WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
dreamy seattle
dreamy seattle
-
-
Czy po podzieleniu się z Drew wszystkimi swoimi lękami i obawami nagle magicznie stała się zdrowa, śniadanka i obiadki zaczęła wcinać ze smakiem, a do narkotyków już jej nie ciągnęło? Nie. Czuła się jednak o wiele szczęśliwsza, bardziej spokojna. Nie musiała już nosić tego głęboko w sobie, kręcić i oszukiwać. A dzięki temu wreszcie mogła ruszyć na przód. Powoli, powolutku, kroczek po kroczku - trzymając ukochanego mocno za rękę i ani na moment nie puszczając, bo już samo to, że był blisko, że ją wspierał i jej kibicował dodawało jej sił i otuchy, motywowało do działania. Jeśli nie dla siebie samej to dla niego chciała być najlepszą wersją siebie.
Pierwsze dni były ciężkie, organizm przyzwyczajony do destrukcyjnego zachowania Hale po zjedzeniu czegokolwiek aktywował tryb mdłości i nawet, gdy nie wpychała sobie siłą szczoteczki do ust, zawartość żołądka i tak podchodziła jej do gardła przez co bardzo mocno musiała ze sobą walczyć, żeby nie ulec pokusie zwrócenia wszystkiego. Łzy wtedy same cisnęły się jej do oczu, ale z pomocą przychodził luby, który parzył jej ziołową herbatkę, całował we włosy i uspokajająco gładził po ramionach, a ona w jego objęciach dawała za wygraną, brała głęboki wdech, robiła wydech i już po chwili się uspokajała.
Stety albo niestety był to tylko wierzchołek góry lodowej. Brak dostępu do narkotyków, narastające zmęczenie, rozrywająca dawne rany terapia, poszukiwania nowej pracy przez Loudaina - działo się naprawdę wiele i czasami Aimes po prostu marzyła o tym, żeby świat na chwilę się zatrzymał. Nie mówiła jednak o tym głośno, bo w głębi serca wiedziała, że wszystko to co robią, cały ten ich wysiłek to krok do przodu, zmiana na lepsze.
Zupełnie tak, jakby ta wspólna walka z przeciwnościami losu uświadomiła jej coś bardzo ważnego - że cokolwiek by się nie działo, najważniejsze jest to, że mają siebie. Razem ze wszystkim sobie poradzą. Ze wszystkim.
I choć z taką wiarą w sercach, ze świadomością, że na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie, bogactwie i biedzie ludzie zazwyczaj gnali do urzędów, wymieniali się obrączkami, organizowali huczne wesela… Aimee i Drew zamiast do ratusza postanowili się wybrać do studia tatuażu. Nie po to, żeby na swoich skórach wydziarać jakieś wzniosłe deklaracje czy swoje imiona (co dla ciemnowłosej było na maksa kiczowate i trąciło mocno latami dziewięćdziesiątymi), a niezwykle proste, minimalistyczne symbole - dla nich o ogromnym znaczeniu. Bo to nie miał być wcale jakiś pełen patosu manifest, a coś takiego bardzo prywatnego i intymnego.
“To chyba nie najlepszy moment, żeby wyznać, że nie przepadam za igłami” zażartowała, siadając na skraju kozetki. Wzór, który samodzielnie dla nich zaprojektowała artysta przeniósł na kalkę, a następnie odbił na jej karku - pierwszy etap miała więc z głowy. “Bardzo się cieszę, że to robimy, wiesz?” dodała, posyłając mu roziskrzone spojrzenie. “Kocham Cię jak stąd na Marsa” stwierdziła ze śmiechem, łapiąc Loudaina za dłoń i całując jego kostki. A wtedy tatuażysta poprosił ją, żeby się wyprostowała, podjechał do niej obrotowym krzesełkiem i uruchomił maszynkę wypełnioną czerwonym tuszem.
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world
-
Nie zawsze było kolorowo, zwłaszcza przy jednoczesnym odstawieniu narkotyków ale wspólnymi siłami i przy wzajemnym wsparciu parli naprzód z łatwością zażegnując każdy kolejny, mniejszy lub większy kryzys. Ich relacja mocno rozwinęła się w ciągu kilku tych ostatnich tygodni, więzy zacieśniły się jeszcze mocniej, a dowodem na to był pomysł wydzierania sobie na skórze bliźniaczych tatuaży. Kiedy Hale podjęła decyzję o tym by usiąść na kozetce jako pierwsza uśmiechnął się tylko pod nosem i dostawił sobie krzesło by w razie potrzeby mogła potrzymać go za rękę.
Parsknął krótkim śmiechem na jej uwagę i pokręcił lekko głową na boki.
- Całe szczęście nie będziesz musiała na nie patrzeć. - odparł w tym samym żartobliwym tonie puszczając jej oczko. W końcu tatuaż robiony miała na karku, racja? - Nie ma się czego bać, Aimes. Taki ból to żaden ból, jestem pewien że sobie z nim poradzisz. - w końcu nic nie mogło równać się z tym przez co musiała przejść jako ofiara brutalnej napaści. Co to tam takich parę, drobnych ukłuć cieniutkimi igiełkami? Z takim bagażem doświadczeń pewnie ledwie je poczuje.
- Staraj się tylko nie ruszać bo zamiast króla czerwo wyjdzie jakiś krogulec i japońska flaga. - znowu się z niej naigrawał bo czemu nie? Prawda była taka, że tatuażystę, który ją dziarał dobrze znał i sam go w zasadzie do tej roli wybrał. Nie było opcji by ktoś z jego doświadczeniem mógł to spieprzyć, choćby klient miał się wić pod igłą jak przysłowiowy wąż. Uniósł wzrok znad Hale na uruchamiającego maszynkę tatuażystę i skinął mu lekko głową na znak, że może zaczynać.
- Tylko do Marsa? To słabo, stawiałem raczej na... Wiesz, przynajmniej coś z sąsiedniej galaktyki. - pogładził z uśmiechem opuszkami palców wierzch jej dłoni, pewnie częściowo odciągając jej uwagę od tego co działo się właśnie na jej karku.
- Wiesz, że to nigdy nie kończy się na jednym tatuażu prawda? To jak uzależnienie - jeden się jeszcze dobrze nie zagoi, a ty zaczynasz myśleć już o kolejnym. - wystarczyło spojrzeć na niego. Inna sprawa, że on totalnie nie miał w tym umiaru.
-
Jeśli chodziło zaś o jej pierwszy malunek - niby miała łatwiej, nie musiała zastanawiać się, czy król czerwo dobrze będzie wyglądał w towarzystwie motywów kwiatowych na łopatce, czy jednak lepiej wpasuje się w abstrakcyjne rysunki ulokowane na przedramionach. Nie musiała martwić się tym, że tatuaż nie zmieści się na jej brzuchu, bo jego większą część już od dawna znaczył wielobarwny tusz. Mając jednak do dyspozycji tyle różnych miejsc, tak naprawdę wszystkie dostępne miejsca, ciężko się jej było wybrać jedno konkretne. Cały czas myślała o tym, czy postawić na jedną z tych dość prywatnych stref, które na co dzień przesłonięte są materiałem bluzki czy spódnicy, a może pod igłę podstawić kostkę, nadgarstek, fragment skóry tuż pod obojczykiem? I pewnie tym wszystkim zadręczałaby się przez sto pięćdziesiąt lat, zdanie zmieniając co jakieś trzy sekundy - odpowiedź jednak przyszła do niej sama. Drew. Lubił przytulać się do jej pleców, odgarniać jej przydługie włosy opadające na ramiona, całować w odkryty kark - gdyby symbol pojawił się właśnie na nim, podziwiałby go każdego dnia, a to w zupełności jej wystarczyło. W końcu nie robiła tego tylko dla siebie, ale też dla niego. Może nie jako dowód miłości, bo przecież byli pewni swoich uczuć i nie musieli sobie czegokolwiek udowadniać, ale jako taki cichy manifest, potwierdzenie tego, co nosi głęboko w swoim serduszku.
“Jeśli będzie bolało mniej niż wtedy, kiedy bawiliśmy się…” zaczęła, ale zdania nie skończyła, bo pojawił się pan tatuażysta, a Hale w przeciwieństwie do Loudaina wcale go nie znała i jakoś tak, no. Gorszyć go nie chciała. “Jak nie mam nic do japońskiej flagi, bardzo bym chciała kiedyś pojechać, tak krogulce są poza obszarem moich zainteresowań” zaśmiała się, wytykając mu język. A wtedy on przysunął bliżej wolne krzesełko, usiadł tuż obok niej i złapał ją za rękę, a ona spojrzała na niego tak, jak nikt inny nie umiał. Z czystym uwielbieniem, oddaniem i miłością. “Do sąsiedniej galaktyki, kolejnej. Do każdej jaka tylko istnieje” skwitowała, a kąciki jej ust momentalnie uniosły się ku górze. Choć bardzo lubiła mówić mu o tym, co do niego czuje, żadne słowa tak naprawdę nie były w stanie tego oddać. Nawet w jednej dziesiątej nie odwzajemniały tego jak bardzo za nim szalała, jak mocno była ich w związek zaangażowana. “Patrząc na Ciebie… nie mogę powiedzieć, że wiem, mogę powiedzieć, że widzę” wystawiła mu język. Sama przez dwadzieścia cztery lata na tą formę sztuki zdobienia ciała się nie zdecydowała. Miała jedynie przekłute uszy - i przez jakiś czas nosiła kolczyk w nosie. “W czym byś mnie widział?” zapytała, unosząc do góry brew i uśmiechając się do niego łobuzersko. “Co powiesz na napis “my pussy tastes like pepsi cola” gdzieś na podbrzuszu? Albo na gołą panienkę z wielkimi cyckami na przedramieniu?” choć z tonu jej głosu za nic w świecie to nie wynikało, tylko sobie żartowała. “O, albo na takiego małego, słodkiego króliczka na pupie?” posłała mu znaczące spojrzenie, bo wiedziała, że kto jak kto, ale on zrozumie ukryty przekaz.
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world