby powiedział jej jak tak naprawdę się nazywa. - Nie sądzę, zamówili przecież chińszczyznę - uniosła do góry pudełko ze swoją porcją, nie opróżnioną nawet do połowy, gdyż chyba nie potrafiła jeść tak szybko jak Chandler, nawet jeśli w grę wchodziła jej duma i honor. Albo po prostu chciała mieć jeszcze trochę makaronu na dnie, żeby móc wywalić go Ethanowi prosto na głowę. - Myślisz, że powinniśmy zadzwonić? Jak skończyli, to pewnie pomyślą, że żarcie przyszło - zastanowiła się na moment. Mimo wszystko, chyba nie byłaby w stanie nacisnąć dzwonka i skonfrontować się ze swoim byłym narzeczonym.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

TO JEST TAK PIĘKNE, ŻE MOŻE JA POWINNAM CHANDLERA WSADZIĆ DO WIĘZIENIA TYLKO PO TO, BY WSPINAŁ SIĘ PO SZCZEBLACH WIĘZIENNEGO AWANSU.
- Były - potwierdził krótko, oszczędzając Loli dalszych szczegółów, jak to potrafił podkradać koleżance czasopisma - typu Avon, hehe - z pachnącymi stronami, by nadawać swoim koszulkom rześki zapach. Ciężkie to były czasy, a wtedy jakoś mu nie przyszło do głowy, że gdyby sobie raz odmówił fastfoodów czy alkoholu i odłożył hajs, to mógłby te ciuchy dać do miejscowej pralni. Teraz pewnie już czegoś takiego by nie powtórzył, bo raz, że fuj maks, a dwa, że miał nieco lepiej poukładane priorytety i wygląd zewnętrzny lokował się dość wysoko w tym rankingu. - Obie opcje do mnie przemawiają, możemy też pocieszać płaczących, wiadomo, nie nas, my nie płaczemy - stwierdził pewnym tonem, najwyraźniej uważając, że nawet jak minie mu ta złość, to z jego oczu nie polecą łzy z powodu zdrady ze strony Mindy. Ewidentnie nie chciał dopuścić do siebie myśli, iż w tej sytuacji ucierpiało coś więcej niż jego męskie ego. Może dlatego, że po raz pierwszy w życiu mu się coś takiego przytrafiło? - Tak, faceci są najgorsi... Hej! - zgodził się automatycznie, dopiero gdzieś tak po sekundzie się orientując, że też się do tej grupy zaliczał, ale nie dodał nic więcej, a jedynie machnął na to ręką i potrząsnął głową. On to miał nieco inną teorię, a mianowicie taką, iż niektórzy ludzie byli po prostu dupkami i to bez względu na płeć. - Nie obraź się, ale Lola pasuje do Ciebie bardziej, Dolores kojarzy mi się ze starą panną z kotami - podzielił się z nią swoim pierwszym skojarzeniem, wyginając przy tym wargi w lekkim uśmiechu, bo poważnie, Dolores w jego chandlerowskim mniemaniu brzmiało tak poważnie, surowo, a rudowłosa wydała mu się zbyt sympatyczna na taki opis. - Pokazałbym Ci dokument potwierdzający tożsamość, ale nie mam go przy sobie, więc jak wyszukasz na fejsie Chandlera Jonesa, to z całą pewnością zobaczysz tą twarz - tu wskazał kciukami na swoje oblicze i uśmiechnął się szerzej. Wcale jej się nie dziwił, że mu nie wierzyła; też by pewnie miał wątpliwości, gdyby najpierw przedstawiła się jako Rachel, a potem jako Monica. - Przynajmniej sobie nie pojedzą - stwierdził z wyraźnym zadowoleniem, przeciągając się i ziewając, bo to całe spiskowanie, hejtowanie i jedzenie uczyniło go nieco sennym. Może powinien uciąć sobie krótką drzemkę? - A jesteś na siłach? - spytał z nutą troski, obrzucając ją uważnym spojrzeniem, nie chcąc, by się mu tu rozkleiła już na samą myśl spotkania swojego zdradzieckiego narzeczonego. - Możemy pójść na jakąś kawę do kawiarni obok i przyjść tu za jakiś czas. Albo zadzwonić i przywalę mu od progu. Albo poczekać aż otworzą sami i wtedy dostanie w pysk - przedstawił spokojnie scenariusze, o których myślał już od pewnego czasu, a to że w tych dwóch z trzech w grę wchodziło bicie... NO NA TO NIE MÓGŁ JUŻ NIC PORADZIĆ.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Aktualnie Lola nie była tak bardzo pewna, czy się nie rozpłacze. Co prawda, ryzyko nie wisiało nad nimi szczególnie nisko, ale z drugiej strony właśnie straciła narzeczonego, została bezdomna i dowiedziała się, że przez dłuższy czas doprawiano jej rogi, więc jednak logicznie rzecz biorąc nie mogła dać mu gwarancji, że w końcu się nie rozklei.
- Wiem, że bardziej, dlatego nigdy nie przedstawiam się pełnym imieniem - zgodziła się z nim, bo i tak uważała, że rodzice wyrządzili jej tym imieniem wielką krzywdę jeszcze na długo przed pojawieniem się Dolores Umbridge. - Pewnie zapomnę do czasu, kiedy odpalę fejsa, ale i tak miło cię poznać, Chandler - niech już będzie, że mu uwierzyła, w końcu to nie było jakieś bardzo niespotykane imię, a w czasach, kiedy wybierali je dla niego rodzice, Przyjaciele jeszcze nawet nie istnieli, więc państwa Jones nawet nie można posądzić o plagiat. - Taki jest plan... chcesz trochę? Nie mogę już - podsunęła mu swoje pudełko. Z drugiej strony, była tak zawzięta, że nie zamierzała zostawić swojemu już byłemu chłopakowi absolutnie nic, więc nawet jeśli miałaby na koniec wszystko zwrócić i tak zamierzała wsunąć całą porcję. Mindy zaskakująco dużo jadła. - Nie, ale potem też nie będę - a musiała mu przecież pokazać, że wie o wszystkim i że jest zdradzającą szują, więc z dwojga złego lepiej zrobić to od razu. - Zastanawiam się między opcją dwa i trzy -dobry wybór, prawda? - A jak już mu przywalisz, to możemy pójść na kawę, przyłożenie dłoni do latte powinno pomóc - zaproponowała, bo miała młodszego brata i wiedziała, że taki cios z pięści, zwłaszcza jeśli źle wymierzony, może zaboleć również bijącego.

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”