WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- 13 - Ostatnie dni były, o dziwo, pasmem nienajgorszych dni. Aurelie na dobre wyprowadziła się z zajmowanego z Tristanem domu w czym pomogła jej Connie, była o krok bliższa kupienia czegoś własnego albo przeprowadzenia się do Judaha, co w nieco zawoalowany sposób zaproponował w dniu jej urodzin. Nie była najlepsza w podejmowaniu decyzji, nie szło jej też to sprawnie i szybko - musiała każdy aspekt przemyśleć, stworzyć listę za i przeciw, przeanalizować plusy i minusy wynikającego z życia pod jednym dachem, a do tego potrzebowała mieć obok siebie głos rozsądku. Jedyną osobą jakiej mogła radzić się w życiowych dylematach była najlepsza przyjaciółka, podejmująca równie złe decyzje jak ona. Wysyłając dzisiaj rano smsa do Connie była pewna, że odpowiedź zwrotna przyjdzie szybko i z pewnością nie będzie odmowna.
Popołudnie zaplanowała... idealnie. W dobrej restauracji serwującej równie dobre dania i szczycącej się najlepszymi rocznikami alkoholów w mieście. Nawet jeśli ona nie była fanatyczką win, szampanów i innych trunków, tak zdawała sobie sprawę, że brunetka właśnie przekraczająca próg eleganckiej restauracji lubowała się w takich smakach (w poprzedzających spotkanie tygodniach przestało stanowić różnicę ile butelka takowego trunku kosztuje). Podnosząc się z loży, Aurelie uśmiechnęła się na przywitanie, uścisnęła Connie i opadła na zajmowane wcześniej miejsce. Nie czekając, nie kłopocząc się pytaniem o to czy na drodze były kroki, czy pogoda nie dała jej w kość, ani jak minął jej dzień, rzuciła na jednym wydechu: - Judah zaproponował żebym się do niego wprowadziła. Nie tak bezpośrednio jak mówię to teraz ja, ale zaproponował - i cieszyła się z tego ogromnie, to jasne, że była uradowana, bo kochała Hirscha i, co ważniejsze, wiedziała, że on kocha ją, ale przez życiowe zakręty była... przesadnie roztropna. - Spisałam wszystkie za i przeciw, a dalej nie potrafię podjąć decyzji. Zabij mnie, Connie - jęknęła żałośnie, przenosząc spojrzenie czekoladowych tęczówek z nieinteresującego stołu na interesującą przyjaciółkę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| po weselu Tee i Joe + outfit

Odkąd zaczęła się spotykać z Nickiem, Constance była po prostu… Szczęśliwa. Nie sądziła, że to możliwe, żeby zaufała komuś tak szybko po rozstaniu z Enzo, ale kiedy pojechała za Farewellem na Bali, zrozumiała, że w gruncie rzeczy naprawdę jej na nim zależy. Kiedy jednak na weselu Johnson i Russella Nick prawie zginął w jej ramionach… Cóż, uświadomiła sobie, że mimo tak krótkiego czasu, kompletnie w nim przepadła. Nie byli ze sobą jakoś długo, ale i tak Nick spędzał u niej każdą wolną chwilę, a do siebie wracał jedynie po jakieś ubrania. Vittoria go absolutnie uwielbiała i w sumie Turner zaczynała się zastanawiać, czy to by miało sens, żeby po jakichś dwóch miesiącach randkowania zaproponować, żeby się po prostu wprowadził. Zdawała sobie sprawę z tego, że to dość szybko, ale z drugiej strony… Skoro wyznali sobie miłość, to czemu nie? Poza tym to nie tak, że znali się od dwóch miesięcy, w gruncie rzeczy od lat się widywali na przyjęciach wspólnych znajomych. Czy zdawała sobie sprawę z tego, że zachowuje się znów trochę jak zakochana gówniara? Może odrobinkę, ale po raz pierwszy przestała wszystko przesadnie analizować i było jej z tym dobrze.
Nie byłaby sobą, gdyby odmówiła spotkania Aurelie, dlatego też w restauracji pojawiła się punktualnie, tym bardziej że od momentu gdy Enzo zażądał rozwodu, faktycznie stała się koneserką trunków wszelakich. Uścisnęła przyjaciółkę na powitanie i opadła na siedzenie naprzeciw niej. Gdy powiedziała o Judah, Connie przechyliła lekko głowę.
– A tamten chłopak będzie mieszkał z wami, czy jednak on będzie miał osobne mieszkanko? – rzuciła z delikatną ironią. Nie chodziło wcale o to, że chciała podcinać jej skrzydła, ale niektóre akcje Hirscha po prostu się Cons nie podobały i szatynka chciała mieć pewność, że Blue tym razem nie skończy w jakimś beznadziejnym związku. Chciała dla niej szczęścia, co było zupełnie normalne. – Okej, zacznijmy od przeciw, co tam naskrobałaś? – uniosła brwi, bo właściwie z drugiej strony była skłonna stwierdzić, że jeśli właśnie to sprawi, że będzie szczęśliwsza, to powinna to zrobić. Pewnie gdyby nadal była w fazie żałoby po związku z Enzo, to stwierdziłaby, że wszyscy faceci są beznadziejni i że powinno się od nich trzymać z daleka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Blue cieszyła się szczęściem Connie. Jeszcze kilka tygodni temu użalały się nad sobą, wypłakując morze łez na przemian z zanoszeniem się śmiechem i złością, a dzisiaj obie zdawały się być ponad to. Zrobiły krok na przód, a ten wykonany przez Turner był zdecydowanie większy - koniec końców musiała uporać się nie tylko z Enzo, ale również z sytuacją w jaką przez głupotę wpakowała się Vittoria. Zasługiwała na wszystko co najlepsze po tym emocjonalnym rollercoasterze, jaki poturbował ją, serwując najgorszy okres w życiu. Patrząc wstecz - nigdy nie było za szybko i nigdy nie było za późno, aby zrobić dobry krok na przód. Dopingowała szatynkę, zawsze stając obok, cokolwiek czyniła. Podobnie jak ona, gdy wątpliwości dopadały Blue.
- Przestań - najpierw schowała twarz w dłoniach, później uderzyła czołem o blat zajmowanego przez nie stołu, a finalnie głośno się roześmiała, przyciągając spojrzenia ludzi siedzących nieopodal nich. - Wyrzuciłam to z pamięci. Będziesz to wypominać do końca życia? - była okropna, tak bardzo okropna, kiedy przypominała Blue na każdym kroku o istnieniu Cosmo i o tym, że Judah - już spotykając się z nią, miał z chłopcem swoje małe tete-a-tete. Na szczęście nie tak dosłowne jak Jacob, bo w przeciwnym razie dzisiaj nie rozmawiałyby o Hirschu jako o partnerze Aurelie. Była w stanie wiele przełknąć, na dużo spraw przymknąć oko, jednak posiadała też pewnego rodzaju granice. - Chociaż muszę przyznać, że z perspektywy trzeciej osoby... to jest komiczne - bo było. Gdy Judah wyznał jej prawdę przecież sama zaczęła się śmiać. Connie zareagowała w podobny sposób i wcale jej za to nie winiła. - Nieważne. Chłopca nie ma już w naszym życiu. Mam nadzieję - wywróciła oczami, rozprostowując pogiętą kartkę przed sobą z dokładną starannością. - Dzieciaki, które chyba niekoniecznie mnie lubią, choć nie wiedzą, że to ja jestem nową dziewczyną ich ojca. Byłam i nadal jestem ich lekarzem pediatrą, to się ze sobą gryzie. Poza tym oni wciąż mieszkają razem z Judahem i jego byłą żoną na przemian. Żona też jest szalona. Co jeszcze... kryzys wieku średniego? Nie jestem pierwszą młodą kochanką Hirscha. Jeśli i mną się znudzi? - wymieniła te najważniejsze, pewnie poniżej było jeszcze kilka myślników, które po ponownym przeczytaniu brzmiały idiotycznie, więc je przemilczała. - Potrzebuję twojego głosu rozsądku - przesunęła w kierunku przyjaciółki kieliszek z winem, a sama analizowała bezmyślne bazgroły.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zupełnie szczerze – Constance nawet nie wiedziała, jak do tego doszło. Cieszyła się tym, że wszystko zaczęło się układać, chociaż gdzieś podświadomie bała się, że to wszystko było zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Obawiała się rozczarowania i chyba ciężko było się jej dziwić, skoro jej poprzedni związek okazał się totalną pomyłką. Było to naturalne i normalne, chociaż Nick – również zdradzony – raczej nie miał zamiaru ranić jej w ten sposób. Miała dlatego nadzieję, że po tych czarnych chmurach, które się nad nimi obiema zebrały w postaci ciąży Vi, zdradliwego męża Connie i Tristana utrudniającego życie Blue, w końcu wychodziły na prostą i mogły świętować.
– Och no weź – rzuciła z lekkim rozbawieniem, kiedy tak brunetka uderzyła czołem o blat – Nie, tylko do siedemdziesiątki. Potem pewnie dostanę Alzheimera, więc nie będę o tym pamiętać – oświadczyła zupełnie poważnie, po czym po prostu się roześmiała. – Ale okej, daruję sobie już ten festiwal wypominania – dodała z rozbawieniem, jedną dłoń układając na sercu, jakby składała uroczystą przysięgę. Pokiwała powoli głową. – Troszeczkę komiczne, ale najważniejsze, że to już za wami – przy słowie troszeczkę wykonała zapewne gest palcami w stylu tyci-tyci. Mimo wszystko, każdy popełniał jakieś błędy. Sama Connie zapewne do tej pory słuchała biadolenia swojej matki na temat tego, że gdyby poszła za jej radą i nie brała ślubu w wieku szesnastu lat, to teraz nie byłaby rozwódką. Po chwili oczywiście całą swoją uwagę skupiła na argumentach przeciw zamieszkaniu z Judah i przechyliła delikatnie głowę, by razem z przyjaciółką śledzić tekst rozpisany na kartce z notatnika. Uśmiechnęła się pod nosem, widząc jeszcze parę innych myślników, ale zanim się odezwała, upiła trochę wina i odetchnęła głęboko, rozważając wszystkie przeciw i ewentualne możliwości ich obejścia, by jak najlepiej doradzić Farrow.
– Dzieciaki zawsze można przekupić, Blue. Poza tym na pewno cie pokochają, bo jesteś cudowną osobą – stwierdziła poważnie, uważała że oczywiście Farrow mogła trafić lepiej niż Judah, ale jednocześnie Judah mógł trafić znacznie gorzej niż Blue – Idźmy dalej, lekarza zawsze można zmienić, nie? Była żona i mieszkanie na przemian to faktycznie trochę problem, ale z drugiej strony… Jeśli dzieciaki cię polubią, to wszystko się rozwiąże. Na kryzys wieku średniego nic nie poradzisz, ale chyba skoro jesteś na tyle ważna, że zaproponował ci przeprowadzkę, mimo dzieci w domu, to znaczy, że cię kocha i raczej się tobą nie znudzi – oświadczyła spokojnie. Sądziła, że przy dzieciach wprowadzenie kogoś nowego do domu nie było łatwe. Ona sama nawet nie miała okazji w normalnych okolicznościach przedstawić Nicka jako swojego faceta, bo zostali przyłapani przez Vittorię podczas robienia śniadania po wspólnie spędzonej nocy, ale jej córka przyjęła to wszystko po odejściu Enzo całkiem nieźle, Bogu dzięki. – Okej, a jakie masz argumenty za? – uniosła jedną brew, upijając kolejny łyk wina z kieliszka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie dziwiła się sceptycznemu nastawieniu do jakiejkolwiek relacji, ani tej niemającej przyszłości, ani tej, która miała szansę przerodzić się w coś więcej - mniej lub bardziej trwałego. To chyba naturalny, ludzki odruch, gdy po złamanym niegdyś sercu, nie ufasz drugiemu człowiekowi na tyle, aby oddać mu się w pełni. I nie, wcale nie mam tutaj na myśli cielesnej uciechy, a głównie emocjonalnej strony wszelakich relacji, której utrata zawsze boli najbardziej. Blue dopingowała Connie szalenie, życzyła jej dobrze, bo jak żadna inna kobieta zasługiwała na szczęście. Zaś Enzo... cóż, raczej nie była z grona tych mściwych osób, ale jeśli tylko miałaby laleczkę voodoo, to prawdopodobnie wbijałaby w jego serce szpilki każdego wieczora. Właściwie to nawet uśmiechnęła się cwanie, wtrącając się szatynce w słowa, zmieniając przy tym kompletnie tok rozmowy: - Wczoraj wpadłam na to, że powinnyśmy kupić niezarejestrowany numer telefonu i wysyłać z niego zdjęcia twoje i Nicka do Enzo - brzmiało jak zachowanie dwóch nastolatek, niemniej sama wizja tego, że faktycznie mogły zrobić tak niedojrzałe rzeczy niesamowicie ją bawiła. - Przemyśl to - dodała jeszcze, skupiając się na powrót nad meritum sprawy, o której dyskutowały. Aurelie z przejęciem i uwagą wysłuchiwała argumentów przyjaciółki, wiedząc, że prawdopodobnie ma rację we wszystkich kwestiach. To ona stanowiła problem, a nie mieszkanie, dzieci i była żona Judaha, które, bądź co bądź, będą w jego życiu obecne zawsze. Jeśli chciała stworzyć z nim cokolwiek trwałego, a przecież naprawdę jej na tym zależało, to musiała zaakceptować nową rzeczywistość i się w niej odnaleźć.
- Brzmisz jakbyś już teraz miała siedemdziesiąt lat i przeżyła tyle romansów, że nic nie jest ci straszne - uśmiechnęła się w odpowiedzi. - Masz rację. Po prostu... z tyłu głowy mam ten niepokojący alarm, który nakazuje mi być ostrożną. Skoro miał w życiu tyle kobiet, to co stoi na przeszkodzie, żeby mnie też wreszcie wymienić na inną? Z drugiej strony... ja też nie jestem święta, prawda? Zdradzałam z nim Tristana, a zdrada to zdrada, bez względu na to jakie są jej powody - wzruszyła ramionami, wzdychając, bo zrozumienie pewnych rzeczy przychodziło jej o wiele łatwiej w towarzystwie przyjaciółki, niż kiedy w samotności przeprowadzała rozmowy ze sobą. - Argumenty za... wygląda fenomenalnie jak na swój wiek? Jest dobry w łóżku? Świetnie gotuje? - parsknęła śmiechem, faktycznie czytając trzy pierwsze punkty wypisane po stronie plusów. To jak płytka okazała się w tej kwestii rozbawiło ją kolejny raz. - A poważnie, to jest inteligentny, czarujący i wiem, że o mnie zadba. I co najważniejsze... kocha mnie. A to znacznie więcej, niż kiedykolwiek dał mi były mąż - teraz i ona upiła niewielki łyk wina, krzywiąc się, bo pomimo tego, że spożywała go ostatnio znacznie więcej, to i tak nadal jej nie smakowało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mimo wszystko, zaufanie Nickowi przyszło Connie dość łatwo – być może dlatego, że swego rodzaju więź poczuła z nim na przyjęciu bożonarodzeniowym u Russellów? Właściwie nikomu nie powiedziała o tamtej nocy. Nie stało się wtedy nic aż tak zdrożnego, ale łatwiej było jej ruszyć dalej po tamtym wieczorze, udając po prostu, że się nie wydarzył. W końcu to był tylko pocałunek. No, może kilka. Nie posunęłaby się dalej, ona wtedy miała męża, on miał żonę. Żadne nie było szczęśliwe i kiedy go zobaczyła po kilku miesiącach, gdy oboje byli już praktycznie rozwiedzeni… Nic dziwnego, że dała się namówić na randkę, a potem na kolejną i ta ich więź tylko się umocniła. Co zaś się tyczyło dopingowania, to obie kobiety bardzo sobie kibicowały i Constance nie mogłaby być bardziej wdzięczna za przyjaźń Aurelie. Enzo… Cóż, co do niego Connie nie żywiła już żadnych uczuć poza czystą i szczerą pogardą. Uznała jednak, że najlepszą zemstą będzie po prostu bycie szczęśliwą i póki co naprawdę jej się to udawało.
– Chętnie bym to zrobiła, ale wiesz, że ten idiota zmienił numer telefonu? Nie odbiera ani nie odpisuje nawet Vittorii, więc to jedyny logiczny wniosek – odparła, wywracając oczyma. Jasne, rozstali się. Jasne, dostała opiekę nad Vittorią. Czy jednak naprawdę upoważniało go to do całkowitego olania ciężarnej, nastoletniej córki? Najwidoczniej wakacje z jakąś cycatą blondynką były ważniejsze od rodziny. – Aczkolwiek, jeśli kiedyś się w końcu ktoś do niego dodzwoni, to na pewno to zrobię – zaśmiała się pod nosem i spojrzała w oczy Blue z rozbawieniem. Takie utarcie nosa eks mężowi było cudowną opcją. Myślała też o wrzuceniu obrączki do oceanu – jako gest ostatecznego pożegnania z tą zdradziecką gnidą. Rozumiała obawy Aurelie, serio – w przypadku jej i Farewella to ona była tą z zobowiązaniami. Najważniejsze jednak było, czy Blue potrafiła to wszystko przeskoczyć w imię miłości, czy jednak nie wyobrażała sobie życia z dzieciakami i walniętą eks na głowie?
– Mam trzydzieści dwa i będę za jakiś czas babcią, więc wczuwam się w rolę – zauważyła z rozbawieniem, bo w tym momencie już się z tym pogodziła. Nawet Vittoria wydawała się ostatnio odrobinę spokojniejsza jeśli chodziło o ciążę, poród i wychowanie malucha. Oczywiście w tym momencie Connie nie była jeszcze świadoma tego, kto naprawdę jest ojcem dziecka jej córki. – Tego alarmu nigdy nie wyłączysz, bo mam dokładnie to samo przy Nicku – powiedziała ze zrozumieniem i sięgnęła do dłoni Blue, by ją lekko, pokrzepiająco poklepać – Prawda jest taka, że jeśli macie się rozstać, to i tak się rozstaniecie. Jedyne, co możesz zrobić, to pracować nad tym, żeby ten związek wypalił i mieć świadomość, że zrobiłaś wszystko, żeby tak było – stwierdziła, wzruszając ramionami i spoglądając na przyjaciółkę. Związki były ciągłą pracą i wiadomym było, że jeśli obie strony się nie starały, to nic miało z tego nie być.
– Świetnie gotuje. Tyle mi wystarczy – zaśmiała się dźwięcznie, bo wiadomym było, że Constance potrafiła przypalić przysłowiową wodę na herbatę. Dzięki ci Boże za elektryczne czajniki! – A ty kochasz jego – to nie było pytanie – więc czy naprawdę potrzebujesz tej listy, Blue? – upiła trochę wina i westchnęła cicho – Nie masz nic do stracenia, a to trochę przekształci waszą relację z kochanków w poważniejszy związek – dodała jeszcze, bo chociaż był to duży krok, to wierzyła, że mógł być najlepszą decyzją w życiu Farrow.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Champagne Diner”