WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://image.ceneostatic.pl/data/artic ... /div></div>
Ostatnio zmieniony 2020-12-24, 18:17 przez Santa Claus, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Od tegorocznej imprezy w Halloween rzadko kiedy opuszczał bezpieczne cztery ściany rodzinnego mieszkania. Do piwnicy też nie zagląda zbyt często, obawiając się, że nawet tam mogłoby go spotkać coś nieprzyjemnego. To oczywiste, że odmówił, gdy dostał zaproszenie na przyjęcie urodzinowe koleżanki. W końcu to, co spotkało go z rąk niezbyt rozgarniętych satanistów było, mimo wszystko, niezwykle traumatycznym przeżyciem. Dopiero zbliżające się wielkimi krokami Święta i wir przygotować do nich, który wciągnął prawie całej jego rodzinę, uzmysłowił mu, że może nie wszystko i nie wszyscy są tacy źli. Musi jedynie przestrzegać kilku zasad bezpieczeństwa i sprawdzać miejsca oraz imprezy, czyli ich organizatorów, zanim się tam wybierze, oraz nie wsiadać z nieznajomymi do ich aut, nawet jeśli na pierwszy rzut oka wyglądają na niegroźnych, a wręcz uprzejmych i sympatycznych.
Poza tym Stella miała wyjątkowy dar przekonywania i udało jej się namówić go na jarmark świąteczny. Mimo, że setki razy przekonywał siebie, że nie da jej się już na nic namówić, to gdy przyszło co do czego uległ niczym małe, bezbronne dziecko. Poza tym chodził na jarmark co roku, jakoś dziwnie byłoby się teraz nagle z tej tradycji urwać. Umówili się w altance. Altanek co prawda było tutaj kilka, ale nie aż tak dużo, żeby w końcu na siebie nie trafili. Wyatt przeszukał wszystkie, a gdy nie znalazł Stelli, uznał że przyszedł jako pierwszy. Usiadł więc na ławce, otoczony światełka ozdabiający to urocze, wręcz romantyczne miejsce i westchnęła krótko, chowając brodę pod brzegiem zimowej kurtki. W dłoni trzymał niewielką torebeczkę. Uznał, że prezent dla przyjaciółki doręczy osobiście. Jakoś nie przepadał za wysyłaniem upominków pocztą. Tyle z tym stresu i jeszcze nie raz mylą adresy albo gubią paczki, nie mówiąc już o opóźnieniach dostawy, która zawsze smuci. Ciepłe, wydychane powietrze zapomniało się w białą parę, obwieszczając że wcale nie było specjalnie ciepło. Z resztą zapadał zmierzch, więc lada moment będzie jeszcze zimniej.

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Stella kluczyła między ludźmi, próbując odnaleźć altanę. Co jakiś czas podskakiwała, żeby zobaczyć coś więcej niż cudze plecy, ale wkoło było tak wiele różnych świątecznych budyneczków, że znalezienie tej jednej niewielkiej altanki chyba graniczyło z cudem. W powietrzu unosił się korzenny zapach pierników i grzanego wina, a natłok rozmów w połączeniu ze świątecznymi piosenkami, które dało się usłyszeć z każdej strony, tworzyły jeden wielki szum. W takich warunkach niełatwo było cokolwiek znaleźć, ale Stella się nie poddawała, bo chciała się zobaczyć z Wyattem. Nie tylko dlatego, że go lubiła (to chyba oczywiste), ale też dlatego, że sama go namówiła na to spotkanie (znowu), a przez wzgląd na ich ostatnie spotkanie naprawdę nie chciała go wystawić. Wręcz przeciwnie, chciała spędzić z nim miło czas, żeby odczarować to przeklęte Halloween, a czy można było znaleźć lepsze miejsce niż jarmark bożonarodzeniowy? Taki wesoły, magiczny, pachnący?
Wreszcie Stelli udało się odnaleźć niewielką drewnianą altankę z Wyattem w środku, dlatego na jej twarzy pojawił się wyraz ulgi. Koniec z przeciskaniem się przez tłum ludzi! Tutaj było tak puściej i spokojniej. - Jestem - zawiadomiła, ale nie za głośno, nie chcąc zaburzać tej przyjemnej ciszy. Poprawiła czapkę, która za bardzo opadła jej na czoło, trochę wpływając na pole widzenia. - Już myślałam, że nigdy nie znajdę tej altanki. Przeszłam cały jarmark chyba ze dwa razy - pożaliła się, siadając obok niego. Włożyła zmarznięte ręce do kieszeni płaszcza, a nos schowała pod szalikiem - nie spodziewała się, że będzie dzisiaj aż tak zimno. Myślała, że miasto jak zwykle zafunduje im deszczyk i temperaturę w okolicach zera. Pamiętała, żeby przed wyjściem lekko pomalować oczy beżowym brokatowym (brokatowe lubiła najbardziej) cieniem do powiek i przejechać usta truskawkową pomadką, ale o rękawiczkach już zapomniała. - Długo tu siedzisz? Jeszcze nie zamarzłeś? - Szturchnęła go łokciem, jakby chciała się przekonać, czy przypadkiem przez to czekanie nie zamienił się w kawałek lodu i zaraz nie spadnie z tej ławki. Uśmiechnęła się lekko, a choć usta wciąż miała zasłonięte szalikiem, w jasny sposób zmarszczyły jej się kąciki oczu. Cieszyła się, że widzi go całego i zdrowego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wypatrywał Stelli, co jakiś czas rozglądając się dookoła, szukając wzrokiem niewysokiej, szczupłej dziewczyny wśród tłumów. Podczas ruchu było mu stosunkowo ciepło, a przynajmniej nie zimno. Teraz, gdy siedział praktycznie bez ruchu, robiło się mu coraz chłodniej i powoli stawało się to mało komfortowe. Tym bardziej, że do tej pory głównie siedział w małym, ciepłym mieszkanku.
Przyjaciółke zobaczył z daleka i uśmiechnął się, czując ulgę, że przyszła. Miał coraz większą nadzieję, że ten wieczór wcale nie będzie taki zły. Co złego może się stać? Pewnie miesiąc temu powiedziałby, że złego może sią stac dosłownie wszystko i jeszcze więcej, ale obecnie nieco wyleczył się z tego katastrofalnego pesymizmu. Czas leczy rany, tak?
Hey. Już się bałem, że nie przyjdziesz — przyznał, chociaż w jego głosie nie było już ani cienia strachu. — Czekam jakieś dwadzieścia minut i chyba mam sopel na nosie — zaśmiał się krótko, podnosząc dłoń, w której trzymał błękitną torebkę w czapki mikołaja. W środku była kartka z objaśnieniem i dedykacją oraz bransoletka z zawieszką. Wyatt wyciągnął pakunek w stronę Stelli.
To dla Ciebie na święta — wyjaśnił z uśmiechem. Z jakiegoś powodu chciał wręczyć jej prezent osobiście, chociaż mógł go wysłać pocztą. Tylko skoro i tak się mieli spotkać, to czy tak nie było łatwiej? Poza tym chciał zobaczyć jej reakcję. Niska temperatura i coraz mocniejsze powiewy wiatru sprawiły, że zaczął się lekko trząść. Może to był moment, aby udać się w nieco cieplejsze miejsce? Na przykład do kawiarni na gorącą czekoladę? Postanowił z tym nie czekać.
Masz ochotę na czekoladę? — spytał więc, będąc niemalże pewnym, że jego towarzyszka się na to zgodzi. W końcu kto nie lubi czekolady? Chyba nie znał takiej osoby. Zauważył, że Stella wygląda dziś wyjątkowo uroczo i to nawet wtedy, kiedy szalik zasłania jej usta. Widział lekkie rumieńce na jej policzkach i żywe, błyszczące oczy. Musiał przyznać, że miał zupełnie inne nastawienie niż w Halloween. Wtedy był wyjątkowo sceptyczny i naburmuszony. Obecnie nastrój był zupełnie inny. Magia świąt.

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Stella zawsze się spóźniała, ale to nigdy nie była jej wina. Tym razem też zawiniła ludzkość, zbyt tłumnie przychodząc na jarmark (co z tego, że odbywa się tylko raz w roku?) i źle rozmieszczając altanki, bo ciężko było je zauważyć pośród innych drewnianych budowli. To nie tak, że mogła wcześniej wyjść z domu, żeby zarezerwować czas na ewentualne korki - jak się wkrótce okazało, o dwadzieścia minut, a to bardzo dużo, prawie pół godziny! - Dwadzieścia minut? - Musiała powtórzyć za Wyattem, unosząc ze zdziwienia brwi, a usta układając w nieduże o!. Zaraz jednak parsknęła śmiechem, odruchowo zerkając na jego nos, ale wcale nie widziała na nim żadnego sopla.
Zaczęła poprawiać dół zimowego płaszcza, który trochę jej się zawinął, kiedy siadała na drewnianej ławeczce (cały czas nie była pewna czy była mokra czy tylko zimna), kiedy zobaczyła przed swoimi oczami nieduży pakuneczek. Brwi znowu powędrowały do góry, ale wyżej niż przed chwilą, a oczy powiększyły się nieznacznie, bo nie spodziewała się od niego żadnego prezentu. Choć może powinna, przecież sama szykowała dla niego pewien drobiazg, zresztą o to chodzi w tym świątecznym okresie, tak? - Dziękuję! - Wyrwało jej się z nieco większym entuzjazmem niż by sobie tego życzyła, od razu zaglądając do środka. Uwielbiała rozpakowywać prezenty; na jej twarzy zawsze pojawiała się czysta radość pięciolatki i to najprawdopodobniej już nigdy miało się nie zmienić. Wyciągnęła ze środka niewielki kartonik, wokół którego była owinięta ciemna bransoletka z zawieszką-serduszkiem. Przejechała po nim dłonią, po czym zaczęła czytać opis, mrużąc przy tym lekko oczy. Zaśmiała się cicho z tego rymowanego wierszyka, ale zrobiła dokładnie tak jak było napisane. Nałożyła ją sobie na nadgarstek, chwilę mocując się z zapięciem, po czym zamknęła oczy i głośno wypuściła powietrze przez nos. - Tylko jedno życzenie? Nie wiem które wybrać - pożaliła się, marszcząc brwi, przez co wyglądała jakby coś ją bolało. Po części tak było: wytężała swoją głowę, żeby wpaść na odpowiednie marzenie. Miała ich tak wiele! Takich bardziej materialnych i mniej materialnych, takich bardziej samolubnych i mniej samolubnych, takich przyziemnych i takich nie z tej ziemi. Wyatt miał pecha, bo Stella zawsze poważnie traktowała takie sprawy, dlatego musiała być pewna, że wybierze odpowiednie życzenie. I wreszcie to złapała. Uśmiechnęła się lekko, w końcu otwierając oczy. - Poprosiłam o pokój na świecie jeżeli cię to intryguje - puściła mu oczko, bo oczywiście wybrała coś bardziej ambitnego, ale ta odpowiedź musiała mu na razie wystarczyć. Torebkę z pustym kartonikiem wcisnęła do torby, w tej chwili nie miała zamiaru jej wyrzucać.
- Zawsze - odparła ze śmiechem, wstając z ławeczki i modląc się o to, żeby faktycznie była tylko zimna, bo nie chciała mieć na pośladkach mokrej plamy. Przerzuciła niedużą torbę przez ramię, wsadzając zmarznięte dłonie do kieszeni. Siedziała tam tylko przez parę minut, a i tak zrobiło jej się zimno, więc uwierzyła Wyattowi, że przez te dwadzieścia minut czekania jednak zamarzł. - Ale ja nie mam pojęcia jak dojść do budki z czekoladą, każde stoisko wygląda dla mnie tak samo - każde drewniane, przy każdym było mnóstwo ludzi, dlatego w którymś momencie uczepiła się Wyatta, żeby się nie zgubić. Dzisiaj nie gadała tak dużo jak zazwyczaj, bił też od niej większy spokój niż wtedy w Halloween, kiedy podekscytowana zaczepiała Wyatta i piła podejrzane płyny wbrew jego podejrzeniom. Bo wciąż było jej głupio za tamten wybitnie nieudany wieczór, cały czas gryzły ją wyrzuty sumienia, że naraziła go na takie niebezpieczeństwo przez swoje widzimisię, a jeszcze go za to nie przeprosiła. I z każdym dniem było coraz trudniej to zrobić, wspomnienie Halloween coraz bardziej się rozpływało w pamięci, stawało się tylko sennym wspomnieniem, a nie namacalną rzeczywistością. - O, to chyba tutaj! - Wskazała palcem budkę naprzeciwko, a zawieszka nowej bransoletki zakołysała się pod jej nadgarstkiem. Trochę przeceniła identyczność tych budek, bo na tej konkretnej był narysowany duży kubek - z czym miałby być, jeżeli nie z czekoladą. Zerknęła na Wyatta, przygryzając lekko wargę, bo zastanawiała się czy w tak miłe popołudnie warto poruszać tamten temat, czy może jednak puścić go w niepamięć i już nigdy do niego nie wracać.
- Bolą cię jeszcze te żebra? - Wyrzuciła z siebie szybko, jednak wracając do tego tematu, ale tak pośrednio, bezpiecznie, kiedy stanęli w kolejce.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obserwował dziewczynę z uwagą, chcąc zarejestrować wszystko co pojawi się na jej twarzy. Każde drgnięcie kącika ust, każdy błysk w oku, każdy grymas i każdą, nawet najmniejszą emocje. Święta były według niego na pewno chaotycznym okresem, ale przede wszystkim czasem, w którym uwagę skupiało się na bliskich. Wyatt miał dużą rodzinę i mimo tego, że nie mogli pozwolić sobie na luksusy, to zawsze stać ich było na miłe, ciepłe święta i dobre słowa przepełnione miłością. Prezenty wyrażały przede wszystkim troskę o druga osobę i były dowodem na to, że komuś zależy. Mimo, że niektórzy by się z tym nie zgodzili, to dla Wyatta liczył się przede wszystkim gest, a nie wartość czy wielkość prezentu.
Poza tym czuł się naprawdę dobrze, kiedy obdarowanej przez niego osobie sprawił tym przyjemność. Lubił dawać, nie oczekując nic w zamian. Uśmiechnął się więc, widząc entuzjastyczną reakcję Stelli, jej uśmiech i zachwyt. Trudno powiedzieć tak naprawdę czy prezent dla Stelli sprawił większą przyjemność jej czy jemu.
Przez chwilę zastanawiał się czy nie pomóc jej z zapięciem, ale obawiał się, że może zrobić się niezręcznie i w końcu z tego zrezygnował. Dziewczyna i tak poradziła sobie świetne, więc nie było o czym mówić.
No wiesz… Już się tak nie rozkręcaj, bo mocy dla innych nie starczy — odparł, wciskając dłonie do kieszeni kurtki. Nie wierzył co prawda w moc tego typu amuletów, za to wierzył w moc ludzkiego umysłu i jeżeli bardzo się czegoś pragnęło, to było duże prawdopodobieństwo, że się to sprawdzi. W granicach rozsądku oczywiście. Parsknął cicho śmiechem, a z jego rozchylonych warg uniosły się kłęby białej pary. — Bardzo potrzebuje pokoju, najlepiej z oddzielną łazienką — mruknął żartobliwie. Nie było tajemnicą, że Wyatt mieszka z rodzicami i rodzeństwem w kawalerce i faktycznie od dziecka marzył o swoich własnych czterech ścianach, takich tylko dla niego.
Gdy ona wstała, zgadzając się na jego propozycje, również się podniósł i wskazał dłonią ścieżkę, która w jego mniemaniu prowadziła do niewielkiego budynku, w którym można było na spokojnie usiąść i napić się czegoś gorącego. — Tam chyba widziałem stoisko z napojami — powiedział wyjątkowo pewny siebie. Chyba ten cały legendarny duch świąt dodał mu mocy.
Mijały minuty, a jego przeświadczenie o posiadaniu racji powoli się kurczyło. Im dłużej szli, tym on intensywniej się rozglądał. Minęli szopkę bożonarodzeniową, sanie mikołaja, stoisko z piernikami i ozdobami świątecznymi oraz takie z grzanym winem. W oddali widać już było tylko lodowisko, przez co czuł się coraz bardziej głupio. Wtedy Stella zobaczyła miejsce, o które mu chodziło i chłopak odetchnął z ulgą. — Tak… Dokładnie tu — odparł z niejaką ulgą w głosie i weszli do środka. — Co?— mimowolnie dotknął żeber, ale przez kurtkę to i tak nic nie dało. — Nie, prawie nie — odpowiedział, po czym zamówił dwa kubki czekolady, a gdy mieli po jednym w dłoniach, przystanęli przy jednym z małych, wysokich stolików.
To prawda, że temat Halloween nie był jego ulubionym, ale na pewno nie winił za to, co się stało, Stelli. Przecież nie mogła wiedzieć, że trafią na bandę świrów. — To chyba pierwszy raz, kiedy wychodzę z domu nie do pracy czy kiosku pod blokiem — mruknął, mimo wszystko z lekkim uśmiechem. — Wtedy na posterunku wyszedłem chociaż wcześniej, a jak było z Tobą? Pamiętam te ostatnie godziny jak przez mgłę.
Upił łyk gorącej, gęstej czekolady i oblizał wargi.

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Stella doceniała takie małe gesty, uwielbiała drobne niespodzianki. Cieszyła się jak głupia z biletów na kwietniowy koncert Harry'ego Stylesa czy z tych godzin nauki jazdy od ojca, ale ostatecznie to właśnie kwiatek od Oscara każdego dnia wywoływał lekki uśmiech na jej twarzy czy ten własnoręcznie zrobiony naszyjnik od Finn. Bransoletka od Wyatta miała dołączyć do tego grona - bardzo jej się spodobała, najbardziej lubiła właśnie taką drobną biżuterię, więc pewnie szybko jej z siebie nie zdejmie. Może to i lepiej, że zapomniała dzisiaj tych rękawiczek, przynajmniej nie zniknęła w nadmiarze materiału na jej drobnym nadgarstku. - Trochę to było suche, wiesz? - Skomentowała jego uwagę o pokoju, jednocześnie nie mogąc powstrzymać uśmiechu cisnącego jej się na usta. Ha, czyli jednak trochę ją tym rozbawił. Swoją drogą, to było niesprawiedliwe, że tak liczna rodzina Wyatta gnieździła się w tak małym mieszkaniu, a rodzice Harrisona mieszkali we dwójkę w jakiejś willi wyrwanej z telenoweli. Sama nie miała rodzeństwa, a i tak nie wyobrażała sobie życia bez swojego pokoju, własnej oazy, bezludnej wyspy, gdzie zawsze mogła uciec przed światem.
Nie przeszkadzał jej ten długi spacer do budki z gorącą czekoladą. Co prawda była już na tegorocznym jarmarku z Oscarem, ale i tak chętnie rozglądała się po stoiskach, chłonąc te wszystkie świąteczne zapachy i zachwycając się w duchu kolorowymi światełkami, trochę jak dziecko, którym częściowo jeszcze była. Możliwe, że w jakimś stopniu już na zawsze miała nim pozostać.
Odebrała od Wyatta gorący kubek i od razu oplotła go zmarzniętymi dłońmi. Spojrzała na niego niepewnie, z troską wymalowaną na twarzy - trochę jak nie ona, zazwyczaj odważnie krocząca przez świat. Bała się tego, co może jej powiedzieć. Stresowała się, że zaraz wypomni jej te smsy i przypomni, że od początku miał złe przeczucia odnośnie tej imprezy, a Stella nie dawała mu spokoju i uparcie namawiała na wyjście. Że już na miejscu podejrzliwie podchodził do całego wydarzenia, radził jej nie pić tego zielonego świństwa, a zaślepiona zabawą Stella w ogóle go nie słuchała i parła w to dalej. A teraz oboje musieli sobie radzić ze skutkami tej imprezy, przynajmniej Stella dostała nauczkę za swoją bezmyślność.
Odchrząknęła cicho, starając się zapanować nad emocjami, które zawsze się w niej budziły, kiedy wracała myślami do tamtego dnia. Zaczęła nerwowo stukać palcami o kartonowy kubeczek, kiwając głową - rozumiała go, a on był jedną z nielicznych osób, które mogły zrozumieć ją. Co prawda wychodziła z domu, kiedy tylko miała ku temu okazję, ale miała inny charakter, inaczej radziła (czy też nie radziła) sobie z problemami.
- Tak? To... super - trochę była zaskoczona jego słowami, ale szybko z nich wywnioskowała, że ojciec jednak musiał zadzwonić na komisariat i jakimś sposobem przekonać policjantów, żeby wypuścili Wyatta przed czasem - wcale nie miała pewności czy to zrobi. Przez cały ten czas podejrzewała, że tylko rzucił słowa na wiatr. - Ja za to pamiętam je aż nazbyt wyraźnie - mruknęła, uciekając spojrzeniem gdzieś w bok. Jaskrawe światło żarówek na komisariacie, twarde plastikowe krzesełka, woda z plastikowego kubeczka. Była pewna, że nigdy nie zapomni tego wieczora. - Też wyszłam wcześniej, tata mnie odebrał. Pracował tam kiedyś... - wyjaśniła pokrótce, zawieszając wzrok na porzuconym balonie z helem, zaczepionym o jakiś niewysoki płotek pomiędzy budkami. - Za to mama dała mi miesięczny szlaban - zaśmiała się krótko, ponownie wracając wzrokiem do Wyatta. Upiła łyk czekolady, czując jak przyjemne ciepło rozchodzi się po jej ciele. - Sorry, nie chciałam poruszać tego tematu... - skrzywiła się lekko, bo chyba zepsuła swoim pytaniem tę miłą i beztroską atmosferę. - To znaczy... - dalej, Stella, teraz albo nigdy - ...w sumie chciałam. Przepraszam, że cię tam zaciągnęłam - w tym momencie kamień spadł jej z serca; wreszcie rozliczyła się z tymi wyrzutami sumienia, które gryzły ją od niespełna dwóch miesięcy. Słowo przepraszam rzadko opuszczało jej gardło, ale w przypadku tak poważnego incydentu musiała schować swoją dumę do kieszeni. Teraz pozostało jej liczyć na wybaczenie ze strony Wyatta, choć zerkając na bransoletkę na swoim nadgarstku, chyba mogła być dobrej myśli.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zerknął na nią, gdy wyraziła opinie o jego żarciku — Wcale nie — odparł, nie zgadzając się z nią, jednak tylko powierzchownie. Wewnątrz doskonale wiedział jak suche to było i doskonale się bawił. Na jego twarzy wystąpił uśmiech, zdradzający że zdaje sobie sprawę ze swojej winy. Tak to z nim bywało. Albo strzelał suchymi dowcipami, albo czegoś nie łapał i trzeba mu było tłumaczyć. Z drugiej strony jeżeli chodziło pewne sprawy, sam nie potrafił przedstawić ich jasno. Naprawdę myślał, że zawieszka serduszko wystarczą, aby Stella domyśliła się jak zawiłe, pokręcone są jego uczucia do niej. Z drugiej strony trudno żeby ona się domyśliła, skoro on sam nie był pewny co się tak właściwie stało i kiedy. Dopiero teraz, kiedy siedzieli obok siebie i otworzyli puszkę pandory, a dokładniej puszkę ze wspomnieniami z feralnego Halloween, zaczął zastanawiać się nad swoimi uczuciami, czynami i myślami dotyczącymi zarówno przeszłości i teraźniejszości. W końcu się ze sobą łączyły.
To, co wydarzyło się w ostatnim dniu października w pewnym sensie gwałtownie zmieniło jego życie, jego podejście do wielu spraw, w tym do relacji między nim, a Stellą.
W pewnym momencie był pewny, że wszyscy zginą z rąk satanistów, wiedźm, czy kim oni tam byli. Kiedy, przywiązany do drewnianego pala, obserwował bezradnie całe to szaleństwo, przez myśl przeszło mu, że jeżeli Stella zginie, to on też powinien umrzeć. W końcu co byłby za niego za człowiek, mężczyzna, przyjaciel, który nie potrafi ochronić osoby, na której mu zależy? Te pojedyncze myśli pojawiały się szybko i szybko znikały. Dopiero gdy było już po wszystkim miał czas, aby do nich wrócić i zastanowić się co tak naprawde oznaczały. Wiedział, że między nimi były cztery lata różnicy, ale od dłuższego czasu zupełnie przestał to zauważać. Poza tym czym jest taka różnica wieku w obliczu lat, które nadchodzą? Za kilka lat nikomu nawet nie przyjdzie do głowy, aby tą różnicę im wypominać. Najważniejszą kwestią była jednak nie różnica wieku, zgoda jej rodziców, jego własne uczucia czy opinia ich przyjaciół. Najważniejszym było to, czy ona podziela jego odczucia.
Skrzywił się lekko, ze współczuciem, słysząc o szlabanie, jaki dziewczyna dostała od matki. — Z ojcem jakoś poszło? Zawsze wydaje mi się taki… Surowy — przyznał, po czym upił kolejny łyk czekolady. — Mój staruszek starał się pozostać opanowany i udawać, że nic się nie stało, a matka najpierw spanikowała i przekonywała mnie, abym nie wychodził z domu nawet do pracy, a później, zmartwiona moim zamknięciem się w sobie, zaproponowała, żebym zaczął chodzić na imprezy, aby przełamać strach. Kocham ją, ale czasami przechodzi samą siebie.
Wzruszył ramionami odrobinę beztrosko. Obecnie czuł się lepiej, ale nieprzyjemne wspomnienia dalej wywoływały w nim ukłucia strachu i niepewności. Czasami.
Słysząc przeprosiny momentalnie spoważniał. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że to mogłaby być wina Stelli. Nigdy, nawet w najgorszym momencie.
Wyciągnął niepewnie dłoń i położył ją delikatnie na jej ramieniu. — Nie przepraszaj. To nie Twoja wina, że trafiliśmy na chorych ludzi. Skąd ten pomysł?
Chciał jej dodać otuchy, bo jeżeli myślała w ten sposób od początku, to przez ostatnie dwa miesiące musiała żyć w strasznym poczuciu winy. Mógł porozmawiać z nią wcześniej, zamiast skupiać się tylko na sobie.

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Temat Halloween wciąż był dla niej bardzo trudny, ale musiała go poruszyć z Wyattem. Niedopowiedzenia męczyłyby ją z czasem jeszcze bardziej niż te wyrzuty sumienia – musiała go przeprosić i zmierzyć się z jego ewentualną złością. Wymagało to od niej odwagi, którą zbierała w sobie przez ostatnie dwa miesiące, ale wreszcie miała okazję z niej skorzystać. Być może mogła wybrać lepszy moment niż ten beztroski i magiczny jarmark bożonarodzeniowy, ale naprawdę nie mogła tego dłużej w sobie tłumić. – Wcale taki nie jest – westchnęła, odruchowo wracając wspomnieniami do tamtego feralnego dnia. Ojciec był nad wyraz opanowany i wyrozumiały, dał jej przestrzeń, nie pouczał jej i na nią nie naciskał. Zabrał do siebie do domu, wsparł dobrym słowem, zrobił kakao. Zachowywał się ostrożnie, ale Stella wiedziała, że jest blisko. Dawno nie czuła się przy nim tak bezpiecznie. Za to matka od razu nałożyła na nią szlaban i uniemożliwiła kontakt ze światem zewnętrznym. Nadwyrężyła ich i tak napiętą relację. Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc historię Wyatta. Mimo wszystko to brzmiało... uroczo, tak martwić się o drugą osobę. – I co, nie skorzystałeś z jej rady – zauważyła, upijając kolejny łyk gorącej czekolady, który rozlał się przyjemnym ciepłem po jej nieco zmarzniętym ciele. Przynajmniej dał się wyciągnąć na jarmark – Stella miała nadzieję, że wyciąganie go w inne miejsca, okaże się równie proste.
Przeprosiny wypowiedziała szybko na jednym wydechu, zanim zdążyła się rozmyśleć. Spoglądała na niego z pewną dozą niepewności i stresu, ale Wyatt zachował się dokładnie tak, jak sobie tego życzyła. Zacisnęła usta w wąską linię, kiedy położył dłoń na jej chudym ramieniu, żeby przypadkiem nie wybuchnąć płaczem. Ostatnio zrobiła się dużo bardziej płaczliwa. Pokiwała głową, szybko biorąc się w garść. – No niby tak, ale od początku nie chciałeś tam iść. Nie powinnam była tak cię namawiać, nawet gdyby to miała być normalna impreza - odparła, ale naprawdę była mu wdzięczna za te słowa. Potrzebowała usłyszeć z jego ust, że nie chowa do niej żadnej urazy, że wszystko jest w porządku. Teraz mogła już więcej nie poruszać z nim tego tematu, schować go gdzieś głęboko, spędzać czas na gadaniu o głupotach. Jej twarz rozświetlił uśmiech, kiedy dopijała swoją czekoladę do końca. Czuła się dużo lżej. Przez resztę spotkania nawijała o wszystkim, co akurat jej przyszło do głowy, żywo przy tym gestykulując.
Jeszcze raz dziękuję za bransoletkę – pomachała lekko nadgarstkiem, zanim się pożegnali i rozeszli w swoje strony. Stella miała jeszcze spędzić pół wieczoru, leżąc na łóżku i rozmyślając o ich dzisiejszym spotkaniu.

zt x2

autor

Zablokowany

Wróć do „Jarmark Bożonarodzeniowy”