WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
-
<div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">005
<div class="ds-tem4">Miguel & Maia</div></div>
</div></div></div></table>
Życie niejednokrotnie postawiło Miguela w niewygodnej sytuacji; samo to, że był wychowywany przez dziadków, sprawiło, że dorastał wewnątrz konserwatywnego środowiska, zamiast przy boku ambitnej dziennikarki amerykańskiego pochodzenia oraz meksykańskiego żołnierza, dzięki którym przyszedł na świat. Babcia, będąca gorliwą katoliczką, wpoiła mu wiele zasad, którymi powinien kierować się przykładny chrześcijanin. Rubio – jako oddany wnuk – chodził więc z nią do kościoła, odmawiał modlitwę przed posiłkiem, a nawet spowiadał się w regularnych odstępach czasu. Z większości tych zachować wyrósł. Przestał spoglądać na wiarę z perspektywy instytucji, jaką jest kościół, i zaczął samodzielnie kreować zasady, których przestrzeganie było dla niego wygodne. Ostatecznie przecież nie zachowywał czystości, nadużywał alkoholu, przestał opowiadać księżom o swoich grzechach, ale za to chadzał na niedzielne msze – prawdopodobnie z przyzwyczajenia. Nie sądził, że dzięki temu uda mu się nawiązać ciekawe relacje! A jednak życie zaskoczyło go po raz kolejny; w tym przypadku pozytywnie. <br>
— Mam szczerą nadzieję, że nie będziesz miała mi tego za złe, ale to ja zasugerowałem twojej mamie, byś poszła ze mną na ten spacer — wyznał, spoglądając na swoją towarzyszkę, której uroda bardzo go pociągała. Nigdy nie spodziewał się, że siedząc w kościelnej ławie, będzie próbował umówić się z córką jednej z najgorliwszych katoliczek, jakie kiedykolwiek dane było mu poznać (choć jego babci nie dorastała do pięt!) — W każdym razie dziękuję, że się zgodziłaś — dodał, posyłając jej szeroki uśmiech. W między czasie udało mu się zamówić dwa kubki gorącej czekolady (bez pianek, które uważał za bardzo niesmaczne i których popularności zupełnie nie rozumiał). — Potrzymasz przez chwilę? — poprosił i podał jej gorące napoje, znad których unosiły się kłąbki pary. Wyciągnął z kieszeni płaszcza niewielką piersiówkę i potrząsną nią. — Lubisz rum? — spytał, spoglądając na nią z uniesioną brwią. Tutaj nie musieli przestrzegać żadnych zasad, prawda? A przecież oboje byli dorośli i nikt nie mógł im zabronić picia alkoholu.
-
Maia jako absolwentka szkoły katolickiej powinna do kościoła chodzić pewnie każdego dnia z samego rana jeszcze przed pracą. Jej matka wtedy na pewno byłaby z niej dumna jeszcze bardziej niż teraz. Nie ma się co oszukiwać mamusia lubiła się chwalić tym jaką to ma wspaniałą córkę, która spełnia się grając na organach w kościele. Całe szczęście nie wiedziała jakie życie Majka prowadzi po mszach czy pracy w domu pomocy. Lubiła chodzić na imprezy, napić się, zabawić, chyba jak większość ludzi w jej wieku. To było normalnie! Starała się nie przeginać w żadną ze stron i znaleźć jakiś złoty środek między imprezą, pracą, a udawaniem najbardziej pobożnej z córek. Nie żeby nagle przestała być wierząca, co to to nie. Jednak nie czuła aż takiej wielkiej potrzeby uczestniczyć w życiu kościelnym, nie chciała też sprawić matce przykrości, więc teraz jest jak jest.
Szczerze mówiąc to była trochę zdziwiona, gdy matka powidziala jej, że musi coś dla niej zrobić... początkowo myślała, że kobieta potrzebuje jakiejś podwózki, albo chciała żeby Majka jej coś kupiła, a tu nie. Czy to było dziwne, że mama chciała żeby poszła na spotkanie z obcym facetem tylko dlatego, że ten chodził do kościoła? Trochę tak, ale podobno do odważnych świat należy więc się zgodziła. Było jej co prawda strasznie głupio, że matka zmusiła faceta do tego żeby się z nią umówił i naprawdę chciała go za to przeprosić, ale dobrze, że jednak tego nie zrobiła.
- Ahhh, a już miałam Cię serdecznie przepraszać za moja natarczywą matkę - uśmiechnęła się delikatnie pocierając dłonią o dłoń, bo trochę było jej zimno. Bardzo dobrze, że zaraz będzie mogła rozgrzać się ciepłym napojem. - Mamie się nie odmawia, szczególnie takiej... jeszcze by mnie wodą święconą oblała - zaśmiała się pod nosem. Miała nadzieję, że nie będzie żałować tej decyzji! - Jasne - nie było problemu, była pomocną koleżanką i przy okazji mogła ogrzać sobie ręce. - Rum? Jestem w połowie kubanką, oczywiście że lubię rum - uśmiechnęła się, a w jej oczach pojawiły się iskierki rozbawienia. - Tylko nie mów mojej mamie, ona pewnie dalej myśli, że nie pije alkoholu i żyje w czystości - nie miała już 16 lat, a dorośli ludzie pili alkohol, uprawiali seks, a czasem nawet przeklinali! Jednak jeżeli jej matka miała ją za grzeczną dziewczynkę to nie chciała jej z błędu wyprowadzać. - Powinno mi schlebiać, że tak bardzo Ci zależało na spotkaniu ze mną, że postanowiłeś spiskować z moja mamą? - zapytała zerkając na nią unosząc przy tym brew i uśmiechając się łobuzersko.
-
Zaśmiał się, gdy poprosiła o zachowanie w tajemnicy tego, że zaserwował jej gorącą czekoladę z alkoholową wkładką. — Będę milczał, jak grób — przyrzekł. Dla nadania obietnicy większej powagi przyłożył nawet dłoń do serca. Nie, takiego słowa nie mógł złamać. Poza tym obawiałby się, że nie tylko Maia miałaby wówczas problemy. Miguel bałby się przez następny rok pojawić na progu kościoła! Bo choć oboje byli dorośli – nie da się ukryć – to doskonale wiedzieli, czym jest konserwatyzm i przesadna wiara pokładana w nauki kościoła. Cnota była przeżytkiem. Unikanie alkoholu niemożliwością, kiedy żyło się w tak pokręconych czasach.
— Nie wiedziałem, że masz kubańskie korzenie. Stąd ta uroda — przyznał, ofiarowując jej subtelnie przemycony komplement. — Jak najbardziej. Nie chcesz wiedzieć, jak musiałem nakłamać, by twoja matka zechciała się zgodzić — zażartował. — Ale nie mogę zaprzeczyć, gorliwe katoliczki zawsze mnie intrygowały. W dodatku te organy… Jestem pod wrażeniem — przyznał. Dolał do kubków trochę rumu; nie chciał przesadzać, bo przecież dopiero rozpoczynali tę dziwaczną randkę. Schował piersiówkę i wziął od Mai jeden z kubków. — Za Dzieciątko Jezus, by przyniosło ze sobą pokorę i błogosławieństwo — wzniósł toast. Może trochę nie na miejscu, ale nie mógł się powstrzymać przed odrobiną sarkazmu. Miał nadzieję, że nie urazi tym uroczej organistki.
-
- I bardzo słusznie, bo jak nie to musiałabym Cię zabić, za dużo widziałeś - powiedziała z udawaną powagą, chociaż była mała i szczupła więc raczej nie musiał się jej obawiać. Nie miało to za wiele siły, nawet jeżeli uważała, że jest niezależną kobietą i sama, by przytargała regał z Ikei czy choinkę do domu, którą w sumie musiała na dniach ogarnąć.
- Moja mama pochodzi z Hawany, więc zawsze możemy jeszcze podyskutować po hiszpańsku - uśmiechnęła się i zawinęła sobie kosmyk włosów za ucho, można też było się pokusić o stwierdzenie, że nie najlepiej przyjmowała komplementy więc lekko się zarumieniła... albo to tylko zimno? Nie wiadomo. - Niech się podzieli darem zmieniania wody w wino - szczególnie gdyby jeszcze było grzane! W każdym razie uniosła swój kubek do toastu, a później się napiła i poczuła przyjemne ciepło rozchodzące się po jej ciele. - Czym się zajmujesz oprócz bajerowania matek w kościołach? - Zawsze była ciekawa tym gdzie ludzie pracowali i czy było to coś co sobie planowali, że będą robić, czy po prostu tak wyszło i ta praca nie jest spełnieniem ich marzeń.
-
— To nie byłoby takie łatwe. Jestem silny. Jak chciałabyś mnie zabić? — spytał, zadziornie unosząc przy tym brew. — Pewnie wybrałabyś truciznę. To bardzo kobiece rozwiązanie — głośno się zastanawiał, ale zaraz zasznurował usta, bo po co miał jej podpowiadać? Nie sądził, by rzeczywiście karą za długi jęzor byłaby śmierć, ale mimo wszystko lepiej mieć się na baczności.
Zaśmiał się, słysząc zakończenie toastu. Zaraz zrobił kilka łyków podrasowanej czekolady i poczuł charakterystyczny smak rumu. Połączenie doskonałe na zimowe wieczory.
— Jestem fotografem. Z reguły zajmuje się zdjęciami artystycznymi, ale komercyjne sesje też mi się zdarzają. W końcu muszę opłacać czynsz — odpowiedział. Spojrzał na dziewczynę i zatrzymał wzrok na jej twarzy. — Jeśli masz ochotę, możesz zostać moją muzą — zaproponował, posyłając jej subtelny uśmiech. Mając kubańskie korzenie, z pewnością olśniewająco prezentowałaby się przed obiektywem! Miguel miał wprawione oko! Wykonał już tysiące, jak nie setki tysięcy ujęć, dzięki czemu szybko dostrzegał fotogeniczność na ludzkich twarzach. Dodatkowo – co tu ukrywać – dziewczyna wpadła mu w oko i chętnie włączyłby jej zdjęcia do swojej kolekcji.
— Poza tym wcale nie bajerowałem twojej matki. Może trochę nagiąłem rzeczywistość, by mnie polubiła. Dzięki temu nie będziesz się musiała denerwować, kiedy już zaprosisz mnie na rodzinny obiad — zażartował, ponownie robiąc kilka łyków ciepłego napoju.
-
- Znalazłabym sposób... jakiś sztylet pod żebra z przyczajki, podpalenie... coś bym wymyśliła - oczywiście nie planowała nikogo mordować. Nie była aż taka zła! - A tam trucizna, tak zabijają się tylko kochankowie, co Ty Szekspira nie czytałeś? - zapytała uśmiechając się do niego szeroko wcześniej puszczając mu jeszcze oczko tak troszkę zalotnie, bo kto jej zabroni?
- Ooo czyli typ artysty - pokiwała głową z uznaniem, ona co najwyżej była sobie w stanie zrobić selfie, z którego i tak nie była zadowolona. - Muzą? Hmm i jakie byś mi zdjęcia zrobił? - zapytała, bo cóż zaintrygował ją tym mocno! - Nie wiem też czy przypadkiem obiektywu byś sobie nie uszkodził- wcale nie wymuszała teraz komplementów! Uważała, że nie jest najbardziej fotograficzną osobą, a i też nie miała się za ciekawy obiekt do fotografowania, dlatego się zaciekawiła jak widział jej sesję.
Słysząc jej kolejne słowa zaśmiała się głośno. - Ktoś tu jest bardzo pewny siebie, musiałbyś jeszcze zbajerować mojego ojca, a z nim nie byłoby tak łatwo- stary nie da się nabrać na ładne oczy! - Powinnam chyba wiedzieć jaką rzeczywistość przedstawiłeś mojej mamie, żeby wersję się zgadzały... pewnie było coś w stylu, że odstawisz mnie do domu przed 22 - aż żałowała, że jej nie było przy tej rozmowie! Zdecydowanie chciała poznać więcej szczegółów.
-
— Zaczynam się ciebie bać! — oznajmił, robiąc przy tym wielkie oczy. Właściwie to miała rację; nie czytał szekspirowskich dramatów. Znał historię Romea i Julii, której nie uważał za romantyczną. Śmierć? Trucizna? Ten, kto uznał samobójstwo za przejaw najwyższej miłości, musiał być zdrowo kopnięty! Ale nie powinien oceniać. Był ostatnią osobą, która mogła wypowiadać się na temat uczuć, na których zupełnie się nie znał.
— To zależy od tego, na jakie byś się zgodziła. Lubię subtelne portrety. Delikatne, ale podkręcone odpowiednim światłem. Ale w twoim wypadku pokusiłbym się o akty — powiedział, zerkając na dziewczynę, by spróbować odczytać z jej twarzy jakąkolwiek reakcję. — Pamiętaj, że akty to nie pornografia. Chodzi o to, by umiejętne zasłaniać to, co powinno zostać odkryte i subtelnie pokazać to, co pobudza wyobraźnię — wyjaśnił. Kochał swoją pracę, a oglądanie nagich, kobiecych ciał było jednym z jej atutów. Bez względu na to, że był artystą, był również mężczyzną, który reagował na piękno w wiadomy sposób.
Zamyślił się. Nim odpowiedział, przechylił kubek i napił się czekolady z rumem. — Obiecałem jej, że nie stanie ci się przy mnie krzywda. Że bezpiecznie odprowadzę cię do domu, ale nie podałem godziny, więc jeśli będziesz chciała, możemy spędzić razem całą noc. A co do twojego ojca, to pewnie wystarczyłoby porozmawiać z nim o sporcie lub majsterkowaniu. Pokazać, że dbam o ciebie i też jadłby mi z ręki — powiedział, posyłając dziewczynie triumfalny uśmiech. Był czarusiem. Sympatię mam zyskać ławo. Z ojcami rzeczywiście był większy problem, ale oczywiście podjąłby wyzwanie!
-
Tak naprawdę to była bardzo ciekawa tych jego fotografii, ale nie była tak w stu procentach pewna, czy będzie dobrą modelką. Nigdy tego nie robiła i co jakby zrobiła z siebie idiotkę? Wolałaby żeby jednak ludzie o niej tak nie myśleli. - Akty mówisz? - uniosła brew, bo zapewne jej się kojarzyły w nie najlepszy sposób. - Yhymmm i co czyli tak przez ubranie oceniasz, że mam ciało, które mogłoby pobudzać wyobraźnię? Czy to jakiś ukryty komplement? - zapytała drążąc temat, dobrze się przy tym bawiła, więc niby czemu nie. Miała nadzieję, że Miguel nie weźmie ją za jakąś za bardzo dociekliwą, czy spragnioną jakiś komplementów. - Ah, czyli z Ciebie taki czaruś, to w sumie dobrze. Moja mama chyba zapomniała, że nią mam 15 lat i potrafię sama się sobą zająć - westchnęła, bo czasem jej ukochana rodzicielka była trochę nadopiekuńcza. Nie było to nic złego dopóki nie przesadzała. - Nie odstrasza Cię dziewczyna z taką wścibską i kontrolującą matką? - zapytała, bo pewnie jednak większość mężczyzn uważałaby mamę Majki za jakąś wariatkę i nie koniecznie chcieliby mieć z nią do czynienia.
-
Dziadkowie chłopaka byli w sędziwym wieku. Wiedział, że w każdej chwili może ich stracić. Z uwagi na to, że byli dla niego najbliższą rodziną, zaczął przygotowywać się do tego, że w końcu zabraknie ich w jego życiu. I jakkolwiek brutalnie to brzmiało, układał swoją przyszłość tak, by być gotowym na taką ewentualność. Oddalał się, bo chciał zostać w Seattle, ale jednocześnie starał się utrzymywać z nimi kontakt choćby telefoniczny.
— Ukryty? Skądże. To bardzo jawny komplement — odparł, uśmiechając się frywolnie. — Jesteś bardzo ładna, masz delikatną urodę, którą aparat z pewnością by polubił — mówił z przekonaniem. Może to właśnie skromność dodawała jej uroku, który Miguel tak lubił? W każdym razie z ogromną radością zorganizowałby dla niej prywatną sesję zdjęciową – może gdyby zobaczyła efekt finalny, sama nabrałaby większej pewności co do własnej urody.
— A to komplement nie był z pewnością — zażartował, w odpowiedzi na wspomnienie o „czarusiu”. Częściowo miała rację. Miguel lubił niezobowiązujące, krótkotrwałe relacje, bo w takich nie czuł się ograniczany. Dla niego, jako artysty, wolność miała ogromne znaczenie. — Twoja mama to złota kobieta. Na pewno dobrze gotuje — dorzucił, co oczywiście było niczym niepotwierdzonym rozważaniem. Nie znał kuchni kubańskiej, więc jeśli Maia chciałaby go zaprosić na rodzinny obiad, z pewnością by nie odmówił.
— Czy matki nie są takie zawsze? Zabrzmię pewnie źle, ale prawda jest taka, że twoja mama mnie nie interesuje. To tylko kilka zagrywek, by dostać się do ciebie. Można powiedzieć, że trochę ją nawet wykorzystałem — zdradził, z uśmiechem zerkając na Maię. — To na co masz ochotę? — spytał, zacierając dłonie. — Jesteś głodna? A może chciałabyś pójść na łyżwy? A może diabelski młyn?
-
- Ah, jawny komplement, to niech będzie, możemy spróbować - trzeba próbować nowych rzeczy prawda? Odkąd opuściła katolicką szkołę i okazało się, że życie może wyglądać o wiele inaczej i ciekawiej niż tak jak to tam było przedstawione, Maia zdecydowanie bardziej wolała się kierować zasadą, że lepiej żałować, że się coś zrobiło niż, że się siedziało bezradnie w domu. Nawet jeżeli później się trzeba było z tego wyspowiadać. Kolejną ciekawostką o Greaves było to, że jeżeli już jej się przytrafiła jakaś romantyczna sytuacja z mężczyzną, albo nawet one night stand to oczywiście się z tego później spowiadała, bo bez ślubu to nie można! Z tym, że zazwyczaj robiła to w innej parafii, bo ksiądz na bank, by ją rozpoznał, a nie chciała żeby ją miał za jakąś wielką rozpustnicę. Może to było głupie, ale trudno. Tak była wychowana i chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że żyje w XXI wieku i niektóre rzeczy teraz wyglądają inaczej, niż w momencie tworzenia się tych wszystkich przykazań, to i tak dorastanie w takiej, a nie innej rodzinie zrobiło swoje. Była grzeczna... chociaż zdarzało jej się robić te mniej grzeczne rzeczy. - To teraz tak szczerze, ile lasek dostaje od Ciebie takie propozycje wspólnych sesji na pierwszej randce? - zapytała, bo cóż brzmiało to trochę jak taki typowy tekst na podryw! Mógł jej powiedzieć prawdę, już się i tak zgodziła i nie miała w planach stchórzyć.
- Wcale nie! Czarusie mają w życiu łatwiej, jak tak potrafią wiesz... przekonać kogoś do siebie - no starała się teraz jakoś wybronić żeby nie wyjść na jędzę. Nie miała przecież nic złego na myśli. - O nie... moją mamę? Ale okej, kupiłeś mi czekoladę więc jej nie powiem, że została tak podstępnie wykorzystana - to chyba nie robiło z niej najlepszej córki na świecie, ale przecież to same żarciki były. - Możemy pójść na łyżwy, ale będziesz mnie musiał nauczyć, bo szczerze mówiąc jeździłam może dwa albo trzy razy w życiu - najwyżej sobie tyłek obije. - A takie kalorie trzeba spalić, bo jak przytyje to się przed Twój obiektyw nie zmieszczę - dodała śmiejąc się wesoło i jeszcze się napiła ciepłego napoju.
-
— Podstępnie? Och, skądże — zaśmiał się. Rzeczywiście nieco wykorzystał sytuację. Ale przecież nie było to nic złego, prawda? Przecież nie kłamał, co najwyżej nieco naginał rzeczywistość. Był katolikiem, w dodatku praktykującym, poza tym potrafił być czarujący i grzeczny, gdy tego chciał. Pewnie niejedna matka by go wybrała na zięcia. — W takim razie chodźmy — postanowił i zabrał dziewczynę na łyżwy. Sam nie był mistrzem, ale wspólnie udało im się odnaleźć rytm jazdy. Oboje zaliczyli kilka upadków – Miguel pewnie nawet nabił sobie siniaka na kolanie, gdy próbował uchronić dziewczynę przed zderzeniem z twardą taflą lodu. Po wszystkim poszli rozgrzać się porcją gorącego wina i ich randka dobiegła końca.
/zt
rozpoczyna rezydenturę na kardiochirurgii
Swedish Hospital
sunset hill
Gdy już porozmawiała chwilę z wyśnionym panem doktorem to pospiesznym krokiem, z wypiekami na twarzy dotarła do kuzynki, tym razem w dłoniach dzierżąc dwa kubki z gorącą czekoladą.
- Tu jesteś, myślałam że cię nie znajdę. - zwróciła się do kuzynki wyraźnie czymś przejęta, a raczej wyglądała tak, jakby chciała jej natychmiast coś opowiedzieć ważnego. W zamian tego podała jej jeden z kubków, a następnie upiła łyk ze swojego kubka, subtelnie się rozglądając po terenie jarmarku. Pochyliła się bardziej w stronę brunetki.
- Jak spojrzysz w stronę godziny pierwszej to zobaczysz mężczyznę w granatowej kurtce, tego bruneta. To jest ten lekarz, który mi się dzisiaj przyśnił. I wiesz co najgorsze? Wpadłam dziś na niego i oblałam mu kurtkę grzanym winem! - starała się mówić do Laury cicho, by nie zwracać na nich większej uwagi, ale była taka rozemocjonowana, co pokazywało ewidentnie jej ciało z tymi wypiekami na twarzy, przyspieszonym oddechem i ogółem widać było, że Chateux bardzo to przeżywała. Cóż jej się dziwić, skoro najpierw śni ci się sen erotyczny z mężczyzną ze szpitala, a potem na niego wpadasz w ciągu dnia. Wciąż czuła ten jego wyśniony pocałunek na jej ustach, a przed oczami widziała jego doskonale umięśnioną klatkę piersiową. Ach, ale jej się gorąco zrobiło, to chyba od tej czekolady!
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
Ostatnio ich spotkanie niespecjalnie dochodziły do skutku. Niemniej jednak w końcu Laura była w drodze na świąteczny jarmark, by spotkać się z Belle. O ile dobrze zrozumiała treść smsa, który dostała od Chateux, była jej pilnie potrzebna. A że dzień miała wolny, to mogła jej pomóc. Chociaż trzeba zaznaczyć, że Laura jednak wolne chwile miewała rzadko, więc pewnie coś sobie poprzesuwała w swoim dość napiętym grafiku.
- Zgubić się tu można. – wywróciła oczami, ale zaraz uśmiechnęła się na widok kuzynki. Przyjrzała się dziewczynie i zrobiła wyczekującą minę.
– Co się stało? – spytała, no bo chciała wiedzieć, już, od razu! Nawet gorąca czekolada mogła poczekać. No dobra, nie mogła. Od razu się jej napiła.
Od razu odwróciła głowę, jak poleciła jej Belle, szukając w tłumie wspomnianego przez nią mężczyzny. Pokiwała powoli głową, kiedy udało się jej go zlokalizować.
– No fajny. – wymamrotała. Nie żeby była znawczynią jakąś, zwłaszcza jeśli chodzi o facetów w tym wieku, ale on wyglądał dobrze, no tak po prostu.
– Ojej, to przypał. – wyrwało jej się! Ale prawda była taka, że to jedyne adekwatne słowo, chyba.
– No ale chyba nic się nie stało, nie? On nie wie, że miałaś z nim… taki sen. W ogóle to jakoś z nim współpracujesz, czy po prostu pracujecie w jednym miejscu? – dopytała, bo to było ważne. Co innego, jeśli się tylko mijali na korytarzu, co innego jeśli to on na przykład prowadził poranny obchód.
rozpoczyna rezydenturę na kardiochirurgii
Swedish Hospital
sunset hill
- Szczerze mówiąc ten jarmark wydawał się mniejszy, ale jak nagle wszystkie tłumy się tutaj rzuciły to znalezienie cię graniczyło z cudem. - powiedziała, będąc wyraźnie zaskoczoną tym, że po świętach będzie tutaj tak dużo osób. Była zawsze pewna, że te największe tłumy przewalają się przez jarmark przed świętami, a tu taki zwrot akcji. Po chwili pochyliła się bardziej ku kuzynce i konspiracyjnym szeptem zaczęła jej opowiadać ten sen.
- Tylko się nie śmiej, ale śniło mi się dzisiaj, że się obudziłam przez to, że ktoś mnie pocałował, tak delikatnie i przyjemnie. I jak otworzyłam oczy to był ten nasz chirurg, o ten tam. I wiesz on leżał obok mnie pół nagi, znaczy się może całkiem nagi, ale widziałam tylko jego ładnie uformowaną klatę, wiesz... chwilę rozmawialiśmy, choć to był bardziej flirt czy gra słowna, po czym on stwierdził że poprawi mi jeszcze bardziej nastrój i zanurkował pod kołdrę... no i się obudziłam, w tym wypadku tak naprawdę. - skróciła zatem swój erotyczny sen z doktorem, a wypieki na jej twarzy pojawiały się wraz z kolejnym słowem. Z boku na pewno wyglądały tak jakby Belle o czymś plotkowała Laurze. Nie powiem że trochę Belle żałowała, że się obudziła akurat w takim momencie, ale może to i lepiej, bo inaczej byłaby bardziej zmieszana spotykając Flynna na żywo.
- I dzisiaj wpadłam na niego, w dodatku wylałam wino na jego kurtkę. Wiesz jak bardzo spaliłam się wręcz ze wstydu? - Belle wolałaby jednak go spotkać w szpitalu, tych kilka dni później. Wtedy już pewnie zdołałaby zapomnieć o tym erotycznym śnie, więc nawet to spotkanie nie wywołałoby w niej aż tak dużych emocji.
- A żebyś wiedziała że fajny! Bardzo dobrze się z nim rozmawia, nawet nie był na mnie taki zły za to, że wylałam grzańca na jego kurtkę, no a to że jest przystojny to jedynie wisienka na torcie. - dodała, bo współpracowała pewnie z Flynnem niejednokrotnie, mimo tego że chirurgia dziecięca wcale nie była tym, czym się interesowała. Ale z dwóch lekarzy, którzy najbardziej podobali jej się w szpitalu (a jeden z nich był jej mentorem) to z Cassady był łatwiejszy w obyciu.
- W życiu bym mu o tym śnie nie powiedziała, przecież co on by sobie o mnie pomyślał? Głównie pracujemy w jednym szpitalu, ale jako że robię staż, a nie specjalizację z konkretnej dziedziny to mam tygodnie na chirurgii dziecięcej i asystuję mu przy jakichś prostych operacjach. - Belle obawiała się, że Flynn albo by ją wyśmiał, dowiedziawszy się o takim śnie u młodej stażystki, albo by zechciał wykorzystać fakt, że się jej podoba i chcieć zrealizować ten sen naprawdę. A to na pewno by zawstydziło młodą Chateux.
- Ale mi się gorąco zrobiło, wiesz? A miałyśmy się spotkać bo chciałam ci opowiedzieć o mojej ostatniej randce. W ogóle sporo ostatnio się u mnie dzieje, a jak tam u ciebie? - aż zaczęła się wachlować ręką z tego gorąca, które wywołała zarówno gorąca czekolada, grzaniec i ten sen, przez który Chateux była taka rozemocjonowana i samo spotkanie lekarza w tym miejscu. Jednak zachowałaby się bardzo niegrzecznie mówiąc tylko o sobie, dlatego zapytała kuzynkę, co tam u niej. Może ona i ten cały Cosmo coś ze sobą kręcili?