Tuż obok stacji znajduje się dom, w którym mieszkali „Big” Ed Hurley ze swoją małżonką – Nadine.
WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
dreamy seattle
dreamy seattle
-
Tuż obok stacji znajduje się dom, w którym mieszkali „Big” Ed Hurley ze swoją małżonką – Nadine.
-
Spacerem przemieszczali się między kolejnymi punktami znanymi z serialu i dość długo nic nie wskazywało na niespodziankę zafundowaną im przez pogodę. A może jednak? Czy Hirsch była po prostu ślepa na wszystkie widoczne gołym okiem przesłanki; wiatr szalejący w koronach drzew, ciemne chmury wędrujące nieboskłonie. Dopiero gdy wiatr wezbrał na sile, uniosła powoli spojrzenie, nie przerywając przy tym wędrówki. - Powinniśmy martwić się deszczem? - pytanie praktycznie zadane o parę godzin za późno, bo co takie przyjaciel mógł zaradzić na jej nagłe obawy? Opuściła z powrotem głowę, gdyż w oddali widoczna już była słynna - przynajmniej dla Esther - stacja benzynowa. W dodatku jej słowa okazały się niefortunną przepowiednią, ponieważ po paru chwilach poczuła pojedyncze krople spadające z nieba między innymi na jej twarz. O nie. Spojrzała za siebie, oceniając przebytą przez nich odległość - zdecydowanie dalej znajdował się samochód, który pozostawili na jednym z tutejszych parkingów. I obojętnie jak nieracjonalny był pomysł brunetki, to nie widziała w danym momencie lepszego schronienia od deszczu. Szturchnęła go lekko w ramię, rzucając porozumiewawcze spojrzenie; przemokniemy jeśli teraz tam nie pobiegniemy.
I tak się prawie stało, gdyż ledwo dotarli stacji benzynowej... i rozpadało się na dobre, choć niż deszcz przypominało to bardziej ścianę wody spływającą z chmur. Przycisnęła się całym ciałem do zamkniętych drzwi, nieświadomie opierając się łokciem o klamkę. Jakież to było jej zdziwienie, kiedy nagle się otworzyły, a ona ledwo utrzymała równowagę po takiej niespodziance. Najwidoczniej ktoś zapomniał dokładnie pozamykać dawno nieużywane już miejsce, co okazało się wybawieniem w taką pogodę. - Nie zarzucisz mnie przepisami, jakie złamałam, wchodząc tutaj bez pozwolenia? Szczerze wolę zapłacić karę niż przemoknąć do suchej nitki... - rzuciła przez ramię, gdy zdała sobie sprawę przy kim właśnie dopuściła się... włamania? I wcale nie podpuszczała właśnie prokuratora z ustami wykrzywionymi w wyzywający uśmiech.
-
Zycie Jaydena od dłuższego czasu po prostu ograniczało się tylko do pracy. Jakoś nie miał ochoty na towarzyskie spotkania, na których padają teksty „z nami się nie napijesz?” i inne takie o wiadomym znaczeniu, ale on nie miał ochoty i nawet nie mógł pić, tylko nie chciał się tłumaczyć przed kolegami co mu tak naprawdę jest. Przypuszczam, że Esther wie o tym, że King od pięciu lat walczy z białaczką, która nie ustępuje. Choroba trochę ograniczyła jego życie, jednak on się nie poddaje. Dlatego tak bardzo ucieszyła go perspektywa spędzenia czasu z Hirsh i to jeszcze w takich okolicznościach! Więc nie „padł ofiarą” a otrzymał urozmaicenia swojego nudnego dnia!
Pewnie wykazali się lekkim brakiem odpowiedzialności, gdyż alerty pogodowe dzwoniły niczym syreny alarmowe straży pożarnej, gdy gdzieś się paliło, ale jak widać oboje się tym nie przejęli a raczej powinno, bo zapowiadało się na lekki koniec świata, ale przecież odrobina deszczy czy wiatru jeszcze nikomu nie zaszkodziła, prawda? No tak uważał Jayden podczas jakiejś chwilowej niedyspozycji umysłowej, ale halo! Co prawda jest inteligentnym człowiekiem, jednak nie zawsze trzeba zachowywać się odpowiednio do swojego wieku, choć w takiej sytuacji powinni. - Zapowiadali dzisiaj, ale kto wie. - odpowiedział wzruszając ramionami Jayden poprawiając swoją bluzę, w której było mu chyba trochę za ciepło, a może była lekko niewygodna? Nie potrafił się zdecydować. Rozejrzał się po niebie i trochę go zaniepokoił kolor nieba oraz ten wspomniany wiatr, może naprawdę powinni wracać do domu i wycieczkę zaplanować na inny dzień?
Ruszył do biegu razem z dziewczyną, gdy woda zaczęła się po prostu lać z nieba. No tego to się nie spodziewał! A powinien. Dobrze, że jego kondycja nadal jest prawie doskonała i mógł w miarę szybko zareagować, ale oczywiście nie pozwolił by ciemnowłosa została z tyłu, to on był na końcu ich dwuosobowego peletonu. - Drzwi były otwarte, więc się nie włamaliśmy tylko chronimy siebie przez tym prysznicem. - odparł ocierając swoja twarz z wody by poprawić sobie widoczność. - Wątpię, żeby ktoś tutaj teraz przyszedł i sprawdził. - mówiąc to wskazał na okno, w którym było widać co się dzieje na świecie. Nieźle.
-
Bez dwóch zdań! Esther potrafiła naprawdę popisowo wpadać w podobne tarapaty, jakby porzucając nagle zawodową rozwagę. Czasami rzeczywiście powinna dwa razy się zastwnowić - czy wtedy nie zostaliby wystawieni na walkę z żywiołem? Choć dopiero zderzyli się z niepokojącą zapowiedzią, więc jeszcze do serca Hirsch nie wkradł się strach spowodowany sytuacją, w jakiej się znaleźli. - I akurat teraz musiało się sprawdzić... - bąknęła pod nosem, niezadowolona z takiego obrotu spraw. Po tylu mijających się z prawdą prognozach zaczęła patrzeć trochę przez palce na przeróżne zapowiedzi otrzymywane prosto ze studia telewizyjnego. Nie ukrywała, że jej postawa nie należała do najmądrzejszych i najpewniej pani Hirsch dostałaby zawału serca przez poczynania córki... gdyby tylko się dowiedziała! - I to w tobie uwielbiam, Jay! Będę mogła pójść spać z czystym sumieniem i brakiem pozwów na koncie - zażartowała radośnie, zastanawiając się przy tym, ile prawdy kryło się w jego słowach. Wymyślił to na poczekaniu czy naprawdę nie musieli martwić się łamaniem prawa w tym przypadku? Niemniej jednak była pod wrażeniem jak osoby kroczące po takiej ścieżce kariery potrafiły wyszukiwać nawet najmniejsze kruczki i odstępstwa od przepisów. Zebrała delikatnie już wilgotne włosy w kucyk z powodu irytującego uczucia przylegających do karku pasemek. - Mam nadzieję, że to przejściowe... chociaż mogliśmy utknąć w gorszym miejscu. - Oderwała wzrok od zacinającego deszczu, ruszając na spacer po pomieszczeniu. Przystanęła obok pierwszej alejki, lekko krzywiąc się na widok prawie centymetrowej warstwy kurzu znajdującej się na produktach. - Zdecydowanie nikt tu nie przyjdzie...
-
Za takie zachowanie prawnik uwielbiał ciemnowłosą, bo z nią nie dało się nudzi i zamartwiać. Była chodzącą niespodzianką i nigdy nie było wiadomo czego można się po niej spodziewać.
- Czasem im się uda. -zaśmiał się zgadzając się z nią, ponieważ sam sceptycznie podchodził do przepowiadania prognozy pogody przez synoptyków, którzy co rusz mijali się z tym co tak naprawdę działo się na zewnątrz. - Mam sobie szkodzić we własnej rodzinie? - zapytał retorycznie, ale naprawdę miał to na myśli. A poza tym jak ktoś się pojawi to Jayden użyje swojego uroku osobistego, który działa w wielu przypadkach, więc może i w tym? Ale nie ma co myśleć na zapas, bo nic się nie dzieje. - Ważne, że nie pada nam na głowę, bo nie chce mieć potem przeziębienia, albo czegoś gorszego! - skrzywił się widząc kurz. Rozejrzał się za jakimś światłem, bo trochę było za ciemno. - To miejsce jest opuszczone od bardzo dawna i chyba nie ma tu nic wartościowego, dlatego jest otwarte. - tez się rozglądał za czymś by mógł włączyć światło i znalazł! Od razu lepiej się zrobiło.
-
-
- Dokładnie! - strzelił palcami z szerokim uśmiechem, ale po chwili drobinki kurzu dostały się do jego nosa i kichnął. Nie tak typowo po męsku głośno do takiego stopnia jakby to był jakiś wybuch bomby czy czegoś takiego. No wiadomo jak to jest u facetów, prawda?
Zaśmiał się.
- Jak można pracować w domu to jeszcze spoko, bo nie jest się uwięzionym w swoim własnym mieszkaniu, ale jak się jest chorym to już gorzej. Nienawidzę tego. - skrzywił się zabawnie choć. - Mama by się tobą na pewno dobrze zajęła. - tym razem puścił do niej oczko. Rodzice Jaydena nie żyją już od dobrych kilku lat i bywają momenty, że bardzo mu brakuje rodziców. Eh nie, źle to zabrzmiało. Cały czas za nimi tęskni, ale są takie sytuacje, że odczuwa to ogromnie. Może w tym momencie ich wtedy tylko wspominać.
Rodzinne mikstury to jest temat, na który można napisać książkę czy nawet trylogię! Są przekazywane z pokolenia na pokolenie, czasami z niekompletnym przepisem i wychodzą różne kwiatki. Tez był królikiem eksperymentalnym, choć mleko z miodem i czosnkiem pomaga na przeziębienie! - Tak, ale to wartość sentymentalna, ale mnie chodzi o wartość finansową, chociaż pewnie przy sprzedaży można zgarnąć niezłą sumkę. - wzruszył ramionami zastanawiając sie nad tym.
Spojrzał na ciemnowłosą uważnie po czym westchnął.
- Raz lepiej, raz gorzej, sama wiesz. - po raz kolejny z jego ust padło ciężkie westchnięcie, ale nie spowodowane pytaniem, a jego sytuacją.
-
I nawet jeśli przez pracę w szpitalu niejednokrotnie była świadkiem młodych osób zmagających się przeróżnymi chorobami, to cholernie Jaydenowi tego wszystkiego współczuła i nie potrafiła do końca tej sytuacji uzmysłowić. Tak jednak jest w przypadku bliskich osób, prawda? Wypieramy nieprzyjemne sytuacje, jakby za sprawą niepamięci miałby po prostu zniknąć.
- O matko, Jay! Chcesz, żebym dostała zawału? - Zawołała zza regału, który właśnie okrążała, kiedy mężczyzna kichnął przeraźliwie głośno. Rzuciła również dobrze znanym bless you, gdy ponownie znalazła się w jego pobliżu. - W moim przypadku praca w domu kompletnie odpada. Wyobrażasz sobie otwierać pacjenta na stole kuchennym? Już żaden obiad nie wyglądałby tak samo.... - Zaśmiała się na samą myśl o takich spartańskich warunkach pracy zdalnej. Czy już ocierała się o czarny humor? Mogła jednak się usprawiedliwić tym, że taka opcja zaliczała się do tych ogromnie nierealnych. Nie zakładała przecież tak wielkich budżetowych cięć w szpitalu, by została zmuszona do przyjmowania pacjentów we własnym mieszkaniu - kto to widział u chirurga? Taki urok tego zawodu, iż home office odpadał już na samym starcie. - Niewątpliwie, ale raczej wolę oszczędzić jej takiego trudu - wywróciła oczami, specjalnie akcentując ostatnie słowo. Przy maminych monologach ofiara tego trudu była jednak dość niepewna... ale trzeba oczywiście zaznaczyć, że rodzica zawsze zajmowali ważne miejsce w życiu Esther. Niekiedy po prostu dochodziło do spięć charakterów, ale przebiegało to raczej w granicach normy. - Niezłą? Na pewno jakiś fan dałby za takie rzeczy sporą część własnego majątku - I to czasami przerażało Hisrch - wydać tyle pieniędzy na rekwizyty lub inne rzeczy związane z ulubionym serialem? Ludzie bywali różni, więc raczej nie powinno jej to dziwić.
- Jeśli chcesz o czymś pogadać, to wiesz... możesz się nawet wygadać jak do ściany - Odparła w końcu, delikatnie się uśmiechając do przyjaciela. Kto wie? Czasami to pomogło, a ona przecież nie musiała zasypywać go złotymi radami... których pewnie nawet nie chciał. Z drugiej strony z autopsji wiedziała, jak ciężko mówi się o bolesnych tematach.