WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

outfit
ONE Raine miała szczęście, bowiem Kee właśnie skończył swoją dzisiejszą zmianę. Ledwie zdążył wyłączyć system, w którym to uzupełniał karty pacjentów, gdy na ekranie jego smartfonu zamajaczyła wiadomość tekstowa.
Jego młodsza siostra w dobie technicznych usterek zlokalizowanych na terenie jej apartamentu, nigdy nie wzywała żadnego fachowca, a posiłkowała się jego umiejętnościami. A Evans był taki, że nie potrafił jej zwyczajnie odmówić - choćby się waliło i paliło, był praktycznie na każde jej zawołanie. Ich relacja ewoluowała na przestrzeni lat, swój niebywały wzlot zyskując tuż obok śmierci ojca. Tragedie rodzinne zawsze zbliżały do siebie ludzi, trwało łącząc ich niewidzialną nicią praktycznie do końca świata a może i dzień dłużej.
Keegan zsunął z ramion swój lekarski fartuch, który zaraz spoczął na wieszaku. Przygotowany na jutro. Na wizytę tych mniejszych pacjentów. Wygodna kurtka zaś ozdobiła ramiona mężczyzny, a ciemne okulary spoczęły na nosie.
W Seattle zawitała wiosna, rozrzucając wokół swój zapach oraz ciepło ofiarowane przez promienie słoneczne.
- Do zobaczenia rankiem - rzucił do Pen, puszystej pielęgniarki, która zajmowała gabinet obok. To ona szczepiła dzieciaki, na końcu przyklejając im w nagrodę kolorowe plasterki.
Upewnił się jeszcze, czy najważniejsze osobiste rzeczy znajdowały się w torbie, tej przewieszonej przez ramię, po czym ruszył szpitalnym korytarzem prosto do wyjścia. Niektórym posyłał uśmiechy, z innymi żegnał się krótko. Znajome twarze przedzierały się obok. Raz za razem. Praktycznie każdego dnia.
Będąc już na zewnątrz, z kieszeni wydobył telefon komórkowy. Musiał przecież zadzwonić do matki, aby poinformować ją, że wpadnie po drodze jeszcze do Raine, wszak ich rodzicielka pilnowała dziewczynek pod jego nieobecność, gdy te popołudniami powracały ze swych placówek edukacyjnych.
Przyjemny wiaterek okalał jego twarz, gdy parkingiem przedzierał się do swojego auta. Był on wyznacznikiem lepszych, tych cieplejszych dni. Wizją zbliżającego się lata. Pory, której tak gromko wyczekiwano.
Przedarcie się na osiedle zamieszkałe przez Raine, stanowiło nie lada wyczyn.
Korki, wszędzie pieprzone kroki!
Kee kilkakrotnie był zmuszony z falą irytacji wcisnąć klakson. Niektórym się tak spieszyło, że wpieprzali się wręcz na chama. Nie bacząc nawet na to, że niebezpieczne manewry wykonują tuż na przejściach dla pieszych.
- Kto im dał prawo jazdy? - mruknął do siebie, gdy kolejny amator adrenaliny ukazał swe jeździeckie umiejętności.
W końcu jednak dojechał do Belltown. Na szczęście, nie miał tu żadnego problemu z zaparkowaniem, a budynek, w którym mieścił się apartament siostry znalazłby i ze związanymi oczami.
Chyba zbyt często tutaj bywał.
Wdrapał się na odpowiednie piętro, po drodze mijając żywo i zbyt głośno dyskutujących ze sobą staruszków, którzy właśnie kłócili się o to, z jakiej korporacji wezwą taksówkę. Aż chciałoby sobie pacnąć z otwartej dłoni prosto w czoło. Z usłyszanego absurdu rzecz jasna.
Poprawiwszy torbę na ramieniu, zapukał do drzwi. Dwukrotnie. A potem czynność powtórzył, nieco żwawiej, bowiem Raine ociągała się z powitaniem ukochanego braciszka.
Ostatnio zmieniony 2021-04-14, 06:47 przez Keegan Evans, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

6.

Poranek okazał się… zaskakujący. Rozbicie towarzyszyło jej już od spotkania z Harperem i nie potrafiła znaleźć ani jednego rozwiązania jak to przegonić. Jak porzucić uczucie do kogoś, kto wzbudzał w niej za dużo negatywnych uczuć? Myślała o nim cały czas i wbrew pozorom, przypałętały się te miłe wspomnienia. Jak można żyć w takim kłamstwie przed samym sobą? Wciąż ewidentnie pragnęła Harpera, nawet jeśli on wciąż jej nie chciał. Wyżaliła się o tym Raine na spotkaniu, nie próbując nawet powstrzymywać słowotok o nieszczęśliwej miłości. Ograniczyła się do niektórych faktów, takich jak nie-miłość do męża, oznajmiając, że jest gotowa na randki. Chciała kogoś. Chciała mieć komu opowiadać swój dzień, leżąc obok niego. Przytulenie – tak prosta czynność, a tak potrzebna! Najbardziej pragnęła, aby ktoś zrobił w końcu zakupy do domu, bo miała już dość przenoszenia ciężkich siat i niestarania się w żywieniu się.
Właściwie, prawdę mówiąc to nawet pies ją ucieszy. Była naprawdę bliska spełnienia tego pomysłu, przeszukując strony ze schroniskami, aby przyjąć do siebie biedną suczkę albo psa.
Całe szczęście w galerii szło dobrze! Zamawiała nowe obrazy i rzeźby, poznając lokalnych artystów. Chciała ich promować, pokazać światu, że wcale nie trzeba wyjechać do Europy, aby odnieść sukces w sztuce. Tworzyli wyjątkowe prace, w których zazwyczaj znajdowała ukojenie. Czuła się spełniona, chodząc do swojej pracy, dzwoniąc gdzieś kilkakrotnie, wykłócając się o cenę remontu i przesiadując tam o wiele za długo. Wszystko było jednak lepsze niż siedzenie w domu, samej, w głuchej i wiecznej ciszy.
Ostatnio zaczęło jej to przeszkadzać aż nadto.
Nadzieja na jakiekolwiek pocieszenie męskich ramion (pocieszenie po czym?) prysła wraz z świętowaniem dnia Świętego Patryka, gdy odrzuciła każdego kto jej wpadł w oko. Może nie była gotowa? Mówiła o tym dużo, ale na mówieniu zawsze kończyło się wszystko. Nie zamierzała nawet założyć tindera i żyć w zgodzie z samą sobą choć w małym stopniu. Najgorsza w tym wszystkim była zazdrość – niemal wszystkie jej przyjaciółki, koleżanki, znajome miały kogoś jak asa w rękawie. Bolało, naprawdę ją to bolało. Postanowiła zabić to okropne uczucie winem. Kupiła jedno, idąc do Raine, której miała pomóc szykować się na randkę. To wino było dla Charlie, nie Raine, bo ona przecież będzie miała faceta. Everett potrzebowała czegoś.
Weszła się po schodach powoli, ospale, z wdzięcznością (do Boga, Diabła czy kto tam kieruje życiem), że to już koniec, bo złapała ją zadyszka. W płucach jej świszczało, a w gardle drapało nieprzyjemnie jakby pierwszy raz pokonała taki dystans. Zawodniczka z niej żadna; żadnego sportu nie uprawia, nawet seksu, więc jej kondycja pozostawiała wiele do życzenia.
Oparła się o drzwi do mieszkania Raine, od razu naciskając dzwonek, na którym trzymała dłoń o kilkanaście sekund za długo. Nie zorientowała się nawet, że ktoś inny również dobija się do jej drzwi.
- Raine, otwieeeee… Kevin? – jej brwi ściągnęły się lekko, gdy w końcu zauważyła mężczyznę. Przyglądała mu się przez moment, aż zdała sobie sprawę, że to nie są zwidy. Brat Raine naprawdę był tu obok. Wyprostowała się od razu, a spierzchnięte wargi zwilżyła szybko, jakby to jakkolwiek zamaskowało jej czerwone policzki od wysiłku na schodach. - O Jezu, Kevin! Co tu robisz? Raine nie mówiła ci, że umówiłyśmy się?
Kopę lat się nie widzieliśmy, ale dlaczego jesteś tu akurat teraz? W najbardziej nieodpowiednim (dla Charlie) momencie. I pięknie pomyliła imiona; to chyba największe ugodzenie dumy męskiej.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W zasadzie to Keegan miał szczęście, bo Raine uknuła mały spisek, aby uczynić jego obumarłe życie uczuciowe nieco ciekawszym. Przynajmniej taki był plan. Obudziła się dziś we wspaniałym nastroju, z uśmiechem na ustach. Czuła w kościach, że to będzie dobry dzień. Wstała, wzięła prysznic, po czym w szlafroku i z ręcznikiem na głowie udała się do kuchni.
Z radia popłynęła przyjemna dla ucha melodia, a brunetka zakręciła się zadowolona, po czym włączyła ekspres do kawy. Mogłoby się wydawać, że nagle wszystkie nieprzyjemne sprawy, głównie te z pracy, przestały istnieć i została tylko ona, muzyka i wspaniały aromat kawy. Westchnęła cicho, uchylając okno i zerkając przez nie na tętniące życiem sąsiedztwo. Weekend miała wolny i sama nie wiedziała czy wspanialszy był sam ten fakt, czy plany jakie miała na te dwa cudowne dni.
Zrobiła sobie lekki śniadanie, która zjadła przy stole, popijając gorącą kawą. To właśnie podczas śniadania dopracowała swój plan, mający na celu podstępne zeswatanie ze sobą jej starszego brata i przyjaciółki. Nie miała pojęcia czy się uda, ale warto spróbować prawda? Może chociaż złapią lepszy kontakt i spędzą miło odrobinę czasu? W najgorszym wypadku spotkanie nie wypali i po prostu wrócą do siebie, ponarzekają na nią i po sprawie.
Sięgnęła po telefon, po czym napisała do Keegana i Charlie wiadomości. Miała całkiem niezły ubaw, wymyślając te wyimaginowane kłopoty.
Pozostało jej jeszcze odrobinę czasu, zanim się tu zjawią, więc ubrała się w coś wygodnego, ale kobiecego, zrobiła makijaż i ułożyła włosy. Umówiła się z Mitchem, więc na koniec spryskała się jego ulubionymi perfumami. Spakowała kilka rzeczy do torby podręcznej, bo nie wróci na noc, po czym wrzuciła jeszcze ciuchy do prania do kosza na bieliznę, aby nic się po mieszkaniu nie walało. Na koniec napisała na kartce, aby częstowali się czym chcą (i że w lodówce jest szampan i truskawki).
Słysząc pukanie do drzwi, i dzwonek, założyła buty, zarzuciła na ramiona płaszcz, chwyciła torbę i z impetem otworzyła przybyłym. Widząc rumieńce na policzkach Charlie zastanowiła się czy to z wysiłku, czy przez Keegana. Na pewno jej się spodobał.
Co do kondycji, to Raine narzekać nie mogła - ostatnio uprawiała bardzo dużo seksu. Miała nadzieję, że Charlie też w końcu zacznie.
Coś mi wypadło, dzwonili z pracy — powitała ich, klepiąc brata w ramię, a przyjaciółkę w przelocie całując w policzek. — Rozgośćcie się, niedługo wrócę — dodała z lekkim uśmiechem i już jej nie było. Mały kłamczuch zbiegł po schodach. Pewnie za jakiś czas napisze im wiadomość, że jednak jej nie będzie i mogą przenocować. Albo i nie. Trudno powiedzieć co jej jeszcze przyjdzie do głowy. W każdym razie teraz czekał na nią Mitch i nie chciała się spóźnić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kurwa mać, Raine, otwórz!
Zacisnął swe usta, aby przypadkiem nie wypowiedzieć tego na głos. Wolał pozostawić tego typu rewelacje do wglądu dla własnego umysłu, aby go przypadkiem nie posądzono o rozsiewanie wulgaryzmów!
Niecierpliwie przestąpił z nogi na nogę (ktoś z boku pomyśleć mógł, że tak mu spieszno było do toalety).
A co jeśli jego ukochana siostrzyczka zapomniała o tym, że Keegan miał do niej wpaść? Była przecież pracoholiczką.
Tak bardzo nurtowało.
Aż znowu kilkakrotnie zawadził kostkami od dłoni o powierzchnię w drzwi. W tym samym momencie też zdał sobie sprawę z tego, że jako jedyny nie dobija się do mieszkania Raine Evans. Obok niego, po drugiej stornie drzwi, tuż obok dzwonka, który został wciśnięty, wyrosła ni stąd ni zowąd kobieca postać. Jak grzyby po deszczu, czy coś tam innego.
Kee zerknął na nią z ciekawością pomieszaną i z nutą tymczasowej dezorientacji, bo sojuszników w tej bitwie się na pewno nie spodziewał.
Zsunął z nosa przeciwsłoneczne okulary, gdy postać postanowiła przemówić.
I...
Cholera jasna!
Czy oni się znali?
Aż w duchu przeklął samego siebie, w odmętach pamięci wygrzebując odrębne wspomnienia.
Nie przejął się nawet, że jego imię zostało tak beztrosko pomylone - bo Kevinem samym w domu to na pewno nie był.
Ciemne włosy, rysy twarzy, uśmiech, oczy.
Gdzieś tam lampka się zapaliła. Jakieś trybiki zaskoczyły.
Niepasujące elementy wciąż wisiały w próżni, a Kee aż zastygł na moment, niczym komputer zawieszający się od nadmiaru informacji.
- Keegan - postanowił przemówić, przedstawiając się już właściwie - Kevin mieszka chyba piętro niżej. I nie, Rain wezwała bo mnie sytuacja awaryjna. - z tego wszystkiego posiłkował się jakże suchym żartem, który nawet i jego nie bawił.
Wtopa już na samym wątpię. Nie lubił bowiem wpadać na znajomych i nieznajomych zarazem, gdy niby wiesz, że powinieneś kogoś znać, a z głowy nie idzie wyodrębnić wizualnych porterów owej osoby.
O zgrozo.
Już na końcu języka miał te idiotyczne pytanie: A ty kim jesteś? , które mogłoby zasmucić niespodziewaną towarzyszkę, bo przecież nikt nie chciałby zostać zapomniany.
Prawie rozchylił usta, by zmusić struny głosowe do współpracy. Na szczęście, w ramach odsieczy przybyła siostra, a dokładniej jej gwałtowne wejście.
Dobrze, że Kee odsunął się o krok, bo inaczej by oberwał drzwiami!
Ja, ty, wy...
Dziwna bariera przysłoniła mu sposobność optymalnej wymiany zdań. I dopiero wtedy go olśniło.
To była Charlie...
Przyjaciółka Raine, której nie widział od lat. Doszły go słuchy, że ta wyjechała, gdzieś do Europy.
Aż chciałaby się zapytać - Jak tam ten inny świat?
Aczkolwiek, nagła informacja ze strony młodszej Evans bezapelacyjnie sprowadziła go na ziemię. Bo wcześniej chyba unosił się gdzieś w kosmosie.
- Chwila, chwila. Najpierw mnie tu zwabiasz, bo usterka, a teraz znikasz? - ale odpowiedzi nie uzyskał, bo Rain najwyraźniej się spieszyło.
Jeszcze nie zdążył się połapać (Charlie prawdopodobnie też), że całokształt aktualnego przedstawienia został ze szczegółami ówcześnie solidnie przygotowany.
No i zajebiście.
Wzruszył więc tylko ramionami.
Nic innego mu już nie pozostało.
Uznał, że naprawi ten cholerny zlew, a siostra zdąży w tym samym czasie wrócić.
Prawda?
Dłonią zatem wskazał na wnętrze apartamentu, zachęcając tym samym Charlie do podążania przodem.
Wyszło na to, że utknęli tu razem, skoro Rain musiała jechać do pracy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mina starszego brata przyjaciółki mówiła jedno i to bardzo wyraźnie: nie pamięta jej. Absolutnie nie miała mu tego za złe, bo nigdy nie byli blisko, a po prostu znali się beznamiętnie (przyjaciółka siostry/brat przyjaciółki) i bez głębszego dna. Zawsze mijali się, może nawet unikali i prowadzili własne życia; bez zbędnej potrzeby rozszerzania relacji. Nigdy nie przyszłoby jej do głowy, że mogłaby być swatana z Keeganem. Zawsze z kimś była. Najpierw miała Harper-Jack’a, później męża, Michaela, dopiero teraz została sama na lodzie w przedstawieniu o wzruszającym tytule „Życie”. I tak, wyspowiadała się Raine z tego jak jej źle – być samej. I tak, wspomniała, że chciałaby zacząć randkować, ale nie sądziła, że nastąpi to tak szybko. Wbrew pozorom nie była na to gotowa. Miała zbyt wielki bałagan w głowie, aby zapraszać kogoś nowego.
Raine zagrała na nich doskonale. Zjawili się tu oboje, niemal w tym samym momencie i już zaczęli falę porażek damsko-męskich odgrywać z przyklejonymi uśmiechami. Mimo to – najważniejsze – Charlie nie uważała Keegana za kogoś złego; był przystojny, zawsze sympatyczny i zaradny.
- Nie, nie, żaden Kevin tam nie mieszka i znowu nie – to ja umówiłam się z Raine, bo wychodzi na randkę – lwica broniąca swojej chwili z przyjaciółką wkroczyła do akcji. Była gotowa sama naprawić cokolwiek, po co przyszedł, byle mieć Evans na chwilę tylko dla siebie. Ostatnio chciała zgarniać wszystkie relacje na wyłączność; i powoli do niej docierało, że dzieje się z nią coś dziwnego, ponieważ nigdy się tak nie czuła. Tak źle.
I Charlie odsunęła się, zaskoczona z jakim impetem Raine otworzyła drzwi. Była gotowa do wyjścia, nie do podejmowania gości. Stała wryta jakby ktoś przykleił jej stopy do posadzki. Jak to się stało, że wcale nie zorientowała się, że coś tu knuje?
- Ale… Ale twoja randka i… nasze wino, a usterka? – podążyła śladem Keegana, wpatrując się w szybkie ruchy Raine. Dlaczego nie napisała do niej, wiedząc, że musi wyskoczyć? Nie miała nic przeciwko Keeganowi, ale nie znali się totalnie.
Chryste, Raine, coś ty znowu wymyśliła!
Ale Raine już nie było. Kątem oka zauważyła ostatni powiew jej płaszcza, gdy niemal zbiegała po schodach, zostając znów tylko z jej bratem.
Z ciężkim westchnieniem na pracę Raine, weszła do mieszkania powoli. Naprawdę liczyła, że wróci prędzej czy później więc jeszcze zanim zdjęła buty, poszła do lodówki włożyć wino. Nie będą piły pili ciepłego alkoholu, to miesza się z celem. Rozebrała się z płaszcza, przez ułamek sekundy żałując, że założyła zwykłe jeansy i koszulkę z długim rękawem, a nie jakąś sukienkę przed kolano. Chciała podobać się Keeganowi, nawet jeśli nie planowała nic oprócz unikania niezręcznej ciszy podczas oczekiwania na powrót sprawczyni całej sytuacji. Był (w opór) przystojny i (całe szczęście) za nic podobny do jej męża. Może to już czas na zrobienie kolejnego kroku i wydarcia się ze szponów łatki wdowy?
- Co miałeś naprawić, Keegan? W kuchni wszystko śmiga – zerknęła na mężczyznę, wciąż nie podejrzewając tu spisku. Spodziewała się tryskającej wody z kranu, a w mieszkaniu panowały porządek i cisza.
Z szafki wyjęła kieliszek i już nie czekając na schłodzenie wina, nalała sobie trochę białego trunku. Potrzebowała odwagi, zdecydowanie. Nie pamiętała kompletnie czasów randkowania (nawet jeśli to według niej nie była randka).
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie chciał, aby tak wyszło. Naprawdę nie chciał, jednakże już na samym wstępie zaliczył porządna gafę w postaci - nie pamiętam cię, a powinienem.
Suma summarum ogłoszono remis. Charlie przecież przekręciła jego imię, pozostając niewzruszona przy mówieniu owej niedorzeczności.
Czy początek ich przypadkowego (choć nie do końca) spotkania, nie mógł być zatem gorszy? Jeszcze tak wiele znajdowało się przed nimi, a alkohol tak subtelnie chłodził się w lodówce.
Rain wszystko obmyśliła, przygotowała z należytą dokładnością. Skoro jej przyjaciółka przy ostatnim spotkaniu na mieście obwieściła jej, że jest gotowa na randki, to... Czemu nie mogła jej jednej takiej zafundować? I to jeszcze z osobnikiem, którego tak dobrze znała? Starszym bratem i zarazem przyjacielem. On też kilka tygodni temu wyjawił jej, że nadszedł czas, w którym powinien przestać żyć widmem Lisy, swej zmarłej żony. Powinien iść naprzód, zrobić coś dla siebie.
Deva i Ana dorosną, a on na konkretnym etapie egzystencjalnym pozostanie całkowicie sam - to przerażało pod pewnym kątem.
Keegan był tak zaaferowany rozciągającym się chaosem, że dopiero na odchodnym, gdy pojedyncze kosmyki włosów Rain mignęły mu na klatce schodowej, to wtedy dotarło do niego jedno, acz wyraźnie wypowiedziane ówcześnie przez Charlie slowo, które sprawiło, że kolejne trybiki w głowie poczęły zwyczajnie fiksować.
- Randka? Jaka kurwa randka? - miał minę osoby, która o niczym nie wiedziała, bo tak w rzeczywistości było. Jeszcze moment, a zacząłby odprawiać dziwne modły, byleby zrozumieć sens położenia, w którym przyszło mu trwać.
Raine miała kogoś...
Jego młodsza siostrzyczka miała kogoś...
I nie pisnęła choćby słowem...

- A to mała... - nie dokończył, a tylko wsunął się za Charlie w głąb apartamentu, po czym szczelnie zamknął za sobą drzwi, o które oparł się w następnej kolejności plecami. Na moment zastygł, z zamiarem drążenia tematu, bo przecież Everett musiała wiedzieć.
Coś na pewno musiała wiedzieć.
Babskie plotki i wszystko inne w tym zakresie.
- Znasz go? Kim on jest? Dobrze traktuje moją siostrę? - zalał kobietę salwą pytań, w międzyczasie pozbawiając się butów oraz kurtki, która wylądowała na wieszaku, torba zaś huknęła o podłogę.
Martwił się, jak na starszego brata przystało, co było zrozumiałe. Od czasu śmierci ojca opiekował się Rain i Dakotą, toteż niespodziewane epizody w ich życiach zawsze były sporym zaskoczeniem.
Przynajmniej dla niego.
- Musiała Ci coś powiedzieć - chyba nie potrafił tak jednoznacznie odpuścić, czując się jakby zszokowany posłuszną nowiną.
Nagle przestał też drążyć dziurę w całym, że jego i Charlie spotkanie nie było do końca przypadkowe, bo drogą dedukcji, gdyby się nad tym lepiej zastanowił, to ostatecznie doszedłby do danych wniosków. Póki co, facet siostry przyćmił wszystko inne. Nawet powód, dla którego się tu dzisiaj znalazł.
Lekko zmieszany wkroczył do kuchni i dopiero stwierdzenie o funkcjonalności sprzętów go olśniło!
Cholerna usterka!
- Podobno zlew się zatkał - wypalił i w ramach potwierdzenia rzekomej awarii, odkręcił kurek z wodą. Jej szum wypełnił pomieszczenie a ostry strumień nikł w odpływie.
Coś tu nie grało.
Keegan otworzył nawet szafkę osadzoną niżej, tuż pod zlewem. Spoglądając na te cholerne rury, nie wyłapał żadnego odchylenia od normy.
Bo wszystko chodziło bez zarzutu. Tak jak powinno.
- Ja tu nie widzę żadnego problemu - mruknął do samego siebie, drapiąc się przy tym w głowę.
Z boku, z perspektywy Charlie sączącej w spokoju wino musiał wyglądać zaiste komicznie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oboje zaliczyli wpadkę, więc mogło im być lżej na sercu z tą świadomością. Może dlatego nie wzruszył ją fakt pomylenia imienia. Ba, powinien się cieszyć, że coś pierwsze dwie literki pamiętała – to dla niektórych jest naprawdę ogromnym sukcesem. Poza tym, nie oczekiwała od niego, że wbiła mu się w pamięć kiedykolwiek: ona i jej imię (a raczej gówniarski skrót ładnego imienia). Prawdopodobnie więc minęli właśnie etap upokorzenia z wyjątkową gładkością. Kto wie, czy to nie dzięki ich statusowi wdowstwa?
Ich moment załamania, przygnębienia albo jak w przypadku Keegana – myślenia o przyszłości przyniósł dzień dzisiejszy. Raine ugrała wszystko doskonale! Dwa języki, ciut za długie, trafiły na (nie)odpowiednią osobę, która bez mrugnięcia okiem zaczęła działać i Mission Impossible nagle stała się Possible; tak oto stali teraz razem, tutaj i szybko nie wyjdą z mieszkania Evans.
Starszy brat Raine zareagował jak typowy starszy brat: z oburzeniem. I była to najsłodsza reakcja jaką kiedykolwiek widziała u mężczyzny. Troszczył się, tak jak powinni robić to bracia o siostry. Bastian kiedyś też tak martwił się o Charlie; co prawda prehistoria i ledwo pamiętana, ale gdzieś coś jej świtało, jeszcze zza czasów liceum.
- No, słuchaj, to dobrze, że chodzi na randki. Przynajmniej ma dobrą kondycję – mruknęła żartobliwie, zerkając przy tym na Keegana. Musiała przyznać, że wyglądało to dość komicznie; taki wysoki mężczyzna, może z lekkimi rumieńcami złości o niewiedzy i ta mała Charlie, śmiejąca się mimo wszystko z całej sytuacji. Jednak nie drążył (jeszcze) tematu, więc zajęła się szukaniem usterki i uzupełniania kieliszka.
Musiała dodać sobie odwagi, bo nigdy nie była w takiej sytuacji; trochę krępującej, z mężczyzną teoretycznie-obcym, nawet w jej typie (choć nigdy nie sądziła, że ma jakikolwiek typ). Wiedziała jednak, że pijąc wino, upokorzy się prędzej czy później. Sytuacja więc robiła się coraz bardziej zawiła. Co robić? Pić? Nie pić? Naprawdę nie miała doświadczenia w randkowaniu.
- Co? T-tak, oczywiście, że tak. – Wyrwana z zamyśleń musiała przeanalizować sobie jego słowa. Nie zamierzała mówić więcej na temat Pana Randki; nie była uprawniona do takich rozmów z bratem Raine. Męczyło go niemiłosierne, widziała to doskonale, jednak język trzymała za zębami. Podeszła za to do Keegana i ułożyła dłonie na jego przedramionach z westchnieniem. - Słuchaj, twoja siostra najwidoczniej nie poszła na żadną randkę. Żadną. Więc przestań się martwić. Ma prawie trzydzieści lat na karku, wie co robi. On też jest naprawdę w porządku, ale nie powiem ci absolutnie nic na ten temat. Ona sama to zrobi, okej? A teraz wdech i wydech, i wyluzuj – uśmiechnęła się jeszcze pocieszająco i wyjęła jeszcze jeden kieliszek, dla Keegana. Nawet jeśli wypije ciutkę, wyparuje z niego zanim Raine wróci.
Podała mu więc kieliszek i usiadła w salonie na kanapie, podkulając jedną nogę pod brodę. Na tyle ile mogła, dyskretnie obserwowała Keegana. Musiała uważać, żeby nie pomyślał, że rzuci się na niego lada moment, bo tego nie zamierzała robić absolutnie.
Jej jeszcze nic nie świtało. A powinno.
Zlew działa. Randki nie ma.
Cholera jasna!
- Wszystko w porządku ze zlewem? Więc… skoro poszła do pracy, a nie na randkę… Czy ona nie zrobiła tego specjalnie? – ściągnęła brwi, próbując przypomnieć sobie czy Keegan kogoś ma. Na pewno nie żonę, więc może jakąś dziewczynę? - Jezu, Keegan. Ona nas swata!
Wstała aż i odstawiła kieliszek, nerwowo rozglądając się po mieszkaniu. Już dawno nie widziała tu takiego porządku, a na stoliku zauważyła płytę uchodzącą za naprawdę romantyczną składankę. Chryste Panie. Raine ich swatała.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Randka. Rain poszła na randkę. Z facetem, którego prawdopodobnie nie znał... A już powinien.
Wciąż dudniło w jego głowie. Tak nachalnie i dziarsko, a co gorsza, nie zamierzało odpuścić.
Jego maleńka siostra się z kimś spotyka.
Co dziwne, Kee przez dłuższy czas uważał, że kochankiem Raine jest po prostu posada, którą z taką zażyłością oraz pasją piastowała.
Pracoholizm miała we krwi. Nie życie rodzinne, posiadanie potomstwa - a ciotką była pierwszorzędną; co przyznać mógł i bez głębszego zastanowienia. Dziewczynki ją uwielbiały, a Deva, siedmioletnia już panna nie pragnęła zostać księżniczką jak jej rówieśniczki, a kobietą sukcesu, jak ukochana matka chrzestna.
Na Evansa spadło tak dużo ekscesów, że zwyczajnie zaniemówił. Kręcąc się po kuchni, przy zlewie, próbował dostrzec wywołaną jak wilka z lasu usterkę. Sięgnął nawet po telefon, aby jeszcze raz przeczytać otrzymaną od siostry.
Może coś źle przeczytał? Albo przeoczył?
Literki na ekranie jednakże układały się w jedno. Odpowiedni sens wyodrębnił, bowiem w tekście nie było drugiego dna czy pewnych niedorzeczności.
Dopiero gest, o który pokusiła się Charlie sprowadził go z powrotem na ziemię.
I to w trybie pilnym!
Pierw dostrzegł jej drobne dłonie zaciśnięte na jego własnych przedramionach. Wtedy też odważył się unieść wzrok.
Wdech i wydech, wdech i wydech.
Podążył za jej instrukcjami. Ni stąd ni zowąd, na ustach zabłąkał się uśmiech. Może dlatego, że całokształt sytuacyjny zdawał się być iście komiczny, a lampka wina wepchnięta wręcz do dłoni stała się zwieńczeniem wplecionej dramaturgii.
Odstawił ją na blat kuchenny, zastanawiając się czy alkohol był aby na pewno dobrym pomysłem. Nie wiedział, kiedy wróci do domu - lecz przyjechał samochodem, a za kółkiem nigdy nie siadał pod wpływem. Tak jak ten, który pozbawił życia Lisę, w tą letnią, deszczową noc.
Odebrał od tak, niczym pstryknięcie palców ludzie życie. Niczym magik ukazujący swe sztuczki na scenie.
- Co z tego, że w porządku, skoro go nie znam? - wbijając w Charlie pytające spojrzenie, starał się przypomnieć ewentualne sygnały przemawiające za miłosną relacją Raine. Przecież wcześniej niczego nie zauważył.
Z nutą rezygnacji pokręcił swoją głową i machnął do tego dłonią. Wewnętrznie przeczuwał, że przyjaciółka młodszej Evans nie piśnie choćby słówkiem.
Pieprzony damski kodeks.
Usterki nie dostrzegał. Żadnej. Kompletnie.
Nie rozumiał zatem, dlaczego się tu znajduje. Jaśniejsze światełko pojawiło się, gdy Charlie uznała, że zabieg był celowy. Chyba.
- Wszystko działa bez zarzutu - rzucił jedynie i skusił się na te cholerne wino w bardzo nieodpowiednim momencie!
Pociągnął zaledwie łyk, gdy za sobą usłyszał argument tyczący się swatania.
Masz ci los!
Zakrztusił się z wrażenia alkoholowym napojem, aż w oczach stanęły mu łzy. Przypadkowo obryzgał jeszcze szafkę, dławiąc się dusząc.
Chyba jego koniec był bliski.
Finalnie udało mu się zapanować nad atakiem kaszlu. Z policzków otarł łzy, a lampkę ostrożnie odłożył.
Lepiej nie igrać z ogniem.
- Że co proszę? - na jego twarzy widoczne były różnorakie emocje. Od zaskoczenia na rozbawieniu kończąc.
- Faktycznie, przyznałem ostatnio, że czas ruszyć do przodu, ale nie pomyślałem... No wiesz... Zabrała się za to ostro - aż pod wpływem impulsu oraz zebrania dowodów zerknął do lodówki, w której znalazł szampana oraz truskawki. Na stoliku w salonie znajdowały się zaś zapachowe świeczki, otulające swą nutą pomieszczenie.
Chyba nie chciał wiedzieć, co zastanie w sypialni.
Nie, lepiej nie...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rozczulał ją coraz bardziej swoim roztargnięciem i zamartwianiem się o kochanka siostry. Czy o nią Bastian tak martwił się? Miała właściwie tylko jednego chłopaka i jednego męża, więc teoretycznie nie miał o co strzępić sobie zębów ze stresu. A może denerwował się wtedy, gdy popijała na zapleczu z Milesem, z którym wtedy pracowała w barze? On był chyba najmniej szkodliwy ze wszystkich panów kręcących się wokół Charlie, bo jako jedyny nigdy jej nie tknął. Teraz jeszcze doszedł Keegan, który stanął na podium najmniej groźnych facetów, bez żadnych złych zamiarów wobec Everett. Przyszli tu tylko i wyłącznie z powodu Raine, o którą chcieli zadbać na różne sposoby: Keegan – naprawić jej usterkę w mieszkaniu; Charlie za to – pomóc przyszykować się do randki. Nie zamierzali robić tu nic więcej, zwłaszcza, że właściwie nie znają się. A żadne z nich nie jest z tych osób, co lubią przygodny seks na pierwszych randkach.
I kobieta sukcesu wrobiła ich, więc nie było całkowicie o co się martwić. Jeszcze kilka chwil słodkiej nieświadomości i beztroskiego śmiechu Charlie z zatroskanego Keegana. Uwierzyła, że musiała wyjść na moment do pracy. Nie miała pojęcia, dlaczego tak łatwo nabrała się, a fakt, że mówiła o chęci randkowania umknął jej jak za pstryknięciem palca.
Możliwe, że była to jedna z niewielu okazji, gdy spotkali się. Mogli wykorzystać całą sytuację, a Charlie chociaż raz poczuje na własnej skórze spanikowanego faceta; i chociaż raz przestanie myśleć o swojej rodzinie, wrogach i byłym chłopaku. Robiła więc wszystko, aby skupić w tym momencie całą uwagę na Keeganie. Gdy uspokoił się trochę, zaczęła gładzić go po ramionach.
- I nie musisz znać. Daj jej trochę czasu, a sama ci wszystko powie, dobrze? Może musi upewnić się, że to jest to? Nie chce cię zamartwiać, masz przecież tyle na głowie – powiedziała spokojnie i powoli, w końcu odsuwając się od niego. Ciekawe jak pachniał. Kojarzyła go z zapachem mydła, czyli świeżości połączonej z wodą. Woda była bezwonna, a mydło? Kolejna wielka niewiadoma. Może używał perfum? Takich, które dusiłyby Charlie od słodkości i złego dobrania. Najlepsza (i najgorsza) rzecz omijała ją, ponieważ nie była zdolna do czucia. A może uczuć?
Pewnie byłaby uradowana, poznając nowy zapach innego życia. Za to musiała czekać na Raine, trochę zła, a trochę rozbawiona całą sytuacją, bo przez brak zmysłu zapachu, nie potrafiła dziękować przyjaciółce za swatkę. Wiadome jest, że to właśnie zapach często zaczyna tworzyć przyciąganie międzyludzkie.
Jedyną usterką więc w tym domu była ona sama, Charlie.
- Też tak sądzę, a ekspertem nie jestem. Wszystko działa - powtórzyła po nim w zamyśleniu. Nie potrafiła uwierzyć w to, co się dzieje.
Upiła jeszcze wina, z każdym łykiem dodając sobie odwagi i rozbawienia, które sięgało zenitu w tym dziwnym dniu. Zerknęła tylko na Keegana, który zaczął się krztusić winem. Ach, bardzo nieprzyjemne uczucie. Upewniła się, czy aby na pewno wszystko z nim w porządku i westchnęła ciężko, opierając się o stół z pewnym zrezygnowaniem.
- Wiesz… Też mogłam coś takiego ostatnio jej powiedzieć – mruknęła zażenowana swoim wyznaniem. Facet jak facet, może coś takiego zdradzić własnej siostrze, ale Charlie była wdową od niespełna sześciu miesięcy. Ba, nie podniosła się po poronieniu i już zaczęła mówić o randkach. Największa głupota jaka wyszła z jej ust. Mimo to, teraz znów roześmiała się. - Mam świetny pomysł! Chodź, usiądźmy – pociągnęła go na kanapę, aby usiadł obok niej (może ciut bliżej niż chciała, ale niech Raine ma chociaż trochę uciechy). Do sypialni jednak na pewno nie wejdą. - A może by tak… wkręcić ją? Wkręcić, że pokochaliśmy się od pierwszego wejrzenia, albo lepiej! Że się nienawidzimy? Wypijemy szampana, zjemy truskawki i niech myśli o tym, co tu się wydarzyło. Co ty na to, partnerze w zbrodni?
Uśmiechnęła się łobuzersko, zachwycona swoim pomysłem. Byle tylko przypadł on do gustu Keeganowi, choć obawiała się, że nie zechce działać razem z Charlie przeciwko własnej siostrze.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Absurd sytuacyjny dawał im się we znaki. Dość jednoznacznie i napastliwie, jak komar w letnią noc, który tylko wyczaił kawałek odsłoniętego ciała wyłaniający się spod połów wymiętej pościeli.
Najpierw ta randka - szok i niedowierzanie, bo jakim cudem Raine się z kimś spotyka?
Umysł Keegana omieciony, albo raczej zaśmiecony został przez multum różnorakich obrazów; jego malutka siostrzyczka trafić mogła na jakiegoś zwyrodnialca, który z czarującą aparycją zrobił jej przysłowiową sieczkę z mózgu. Odurzył ją zapachem perfum, zapewne najdroższych i chwycił w sidła, jak ulubioną zabaweczkę. Ona się temu poddała. Nie zważając na zagrożenie pozwoliła się uwieść, by ostatecznie stanąć oko w oko zagrożeniem - ale wtedy nie było już odwrotu.
Aż pokręcił swą głową, by wyrzucić owe niedogodności, sceny wyjęte rodem z kryminałów, które w czasie wolnym i świętym spokoju pochłaniał. Dziewczynki wtedy już smacznie spały, zważywszy na porę doby, a jego po nocy czekał dzień wolny.
Najwyraźniej mu odbijało. I z troski i strachu. Strachu o Raine, bowiem wspólnie już wiele przeszli.
Chciał zatem, aby była szczęśliwa. Pragnął tego całym sobą. Wiedział też, że ona potrzebuje swobody, jednakże aspekty określające starszego brata stawały się nie do zniesienia. Przecież w dzieciństwie był odpowiedzialny za nią, i za Dakotę, gdy życie im się posypało wraz ze śmiercią ojca i dysfunkcją matki.
No, ale czy wypadało mieszać się w jej życie teraz?
- Tak, masz rację. Pewnie sama mi o nim opowie - przytaknął z prawie niewidocznym uśmiechem. I choć starał się robić dobrą minę do złej gry, tak gdzieś w głębi odczuwał te ukłucie zawodu i one stawało się nieprzyjemne.
Usterki usterkami, randki randkami - ale ich wepchano w świetnie przygotowaną zasadzkę.
Raine zrobiła z nich swoje ofiary, chełpiąc się z roli jebanej swatki. A oni krztusili się aż; nie tylko z wrażenia, ale i swoistego przerażenia, bowiem żadne z nich nie było w stu procentach gotowe na randki. Mimo, że z początku uważali inaczej, a zbyt długie języki sprowokowały osoby trzecie do działania.
Keegan z wyrazem zażenowania rozglądał się wokół, w poszukiwaniu kolejnych elementów, tych przesiąkniętych nutą romantyzmu. Na wino już nie spojrzał, bo wciąż drapało go w gardle od kaszlowego wyczynu.
Pogubił się. Gdzieś tam mentalnie. I jednoznacznie nie potrafił znaleźć sobie tu miejsca, dopóki Charlie gestem dłoni nie wskazała mu tego właściwego, możliwe, że jedynego.
Zasiadł więc na tym wolnym kawałku kanapy. Czy stanowczo zbyt blisko kobiety? Tego już nie interpretował. Nie widział sensu; skupił się też na przedstawionym planie, który, nie ukrywając, wyjątkowo przypadł mu do gustu.
Mimika jego twarzy zmieniła się diametralnie - teraz wyglądał jak jakaś postać z kreskówki, jaka knuła coś niecnego. Dla lepszego efektu powinien zacząć jeszcze zacierać ręce.
- Wchodzę w to! - wypalił pełen entuzjazmu głośniej niż początkowo zamierzał - Już widzę oczami wyobraźni jej minę, gdy otrzymuje fotki, jedną po drugiej...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kontrolowała wszystko, choć tego nie musiał wiedzieć. Starała się dbać o Raine jak o własną siostrę, a że znała jej Pana Randkę, nie przejmowała się aż tak, że może skończyć martwa w rowie. Była pewna, że wyjdzie z tego związku coś więcej. Zasługiwała na to, a i dobrali się perfekcyjnie. Byli jej ulubioną parą, której kibicowała. Chciałaby mieć kogoś takiego jak Raine Mitcha. Dbają o siebie nawzajem, bawią się dobrze i korzystają w końcu z życia.
Nie spodziewała się jednak, że Raine weźmie wszystko tak bardzo do serca. Chciała zacząć randkować, ale kiedyś, nie teraz. Nie była jeszcze gotowa na wyzbycie się jednego dupka z głowy, próbowała przez wiele lat i nie mija. Miała więc jakąś szansę na cokolwiek nowego, a przede wszystkim świeżego? Marzyła o tym. Chciała żyć normalnie. W związku, w którym będzie szczęśliwa, który doda jej w końcu sił i utraconego blasku. I nie wątpiła, że Keegan byłby wspaniałym mężczyzną, ale nie dla niej. Za dużo straciła, by móc z takim spokojem wejść w związek z ojcem dwóch (wspaniałych) dziewczynek. Wciąż miała w głowie swoją stratę i choć uwielbiała dzieci, bała się, że to może zbyt boleć. Mimo wszystko jednak chciała utrzeć nosa Raine za tą randkę w ciemno.
Musiała przyznać, że dobrze to rozegrała. Keegan nie odmówiłby siostrze, a Charlie zawsze była chętna do pomocy przy szykowaniu się na randki (bo sama ich nie miała). Trafili więc w sieci, dając się złapać jak głupcy, nic nie podejrzewając. Wszystko działało, żadnej randki podobno nie było, a oni tkwili w mieszkaniu przygotowanym pod randkę życia. Bała się jedynie zajrzeć do sypialni, bo jeśli salon był już wyposażony w składanki i świeczki, co może znajdować się za zamkniętymi drzwiami? Płatki róż na białej pościeli? I nawet jeśli Keegan jest nieziemsko przystojny, Charlie zachowa zimną krew, by przy najbliższej okazji wygarnąć przyjaciółce co myśli o swataniu z jej starszym bratem.
Dolała sobie wina do kieliszka, wygodniej siadając na kanapie. Nie przeszkadzało jej, że Keegan był tak blisko. Może za blisko, ale natura robiła swoje, a ona już dawno nie przebywała obok mężczyzny innego niż jej własny brat, bez większego dystansu. Poklepała go nawet po kolanie jakby wspierająco, przyłapując się na tym, że czuje w brzuchu motylki jakby znów była nastolatką.
- Słuchaj, myślę, że jeszcze lepiej będzie jej wysłać dwuznaczne nagranie – mruknęła konspiracyjnie, uśmiechając się przy tym złowieszczo. Zła czarownica weszła na salony jak gdyby nigdy nic. Na samą myśl Charlie znów się roześmiała. – Nie wierzę w to. I nie żeby coś, ale nie sądziłam, że jestem dobrą kandydatką dla ciebie. To naprawdę miłe! Nie widzieliśmy się tyle czasu. Masz dwie córki, prawda? – spojrzała na Keegana i pilotem włączyła muzykę. Oczywiście leciała składanka jak na seks rodem lat osiemdziesiątych. Piękny nastrój, oby tak dalej.
Rozpięła zaraz najwyższy guziczek koszuli i przysunęła się jeszcze bardziej do Keegana, wyciągając z torebki komórkę. Skoro mieli dopiec Raine, musieli zacząć działać. Przyjaciółka na pewno zauważy bardziej wyeksponowane piersi Charlie, a Keegan już miał rumieńce (nie ważne, że albo od ciepła, albo z zażenowana sytuacji – miał i to się liczyło!).
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

I jemu nie spieszyło się do randkowania! I choć pożegnał w miarę dokładnie swe wewnętrzne demony; lubujące się w rozgrzebywaniu przeszłości - tak chyba potrzebował jeszcze czasu, by w pełni wrócić do gry.
Obrączka, którą nosił od lat, nawet po śmierci Lisy, wylądowała przed trzema miesiącami do kartonu, w jakim umieścił i osobiste rzeczy wspomnianej. Musiał przecież się odciąć. Od tego koszmaru, aby nie odnalazł on odzwierciedlenia w teraźniejszości. Zbyt wiele wycierpieli - on, dziewczynki, czy dalsza część rodziny. Pragnęli zatem spokoju oraz świeżego startu z pustą kartką, na którą dopiero miałby zostać naniesiony atrament.
Ale to nie był wciąż ten etap. Etap, gdy pozwalano komuś wcisnąć się do życia, by ostatecznie przejść przez nie wspólnie. Nie wiedział przecież, jak zareagują jego córki, nawet jeśli matki nie pamiętały praktycznie wcale. Były zbyt małe, gdy doszło do wypadku. Teraz jedynie zdjęcia i opowieści ojca jakoś tak bardziej namacalnie opisywały postać ich rodzicielki.
Lecz to za mało.
One potrzebowały wzorca, kojących ramion, które oplatałyby ich co wieczór. Utulającego szeptu, gdy mrok zawitał już za oknem.
Kee starał się jak tylko mógł, aczkolwiek podświadomie przeczuwał, że nie jest w stanie grać rodzica na dwie role.
Szepnął więc Rain przy ostatniej sposobności, że chyba nadszedł czas na zmiany w jego życiu. Chciałby znowu poczuć te mrowienie, gdzieś w okolicy serca, gdy spoglądało się z zauroczeniem na tą konkretną osobę. Nie spodziewał się chyba nadejścia armagedonu, podczas którego tak szybko został postawiony (albo raczej w tym wypadku posadzony) obok kobiety. I to jeszcze przyjaciółki jego własnej siostry!
Misterny plan uknuła, nim sama powędrowała na swoją randkę.
A miał nie myśleć już o kolesiu, z którym spędzała beztrosko czas.
Charlie słabo pamiętał. Z przeszłości. Z młodości. Gdy paradowała u boku jego siostry. Kilka razy może zamienili słówko. Z grzeczności. Z uśmiechem. Lecz ich relacja jakoś nigdy nie była bliska.
Ot, tacy zwykli znajomi.
Teraz jednakże postawiono ich na zupełnie innym podium. Gdzieś tam tworząc i element dyskomfortu. Bo przecież było niezręcznie, acz z drugiej strony i zabawnie, kiedy na horyzoncie pojawiło się widmo intrygi. Bo nosa Raine utrzeć trzeba było. I to właściwie!
- Dwuznaczne nagranie? - wolał dopytać, bowiem nie bardzo wiedział, co autor, a raczej autorka miała na myśli. Lepiej, aby całokształt wyglądał dość realistycznie; inaczej jego rodzina siostra na pewno nie da się nabrać. Zawsze była zbyt podejrzliwa i wszędzie wyczuwała spisek, co zapewne idealnie sprawdza się w jej obecnym zawodzie. Prokuratorem przecież była świetnym. I nawet jeśli ojczym nie potrafił powiedzieć tego wprost, tak Keegan wiedział, że był z niej cholernie dumny.
Jemu z kolei ta rażąca bliskość przestała przeszkadzać. Może to wina tego łyku wina, od którego się o mało nie udusił? Albo śmiechu? Jedno było pewne - w towarzystwie Charlie zaczął się czuć o wiele swobodnie, odkąd zrozumiał, że i ta nie jest zadowolona z tego swatania. Jechali na tym samym wozie. I ten wóz nie zamierzał się wykoleić.
- Nie zrozumiesz potęgi umysłu mojej siostry - mruknął nieco konspiracyjnie, podśmiewając się przy tym pod nosem. Zaraz jednak złagodniał, gdy temat zszedł na jego dzieci - Tak. Deva ma 7 lat, a Ana 5, 5. I powiem Ci szczerze, że czasami mam ochotę się gdzieś zabunkrować, kiedy zaczynają się kłócić o pierdoły - i tak w istocie było, ale starał się wtedy trzymać nerwy na wodzy, gdyż wiedział, że krzykiem nic nie osiągnie. Dzieci to dzieci. Uczyły się one własnych emocji i ewoluowały, na dobrych ludzi, pod czujnym okiem rodziców.
- Mnie się z kolei obiło o uszy, że otworzyłaś w Seattle swoją galerię sztuki? Podziwiam. Naprawdę. Moje zdolności artystyczne ograniczają się do narysowania kota córkom, który i tak wygląda jak szop potrącony przez auto - aż wzruszył ramionami, nie przejmując się tym ani trochę, bo przecież każdy posiadał inny talent. Charlie była artystką, a Kee przysłowiową złotą rączką, bo nie było rzeczy, której nie potrafiłby naprawić, co bezczelnie wykorzystywały jego siostry.
Znowu się zaśmiał, kiedy to jego towarzyszka uruchomiła sprzęt grający. Nawet muzyczny repertuar został im przygotowany.
Obłęd, istny obłęd.
Kątem oka spoglądał na wyczyny Charlie i aż odruchowo chciał zapytać; co się kurna dzieje. Oprzytomniał jednak i na całe szczęście! Zbierali dowody. Na ich udaną randkę.
Piękna gra, doprawdy.
Potargał sobie zatem włosy, co by fotka albo nagranie wyglądało nader realistycznie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ona za to pozbyła się obrączki natychmiastowo, sprzedając ją. Tak jednak dzieje się, gdy miłości w małżeństwie nie ma, a mąż w ramach podziękowania, pozostawia pieprzone długi. Duże kwoty, które powodowały okropne migreny. Nie pozbyła się jednak pamiątek po Dwellerze, które trzymały ją przy nadziei na lepsze jutro, na ponowne złączenie się. Beznadziejny przypadek. Głupi, naiwny i dziecinny, bo i miłość właśnie z nastoletniego okresu.
Raine chciała dobrze. Wiedziała, że oboje są samotni i miała nad nimi przewagę, zwłaszcza po ostatnich żalach z obu stron. Charlie już powoli przestawała odczuwać złość na przyjaciółkę, bo sytuacja naprawdę rozbawiła ją i poprawiła humor, a tego brakowało jej najbardziej. Chciała mieć kogoś, kto obejmie ją wieczorem, a rano przygotuje kawę bez pytania i narzekania. Pragnęła bliskości i czułości, ale w rzeczywistości nie była wciąż na to gotowa. Nie potrafiła porzucić widma dawnej miłości, więc jak z klapkami na oczach szła przez życie, nie czując się przy tym szczęśliwą.
Sytuacja życiowa Keegana była na gorszych torach, a wszystko przez dzieci. Komplikowały wszystko, nawet jeśli kocha się je najmocniej na świecie, już nie da się myśleć tylko o sobie. Charlie miałaby podobny problem, gdyby nie poroniła, więc może... może dobrze się stało? Coraz częściej uświadamiała sobie, że nie dałaby sobie rady sama. Keegan wyglądał na faceta, który zrobi warkoczyki i naprawi wszystkie rury w domu - człowiek renesansu, a wszystko to dla swoich córek i sióstr. Życie go doświadczyło nieprzyjemnymi wydarzeniami, a teraz wykorzystuje to, czego się nauczył i wiedzę dalej przekazuje. Charlie natomiast zawsze była myszką, która pod dywanem musiała siedzieć cicho i w nic się nie wtrącać, a gdy raz wzięła sprawy w swoje ręce? Żałuje do dzisiaj.
A co, gdyby poznali się wcześniej? Gdyby kiedyś, gdy spotykali się całkowicie przypadkiem, na nocowaniu na przykład u Raine? I gdy myli razem zęby, patrzyliby na siebie ukradkiem i robiliby maślane oczka jakby ich dłonie przypadkiem się dotknęły. Może teraz mieliby własne, wspólne dzieci? I oboje byliby w pełni szczęśliwi, bo żadne z nich nikogo by nie straciło.
- To naprawdę urocze - stwierdziła z westchnieniem i pewnym rozczuleniem. Chciałaby mieć już takie problemy, z głowy mieć kolejne starania i nowe znajomości, a po prostu być matką i żyć w słodkiej rutynie. Zastanawiała się jak dziewczynki radziły sobie w nowej rzeczywistości, bez matki, ale o to nie zamierzała pytać, uznając, że nie są wystarczająco blisko, by rozmawiać o zmarłej żonie mężczyzny. - Tak, jest to filia galerii francuskiej, mojego przyjaciela, sama raczej nie maluję, bardziej zajmuję się gliną i ceramiką - odparła z rozbawieniem, gdy Keegan wspomniał o swoich zdolnościach artystycznych. - Mamy zajęcia weekendowe dla dzieci na tyłach galerii, jest tam sala do tego przeznaczona, więc możecie wpaść do mnie któregoś dnia. Prowadzą je lokalni artyści - zagaiła, podnosząc się, by właśnie włączyć muzykę.
Plan utarcia nosa Raine wydawał się o tyle głupi, że aż zabawny. Charlie nie mogła przestać się śmiać z tego wszystkiego. Objęła się jego ramieniem, a nogę podkuliła pod brodę i spojrzała na Keegana.
- Połóż dłoń na moim kolanie i nie patrz w aparat. Na początek możemy cyknąć jej jakąś foteczkę z dopiskiem “Odnaleźliśmy siebie!”, ckliwe, ale zdjęcie będzie już mniej tandetne, o ile postaramy się - uśmiechnęła się lekko, całkiem niewinnie. W oczach jej jednak płonął płomień zemsty. Ustawili się w miarę naturalnie, Charlie wpatrzona w Keegana i na oślep zrobiła zdjęcie. Przez myśl jej przeszło, że może dogadaliby się, gdyby sytuacja miewała się inaczej? Gdyby byli gotowi na cokolwiek. Zaraz pokazała mu zdjęcie, wciąż nie odsuwając się jakby mieli zrobić jeszcze jedno zdjęcie. Sięgnęła sobie z powrotem wino, by upić kilka łyków. Chciała odwrócić się, by lepiej widzieć Keegana i przez przypadek oblała się winem. Jęknęła niezadowolona, odstawiając szybko kieliszek i nie zastanawiając się dłużej, rozpięła szybko koszulę, by po chwili ją zdjąć. Roześmiała się jednak, kręcąc głową. - Przepraszam! Ale teraz chociaż zdjęcia będą... bardziej realistyczne - powiedziała, zarumieniona, bo jednak roznegliżowała się przed obcym facetem. I to tak łatwo.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”