WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1

Nick westchnął cicho, rzucając telefon na bok, i podniósł się z pozycji leżącej na kanapie, przeciągając się przy tym niczym leniwy kot. Mógł dziś pozwolić sobie na lenienie się, gdyż był weekend. Z racji tego, że miał wyjątkowo mało motywacji, nie uśmiechało mu się szukać w Internecie castingów, dlatego ostatnią godzinę spędził na wylegiwaniu się na kanapie, oglądaniu filmików o seryjnych mordercach na YouTube i pisaniu z Jeremy’m. Myśląc o ich wymianie wiadomości, Nicholas uśmiechnął się i pokręcił głową. W głowie nadal miał obrazek wychudzonego lisa, do którego został porównany. Uwielbiał dokuczać swojemu młodszemu rodzeństwu, ale niestety, im są oni starsi, tym lepiej potrafią się na nim odegrać.
Po przebraniu się w coś, w czym nie będzie wyglądał jak siedem nieszczęść, opatulił się w zimową kurtkę, i wyszedł z domu, zakluczając za sobą drzwi. Przywitał się jednym z sąsiadów (który jak zwykle mu nie odpowiedział) i skierował swoje kroki w stronę ulicy, gdzie czekał już na niego kierowca Ubera. Facet miał chyba gorszy dzień, bo tylko odburknął mu coś na przywitanie i nieznacznie zgłośnił radio. Nicholasowi to nie przeszkadzało. Każdy mógł mieć zły humor od czasu do czasu. Myśli Nicholasa wróciły momentalnie do Pet-uni, ale szybko potrząsnął głową, wyglądając przez okno auta, by odciągnąć się od ponurych myśli. Nie chciał być gburem w trakcie swojego spotkania z bratem, którego ostatnio wcale nie widział ze względu na jego trasę koncertową.
Gdy dotarł na miejsce osiem minut przed umówionym czasem, podziękował kierowcy za podwózkę i dał mu pięć gwiazdek w aplikacji. Może to poprawi mu chociaż trochę humor.
Kiedy wszedł do restauracji, był zaskoczony jak bardzo spodobał mu się jej minimalistyczny wystrój. Być może jego braciszek jednak ma jakieś szczątki dobrego gustu. Ale tylko szczątki. Jak tylko usiadł na jedynej wolnej kanapie, kelnerka zjawiła się u jego boku z kartą dań w ręku i ogromnym uśmiechem na twarzy, którego Nicky szybko odwzajemnił. Powiedział jej, że czeka na kogoś i poprosił o szklankę wody oraz jeszcze jedno menu. Nicholas zdjął kurtkę i wyciągnął telefon, spędzając ostatnie minuty czekania na swojego brata grając w Among Us. Wkrótce zaczął wykłócać się z innym graczem na czacie i na jego twarzy pojawił się grymas irytacji. Kiedy potarł czoło w nieświadomym geście frustracji zdał sobie sprawę, że nadal ma na nosie swoje okulary. Rozważał zdjęcie ich, ale nie miał przy sobie soczewek, więc był na nie skazany. Eh.
Ostatnio zmieniony 2021-02-11, 22:31 przez Nicholas Snyder, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

# 6
Zdjęcie + czarna arafatka na szyi i dłuższe włosy :)


To był miesiąc od kiedy wrócili z trasy koncertowej do własnego domu, kolejny miesiąc niby wolny, a jednak brakło mu czasu prawie na wszystko. Dopiero ostatnio kiedy wywiadów było mniej, sesje zdjęciowe nie zajmowały całych dni, kumple nie zrzucali na jego barki miliona problemów i rozrywek, mógł przysiąść co jakiś czas w jakieś kawiarni czy parku i pomyśleć nad nowymi tekstami piosenek. Przy tym oczywiście poznawał nowych ludzi. Czasem naprawdę się cieszył, że jak wejdziesz pod latarnie, to mało kto cię poznał i nie musisz uważać na każdym kroku na to kim jesteś. Czy wypada ci się tak, a nie inaczej zachowywać. Sława to na pewno nie była czymś do czego Jeremy dążył w swoim życiu. Wystarczyła mu nauczka z lat pod opieką rodzicieli, by się przekonać, że to jeden wielki szit. Jednakże jego życie ułożyło się samo i czy chciał czy nie stał się kim się stał. Może czasem zazdrościł swojemu starszemu bratu bycie bardziej lekkoduchem? Chociaż oboje uwolnili się spod szpon ojca, tak młodszy czasem miał wrażenie, że dalej się w nich znajduje. Dalej gdzieś w środku siebie, chciałby by ojciec powiedział mu, że jest dumny z tego co osiągnął. Może podświadomie dążył do tego by być tym kim był teraz?
Nie spodziewał się jednak, że jego kochany Nicholas odezwie się do niego w taki ambitny sposób. Właśnie w momencie jak ćwiczył nowe nuty na gitarze do piosenki ostatnio napisanej w parku. Parsknął śmiechem widząc tego królika. Czasem zastanawiał się skąd u jego brata tyle było różnych dziwnych pomysłów. Ale skoro chciał walki, Jeremy nie mógł mu jej odmówić. Dlatego wymiana ich wiadomości potoczyła się dość szybkim trybem. Młodszy z braci po prostu nie mógł z podchodów jego. Jak chciał by ten go zabrał na jedzenie, mógł mu to od razu napisać, a nie się przekomarzać.
Pomimo tego ubrał na swoje nogi buty, założył kurtkę oraz zawiązał arafatkę na szyi. Przed wyjściem psiknął się tylko dwa razy swoimi perfumami i wsiadł w swoje czarne Porsche. Po dojechaniu na miejsce i zaparkowaniu, był praktycznie pewny, że jego brat siedział już przy stoliku. Nie lubili się spóźniać, dlatego i Jeremy wszedł do restauracji dokładnie dwie minuty przed czasem. Nie był spóźniony prawda? Z daleka zobaczył tę głowę swojego brata. Uśmiechnął się do siebie, widząc coraz bliżej jak na twarzy starszego z nich błądzi grymas. Telefon najwidoczniej stał się jego światem. Nie przeszkodził mu. Stanął obok i po prostu ściągnął swoją kurtkę oraz arafatkę odwieszając na wieszak. Jeśli Nick nadal grał pomimo ruchu, to zaszedł go od tyłu i dmuchnął mu w ucho, by wywołać zapewne irytację. Jeśli zauważył go wcześniej to uśmiechnął się do niego.
-Miło cię widzieć niewdzięczniku. -odparł na wstępie na przywitanie z bananem na twarzy
Po chwili rozsunął swoje ramiona chcąc przytulić swojego ukochanego starszego brata do siebie. Jeśli Nick chciał się przytulić momentalnie został uniesiony przez tego napakowanego królika, mogąc stwierdzić, że chyba znów przypakował za mocno.
Ostatnio zmieniony 2021-02-12, 00:25 przez Jeremy Snyder, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

By powiedzieć, że Nick stęsknił się za Jeremy'm, byłoby niedopowiedzeniem. Pośpieszne rozmowy na FaceTime ze zmęczoną wschodzącą gwiazdą świata muzyki nie były tym samym, co luźne spotkania twarzą w twarz ze swoim młodszym braciszkiem. Starszy Snyder cieszył się sukcesem Jema równie mocno, jak się o niego martwił. Muzyka bez wątpienia odgrywała dużą rolę w życiu jego brata i zdawał się on nią pasjonować, więc to, że jest w stanie podzielić się swoim talentem z tysiącami fanów, z pewnością musi satysfakcjonować Jema. Jednak Nicholas nie ma złudzeń, co do tego, że życie znanych artystów, w których szeregi można już wliczyć jego brata, jest dalekie od beztroski. Jasne, wraz ze wzrostem popularności przybywa im fanów i pieniędzy, ale, oprócz tego, muszą oni zmierzyć się z ciężarem osądzających oczu, które bez końca skierowane są w ich stronę. W ich cieniu powstają demony, z którymi ciężko jest sobie poradzić w pojedynkę. Dlatego Nicky nie miał zamiaru odstępować brata ani na krok. Przynajmniej metaforycznie, duchowo. Dosłownie byłoby to trochę creepy.
Kompletnie nie zarejestrował przybycia Jema. Nicky był trzy sekundy od wyłączenia tej cholernej gry, która była bliska doprowadzenia go do szału, gdy nagle poczuł podmuch powietrza w swoim uchu. Gwałtownie odrzucił swoją komórkę na stół i podskoczył w miejscu, ledwo powstrzymując się od wydania zaskoczonego pisku, który nijak mógłby być zaliczony do dźwięków mających prawo wydostać się z krtani mężczyzny w jego wieku. Zauważając, że to tylko jego pozbawiony sumienia młodszy brat, zrelaksował swoją posturę oraz westchnął głośno i dramatycznie.
- Jesus Christ, dziecko! - powiedział ze zmarszczonymi brwiami, skutecznie udając zbulwersowanego. - Przysięgam. Któregoś dnia wpadniesz na jakiś głupi pomysł, który będzie miał na celu wystraszenie mnie, i zejdę na zawał.
Skonfrontowany z zadowolonym wyrazem twarzy Jema, jego gra aktorska szybko odeszła w zapomnienie. Zostając wciągniętym w ramiona swojego przerośniętego i przypakowanego braciszka, bez wahania odwzajemnił (zbyt?) silny uścisk, położył mu brodę na ramieniu i po chwili, pozostając w tej samej pozycji, lekko zmierzwił Jeremy’emu włosy z tyłu głowy w czułej formie zemsty.
- Ciebie również miło widzieć, Króliku. - odparł cicho.
Gdy Nicholas ponownie zajął miejsce, na jego twarzy gościł mały, szczery uśmiech. W duchu cicho odetchnął z ulgą. Jest tu. Cały i zdrowy. Nicky był nieraz zirytowany swoim niekończącym się podświadomym zamartwianiem o członków jego rodziny, którego nie był w stanie się pozbyć logicznym myśleniem. Lecz teraz, kiedy w końcu miał szansę na porządne przyjrzenie się swojemu bratu twarzą w twarz, czuł się o wiele spokojniejszy.
- Nic się nie zmieniłeś! Czekaj, nie, to kłamstwo. Twoja masa mięśniowa osiągnęła stan, przez który zaczynam się zastanawiać, czy nie bierzesz jakichś suplementów, żeby je hodować. Serio, czy one nie zaczynają przypadkiem żyć własnym życiem? - wyciągnął rękę, by tknąć palcem biceps Jeremy’ego. - Może Ty pączkujesz? Musisz mnie ostrzec zawczasu - chce się przygotować mentalnie na zostanie wujkiem!
Nicky podsunął swojemu bratu dodatkową kartę dań, którą jeszcze przed jego przyjściem przyniosła kelnerka, i otworzył swoją własną. Po szybkim przejrzeniu dostępnych wyborów, nadal nie był pewien na co ma ochotę, co zdarzało się wyjątkowo rzadko.
- Co polecasz? - spytał, wzdychając, jakby rozważał najważniejszą decyzję swojego życia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W przeciwieństwie do Nick’a Jeremy stęsknił się otwarcie za swoją rodziną. Naprawdę tak myślał i wcale nie było to przyczyną tego, że niedługo Rilynn, miała na dniach wyjść za jakiegoś wybranka, którego wybrał jej ojciec.. Czy też Poppy, która wpadła w nastoletnią ciąże, nawet jeśli była już prawie dorosła. Przynajmniej Jeremy nie musiał martwić się o najstarszego z braci, bo w końcu to była osoba, która się bardziej o niego martwiła niż na odwrót. A miał ku temu powody. Jakby wiedział co robił na tej trasie, to pewnie dostałby dziesięć razy na zawału. W życiu pewnie nie pomyślałby, że tak mógł zachowywać się jego słodki króliczkowy braciszek, a jednak.. Narkotyki połączone z alkoholem nie były czasem miłym odjazdem. Dobrze, że nie odjebał czegoś bardziej chujowego, bo pewnie starszy Snyder by padł widząc go na okładkach gazet. To co zostawało na After Party tam po prostu zostawało.
Teraz jednak był jego młodszym lekko przepakowanym i wyższym braciszkiem, który miał ten niewinny wyraz twarzy, lekko wystające przednie jedynki. Teraz po prostu podchodził go, by zwrócić na siebie chociaż najmniejszą uwagę starszego. Mieli tylko siebie jeśli chodziło o płeć męską w ich rodzinie. Sobie czasem mogli pokazać chwile słabości, na co by się Jeremy nigdy się nie zdobył dla własnych sióstr. Jednakże robienie sobie jaj z brata było czymś dla nich tak naturalnym jak dla innych oddychanie. A z roku na rok Jeremy coraz bardziej lvlował.
-Szkoda by było jakbyś zszedł na zawał. -odparł beztrosko -Nie moja wina, że jesteś strachliwym lisem.
Tak zdecydowanie Jeremy sprzedał mu zbyt silny uścisk miłości i podniesienia pod niebiosa swojego starszego brata. Nie miał w zwyczaju mówić do niego per hyung czy ni-san ich rodzina chociaż miała azjatyckie korzenie, była raczej wychowywana w stylu bardziej amerykańskim, a nie czysto tradycyjnym. Czasem jednak można było się przekomarzać, bo dlaczego by nie? Teraz jednak zajął miejsce naprzeciwko niego, przypatrując się jego twarzy, na której gościły okulary. Uśmiechnął się do siebie zostawiając swoją uwagę tylko dla siebie, by może potem ją wykorzystać.
-Zacząłem ćwiczyć boks. -odparł bez ogródek - Póki co hobbystycznie, ale kto wie, może będę jak ci przepakowani pakerzy. -roześmiał się lekko - I niestety nie pączkuje, ale mogę oddać ci trochę masy mięśniowej, bo ty.. Wyglądasz jak kujon. Gdyby nie ten sweterek, to okulary by ci dodawały seksapilu, a tak to prosisz się o wpierdol. -odbił piłeczkę w jego stronę z lekko szyderczym uśmieszkiem spoczywającym pod jego nosem
Uwielbiał swojego brata za to, że nigdy z nim nie było nudno. Nie musiał wcielać się w idealnego starszego brata, jak dla sióstr i mógł pozwolić sobie na bycie wyluzowanym w 120%. A nawet załączał się jego radar bycia wrednym. Skinął głowa biorąc kartę do rąk. I się przyjrzał. Była pora obiadu w tej knajpce zdarzało mu się paręnaście razy jadać. Zacznijmy od tego gdzie on już nie jadał. Od wykwintnych restauracji, po te dla mniej zamożnych ludzi. Lubił kosztować różnego jedzenia. Ale zdawał sobie sprawę, że coraz ciężej jest mu się wbijać maksymalnie w tłum i być po prostu jak każdy zwykły człowiek.. Nie był.. Jego zdjęcia wisiały na niektórych billboardach w Seattle reklamując znaną markę odzieżową. A jednak był Azjatą, dla przeciętnych ludzi wyglądał jak każdy chińczyk, tajwańczyk czy japończyk… Może bardziej przystojniejszy…
-Co polecam. Powiem tak. Mają wyśmienite hamburgery lub kanapki na ciepło. Przystawki też są spoko. Ja dziś stawiam więc wybierz sobie co chcesz. Ja chyba wezmę: Champagne sałatkę, burgera delux, a do picia kombucha. -spojrzał w oczy brata. -Nie musisz się krępować. Następnym razem wezmę cię do jakiejś ekskluzywnej restauracji jeśli chcesz, chociaż szczerze.. Przyznasz sam, że nakładają tam tak śmiesznie małe porcje. -zaśmiał się -Że wole normalne zwykłe restauracyjki
Dotknął go lekko swoim butem pod stołem, zaczynając walkę na nogi, nie przejmując się ludźmi w środku. Swój wzrok wbijał intensywnie w brata i to jak menu zapewne odbijało się od jego okularów. Musiał przyznać, ze z nimi był naprawdę przystojny. Uwydatniło to jego ładne kształtne wargi, tak zupełnie inne od jego węższych.
Ostatnio zmieniony 2021-02-21, 23:17 przez Jeremy Snyder, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W przeszłości utrzymywanie bliskiego kontaktu z całą czwórką rodzeństwa nie było dla Nicka niczym łatwym. Kilka lat temu największą przeszkodą była ograniczona możliwość spotkań twarzą w twarz z połową rodzeństwa, która na ten czas nadal mieszkała w San Jose z rodzicami, oraz pogodzenie tego ze swoją “karierą” modelingową, którą cechowały długie i czasem nietypowe godziny pracy. Obecnie całe rodzeństwo mieszka w Seattle, a Nicky już dawno temu pożegnał się z pozowaniem do zdjęć, więc łatwiej mu odwiedzić Poppy u babci czy Lynnie w jej apartamencie w Belltown. Z Jeremy’m było ostatnio zdecydowanie ciężej spotkać się, nie tylko ze względu na jego trasę koncertową, ale też przez zobowiązania młodego Snydera względem swojego niezaprzeczalnego sukcesu nawet, gdy był on w mieście.
Problem leżał w tym, że są rzeczy, których nie sposób naprawić spędzonym ze sobą czasem. Snyderowie są raczej rodziną z awersją do stuprocentowej szczerości emocjonalnej i obnażania swoich słabych punktów. Nie chodzi tu o obawę przed wykorzystaniem tych słabości przeciwko sobie, bo Nicky ufał swojemu rodzeństwu na tyle, by taka myśl w ogóle nie wpadła mu do głowy. Bardziej wiąże się to niechęcią do obarczania ukochanych osób własnymi problemami. Nicholas zdaje sobie sprawę z tego, że nie powinno tak być, ale pozostaje to u niego odruchem, którego ciężko jest mu się pozbyć. Jednocześnie wie, że nie może on być jedynym spośród swojej rodziny, który posiada takie nastawienie. Pomimo tej świadomości, Nick stara się dokonywać wszelkich starań, by jego rodzeństwo miało jak najmniej oporów przed wyciągnięciem w jego kierunku dłoni po pomoc. Niestety starania nie zawsze muszą być owocne.
Wizja ślubu Rilynn z facetem wybranym przez ich ojca spędza mu sen z powiek. Szalone życie swojego młodszego brata martwi go coraz bardziej im więcej myśli o pokusach, z którymi Jeremy musi być konfrontowany. Nicky nie jest naiwny. Być może nie był i nigdy nie będzie narażony na te same okoliczności, w których znalazł się jego Królik, ale jego doświadczenia z branży mody mu wystarczały. Zaburzenia odżywiania to nie jedyna plaga królująca wśród modeli. Jednak za każdym razem, gdy Nick łapał się na zamartwianiu się o Jema, ostatecznie sam siebie przekonywał, że nie pozostaje mu nic innego, jak trwać u boku swojego brata i ufać, że wie, co robi. Nie ma zamiaru zamienić się w drugą wersję swojego ojca, który pragnie kontrolować życie swoich bliskich, by byli oni idealni w jego oczach.
Słysząc komentarz Jema o jego strachliwej naturze jedynie spojrzał się na niego spode łba i ostentacyjnie pokręcił palcem, by przestrzec ów młodzieńca przed pogrążaniem się w bezczelności. Nicky miał tendencję podśmiewywać się z koreańskiej tradycji starszeństwa, która wydawała mu się mocno przestarzała, ale uwielbiał używać jej jako argument w droczeniu się z rodzeństwem. W tym momencie ostrzegawcze kiwanie palcem na Jema znaczyło: “Jestem starszy o całe trzy lata, więc zasługuję na Twój szacunek, bo jak nie, to będzie słabo!”.
Na zwrócenie uwagi na jego okulary i wygląd kujona, Nicholas westchnął i pokręcił głową z politowaniem.
- Ah, mój drogi Jeremy, tu po prostu się mylisz. Nie ma dnia ani godziny, kiedy nie jestem ideałem seksownego mężczyzny. - odparł z uśmiechem przepełnionym pewnością siebie. - Boks, mówisz? W sumie brzmi ciekawie. Można się wyżyć! - przez chwilę udawał, że uderza w niewidzialny worek treningowy z efektami dźwiękowymi wydostającymi się z jego ust. - Masz jakiegoś trenera personalnego?
Nicholas był przyjemnie zaskoczony brakiem telefonów komórkowych skierowanych ich stronę (cóż, w stronę Jema) czy zarumienionych fanów podchodzących do ich stolika i proszących o autograf. A przynajmniej na razie, gdyż nie łudził się, że będzie to trwało w nieskończoność. W przeszłości Nickowi dość często zdarzało się zapominać o tym, że jego młodszy braciszek jest sławny, jednak po kilku sytuacjach w miejscach publicznych, które kończyły się szybkim odwrotem w stronę auta ze względu na zbyt dużą ilość fanów, starszy Snyder bardziej miał na uwadze status gwiazdy brata. Teraz łatwiej było mu zauważyć kątem oka błysk flesza czy zbyt intensywny kontakt wzrokowy, gdyż był na to bardziej wyczulony.
Na propozycję zapłacenia przez Jeremy’ego za posiłek, Nicky musiał powstrzymać się przed instynktownym zaprzeczeniem. Chociaż był pewny, że jego brat wcale nie patrzył na jego mniej-niż-idealną sytuację finansową z politowaniem, nie mógł nic poradzić na uczucie zażenowania. Logicznie zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma powodu do wstydu, jednak, pomimo tego, że nie kontaktował się z nim od bardzo dawna, głos jego ojca nadal był bardzo głośny w jego głowie. Jem po prostu chce zrobić dla mnie coś miłego. Wcale nie myśli, że jestem nieudacznikiem życiowym, zapewniał samego siebie. Bez problemu byłoby go stać zapłacenie za swój posiłek, nie jest totalnym żebrakiem, ale rozumie chęć brata na zrobienie dla niego czegoś miłego.
Po ledwo zauważalnym zawahaniu, podczas którego oczy Nicka lekko przygasły, szybko uśmiechnął się szeroko.
- Aww, Jemjem jest takim wspaniałym braciszkiem, rozpieszcza swojego hyunga. - wyciągnął ręce w stronę Jeremy’ego, żeby pomiętosić mu policzki, niczym stereotypowa stara ciotka. Jem mógł się odsunąć, wtedy Nick zaprzestałby swój atak, albo pozwolić, by działa się okrutna wola starszego brata. - A tak na poważnie to dzięki. - powiedział z ciepłym uśmiechem na ustach. - Ale pod jednym warunkiem! Musisz mi obiecać, że pozwolisz mi nakarmić Cię kiedyś sushi własnej roboty i poczęstować Twoją ulubioną trucizną. Obiecuję, że tym razem nie będziesz musiał czekać dwie godziny na to, aż w końcu uda mi się porządnie zrolować ryż. - z powagą uniósł dwa palce, imitując obietnicę skauta.
Parsknął śmiechem na komentarz o małych porcjach w ekskluzywnych restauracjach.
- Nic mi nie mów. Jak raz zaprosił… - shit - Jak raz byłem na randce w tak zwanej “ekskluzywnej” restauracji i zobaczyłem swoją porcję, to prawie się popłakałem. Nie, czekaj, najpierw myślałem, że to przystawka, a potem, w zetknięciu z okrutną rzeczywistością, chciało mi się płakać. - uśmiechając się na samo wspomnienie, sięgnął po szklankę z wodą i wziął z niej łyk. - Więc tak, zdecydowanie masz racje, zwykłe restauracje są o wiele lepsze.
Zapominając o tym, że jeszcze wczoraj czyścił swoje buty, zawzięcie zaczął rywalizować z Jemem w bitwie na nogi, nie przerywając z nim intensywnego kontaktu wzrokowego. Pomimo usilnych prób powstrzymania uśmiechu, który wkradał się na jego twarz, by zachować iluzję zawziętej walki, jego oczy śmiały się z tej dziecinnej zabawy. Wkrótce jednak, w manewrze, który miał na celu uchwycenie nogi Jeremy’ego pomiędzy swoje, uderzył z całej siły w stolik tak, że ten prawie podskoczył (a warto zauważyć, że był on przykręcony do podłogi). Akurat w momencie, gdy Nick zaczął dramatycznie zwijać się w pozycję embrionalną z bólu, do ich stolika podeszła kelnerka z niepewnym uśmiechem na ustach.
- Wszystko w porządku? - Nicky zdołał wydobyć z siebie pozytywną odpowiedź. - Czy są już panowie gotowi zamawiać?
Nicholas zerknął szybko do karty i, masując obolałe kolano, wydusił:
- Ja poproszę grilled cheese sandwich, Champagne salad i, erm... Friday afternoon tea.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chowanie sekretów, chowanie siebie samego przed rodziną, a zwłaszcza młodszym rodzeństwem było czymś dla niego normalnym. Tak samo jak bał się przyznać przed nimi o swojej prawdziwej orientacji, o dziwo bardzo rzadko poruszał tematy z rodzeństwem o braku partnera/ki w swoim życiu. Wiedzieli przecież, że robił karierę, takie rzeczy szły aktualnie na drugi plan, prawda? Ale nawet podczas wcześniejszych lat jakoś tak wychodziło, że ich życie prywatne szło na drugi plan. Chociaż tak naprawdę Jeremy czasami chciał się zapytać Nicka czy się z kimś spotyka, jednak gryzł się za każdym razem w język, bo nie chciał wchodzić mu w życie intymne z buciorami. Co innego przekomarzanki, co innego szczerość, na którą sam nie potrafił się zdobyć. Jakby to wyglądało jakby ojciec się dowiedział, że tak naprawdę sypiał ze swoim kumplem z zespołu, by sobie ulżyć?
Branża modelingu potrafiła zabić, sam to wiedział. Jednak tak naprawdę nie musiał być szczupły, lubili jego umięśnione ciało i nie raz, i nie dwa ciągle proponowali mu by zareklamował jakąś bieliznę, na co nie chciał wyrazić zgody. Diety zależało od dnia i godziny, by je przestrzegać. Wolał coś zjeść ze smakiem i to potem przemęczyć na siłowni i wypocić, niż odżywiać się na wacikach czy samych chudych twarożkach lub kromce suchego chleba. Ku szczęściu modeling przez lata zaczął ewoluować i już nie brali, aż tak anorektycznych ludzi, a umięśnione ciało młodszego Snydera prezentowało się apetyczniej niż zapewne jakby miał wystające kości biodrowe czy też żebra. Nie miał co się Nicolas o niego martwić, zwłaszcza, że na spokojnie zamawiał normalne żarcie, a w bulimię czy anoreksję nigdy nie zamierzał wpadać. Miał dość swoich lat wczesnoszkolnych, kiedy wyglądał jak typowy kujon, szczupły z wystającymi kościami. Te czasy minęły i teraz był atrakcyjnym młodym facetem.
Ten wzrok spode łba, którym został obdarzony wywołał lekki kolejny uśmiech na jego twarzy. Ostrzegawczy palec już dawno na niego nie działał, ale skoro tak bardzo chciał pokazać swoją wyższa pozycję, że to po prostu go bawiło. Nie zamierzał jednak być łagodny niczym domowy królik. Jednakże tego nie dokończył komentować, gdzieś tam w środku siebie miał naprawdę spory szacunek do swojego kochanego braciszka. Wystarczyłoby jego słowo, czy to by ktoś mu zrobił krzywdę, a ten jak terminator by wparował. Kochał go i to bardzo, chociaż kto ich znał mógł czasem wątpić czy aby na pewno tak było.
-Och widzę, że przez te miesiące co mnie nie było, to twoja samoocena chyba jeszcze trochę podrosła co ni-san? -odparł szczerząc do niego zęby -Tak mam. Na własną rękę jeszcze prędzej bym zwichnął sobie nadgarstek niż dobrze zamachnął. -odparł ze śmiechem -Jeśli chcesz będę mógł pouczyć cię paru ruchów, jeśli tak już chcesz poćwiczyć. -puścił do niego perskie oko
Jeremy znacznie mniej się przejmował fanami czy innymi rzeczami. Po powrocie do Seattle, w końcu nawet zapuszczał się bez ochroniarza sam w miasto, nęcąc swoje przeznaczenie jawnie. Gdyby Nicolas o tym wiedział, zapewne zostałby jawie przez niego zjedzony. Jasne nie raz i nie dwa zdarzały się akcję napastujących fanów. A teraz po trasie koncertowej jego życie miało się jeszcze bardziej zmienić i być już mniej prywatne niż myślał. Na dodatek podpuszczony przez swoich kumpli z zespołu założył tego głupiego tindera i spotkał tam Julius’a Harris’a, ale tym też nie mógł bratu się pochwalić.. Już widział jak przyznaje się do randki w ciemno z tindera na dodatek z facetem.
Tak naprawdę Jeremy nie chciał nic złego zaproponować poprzez płacenie za brata. Po prostu odruch. Często za kogoś płacił, było go na to stać i nie robił tego w złej wierze by kogoś poniżyć. Zdawał sobie sprawę, że brata stać na wyjście do restauracji, która nie kosztowała kroci za sam posiłek, gdzie nie można było się najeść.
-Czyli przechodzimy na etap nazywania cię moim hyungiem Nicky? -skrzywił się czując jego dłonie na swoich policzkach, momentalnie się odsuwając od niego -Serio? To będę musiał częściej stawiać ci takie posiłki, skoro chcesz mnie zapraszać na domowe obiadki. -roześmiał się - Nabrałeś umiejętności? Czyżby Jared cię podszkolił jak dobrze zrolować ryż? -podszedł starszego w inny sposób
Słysząc jego słowa o tym kogo prawie zaprosił, na jego twarzy powstał lekki szok. To było tak bliskie by Nick postanowił się podzielić czymś ze swojego życia, że chciał usłyszeć to do końca. Brat nie okazał mu jednak litości i zmienił szybko zdanie. Jem nie zamierzał w to wnikać. Chociaż ciekawy był..
-Tę porcję.. Jak sobie przypomnę jak ojciec nas zabierał do restauracji w niedzielne obiadki, to nóż otwiera mi się w kieszeni. Nie wiem może poza tymi porcjami to ta niechęć do niego tak mnie w tym przybija. Jasne często te restaurację oferują wyjątkową jakość jedzenia, ale jak lubi się jeść to idzie tam zostawić majątek. -zaśmiał się lekko
Walka na nogi jednak była czymś równie głupim jak dziecinnym i młodszy nie zamierzał odpuścić. Pewnie trwałaby dopóki kelnerka by nie podeszła, ale niespodziewana wygrana Jema przez samoistny nokaut Nicka, doprowadziła go prawie do łez. I teraz to on zwijał się nie z bólu, ale ze śmiechu na miejscu naprzeciwko. Kelnerka jednak miała ewidentny brak taktu, przychodząc w tym momencie. Jem starał się zachować powagę, ale szło mu to nad wyraz opornie. Powiedział jednak co chciał kobiecie, która w niego wpatrywała się ewidentnie za długo. No tak musiała go skojarzyć, była nowa tutaj, bo jeszcze jej nie kojarzył. Jem jednak nie wydawał się tym przejmować. Posłał jej tylko miły uśmiech. Kiedy odeszła spojrzał na brata.
-Ale będziesz miał siniaka hyung. -starał się ponownie nie śmiać, ale opornie mu to szło -Ni-san rozmawiałeś ostatnio z naszymi siostrami? -spytał
Postanowił jednak wejść na tematy rodzinne, sam nie wiedział czy powinien powiedzieć Nickowi o ciąży Poppy, ale.. Czuł wewnętrznie, że musiał się mu poradzić z tym. Nie wiedział, czy dobrze jej doradził, w końcu był młody, sam nie miał dzieci.. Nigdy nie był w takiej sytuacji, a dla najmłodszej w rodzinie.. Chciał grać idealnego brata, prawda?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Fakt, że rodzeństwo, które było sobie przecież tak bliskie, obawiało się otwartych rozmów o związkach czy preferencjach seksualnych, było dość… przykre. Nicky nie był pewien jak do tego doszło, ale podczas gdy nie skłamałby w przypadku bezpośredniej konfrontacji, to nie może przełamać się, by samemu zaoferować tą informację, która przecież jest częścią niego. Nawet gdy bywał w związkach nigdy nie wspominał o swoich partnerach rodzinie. Sam nie jest pewien z czego dokładnie wynika ta obawa. Być może to kolejny skutek uboczny wychowywania się jako Snyder, a może to coś kompletnie innego. W każdym razie brakowało temu czystej logiki. Zamiast tego panował irracjonalny strach przed... odrzuceniem? innym traktowaniem? Nick nie wierzy, że jego rodzeństwo całkiem, by go odtrąciło. To raczej nie to pokolenie. Ale obawa przed tym, że będą o nim myśleć jak o kompletnie nowej osobie… Nie chce tego. Co ciekawe, z bratem nigdy nie musiał stresować się wymówkami, by uciec od niezręcznych tematów. Nawiązała się pomiędzy nimi niewymówiona zgoda, by uciekać od tego typu rozmów, za co Nicky był wdzięczny.
- W moim przypadku samoocena nie może być zbyt wysoka, dlatego mogę ją kultywować bez końca, młody Jemmy. - odparł z uśmieszkiem i pretensjonalnie zadartym nosem. - Poćwiczyć? Hmm, kusząca propozycja. Może skorzystam z niej, kiedy ktoś mnie wkurzy. - spojrzał się znacząco na brata, sugerując, że tym "ktosiem" najprawdopodobniej byłby on, będąc jednocześnie w pełni świadomy, że w przypadku konfrontacji dwójki braci, to Nicky skończyłby ze złamanym nosem na podłodze ringu.
Z pewnością brak ochroniarza brata podczas jego spacerów po mieście przeraziłaby starszego Snydera, dlatego to raczej dobrze, że o tym nie wie. Chociaż pewnie, gdyby sam był na miejscu Jema, to sam by tak robił.
- Może jakbyśmy zaczęli stosować się do tradycji koreańskiego starszeństwa, to w końcu będę miał chociaż trochę szacunku od was - gryzoni. - westchnął, odsuwając ręce od polików Jeremy’ego i opierając głowę na dłoni. - Na domowe obiadki możesz wpadać, kiedy chcesz, tylko ostrzeż mnie, żebym miał czas na zrobienie porządnych zakupów. Ostatnio nie mam motywacji do tego, żeby samemu sobie gotować, więc żyje z tajskiego jedzenia na wynos. Ale nie narzekam - mam wrażenie, że kuchnia tajska nie jest w stanie mi się znudzić. - powiedział, imitując rozpływanie się pokładając się na stole z rozmarzonym wyrazem na twarzy.
Widząc zmianę wyrazu twarzy Jema, na nie-wspomnienie o randce w restauracji, Nicholas chwilowo mentalnie spanikował, co starał się jak najlepiej zatuszować. W duchu odetchnął z ulgą na akceptację brata i nie wytykaniu mu skrytości. Pomimo tego czuł się przyłapany i winny, jak rozkapryszone dziecko, którego zachowanie jest ignorowane przez rodzica. Nie chciał, żeby jego brat myślał, że coś przed nim ukrywa… ale w sumie tak właśnie było. A skoro brat był świadomy tego, że Nicky ukrywa przed nim życie prywatne, to sam może mieć niemałe opory z dzieleniem się swoim własnym. Dlaczego zdaję sobie z tego dopiero teraz? Shit shit goddammit. Jestem beznadziejnym bratem. Powinien być z nim szczery. Czego on się właściwie bał? Przecież brat go nie znienawidzi, prawda? Może stracić dla niego szacunek, ale Nickowi nigdy nie zależało na szacunku, tylko na miłości. Chociaż w sumie miłość i szacunek są połączone. Uspokój się.
Przez swoje zamyślenie skwitował przytoczone przez brata wspomnienie z dzieciństwa cichym “hmm” i bladym uśmiechem. Weź się w garść, człowieku. Nie musisz robić tu chwili prawdy. To ma być spotkanie na luzie.
Kiedy Nicky skończył zwijać się z bólu po nieszczęsnej bitwie na nogi, spojrzał się z oburzeniem na brata, machnął na niego ręką i wymamrotał pod nosem coś o “pozbawionych empatii umięśnionych szkodnikach”.
- Siostrzyczki ostatnio zdają się nie mieć czasu na starego biednego brata. - odpowiedział Nicky, robiąc przy tym przesadnie smutny wyraz twarzy, choć w cale tak się nie czuł. Rozumiał, że każdy ma swoje życie i nie sposób ciągle być dyspozycyjnym. - Jedna zbyt zajęta szkołą, druga swoim nadchodzącym ślubem... - wypowiadając ostatnie słowa, Nicky nie mógł wyzbyć się chłodniejszego tonu. - ...a kolejna karierą. Ostatnio chyba rozmawiałem z Lynnie z tydzień temu… Myślisz, że jest szansa, że się zbuntuje na ostatnią chwilę i wyrwie się z tej chorej sytuacji? Albo jej narzeczony? Ostatecznie nigdy go nie poznałem, więc nie wiem, co o nim myśleć.
Nicholas widocznie spoważniał przez zmianę tematu. Wynikało to z tego, że ciężko było mu żartować z sytuacji, w której znalazła się Rilynn. Biedna dziewczyna dźwigała na swoich ramionach przesadnie wysokie oczekiwania rodziców, których nadal się nie wyparła. Wybór kariery to jedno, ale zmuszanie swojego dziecka do małżeństwa, to coś o wiele gorszego i trudniejszego do zaakceptowania. Jeśli dojdzie ono do skutku, Nicky nie wie, czy zdobędzie się kiedykolwiek na wybaczenie, nawet w najmniejszym stopniu swoim rodzicom. Własną córkę skazują na nieszczęście dla pieniędzy...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Całkiem możliwe, że skutek wychowania. Chociaż nie urodzili się w Korei czy Japonii, nie wyznawali aż takich tradycji rodzinnych, to jednak gdzieś siedziało z tyłu głowy ten brak zaufania i potępienie inności. Byli Amerykanami, bo się tutaj urodzili, ale korzeni zmienić się nie dało i dobrze o tym wiedzieli. Dlatego Jeremy cieszył się przed tym jak Poppy się przed nim otworzyła przynajmniej ze swoim związkiem, nawet jeśli nie poznał go otwarcie i otworzyła się ze swoim rosnącym problemem. Zawsze to była jakaś odskocznia od tego nie mówienia o tym co się działo. Ale.. No właśnie to był hetero związek, nic co by mogło godności czy czegoś komuś ująć.. A mimo wsio Jeremy powiedział o orientacji swojej drugiej rodzinie jaką był zespół. Z Jenny też gdzieś pomiędzy wierszami się dowiedzieli o sobie, są bliźniętami nawet jeśli dwujajowymi, ale więź mieli ze sobą. Ich dwójka nie była czysto hetero, przecież… Ale Nicholas o tym nie wiedział. Tak samo jak oni nie wiedzą o nim. Cicha umowa obowiązywała, a strach przed zapytaniem palił gardło, prawda?
Jeremy tylko pokiwał głową słysząc jego “ktosie”. Jego brat miał naprawdę specyficzne poczucie humoru, które sprawiało uśmiech na twarzy młodszego. Niestety wiedział, że nie każdy miał tak chujowy gust jak on. Ale .. Jak to się nie śmiać z tego idioty, co nie?
-Gryzoni? O nie mój ty parszywy i wyliniały lisie. Nie ma tak byśmy dla twojego widzimisię stosowali do okazywania szacunku. Na niego trzeba sobie mój drogi zasłużyć. To po pierwsze, a po drugie to dobrze, że mnie udobruchałeś tymi domowymi obiadkami. Będę zatem twoim gościem w domu i będę twoją przyzwoitką. -zaśmiał się na swój żart - Nie no żartuje bro, spokojnie. Dam znać jak tylko będę miał zamiar wparować sam lub z jakimś z moich kumpli. Uwielbiam twoje żarło i znajdziesz motywację by i sobie wtedy ugotować. -śmiał się nadal z niego
Nie uszło uwadze młodszemu, że brat się przez moment zaciął i zniknął w swoich własnych rozmyślaniach po tej gafie z randką. Nie wnikał w to jednak, nawet jeśli język szczypał go by się zapytać. Dowiedzieć chociażby minimum. A jednak nie powiedział nic w tym kierunku. Nic co by mogło zmienić stan między nimi, otworzyć się na siebie w tej jakże dziwnej sferze, prawda?
-Nicholas… -odparł poważnie - Nie dramatyzuj, ale mamy problem, a raczej Poppy ma problem. - skwitował krótko jego całą paplaninę odnośnie reszty rodziny -Ostatnio poprosiła mnie bym do niej przyjechał jak babci nie będzie i wiesz co… -przełknął ślinę - Mi powiedziała.. Jest..- westchnął - Dobra może tak... Będziemy wujkami prawdopodobnie… -spojrzał na swojego starszego hyunga badawczym wzrokiem -Tylko nie rób jej z tego problemów proszę. Zdarza się… Dobrze, że jest tutaj u babci, a nie w San Jose.. Wolałbym nie myśleć o tym co by się stało jakby rodzice się dowiedzieli.. - czuł się zmieszany tą rozmową
Tak naprawdę Jeremy nie wiedział, czy powinien poruszać temat ciąży Poppy z Nickiem. A jednak do kogo mógłby się udać z tym? W końcu był najstarszy, a on sam nie chciał dygać tego ciężaru na sobie.
-Powiedziałem jej, że cokolwiek zdecyduje pomogę jej finansowo. Wiecie, że jesteście dla mnie wszystkim. Jakich mamy rodziców to mamy, ale za was rzuciłbym się w ogień. Jesteście.. Dla mnie ważni. Po prostu.. -spojrzał poważnie na brata -Powiedziałbyś mi Nick jakbyś miał gdzieś jakąś dziewczynę? Czy dzieciaka? -wyczekiwał odpowiedzi wpatrując w niego te sarnie oczy
Wiedział, że nie powinien poruszać tego tematu, miało być to spokojne spotkanie z jedzeniem. Pożartować, śmieszkować i się wyluzować, prawda? A jednak Jeremy pierwszy raz od lat napomknął o jakieś dziewczynie czy dziecku do starszego. Zwłaszcza, że przed chwilą przemilczał fakt randkowania. To jednak emocje gdzieś tam w nim puściły. Nie mówił wszystkich słów głośno, mówił tak by tylko starszy mógł usłyszeć lekko nachylony nad stołem. Nie były to słowa dla prasy. Wiedział, że ludzie by sobie pożywkę chętnie zrobili z takich rzeczy jak rodzina Snyderów się rozbija. Na dodatek sam miał mętlik w głowie po tinderowskiej randce i spotkaniu Juliusa Harrisa, a po sieci krążyły jego zdjęcia z Jasonem… Co mogło pójść nie tak jeszcze w jego życiu, prawda? Może babcia zachoruje na raka? Czy ktoś z zespołu wpadnie pod samochód?
Pomimo uśmiechu na twarzy, męczyło go dużo rzeczy. Sam nie wiedział co chciał robić w życiu. Starał się uśmiechać z dnia na dzień, bo tak było łatwiej iść przez życie. Każdy wolał uśmiechniętą osobę oglądać, niż kogoś pesymistycznego. Przyjmował na klatę problemy rodzeństwa, denerwując się sam nie lepiej od starszego Snydera… A jednak postanowił być jebanym hipokrytą i obdarzyć go też tym samym bagażem, prawda? Był czasem chujowym młodszym bratem. Nikt jednak nie był idealny, nawet on nazywany złotym chłopcem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Akceptacja samego siebie nigdy nie była czymś, co przychodziło Nicholasowi z łatwością. Wręcz przeciwnie. Świadomość swoich wad dopełniona pozornie niewinnymi docinkami ze strony ojca sprawiała, że trudno było Nicky’emu widzieć swoje pozytywne cechy. Opieranie swojego poczucia wartości na opinii innych również niczemu nie pomagała. Nawet po wyrwaniu się z rodzinnego domu chłopak miał tendencję do skupiania się wyłącznie na porażkach, których w tamtym czasie było wiele. Uniezależnienie się od toksycznych relacji rodzinnych było pierwszym krokiem w dobrym kierunku, ale nie rozwiązało to magicznie wszystkich jego problemów. Co więcej, ta decyzja ujawniła toksyczność, która rezydowała w nim samym i miała wpływ na relacje z najbliższymi mu osobami. Ciągłe porównywanie się do swojego rodzeństwa i użalanie się nad sobą było męczące. Minęły lata zanim zdał sobie sprawę z tego, że jego podejście do samego siebie musi się zmienić. Przestał postrzegać swoją chęć dogodzenia bliskim i bycie źródłem ich pozytywnych emocji jako coś negatywnego. Oczywiście należało znaleźć granicę pomiędzy konformizmem a byciem sobą bez skrępowania, jednak po latach praktyki Nicholas myśli, że zdołał opanować balansowanie na tej granicy. Jeśli przywoływanie uśmiechu na twarzy drugiej osoby sprawia, że on sam czuje się lepiej, czy nie jest to najzdrowsza forma egoistycznego dbania o siebie? Z tego właśnie powodu Nicky’ego mało obchodzi to czy jest wysoko poważany przez innych. Jest różnica pomiędzy byciem docenionym a respektowanym. Nicky zawsze liczył się z rozbieżnością znaczenia tych dwóch słów i nie chciał mieć nic do czynienia z drugim z nich. To jedna z większych różnic, która dzieli Nicholasa od głowy rodziny Snyderów. Najstarszy z rodzeństwa nie jest wystarczająco dumny, by pragnąć respektu.
Dlatego na komentarz o “parszywym i wyliniałym lisie” i całą tyradę Jeremy’ego na temat szacunku zareagował typowym dla niego śmiechem, który brzmiał niczym wycieraczka do szyb w akcji, zakrywając przy tym usta i niszcząc chwilę temu stworzony obraz zadufanego w sobie starszego brata.
- Dzięki ci, o czcigodny Jeremy, za akceptację mojej skromnej propozycji. - powiedział z trudem powstrzymując śmiech i kłaniając się nisko przed młodszym braciszkiem z “szacunkiem”, prawie dotykając czołem stołu.
Na wypowiedzenie pełnego imienia Nicka oraz drastyczną zmianę tonu Jema, starszy z braci momentalnie spoważniał i zmarszczył brwi w zmartwionym wyrazie twarzy. Jego serce zaczęło bić szybciej z każdym słowem młodszego Snydera. Gdy do jego uszu dotarły słowa “będziemy wujkami”, z początku myślał, że się przesłyszał. Ale nie, nie było szans na przesłyszenie się, gdyż usłyszał je dokładnie. Ledwo rejestrował kolejne słowa wychodzące z ust Jeremy’ego, jednak szybko to skorygował i nie przerywając mu zaczął wysłuchiwać, co ma do powiedzenia. Z wyzutym z emocji wyrazem twarzy zaczął analizować nie tylko treść słów, ale też zachowanie brata. Robi sobie jaja? Nigdy nie podejrzewałby brata o tego typu żarty, ale jest to lepsze od alternatywy, którą jest to, że wszystko, co mówi, jest prawdą. Widząc jednak zmieszanie i ostrożny sposób mówienia Jeremy’ego, jego podejrzenia zeszły na drugi plan. Przez ułamek sekundy poczuł się zraniony tym, że jego brat podejrzewałby go o ukrywanie swojej “dziewczyny” czy nawet dzieciaka, po czym zdał sobie sprawę jakim cholernym jest hipokrytą. Jego frustracja ze samym sobą nie ujawniła się jednak na jego twarzy. Do cholery, to nie był to czas na jego idiotyczny egocentryzm.
Oh, Poppy… pomyślał zrezygnowany. Nie mógł powstrzymać swoich pierwszych myśli na jej temat, które nie były zbyt pozytywne, ale szybko zepchnął je na bok. Łatwo przypisywać komuś winę, kiedy nie zna się całej historii. Jem ma racje - każdy popełnia błędy i byłoby nie fair w stosunku, gdyby oczekiwał od swojej siostrzyczki ideału. Prawda jest taka, że Nicky nawet nie może być pewny, czy ta sytuacja może być określona “błędem”. Co tak naprawdę myśli o tym wszystkim Poppy? God... Nick nie może sobie nawet wyobrazić jak jego młodsza siostra musiała się teraz czuć. Jedyną pocieszającą myślą był fakt, że mieszka ona teraz u ich babci.
- W moim przypadku nie musisz się martwić o żadne dziewczyny czy nieplanowane potomstwo, Jemmy. - odparł z zamyślonym wzrokiem wbitym w stolik przed nim. Po chwili, podniósł wzrok, by spojrzeć prosto w oczy swojego brata. - Wierz mi.
Wiadomość o ciąży ich siostry musiała uderzyć Jeremy’ego tak samo jak Nicka, o ile nie bardziej, biorąc pod uwagę, że usłyszał to bezpośrednio od Poppy, jednak zamiast wydawać się zagubionym, potrafił wyjść z inicjatywą i obiecać wsparcie młodszej siostrzyczce, jak powinien zrobić to każdy porządny starszy brat. Nicky zdaje sobie jednak sprawę, że ów spokój to niekoniecznie to, co Jem czuje w środku. Na samą myśl o przykładnym zachowaniu swojego braciszka, twarz Nicky’ego złagodniała.
- Jesteś dobrym bratem, Jemjem. - odparł, wymuszając mały i zmęczony, ale szczery uśmiech, przeczesując włosy ręką. - Oczywiście, że nie będę robić jej problemów. To naprawdę ostatnia rzecz, którą bym dla niej chciał. Dla któregokolwiek z was. Razem z babcią jesteście najważniejszymi ludźmi w moim życiu. - powiedział nadal patrząc Jeremy'emu w oczu, by spróbować zaakcentować swoją szczerość.
Po chwili westchnął, opierając głowę na dłoni. Zauważył starania brata w zachowaniu dyskrecji, więc nawet gdy mówił cichym tonem, przybliżył się jeszcze bardziej do brata, prawie kładąc się na stoliku.
- Czy ktoś oprócz ciebie wie? Kiedy się dowiedziała? Co o tym wszystkim w ogóle myśli? - spytał na jednym tchu. Jak tylko ów pytania padły z jego ust, skrzywił się na swój brak wyczucia. - Zdaję sobie sprawę, że powinienem skierować te pytania do Poppy i oczywiście to zrobię… ale chciałbym się chociaż trochę rozeznać w sytuacji…
Pomimo tego, że atmosfera spotkania zmieniła się w ciągu ostatnich kilku minut, to Nicky trzymał swoją chęć do poprawienia jej na wodzy. To nie czas na wygłupy. To poważny problem, a Jeremy nie zwrócił się do niego bez powodu. Być może nawet powiedział mu o Poppy bez jej wiedzy czy zgody. Tak czy inaczej, był wdzięczny, że jego brat postanowił mu z tym zaufać, nawet jeśli nie zrobiła tego jego siostra. Nicky nie był zdania, że każda prawda, nie ważne jak bolesna, powinna ujrzeć światło dzienne, jednak w tym przypadku była to informacja, która prędzej czy później wyszłaby na jaw.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeremy szczerze powiedziawszy powinien pierw tą informacją podzielić się z Jenny. Tak by wychodziło, w końcu byli bliźniętami, nawet jeśli dwujajowymi to zawsze uważał to za jakąś więź. Ale Jenny miała mnóstwo rzeczy na głowie, a Nicky.. Nicky był jego ostoją, starszym bratem. Po części też jakimś autorytetem dla młodszego, w końcu pierwszy wyrwał się ze szponów ojca, prawda? Stawał pierwszy na szlaku nazywającym się życiem i może nawet jeśli nie otwierali się dla siebie w całości, on go na swój sposób zawsze podziwiał. Nawet jeśli ich relacja z boku wyglądała na dziką i poplątaną, a wzajemne zaczepki nawet w ich wieku były czymś normalnym.
Najgorsze w tym całym dialogu jaki wypowiedział do niego odnośnie byciu wujkami i ogólnie dziećmi, było oczekiwanie. Oczekiwanie na cholerną odpowiedź. A co jeśli za mocno w tym momencie wszedł w życie Nicka? A co jeśli jednak Poppy będzie na niego wściekła za powiedzenie o tym najstarszemu bratu? Jeremy był tym typowo środkowym dzieckiem. Tym niekochanym przez los jak się mówiło i szczerze potrafił dogadać się z młodszymi i starszymi. Był wypierdkiem losu na dodatek zbyt mocno troszczący się o wszystkich, próbujący dobrem dla nich zatuszować własne problemy. Gdyby mógł pewnie i matkowałby swojemu starszemu bratu, o niego dbał jak matka kwoczka. Taki był i nie potrafił tego zmienić w obliczu swojego rodzeństwa. Może była to kwestia tego, że odcięli się od rodziców? A może kwestia obciążenia babci, by wiedzieli, że mieli jakieś męskie wsparcie. Tylko, że on sam był po większej części jeszcze dzieckiem… Dlatego teraz siedząc z Nickiem w tym momencie wyczekując odpowiedzi, czuł jak każdy mięsień spinał mu się na ciele ze stresu.
Nie spodziewał się jednak takiej odpowiedzi z ust starszego brata. Słyszał jak mówił to wpatrzony w stolik. Musiało być mu ciężko, było mu na pewno cholernie ciężko powiedzieć te słowa. Jeremy poczuł jak po plecach poleciała mu stróżka potu, która gdzieś po chwili wchłonęła się w materiał bluzki. Właśnie Nicky przyznawał mu się do dwóch orientacji i jedną z nich mogło być jego własną po części orientacją. Otworzył lekko swoje usta, zawieszając swój króliczy umysł na moment. Patrząc się z otwartymi oczami w jego oczy, które po chwili spojrzały w niego. Odwiesił się, przejechał językiem po suchych wargach. Niezręcznie. Strasznie niezręczna chwila nastąpiła w nim samym. Dłonie momentalnie mu się spociły i nie chciał by Nicky odebrał to jako coś złego, nie powinien tego tak odebrać, ale było ciężko przyznać się, że u niego jest to samo. Mógł zażartować prawda? Mógł cokolwiek, a jednak nie zrobił nic.
Jeremy zjebałeś.. Tak ciężko ci powiedzieć to bratu…?
Chciał wydusić z siebie słowa, ale wtedy Nicky zaczął mówić dalej. Poczuł jak stracił tą chwilę. Jak stracił tą minimalną odwagę by cokolwiek powiedzieć, by nie wyjść na osobę, która go w jakikolwiek sposób oceniła.. Był idiotą, teraz to czuł. Bo dalsze słowa Nicka, gdzieś go raniły w środku. Skoro był dobrym bratem, dlaczego nie mógł szczerością odpłacić się tym samym? Dlaczego nie mógł być dobrym bratem i dla niego? Dlaczego do cholery nie mógł odkleić wzroku od jego oczu, kiedy ten się w niego tak wpatrywał?
Milczał dłuższą chwilę, pozwolił się Nickowi zbliżyć, pozwolił mu kontynuować swój dialog, próbując zebrać myśli. Spojrzał w dół, widział jak brat leży prawie na stole, a on sam tylko minimalnie się nachylał. Był spięty. Czuł jak mięśnie mu się napinają na ciele. Nie czuł się atakowany przez brata, czuł się niekomfortowo i źle przez samego siebie. Jak miał być idealny, jak nie potrafił być idealny? Kiedy w końcu chciał mu odpowiedzieć z tego letargu wyrwał go miły głos kelnerki.
-Proszę. -odpowiedziała podając dania.
Jeremy wziął swoje jedzenie, ale szczerze przez to wszystko stracił apetyt. Podziękował za swoją porcję nachylił się nad stołem. Stchórzył by powiedzieć mu cokolwiek o orientacji, był skończonym dupkiem, a czasem miewał się za mądrzejszego od Nicka…
-Tylko ona i ja wiemy. Miała powiedzieć swojemu byłemu chłopakowi, ale nie wiem czy to zrobiła… Okres jej się spóźniał i kazała mi kupić w aptece testy ciążowe.. -westchnął
Tak Nicky mógł sobie wyobrazić minę aptekarki jak dawała mu testy, była naprawde godna podziwu, ale Jeremy nie chciał z tego powodu żartować. To nie był temat na żarty i tak było mu głupio odnośnie swojej głupoty i wstydu przed bratem.
-Co o tym myśli.. Szczerze to nie wiem. Zapewniłem ją we wszystkim, że każdą jej decyzję uszanuje. Ale Nicky ja za nią decyzji nie podejmę w takiej sprawie. Ja mogę jej pomóc na własną miarę. Mogę ją przyjąć do siebie czy kupić jej jakieś małe mieszkanko by mogła tam mieszkać. Chciałbym by jednak skończyła szkołę. Może to i samolubne… Ale chce by coś w życiu osiągnęła. Jesteście moim rodzeństwem, zawsze wam pomogę, póki mi starczy sił, póki będę miał jak.. Na każdy problem w życiu można znaleźć rozwiązanie, a często i parę. Dlatego Nicky. -spojrzał mu poważniej w oczy -Jak będziesz miał problem nie bój się do mnie z nim przyjść. Ja zawsze ci też pomogę. -odparł patrząc na niego z całkowitą powagą
Jem chciał być też oparciem dla Nicka. Chciał by wiedział, że nie musi zawsze zgrywać starszego brata, chociaż to lubił czasem u niego wykorzystywać. Tak jak siostry wykorzystywały to w nim… Ale Nick nie miał takiej osóbki i on chciał też nią dla niego być.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przed wyprowadzką z domu rodzinnego Nickowi nie zdarzało się poświęcać czasu na rozważanie swojej odpowiedzialności wobec swojego rodzeństwa. W tamtym czasie jego rola starszego brata ograniczała się do udzielenia kilku rad w mało istotnych kwestiach czy pożyczenia kontrolera do PS4, kiedy któreś z rodzeństwa o niego poprosiło. Ze względu na ich wypełnione zajęciami dnie i wieczory, a czas wolny w większości spędzony ze znajomymi, wspólne spędzanie czasu poza posiłkami rodzinnymi było raczej rzadkością dla rodzeństwa Snyderów. Nicky podejrzewa, że to dzięki wyjazdom do babci rodzeństwo nie odsunęło się od siebie zbyt w tamtym okresie. Szczególnie, biorąc pod uwagę ówczesną żałosną tendencję najstarszego z rodzeństwa do użalania się nad sobą, co skutkowało odsuwaniem się od wszystkich dookoła niego. Wracając wspomnieniami do tamtego okresu, Nick jest niezmiernie wdzięczny swojej babci za dołożenie się do uratowania jego relacji z rodzeństwem. Ironicznie, dopiero gdy dzieliły go od nich kilometry Nicholas poczuł potrzebę zbliżenia się do rodzeństwa i stania się prawdziwym starszym bratem. Z początku miał obawy, że było już na to za późno, ale z każdą godziną po jego pracy w restauracji spędzoną na wspólnych wygłupach nie znających poszanowania dla przypadkowych uszu czy oczu, każdym jego idiotycznym żartem skwitowanym przewracającymi się oczyma rodzeństwa i każdą szczerą radą od serca ubraną w luźną atmosferę, Nicky był coraz bardziej pełen nadziei, że nie spieprzył kompletnie swojej relacji z ludźmi, którzy powinni być dla niego najbliżsi. Teraz Nicholas był niezmiernie wdzięczny sobie z przeszłości, że nie poddał się i walczył o szczere poznanie swojego młodszego rodzeństwa. Gdyby do tego nie doszło, z pewnością Jeremy nie darzył by Nicholasa wystarczającym zaufaniem, by zdradzić mu tak poufną informację, jak zrobił to teraz.
Widząc charakterystyczne u jego brata “zawieszenie się” w reakcji na jego pośredni “coming-out”, Nicky trochę się spiął. Czy to dobre zaskoczenie? Złe? Neutralne? Czy tak naprawdę rozumie, co chciałem przez to przekazać? Może myśli, że jestem bezpłodny albo aseksualny? Nicholas dałby wiele, by móc dowiedzieć się, co w tym momencie siedziało w głowie swojego młodszego brata. Niemiłosiernie niezręczna cisza, która nastąpiła chwilę potem sprawiła, że Nicky poczuł jakby jego serce nagle ważyło dwie tony. Wcześniej wielokrotnie rozmyślał o tym, jak przebiegłoby wyznanie swojemu rodzeństwu swojej orientacji, każdemu z osobna, i najczęściej dochodził do wniosku, że z jego bratem tego rodzaju rozmowa mogłaby pójść na dwa skrajnie różne sposoby z różnymi rezultatami. Wiedział, że było to nie fair względem brata, ale, pomimo tego, że starał się nie mieć żadnych poważnych oczekiwań względem ewentualnych reakcji, gdzieś z tyłu tliła się nadzieja, że przyjmie on tą informację z akceptacją w oczach i, w idealnym scenariuszu, z uśmiechem na ustach. Zamiast akceptacji Nicky odczuł od Jeremy’ego jedynie zmieszanie. Cóż, mogło być zdecydowanie gorzej, ale dla Nicka, jego braciszek wyglądał jakby miał ochotę jak najszybciej zmienić temat. Był zły na siebie, że doprowadził do tego, że jego brat zdawał się czuć nieswojo. Po cholerę się odzywałem, mogłem po prostu powiedzieć, żeby się nie martwił i tyle. Nawet teraz wszystko musi być o tobie, Nicholas, ugh.
Nie będąc w stanie znieść martwej ciszy, która zapanowała przy ich stoliku, Nicky nagle zerwał kontakt wzrokowy i przeciągnął się z ramionami uniesionymi do góry z dramatycznymi efektami dźwiękowymi (ale na tyle cichymi, by nie zostać wyrzuconym z restauracji), rozglądając się po innych klientach lokalu. Naprawdę ostatnią rzeczą, którą chciał, to położenie jeszcze większej presji na bracie. Młody królikopodobny 23-latek miał już wystarczająco problemów na głowie...
Myśli Nicka wróciły do poważniejszego tematu, jakim był obecny problem (?) Poppy. Gdy tylko seria pytań opuściła jego usta, przy ich stoliku znalazła się kelnerka z jedzeniem, za co Nicky był cicho wdzięczny. Nie mógł nie zauważyć napięcia nadal obecnego w sylwetce Jema i jego nieco rozkojarzonego spojrzenia. Po raz kolejny przeklął swoją nagłą chęć otwarcia się przed Jeremy’m sprzed chwili. Po pospiesznym podniesieniu się ze stołu, Nicky posłał kelnerce nieco wymuszony uśmiech i podziękował za jedzenie, które się przed nim pojawiło. Prawdę mówiąc, z tego wszystkiego również stracił apetyt, ale nie chciał dać tego po sobie znać, żeby jeszcze bardziej zepsuć atmosferę. Od razu sięgnął po kubek z herbatą i zaczął ogrzewać o niego swoje zimne ze stresu dłonie, wsłuchując się w relację brata dotyczącą ich młodszej siostrzyczki ze skupionym wyrazem twarzy i bez przerywania mu.
Na ostatnie słowa wsparcia Jema skierowane w jego stronę, Nicholas odczuł niemałą ulgę. Nie ze względu na samą treść obietnicy, a bardziej na aluzję tego, że Jeremy nie jest nim całkiem zawiedzony, czego się obawiał. Na jego twarz wkradł się ciepły, szczery uśmiech. Pokręcił głową, odłożył kubek na stół i wyciągnął rękę w kierunku głowy brata z zamiarem lekkiego pociągnięcia go za kosmyk włosów, od którego młodszy był w stanie się uchylić.
- Yah, chyba powinienem zacząć brać od ciebie lekcje o tym jak być genialnym starszym bratem! - odparł zaczepnie Nicky. Po chwili zawahania dodał: - Ale naprawdę - dziękuję. Pamiętaj, że do mnie też możesz uderzyć z każdym problemem. - powiedział uważnie wpatrując się w oczy brata. - Nie ważne jak małym czy dużym, OK? Nawet jeśli być może nie będę wstanie ci bezpośrednio pomóc, to zawsze co dwie głowy, to nie jedna! - uśmiechnął się. - I dzięki, że mi o tym wszystkim powiedziałeś. O Poppy... Szczególnie, że podejrzewam, że nie mówiła ci, żebyś mi powiedział?
Po chwili namysłu dodał:
- Rozumiem twoje życzenie by skończyła szkołę - bah, sam bym wolał, by ją skończyła! - ale, masz rację, musimy się pogodzić z tym, że to ostatecznie będzie jej decyzja. - chwilowo się zamyślił ze wzrokiem wbitym w nietkniętą sałatkę. - Muszę z nią porozmawiać... Powinna wiedzieć, że ma we mnie również wsparcie. Może to ją zachęci do zdradzenia tajemnicy reszcie rodzeństwa i babci... Gdybanie nie ma sensu, ale też nie możemy wymagać od niej od razu żadnej konkretnej decyzji. God, nie wyobrażam sobie jaki musi mieć mętlik w głowie... - pokręcił głową. - Myślisz, że będzie na mnie zła? Albo na ciebie? - zapytał, sięgając po widelec i zabierając się za jedzenie sałatki.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Champagne Diner”