WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Praktyki były dość naturalną rzeczą w ciągu roku. Nigdy nie było ich zbyt wielu, zwłaszcza na stanowisku psychologa, bo jeśli już ktoś tutaj przychodził, to aby nauczać konkretnego przedmiotu. Melvinowi trafił się dopiero drugi praktykant w karierze, za którego będzie musiał potem poświadczyć i którego papierami się zajmował. Był tym względnie podekscytowany, bo lubił być odpowiedzialny za innych ludzi, ale zestresował się kiedy odkrył, że Hale jest osobą niewidomą. Nie dlatego, że sam miał z tym problem, absolutnie nie o to chodziło! Stresował się po prostu uczniami, którzy mimo wszystko byli nastolatkami i kto wie czy nie przyjdzie im do głowy jakiś niestosowy żart albo głupie pytanie. Pocieszało go to, że skoro chłopak studiował psychologię, to raczej nie mógł być nadmiernie przewrażliwiony. O ile całe życie nie widział, to pewnie też zdążył przywyknąć... no ale wciąż Melvin miał nadzieję, że będzie mu po prostu miło w murach Ballard. On sam lubił to miejsce i pewnie dlatego tak ciężko było mu się zmotywować do jakiejkolwiek zmiany w życiu.. Obiecał sobie, że zostanie w końcu komikiem na poważnie, ale ewaluacje uczniów i inna papierkowa robota stanowiły wspaniałą wymówkę za każdym razem.
Siedział akurat przed biurkiem, patrząc się tępo w dwa fotele przed sobą i odpłynął gdzieś daleko myślami, kiedy nagle rozległo się pukanie do drzwi. Wzdrygnął się lekko, zamrugał powiekami i odchrząknął. Nie miał zielonego pojęcia jak długo tkwił w tym zawieszeniu. - Proszę! - zawołał na tyle głośno, aby gość go usłyszał. Na korytarzu panował gwar, bo rozpoczęła się długa przerwa. Uśmiechnął się szeroko na widok praktykanta. - Kentigern! Wejdź, wejdź - wstał i wskazał na fotel, aby szybko zmarszczyć brwi i pokręcić głową. No tak, musiał się przyzwyczaić, że mowa ciała w jego przypadku była zbędna. - Jak tam pierwsze dni? Wszystko w porządku? - Hale był tutaj dosłownie parę dni i tak się złożyło, że nie mieli wcześniej okazji sobie porozmawiać na luzie. Tego ranka zaproponował jednak, aby wpadł do niego na przerwie. Musiał w końcu wiedzieć jak tam te praktyki wyglądały. Póki co Kent siedział na lekcjach, ale wkrótce miał poprowadzić parę zajęć, a potem też odbyć parę indywidualnych rozmów. - Jesteś głodny? Bo ja tutaj mam tylko jakieś batona - zaśmiał się pod nosem, przechodząc przed biurko i czekając aż chłopak zajmie miejsce, aby sam mógł to zrobić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#8

Z podekscytowaniem oczekiwał na studenckie praktyki, w których rzeczywiście czegoś się nauczy. Gdy rozmawiał na imprezach ze studentami innych kierunków, zwykle dzielili się z nim dosyć marnymi doświadczeniami wykorzystania swojej wiedzy, zdobytej na wykładach, w tak zwanej praktyce. Albo trafiali do średnio wyszukanych firm, albo skupiali się jedynie na odklepaniu tego małego drobiazgu, koniecznego do podejścia do egzaminów końcowych.
Kenny trafił na psychologię zupełnie nieprzypadkowo i rzeczywiście miał nadzieję wynieść sporo wskazówek, poprzez pracę pod okiem doświadczonych absolwentów, spełniających się w zawodzie.
Pierwszy dzień wspominał bardzo lekko, choć niewiele wiedział wtedy o swoim opiekunie. Znał jedynie imię i nazwisko nauczyciela, pod którego skrzydłami miał się znaleźć, w trakcie praktyk. Zapisał w telefonie najważniejsze informacje i chociaż miał mały problem z trafieniem pod właściwie drzwi już w szkole, pewna pomocna uczennica wskazała mu drogę. Później było już tylko lepiej. Dobrze się czuł w skórze początkującego psychologa, chociaż ostatnie dni spędził głównie w roli obserwatora (a raczej słuchacza). Odrobinę stresował się etapem indywidualnych rozmów z uczniami, ale jak to mawiała jedna z jego ulubionych profesorek – nie taki diabeł straszny, jak go malują.
Chętnie skorzystał z propozycji Melvina, względem wspólnego spędzenia przerwy. Miał za sobą godzinę lekcyjną, skupioną wokół profilaktyki uzależnień nastolatków, co nieszczególnie wydawało się interesujące dla młodych ludzi. Może da radę przemycić jakieś ciekawe tematy, dostosowane do tego typu odbiorców?
Zapukał ostrożnie, starając się nie wpaść przy okazji na nastolatków, przemierzających korytarz. Niejeden uczeń zmierzył go wzrokiem, przyciągnięty widokiem białej, cienkiej laski. Czuł na sobie ich spojrzenia, nie potrzebował do tego działającego narządu wizyjnego. Właściwie, zdążył już się do tego przyzwyczaić. Tak osobliwy student po prostu przyciągał uwagę.
Gdy tylko usłyszał głos po drugiej stronie, wślizgnął się schludnie do pomieszczenia, uważając, aby nie strącić czegokolwiek, stojącego tuż na wyciągnięcie ręki.
- Dzień dobry - uśmiechnął się delikatnie, powoli zamykając za sobą drzwi. Nie wszyscy traktowali praktykantów w tak uprzejmy sposób (o czym również słyszał od swoich rówieśników), więc tym bardziej cieszył się z praktyk, odbywanych właśnie w tej placówce. Większość kadry nauczycielskiej wydawała się bardzo sympatyczna.
Oczywiście, nie zarejestrował machnięcia ręką, ale to nic nie szkodzi. Przeszedł nieco bliżej źródła głosu psychologa, uderzając delikatnie laską o jeden z bliżej stojących foteli.
- Powoli jakoś się wdrażam - przekazał na samym wstępie, utrzymując ten sam, pogodny wyraz twarzy. - Chociaż skłamałbym, gdybym powiedział, że nie czuję presji, względem rozmów indywidualnych z uczniami.
Chciał wypaść jak najlepiej, bez stawiania muru między sobą, a dzieciakami.
- Coś mam - przytaknął i zajął miejsce na fotelu, ściągając z ramion plecak, w którym trzymał notatki, przybory piśmienne i drugie śniadanie, w formie kanapek oraz zielonego jabłka. - Korci mnie, żeby zapytać ile praktykantów przewinęło się przez szkołę i ilu rzeczywiście pracuje w swoim zawodzie.
Wcale nie było tak łatwo znaleźć ciepłą posadkę psychologa, poza założeniem własnej działalności, na rzecz leczenia ludzi prywatnie.
<style type="text/css">.ahv{height:130px; opacity: 1.0; padding: px;line-height:px; margin-bottom:20px;position:relative; box-shadow: 0PX 0PX 5PX #262626; border: dashed #A9D0F5 1px;;right: 3px;x-index: 1;}.ahd{padding: 2px; position:relative;opacity:1.0;margin-top: -164px;right: 12px;padding: 3px;x-index:2;}</style><center></div>
<img src="https://i.imgur.com/EUgkkoc.gif" class="ahv"/></div>
<img src="https://i.imgur.com/mAwctO9.png" class="ahd"/></div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sam był zachwycony postawą chłopaka, bo wydawał się być szczerze zainteresowany chłonięciem wiedzy i braniem faktycznego, czynnego udziału w procesie tych praktyk. Niejednokrotnie widział już studentów, którzy o wiele bardziej woleliby posiedzieć w telefonie i po prostu przeczekać cały ten okres. Kentigern zdecydowanie takie nie był. Z takimi ludźmi jak on po prostu przyjemniej się pracowało.
Zaśmiał się życzliwie, bo rozumiał jego obawy. Pierwsze tygodnie pracy w tej placówce były dla niego ciągłym stresem, bo miał wrażenie, że wszyscy uczniowie okażą się być skomplikowanymi i niechętnymi do współpracy przypadkami. Dopiero później uzmysłowił sobie, że nie znajdował się w szpitalu psychiatrycznym o wzmocnionym rygorze, a liceum. Czasem faktycznie różnice między tymi miejscami się zatracały, ale przez większość czasu miał do czynienia z zagubionymi nastolatkami, którzy chcieli uzyskać odpowiedzi na nurtujące je pytania, tyle. - Zapewniam Cię, że oni też będą się tym stresować. Jeśli ktoś zachowywałby defensywną postawę, to tylko dlatego, że boi się otworzyć - niby było to oczywiste, ale uznał, że warto mu przypomnieć powody ewentualnego braku współpracy ze strony nastolatków.
Zmarszczył brwi i wydał z siebie cichy pomruk, który oznaczał zastanowienie. - Przyznam Ci się szczerze, że jesteś moim drugim praktykantem. Na ogół wszyscy studenci wybierają inne miejsca niż szkoły - wzruszył ramionami, bo nie do końca rozumiał dlaczego, ale grunt, że w ogóle ktoś do nich przychodził. - Moja poprzednia praktykantka zaczęła pracę w ośrodku dla osób niepełnoletnich z uzależnieniami - nie utrzymywali regularnego kontaktu, ale widział na Facebooku jakieś zdjęcia stamtąd z podpisami, które wyraźnie sugerowały, że miała tam etat. Nie stalkował jej... po prostu mu wyskoczyło. Niewiele osób miało już Facebooka, więc takie rzeczy rzucały się w oczy. - O Ciebie chyba można być spokojnym - uśmiechnął się, mówiąc to lekko pytającym tonem, jakby chciał się upewnić czy dobrze go postrzegał. - Zdajesz się być bardzo zmotywowany - dodał jeszcze gwoli wyjaśnienia swojej opinii.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z wolna kiwnął głową. To całkiem zrozumiałe. Rozumiał niechęć uczniów do rozkładania własnych problemów i rozterek, na czynniki pierwsze. Większość nastolatków nie przepadała za rozmową z własnymi rodzicami. Lepiej było schować obawy głęboko w sobie, albo odpowiednio je rozładować, przez pakowanie się w najróżniejsze, chuligańskie akcje. Nie przeżył tego nigdy na swojej skórze, zarówno pod opieką dziadków świętej pamięci, jak i aktualnych rodziców. Być może miał w sobie zbyt mało pierwiastka agresji, aby w taki sposób pozwalać sobie na wybuchy frustracji, z których później i tak musiałby się spowiadać.
Potrafił zrozumieć obawy, kierujące studentami, przy możliwości odbywania praktyk w szkole. Młodzież bywała trudna. Uczniowie pochodzili z różnych środowisk i bardzo nieprzewidywalnie reagowali na wszelkie formy pomocy psychologicznej. Dojrzewający ludzie potrafili być trudni w odbiorze i należało delikatnie podchodzić do ich spraw, aby czasami nie zniechęcić ich do dalszych terapii, w późniejszym okresie.
- Naprawdę? Brzmi bardzo ambitnie - skomentował poprzednią praktykantkę pana Brancatisano - To daje mi nadzieję, że wyjdę na ludzi.
Uśmiechnął się krótko, sięgając do plecaka po jedną z kanapek, przygotowanych w domu. Pomimo możliwości kupowania gotowych dań, lubił je przyrządzać samodzielnie. Właściwie, stawał się coraz lepszy w gotowaniu, co dodatkowo relaksowało go po ciężkim dniu nauki. Dla ludzi jego pokroju, wcale nie było to takie trudne, jak mogło się wydawać.
Opinia psychologa, będącego opiekunem praktyk, była dla niego bardzo ważna, toteż uśmiechnął się, za sprawą pochwały.
- Po prostu, cieszę się, że mogę tutaj być. Teorie, wykładane na uczelniach również są ciekawe, ale myślę, że to praktyka najbardziej kształtuje psychologa. Jego podejście do ludzi i odpowiednie zdiagnozowanie problemów.
Bo jak wiadomo, każda, pojedyncza osoba, to odrębny przypadek, który lepiej jest traktować w sposób indywidualny.
Ugryzł niewielki kawałek kanapki, po czym delikatnie zmarszczył brwi.
- Od początku myślałeś nad karierą w tym kierunku?
Wspólne drugie śniadanie wydawało się idealnym momentem do nieco lepszego zapoznania. Melvin wydawał się mieć świetną rękę do dzieciaków w wieku szkolnym, aczkolwiek Kenny był ciekaw, czy mężczyzna od początku widział siebie w takiej roli.
<style type="text/css">.ahv{height:130px; opacity: 1.0; padding: px;line-height:px; margin-bottom:20px;position:relative; box-shadow: 0PX 0PX 5PX #262626; border: dashed #A9D0F5 1px;;right: 3px;x-index: 1;}.ahd{padding: 2px; position:relative;opacity:1.0;margin-top: -164px;right: 12px;padding: 3px;x-index:2;}</style><center></div>
<img src="https://i.imgur.com/EUgkkoc.gif" class="ahv"/></div>
<img src="https://i.imgur.com/mAwctO9.png" class="ahd"/></div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z nim było bardzo podobnie. Nie był dzieckiem problematycznym, a przynajmniej on siebie za takie nie postrzegał. Na pewno było mu daleko do dzieciaków z osiedla przyczep kempingowych, które siały spustoszenie po całym miasteczku. Czego jednak można się było spodziewać po potomkach członków lokalnego gangu? Do dziś był pod wrażeniem, że mieszkał w tak barwnym miejscu jak Berrylane, które zakrawało już o fabułę jakiegoś serialu. W Seattle było zupełnie inaczej... normalnie, może przez natłok ludzi i to, że człowiek po prostu gdzieś tam w tym tłumie ginął. Jemu to kompletnie nie przeszkadzało. Lepsze to, niż bycie ofiarą seryjnego mordercy z lasu. Wracając jednak do kwestii jego dzieciństwa - tylko z mamą było często gęsto, ale wiedzieli tylko oni nawzajem. Do dzisiaj żałował swojego zachowania wobec niej, ale starał się o tym nie myśleć, bo nic już z tym nie mógł zrobić.
Roześmiał się pogodnie z jego słów i pokręcił lekko głową. Kentigern był urzekający w tym dobru które od niego emanowało. Miał nadzieję, że on wywierał na ludziach podobne wrażenie. - Jestem przekonany, że nie masz się co o to martwić. Tylko wiesz, nie wygryź mnie stąd - znów się roześmiał. Może jednak tego właśnie potrzebował? Nie zapowiadało się na to, aby miał się w najbliższym czasie rozwinąć zawodowo, a chyba by mu się przydało. Nie poświęcał się obecnie niczemu. Nawet marzenia o byciu komikiem poszły w odstawkę i choć udawał, że wszystko było w porządku, to problem nadal istniał.
- Cóż... nic dodać, nic ująć - przyjrzał mu się z uznaniem, bo naprawdę czuł się, jakby gadać z fachowcem albo kimś o wiele starszym od Kenta. Nie sądził, że tylko starsi ludzie mogli być inteligentni, ale jednak w szkole przywykł do pewnego standardu młodości... sorry about it.
- Jako dziecko chciałem pracować w NASA i polecieć w kosmos. No ale niestety.... chyba przeliczyłem się ze swoimi możliwościami - wzruszył ramionami i założył nogę na nogę, uzmysłowiając sobie, że gapił się jak Hale jadł i nawet jeśli ten tego nie widział, to nie czyniło to wcale mniej bezczelnym. Sam nie znosił, kiedy ktoś mu się przyglądał, bo wtedy akurat zawsze coś mu leciało po brodzie, więc nie zamierzał być tą osobą dla kogoś innego. - Psychologia to druga opcja i nie żałuję. Co prawda dziwnie pracuje się w szkole w której było się uczniem, ale najwidoczniej to miejsce nie chce mnie uwolnić - jego śmiech tym razem nie brzmiał na rozbawiony, a bardziej taki przez łzy. - Powiem Ci w sekrecie, ale no... serio ćśśśś - rzucił na niego szybko okiem, aby skontrolować jego mimikę. Nie wiedział po co chciał mu to powiedzieć, ale już zaczął, więc trudno. - Myślę o byciu komikiem - nie sprawdził się jeszcze w tej roli, ale jak mawiał Justin Bieber - never say never!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Skąd! Nawet bym nie śmiał - uniósł rękę w obronnym geście, w drugiej trzymając nadgryzioną kanapkę. Uśmiechnął się przy tym, bo to miłe, że Melvin uważał go za gościa, mogącego zdetronizować szkolnego psychologa, z jego ciepłej posadki. W gruncie rzeczy, takie środowisko pracy by mu odpowiadało. W szkole zawsze wiele się dzieje, dzieciaki biorą udział w konkursach, występach, udzielają się w wielu zajęciach pozalekcyjnych. Gdyby trafił do ośrodka dla problematycznej młodzieży, musiałby się liczyć z nieco mniej radosnym klimatem. Ludzie po przejściach wykazywali raczej małe skłonności do tryskania optymizmem, co w pełni rozumiał. Też nie przepadałby za psychologiem, co wiecznie się uśmiecha, mając do czynienia z udręczoną duszą.
- Tak, to brzmi dosyć skomplikowanie - kiwnął głową, przy wzmiance o karierze astronauty. - Ale cholernie interesująco.
Nie dość, że potencjalny kandydat musiał uchodzić za rasowy okaz zdrowia, wymagało się od niego wiedzy z kilku dziedzin - przede wszystkim astronomii, inżynierii, fizyki. Pomijając fakt, że do tak prestiżowych firm, przyjmowali najlepszych z najlepszych. Wybitnych studentów, zajmujących pierwsze miejsca w rankingu i tych, co na swoim koncie mają przełomowe projekty. Jednym słowem, geniusze i sportowcy, w jednym. Mimo to, idea zwiedzania kosmosu brzmiała niezwykle kusząco.
Zawtórował facetowi krótkim uśmiechem, ale mimo wszystko praca w swojej dawnej szkole nie brzmiała tak źle. Istniało wiele gorszych scenariuszy, których Kenny wolał nie wypowiadać na głos. Chociaż… podejrzewał, że Melvin nie obraziłby się o jakiś drobny żart, z kategorii czarnego humoru. Taki typ żartów go bawił, mimo, że przeszedł w swoim życiu przez masę przykrych wydarzeń. Jeszcze, zanim wylądował w domu dziecka, był tłamszony przez własną, przesadnie religijną babkę. Mało który dzieciak chciał dorastać w tak konserwatywnym środowisku. Nawet jego matka nie wytrzymała tej presji, odwalając rodzicom niezły numer. Szkoda, że nigdy nie miał okazji jej poznać.
- Komikiem? - uniósł brwi w wyraźnym zainteresowaniu, przeżuwając kolejny kęs kanapki. - Podejrzewam, że coś cię zainspirowało w tym… przedsięwzięciu, nie?
Zwykle bywali to inni komicy, albo stand-uperzy, bawiący publiczność do łez. Innym razem, rozchodziło się o talent do opowiadania śmiesznych historii i tworzenia zabawnych sytuacji. W gruncie rzeczy, był to zawód, który mało kto brał na serio. W dzisiejszych czasach zarobki były ważne, a mało osób zgłębiało się w dochody artystów, ukierunkowanych na prowadzenie monologów i odgrywanie zabawnych scenek. Szczególnie, jeśli nie było się człowiekiem, znanym w mediach. Takim łatwo wychodziło rozwinięcie kariery, choćby przez wzgląd na poprzednią popularność.
Hale’owi zdarzało się słuchać programów niektórych komików, głównie przez ciekawość, albo chęć odreagowania ciężkiego dnia. Kojarzył przy tym głównie artystów, publikujących materiały na YouTube, co ostatnimi czasy stało się całkiem popularne. Każdy komik charakteryzował się własną manierą i poczuciem humoru, co niektórzy próbowali kopiować. W każdym razie, widać było pewną różnorodność, w której chamskie żarty wiodły zdecydowany prym. Nie była to rozrywka dla poważnych ludzi, nieposiadających dystansu do własnej osoby i pewnych popularnych zagadnień czy też zjawisk. Dlatego też Kenny uważał to za niezłą rozrywkę. Zdarzało mu się żartować z samego siebie czy swojej ociemniałości. Na pewne sprawy po prostu nie miało się wpływu, co należało zaakceptować i traktować z pewnym przymrużeniem oka.
<style type="text/css">.ahv{height:130px; opacity: 1.0; padding: px;line-height:px; margin-bottom:20px;position:relative; box-shadow: 0PX 0PX 5PX #262626; border: dashed #A9D0F5 1px;;right: 3px;x-index: 1;}.ahd{padding: 2px; position:relative;opacity:1.0;margin-top: -164px;right: 12px;padding: 3px;x-index:2;}</style><center></div>
<img src="https://i.imgur.com/EUgkkoc.gif" class="ahv"/></div>
<img src="https://i.imgur.com/mAwctO9.png" class="ahd"/></div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- No to w porządku, ufam Ci Kentigern - uśmiechnął się znów. Akurat to, że mu ufał, to nic nowego. Melvin to naiwna bestia i choć w swoim zawodzie powinien być podwójnie dociekliwy, to naprawdę łatwo było go na coś nabrać. Może jednak byłoby lepiej gdyby został astronautą? Chociaż z jego niezdarnością stanowiłby zagrożenie dla całej załogi. W kosmosie wystarczył jeden głupi wypadek, aby wydarzyło się coś naprawdę strasznego. Melvin na bank nie sprostałby takiej presji.
- Komikiem - powtórzył, rozkładając bezradnie ręce. Teoretycznie sam wybrał sobie takie zainteresowanie, ale w rzeczywistości nie potrafił od tak zrezygnować z pragnienia występowania przed ludźmi, nawet jeśli przeczuwał, że mógł się do tego nie nadawać. - Od zawsze oglądałem Saturday Night Live, mają tam mój ulubiony rodzaj humoru - wychował się na tym programie i po dziś dzień zaczynał niedzielę właśnie od niego. Nie wyobrażał sobie lepszego rozpoczęcia dnia. - No i lubię wzbudzać w ludziach radość, rozbawiać ich. To pewnie poniekąd dlaczego chciałem zostać psychologiem. Po prostu lubię sprawiać ludziom przyjemność - zmarszczył lekko brwi i wypuścił szybciej powietrze nosem, powtarzając sobie w głowie własne słowa. Już ich jednak nie edytował, bo nie widział w tym celu. Zamiast tego zarzucił szybko nowym tematem, takim o wiele bardziej interesującym. - A jak to jest z Tobą? Jaka jest Twoja historia? - miał na myśli aspirację zawodową, ale chętnie posłuchałby o czymkolwiek, bo Hale wydawał się być interesującym człowiekiem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wyszedłby na totalnego ignoranta, gdyby nie znał popularnego show pod nazwą Saturday Night Live. W gruncie rzeczy, podobał mu się amerykański humor, który niekiedy trącił absurdem, albo wypowiadaniem infantylnych, wulgarnych słów. Próżno szukać na świecie innych programów, gdzie goście jawnie pozwalali z siebie żartować, a nawet dissowali samych siebie. Może i zaliczał się do młodego pokolenia, ale doskonale pamiętał Jima Carrey’a, który już jako aktor zasłynął z poczucia humoru i grania absurdalnych postaci.
Odruchowo zaśmiał się przy słowach, odnośnie sprawiania innym ludziom przyjemności.
- Rzeczywiście, brzmisz jak komik - odpowiedział z rozbawieniem, po sekundzie orientując się, jak mogło to zabrzmieć. - W sensie, wiesz, używanie dwuznacznych słów to też jakiś typ komedii.
Aż dziwne, że Melvin nie ukręcił z tego gry słownej, albo małego żartu. Jasne, dzieliła ich pewna przepaść wiekowa, poza tym, pan psycholog był jego przełożonym, ale kto im zabroni pożartować? Dobre relacje ze współpracownikami, a nawet z szefostwem, to podstawa. W przeciwnym razie traktowało się pracę, jako przykry obowiązek.
Ugryzł kolejny kawałek kanapki, słysząc pytanie o swoją historię. Po prawdzie, nie była zbyt wesoła. Gdyby większość jego znajomych wiedziało, z czym się borykał, już jako dziecko, nie szczędziliby mu współczucia, czego wolał sobie oszczędzić. Dobrze sobie radził, trafił pod skrzydła Hale’ów i niczego mu w zasadzie nie brakowało. Jasne, każda rodzina skrywała swoje sekrety, ale naprawdę miał szczęście.
- Pewien czas spędziłem w domu dziecka i mając do czynienia z różnymi ludźmi uznałem, że… pomoc psychologiczna jest bardzo ważna, żeby ruszyć dalej do przodu, po traumatycznych doświadczeniach.
Nie wydawał się ani trochę przygnębiony w trakcie wypowiedzi. Wielokrotnie przerabiał już swoje doświadczenia i chociaż miał żal do swojego biologicznego ojca, nie zamierzał ukazywać go na zewnątrz.
- Wydaje mi się, że ktoś, kto przeszedł przez podobne sytuacje, ma większą siłę przebicia i wypada wiarygodniej.
Podsumował swoje słowa delikatnym uśmiechem, kończąc już spożywanie śniadania.
- Nie wiem, może to powołanie? - podsumował swoje słowa wraz ze znaczącym, zabawnym poruszeniem brwiami. Nie ma co rozpaczać nad przeszłością, szczególnie, że doszedł z nią do porozumienia. Szkoda tylko, że większość jego biologicznej rodziny już dawno leżała pod ziemią.
<style type="text/css">.ahv{height:130px; opacity: 1.0; padding: px;line-height:px; margin-bottom:20px;position:relative; box-shadow: 0PX 0PX 5PX #262626; border: dashed #A9D0F5 1px;;right: 3px;x-index: 1;}.ahd{padding: 2px; position:relative;opacity:1.0;margin-top: -164px;right: 12px;padding: 3px;x-index:2;}</style><center></div>
<img src="https://i.imgur.com/EUgkkoc.gif" class="ahv"/></div>
<img src="https://i.imgur.com/mAwctO9.png" class="ahd"/></div></center>

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Ballard High School”