WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
dreamy seattle
dreamy seattle
-
-
Ta firma była jej dzieckiem. Dosłownie i w przenośni. Poświęciła jej sporą część swojego życia – praktycznie jedną trzecią, a trzeba przyznać, że to jest sporo. Była z niej dumna i dbała o nią jak tylko potrafiła. Całkowicie też ufała ludziom, których zatrudniała. To nie byli tylko jej współpracownicy, czy pracownicy, ale w większości byli to też jej przyjaciele.
Nic więc dziwnego, że większość z nich mogła zauważyć, że… coś jest nie tak. Wyraźnie nie tak. Chociaż z całych sił próbowała zachować swoją energię, pozytywny nastrój i siły do pracy to nie dało się ukryć, że zaskakująco często była nieobecna. Nie zapominała może o spotkaniach – bo na szczęście ciągle miała asystentkę, która pamiętała o nich za nią – ale rzadziej zabierała na nich głos, częściej zawieszała się patrząc w okno, czy nawet gubiła wątek. Mniej pomysłów, mniej zapału i nawet nie chciała myśleć, o czym plotkowano za jej plecami. Jaki znaleźli sobie powód jej dziwnego zachowania.
Oderwała wzrok od okna i spojrzała na plik dokumentów, którzy leżał na jej biurku, który miała do przejrzenia i podpisania. Finansowanie. Nie znała się na tym, nie była ekonomistą… ale obiecała, że to zatwierdzi, a już i tak zwlekała, ociągała się i za każdym razem, gdy mijała Prestona na korytarzu – zapewniała, że jeszcze nie miała czasu i że za parę chwil to zrobi! Nie robiła. Aż do teraz.
Złożyła kilka zamaszystych podpisów, chwyciła kartki i wstała od biurka, żeby mu je zanieść. Nie spodziewała się tylko, że wpadnie na niego momentalnie, gdy tylko przekroczyła próg swojego bezpiecznego gabinetu. Z impetem odbiła się od męskiej postaci, niebezpiecznie zachwiała na szpilkach i złapała jego – żeby mimo wszystko nie zaliczyć spektakularnej upadki. Jeszcze brakowało, żeby mogli nie tylko szeptać za jej plecami, ale też się śmiać. Szkoda tylko, że tak dokładnie przygotowany przez niego raport właśnie rozsypał się po podłodze – Jeśli to miała być zemsta za to ociąganie się, to udało ci się... – stwierdziła, zerkając na mężczyznę i uśmiechając się – Wydaje mi się, że wszystko podpisałam, więc… – kucnęła starając się zebrać kartki w jeden plik, który mogłaby mu oddać – I wydaje mi się, że wszystko jest w porządku. – przynajmniej jeśli chodzi o dokumenty – Ale wiesz, że się na tym nie znam… wierzę, że jest dobrze. – zebrała to wszystko w dość nieporadny, pomieszany plik i wręczyła go mężczyźnie, uśmiechając się do niego ładnie – Nie każ mi tego porządkować, błagam!
-
Siedział w swoim biurze i patrzył na ogromne okna, zajmujące prawie całą boczną ścianę. Pogoda nie była najlepsza, więc napawał się tym, że może skryć się w przytulnym, ciepłym gabinecie, zamiast wychodzić na zewnątrz w jesienny deszcz i chłodny wiatr. Zerknął na duży zegar w srebrnej ramie, wiszący na przeciwległej ścianie i ciężko westchnął. Od dłuższego czasu czekał na kilka istotnych dokumentów, które podpisać miała sama Elise Thornton, jego szefowa, spowiedniczka i promień słońca, niekiedy rozświetlający te pochmurne dni. Musiał przyznać, że Pani Thronton od jakiegoś czasu nieco straciła na blasku. Nie rozgryzł jeszcze co takiego za nią chodziło, ale powoli układał w głowie plan działania, mający na celu wyciągnąć z kobiety dręczące ją myśli i być może podnieść ją nieco na duchu lub pomóc wedle możliwości, tak jak to ona niegdyś robiła, gdy sam miał kłopoty. Podniósł cztery litera ze skórzanego, obrotowego fotela i wyszedł z biura, po czym ruszył korytarzem prosto do gabinetu Elise. Nie musiał nawet pukać, bo kobieta sama wpadła w jego ramiona, wychodząc przez drzwi z impetem. Przytrzymał ją, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
— Powoli… Czy ja wyglądam na mściciela? — spytał, również kucając, aby jej pomóc. Cały czas uśmiechał się, odrobinę pobłażliwie, kątem oka obserwując jej ruchy i wyraz twarzy. — Na pewno jest dobrze — odparł, odbierając od niej część plików. — A jak tam u Ciebie? Też dobrze? — spytał, przekrzywiając lekko głowę, jak szczeniak, próbujący zrozumieć sytuację.
-
- Jak zacznę wam wszystkim podpadać to nie wiem, czy nie zaczniecie się mścić, ostatecznie paląc mnie na stosie. – zażartowała, zerkając na niego i uśmiechając się, pod nosem – I nie patrz na mnie na tym spojrzeniem – machnęła dłonią przed jego twarzą, sugerując, że właśnie teraz robił TO spojrzenie, TEN wyraz twarzy, do którego najwidoczniej brunetka miała słabość – Wiesz, że nie potrafię ci wtedy odmawiać ani ściemniać prosto w twarz – zażartowała i gestem wskazała, żeby wszedł do środka, do jej gabinetu – Wieczorem spotykam się z prawnikiem – zaczęła, zajmując miejsce wyjątkowo na kanapie a nie za dużym biurkiem. Jego zaprosiła do tego samego. No i mocniej zapadła się w poduszki, wzrok kierując jednak na widok za oknem – Podpisuję papiery rozwodowe, więc… chyba jestem wolna. – zastanowiła się nad tym przez chwilę, ściągając mocniej brwi i dotarło do niej, co powiedziała i jak bardzo niefortunny był to dobór słów. Aż się skrzywiła. Idiotka. Znowu uważała, że to jej problemy są w jakimkolwiek stopniu znaczące – Przepraszam, Clara mi mówiła… jak się z tym czujesz? – że z nich wszystkich to on odzyskał najprawdziwszą wolność. Spojrzała na mężczyznę i lekko się do niego uśmiechnęła. Przepraszająco.
-
Najgorsze były pierwsze lata i z perspektywy czasu wydawało mu się, że był wtedy w jakimś rodzaju szoku. To dziwne, a zarazem ciekawe, ile ludzie mogą udźwignąć i w jaki sposób podczas takich ciężkich okresów w życiu funkcjonować. Trochę jak na autopilocie. Ogromnie doceniał pomoc ze strony przyjaciół, którzy dzielnie stali u jego boku i go wspierali. Nie wyobrażał sobie, że on miałby postępować inaczej, gdyby to oni mieli problem. Nie mógłby chyba spojrzeć na swoje odbicie w lustrze.
Dlatego zapewne przyznałby Elise racje, że jest głupia nie pozwalając mu w jej trudnych chwilach wesprzeć. — Na stosie? Podejrzewam, że powstałabyś z popiołów jak feniks, więc nic by to nie dało — odparł, a na jej sugestie odnośnie spojrzenia wzruszył ramionami, przyjmując niewinne oblicze. — Nie mam pojęcia o czym mówisz.
Oczywiście, że wiedział. Nie był ślepy ani głuchy, aby nie zauważać jej reakcji na gesty lub spojrzenia. Może Elise o tym nie wiedziała, ale często była jak otwarta księga.
Ruszył za nią, wchodząc do gabinetu z teczką pod pachą. Dokumenty wystawały z niej w nieładzie, ale teraz kompletnie o tym nie myślał. Zamknął drzwi, a następnie przeszedł w stronę kanapy, analizując słowa szefowej. W końcu przysiadł się z ciężkim westchnieniem, teczkę kładąc na oparciu. — W takim razie jesteśmy wolni razem — wypowiedział te słowa, zanim przeanalizował ich sens, lub jego brak. Nie miał pojęcia jak on to wymyślił, ale zabrzmiało intrygująco. Odchrząknął krótko w odpowiedzi na jej pytanie, po czym uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic. — Jak milion dolców, a Ty?
Zerknął na nią z ukosa, prostując nogi i krzyżując je, jakby był u siebie przed telewizorem. Splótł dłonie na brzuchu. Wbrew pozorom naprawde czuł się dobrze, lekko, jak nowonarodzony.
-
Wolni razem.
Uśmiechnęła się pod nosem i pokręciła lekko głową, bo nie wiedziała jak miało to zabrzmieć i co dokładnie miał na myśli, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język, by nie skomentować tego w mało odpowiedni sposób. Ale udało jej się! Uznała, że próby zmiany tego stanu rzeczy zostawi na chwilę, bo w głowie brunetki nawet pojawił się na to pomysł. A nawet dwa.
- Powiedzmy, że takie… pół miliona dolców. W porywach do ćwierć. – skwitowała, podśmiechując się pod nosem i obracając głowę w jego stronę, bo wyciągając się na kanapie obok niego, zresztą w bardzo podobnej pozycji – tylko tak mogła sprawdzić wyraz jego twarzy – Mam pomysł, Coldwell. – poinformowała i to już był dobry znak, bo w ostatnim czasie pomysłów nie miewała i zgadzała się na wszystko, co proponowali jej współpracownicy. Chociaż tym razem nie miało to nic wspólnego z planami zawodowymi. Było to szalenie dalekie od planów zawodowych.
- Wycieczka! Domek w górach, parę osób… jestem pewna, że znam przynajmniej… – urwała, mrużąc oczy i przez chwilę zastanawiając się nad ewentualną listą gości – Przynajmniej kilka osób, które mogłyby się na to zgodzić i którym też urlop dobrze zrobi. Weekend za miastem, tequila i kalambury. Żeby odmłodzić się chociaż o te dziesięć lat. – spojrzała na Prestona uważnie ciekawa jego reakcji na tą propozycję – Ewentualnie możemy założyć tindery i zobaczyć, kto będzie miał większe powodzenie. – zaśmiała się, bo to już kompletnie pomysł od czapy. Nie wyobrażała sobie siebie na tinderze. No… no nie.
-
— Pół miliona to już nieźle — stwierdził, przekręcając głowę w taki sposób, aby również zwrócić się do niej przodem. — Zamieniam się w słuch — powiedział od razu, gdy zakomunikowała, że ma pewien pomysł. Był niezmiernie ciekaw co też wpadło jej do tej ślicznej główki. Zazwyczaj miała świetne pomysły, nie licząc ostatnich kilku miesięcy, kiedy wyraźnie wyszła z formy. Miał nadzieję, że tym razem będzie to jednak coś naprawde ekstra. Poza tym ostatnio strasznie się nudził i potrzebował czegoś ciekawego, najlepiej ekscytującego, do roboty. Chwycił palcami za swój krawat i zaczął zwijać go i rozwijać na przemian. Wycieczka? W góry? Wyobraził sobie siebie w takiej miłej atmosferze, przed kominkiem, w cieple, ze świetnym towarzystwem. Od razu nabrał ochoty na taki wypad. —Chociaż o dziesięć, co? — mruknął, uśmiechając się z tylko sobie znanego powodu. — Tequila i kalambury brzmią świetnie, ale jedynie w takiej kolejności — dodał i poruszył brwiami. Już się nie mógł poczekać. Jeżeli jakimś cudem nie znajdą teraz nikogo chętnego na taki wypad, to najwyżej pojadą we dwoje. Istniało już wystarczająco dużo plotek na ich temat, kilka nowych nikomu nie zaszkodzi. Podciągnął się nieco i usiadł wygodniej, słysząc o Tinderze. — Tinder, mówisz? — zapytał, wyciągając z kieszeni spodni swój telefon. odszukał aplikacje i zainstalował ją. — Możemy zacząć już teraz — zaproponował, trochę traktując to jak wyzwanie. Założył sobie pospiesznie konto, po czym pokazał Elise zdjęcie, które wybrał. — Co tam wpisać? Może wierszyk?
Uśmiech na jego twarzy zdradzał głębokie rozbawienie. Wszyscy inni pracownicy Thornton Inc. prawdopodobnie obecnie ciężko pracowali, a on w biurze swojej szefowej, zakładał Tindera. Otworzył przeglądarek i rozpoczął poszukiwanie pasującej poezji. Wybór nie był łatwy, więc skopiował pierwsze lepsze. — Wczoraj, kiedy twoje imię… — wyrecytował wiersz, który wstawił, po czym pokazał kobiecie swój profil. Czarno białe zdjęcie, które wziął z profilówki na Facebooku. To nie tak, że szedł na łatwiznę. Był po prostu bardzo niecierpliwy tego, co się stanie. — Patrz, ktoś… przesunął mnie w prawo — mruknął z miną wyrażającą konsternacje. — Jakaś Zara — dodał, ponownie wyciągając telefon w stronę Elise, aby pokazać jej profil pięknej, młodej kobiety, która nie lubiła zmywać naczyń. Przesuwanie ludzi, czy ich profili, jakoś dziwnie mu się skojarzyło, ale nie miał zamiaru do tego nawiązywać. Przesuwali, to przesuwali, po co drążyć temat.
-
Za to totalnie zaskoczył ją z tym tinderem. Bo tak już? Teraz? Natychmiast? Spojrzała na niego zaskoczona, gdy zaczął to wszystko wyklikiwać. Jej telefon leżał na biurku parę kroków stąd, ale przecież tak głupio tylko rzuciła… nie wyobrażała sobie siebie na tinderze. Chociaż może powinna? Jezu. Obserwowała Prestona i słowo honoru, że doznała jakiegoś dziwnego uczucia, którego do tej pory nie doznała. Zazdrość? Zmarszczyła śmiesznie nos, jakby trochę niezadowolona z tego, co się właśnie zadziało. Bo Zara? Spojrzała na ekran telefonu Prestona i przyjrzała się dziewczynie ze zdjęcia, która chyba kiedyś mignęła jej na korytarzu kancelarii Harrisona Crane’a – Nie wygląda na sympatyczną… zasługujesz na kogoś sympatyczniejszego. – ehe, oczywiście! Bez skrupułów przesunęła twarz dziewczyny w lewo, tej która pojawiła się po niej – również. I uśmiechnęła się promiennie do Coldwella – Zabierz mi to, bo nigdy nie znajdziesz dziewczyny! – zażartowała, oddając mu telefon, bo bardzo ją świerzbiło, żeby dalej zaznaczać „nie” – I nie wiedziałam, że taki z ciebie romantyk, że próbujesz podrywu na wiersze. Z tego co słyszałam to faceci raczej chwalą się tam ile mają wzrostu i że lubią niezobowiązujący seks. – kącik ust drgnął jej w rozbawieniu, bo ta… wielki znawca się znalazł.
-
Uśmiechnął się, słysząc jej zasady. — Jeszcze nie wyjechaliśmy, a Ty już się rządzisz— odparł rozbawiony, ale i z dozą sentymentu. Lubił w niej tą władczość i zdecydowanie. To, że doskonale wiedziała czego chce i nie obawiała się po to sięgać.
Propozycje założenia Instagrama odebrał jako wyzwanie i zrobił to tak naprawde dla zabawy, głównie jako żart. Obawiał się jednak, że pod żartami ukrywał nieco swoją bezradność, bo faktycznie było coś, z czym mógł sobie obecnie nie najlepiej radzić. Niby tego jak flirtować, randkować i ogólnie spraw damsko męskich się nie zapominało, tak jak jazdy na rowerze czy pływania, ale czy aby na pewno? Kiedyś był bardzo pewny siebie, ale obecnie czuł się trochę jak dzieciak, który nie do końca wie jak używać sztućców przy stole. Niby wiedział, że za ich pomocą spożywa się posiłek, ale to przecież nie było wszystko jedno w jaki sposób. Poza tym dochodziła etykieta, dobre maniery, tematy, których nie powinno się przy jedzenie poruszać i wiele innych zasad.
Spoważniał, a właściwie odrobinę zamarł, zauważając jak Elise marszczy nos. Nie robiła tego często, a on doskonale wiedział co to mogło oznaczać. Poza tym bardzo lubił, kiedy robiła konkretne miny lub wykonywała pewne gesty, zazwyczaj towarzyszące silniejszym emocjom. Były bardzo charakterystyczne i dodawały jej uroku.
— Ah tak? — zapytał krótko, resztę pozostawiając niedopowiedzianą, wnikliwie ją przez chwilę obserwując. Czyli według niej zasługiwał na kogoś milszego? Ciekawe czy czegoś nie sugerowała. Ale czego niby? Że to ona jest ta milszą?
Nachylił się i parsknął śmiechem, widząc jak przesuwa dwie dziewczyny w lewo. Sięgnął po telefon, ale zanim wyciągnął go z jej dłoni, postanowił skomentować jej kolejną wypowiedź. — Nie wiedziałaś, że w głębi duszy jestem artystą? A faceci w tych czasach chwalą się też nieco innymi wymiarami, takimi które od razu sugerują gotowość na seksualne przygody.
Czasy, kiedy tego typu rozmowy nie przyszłyby im nawet do głowy, były daleką przeszłością. Obecnie byli na tym etapie znajomości, że niewiele rzeczy przed sobą ukrywali. Najgorzej miały nowe osoby w firmie, które nie zawsze czuły się komfortowo, przechodząc cichutko obok ich wyluzowanych żartów i rozmów, na często osobiste tematy, z którymi czasami w ogóle się nie kryli.
-
- Nie wiedziałam! – przyznała szczerze oddając mu telefon, bo jednak nie zamierzała mu psuć podrywu w całym mieście (chociaż może chciała?) – I jezu, chcesz mi powiedzieć, że ten wierszyk to właśnie sugerujesz? Że jesteś gotowy na seksualne przygody? – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, gdy zmierzyła go wzrokiem – Ale dobra… Żarty, żartami, Coldwell… lepiej mi powiedz, co ja powinnam tam napisać? – powinna podawać swój prawdziwy wiek? Czy może powinna się odmłodzić? Podawać czym się zajmuje? Część facetów może to odstraszyć… No i zdjęcie! Olaboga – Jakie powinnam dać tam zdjęcie? No wiesz… sugerujące gotowość na seksualne przygody. – parsknęła, bo brzmiało to komicznie i ani trochę nie mówiła poważnie. Chociaż może? Olaboga. Sama nie wiedziała! Ale wstała po swój telefon i po chwili usiadła po turecku na kanapie obok Prestona, próbując się zarejestrować w aplikacji.
-
Nikt im jednak nie przeszkadzał, co tylko zachęcało do dalszego relaksowania się na kanapie i rzucania lekkimi tekstami.
— Jasne, jasne. Pewnie wracasz do domu, zakładasz obcisły, lateksowy kombinezon, kocie uszka i strzelasz biczem.
Uśmiech, zarówno rozbawiony jak i tajemniczy, nie znikał z jego twarzy. Tak jakby żartował, ale jednak nie do końca. Elise znała jego poczucie humoru i wiedziała, że już dawno przestał się przy niej hamować. Nie ukrywał ani swoich żartów, ani w zasadzie nic innego. Przy niej był sobą, a co najważniejsze mógł taki być bez jakiejkolwiek obawy, że zostanie oceniany.
Na jej pytanie odnośnie wierszyka głośno się zaśmiał. Czytając wiersz, który umieścił na Tinderze, nia razu nie pomyślał, że te wersy mogą sugerować otwartość na seks.
— Skąd ten pomysł? — zapytał przez śmiech, po czym pociągnął nosem i na chwilę zamilkł. — Chociaż z drugiej strony nigdzie nie napisałem, że gotowy nie jestem — dodał, unosząc na moment brwi.
Być może miał nawet ochotę na burzliwy, dziki romans, bo nie doświadczył takiego od wieków. Najwyższy czas wyjść z roli porzuconej ofiary losu i stać się nieokiełznanym poszukiwaczem przygód i w końcu próbować nowych rzeczy. Kto wie, może nawet wda się w trójkąt, to by było szaleństwo. Gorzej, że póki co nie miał z kim. Chociaż w dobie internetu nie powinno być z tym na dłuższą metę problemu. Uzmysłowił sobie, że chyba zbyt szybko dopuszcza do siebie myśli, które nie do końca są w jego stylu. Może lepiej nieco zwolnić i zamiast zaczynać od orgii, zacząć chociażby od zmiany garderoby. Dobre sportowe buty, dresiki, czapka z daszkiem. W pewnym momencie już nie wiedział co gorsze.
Na moment zanurkował w swoim telefonie, który chyba tylko cudem odzyskał. Przez chwilę przeglądał znajdujące się tak kobiety, ale z jakiegoś powodu na tym się skończyło.
— Napisz, że lubisz spacery po plaży w świetle księżyca, weekendy w górach i drogiego szampana — odparł, zerkając na nią znak ekranu swojego telefonu. Na pytanie o zdjęcia wzruszył ramionami i opuścił wzrok. — Topless, oczywiście — mruknął, jednocześnie udając, że w jego odpowiedzi wcale nie było nic dziwnego. W środku czuł się jak rozbawiony, mały chochlik.
-
- Po to jest w sumie tinder… – przyznała, wzruszając ramionami, bo nawet jeśli była po trzydziestce i od kilku lat była mężatką to wcale nie znaczy, że żyła pod kamieniem. Wiedziała do czego służą portale randkowe… - I myślisz, że nie byłabym w stanie tego zrobić? – wrzucić tam zdjęcia topless oczywiście. Uniosła brwi i przyglądała mu się zaciekawiona. Bo nie była do końca pewna, czy ją podpuszczał czy tylko sobie z niej żartował, bo zakładał, że nie miała tego typu zdjęć w swoim telefonie. Coś by się znalazło! Dlatego chwilę poklikała, a gdy jej profil stał się rzeczywistością…
Wróciła spojrzeniem do Prestona.
- Cieszę się, że dobrze to znosisz. Nawet jeśli żarty kamuflują te też niekoniecznie pozytywne uczucia. Cieszę się, że wreszcie coś się wyjaśniło i że możesz ruszyć dalej. Zasłużyłeś na to, Preston. – rzuciła, naturalnie poważniejąc i nawet na moment nie przenosząc wzroku z przyjaciela. Ale mówiła szczerze. Cieszyła się jego szczęściem – niezależnie od tego jak je osiągał.
-
Jeżeli zaś chodziło o lateks, to tak mu się tylko powiedziało. Pewnie wolałby oglądać kobietę w koronkowej bieliźnie.
— Catwoman nie wyglądała mi nigdy na uległą — zauważył i poruszył sugestywnie brwiami. Zaśmiał się krótko, słysząc o mobbingu.
Patrzył na nią uważnie, gdy ta zakładała tindera. Na pytanie odnośnie zdjęć topless, mężczyzna podrapał się po żuchwie, udając że się zastanawia. — Wątpię, że umieściłabyś nagie zdjęcia w sieci — odparł w końcu i uśmiechnął się lekko. Trudno powiedzieć czy prowokował czy faktycznie nie wierzył w jej odwagę. Prawda była jednak taka, że wolałby żeby Elise tego jednak nie zrobiła. Nie chciałby, aby obcy mężczyźni oglądali ją bez ubrań, a czy sam by zerknął? Pewnie tak, chociaż nie oficjalnie. Oficjalnie byłby dżentelmenem.
Odnalazł w aplikacji świeżutkie konto brunetki, po czym przesunął ją w prawo. — Teraz Ty możesz posądzić mnie o mobbing — skomentował, całkiem z siebie zadowolony. Miał dziś wyśmienity humor i trudno było się nim z kimś nie podzielić.
Gdy zmieniła temat spoważniał odrobinę i położył telefon na oparciu kanapy. Właściwie nie wyjaśniło się nic, po prostu po żonie Prestona nie było ani śladu, a czas który minął od jej zniknięcia upoważnił do uznania jej prawnie za zmarłą. Oczywiście jest to jakieś zakończenie tej, ciągnącej się niczym smród za gaciami, sprawy. Zawsze jednak pozostaje gdzieś tam z tyłu głowy myśl, że śledztwo niczego nie wykazało, po prostu je zamknęli, a akta sprawy będą kurzyć się w archiwum, dopóki ktoś ich w końcu nie wyrzuci. Uniósł na nią wzrok i pokiwał głową.
— Pewnie tak… Też się cieszę — przyznał, bo mimo że piętno wydarzeń z przeszłości zawsze będzie na nim odciśnięte, tak teraz mógł po prostu ruszyć dalej i być może naprawdę zaznać jeszcze prawdziwego szczęścia. Przestał się obwiniać i mieć wyrzuty sumienia, więc postęp był. — Śniła mi się ostatnio, a przynajmniej wydaje mi się, że to była ona — mruknął, chociaż sam nie wiedział po co.
-
Teraz jednak całą uwagę skupiła na Prestonie.
-Mam nadzieję, że to był chociaż pozytywny sen… i nie wyobrażam sobie, tego Preston. Naprawdę. Tyle lat. – przynajmniej mógł się z nią oficjalnie pożegnać. Zawiesiła się nad tą myślą na ułamek sekundy, może nawet dwa. Ale to wystarczyło by do jej gabinetu wpadła Clara, lekko zmieszana, gdy spojrzała po tej dwójce na kanapie, ale nic nie powiedziała. Nie na ten temat. Przypomniała natomiast, że to koniec dobrego, bo Elise za godzinę ma spotkanie z dyrekcją szpitala. Trzeba było więc wrócić do obowiązków.
- Gdybyś czegoś potrzebował, chociażby mojego marnego towarzystwa to daj znać, Preston. – zapewniła, lekko się jeszcze do niego uśmiechając i w końcu wróciła do pracy. Zresztą tak samo jak on.
/zt