autor

[Leonard D'Clifford]

— To dobrze — stwierdził, po czym zgasił światła i wyłączył silnik. W międzyczasie spojrzał jeszcze na zegarek. Wcale nie było aż tak późno, jednak wolał już wrócić do domu. Miał wrażenie, że ten wieczór był zbyt ciężki dla ich obojga - choć dla Rae zdecydowanie bardziej. Gdyby byli parą, albo przynajmniej ich relacja prowadziła już do związku, tej nocy z pewnością nie zostawiłby jej samej. Obecnie jednak starał się nie przekroczyć granicy zwykłej uprzejmości.
Z uwagą słuchał, jak opowiadała o bliźniakach. Nie pierwszy raz porównał ich dzieciństwo do swojego. Jego babcia odeszła jeszcze zanim się urodził, a do dziadka, ojca Tristana nie lubił jeździć. Zazwyczaj wtedy musiał się uczyć, a przecież dla dziecka ponadprogramowa edukacja była karą. Rodziców matki odwiedzali rzadko, choć ich wspominał zawsze o wiele cieplej. Niestety mieszkali w Francji, prowadząc mały pensjonat.
— Dlatego zaproszę cię jeszcze jeden raz, abyś zapomniała o dzisiejszych wydarzeniach — powiedział, delikatnie się przy tym uśmiechając. Następnie nachylił się, aby odpiąć pas Rae. Przez krótką chwilę, tkwiąc w tej pozycji tuż przy jej obojczykach, czuł zapach słodkich perfum. — To... — wyprostował się — do zobaczenia i dobranoc — pożegnali się. Leo poczekał, aż kobieta wejdzie do środka i dopiero kiedy spostrzegł w oknach światło, odpalił silnik i odjechał.
Półtora godziny później napisał jej jeszcze wiadomość.

zt.