WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Podejrzewał, że szczerość tylko by go zraniła, więc o nic nie zapytał. Zresztą tak naprawdę to rzadko kiedy prowadził w swojej głowie aż tak poważne rozważania – pojawiały się one tam tylko w momentach upojenia alkoholowego, a teraz był raczej trzeźwy. Parę drinków, które wypił kilka godzin temu, już dawno z niego zeszło.
Przytaknął na jej pytanie i zaśmiał się cicho. ”Małpka” brzmiało śmiesznie i słodko, zdecydowanie lepiej niż ”żmijka”. Princia powinna oficjalnie się przemianować.
Jeszcze przez chwilę leżał tak sobie, patrząc się w sufit, aż w końcu, może po jakichś dwudziestu minutach, zasnął. Śniły mu się kompletne głupoty, jak zwykle, tylko tym razem w jakimś mroczniejszym stylu, bo oto Princia-pająk z ośmioma nogami, wygięta jak podczas egzorcyzmów, goniła go po jakiejś fabryce w Czarnobylu, grożąc mu, że go utopi. Średnio przyjemne doznanie, gdyby go spytać. Aż dziwne, że się nie przebudził. Ba, spał dłużej niż Thompson, a gdy w końcu otworzył oczy, dostrzegł śliczną buźkę Pri, która wisiała tuż nad tą jego.
– Mmmmmm… – wydał z siebie jakiś nieartykułowany dźwięk, po czym objął ją i przekręcił ją tak, że teraz to ona leżała na łóżku, a on na niej, wtulając się w nią w najlepsze. – Dzień doberek – mruknął w jej szyję, składając na niej kilka pocałunków. Gdyby to od niego zależało, pospałby dłużej, ale nie chciał tracić czasu, zwłaszcza że miał ją obok.
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
- Dzień dobry. Ktoś w dobrym humorze chyba - zauważyła, patrząc na zaspanego chłopaka. Na pewno w o wiele lepszym, niż zakończyli jej włamanie. Nawet przeszło jej przez myśl, by poruszyć to jeszcze raz, ale wtedy brunet zrobił się jakoś wyjątkowo aktywny. Zaśmiała się ponownie, gdy wylądowała pod nim. Wsunęła palce w jego włosy i westchnęła cicho, gdy ustami torował sobie drogę po jej szyi. - Mmm... niby przyniosłam Ci śniadanie, ale poranny seks też może być - w nocy przecież nic nie zrobili, więc teraz mogliby nadrobić. Nie ukrywajmy, po to też włamywała się do nich. Cały ten romantyzm to tylko otoczka. - Musisz tylko zamknąć drzwi, chyba nie chcesz by ktoś nam wszedł, co? Nie jestem gotowa mimo wszystko pokazywać im się nago - nawet jeśli latała po domu państwa Hale w samej, za dużej, koszulce Shahruza. To było co innego. Oczywiście, istniało prawdopodobieństwo, że Thompson zostanie ukara brakiem seksu za te wszystkie głupoty, które wygadywała, ale czy to miało sens? Ostatecznie ukarałby też siebie, a jako iż nie mogli z nikim innym sypiaaaać... no przyzna, nieźle to rozegrała.
-
– Mmm – mruknął znowu, bo rano był mało gadatliwy, tym bardziej, że wciąż dobrze się nie rozbudził. Hehe, może ktoś musiał mu w tym pomóc?
Jeśli chodziło o seks, jego akurat nigdy nie trzeba było o to prosić, więc kiedy tylko Princia wspomniała o porannym numerku, uśmiechnął się lekko i całkowicie zapomniał o spaniu. Podniósłszy się w ekspresowym tempie, dopadł do drzwi i zamknął je na klucz, wedle życzenia. Hale’owie rzadko kiedy wchodzili sobie do pokojów bez pukania, ale nie zamierzał ryzykować.
Gdy wrócił na łóżko, przyszpilił ją do materaca i zajął się nią odpowiednio, a później, kiedy już oboje byli gotowi, miał tylko nadzieję, że Kenny siedział gdzieś na dole i niczego nie słyszał, bo to byłby gwóźdź do jego trumny. Jego niewinny, gejowski umysł po prostu by tego nie przeżył.
Wkrótce opadli znowu na łóżko, łapiąc oddech. Uśmiechnął się lekko, gdy spojrzał na Princię kątem oka i dostrzegł jej zaróżowione policzki.
– Dobrze spałaś tak w ogóle? – Najpierw seks, a potem gadanie o spaniu – priorytety. – Moi rodzice cię nie zjedli tam na dole? – Nigdy nie wątpił w jej pewność siebie, wręcz przeciwnie – wiedział, że potrafiła odnaleźć się w każdej sytuacji, ale podejrzewał, iż jego rodzinka mogła mieć niezłe miny, kiedy zobaczyli w swoim domu półnagą dziewczynę, która oficjalnie była jego ”przyjaciółką”’. Będzie musiał się tłumaczyć.
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
Oddychała głęboko, nie przejmując się ponownie jego bratem. Sorry, Kenti, ale życie wcale nie jest łatwe. Spoglądała ukradkiem na Hale'a i uśmiechała się pod nosem, bo akurat w tym co robili nigdy jej nie zawodził. - Co się tak patrzysz? - Zapytała, odwracając się na bok, twarzą w jego stronę i przygryzając dolną wargę. Nie krępowała się. Leżeli wprawdzie pod kołdrą i tylko on miał na nią widok, ale nie sięgnęła w trzy sekundy po bieliznę czy koszulkę by się zakryć. Było jej nawet trochę za gorąco, ale to tylko zdradzieckie uczucie. W tym okresie zawsze momentalnie robiło się zimno. Rysowała więc szlaczki palcami po jego torsie, a drugą dłonią podpierała głowę, by lepiej jej się leżało. - Całkiem dobrze, dzięki za troskę - pokiwała głową - nieee, w sensie, musiałam się wytłumaczyć co robię w Waszym domu i jak tu się dostałam, ale powiedziałam im, że włamałam się do Ciebie w nocy i że to taka tradycja - ostatecznie, wszystko poszło gładko. - Mmm.. ciekawie udaje się tylko Twoją przyjaciółkę, Shahz - mruknęła, przybliżając się do niego. Przygryzła jego ucho pieszczotliwie, gdy leżał na plecach i odpoczywał. - Musiałam im powiedzieć, że byłeś na tyle miły, że pożyczyłeś mi do spania ciuchy i że nocowałam, bo było już późno. Kenti oczywiście coś podejrzewa, ale przeprosiłam go za noc i powiedziałam, że będę na jego elektronicznych usługach - mrugnęła do chłopaka, bo cóż, dla niej to żaden problem. Chciała mieć jednak z jego rodzeństwem dobre kontakty, a nie wychodzić tylko na tą dziewczynę, która łamała mu serce i wykorzystywała go seksualnie. - Twoja... Twoja mama nigdy o nas nie wiedziała? - Spotykali się, może nie byli w standardowym związku, ale w ich przypadku nie było nic normalnego, jeśli chodziło o relację jaka ich łączyła. Mieli swoje zasady, robili co chcieli i byli szczęśliwi. Nie nazywali tego związkiem, nie zmieniali statusów na fejsbukach, ale... jednak na swój pokręcony sposób była niegdyś jego. Całkowicie. Choć ciężko było to przyznać.
-
Cycki faktycznie miała wygodne, ale Shah wcale aż tak długo na nich nie leżał. Miał w planach inne rzeczy, które były o wiele przyjemniejsze niż leniuchowanie. Kiedy już było po wszystkim i położył się wreszcie na łóżku, nieźle wymęczony, doszedł do wniosku, że faktycznie nikt nie był w stanie zadowolić go tak, jak ona. Nigdy nie narzekał na seks, zawsze potrafił odnaleźć w nim jakąś przyjemność, niezależnie od tego, czy chodziło o kobiety, czy o mężczyzn, ale gdy w grę wchodziła Princia, przestawało chodzić tylko o cielesność. Znał ją trochę, więc wiedział, co lubi i vice versa, a to sprawiało, że wszystkie ich wspólne doświadczenia łóżkowe robiły się jeszcze przyjemniejsze. Chociaż na głos oczywiście nigdy by się do tego nie przyznał, bo oznaczałoby to wyrzeczenie się jakiejś durnej niezależności, na co nie mógł sobie pozwolić. Nie, kiedy wiedział, jaka była specyfika ich układu. Friends with benefits i nic poza tym.
– Fajna jesteś – powiedział tylko w odpowiedzi na jej pytanie i parsknął cicho, bo zdawał sobie z tego, że zabrzmiał tak, jakby był upośledzony. A gdy odwróciła się i dała mu widok na swoje nagie, piękne ciało, wcale nie oponował. Lubił na nią patrzeć, czy w ubraniach, czy bez. – Ja pierdzielę – zaśmiał się, słysząc jej opowieść. Już wyobrażał sobie minę jego matki, kiedy zejdzie na dół, żeby chociażby wziąć coś do picia. Zaciśnięte usta i wymowne spojrzenie, pytające ”no, opowiesz nam co to za dziewczyna po dobroci czy trzeba z ciebie wyciągnąć informacje?”. Na ogół Patricia spędzała mu sen z powiek, ale akurat pod takimi względami była strasznie zabawna.
Przewrócił oczami na jej kolejne słowa.
– Moje przyjaciółki raczej nie chodzą po domu w samych majtkach, więc myślę, że i tak się domyślili – powiedział i od razu się zmieszał, no bo teoretycznie nie było czego się domyślać, jeśli chodziło o ich relację. Nie łączyło nic ich głębokiego, prawda? Prawda? – Zresztą nawet jeśli to połknęli to… – urwał, bo to, jak drażniła jego ucho wcale nie pomagało mu się skupić. Musiał odsunąć się lekko, aby kontynuować: – To przestali, jeżeli mieli okazję cię usłyszeć. – Uniósł brew, jakby to była tylko i wyłącznie jej wina.
Zmieszał się na jej kolejne pytanie.
– Raczej się jej nie zwierzam – odpowiedział zgodnie z prawdą i wzruszył lekko ramionami, kładąc dłoń na jej biodrze i przesuwając po nim palcami. – A już na pewno nie z moich relacji. – Fakt, byli ze sobą całkiem dawno, może nawet w czasach, gdy jego relacja z Patricią jeszcze nie była taka spięta, ale nie sądził, aby jego mama pamiętała, z kim się prowadził. Za dużo liczenia.
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
- Wiem - zaśmiała się i stuknęła go palcem w nos - ty całkiem fajny też jesteś - przesunęła językiem po spierzchniętych wargach. Nie sądziła, że jego rodzina mało co wiedziała o jej istnieniu. Wydawali się być raczej zaznajomieni z faktem, że Thompson była jego przyjaciółką. Przynajmniej starsza część rodziny. Ale najwidoczniej dobrze zgrywali. - Cóż, wyjaśniłam, że masz za dużą dupę, bym wpasowała się w Twoje spodnie. Poza tym, tshirt sięga mi do połowy ud, więc nie było tak, że świeciłam wszystkim - wywróciła oczami, bo nie latała nago po jego domu. Byłoby to cholernie nie na miejscu, nawet jeśli wiedziała jakie ma ciało i nie powinna się wstydzić. - Miejmy nadzieję, że nie - skrzywiła się, bo to nie była jej wina - mogłeś po prostu zatkać mnie swoimi ustami, jak tak bardzo przeszkadzała Ci głośność jęków. Albo wytrzymać bez seksu do końca roku - pokazała mu język bo tego chyba nie bardzo by zniósł i wiedziała to doskonale.
Czy poczuła się źle? Odrobinę. Nie wiedziała czy chodziło o fakt, że nie zwierzał się w ogóle matce, czy z tego, że nie mówił o niej. Westchnęła cicho i wysunęła się spod kołdry. Znalazła swoją bieliznę i założyła ją, a następnie narzuciła sukienkę, którą wczoraj rzuciła na fotel. - Powiedziałbyś im kiedykolwiek o nas? - Czy powiedziałby rodzicom? Aimee? O niej nie wiedziała, ale on doskonale zdawał sobie sprawę, że i siostrze powinien powiedzieć, gdyby relacja z Princią zmieniła się diametralnie. W słowniku związkowym. Stała tak, zmieszana, chwytając za ramię i lekko je drapiąc paznokciami. Po co ona w ogóle torturowała się takimi pytaniami. Ewidentnie było widać, że to wszystko zaczyna ją gryźć.
-
Najwyraźniej Kenai nie był jedynym ślepcem w tej rodzinie.
– Dzięki – ucieszył się, bo miło było tak po prostu leżeć obok siebie, uśmiechać się głupio i rozmawiać o głupotach, jak gdyby wcale nie było między nimi żadnych niedopowiedzeń ani nierozwiązanych spraw. – Ja mam za dużą dupę? – żachnął się, przykładając dłoń do nagiej piersi, jakby Pri właśnie okropnie go zraniła. – Spójrz na tę dupcię i powiedz to jeszcze raz! – Kwestia tego, jak Thompson nosiła się po jego domu, odeszła już w zapomnienie. Istniały rzeczy ważne i ważniejsze. – Ja tam lubię cię słuchać – stwierdził z zadowolonym uśmieszkiem, igrającym mu na ustach. – Tylko się z ciebie nabijam. – Nawet jeśli ich słyszeli to co za różnica? Każdy w tym domu uprawiał seks, pewnie nawet Kenny. Zresztą reszta rodziny powinna się tylko cieszyć, że ich drogi Shahruz umiał wyciągnąć z kogokolwiek takie odgłosy.
Zmarszczył brwi, gdy Princia odsunęła się od niego i zaczęła się ubierać. Poczuł, że musiał powiedzieć coś złego, ale nie zrozumiał, o co chodziło. Dopiero usłyszawszy jej kolejne pytanie, odetchnął ciężko.
– Ja… – zaczął, bo nie wiedział, jak z tego wybrnąć. – To znaczy o czym? – Jak w ogóle ubrać ich relację w słowa? – O tym, że się pieprzymy czy… o czym? – powtórzył z mętlikiem w głowie. Nie chciał, żeby wyszła – to oznaczałoby najbardziej spieprzone święta. Z drugiej strony nie wiedział jednak, jak uratować sytuację. – Pri… – Samo patrzenie na nią w takim stanie wywoływało w nim jakieś nieprzyjemne uczucia. – Czy ty powiedziałabyś swojemu ojcu o mnie? – odbił piłeczkę, czując się trochę jak idiota, ale chyba nie było innego sposobu, aby zrozumiała, co siedziało w jego głowie. Tym bardziej, że jej ojciec był specyficzną osobą, która raczej nie pochwaliłaby relacji z kimś takim, jak Shahruz. Już niezależnie od tego, jak by tę relację nazwać.
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
- Duża - spojrzała na niego z uśmiechem - dupa - wyszczerzyła się i schowała przed ewentualnym atakiem łaskotek. Kołdra była jej tarczą w tym momencie. - Nie moja wina, że jestem zgrabniejsza - pokazała mu język, wystawiając głowę zza materiału. - I dobrze - cóż, to ważne, że nie nudził mu się ten repertuar operowy w jej wykonaniu. Oczywiście, że walnęła go za to nabijanie się, ale to taki rytuał. Jednocześnie wkurzał ją i wywoływał uśmiech na twarzy Princii. I sorki, ale o seksie Kenaia nie chciała myśleć, chyba, że o jego wyrzeźbionym ciele, nawet nie wiedziała kiedy ten chłopak tak nagle wyrósł! Znów, szkoda, że jest gejem. To będzie na zawsze gwóźdź do trumny panny Thompson, ale może z czasem się pogodzi.
Ano właśnie. Jakkolwiek durny by nie był, zadał odpowiednie pytanie. Oficjalnie tylko się pieprzyli i nic więcej, dlatego wzięła głębszy oddech. - Masz rację, tylko się pieprzymy - mruknęła cicho i odwróciła wzrok. To byłoby niedorzeczne mówić coś takiego jego matce. - Ale... ja nie jestem Twoją pierwszą lepszą zabaweczką, Shahruz. Mógłbyś jej powiedzieć cokolwiek, że... jestem Twoją byłą dziewczyną, przyjaciółką, że chodzimy na randki. Nie wiem, po prostu... to boli, że moja rodzina o Tobie wie, a Twoja wydaje się o mnie zapomnieć. Nie znamy się od kilku tygodni - To było kilka dobrych lat. Poznali się przez jej brata, a czas cholernie zapierdalał i nim się obejrzała, przeżyli ze sobą naprawdę sporo. Gdy zapytał o jej ojca drgnęła. Nie chciała mu o tym mówić, nie chciała by dowiedział się, że właśnie fakt, że się spotykała z Shahruzem powodował ich kłótnie. - On... on wie - wydusiła z siebie - wie o Tobie, powiedziałam mu niedawno - przygryzła mocno policzek od środka, że aż zabolało. Jej ojciec widział ich kiedyś na mieście. Nie mogła udawać, poza tym, nie chciała. Powiedziała mu więc o Hale'u i o tym, że ponownie się do siebie zbliżyli. I nie tylko jemu. Jedyną osobą, którą nie wiedział był Harry, ale zniknął z pola rażenia. - Ja się nie wstydzę tego, Shahz! Ja nie chcę myśleć o tym, że za miesiąc czy dwa kogoś znajdziesz, że się zakochasz. Dla mnie zawsze będziesz mój i tak chce to wszystko postrzegać, nawet jeśli potem zaboli mnie to trzy razy bardziej - rozłożyła bezradnie ręce, trochę na swoja obronę to dodała, bo nie wiedziała jak zareaguje. A może on po prostu się wstydził? Może myślał, że to wszystko to tylko wygłupy i zabawa, a faktycznie nie są sobie pisani?
-
Dramatycznie nabrał powietrza do płuc, nie dowierzając, że drugi raz nazwała jego dupę dużą. Bezczelna! Nosił spodnie w rozmiarze M i i tak musiał pomagać sobie paskiem, żeby nie zsuwały mu się z bioder, a jednak krytykowała jego tyłek, tak jakby wcale nie lubiła sobie na niego popatrzeć. Chlip!
– Wiesz co? – fuknął cicho. – Niech będzie! Duże dupy są teraz w modzie, Nicki Minaj na pewno doceniłaby moją. – A gdyby zaczął trząść pośladkami na TikToku, na pewno zjednałby sobie rzeszę fanów, śliniących się do jego ”dużej dupy”.
Patrzył na nią spod zmarszczonych brwi, kiedy tak wylewała z siebie swoje żale, które on uparcie próbował zrozumieć. Tak naprawdę to nie było tak, że tylko się pieprzyli, robili przecież razem mnóstwo innych, zabawnych rzeczy, ale jak Shahruz miałby to wszystko wytłumaczyć swojej mamie w jednym, składnym zdaniu?
– Oczywiście, że nie jesteś – zaprzeczył od razu, bo nie chciał, aby tak myślała. Przecież nigdy jej tak nie potraktował, prawda? Nigdy też nie zrobił umyślnie nic, co mogłoby ją zranić, wyłączając tamto feralne gadanie o Falconie w klubie, kiedy i jego, i ją poniosły nerwy.
Westchnął ciężko. Mówił jej niejednokrotnie, że jego kontakty z rodzicami były średnie, przynajmniej od tego feralnego momentu, kiedy raz, po tym, jak się naćpał, napadł na policjanta w durnym amoku. Od tamtej pory krytykowali wszystko, co robił, a on nie chciał znów narażać się im mówieniem, że miał przyjaciółkę, z którą sypiał. Uznaliby to za nieodpowiedzialne i niepoważne. Znał ich.
Niespodziewanie zaskoczyła go wieścią, że jej ojciec o nich wiedział. Pobladł trochę, patrząc na nią w lekkim przerażeniu.
– On… wie? – powtórzył, jakby to wciąż do niego nie docierało. Przełknął ślinę. – O kurwa… – No to klops. Mógł żegnać się z życiem. Zapewne jutro pod dom Wandy przyjedzie czarne auto, z którego wyjdzie ubrany w czarny garnitur facet, któremu zlecono jego morderstwo. Taki obraz ojca Princii w jego głowie. – Ale przecież… – Wciąż próbował ułożyć sobie to wszystko w głowie. – Przecież wiedziałaś, że on tego nie pochwali to… po co mu mówiłaś? – Nie rozumiał, naprawdę nie rozumiał. – Princia, ale ja… ja też się tego nie wstydzę. – Podniósł się nagle, zdziwiony jej słowami. – Ja przecież… biorę to wszystko na serio. – Odkąd zaczął się ich układ, grzecznie trzymał się od innych z daleka, w myślach mając tylko ją. – Po prostu nie sądziłem, że ty chcesz… no wiesz… mówić komukolwiek o mnie. O nas. – Nie był przecież najbardziej reprezentatywną figurą w Seattle, wręcz przeciwnie. – A jeżeli miałbym się w kimkolwiek zakochać to prawdopodobnie tylko w tobie, bo z nikim innym się nie spotykam i… – urwał nagle, kiedy dotarło do niego, co właśnie do niej powiedział. I pobladł jeszcze bardziej.
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
Wzięła głębszy oddech i przymknęła oczy. Wiedziała, że jego kontakty z rodzicami nie były najlepsze, ale nie tak złe jak jej z Thompsonami. Może dlatego liczyła, że jednak coś wiedzą, zwłaszcza, że zapowiedziała mu, iż go odwiedzi, a on na dodatek proponował jej frontowe drzwi i jeszcze pewnie jakąś kawkę z rodzinką! I wtedy co by powiedział? Że była jego przyjaciółką, o której nikt nie wiedział? Tak czy siak zabolało. Bo to oznaczało, że najwyraźniej jest jego brudnym sekretem. - Wie, widział nas kiedyś na mieście i po prostu zapytał - wzruszyła ramionami, jak gdyby nigdy nic - nie jest durny, nawet jeśli zachowuje się jak palant. Skojarzył, że niegdyś byliśmy paczką, bywaliście u nas od czasu do czasu, gdy jeszcze Harry nie miał mnie za najgorsze zło świata - prychnęła cicho, bo tak, dalej była zła na brata i pewnie będzie do końca, bo nigdy nie wyjaśnili sobie co właściwie zmieniło ich relację. - Mam w dupie to czy pochwala, czy nie - wywróciła oczami - nie jestem na jego utrzymaniu od dawna, to, że mam fundusz powierniczy to inna sprawa, dawno go wypłaciłam - w momencie, gdy wyprowadziła się z domu wiedziała, że to kwestia czasu, aż kontakty z ojcem ulegną zmianom, ale nie spodziewała się, że będzie tak źle. Wypłaciła więc wszystko z funduszu, jako iż spełniła jego warunki. Pracowała, utrzymywała się sama, kończyła studia (w przeciwieństwie do jej brata, który kierunek zmieniał jak rękawiczki). - Wie i już, a czy się z tym pogodzi, to już jego sprawa. Ja po prostu nie chciałam go oszukiwać. Zwłaszcza, że pewnie następnym razem nakryłby nas gdzieś na mieście całujących się i co? Wtedy byłoby głupio odkręcać sprawę z "przyjacielem" - był dla niej ważny i nie wstydziła się tego, że miała słabość do chłopaka. Nie była w nim zakochana, jeszcze nie teraz, ale go kochała, a to było silniejsze niż jakieś słabe krasze w szkole średniej. I wtedy powiedział coś, co zmieniło całą atmosferę. Wciągnęła powietrze nosem, ale było tak gęste, że mogłaby przysiąc, iż praktycznie go nie było. Uśmiechnęła się jedynie i rzuciła w niego gaciami. - Ubierz się, głupku. Mam ochotę na spacer - nie chciała by zrobiło się niezręcznie i odrobinę ratowała też i Hale'a przed tłumaczeniem się z tego co wypalił. Czy byli gotowi na zakochanie się? Oboje byli tak zniszczeni przed uczucia, życie, swoje własne głowy i zastanawianie się nad tym, co by było gdyby i co będzie, jeśli... czy byli więc zdolni otworzyć serca na nowo? Przecież i ona i on cierpieli, z różnych względów, potrzebowali czasu, by załatać dziury.
-
Lubił myśleć o sobie, że był niezdolny do romantycznego kochania – tak było łatwiej. Ludzie go fascynowali, ciekawili i kręcili, ale nie uśmiechało mu się przekraczanie poważnych granic, a wyglądało na to, iż do takiej właśnie dotarł w swojej relacji z Princią. I zamiast się od niej cofnąć albo zamiast ją przekroczyć, chodził wzdłuż niej, zastanawiając się nad tym, co dalej zrobić.
To też nie tak, że nikt w jego rodzinie nie wiedział o jej istnieniu. Zdawali sobie przecież sprawę z tego, iż byli przyjaciółmi – sam Shah nie raz opowiadał swojemu rodzeństwu o ich ostatnich przygodach (kiedy byli jeszcze paczką), a rodzice na pewno kojarzyli, że bujał się z tymi Thompsonami. Ale tłumaczenie im tego, co ich łączyło, było czymś kompletnie innym.
Patrzył na nią pusto, kiedy opowiadała mu o swoim ojcu. Wprowadzanie go w szczegóły było jak samodzielne pakowanie się w paszcze lwa – nie miało większego sensu. Jedyne wytłumaczenie, jakie przychodziło mu na myśl, to takie, że Princia z jakiegoś powodu chciała zagrać swojemu ojcu na nosie, ale to przecież nie miało sensu. Po co miałaby to robić, zwłaszcza gdy teraz czuła się we własnej rodzinie niemalże osamotniona?
Kiedy rzuciła w niego gaciami, ubrał je po prostu, a potem wciągnął na tyłek spodnie, założył jakąś bluzę i już po chwili schodzili w milczeniu po schodach. Dopiero gdy wyszli na zewnątrz i przeszli się kawałek wzdłuż alei, postanowił się odezwać.
– Słuchaj, nie miałem tego na myśli – powiedział, przyglądając się jej trochę dziwnie i chyba nie wiedząc, czego powinien oczekiwać. – Tak głupio wypaplałem, bo się zestresowałem. – Wzruszył ramionami, jakby to nie było nic wielkiego. – Jak chcesz to powiem mamie, że… no nie wiem, że się spotykamy. – To chyba było bezpieczne określenie? – Pewnie się ucieszy i pomyśli, że sprowadzisz mnie na dobrą drogę. – Przewrócił oczami i uśmiechnął się lekko.
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
- Hej, chwila - zastopowała go, stając na ulicy i zerkając na bruneta. - Wycofujesz się ze swoich słów, bo co? - Wywróciła oczami zirytowana. - Powiedziałeś to, bo tak myślałeś, czułeś i przecież wcale nie chcę byś mówił teraz, że wypaplałeś to, bo emocje, bo głupoty, sratata - podeszła do chłopaka na dwa kroki. - Jeśli się we mnie zakochasz kiedyś, będę zadowolona, że otworzyłeś serce właśnie na mnie, a nie jakąś lafiryndę, którą wyrwałeś tydzień temu w klubie - przesunęła palcami po jego policzku i oparła czoło o jego brodę. - A mamie nie musisz mówić nic. To prawda, że sprowadzam Cię na lepszą drogę, bo przynajmniej przestałeś się puszczać i pewnie mniejsze prawdopodobieństwo, że złapiesz teraz jakiś syf - lub co gorsza, były o wiele bardziej poważne choroby, którymi mógł się zarazić będąc kompletnie nierozważnym Shahruzem - także to nie ulega wątpliwości. Ale powiesz jej, gdy będziesz gotowy, a nie dlatego, że chcę czy na Tobie to wymuszam - uśmiechnęła się słabo. - Wiem, że uczucia i my to raczej beznadziejna sprawa zepchnięta na ostatni etap znajomości, ale jesteś dla mnie ważny. Niezależnie od "tytułu" jaki nosi nasza relacja - i chciała by to wiedział i nigdy w to nie wątpił. Nie wątpił w siebie, bo w końcu... i ją dotyczył ten układ. Princia też nie spotykała się z facetami, nie sypiała z innymi, a tylko z Hale'em. Gdyby chciała, mogla wybrać kogoś innego, znaleźć sobie chłopaka, jakiś rebound po Falconie i tyle. Na tym by się to właśnie skończyło, ale nie. To właśnie brunet okupował jej myśli, to on był tym, z którym chciała spędzać swój czas, do którego włamała się w święta i na którym jej zależało.
-
Spojrzał na nią z lekkim przestrachem, gdy tak nagle mu przerwała. Zaczynał coraz bardziej się gubić – gdy mówił coś głupiego, zaczynała zachowywać się niezręcznie, a gdy próbował to odkręcić, próbowała go przed tym powstrzymać. Ostatecznie więc stawał na rozstaju drogi, nie wiedząc, jak się zachować.
– Wycofuję się, bo to było głupie – mruknął niechętnie. – I nie chodziło mi o to, zestresowałem się i zacząłem gadać co mi ślina na język przyniesie. – Chyba zupełnie nieświadomie pogarszał całą sytuację. A na jej kolejne słowa spiął się lekko, bo nie wiedział, czy był gotowy na to, aby znów się w niej zakochać. Podejrzewał, że znowu tylko złamaliby sobie serca. – Okej – przytaknął tylko głucho, biorąc ”kiedyś” za słowo klucz. To w końcu wcale nie musiało się stać, prawda? Tylko tutaj gdybali, rozważali przeróżne teorie, ale koniec końców, wcale nie musieli wyjść z tego na tarczy.
A przynajmniej tak mu się wtedy wydawało.
– Pewnie i tak zapyta. – Uśmiechnął się lekko, bo mimo wszystko nieczęsto sprowadzał jakichś ludzi do swojego rodzinnego domu. Za wszelką cenę próbował unikać niezręcznych pytań rodziców. – A co do tych syfów to weź, zawsze się zabezpieczam. – Przewrócił oczami. Jasne, rzeczywiście sprowadzała go na lepszą drogę, ale niech już z siebie nie robi takiej matki Teresy z Kalkuty. Czy to nie ona poprzedniego wieczoru wpadła do niego najarana i pijana? – Ty też jesteś dla mnie ważna – odpowiedział, obejmując ją i składając na jej czole krótki pocałunek. – Jesteś moją najlepszą przyjaciółką przecież. – No, może wahałby się, czy oddać ten tytuł jej, czy Aimee, ale po tym wszystkim, co zdarzyło się na przestrzeni ostatnich miesięcy, chyba jednak wręczyłby go Thompson.
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
- Czy wiem? No właśnie nie, bo nie wchodzę Ci do łóżka czy na zaplecze, gdy to robisz - pokazała mu język - nie rozliczam Cię z zużytych gumek, więc proszę, nie mów, że wiem - prychnęła, bo to była akurat prawda. Nie pilnowała go, mogła jedynie zaufać, że po alkoholu czy skrętach był na tyle ogarnięty by jednak sięgnąć po prezerwatywę i zabezpieczyć się - zwłaszcza w przypadku jednorazowych numerków. - Ouch, friendzone - syknęła, po czym zaśmiała się - dobra, dość tego, bo jeszcze wejdziemy do głębszego dołu z tymi bzdurami - i złapała go za rękę, bo mieli iść na spacer. A raczej nie chcieli już kontynuować tego wszystkiego. Pri wiedziała na czym stoi i wbiła sobie to do głowy, nie chcąc na nic naciskać. A przecież święta mieli spędzić w trochę lepszej atmosferze, dlatego po powrocie zabrali żarcie do pokoju i spędzili następne godziny na graniu na konsoli i... no cóż, sprawdzaniu wytrzymałości jego łóżka.
zt x2