WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post




I nastąpiła ta chwila. Trzeba było schować dumę do kieszeni, zagryźć zęby i zdecydować o przyszłości. Swojej oraz kawiarni. Wyjścia miała właściwie tylko dwa… mogła albo ją sprzedać albo spróbować zarobić jakoś na piętrzące się rachunki oraz upomnienia z banku o mijających terminach spłat pożyczek, które były niezbędne, żeby zapłacić za produkty, za lokal albo pracownikom. A tych miała akurat świetnych, więc nie mogła ich zostawić samych sobie! Zresztą to, że ludzie, z którymi pracowała radzili sobie tak dobrze i całkowicie im ufała – skłoniło ją do podjęcia tych drastycznych kroków. Mogła sobie pozwolić na drugi etat, bo wiedziała, że lokal zostawia w dobrych rękach.
Kilka rozmów kwalifikacyjnych. Nic wielkiego. Nie pchała się na żadne znaczące stanowisko. Miała skończony zaledwie jeden z tutejszych collage’ów i mnóstwo różnych dorywczych prac w swoim życiorysie. Nie bała się pracy. I była pewna, że dałaby sobie radę z panowaniem nad kalendarzem i telefonami jakiegoś biznesmena – tak długo jak na jej konto będzie wpływać za to odpowiednie wynagrodzenie. Z parzeniem kawy też miała doświadczenie!
Do wzięcia udziału w rozmowie na asystentkę w firmie deweloperskiej namówiła ją znajoma, która podesłała jej link. Podstawowy błąd, który popełniła Maddie – w natłoku obowiązków nie zrobiła odpowiedniego riserczu. Nie wiedziała z kim będzie rozmawiać, ani tym bardziej u kogo chciała się zatrudnić. Przez telefon rozmawiała z kobietą i to jej się spodziewała już na miejscu. I faktycznie była.
Ale po drugiej stronie biurka w pomieszczeniu, do którego została przez nią przeprowadzona siedział ktoś jeszcze. Mężczyzna, którego na pewno nie spodziewała się tutaj zobaczyć. I jak łatwo się domyślić – miała ochotę zapaść się pod ziemię. Głęboko. Uśmiechnęła się nerwowo, gdy zostali sobie przedstawieni – zupełnie jakby wcale nie mieli okazji się wcześniej poznać. Zdawała się też być bardziej zdenerwowana niż normalnie, gdy odpowiadała na standardowe rekrutacyjne pytania, które zadawała jej kobieta. I to na niej starała się skupić całą uwagę, unikając kontaktu wzrokowego z Franklinem, jakby nie chciała go stawiać w tej niezręcznej sytuacji, że się znają.
Gdy telefon kobiety zadzwonił, przeprosiła i na moment wyszła, a oni zostali w gabinecie sami, wreszcie na niego spojrzała na dłużej niż zaledwie ułamek sekundy – Przepraszam! Przyznaję, że to przypadek, ja… nie wiedziałam. Zgłosiłam się w ostatniej chwili, znajoma mnie namówiła. Nie chciałam, żeby tak wyszło. Naprawdę, naprawdę przepraszam. W ogóle najlepiej o tym zapomnieć, myślę, że powinnam już iść. – czuła się jak skończona k r e t y n k a. Chociaż był tylko klientem jej kawiarni, uśmiechała się do niego zbyt ładnie i zbyt często pozwalała sobie na żarty, które tutaj nie powinny mieć miejsca.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<table><div class="ds-tem0">
<div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">003.
<div class="ds-tem4">Frank & Maddie</div></div>
</div></div></div></table>

Franklin Langley nie ufał ludziom. <br>
Większość pracowników zajmujących wysokie stanowiska w Langley Development Company, których decyzje niejednokrotnie miały fundamentalne znaczenie dla przyszłości firmy, była związana z nim od początków budowania imperium, które wywczas miało swoją siedzibę w garażu posiadłości rodziców mężczyzny. Na nich mógł polegać. Niestety, wraz z dynamicznym rozwojem, ilość obowiązków zaczynała przerastać garstkę zaufanych osób. Franklin, chcąc dokonać ekspansji na większą część kraju, zmuszony był rozpocząć poszukiwania kandydatów do obsadzenia istotnych stanowisk wśród nieznajomych; przerażało go to. Uporczywie odkładał moment wyboru pracownika, który miałby zająć się prowadzeniem oddziału w San Francisco. Dlatego, zamiast skupić się na podejmowaniu kluczowych decyzji, odkładał je. W pierwszej kolejności potrzebował asystentki, która miałaby wspierać go w porządkowaniu napiętego planu zajęć, spotkań, konferencji i życia prywatnego, na które pozostawała mu zaledwie chwila. <br>
Zegar wskazywał kwadrans po czwartej. Frank odczuwał znużenie, wynikające z przysłuchiwania się sześciu kandydatkom, z których żadna nie wywarła na nim odpowiedniego wrażenia. Amanda, kobieta od dziesięciu lat zajmująca się pozyskiwaniem pracowników do odpowiednich działów, łypała na niego groźnie. Langley uparł się, by wziąć czynny udział w wyborze w ł a s n e j asystentki. Prawdopodobnie, gdyby zdał się na przeczucie Amandy, rekrutacja zakończyłaby się w ubiegłym tygodniu, a on miałby skrojoną na miarę asystentkę, która reagowałaby na każde jego skinienie. Franklin nie zamierzał zatrudniać robota. Wiedząc, że nie uniknie częstego kontaktu z osobą mającą wesprzeć go w kontrolowaniu kalendarza, chciał postawić na kobietę, u której dostrzegłby choćby zalążek lojalności. Być może jego ostrożność przeradzała się w obsesję, jednak kierując firmą z ogromnym kapitałem, wszędzie dostrzegał zagrożenia.<br>
— Możemy już przerwać tę farsę? Trzeci dzień wysłuchuję tych samych, lakonicznych odpowiedzi. One wszystkie są identyczne, nie dostrzegasz tego? Nie brak im ambicji, ale każda z nich chce po prostu móc wpisać w życiorysie, że pracowała dla dużej firmy. Nic poza tym — rzucił w kierunku Amandy, która zbyła go machnięciem ręki i nie zważając na jego protesty, zaprosiła do rozmowy kolejną kandydatkę. <br>
Dostrzegłszy Madelyn, oniemiał. Niewiele sytuacji odbierało mu wyrachowany profesjonalizm, wobec czego, podobnie jak w przypadku poprzednich kandydatek, w milczeniu przysłuchiwał się odpowiedziom na zadawane przez Amandę, pytania. Niestety nie mógł zapanować nad ciekawością i co chwilę rzucał właścicielce kawiarni ukradkowe spojrzenia, nie dbając o to, czy zostanie przyłapany. <br>
— Madelyn, zamykasz kawiarnię? — spytał, nie kryjąc zaskoczenia, gdy tylko zostali sami. Wiązankę tłumaczeń, która wypłynęła z ust kobiety, uznał za emocjonalne poruszenia, dlatego większość jej słów zignorował.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Stresowała się samym faktem rozmowy kwalifikacyjnej. Gdy dodało się do tego jego obecność i jego wwiercajace się w nią spojrzenie – paraliżowało ją ze strachu. Czuła jak żołądek podchodzi jej do gardła i słyszała, że głos łamał jej się zdecydowanie bardziej niż powinien. Nie przywykła do takich sytuacji. Bała się jak to zostanie odebrane. Ale najbardziej z tego wszystkiego bała się tego, za kogo on ją weźmie. No wariatka!
Nic więc dziwnego, że jak najszybciej chciała stąd zniknąć. Zapaść się do ziemię, wrócić do parzenia kawy i albo modlić się o cud, albo zaprzedać duszę diabłu. Ewentualnie sprzedać kawiarnię, a sobie znaleźć jeszcze inne miejsce. Cokolwiek. Była skłonna zrobić naprawdę cokolwiek byleby móc zniknąć z zasięgu wzroku Franka.
Kiedy zostali sami wpadła w jeszcze większą panikę.
- Co? Nie… – westchnęła i przycisnęła palce do skroni, jakby właśnie dopadła ją gigantyczna migrena. Poniekąd tak było, bo… to spotkanie nie powinno tak wyglądać. Gdyby tylko wiedziała w co się wpakowała – Albo raczej wolałabym jej nie zamykać. Nie wiem. To skomplikowana sprawa, Franklin. Znaczy… Pani Langley? – poprawiła się, bo skoro była u niego na rozmowie kwalifikacyjnej to wypadało wrócić do odrobiny profesjonalizmu. Lubiła swoje imię wypowiadane przez niego, ale ona… ona była tutaj nikim – Twoja współpracownica na pewno powie, że ma setki lepszych kandydatek na to miejsce. I będzie miała rację. Całkowitą rację. Ja chyba po prostu chciałam spróbować, szukam jakiejkolwiek okazji, czy szansy. Wybacz, że zajęłam wam tyle czasu. – rzuciła raz jeszcze, patrząc na mężczyznę i robiąc krok w tył, żeby po chwili obrócić się na pięcie, ruszyć do wyjścia i wpaść prosto na Amandę. Nie spodziewała się tego tak samo jak Maddie, więc zaskoczona spojrzała po jednym i drugim, ostatecznie skupiając spojrzenie na Franklinie. Coś się stało? W końcu zostawiła ich na zaledwie parę sekund, co mogło w tym czasie pójść nie tak? A jednak!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Próbował sięgnąć pamięcią wstecz, by odnaleźć wspomnienie wydarzenia, które zaskoczyło go równie mocno, co ujrzenie Madelyn w tak niespodziewanych okolicznościach – nic nie przychodziło mu do głowy. Może poza dniem, w którym onkolodzy przedstawili jemu, oraz jego nieżyjącej już żonie, boleśnie rozrywające serce rokowania; nie dawano jej szans. Ta wiadomość zmieniła jego życie. Uświadomiła mu, że nie będzie mógł kupić małżonce szansy na długie i szczęśliwe życie. Przez krótką chwilę zwątpił we wszystko, co udało mu się osiągnąć. Jednak po śmierci Elizabeth przyzwyczajenia powróciły ze zdwojoną siłą, gdyż jedynie praca dawała mu ukojenie w postaci zapomnienia o gorzkiej rzeczywistości.
Nie potrafił zebrać myśli. Maddie mówiła tak dużo i tak szybko – jednocześnie pogłębiając swoje zawstydzenie, które uwidaczniało się na jej zaróżowionych policzkach – że nie mógł znaleźć odpowiedniego momentu, by wtrącić się jej w słowo i przerwać ten nieszczęsny i całkowicie zbędny monolog. Widząc, jak podnosi się z miejsca, automatycznie wstał. Wtem Amanda wróciła do pomieszczenia, zagradzając przejście roztargnionej kobiecie, próbującej niepostrzeżenie czmychnąć z biura. Zdębiał. Mimo działającego na wysokich obrotach umysłu znalezienie szybkiego, a zarazem pełnego profesjonalizmu oraz przede wszystkim niezwracającego uwagi ciekawskich gapiów (w tym Amandy) sposobu na rozwiązanie tej niewygodnej sytuacji, wydawało mu się niemożliwe. Wahał się zbyt długo - Madelyn zdążyła wyminąć zaskoczoną Amadnę i ruszyć wzdłuż korytarza ku windom.
— Pozostałe rozmowy przeprowadź sama, ale nie podejmuj decyzji bez konsultacji ze mną — rzucił w kierunku pracownicy, która posłała mu niezadowolone spojrzenie. Widział, że Maddie wielokrotnie naciskała przycisk przywołujący windę, więc przyspieszył kroku. Na szczęście bezustannie gdzieś się spieszył, więc nie wzbudziło to w nim żadnych podejrzeń. W ostatniej chwili udało mu się wsunąć do wnętrza windy i nacisnąć guzik odpowiadający za natychmiastowe zamknięcie drzwi – nie chciał, by ktokolwiek poza nimi zdążył przekroczyć jej próg. — Po pierwsze, Franklin lub Frank, nie wyobrażam sobie, żebyś miała zwracać się do mnie po nazwisku — powiedział. Uznał, że zjazd na parter zajmie im o wiele mniej czasu niżeli potrzebowali, dlatego wcisnął czerwony guzik z napisem „stop”. Winda raptownie się zatrzymała. — Po drugie, jeśli potrzebujesz pracy, powiedz, a dostaniesz ją z miejsca. Nie potrzebuje kogoś w biurze, możesz zajmować się wszystkim z kawiarni — stwierdził. Niewiele brakowało, a wymsknęłaby mu się propozycja o wiele gorsza; chciał ofiarować jej pomoc. Jeśli potrzebowała pieniędzy, mógł je pożyczyć, mógł je dać. Ale przecież nie wypadało mu składać takich propozycji kobiecie, której prawie nie znał. Postradał zmysły.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeśli chodziło o uczucie postradania zmysłów to zdecydowanie mogli przybić sobie piątkę. Sama nawet nie wiedziała z czego jej się to wzięło. Dlaczego wpadła w panikę na widok mężczyzny, który od czasu do czasu wpadał do kawiarni. Nie był jedynym stałym jej gościem. Właściwie nie potrafiła podać żadnego sensownego powodu dla którego Franklin Langley mógłby wzbudzać w niej tak silne emocje. A jednak.
W jej głowie zachodziły teraz naprawdę niestworzone procesy myślowe, w których próbowała jakkolwiek racjonalizować swoje zachowanie i szukać wymówek, ale nie przychodziło jej do głowy nic innego jak wstyd. Że nie dawała sobie rady. Głupio było jej się przyznać do tego przed właściwie obcym człowiekiem. I naprawdę cieszyła się, gdy drzwi od winy się otworzyły, mogła wejść do środka i miała nadzieję, że będzie teraz sama. Potrzebowała świeżego powietrza, musiała wyjść na zewnętrz, złapać oddech i spróbować się uspokoić.
A później kupić bilety lotnicze w bardzo odległe miejsce i nigdy więcej nie wracać do Seattle.
Zamarła, gdy w ostatniej chwili ktoś do niej dołączył.
Utkwiła w mężczyźnie swoje wielkie orzechowe ślipia i przez dobrą chwilę nie była w stanie nic z siebie wydusić. Dlaczego to robił? Dlaczego tu był? Gdyby to było możliwe pewnie stopiłaby się w jedność ze ścianką windy o którą się opierała, starając się w tej przeklętej małej puszce zajmować jak najmniej miejsca. Obserwowała go. Otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć, gdy zatrzymał windę między piętrami, ale ostatecznie się powstrzymała. Wróciła spojrzeniem do jego twarzy.
Lekko pokręciła głową.
- Jeśli miałabym dostać pracę to tylko na tych warunkach, które miały obowiązywać. I tylko dlatego, że ktoś uznałby, że się do niej nadaję. Nie szukam specjalnego traktowania. A biorąc pod uwagę, że macie pewnie dziesiątki kandydatek, ja właśnie uciekłam z rozmowy kwalifikacyjnej, wpadłam w panikę i zamknęłam się w windzie z potencjalnym przełożonym too… to chyba nie jest dobry pomysł. – właściwie to nie ona się z nim zamknęła, a on z nią – wciąż z nieznanego jej powodu. Niemniej Butler była chyba ostatnią osobą, która chciała wzbudzać tak duże zainteresowanie i odstawiać tak dużą szopkę, ale… nie zawsze ma się to, czego się chce, prawda? Tego nauczyła się już bardzo dawno – Nie chcę, żebyś miał przeze mnie kłopoty…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wsłuchując się w słowa, które niczym lawina, wypłynęły z ust młodej kobiety, ciasno zasznurował usta. Po raz kolejny jego umysł otoczył się pustką niedającą się zapełnić. Schrzanił to. Mógł wybrać tysiące rozwiązań znacznie trafniej pasujących do niekomfortowej sytuacji, w której się znaleźli, a nie mógł pozbyć się wrażenia, że wybrał to najgorsze; może poza bezczelnym zaproponowaniem jej grubego pliku dolarów podanego na złotej tacy. Choć, będąc szczerym z samym sobą, musiał przyznać, że takie rozwiązanie również przeszło mu przez myśl.
— Nie zamierzałem urazić cię tą propozycją — odparł po kilku sekundach milczenia, w które w tych warunkach, wydawały się wiecznością. Nabrał powietrza w płuca, przenosząc spojrzeniem po wszystkich ścianach metalowej windy, jakby szukał wśród nich podpowiedzi, mającej ułatwić mu dalsze prowadzenie rozmowy. Może powinien zacząć od zwolnienia blokady i ponownego wprawienia w ruch dźwigu odpowiedzialnego za ruch windy? — Kłopoty? — powtórzył z lekkim rozbawieniem. Zmartwienie wykwitłe na twarzy Madelyn oraz to jak bardzo przejęła się zaistniałą sytuacją, wydawały mu się wręcz odrealnione. Tak dawno nie spotkał się z kimś niebędącym świadomym jego pozycji, że niewiedza kobiety wydała mu się nierzeczywiście zabawną. — Jestem ostatnią osobą w tej firmie, która mogłaby wpaść w kłopoty — wyjaśnił, jednak nie mówiąc wprost o tym, że każdy element tego budynku był jego własnością, a Amanda oraz setki pozostałych zatrudnionych osób, musieli liczyć się z jego opinią, nie odwrotnie.
Uruchomił windę, która zadrżała i kontynuowała jazdę ku parterowi.
— Przepraszam również za to przedstawienie. Nie powinienem był cię zatrzymywać wbrew twojej woli — dodał tonem znacznie poważniejszym, by nie podeszła do jego słów lekceważąco. — Zaś jeśli chodzi o posadę, to musisz wiedzieć, że nie szukam ludzi, którzy idealnie pasują na dane stanowisko. Szukam osób, którym mogę ufać. Wiele razy się przekonałem, że to najważniejsza z cech dobrego pracownika — dodał lekko i uniósł kąciki ust w subtelnym uśmiechu.
Drzwi windy rozsunęły się. Franklin ułożył stopę na progu, by przypadkiem ponownie się nie zamknęły. — Nie będę cię dłużej zatrzymywał — rzucił, udostępniając jej przejście.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może nie mógł mieć kłopotów, z których ktoś mógłby wyciągnąć jakiekolwiek konsekwencje – bo tak, zdążyła się zorientować, że był tu szefem – ale ludzie gadali. A nawet najwierniejsi pracownicy, obsmarowujący cię za plecami to nic przyjemnego. I zamykanie się w windzie z dziewczyną, która przyszła na rozmowę kwalifikacyjną i prawie z niej wybiegła… to cóż, pozostawiało duże pole wyobraźni – Nie uraziłeś mnie, Franklin… – dodała, kręcąc lekko głową – Po prostu… po prostu… – zaczęła się gubić we własnych myślach i w tym, co chciała mu przekazać. Jedno było pewne – chciała być w porządku. I jakkolwiek niedorzecznie to brzmiało – naprawdę nie chciała, żeby miał problemy. Chociażby z niezręcznymi pytaniami ze strony Amandy. Wreszcie też przestała głupio wciskać się plecami w ścianę windy. Zrobiła krok w stronę mężczyzny, zatrzymując się przed nim i zadzierając lekko głowę do góry, żeby móc na niego spojrzeć. Przez moment studiowała jego twarz. Zaledwie ułamek sekundy, ale gdy zdała sobie z tego sprawę – speszyła się, że to nawet było za długo – Szukam pracy, żeby nie musieć zamykać albo sprzedawać kawiarni. Nie pierwszy raz w życiu potrzebuję drugiego etatu. Przychodząc tutaj nie miałam najmniejszego pojęcia o tym, że stanę twarzą w twarz z człowiekiem, który dwa, trzy razy w tygodniu wpada po kawę… i tak właściwie to jedyne, co o sobie wiemy. – dlatego też nie mógł mieć pewności jakim pracownikiem byłaby Maddie. Chociaż z drugiej strony… próbowała znaleźć drugi etat, żeby utrzymać lokal i móc zapłacić pracownikom. Chyba więc nie było z nią tak źle – Wybacz, że zmarnowałam wasz czas. Jeśli tego tak nie widzisz… to macie mój numer. Ale proszę… – urwała, bo „nie chcę litości” nie przeszło jej przez gardło. Wyszła z windy, jednak ciągle zwracała się w stronę Franka, nie spuszczała z niego wzroku i wreszcie… NARESZCIE na jej twarzy pojawił się cień czegoś, co można byłoby rozpatrywać w kategoriach uśmiechu. Zrobiła krok do tyłu i kolejny… ciągle przyglądając się mężczyźnie stojącemu na progu windy – Do zobaczenia, Franklin. – gdziekolwiek mieliby się spotkać i w jakichkolwiek okolicznościach.
Powinna się odwrócić na pięcie i odejść prawda? Dlaczego więc ciągle sięw niego wpatrywała? Co chciała usłyszeć? Co chciała zobaczy? Dlaczego to sobie robiła? Oh naiwna... już dawno powinna sobie uświadomić, że to nie był mężczyzna dla niej. Mógłby być jej szefem. Szefem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Trzymał się z daleka od skandali, wiedząc, że pomówienia mogą negatywnie wpłynąć na postrzeganie jego osoby, a co za tym idzie, całej firmy, którą sygnował własnym nazwiskiem. Z drugiej strony bycie szefem, głównym zarządcą i kapitanem tego olbrzymiego statku, poza ogromem obowiązków musiało nieść za sobą również jakieś pozytywne aspekty - kontrolę. Franklin upajał się władzą. Wprawdzie nie nadużywał jej, dbając o pracowników oraz klientów, jednakże kiedy sytuacja tego wymagała, nie bał się nagiąć zasad dla własnych korzyści. Pytanie tylko czy to była jedna z tych nielicznych chwil, kiedy wyjście poza szablon miało okazać się dobrą decyzją? Pogoń za dziewczyną - jedną z wieku kandydatek na stanowisko asystentki - była widowiskowa. Z drugiej strony czy nie był już po prostu za stary na to, by przejmować się plotkami?
Nie musiała się obawiać; jeśli ze strony Amandy padłyby jakieś niekomfortowe pytania, nie musiałby nawet kłamać. Chciał jej pomóc. Chciał pomóc osobie, która kilka razy w tygodniu poprawiała mu nastrój serwując wyśmienitą kawę. Czy to niedozwolone? Skądże. Przecież nic ich nie łączyło. Nic poza kilkuminutowymi spotkaniami podczas których wymienili kilka niewiele znaczących zdań. A jednak zrozumiał, że stracił panowanie, jego reakcja była nadmiernie gwałtowna i wskazywała na emocjonalne zaangażowanie. Motał się. Dlatego zanim cokolwiek odpowiedział, poprawił mankiety białej koszuli, by znaleźć cenne sekundy na ułożenie myśli.
— Odezwę się w sprawie posady — powiedział w końcu, wciąż stojąc na progu windy, tym samym powstrzymując jej drzwi przed zatrzaśnięciem. — Zachowaj otwartą głowę, Maddie — poprosił, celowo zdrabniając jej imię, by nie zabrzmieć zbyt poważnie. Wprawdzie nie rozmawiali o pogodzie, wiec stanowczy ton był adekwatny do sytuacji, jednak patrząc na nią wcale nie miał ochoty go zachowywać. Gdyby więc ją zatrudnił? Czy potrafiłby zachować wobec niej typowo zawodową postawę? Ponadto doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że w przypadku kariery zawodowej bywał, cóż, niezbyt przyjemny, szczególnie gdy coś nie szło po jego myśli.
— Do zobaczenia — dodał, cofając się w głąb metalowej windy. Wciąż zerkając w stronę kobiety wcisnął odpowiednie piętro i obserwował, jak drzwi zamykają się i oddzielają od niego uroczą kobietę.

/zt

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”