WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Dobra, wspinanie się w tych butach do jego pokoju nie było najmądrzejsze, ale kto powiedział, że spalona Princia Thompson to inteligentna istota? Grunt, że zapaliła tego skręta "na rozluźnienie", gdy jej święta były gównem i postanowiła się wspiąć po drzewie i z gałęzi wejść na zadaszenie, które prowadziło do jego okna. Nie miała świadomości jak mogłaby się w takim wypadku połamać, więc tym lepiej dla niej. Obiecała w końcu, że się do niego zakradnie, jak za dzieciaka (nie, żeby teraz byli ultra dorośli, wciąż przecież byli młodzi i nierozważni), bo po co używać frontowych drzwi i dzwonka? A może dlatego, że wcale nie chciała rozmawiać z jego rodzicami czy rodzeństwem, przeczuwać tej świątecznej atmosfery, odpowiadać na pytania. Kochała ich, to nie tak, no ale nie było to na jej obecne nerwy. Gdy już obiła sobie kolana o dachówki i jęknęła kilka razy, bo prawie rozerwała sobie marynarkę o gałęzie, zastukała w okno Hale'a, próbując być bardzo cicho. Takie włamanie na pewno nie było super mądre, bowiem sąsiedzi musieli mieć z niej niezły ubaw, ale póki nie ma nagrania, nie ma dowodu. A ona już rano zadba o to, by wszystko zostało skasowane, jeśli ktoś postanowi wrzucić do sieci wariatkę Thompson.
- Hejaaaaa - zaśmiała się cicho, wturlając się do środka i aż położyła się na podłodze, mocno oddychając, bo to dopiero była przeprawa. Nie żeby oczy jej się świeciły jak lampki na choince i banan miała przyklejony do uroczego pyszczka, ale Shahruz nigdy nie oceniał i to w nim kochała najbardziej. - Tęskniłeś? Mam tylko nadzieję, że bardzo nie przytyłeś przez te dwa dni z rodzinką, chcę byś mi się wciąż podobał - zerknęła na niego, a jeśli dalej był w koszulce to sobie pod nią zerknęła, palcami odchylając materiał.
-
Obudził się w środku nocy, jak mu się wydawało, wyciągnięty z tego powalonego uniwersum za sprawą jakiegoś niepokojącego hałasu. Przetarłszy twarz dłońmi, zerknął na telefon i zmarszczył brwi. Było późno, strasznie późno, ale hałasy zza okna nie ustawały. Dopiero przykleiwszy nos do szyby i dostrzegłszy jakąś niebezpiecznie przypominającą Princię wariatkę, wdrapującą się do niego po drzewie, zrozumiał, że całkowicie zapomniał o ich spotkaniu. Nie przejmując się jej dramatyczną walką o życie, popędził do łazienki, gdzie umył na szybko zęby, a kiedy z powrotem znalazł się w pokoju, ona właśnie wdrapywała się przez okno do środka.
Na Allaha, wyglądała na całkowicie nienormalną albo zjaraną. Biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw, Shahruz słusznie obstawił tę drugą opcję, patrząc na nią z rozbawieniem, kiedy tak leżała na podłodze, ciężko dysząc.
– No cześć, małpko – przywitał się z rozbawieniem. – Zaproponowałbym ci coś do picia, bo widzę, że strasznie się zmachałaś, ale nie wiem czy wolisz wodę, czy coś alkoholowego. – Nie zamierzał przecież w niczym jej ograniczać. Tym bardziej, że kilka godzin snu bardzo go ożywiło i teraz wydawał się już pełen energii, mierząc ją z góry rozbawionym spojrzeniem. – Pytasz dzika czy sra w lesie? – No jasne, że tęsknił. – Ej, no weź – zaśmiał się, czując jej palce pod swoją koszulką. – Zimne. – W ogóle nieźle ją pokręciło, skoro postanowiła wyjść na zewnątrz w takim ubraniu, kiedy na zewnątrz było jakieś siedem stopni Celsjusza. – Czyli jakbym zgrubł to bym ci się nie podobał? Ranisz – westchnął dramatycznie, a potem przysiadł przy niej i pocałował ją w czoło, bo była niemożliwa. – Ładnie wyglądasz. – No nie powiem, obczaił ją jeszcze jak leżała na tej podłodze, a marynarka podwinęła jej się lekko, odsłaniając kawałek uda.
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
- Małpka - zachichotała i przyłożyła dłoń do ust, by trochę zagłuszyć swój napad chichotu, chociaż nie była aż tak głośno. Bardziej pobudziłaby wszystkich z food coma przez to włamanie. Musiała przyznać, że taka ksywka była ultra urocza i nawet się jakoś bardzo ie kłóciła. - Może być wooooda - westchnęła ciężko, jakby przebyła maraton, ale kurde, dawno nie była na siłowni i powinna chyba to nadrobić. Wpieprzanie chińskiego po nocach i siedzenie przy kompie, by przejąć władzę nad światem jednak nie wychodziło jej na dłuższą metę na dobre. - Nie bądź taki delikatny - wywróciła oczami - inne, brzydkie rzeczy Ci robię, ostatnie na co powinieneś się wzdrygać to zimno - pokazała mu język, leżąc sobie o tak, nie przejmując się wyglądem, choć musiała przyznać. Wyglądała super, jak z jakiegoś żurnala, ale wiadomo, widziała się na moment z rodzinką i reprezentatywnie trzeba było wyjść. To, że po trzech sekundach, to inna sprawa. - Przynajmniej jestem szczera, tak? Nie wiem czego oczekujesz, mam standardy! - hehe, no come on, widział jak wyglądał Falcon czy każdy inny chłopak, z którym Princia się prowadziła. Lubiła, gdy dbali o siebie, a te barszczyki i indyczki mogły wejść mu w boczki. Tego nie chcieli, co nie? Thompson oczywiście była wspaniałomyślna i nawet by zaproponowała wspólne spalanie! - Dziękuję - uśmiechnęła się uroczo i przymknęła oczy, bo podłoga wydawała się bardzo przyjemna obecnie - byłam u rodziców, ale szybko się ulotniłam, potem chyba poszłam do baru na tequilę, spaliłam się z jakimś wojskowym w ciemnym zaułku i pomyślałam, że na pewno już się za mną stęskniłeś - nie miała czasu na przebieranki! Ale teraz, gdy już była na miejscu, postanowiła zsunąć z siebie buty i wyglądało to coś komicznie przez moment. Znów się namachała, dlatego przyciągnęła Shahruza do siebie, by sobie razem poleżeli na podłodze. - Hej - szepnęła, cmokając go w nos.
-
- No bo tak popierdzielasz zwinnie po drzewach – wytłumaczył się, a, widząc jej uśmiech, jego własna twarz też automatycznie się rozweseliła. Czasami przechodziło mu przez myśl, że przerażające było to, jak bardzo był do niej przyzwyczajony i jak ją lubił. – Dobra, daj chwilę – poprosił, po czym popędził na dół, do kuchni, po butelkę wody, pewnie jeszcze wywalając się gdzieś na schodach (bo idiota nie zapalił sobie światła). Na szczęście albo nikogo nie obudził, albo każdy miał na te hałasy wywalone. – Trzymaj – gdy już wrócił do swojego pokoju, nieco zmachany, podał jej butelkę. Ze szklanką się nie kłopotał, bez przesady. – No ale to co innego – żachnął się, bo jak ona mogła porównywać to, co wyprawiali zazwyczaj bez ubrań, do torturowania go zimnymi rękoma? – A jakbym ja ci tak powiedział to już byłbym największym chamem na tej ziemi – wytknął jej, że niby bardzo zraniony, chociaż w rzeczywistości wcale aż tak się nie przejął. Na swoją przemianę materii akurat nigdy nie narzekał. Musiałby chyba owalić dwa wagony majonezu, żeby przytyć. – Chyba poszłaś do baru? – powtórzył z rozbawieniem. Skoro sama nie pamiętała, co robiła, to musiało być bardzo zabawnie. – Jakim wojskowym? – zmarszczył brwi, jakby to było najważniejsze info dnia. Zaraz jednak, pozwoliwszy pociągnąć jej się na dół, ułożył się na podłodze i przymknął oczy, gdy dała mu buziaka w nos. – Hej – powtórzył, po czym nachylił się, żeby ją pocałować, tym razem w usta. Ha, jednak przydało się to umycie zębów.
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
- O, dziękuję. To kochane z Twojej strony - otworzyła butelkę i pochyliła głowę siorbiąc z niej wodę. Pociekło jej jak dzieciakowi po brodzie wiadomo, a krople wylądowały w jej dekolcie. - Upsii - szepnęła, przygryzając dolną wargę. - Nie wytknąłbyś mi. Widziałeś moje absy albo tyłek? Proszę Cię! Najlepsza laska w dzielnicy! - skromnością Thompsonowie nigdy nie grzeszyli, to na pewno, ale był przyzwyczajony. Poza tym, czy kłamała? Dbała o siebie, nie zapuszczała się i no mogła śmiało być modelką, gdyby trochę podrosła. Ale stała się krasnalem, więc chociaż wyglądem nadrabiała to i owo.
- Mmhhm... w sensie, tak mi się wydaje, że tam trafiłam - mruknęła, zastanawiając się, gdzie powędrowała po kolacji rodzinnej - wypiłam kilka kolejek tequili, trochę mi się zamazał obraz! - Na swoje usprawiedliwienie miała alkohol. - Ano, miał trzydzieści pięć lat i smęcił coś, że go dupa z domu wykopała, bo chce wrócić na front - zaczęła bawić się palcami Hale'a wyginając je na różne strony. Były całkiem fajne, więc obecnie taka zabawa jej odpowiadała. Nie bardzo się przejmowała kogo spotkała, ostatecznie wylądowała u niego, prawda? I nic się nie stało, poza zapaleniem wyjątkowo mocnego skręta. Kolumbijski sort pewnie. Uśmiechnęła się przez pocałunek i przedłużyła go, kładąc dłonie na jego karku. Wplotła palce we włosy Shahruza, którymi uwielbiała się bawić. - Całkiem wygodną masz podłogę - szepnęła między kolejnymi buziakami.
-
Swoją drogą, skoro wspinała się po drzewach, mając na sobie krótką sukienkę, to nieźle musiał jej tyłek zmarznąć.
Gdy na powrót znalazł się w pokoju i zobaczył, że przeglądała sobie jego magazynki jeszcze z nastoletnich lat, gdy bał się odpalać na wspólnym kompie nawet karty incognito, parsknął śmiechem. Mina, z jaką na nie patrzyła, była fenomenalna.
- Najstarsze wydania, teraz już takich nie uświadczysz – powiedział i pokiwał głową z powagą. Zaraz jednak Thompson zabrała się za picie wody, które tak średnio jej wyszło. – Leci ci, Pri – zauważył, zupełnie jakby sama nie była w stanie tego zauważyć. – No, nie zrobiłbym tego… – przytaknął, bo za kogo ona go miała? – Ale na pewno nie miałbym nic przeciwko, gdybyś się zaczęła obżerać jak mała świnka, bo nawet turbo gruba byłabyś fajna – stwierdził super romantycznie. – Ale wiadomo, wolę twój aktualny tyłek. – I szlag z nastrojem.
Pokręcił z niedowierzaniem głową na jej pijacką historię. Co za smutasy chodziły po klubach i barach dwudziestego piątego grudnia? Ona co prawda się do nich nie zaliczała – po prostu miała trudną relację z ojcem – ale ten wojskowy brzmiał już cholernie podejrzanie.
- W sumie dupa miała rację. – Wzruszył ramionami. – Jak chce radzić sobie na froncie to niech najpierw poradzi sobie w miejskiej dżungli. – Wcale mu go nie było szkoda, wcale!
Ogarnął się trochę dopiero wtedy, kiedy poczuł jej słodkie usta i język, smakujący niedawno wypitym alkoholem. Inni może i by się zgorszyli, ale on lubił zarówno Princię, jak i tequilę, a za Princią po tequili to w ogóle szalał. Tylko wtedy była dla niego taka urocza i wpadała na takie głupie pomysły.
- Łóżko mam wygodniejsze – zauważył, kiedy w końcu się od niej odsunął, po czym wstał powoli i podał jej rękę, żeby też bezpiecznie się podniosła. – Ale to sprawdzimy potem. Mam dla ciebie prezent! – Poruszał sugestywnie brwiami, po czym podszedł do szafy, gdzie dzień wcześniej upchnął upominek dla Thompson.
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
- No i co, nie lubisz mokrych dzieeeewczyyyn? - Mogłaby być śmiało miss mokrego podkoszulka, ale musiałaby zamienić kieckę i marynarkę na jakiś jego tshirt i wtedy się nią oblać. Trochę bardziej. Na pewno by mu się podobało, nie można tego zignorować, akurat cyckami matka natura ją obdarzyła i to całkiem fajnymi, biorąc pod uwagę jej drobną budowę ciała. - Eheeee - nie uwierzyła mu w tą gadkę, ale ok. Wywróciła oczami i sapnęła cicho, biorąc jeszcze kilka łyków wody, bo ją odrobinę suszyło. Potem zakręciła butelkę i odsunęła ją od nich. - Nie bądź zazdrosny - stuknęła opuszkiem w jego nos, bo nie musiał się nim przejmować, tak?
- Smakujesz miętką, lubię - wymruczała zadowolona, doceniając to umycie zębów w końcu! Sama smakowała pewnie jak zioło, guma do żucia i tequila z cytryną. Połączenie zabójcze, jak na pannę Thompson. - Mm... musimy? - Jęknęła cicho, bo kurde, wygodnie jej było, a on chciał wstawać, więc z zniesmaczoną miną podniosła się z pomocą Shahruza. Zdjęła marynarkę, bo zrobiło się ciepło, ale gdy powiedział, że ma coś dla niej, zwrócił jej uwagę i zerknęła na chłopaka pytająco. - Mam nadzieję, że to nie tylko Twój penis - wymruczała, bo to byłoby kiepskie zagranie! Usiadła sobie nawet na łóżku i czekając upominek bawiła się włosami.
-
A co do zmarzniętego tyłka to, kurde, było go bardziej okryć! Shahruz generalnie nic przeciwko takiemu ubiorowi nie miał, zresztą nie był jednym z tych jebniętych facetów, którzy mówili laskom, co mogły nosić, a czego nie, ale niech Princia bierze trochę odpowiedzialności za swoje czyny, co?
- Eeee… – zaczął pytająco, bo kompletnie nie spodziewał się z jej strony takiego pytania. Nawet przyjrzał się jej uważnie, próbując wykryć, czy chodziło o jakiś spisek, i czy zamierzała się z nim o to pokłócić, czy też po prostu była ciekawa. W końcu, nie dostrzegłszy w jej spojrzeniu niczego podejrzanego, wzruszył ramionami. – Nie wiem, jakoś pod koniec podstawówki chyba. – Sam dokładnie nie pamiętał. – Na początku nawet myślałem, że są o wiele fajniejsi niż dziewczyny, więc totalna gejoza, ale później dziewczyny też wróciły do moich łask – zaśmiał się cicho. – Nauczyłem się, że lepiej nie wybrzydzać, bo jak nie wybrzydzasz to masz więcej możliwości randek. – Nie, żeby teraz jakakolwiek była mu potrzebna, skoro miał ją. – A co? Masz fazę na laski? – Mogła mu powiedzieć, on by się nie obraził! Pewnie nawet by zaproponował, by urządzili sobie jakiś trójkąt, gdyby nie to, że pewnie umarłby z zazdrości. – Nie no, takie to moje ulubione – parsknął, nie wiedząc, czy wychwyciła w swoim zjaranym pytaniu jakikolwiek podtekst. – Ja?! Zazdrosny?! – powtórzył być może nieco zbyt głośno, by mogła to wziąć za naturalną odpowiedź. – Gdzie tam! – Pewnie gdyby on jej wyskoczył z podobną opowieścią już dawno musiałby błagać ją o wybaczenie, co za niesprawiedliwość.
Uśmiechnął się, zadowolony, że dostrzegła wysiłek, jaki włożył w to spotkanie. Może i ona sama nie smakowała miętą, ale jemu to nie przeszkadzała. Smakowała szaleństwem, głupimi pomysłami i rozluźnieniem, w którym mógłby zatopić się niczym w kolorowej, mydlanek pianie.
- No, usiądź sobie na łóżku jak chcesz – zaproponował, bo tak byłoby jej wygodniej. – To też on, ale to twój codzienny prezent – sprostował, grzebiąc w szafie. – A taki typowo świąteczny jest tutaj. – Wyjął z szafy jakąś kolorową torbę w róże. – Sory, że taka mało świąteczna, ale zupełnie o tym zapomniałem i podjebałem jakąś matce z urodzin – wytłumaczył się. – Ale z drugiej strony ma napis ”Happy birthday Jesus”, więc tym spokojnie nadrabia – to powiedziawszy, obrócił prezent i pokazał jej wspomniany element, który trącił kreatywnością, a następnie przekazał jej torbę, w której znajdowały się dwie pary skarpetek z jego głupią twarzą, świeca w kształcie kuli bilardowej (bo pamiętał, że lubi bilard, ok, jeszcze taką nogą nie był), zajebista piżamka-wąż (żmii nie mieli, frajerzy), a także, w ramach świątecznych akcentów, świąteczna książeczka o Śwince Peppie (nie zapomniał) oraz pompowane rogi renifera, z którą można było świetnie się bawić w próbach trafienia na któryś róg kolorowymi obręczami.
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
Wywróciła oczami, gdy stwierdził, że jego penis był jej prezentem codziennym. - Ja bym tego nie nazwała aż taaaak - mruknęła, zerkając na jego krocze - niby fajnie i w ogóle, ale wiesz, jeszcze się znudzę i co - była żmiją, była złośliwa, ale też nie chciała, by poczuł się zbyt pewnie. Wciąż przecież nie ustalili wielu rzeczy. Tak, exclusive fuckbuddies to jedna sprawa, ale pozostawała kwestia zakochania i innych pierdół, o których mówili na dachu. Jeśli nie chciał wypaść z gry, musiał się starać, to nie ulegało wątpliwości! Spojrzała więc zainteresowana na torbę, śmiejąc się cicho z głupiego napisu, po czym odbierając pakunek od Shahruza zagłębiła się od razu w tym co na nią czekało. I co prezent, to była coraz bardziej rozbawiona. Były urocze, w stylu Hale'a, a jak. - Najmniej przerażająca chyba jest Peppa i o dziwo to te skarpetki z Twoją gębą - wstała i podeszła do niego, skradając mu buziaka - dziękuję Mikołaju. A teraz, daj mi szczoteczkę i swój tshirt! Idę zaatakować łazienkę! - Oznajmiła, trochę głośniej niż powinna, więc ponownie zakryła usta łapką.
-
- Nie no, w szkole średniej to już był pełny rozkwit gejozy – przytaknął ze śmiechem, bo jakoś nie mógł wyobrazić sobie ich dwójki, obczajającej przystojnych, nagich facetów pod prysznicem. – A może nie? – zagadnął zupełnie luźno, co by nie była aż taka pewna siebie. To, że była ładna z twarzy i atrakcyjna z ciała dawało jej tylko minimalną przewagę, halo! W końcu gdyby miała charakter jak Zła Królowa, Shahruz nigdy by się z nią nie zakolegował. Chociaż co do tej Złej Królowej to musiał przyznać, że czasami zdarzało się jej niebezpiecznie się do niej upodabniać… hehe. – A twój brat przypadkiem nie jest gejem? – parsknął cicho z nadzieją, że wzmianka o starszym Thompsonie była jak najbardziej naturalna. Princia nie musiała wiedzieć wszystkiego! – Znaczy nie Harry, ten drugi. – Nawet udawał, że nie znał jego imienia. Kariera aktorska stała przed nim otworem. – O, od dłuższego czasu? – zainteresował się z głupim uśmiechem. – Jak długiego? Znaczy, jak długo nie wyobrażasz sobie beze mnie życia? – Nie tylko ona lubiła słuchać o tym, jaka to była fajna. – No jak to? – Akurat waginy były super, Shahruz przynajmniej bardzo je lubił. – To samo, co ja robię z twoją. Albo co robisz ze swoją, kiedy mnie nie ma. – Wzruszył ramionami, jakby tłumaczył jej budowę cepa.
Udał pociąganie nosem, gdy nie zgodziła się z jego definicją własnego penisa jako jej codziennego prezentu. Raniła, oj raniła.
- Wiesz co, jednak nie zasłużyłaś na mój prezent – stwierdził, udając okropnie obrażonego. – Oddawaj, sam będę nosił skarpetki z moją gębą. – A potem zaczęli przepychać się jak dzieci. Skończyli dopiero w momencie, gdy ktoś, chyba Kenai, walnął w ścianę, mrucząc ”cicho tam!”, co Shahruz skomentował jeszcze głośniejszym śmiechem. Poczuł się prawie jak w akademiku.
Bez żalu wyciągnął z szafy jakąś swoją czystą koszulkę i wcisnął ją w ręce Pri, wciąż uśmiechając się szeroko.
- Szczoteczka jest w łazience. To ta ciemnoniebieska – wytłumaczył, chociaż obawiał się, że Thompson była zbyt najarana, żeby ogarnąć. – Nie pomyl z jasnoniebieską, ta jest Pinkie, a ty przed chwilą stwierdziłaś, że laski jednak cię nie kręcą – parsknął cicho, po czym klepnął ją w pośladek (umarłby, gdyby tego nie zrobił) i legnął się na łóżku, grzecznie na nią czekając.
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
- Jak Ciebie nie było to zajmował się nią Falcon, trzeba by było zapytać o opinię, bo ja na pewno nic sobie sama nie robię - masturbacja nie była dla niej, co ty. Ona miała od tego chłopaków, by się nią zajmowali. A poza tym, nie chodziła napalona 24/7 jak to faceci, więc nie miała problemu, by wytrzymać bez tego. Poza tym, swoje miejsca intymne a kogoś, to dwie różne bajki. Bardzo różne.
- Akurat skarpetki to praktycznie najlepsza część, więc nie ma mowy, wypchaj się - były jej, a prezentów się nie zabiera, bo kto daje. odbiera ten się w piekle poniewiera. I takie tam przysłowia, które na pewno mu zaserwowała w wersji angielskiej. I mogła też po hiszpańsku, gdyby nie zrozumiał. - Fuj, chyba nie myślisz, że będę używała Twojej - prychnęła - chodziło o czystą szczoteczkę, Shahruz - skrzywiła się - dobra, poszukam sobie, Twoja mama na bank coś ma - i poszła do łazienki z koszulką, by się ogarnąć. Wzięła szybki prysznic, lekko mocząc włosy, ale nie panowała nad wszystkim i potem przeszukała wszystkie szafki, by w końcu znaleźć jakąś nówkę zapakowaną. Ha! Zwycięstwo. Umyła ładnie ząbki, zmyła makijaż i wróciła do pokoju Hale'a, starając się po ciemku niczego nie pomylić. Rzuciła swoje bety na krzesło i wdrapała się na łóżko, a raczej siadła sobie okrakiem na chłopaku i wtuliła się w niego w ten sposób. Na siedząco, ale co tam. - Cześć przytulanko - mruknęła sennie.
-
– Pogrzało cię? – No przecież nie był aż taką świnią… prawda? – No przecież nikogo nie zaliczyłem! – bronił się, patrząc na nią spod zmarszczonych brwi. A Kenai i tak był gejem, tak jak połowa ludzi w tej rodzinie, więc mogła tylko pomarzyć. – Musiałaś się nieźle jebnąć w głowę, kiedy tutaj wchodziłaś, skoro coś takiego przyszło ci do głowy. – No innego wytłumaczenia nie było. I Shahruz miał nadzieję, że Pri nie będzie drążyć tematu, bo nie miał ochoty spowiadać się jej z tego, że kiedyś, zupełnym przypadkiem, pocałował jej brata. I trochę go pewnie obmacał, z czego ani on, ani tamten mogli nie zdawać sobie sprawy, bo obaj byli nieźle schlani.
A co do całowania Harry’ego – fu! Dobrze, że nie powiedziała tego na głos, bo Shah chyba zwymiotowałby jej pod nogi całą świąteczną kolację.
– No wiesz co? – obruszył się, słysząc jej suchą odpowiedź. Czasami była okropnie nieczuła i strasznie raniła, chlip. Grunt, że Hale miał wysoką samoocenę i wiedział, że znaczył dla niej więcej, niż twierdziła.
Jedna wzmianka o Falconie i od razu zepsuł mu się humor, a cały świąteczny nastrój poszedł się jebać. Zacisnął szczęki, patrząc na nią bez słowa, bo serio, mogła sobie darować. To tak, jakby on nagle przypomniał jej, że Donna robiła dobre lody.
– Dobra, zapomnij – mruknął tylko, bo nie chciał się z nią kłócić. Znowu. Tak czy siak, nastrój szlag jebnął i Shahruz znowu zaczął zastanawiać się nad tym, kiedy cała ta ich relacja się wykolei. Bo długo pewnie tak nie pociągną. – Co za różnica, skoro i tak potem będziemy się całować? – Zero logiki, serio. No ale wzruszył tylko ramionami i nawet nie oponował, kiedy napomknęła, że przetrząśnie jego łazienkę w poszukiwaniu tej głupiej szczoteczki. Cokolwiek ją uszczęśliwi, serio.
Leżał przez długi czas z zamkniętymi oczami, próbując się trochę ogarnąć. Nie był na nią zły, nie, ale na jej niewyparzony jęzor już tak. Odtwarzał więc w pamięci wszystkie miłe wspomnienia, jakie były z nią związane, jakby to miało przekonać go do tego, że jakikolwiek wybuch był tego niewarty. Zwłaszcza w Święta.
Kiedy w końcu wróciła do pokoju, zdobył się nawet na lekki uśmiech i rozłożył ramiona, żeby swobodnie mogła się w niego wtulić.
– Cześć, żmijko – odmruknął, czując się trochę spokojniej. – Chcesz spać? – On tak naprawdę już się wyspał, ale pewnie gdyby zamknął oczy i odpowiednio się skupił, zasnąłby znowu.
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
- Taka, że na szczoteczce osadzają się bakterie, resztki jedzenia, bakterie z jedzenia, no i ogólnie to fuj. Może tego nie widzisz, ale jednak tak jest. Wolałabym więc nie grzebać sobie w zębach tym co Ty, rozumiesz? - Nie sugerowała, by byli jedną z tych cringe parek co używają swoich szczoteczek lub mają jedną. Higiena przede wszystkim, dlatego trochę dłużej zajęło jej to wszystko w łazience. Nie miała jednak głowy do tego, by przejmować się, że powiedziała za dużo. Jasne, Falcon był wrażliwym tematem, ale obecnie była w stanie, gdzie gadała co jej ślina przyniesie na język. I sam nie był niewinny. Miał Donnę, panny z pracy, facetów z klubów i ostatni powinien być w kolejce do sprawdzania grzechów panny Thompson. Princia w końcu kochała Ferreiro, to było trochę bardziej skomplikowane.
Zamknęła ostrożnie za sobą drzwi i zgasiła światło, jakiekolwiek tam było. Zapadła ciemność i było przyjemnie cicho, a jedyną ciszę przerywały ich szepty i bicie serc. - Mmm... mogłabym w sumie - była zmęczona, było za dużo emocji w tym dniu i chyba nie chciała więcej gadać głupot, bo tylko wytworzyłaby jakiś shitstorm. - Przepraszam jeśli dzisiaj jestem "too much to handle", to to zioło i tequila. Nie wiem serio co za mocny towar miał - zaśmiała się cicho i pocałowała Hale'a czule. Bawiła się przez moment jego włosami. - Dzięki, że jesteś. To mój najlepszy prezent świąteczny, chociaż Peppa była całkiem wporzo - musnęła jego nos swoim i uśmiechnęła się w ciemności przełamanej zapewne przez uliczne latarnie lub księżyc.
-
– A na moim języku już nie? – Uniósł brwi, ciekawy jej nowatorskiego spojrzenia na biologię. Naukowcy byliby dumni, na pewno.
Uśmiechnął się lekko, słysząc jej zaspany głos. Gubił się w tej ich relacji – w naprzemiennych kłótniach i tych słodkich momentach, które zachowywały się w jego pamięci mocniej, niż cokolwiek innego. Z jednej strony była jego lekarstwem – na wieczną pogoń za doznaniami, na Aimee, a nawet na piątkowe chlanie w nadmiarze, bo, zamiast skusić się na jeszcze piwo, myślał o tym, żeby kolejnego dnia, podczas spotkania z nią, nie walić jak najgorszy żul. Z drugiej strony jednak irytowała go niemiłosiernie, kiedy mówiła, co jej ślina na język przyniesie i wracała do przeszłości z taką niefrasobliwością, jakby wciąż jakoś nią żyła.
Czasami zastanawiał się, czy gdyby Falcon nie zniknął z radaru, cokolwiek miałoby szansę się pomiędzy nimi wydarzyć. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że odpowiedź prawdopodobnie trochę złamałaby mu serce.
– To chodź – zaproponował, głaszcząc ją po plecach i czując jej ciepły oddech na swojej szyi. – Spoko, małpko. – Uśmiechnął się lekko, odczuwając lekkie poczucie winy na myśl o tym pojedynczym incydencie z jej bratem. Nie chciał jednak do tego wracać, skoro chyba udało mu się wyperswadować z jej ślicznej główki tę głupią myśl.
Gdy usłyszał jej kolejne słowa, uśmiechnął się jeszcze raz, bo chyba nikt nigdy nie powiedział mu czegoś równie kochanego. Przytulił ją mocniej, obdarowując jej czoło, policzki i nos krótkimi pocałunkami, a kiedy się zmęczył, założył jej włosy za ucho.
– No to chodź lulu – zaproponował, przesuwając się bardziej pod ścianę i w ten sposób robiąc jej miejsce obok siebie. – Peppa wymiatała – stwierdził jeszcze z rozbawieniem w głuchą ciemność.
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
Odpowiedzi na pytania, które zazwyczaj są ultra trudne, nie są czymś co powinno się słuchać. Dlatego Princia by na to nie odpowiadała. Nie chciała mówić o Falconie i o tym, czy jakby tu był, to między nimi relacja wyglądałaby w ten sposób. Bo odpowiedź była bardzo bolesna. - A pójdziesz ze mnąąą? - Szepnęła w jego szyję i uśmiechnęła się, noskiem muskając skórę chłopaka. - Lubię to nowe przezwisko - było urocze, podobało jej się, więc mógł ją teraz tak nazywać, a nie wkurzać się na Pri, która nie bardzo wiedziała co wygadywała. Widział w jakim stanie była, na pewno wszystko jej się po prostu mieszało. Wtuliła się w niego i uśmiechnęła szerzej, szukając wygodnej pozycji w ramionach Shahruza. - Wymiata - zaśmiała się cicho i wywróciła oczami, nie pozwalając mu się odsunąć. Przewróciła się na bok, objęła się ramieniem chłopaka i zasnęła w dość szybkim tempie.
Obudziła się rano, mrucząc pod nosem coś niewyraźnie, gdy słońce zaatakowało jej twarz. Pamiętała gdzie była, ale nie zamierzała się ruszać, więc tylko zerknęła czy Hale od niej nie uciekł. Spał jednak słodko, rozwalony na połowie łóżka z lekko rozchylonymi ustami, dlatego cmoknęła go w czoło i wysunęła się spod kołdry. Poszła na dół, przywitać się z rodzinką Hale'ów i przepraszając Kentiego jeszcze za to, co robili w nocy. Zgarnęła naleśniki i sok pomarańczowy na tacy dla nich i wróciła do pokoju. - Dzień dobry, śpiochu - zachichotała, odkładając wszystko na szafkę nocną i wdrapując się na Shahruza, bo siedzenie na jego biodrach było najlepsze. - Wyspany? - Trochę było jej głupio, że tak wypalała z siebie bzdury w nocy. Chciała mu to wynagrodzić.