WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ktoś mógłby powiedzieć - mieszkanie jak mieszkanie - dla Aimee jednak jej dwupokojowe gniazdko we Freemont to było coś więcej. Niegdyś miejsce, do którego z radością wracała po całym dniu pracy, teraz źródło jej największych koszmarów. Każdy pokój, każdy mebel… wszystko przywoływało wspomnienia. Gdy patrzyła na kanapę widziała jak leży na niej z Drew, jak całują się i przytulają, kompletnie zapominając o tym, że mieli oglądać film, na premierę którego czekali miesiącami. Kiedy zaglądała do szafy z każdej strony bombardowały ją jego ubrania. Niektóre wciąż nim pachniały. Ilekroć przestępowała próg sypialni jej głowę zalewały tak silne, sugestywne obrazy, że w głowie zaczynało się jej kręcić, a nogi się pod nią uginały. A to przecież nie tak, że straciła jedynie ukochanego. Straciła również tak bardzo wyczekiwane dziecko. Nie jakiś tam zlepek komórek, bezimienne maleństwo a córkę. Córkę, dla której zdążyła już wybrać imię. Uszyć maleńkie śpioszki. Kupić pluszowy, kolorowy kocyk, który po porodzie miała włożyć do jej łóżeczka.
Nic dziwnego, że wolała być wszędzie tylko nie w mieszkaniu. I w każdym stanie, tylko nie w całkowitej trzeźwości. Bo choć straty w swoim życiu doświadczyła nie raz, z wydarzeniami ostatnich czterech tygodni nie potrafiła sobie poradzić. Robiła więc wszystko, aby odciąć się od bólu, a alkohol okazywał się w tym wyjątkowo pomocny. Tego jak dotarła do Little Darling nawet nie pamiętała. Była już nieźle porobiona. Miała czerwony nos, potargane włosy, piekące policzki. Nieobecne spojrzenie zdradzało jednak, że nie bawiła się zbyt dobrze. Z jej oczu zionął taki smutek, taka żałość, że nie sposób ich było opisać słowami. Może nie było widać tego z daleka, ale z bliska… Shah pewnie nie raz widział siostrę smutną, nieszczęśliwą, przygnębioną - nigdy jednak w takim stanie. Jakby słońce dla niej zgasło, z jej ciała uleciały wszystkie siły i cała energia.
"Kto powiedział, że wystarczy?" rzuciła na powitanie, podpierając głowę pod brodę. Była już taka ciężka, trudno jej było utrzymać ją wysoko, ale nie bacząc na to, wciąż zawzięcie domagała się alkoholu. Mocnego. Takiego, który ją do reszty sponiewiera. Sprawi, że zapomni chociaż na chwilę. Przestanie w środku wyć i się zadręczać. "Jestem dorosła i bardzo nie-w-ciąży. Bądź dobrym bratem i przygotuj mi coś takiego, co zetknie mnie po trzech sekundach" poprosiła, naiwnie licząc na to, że Shah spełni jej prośbę, nie dopytując o szczegóły. Bo choćby chciała, nie była w stanie o tym rozmawiać. Ilekroć próbowała słowa nie chciały przejść jej przez gardło. "A najlepiej… najlepiej to napij się ze mną. Wyglądasz trochę tak, jakbyś tam potrzebował" zawiana, porbiona, lecz wciąż spostrzegawcza? Nie… Po prostu znała go na tyle dobrze, że podświadomie czuła, że coś jest nie tak. Zupełnie jakby pomimo tego, że nie łączyły ich więzy krwi, jako rodzeństwo wyrobili w sobie taką dziwną więź, pokręconą zależność. Swego rodzaju porozumienie dusz. "To jak?" wymamrotała, z trudem powstrzymując się przed tym, aby policzkiem przytulić się do kamiennej, barowej lady.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To śmieszne, jak czyjeś myślenie może zmienić się zaledwie w przeciągu kilku dni. Nie znosił Drew, nie znosił myśli, że mógłby zająć jego miejsce i stać się dla Aimee najważniejszą osobą na świecie, choć do tych przykrych konkluzji doszedł po długim czasie. A gdyby jednak teraz ktoś uświadomił mu, iż jego siostra siedziała tutaj w takim stanie właśnie przez niego, Shahruz zrobiłby wszystko, żeby tylko go znaleźć i zaciągnąć go za fraki z powrotem do ich mieszkania, byleby nie widzieć jej z tym okropnym smutkiem w oczach. Nie miał jednak pojęcia, że Loudain zniknął – Aimee niczego mu nie powiedziała, co chyba zresztą nie powinno go dziwić, biorąc pod uwagę to, jak ostatnimi czasy popsuły się ich kontakty. Z jego winy, co prawda, ale nie mógł nic poradzić na to, że zwyczajnie potrzebował czasu. Izolacji od niej – od jej łapiącej za serce troskliwości, sarnich oczu, rozświetlającego cień uśmiechu i tego, jaka była słodka i mocna, jak zapach jakichś ciężkich perfum, utrzymujący się na ciele nawet po kilku godzinach.
Jak to – nie w ciąży? – zapytał, marszcząc brwi i przyglądając się jej dokładnie, jakby mógł z jej twarzy wyczytać odpowiedź na wątpliwości, rozsadzające jego głowę. Ponieważ jednak nie był wróżbitą Maciejem, nie stało się nic przełomowego. Nic, świadczącego o tym, że jego list z Hogwartu w rzeczywistości po prostu się zagubił. – Co to znaczy, Aimes? – Tak naprawdę poronienie nie było jego pierwszą myślą. Najpierw wpadło mu do głowy, że dokonała aborcji, ale nie rozumiał dlaczego, bo kiedy widział się z nią po raz ostatni, była cała w skowronkach, a jej radość udzieliła się nawet jemu. Już wyobrażał sobie, jakim będzie świetnym wujaszkiem, jak będzie zabierał jej dzieciaka na szalone spacerki, zbiegać z wózkiem z górek, a potem potajemnie dawać mu pierwszy alkohol, raczyć go poradami na temat dziewczyn (albo chłopaków!) i ogólnie być jego ulubieńcem spośród Hale’ów. A teraz… teraz mówiła mu, że wcale nie była w ciąży? – Ja… – zawahał się, słysząc jej propozycję. Czuł, że tego właśnie potrzebował – upić się do nieprzytomności, wyrwać kogoś ładnego i nie myśleć o tym, jak Princia złamała mu serce, depcząc je na jego oczach, ale jednocześnie dobrze wiedział, iż to wcale nie skończyłoby się na jednym wieczorze. Zapewne wpadłby w pijacki wir i nie wyszedłby z niego sam, dopóki ktoś nie spróbowałby go z niego wyciągnąć. – Nie wiem, czy to dobry pomysł – dokończył więc z westchnięciem. – Pracuję. – Jakby nie patrzeć, miał dobry argument. – Poczekaj sekundkę. – Odwrócił się, nachylił w kierunku lodówki i wyjął z niej butelkę wody, po czym podał ją ledwo przytomnej siostrze. – To nie wódka, ale kolorystycznie jest taka sama, więc uruchom wyobraźnię. – Nie chciał, żeby kolejnego dnia cierpiała z powodu kaca. W ogóle nie chciał, żeby cierpiała, niezależnie od tego, skąd by to wynikało. – Jak wypijesz to zrobię ci szota – zaproponował jeszcze, obawiając się, że Aimee nie przystanie na jego grzeczną prośbę. Szantaż był średnio etycznym pomysłem, ale chociaż trafionym.
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W tamtej chwili, ledwo siedząc na barowym krześle, nie bała się tego, że jeszcze chwila moment, parę drinków i skończy z głową w sedesie - albo nieprzytomna pod jakimś oblechem - albo w szpitalu na płukaniu żołądka. Jedyne czego się obawiała to tego, że zmartwiony Shah będzie chciał dowiedzieć się czegoś więcej, poprosi o szczegóły, a wtedy nim jakiekolwiek słowa wydostaną się z jej ust, Aimee się po prostu rozklei i już nie będzie potrafiła się pozbierać. Nigdy. Właśnie dlatego posłała mu błagalne spojrzenie, po cichu licząc na to, że zrozumie jej aluzję, że nie będzie drążyć. Niestety. Zadał jej pytanie, a ona tak po prostu nie mogła udać, że go nie słyszała. Nie zrozumiała. Nie ma pojęcia o co mu chodzi. Zwłaszcza, że sama jako pierwsza pobiegła do niego z dobrą nowiną, pokazała mu zdjęcia usg, na których było widać tę maleńką fasolkę i z piskiem oznajmiła, że nieważne czy syn czy córka, jej dziecko będzie miało nie tylko najlepszych rodziców, ale też najwspanialszego wujka na świecie.
"Poroniłam" wydusiła wreszcie, mimowolnie spoglądając w dół, na swój płaski brzuch. Jeszcze parę tygodni wewnątrz niego rozwijało się nowe życie, a teraz… od środka trawiło ją poczucie winy. Może gdyby nie była tak zaangażowana, tak uczuciowa i wrażliwa nie doszłoby do tragedii? Zamiast szlajać się po klubach i barach siedziałaby grzecznie w domu i kompletowała wyprawkę dla maleństwa?
"Rozumiem mruknęła cicho, gdy odmówił chlapnięcia czegoś mocniejszego, wykręcając się pracą. Dobrze, że przynajmniej on był w stanie zachować trzeźwość umysłu i umiał trzymać się z dala od kłopotów. Nawet, a może zwłaszcza wtedy, gdy miał złamane serce. Aimes zamiast skupiać się na czymś produktywnym, na pracy, malowaniu obrazów, czymkolwiek z korzyścią dla niej - odpalała tryb autodestrukcji. Pocieszenia szukała w używkach, przypadkowych mężczyznach. Zrozpaczona stawała się nieobliczalna.
"Jak powiem Ci o reszcie, sam polejesz mi coś mocniejszego nim skończę butelkę" wody oczywiście - rzuciła, śmiejąc się ponuro, bo cóż… było to lepsze niż zalewanie się łzami. Poza tym, już wystarczająco wiele nocy przepłakała.
Posyłając bratu zmęczone spojrzenie chwyciła za plastik, odkręciła nakrętkę i upiła kilka malutkich łyków, dając sobie tym samym czas do namysłu, zastanowienia się co i w jaki sposób mu powiedzieć. Zrobić obszerne wprowadzenie o tym, że wszystko się między nimi układało, że byli ze sobą szczęśliwi, a ona któregoś dnia tak po prostu się obudziła, a jego już nie było? Na poduszce leżał jedynie pożegnalny liścik, mówiący o tym, że Drew wplątał się w coś paskudnego i dla dobra jej i ich córki lepiej będzie, jeśli będzie się trzymał od nich z daleka. Czy może ograniczyć się do samej informacji, że od niej odszedł? I że prawdopodobnie już nigdy nie wróci…
"Cztery tygodnie temu… Drew zniknął bez śladu. Nikomu o tym nie powiedziałam, próbowałam go szukać, a kiedy zrozumiałam, że on nie chce być znaleziony, trafiłam do szpitala i wtedy…" urwała, bo wbrew temu co zakładała łzy zaczęły ściskać jej po policzkach. Ze złością wytarła je wierzchem dłoni. "A ty? Czemu wyglądasz jak siedem nieszczęść?"
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nigdy nie był mistrzem łapania aluzji, po tylu latach powinna już to wiedzieć. Nie był też jedną z tych osób, które, w konfrontacji z czyimś smutkiem, były w stanie po prostu machnąć na to ręką. Sam nienawidził milczeć, to zabijało go od środka. Zresztą nigdy nie uważał, aby to było dobre wyjście… z czegokolwiek. Zobaczywszy ją w takim stanie, poczuł potrzebę uzyskania odpowiedzi na pozornie najprostsze pytanie – co się stało? Co się stało z tą Aimee, która opowiadała mu o swoim codziennym życiu z wypiekami na twarzach, która podbijała serca dosłownie wszystkich, i której skrycie zazdrościł tego uroczego życia z nawróconym na dobrą drogę dilerem narkotykowym (już wtedy powinna wiedzieć, że to nie mogło się udać) i dwoma słodkimi psami?
Odpowiedź, którą dostał, sprawiła, że jego serce zatrzymało się na dosłownie sekundę. Kiedy znowu ruszyło, wydawało się wręcz przeciążone okropnym żalem, jaki czuł wobec swojej młodszej, ukochanej siostry, siedzącej tu przed nim w opłakanym stanie.
Aimes… – zaczął, ale zagłuszyła go głośna muzyka. Może to i lepiej. I tak nie wiedział, co mógłby jej powiedzieć. Nic nie było w stanie odjąć jej bólu. Stał tak więc przez moment, patrząc na nią pusto i ruszył się z miejsca dopiero gdy jakiś facet po drugiej stronie baru zażądał, aby nalał mu piwa.
Kiedy w końcu podał mu przelewający się kufel bursztynowego napoju i odebrał od niego pieniądze, wciąż nie miał pojęcia, jak powiedzieć mu, że było mu zwyczajnie przykro.
Więc mów – zachęcił tylko płasko, patrząc ze zmartwieniem na łzy, formujące się w kącikach jej oczu. Słuchał jej, nachylając się nad barem i westchnął na wzmiankę o Drew. Oczywiście, że chodziło o niego. Zawsze wiedział, że ten typ albo wpakuje młodszą Hale w kłopoty, albo złamie jej serce. A teraz, gdy padło na to drugie, Shahruz nawet nie miał ochoty rzucić durnego ”a nie mówiłem?”, bo patrzenie na nią w tym stanie łamało mu serce. Oddałby wiele, żeby jednak nie mieć racji. – Przykro mi, Aimee – powiedział tylko cicho i nakrył jej mokre od łez dłonie swoimi. Jak gdyby to mogło jakkolwiek pomóc. – Przykro mi, że to się stało i… że nie wiedziałem wcześniej. – Podejrzewał, iż chciała wtedy być sama, ale nawet to nie zabijało jego głupiego wrażenia, że może gdyby znajdował się przy niej, dzisiaj zastanawialiby się nad imieniem dla jej córki zamiast siedzieć w tym paskudnym klubie. – Jeśli chcesz, mogę się zwolnić. Pójdziemy do mnie – zaproponował, choć wydawało mu się, że cierpienie w jego towarzystwie było ostatnim, na co miała ochotę. – W sumie to nic. – Wzruszył ramionami, bo, porównując ich przypadki, naprawdę nie miał powodu do smutku. – Laska mnie wyruchała i tyle. Nic nowego, nie? – Uśmiechnął się niewesoło. Hale’owie chyba po prostu nie mieli szczęścia w miłości.
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czy to możliwe, że jednak dzielili te same geny? No bo jak inaczej wytłumaczyć to, że byli do siebie podobni kropka w kropkę? Popełniali jednakowe błędy, w jednakowy sposób odreagowywali tragedie, rozczarowania i niepowodzenia, jednakowo mocno się angażowali w sprawy, w które bez wątpienia nie powinni. Ona oddała serce facetowi, który zapewniał ją o swojej dozgonnej miłości, a zostawił ją po półtora roku znajomości. W ciąży. Bo pomimo tego, co jej obiecywał, nie potrafił się pozbyć starych nawyków - nie był w stanie rzucić dilerki, wygodnego życia i łatwych pieniędzy. On stracił głowę dla dziewczyny, która chciała być traktowana jak ta jedyna, sama jednak traktowała go jak nagrodę pocieszenia. Stawiała na drugim miejscu. Więcej! Zarówno on Aimee, jak i Shah, gdy znajdowali się na życiowym zakręcie ukojenia szukali w używkach, imprezach. Seksem i alkoholem zagłuszali wyrzuty sumienia. Chociaż nie, wróć. Próbowali zagłuszać, bo efekty raz były lepsze, raz gorsze i czasem trafiały się takie dni, kiedy nawet wizja porządnej balangi nie była w stanie wyciągnąć ich z łóżka. I na koniec, wisienka na torcie - obydwoje chcieli sprawiać wrażenie otwartych, wyzwolonych, na maksa wyluzowanych, takich co to mało co rusza - w rzeczywistości jednak cholernie się całym tym zamieszaniem przejmowali. Nie byli w stanie do siebie dojść w przeciągu jednej nocy. Potrzebowali czasu, dużo czasu.
Nie, nie musisz. Daj spokój” mruknęła cichutko, pociągając noskiem. Nie chciała, żeby przez nią miał jakieś problemy w pracy. Z doświadczenia wiedziała, że mało który szef jest zadowolony, gdy pracownik wymawia się jakimiś prywatnymi sprawami i wcześniej urywa ze swojej zmiany. “Poczekam aż skończysz” dodała szybko, co by sobie nie pomyślał, że w ten nieudolny sposób go zbywa. Nie chciała przecież odtrącać jego pomocnej ręki. “Będę mogła zostać u Ciebie na noc? Nie chcę być dzisiaj sama” dodała, uśmiechając się lekko, gdy wierzchem swojej dłoni nakrył tę jej. Wcześniej planowała spić się jeszcze bardziej, może wciągnąć coś na odwagę i wyrwać jakiegoś frajera przy barze - z bratem na posterunku jednak raz, że jej nie wypadało. Dwa, że od towarzystwa zupełnie przypadkowego kolesia wolała to jego. Nawet, gdyby przez cały wieczór mieli do siebie nie odzywać się słowem, a po prostu leżeć na dywanie, palić trawę i wpatrywać się w sufit. Albo po raz tysięczny oglądać Seks w Wielkim Mieście.
Wiesz co mówią? Kto ma szczęście w kartach, ten nie ma szczęścia w miłości. Nam w uczuciach ewidentnie nie idzie, totalnie powinniśmy pojechać do Vegas. Parę rundek przy stole i bylibyśmy ustawieni do końca życia” skwitowała, nachylając się nad barem i mocno się do niego przytulając. “Kimkolwiek ona była, nie zasługiwała na Ciebie. Jesteś najlepszy” mruknęła mu na ucho, głaszcząc po włosach.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może faktycznie byli jakimś zagubionym rodzeństwem, może Shahruz wcale nie urodził się w Iranie tylko w Stanach Zjednoczonych i został odgórnie skazany na ponoszenie wiecznych porażek miłosnych. Lokowanie swoich uczuć w niewłaściwych osobach było czymś, co wychodziło mu świetnie – tak przynajmniej pokazywały wszystkie jego dotychczasowe doświadczenia. Z kolei upijanie się z nadzieją na zapomnienie tego, co tak bardzo go dołowało, było jego ulubionym zajęciem i och, w tamtym momencie najchętniej bezmyślnie by mu się oddał. Powstrzymywały go jedynie jakieś resztki rozsądku i poczucia obowiązku, które wpoili mu Patricia i Leonard. Gdyby pokusił się o taki wyskok, zapewne mógłby pożegnać się z pracą, a nie chciał być wyrzuconym z jedynego miejsca, gdzie w jakiś patologiczny sposób czuł się dobrze.
Westchnął, bo patrzenie na nią w takim stanie było niemalże bolesne. Jeszcze kilka miesięcy temu był w stanie zrobić dla niej wszystko, podświadomie czując, że był dla niej lepszy niż Drew, że, zapatrzona w niego jak w obrazek, w końcu się sparzy i chociaż ostatecznie wyszło na jego, wcale go to nie cieszyło. Może właśnie na tym polegało prawdziwe uczucie – na pozwoleniu komuś, żeby poszedł swoją drogą i robił to, co go uszczęśliwia. Tyle tylko, że Aimee, zamiast myśleć nad imieniem dla dziecka i gruchać całej rodzince o tym, jak to świetnie jej się układało, aktualnie znajdowała się na drugim końcu tej słodkiej skrajności. I, co najgorsze, Shahruz w ogóle nie wiedział, jak ją stamtąd wyciągnąć, ponieważ wcale nie był na lepszej pozycji.
No pewnie – przytaknął, nawet się nad tym nie zastanawiając. Jeśli to było jedyne, co mógł dla niej zrobić, zamierzał nawet odstąpić jej własne łóżko. – Nie poznałaś jeszcze mojej nowej współlokatorki – zauważył z nadzieją, że gadanie o Amandzie trochę odciągnie jej uwagę od przykrych spraw. – Jest… specyficzna. Taki trochę plastikowy glonojad, ale niegroźny – spróbował zażartować, ale wesołe iskry w jego oczach zgasły tak szybko, jak się pojawiły. – Jedyne karty w jakie kiedykolwiek grałem to UNO – parsknął cicho, kręcąc głową na jej szalone gdybanie. – Ale mógłbym być jak te laski w filmach, co głaszczą swojego grającego w pokera sugar daddy’ego po plecach i są jego mentalnym wsparciem – zaproponował, ciągle lekko uśmiechnięty. – W tej wersji ty byłabyś sugar daddym – zaznaczył jeszcze zanim przyciągnęła go do siebie w ciepłym uścisku. Pachniała alkoholem i papierosami, ale z jakiegoś powodu wcale mu to nie przeszkadzało. Może to przez to, że po pracy w jednym z najbardziej obleganych klubów w mieście był do tej mieszanki zapachowej już przyzwyczajony. – Nie przejmuj się tym – mruknął jej w ramię. – To i tak nic…w porównaniu z tym, co ty przechodzisz.Po prostu… – wziął oddech, bo nie był najlepszy w wypowiadaniu tego, co czuł. Na jego korzyść działał jednak fakt, iż przez tę krótką chwilę nie musiał na nią patrzeć. – Jest mi naprawdę przykro, że to wszystko cię spotkało, Aimes – wypalił w końcu. – Bardzo, bardzo przykro. Bo kocham cię i wiem, że to nie jest coś, na co zasługujesz – przyznawanie się do tego trochę go bolało, było jak otwarcie jakiejś nie do końca zrośniętej rany. – Zasługujesz na same dobre rzeczy. Na kogoś, kto nie zostawi cię, gdy zrobi się pod górkę. – Drew nie był tym kimś, co Shahruz w pewien sposób przeczuwał od samego początku. Tym razem jednak wolałby się mylić.
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie musiał jej odstępować swojego łóżka. Była na tyle drobna i szczupła, że bez problemu zmieściliby się oboje. Ba, mogliby ze sobą zabrać jeszcze ze dwie inne osoby, a wciąż pozostałoby im sporo miejsca. Bliskość Shaha była dla niej zupełnie oczywista i naturalna. Przez to, że znali się od lat, że to właśnie on był pierwszą osobą, która wzięła ją pod swoje skrzydła, otoczyła miłością i opieką Aimee nie czuła się w jego towarzystwie jakoś dziwnie, niezręcznie. Nie miała problemu z tym, żeby się przy nim przebrać albo, żeby bez pukania wbić mu się do łazienki. A i niczym zdrożnym i nieprzyzwoitym nie były dla niej wszystkie te razy, kiedy do późna siedzieli u niej czy u niego w pokoju, oglądali filmy i zasypiali przytuleni pod kocem.
Specyficzna?” powtórzyła po nim, bo cholera. Zaintrygował ją. To słowo przywodziło jej na myśl wiele bardzo skrajnych scenariuszy. Sama może zbyt wielu współlokatorek nie miała, praktycznie od początku studiów mieszkała głównie z facetami, ale tak. Przytrafiła się jej jedna panna, która notorycznie podkradała jej bieliznę. Była też taka, która była szaloną miłośniczką opery i o trzeciej nad ranem za ścianą wyśpiewywała solowe arie. A z opowieści znajomych wynikało, że to co się jej przytrafiało był to absolutny pikuś. Tym bardziej więc była ciekawa tego, z czym Shahruz od niedawna musi zmagać się na co dzień. “Plastikowy glonojad? Brzmi rozkosznie. Ma blond włosy, mocno wyskubane, wiecznie zdziwione brwi? Lubuje się w używaniu samoopalacza do ciała? Jest uzależniona od kawy mrożonej i koloru różowego?” stereotypowo, bo stereotypowo, ale hej. Kto jej bronił choć troszkę sobie poużywać i w ten właśnie oto sposób przynajmniej częściowo rozładować towarzyszące jej negatywne emocje. “Serio, nigdy nie grałeś w pokera? Muszę się nauczyć. Może niekoniecznie tego rozbieranego, ale myślę, że nawet ten w pełnym ubraniu przypadłby Ci do gustu” posłała mu lekki uśmiech, który znacznie się poszerzył, gdy brat wspomniał o tym, że w kasynie mogłaby zrealizować swoją - i jego fantazję - i zostać sugar daddy. Albo sugar mommy. Chociaż nazewnictwo nie było w tym przypadku tak ważne jak to, co ów tytuł reprezentował - czyli sławę, bogactwo, wielkie pieniądze i karierę. Oraz napalone małolaty kręcące się przy stoliku, rozpaczliwie domagające się torebek LV i okularów z najnowszej kolekcji Prady. Wow. Wow. Piękna wizja.
Głaskałbyś mnie po pleckach, a ja bym mówiła, że jesteś moim szczęśliwym talizmanem i żeby barman pilnował, żeby Twój kieliszek, ani przez moment nie był pusty?” zapytała, znacząco falując brwiami. A potem zrobiło się ciszej, poważniej, a jej serce znów podeszło do gardła. Mogła żartować ile chciała, ale żaden, nawet najbardziej wytrawny dowcip nie był w stanie zagłuszyć smaku rozdzierającej serca porażki. “Wiem, wiem... “ westchnęła cichutko i co by do reszty się nie rozkleić, jeszcze mocniej wtuliła się w jego klatkę piersiową. Był naprawdę wspaniałym starszym bratem i cholera. Gdyby tylko częściej go słuchała, nie byłaby w tym miejscu, w którym znajdowała się dzisiaj. “Ja Ciebie też kocham, Shah. Nawet, a może zwłaszcza wtedy, gdy zachowuję się jak skończona kretynka” zapewniła, wyciągając rękę przed siebie i głaszcząc bruneta po policzku. “Tylko do jednego nie jestem przekonana… Skąd w Tobie ta pewność, że zasługuję na dobre rzeczy? Może po prostu jestem okropnym człowiekiem i wszystkie te rzeczy… wszystkie te rzeczy dzieją się z jakiegoś konkretnego powodu… Może wcale nie zasługuję na szczęśliwe zakończenie, Shah. Czuję się trochę tak, jakby coś było ze mną nie tak. Jakbym była jakaś zepsuta, wybrakowana” przyznała ze smutkiem, lekko pociągając noskiem.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przytaknął skinieniem głowy, a kąciki jego ust znów powędrowały ku górze. Nie istniało żadne inne słowo, które mogłoby lepiej opisać Amandę. Taka po prostu była, specyficzna. Pretensjonalna, raczej tępa, przesadnie dramatyczna, a jednak wciąż miała w sobie coś, co nie pozwalało Shahruzowi jej nie lubić. Może chodziło o jakąś nieświadomość całej tej swojej plastikowej otoczki.
Coś takiego – przytaknął, śmiejąc się, bo pytania Aimee były tak stereotypowe, że aż zabawne. – Sharpay z prawdziwego zdarzenia, ale wersja 2021 – dodał, co by lepiej nakreślić siostrze sytuację i to porównanie było tak celne, że aż sam się zdziwił. Amanda zdecydowanie mogłaby zagrać Sharpay w jakiejś nowej odsłonie HSM. – Raz znalazłem za sofą jej doczepę, całą w kurzu – napomknął w ramach ciekawostki. – Oddałem jej, ale nie wiem, co z tym zrobiła. Nie zdziwiłbym się, gdyby ją wyszorowała mydłem i znowu przykleiła sobie do głowy. – To było totalnie w stylu Amandy. Jeszcze by pewnie próbowała bronić się gadką o zero waste. – A co do kawy to oczywiście karmelowe frappuccino z odtłuszczonym mlekiem sojowym, piankami i podwójną śmietanką. – Tak naprawdę nie wiedział, czy takie akurat były zamówienia Oakley, ale wymyślił najbardziej basicową nazwę kawy, jaka przyszła mu na myśl. I, jak znał życie, faktyczny wybór Mandy wcale nie byłby jakoś bardzo oddalony od tego, co właśnie wyrecytował.
No nie wiem, nie nadaję się do tego raczej. – Bez żalu wzruszył ramionami. Aimee sama dobrze wiedziała, że Shahruz miał zero ogłady. – Nie ogarniam pokera, ale ponoć trzeba tam mieć pokerową twarz, a sama wiesz, jak mi się morda cieszy, gdy zobaczę na telefonie jakiegoś TikToka z pieskiem – zauważył trzeźwo. – Nie ma szans, żebym zachował powagę, gdybym dostał jakąś dobrą kartę – parsknął. – Twoja wizja jest o wiele lepsza. – Może faktycznie byłoby rozsądniej, gdyby to ona zajęła się grą, a on byciem jej piękną ozdobą. Nie odzywałby się nawet dużo – tylko co rusz podsuwałby jej nowe drinki i masowałby ją po plecach, uśmiechając się nierozumnie do lasek, robiących to samo w stosunku do swoich sugar daddych. Żyć, nie umierać.
Uśmiechnął się smutno, widząc łzy błyszczące w jej oczach. Patrzenie na jej cierpienie było okrutne, ale jednocześnie wiedział, że nie istniał inny sposób na to, aby jej serce zostało uleczone. Musiała przez to wszystko przejść, przeżyć swego rodzaju żałobę, a dopiero później zacząć składać wszystkie potłuczone kawałki na nowo.
Po prostu cię znam, Aimes – odpowiedział krótko, jakby to wszystko załatwiało. – Każdy kto cię zna powie to samo. – Bo przecież była jedyna w swoim rodzaju. Śmiała się na filmikach z failami modelek i płakała widząc szczęśliwe pieski bez łapek. Upijała się z nim do nieprzytomności i robiła mu wykłady, gdy w stanie nietrzeźwości popełniał jakąś głupotę sam. Była do tańca i do różańca, i gdyby Shahruz musiał oddać swoje życie w czyjeś ręce, prawdopodobnie wybrałby te drobne, blade dłonie należące właśnie do Aimes. – Ulokowałaś uczucia w nieodpowiedniej osobie, ale przecież to się zdarza – przełknął ślinę, bo nagle poczuł się tak, jakby mówił też o sobie. – I mija. Teraz siedzisz tutaj i wypłakujesz sobie oczy, ale zobaczysz, za rok będziesz hulać po barach z jakimś przystojnym Romeo albo piękną Julią. – Oczy błysnęły mu na tę wizję. – I nawet nie będziesz pamiętać jego imienia. – Może trochę przesadzał, może proces jej "leczenia" miał potrwać dłużej, ale Shah wiedział, że pewnego dnia obudzi się i będzie wiedzieć, iż w jej życiu wszystko leżało na swoim miejscu. Po prostu.
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
40
189

współwłaściciel

Rapture Club

belltown

Post

| jakiś tydzień po ostatniej

Między Benem a Lavinią było już tak beznadziejnie, że ostatnie dwie noce przespał na kanapie w salonie w ich wspólnym domu, bo nie mógł jej znieść. Uroiła sobie teraz w głowie, że zamierzał ją zdradzać nie tylko z Elaine, ale też Cece - genialna kobieta, prawda? A on autentycznie nic złego nie robił. Jasne, Cece bardzo polubił, parę razy jej pomógł z zakupami czy po prostu spotkali się na jakiś lunch jednego dnia, ale nie robił tego z jakimkolwiek podtekstem, a szopki które odwalała Lavinia sprawiały, że nie miał wątpliwości, że przekroczyła już granicę jego cierpliwości. Zamierzał z nią zerwać po ślubie Billa i Callie, żeby na weselu nie dojebała zaraz jakiejś dramy.
Dziś jednak imprezowali we czwórkę - on, Jay, Isaak i przyszły pan młody. Najpierw pobawili się w Rapture, trochę sporo popili i teraz przyjechali do Little Darlings na striptiz. Gdyby jednak wiedział, że dziewczyny też tam będą, szybko by się wymiksował z tej części wieczoru, ale cóż, nie wiedział. W związku z tym, gdy weszli do środka i zobaczył ich kobiety to odetchnął głęboko licząc w głowie do stu nim podszedł przywitać się z Vinnie. Widział minę i jej i Nell i czuł w kościach, że to będzie bardzo trudny wieczór. Kiedy zatem się ulotniły, stał z boku z Cece, ale gdzieś niedaleko Lexie i Jasona.
- No, jak się czujesz? Jak nastrój? - zapytał z uśmiechem, lustrując ją wzrokiem. - Super wyglądasz, tak w ogóle - puścił jej oczko, ale zaraz odwrócił głowę w kierunku brata i przyjaciółki Cece. - Oho, zaczyna się… - westchnął ciężko, obserwując ich wymianę zdań i chciał nawet podejść i się wtrącić ale nagle wyrosła przed nim Lavinia.
- Vinnie, weź odciągnij Nell, po co robić jakieś przedstawienia na wieczorze który powinien być w całości dla Calls i Billa, jezu - westchnął ciężko, lustrując ją zmartwionym wzrokiem. Był pewny, że zaraz zacznie się armagedon :lol:

autor

-

You assume I'm fine, but what would you do if I break free and leave us in ruins? Took this dagger in me and removed it? Gain the weight of you, then lose it? Believe me, I could do it
Awatar użytkownika
30
174

pediatra

Swedish Hospital | Fundacja "Caring hearts"

belltown

Post

Cee naprawdę polubiła Bena, wydawał się fajnym facetem, a miło było po prostu spędzić z kimś czas i oderwać od myśli, które rozszarpywały jej głowę gdy nie mogła porozmawiać ze swoim mężem. To, że pomógł jej z zakupami też mocno doceniała i ogólnie ich kumpelska relacja mocno jej odpowiadała. Mimo to, kiedy dziewczyny poszły na striptiz a potem dołączyli do wesołego towarzystwa panowie, odetchnęła cicho i nieco się dsunęła od Nellie i Lexie, żeby nie dostać przypadkiem wpierdolu, bo jednak była w ciąży i musiała się oszczędzać, a wiedziała, że Lex da sobie radę.
– A jaki ma być? Szampański, nie mogę się doczekać aż mój mąż wróci z delegacji – zaśmiała się cicho. Miała niby czas, żeby się przygotować, tylko im bardziej myślała, tym bardziej miała ochotę rzucić wszystko w pizdu i zamieszkać w jakiejś afykańskiej wiosce.
– Dziękuję, doceniam komplement – powiedziała, trącając go lekko biodrem i spojrzała mu w oczy, a wtedy podeszła Lavinia.
– Z jakiej pai mam odciągać Nell? Ma rację, tak jak ty teraz postanowiłeś zabawiać moją drugą siostrę? Może od razu w trójkąta polećcie? – Cece westchnęła ciężko i spojrzała na Vinnie.
– Jezu, jakbym chciała polecieć z nim w trójkąt, to raczej, że jeszcze bym wzięła drugiego faceta, miejmy do siebie szacunek, Vinns – zaśmiała się szczerze.
– A myślałam, że z naszej trójki to Ellie jest kurwą – stwierdziła Vinns.
– Największą kurwą jesteś ty, ale tylko z charakteru, siostrzyczko. Jezu Ben, uspokój pizdę swojej narzeczonej – poprosiła, patrząc znacząco na Benjiego bo miała dzisiaj wybitnie dość.

autor

-

Awatar użytkownika
40
189

współwłaściciel

Rapture Club

belltown

Post

Tak, on też to traktowało jako odreagowanie. Podobnie zresztą jak ogólnie spotykanie się z golden four i chyba dziękował bogu, że Jason przestał przychodzić z Eleną do nich, bo jej fochów też nie mógł znieść. Czuł się winny, że w ogóle go z blondynką poznał, ale… zakładał, że są względnie normalne, a wyszło chujowo. Cóż. Stanął tak, żeby Cece zasłonić przed ewentualnym catfightem Lex i Nell.
- No, zostało już nie wiele czasu. Myślałaś już jak to rozegrasz? - bo ostatnio raczej o tym nie rozmawiali, próbował jej głowę rozluźnić gdy się widywali, żeby faktycznie mogła chociaż troche emocjonalnie odpocząć. Ben uważał, że kobiety w ciąży stresów jednak powinny mieć jak najmniej - dlatego tak pomagali przy pozbyciu sie ciała Teda, żeby Ellie i Calls nie musiały mieć dodatkowych nerwów.
- Z takiej, że to twoja przyjaciółka, a robi gównoburze o coś zupełnie bez sensu. Jason by jej nie zdradził - wywrócił oczami, bo nie sądził, żeby Jason coś takiego odjebał, tym bardziej że wcześniej był w nią wpatrzony jak w obrazek. A że teraz przestał to wolał nie komentować żeby ich obu nie pogrążyć :lol:
- Hamuj się, Vins. - powiedział ostro, gdy zaczęła wyzywać pozostałe siostry Townsend, bo to jednak mu nie pasowało. - Sama ostatnio zachowujesz się jakby ci całkowicie w mózgu coś odjebało, ogarnij się, kurwa - syknął, łapiąc ją za ramię. Nie jakoś ultra mocno, ale na tyle mocno, żeby zrozumiała że mówił całkowicie poważnie.
- Chyba za dużo wypiłaś, powinnaś zamówić ubera i wrócić do domu. A najlepiej zabrać ze sobą jeszcze Elenę, proszę - dodał, kątem oka zerkając na drugą część tego dramatu i lekko aż przymknął jedno oko widząc to szarpanie za włosy. Nawet jego zabolało, ugh :lol:

autor

-

You assume I'm fine, but what would you do if I break free and leave us in ruins? Took this dagger in me and removed it? Gain the weight of you, then lose it? Believe me, I could do it
Awatar użytkownika
30
174

pediatra

Swedish Hospital | Fundacja "Caring hearts"

belltown

Post

Ona po prostu cholernie tego potrzebowała – tego rodzaju spokoju, tak po prostu, żeby w końcu odreagować,. Sama zaczęła z Lexie siedzieć pewnie u Goldenów, bo naprawdę lubiła towarzystwo Ellie. Pewnie już większość wiedziała, co odjebał Elias i…. Nadal nie wiedziała, co ma z tym zrobić. Nic nie wiedziała. Mimo wszystko, gdy ją osłonił, posłała mu nieco rozbawione spojrzenie i nieco go odsunęła.
– No weź mi nie zasłaniaj, jak moja przyjaciółka spuszcza wpierdol tej szajbusce – mruknęła cicho, patrząc na to z lekkim rozbawieniem. Mimo wszystko, kiedy powiedział do Vinie, że to Nell robi dramę, odetchnęła cicho, a Vinnie słysząc jego ostry ton… Jebnęła płaczem. Cece aż oczami wywróciła.
– Już mnie nie kochasz, jeśli chcesz mnie zostawić, to mi to po prostu powiedz – oświadczyła, patrząc mu w oczy, a łzy płynęły po jej policzkach.
– Ja pierdole, nie płakałam tak mocno nawet jak zmarł nasz dziadek – mruknęła cicho pod nosem, patrząc na to przedstawienie ze sceptycyzmem. Odetchnęła głęboko i spojrzała na Bena.
– Ja nie piłam dużo… Benji, jedź ze mną – złapała go rozpaczliwie za rękę, chcąc się do niego przytulić i lekko ignorując przedstawienie z Nell i Lexie. :lol:

autor

-

Awatar użytkownika
40
189

współwłaściciel

Rapture Club

belltown

Post

- Zasłaniam cię, żeby ta szajbuska przypadkiem w ciebie nie wpadła - stwierdził z rozbawieniem, bo wiadomo jak wyglądały czasami bójki kobiet i wolałby nie musieć sam brać w niej zaraz udziału, jakby któraś z ciężarnych towarzyszek tego wieczoru miała na tym ucierpieć. Współczuł w tym momencie Jasonowi. A przynajmniej póki sam ne musiał sobie z szajbuską numer dwa radzić.
- Przestań płakać - powiedział jeszcze względnie spokojnie, powstrzymując się przed rozbawionym spojrzeniem po słowach Cece. Przez to co mu powiedziała wiedział już, że ten płacz to tylko sposób na ugranie czegokolwiek a w tym momencie nie zamierzał pozwalać jej na cokolwiek w tym rodzaju. Wziął głęboki oddech.
- Nie, nie wracam z tobą - odsunął ją od siebie dość pewnym ruchem, robiąc nawet krok do tyłu. To był ten moment, że miał full jej zachowania, serio. - A jeśli wrócę to tylko zabrać swoje rzeczy i Harrego. To koniec, Lavinia. Mam dosyć ciebie, tego wycia i tych pojebanych podejrzeń z twojej strony. - rzucił, mierząc ją wkurwionym wzrokiem bo naprawdę, ile mozna było to znosić? Przeniósł wzrok na spinę obok i zacisnął usta.
- Zabieraj Nellie i wyjdźcie stąd. Nie dość, że psujecie wieczór Calliope i Billa to jeszcze robicie syf w ich klubie. WYJDŹCIE, TERAZ - podniósł pod koniec głos, palcem pokazując w kierunku wyjścia z klubu.

autor

-

You assume I'm fine, but what would you do if I break free and leave us in ruins? Took this dagger in me and removed it? Gain the weight of you, then lose it? Believe me, I could do it
Awatar użytkownika
30
174

pediatra

Swedish Hospital | Fundacja "Caring hearts"

belltown

Post

– Poradziłabym sobie z nią – mruknęła cicho, bo ogólnie Nellie zawsze walczyła jak ostatnia pizda, a Cece co nieco potrafiła, bo pewnie swego czasu trenowała nawet jakieś sztuki walki i jej szanowny mąż ją w tym szkolił, wiedząc, że buzię ma raczej niewyparzoną i parę razy wróciła z jakiegoś klubu zdrowo posiniaczona. Vinnie jednak płakała nadal.
– Nie wracasz? – spytała cicho zanosząc się szlochem – Zostawiasz mnie? – teraz to już były wodospady łez, a Cece autentycznie się zastanawiała, skąd Vinnie brała te wszystkie łzy, może po prostu zgarnęła w puli genów wszystkie łzy w rodzeństwie – nie wiedziała, ale tak to trochę w tym momencie wylądało. :lol: I wtedy Vinnie faktycznie spuściła głowę i zaczęła się wycofywać, gdy Benji podniósł na nią głos, a gdy ona wyszła, Cece stanęła naprzeciw niego i po prostu objęła go ramionami.
– Tym razem to ty wyglądasz, jakbyś tego potrzebował – wyjaśniła, głaszcząc go po plecach i przymykając powieki, by zaraz lekko pogłaskać jego policzek.
– Dobrze zrobiłeś, przynajmniej nie będziesz się już z nią męczyć – powiedział spokojnie, patrząc na niego z jakąś taką czułością. – Chcesz tequilę? Wyglądasz, jakbyś oprócz przytulenia potrzebował tequili po tym festiwalu zjebania – stwierdziła, patrząc na niego znacząco.

autor

-

Awatar użytkownika
40
189

współwłaściciel

Rapture Club

belltown

Post

- Wiem, ale nie powinnaś sobie z tym radzić w swoim stanie - powiedział spokojnie, ale jednocześnie trochę tak jakby nie chciał słyszeć sprzeciwu. Generalnie, Benij ogólnie traktował kobiety z naprawdę dużym szacunkiem, ale dzisiaj miał ochotę po prostu nawyzywać i Lavinię i Elene, a najchętniej to obu przypierdolić, ale wiadomo - nie mógł.
- Tak. Zostawiam cię. To koniec - powtórzył, nawet nie patrząc na nią ze smutkiem czy czymś w tym rodzaju, bo w tym momencie jedyne co czuł to wkurwienie i cholerna ulga. - Pierścionek możesz sobie zatrzymać - dodal jeszcze, coby wątpliwości żadnych nie miała. Jasne, kochał Vinnie, nadal coś do niej czuł, ale to jej ostatnie zachowanie całkowicie zaburzało jego spokojny rytm życia i chciał mieć to już za sobą. Szkoda, że musiał zrobić to w takich okolicznościach, bo planował jednak załatwić to na spokojnie i wszystko jej delikatnie wyjaśnić. Nie wyszło.
- Trochę - powiedział z delikatnym rozbawieniem i sam objął ramionami Cece, ale nie jakoś mocno i żeby nie wyglądało to jak jakiś podtekst, wiadomo. - Będę jeszcze musiał przejść przez motyw wyprowadzki, ale mam nadzieję, że to już pójdzie gładko. I mniej łzawo - wywrócił oczami. trochę chujowo, bo przeprowadził się do Seattle właśnie dla niej i tak jakoś mu się to teraz życiowo średnio kleiło. Odetchnął głęboko.
- Tak, dla mnie tequila. A dla ciebie jakieś dobre bezalkoholowe mohito, co? - puścił jej oczko i faktycznie objął ramieniem i poprawił do baru. - Ona chyba produkuje te łzy przed wyjściem z domu. W życiu nie poznałem kogoś kto tyle ryczy - mruknał z irytacja, kieliszek tequili od razu wychylając.

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Little Darlings”