WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://upload.wikimedia.org/wikipedia/ ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2

Przechadzał się bez celu deptakiem znajdującym się nieopodal brzegu, lecz jego wzrok nieustannie wędrował w stronę białych punktów zbliżających się od horyzontu. Obserwował uważnie jak wiatr przechylał niewielkie łódki we wszystkie strony, wystawiając na próbę początkujących żeglarzy. Niespodziewanie uderzyło w niego uczucie nostalgii - czyż nie tęsknił za adrenaliną pojawiającą się przed każdym wyścigiem? Okrzykiem triumfu wyrywającym się z piersi i niesionym między wzburzonymi falami? Wtedy upominał się w myślach, przywołując wspomnienia zdarzenia, do którego doprowadziła jego cholerna ambicja. A jednak nie on zapłacił za kpiące wyzwania rzucane samemu Posejdonowi, choć niejednokrotnie wróżono mu zgubę przez dumę. Pośpiesznie odwrócił wzrok od powracających do portu dzieci morza, dotkliwie odczuwając ukłucie zazdrości o ich młodzieńczą beztroskę.
To miejsce również zostało naznaczone wiele lat temu, by do teraz żyły w nim duchy przeszłości. Phil spychał obrazy w głąb umysłu, gdyż tam stawały się łatwiejsze do przeżycia. Znużony wędrówką w uciekających promieniach słońca, powędrował prosto do miejsca zazwyczaj opustoszałego o tej porze. Odetchnął z ulgą, kiedy na skraju polany nie dostrzegł już żadnej żywej duszy. Nie potrzebował akompaniamentu z okrzyków rozbawionej młodzieży czy wyznań kochanków powierzanych w sekrecie nocnej ciemności. Pragnął świętego spokoju - szumu fal i raniącej samotności. Z ciężkim westchnięciem opadł na chłodny blat betonowego stołu, kierując się twarzą w stronę wybrzeża. Słońce już zdążyło schować się za horyzontem, więc pozostał mu tylko widok nocnego nieba, niewyraźnie odbijającego się w tafli falującej wody. Niecierpliwie poklepał dłonią po kieszeniach kurtki, próbując odnaleźć nieszczęsne pudełeczko. Dawno przysiągł rzucić palenie przejętej jego zdrowiem matce, choć w ustach Phila ta obietnica już na starcie była bez pokrycia. Potrząsnął paczką papierosów, by bez większych wyrzutów sumienia wyciągnąć z niej jedną fajkę. Nie przejmował się nawet potencjalnym mandatem w związku z zakazem palenia w parku - czy taki tutaj kiedykolwiek obowiązywał? W zbyt wielu sprawach Thornton wydawał się jakby oderwany od rzeczywistości i to w młodzieńczych latach było wręcz zmorą dla jego opiekunów.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeszcze jakiś czas temu myślał, że będzie teraz brał udział w następnym turnieju, stanie na korcie i zmierzy się z kolejnym przeciwnikiem przy wtórze wiwatów miłośników tenisa. Próbował o tym nie myśleć, nie włączał wiadomości w telewizji, a w internecie unikał informacji związanych ze sportem. Nie chciał o tym słyszeć, nie chciał wiedzieć jak idzie innym zawodnikom, jego znajomym przeciw którym chciałby znowu zagrać. Zazdrość zatruwała dni, gdy analizował błędy, głupie potknięcia, których sam pewnie by nie popełnił. Ale oni mieli szansę, mogli się poprawić, udowodnić sobie i innym, że stać ich na więcej. I tego im zazdrościł. Ciężko mu było odciąć się od czegoś co było tak istotną częścią jego życia, że wciąż nie wiedział jak ma je sobie teraz ułożyć, gdy brakowało tego centralnego elementu. Wokół czego budować?
Jogging przed snem pozwalał mu oczyścić umysł, pokonywanie kolejnych metrów przypominało, że świat jest w ciągłym ruchu, jego sytuacja nie będzie wieczna czy niezmienna i ta myśl była pewnym pocieszeniem. Ruszy z zastoju, czuł to. To minie. Musi tylko wrócić do normy. Prawie wszystko, ten cały zestaw, zbiór złożonych elementów, które składały się na trudny proces stawania na nogi, było pod nieustanną troską i uwagą. Jedynie to co pozostawało poza jego kontrolą wciąż trzymało go w tyle opóźniając powrót do pasji.
Wiele razy przebiegał tą trasą. Od wczesnych lat uważał Golden Gardens za swoje miejsce, lecz teraz, po całym tym czasie czuł jakby wziął je w posiadanie. Inni ludzie byli tylko gośćmi w jego świecie, korzystali z przestrzeni, przeżywali tu różne cudowne i przykre chwile. I odchodzili. On wyrył w pamięci widok jaki roztaczał się z polany. Ciemna woda niosła jego marzenia, pasje i rozterki aż za horyzont, jakby miały stamtąd rozlać się po świecie. Energia tego miejsca przesiąkła nim. Zapatrzył się w dal chłonąc widok fal, może mając nadzieję, że kiedyś chłodna toń mu coś zwróci. Nie pogardziłby nadzieją, bo tej zaczynało mu ostatnio brakować.
Widział męską sylwetkę przed sobą. W miarę jak biegł, odległość się zmniejszała. Nieznajomy byłby kolejnym duchem na jego drodze, po ominięciu go, zniknąłby, został w tyle. Tylko, że mężczyzna w rzeczywistości nie był wcale nieznajomy. Gdy między nim a Loganem zostało kilkanaście metrów Shepherd zorientował się, że dobrze zna jego twarz. Widział ją w gazetach i telewizji. Nie różniła się też tak bardzo od młodzieńczej buzi chłopaka, z którym przesiadywał niegdyś na tej polanie wpatrując się w wodę i szukając właściwych odpowiedzi na trudne pytania. Zarył piętą w ścieżkę i zatrzymał się momentalnie w miejscu. – Phil? – Pytanie zawisło w powietrzu. Logan zsunął słuchawki na szyję. Nie spodziewał się, że go spotka, na pewno nie w taki sposób. Jeśli jednak miałby przypadkiem wpaść tu na dawno niewidzianą osobę, on byłby najwłaściwszą. Przecież kiedyś to było ich miejsce.
Podszedł do mężczyzny uspokajając oddech. Zlustrował Philipa spojrzeniem, wciąż nie mogąc się nadziwić, że na niego natrafił. – Cześć. Seattle jest jednak małe. – Zmarszczył brwi i uśmiechnął się.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pstryk, pstryk - do nocnej symfonii dołączyły odgłosy niestrudzonej walki mężczyzny z zapalniczką. Z niecierpliwością pozwalał tańczyć iskierkom, choć żadna z nich ostatecznie nie rozpaliła ognia. Desperacko osłaniał dłonią końcówkę papierosa, chcąc ochronić go od podmuchów chłodnego powietrza. Nawet taka drobna rzecz postanowiła być przeciwko niemu i to w momencie, w którym nie zdołałby wskrzesić z siebie, choć chęci do podjęcia jakiejkolwiek walki. Wyjmując papierosa z ust, przeklął głośniej - najlepiej cały świat. Najchętniej cisnąłby w przypływie złości zapalniczką w kierunku ścieżki, by obserwować, jak odbija się od drobnych kamieni. Mocniej zacisną na niej palce, porzucają ten irracjonalny pomysł ze względu na odgłos kroków docierający do jego uszu.
Cholera.
Nieśpiesznie podniósł spojrzenie ku zbliżającemu się intruzowi. Czemuż to musiał naruszyć ten delikatny spokój? Ściągnął brwi, gdy zdołał dostrzec mężczyznę wystarczająco dobrze. Skłamałby - nie, wcale nie rozpoznaję tych rysów twarzy. Nie miało to ostatecznie najmniejszego sensu, gdyż sto spojrzenie nie spoglądało na niego wyłącznie z odmętów jego pamięci. Dostrzegał je również w prasie, bo ambicją już dawno zaprzedali własną prywatność. Przez krótką chwilę zobaczył w nim jednak tego chłopaka z czasów ich młodości, kiedy z podobnie niespokojnym oddechem zjawiał się tu po treningu. Tak samo jak on, gdy pędził na spotkanie z przyjacielem w tym napiętym przez grafik dniu. Milczysz, Philip. - Logan - Czy zdołał wychwycić oskarżenie czające się w każdej sylabie jego imienia? Tańczyła na końcu języka Philipa, choć nie wypowiedziana wprost - wystarczyło, że pozwolił jej nieznacznie wybrzmieć w zmniejszającej się odległości między nimi. Pamiętał? Na samo wspomnienie przebiegł mężczyznę dreszcz wstydu, jakby znowu stał się tym chłopcem pijanym własną młodością. Wyprostował się jednak, starając skryć się pod maską najzwyklejszej obojętności. - Może zbyt wiele sobie przywłaszczyliśmy - ... tę polanę, jeden z peronów i wiele więcej w tym nieszczęsnym mieście. Po krótkim zawahaniu się odpowiedział mu uśmiechem, co przyszło mu zaskakująco łatwo - lecz ten uśmiech nie był już tym samym co kiedyś. Życie zbyt wiele mu odebrało, by mógł układać usta w ten sam beztroski sposób. Ile to lat minęło, Logie? - Zapewne nie palisz, ale i tak nie miałbym Cię czym poczęstować... - pomachał mu zepsutą zapalniczką, którą następnie wcisnął do paczki fajek. Kiedyś tematy do rozmów przychodziły automatycznie, lecz teraz nie potrafił skupić się na jednej myśli. Wiele razy wyobrażał sobie spotkanie, kiedy w przypływie chwili zamierzał się z nim skontaktować. Ze śmiechem żartując z przeszłości, z nostalgią wspominając filozoficzne rozprawy, odcinając się od tamtego dnia - co z tego było najodpowiedniejsze? Los za to rzucił Thorntona na głęboką wodę... jak zwykle. - Sporo się zmieniło, prawda? - O co właściwie pytał? O miasto, polanę... o ich życia? Przesunął się w bok na blacie stołu w niemym zaproszeniu dla Shepharda.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Próbował czytać z twarzy Philipa. Chłonął wzrokiem każdą minę czy grymas starając się nadać im właściwe znaczenie. A może szukał czegoś znajomego. Czy stał przed tym przyjacielem, z którym mógł przegadać całą noc, nad ranem wciąż będąc głodnym jego towarzystwa? Czy przed człowiekiem tylko noszącym jego twarz? Nie miał pewności czy wydawał się być bardziej obcy czy znajomy. Logan nie łudził się, że artykuły, które czytał na temat Thorntona dobrze go opisywały. Sam wiedział jak niewiele istoty da się przekazać na dwóch czy nawet dziesięciu stronach gazety. A jednak gdy z jego ust spłynęło imię, nic w tonie głosu nie wskazywało na zupełną obojętność względem posiadacza tegoż.
Planowali zdobyć cały świat. Wiele miejsc było ich, może też z czasem więcej oswoiliby, naznaczyli piętnem własności, gdyby nie to, że otwartość, której Logan pragnął w relacji, która ich łączyła okazała się czymś czego nie potrafił udźwignąć. Wiele razy myślami wracał do tego momentu, zadręczając się pytaniami, wątpliwościami, a w końcu też zarzutami. Pamiętał. Obarczał się winą za rozpad ich przyjaźni, tak bardzo pragnąć wrócić do przeszłości, by postąpić inaczej. Wydawało mu się to łatwiejsze od odezwania się po tych latach, a z każdym kolejnym rokiem było ciężej. Aż oswoił się z upływem czasu, naturą życia - pewni ludzie, nieważne jak istotni czy bliscy, czasem są z nami tylko przez chwilę, by w końcu pójść inną drogą.
- Nie wystarczająco - odpowiedział miękko, pozwalając sobie przez moment na poufały ton. Przeczesał włosy palcami i uciekł spojrzeniem w bok. Pomyślał, że pierwsze wrażenie było złudne, echa przeszłej zażyłości zostały przez niego wyolbrzymione, pewna urojona familiarność była wytworem umysłu upojonego sentymentem. Mimo, że postawił kilka kroków podchodząc bliżej Philipa, przewrotnie dystans między nimi się zwiększył, przynajmniej z perspektywy Logana. Przyjazny uśmiech nie zszedł z jego twarzy.
- Zdejmujesz ze mnie ciężar odmowy - przyznał. Przyglądał mu się przez pewien czas w ciszy z nieokreślonym wyrazem twarzy. Czuł się niezręcznie, zastanawiał się czy to krótkie spotkanie nie miało im uświadomić, że już w rzeczywistości dawno zniknęli ze swoich światów. Może mogło pomóc zamknąć pewien rozdział w życiu. Ale jednocześnie Logan szukał powodu, żeby zostać, dlatego skorzystał z zaproszenia, gdy tylko się pojawiło. Zwiesił na chwilę głowę i mruknął – Czasem myślę, że za dużo. Zakładałem, że nigdy nie uda ci się zapuścić brody. - zerknął na mężczyznę obok, po czym przesunął spojrzenie na widok rozpościerający się przed nimi. Wiatr niósł chłodne powietrze znad zatoki. Logan wciągnął je głęboko do płuc i przykrył dłonią kolano, które szczególnie źle reagowało na jesienne oziębienie.
- Chociaż ten stół wciąż jest cholernie niewygodny - zaśmiał się cicho. – I pewnie pod blatem znalazłbym swoją starą gumę. - korciło go, żeby sięgnąć ręką i przekonać się, że wytrzymała tam te wszystkie lata, nawet pochylił się lekko, jakby miał to zrobić i spojrzał na Philipa z iskierką ekscytacji w oku, ale w końcu klepnął dłonią w swoją nogę i wyprostował się z powrotem.
- Na długo jesteś w Seattle? - gadka szmatka. Było tyle innych pytań, które chciał mu zadać, istotniejszych, ale jakoś niewiele z nich wydawało się być na miejscu. Próbował wyczuć Philipa, odnaleźć w nim to czego szukał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

/wybacz za mamałygę, ale starałam się jakoś odtworzyć skasowanego posta :<


To dziwne, w jakim położeniu znalazł się Philip - na skraju dwóch prawie przeciwnych uczuć. Gdzieś w głębi tliła się iskierka dziwnej fascynacji tym niespodziewanym przypadkiem, którego nie potrafił teraz puścić wolno. I do cholery, nie wiedział - przemawiała za nim najzwyklejsza tęsknota? W wyblakłych wspomnieniach odszukiwał wyłącznie tych brutalnie wyrwanych tamtego jednego dnia? Na drugim skraju królowało przerażenie i wydawać by się mogło, że wielce irracjonalne dla dorosłego mężczyzny. W tym wszystkim łapał się na lekkim zawodzie, który podsycany był przyjazną postawą dawnego przyjaciela. Czyż nie kryło się w niej zbyt dużo tej zwyczajnej uprzejmości? Grzeczności kierowanej głównie do zwykłych znajomych, naturalnie znikających z naszego życia. I ta cząstka obojętności byłaby cięższa do udźwignięcia od grymasu pełnego oburzenia.
Ta wiedza często łamała serce, ale tak niestety skonstruowany był świat. Gorące uczucia wygasały, czasami pozostawiając po sobie wyłącznie nieprzyjemne oparzenia. Pamiątka z każdym rokiem bladnąca blednąca pod wpływem nowych przeżyć. Jednak pojawiają się takie nieszczęsne osoby, które swoim odejściem wydzierają skrawek twojej duszy. Zostawiają Cię z pustką nie do zapełnienia - walka przegrana na samym jej początku. Usilnie starasz się odszukać kogoś, kto wpasuje się w pozostawioną lukę i to powoli niszczy Cię od środka. Czasami udaje się nauczyć żyć ze stratą - w gwiazdach bezsprzecznie zapisali ją po wsze czasy Philipowi i to najwyraźniej miało być karą za jego dumę.
- Myślisz, że akurat my wiemy, gdzie zaczyna się granica tego magicznego wystarczania? - przewrócił oczami, choć poniekąd zgadzając się z Loganem. Zapewne Phil spojrzałby na to z innej perspektywy - nie ogromnej ambicji, a utraconego czasu. Tego żałował o wiele bardziej, choć sam skazał ich przyjaźń na zaginięcie w tym chaosie niedopowiedzeń. Zbyt mocno zaufał swoim młodzieńczym uczuciom, pozwalając im się zwieść nad samą przepaść. - Udam, że tego nie słyszałem... chociaż teraz czasami chciałbym mieć z nią święty spokój - udawane oburzenie zawierało w sobie nutkę nostalgii za tymi prostszymi czasami. Tymi, w których nie obawiał się spojrzenia Logana i nie dźwigał ciężaru jej śmierci. Zamarł na moment, kiedy Shepherd przyjął zaproszenie, siadając nieopodal niego. Czemu tak mocno irytowało Phila jego przyjazne podejście? Niepasujące do tego co zostawili w przeszłości - nigdy niewyjaśnionego. Kiedyś zapewne nie przeoczyłby takiego niuansu w zachowaniu dawnego przyjaciela, lecz teraz być może z namysłem pozwalał tym szczegółom umykać. Wiedział o wypadku, pamiętając o własnej plątaninie myśli, gdy tylko się o tym dowiedział. - Ugh, wtedy na pewno nie podam Ci ręki na pożegnanie - skrzywił się, kiedy blondyn pochylił się w stronę krawędzi blatu. Reakcja zdecydowanie była specjalnie przerysowana, choć Thornton osobiście wolał nie wodzić dłonią po cudzych pamiątkach... a takie na pewno już pozostawili śmiałkowie, którzy nieświadomie próbowali przywłaszczyć sobie ich miejsce. Z falującej w oddali wody, niepewnie przeniósł spojrzenie na mężczyznę siedzącego obok. Czy w ogóle potrafił jeszcze odpowiadać na takie grzecznościowe pytania padające akurat z jego ust? - Chciałbym odpłynąć już nawet dzisiaj, ale nie potrafię... czy taka odpowiedź wszystko tłumaczy? - W rocznicę śmierci Aurory nie było miejsca na ziemi, które dałoby mu, choć namiastkę schronienia. Przed sobą. A teraz pod spojrzeniem Logana z trudem przychodziło mu tkanie kolejnego kłamstwa. Brukowce postarały się o to, żeby Philip Thornton nie miał czego ukryć przed całym światem... przynajmniej powierzchownie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Pewnie nie - zgodził się i zaśmiał krótko, choć w tonie głosu odbił się pewien żal. Dziesiątki scenariuszy pisanych tęsknotą i odczuwaniem specyficznego braku, które rodziły się w głowie Logana podczas bezsennych nocy, chwil samotności czy też trudnych do sprecyzowania momentów zapełniających codzienność, zrodzonych pod wpływem impulsu, dojrzenia znajomej twarzy, przeczytania artykułu w gazecie, bądź odwiedzenia ważnego w przeszłości miejsca, okazały się nie być proroczymi, jednocześnie stając się już niemożliwymi do urzeczywistnienia. Czuł dziwny ciężar, jakieś uwieranie nieprzyjemnej myśli, że zderzył się oto z faktem i nie miał możliwości go zignorować. Przyjaciel z przeszłości stał przed nim, ale sama przyjaźń uleciała porwana podmuchem czasu i znikła rozwiana latami doświadczeń. W tym momencie fałszywa nonszalancja go męczyła, lecz uprzejmość serwowana Philipowi była czymś z perspektywy Logana oczekiwanym. Nie spodziewając się jakie myśli zalewały głowę kompana, przekonany był, że sam został zamknięty na karcie przeszłości Thorntona.
Tak długo wyczekiwany dziewiczy włosek na brodzie był zwiastunem zmian, pozostawienia jakiegoś etapu za sobą i Shepherd sam czasem wspominał jak nie mógł doczekać się tego momentu, nie wiedząc w tamtym czasie co rzeczywiście bezpowrotnie traci. Nie był przesadnie sentymentalny, lecz zaskakująco ciężko przychodziło mu zaakceptowanie zmian, które później zmąciły jego życie. Starał się nie poddawać goryczy dorosłości, ale same ostatnie wydarzenia uświadamiały mu jak bardzo poległ na tym polu. - To też pewien sukces, spełnione życzenie - zauważył, po czym wręcz automatycznie dorzucił komplement - Dobrze wyglądasz. - Wyraźnie zmęczony i przeciążony dźwiganiem osobistych tragedii, czego nie dodał Logan, ale wciąż prawdziwszy od zbioru pikseli, na które Shepherd przyzwyczajony był patrzeć. - Zamierzałeś podać mi rękę? Spodziewałem się, że na pożegnanie padniemy sobie w ramiona - w głosie czaiło się pewne wyzwanie. Nie jesteśmy sobie obcy, myśl prześladowała Logana, jakby z uporem starał się do tego przekonać samego siebie i jednocześnie uzyskać od Philipa potwierdzenie, że pomylił się we wcześniejszym stwierdzeniu.
Nie odwrócił wzroku, kiedy ich spojrzenia się spotkały. I choć trudno było zaprzeczyć fizycznej bliskości, którą obecnie dzielił z Philipem, emocjonalnie odcinała ich tafla szkła. Logan zdawał się być pogodzony z jej obecnością, lecz w tym momencie nie pragnął niczego bardziej jak roznieść ją w pył. - Przykro mi z powodu śmierci twojej żony - wyrwały się z niego słowa, na których wypowiedzenie nie był gotowy. Zmarszczył brwi i uciekł spojrzeniem - Przepraszam, czytałem o tobie - wyznał ciszej, będąc złym na sytuację, gdzie obrabowani zostali z prywatności i z możliwości szczerej rozmowy. Czuł, że wiedział za dużo, a sama wiedza pochodziła z niewłaściwego źródła i zmuszał się do udawania nieświadomości, która dla nich obu była fałszywa. Nie powinien poznawać tragedii Philipa relacjonowanej jako newsa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czasami nie do opisania był ten stan wywołany wszystkimi, nieprzeżytymi chwilami - niekiedy tak wyraźnymi w odmętach umysłu, iż nierzadko wydawały się aż złudnie prawdziwe. Jedno zdarzenie potrafiłoby wywrócić wszystko do góry nogami... niewielki ruch, parę słów. Zanurzanie się w tym oceanie możliwości za każdym razem pozbawiało go tchu, gdyż uwidaczniało popełnione przez niego błędy. Może w tym jednym scenariuszu nie stałby się czyjąś śmiercią - ile dałby za to, by nigdy nie stała się dla niego czymś więcej niż nieznajomą spotkaną w porcie. Dość odmienna sytuacja pojawiała się, kiedy przywoływał w pamięci Logana - czy nie mógł po prostu zaakceptować tego, co już posiadali? Bezpiecznie zakotwiczyć się w ich relacji i nie porywać się na niebezpieczne wody w nieznane. Przez naiwną młodzieńczą odwagę uczynił z nich coś gorszego od nieznanych sobie osób - żywe pozostałości z ich relacji, która urwała się tak nagle. Bez pożegnania.
Wywrócił oczami, powstrzymując się od parsknięcia śmiechem. Z tych wszystkich osiągnięć to wydawało się w jego życiu najbardziej niewinne i nieciągnące za sobą wachlarzu nieprzyjemnych skojarzeń. Z takimi marzeniami zdecydowanie życie nie stałoby się dla Philipa taką batalią z samym sobą. - Nie musisz mnie pocieszać komplementami - odparł lekko na uwagę Shepharda, gdyż doskonale zdawał sobie sprawę z własnego niekorzystnego wyglądu. Podkrążone oczy po kolejnej nieprzespanej nocy nie działały na jego korzyść, lecz w tych dwóch słowach prawdopodobnie zawarł to co sam Phil mógłby powiedzieć - ...ty też, wydoroślałeś - Zmienił się od ich ostatniego spotkania, a jednak zdjęcia w gazetach okazały się niewystarczające do stworzenia w swoim umyśle jego idealnego odzwierciedlenia. Czy po prostu na żywo potrafił dostrzec coś więcej, choć nie potrafił tego jeszcze nazwać? Zwracał uwagę na drobiazgi, które często umykały fotoreporterom? Zawahał się przez chwilę, analizując jego słowa. Zdecydowanie wypowiedziane w formie żartu, ale wywołujące w Thorntonie pewne wątpliwości. - Od kiedy stałeś się fanem takich dramatycznych pożegnań? - Zapewne zbyt wolno zareagował kolejną żartobliwą odpowiedzią. Och, jedno pożegnanie już na zawsze nam odebrane - i to przez nas samych! Czy istniało więc odpowiednie dla nich pożegnanie? Idealnie wpasowujące się w chaos pozostawiony w przeszłości - nie wiedział. Zamarł, kiedy z ust Logana padło to przeklęte zdanie. - Czemu każdy składa mi kondolencje, choć to moja wina? - nie zapanował nad sobą, pozwalając na sekundę wypełznąć z ciemności własnym demonom. Nie odwrócił wzroku, choć po chwili zalało go uczucie wstydu tym nagłym wyskokiem. Nie powinien wciągać go w swój cholerny koszmar. Przymknął oczy, ogromnie żałując, że nie ma w ustach papierosa do zaciągnięcia. - To ja przepraszam, nie zamierzałem tego powiedzieć... też o Tobie czytałem - jadą na tym samym nieszczęsnym wózku sławy. W co powinien wierzyć?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uśmiechnął się smętnie, spoglądając na starego druha. Doświadczenia odbiły na nim piętno, wyżłobiły linie w skórze, odebrały koloru cerze, przygasiły światło w oczach. Logan z zainteresowaniem poświęcał tym drobnostkom uwagę, przyjemność czerpiąc z samej namacalnej obecności Philipa - osobistego, intymnego. Był tu, na wyciągnięcie ręki. Opuszkami palców mógł musnąć skórę jego dłoni, lecz nie potrzebował nawet tego dowodu, czując ciepło bijące od towarzysza, tak bardzo różne od chłodu wcześniejszego jego braku. Znajoma dusza, jakby czekająca na niego w tym miejscu, ich miejscu. To on. Inny, ale ten sam. Tylko czy na pewno? Logan miotał się w próbach odgadnięcia skrywanych myśli, przejrzenia Philipa.
- Można by tak powiedzieć - mruknął, lekko rozbawiony. Momentami czuł się cały czas jak wtedy, kiedy myślał, że wie wszystko, w głębi czując chaos i szukając po omacku właściwej drogi. Nawet teraz nie chciał przyznać, jak bardzo czuje się zagubiony, wolał wygodne złudne wrażenie braku wątpliwości gdzie postawić kolejny krok. Czy znowu zmienił się tak bardzo?
- Tym razem chcę wykorzystać sytuację - odparł, spoglądając na Thorntona. Na jego ustach błąkał się uśmiech, który mógł budzić wątpliwości co do szczerości tych słów. Logan sam nie wiedział co dalej będzie, co ma zrobić i czy chciałby zrobić to, na co miał ochotę. Być może przemawiała za nim próba sprowokowania starego przyjaciela do określenia się.
Odwrócił lekko głowę tak, by Philip nie mógł dostrzec na jego twarzy tego, czego pewnie najbardziej nie chciałaby zobaczyć. Współczucia. Otworzył na chwilę usta, by odpowiedzieć, ale słowa nie nadeszły. I wtedy znowu usłyszał jego głos. Zwrócił uważne spojrzenie ku mężczyźnie. - O czym rozmawiać, kiedy gazety opowiedziały nam o sobie wszystko. - wiedział jak mało prawdy było w tym co powiedział, jak wiele pewnie mogli jeszcze sobie wyznać, w co usilnie chciał wierzyć, bo alternatywą było powtórzenie zniknięcia ze swoich żyć, tym razem pewnie na dobre. Istniały tematy tylko dla nich, prywatne, ważne, zawierające samą esencję.
- Cieszę się, że cię tu spotkałem. Brakowało mi ciebie - wyznał koślawo, jakby mając problem z ustaleniem źródła nagłego zwierzenia. Poczuł ciężar w momencie, gdy się odkrył. Zwykle nie tchórzył, ale w tej sytuacji tak wielu rzeczy się obawiał. Nie tylko odrzucenia, uświadomienia sobie pomyłki czy utracenia bliskiej osoby na zawsze, ale też odpowiedzialności jaką mogą przynieść jego słowa. Nie wiedział czy rozmawia ze swoim przyjacielem, czy zniknął on już dawno temu. Czy warto wskrzeszać coś co zgasło przed laty?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Te szczegóły prześladowały go za każdym razem, kiedy zmęczony tym wszystkim spoglądał w krzywo zawieszone w łazience lustro. W zmęczonym spojrzeniu i podkrążonych oczach kryła się bowiem cała historia, która wracała do niego każdego ranka. Nie tylko wtedy, Phil! I nie chciał, by ktokolwiek na świecie zrozumiał, choć w ułamku pojął to co się w nim od jej śmierci działo. Nie potrafił podzielić się własnym cierpieniem, maskując ten ciężar nawet przed własnymi bliskimi. Czasami bywało po prostu ławiej - kiedy leki działały, jak powinny... a on sam uparcie nie omijał kolejnej wizyty u terapeuty. Wprawdzie domyślał się, że wizyty Elise na jego łodzi miały między innymi na celu sprawdzenie, w jakim jest stanie - komuż końcu chciałoby się jechać przez połowę miasta aż do tego nieszczęsnego portu? Jednak domysły siostry potrafił jakoś znieść, sprytnie zakopując to pod innymi zmartwieniami. Zwykłymi, zazwyczaj towarzyszącymi każdego dnia sporej ilości osób. To właśnie odróżniało ją od Logana, przed którym niegdyś potrafiłby odkryć najgorsze zamykarki swojej duszy. Czy znał jeszcze wszystkie jej ścieżki? Sama myśl o tym go przerażała, lecz pomimo tego... zapewne dość sprzecznie, pragnął wychwycić te drogowskazy u Logana.
Roześmiał się cicho, nie bardzo wiedząc, czy powinien brać słowa dawnego przyjaciela na poważnie. Nie musiał jednak się nad tym zbyt długo zastanawiać, ponieważ dalsze wyznania kompletnie zmieniły panującą atmosferę i oderwały go od potencjalnie niewinnych wyznań. - Pytanie... w jaki sposób to przedstawiły, bo jak bardzo powinniśmy im ufać? - westchnął ciężko, bo choć brukowce wyrywały z ich życia nawet najmniejsze sensacje, to nadal pozostawiały wiele niewiadomych. Nie dla zwykłych czytelników, a dla tych widzących coś więcej - nie tylko ukochanego sportowca zmagającego się z przeszkodami. Obserwując to wszystko z boku, niczym zwyczajni śmiertelnicy, zaczynasz się zastanawiać; jakby to wyglądało, gdyby ich drogi nie rozeszły się tamtego jednego dnia? Skupił się przez moment na dobrze mu znanej twarzy mężczyzny... i nie wiedział, czy powinien oczekiwać na to pytanie jakiejkolwiek odpowiedzi. Czyż powrót do własnej przeszłości nie okazałby się zbyt bolesny? - Ja... - zaszokowało go słowa Logana? Doskonałą odpowiedzią na to pytanie była reakcja Philipa, który jakby będąc na skraju zawstydzenia i niepewności zerwał się z miejsca. Przez chwilę wodząc wzrokiem po horyzoncie zanikającym w ciemności, zastanawiał się nad tym co usłyszał. Cichy głosik w głowie ostrzegał go, że nie chce ponownie zderzyć się ze ścianą. Wcisnął dłonie w kieszenie kurtki, czując się przytłoczony tymi niespodziewanymi rozterkami. - ... ja też, chociaż trudno w to uwierzyć... że tutaj jesteś - akurat Ty! Nie umiał ubrać w słowa tego co aktualnie czuł - czy chociaż wiedział? Z mętlikiem w głowie, wrócił spojrzeniem do mężczyzny siedzącego przed nim. Powinien nadal trzymać w sobie ten zawód, którego doznał, kiedy tak brutalnie wyznaczył mu granicę? Młodzieńcza złość wydawała się irracjonalna, gdyż nie musiał już chronić swojej urażonej dumy. Po tylu latach?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Miał wrażenie, że ściana się kruszyła. Sztywność ustępowała, napięcie zmieniało smak, a idea, czy też duch przeszłości obrał postać z krwi i kości. Założenia wcześniej przyjęte, z uporem nakładane na rzeczywistość rozpadały się pod gradem wątpliwości, w prześwitach prężyła się autentyczność, prawda, otchłań odpowiedzi.
Logana męczyła powściągliwość nakładana samemu sobie, zwykle uważał się za orędownika szczerości, wymagając jej od siebie i oczekując od innych. Z Philipem jednak sytuacja wydawała mu się delikatna. Raz, że nie wiedział dokładnie z kim ma do czynienia, stary druh po drodze mógł utracić coś co niegdyś czyniło go przyjacielem, Philipem, tym człowiekiem, który był mu niezwykle bliski. Dwa - Logan czuł się nie fair mając pełną świadomość tragedii, która spotkała Thorntona, jednocześnie starając się okazać mu wrażliwość i zrozumienie, ale nie torturować współczuciem. Po trzecie, wciąż pamiętał ich relację, bliskość, którą dzielili, zażyłość, którą wciąż obawiał się nazwać innym słowem, lecz coraz bardziej oswajając się z myślą, że Philip był nie tylko przyjacielem, ale też obiektem znacznie głębszych uczuć.
Zastanowił się nad pytaniem swojego towarzysza, przeciągając się lekko i zanurzając w morzu potencjalnych rozwiązań. - Proponuję nie ufać w ogóle - odpowiedział ostrożnie, pewności nabierając dopiero, kiedy słowa wybrzmiały w ciszy jesiennej nocy. - Nie musimy na tym kończyć - spojrzał na Philipa, starając się wyczuć czy ten zrozumiał propozycję. - Prawda? - nie musieli zawierzać słowom wydrukowanym przy kolorowych zdjęciach, mogli zacząć uczyć się siebie na nowo, odkrywać sekrety przykryte rozłąką. Jeśli tylko będą na to chętni. Wystarczy zgoda Thorntona, bo choć Logana przejmowała niepewność i obawa, perspektywa odzyskania przyjaciela była zbyt cudowna, żeby mógł nie skorzystać z okazji.
Patrzył uważnie na Philipa, czekając na konkret, powstrzymując się przed analizą zachowania. Czekał na jego odpowiedź, czując niemałą ulgę, że temat był trudny nie tylko do niego. Zmieszanie mogło wynikać z kilku powodów, ale Logan nie chciał zadręczać się pytaniami który z nich był najbardziej prawdopodobny. Thornton szukał właśnie słów, którymi miałby odtrącić próbę zbliżenia? Męczył się czując niekomfortowo w towarzystwie kogoś kto należał już od dawna do przeszłości, a próbował się wedrzeć i rozgościć na nowo w jego świecie? Dlatego Logan nie próbował nawet odgadnąć jakie słowa w końcu wykrztusi z siebie Philip, nie będzie zaśmiecał myśli pesymistycznymi rachunkami prawdopodobieństwa. Nigdy nie chciał być tym typem człowieka, który traci czas zastanawiając się czy szklanka jest do połowy pełna, czy pusta. Wolał ciężko pracować na sukces, a jeśli los rzuci mu kłodę pod nogi, do niego należało ją przeskoczyć. Jeśli mężczyzna da mu do zrozumienia, że nie chce mieć z nim nic więcej do czynienia, zareaguje odpowiednio.
Ale odpowiedź Philipa była z kategorii tych pożądanych. Uśmiech pojawił się niemal od razu, a Logan nie próbował go nawet ukryć. Pod wpływem impulsu zaczepił palcami o wciśniętą w kieszeń rękę Thorntona, jakby próbując jeszcze mocniej skupić na sobie uwagę kompana, ośmielony wyznaniem, które odebrał jako zielone światło. Ruch był krótki, za chwilę oparł się obiema rękami o blat, układając je za plecami - Niemal jakbyśmy się nie ruszyli z miejsca od piętnastu lat - zakpił, wiedząc jak mało w tym prawdy - No, wtedy nie miałeś takiej brody - skinął głową, cmokając przy tym lekko. Ale później spoważniał - Pewnie nie jestem tak wytrzymały jak kiedyś, ale nie spieszy mi się do domu - powiedział. Potrafili przesiadywać całą noc na długich rozmowach. Może nadal mogli. A może błędem było na siłę wtłaczać ich relację w ramy tej, która ich łączyła kiedyś, a lepiej zbudować ją na nowo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To, co kiedyś wydawało się czymś wielce naturalnym, teraz zostało przykryte latami nieuchronnych zmian - zawodowych, stylu życia i przede wszystkim ich samych. Nawet jeśli powoli pękająca ściana miała niebawem pozwolić im dostrzec, co tajemniczego się za nią kryje... to nie powinni właśnie się tego obawiać? Rozczarowania, kiedy wizja przeszłości zderzy się z teraźniejszością okrytą ciężarem ich przeżyć? Nadal we wspomnieniach żył przecież nastoletni Logan, do którego z czasem starał się pokracznie dodać zasłyszane o nim informacje. Czasami w pełni nieświadomie pozwalał temu wyobrażeniu samoistnie się przekształcać, lecz te sztuczne zmiany za nic się miały do jego prawdziwego obrazu. - Cudowna propozycja - razem ze słowami wyrwało się również z jego płuc ciche westchnięcie, kiedy przypomniał mu się przejęty głos matki. Nie czytaj tych bredni, oni tylko szukają jakiejś sensacji - z kręceniem głowy zabierała mu gazety, których nagłówki przyciągały obietnicą kolejnej teorii spiskowej o utonięciu ukochanej żony dawnego olimpijczyka. Czemu postanowił wtedy wypłynąć? - Nie musimy... - Sama idea tego kusiła pewnymi możliwościami, czymś na wzór nowego początku... lecz nie do końca, gdyż to wydawało się przepaść już dawno temu. W tych dniach, a później miesiącach i latach, które pchały ich z zupełnie innych kierunkach. Kiedy Logan tak dramatycznie zakończył (a może tylko przerwał?) sportową karierę, nawiedzały go myśli, że mógłby do niego zadzwonić i po prostu porozmawiać. O czym jednak? Potrafiłby udźwignąć ten ciężar i dobrać odpowiednie słowa pełne pocieszenia... czy może stałby się tylko rozczarowaniem powracającym z przeszłości niczym przykre wspomnienie? Poddał się tym obawą, uciekając ponownie w objęcia własnych problemów. Żaden z niego przyjaciel, prawda?
W tym rzec, iż w Philipie toczyła się okropna batalia - jakie uczucia były odpowiednie w tej sytuacji? Gdyby wpadli na siebie równie przypadkiem przed śmiercią Aurory, pozwoliłby swojej goryczy wzburzyć te spokojne wody. Wtedy jeszcze z nieutraconą butnością dałby się ponieść swojej urażonej dumnie. Nie tylko jej, ale również nierozważnym uczuciom. Jednak teraz coraz trudniej przychodziło mu wykrzesanie z siebie tego uporu i ognia, który często już ledwo się tlił. Udawanie było łatwiejsze w towarzystwie nieznajomych... lecz Logan się do nich nie zaliczał, chociaż w złości po tamtym dniu pomarzyłby o podobnej możliwości. Jednak teraz stał przed nim, zbierając do kupy te chaotyczne myśli. Rozsądek... a bardziej ego pchało go ku wybraniu chłodnej postawy, odbudowania dzielącego ich muru. Z drugiej strony nie potrafił oprzeć się ciekawości i pragnieniu dosięgnięcia tej niewiadomej ukrytej w jego osobie. Czy desperacko próbował się przekonać, że wtedy na dobre zabił ich przyjaźń? Dostrzec już tylko pogorzelisko dawnej relacji? Najwyraźniej uwielbiał tonąć w cierpieniu.
Niespodziewana zaczepka szybko wyrwała go z rozmyślań, lecz nie odskoczył jak poparzony w reakcji na krótki dotyk mężczyzny - nawet jeśli tylko przez materiał kieszeni! Momentalnie opuścił wzrok, wodząc powoli spojrzeniem od miejsca, w którym przed chwilą na moment znalazła się dłoń Logana do czubków własnych butów. Zamarł na moment, przypominając sobie inne przekroczenie granicy. Zbyt odważne, pochopne - po prostu zbyt. Z ukrywaną niepewnością przeniósł spojrzenie na mężczyznę siedzącego przed nim - uśmiechniętego, nie tak jak przedtem. Zapomniał czy po prostu przestało się to liczyć? - Niemal - poparł krótko to nieprawdziwe stwierdzenie, zamykając w tym słowie pewną nostalgię. W końcu patrząc na niego dostrzegał pełno podobieństw; zarysowaną szczękę, - Chyba moja broda jest najmniejszą zmianą jaka zaszła - odpowiedział półżartem na jego komentarz, by na koniec delikatnie unieść kąciki ust w krzywym uśmiechu. - Wtedy wydawało mi się, że jesteśmy niezniszczalni - wywrócił oczami, gdy nawiązał do tych całonocnych wędrówek. Wtedy - czas pokazał, jak bardzo potrafił być w błędzie. - Ja właściwie dlatego tu jestem... bo nie chcę tam wracać - nawet jeśli nadal nazywał swoją łódkę domem, to wisiało nad nią widmo jego słabości. Leki mieszane z alkoholem i potworny kac kolejnego dnia, kiedy pokonany przez rozdzierającą pustkę, zapragnął ją czymś wypełnić. Niewłaściwym, niszczącym...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Bo wyszła ode mnie - rzucił z pozorną zuchwałością. Na co dzień często poddawał się swej arogancji, lecz teraz przy Thorntonie to ostrożność trzymała go w szponach. Zaczynał jednak coraz wyraźniej dostrzegać, że nie był w tym sam. Czy gdyby postawić przed nim lustro ukazujące autentyczną prawdę zawahałby się przez chwilę czy widzi swoje odbicie czy też sylwetkę starego druha? Czujność i zainteresowanie które wzbudzał w nim Philip wydawały się odkrywać, że Logan na te świeże obawy i pragnienia, które kotłowały się w nim nie dając chwili wytchnienia nie ma wyłączności. Czy przez ten cały czas, rozmowa dwójki przyjaciół przypominała taniec pingwinów? Niepewny, chybotliwy, nieporęczny, gdy wątpliwości szarpały się z nadzieją, a rozsądek i zachowawczość z entuzjazmem i ciekawością. Niby taniec, ale tak niezgrabny. Dwójka frajerów, których dawno opuściła młodzieńcza brawura. - Nie musimy - powtórzył za Philipem, jakby smakował te słowa. Jego usta mimowolnie rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, a on pochyli głowę uciekając na moment w myśli. Wysunięta propozycja wyciągała ich na pewniejsze wody. Wciąż zdradzieckie, być może skrywające ryzyko, ale Logan wolał działać niż się zastanawiać. Im więcej uderzeń tym słabsza dzieląca ich ściana. W końcu padnie. Albo od niej odejdą, ruszając ponownie w dwie różne strony.
Przypadkowe spotkanie z przyjacielem z młodszych lat było wręcz zbawienne. I Logan wiele razy próbował, a raczej zastanawiał się czy spróbować odnowić kontakt. Sięgnięcie po telefon było łatwe, wybranie numeru już trudniejsze, ale wykonanie połączenia wtrącało go w chmarę wątpliwości, podsuwających najgorsze scenariusze. Teraz musiał się zmierzyć z niezamkniętą sprawą, stanąć przed rozstrzygnięciem, poddać się wyrokowi. I jeśli to przegoni stado wron znad głowy, był gotowy zmierzyć się z tym co nadejdzie. Tylko pomału… Na pewno?
Dla Logana dotyk był sposobem okazania bliskości, językiem miłości. Im lepiej znał daną osobę, im bardziej ją lubił, tym częściej pozwalał sobie na uściski czy zaczepki. Eileen, czy najbliżsi przyjaciele nieraz padali ofiarą poklepywania po plecach, zapierającego dech w piersiach przytulania czy krótkich, przepełnionych czułością masaży. Stąd nagły atak, zaczepienie Philipa. Ręce Logana wyrywały się do ludzi, którzy wzbudzali w nim pozytywne emocje.
Nie skupiał się teraz na wspomnieniu ich ostatnich tygodni, kiedy w powietrzu między nimi wisiało niezrozumienie, wyrzuty sumienia, wstyd, żal i tajemnica. Sprawa ta czyhała w cieniu, wywoływała gorzki smak, rzucała groźbę wtargnięcia na światło dzienne. Teraz jednak Logan zadowolony był pokonaniem pierwszego etapu. Rozmawiali. Nikt nie uciekł. Chcieli, oboje chcieli kontaktu.
- Przez jakiś czas byliśmy - odpowiedział od razu, jakby broniąc ich z przeszłości, ich prawa do tej buty, ich trwałości. Nie dosłownie, oczywiście. Ale to przeczucie, mocna wiara, że mogą dotknąć gwiazd była dla niego wystarczająca. Tak silny duch był przez pewien czas nie do zniszczenia. Mogli wszystko, bo przekonani byli, że mogą. I za tym tęsknił.
Zasępił się na moment pozwalając wybrzmieć słowom Philipa. W końcu przerwał krótką chwilę ciszy - Nie musisz - powiedział cicho. Po krótkim namyśle znów zaczął mówić. - Tydzień temu… - zawiesił głos, zastanawiając się jak ubrać w słowa to co chciał powiedzieć - Też byłem tu w parku. Biegałem. To był aktywny dzień i byłem trochę zmęczony, no nie? - przeczesał nerwowym ruchem włosy. Nie lubił przyznawać się do słabości. - Przystanąłem, żeby złapać oddech i zorientowałem się, że wpadłem w grupkę jakichś ganiających się dzieciaków. Pewnie jakieś dziesięć czy czternaście lat. Philip, nie żartuję. Zaczęli mnie gonić z gównem na patyku. - wykrzywił się na samo wspomnienie. Obrazy w głowie wciąż były świeże, a wracanie myślami do tego zdarzenia nie napełniało go przyjemnością. Ale chciał, żeby przyjaciel na nowo go poznał. A tak wyglądało jego życie. Bez rakiety, bez fanów, bez podium. Uciekającego przed małoletnimi dręczycielami. - Tego nie wiedzą gazety - dodał na koniec.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Golden Gardens”