WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Odkąd przeniósł się do Seattle był wyjątkowo wdzięczny, że przyszło mu dorabiać w roli baristy. Od najmłodszych lat nie miał niczego podanego na tacy, zawsze musiał nagimnastykować się by cokolwiek było w jego zasięgu. Wyjazdy, nowe ubrania i zajęcia dodatkowe. Te rzeczy długo pozostawały wyłącznie w sferze jego marzeń. Podobnie sprawy miały się, gdy został przyjęty na weterynarię. Czesne stanowiły problem, więc stypendium, które przyznała mu uczelnia tym bardziej ułatwiło sprawę. Co więc skłoniło go do podjęcia się takiej a nie innej weekendowej roboty? Najpewniej chciał coś udowodnić, trudno powiedzieć czy to najbliższym czy sobie samemu. Pewnie ta sama logika kierowała nim, gdy postanowił postawić wszystko na jedną kartę i przenieść się z domostwa do nowego miejsca i z tego właśnie lokum kontynuować naukę. Kto powiedział, że przyszły weterynarz zawsze musi kierować się logiką? Mimo, iż Ambrose sprawiał wrażenie niezwykłe rozsądnego młodzieńca to wciąż krył się w nim bezmiar nastoletniego szaleństwa na które nigdy dotąd nie dawał sobie przyzwolenia. Można, więc śmiało stwierdzić, że opuszczenie rodzinnego koszmarku w pewnym stopniu wyzwoliło blondyna. Własne dochody i miejsce zamieszania dały mu coś czego rodzina nie mogła mu nigdy zapewnić. Mianowicie większą kontrolę nad własnym życiem. W końcu przestał odczuwać, że idzie przez nie z siedzenia pasażera jako ofiara działań dorosłych. Jako obiekt litości. W końcu siadł za kółko i było mu z tym cholernie dobrze. Dobrze do tego stopnia, że starał się nie przeklinać zbyt głośno, gdy niedzielnego popołudnia szarpał się jak dziki z ledwo działającym ekspresem do kawy. Nie zawsze wszystko toczyło się zgodnie z jego planem, ale na dobrą sprawę lubił tę pracę i kontakt z ludźmi. Zawsze coś się działo. Nie było czasu na nudę a na tym zależało mu najbardziej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1

Nie traktował tego miasta w sposób szczególny, choć na przestrzeni swojego życia była to kolejna przeprowadzka właśnie do tego miejsca. Wyuczony po latach życia "włóczęgi" w dzieciństwie, nie potrafił traktować żadnego skrawka na Ziemi jako domu; każda chwila tutaj miała swój termin ważności, więc pozwalał sobie na zbyt wielkie pole do przyzwyczajenia. Skupiał większość swojej uwagi na aktualnie prowadzonych przez siebie badaniach, choć dopiero niedawno udało mu się z nimi tak naprawdę ruszyć. Papierologia wstrzymała pracę na parę miesięcy, a to dobijało Lenny'ego najmocniej na świecie. Takie marnowanie cennego czasu! Czym właściwie miał się wtedy zająć? Zwiedzaniem miasta jak jakiś zwyczajny turysta na urlopie? Wzdrygał się na samą myśl o podobnych atrakcjach, gdyż najchętniej noce spędzałby za miastem, gdzie była o wiele lepsza widoczność go obserwacji gwiazd.
Zmęczony po pracy udał się prosto do znanej mu kawiarnii-knajpy-czy jak inaczej mógłby to nazwać; pił tam zazwyczaj herbatę i kanapki, ponieważ reszty bał się próbować z wielu powodów. Dlatego kiedy usiadł na wolnym miejscu obok jakiegoś mężczyzny, postanowił od razu go ostrzec.
- Nie piłbym tego, słyszałem, że coś jest nie tak z ich kawą... nie czujesz? Jakby była zdatna do spożycia dwa pokolenia temu... - zagadywanie do nieznajomych zazwyczaj nie leżało w naturze Lennoxa, a przynajmniej nie kiedy wracał wymęczony po pracy. W dodatku teraz rzucał mu jakimiś złotymi radami, które mogły wydawać się naprawdę dziwne. Dobrze, że żaden z pracowników nie usłyszał jak Whitlock oczerniał do innych klientów ich kawę! Pomimo tego defektu, jakim był czarny napój to naprawdę lubił to miejsce - za atmosferę i możliwość zebrania myśli do kupy. Jednak temu nieznajomemu tak dobrze z oczu patrzyło, więc postanowił uratować go przed jakimś rozwolnieniem lub inną nieprzyjemnością związaną z układem pokarmowym. Lenny potrafił być naprawdę porządnym facetem!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na przestrzeni lat, pracował w przeróżnych lokalach, sklepach i firmach, ale pracę w kawiarni oceniał w zasadzie najlepiej. Zdecydowanie mniej stresująca niż robota w biurze, nie tak męcząca jak fast food czy dostawa. Czy był idealny do tej fuchy? Z całą pewnością nie, ale przecież nie taki był jego zawodowy cel, do którego dążył. Wszystko to, co robił, miał za przejściowy element swojego późniejszego życia, które szczęśliwie planował rozpocząć wraz z końcem studiów. W związku, z czym nawet uśmiechnął się półgębkiem, słysząc zaczepkę bruneta, który najwyraźniej miał go za klienta, nie pracownika lokalu. Cóż, kto nigdy nie popełnił takiej gafy, niech rzuci kamieniem pierwszy. Może przejąłby się tym bardziej, gdyby faktycznie zależało mu na wieloletniej karierze we wspomnianej kawiarni, ale nic z tych rzeczy.
-Nie wiem, nie wnikam. Jednak mam przeczucie, że potrąciliby mi z dniówki, gdybym przyznał ci rację.- skrzywił się nieznacznie w reakcji na słowo klienta. Cóż, nie brał tego szczególnie do siebie, są gusta i guściki, a tak po prawdzie to Fletcher miał po prostu gdzieś to jakie słuchy krążą po mieście odnośnie Chelan. Co więcej, totalnie w poważaniu, miał opinie pojedynczych malkontentów, którzy mogli podobnie odbierać każdy inny sieciowy lokal. Swoją dniówkę miał to i nie wnikał w resztę szczególików. Tylko tyle, a może i aż tyle. - Zaproponowałbym espresso, ale w razie dalszych wątpliwości proponuję rozważenie lemoniady. Całkiem niezłą i gwarantuję, tego nie da się popsuć.- dodał z uśmiechem, chociaż na końcu języka miał już obszerny monolog dotyczący jego baristycznych zdolności, które z pewnością zmieniłyby zdanie nieznajomego o lokalu. Z tym że nie był najlepszy w te przechwałkowe klocki. Biedaczyna pomyślałby jeszcze, że Ambrose poza kawą che wcisnąć mu dywan, szybkowar i ubezpieczenie, a to zdecydowanie mogłyby się skończyć obcięciem dniówki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Lenny również w studenckich czasach często dorabiał sobie na pozycji kelnera - choć może powinien nazwać to zwykłym zarabianiem? W końcu poza stypendium naukowym nie miał w tym okresie żadnego innego wsparcia finansowego. Po śmierci ojca wszystko jeszcze mocniej się pokomplikowało w tej kwestii, ale to w tym przypadku najmniej ruszyło go po jego odejściu. Lennox zawsze jakoś sobie radził - obojętnie jaki problem pojawiał się na jego drodze, ten ostatecznie znikał z już i tak trudnego życia. Przez całe dzieciństwo uczył się przetrwać we wrogo nastawionym do niego świecie; takie nastawienie zaszczepił w nim ojciec i trudno było od niego uciec. Korzenie nieustannie powtarzanych słów rodzica zbyt mocno wbiły się umysł Whitlocka. Niczym chwasty?
- Potrąciliby Ci z dniówki? - powtórzył za chłopakiem, starając się zrozumieć sens wypowiedzi nieznajomego. Nastąpiło to po paru sekundach, gdy malujące się na twarzy Lenny'ego zdziwienie zmieniło się w lekkie przerażenie. No takiego popisu to dawno nie dał! Zamrugał kilkukrotnie - zdecydowanie więcej niż było to potrzebne - starając się doprowadzić do ładu i wyjść z twarzą z tej sytuacji. Przez myśl przemknęło mu udawanie wariata, który po wzbudzeniu politowania w nieznajomym zdobędzie w jego oczach jakieś usprawiedliwienie tej wtopy. Zdał sobie jednak przy tym sprawę, że takie myśli świadczą ewidentnie o jego szaleństwie - wystarczyło przeprosić! Plus przyjąć na klatę całą tę żenującą sytuację, która jeszcze długo po tym spotkaniu śnić mu się będzie w najgorszych koszmarach. - Och, nie to miałem na myśli! Musiało coś mi się pomylić... Pan na pewno robi wyśmienitą kawę. - powiedział to prawie na jednym wdechu, niczym wystraszone dziecko przed odpowiedzią ustną - dokładnie te, starające się na poczekaniu wymyślić jakiś plan ucieczki; pies zjadł podręcznik, pogrzeb ciotki, rozwód rodziców. Uśmiechnął się szerzej, gdy nieznajomy zaczął wyliczać mu bezpieczne opcje - obojętnie czy z udawanej życzliwości! Lennox starał się nie zbyt tego analizować, bo to oznaczałoby, że naprawdę zaraz postrada zmysły. - Tak, poproszę to wszystko! - właściwie ten dywan i sokowirówkę z łatwością teraz by mu opchnął. Młody astrofizyk zapewne jeszcze z tydzień nie wiedziałby, co go podkusiło do tego zakupu!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

4.

Wsparcia przyjaciółek nie da się kupić za żadne pieniądze. Wystarczy chcieć być pocieszanym, wspieranym i wysłuchanym, a reszta potoczy się sama w naturalny sposób. Najgorsze w tym wszystkim jest fakt, że rzeczywiście dzieją się w życiu te gorsze rzeczy, po których wymagane jest dobre słowo od któregoś przyjaciela. Są to zazwyczaj tematy nie do rozmowy z mamą. Matka, choćby była najlepszą przyjaciółką kobiety – czasem nie powinna słuchać historii córki. Charlie wolała nie mówić swojej mamie o większości faktów ze swojego życia, bo pewnie dostałaby jeszcze zawałów. Kobieta z niej była cudowna! I życzę każdemu takiej mamy. Jednak czasem lepiej przemilczeć na przykład fakt, dlaczego wyszło się za mąż (i nie była to miłość do przyszłego męża).
Teraz też chciała porozmawiać z jedną z przyjaciółek na spokojnie, aby spojrzała na całą popieprzoną sytuację chłodnym okiem. Pola na pewno miała dość Charlie po piciu w barze na cześć Świętego Patryka, a Raine dawno nie widziała. Dziwnie też milczała, więc i Charlie powoli zaczynała się martwić. Musiała jej też opowiedzieć o swoim napadzie (a raczej wypłakać się za zbitym wazonem, który był najpiękniejszą ceramiką jaką kiedykolwiek widziała), a także o spotkaniu swojego byłego chłopaka do którego wcale nie żywiła żadnych uczuć. Wybrała kawiarnię, broń Boże żadną knajpę typowo „jedzeniową”, bo siedziałyby do wieczora. Everett nienawidziła jeść, nawet jeśli było coś przygotowane przez mistrza z pięcioma gwiazdkami na koncie. Miała wstręt do przeżuwania jedzenia od dziecka. Wtedy chowała obiad pod ubranie, oddawała Bastianowi, a później dokarmiała psa, gdy tylko rodzice nie patrzyli. Ojciec robił jej awanturę nie raz jak została przyłapana na wyrzucaniu jedzenia. Jadła tylko dlatego, że musiała. A teraz nie czuła takiej potrzeby. Taktycznie więc, padło na kawę.
Po ostatnim spóźnieniu się na spotkanie z Polą, tym razem przyszła o wiele wcześniej. A może jednak to stres i niechęć przebywania w domu? Możliwe. Wzięła ze sobą nawet dwie książki i laptopa, by móc popracować w razie czego. Wciąż szukała nowych artystów, którzy byliby chętni współpracować z jej galerią. Zaczęła czytać jedną książkę, ale nie przypadła jej do gustu już od samego początku. Zajęła się więc drugą, licząc na zajęcie myśli, lecz i to nie zdało egzaminu. W międzyczasie zamówiła kawę, bo bała się, że wyrzucą ją z kawiarni jeszcze przed przyjściem przyjaciółki.
Czy naprawdę tak trudno jest wyważyć odpowiednio czas przybycia na spotkanie?
Tak. To prawdziwa sztuka.
- Raine, tutaj! – Charlie uniosła rękę, aby przyjaciółka zauważyła ją. Miała idealne miejsce przy barze, tak po boku, więc mimo wszystko miały zapewnione trochę prywatności. Pochowała zaraz książki i laptopa, które trzymała blisko siebie. Nauczyła się na swoich ostatnich błędach, by nie dać znów się okraść.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W życiu Raine przez ostatnie miesiące działo się naprawdę dużo. Sama do końca nie mogła uwierzyć, że jej życie nabrało takiego tempa. Kłopoty zawodowe, czyli w sprawie, nad którą obecnie pracowała, coraz bardziej dawały się jej we znaki. Jednak teraz nie tylko przez to nie przesypiała nocy. Stres w pracy wynagradzała jej nowa. romantyczna relacja, której ani trochę nie planowała. Po prostu się stało.
Mimo rosnącego uczucia do drugiej osoby, starała się teraz wrócić na odpowiednie tory i ponownie przede wszystkim skupić na pracy, tym bardziej, że na światło dzienne wychodziły nowe fakty i poszlaki, które trzeba było rozpracować. Być może jest już blisko złapania mordercy i zakończenia tych tortur. Jednego była pewna - kiedy sprawa dobiegnie końca, weźmie porządny urlop i poleci na jakąś gorącą wyspę, gdzie drinki będą jej serwować rozebrani, umięśnieni mężczyźni. Albo ktokolwiek, byle były z lodem.
Dziś po pracy umówiła się z Charlie, z którą nie widziała się od kilku tygodni, więc najwyższy czas jej to wynagrodzić.
Doskonale rozumiała chęć wygadania się komuś innemu niż matka. Jej więź z rodzicielką była taka, że Raine ignorowała jej telefony, dopóki zatroskana kobieta nie pojawiała sie w jej mieszkaniu, pod pretekstem sprawdzenia czy wszystko jest w porządku. Prawda była taka, że wzięła sobie za cel kontrolowanie Raine, a przynajmniej próby kontroli. Być może uważała, że w ten sposób buduje z nią więź, której zapomniała zbudować, gdy brunetka była dzieckiem. No niestety, teraz to nie było już takie proste, bo efekt jej działań był taki, że Raine miała jej coraz bardziej dosyć.
Zaparkowała przed wybranym przez Charlie lokalem i wychyliła się, chcąc zobaczyć co to za miejsce. W przeciwieństwie do przyjaciółki lubiła jeść, byle było lekko i smacznie. Kawą oczywiście nie pogardzi, nigdy by sobie nie odmówiła kofeiny. Miała nadzieję, że może jakieś ciasta mają, gdyby przypadkiem zgłodniała.
Wysiadła, wzięła ze sobą torebkę, a torbę z laptopem wcisnęła pod tylne siedzenia, aby nikomu nie kusiło o rozbicie jej szyby w aucie i kradzież.
Weszła do środka, a odgłos jej obcasów odbił się echem od ścian. Wypatrzyła, i usłyszała, Charlie, więc od razu skierowała się w jej kierunku. Dziewczyna otrzymała na powitanie buziaka w policzek. — Pracujesz? Każda chwila jest dobra — mruknęła rozbawiona, bo sama bardzo często brała ze sobą pracę do barów, kawiarni, a nawet restauracji. Zdjęła płaszcz i powiesiła go na oparciu krzesła. Zamówiła na początek mocną kawę z mlekiem, ale bez cukru. — Jak tam dzień ci minął? — spytała, siadając w końcu obok niej. Odetchnęła ciężko, ciesząc się, że po całym stresującym dniu w końcu ma odrobinę wolnego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ach tak, matki mają swoje własne przywileje, niepodważalne i święte. Nawet Bóg, jeśli gdzieś tam jest, nie wygra dyskusji z matką troszczącą się o swoje własne dziecko. Czy będzie im to dane poczuć na własnej skórze? Możliwe. Raine miała większe szanse na to, jeśli tylko będzie w stanie poświęcić swoją karierę na rzecz bycia mamą, mamusią, mateczką. Zresztą, ona nie porzuciła miłość swojego życia przy pierwszej, lepszej kłótni i nie wyszła za mąż za kogokolwiek, byle zrobić na złość tamtemu pierwszemu (jedynemu). To prawdopodobnie właśnie tak działa samodzielna dorosłość – nawet jeśli wylatuje się z gniazda mamy, te dalej uczestniczą w życiu, tym razem bardziej jawnie i niewinnie, mówiąc: „tylko sprawdzę czy masz co jeść i znikam”.
Tyle, że one nigdy nie znikają. Nawet śmierć ich nie pokona.
Czasem mamy są najlepszymi przyjaciółkami, z którymi można porozmawiać o wszystkim, choć z pewnego punktu widzenia – to raczej nie jest dobre i zdrowe rozwiązanie. Nie powinny wiedzieć o tym jak dobry seks miała ich córka z sąsiadem, albo, że musi teraz porządnie oszczędzać na jedzenie, bo tamta droga torebka była priorytetem. Niektóre rzeczy lepiej zachować dla przyjaciółek innych niż własna matka, a najlepiej spowiadać się z tego przy kolejnej butelce wina.
Charlie nie należała do najlepszych córek (ucieczka ze Stanów, brak jakichkolwiek chęci rozmawiania o jeszcze-żyjącym mężu, zapewnianie, że wnuków nie doczeka się, bo nie chcą mieć, a była to gówno prawda), ani sióstr. Matula jej prawdopodobnie kochała mocniej Bastiana, chociaż nie przejmowała się tym aż tak; całe życie była córeczką tatusia, nawet jeśli ten do końca liczył, że Charlie zmieni płeć. Niby skąd wzięło się to zdrobnienie? Charlie. To jasne jak słońce, że chciał mieć drugiego syna. Wolała więc unikać go, wyrzutów i zbyt wielkiej miłości, tajemnice swoje powierzać przyjaciołom i bratu.
Uśmiech rozjaśnił jej oblicze, gdy tylko Raine podeszła do niej dziarskim krokiem. Sięgnęła pod blat, gdy kelner nie patrzył i postawiła między nimi ciasteczka do kawy.
- Później powiemy, że zjadłyśmy mniej, ale nie wydaj mnie – szepnęła poważnym tonem, jakby co najmniej zaraz miały napaść na bank; dopiero po chwili zaśmiała się i machnęła ręką. Kelner prędzej czy później zauważy to i była pewna, że nie będzie miał nic przeciwko. Ostatnio częściej tu przychodziła. - Tak, każda pora jest dobra na chwilę ogarnięcia chaosu. A chaos, moja droga, powstaje szybciej niż myślisz. - Upewniła się jeszcze, czy aby na pewno jej laptop jest bezpieczny i nikt nie będzie mógł go sobie wziąć tak łatwo, bez walki. Upiła swojej kawy, jednocześnie delikatnie kiwając głową na słowa Raine. Och, już nie mogła doczekać się, aż powie to na głos! – Dzień? Bardzo dobrze, a tobie? Spotkałam ostatnio swojego eks i wiesz co? Chcę zacząć randkować. Ja… wiem, że wdową jestem krótko, ale nie chcę czekać całe swoje życie na kolejną szansę, rozumiesz? Co o tym myślisz? To dobry pomysł?
Wbiła spojrzenie w przyjaciółkę, czekając na osąd. Była gotowa na wszystko, na każdą jej reakcję; wyobrażała je sobie cały czas, czekając tu na nią. I musiała powiedzieć to już na samym początku, ponieważ inaczej nie siedziałaby spokojnie do połowy spotkania. Wbrew pozorom, zdanie innych miało dla niej znaczenie, a przynajmniej w takich kwestiach jak ta.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie planowała zostać matką, więc tak naprawde nigdy sobie siebie w tej roli nie wyobrażała. Miała czas na założenie rodziny, w ile w ogóle przyjdzie jej to zrobić, a obecnie chciała skupić się na swojej pracy. Kariera stała u niej na pierwszym miejscu i nie zanosiło się na to, aby miało się to zmienić. Uczucie, które kiełkowało powoli pomiędzy nią, a Mitchem było jedną wielką niewiadomą. Raine nawet nie była pewna czy otworzyła się na nie tak całkowicie. Poza tym wcale nie miała dobrego przykładu matki, zważając na problemy psychiczne jej rodzicielki.
Matka na pewno nie była jej przyjaciółką. Życie rodzinne jej rodziny legło w gruzach wraz ze śmiercią ojca Raine. Załamanie matki poskutkowało tym, że rodzeństwo Evans musiało zadbać same o siebie. Później naturalnie, po jej drugim ślubie, sytuacja nieco się poprawiła, ale nigdy nie było tak samo, jak wcześniej, nigdy nie było dobrze.
Starała się ograniczać kontakt do minimum i póki co się to udawało, nawet jeśli musiała wkładać dużo energii i kreatywność w zbywanie jej. Czy uważała, że nawet śmierć nie powstrzyma jej matki? Miała nadzieję, że jednak tak będzie. Nie życzyła jej oczywiście źle, ale nie chciałaby być nawiedzana przez jej wścibskiego ducha aż do śmierci.
Co do ojczyma, mimo że dużo mu zawdzięczała, to nigdy nie mieli dobrego kontaktu. Mężczyzna poczuwał się w obowiązku zapewnienia im dobrego życia, ale tylko ze względu na matkę. Nigdy nie traktował ich jak swoich dzieci, a Raine nigdy nie traktowała go jak ojca. Nie było oczekiwań i nie było żalu.
Parsknęła cicho, widząc jak Charlie wyciąga ciastka spod lady. Jak czarodziejka.
Będę milczeć jak grób — odszepnęła, po czym sięgnęła po ciastko i odgryzła kawałek. Było całkiem niezłe, musiała przyznać. Pokiwała głową na jej kolejne słowa, połykając słodką masę. — Z chaosu powstałeś i w chaos się obrócisz — skomentowała, po czym ponownie zajęła się ciastkiem. Nie mogła się oderwać i nie była pewna czy była aż tak głodna, czy smakowało po prostu wyjątkowo dobrze, wręcz uzależniająco.
Dostała swoją kawę mniej więcej w tym samym momencie, w którym Charlie zdradziła jej swoje plany na przyszłość. Dopiero to oderwało ją od jedzenia. Przełknęła co miała w buzi, popiła łykiem kawy i otrzepała dłonie z okruszków, przyglądając się przyjaciółce badawczo. Ocena sytuacji, zauważanie szczegółów i wyciąganie wniosków to w końcu to, w czym była najlepsza. — Randkować ze swoim eks? — spytała ostrożnie, łącząc fakty. Miała nadzieję, że raczej chodzi o ogólne randkowanie, bo wchodzenie dwa razy do tej samej rzeki to chyba nie jest najlepszy pomysł. Chociaż kto wie, w końcu ludzie się po latach zmieniają. Podobno. — Jesteś pewna? Jeżeli tak czujesz, że to już czas, to uważam, że to dobry pomysł — przyznała, odgarniając włosy za uszy. — Tylko potencjalnych panów, proszę dawać przed randką do sprawdzenia — dodała śmiertelnie poważnie, grożąc dziewczynie palcem. Ona już miała swoje sposoby, żeby ludzie prześwietlać, w końcu miała kontakty i informatorów. Jeszcze tego by brakowało, żeby Charlie trafiła na jakiegoś świra.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Duchy matek mają to do siebie, że nie powstrzyma ich nic, nawet śmierć. Teraz nie do końca jeszcze pokolenie rodziców kobiet rozumie, że są rzeczy ważne i ważniejsze i nie zawsze jest to posiadanie potomstwa. Budowanie kariery ma wpływ na przyszłość i teraźniejszość, a przy zarabia się pieniądze na każdą zachciankę (i potencjalne dzieci kiedyś, za rok, może dwa, albo dziesięć). Ostatnio Charlie myślała o tym więcej i intensywniej, stwierdzając, że wszystko co się zadziało w jej życiu na polu rodzinnym miało sens. Nie było jej dane założyć swojej rodziny, a i dobrze. Przynajmniej nie stworzy kolejnej, chorej rodziny jaką była jej własna. Pomińmy jej brata, bo był on największym skarbem na świecie. Nie chciała jednak skończyć jak własna matka, zastraszana przez ojca. A czy nie tak właśnie było w jej małżeństwie, póki ono trwało?
Były zgodne, a przynajmniej w pewnym, niewielkim stopniu, co do obrazu dzieciństwa. Dorastały, walczyły o siebie, a starsi bracia robili wszystko, by chociaż trochę życie było znośne. Jedno było jasne – żadna z nich nie mogła pochwalić się matką-przyjaciółką, z różnych powodów. Obie też nie chciały do tego dążyć, ale czy to coś złego?
- Oby, bo inaczej będę musiała cię zabić, a nie jestem dobra w wymyśleniu zbrodni doskonałej i od razu by się zorientowali kto to zrobił. A ja nie chcę iść do więzienia – odparła z rozbawieniem, przegryzając zaraz ciasteczko. Wyjątkowo smakowało jej, albo to głód zadziałał tak jak powinien. Miały też w sobie coś uzależniającego i było to jedyne, co mogła jeść tonami, jak nigdy. Dobrze, że nie znalazła ich nigdzie oprócz w tym lokalu, bo byłaby okrągłą kulką złożoną z cukru, mąki i wody, a nie jest to najzdrowszy tryb życia.
Teraz wpatrywała się w Raine, oczekując jakiejkolwiek reakcji na jej słowa. Randki. Nie była na nie gotowa, ale naprawdę nie chciała być już sama. Za wiele par ostatnio tworzy się wokół niej; za dużo osób szczęśliwych. A ona – wiecznie sama, jeszcze zza czasów małżeństwa. Nie chciała spędzić tej reszty życia (może najlepszej, skoro trzydziestka za rogiem) w pustym domu; tu nawet pies nie pomoże. I choć dom starości z Polą wydawał się słodką wizją, do tego momentu linii życia jeszcze ogrom czasu.
Uniosła brwi, zaskoczona jak zinterpretowała jej słowa i parsknęła śmiechem.
- Nie! Nie z eks. Nie chcę… Nie wchodzi się do tej samej rzeki, prawda?Nawet jeśli wciąż kocha się swojego byłego. Uśmiechnęła się znów, wyraźnie podekscytowana wizją nowych znajomości – tylko oby nie były one z tindera. W końcu ruszy dalej, odrywając łatkę wdowy. Chciała być kimś więcej niż wdową. Chciała być czyjąś miłością, do cholery! - Pewnie, że dam ci ich do prześwietlenia. Jeszcze jakiś zechce mnie zamordować albo okraść… – upiła za moment kawy i nałożyła na łyżeczkę piankę, najsłodszą część. - Jak będziesz miała jakichś kandydatów, normalnych kandydatów… też możesz mi dać znać. A teraz opowiadaj co u ciebie! Taka rozpromieniona już dawno nie byłaś!
Najwyższa pora zmienić temat, bo policzki Charlie zaczynały przybierać innego koloru, niekoniecznie pasującego do jej różowego sweterka. Czerwień i róż zawsze będą fatalnym połączeniem.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rodziny się nie wybiera, więc trzeba robić wszystko, aby przetrwać, jeżeli rodzina ci takiego przetrwania z jakichś powodów zapewnić nie może lub nie chce. Nie ma się wpływu na to w jakim otoczeniu przyjdzie żyć i dorastać oraz co czeka cię w kolejnych latach. Raine miała co prawda dzieciństwo całkiem szczęśliwe, przynajmniej pierwsze lata. Nikt nie mógł przewidzieć, że z dnia na dzień wszystko się zmieni. Jednak przetrwała, głównie dzięki swojej sile i wsparciu rodzeństwa. Niestety nic nie było już takie same. Nawet w momencie, w którym matka się ustabilizowała i z pomocą obcego mężczyzny wsparła ich później finansowo, aby mogli skończyć studia. Raine skorzystała z pomocy, ale już dawno oddała ojczymowi całą sumę, którą jej “pożyczył”. Nie chciała być mu nic winna.
Mam tylu wrogów w światku przestępczym, że może by ci się upiekło — puściła do niej oczko, po czym upiła łyk gorącej kawy. Uwielbiała jej mocny smak i ciepło, które rozlewało się po jej ciele z każdym kolejnym łykiem.
Przyglądała się Charlie uważnie. Znała i jej historię, która również nie była kolorową bajką ze szczęśliwym zakończeniem, przynajmniej nie do tej pory. Z jakiegoś powodu udało jej się uwolnić z toksycznej relacji, co mogło oznaczać, że być może gdzieś tam czeka ją jeszcze coś lepszego.
Wzruszyła ramionami, słysząc pytanie. — Niby tak. Przynajmniej tak słyszałam. Niestety nigdy tego na własnej skórze nie doświadczyłam — przyznała. Stałe związki się jej nie trzymały. Miała swoje przygody z mężczyznami, ale nic trwałego.
Słysząc jej kolejne słowa, pokręciła głową z uśmiechem, mając nadzieję, że w najbliższym czasie nikt nie będzie chciał jej ani okraść, ani zamordować. Na przykład tak jak ostatniej ofiary mordercy, którego za wszelką cenę chciała postawić przed sądem, jednak ten był nieuchwytny. Upiła pospiesznie kolejnego łyka kawy, aby w międzyczasie odgonić te czarne myśli. — Mhm, daj spokój — zaczęła, odstawiając filiżankę na szklany spodek. — Ostatnio czuję się okropnie i źle sypiam, o ile w ogóle uda mi się zasnąć.
Zaraz jednak lekko się uśmiechnęła, bo było jednak coś, o czym warto było wspomnieć. — Spotykam się z kimś od stycznia— przyznała. — To ten twój znajomy, Mitch.
Prawda wyszła na światło dzienne. Skąd wiedziała, że Charlie zna Mitcha? W końcu kilka razy już o nim wspominała, o tym, że jest profilerem również, więc Raine dodała po prostu dwa do dwóch.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdy chodzi o pieniądze, wszystko zaczyna się komplikować. Potrafią wypomnieć Ci grosz, który tak naprawdę znaleziony został na ulicy pod domem. Niby szczęśliwy grosik, a jednak furtka do kłótni pełnej wypominek i łez słonych, zaschniętych, zmieszanych ze śliną. Jej rodzice nie wsparli finansowo. Zawsze chciała radzić sobie sama, nawet jeśli oznaczało to nie pójście na studia zaraz po collegu. Ojciec miał w sobie prawdziwego wojskowego nawet na emeryturze. Grosz do grosza. Zbierał pieniądze jak zaległe urlopy, by dostać na odejście jeszcze więcej. Ciekawe jaką sumą zaszczyci swoje marne dzieciory, gdy klepnie w końcu w kalendarz. Czy jest może nieśmiertelny i zawsze zdrowy, jak typowy pułkownik i komendant jednostki?
Z pewnością wydziedziczyłby ją, gdyby trafiła do więzienia za kradzież ciastek. Zwłaszcza, że Charlie niespecjalnie była do słodyczy. Ciekawe czy chociaż Bastian stanąłby za nią murem i załatwiłby jej dobrego adwokata? Tego też nie potrafiła sobie wyobrazić. Dla niego mogłaby nie istnieć, bo miał lepszą alternatywę bliskiego sobie towarzystwa.
- Całe szczęście, dziękuję – roześmiała się, przesuwając palcem po krawędzi filiżanki. Kawa kończyła jej się w zawrotnym tempie, więc przeczuwała kolejną porcję karmelowej bomby z mlekiem. Dopiła więc resztkę, po czym zamówiła jeszcze jedną kawę, by nie biła się z myślami czy jest to na pewno zdrowe. Już nie musiała dbać tak bardzo o zdrowie, ostrożność i pilnowanie się z braniem witamin. Wszystko jedno. Zamierzała jeszcze popracować tego dnia, więc chciała nafaszerować się kofeiną o dobrej jakości, a nie jakąś najtańszą, byle jaką w domu.
Pokiwała głową w zamyśleniu, rozważając wciąż nad biegiem rzeki, do której i tak wejdzie już niedługo. Czy ma w sobie nowe piranie, gryzące do żywej duszy. Albo może prądy – zdradliwe, z początku niewidoczne dla gołego oka. I słowa – bolesne jak cięcie ostrym nożem do warzyw. Miała wrażenie, że straciła przyszłość, idąc w małżeństwo z Michaelem. Nie będzie eksperymentować, kochać się z nieznajomym w klubie, ani być w związkach krótkich, pełnych emocji. Nie potrafi. Zamknęła się na mężczyzn, zdradzona przez nich, a konkretnie przez dwóch.
- Ciekawe jakie są tego konsekwencje… ale wiesz co? Ruszę dalej. I mam wszystko gdzieś. Założę nawet Tindera, to już pora! - pstryknęła palcami z uśmiechem, dumna ze swojego pomysłu. Na razie zostawi rozmyślania o minusach wchodzenia do tej samej rzeki. Musi zacząć żyć od nowa, zanim zupełnie wypali się. Chciałaby być w końcu w pełni szczęśliwa.
Kelner doniósł jej kolejną kawę, więc wzięła łyżeczkę i rozmieszała karmel na wierzchu. Zjadła też trochę pianki, najlepszej części całego carmel macchiato. Spojrzała na przyjaciółkę, zaskoczona jej odpowiedzią. Spodziewała się samych radości, jasności i dobrych wieści! I już miała pytać, dlaczego źle sypia, gdy wytłumaczenie nadeszło samo.
- Oooch! Z Mitchem? Rany, to świetnie! – uśmiech zagościł na jej ustach, a w oczach pojawiło się podekscytowanie. Mogłaby być zazdrosna, ale po co? I ją spotka coś dobrego (musi, bo jaki to sens życia bez takich smaczków?), a teraz mogły skupić się na dobrych uczuciach Raine. - To ja nie dziwię się, że źle sypiasz, kochana. Opowiedz coś więcej, niekoniecznie pikantne szczegóły, a te romantyczne. O Jezu! Jestem spragniona romantycznych odpowiedzi!
Ucieszyła się ze szczęścia Raine, niemal jakby i ją oblało jak promienie popołudniowego słońca. Takie radosne nowinki są najlepsze. Rozganiają ciemne chmury znad jej głowy.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pieniądze nigdy nie były specjalnie ważne dla Raine, być może dlatego, że lekko odchodziły i lekko przychodziły. Po śmierci ojca na jaw wyszły potężne długi, których narobił, przez co z dnia na dzień stracili dom i ledwo wiązali koniec z końcem, a nagle po kilku latach matka poznała drugiego męża i ich problemy finansowe nagle magicznie zniknęły. Niezależnie jednak od tego czy mieli lodówkę pełną, czy nie, dla niej liczyło się rodzeństwo i to że się wspierali w zarówno dobrych, jak i złych chwilach. Nie patrząc na kasę. Obecnie zarabiała wystarczająco i tak naprawdę niczego jej nie brakowało. Po prostu nie martwiła się o dochody, bo wiedziała że poradzi sobie w każdych warunkach. Znała siebie i swoje możliwości.
Więzienie za kradzież ciastek brzmiało dosyć zabawnie, szczególnie że wokół było tylu groźnych i niebezpiecznych przestępców na wolności. Co tam ciastka, jeśli za rogiem mordują kolejną kobietę. Z jakiegoś powodu Raine nie umiała pozbyć się tych czarnych myśli. Okropności, których naoglądała się przez ostatnie miesiące ciążyły na niej, niczym klątwa. Nie chciała zacząć wątpić w sukces, więc próbowała się jakoś zmotywować.
Dobra kawa jej w tym pomagała, tak samo jak Charlie, w tej kwestii rozumiały się bez słów. Dlatego też zamówienie drugiej kawy i przez Rain było tylko kwestią czasu.
Zaśmiała się krótko na jej słowa. — Jak szaleć, to szaleć.
Cieszyła się, że Charlie myśli powoli bardziej o sobie i swojej przyszłości, a mniej o przykrej przeszłości. Oczywiście zamierzała ją wspierać, niezależnie co wybierze. Chyba, że trafi na drania, to wtedy będa musiały go zabić i pozbyć się ciała - pestka.
Przyglądała się jej uważnie, gdy ta wyrażała opinie o jej spotykaniu się z Mitchem. Musiała go dobrze znać, skoro tak się ucieszyła. Raine miała lekkie obawy, że jej znajomi mogą podchodzić sceptycznie do faktu, że spotyka się z osobą, która nie widzi.
Kiepsko sypiam, bo mam stres w pracy, ale chyba masz rację, że może Mitch trochę też tak na mnie wpływa — mruknęła z lekkim uśmiechem. W końcu nie myślała o pracy przez cały czas. — Rozmawiamy dużo w nocy, kilka bitych godzin, o wszystkim. Nie wiem czy to romantyczne, ale bardzo lubię nasze nocne rozmowy.
Uniosła filiżankę i dopiła kawę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W więzieniu kobiety zjadłyby je za taką okrutną zbrodnię. Ojciec pewnie wraz z ciastem dla córki dałby jej cyjanek, by zabiła się zanim jeszcze gorzej zhańbi rodzinę. Nie zdziwiłaby się, jeśli rzeczywiście tak by się stało. Skandal byłby na całe Stany Zjednoczone, albo i świat, a kariera wojskowa Marka przeszłaby na margines. Osoby wojskowe, które mają powiązania z przestępczością są z góry skazane na potępienie wieczne. Jeden wpis w kartotece karnej i już można zostać zwolniony z zawodowej służby wojskowej; jeszcze gorzej, gdy własna córka trafia do więzienia. Za morderstwo zjedzenie ciastek bez płacenia. I taki niewinny żart pozostawił niesmak nie tylko u Raine, która rozważała kolejne możliwości śmierci przechodnia niedaleko stąd, ale też u Charlie – zmartwionej jak to mógłby przyjąć ojciec.
Czy były aż tak zmartwione tymi ciastkami? Barista podszedł do nich i wyłożył im ciastka na talerzyk. A więc widział wszystko! I nic nie mówił! Posłał im uśmiech, trochę rozbawiony i wrócił do pracy, oddalając się od nich. Charlie parsknęła cicho śmiechem, już legalnie zajadając się ciastkami.
- Prawda? Może nie jest to jakiś dobry pomysł, ale dojrzewa we mnie jak… jak szynka dojrzewająca! I będzie jeszcze pysznie – odparła z brodą dumnie uniesioną, do tego wyprostowała się i uniosła ciasteczko triumfalnie. Aha, dobre sobie! Miała jednak jakąś złudną nadzieję, że jednak nie skończy tego żywotu osamotniona.
Całe szczęście Raine nie zdradziła swojego niecnego planu na morderstwo drania. Nie miałaby pojęcia czy się śmiać czy płakać, bo dla przyjaciółki to pestka. Zboczenie zawodowe aż za mocno chyba przejęło kontrolę nad jej opiekuńczością, jakkolwiek urocza by nie była.
Nie widziała nic złego w spotykaniu się z osobą niewidomą. Człowiek jak człowiek. Owszem, mieli trochę utrudnień na już nieprostej drodze życia, ale wierzyła, że sobie poradzą. Współczuła mu cicho, że nigdy nie ujrzy piękna Raine, ani swojego dziecka, gdy takowego doczeka się za ileś tam lat, ani tego parku w centrum miasta, bo pięknie go odremontowali. Takie malutkie smaczki mogłyby go mocniej dobijać i sprawiać, że nie ma aż takiej wielkiej radości z życia, a jednak nic takiego się nie działo. I był teraz z pewnością jeszcze szczęśliwszy, mając Raine obok siebie. I gdy opowiadała o ich nocnych rozmowach, rozpływała się i uśmiechała coraz szerzej i promienniej. Podparła brodę na dłoni, wpatrując się w Raine. Trochę jej zazdrościła, owszem, ale nie była to zazdrość niezdrowa, a wręcz przeciwnie.
- To jest bardzo romantyczne, Raine. Serio. Ja tak miałam kilka… naście lat temu, więc zdarza się naprawdę rzadko – westchnęła, po czym upiła łyczek kawy. Ona miała coś takiego tylko i wyłącznie z Harper-Jackiem, więc już dawno temu. Z mężem – nigdy. Znaleźć osobę, co kocha cię i słucha to rzadkość. Teoretycznie nie powinno tak być, ale gdy ludzie zazwyczaj pędzą, chcą od siebie tylko jednego i przespać się przed kolejnym szalonym dniem, nie mają czasu na rozmowy. To też przywilej świeżych par, które chłonął się wciąż i poznają. – Czyli jesteś z nim szczęśliwa. To dobrze! Bo musiałabym mu skopać tyłek, gdyby było inaczej – dodała na koniec z figlarnym uśmieszkiem. I ją było stać na akcję ratowniczą.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby jednak miała za cokolwiek pójść do więzienia, to wolałaby żeby to nie była kradzież ciastek. Myślała raczej o jakimś napadzie stulecia w szczytnych celach, w stylu Robin Hooda. Wolałaby jednak nie zostać za nic skazaną. W przypadku zamknięcia Charlie, z karierą pożegnałby się jej ojciec, w przypadku Raine - ona sama. Nie oszukujmy się, ale praca była dla niej niezwykle ważna. Jeżeli w pracy spełnia się marzenia, to chyba nic dziwnego?
Uniosła wzrok, gdy dołożono im ciastek. Dobrze, że to nie policjant z kajdankami. Więc były uratowane! Sięgnęła ostrożnie po ciastko, jakby miało być czymś innym, obejrzała je z każdej strony, po czym odgryzła kawałek i dopiero wtedy parsknęła śmiechem, zakrywając buzię, aby nie pluć okruchami. Popiła słodycz łykiem drugiej już kawy, którą właśnie przed nią postawiono. Dziewczyny piły tyle kofeiny, że jeżeli nie do więzienia, to być może trafią w zaświaty. Co prawda musiałyby pewnie wypić jeszcze sporo mocnej kawy, żeby wyciągnąć kopyta, szczególnie, że obie były w tym zahartowane.
Jak szynka? — powtórzyła i pokiwała głową z uśmiechem. — Na pewno skradniesz serce niejednego mięsożercy.
Nie nazwałaby morderstwa kogoś, kto skrzywdziłby Charlie, zboczeniem zawodowym. Prędzej smutną koniecznością w obronie własnej i innych. Poza tym prawdpodobnie to pędzej Charlie wpadłaby na taki pomysł, gdyby jakiś facet ją skrzywdził, a
Raine po prostu solidarnie by jej pomogła i postarałaby się, aby wszystko pięknie zatuszować. To niby tylko gdybanie. Nie miała pojęcia czy faktycznie byłaby to tego zdolna, ale czego się nie robi dla ludzi, których się kocha?
Kiedyś, jako dziecko czasami zastanawiała się jak to jest nie mieć dostępu do jednego, lub kilku, zmysłów. Zawsze dochodziła do wniosku, że to musi być frustrujące i smutne. Szczególnie jeśli ktoś stracił wzrok w wyniku wypadku, bo jeżeli było się go pozbawionym od urodzenia, to nie wiedziało się, co się traci, prawda?
Teraz często zastanawiała się jak Mitch sobie z tym poradził i jak radzi sobie dalej. Nie rozmawiali jeszcze o tym tak szczerze i ona chyba nie chciała na to naciskać. Być może Mitch nie lubił o tym mówić? W Każdym razie nie miała pojęcia jak bardzo mu brakuje wzroku. Jeżeli o nią samą chodziło, to bywały momenty, w których bardzo chciała by ją zobaczył, żeby odwzajemnił jej wzrok.
Tak, chyba masz rację— przyznała, również się uśmiechając, trochę właśnie jak nastolatka. W zasadzie, w latach nastoletnich, nie miała wiele czasu ani energii na sprawy sercowe. Wtedy zajmowała się rodzeństwem i matką z depresją. Nie było łatwo. W końcu jednak przyszedł i na nią czas.
Kiwnęła głowa na jej kolejne słowa, unosząc lekko brew z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy. Słysząc o skopaniu tyłka Mitch nie mogła powstrzymać się od nagłego śmiechu. Kilkoro klientów kawiarni obróciło głowy w jej stronę.
Kalekę będziesz biła? — mruknęła na wydechu. Przy Brownie na pewno by tak nie powiedziała, ale w jej sucharze, od którego wypowiedzenie nie mogła się powstrzymać, nie było nic personalnego. To tylko jej, czasami odrobinę spaczona, wyobraźnia i wymagające poczucie humoru.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „The Chelan Cafe”