WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://64.media.tumblr.com/cc8beb88e3d ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post


Dwa dni przed planowanym wyjazdem do Rosji...
- outfit - Praca, praca, praca... Kuźwa, ileż to można tyrać? Jasnowłosa dopiero niedawno zdała sobie sprawę z faktu, że w ciągu jednego roku zaniedbała nie tylko paru członków rodziny, na których wciąż jej zależało, ale również swoich znajomych i... wiele pasji. Przestała bowiem jeździć konno, trenować sztuki walki, a nawet grać na pieprzonym pianinie.
Co się z tobą stało, Sabini? Uzależniłaś się od pracy czy może zadowolenie faceta, który potrafił tak szybko z ciebie zrezygnować, stało się ważniejsze od całej reszty? — pytała samą siebie w myślach. No cóż, sytuacja z Davenportem wciąż była bardzo niepewna, ale bez wątpienia głupotą byłoby olanie sprawy dotyczącej próby jej porwania. Kobieta nie zamierzała czekać na pomoc ze strony przyjaciela. Postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i już jakiś czas temu skontaktowała się z człowiekiem pracującym niegdyś dla jej świętej pamięci ojca. Vito był doskonały w tym, co robił — potrafił pozyskiwać bardzo pilnie strzeżone informacje, a właśnie na takich blondynce zależało.
Klub o nazwie Rapture, pomimo iż panna nigdy wcześniej w nim nie gościła, wydawał się idealnym miejscem na spotkanie z informatorem. Jak to mówią, pod latarnią najciemniej. Strój Anabelle znacznie różnił się od stroju roznegliżowanych dziewczyn, które bawiły się w klubie. Jakby nie patrzeć, Ana przyszła tutaj po to, by się z kimś zobaczyć, a nie na zwykłą potańcówkę czy po to, żeby się upić i dać zaliczyć pierwszemu lepszemu amantowi. Ba! Nie palnowała nawet spędzić tutaj więcej niż pół godziny.
Vito, ponad czterdziestoletni Włoch, czekał na nią w loży znajdującej się nieopodal wejścia do klubu. Dotarłszy na miejsce, Sabini przywitała się z nim krótko, po czym odłożyła szalik oraz płaszcz na kanapę i zaraz sama zajęła na niej miejsce. Nie chciała zostawiać niczego w szatni, bo późniejsze czekanie w kolejce w szatni zdecydowanie nie było jej na rękę.
Co dla mnie masz? — zapytała jasnowłosa po włosku, podnosząc ze stolika szklankę z drinkiem, którego informator zdążył wcześniej dla niej zamówić.
Vincent* wie, czym się zajmujesz, panno Sabini, aczkolwiek to nie on zlecił to porwanie... — odpowiedział również po włosku, patrząc na nią uważnie. — Tutaj znajdziesz wszystko, czego udało mi się dowiedzieć — dodał, podając kobiecie kopertę z dokumentami.
Anabelle potrzebowała chwili, żeby się nad tym wszystkim zastanowić. W międzyczasie schowała kopertę do torebki i wyjęła z niej własną, o wiele mniejszą.
Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła, Vito... — mruknęła, kładąc przed nim niewielki "pakunek". Mężczyzna pokiwał przecząco głową, odmawiając tym samym jego przyjęcia.
Dla żony... I dzieci — powiedziała blondynka tonem nieuznającym sprzeciwu.
Bardzo ceniłem twojego ojca. Czasem mi go brakuje — przyznał Włoch, by potem zabrać kopertę z gotówką i schować ją pod materiałem swojej marynarki.
Wiem... Mnie też — skwitowała, biorąc kolejnego łyka alkoholu ze szklanki.
Sabini oraz jej towarzysz posiedzieli jeszcze kilka minut, chcąc dopić swoje drinki, po których Vito wstał z kanapy i kulturalnie pożegnał się z córką swojego byłego szefa. Ta poj stanowiła zostać trochę dłużei podjąć kolejną próbę przeanalizowania tego, co wydarzyło się w ostatnich tygodniach. Faktycznie, Vincent nie mógł stać za zleceniem jej porwania, wszak znała jego upartość. Gdyby naprawdę chciał ją uprowadzić, to nikt nie zdołałby go przed tym powstrzymać, a tym bardziej nie zwlekałby tak długo z podjęciem kolejnej próby. Pierwsza bowiem się nie powiodła, ponieważ Ana, nie do końca umyślnie, zamordowała intruza...


__________
*brat Anabelle

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

bardzo elegancko Odetchnęła.
Spontaniczny wyjazd do wymarłego miasteczka Forks, słynącego z mieszkających tam wampirów i wilkołaków, sprawił, że nie wracała myślami do wydarzeń z imprezy biznesowej aż tak często, jak wcześniej. Trzy dni spędzone w towarzystwie bruneta pozwoliły jej na powrót do Seattle z oczyszczonym umysłem i zadartym ku górze podbródkiem. Miała nadzieję, że Vincent czuł się tak samo, choć nadal nie powiedział jej, co dokładnie stało się, gdy w sobotnią noc, ukrywając napuchnięty policzek wierzchem dłoni, opuściła ściany neonowego klubu.
Siniak był już praktycznie niewidoczny. Jedynie resztki żółtych barw odznaczających się na tle bladej cery przypominały o uderzeniu, które ponad tydzień wcześniej zwaliło ją z nóg. Od tego czasu nie pojawiła się w Rapture ani razu.
Do dzisiaj.
Obowiązki wzywały – zarówno ją, jak i Monroe, który tym razem wykonywał je poza klubem. Ona z kolei jakiś czas temu zadeklarowała się, że przejmie na siebie część powinności tragicznie zmarłego Rogera i będzie pilnować, aby klubowa machina była dobrze naoliwiona i działała tak, jak powinna.
– Matt, Lexy jest chora, zastąpisz ją dzisiaj za barem? – była pewna, że wytatuowana brunetka w rzeczywistości wypiła kilka głębszych na poprzedniej zmianie, przez co dzisiaj walczyła z ogromnym kacem. Zamierzała zamienić z nią kilka słów, bo nie mogła pozwolić na notoryczne niepojawianie się w pracy i wymyślanie powodów bez pokrycia. Pracownicy Rapture, o ile nie byli ślepi, doskonale wiedzieli, gdzie pracują i już samo to powinno ich motywować do pojawiania się na swoich zmianach – to i suma pieniędzy, której nie dostaliby w żadnym, innym miejscu. Każdy doskonale wiedział, że część z nich to opłata za milczenie. Choć ochroniarze, jak i Vincent, trzymali biznes za zamkniętymi drzwiami, zawsze trafił się ktoś, kto usłyszał lub zobaczył zbyt wiele. A skoro niemoralnym byłoby codzienne pozbawianie kogoś życia…
– Możesz zacząć od przygotowania Negroni dla tej pani – głową kiwnęła w stronę szczupłej blondynki, którą obserwowała od dłuższego czasu, wciąż jednak pozostając niewidoczną dla niej. Minął rok, od kiedy widziały się po raz ostatni w Smalls, oddychając powietrzem przepełnionym smrodem tanich papierosów i potem podstarzałych amantów.
Nie jest sama – zmarszczyła brwi, dostrzegając, że wymienia się kopertami ze swoim towarzyszem. Domyślała się, że jej rola w Country Clubie wybiega poza zadania managera. „Sława” Davenporta go wyprzedzała, a i Vincent raz czy dwa wspomniał o nielegalnej działalności miejsca, pozornie przeznaczonego dla śmietanki towarzyskiej Seattle.
Więc dlaczego na spotkania ewidentnie dotyczące interesów umawiała się akurat tutaj?
Wysoki, barczysty chłopak postawił przed Sabini szklaneczkę wypełnioną alkoholem i przystrojoną skórką pomarańczy, a Kiara odczekała minutę czy dwie, zanim usiadła naprzeciw kobiety z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
– Dawno się nie widziałyśmy, Ana – ona nie piła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kiedy jeden z pracowników klubu postawił przed nią koktajl alkoholowy, który do złudzenia przypominał włoskie Negroni, uniosła jedną brew, patrząc na niego pytająco. Ten jednak nic nie powiedział i po prostu odszedł, zostawiając ją tym samym bez odpowiedzi. Na szczęście Sabini nie musiała długo czekać, by osoba, która postanowiła zafundować jej tego drinka, ujawniła swoją tożsamość. Nie był to, o dziwo, jakiś amant, próbujący ją w ten sposób poderwać, a jej dawna znajoma... Blondynce było trochę głupio z powodu zaniedbania ich znajomości, aczkolwiek nie miała jakichś większych wyrzutów sumienia, bo nie zrobiła tego celowo. Poza tym nie tylko znajomych zaniedbała, ale również samą siebie.
Kiara. Witaj — rzuciła do panny Wallace, nie do końca wiedząc, jak powinna się zachować. Wstać i ucałować ją? Nie była zbyt dobra w okazywaniu uczuć, tym bardziej w przypadku osób, z którymi dawno się nie widziała. Pozostała na razie na swoim miejscu, podobnie jak zamówione przez Kiarę Negroni.
Byłam niedawno w Smalls, ale cię nie widziałam — powiedziała zgodnie z prawdą. Nie wiedziała, czy jasnowłosa nadal tam pracuje. Wprawdzie chciała o nią zapytać, ale zagadała się z pewnym Rosjaninem i... Zupełnie o tym zapomniała.
Co tutaj robisz? — zapytała wprost, patrząc na blondynkę, po czym oblizała usta, zastanawiając się, czy powinna pozwolić sobie na kolejnego drinka. Trochę nieładnie byłoby odmówić. Z drugiej strony mogła znaleźć sobie wymówkę i poinformować, że będzie prowadzić, a zatem nie może przekroczyć dopuszczalnego limitu promili alkoholowych.
Anabelle nie spodziewała się, że spotka Wallace właśnie tutaj. Naprawdę nie miała pojęcia, co kobieta robiła w Rapture. Może przyszła się napić, spotkać się z kimś lub zwyczajnie pobawić? Niestety nie miała wypisanego na czole, że tu pracuje. Znajoma mogła wprawdzie zapytać Anę o to samo, choć ta w przeciwieństwie do niej, przynajmniej się domyślała, w jakim celu Ana tutaj przyszła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oparła się o skórzaną lożę i posłała dawnej znajomej rozluźniający uśmiech – być może rozmowę zaczęła nieco zbyt enigmatycznie, dając się porwać typowym dla niej, scenicznym instynktom. Czasem nieświadomie wchodziła w rolę, szczególnie przebywając w Rapture, w którym bądź co bądź pozwoliła drugiemu podłożu swojej osobowości spoglądać na światło dziennie zdecydowanie częściej niż powinna to robić.
– Nie pracuję już w Smalls, pewnie dlatego mnie nie widziałaś – z kieszeni wyjęła paczkę papierosów, którą użyła na blacie, tuż przed sobą. Pomarańczowy filtr umieściła między pełnymi wargami i zaciągnęła się głęboko, tuż po odpaleniu fajki. – Dziwię się, że ta rudera jeszcze istnieje – dym wydmuchała w bok. Nie chciała, żeby Ana źle ją zrozumiała. Właścicielom klubu jazzowego zawdzięczała sporo, ale do pewnego czasu. Doskonale wiedziała, że w jakiś sposób pozwolili jej rozwinąć skrzydła, ale późniejsze przymykanie oczu na to, co działo się po zejściu ze sceny, nie można niczym wytłumaczyć. Przejście do Rapture było jedną z najlepszych decyzji, jakie podjęła w życiu, nie tylko ze względu na Vincenta i nową rzeczywistość, w jakiej przyszło jej się odnaleźć, ale również szacunek. Do samej siebie. Nigdy nie pozwalała na to, aby ktoś źle ją traktował.
Smalls zdecydowanie potrzebował nowego przewodnictwa.
– Śpiewam – odparła zgodnie z prawdą, lustrując symetryczną twarz kobiety. W ogóle się nie zmieniła. Wciąż spoglądała na nią charakterystycznym, bystrym spojrzeniem. Wciąż zaczesywała włosy za ucho i przyjmowała dostojną postawę. – I czasem pomagam właścicielowi w prowadzeniu klubu – dodała jeszcze, strzepując nadmiar popiołu do szklanej popielniczki, którą Matt w międzyczasie przyniósł i postawił na stole. Nie zamierzała wspominać Monroe.
– A ty? – nie zapytała wprost, ale sugestywnie kiwnęła głową w stronę torebki kobiety, w której kilkanaście minut wcześniej schowała kopertę. – Nie powinnaś załatwiać takich spraw w Country Clubie? – widziano ją. Ochroniarze rozstawieni w klubie byli zaufanymi ludźmi Vinceta i wychwytywali wszystko, co nie zgadzało im się z roznegliżowanymi dziewczynami, bawiącymi się na parkiecie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ostatni rok był rokiem pełnym zmian — zmieniło się chyba wszystko. Wszystko, poza Smalls. Smalls pozostał taki sam. Jego właściciele widocznie nie byli otwarci na zmiany lub byli po prostu zbyt skąpi i leniwi, by poświęcić trochę czasu oraz pieniędzy na „odświeżenie” lokalu, który swoją drogą miał ogromny — aczkolwiek niewykorzystany — potencjał. Jeszcze parę lat temu, przybywszy do Seattle, Sabini poważnie myślała nad złożeniem właścicielom pewnej oferty, ale po tym, jak zmarł jej facet, plany te legły w gruzach. Jasnowłosa zaczęła pracować dla Jaspera i... Prawdę mówiąc, odpowiadała jej ta praca. Przynajmniej do pewnego czasu, bo ostatnio coś się spieprzyło. Nie wiedziała, co będzie dalej i nawet nie chciała o tym myśleć. Musiała od tego wszystkiego odpocząć.
Zgaduję, że starzy klienci pomagają właścicielom utrzymać ją przy życiu — skwitowała z lekkim wzruszeniem ramion, patrząc, jak jej towarzyszka odpala papierosa. Anabelle nie paliła i skoro Kiara nie zaoferowała jej tytoniu, to musiała o tym fakcie pamiętać.
To brzmi jak awans. Gratuluję — ot, szczere gratulacje, po których na twarzy kobiety pojawił się lekki uśmiech. Sabini nie była zazdrosna o sukcesy członków swojej rodziny oraz znajomych.
Pytanie Wallace nieco zbiło ją z tropu, choć nie dała po sobie tego poznać. Zanim cokolwiek powiedziała, sięgnęła po tego drinka, do którego jeszcze chwilę temu nie była przekonana. Upiła łyka, by potem wrócić wzrokiem na twarz rozmówczyni. Wszystko wskazywało na to, że ta coś wiedziała, ale ciężko było powiedzieć, jak wiele.
Nie, zdecydowanie nie. To... dość prywatna, niezwiązana z moją pracą sprawa — przyznała, marszcząc lekko brwi. — Ale właśnie uświadomiłaś mi, że nie jest to odpowiednie miejsce do załatwiania interesów... Za dużo tutaj par oczu i być może uszu — uśmiechnęła się, o dziwo, bardzo serdecznie, licząc na to, że kolejna wypowiedź blondynki trochę więcej jej zdradzi. Sama nie zamierzała tak od razu wyjawiać jej swojego sekretu, chociaż domyślała się, że Kiara i tak wiedziała więcej, niż powinna. Może sama była w coś zamieszana.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kilka lat temu, kiedy pierwszy raz zaobserwowała ciemnowłosą piękność nieopodal sceny i po jej późniejszym poznaniu, miała ogromną nadzieję, że przejmie Smalls. Że zrobi z tego dobry biznes – taki, jakim powinien być od dawna. Z klubów jazzowych, choć już nie tak popularnych, jak kilkanaście lat wstecz, nadal dało się zrobić ciekawe miejsce. Jedyny problem stanowiła wciąż odwiedzająca je stara klientela i brak zainteresowania wśród młodych. Klub nie szedł z duchem czasu, nawet jego wystrój wyglądał tak, jakby mentalnie zatrzymali się w latach dziewięćdziesiątych.
– Tak, jak robili to od ostatnich dwudziestu lat. To miejsce ma niezastąpionego ducha, ale jest zapuszczone – strzepała nadmiar popiołu do szklanej popielniczki i uśmiechnęła się; łagodnie, z pewną dozą ciekawości. – Nadal rozważasz zakup? Gdybyś je przejęła, pewnie znowu zaczęłabym się tam pojawiać – Matt kiwnął w jej kierunku głową, dzieląc się z nią niemym zapytaniem o ewentualne przygotowanie drinka. Pokręciła przecząco łepetyną, pamiętając, że w pracy nie pije alkoholu. Na pierwszy haust pozwalała sobie dopiero po udanym występie, gdy siadając obok Vincenta w jednej z lóż, wtulała się w jego ramię.
– Dzięki – poniekąd miała rację, choć Wallace nigdy nie rozpatrywała robienia w Rapture więcej w ten sposób. Nowe obowiązki miały być wsparciem partnera. Poza tym, dzięki nim stała się oczami i uszami miejsca – wiedziała, co się w nim dzieje, wiedziała, co mówią ludzie, co widzieli, usłyszeli i o czym powinni jak najszybciej zapomnieć.
– Wszystko w porządku? – automatycznie zmarszczyła brwi, zaciągając się po raz ostatni i gasząc resztki papierosa. Pomarańczowy filtr tlił się jeszcze przez kilka sekund. Długo się nie widziały, a ich relacji zdecydowanie nie można było wrzucić do worka przyjaźni, niemniej, gdyby potrzebowała pomocy… Cóż, pomyślałaby, że Ana pojawiła się w dobrym miejscu, o dobrym czasie.
– Masz rację, w tym hałasie szczególnie oczu – kącik ust mimowolnie powędrował do góry, ale nie zamierzała mówić nic więcej. Nie mogła. Nie rzuciła też niczym obciążającym ludzi, na których jej zależało, poza tym zdawała sobie sprawę z tego, że Sabini nie należy do świętych. Zwyczajnie sugerowała, że kolejne takie spotkanie mogło zostać zauważone przez kogoś znacznie gorszego niż ona.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie. To znaczy... ostatnio nad tym myślałam, ale... sama nie wiem. Myślisz, że warto inwestować w tę ruderę? Równie dobrze mogłabym postawić coś nowego. Ludzie są ciekawi nowych rzeczy – stwierdziła, po czym przygryzła lekko dolną wargę. – Rapture. To nowy klub, prawda? Widzę, że nie narzekacie na brak klientów – powiedziała, by potem rozejrzeć się wokoło. To nie były jej klimaty; wolała spokojniejsze miejsca, ale mimo wszystko Rapture wyglądał na cieszący się sporą popularnością lokal i, co najważniejsze, przynoszący duży zysk.
Sabini ciężko było cokolwiek teraz zaplanować, wszak Jasper jeszcze się do niej nie odezwał i... Nie wiedziała, czy w ogóle się odezwie. Oboje potrzebowali czasu na przemyślenie pewnych rzeczy. Kobieta czekała z podjęciem ostatecznej decyzji do końca tego roku, a właściwie to do swojego powrotu z Rosji — bo właśnie tam zamierzała spędzić Święta oraz Sylwestra.
Tak, wszystko w porządku – zapewniła, choć to nie do końca była prawda. Co miała jej niby powiedzieć? Że jakiś czas temu ktoś włamał się do jej domu i ją zaatakował? Że w obronie własnej zamordowała jakiegoś gościa? Nikt poza Daveportem oraz ich ludźmi o tym nie wiedział i tak miało pozostać.
Anabelle nie potrzebowała pomocy, ale gdyby jednak jej potrzebowała, to nigdy na myśl nie przyszłoby jej, żeby zgłosić się po nią do panny Wallace. Nie miała przecież pojęcia, że tkwią w tym samym bagnie, choć intuicja zaczęła podpowiadać jej, że Kiara nie jest taka święta, na jaką wygląda.
Do kogo należy ten klub? – zapytała w końcu, niby z czystej ciekawości i wzięła kolejnego łyka drinka, czekając na odpowiedź. To chyba nie stanowiło żadnej tajemnicy. Gdyby chciała, mogłaby poszukać informacji w Google, ale po co się wygłupiać? O wiele prościej było zapytać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Myślę, że z twoją ręką szybko przestałoby być ruderą. Zawsze miałaś swój pomysł, wizję, a renowację mogłabyś wykorzystać pod hasłem nowej wersji kultowego już miejsca. Możliwości jest mnóstwo i pewnie sama bym to zrobiła, gdybym miała środki – lekkim wzruszeniem ramion, wraz z przyjaznym uśmiechem, podsumowała krótki wywód. Naprawdę w to wierzyła. – Tak, otworzył się trzy miesiące temu i masz rację, nie narzekamy – wzrokiem powiodła po ludziach bawiących się na parkiecie i tych, którzy podpierali barowy blat, próbując zwrócić na siebie uwagę barmanów. Światła neonów okalały ich zarumienione procentami twarze. Wallace zmarszczyła brwi, widząc pijanego mężczyznę rozlewającego drinka na ladę. – Poza tym, miło się tu występuje, naprawdę – machnęła ręką w stronę niewielkiego podwyższenia, na którym zazwyczaj rozpoczynała występy, aby następnie sunąc wśród gości siedzących w lożach lub tych podpierających ściany.
– Powiedzmy, że ci wierzę – nie znały się na tyle, aby czytała z jej twarzy, jak z otwartej książki, ale blondynka miała w sobie coś, co pozwalało na bardzo łatwe określenie, w jakim nastroju obecnie pozostaje. Delikatnie zaciśnięta szczęka i pozornie miły uśmiech podpowiadały, że w rzeczywistości nie była aż wyluzowana na jaką pozowała. Ale miała rację – głupotą byłoby przyznawanie się do takich czynów przed Kiarą.
– Do mojego partnera – kącik ust powędrował ku górze na samo wspomnienie bruneta. Nie potrafiła tego opanować, niczym zakochana nastolatka. – Vincent Monroe, pewnie nie kojarzysz – pozorna anonimowość biznesmena była na rękę zarówno jemu, jak i jej.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Rapture”