WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
<br>
Welcome to Burlesque<div class="temat41l">lipiec 2020 / the rendezvous, seattle</div></div></div><center><img src="https://d1bzei02dh3yoz.cloudfront.net/i ... _large.jpg" class="poszukimgxc2"><img src="https://res.cloudinary.com/peerspace-in ... yheim2.jpg" class="poszukimgxc2"><br><img src="https://img.peerspace.com/image/upload/ ... 7hsgy1n0ai" class="poszukimgxc2a"><br></center></div>
<style>.tem1 {width: 412px; height: 450px; margin: 16px auto;padding: 0;}.poszuk1abc {background-color: #ffffff; border: 11px #f4f2f2 solid; margin: 20px 16px -12px 16px;font-family: Montserrat; font-size: 16px; letter-spacing: 2px;font-weight: bold;padding: 23px 5px 35px 5px;text-align: center;text-transform: lowercase;color: #fff;;}.temattytul1l{text-align: center; font-family: 'Montserrat', sans-serif;color: #e7e0de; font-size: 15px;text-transform: uppercase; line-height: 40%;position: relative;}.temat41l {font-family: 'Montserrat', sans-serif; font-size: 7px; letter-spacing: 4px;color: #aa8997; text-transform: uppercase; font-weight: bold; padding-top: 12px; text-shadow: none;}.poszukimgxc{border: 10px #f8f8f8 solid;margin: 2px 15px -5px 16px;max-width: 408px;opacity: 0.7;}.poszukimgxc2{;border: 10px #f4f2f2 solid;margin: 2px -5px -5px -5px;max-width: 175px;height: 117px;}.poszukimgxc2a{border: 10px #f4f2f2 solid;margin: -5px -5px -5px -5px;max-width: 360px;}.poszukimgdor2{border: 3px #fff solid;outline: 1px #f1f1f1 solid;margin-bottom: 15px;width: 420px;}</style>
W ostatnim czasie była zmęczona i bynajmniej nie serią niefortunnych randek czy ciągłą pracą, której sobie tylko dokładała. Przemęczenie wynikało z robienia dobrej miny do złej gry, a wszystko to było spowodowane utratą kogoś bliskiego. Czymś z czym nie potrafiła się uporać choć minęły długie miesiące. Tęsknota powracała za każdym razem, gdy miała ochotę sięgnąć po telefon i zwierzyć się przyjaciółce, bo wiedziała, że zrobić tego nie mogła. Pragnęła na moment zapomnieć o tym jak przewrotne potrafi być życie, a los okrutny. Nie było to jednak takie proste, bo miała silną tendencję zamartwiania się w zaciszu swojego mieszkania, ale tym razem nie potrafiła. Może właśnie dlatego zgodziła się na wyjście do klubu ze znajomym, głównie dla towarzystwa, bo on tego wieczoru nie szukał rozrywki, a inwestycji, ona z kolei nie była w stanie odmówić sobie martini, które tej nocy stało się jej doraźną pomocą. Nie zamierzała się upić do nieprzytomności, bo nie o takie zagłuszanie emocji jej chodziło; pragnęła zabawić się przy drinku, muzyce i jak się po chwili okazało - przy burlesce. Hudson nie wybierała lokalu, a w zasadzie szła w ciemno ze swoim towarzyszem. Nie miała jednak na co narzekać, bo w ostatecznym rozrachunku było przyjemnie, jak się okazało nawet bardzo..
Nigdy nie przypuszczała, że jednego drinka później pokieruje się w stronę sceny tylko po to, by udowodnić swojemu znajomemu, że... potrafi? Może tak naprawdę chciała udowodnić coś sobie? A może po prostu dała się ponieść panującej w lokalu atmosferze dobrej zabawy przy burlesce? Teraz jednak mało istotne było to, dlaczego wychodziła właśnie po kilku stopniach na scenę, by zatańczyć nie zważywszy na barową widownię. Robiła to chociaż większość ludzi by się tego po niej nie spodziewało - niesłusznie. Człowiek w końcu rodzi się wolny, a prawdziwa natura grzecznej Hudson gdzieś kiedyś musiała znaleźć ujście.
Pierwszym jej fanem był oczywiście znajomy, który ją podpuścił, ale nie okazał się ostatnim. Jej subtelne, niewyuczone i świeże ruchy oraz niewielkie show jakie zrobiła w efekcie podpuszczenia i za pomocą martini, spotkały się z aprobatą rozbrzmiewającą przy poniektórych stolikach. Choć trwało to krótko sprawiło jej niewyobrażalnie dużo radości i odciążyło nieco głowę od kotłujących się w niej myśli... przynajmniej na moment. Wystarczyło jedno krótkie spojrzenie na bar w oddali, które lekko wybiło ją z rytmu. Sylwetka siedzącego przy nim mężczyzny była jej dobrze znana, z resztą jego twarz rozpoznałaby wszędzie, nawet po tylu latach. Można wymazać z pamięci wygląd wielu profesorów jacy przewinęli się na studiach, ale niewykonalne wydaje się to w przypadku, gdy z jednym z nich miało się romans.
Gdy piosenka dobiegła końca zgarnęła swoją sukienkę ze sceny, by zarzucić ją ponownie na swoją halkę i zeszła po schodkach na swoje wcześniejsze miejsce, by opróżnić kieliszek martini. Jednak nie usiadła, tylko poszła dalej kierując się do baru, podchodząc w końcu do mężczyzny, na jej twarzy zarysował się uśmiech pomieszany z niedowierzaniem, że wpadła na niego akurat dziś. — Mikael — stwierdziła, nie do końca wiedząc po co właściwie podeszła, ale najwyraźniej to było silniejsze od niej. To zdecydowanie był dzień, w którym podejmowała dziwne decyzje nie poparte żadnymi rozsądnymi argumentami.
-
Co robił w barze z burleską? Sam chyba do końca nie wiedział jak się tu znalazł. Nie był tu dla kobiet bo gdyby potrzebował kobiety to udałby się w kilka lepszych miejsc które zagwarantowały by mu chwile uciech. Muzyka też nie była jakoś specjalnie w jego stylu. Więc jedyną opcją która mogła go tu przyciągnąć to zniżki przy barze. Mikael siedział głównie zajęty własną szklaneczką bursztynowego napoju i błądził wzrokiem po ludziach dookoła, dopowiadając własne historie. Podczas tych kilkudziesięciu minut które tam spędził wymyślił już się blondynka przy barze szuka sponsora bo jej rodzice nie specjalnie chcą dawać jej kasę na zachcianki. Nawet nie zauważył kiedy muzyka się zmieniła. Pobieżnie zerknął w kierunku sceny i nawet udało się zachować skupienie na tym co się tam dzieje. Niby nic wielkiego, jakaś dziewczyn a po kilku głębszych, chce pokazać światu jaka jest świetne więc idzie wydurniać się na scenie. I pewnie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie to że jakieś jedne z ostatnich szarych komórek Miki zaczęły w przyspieszonym tempie ze sobą współgrać na tyle że wiedział że zna tą twarz. Z zaciekawieniem obejrzał cały dostępny dla wszystkich występ po czym odwrócił się do swojej szklanki. Nawet przez myśl mu nie przeszło że ona mogła w ogóle go zauważyć, tym bardziej kiedy w klubie jest tłok i dookoła jest zdecydowanie więcej ładnych buziek. -Panna Hudson... niecodzienne okoliczności. - powiedział gdy odwrócił się do niej gdy usłyszał swoje imię. -Wnosiłem że nie jest to odpowiednie miejsce dla grzecznych dziewczynek. Co nie zmienia faktu że przedstawienie było... imponujące
-
Panna Hudson, stwierdzenie na tyle oficjalne, że gdyby nie to martini pewnie poczułaby się głupio, że ona sama zwróciła się do niego po imieniu. Zaledwie lekko szumiało jej w głowie i nie było widać po niej oznak alkoholowego upojenia, jednak była na tyle rozluźniona, że niekoniecznie poświęcała czas na zastanowienie się co wychodzi z jej ust, kończąc na przysłowiowym: mówiła co jej ślina na język przyniesie. — To już nie uczelniana monotonia, więc każde okoliczności byłyby niecodziennie, choć te są niewątpliwie zaskakujące — przyznała, a kolejna uwaga sprawiła, że kącik jej ust uciekł nieco wyżej w lekkim uśmiechu. Przez moment możliwe, że wyglądała na nieco speszoną dziewczynę, która przygryzła lekko wargę nie wiedząc co powiedzieć, ale po chwili dość pewnie stwierdziła oczywisty fakt. — Grzeczne dziewczynki nie budzą się w łóżku obok swojego profesora, a już na pewno nie imponują kiepską próbą wczucia się w przedstawienie burleski — przyznała dość skromnie spoglądając mu w oczy, które na tą chwilę wydawały się odrobinę styrane. Nie ważne czy życiem, alkoholem, czy czymś innym. Wystarczył fakt, że ją to intrygowało, może zupełnie niepotrzebnie, ale wprawiło ją to w chęć pozostania w jego towarzystwie, o swoim poprzednim zupełnie zapominając.
-
Panna Hudson, sam nie wiedział czemu tak powiedział. Nie wiedział nawet czy „panna” jest dalej aktualna. Nie chciał podkreślać i od razu narzucać rozmowie jakiś bardziej oficjalny ton a raczej wyszło to jakoś tak odruchowo pewnie głównie dlatego że swego czasu musiał się mimo wszystko pilnować między ludźmi. Teraz co prawda nie musiał tego robić głównie dlatego że byli w otoczeni masą obcych im osób i minęło tyle lat że nawet jakby chciał dopowiadać jakąkolwiek historię to nie miał ku temu żadnych podstaw. -I tak bardziej bym obstawiał że spotkam Cię w bardziej... ambitnym miejscu- mieszkali w jednym, dość dużym ale jednak, mieście. Mogli spotkać się wszędzie a mimo wszystko jakoś do tego nie dochodziło aż do dzisiaj. -O ile mnie pamięć nie myli, to za wiele wtedy nie spałaś- on pewnie też nie, biorąc pod uwagę że jego życie rodzinne było poukładane a dalej na głowie miał i niedawną śmierć dziecka, całą gromadkę dzieciaków który dalej były tylko dziećmi, rozbitą kompletnie żonę i jeszcze prace na dwa etaty... -Nie było tak źle. Śmiem twierdzić że było nawet lepiej niż połowa tych pijanych lasek dookoła- uśmiechnął się lekko ustępując jej miejsca na swoim stołku barowym. Kiwnął do kelnera zamawiając dla siebie kolejną whisky a dla niej martini. Nie wiedział nawet dalej czy je lubi albo czy w ogóle pije ale chciał być miły a nie śmiał zamówić kobiecie czystej wódki w szklance.
-
Nie musiała się pilnować jak przed laty, kiedy romans z wykładowcą nie mógł się znaleźć na tapecie jej uczelnianej kariery. To uczucie jednak zostało gdzieś w strefie uniwersytetu, w którym już długi czas nie była i zwyczajnie nie czuła już potrzeby pilnowania się, a jego imię cisnęło się na jej usta naturalnie. Stwierdzenie panna Hudson przywołało jednak garść wspomnień z tamtego okresu, na które wcale się nie zamykała. To jednak dawno było za nimi, a ich drogi rozeszły się naturalnie bez żadnego burzliwego zakończenia.
— Ambitny poniekąd oznacza coś wartościowego pod względem artystycznym, więc na upartego moglibyśmy się doszukiwać czegoś więcej w tym miejscu z burleską, ale mam wrażenie, że ludzie w takich miejscach zupełnie nie mają pojęcia, że wszystko to zaczęło się od parodii poważnych tematów czy dzieł operowych i bardzo spłycają te przedstawienia, bo są erotyczne lub zwyczajnie wulgarne — zawsze miała coś więcej do powiedzenia, szczególnie jeśli zaangażowała się w temat, więc jej odpowiedź niekoniecznie mogła go zdziwić — z drugiej strony jestem zwykłym człowiekiem, czasem też mam ochotę znaleźć się w miejscu, które nie wymaga ode mnie dużego wysiłku i wielkich zdolności — przyznała i wzruszyła bezradnie ramionami. — Dziś nie ja odpowiadałam za wybór miejsca, ale właściwie nie mogę żałować — w ostatecznym rozrachunku dobrze się bawiła.
Na jego uwagę odnośnie snu nic nie odpowiedziała, ale uniosła znacząco brew i uśmiechnęła się subtelnie, po czym bez jakiegoś większego zastanowienia (znowu!) usiadła na barowym stołku zwolnionym przez mężczyznę, a z automatu obok niej pojawiło się martini, które wzięła do ręki i obróciła się nieco w jego stronę. — Gdybym wyszła na scenę kilka martini później pewnie niewiele bym się od tej połowy dziewczyn różniła — przyznała odrobinę w tajemnicy, a na znak przyłożyła palec wskazujący do ust cśśśś - było, minęło i już. Jednak znała swój umiar, ona rzadko upijała się do takiego stanu, w którym zrobiłaby z siebie kompletną idiotkę, a jeśli już upijała się do jakiegoś większego stopnia (niezwykle rzadko) to w niewielkim gronie i to najbliższych znajomych, a nie robiąc przypał w obcym towarzystwie i najczęściej zwyczajnie odlatywała w krainę snów, a nie błaznowała.
Upiła odrobinę zamówionego przez niego drinka i spojrzała na mężczyznę. — Dalej wykładasz na uniwersytecie? — i wdajesz się w romanse ze studentkami? zapytała z zwykłej ciekawości odnośnie tego co właściwie teraz robi ze swoim życiem.
-
Dla Callaway'a ona zawsze była i chyba zawsze będzie podświadomie nazywana panną Hudson. Nie wiedzieć czemu właściwie. Wiadomo, na zajęciach musiał jakiś tam poziom trzymać i pozory oczywiście też. Prywatnie... ona nawet nie pamięta czy kiedykolwiek mówił do niej inaczej niż per panna albo bezosobowo. Trochę to też asekuracyjnie z jego strony bo nie musiał jakoś na głos określać ich relacji jakakolwiek by nie była.
-Odnoszę wrażenie że ludzie nawet nie wiedzą po co tu przychodzą. Chociaż nie da się ukryć że pewne aspekty działają wyjątkowo na wyobraźnię- zaśmiał się lekko. Niby wszystko fajnie ale dla niego takie miejsca są trochę zagubione bo nie wiedzą co chcą dać odbiorcom. Zazwyczaj podział jest prosty, albo klub z tańcem na rurze i wiadomo że idzie się po to żeby mieć pół wieczoru szorowane zupełnie obcym zadkiem po nosie, albo coś bardziej w stronę teatru czy w ogóle czegoś bardziej artystycznego. Mikael nie wiedział za bardzo o co chodzi bo szkoda tych dziewczyn bo muszą włożyć cholernie dużo pracy w każdy jeden wieczór w pracy a smutne jednak trochę to że zdecydowana większość nawet tego nie docenia i przychodzi pogapić się na kawałek nogi z kabaretkach czy nienaturalnie wypchnięte biusty pościskane gorsetami.
-Śmiem twierdzić inaczej. Kurewstwo zazwyczaj ma się we krwi a tych genów raczej nie zaobserwowałem- powiedzmy sobie szczerze, to miał być komplement. I w pewnym sensie był, może nie do końca odpowiednio zaserwowany ale mimo wszystko komplement. -Powiedzmy że... czasami tam bywam- odparł dyplomatycznie nagle skupiając swój wzrok na szklance ze swoim trunkiem. No raczej nie ma się czym chwalić że jego etat tam nie jest już etatem i dostał w pewnym sensie degradację na kolesia od rysunku i perspektywy który raz na jakiś czas dostanie jakąś grupę na ćwiczenia. Sam wiedział że nie takiej odpowiedzi oczekiwała ale zdecydowanie lepiej brzmiało że dalej działa coś w kierunku swojej specjalizacji, tej której i jej nauczył.
-
Zawsze był dla niej panem profesorem, profesorem Callawayem, ale w pewnym momencie był też dla niej Mikaelem i choć niezwykle rzadko w przeszłości miała okazję wymawiać jego imię to zawsze sprawiało jej to dziwną przyjemność. Jakby robiła coś zakazanego. Teraz było inaczej, wiele się zmieniło na przestrzeni tych paru lat i wymówienie jego imienia przyszło jej nad wyraz naturalnie, choć to z pewnością w dużym stopniu zasługa martini.
— Ja odnoszę wrażenie, że większość społeczeństwa okrutnie się rozleniwiła i szukają prostej rozrywki w zamian wcale jej nie doceniając, a przecież taki klub i takie show wymagają solidnych przygotowań, a nie jedynie wyskoczenia w bieliźnie i wypinania jak się chce za dolary — trochę broniła pracy zupełnie obcych dla niej dziewczyn, z którymi tańczyła raptem kilka minut, ale było to jej zdanie, a tego nigdy nie bała się wygłaszać. Rozglądnęła się nawet po klubie, by skupić się na obecnych tutaj ludziach. Część z nich nie przyszła tutaj wcale dla burleski, pewna grupa traktowała to jak nocny klub robiąc sobie z tego żarty w najlepsze, ale dało się też zauważyć kilku wyjadaczy skupionych tylko na przedstawieniu. Sama Pola przyszła tylko w ramach towarzystwa i połakomiła się na martini, ale pod wpływem impulsu nawet ją to całe show zaintrygowało. (Pewnie po nocach będzie ćwiczyła burleskę przed laptopem i youtube.)
Zaśmiała się lekko na dość specyficzne stwierdzenie, które miało być komplementem z jego strony i przytaknęła. — Hmm, to miłe... tak myślę — wcale nie jakieś odkrywcze, bo choć w randkach nie szczędziła (może nawet nieco przesadzała) to do puszczania się miała naprawdę daleką drogę, była na tyle ostrożna w tej kwestii i powściągliwa, że tym mianem ciężko było ją obarczyć.
Spojrzała na niego wymownie po tej dyplomatycznej odpowiedzi. — Powiedzmy, że... to podejrzanie wymijająca odpowiedź...? — a raczej z daleka ociekało ukróceniem tematu, tym bardziej, gdy po wszystkim zamiast spojrzeć na nią topił wzrok w szklance z alkoholem. To zrodziło w niej tylko ciekawość i nie kontrolowała tego.
-
I właśnie o tym wszystkim mówię. Niby coś konkretnego ich łączyło. Niby mieli jakąś większą relację poza oficjalną ale mimo wszystko oboje jakoś starali się trzymać pewien dystans. Może wynikało to z tego że jedno z nich nadało taki ton ich relacji albo z tego że oboje woleli zachować pewien dystans i nie specjalnie angażować się emocjonalnie. Jakby nie było to wtedy wyszło im to na dobre. Ona nawet nie wie jak Mikael w myślach dziękował Bogu i jej że nie miała zrywu o powiedzeniu o wszystkim całemu światu. No bo niestety często bywa tak że nagle ktoś musi strasznie epatować wszystkim i się strasznie się uzewnętrzniać. On po fakcie cieszył się że ona była na tyle inteligentną osobą że pewne rzeczy zachowała dla siebie. Co prawda, jemu by jakoś specjalnie nie zaszkodziła bo on w środowisku jest raczej nikim niż kimś ale przy całym natłoku problemów jej paplanie by było gwoździem do trumny. -Tak jest łatwiej. Idziesz i czerpiesz całymi garściami bez wysiłku i zastanowienia. Ludzie nic nie rozumieją i to jest ich problem. Wymyśl coś a jestem to w stanie załatwić w granicach dwóch przecznic. Tak to dzisiaj wszystko wygląda. Chcesz być człowieka który jest zbyt wstydliwy na zamówienie striptizerki, proszę bardzo. Przychodzisz tutaj i masz wszystko nie zdając sobie sprawy nawet z sensu i tego że to co było tu przed chwilą jest bardziej erotyczne niż taniec na kolanach.- taka jest niestety dla niego prawda. Ludzie nie specjalnie sobie zdają sprawę albo nie chcą sobie zdawać sprawy z tego że pewne rzeczy mają drugie dno. Że żeby nakręcić wyobraźnię wystarczy kilka impulsów a nie koniecznie ładnego ciała bez majtek. Dla niego trochę smutne jest to że świat powoli zostaje w pełni pozbawiony wyobraźni. -Powiedzmy że w ogóle cię to interesuje, powiedzmy że to ludzka ciekawość... Jeśli to ciekawość to wiesz nawet lepiej co u mnie a jeśli naprawdę Cię to interesuje to najpóźniej jutro w okolicach lunchu i tak będziesz wszystko wiedziała. Ja nie będę ukrywał, nie mam zamiaru mówić o sobie, jesteś tu po to żeby się bawić. Przynajmniej tak mniemam, a tymczasem spędzasz czas z najmniej odpowiednią osobą w tym lokalu kosztem swoich znajomych. -powiedział dokładnie ważąc każde słowo i wpijając w nią swój wzrok. -Zastanawiałaś się chociaż przez chwilę co oni sobie teraz myślą? Wiem że cię to obchodzi. Zerknij na nich, chłopak... Na pewno jest jakiś chłopak. Odchodzi od zmysłów czemu siedzisz ze mną a nie z nim a mimo wszystko oboje wiemy że wolisz siedzieć tutaj- żeby była jasność, to nie był atak jego strony. No w najlepszym razie lekka obrona żeby zająć jej myśli czymkolwiek tylko nie jego osobą. Kompletnie blefował ale jedyne co wiedział to to że nie była sama więc kompletnie mógł improwizować.
-
— I właśnie to jest problem... ludzie idą na łatwiznę zdecydowanie zbyt często, bardzo spłycając wszystko co ich otacza — przez lata dążąc do tego, by żyło się łatwiej sprawili, że gdzieś po drodze zagubiono tą część, w której trzeba się odrobinę postarać; zapominając, że niekiedy same starania dają więcej satysfakcji niż ostateczny ich efekt. Niekiedy odnosiła wrażenie, że urodziła się w nieodpowiednim czasie, nie pasując w wielu aspektach do otaczającego ją świata, który niejednokrotnie ją przerażał, bo ludzie wszystkimi działaniami ‘ułatwiającymi’ życie stworzyli miejsce, w którym żyją na skraju wyniszczenia. — Większość pewnie utraciła jakąkolwiek zdolność używania swojej wyobraźni — a przecież to ona potrafiła nakręcić ludzkie emocje niewyobrażalnie silniej niż nie jeden oczywisty obraz; westchnęła lekko upijając swoje martini.
Czy to źle, że czuła się dobrze, kiedy wnikliwie spoglądał jej w oczy? Czy to źle, że wolała podejść właśnie do niego i spędzić z nim kilka chwil na rozmowie, niż z kimkolwiek inny w tym miejscu? Nie przejmowała się zupełnie tym, czy ktoś tą sytuację zaobserwował, czy ktokolwiek zastanawiał się nad tym, czemu właściwie wybrała towarzystwo profesora; przynajmniej do chwili, w której nie popchnął jej do przemyślenia sprawy. — Czy to źle, że mnie interesuje? — zapytała przyglądając się jego nieco zmęczonej twarzy — Sęk w tym, że nie mam pojęcia co u ciebie. Mogę się jedynie domyślać po tym krótkim zawieszeniu nad szklanką alkoholu, że nie jest szczególnie dobrze i z jakiś powodów nie masz ochoty się tym dzielić — i nie było w tym żadnych pretensji, ale raczej stwierdzenie faktu po chwilowej obserwacji; nie zamierzała niczego siłą wyciągać, ale to też nie oznaczało, że zajmie jej myśli czymkolwiek innym, a ona przestanie drążyć. — To nie do końca tak, że przyszłam się zabawić; raczej jestem dziś — kiepskim — towarzystwem osoby, która sama nie szuka dziś rozrywki, a inwestycji i raczej nieszczególnie przejęła się chwilowym — a może już całkowitym — brakiem mojej obecności — przyznała uśmiechając się lekko. Nie przypuszczała, że swoim tanecznym wyskokiem mogła zamącić swojemu znajomemu w głowie; że faktycznie nie mógł się skupić na interesach, może naprawdę odchodził od zmysłów, albo zupełnie go to obeszło. Nie obchodziło jej to w ogóle, odkąd tylko zagrzała miejsce obok Mikaela. — Cały wieczór próbowałam zająć czymś kotłujące się od dłuższego czasu w mojej głowie myśli, przy tobie się udało — czy jej wybór tego wieczoru nie był więc oczywisty? I spojrzała na niego znad swojego drinka, który delikatne upiła odkładając na bar. — Nie obchodzi mnie co oni myślą... — odparła przybliżając się do niego delikatnie, zaledwie o kilka milimetrów, tak że dystans między nimi właściwie wcale się nie zmienił, a jednak drgnęła nieco w jego stronę, dając znak, że skupiła się całkowicie na nim — jestem ciekawa o czym teraz myślisz Ty...
-
-A tak nie jest łatwiej? Wychodzisz z domu, idziesz do miejsca docelowego, bierzesz co chcesz i wracasz do domu? - każdy z nas tak robił. Niezależnie czy chodziło o jedzenie, samochody czy relacje międzyludzkie. Mało kto teraz chce się starać i nie daj boże cokolwiek naprawiać. Może to są głupie przykłady ale kiedyś jak się popsuł sprzęt to się go naprawiało a teraz się kupuje nowy. Tak samo z ludźmi. Jak w rodzinie były problemy to się je rozwiązywało a teraz albo się płaci terapeutom którzy nie zawsze są odpowiedni albo ludzi się rozchodzą bo skoro coś nie pasuje to nie ma sensu się męczyć a łatwiej poszukać kogokolwiek żeby wpisał się w wymagania.
Zależy dla kogo ma to być złe. Dla niego, kompletnie i zdecydowanie nie. Z resztą on już jest w tym miejscu w swoim życiu że nawet jakby chciał to nie ma nic do stracenia i nawet granie wszystkiego na jedną kartę nie jest dla niego aż takim dużym ryzykiem. Dla niej, prawdopodobnie nie jest to najlepszą decyzją. Ma do niego słabość, nawet po tych wszystkich latach, co widać na przykładzie chociażby tego że widząc go bez zastanowienia podeszła. Po prawie dekadzie w której nie mieli kontaktu mało kto by podszedł albo zrobił cokolwiek więcej niż rzucenie zwykłego „cześć”. -Nigdy się tym nie dzieliłem więc to żadna nowość że omijam pytania o mnie.- trochę jest w tym prawdy bo on raczej nigdy nie dzieli się tym co rodzi się w jego głowie niezależnie od tego czy to dobre czy złe. On jest typem który raczej nie powie komuś bliskiemu że ma długi albo że się zakochał. On nie robi takich rzeczy bo chyba wychodzi z założenie że nie specjalnie obchodzi to kogokolwiek. -W takich miejscach nie szuka się inwestycji, a jedyna inwestycja to jutrzejszy kac. Niczego więcej się tu nie znajdzie.- no chyba że ktoś bardzo dobrze umieć szukać to znajdzie sobie towarzysza na noc ale to też nie jest takie łatwe i oczywiste jak by się komuś mogło wydawać. -Niestety muszę Cię zmartwić. To nie moja zasługa a tego co masz w kieliszku a ja jestem raczej tłem albo jak kto woli pretekstem-on rozumiał to w ten sposób że raczej nikt nie chce pić samemu a kiedy jest odpowiedni towarzysz to jakoś sumienie człowieka nie męczy że pił w samotności. -Podbijając wcześniejszy temat... Użyj wyobraźni to możliwe że się dowiesz
-
— To, że jest łatwiej wcale nie oznacza, że lepiej — zareagowała na jego odpowiedź automatycznie — ludzie zaczęli działać na jakimś automacie, dom-miejscedocelowe-dom i najlepiej by wyrobić się jak najszybciej, bo przecież c z a s to pieniądz — przekręciła wymownie oczami. — Takie życie to nie życie — gdzie uciecha z chwili, odrobina utrudnienia dla większej późniejszej satysfakcji z efektu? Ona tak nie potrafiła i dlatego często miała wrażenie, że urodziła się o złym czasie. Samo to, że nie poszła na łatwiznę i większość w swoim niewielkim domku, który kupiła z pomocą pożyczki zaciągniętej na lata, zrobiła sama, mówi samo za siebie. Naprawdę! Ona nawet podłogi stare odnawiała, pokoje malowała i nawet w hydraulice grzebała. Tego z pewnością jeszcze o niej nie wiedział, ale przez lata wyrosła trochę na złotą rączkę.
Na dzień dzisiejszy nie potrafiła doszukać się w tym czegoś złego; nie ważne czy dla niego, czy dla niej, po prostu nie potrafiła, a może zwyczajnie nie chciała. Słabość do kogoś w końcu potrafi mocno namieszać. — Wiem, ale znasz mnie — nie byłaby sobą, gdyby nie dociekała. Nie pierwszy raz próbuje wciągnąć go w niewygodną rozmowę, by nieco się otworzył. Nie pierwszy raz miałby za sobą wymianę zdań z Polą, która mu nie leży; a jednak wielokrotnie przed laty dał się w to wciągnąć.
Ona właściwie nie chciała znać planów znajomego, a teraz całkowicie nie zaprzątała sobie nimi głowy. Skomentowała jedynie krótko uwagę Mikaela, zostawiając ten temat za sobą. — Chyba, że chce się zainwestować w lokal — wyjaśniła; nawet jeśli większość ludzi przychodzi tutaj popatrzeć na odrobinę erotyzmu i nabawić się kaca to nie znaczy, że wszyscy tak kończą.
Pokręciła przecząco głową delikatnie się uśmiechając. — I tutaj jesteś w błędzie... albo skromność przez Ciebie przemawia — stwierdziła i zerknęła na swojego drinka — wcześniej też piłam to samo, a i tak myśli rozsadzały moją głowę. Ty skutecznie i nieświadomie mnie zająłeś już w chwili, kiedy zauważyłam cię stojąc na scenie — a było to po prostu przyjemne. Ostatnio w jej życiu pojawiło się kilka złych informacji, z którymi nie potrafiła sobie poradzić, więc chwilowo próbowała odtrącać je od siebie. Alkohol nawet jeśli był sprawdzonym w takich działaniach to wciąż nie wypiła go na tyle dużo, by mogło jej ulżyć. Ledwie zaczęła i co najwyżej czuła przyjemne rozluźnienie.
Słysząc jego propozycję przygryzła lekko wargę, by po chwili cicho parsknąć pod nosem. — Nie wiem, czy powinnam. Wyobraźnia po takiej ilości martini może być zgubna — zaczęła pochylając się nieco w jego stronę i powolnie kładąc dłoń na jego torsie, po czym delikatnie przesunęła palcem po białym t’shircie — twierdzisz, że jesteś najmniej odpowiednią osobą do mojego towarzystwa, ale i tak myślisz o tym, co zrobiłbyś gdybym wróciła z Tobą do domu — przyznała po czym jakby nigdy nic odsunęła się od niego i sięgnęła po swoje martini dopijając je do końca, jednocześnie nie odrywając od niego swojego spojrzenia.
-
Lata temu on siebie nie uważał za złe towarzystwo, teraz niestety ma trochę większą samoświadomość i więcej wie o to jak on sam funkcjonuje jako człowiek i wie że dla żadnej dobrej kobiety nie jest najlepszym towarzystwem. Głównie dlatego że wie że potrafi ranić do najgłębszej tkanki nawet nie zdając sobie z tego sprawy w chwili kiedy to się dzieje. Nie był chamem mimo że wiele osób go jako takiego postrzegało ale on czasami nie zastanawiał się specjalnie nad tym co mówił a później okazywało się że przesadził. Tak samo z czynami. Niby nie robi nic złego i nie zabił nikogo ale mimo wszystko jego wybory i decyzje w znacznej części zalatują destrukcją. -Znam i dlatego po raz kolejny nie dam się wciągnąć w rozmowę o mnie. Głownie dlatego że wiem że nie skończy to się na wymianie dwóch zdań.- bo zawsze tak było. On jej na coś odpowiedział a wcześniej czy później ona bazowała na tym brnąć coraz głębiej w jego myśli a to nie specjalnie mu się podobało. -Możesz od razu mu napisać że źle na tym wyjdzie. Na klubach zarabiają tylko dziwki, dilerzy i hurtownie alkoholu. Niech inwestuje w małe dzieci, one zawsze naciągną rodziców na wszystko więc czysty biznes- zakończył temat.
-To miłe. Tak myślę. Co świadczy o tym że przez tyle lat dalej o mnie myślisz. Co tym bardziej jest miłe. Z drugiej strony to też smutne że tyle lat nie odezwałaś się nawet z głupia propozycją wyskoczenia na piwo- co nie znaczy że on w ogóle by się wtedy zgodził na wyjście na piwo. Bardziej chodzi mu o to że musiał o nim chociaż trochę myśleć skoro tak na pewniaku podeszła a raczej nie sądził że jest taką osobą która bez problemu odnawia stare znajomości. -Chociaż w sumie to można uznać że jestem odskocznią od prawdziwego codziennego życia i sentymentalnym powrotem czasu na studiach co jednak trochę jest dla mnie krzywdzące.- bo to by sugerowało że jest tylko miłym wspomnieniem które nie specjalnie powinno się zmienić mimo dekady która minęła.
-Nie powiem, może przez chwilę coś przemknęło mi przez myśl.- ale to była chwila. Jakoś on nigdy nie traktował jej w kategorii zabawki bo gdyby tak było to zdecydowanie mniej by było rozmów z ich wykonaniu. -Ale to świadczy tylko o tym że ty o tym myślisz i ta natrętna myśl ciągle przewija się na pierwszym planie. Myślałaś o tym nawet w chwili w której do mnie podeszłaś. Liczyłaś że to będę ja i że pójdę w ta całą rozmowę i spotkanie po latach. Sprytne, nie powiem
-
— Przykre — ale dokładnie wstrzelił się w jej myśl. Marnotrawstwo czasu, który ludzie tak zachłannie próbowali zaoszczędzić różnymi sposobami, technikami i gadżetami, było globalnym problemem tego świata. Często słyszała określenie, że wszędzie jej pełno i było w tym sporo prawdy, ale nawet ona uwielbiała zaszyć się w swoich czterech ścianach i nie robić nic... tylko przez chwilę, bo jak później się okazywało nie potrafiła zbyt długo bezproduktywnie siedzieć. Koniec końców zawsze znalazła sobie coś do zrobienia, jeśli nie w domu to w ogrodzie.
Nie potrafiła wcisnąć Mikaela w ramy określenia ‘zły’ bo w żaden sposób go tak nie postrzegała. Nie została przez niego zraniona, nie sprawił, że poczuła się przez niego na tyle źle, by go określić tym stwierdzeniem. Budził w niej wiele sprzecznych emocji, kiedy trwali w akademickim romansie, ale nie zdawała sobie sprawy, że pchając się w to ponownie może zacząć dążyć do jakiejś autodestrukcji. Uśmiechnęła się nieznacznie na jego odpowiedź. — Teraz tak twierdzisz... ale prędzej czy później wciągnę cię w ten kolejny raz. Minęło sporo czasu i wiem, że pamięć może ci szwankować — miejsce na drobne docinki też zawsze znalazła, oczywiście wypowiadane z góry w żartobliwym tonie przy akompaniamencie uroczego wyrazu twarzy Poli — ale ja tak łatwo nie odpuszczam — po czym wzruszyła bezradnie ramionami.
Przytaknęła na złotą radę jaka padła z jego ust, ale teraz nie miała ochoty zaprzątać sobie tym głowy. Jak chciał inwestować w kluby to jego bajka, ona zajmowała się zwierzętami w pracy i poza nią, choć na poważnie mogła pójść w architekturę, każdy miał prawo do swoich wyborów, błędów i odnajdywania czegoś w czym się ostatecznie spełni.
— Niekoniecznie — zaprzeczyła poniekąd na jego słowa — prowadzę dość intensywne życie i nie miałam zbyt wiele czasu by myśleć o Tobie, ale kłamstwem byłoby, gdybym powiedziała, że tego nigdy więcej nie robiłam — bo to zwyczajnie nie było możliwe. Odbił się w jej życiorysie w pewien sposób i nawet nie próbowała i nie chciała pozbyć się jakiś drobnych przemyśleń na jego temat. Parsknęła lekko na wzmiankę o piwie zupełnie sobie tego nie wyobrażając. Co z tego, że przed chwilą bez zahamowania stanęła przed nim jakby nigdy nic i równie dobrze mogła zadzwonić do niego kilka miesięcy/lat wcześniej i na to samo by wyszło. — Ej, w tej kwestii to cię mocno poniosło — stwierdziła trochę wciąż się śmiejąc, a trochę nabierając powagi, bo to co zamierzała powiedzieć nie miało zostać obrócone w żart. — Nie jesteś odskocznią — wyszła z założenia, że to sobie musieli wyjaśnić — po prostu tak się złożyło, że przez chwilę nie myślałam o problemach rodzinnych, a bardzo tego potrzebowałam i jestem za to wdzięczna właściwie. Nie wyskoczę teraz z ‘dzięki, było fajnie, cześć’ i nie zarzucę ci studolarówką w ramach zapłaty za swoistą terapię, więc nie czuj się pokrzywdzony — choć w myślach faktycznie zrobiła sobie sentymentalną podróż w czasie, to w głębi siebie nie chciała wracać do tamtego, ale jednocześnie nie chciała rezygnować z jego towarzystwa.
— Nie zaprzeczę, że przemknęło mi to przez myśl, ale nie uważam, by było to coś na skalę natręctwa — więc nie do końca rozszyfrował ją, choć bardzo się starał — nie wiem czy to cię ucieszy, czy rozczaruje, ale aż taka sprytna, za jaką właśnie mnie masz, nie jestem... nie to mnie kierowało, kiedy tu szłam, nie o tym myślałam... — swoista ciekawość, zaintrygowanie i jedno martini za wiele, ale nie wizja powrotu z nim do domu, ona gdzieś wyklarowała się później. Ich odpowiedzi jednak i tak nie negowały tego faktu, że oboje o tym pomyśleli tego wieczoru.
-
Co do jego siedzenia w domu niestety w pewnym sensie sprawdza się to że, jak twierdzą badania, ludzie bardziej wrażliwi i inteligentniejsi, mają większe predyspozycje do alkoholizmu i narkomanii. Mikael kiedy już sam z sobą nie jest w stanie poradzić sięga po alkohol. A jak sięgnie po butelkę to dopiero zazwyczaj zaczyna się bawić farbami, dłutem i innymi bardziej twórczymi rzeczami. Zupełnie jakby chciał stworzyć swój własny świat i się do niego natychmiastowo przenieść.
To nie jest jej bezpośrednie dążenie do autodestrukcji. On dąży do destrukcji a jej może się oberwać rykoszetem. On ma taką skłonność nawet nie wiedząc że coś takiego w sobie ma i za sprawą własnych wyborów sam popycha się w kierunku ciemnej strony mocy. On sam z siebie nie jest złym człowiekiem. Nikogo nie zabił, nigdy nike działał z premedytacją na czyjąś niekorzyść... Ot nie jest odpowiednim facetem do czegokolwiek poza jedno nocną przygodą i wyjściem na piwo. On nie specjalnie umie i sobie radzi w życiu w społeczeństwie i można śmiało stwierdzić że pod tym względem jest lekko upośledzony bo nie do końca rozumie ludzi mimo wszelkich obserwacji które prowadził w swoim życiu. -Teraz jestem starszy i mądrzejszy więc nie mam zamiaru dać się w to wmanewrować. Co nie zmienia faktu że planujesz jeszcze się ze mną spotkać. Ciekawe w sumie.-uśmiechnął się lekko dopijając swojego drinka. Lubił łapać rozmówcę za słówka a tego nikt mu nie odbierze kiedy zapędzi kogoś w kozi róg.
-nie mówię tego w ramach mojej wielkiej ofiary że byłem albo jestem Twoją odskocznią. Lubie być odskocznią czasami a z tej perspektywy jest to trochę dowartościowujące że spotkanie z moją osobą sprawiło zapomnienie o problemach. - roześmiał się ale też musiał jej wyjaśnić ze nie specjalnie miał na myśli to co ona sobie pomyślała. Czasami bycie odskocznią jest dobre bo nie specjalnie liczy się to co jest dookoła a jedynie to co tu i teraz. A Mika miał skłonności do wartościowania rzeczy na tu i teraz a nie w perspektywie czasu.
-Nie mówię o natręctwie. Natręctwo by źle o Tob ie świadczyło. Mówię o jednej małej i cwanej myśli która przeleciała ci przed oczami ale uciekła ale nie tak daleko by o niej zapomnieć i tej która skrada się w bezpiecznej odległości. Ona wróci, oboje to wiemy. Pytanie jest inne. Czy masz zamiar skorzystać z tej myśli?- on jest szczerym człowiekiem nie ma zamiaru ukrywać że była chwila w której miał flashbacka z dawnych lat. Co nie znaczy że jego racjonalny chwilowo rozum chciał do tego wracać.
-
Nigdy nie była obsesyjnie porządnicka, swego czasu w mieszkaniu, do którego się wprowadziła nie tak dawno mieszkała na kartonach i kurzu, jednocześnie remontując wszystko po trochę. Kiedy się odrobiła i zaczął on przypominać przytulne gniazdko, codzienne porządki stały się rutyną, na która nie zawsze jednak znajduje czas. Praca, liczne akcje i wolontariaty, jakieś życie towarzyskie, które posiadała i cała reszta składały się na to, że nie miała wiele czasu na nudę w domu, a jak już ją dopadała to często kończyła się na porządkach.
Ciężko stwierdzić jak bardzo musiałby się postarać, by Pola zobaczyła w nim kogoś złego; nigdy go za takiego nie uważała, nigdy też nie dał jej ku temu powodu w zasadzie. Nawet ciężko było go wepchnąć w kategorię tego nieodpowiedniego, bo jeśli już jakieś stwierdzenie mogło go określać jej zdaniem to byłoby to specyficzny. Postrzegała go jako inteligentnego mężczyznę, pociągał ją na swój nietypowy sposób, a dziś dostrzegła jeszcze odrobinę zagubienia po jego stronie, co jeszcze silniej ją intrygowało; aż chciała złapać go za rękę i poprowadzić. Tu właśnie był problem Hudson, zamiast odsunąć się od czegoś co może źle na nią wpłynąć, ona po to idzie tylko po to by spróbować wywrzeć jakiś wpływ ze swojej strony.
— Też jestem starsza i nieskromnie dodam, że mądrzejsza, więc nie bądź tego taki pewien — stwierdziła nieco zadziornie, ale kiedy złapał ją za słówko nie wiedziała nawet jak z tego wybrnąć i skomentować, więc w pierwszej reakcji skończyło się na tym. Dopiero po chwili przyznała. — Może nie tyle planuje, co raczej nie miałabym nic przeciwko — przecież nie będzie ściemniać, że tego nie chce, skoro właściwie była w pełni świadoma swojej chęci ponownego spotkania.
— Sam wcześniej powiedziałeś, że to nieco krzywdzące. Poczułam obowiązek wytłumaczenia się — nawet jeśli poniekąd stał się chwilową odskocznią od tego co ją dręczyło — i nie tyle zapomniałam o problemie, bo to takie proste nigdy nie jest, ale odsunęłam go chwilowo na dalszy plan — nie dało się puścić w niepamięć utraty kogoś bliskiego, nawet jeśli miało to miejsce blisko rok temu. Pola dość intensywnie przeżywała te złe informacje, w szczególności, kiedy chodziło o jej bliskich, ale właściwie tyczyło się to ogółu. Pokłady troski jakie w sobie kumulowały były niebotycznych rozmiarów, a jej uczuciowość usytuowana na dość wysokim poziomie sprawiała, że nie łatwo przychodziło jej zmierzenie się z tym.
Kącik ust uniósł się w lekkim uśmiechu, nieco tajemniczym po czym lekko się roześmiała. Miał rację, ta myśl gdzieś się czaiła w pobliżu, ale nie wywierała na Poli żadnej presji, nie motywowała jej zachowania, więc stwierdziła z lekkim rozbawieniem. — Nie mam pojęcia — szczerze! — Nie planuje takich sytuacji — i wcale nie próbowała roztaczać jakiegoś bajeru tajemniczości, ona zwyczajnie nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie jednoznacznie — myśl, albo znajdzie odzwierciedlenie w rzeczywistości, albo nie... czas pokaże — choć i tak gdzieś zakręciła się w tym odrobina tajemniczości — poza tym, to nie jest tylko moja decyzja — w końcu do tanga trzeba dwojga. Spojrzała jednak na niego i uśmiechnęła się delikatnie, jakby to wcale nie zwiastowało trudnego tematu na tapecie i po chwili ciszy dodała. — Choć bardziej od tego ciekawi mnie co Cię gryzie?