WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://sdchamber.org/wp-content/upload ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#5

Wizyta Very wzbudziła w nim kompletnie skrajne emocje i doprowadziła na granicę obłędu. Nie mógł uwierzyć w to, że szesnaście lat temu zostawiła go tylko z powodu tamtej idiotki, która jedyne czego chciała to przespać się z Theo. Ta nieszczęsna rozmowa, po której zdemolował Strefę VIP doszczętnie, uświadomiła go dość mocno w pewnych sprawach. Nigdy nie był osoba wiarygodną ani tym bardziej godną zaufania. Larkin zamiast porozmawiać z nim, wyjaśnić, wolała zniknąć. Nie musiała tego mówić, ale zapewne w jej umyśle kreował się jako potwór, zdolny do zrobienia komuś takiej krzywdy. Nadal taki był? Nie. On się dokładnie taki stał po tych wszystkich wydarzeniach. Nieudane małżeństwo z żoną miało swoje podstawy, nie potrafił zaufać, otworzyć się w pełni, nie był do tego zdolny. Wiele lat pracował nad tym, żeby nie pójść w ślady własnego ojca, a Larkin zniszczyła to wszystko doszczętnie. Czy miał do niej żal? Tak. Frustracja narastała każdego dnia. Wiele lepiej dla niego byłoby, gdyby się w ogóle nie pojawiła.
Pustka szklanka stuknęła o blat, a kelnerka czuwająca nad jego stolikiem zaraz uzupełniła ją stosownym alkoholem. Upić się było o wiele łatwiej. Otumaniony umysł nie był skory do zagłębiania się w sens jakichkolwiek słów. Carter nie wyglądał też najlepiej, w zasadzie wcale się nie prezentował. Nie ogolił się, więc wizualnie podupadł, bo trochę dłuższy zarost zdecydowanie dodawał mu lat. Przydługie włosy nie były ułożone w tak idealny sposób, a brak snu w ostatnich dniach dał o sobie znać ziemistym kolorem cery i podkrążonymi oczami. To wszystko go gryzło od środka, aż za bardzo. To nie tak powinno wyglądać.
Przy stoliku siedział sam, obserwując gości i oceniając ich. Nie miał w zwyczaju tego robić, ale dziś brakowało mu energii na cokolwiek innego. To było prostsze. Przesuwał wzrokiem po kolejnych twarzach, młodzi, rozbawieni, pełni wigoru. A wśród nich on, niespełna czterdziestoletni rozwodnik, który kompletnie nie potrafił odnaleźć sensu samego siebie, od bardzo, bardzo dawna. Znalazł sobie fatalny czas na głębokie refleksje.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

look

Stone odczuwała rozczarowanie ze względu na brak jakiegokolwiek kontaktu od Cartera. Rozmawiało im się dobrze, cel mieli szczytny... Co więc poszło nie tak? Nie miała pojęcia. I o ile ona swój numer mu tym razem dała, o tyle ona nie wzięła do niego namiaru. Jasne, mogła zadzwonić do tego klubu, którego był właścicielem i zadać parę pytań, ale... Nie chciała być zbyt nachalna. Dziś jednak kolejny wieczór spędzała na rozmyślaniach o co chodzi i dlaczego to nie wyszło, bo co tu dużo mówić - kiedy Leonie coś sobie postanowiła też lubiła to zrealizować. Zwłaszcza kiedy chodziło o pomoc drugiej osobie. Konkretnym ludziom, którzy wiedziała, że potrzebuję wsparcia. Nie umiała tego zostawić. Pewnie dlatego zamiast siedzieć z Remim i Lisbeth, zdecydowała się na "wyjście".
Trochę musiała przekonywać menadżera, że nie jest jakąś napaloną kretynką i szło jej to marnie. Czuła, że marnuje czas na nic, co cholernie ją frustrowało... Może wcale tu Cartera nie było? Może gdzieś wyjechał? Nie miał w końcu obowiązku być nonstop w Seattle. Przełknęła łyka tequili niezadowolona, godząc się powoli z myślą, że misja ratowania całej charytatywnej akcji to jeden wielki niewypał, kiedy zdała sobie sprawę, że ktoś większość czasu, który Leo spędziła tutaj kursował między tarasem, a barem. Nikt więcej tam nie znikał. Albo znajdowała się tam jakaś gwiazda, albo... Sam właściciel. Cóż, Leo postanowiła zaryzykować i kiedy tylko uznała, że droga jest wolna, skorzystała z okazji. I opłaciło się, dlatego jej twarz rozpromienił ogromny uśmiech przepełniony radością.
-Dobry wieczór, panie Carter. Nie myślałam, że tak trudno będzie mi ciebie znaleźć... - powiedziała, siadając obok bez żadnego zaproszenia. Wydawało się w końcu Stone, że mimo wszystko Theodore ją lubił - choć to pokrętne i nieco nielogiczne, ale jednak.. Tak się wydawało. -Przeszkadzam? - dodała jednak zaraz, bo dopiero teraz mu się przyjrzała dokładniej i mogła z całą pewnością stwierdzić, że nie przypominał ani odrobinę tego mężczyzny, który w noc ich poznania oczarował ją do tego stopnia, że prawie całkowicie straciła dla niego głowę. Nie przypominał też tego pewnego siebie biznesmena, który znalazł się w budynku stacji telewizyjnej... Coś było nie tak. Leonie dodała sobie dwa do dwóch, pewnie dlatego obsługa nie była zbyt pomocna i cóż... Chyba postawiła nogę nie tam, gdzie powinna. Teraz jednak... Nie było sensu się wycofywać. A może... Nieco źle odczytywala sytuację? Może to tylko znudzenie... Może?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nikt mu nie przeszkadzał i o to w tym chodziło. Miał swoje miejsce w klubie, w którym przemyślenia i obserwacje przychodziły z łatwością. Wolał patrzeć na innych, choć faktycznie dziś były to suche oceny i nic więcej, zamiast zadręczać się własnymi myślami i pogrążać w cholernej stagnacji, której tak bardzo nienawidził. Mógł iść na dół, poderwać pierwszą lepszą, zabrać do prywatnego pokoju albo swojego gabinetu, zaspokoić własne potrzeby wynikające z ludzkiej natury i iść dalej, nie przejmując się zupełnie niczym. Obawiał się tylko, że w sytuacji, w której się znalazł… nie do końca będzie się w stanie ogarnąć i stanąć na wysokości zadania. Po co ryzykować utratą reputacji? Nonsens.
I wtedy zjawia się ona. Odziana w urokliwą kreację, siada obok niego, a przy tym zaskakuje go swoją obecnością. Nie spodziewał się, że Leonie postanowi odwiedzić go w klubie. Oczywiście, miał zapisany do niej numer, wiedział gdzie ma się zwrócić, aby kontynuować tą małą ściemę, ale pojawienie się Very zaburzyło jego harmonogram i sprawiło, że nie miał ochoty na tworzenie niebotycznych planów imprezy charytatywnej, którym głównym celem było zaciągnięcie Leonie do łóżka. Odchrząknął i napił się, starając się nie wyglądać na zaskoczonego.
- Ostatnio… Nie chcę być znaleziony. Nie jestem w najlepszej formie. – odparł rozkładając bezradnie ręce. Proszę, miała okazję przyjrzeć się jak fatalnie wyglądał i jak rzeczywiście do formy biznesmena czy podrywacza było mu cholernie daleko. Nie tędy droga, zły zakręt. – Nie przeszkadzasz… – dopowiedział i kiwnął kelnerce, aby przyniosła jeszcze jedną szklankę dla Leonie. Skoro już się tu znalazła, nie będzie jej przecież wyganiał. To byłoby nie na miejscu.
- Zanim spytasz co się stało. Przeszłość potrafi zaskoczyć nas nawet dziś i nie chcę o tym mówić. – stwierdził. Co to, to nie. Wolał uprzedzić fakty, niż tłumaczyć się na większą skalę. – Ale jak chcesz mi pomóc musisz się ze mną upić. – dopowiedział po chwili, przekręcając głowę w jej stronę, spojrzał jej w oczy. Nie to, że wymagał od niej zalania się w trupa, ale czasem tak jest po prostu lepiej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

A więc nie było to żadnym złudzeniem. Nie bez powodu Theodore zdecydował się dzisiejszego wieczoru na trzymanie nieco z dala od centrum wydarzeń, czego nawet szczególnie nie ukrywał jakimiś tanimi wymówkami. Wydawał się szczery. Zarówno w wyglądzie zewnętrznym, jak i tym co mówił. Leonie postanowiła więc uszanować prośbę mężczyzny, a jednocześnie odetchnęła gdzieś wewnętrznie, bo skoro to przeszłość go dogoniła, to przynajmniej nie jest to żadna diagnoza o strasznej chorobie, która była gdzieś jedną z opcji w głowie kobiety. O ironio, jednak też nie nadawał się ten wieczór na rozmowy o tym, po co tu przyszła. To oczywiste.
Kelnerka dobrze już znała swojego szefa, bo w ekspresowym tempie pokonała trasę pomiędzy barem, a tarasem i przyniosła szkło dla Leonie. Uzupełnione nawet tym, co lubiła. Wystarczyły dwie wizyty, żeby wiedzieli, że ma słabość do tequili? Pracownicy tego miejsca zdecydowanie powinno dostać jakąś podwyżkę, może powinna o tym wspomnieć Theo, który właśnie złożył jej dość śmiało propozycję. Nieco zaskakującą dla Leonie, mimo wszystko.
-To pomoże? - zapytała z uniesioną brwią, bo szczerze wątpiła. Próbowała parę razy zapić wszelkie swoje pomyłki i nigdy to nie pomogło w niczym. Nie przyszło cudowne rozwiązanie, kłopoty same też nie rozpływały się w powietrzu. Co innego z godnością. A Stone mocnej głowy nie miała i jeżeli komuś nie ufała po alkoholu, to właśnie najbardziej samej sobie. Zresztą już raz pokazała się z tej nie najlepszej strony, która nie wie, kiedy powiedzieć sobie dość, właśnie Carterowi i raczej nie chciała tego powtarzać. -Nieważne ile wypijemy, to nic nie zmieni. Ani u ciebie, ani u mnie - dodała jeszcze, uciekając na chwilę wzrok od twarzy Theodore'a. Pewnie siebie spojrzenie mężczyzny cholernie peszyło Leonie za każdym razem. -Może... Mogę zrobić coś więcej? - zaproponowała nieśmiało, patrząc też dość niepewnie na Cartera. I choć nie była pewna czy to dobry pomysł sięgnęła po wolną dłoń mężczyzny - absolutnie nie zamierzała mu wyrywać szklanki z alkoholem, jest dorosły, to jego decyzja, jeśli uważa, że da radę wlać w siebie jeszcze więcej procentów to proszę bardzo, on rano będzie walczył z kacem. Prawda jest też taka, że Stone nie chciała go w żaden sposób denerwować, a jedynie okazać wsparcie, którym według blondynki całkiem często były drobne gesty, takie właśnie jak niewinny uścisk dłoni pełen ciepła, na który zdecydowała się w tej chwili.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czy alkohol był rozwiązaniem? Nie. Nigdy nie był i nie będzie, ale o wiele prościej było urżnąć się do nieprzytomności niż myśleć o czymkolwiek bolesnym. Nie mogła zaprzeczyć tej teorii, w końcu sama ostatnio przyszła się upić i wyszło jej to całkiem nieźle. Gdyby nie tamta utrata kontroli dzisiaj by jej tu nie było. To wtedy Theodore obrał ją sobie za cel i z jakiegoś powodu nie odpuszczał… Pewnie dlaczego, że nie udało się go osiągnąć co było bardzo frustrujące. Na całe szczęście dla Leonie, dzisiaj nie były mu w głowie żadne seksualne ekscesy, więc nie traktował jej jako potencjalnej partnerki łóżkowej. W ogóle o niej nie myślał za nim się zjawiła, ale on dzisiaj nie był najlepszy w myśleniu.
- Pomóc nie pomoże, ale na pewno nie zaszkodzi. – stwierdził, unosząc szkło z alkoholem ku górze i napił się solidnego łyka. Dla niego to naturalny sposób na zwalczani stresu, nerwów i całej innej reszty negatywnych emocji, a że tych posiadał całkiem spory nadmiar – musiało zadziałać. Nie oczekiwał od Leonie, że będzie siedziała przy nim na trzeźwo. Nic w zasadzie od niej nie oczekiwał, nie miał wymagań, o towarzystwo też nie prosił, a jeśli już chciała mu go dotrzymać, to stawiał pewne warunki, co było dla niego naturalne. – Przynajmniej na chwilę zapomnimy o całym tym burdelu, a zapomnieć na chwilę jest lepszym niż myśleć cały czas. – stwierdził, używając najlepszego argumentu, na jaki w tym momencie było go stać. Nic lepszego wymyślić nie umiał i nawet w zasadzie nie chciał. Zapomnienie było prostą drogą do zatracenia się, ale Carter praktykował to od wielu, wielu lat, więc… lepsza metoda nie była mu znana.
- Coś więcej? A to zależy… Mam bardzo specyficzne wymagania. – odparł na jej słowa i spojrzał na nią wymownie. Nie potrzebował psychoterapeuty, ani głębokich rozmów, ani płakania w mankiet… Nie, wolał się upić nadal, no chyba, że Leonie miała jakiś fantastyczny pomysł, który faktycznie go skusi. Wtedy to już inna sprawa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie oceniała go. Ani przez chwilę. Samej pannie Stone do świętych było cholernie daleko, byłaby więc ogromną hipokrytką, gdyby jakkolwiek śmiała pouczać kogokolwiek co jest dobre, a co nie w krytycznym tonie. Wiedziała jednak po własnych doświadczeniach, że to nie działało. I choć może chwilowo było zadowalającym rozwiązaniem to na dłuższą metę zwyczajnie nie zdawało egzaminu. Tak więc chciała się podzielić swoją ludową mądrością, skoro już ją miała. To chyba nic złego. Podobnie jak to, że czuła się dłużna względem Cartera jakkolwiek głupio, by to nie brzmiało. Nie chodziło tylko o pomoc potrzebującym, ale też o pomoc jemu. Mimo wszystko... Ostatnim razem w tym klubie to Theodore chciał wesprzeć Leonie - czy to przypadkowym seksem, czy ostatecznie wysłuchiwaniem jej bzdur oraz żali o przeszłym związku. Nie odepchnął jej, nie uciekł, a nawet, gdy spotkał ją za dnia, to nie udawał, że nie zna blondynki, a normalnie z nią zagadał. Dał jej szansę, choć jak to uważała Stone - pokazała się z najgorszej możliwe strony. Czuła więc się zobowiązana postąpić podobnie. To raz. A dwa nie umiałaby nikogo zostawić, kiedy widziała go w takim stanie. I to nic, że ten ktoś nie chciał opowiadać o swoich problemach, może to i lepiej. Mimo wszystko mogła po prostu być, a to według Leo też miało ogromne znaczenie.
-Niestety nie znam twoich specyficznych wymagań - bo właściwie to nic o tobie nie wiem, właśnie tak, zgodnie z prawdą pomyślała Leonie, że powinna dokończyć to zdanie, ale zatrzymała to dla siebie. Ich znajomość nie była ani długa, ani intensywna. To po prostu splot wydarzeń, pewnych decyzji, który ich ze sobą stykał. Dlaczegoś - bo przecież wszystko ma swój powód. -Mogę jednak zaproponować ci zmianę otoczenia, możemy wybrać się na krótką wycieczkę z niespodzianką. Zaproponowałabym też chociażby skok ze spadochronem, ale wątpię, że ktokolwiek w Seattle pozwoli nam to zrobić po alkoholu - dodała, przechylając swój kieliszek z tequilą. -To jak? Pozwolisz mi zabrać się w nieznane? - zapytała z uniesioną brwią, po czym zagryzła limonkę, by zmienić smak alkoholu na kwaskowy posmak owocu. Nieco się przy tym skrzywiła, ale dość szybko doszła do siebie, spoglądając wyczekująco na Cartera. Wszystko rozbijało się o dwie rzeczy - jak bardzo chciał zaryzykować oraz czy w ogóle choć odrobinę jej ufał. Co prawda wypiła mniej, ale była obcą babą, która chciała zabierać Theodora z miejsca, w którym pozornie było mu dobrze... Nie każdy, by się na to zgodził. Ba, pewnie mało kto miałby chęć na jego miejscu i nieco z drżącym sercem Leonie podejrzewała, że nie była wystarczająco kusząca ze swoją propozycją przez co właściwie godziła się w głowie z tym, że oczekiwała własnej porażki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie znała jego wymagań, ale poznać mogła, nic nie stało na przeszkodzie. Zdecydowanie nie było to nic, co wykraczałoby poza granice ludzkiej moralności, bo o przyzwoitości lepiej nie mówić w takich przypadkach. Wszystko zależało od Leonie i jej odwagi w podejmowaniu decyzji. Da się skusić Carterowi, pozwoli sobie na odrobinę całkowitej utraty kontroli? On potrafił być przekonywujący i zdecydowanie potrafił stawiać na swoim, ale najwyraźniej Stone uznała, że jej wersja ratunku bruneta nie pozwala na wykraczanie poza pewne granice, a szkoda… ogromna szkoda, mogło być naprawdę ciekawie i Carterowi podobał się taki pomysł. Tyle, że ona wolała zrzucić go z lecącego samolotu, niż iść z nim do łóżka. Może to nawet lepiej, bo chyba nie był w formie na takie igraszki.
- Skakałaś kiedyś ze spadochronem? – spytał nagle, bo to w zasadzie coś interesującego. On nie skakał, z jego szczęściem do przyciągania pecha, zapewne urwałby linkę, obie, awaryjną też. Skok na bungee? Obawiał się pękających gum jak diabeł święconej wody. Ze sportów ekstremalnych to ewentualnie picie na czas albo coś bardziej w tym stylu. Był szalony, ale nie przepadał za narażaniem własnego życia i cenił sobie swoją egzystencję bardziej niż cokolwiek innego. – A może… Pojedziemy do mnie, mam basen z podgrzewaną wodą… to zawsze jest lepszy pomysł niż skakanie z wysokości. – odpowiedział, szczerząc równe, białe zęby. Zaraz pewnie się zacznie tłumaczenie, że nie ma stroju, że nie jest przygotowana, albo gorzej… jest niedysponowana. Na to raczej nastawiał się psychicznie. A przecież jego dom na Queen Anne był naprawdę bardzo uroczym miejscem.
- Wiesz… Jestem raczej prostoliniowy w kwestiach prób oderwania mnie od pijaństwa, ale żeby mnie porwać musisz mi powiedzieć gdzie, żeby potem mój ochroniarz mógł znaleźć zwłoki. – stwierdził, z rozbawieniem. Był pijany, nie mogła wymagać od niego ani hamulców, ani odpowiedniego doboru wyrazów, porównań… nawet poprawnej składni nie mogła wymagać, chociaż z tym chyba nie było tak najgorzej. – A poza tym… Chyba nie pozwolą pijanemu człowiekowi na skok… czy coś tam. – stwierdził, chcąc odwieść ją od tego pomysłu. Może miała coś innego na myśli? Może jakiś ekstremalny masaż? To chętnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ależ czy wyrzucanie kogokolwiek z samolotu nie brzmiało odważnie? Ba, chyba o wiele bardziej niż znalezienie się w intymnej sytuacji z obcą osobą. Po prostu jak widać w zupełnie inny sposób odrywali w wolnym czasie myśli od szarości dnia. To nic złego. Może nawet dodatkowo intrygującego? A w gruncie rzeczy wyrwanie się z własnej strefy komfortu, spróbowanie czegoś nowego mogłoby też okazać się warte ryzyka. W końcu inne, nie znaczy gorsze. Wiadomo o tym nie od dziś.
-Nie tylko to robiłam w swoim życiu - odparła, uśmiechając się rozbawiona, bo doskonale widziała to zaskoczenie na twarzy Cartera. Stone próbowała różnych rzeczy, głównie dlatego że była przyjaciółką miłośnika mocnych wrażeń praktycznie od pieluchy. Miała też przeróżne związki z naprawdę różniącymi się od siebie osobowościami mężczyznami, tak więc zdecydowanie wiedziała coś o nietypowych randkach lub wypadach ze znajomymi. A jak już to polubiła... To po prostu mogła to robić, bo nigdy nie brakowało jej na nic takiego środków. Niemniej to też nie tak, że każdą wolną chwilę postanawiała poświęcać na skok z innego budynku. Nie, wszystko jest dla ludzi i z umiarem. Ważne, żeby kiedyś nie powiedzieć sobie: szkoda, że nie spróbowałam. Tak więc próby Leo miała zdecydowanie za sobą. -Och, ktoś tu lubi rozrywki, które może kontrolować - mruknęła, wywracając oczami, oparła się też wygodnie o miekką kanapę i spoglądła na Cartera, zastanawiając się czy mogła powiedzieć coś, co zmieniłoby jego zdanie. Wydawał się nie do zdarcia, zwłaszcza, że chyba odrobinę bał się pomysłów, które rodziły się w glowie Leonie. To szczerze kobietę rozbawiało, ale postanowiła, że nie wybuchnie śmiechem. Jedyne na co sobie pozwalała to uroczy uśmiech, którym obdarzała bruneta.
-Theo.. Czy ja mogłabym kogoś skrzywdzić? - zacmokała rozczarowana jego podejrzeniami, a przed blondynką pojawił się nowy kieliszek oraz świeżutki plaster limonki. Cóż, chyba potrzebowała nieco odwagi, by ponowić swoją propozycję, dlatego szybkim ruchem przechyliła kieliszek, opróżniając jego zawartość. Po chwili też nie było śladu po owocu, jedynie skórka, która wylądowała w szkle. -Zrobimy tak - powiedziała cicho, przysuwając się do Cartera i cóż, zdobyła się na odwagę, żeby spojrzeć mu prosto w oczy. -Dla ciebie to ma być niespodzianka, ale powiem twojemu ochroniarzowi, gdzie cię zabieram. Mogę nawet obiecać mu, kiedy cię oddam, serio - i tutaj skrzyżowała paluszki tak, jak to się robi w podstawówce, kiedy coś się komuś obiecuje. Iście przekonujące, czyż nie? -Nie będzie też skoków. Po prostu... Zaufaj mi, Theo. Możesz mi zaufać? - zapytała po prostu, ale w jej kocich oczach można było dostrzec ogromną nadzieję, że mimo wszystkich przeciwskazań Carter jej zaufa. Chciała tego. W tak głupiej i prostej rzeczy. Sama nie wiedziała dlaczego to było tak ważne, a proszę... I niby przyszła jedynie po to, by porozmawiać o charytatywnej imprezie, a teraz... Chyba sama Leonie nie wiedziała już do końca co robi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Carter lubił kontrolę, od kiedy pamiętał to była jego główna cecha charakteru. Pewnie wiązało się to z brakiem stabilizacji w najmłodszych latach i chaosem panującym w jego życiu, z którym jako dziecko nie mógł sobie poradzić. Całe jego dzieciństwo zasadniczo rzutowało na jego charakter, na to jakim człowiekiem był, jakim się stał. Możliwość kontrolowania każdego aspektu własnego życia była dla niego sprawą najważniejszą i nie zamierzał odpuszczać w żaden sposób. Mając na uwadze wiele czynników, wolał trzymać rękę na pulsie niż dopuścić do jakiegokolwiek zaniedbania.
- Lubię kontrolować i robię to, każdego dnia. – stwierdził w odpowiedni na jej słowa i nie tyczyło się to jedynie szufladki z rozrywką. Życie było dla niego zbyt cenne, żeby ryzykować w taki sposób, nie było więc możliwości, aby podjął się takich czynności jak skok ze spadochronem. On się nawet obawiał pękniętej prezerwatywy, bo to już w ogóle byłaby dla niego katastrofa. Na ojca się nie nadawał w żaden sposób, nie chciał też, aby jego ewentualny potomek musiał przeżywać to, co on przeżywał za dzieciaka, kiedy wszystko było jednym wielkim bałaganem. Jasne, że jakby już się trafiło jakoś by to ogarnął, ale… uznawał oficjalnie, że to byłaby katastrofa i tylko by to dziecko ucierpiało. Nigdy nie próbował rzecz jasna, ale to właśnie to ryzyko, które niwelował za każdym razem.
- Widziałem Cię dwa razy… teraz trzeci raz. Nie wiem czy mogłabyś kogoś skrzywdzić. A może chcesz mnie przywiązać do łóżka i wykorzystać? Taką formę akceptuję. – odpowiedział z błyskiem w oku, wyraźnie rozbawiony tymi słowami. Jeśli miała ochotę, nie będzie oponował, może nawet takie odwrócenie rób by mu dobrze zrobiło. Będąc przywiązanym należało zdać się na łaskę lub niełaskę, a to było całkowite przeciwieństwo kontroli. Tyle, że na takie mógłby się zgodzić, ot poświęcenie, a co.
I pewnie wszystko poszłoby dobrze, gdyby nie padło jedno magiczne słówko. Zaufanie. Theodore miał problem z zaufaniem i będzie go miał do końca życia. Raz to zrobił i proszę… teraz znajdował się w tak niekomfortowej sytuacji psychicznej właśnie przez to, że szesnaście lat temu postanowił komuś tak po prostu zaufać, pierwszy raz od nigdy miał komu i nie skończyło się to zbyt dobrze.
- Nie bardzo ślicznotko. – odparł z poważniejszą miną. – Widzisz, jestem przeklęty. Ile razy komuś zaufałem, tyle razy kończyło się to tragicznie. – dodał jeszcze i westchnął cicho. A było już tak dobrze, nawet był rozbawiony, a tu taka lipa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nawet się z tym nie krył, że tak bliska jest mu właśnie ta kontrola. Może to i lepiej? Potrafił, przynajmniej wyłożyć kawę na ławę. Tak jak jest. Bez żadnych upiększeń. Zero rozczarowań później, bo przecież wydawało się inaczej. Miała swoje potwierdzenie, choć czy właściwie go potrzebowała? Pytanie retoryczne...
-Jesteś szalenie niepoprawny, ale doskonale zdajesz sobie z tego sprawę - Leonie mruknęła, wywracając w znudzony sposób oczami, kiedy Carter zasugerował swoją wizję wieczoru oraz ewentualną możliwość rezygnacji z kontroli. Chociaż może powinna się domyślać, że mężczyzna, który topi jakiś problem w alkoholu do pełni szczęścia będzie potrzebował niezobowiązującej nocy, by w pełni odgonić czarne chmury. Cóż, znów wyszła czyjaś naiwność. Jedyne szczęście, że nie do końca publicznie. Właściwie wcale nie wyszła publicznie. Tak, zdecydowanie to jakieś szczęście. I to chyba jedyne podczas tego spotkania, bo dalej... Nie było lepiej. A wszelkie plany pisane i tak dość słabym ołówkiem, zostały po prostu rozmyte. Cóż...
Panna Stone zagryzła wargę, obserwując jak raczkujący, luźniejszy nastrój gdzieś ucieka. Powróciło za to napięcie, które początkowo towarzyszyło kobiecie, gdy tylko przekroczyła próg tarasu. Nie bardzo też wiedziała, co powinna zrobić. Ciągnąć za język? Odpuścić? Odwzajemniła westchnięcie Theodore'a, bo prawda jest taka, że znalazła się w sytuacji dla siebie niekomfortowej, a chciała jedynie dobrze. Doprowadziło to do tego, że aktualnie nie miała pojęcia co owym dobrem mogłoby być.
Pokręciła więc głową, analizując (o ile można tak nazwać szybką kalkulację) czy to, co chciała powiedzieć ma sens, po czym, gdy zebrała się na odwagę, otworzyła usta i powiedziała ściszonym głosem, jakby wyjawiała sekret: -To źle. Dużo cię omija, Theodore - i pogładziła delikatnie wierzchem dłoni szorstki policzek mężczyzny. Nie czekała na odpowiedź, wstała. Kelnerka znów podeszła, więc na odchodne, Leonie pozwoliła sobie na jeszcze jeden drink w ekspresowym tempie. -I nie jesteś przeklęty. Nikt nie jest - nie dodawała już jednak nic w stylu uwierz mi, a poszła do wyjścia z tarasu. Obróciła się jeszcze przy drzwiach, by po raz ostatni spojrzeć na Cartera. Nie, nie zmięła. Obdarzyła go ostatnim spojrzeniem i wyszła przekonana o tym, że z imprezy charytatywnej nic nie będzie. Zapewne z ich znajomości też nie. A chyba w przypadku pierwszego, jak i drugiego, niesforny umysł panny Stone pozwolił sobie wyobrażać za dużo. Pech. Może jednak istnieją przeklęci ludzie, a oni należą do tego samego klubu? Któż to wie! Naiwność Leonie nie pozwalała jednak wierzyć jej w tak determinujące i to w złym tonie przekonania, po prostu.

// zt

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Fallen”