WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://www.gonorthwest.com/Washington/ ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

~7~ W tej pokręconej metropolii było kilka konkretnych miejsc, będących dla niego małą ostoją, dających możliwość odetchnięcia w miejscu spokojniejszym niż centrum i zatłoczone uliczki, a bardziej otwartym niż własne cztery ściany, męczące z czasem nawet takiego introwertyka jak Jesse. Chwil na oddech, możliwość spotkania ze znajomymi, zebranie w sobie dość energii do dalszej pracy. Plus, naprawdę lubił wgramalać się na głowę trolla i chociaż przez chwilę poczuć się wysoki.
Tego dnia umówił się z Pinkie, czy raczej zaraz przed wyjściem z domu wysłał do niej smsa o treści "chodź na trolla", uznając że jak ma czas to wpadnie, a jak nie - na pewno go o tym fakcie poinformuje. Niechętnie zapakował się w kurtkę, z której dopiero niedawno sprał zaschniętą krew, bo zwyczajnie o tym zapomniał, a po drodze na wybraną lokację wstąpił do swojej ulubionej kawiarni. Nie była jakaś szczególnie specjalna, ale kawa była dobra, znajdowała się dość blisko, aby zazwyczaj było mu po drodze i był tam już uznawany za stałego klienta. Tak czy siak nie miało to większego znaczenia, nie mógł podejść do lady i poprosić o "to co zawsze", jako że jego gust zmieniał się częściej niż pogoda i zwykle wyskakiwał z czymś innym. Jedynym wspólnym czynnikiem był wysoki poziom cukru w zamawianym napoju. Tym razem postawił na gorącą czekoladę z bitą śmietaną, razy dwa, jedną z miętą, drugą z karmelem. Ściskając papierowe kubki w obu dłoniach, i ich ciepłem nadrabiając za brak rękawiczek, pokonał resztę drogi do mostu, pod którym rezydował kamienny olbrzym. Nie była to całkowicie prywatna okolica, praktycznie wszyscy wiedzieli o istnieniu tej rzeźby, ale zazwyczaj udawało mu się trafić na czas, kiedy zaaferowani turyści zwiedzali inne części miasta. Teraz nie było inaczej. Spojrzał na swojego wielkiego, nieszczególnie żywotnego przyjaciela i wskoczył na podwyższoną płytę obok jego ręki, aby ustawić na niej przyniesione napoje. Potem zaczęła się wspinaczka, na razie tylko w celu wlezienia tam, gdzie postawił kubki. Przez następne kilka minut podskakiwał, chwytał się kamienia i starał się podciągnąć na twarde, zimne przedramię, ale nie było to szczególnie łatwe. Fukając, wiercąc się i jęcząc przy każdej nieudanej próbie, w końcu udało mu się wtoczyć na głaz i przetoczyć na plecy z westchnieniem ulgi. Dopiero po tym małym wyzwaniu kątem oka zobaczył postać stojącą kilka metrów dalej i obrócił głowę w jej stronę.
- Długo tam stoisz? - spytał Pinkie, mrużąc podejrzliwie oczy i zalewając się lekkim rumieńcem wstydu, kiedy zdał sobie sprawę jak żałośnie musiała wyglądać jego wspinaczka. Nawet dzieci zwykle nie miały z tym takiego problemu!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

ciuszek

Pinkie z kolei nigdy nie przepadała za siedzeniem w domu. Potrzebowała ludzi chyba bardziej niż powietrza, była typową społeczną mrówką, zawsze radosną, gadatliwą, pełną entuzjazmu i miłości do świata, która w samotności zwyczajnie usycha. To, co mogło ją zatrzymać w czterech ścianach, to pasje, którym oddawała się w samotności, chociaż jeśli w trakcie lepienia jakiejś pogrzebowej wiązanki ktoś postanowił wpaść w odwiedziny, to chętnie łączyła pracę ze spotkaniem. Od jakiegoś czasu nieco się to zmieniło. Pinkie przeniosła się od rodziców do własnego (no, prawie, bo wynajmowanego) mieszkania, które dzieliła z przeuroczą Pandą, która to wcale aż tak do ludzi nie lgnęła. Pinkie jednak uwielbiała spędzać z nią czas, więc ze względu na komfort tamtej, zamiast na huczne imprezy chadzały w różne miejsca tylko we dwie, albo po prostu zostawały pod kocykiem i wspólnie oglądały pierdoły w internecie. Proste i przyjemne.
Wiadomość od Jesse’go zastała ją w momencie, kiedy zbierała się do wyjścia z pracy. Dziś kończyła wcześniej, ale i tak była już mocno głodna, więc poinformowała przyjaciela, że po drodze tylko złapie coś do przegryzienia i widzą się na miejscu. Uznała, że pączki będą totalnie odpowiednie na tę okazję, wzięła więc cztery, każde z innym nadzieniem. Jeszcze w drodze wciągnęła tego z jagodami, ale resztę postanowiła zostawić, by mogli zjeść je wspólnie. Nie spodziewała się, że Jesse przyniesie kawę, ale pasowała ona idealnie do ich wybornej uczty.
Pinkie, choć była niziutka i miała krótkie nóżki, niczym typowy gnom, wspięła się całkiem sprawnie na wielkiego kamiennego trolla. Pewnie przychodziła tu nie raz i miała tu już jakąś znaną trasę, a do tego była ruchliwym stworzeniem, no więc jakoś jej to poszło. Na górze nie było jeszcze Jesse’go, więc przycupnęła sobie w jakimś wygodnym miejscu, ale już wkrótce zobaczyła dwa kubki kawy wspinające się na szczyt i gdy zerknęła w dół, od razu rozpoznała chłopaka. Z początku nie zwracała jego uwagi na siebie, nie chciała go rozpraszać. Obserwowała, czy aby na pewno daje sobie radę i czy nie zrobi sobie krzywdy. Oczywiście, był trochę zabawny, jak tak dyszał i stękał, ale Pinkie tylko delikatnie się uśmiechała, bo jednak takie wspinaczki mogły różnie się skończyć. Na szczęście, nie doszło do żadnego przykrego wypadku i wkrótce Jesse był już na górze, co Pinks skwitowała szerokim uśmiechem. Kiedy na nią spojrzał, pomachała do niego.
- Nie, nie długo. Chyba poszło ci lepiej, niż ostatnio – stwierdziła, próbując podnieść go jakoś na duchu, bo dostrzegła jego zawstydzenie. A przecież zupełnie nie miał powodu! Przecież nie każdy musi być we wszystkim dobry. – Mam dla ciebie pączki, ale musisz wybrać. Mam z adwokatem, czekoladą i marmoladą, przypadają ci dwa. Co słychać, pączuszku? – uśmiechnęła się szeroko i nieco posunęła tyłek, robiąc obok siebie miejsce dla Jesse’go.
<link href="https://fonts.googleapis.com/css?family=Dancing+Script" rel="stylesheet" type="text/css"><style>.domi{width: 200px; position: relative; z-index: 2; border: #456a7a 2px solid; padding: 2px; margin-bottom: -1px; margin-top: 1px;}.sie{width: 220px; position: relative; z-index: 3; font-family: Calibri; letter-spacing: 1px; line-height: 10px; font-size: 10px; margin-right: -15px; margin-top: 5px; color: #43646f;}.impo{width: 320px; position: absolute; z-index: 1; margin-left: -150px; margin-top: -50px; filter: grayscale(50%);}.ssible1{position: relative; z-index: 2; width: 210px; height: 160px; border-left: transparent 2px solid; border-top: transparent 2px solid; margin-right: -10px; border-image: linear-gradient(to bottom right, #456a7a, transparent, transparent); border-image-slice: 1; margin-top: 50px;}.ssible2{position: relative; z-index: 2; width: 210px; height: 160px; border-right: transparent 2px solid; border-bottom: transparent 2px solid; border-image: linear-gradient(to top left, #456a7a, transparent, transparent); border-image-slice: 1;}.panic{font-family: Dancing Script; text-transform: lowercase; font-size: 26px; color: #6e909c; text-shadow: #43646f 1px 1px 2px;}</style><center><img src='https://www.pngkey.com/png/full/12-1282 ... parent.png' style class='impo'><div class='ssible1'><div class='ssible2'><img src='https://64.media.tumblr.com/1c2c4cedc25 ... v_250.gifv' style class='domi'></div></div><div class='sie'>And when I knock at one hundred and two and I see your pyjamas I can’t stop smiling <span class='panic'>at you</span></div></center></br></br>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Istniały na świecie osoby, dla których zrzucał wszelkie maski i mury ustawione wkoło swojego charakteru. Przy nich nie musiał wyciskać z siebie fałszywych uśmiechów, bo przychodziły naturalnie, nie liczył mijających sekund i nie czuł potrzeby ponownego zaszycia się jak najszybciej we własnych czterech ścianach. Dzięki nim czuł, że istnieje także w prawdziwym świecie, a nie tylko na ekranie komputera, w green screenowej budce, upchnięty w rogu nagrania z wybranej na ten dzień gry. Potrafił przez jakiś czas cieszyć się światem zewnętrznym, otrzymać na swoje słowa bezpośrednią odpowiedź, w formie zarówno werbalnej, jak i niewerbalnej, ale na pewno nie jako tekst przewijający się w okienku czatu dość szybko, że wystarczyło mrugnąć, aby informacja nigdy do niego nie dotarła. Te osoby były dla niego najważniejsze, to dla nich byłby w stanie rzucić wszystko i wybiec z domu w środku nocy, jeśli tylko był potrzebny. Jedną z tych osób bez dwóch zdań była Pinkie, aktualnie przyglądająca się jego wygibasom z miejsca, do którego próbował się dostać. Zdmuchnął roztrzepaną grzywkę z czoła i zaśmiał się bezgłośnie, nie mając w płucach zbyt wiele powietrza.
- Zobaczysz, kiedyś przegonię we wspinaczce nawet ciebie - poinformował ją, dając sobie tym samym ciężki do osiągnięcia cel, ale może właśnie takiej motywacji potrzebował? Zobaczy się następnym razem, jeśli po raz kolejny nie będzie wtaczał się na kamień jak worek ziemniaków. Ostatecznie dotarł na szczyt trolla, ciągle przenosząc parujące kubki jako pierwsze, zanim sam właził wyżej. Wątpił, aby miał dość ambicji do schodzenia po nie kolejny raz, jak by o nich zapomniał. Musieliby poradzić sobie bez picia.
- Świetnie się składa, mam gorącą czekoladę. Mięta, karmel? - spytał, siadając po turecku i pokazując dziewczynie opcje. Jemu było to całkowicie obojętne, w odróżnieniu od smaku pączków. Darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda, ale jak mógł wybrać to zamierzał skorzystać z okazji. - Możesz wziąć adwokat - poinformował ją, wiedząc dobrze, że był to tylko smak nadzienia i zapewne nie było w tym żadnego alkoholu, ale co zrobić? Kwestia przyzwyczajenia. - I dzięki. A u mnie... Właściwie chyba jeszcze nie wspominałem, że zacząłem ostatnio karierę modela? - upewnił się, uśmiechając się tajemniczo, dobrze wiedząc, że dotychczas trzymał tę rewelację dla siebie. Tak w razie jakby okazało się, że jednak kompletnie się do tego nie nadaje. - Napisał do mnie malarz, że z jakiegoś powodu chce mnie namalować i wiesz, z początku myślałem, że to sprytny sposób na porwanie mnie i wycięcie nerek, ale nie, od kilku tygodni faktycznie mnie maluje. I nawet był ze mną na świętach u mojego brata - dał krótki opis tych najbardziej ekscytujących wydarzeń w ostatnim czasie i sięgnął po czekoladowego pączka. - A i dał mi jeden ze swoich obrazów. Zasnąłem podczas modelowania i myślałem, że mnie za to zamorduje, ale nie, jeszcze dostałem prezent. Pokażę ci jak do mnie wpadniesz - obiecał i posłał jej wesoły uśmiech jak tylko przełknął pierwszego gryza, zaraz wycierając kciukiem nadzienie z kącika ust. - A co u ciebie? Interes się kręci? - podpytał, skupiając na niej swoją pełną uwagę. No, prawie, sporo z niej poświęcał tej trzymanemu pączkowi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pinkie była w internecie aktywna w nieco inny sposób, influencowała na instagramie, a nie na youtubie, a do tego oprócz dokumentowania swoich szaleństw wrzucała też wszelkie swoje rękodzieła, od stroików, po paznokcie i makijaż. Kontent miała zatem dość szeroki, co pozwalało na przyciągnięcie różnorodnych zainteresowanych, i choć absolutnie ich doceniała, to jednak w żaden sposób nie mogło się to równać z bezpośrednią interakcją z drugim człowiekiem. Dlatego też, jeśli nie była akurat w pracy czy już nie miała innych planów, to leciała na każde spontanicznie zaproponowane spotkanie, a internet za nic by jej nie zatrzymał.
- Byłoby super - uśmiechnęła się szeroko do Jesse'go. - Moglibyśmy spróbować kiedyś wspinaczki! Co ty na to? - podobał jej się ten pomysł, zwłaszcza, że mogliby ogarnąć jakiegoś instruktora, no i były tam zabezpieczenia, więc byłyby to bardziej kontrolowane warunku, niż wspinanie się na takiego dzikiego trolla. Jednak mimo tego, że z znała Jesse'go nie od dziś, to nie wiedziała, czy taka aktywność przypadłaby mu do gustu. Jakoś nigdy ten temat im się nie przewinął, choć z gadatliwością Pinks przerobili ich już pewnie tysiące. - Ojej, totalnie super! Zdecydowanie karmel - pokiwała głową, bardzo ciesząc się na kawkę. Teraz będą mieli smaczny podwieczorek, a dla Pinkie jedzenie z kimś było jeszcze lepsze, niż jedzenie samemu. Kiedy Jesse wybrał swoje smaki, Hale pokiwała głową i uważnie wybrała pączki, by się przypadkiem nie pomylić. Dała Fletcherowi te dwa, które wybrał, sama przejęła jedną z kaw, a potem nie zostało już jej nic innego, jak wgryźć się w swojego pączusia, słuchając przy tym, co przyjaciel miał jej do powiedzenia. Na każdą kolejną rewelację otwierała szerzej oczy, a w końcu oczu się już nie dało, więc otworzyła gębę, prawie gubiąc przy tym na wpół przeżuty kawałek pączka - na szczęście w odpowiedniej chwili zatkała gębę ręką i niczego nie straciła.
- O jacie, ktoś cię maluje? W jakiej pozie, na jakim tle? Ale jesteś pewien, że nie jest niebezpieczny? - mimo małych rozmiarów swojego rozumku Pinkie zdawała sobie jednak sprawę, że ludzie w internecie potrafią różne rzeczy, niestety także te złe i przykre. - Jest utalentowany? Jaki ma styl? Czy ci płaci? Myślę, że masz śliczną twarz i totalnie się nadajesz - pokiwała skwapliwie głową. - Koniecznie chcę zobaczyć - uśmiechnęła się szeroko. - Dlaczego był z tobą na świętach? - czy u się kroiło coś więcej? Pinkie koniecznie musiała wybadać temat! Oczywiście, nie zamierzała rzucać żadnymi niezręcznymi aluzjami już na początku, bo nie znała wcale sytuacji, niczego nie zakładała, ale bardzo chciała wiedzieć, bo przecież Jesse był jej przyjacielem i wszystkie ploteczki z jego życia niezmiernie ją interesowały. Miała nadzieję, że z wzajemnością! - Hmm, w antykwariacie jest w sumie jak zawsze, trochę nuda - wydęła usta, bo choć nie była to zła praca, to jednak Pinkie za nudą zdecydowanie nie przepadała. - Ale dostałam ostatnio dość spore zlecenie na wieńce od jednej firmy pogrzebowej, muszę się wykazać, bo może udałoby mi się z nimi nawiązać dłuższą współpracę, to byłoby super! Tylko to też dużo pracy. Ale jak na razie, dobrze mi idzie - pokiwała głową. To fascynujące, że ktoś ją dostrzegł. - A w ogóle, to ostatnio wygrałam darmowe wejście do oceanarium, zabrałam tam moją współlokatorkę, Pandę. W ogóle, poznałeś ją już? - zmarszczyła z zastanowieniem brwi, bo nie była pewna, czy Jesse miał już okazję. Jeśli nie, to będą musieli się pospieszyć, bo wymiana studencka Pandy zaraz się kończy i będzie wracać do Bostonu! To straszne, choć Pinkie wiedziała, że taka musi być kolej rzeczy, to jednak było jej trochę przykro z tego powodu, bardzo się z Pandą zżyła przez tych ostatnich kilka miesięcy. - Jeszcze przed świętami byłam też z Pandą na jarmarku, paskudny lubieżny mikołaj chciał ją całować, coś strasznego - Hale pokręciła z obrzydzeniem głową. - Nagle miał nawet w ręku jęmiołę, straszny oblech, ale wiesz, jak zabawnie Panda z tego wybrnęła? Zamiast jemu, dała buziaka mi - zaśmiała się, bo akurat ten jeden fragment Pinkie wspomina bardzo miło. - W ogóle, to Panda boi się brodatych ludzi, więc trochę trudne było dla niej podejście do mikołaja, a on takie rzeczy, ja nie wiem... - zacmokała z rozczarowaniem. Ugryzła jednak kolejny kawałek pączka i prawdopodobnie tylko ze względu na to zamknęła buzię, bo nie dość, że normalnie mogła mówić godzinami, to opowiadania o Pandzie w ogóle nie miały u niej końca, tak bardzo ją polubiła.
<link href="https://fonts.googleapis.com/css?family=Dancing+Script" rel="stylesheet" type="text/css"><style>.domi{width: 200px; position: relative; z-index: 2; border: #456a7a 2px solid; padding: 2px; margin-bottom: -1px; margin-top: 1px;}.sie{width: 220px; position: relative; z-index: 3; font-family: Calibri; letter-spacing: 1px; line-height: 10px; font-size: 10px; margin-right: -15px; margin-top: 5px; color: #43646f;}.impo{width: 320px; position: absolute; z-index: 1; margin-left: -150px; margin-top: -50px; filter: grayscale(50%);}.ssible1{position: relative; z-index: 2; width: 210px; height: 160px; border-left: transparent 2px solid; border-top: transparent 2px solid; margin-right: -10px; border-image: linear-gradient(to bottom right, #456a7a, transparent, transparent); border-image-slice: 1; margin-top: 50px;}.ssible2{position: relative; z-index: 2; width: 210px; height: 160px; border-right: transparent 2px solid; border-bottom: transparent 2px solid; border-image: linear-gradient(to top left, #456a7a, transparent, transparent); border-image-slice: 1;}.panic{font-family: Dancing Script; text-transform: lowercase; font-size: 26px; color: #6e909c; text-shadow: #43646f 1px 1px 2px;}</style><center><img src='https://www.pngkey.com/png/full/12-1282 ... parent.png' style class='impo'><div class='ssible1'><div class='ssible2'><img src='https://64.media.tumblr.com/1c2c4cedc25 ... v_250.gifv' style class='domi'></div></div><div class='sie'>And when I knock at one hundred and two and I see your pyjamas I can’t stop smiling <span class='panic'>at you</span></div></center></br></br>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niekoniecznie o to mu chodziło. Wdrapywanie się na łeb trolla nie był najprostszym zadaniem, ale rzeźba wcale nie była aż tak wysoka, więc mógł sobie na niej ćwiczyć, nawet jeśli wolał nie patrzeć w dół, kiedy już się na niej znalazł. Z jakiegoś powodu wspinaczka skałkowa wydawała mu się większym wyzwaniem. Tam nie miałby mniejszych głazów, na które mógłby się wtoczyć jak niezgrabna foka przed dotarciem na szczyt.
- Mam wrażenie, że tak czy siak mnie tam zaciągniesz, czemu w ogóle pytasz? - mruknął, chociaż nie potrafił powstrzymać uśmiechu. Przekazał jej wybrany kubeczek, próbując ich sobie wyobrazić podczas takiej rozrywki. Chociaż lękliwa część jego świadomości próbowała mu to wybić z głowy, to miało potencjał na bycie niezłą zabawą. Zapewne przerażającą, ale wciąż zabawą. - Wiesz co... W sumie czemu nie. Wiem, że to oklepane, coroczne gadanie, ale obiecałem sobie, że będę testował nowe rzeczy, więc pewnie. Mogę potem poszukać jakiegoś miejsca. Najlepiej takiego bez opinii o treści "wadliwy sprzęt, skręciłem kark" - zaoferował się z lekkim rozbawieniem. "Czemu nie" powinno stać się jego nowym motto, jeśli chciał dotrzymać tego postanowienia. Nawałnica pytań dotycząca jego nowego projektu wzięła go z zaskoczenia i zamrugał szybko, próbując ułożyć je sobie w głowie.
- Czekaj, powoli, matko. Dzięki, po pierwsze. No i... uh... Siedzę. Czy raczej półleżę? Na fotelu, całkiem to wygodne tylko czasem mi ręka ucieka, bo muszę ją trzymać tak - tutaj podniósł tą rękę, w której trzymał pączka i powtórzył wyuczony już gest, chociaż po chwili spiorunował kończynę wzrokiem i zmienił ustawienie. - Albo tak... Matko, nie wiem, Santi mnie zwykle ustawia. No i głowa, wiesz jak ciężko ją utrzymać w jednym miejscu? Ciągle o tym zapominam i próbuję patrzeć tam gdzie nie powinienem, masakra - westchnął i wziął małego gryza swojej przekąski, aby zaraz wrócić do opowieści. - I uznajmy, że jest bezpieczny. Tak samo jak uznajmy, że ty mnie nagle stąd nie zepchniesz. Każdy może być groźny jak ma powód - zauważył jakże filozoficznie, próbując samemu nie zagłębiać się w rozważania, czy malarz jednak nie zdecyduje się pozbawić go głowy pod koniec pracy, za to ciągłe kręcenie nią na boki. - Talent ma wielki, powysyłam ci kilka jego obrazów to ocenisz styl, bo... w sumie różnie. A co do mojego to sam nie wiem co to będzie, nie daje mi zobaczyć zanim nie skończy. Płacić mi chciał, ale ja nie chciałem, to wyłudziłem czekoladę i ma mi pokazać jakieś stare gry konsolowe. Dla mnie fair wymiana - podzielił się, spoglądając na nią krzywo, aby sprawdzić czy ona też tak uważa. - No i jest z Włoch, w tym roku nie jechał do rodziny, więc wziąłem go do nas. Tak, wiem o czym myślisz i nie, nic się między nami nie dzieje. Czy chciałbym... to już inna sprawa - przyznał, trochę zażenowany, ale wiedział, że przy niej może podzielić się wszystkim i nie chciał ukrywać tak istotnej dla siebie sprawy. Zauroczenie, chociaż niewielkie, świeże, było dla niego ważne.
- Serio? Jak cię znaleźli? I jak duże? Do kiedy masz termin? Na pewno będą zachwyceni, byli głupi jakby nie wzięli cię na dłużej - ocenił, wierząc w nią całym sercem. Była zdolna, widział już jej prace i chociaż nie znał się na kwiatach i łączeniu kolorów, potrafił docenić estetyczne wieńce. - Pandę? Nie, jeszcze nie. Muszę do was w końcu wpaść, albo gdzieś razem wyjdziemy? O, może chciałaby dołączyć do wspinaczki? - zaoferował, chętny do wciągnięcia w ich małą zabawę kolejnej osoby. Zwłaszcza, że słyszał o dziewczynie już sporo dobrego. Skrzywił się na historyjkę o Mikołaju i teatralnie się wzdrygnął. Dobrze, że jego za dziecka ominęło chodzenie na świąteczne jarmarki na kolana podejrzanych typków, w Grotto nie mieli takich atrakcji. No chyba jeśli policzyć wujka domagającego się całusów od swoich bratanic podczas ostro zakrapianej wigilii. - Miał farta, że niczym nie oberwał. Chociaż takiemu łokieć w nos wyszedłby chyba na dobre - mruknął, chociaż już po chwili uśmiechnął się na radość Pinkie z opowiadania na temat Pandy. Zdecydowanie musiał ją poznać. - Oh, no i nie gadaj, że tylko mi się nie trafiła świąteczna scena jak z Love, actually - westchnął, podpatrując jej reakcji na tę sugestię. Wiedział jak brzmiał kiedy wspominał o Santino i miał wrażenie, że podobny entuzjazm wyczuwa w tej opowieści.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Och, no bo przecież mógłbyś nie chcieć - przewróciła oczami. To, że sama ucieszyła się na taką myśl i już chciała spróbować nie oznaczało wcale, że będzie zmuszać Jesse'go, gdyby ten nie miał ochoty. Mogła przecież zaprosić kogoś innego, a z Jesse'm uskutecznić jakąś inną przyjacielską aktywność. Wolała, by się czuł komfortowo, a nie, by spotkania z nią źle mu się kojarzyły. - Ale byłoby super. Może akurat ci się spodoba? - zachichotała. - Haha, koniecznie, musimy to przeżyć - bo przecież jeszcze kupa życia przed nimi, Pinkie nie była jeszcze gotowa, by umierać. Tak naprawdę, to nie wiedziała nawet, czy jej się spodoba, ale przecież w każdej chwili mogli zrezygnować, nic na siłę.
Słuchała z zafascynowaniem, jak Jesse opowiadał o swojej modelingowej przygodzie. To było takie fascynujące! W internecie widziała tylko nagrania z sesji zdjęciowych, które wyglądały pewnie zupełnie inaczej, a sesje obrazowe to kojarzyła może co najwyżej z Titanica czy innych filmów. One jednak nie pokazywały, że taki proces mógł trwać wiele, wiele dni, więc musiało to być bardzo trudne, takie trwanie w jednej pozie. Dla niej to wprost niewyobrażalne.
- Musisz ciągle patrzeć w jedno miejsce? - otworzyła szeroko oczy, bo dla niej to brzmiało przerażająco. - I ile tak? - totalnie liczyła bardziej w godzinach, niż w dniach czy tygodniach. - Mhm, koniecznie mi wyślij - pokiwała głową. - No, właściwie to nie masz za bardzo doświadczenia, ani nic, to może faktycznie trochę fair. Ale jak już się sprawdzisz, to przecież nie możesz użyczać tej pięknej buźki za darmo - uśmiechnęła się do Jesse'ego, mrużąc oczy, bo jej zdaniem był totalnie piękny i totalnie zasługiwał na takie docenienie. Bardzo się cieszyła, że ktoś dostrzegł w nim taki potencjał. - Ale ja wcale nie mam powodu, by cię spychać - wręcz przeciwnie, łapałaby go od razu, gdyby zaczął się ześlizgiwać, być może nawet kosztem własnego zdrowia. Pytała, bo się martwiła, a te filozofie wcale do niej nie przemawiały, ale też sama była bardzo naiwną osóbką, taką, co to bierze narkotyki od obcych ludzi i tylko pyta, czy mają więcej, w związku z czym na pewno nie zamierzała robić mu żadnych umoralniających speechów. Na kolejne rewelacje otworzyła oczy z powrotem, coraz szerzej, a kiedy już bardziej nie mogła, to rozchyliła jeszcze usta. - Ojej, jaki egzotyczny artysta - zachichotała, ale w bardzo przyjazny sposób, nie zamierzała oczywiście wyśmiewać się z przyjaciela, a bardziej była to ekscytacja związana ze świeżymi ploteczkami z jego życia. Dobrze wiedziała, że fascynacja egzotycznym, w różnym tego słowa znaczeniu, była czymś zupełnie normalnym, nie mówiąc już o tym, że włoskie gejowskie romanse kojarzyły jej się tylko z Call me by your name. Byle tylko ten Włoch nie próbował podjadać jej Jesse'ego. - A chciałbyś? Jak ma na imię, ile ma lat, czy lubi pieski? - niemal się zapowietrzyła, wyrzucając z siebie tyle pytań, no ale przecież musiała wiedzieć wszystko.
Zresztą, zaraz przyszła kolej także na jej spowiedź.
- Najpierw zamawiali ode mnie pojedyncze egzemplarze, bo znaleźli mnie oczywiście przez instagrama, ale uznali, że moje wieńce bardzo dobrze schodzą, więc na razie dali mi zamówienie na dwadzieścia, różnej wielkości, i w ogóle takie różne, zresztą sam wiesz, że nawet nie umiem zrobić dwóch takich samych. Mam czas do końca miesiąca, ale jestem już w połowie, jak się wciągnę, to mogę przesiedzieć cały dzień i nadrobić całkiem sporo - pokiwała głową, była pewna, że się wyrobi. Wiedziała, że to dla niej spora szansa i za nic nie zamierzała jej zmarnować. - Musiałabym jej spytać, ale myślę, że mogłaby chcieć. A jak nie, to możesz wpaść, albo możemy pójść razem gdzieś indziej - na szczęście, Seattle oferowało wiele różnych atrakcji i możliwości na spędzenie czasu ze znajomymi, więc nie powinni mieć z tym problemu. - No tak, ale Panda chyba nie jest osobą, która mogłaby kogoś uderzyć, a ja nawet bym do niego nie do skoczyła - potrząsnęła głową i zaśmiała się cichutko. Choć cała historia była średnio przyjemna, to jednak należała już do przeszłości i teraz Pinkie mogła śmieszkować z innych rzeczy z nią związanych. Zresztą, ona uwielbiała jarmarki, a na pierwszy z nich i tak wybrała się dopiero po tym, jak została adoptowana przez państwa Hale. W ogóle, uwielbiała całą tę świąteczną otoczkę i nawet taki incydent tego nie zmieni. Wychodziła jednak z założenia, ze jeśli dziecko nie chce siadać jakiemuś fagasowi na kolanach, to nie należy go do tego zmuszać. Jej nigdy nie zmuszano, ale ona pewnie sama gramoliła się tam, by pomacać ten wielki brzuch i zgarnąć jakiegoś lizaka w zamian za opowiedzenie wierszyka. Była dzieckiem, którego wszędzie było pełno. Zostało jej to do dzisiaj, wciąż była taką małą, wesołą mróweczką. - No co ty? A nie pamiętasz, o co chodziło w tym filmie? Że miłość jest tuż obok i czasem przychodzi niezapowiedziana, i niespodziewana, i w ogóle nie wiadomo skąd, i nie trzeba jej wcale szukać na siłę, a w ogóle to dla każdego szczęście wygląda inaczej i ja myślę, że całkiem możliwe, ze nawet nie zauważyłeś, że coś tak miłego się tobie zdarzyło - nie, nie zrozumiała aluzji, ale za nic nie chciała, by przyjaciel był smutny, miał przecież jeszcze dużo czasu, by znaleźć odpowiedniego partnera, który będzie dla niego dobry i będzie odwzajemniał jego miłość, i z którym będą bardzo szczęśliwi. Tego mu życzyła, no a dobrze wiedziała, że przekazywanie dobrej energii przynosi efekty, więc Jesse nawet nie powinien się łudzić, że szczęście go ominie.
<link href="https://fonts.googleapis.com/css?family=Dancing+Script" rel="stylesheet" type="text/css"><style>.domi{width: 200px; position: relative; z-index: 2; border: #456a7a 2px solid; padding: 2px; margin-bottom: -1px; margin-top: 1px;}.sie{width: 220px; position: relative; z-index: 3; font-family: Calibri; letter-spacing: 1px; line-height: 10px; font-size: 10px; margin-right: -15px; margin-top: 5px; color: #43646f;}.impo{width: 320px; position: absolute; z-index: 1; margin-left: -150px; margin-top: -50px; filter: grayscale(50%);}.ssible1{position: relative; z-index: 2; width: 210px; height: 160px; border-left: transparent 2px solid; border-top: transparent 2px solid; margin-right: -10px; border-image: linear-gradient(to bottom right, #456a7a, transparent, transparent); border-image-slice: 1; margin-top: 50px;}.ssible2{position: relative; z-index: 2; width: 210px; height: 160px; border-right: transparent 2px solid; border-bottom: transparent 2px solid; border-image: linear-gradient(to top left, #456a7a, transparent, transparent); border-image-slice: 1;}.panic{font-family: Dancing Script; text-transform: lowercase; font-size: 26px; color: #6e909c; text-shadow: #43646f 1px 1px 2px;}</style><center><img src='https://www.pngkey.com/png/full/12-1282 ... parent.png' style class='impo'><div class='ssible1'><div class='ssible2'><img src='https://64.media.tumblr.com/1c2c4cedc25 ... v_250.gifv' style class='domi'></div></div><div class='sie'>And when I knock at one hundred and two and I see your pyjamas I can’t stop smiling <span class='panic'>at you</span></div></center></br></br>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

A więc byli umówieni na próbę przetrwania wspinaczki na jakiejś ściance, a nadzieją, że uda im się z tej przygody wyjść cało. Teoretycznie nie było powodu do obaw, takie miejsca były przecież zorganizowane w sposób niegroźny dla uczestnika i bezsprzecznie znajdowało się tam wiele osób gotowych do asekuracji i nauki podstaw takiej rozrywki. Właśnie, rozrywki. Tego Jesse jeszcze nie pojmował. Co było takiego fajnego we wdrapywaniu się po ścianie? Może zrozumie jak sam spróbuje.
- No tak. Znaczy, powinienem patrzeć, różnie z tym bywa - przyznał i zaśmiał się, bo naprawdę nie próbował facetowi utrudniać roboty, ale jak tak siedział to oczy same mu latały. A wraz z nimi cała głowa. - Po kilka godzin na jedno spotkanie. Mieliśmy ich już... z trzy? Cztery. Bo raz... no, raz leciała mi krew z nosa i odwiózł mnie do domu - opowiedział, zgrabnie nie wspominając o fakcie, że zaliczył wtedy spotkanie czołowe z latarnią uliczną i to dlatego był niedysponowany. Starczyło mu, że Santino się z niego nabijał. Wepchnął sobie do ust resztę pączka, wypychając sobie nim policzki jak wiewiórka, a kiedy usłyszał komentarz o "pięknej twarzy" ledwo powstrzymał się przed śmiechem. Ułożył upaćkaną lukrem dłoń pod brodą i zatrzepotał rzęsami. Tak, okaz piękna i wdzięku. Zanim ponownie się odezwał oblizał palce, próbując tym odwrócić swoją uwagę od rosnącego na twarzy rumieńca. Sam zaczął ten temat i chciał jej opowiedzieć o Contim, ale mimo wszystko trochę go ta sprawa zawstydzała. - Santino, jest przed trzydziestką i... no na pewno lubi pieski, ale ma kota. Fela, cudowne stworzenie, dała mi się pogłaskać - pochwalił się z szerokim uśmiechem. - A czy chciałbym... Może? Znaczy... nie znamy się aż tak dobrze, ale jest naprawdę... Ma pasję, jest charyzmatyczny jak mało kto, ma swoje specyficzne poczucie humoru i wiesz... ma przepiękny uśmiech. Który jednocześnie mrozi krew w żyłach, ale to jakoś działa na jego korzyść. Jeśli to ma sens - wyrzucił z siebie, doskonale zdając sprawę z faktu, że brzmi jak zauroczony nastolatek. Nie czuł się z tego powodu winny - niedawno był nastolatkiem i podczas tamtego okresu nie miał zbyt wielu okazji na tak otwarte dzielenie się szczegółami co do swoich obiektów zainteresowania. Właściwie to w ogóle nie mógł o tym wspominać. Teraz nadrabiał.
Zrobił zaskoczoną minę na szczegóły jej aktualnej pracy, bo dwadzieścia wieńców to była jednak kupa roboty. Nie żeby w nią wątpił, w żadnym razie, zwłaszcza, że miała jeszcze czas. To była dla niej naprawdę duża szansa na wybicie się.
- Tylko wiesz... Cieszę się, bardzo, będę trzymał kciuki, ale nie zamęcz się, okej? Wiem, że możesz siedzieć cały dzień, ale masz jeszcze sporo czasu, rób sobie przerwy na ciastko i oddech - polecił jej, z czystej troski o jej zdrowie. Wiedział jak to jest, wkręcić się w coś i zaniedbać resztę swoich potrzeb robił to regularnie, więc nawet nie powinien nikogo innego upominać, ale innymi osobami przejmował się bardziej niż samym sobą. - Porobiłaś jakieś zdjęcia? - podpytał jeszcze, zawsze chętny do oglądania jej prac. To była niezaprzeczalna forma sztuki, dla niego tym bardziej robiło to za czarną magię. Skąd ona wiedziała co będzie do siebie pasować? Niepojęte.
- Uhhh... - zaczął po jej odpowiedzi na sugestię co do romantycznej sytuacji, w pierwszej chwili nie wiedząc co odpowiedzieć. Zaśmiał się, odchrząknął i spojrzał na dziewczynę z wyraźnym rozbawieniem rozświetlającym twarz. - Ja, uh... dzięki, możliwe, że zwyczajnie jestem ślepy. To te... godziny przed komputerem. Bezlitosne - zgodził się, naprawdę doceniając jej słowa otuchy mimo iż kompletnie nie o to mu chodziło. - Ale wracając do Pandy, naprawdę ją lubisz, co? - spróbował zachęcić ją do rozmowy o dziewczynie w nieco inny sposób. Mówiła o niej całkiem sporo, nasuwały mu się przez to dość pochopne wnioski, w jego oczach potwierdzane tym spontanicznym pocałunkiem. Wolał się tylko upewnić czy nie miały po prostu bliższej przyjaźni niż było to "typowe".

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Krew? To coś poważnego? - zderzenie z latarnią to właściwie pół biedy i zdecydowanie lepiej, że to sytuacja, z której można się potem śmiać, ale Pinkie jeszcze o tym nie wiedziała i dla niej krew z nosa mógł być symptomem praktycznie wszystkiego. Rak, tętniak, wszystkie choroby, jakich nazw nie znała - mogły objawiać się właśnie takimi drobiazgami. Koniecznie chciała wiedzieć, jeśli z jej przyjacielem dzieje się coś złego, choć pewnie wcale nie umiałaby z tym handlować. - Och, kotki też są wspaniałe - pokiwała głową, totalnie rozumieją i przyjmując do wiadomości. Nie wykluczała żadnego zwierzątka ani jego właściciela. - Oczywiście, że ma sens - potwierdziła niemal od razu, zafascynowana jego opowieściami. - Jeśli tylko ma dla ciebie. Podoba ci się? O rany! A ty jemu? Wiesz coś? - była bardzo ciekawa, czy może Jesse spytał, albo czy może wymienili już pierwsze uściski dłoni... a może nawet buziaczki? Oczywiście wiedziała, że buziaczki totalnie mogą być przyjacielskie (ostatecznie, to i seks mógł być przecież przyjacielski), ale wydawało jej się, że jednak to nieco inny rodzaj buziaczków... nawet, jeśli aktualnie już sama nie ogarniała, jakie buziaczki wymieniała z Pandą, bo choć z zasady były całkowicie przyjacielskie, to jednak z każdym kolejnym razem coraz cieplej jej się robiło na serduszko i już sama nie była pewna, co niby miało to znaczyć. Chyba nigdy wcześniej tak nie miała, no więc odrobinę ją to deprymowało. - Och, oczywiście, że będę sobie robiła przerwy. Myślisz, że potrafię pracować, będąc głodną? - potrząsnęła głową. Nie było mowy! Inna sprawa, że czasem tak się potrafiła wciągnąć w robotę, że wcale nie czuła głodu, no ale przecież to się nie liczy. - Och, no jasne. Kilka już skończyłam... To znaczy, wiesz, tak mi się wydaje, ale czasem na nie patrzę i zdarza mi się jeszcze coś dołożyć albo poprawić - zaśmiała się. Skończone będzie pewnie dopiero, jak je odda do sklepu i nie będzie już miała do nich dostępu. Wepchnęła do ust ostatni kawałek pączka, przeżuła i także oblizała palce z lukru, by dopiero potem sięgnąć do kieszeni po telefon i pokazać Jesse'mu zdjęcia. Nie było ich wcale tak mało, bo fotografowała wieńce ze wszystkich stron, a czasem robiła też jakieś bardziej artystyczne, choć mniej oczywiste zdjęcia, które miały być ładne, a nie prezentować wyraźnie jej produkt. Totalnie insta aesthetic.
Kiedy Jesse rzucił coś o swojej ślepocie, zmarszczyła nosek, bo zupełnie zgubiła już wątek. Przed chwilą mówił, że podoba mu się facet, który go maluje, a teraz nie widzi w tym nic romantycznego? Ciężko powiedzieć, czy musi iść do okulisty, czy może już gdzieś dalej. - Och, oczywiście, że bardzo ją lubię - spędzały razem dużo czasu, ba, mieszkały razem, więc to raczej wskazane, by miały dobre stosunki. Najwidoczniej Pinkie też potrzebny był okulista czy inny lekarz od zauroczeń. - Jest super zabawna i urocza, ma oczy w kolorze zupy cebulowej, to pyszna zupa, i jest taka mądra. Studiuje coś o zwierzętach, ale nie pamiętam, jak to się nazywa, i uwielbia słonie, wie o nich naprawdę dużo rzeczy. No i teraz w dużym pokoju mamy mnóstwo słoniowych figurek i obrazków, ale całkiem nieźle dogadują się z moimi jednorożcami - zachichotała. Ich mieszkanie musiało wyglądać naprawdę dziwacznie, skoro zderzyły się w nim dwie tak fascynujące osobowości.
<link href="https://fonts.googleapis.com/css?family=Dancing+Script" rel="stylesheet" type="text/css"><style>.domi{width: 200px; position: relative; z-index: 2; border: #456a7a 2px solid; padding: 2px; margin-bottom: -1px; margin-top: 1px;}.sie{width: 220px; position: relative; z-index: 3; font-family: Calibri; letter-spacing: 1px; line-height: 10px; font-size: 10px; margin-right: -15px; margin-top: 5px; color: #43646f;}.impo{width: 320px; position: absolute; z-index: 1; margin-left: -150px; margin-top: -50px; filter: grayscale(50%);}.ssible1{position: relative; z-index: 2; width: 210px; height: 160px; border-left: transparent 2px solid; border-top: transparent 2px solid; margin-right: -10px; border-image: linear-gradient(to bottom right, #456a7a, transparent, transparent); border-image-slice: 1; margin-top: 50px;}.ssible2{position: relative; z-index: 2; width: 210px; height: 160px; border-right: transparent 2px solid; border-bottom: transparent 2px solid; border-image: linear-gradient(to top left, #456a7a, transparent, transparent); border-image-slice: 1;}.panic{font-family: Dancing Script; text-transform: lowercase; font-size: 26px; color: #6e909c; text-shadow: #43646f 1px 1px 2px;}</style><center><img src='https://www.pngkey.com/png/full/12-1282 ... parent.png' style class='impo'><div class='ssible1'><div class='ssible2'><img src='https://64.media.tumblr.com/1c2c4cedc25 ... v_250.gifv' style class='domi'></div></div><div class='sie'>And when I knock at one hundred and two and I see your pyjamas I can’t stop smiling <span class='panic'>at you</span></div></center></br></br>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdy tylko zdał sobie sprawę, że mógł zmartwić ją tą odpowiedzią, szybko pokręcił przecząco głową. Jednak nie odpowiedział od razu, udając, że skupia się na jedzeniu pączka, podczas gdy próbował ułożyć sobie tą historię w głowie w sposób jak najmniej komediowy. Nie żeby miał jakiś większy problem z ludźmi śmiejącymi się z jego osoby - to potrafił przyjąć na klatę, zwłaszcza chwilę po zdarzeniu, ale wolał nie wywoływać takiej reakcji po czasie. - Uhh, nie nic, wszystko gra, tylko... No, nawet się nie złamał, więc to już coś, co nie? Tylko tak trochę... w coś wpadłem - ogólnikowe, dla niego wystarczające wyjaśnienie, nie chciał zagłębiać się w szczegóły, chociaż uśmiechnął się wbrew sobie. Ta cała sprawa go bawiła, owszem, ciężko było to ukryć. Wtedy nie było mu do śmiechu, kiedy sądził, że Santino zdenerwuje się na niezdolność przeprowadzenia sesji, ale jak wszystko przeszło bez zbędnej burzy potrafił uznać to za dość zabawne zdarzenie. Czy raczej zderzenie. - Nie wiem - przyznał i zmarszczył czoło, kiedy się nad tym faktycznie zastanowił. - On... nie, nie wiem. Nie sądzę, to... Wolę nic nie zakładać z góry, wiesz? Ma pewnie dziesiątki osób, które maluje, dla niego to normalne, a raczej nietrudno się w nim zabujać - przyznał i zaśmiał się bez większego humoru, przeczesując nerwowo włosy. Nie było sensu tworzyć sobie w głowie bajkowych opowieści, był jednym z wielu, których Santino wybrał sobie na modeli. Nawet jeśli sam się nim zainteresował, nie oczekiwał niczego w zamian. Nie miał takiego prawa.
Uśmiechnął się na jej odpowiedź, szczerze zadowolony z faktu, że mógł ufać dziewczynie co do ogarniania swojego zdrowia. Wiele osób o tym zapominało i potrafił włączyć do tej listy także samego siebie. Niezliczone godziny spędzane przez ekranem komputera, zapominanie o fakcie, że powinien się przespać, coś zjeść, porozmawiać z siostrą żyjącą dosłownie za ścianą. Podziwiał te opanowane typy, które miały to pod kontrolą. - Jakbyś kiedyś chciała towarzystwa do posiłku w przerwie to wiesz, mogę być szybciej niż dostawca - zaoferował, zdecydowanie chętny, aby robić jej za wsparcie w ciężkim procesie twórczym. Właściwie jemu także wyszłoby na dobre takie oderwanie się od ekranu, wyjście z domu, do ludzi, skoczenie do jednej z ich ulubionych restauracji i z powrotem, ze stoperem aby upewnić się, że dotrzyma tej obietnicy. Przechylił się w stronę Pinkie i obejrzał pokazywane mu zdjęcia, z uwagą śledząc wzrokiem każdy układ kwiatów, dobory kolorów i ogólny kształt wieńców. Nie miał wiedzy w temacie, ale posiadał w miarę sprawne oczy i to mu starczyło. - Oh, wow. Czekaj, cofnij na... ten, o, właśnie, tak. Przepiękny, jenki, te kolory... Jak nagle zginę próbując zejść z tego olbrzyma to chcę coś podobnego na grobie - poinformował ją z pełną powagą. Nie planował nagle znikać z tego świata, ale jeśli już to wolałby mieć odpowiedni pogrzeb z pięknym wieńcem zapewnionym przez pannę Hale.
- Słonie? Słonie są cudowne - potwierdził, kiwając głową z uznaniem. - Jednorożce też. Chociaż osobiście preferuję lamy. Chyba też pasowałby do tego zestawu - zamyślił się chwilę nad tą kwestią i podniósł do ust kubeczek z ciepłym napojem. - Nie wiem jakiego koloru jest zupa cebulowa... w sensie... coś jakby jasna zieleń? Brąz? - spróbował, bo tak mu się kojarzył taki wywar. Osobiście wychował się raczej na gotowanych ziemniakach i kotletach ubijanych z mięsa wychodowanego na farmie, cebulę to się tam raczej smażyło, nie robiło z niej zupy. - Znam syrop z cebuli, na kaszel, to coś podobnego? - zainteresował się, bo ten twór kojarzył mu się całkiem nieźle, może mówili o tym samym, ale w innej formie? - Muszę zobaczyć wasze mieszkanie, brzmi świetnie - zdecydował z uśmiechem, wyobrażając sobie salon wypełniony figurkami słoni i jednorożców. Raj na ziemi. - Czyli to wasze wyjście na jarmark można uznać za... randkę? - spróbował, dając jej możliwość rozjaśnienia mu swoich relacji z Pandą. Sam może na siłę doszukiwał się w tym czegoś więcej, ale nie mógł na to nic poradził, chciał jej szczęścia i wyglądało na to, że współlokatorka mogłaby je zapewnić. A przynajmniej w jakimś stopniu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- W coś wpadłeś? Och, nie możesz tak po prostu w coś wpadać i robić sobie krzywdę - potrząsnęła głową, z jednej strony rozczarowana, że do takiej sytuacji w ogóle doszło, ale z drugiej nieco ucieszona, że jednak nic poważnego mu się nie stało. Oczywiście, nie była osobą, która miała mu mówić, co może, a czego nie może, ale to była chyba wyższa prawda objawiona i fakt niezaprzeczalny: robienie sobie krzywdy nie było w porządku. Liczyła, że przynajmniej pod tym względem Jesse się z nią zgadza i będzie na siebie bardziej uważał.
Kiwała głową, słuchając, co jeszcze Jesse ma jej do powiedzenia, jeśli chodzi o Pana Malarza. Totalnie się z nim zgadzała i była wdzięczna, że tak racjonalnie podchodzi do sprawy, zamiast od razu wpadać po uszy. Oczywiście, nie było to łatwe i ona sama jak już się pewnie kiedyś zakocha, to na zabój i bez pamięci, i choć teraz uważa to za bardzo romantyczne, to jednak w przypadku miłości nieodwzajemnionej czy nieszczęśliwej, obecność takiego uczucia może być niezmierni problematyczna. Wolała oszczędzić tego Fletcherowi. Wtedy żaden pączek nie ukoiłby jego złamanego serca, a to nie oznaczałoby nic dobrego.
- Jeśli chcesz, to mogę ci taki zrobić, żebyś sobie postawił na parapecie. To chyba jeszcze nie twoja pora na trumnę - wydęła dolną wargę, bo choć czczenie zmarłych pięknymi kwiatami bardzo do niej przemawiało, to jednak nie chciała nikogo zbyt szybko wysyłać na tamten świat, a już zwłaszcza swoich przyjaciół. Przecież z Jesse'm mieli jeszcze tyle do zrobienia! Chociażby to, że mieli wybrać się na skałki. Jak będzie martwy, to nigdzie razem nie pójdą, bez sensu. - Koniecznie musisz do nas wpaść - pokiwała głową. No właśnie: kolejna rzecz do zrobienia jeszcze za życia! - Randka? Nie, nie, po prostu spacer - potrząsnęła głową ze śmiechem, chociaż po chwili jej twarz przybrała myślącą minę, bo jednak jakaś dziwna myśl zakwitłą w jej głowie. Nie wydawało jej się jednak, aby to miało jakikolwiek sens, buziaczek był przecież dany pod wpływem chwili i był całkowicie przyjacielski, tak jej się wydawało, hmm. Tak, na pewno tak było.
Skończyła swojego pączka i nawet nie zorientowała się, kiedy opróżniła z kawy cały kubek. Zauważyła, że Jesse też już pochłonął cały prowiant, a skoro musieli i tak pofatygować się do śmietnika, to równie dobrze mogli po prostu ruszyć dalej.
- Idziemy się przejść? - za rogiem był pewnie jakiś fancy park z wodą, będą mogli oglądać jakieś kaczki czy inne ptaki. Nie zostało więc im nic innego, jak ruszyć w drogę powrotną na dół, Pinkie oczywiście pomagał Jesse'mu, zwłaszcza jeśli chodzi o przytrzymanie rzeczy, bo pewnie nie miała tyle siły, by podtrzymywać jego. Udało im się jednak zejść, nikt nie spadł, zrobili porządek ze śmieciami, a przez kolejnych kilka wspólnie spędzonych godzin obgadali chyba wszystkie tematy świata i Pinkie była bardzo szczęśliwa i napełniona pozytywną energią po tym spotkaniu. Liczyła, że niedługo znów będzie dane im się zobaczyć.

/zt x2
<link href="https://fonts.googleapis.com/css?family=Dancing+Script" rel="stylesheet" type="text/css"><style>.domi{width: 200px; position: relative; z-index: 2; border: #456a7a 2px solid; padding: 2px; margin-bottom: -1px; margin-top: 1px;}.sie{width: 220px; position: relative; z-index: 3; font-family: Calibri; letter-spacing: 1px; line-height: 10px; font-size: 10px; margin-right: -15px; margin-top: 5px; color: #43646f;}.impo{width: 320px; position: absolute; z-index: 1; margin-left: -150px; margin-top: -50px; filter: grayscale(50%);}.ssible1{position: relative; z-index: 2; width: 210px; height: 160px; border-left: transparent 2px solid; border-top: transparent 2px solid; margin-right: -10px; border-image: linear-gradient(to bottom right, #456a7a, transparent, transparent); border-image-slice: 1; margin-top: 50px;}.ssible2{position: relative; z-index: 2; width: 210px; height: 160px; border-right: transparent 2px solid; border-bottom: transparent 2px solid; border-image: linear-gradient(to top left, #456a7a, transparent, transparent); border-image-slice: 1;}.panic{font-family: Dancing Script; text-transform: lowercase; font-size: 26px; color: #6e909c; text-shadow: #43646f 1px 1px 2px;}</style><center><img src='https://www.pngkey.com/png/full/12-1282 ... parent.png' style class='impo'><div class='ssible1'><div class='ssible2'><img src='https://64.media.tumblr.com/1c2c4cedc25 ... v_250.gifv' style class='domi'></div></div><div class='sie'>And when I knock at one hundred and two and I see your pyjamas I can’t stop smiling <span class='panic'>at you</span></div></center></br></br>

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Fremont”