WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
dreamy seattle
dreamy seattle
-
-
- Naprawdę, naprawdę przepraszam za spóźnienie - wydyszała Hallie, zamując miejsce naprzeciwko Abrahama i rzucając swoją sportową torbę na krzesło obok. Deskorolkę wsunęła pod stół i szybko poprawiła kilka niesfornych kosmyków, które uciekły z misternie spiętego koka na czubku głowy. Czuła się strasznie głupio, bo ojciec i tak zgodził się zjeść z nią obiad w czasie przerwy między jej zajęciami, a próbą i w miejscu, które wskazała tak, aby później mogła szybko dostać się do Pacific Northwest Ballet. Co prawda, mogli zjeść w Queen's Anne i wtedy miałaby pewnie więcej czasu, ale z doświadczenia wiedziała, że kilka przecznic dalej można sporo zaoszczędzić, a meksykańska knajpka, która od razu wpadła jej do głowy, była przez nią bardzo często odwiedzana. - Wybrałeś sobie już coś? Mają przepyszne tacos... ale w sumie nie wiem czy są koszerne. Muszą być koszerne? Nie znam się zbytnio na tych sprawach, przepraszam, dopiero teraz o tym pomyślałam! Jak chcesz to możemy zmienić lokal - włączył jej się tryb katarynki, pewnie dlatego, że naprawdę nie mogła się doczekać spotkania z Abrahamem, a dziś jak na złość wszystko szło źle.
-
Widok to był naprawdę niecodzienny; trzeźwy, ostrzyżony i schludnie ubrany Abraham. Ostatnio staczał się coraz niżej, a może nawet już dotknął dna? W każdym razie dzisiaj miał udawać, że jest inaczej. Chociaż już od bardzo dawna nie liczył się ze zdaniem rodziny czy garstki przyjaciół, która jeszcze mu pozostała, to z jakiegoś powodu obchodziło go zdanie Hallie. Owszem, była jego córką, ale jednocześnie kompletnie obcą mu osobą, dlatego mogło to szokować. Z tym, że pojawienie się jej w życiu Abrahama poruszyło temat, który zawsze był dla niego ważny; bycie ojcem. Nie doczekał się dziecka z Avianą, a rozpad małżeństwa skutecznie sprowadził go na ziemię i uświadomił, że raczej w najbliższym czasie nim nie zostanie. I nagle okazuje się, że ma córkę, co prawda już dorosłą, która nie do końca potrzebowała go w swoim życiu, ale chciała, aby w nim był. Pozornie to nic wielkiego, kilka godzin trzeźwości i przyzwoitego zachowania. Chociaż korciło, aby wypić chociaż jedną albo dwie szklanki whisky przed wyjściem, nie chciał zrobić na niej złego wrażenia. Pojawił się nawet na miejscu nieco wcześniej, zapoznając się z ofertą restauracji. Nie, żeby miał zaraz robić sceny i domagać się respektowania diety wymaganej przez jego religię, bo z byciem przykładnym wyznawcą judaizmu miał tyle, co z byciem świętym Mikołajem. Kiedy Hallie wpadła do środka niczym burza, uśmiechnął się do niej delikatnie. - Nic się nie stało - zapewnił ją, nim zdążyła się rozgadać i na ten temat. Zdążył zauważyć, że w sytuacjach, które mogłyby wydawać się stresujące, często dochodziło do słownego potoku. - Spokojnie, to nie tak, że każdy tego przestrzega - rzucił z rozbawieniem, bo naprawdę Abraham jakoś nie wybrzydzał i wszystkich restrykcyjnych zasad trzymał się jedynie podczas Chanuki, na którą cała rodzina zbierała się w jego rodzinnym domu. Nawet jego dziwaczna siostra Edna i pan perfekcyjny brat Józek. - Nie pogardzę dobrym taco - dodał, bo w końcu to, że był Żydem nie oznaczało, że jego kubki smakowe były jakieś upośledzone i naprawdę lubił meksykańską kuchnię. - Jak się czujesz? - wypalił, nim w sumie zdążył przemyśleć swoje pytanie. Bo jasne, pierwotnie chodziło mu po prostu oto, co u niej. A może wcale nie? Wiadomość zarówno o niej samej, jak i o tym z jaką chorobą musi się zmagać mocno w niego uderzyła.
-
- Och, no to okej. Tak naprawdę to niewiele wiem na ten temat, jakby jestem na etapie świątecznego pancernika - zarumieniła się lekko, bo było jej nieco głupio, że zupełnie nie ma pojęcia o kulturze swojej rodziny, ale to przecież nie była jej wina. Wychowywali ją ciocia i wujek, którzy nie mieli nic wspólnego z judaizmem, więc dopiero teraz zaczynała się oswajać z myślą, że może wypadałoby dowiedzieć się nieco więcej o kulturze, która była jej częścią. - O to w porządku, ja uwielbiam te z szarpanym kurczakiem z sosem mango i marynowanym kaktusem, polecam - uśmiechnęła się do niego, przeleciała wzrokiem całą kartę i odłożyła ją na bok. Bywała tu tak często, że zdążyła już spróbować prawie wszystkiego z menu i szybko zdecydowała na co ma ochotę. - Dobrze. Jestem trochę przemęczona, bo jesteśmy w trakcie sezonu, no i same występy też pochłaniają dużo czasu... aaa, właśnie! Mam coś dla ciebie - starała się udać, że nie zrozumiała o co ją pyta, a że miała świetny sposób na odwrócenie jego uwagi, to postanowiła go od razu wykorzystać. - To bilety na "Dziadka do orzechów". Nie ma mnie w nim jakoś szczególnie dużo, ale mam nadzieję, że przyjdziesz - niepewnie przesunęła dwa bilety w jego stronę. Nie była pewna, czy przyszedłby sam, czy miał kogoś, kogo chciałby zabrać, dlatego też wolała założyć bardziej optymistyczną wersję.
-
- Przecież to nie twoja wina, jeżeli masz jakieś pytania, śmiało, pytaj - zaoferował, uśmiechając się przy tym łagodnie. O dziwo nie wyglądało to wcale dziwacznie, chociaż tak się czuł. Naturalnie łagodny, wręcz pogodny uśmiech od dawna już nie gościł na twarzy Herschela. Oczywiście, że nie miał jej za złe braku znajomości kultury jego rodziny. Tak, jego, bo ona jeszcze nie poznała tych ludzi, którzy z pewnością z miejsca ją pokochają. Nie miała jednak powodu do wstydu, zawsze był czas na przyswojenie wiadomości niezbędnych do tego, aby pierwsze spotkanie z babcią nie skończyło się jej zawałem serca. Biedna kobieta przeszła już przez wystarczająco dużo.
- Dobra, to niech będzie to - rzucił, po kilku dłuższych chwilach wgapiania się w menu, z którego pewnie i tak niewiele rozumiał. I jak na dobrego tatuśka przystało pewnie wydusił z niej to, co ona chce i poszedł zamówić. Mały krok dla człowieka i niezbyt wielki dla ludzkości, ale hej. Przecież to zawsze jakiś progres.
Nie do końca oto mu chodziło, ale na razie postanowił zawiesić broń i nie naciskać za bardzo. W końcu nie miał do tego prawa. Był zaskoczony jej propozycją, to zaskoczenie z pewnością odmalowało się na twarzy Abrahama. - Z chęcią przyjdę - odparł niemalże od razu, przyjmując jednocześnie obydwa bilety, nawet jeżeli nie wiedział, czy będzie miał z kim przyjść. Ostatecznie zawsze mógł zabrać babcie. - Wiesz, moja siostra też tańczy w balecie. A może tańczyła, za nią ciężko nadążyć - zagaił, uśmiechając się do wspomnienia pierwszego spektaklu swojej młodszej siostry, który miał okazję oglądać. - Czy... ktoś jeszcze przyjdzie? - sam nie wiedział czy ma spytać o "rodziców" czy raczej o wujostwo. Jeszcze nie do końca odnajdował się w tej sytuacji, a z pewnością nie chciał jej wystraszyć albo zniechęcić.
-
Na pewno wspólnie znaleźli knajpę, do której Thea wpadła spóźniona, bo musiała najpierw spławić Josepha, który zawracał jej głowę jakąś głupotą (czytaj: próbował dowiedzieć się, jak spędziła dzień). Posłała Joahimowi przepraszające spojrzenie. Wskoczyła dziś w burgundową sukienkę na ramiączka i szpilki co było odmianą biorąc pod uwagę fakt że do pracy ubierała się zdecydowanie bardziej… stonowanie.
– Jejku, serio przepraszam, korki – skłamała gładko, bo w ściemnianiu ostatnimi czasy zrobiła się najlepsza. Odwiesiła beżowy płaszcz na oparcie krzesła i zajęła miejsce naprzeciwko mężczyzny. – Co słychać w pracy? – zaczęła trochę rzeczowo, ale w końcu dopiero za dwa dni miała wrócić do pracy bez której nie mogła żyć, a po za tym od czegoś trzeba zacząć. Nigdy przedtem nie wychodziła do restauracji z żadnym współpracownikiem. Inna sprawa, że Joahim był jedynym mężczyzną, z którym pewnie umiała jakkolwiek się dogadać przez ostatnie miesiące.
-
Ubrany w błękitną koszulę, ciemne spodnie siedział przy stoliku, który wcześniej zarezerwowali na nazwisko Johnson. Głupio przyznać, ale nieco się stresował, co będą robić i o czym gadać. Chyba nigdy nie widzieli się poza dyżurem, jeśli to nie była jakaś impreza innego współpracownika, a to też nie często, bo Jo, będąc w małżeństwie nie zaliczał domówek ani niczego takiego. Wolał dom, wtedy. Teraz... Lubił go unikać. Niemniej, pojawiła się Thea, zupełnie inaczej wyglądająca niż na co dzień, a Joachim nie umiał powstrzymać swojej miny oraz tego zachwyconego wzroku, którego urzekła kobieca uroda.
-Cześć, sukienki zdecydowanie lepiej do ciebie pasują - pozwolił więc sobie na taki komplement, który ponieką zgryźliwością lekką być musiał. Odsunął też jej krzesło zanim zdązyła, bo z domu Rachel Hirsch wyniósł kulturę oraz ogromny szacunek względem kobiet. I nawet to, że one traktowały go jak gówno, nie zmieniło niczego. -W pracy? bardzo dobrze, nikt nie prowadzi nieuczciwej konkurencji, próbując wykończyć kolegów na bloku... nawet nudno - przyznał znów nieco zgryźliwie, ale jego łagodny, pogodny uśmiech chyba wyrażał to, że właśnie w taki sposób okazuje ciemnowłosej sympatię. Oby właśnie to okazywał. -A jak wolne? Zrobiłaś coś ciekawego? - zapytał, popijając wodę, a po chwili dostali menu, więc właśnie zerkał znad niego na swoją towarzyszkę w oczekiwaniu na odpowiedź.
-
Niewątpliwie jego mina delikatnie połechtała jej ego, podobnie jak to, co po chwili powiedział, na co odpowiedziała mu w pierwszej kolejności naprawdę ciepłym i uroczym uśmiechem. Wiedziała jakie miał podejście do jej pracy w niektórych sytuacjach, ale po za tym naprawdę go lubiła. Jechali na tym samym wózku, a przynajmniej tak się jej wydawało od dnia, w którym i ją ktoś postanowił okropnie potraktować w relacji związkowej.
– Dziękuję – odpowiedziała, odgarniając za ucho kilka ciemnych, zbłąkanych pasemek i skinęła głową, ponownie w ramach podziękowań, gdy odsunął jej krzesło. – Ciebie też rzadko widuję w takim wydaniu. Może powinieneś nosić pod fartuchem koszule? – poruszyła brwiami. Oczywiście, Thea była kobietą która takie gesty niesamowicie doceniała, ale też nie traktowała ich jako czegoś nadzwyczajnie dziwnego bo po za pracą obracała się głównie w gronie umiejących zachować się facetów, nawet jeśli potem się okazało, że oprócz dżentelmeńskiego zachowania nosili za paskiem jeansów broń. No cóż. – Nie martw się, już niedługo wrócę, żeby porobić Ci konkurencję – powiedziała z lekkim rozbawieniem, puściła mu nawet oczko, ale w jej głosie nie było zgryźliwości. Żartowała, to jasne, bo ona nie zamierzała z nim nigdy konkurować nawet jeśli w rzeczywistości wyglądało to różnie.
– Nie, spędzałam prawie cały wolny czas w łóżku, żeby odespać ostatnie trzy miesiące – przewróciła oczami, biorąc do rąk menu i niemo podziękowała kelnerowi który je podał. Otworzyła kartę, ale przeniosła z niej wzrok na Joachima, lekko nim go lustrując. Zawsze widziała w nim przystojnego faceta, ale dziś, ubranego w ten sposób i do tego pachnącego tak cudownie perfumami mogłaby śmiało pochwalić. – Wiem, że już przepraszałam jakieś milion razy, ale naprawdę przepraszam za ten palec. Jak się goi? – i tutaj, całkowicie niewinnego sięgnęła po jego dłoń na drugą stronę stolika i przyciągnęła ją lekko do swojej twarzy zaczynając się przyglądać palcu, który kilka dni wcześniej uszkodziła, a który teraz pewnie był przykryty jakimś opatrunkiem. W międzyczasie pojawił się kelner, zbierając od nich zamówienie i Thea postawiła na jakieś dnia, a do tego kieliszek słodkiego, czerwonego wina. Mogłaby wziąć tequilę, ale nie chciała wyjść na alkoholiczkę tak od razu!