WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

...then put out fire by peeing, no ger invited back.
  • 17.
„Nowy początek” - „nowy start” - czy też „nowy rozdział” - Clive Thornton zdecydował się uczcić przeprowadzką - od tygodnia przebywając w swoim apartamencie w głowie lekarza nasuwały się pytania, czy postąpił dobrze? Odejście od Callie było rzeczywiście dobrym rozwiązaniem? Pozostawił ją zupełnie samą - w ciąży, ale tak naprawdę ile czasu mieli jeszcze udawać, że w ich małżeństwie „wszystko gra?” Od ponad dwóch lat (Chryste, jak ten czas leci) - a dokładnie od „wyroku” lekarza w postaci choroby Parkinsona, przestali się dogadywać - a z czasem w ogóle nie rozmawiali. Z tego względu nie potrafił spojrzeć na swoją żonę, w sposób w jaki patrzył niegdyś - wzrokiem „pełnym miłości” - zaufania, obecności - opieki; zwyczajnie się pogubił, przez to Calliope powolnie stawała się dla mężczyzny obca - i kiedy ostatecznie wspólnie postanowili podjąć kroki ku separacji - mając nadzieję, że dzięki temu się do siebie zbliżą - skutek był całkowicie odwrotny. Choć może wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby na drodze chirurga nie ukazała się Paloma Pilby? Ówczesna guwernantka siedmioletniego syna lekarza Steven'a? Swoją obecnością, nieświadomymi kobiecymi wdziękami - sprawiła, że serce neurochirurga zaczęło bić szybciej - przez trzy miesiące „docierali się” - flirtowali, spoglądali wzajemnie w sposób znaczący - to doprowadziło, że Clive niekoniecznie mógł wyrzucić nauczycielkę z własnej głowy. Nawiedzała ją w ciągu dnia jak i również w nocy - miał wrażenie, że jakaś „niewidzialna siła” przyciągała ich do nich i choć do tego momentu nadal ze sobą walczył - usilnie wstrzymywał się, względem rozpoczęcia jakiegokolwiek działania - to jednak przerażały go myśli, że to tylko „kwestia czasu” jak wpadną we własne ramiona. Cóż, dziwne uczucie - głównie dlatego, iż blondyn zawsze uważał się za wartościowego faceta, rzecz jasna - niekiedy spoglądał z nieco większym zainteresowaniem na piękne kobiety - jak zresztą każdy, jednakże nie sądził, że w którymś aspekcie swojej egzystencji zacznie rzeczywiście się poddawać innej, niżeli własna żona. Otóż, kochał Callie - może i nie okazywał to we „właściwy sposób” - ale po dekadzie wspólnego życia, był przekonany, że już nie musi - głupie myślenie, lecz na jego obronę! Byli grubo po trzydziestce, czy w takim wieku potrzebne są dodatkowe ekscesy? Poza tym - Clive nie należał do typu romantyków, zawsze uznawał, że jego obecność jest idealny dowodem miłości, ale w aktualnym położeniu, na jak długo?
Wchodząc do wielkiego - praktycznie pustego salonu z dwiema butelkami piwa korzennego w ręku, chwilę później przysiadł na podłodze obok przyjaciela i spojrzał na mężczyznę, automatycznie posyłając mu lekki uśmiech - to zaskakujące, albowiem blondyn rzadko kiedy wykonywał tą czynność. - Jeżeli uda nam się je złożyć, to po czymś takim poradzimy sobie ze wszystkim. - rzucił całkiem rozbawiony pozwalając sobie na nawiązanie do trzeciej części filmu Bridget Jones - gdy główna bohaterka prowadziła konwersację z aktorem Patrick'iem Dempsey o złożeniu szwedzkiego stołu. Pieprzone meble z Ikei - Callie zawsze kochała ten seans.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • — 18
Wyłącznie ciekawość nakazała wykonać mu tego dnia telefon, który też bardziej służyć miał jako potwierdzenie, że gdzieś tam, w dalekim świecie — bo poddając się codzienności łatwo zapomnieć, że poza Seattle istnieje coś jeszcze — nic na niego nie czeka. Podczas wsłuchiwania się w dłużący się dźwięk sygnału oczekiwania, począł się jednak zastanawiać, jak wielkich granic sięga już jego desperacja. Przecież nie chodziło o nagłą spontaniczną decyzję, a być może coraz śmielsze stawienie prawdzie czoła — bo ostatnio coraz częściej łapał się tego, że myśli o wyjeździe. Tak więc telefon wykonany w przypływie chwili miał być wszystkim i niczym jednocześnie. W Kalifornii czuł się niegdyś dobrze i wiedział, że wróci. Całe to jego mieszkanie w deszczowym, nieprzyjemnym Seattle dyktowane było życiem Judy, której od dwóch lat przecież już nie było. Ucieczka do miasta, które kochał była więc dość jasnym rozwiązaniem, tylko Gabe nie był pewien jeszcze, czy warto się jej podejmować, skoro… To tutaj miał znajomych, przyjaciół, dobrą pracę i to właśnie tutaj przeżywał najważniejsze chwile swojego życia. No i to tutaj się chyba zakochał. Tyle że słysząc, że chcą go tam, że praca na niego będzie czekać, że już jutro może znaleźć się w rozgrzanym jasnym mieście, gotów był się tego wszystkiego wyrzec. Bo czy te jego miłostki i trudy codzienności były jakkolwiek ważne? Nie. Nie, gdy porównywał się z takim Clivem, który nie tylko dokonywał imponujących rzeczy w pracy, ale też doświadczył życia w sposób wnikliwy — małżeństwo, choroba, dziecko. Decyzje ważne i poważne. Zdarzało się, że Hargrove czuł się przy nim jak gówniarz, który w ramach buntu nieustannie przed dorosłością ucieka. Wobec tego wszystkiego, wpadając do niego tego wieczora, z nim jednym zamierzał o życiu pogadać. I to na jego barki zrzucić przy tym odpowiedzialność za decyzję, której podjąć nie potrafił samodzielnie.
— To są jakieś kpiny, Clive — wymamrotał, wpatrując się raz po raz w zbitek kartek, zawierających jakieś fatalne rysunki. — Nie było innego sklepu, lepszego? — rzucił gniewnie, usiłując odnaleźć miejsce dla samotnej śruby, którą pominięto w planach. To zaczynało przypominać jakąś nieprzyjemną grę, a wszyscy dobrze wiemy, że podczas grania w cokolwiek Gabe zwykł wpadać w furię. Przyjął więc od kumpla piwo i wcisnął mu w dłoń instrukcje, które zamiast po ludzku zostać rozpisane, opatrzone zostały kiepskiej jakości rysunkami. — Więc co, ty i Callie to już koniec, tak? Definitywnie? — pozwolił sobie zapytać, bo nie uważał, że powinien podejść do sprawy delikatnie. Na miłość boską, Clive był dorosłym facetem i z całą pewnością nie płakał nad tym, co zadziało się w jego życiu. A Gabe jako jego przyjaciel miał prawo wiedzieć, proste. Poza tym gdy w grę wchodził jakikolwiek rozwód, Hargrove się uaktywniał. Zupełnie tak, jakby oczekiwał nadejścia jakiegoś wymarzonego prezentu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wprawdzie powiedziawszy, Clive Thornton wcale nie uważał się za tak odpowiedzialnego, dorosłego człowieka jakim widział go Gabe, również na swoim koncie posiadał wiele przewinień, które można było zaliczyć do tych dziecinnych, nierozważnych - głupiutkich. Począwszy od odrzucenia swojej małżonki, tylko dlatego, iż w jej obecności czuł się zazdrosny, zdradzony i niedoceniony, gdy każdego ranka wstawała do pracy, a on przez półtora roku był zmuszony do pozostawania w łóżku. Albo; jego szczeniacki romans z guwernantką syna, zakończony „szybkim numerkiem” w hotelu i brakiem żadnego odzewu ze strony Pilby. Rzecz jasna, neurochirurg wcale się nie dziwił, że postanowiła się od niego odsunąć, albowiem ich rozmowa po upojnej nocy nie przebiegła w pozytywnym odczuciu. Jednakże zanim to zrozumiał, pojął że popełnił błąd - odzew z jej strony był jedynie bezustannie włączającą się pocztą głosową. Zmieniła numer? Bardzo możliwe, jednak kiedy - któregoś ranka podczas przypływu emocji podjechał pod jej mieszkanko, oczekując przy drzwiach kilka godzin - wydawało się one puste. Wyjechała? Prawdopodobnie, aczkolwiek same myśli o tym przyprawiały lekarza o odruchy wymiotne. Nie miał bladego pojęcia w jaki sposób mógłby się z nią inaczej skontaktować - prośba byłego partnera nauczycielki zapewne byłaby niezwykle głupim posunięciem. Więc czekał... mijały dni, tygodnie - a po Molly „nie było śladu” - czy to możliwe, że „rozpłynęła się w powietrzu?” Bądź nigdy nie istniała? A owe zdarzenia blondyn sobie tylko uroił? Na szczęście - nie; potwierdzenie przebywania wraz z Lo - było tuż obok, był nim Steven, który również jak Clive (tylko, że on głośno się do tego przyznawał) - tęsknił za kobietą.
Nie można ukrywać, że nie cieszył się z obecności Hargrove, w swoim nowym apartamencie (a może powinien zacząć go nazywać domem?) - dobrze mieć przy sobie osobę, z którą można porozmawiać o wszystkim - bez obaw, że urazi jego uczucia, jak to zazwyczaj jest w przypadku płci pięknej. Nie musiał zważać na słowa, rozmyślać czy dana wypowiedź jest odpowiednia do danej chwili; było prosto - łatwo. Stęsknił się za męskim towarzystwem, bo wiedział, że Gabriel w pewnym momencie niczego sobie nie ubzdura i nie sprawi mu w mieszkaniu melodramatu. - Były, ale postanowiłem iść na łatwiznę... Ikea jest podobno taka „łatwa w obsłudze...” - po wzruszeniu bezradnie ramionami zacisnął dłoń na butelce, następnie ją przechylił i wziął kilka głębszych łyków. - Wszyscy polecali... - dodał głosem, jakby się bronił - lecz rzeczywistość była zupełnie inna, doskonale wiedział w jakim bagnie się znaleźli. - Chyba tak... - mruknął niechętnie, lewą ręką przeczesując wierzch swych (powolnie siwiejących!) jasnych włosów. - Od półtora roku jesteśmy w separacji, ale mieszkaliśmy razem dla dobra Steven'a. Niestety, to nam nie wyszło, kłótnie, brak jakiejkolwiek czułości, zauważał je i to one na niego bardziej wpływały. Wydaję mi się, że teraz jest lepiej... przyzwyczaja się, że nie widzi mnie codziennie. - posiadając dziecko, najpierw patrzysz co dla niego jest odpowiednie - dopiero później siebie stawiasz na drugim miejscu. - Poza tym ostatnie wydarzenie w moim życiu sprawiło, że uznałem, iż wyprowadzka jest najlepszym wyjściem. - a jakie? Kotłowanie się z Palomą. - Nie chciałem, aby zaczęła robić sobie nadzieję, a widziałem, że to się dzieję. - ciąża, hormony - chęć bliskości, nie mógł jej tego zrobić - pomimo wszystko, niezmiernie szanował Calliope.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

A jednak pozostać miał pewnego rodzaju wzorem, nawet jeśli dłuższe rozmyślenia nad tą kwestią ujawnić miały, że owszem, Clive nie tak bardzo się od niego różni. Tyle że i tak mądrzej, czasem po prostu śmielej doświadczał uroków życia — podczas gdy Gabe pozostawał wyłącznie obserwatorem. Tak łatwo jest przecież czegoś chcieć, określać swoje zamiary; jeszcze łatwiej powoływać się na spontaniczność, pod wpływem chwili decydować i potem żałośnie wszystkiego żałować. Podczas więc gdy Thornton potykał się o pewne sprawy, Gabe nie robił nic. Czekał na bóg wie co, wzbraniał się przed wzięciem sprawy w swoje ręce i tonął w tej swojej infantylności. Dobrze, że przynajmniej w pracy radził sobie całkiem nieźle.
— Nie słyszałeś, że to tylko paskudne kłamstwo? I od kiedy zależy ci na tym, żeby w życiu było łatwo, co? — spytał z powątpiewaniem, nie oczekując jednak odpowiedzi. Kwestia narzekania była dość konieczną częścią podobnych spotkań; uprzednio porzucona czynność została w dodatku wznowiona, gdy Gabe przypadkiem odnalazł pod krzesłem zaginioną śrubkę. Nie przeszkodziło mu to w uważnym wsłuchiwaniu się w relację tamtego, przy czym też nie traktował opowieści tej z należytą powagą. Chyba po prostu nazbyt często obracał się wśród zniszczonych małżeństw, by akurat w tym przypadku dostrzec jakiś dramat. — Związek wyłącznie przez wzgląd na dziecko to straszna głupota — pozwolił sobie ocenić, zerkając na niego z ukosa. Jaki jednak był tego sens? Oboje się męczyli, a to ich udawanie nie mogło przecież pozostać niezauważone. Więcej z tego cyrku nieszczęść i wzajemnego ranienia się, niż korzyści. Nawet jeśli Gabe nigdy nie przeżył podobnych problemów osobiście, tak naprawdę miał prawo czerpać wiedzę od swoich klientów. — Zostawiasz go z nią? — spytał, tym razem odkładając już na bok powstającą półkę szafy, by uważnie przyjrzeć się przyjacielowi. Musiał już pewnie o tym myśleć, ba! Może już nawet z Callie to przegadali? Gabe jednak oczywiście był po stronie Clive’a, bez względu na to, co faktycznie doprowadziło do rozpadu tego związku. A wobec tego, jako jego przyszły adwokat (śmiertelnie się obrazi, jeśli Thorton wybierze na to stanowisko kogoś innego) doradzałby mu jednak, by ubiegał się o pełne prawo do opieki. Matki bywają wredne, wzgardzone kobiety tym bardziej — nie wiadomo, czy Callie przypadkiem nie zamierzała nastawiać syna przeciwko ojcu. — Nie żartuj, niby na co jeszcze liczyła? — zmarszczone czoło i pełne niezrozumienie wskazywały, że Hargrove nigdy nie będzie w stanie znaleźć się w podobnym położeniu. Wzgardzał koncepcją małżeństwa na tyle mocno, by nie ukrywać tego przed znajomymi — gotów był nawet teraz stwierdzić, że związanie się z Callie mogło okazać się największym błędem Clive’a. — Podaj tamtą część i mów, co to za tajemnicze wydarzenie — poprosił ładnie, wskazując mu drewniany prostokąt. Chyba jednak jakimś cudem zrozumiał, jak tę półkę należy złożyć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dzięki przyjaźni możemy zobaczyć świat kogoś innego oczami, z tego względu Clive mimo swojego gburowatego charakteru nieustannie starał się pielęgnować takie relację i wbrew temu jakie o sobie miał zdanie Gabriel, wcale nie uważał go za głupszego; właściwie byli na bardzo podobnym poziomie intelektualnym, jak to typowi pogubieni w swych własnych uczuciach faceci, prawda? - Może czas na zmiany, huh? - przekręcił łepetynę w stronę towarzysza posyłając mu rozbawiony uśmiech, rzecz jasna prawda była oczywista - Thornton przenigdy w całej swej egzystencji nie szedł na łatwiznę, mogłoby się wydawać, iż wręcz wszystkie problemy świata wręcz pchały się do niego „drzwiami i oknami” - kiedy rozwiązywał jeden, w przeciągu paru chwil w pobliżu blondyna znajdowało się kilka następnych - niby przywykł, niby przestał walczyć, ale gdzieś we własnej podświadomości czuł się po prostu już tym zmęczony. - Może chciałem chociaż raz odpuścić? - z uniesioną prawą brwią, mocniej zacisnął dłoń na butelce, którą zarazem przysunął do ust, biorąc kilka głębszych łyków piwa. - Ale widocznie przeceniłem nasze możliwości... - albo tylko swoje? Niezmiernie, poprawił się na ziemi - układając się w pozycji „po turecku” - jeszcze kilkakrotnie spoglądając na rozrzucone po całym salonie przedmioty, westchnął głęboko i z ewidentnie wyczuwalnym wycieńczeniem, by po chwili złapać za jedną ze śrub i przyjrzeć się jej dokładniej. - Ona powinna być chyba przy A-7, nie? - niepewnie zerknął na przyjaciela, by ostatecznie odłożyć przedmiot w te samo miejsce. - Wiesz co? Pieprzyć to... - przestanę udawać prawdziwego samca, hehe. - Jutro zadzwonię po prostu po fachowca. - po wzruszeniu bezradnie ramionami, zerwał się na równe nogi, palcami przeczesując swoje jasne włosy. - Część mnie wie, że Callie jest nadal tą samą kobietą, którą no wiesz... - kochał, mocno i ze szczerością. - Ale myślę, że się trochę wypaliliśmy... nawet nie wiem jakbym miał to opowiedzieć. - zależało mu na niej, potrzebował jej w swoim życiu, ale nie stanowiła już dla niego kogoś tak bliskiego - odkąd dowiedział się o chorobie, zupełnie się odsunął - niestety, do teki stopnia, że nagle spostrzegł iż nie ma już szans powrotu. Mieszkali ze sobą, żyli obok siebie - ale praktycznie się już nie znali - bo choć Calliope pozostała identyczna, to w Clive przeszedł radykalną odmianę. - Nigdy nie zostawiłbym swojego syna. - odrzekł pewnym, nieco głośniejszym tonem głosu - Steve'n był dla niego najważniejszy, najistotniejszy - nic innego prócz tego smarkatego siedmiolatka nie miało największego znaczenia. - Że sobie to wszystko ułożymy, a ja tego już nie chcę. Powinna być z kimś kto da jej wszystko. - częściowo tez uważał, że na nią nie zasługuję, iż zdarzenie z nocy sprzed tygodnia zaprzepaściły drogi, utknęli w tym miejscu i to niestety lekarz musiał być aby podjąć jakiekolwiek radykalne kroki, by wyszli z tego chorego przedstawienia. - To raczej rozmowa na inny wieczór. - nie planował dzielić się (przynajmniej na razie) sytuacją z Palomą - to było nadal świeże i na dodatek nie zakończyło się zbyt dobrze. - A Ty... jak Ty się trzymasz? - powrócił do siadu wzrokiem skanując twarzy Gabe.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niezwykle się cieszył, że przyszło im się poznać, że mimo tych odmiennych charakterów dogadywali się jakoś i że mogli sobie w wielu kwestiach zaufać. I że razem mogli udawać, że znają się na sprawach rzekomo prostych, szczerze przyznając przy tym, że i w tej dziedzinie zawodzą. Nawet jeśli chodziło o niezdolność złożenia idiotycznej szafy z ikei. — Nie liczysz chyba na to, że będę cię przekonywać, prawda? Jestem mistrzem uciekania przed problemami — wyjawił z rozbawieniem, niezmiennie go jednak podziwiając. Te wszystkie piętrzące się problemy i zmartwienia były wyczerpujące na tyle, by móc odpuszczać w tych mniejszych sprawach — nikt nie oceniłby Clive’a przez pryzmat kilku desek, których nie był w stanie ze sobą połączyć. A Gabe od samego początku nie spodziewał się cudów; przyszedł tu raczej pogadać, niż faktycznie szlifować swoje zdolności konstruowania. — To zabawne, że zakładasz, że wiem czym jest A-7 — zaśmiał się, nie próbując nawet rozwiązać tejże zagadki, toteż wzrokiem nawet nie powędrował we wskazane przez tamtego miejsce. Zaraz potem odetchnął z ulgą i wstał z ziemi, prostując sztywne już kości. Starość smakowała paskudnie. — Gdyby ktoś pytał, Clive, złożyliśmy to w dziesięć minut — skwitował jego decyzję o wezwaniu fachowca, zamierzając skupić się już tylko na opróżnieniu butelki piwa. — Wspaniale buduje się z tobą szafy, Thornton — dorzucił jeszcze, by zamknąć na zawsze ten nieszczęsny temat, by już z pełną uwagą móc wsłuchać się w ważniejsze jednak kwestie, poruszane przez tamtego. — Każda osoba, która przychodzi do mnie złożyć papiery rozwodowe, mówi to samo. I nie wie, czy postępuje dobrze i pyta co robić, czy próbować, czy walczyć o tę miłość — słowa przez niego wymawiane pewnie nie były tym, co Clive chciał usłyszeć. Ciężko byłoby mu jednak go oszukiwać, dopingować i wspierać, skoro nie wierzył w tę wielką miłość i oddanie. — A ja im zawsze mówię, że to tylko przywiązanie, nic więcej. Może kiedyś ją kochałeś, Clive, ale teraz pozostało ci już tylko wyobrażenie tego wszystkiego. I lepiej zachować tylko tę przyjaźń, niż zmuszać się do poświęceń… w imię czego? — może Clive nie oczekiwał wcale, że Gabe da mu jakąś dobrą radę, może nawet nie życzył sobie wtrącania się w to wszystko, ale Hagrove musiał wyrzucić z siebie własne spostrzeżenia. Thornton i tak by mu wybaczył, nawet gdyby poczuł się czymś wyjątkowo urażony, prawda? — I nie twierdzę, że powinieneś życzyć jej wszystkiego, co najgorsze, tylko w końcu dostrzec, że też ci się w tym wszystkim coś należy. I zamiast o niej, mógłbyś myśleć o sobie, bez jakichś skrajnych wyrzutów sumienia — czy warto tu podkreślić, że Gabe za kobietami nie przepadał? No więc właśnie, nie potrafił spojrzeć na tę sprawę tak, jak przyjaciel, bo po prostu Callie była dla niego na przegranej pozycji. A on po tym całym bagnie, jakiego doświadczał jako adwokat rozwodowy naprawdę nie chciał, by Clive swoją żonę-nie-żonę niepotrzebnie gloryfikował. — Zjebałem kilka spraw. Zastanawiam się nad powrotem do Sacramento, ale bardziej w formie ucieczki — bo on nie zwykł, tak jak Clive, stawiać czoła problemom. Tylko że nawet chcąc z kimś w końcu o tym porozmawiać, chyba liczył na to, że przyjaciel poda mu jakiś sensowny powód, dla którego powinien jednak zostać w Seattle.

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”