WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie potrafił sobie rozsądnie organizować czasu i jak zwykle na tym cierpiał. W teorii miało być pięknie - prysznic, ubranie się, zakupy i spokojny spacer do jej mieszkania. W praktyce osiemdziesiąt procent tego czasu przeznaczył na dobranie outfitu. Wchodząc na trzecie piętro budynku, zaczynał kwestionować swój ostateczny wybór. Próbował tyle różnych połączeń, różnych stylów i ostatecznie wylądował z czymś tak... zwyczajnym? No nie była to jego najlepsza chwila w życiu, a ten pasek to już w ogóle mu się przestał w po drodze podobać. Dodatkowo zakupy zrobił na odwal. Niby pisała mu, że ma lodówkę pełną, ale co jakby zabrakło? Z czego miałby jej wtedy wyczarować pizzę, która miała ich zaprowadzić do jej sypialni? Wino też wziął pierwsze lepsze, podpasowując się jedynie pod jej wytyczne i z wielką nadzieją szedł na pierwszą randkę od długiego czasu. Żałował, że nie wrzucił na siebie czegoś mniej sztywniackiego (przynajmniej marynarki nie założył, całe szczęście), ale miał słabe doświadczenie w spotkaniach ze starszymi kobietami. Owszem, tak właśnie ją postrzegał, o zgrozo.
Odchrząknął głośno, kiedy stanął pod drzwiami i obwąchał pachy. Nadal czuł od siebie wyłącznie wodę kolońską (nawalił jej tyle, że się mógł człowiek udusić), ale plamy zdradzały, że się trochę zgrzał chłopak w po drodze. - Cześć, Lava - wymamrotał z przesadnie niskim głosem i pokręcił lekko głową. - Lava... cześć - rzucił bardzo cringy flirciarski uśmiech do zamkniętych drzwi, ale zaraz znów pokręcił głową. - Lava, no witaj! - rozpostarł ręce, szeleszcząc siatką i westchnął ciężko. Tyle go ciężkich wyborów czekało tego wieczora, ale musiał wypić mleko które sobie naważył. Miał tylko nadzieję, że kobieta nie okaże się jakąś pojebuską. Zadzwonił do drzwi i wyprostował się, czekając aż ujrzy w drzwiach swoją randkę.
- Dobry wieczór - rzucił cichym i chrapliwym głosem, uśmiechając się do niej lekko. - Słyszałem, że zamawiała Pani pizzę na miejscu - ale był z siebie dumny, że wpadł na ten żart, no gdyby mógł, to by sobie przybił piątkę. - Wino do zamówienia gratis - dodał, wyciągając butelkę z torby i uśmiechając się szerzej. Pierwsze wrażenie chyba mu się udało, nie ma co.

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

#6
outfit

Na ogół unikała randek w niedzielę. Nigdy nie wiedziała jak one się skończą, a że próbowała być odpowiedzialnym, dorosłym człowiekiem, to musiała pamiętać o tym, że o siódmej rano w poniedziałek należało stawić się w pracy. Jednak była doświadczona w bojach, czyli randkach. Wszelakich, bowiem i na te w ciemno, umawiana przez koleżanki chodziła i na te Tinderowe umawiała się chętnie, a pewnie jak ją ktoś w klubie dobrze zbajerowała, to się dała namówić na drinka następnego dnia. Także umiała się ogarnąć na szybko. I styl też swój już miała jakiś wyrobiony, raczej minimalistyczny, więc nie musiała szperać w szafie i dobierać tony ubrań, czy dodatków.
Gdyby tylko wiedziała, że myśli o niej jako o starszej kobiecie… pewnie najpierw miałaby niezły ubaw, a potem wytłumaczyłaby jakie są plusy umawiania się z doświadczonymi kobietami. Poza tym, nigdy nie czuła się stara, a jej aktualny wiek wydawał się jej być wręcz idealnym. Miała za sobą studia, pierwsze miłostki i poważne związki, doskonale wiedziała czego chciała. Miała świetną pracę i zdrowe podejście do życia. A gdyby wziąć pod uwagę jej wyćwiczone na jodze ciało, to prawdopodobnie mogłaby konkurować z niejedną dwudziestolatką. Także czuła się pewnie wiedząc, że jej dzisiejszy pan randka jest o te kilka lat młodszy.
Wstała z kanapy, na której czytała książkę, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Zatrzymała się jeszcze na sekundę przed lustrem, by sprawdzić, czy dobrze wygląda i czasem się nie potargała, czy coś, po czym otworzyła drzwi. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, kiedy jej oczom ukazał się mężczyzna, z którym pisała na Tinderze. No cóż, trzeba było przyznać, że zdjęcie całkiem zgadzało się z rzeczywistością. – Teraz to na pewno będzie dobry. – odpowiedziała z cwanym uśmieszkiem i zrobiła krok do tyłu, by go wpuścić. – Mhmm, pizza i wino. Wszystko się zgadza. – kiwnęła głową i odebrała od niego zamówienie, po czym zrobiła kilka kroków w kierunku kuchni, by odłożyć zakupy na wyspę. – Zapraszam. – gestem wskazała mu wysokie krzesło, na którym mógł sobie usiąść, a po chwili podała mu otwieracz do wina i butelkę, sama w tym czasie wyciągając kieliszki.
- Lance. Zdecydowanie wygrywa Lance. – stwierdziła po chwili, stając bliżej niego i wbijając w niego spojrzenie. Pamiętała, że miała zdecydować, który skrót jego imienia pasuje najlepiej. Chociaż mieli jeszcze czas, by wybrać coś innego.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Drgnął lekko, wypuszczając przy tym szybciej powietrze nosem, bo rozbawiła go tym komplementem. Grzecznie wszedł do środka, nie rozglądając się jednak jeszcze, bo wpierw chciał całą swoją uwagę poświęcić gospodarzowi. Gospodarce? No cóż. Zmierzył ją, tak średnio dyskretnie. Niby nie nachalnie, bo nie był przecież jakimś napaleńcem i troglodytą, ale też na tyle uważnie, aby to dostrzegła. Zastanawiał się przez moment czy należało skomplementować jej ubiór, ale ostatecznie sobie darował. Była piękna, a to co miała na sobie było równie zwyczajne jak jego strój. Pierwszy plus, że nie poczuł się przez nią głupio, bo spotkali się gdzieś na równi. Był zwolennikiem bardziej przemyślanych komplementów, szczególnie tych skupiających się na detalach. Kiedyś w telewizji usłyszał, że ludzie o wiele lepiej na nie reagują i zapamiętują na dłużej. Od tamtej pory trzymał się tego założenia i musiał przyznać, że sprawdzało się niejednokrotnie.
Usiadł na stołku, dopiero teraz rzucając okiem na pomieszczenie. - Sama dekorowałaś wnętrze? - zapytał, ponieważ w wyglądzie mieszkania jest tylko plan i jeszcze nie wiem czy mu się podoba. Czekam na opis klimatu wnętrza, a potem Laurence podejmie dalsze działania w tym temacie. Tymczasem przejął od niej otwieracz i sprawnie uporał się z butelką. Robił to regularnie w pracy i poza, więc siary sobie nie narobił. Roześmiał się pogodnie na jej nawiązanie do rozmowy z Tindera. - Tak szybko? Nawet nie spróbowałaś innych - wytknął, patrząc na nią uwodzicielsko. Złapał za kieliszek i pozwolił sobie im polać. Nie przesadził z ilością, bo tylko prościuchy nalewały dużo, a on był facetem (chłopcem) z klasą (pozerstwem). - Możesz do mnie mówić Shark, bo jak tutaj jechałem, to dotarło do mnie, że była przecież taka bajka, Shark Boy and Lava Girl - głupie to było i trochę infantylne, ale chciał też jej pokazać, że potrafił być quirky. O filmie oczywiście pomyślał już podczas pisania na Tinderze, ale trzymał to w sobie aż do spotkania. Ten to był jednak mistrz podrywu.

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Nie przeszkadzało jej to, że lustrował ją wzrokiem. Widział ją po raz pierwszy, mógł się zastanawiać, czy nie okaże się zupełnie innym człowiekiem niż na zdjęciach. Ona sama pozwoliła sobie przyjrzeć się jemu. I chyba nie było w tym nic dziwnego, skoro oboje korzystali z aplikacji, na której głównie zwracało się uwagę na to, jak ktoś wygląda. Wiadomo jednak, że niektórzy potrafili wyglądać zupełnie inaczej na zdjęciach, niż w rzeczywistości.
- Powiedzmy. Wynajmuję się, więc większość rzeczy już tu była, ale dodatkami zajęłam się ja. – odpowiedziała na jego pytanie i uśmiechnęła się. To miło, że zwrócił na to uwagę. Mieszkanie było duże, przestronne i jasne. Kuchnia połączona z dużym salonem, które dzieliła spora wyspa kuchenna. Uwielbiała to połączenie, bo kiedy przychodzili znajomi, mogli jednocześnie gotować i rozmawiać, niekoniecznie zmuszając wszystkich do siedzenia w jednym pomieszczeniu. Samo wnętrze było urządzone dość minimalistycznie, ktoś kto przygotował mieszkanie pod wynajem zadbał o to, by spełniało ono wszystkie swoje funkcje, było jak najwygodniejsze do życia, ale został przestrzeń, by nowi lokatorzy mogli wprowadzić w nie nieco życia. Po jeden i drugiej stronie mieszkania były dwie wielkie sypialni z osobnymi łazienkami, co pozwalało tu żyć dość swobodnie dwóm osobom, które niekoniecznie musiały się znać przed wynajmem. Jak znajdę odpowiednie zdjęcia, to wrzucę, bo mam to wizję, ale nie wiem, czy ktoś inny miał podobną. Na pewno jej wnętrzarską rękę było bardziej widać w jej sypialni.
- Skoro tak mówisz, Lauro. – odparła i posłała mu cwaniacki uśmieszek. Odebrała od niego kieliszek z winem i upiła jego łyk. Fakt, że nie nalał im od razu całych kieliszków wskazywał na to, że coś musiał o alkoholu wiedzieć. Lava też wiedziała, pracując na barze nauczyła się robienia dobrych drinków i polewania w odpowiedni sposób procentów.
Uniosła brew, kiedy wspomniał o bajce. Gdzieś z odmętów swojej pamięci musiała wygrzebać obraz tego filmu dla dzieci i pokręciła z niedowierzaniem głową. Faktycznie, było coś takie. A kiedy się pojawiło w telewizji, była o połowę młodsza, więc chyba nie do końca były to jej klimaty, ale widziała, bo miała młodsze rodzeństwo. – Idealnie. Nie wpadłabym na to. Chociaż to chyba nie było arcydzieło… - zaśmiała się. Bo jakieś disnejowskie produkcje to klasa, ale tamto, ekhem.
- Jedno trzeba przyznać. Że ten Shark Boy ładnie przypakował. – stwierdziła, przypominając sobie kogo wtedy widziała na ekranie, bo później go przecież w Zmierzchu widziała, jak biegał bez koszulki. I jak tak przyjrzała się Laurencowi, który otwiera wino, to przez myśl jej przemknęło, że pod tą swoją koszulą może wyglądać dość podobnie do tego aktora.
- Jesteś głodny? Chcesz mi już teraz pokazać swoje... umiejętności? - uniosła pytająco brew, kiedy zajrzała do torby z zakupami i zauważyła, że jednak kupił składniki na umówioną pizzę.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przytaknął powoli, kontynuując rozglądanie się po wnętrzu. Jednym mogłoby się to wydawać prostackie, ale dla niego był to nieodłączony element poznawania nowych przestrzeni. Może i nie pasjonowało go dekorowanie wnętrz i się na tym nie znał, ale lubił sobie patrzeć jak żyją inni. - Podoba mi się. Biel, drewno i minimalizm - tymi trzema słowami podsumowałby mieszkanie Lavy. Musiał przyznać, że jakoś od razu poczuł się tutaj dobrze. Ciekawe czy meble były ustawione zgodnie z zasadami feng shui. - Ta lampa - pochylił się lekko na stołku, aby móc dostrzec główne źródło oświetlenia w salonie. - to chyba mój faworyt jak na razie. Dziwny kształt - jeśli ktoś mógłby przejść obok niej pod nią obojętnie, to musiał już naprawdę wiele w życiu zobaczyć.
- Achhh, od razu czuję się jak w szkole - roześmiał się cicho, bo przezwisko to było mu głównie znane z tamtego okresu. Nadal nie uważał aby było ono jakkolwiek obraźliwe, więc ludzie którzy próbowali go nim upokorzyć przeważnie ośmieszali sami siebie.
- No... raczej nie - wzruszył ramionami, bo choć samego filmu prawie nie pamiętał, to uraczył się jakimiś scenami na YouTube, kiedy Lava mu nie odpisywała na wiadomości na Tinderze przez kilkanaście minut. O ile ona sama niewiele miała wspólnego ze swoją imienniczką, tak Shark z filmu wyglądał prawie identycznie jak mały Laurence. - A dziękuję, dużo ćwiczę - odparł żartobliwie, demonstrując równe białe zęby. - Jemu to się chyba przytyło teraz - nie śledził życia gwiazd na bieżąco, bo to trochę nie jego bajka, ale miał wrażenie, że ostatnio na Instagramie rzucił mu się post w stylu then and now, gdzie porównany był właśnie Taylor Lautner. - Nie, żeby było w tym coś złego - zaraz się zreflektował, bo nie chciał wyjść na buca i sport-świra. - No ale jakby mieli obsadzać dorosłego Sharka, to ja już bardziej - ładnie wybrnął i pewnie miał rację.
Podniósł się ze stołka, przytakując lekko głową. - Jak najbardziej. Nie ma co zwlekać, bo jest wiele do pokazania - nie potrafił się oprzeć przed tym tekstem, który podsumował kolejnym firmowym uśmiechem Hirschów. Ktoś mu kiedyś powiedział, że jego ojciec ma dokładnie taki sam, więc tak to teraz sobie w głowie nazywał. Uniósł kieliszek z winem i zainicjował toast z Lavą. Trochę cheesy, ale kto taki nie bywał, niech pierwszy rzuci kamieniem. - Za miły wieczór? - uniósł zadziornie brew, patrząc na nią z góry, bo akurat oboje stali przy siatce z zakupami.

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Lubiła to wnętrze. Chwilę po powrocie do Seattle spędziła u rodziców, kiedy szukała pracy i mieszkania, a kiedy już dostała dobrą umowę, postanowiła wynająć coś, w czym będzie mieszkać się jej wygodnie i przyjemnie. Właściciel był bardzo miły, nie robił żadnych problemów, a ona mogła mieszkać w świetnych warunkach. – Mi też się podoba. To świetne połączenie. I zostawia przestrzeń dla nowych lokatorów, by wprowadzali swoje osobiste elementy. – zgodziła się z nim z uśmiechem na ustach. I choć sama ograniczała posiadanie rzeczy, jedyne co z nią jeździło po świecie to ubrania, jakieś ważne dla niej drobiazgi i płyty. Chociaż płyt winylowych miała tak dużo, że musiała część zostawić u rodziców, a mimo to z każdego miasta wracała z nowymi sztukami.
- Lampa jest świetna. – zaśmiała się. – Chociaż ja uwielbiam makramę i ten różowy obraz. – wskazała na wiszące na ścianie malowidło. – Dostałam je w prezencie. Makramę zrobiła moja dobra znajoma z San Francisco, a obraz namalowała koleżanka z Seattle. – mówiąc to przypomniała sobie o imprezie „powitalnej”, która miała miejsce kilka miesięcy temu, kiedy poinformowała wszystkich znajomych, że wróciła do miasta i muszą się spotkać.
Naprawdę na końcu języka miała pytanie, czy ta szkoła nie była jakoś całkiem niedawno, ale nie chciała, by nastrój prysł. Może i Laurence umówił się z nią na randkę, widząc jej wiek na Tinderze, ale nie była do końca pewna, czy zdawał sobie z tego sprawę i czy lubił dojrzałe kobiety.
- Mmm… - mruknęła, kiedy wspomniał o ćwiczeniach. No było widać, zauważyła. Nie był drobnym chłopakiem, u którego mięśnie pojawiały się, kiedy odpowiednio je wyprężał. Już pod samą białą koszulą rysowały się ich kontury.
– Naprawdę? – skrzywiła się. Aż musiała zerknąć na instagram, żeby zaktualizować wizję aktora, po czym westchnęła cicho. – Nie wiem, ciężko stwierdzić, jakoś mało się ostatnio rozbiera na tym Instagramie. – stwierdziła niepocieszona. Nic nie mogła porazić, miała słabość do dobrze wyglądających mężczyzn. Telefon podsunęła nawet Laurencowi pod nos, żeby był na bieżąco, jak wygląda facet, o którym rozmawiali.
– Oj zdecydowanie. Nadawałbyś. – zgodziła się z nim. Jednak w jej głowie pojawiła się wizja nieco innego filmu, niż przygodowy z dziwnymi kostiumami. Laurence mógłby grać głównego bohatera w jakimś romansidle, gdzie laski mdlałyby na jego widok.
- Moja kuchnia czekała na ciebie. – odparła rozbawiona i również się uśmiechnęła. Firmowy uśmiech Hirscha był rozbrajający. – Za miły wieczór. – zgodziła się z nim i uniosła kieliszek z winem.
- A teraz mów w czym ci mogę pomóc i czego potrzebujesz. – zarządziła, kiedy odłożyła kieliszek na blat stołu i rozejrzała się po kuchni, bo skoro mieli gotować, to należało zaczynać. Rzuciła mu nawet fartuszek, żeby nie pobrudził się mąką i zakasała rękawy swojej koszuli.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Ilu was tu mieszka? - zapytał, bo jeszcze nie zdążył zajrzeć do każdego pomieszczenia, więc nie potrafił określić pojemności mieszkania. Zakładał, że miała to miejsce na wyłączność, ale gdy już wspomniała o lokatorach, to faktycznie obecność innych osób na takiej powierzchni zdawała się być teraz oczywista.
- Widzę, że sami znajomi artyści. Ja to mam tylko siostrę, która ostatnio zaczęła fotografować - przyjrzał się dokładniej wspomnianym przez nią dziełom i przytaknął powoli. - Obraz jest ciekawy - zaśmiał się cicho. Nie wiedział czy mu się podobał, bo nie pasował kompletnie do pomieszczenia, ale chyba taki był zamysł. - A makrama super kolory, bardzo moja paleta - sam by taką powiesił u siebie, ale niestety nie chodził na targi, nie miał tak utalentowanych bliskich, a przez internet zamawiał zupełnie inne rzeczy. Wystrój domu był jedną z mniej ważnych rzeczy w jego życiu, co dało się odczuć po wejściu do jego pokoju. Dobrze, że nie musiał zapraszać jej do siebie. Sam fakt, że musiałby wygonić ojca i siostrę byłby wystarczająco niezręczny.
Przyjrzał się jego postom i odkrył, że faktycznie nie wydawał się już być taki duży. - A w sumie, może już zrzucił. Ale był taki okres - nie chciał już mówić, że w Scream Queens był przy kości, bo w życiu by się nie przyznał, że oglądał taki serial. Takie rzeczy to były jego guilty pleasures, o których nie mówił nikomu. Uważał, że byłby przez to odbierany jako mniej poważny człowiek. Histeryczne było, że w ogóle tak o sobie myślał, ale miał skrzywiony odbiór własnej osoby.
- Profesjonalnie. podoba mi się to - przyznał z uśmiechem, kiedy otrzymał fartuszek i ubrał go ładnie, aby nie pobrudzić spodni. Koszula to tam obojętnie, bo i tak zamierzał ją wyprać po tym spotkaniu (w końcu zdążył już ją zapocić po drodze), ale spodnie prał znacznie rzadziej.
Zaczęli robić pizzę, bo nie mam zamiaru opisywać krok po kroku, ponieważ ostatni raz robiłem takową w liceum i nie pamiętam. Laurence na szczęście wszystko miał w małym paluszku i tak podzielił zadania, żeby oboje coś robili symultanicznie. W kuchni był trochę innym człowiekiem, bardziej zorganizowanym i skupionym, co dało się odczuć. Nie oznaczało to jednak, że nie żartował czy jej nie zagadywał, ale no... widać było, że to on rządził przez ten czas. Kiedy picka wylądowała w piekarniku, wyprostował się dumnie i uniósł obie dłonie w górze, czekając aż zbiją razem piątki. - Dobra robota, będzie pierwsza klasa, już to czuję - uśmiechnął się szeroko, gotów na dalszą część wieczoru, chociaż już teraz bawił się wspaniale. Zawsze jak gotował, to się brudził, nawet kiedy się starał tego nie robić. Dowodem na to była mąka we włosach i plamka sosu pomidorowego na koszuli, których nie był jeszcze świadom, ups.

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

- Jesteśmy tylko we dwie. – odpowiedziała na jego pytanie. – Ale spokojnie, dziś ma wrócić późno. – dodała z uśmiechem. Chociaż Sam już dawno zdążyła się zorientować, że Lava lubi zapraszać ludzi do jej mieszkania, a czasem może nawet natknąć się na roznegliżowaną randkę swojej współlokatorki. Jakoś na samym początku ich wspólnego mieszkania ustaliły kilka zasad, a Hale naprawdę starała się umawiać do domu, kiedy Sam nie było albo przynajmniej mieć gości tak, by nie czuła się z tym niezręcznie.
- To prawda, znam dużo artystycznych dusz. – odparła. Ogólnie miała dużo znajomych, niemal z każdym od razu łapała kontakt, jednak z artystami chyba czuła najlepszy wajb.
– A jaką fotografią się zajmuje? – spytała naprawdę zainteresowana. Dużo tego było, prawda? A każdy kto miał aparat od razu się nazywał fotografem, ale chciała dopytać, skoro już o tym wspomniał. – To prawda. Kolory są piękne. – przytaknęła, bo również uważała, że ten dodatek był wyjątkowo ładny, a i kolory były jej bliskie. Jednak w tym przypadku bardziej liczyło się to, że ktoś to dla niej własnoręcznie stworzył. Uwielbiała takie prezenty od serca, którym ktoś poświęcił czas, przygotował z myślą o danej osobie, próbując stworzyć coś wyjątkowego.
- Oczywiście. W końcu zaprosiłam profesjonalistę, nie mogę pozwolić, byś przygotował nam kolację w nieodpowiednich warunkach. – odparła rozbawiona. Sama lubiła gotować, więc jej kuchnia była naprawdę dobrze wyposażona, by gotowało się wygodnie. Niektóre gadżety wydawały się jej zbędne, ale były też podstawowe elementy, które musiała mieć. Fartuszek był jednym z nich, bo czasami niektórymi składnikami można było zniszczyć ubrania, a nie lubiła wyrzucać ubrań.
Lava grzecznie wykonywała polecenia Laurenca, pewnie kiedyś sama robiła jakąś pizzę, ja nigdy, więc mniej więcej kojarzyła kroki, ale też brała pod uwagę fakt, że on tu był mistrzem, więc i jemu oddała dowodzenie. Podawała więc odpowiednie składniki, ewentualnie w czymś mu pomagała, przygotowując to, co było potrzebne po ugnieceniu ciasta. Gdzieś tam w międzyczasie oznajmiając mu w końcu, że jest weganką, więc poprosi wersję z samym sosem. Albo chociaż połowę pizzy bez sera, bo pewnie w piekarniku mieściła się jedna. Marinarę, bo chyba tak się nazywa taka najbardziej podstawowa, nie? Dobre ciasto i sos mogły zdziałać cuda, a ona nie zamierzała się bawić w jakieś dziwne dodatki albo wegańskie sery, naprawdę lubiła taki sam placek.
Uniosła dłonie i musiała też wspiąć się na palce, by móc zbić z nim piątkę i roześmiała się. - Na to liczyłam. – stwierdziła, od razu odwracając się, by sięgnąć po talerze. I dopiero po chwili zauważyła jak bardzo w przygotowaniu posiłku był zaangażowany cały Laurence.
Podeszła do niego i poczochrała jego włosy, by pozbyć się z nich mąki.
- Jestem ciekawa, czy to się da sprać. – zmarszczyła czoło i palcem dotknęła miejsca, w którym była plama. – Daj. – poleciła, oczywiście mając na myśli jego koszulę. – Im szybciej to namoczymy, tym większa szansa, że się tego pozbędziesz. Mam nadzieję, bo to chyba ty masz większe doświadczenie z sosami na ubraniach. – dodała ze wzruszeniem ramion. – Nie mam jednak nic na zmianę w twoim rozmiarze, ale możesz zostać w samym fartuchu. – stwierdziła rozbawiona.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przytaknął ze zrozumieniem, bo współlokatorka mu absolutnie nie przeszkadzała. Tak długo, jak zamierzała siedzieć w pokoju i nie zaburzać ich randki rzecz jasna. Ciekawiło go czy zostanie na noc i czy natknie się na nią rano, ale nie było to też na tyle ważne, aby zaprzątało mu głowę na dłużej niż kilkanaście sekund. Grunt, że nie byli u niego, bo wtedy chyba nie byłoby mowy o pozostaniu na noc.
Zatkała go pytaniem o rodzaj fotografii, bo jako niezbyt inteligentny człowiek, nie wiedział jakie ma do wyboru. Zamyślił się na moment, odgrzebując w głowie rozmowy z Laurą, ale był prawie pewien, że mu się nie chwaliła takimi szczegółami. - Głównie portrety - odparł z pewnością, aby zamaskować niepewność i uśmiechnął się do niej ładnie. Miała mu zrobić parę zdjęć na siłowni, więc może właśnie o fotografię ludzi jej chodziło? No z ręką na sercu nie wiedział, ale teraz miał motywację, aby się dopytać.
Wegańska pizza nie stanowiła dla niego problemu i zrobił całą pod kątem Lavy. Nie odbierał tego jako poświęcenie, bo nie po to wkładał tyle serca w ciasto, żeby potem je przykrywać z całych sił. Ostatecznie wyszło lepiej niż przypuszczał, chociaż sądził, że mogła wcześniej uprzedzić, bo niepotrzebnie nakupował sera. Dobrze, ze był bogaty i nie musiał się takimi rzeczami faktycznie przejmować.
Roześmiał się w odpowiedzi na poczochrane włosy. Wcale się nie zorientował, że to z troski o jego czystość, więc odebrał to jako zaczepkę. Zaczynało się robić coraz ciekawiej! Zerknął na plamę, której wcześniej nie widział i zmarszczył lekko czoło. - Zrobiłaś to celowo, żeby mnie rozebrać? - zażartował, obnażając zęby w szerokim uśmiechu. Wpierw pozbawił się fartucha, a następnie przeszedł do rozpinania guzików. Kiedy jej oczom powoli ukazywało się coraz więcej jego ciała, patrzył jej z zadowoleniem w oczy. Próżny z niego chłopak i sam się sobie podobał, więc lubił widzieć jak inni łypali na niego w ochoczy sposób. - Namoczenie starczy, grunt, że to nie wino - przyznał, pozbawiając się już całkowicie ubrania i od razu mocząc nieszczęsną plamę. - Nie przeszkadza mi paradowanie w ten sposób, ale jak zrobi mi się zimno, to będziesz musiała mi jakoś pomóc - posłał jej cwaniacki uśmiech i wykręcił plamę z wody, a następnie przewiesił koszulę na krześle. - Będzie git - nie przejmował się tym szczególnie, bo nie była to jakaś wybitnie droga koszula, a takie przymusowe rozebranie mu się spodobało. Upił łyka wina, a następnie uśmiechnął się znów w swój diabelski i bezczelny sposób. Nim Lava zdążyła zareagować, było już za późno. Skorzystał z elementu zaskoczenia, chwycił za łyżeczkę od sosu i stuknął nią lekko w jej ramię, tym samym brudząc jej koszulę na wzór swojej plamy. - O kurczę, ale wypadek - skomentował z udawanym szokiem, a następnie roześmiał się cicho, ciekaw jej reakcji. Czyżby mieli to zrobić jeszcze przed kolacją?

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

– To świetnie. – stwierdziła z uśmiechem. – I co, zdjęcia na Tindera i Instagram ci robi? – zaśmiała się, ale pytała całkowicie poważnie. Przecież jeśli tylko ktoś miał możliwość, to wykorzystywał każdego, kto chociaż przyzwoicie robił zdjęcia, by wykorzystywać je potem w swoich social mediach. Sama miała podobnie, chociaż nie miała parcia na robienie sobie zdjęć na każdym kroku, tak dzięki pracy w radiu, a w zasadzie też trochę do pracy w radiu, miała za sobą kilka sesji zdjęciowych.
– Celowo ubrudziłam ci koszulę sosem, do którego się nie dotykałam? – spytała rozbawiona jego podejrzeniami. Pokręciła głową i sięgnęła po wino, nie spuszczając z niego wzroku. Jej zadowolona mina zdradzała, że widok się jej podoba.
– Dobrze, że pijemy białe. – pomachała brwiami, bo bitwa na jedzenie może i filmach wydawała się cholernie dobrą zabawą, która prowadziła do seksu na stole kuchennym albo podłodze, ale w realnym świecie chyba nie do końca mogło się to udać. Bo jak? Wizja lepiących się od jedzenia ciał nie była do końca fantazją Lavy.
– Oczywiście, będziesz kręcił drugą pizzę, na pewno cię to rozgrzeje. – no zgrywała się, ale bardzo bawiło ją to jak ze sobą rozmawiali. Zero spięcia, luźne podejście i ciągły śmiech sprawiały, że mogła się przy nim czuć swobodnie, nawet kiedy nie miał na sobie koszuli. Chociaż ten element był nieco rozpraszający.
– Oh nie! – odskoczyła i zmarszczyła brwi, spoglądając na plamę na swoim ramieniu. – Oj mój drogi, to było cwane. Chciałam jednak przypomnieć, że jesteśmy u mnie i mam tu całą szafę ubrań na zmianę. – oznajmiła z cwaniackim uśmiechem, bo totalnie rozbrajał ją jego tok myślenia i to w jak oczywisty sposób próbował pozbawić ją ubrań. Zaczęła więc rozpinać guziki swojej koszuli, by zdjąć ją z siebie i podeszła do zlewu, by również namoczyć i przetrzeć pomidorową plamę.
– Ups, ktoś chyba zapomniał o pizzy. – uniosła znacząco brew, zauważając jak gapi się na nią, a ich kolacja pewnie przypala się w piekarniku.
Ostatnio zmieniony 2020-12-05, 22:35 przez Lava Hale, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zaśmiał się, kiedy trafiła w samo sedno. - Jeszcze nie zrobiła, ale właśnie opracowujemy wspólny projekt na jej zajęcia - czyt. miała mu zrobić zdjęcia na siłowni, ale wiadomo, że musiał to ubrać w jak najbardziej tajemnicze słowa, aby wydawał się jej bardzie poważny i zorganizowany. To też nie tak, że był kompletnym dzieciuchem, bo na swój wiek był bardzo zaradny, ale jego poczucie humoru i taki ogólny, nieedytowany vibe to jednak bardziej w stylu gen Z.
Zmarszczył brwi, bo konkretnie go teraz zagięła. Chwilę wyglądał tak, jakby zaraz miał zamiar zacząć się z nią wykłócać, ale ostatecznie wybuchnął śmiechem i wzruszył ramionami. - No cóż, masz mnie - lubił mieć ostatnie słowo, ale w towarzystwie pięknych kobiet czasem celowo robił z siebie pajaca, bo pociągało go, kiedy patrzyły na niego z satysfakcją. Oczywiście w połowie przypadków wykładał się niezamierzenie, ale w tej chwili podobała mu się reakcja Lavy.
- Dokładnie! - czerwone byłoby znacznie bardziej problematyczne. Na seks w jedzeniu... no może gdyby była mowa o czymś w stylu czekolady albo bitej śmietany... takie sztampowe drobiazgi. Niestety scena z 9 1/2 tygodnia wywołała w nim tylko lekkie zmieszanie i podobnie jak Hale, byłby zbyt skupiony na niedogodnościach, które płynęły ze smarowania się żarciem. Jak tak dłużej nad tym myślał, to czekolada też mogłaby być słaba... no bo jednak jej kolor był dość sugestywny. Co już sprawdził i bardzo sobie cenił - zlizywanie soli do szota tequilli z czyjego biustu, które było wspaniałe i mógłby za każdym razem robić to w ten sposób. Teraz na takie trunki się jednak nie zapowiadało, a i w środek pizzy też nie planował nic wsadzać, bo to nie był pornos klasy D.
- Drugą? Widzę, że masz spory apetyt - choć brzmiało to z lekka idiotycznie, to ich przepychanki słowne zaczynały już na niego oddziaływać i czuł jak rośnie między nimi chemia.
Roześmiał się głośno, co mogło na moment zaburzyć magię tej chwili, bo miał dość specyficzny śmiech (klik). Nic nie mógł jednak poradzić na to, że własna głupota po raz kolejny go zaskoczyła. Chwilę zajęło mu pozbieranie się po tej porażce, ale nie było mu już tak do śmiechu, kiedy ciało Hale zaczęło się przed nim obnażać. Pozwolił sobie na obserwowanie tego procesu, bo i ona nie odwróciła wzroku, kiedy sam się chętnie pozbawił koszuli. Na twarzy malowało mu się teraz zadowolenie, więc chyba fizycznie byli kompatybilni, bo oboje się sobie nawzajem podobali - fantastycznie!
- Oh, tak - potrząsnął głową i z szerokim uśmiechem wyciągnął swoje dzieło z piekarnika. Na szczęście nie przypiekło ją za bardzo, więc nie musiał się za siebie wstydzić. Rozkroił ją od razu na osiem kawałków z czystego przyzwyczajenia, a następnie odstawił, aby sobie lekko ostygła. - Wygląda bardzo obiecująco - stwierdził, podchodząc do niej. Oparł się o blat, aby byli niemal ramię w ramię i spojrzał na nią sugestywnie. Czyżby próbował wyżebrać pierwszy pocałunek przed jedzeniem? - Dobrze, że dopiero teraz się przypadkowo pobrudziliśmy, bo wcześniej mógłbym serio schrzanić robotę - mówił cicho, ale byli na tyle blisko, że nie trzeba było się wydzierać.

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Gdyby tylko Laurence wspomniał o zlizywaniu soli do szota tequili z kobiecego biustu, z pewnością by się zgodziła, miło wspominając imprezy, na których miała okazję to robić. Prawdopodobnie gdyby wymienili się doświadczeniami, to Lava nawet mogłaby mu podpowiedzieć kilka rzeczy, jak ładnie podrywać panie, bo sama miała w tym całkiem dobre doświadczenie, hehe.
Rozbawiona Hale nie mogła powstrzymać swojego śmiechu, kiedy Laurence głośno się roześmiał, było to tak zabawne, że po policzku poleciała jej łza. Zaraz jednak postanowiła zając się swoją koszulą, bo musiałaby się na niego zdenerwować, gdyby plama została!
– Oj tak, wygląda świetnie. – oceniła swoim niefachowym okiem, ale w sumie to nie raz jadła pizzę i wiedziała, jak ona powinna wyglądać. Pachniało też ładnie, zachęcająco, zdecydowanie! Odwróciła w jego stronę głowę i uniosła znacząco brew, tak coś czuła, że coś się szykuje, ale nie chciała niczego przyśpieszać, zwłaszcza, że miała nadzieję, że uda się jej spróbować chociaż jednego kawałka ciepłej pizzy. Taka przecież była najlepsza.
– Chciałeś powiedzieć, że ty się przypadkowo pobrudziłeś i celowo pobrudziłeś mnie? – poprawiła go i wywróciła oczami, oczywiście żartując sobie. – Nie wiem, czy nie dostaniesz etatu na pranie tych koszul. – dodała siląc się na poważną minę i poważny ton, ale jej spojrzenie zdradzało rozbawienie. Przesunęła wzrokiem po jego twarzy, a potem niby to przypadkiem, zawiesiła na chwilę spojrzenie na jego klatce piersiowej i brzuchu, bo teraz stał na tyle blisko, że mogła się przyjrzeć.
– Tu masz talerze. Idę po koszulkę. Na pewno żadnej nie chcesz? – wręczyła mu dwa talerze i ruszyła w stronę swojej sypialni, by założyć na siebie koszulkę z krótkim rękawem, nie mając już zamiaru mocno się stroić i biorąc dla niego jedną z największych rozpinanych bluz, jaką miała w swojej szafie. Czarną na szczęście, żeby potem nie marudził, że trafił mu się jakiś babski fatałaszek.
– Nie rozpraszaj mnie, naprawdę chcę zjeść pizzę! – oznajmiła siadając przy stole i nawet palcem mu pogroziła, bo bardzo poważnie traktowała to wspólne kręcenie pizzy i chciała się dowiedzieć, czy im wyszło. A niemal w tym samym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi, a gdy Lava otworzyła je, do mieszkania od razu weszła jej koleżanka. - Oho, widzę, że masz towarzystwo! To pewnie dlatego nie odpowiadasz na smsy. - rzuciła od razu, spoglądając na Laurenca i nic sobie nie robiąc z tego, że w czymś im przeszkodziła, odwiesiła swój płaszcz i weszła do środka.
- Hej, Chloe jestem. Uuu, pizzaaaa, nice. - pisnęła i usiadła przy stole. Lava w tym czasie sięgnęła po swój telefon, by sprawdzić, czy ktoś jeszcze do niej nie pisał w tym czasie, a potem posłała swojemu panu randce przepraszający uśmiech.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może jak już przebrną przez etap w którym Laurence ją podrywał, to uda im się porównać swoją technikę, ale póki co nie zamierzał poruszać tematu innych kobiet, bo wydawało mu się to niestosowne na randce. Nawet jeśli Lava zdawała mu się być wybitnie wyluzowana i otwarta, to jednak były pewne niepisane zasady i nie chciał ich naruszać.
- Płaczesz przeze mnie? Rany, a myślałem, że nie jestem tego typu facetem - głupie to było i cheesy, ale jakoś się nie mógł powstrzymać. Humor mu mocno dopisywał, a to wszystko za jej sprawą! Cieszyło go, że jego towarzystwo jej ewidentnie odpowiadało i jakoś odczuwał narastający komfort przebywania z nią.
- Absolutnie nie. Oboje się przypadkowo pobrudziliśmy - poprawił, kontynuując tę karuzelę śmiechu. - Ja to tylko się w kuchni sprawdzam, pranie to nie jest moja mocna strona - mógł gotować, piec, zmywać i sprzątać w obrębie tego pomieszczenia, ale pozostałe obowiązki domowe to już leżały. Judah i Laura wiedzieli o tym najlepiej, bo stale im się podlizywał, aby zrobili za niego pranie czy inne porządki, które nie skupiały się na kuchni.
- Jeśli tak Ci przeszkadza moje ciało - wzruszył bezradnie ramionami, ale zaraz się uśmiechnął, bo przecież sobie żartował. Kiedy otrzymał bluzę, to ubrał ją na siebie i nawet lekko zapiął, ale wciąż sporo można było dostrzec. To tak gdyby chciała sobie umilić posiłek. Musiał dbać o ludzi których żywił. - No już, już, możemy jeść - usiadł z zadowoleniem, gotów na konsumpcję, kiedy to ich spotkanie zostało brutalnie zakłócone. Miała szczęście, że Laurence był czarującym ściemniaczem i potrafił udawać radość w każdej sytuacji. Na koleżankę zareagował więc entuzjastycznie, od razu podejmując z nią rozmowę i opowiadając o ich (jego i Lavy) wspólnej pizzy oraz swojej pracy. Na uśmiech Hale zareagował mrugnięciem. Musiała wiedzieć, że był z niego fajny facet, który nie zniechęcał się przez takie niedogodności. Dał tego prawdziwy popis, bo resztę wieczoru spędzili już we trójkę i Hirsch nawet na moment nie pozwolił im odnieść wrażenie, że był niezadowolony. Ostatecznie musiał się jednak zbierać i dopiero wtedy dane mu było spędzić chwilę na osobności z Lavą.
- Dzięki za dzisiaj, świetnie się bawiłem. Mam nadzieję, że nie ostatni raz - patrzył na nią pięknie i łagodnie, wciąż mając na sobie jej bluzę, ale postanowił wykorzystać ją jako kartę przetargową na kolejne spotkanie. - Dobranoc Lava - pochylił się, aby ująć jej twarz w dłonie i zainicjować głęboki pocałunek. Nie wątpił w to, że sama miała na to ochotę. Chemia między nimi była dość naturalna i widoczna gołym okiem. Gdyby tak nie było, to być może wcale by tam tyle nie wysiedział. Nie trwało to zbyt długo, ale zdecydowanie wynagrodziło mu godziny spędzone na rozmowie z Chloe. Puścił jej jeszcze oczko, a następnie dziarskim krokiem zniknął jej z pola widzenia.
  • [ koniec ]

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „119”