WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dominica nie dziwiła reakcja młodych facetów na jego aparycje, bo nie sa pierwszymi osobami, które w taki sposób go postrzegają. Wie jak wygląda i na początku ludzie właśnie tym się sugerują. Nie da się ukryć, że wygląda przerażająco. Większość jego ciała jest pokryta tatuażami, tylko twarz jak na razie jest wolna od tuszu i pewnie się to nie zmieni przez dłuższy czas. Chociaż kto wie, nigdy nie ukrywał tego, ze tatuaże to jego miłość ma już swój album tatuaży swojego autorstwa, ale jakoś nigdy nie wiązał z tym jakichś większych planów, ale kto wie, może kiedyś usłyszymy o salonie tatuażu pana Howarda? Nigdy nie wiadomo, jak na razie skupiony jest na pracy w barze i walkach w klatkach. Dlatego właśnie jest takiej postury, dużo ćwiczy by jego siła oraz masa mięśniowa nie spadły, bo w końcu nie chce zakończyć swojej kariery przez swoje zaniedbanie. Poza tym jego charakter jest zupełnie inny. Gdy przyjrzy się jego twarzy zobaczy się ciepłe oczy oraz szeroki uśmiech, który świadczy o zupełnie odmiennych cechach charaktery niż można wywnioskować po wyglądzie. Lubi ludzi i chętnie rozmawia ze swoimi sąsiadami, których uwielbia. Z dzieciakami z sąsiedztwa tez ma dobry kontakt, bo bardzo często z nimi gra w piłkę. Fajne dzieciaki.
Wbrew swojej posturze potrafi poruszać się bezszelestnie, alkohol oraz ciemne światło również przytłumiają zmysły.
Zaśmiał się na ich reakcje.
- Właśnie się zaanonsowałem. - odpowiedział rozbawiony ich reakcją. Naprawdę do tego przywykł. Przerażenie było bardzo widoczne. - Pana? - tym razem wypowiadając to słowo śmiał się. Nie no, ten wieczór zapowiadał się cudownie. Zmieni co do niego zdanie, gdy trochę poprzebywają w swoim towarzystwie. Mówi się, że nie ocenia się książki po okładce i właśnie tak jest w jego przypadku. Wygląda jak kryminał, a nigdy nawet nie dostał mandatu! - Taka choroba musi być okropna. - uśmiechnął się krzywo do obu facetów. - W związku z tym, że stałem się powodem ataku choroby - tutaj spojrzał na chłopaka, który gubił się w swoich słowach. - To kolejna kolejkę chłopaki na mój koszt. Musze przyznać, że dobry z ciebie opiekun bo wytargowałeś darmowe alko, a w klubie to złoto. - zaśmiał się po raz kolejny tym razem mówiąc do Casa. Bo tak w końcu zwrócił się do niego jasnowłosy chłopak. - W takim razie autorski szot! - zawyrokował i zaczął przygotowywania alkoholu, którego przepis był jego tajemnicą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Za Reginaldem zamiast pociesznego puchatego stworzonka kryła się najzwyklejsza koszulka, co pewnie uznałby za co najmniej dziwne, gdyby sam nie miał zwyczaju nazywania różnych rzeczy. Pomarańczowy Antystresowy Koc - który tak naprawdę miał barwę wściekłej fuksji - nosił wdzięczne imię Betty. Wykonany z mięciutkiej, niegryzącej froty wyratował mu dupę nie raz nie dwa, zawijał się w niego ilekroć dopadały go najgorsze myśli dając poczucie, że jest zaopiekowany.
- Pozbył się tylko Reginalda, czy z resztą też sobie poradził? - Oliver uniósł zdawkowo brew, zmierzył Caspera pytającym spojrzeniem a w kąciku ust zabłąkał mu się nawet całkiem sympatyczny uśmiech. Dobrze wiedzieć, że przynajmniej jeden z nich miał udane życie osobiste. Powoli zaczynał dojrzewać do postanowienia, aby faktycznie pieprzyć to wszystko i odpuścić sobie randki, skoro ewidentnie mu to nie wychodziło. Mniej problemów, nieprzespanych nocy, a i Ander byłby spokojniejszy. Należało mu się chociaż tyle za kłopoty, jakich mu ostatnio przysporzył.
Skoro o kłopotach mowa, jeden właśnie objawił im się przy stoliku wywołując stan niemal przedzawałowy i serię nieprzemyślanych tłumaczeń ze strony Olivera. Tyle byłoby z dobrego pierwszego wrażenia.
- Jezu Chryste i całki nieoznaczone - wymamrotał bezskładnie, bredząc trzy po trzy. Tęcza szotów jakie w siebie wlał jeszcze nie plątała języka, za to podrzucała absolutnie losowe słowa. Poddawanie ich analizie mijało się z celem, zupełnie jak powodu, dla którego w cichości zgodził się na zgrywanie upośledzonego. Nikt przecież nie uderzy takiego kretyna, nawet Pan Kartoteka musiał mieć swój kodeks honorowy.
Odważył się zerknąć na twarz, która chyba jako jedyna nie nosiła jeszcze śladów tuszu, czego nie można było powiedzieć o tej reszcie, którą miał sposobność nieelegancko obczaić gdy taki skulony kleił się Casperowi do ramienia.
- Ochujałeś? Przecież... och. Tak, to pomaga. Bardzo pomaga, w ogóle to lepiej nie będę się odzywał. - Zdecydowanie lepiej byłoby dla wszystkich, gdyby się zamknął. I zebrał szczękę z podłogi, zanim ktoś na niej fiknie i wybije zęby, jednak trudno było powstrzymać mały zachwyt kiedy Hughes wynegocjował dla nich darmowego drinka. Oliver był prostym człowiekiem, łatwo mu było zaimponować taką pierdołą co poniekąd tłumaczyło jego fascynację każdym drobiazgiem związanym z Curtisem, zwanym potocznie chujkiem.
- Hej, panie Pół Roku Bez Wyroku, jak się pan nazywa? - No i tyle by było z trzymania mordy na kłódkę. Uśmiechnął się szeroko znad stolika i przysunął sobie jedną z podkładek pod kufel, które znalazły się koło serwetnika. Bez kieliszka w dłoni nie miał żadnego sensownego zajęcia dla palców, toteż chwytał się czego mógł.
<center><img src="https://i.pinimg.com/originals/a7/68/76 ... ceb7e4.gif" style="width: 300px;padding: 2px;border: 2px solid #ccb7c5;margin-bottom: -30px;"><div style="width: 300px;color: #fff;background: #ccb7c5;font-size: 10px;font-family: Ubuntu Mono;text-transform: uppercase;line-height: 100%;position: relative;margin-bottom: 20px; padding: 2px">six wings, a million eyes, constantly on fire,<br> ability to scream forever</div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family=Ubuntu+Mono" rel="stylesheet">

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niestety historia z Jeffem skończyła się na samej koszulce, co przedstawił zawiedzioną miną i pokręceniem przecząco głową. Nawet do kwiaciarni go nie dał rady zaciągnąć, a tam przecież zajęliby się bardzo niewinną pracą, jaką było stworzenie małego wieńca pogrzebowego dla Reginalda. Albo chociażby wybranie idealnego kwiatka, którego mogliby wpuścić w jakąś najbliższą kratę kanalizacyjną, tak dla porządnego uczczenia pamięci. No, ale nic, tamten wieczór tak czy siak był udany, a teraz Jeffa ty nie było. Zamiast tego mieli do czynienia z ciekawym barmanem, najwidoczniej uznanym przez Olivera za bezpośrednie zagrożenie, co w oczach Casa było największą komedią tego dnia. O ile nie tygodnia. Musiał zabierać go ze sobą częściej, najwidoczniej poza rozrywką byli w stanie zapewnić sobie także gratisy od barmana.
- Jestem prawie pewny, że to jednak nie Jezus - odparł konspiracyjnym szeptem na komentarz Olivera, niezbyt subtelnie spoglądając na nowe towarzystwo. - Ale byłbym w stanie odkupić z nim swoje grzechy - dodał, chociaż wciąż nieco zniżonym tonem, nie przejmując się szczególnie czy mężczyzna go słyszał, czy nie. Co najgorszego mogło się stać? Dostanie bez łeb? Już to przerabiał. Za to ledwo powstrzymał się przed szczypnięciem Hollowa w bok za to, że prawie spalił ten "genialny plan".
- Oh, serio? Znaczy... dziękuję, lata doświadczeń. Uwierzyłbyś, że większość osób nie bierze tej dolegliwości na poważnie? Całkowity brak empatii. Dyskryminacja, wiesz, straszna sprawa. Dobrze wiedzieć, że są na świecie jeszcze porządni barmani, co nie Oli? - pochwalił nieznajomego i spojrzał na swojego różowowłosego towarzysza, aby sprawdzić jak ten się w ogóle trzyma. I najwidoczniej było nieźle, skoro znowu zaczął mówić, wywołując w Casperze bardzo ciężki do opanowania napad śmiechu.
- Tak, hm, warto znać imię osoby o tak wzorowym zachowaniu. I ewentualne godziny pracy? Tak na przyszłość - dorzucił do puli z całkowicie niewinnym uśmiechem do kompletu. Nie miał pojęcia jak potoczy się ten wieczór, ani czy w ogóle zamierzał tam w najbliższym czasie wracać, ale rozeznanie terenu nigdy nie bolało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dominic słyszał całą wymianę zdań młodych mężczyzn, ale naprawdę nic sobie z tego nie zrobił. Cała ta sytuacja spływała po nim jak woda po kaczce, bo to w jaki sposób oni się zachowywali i co mówili było bardziej zabawne niżeli obraźliwe. Słyszał pod swoim adresem gorsze rzeczy i nie robiło to na nim żadnego wrażenia, większość ludzi w tym miejscu to pijane osobniki, które gadają co im ślina na język przyniesie i ci dwaj młodzieńcy to czynią.
Howard nie jest agresywnym człowiekiem, nigdy nie wykazywał takich skłonności. Posiada ogromne pokłady cierpliwości w swoim wielkim cielsku pokrytym tuszem i w tej pracy jest to ogromnym zbawieniem dla niego, chociaż ma też wielki dystans do siebie i to również go ratuje z opresji, jeśli można to tak ująć, więc jest małe prawdopodobieństwo tego, że którykolwiek z jego rozmówców dostanie w łeb. No chyba, że bardzo sobie na to zasłużą. Trzeba dodać, że Dominic potrafi się pić, ponieważ bierze czynny udział w walkach w latkach, także to tylko taka dygresja.
- No i zepsułeś. -pokiwał Dominic głową patrząc na jasnowłosego. - Jak wciskasz komuś kit to graj do końca. - tym razem śmiał się otwarcie. Ta dwójka ma wybitny talent. - Ty jesteś dobry w te klocki, bo w ogóle nie wyszedłeś z roli. - tym razem wskazał na Casa, którego oczywiście jeszcze poznał, bo jak się później okaże to brat jego najlepszego przyjaciela. Dom nie miał zamiaru również rezygnować z darmowych drinków dla tych dwóch, bo jak słowo to słowo. On go dotrzymuje. - A skąd ta pewność, że jestem karany? - uniósł sugestywnie brwi. Tak to tez wiele razy słyszał. - Dominic Howard, barman. - na jego ustach grał złośliwy uśmieszek.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przewrócił teatralnie oczami na komentarz Caspera, ale nic nie powiedział. Znając go Oliver mógł z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że owszem, Hughes klepałby swoje pacierze na kolanach do białego rana, a nawet żarliwie przyjąłby pokutę za wszystkie przewinienia, jakich się dopuścił.
- Ta, nigdy nie byłem dobry w byciu pożytecznym, ale Casper ma swoje momenty.
Uśmiechnął się złośliwie do kwiaciarza, nawet nie próbując ubrać tej dwuznaczności w subtelność. Bo i cóż to była za tajemnica - on był istotnie bezużytecznym, beznadziejnym przypadkiem, a Cas... no, Cas wyznawał wolną miłość, interpretacja dowolna. Chociaż ten Jeff zaczynał go intrygować. Nie przypominał sobie, żeby jego kumpel kiedykolwiek przytoczył imię któregokolwiek z potencjalnych rezydentów swojej sypialni, a tutaj taka nowość.
- To był żart. Ale szczerze mówiąc, wyglądasz dość... huh, groźnie? Ale założę się, że w domu czeka na ciebie jakiś kotek, piesek, albo inna uroczność ogrzewająca serce. Mylę się?
Mógł być upośledzony pod wieloma względami, nie miał ani krzty wyczucia, był też nieprzewidywalny jak pogoda w kwietniu - ale jakieś swoje zalety posiadał. Oliver nie miał wbrew pozorom żadnych zdolności proroczych, za to obserwował ludzi wyjątkowo uważnie, nawet w stanie zaawansowanego upojenia alkoholowego. A co zobaczył w Howardzie? Psią sierść. Zmrużył lekko oczy i uśmiechnął się całkiem ładnie, żeby nie robić wstydu. Podparł głowę na dłoni poświęcając jeszcze chwilę na dokładniejsze oględziny barmana, aczkolwiek chodziło mu wyłącznie o tatuaże. Wzory pokrywające niemal każdy skrawek skóry mężczyzny wydały mu się szalenie interesujące, nawet odrobinę żywe, ale to pewno przez grę klubowych świateł.
- Mój wygadany, szalenie czarujący kolega to Casper. Ja jestem Oliver, a w jakimś egzotycznym języku świata zapewne imię to oznacza tego, co to się nie potrafi targować.
Ani się zamknąć.
Zakołysał się lekko, dłoń osunęła mu się spod brody i prawie zawaliłby głową o blat stołu, taki był zajebiście skoordynowany. Uznał, że nikt tego nie zauważył - bo to nie tak, że obaj panowie posiadali oczy - po czym zostawił resztę Casperowi, z ich dwojga to on lepiej radził sobie z ludźmi.
<center><img src="https://i.pinimg.com/originals/a7/68/76 ... ceb7e4.gif" style="width: 300px;padding: 2px;border: 2px solid #ccb7c5;margin-bottom: -30px;"><div style="width: 300px;color: #fff;background: #ccb7c5;font-size: 10px;font-family: Ubuntu Mono;text-transform: uppercase;line-height: 100%;position: relative;margin-bottom: 20px; padding: 2px">six wings, a million eyes, constantly on fire,<br> ability to scream forever</div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family=Ubuntu+Mono" rel="stylesheet">

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zdecydowanie nie nadawał się na aktora, no chyba że miałby grać wyłącznie tego typu durne role i cały czas miałby zielone światło, aby iść na żywioł. Przyjął komplement od barmana i puścił mu oczko, po czym jednak pokręcił głową z niezadowoleniem i sięgnął do różowej główki Olivera, aby czule zmierzwić mu włosy.
- Awww, no już bez przesady kochaniutki, ty jesteś tutaj kreatywną stroną duetu, ja umiem tylko ściemniać - zauważył, wyraźnie rozbawiony tym komentarzem. - No dobra, nie tylko. Potrafię też dostosowywać się do wszelkich potrzeb towarzystwa - dodał, sam nie do końca pewny dlaczego robi sobie taką reklamę. Komu próbował się odsprzedać? Pojęcia nie miał, było mu to na dobrą sprawę obojętne. Jakby miał cokolwiek do gadania w tym temacie, zgarnąłby tę dwójkę i poprosiłby o korki z twierdzenia pitagorasa.
- Wyglądasz na takiego, co ma doświadczenie z kajdankami - wtrącił się w ich rozmowę o domniemanej karalności barmana, opierając przedramiona na stoliku, z szerokim uśmiechem rozciągającym wargi. Bawił się tam świetnie, bez dwóch zdań, ale nie spodziewał się, że nagle usłyszy imię i nazwisko, które zdecydowanie skądś znał. Zmarszczył czoło, zmierzył mężczyznę uważnym spojrzeniem, kalkulując, poszukując czegoś w głębinach podpitego umysłu i w końcu wyciągnął telefon, aby włączyć latarkę i bezpardonowo zaświecić mu nią prosto w twarz niczym detektyw na przesłuchaniu. Wyłączył światło z rozbawieniem, mamrocząc pod nosem 'ups' jakby zrobił to przez przypadek, i spojrzał na zajętego przedstawianiem ich Olivera. Oraz jego próby przebicia się dyńką przez blat. - Ja pierdole, nie zdychaj tu jeszcze, dopiero zaczynamy - upomniał go, ale zaraz znowu wyszczerzył ząbki w uśmiechu. - Oh, i on wie kim jestem. Wiesz, co nie, Domi? Powinienem być kuźwa urażony, ja się mogę wytłumaczyć alkoholem, ale ty? Czy to już demencja? - prychnął, prostując się na krześle i odgarniając przydługie kosmyki włosów z twarzy. - Widziałeś ostatnio mojego drogiego braciszka czy mam go szukać po rowach? - zainteresował się, bo jakoś ostatnio nie mógł się z człowiekiem zgadać. Gdzie te czasy, kiedy praktycznie co tydzień wyskakiwali razem do klubów? Odkrycie tożsamości tajemniczego barmana/Jezusa/przestępcy wyraźnie podbiło jego poziom entuzjazmu. Po znajomości wyłudzenie alkoholu będzie przecież jeszcze łatwiejsze!
- Serio uważasz, że jestem szalenie czarujący? - podłapał komentarz Olivera względem swojej osoby i rzucił na kumpla wesołe spojrzenie, unosząc sugestywnie brew. No jakby wiedział wcześniej to by go zaprosił w jakieś bardziej prywatne miejsce, a nie. Chociaż wszystko dało się jeszcze naprawić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Aktorstwo to ogóle nie spoko sprawa, jeśli można na tym zarobić. Czasem jak się złapie dobra rolę to może się to okazać super sprawą, ale czy Dominic się do tego nadaje? To już jest zupełnie inna kwestia, ponieważ nigdy nie miał okazji spróbować swoich sił. Jego typ urody jest dość charakterystyczny pomijając te wszystkie ozdoby na jego skórze. Ma wydatne kości policzkowe, można nawet powiedzieć, że ostre, duże usta i jasne włosy. Nie jest to mega typowa uroda. Różnie w życiu bywa, prawda? Może kiedyś będzie miał okazję na to by spróbować. Stary nie jest i nie ma też zamachu pójść na emeryturę w wieku pięćdziesięciu lat.
- Umiejętność ściemniają to bardzo ważna rzecz. Jak nie potrafisz kłamać, a jesteś w patowej sytuacji to leżysz. - odparł Howard w sumie trochę ze swojego doświadczenia. Ukrywa przed niektórymi czym zajmuje się, gdy nie pracuje w klubie. - Bingo! Mam psa imieniem Cookie. - odparł z krzywym uśmiechem, poniewaz nie wstydzil się, że w pewnym sensie jest psim tatą, poniewaz kocha swojego ziwerzaka i nie da się ukryć, że ją rozpieszcza.
Kiedy Casper zaczął mu świecić latarka z telefonu po oczach uniósł tylko wysoko swoje ciemne brwi, ale to nie oznaczało, że nie miał tych okropnych gwiazdek w oku po tym nagłym ataku na jego biedne siatkówki, które i tak dostają mocno przy takim stroboskopowym świetle jakie jest w klubie, ale tylko się przy tym uśmiechnął. - Cas chciałbyś być w takiej kondycji w moim wieku. - tym razem puścił do młodego Hughes’a oczko. - Dawno cię nie widziałem, więc to może dlatego. - tym razem się zaśmiał. - Jestem pewny, że w jakimś języku twoje imię znaczy coś wyjątkowego. - na jego pełnych wargach nadal igrał uśmiech, kiedy zwracał się do kolorowłosego. - Nie mam bladego pojęcia co się z nim dzieje, ale na pewno wiem, że żyje, bo z nim niedawno rozmawiałem. - i taka była prawda. Mav i Dom czasem nie widywali się kilka dni, ale za to nadrabiali rozmową.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Dragon Club”