WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Stanęła koło Stelli, bo dawno się z nią nie widziała, a poznały się dość dawno. Jednak żyły w dwóch różnych światach, zwłaszcza że różnica dwóch lat na tym etapie życia była przepaścią. Skołowała od kogoś dla niej też czerwony kubeczek. Blondynka nie specjalnie była fanką alkoholu, lubowała się raczej w innych środkach wyskokowych, ale nie będzie narzekać, a imprezę trzeba faktycznie jakoś rozkręcić.
-Oj tam, zawsze mogło być gorzej-uśmiechnęła się do Laury, przypominając sobie słowa Arsene, jej dilera, że jej tańczący kumple są gejami w rajtuzach, pewnie w swoich szkołach też tak o nich mówią... -Cześć Laurence, poznaliśmy się jakieś... dziesięć lat temu-stwierdziła z lekkim sarkazmem. W końcu z jego siostrą znały się od lata, a sama panna Perkins wiele czasu spędzała w ich domu w dzieciństwie. Taylor ją na przykład dobrze kojarzył, ale widać każdy z braci miał inne priorytety... No ale może też chodziło o różnicę wieku.
-
Ustronnym pokoju, który był otoczony innymi pokojami, szczelnie wypełnionymi całą reprezentacją rodziny Hirschów. Był tak wściekły, że nie słyszał nawet wszystkich słów, jakie Cosmo wypowiada w jego kierunku. I jeszcze bardziej poirytowało go, że nie mógł na niego nawrzeszczeć. Wpatruje się więc w blondyna, jakby ten postradał zmysły i chwilę później, jakby zbierał się na odwagę nieco dłużej, wychodzi z pokoju, szukając wzrokiem swojej lekko wstawionej matki. Jeśli ona nic nie zauważyła, to jest szansa, że to przeżyje.
Kiwa głową w odpowiedzi na pytanie Judaha. Zdecydowanie jest już za stary na takie zbiegowiska.
–Mamo? MAMO?! – próbuje przywołać seniorkę do porządku, ale ta jest zajęta żywą dyskusją z jakimś nastolatkiem. Nie zamierza dobrowolnie pełnić roli opiekunki, dlatego sięgając jeszcze po kurtkę na wieszaku, szuka wzrokiem NAJSTARSZEJ LATOROŚLI SWOJEGO BRATA.
–Laurence, jak babcia wyzeruje już butelkę sherry twojego starego, to zamówisz dla niej taksówkę, dobrze? Oddam Ci hajs – rzuca jeszcze. Ucieka wzrokiem przed spojrzeniem COSMO i chwilę później z ulgą zamyka za sobą drzwi.
/zt, nie zdemolujcie Judahowi domu robaczki!
nie mówimy o tym głośno
ale w obcych łóżkach śpi się najlepiej
south park
- Laurence? Przyniesiesz wódę? - Bo nie trzeba było już chyba jakoś specjalnie się cenzurować. Wszystko w porę, jak zwykle, bo zaraz zestresowana Laura zaczęła powątpiewać w jego organizacyjne ogarnięcie. Jakby zapomniała zupełnie, że Cosmo nawet totalnie nafurany był absolutną kwintesencją imprezowego żywiołu! Także nie zdążył nawet jej odpowiedzieć, kiedy stłumiony dudniącą muzyką dźwięk domofonu dotarł do jego uszu. Pospiesznie ruszył do drzwi, które pozostawił uchylone, żeby tzw. ekipa imprezowa trafiła do środka bez problemu - co i tak z pewnością by zrobiła, zważywszy na głośną muzykę. Ale to nic, bo przecież wcześniej zdążył już strzelić rundę po sąsiadach, którzy nie wydawali się ani przesadnie zachwyceni ani jakoś mocno ubolewający. Znieczuleni życiem.
Tak więc zaczęli wtaczać się do mieszkania ludzie - kolejni i kolejni, więc lepiej, żeby Laurence pospieszył się z tą wódką! Przynieśli ze sobą słodkawy zapach marihuany i lekki, alkoholowy odór sugerujący, że przed imprezą musieli trzasnąć sobie jakiś pre-drink, za co Cosmo absolutnie nie miał zamiaru ich oceniać. Zachowując resztki trzeźwości umysłu, uchylił pospiesznie okna w salonie, ale potem dostrzegł osobę, której wypatrywał tak niecierpliwie i już zupełnie przepadł.
Ed miał dwadzieścia dwa lata, przydługie, ciemne dredy, sztruksowe spodnie, plecak pełen dobra i jebany dług wdzięczności za to, że Fletcher kiedyś pomógł jego siostrze, kiedy ktoś zbyt napastliwie zaczepiał ją w klubie. Nie miał nic twardego ani nic dobrego - trochę syfiastych dopalaczy, nieco emki w kolorowych tabletkach, coś co miało udawać speed, ale pewnie było zwykłym mefedronem i miernej jakości zioło, które jednak w obecnych warunkach wystarczyło w zupełności, żeby rozkręcić imprezę.
- Blety - rzucił tylko, wciskając mu w rękę kilka opakowań bibułek. - Skręcisz trochę? - spytał niepotrzebnie, bo przecież wiadomym było, że Ed skręci. Potem dopiero nachylił się do niego bliżej, ściszając głos. - Masz dla mnie coś?
Jasne, że miał. Strunowy woreczek z szarawym proszkiem w środku. Cosmo nie pytał nawet, co to, bo wiedział dobrze, że Ed sam nie ma pojęcia i co najwyżej mógłby go okłamać. Wyjebane w taki biznes. Nucąc pod nosem w rytm wżerającej się w mózg muzyki skierował się do kuchni, żeby z pomocą kuchennego noża oddzielić kreski. Kilka sekund - tyle tylko mu to zajęło i miał głęboko gdzieś to czy ktoś to widział. Za parę godzin co drugi będzie pochylać się nad kuchennym blatem. Kolejny krótki moment na zaskoczenie trybików, na przywyknięcie do odkształconej gwałtownie rzeczywistości. Nie ma czasu. Jakaś dziewczyna odpalała skuna nad fotelem w salonie, więc Cosmo zaraz znalazł się przy niej, żeby odebrać jej blanta.
- EJ, ALE TROCHĘ KULTURY! ZIELONE PALIMY W ŁAZIENCE, OTWÓRZCIE TAM OKNO I NIECH SIĘ NIKT NIE SPIERDOLI NA DÓŁ, BŁAGAM - pouczył jak na prawdziwego gospodarza przystało, następnie zaciągając się raz odebranym od poirytowanej rówieśniczki batem, którego to zaraz jej zwrócił, spojrzeniem odprowadzając ją do łazienki.
Dobrze. Dobrze, choć nieco szumiało w głowie, nieco rozmazywało się przed oczami. Laura rozmawiała akurat z Capri i Stellą, kiedy jakiś gościu, pewnie Dennis albo Dan, opróżniał piwo tuż przy nich, żeby zaraz wznieść okrzyk:
- DOBRA, KURWA, GRAMY W BUTELKĘ!
Cosmo zamrugał szybko, bo nie spodziewał się, że te słowa padną tak szybko, ale to nic. Wyjebane albo nawet nie - nawet dobrze, niech tak będzie.
- GRAMY W BUTELKĘ - powtórzył więc, jakby ludzie co najmniej czekali na jego aprobatę, a przecież Dan już chwytał Stellę za nadgarstek, już wciskał jej pustą flaszkę w rękę i wskazywał blat stolika do kawy jako miejsce, w którym szkło powinno się zakręcić.
- Dobra, ale na kogo wypadnie, ten pije, jasne? Bez marudzenia. Mała, ty zaczynasz, bo trzeba tych frajerów rozruszać - oznajmił jeszcze, w drugą rękę wciskając Stelli kubeczek z drinkiem o nieznanych proporcjach.
Okej, to znaczyło, że wóda się lała.
Bajerancko.
Okej, Ptysie. Zasady gry w butelkę raczej są każdemu znane - kręcimy butelką, a osoba, na którą wskaże musi odpowiedzieć na pytanie lub wykonać zadanie wymyślone przez kręcącego. Uznałam, że w forumowej wersji też możemy zdać się na losowość.
Przed napisaniem posta rzucamy w tym temacie dwoma kostkami, opisanymi niżej.
Spoiler
Kod: Zaznacz cały
[dice]d5[/dice]
1 - Laura
2 - Capri
3 - Stella
4 - Cosmo
5 - Laurence
(+6 - dostanie Taylor, jak już wróci z kibla)
Drugim rzutem pozbawiamy postaci komfortu wyboru między wyzwaniem i prawdą, który mają gracze w grze w prawdziwym życiu. Rzucacie tym razem kostką:
Kod: Zaznacz cały
[dice]d2[/dice]
1 - prawda
2 - wyzwanie
Wyzwanie lub pytanie wymyślamy już sami. Dodajemy post dopiero po poznaniu wyników z obu kostek. Najlogiczniej, jeśli następny post doda osoba, którą wylosowała butelka, ale nic przecież nie szkodzi na przeszkodzie, żeby ktoś niewylosowany w grze zabrał głos / podjął jakąś inicjatywę, bo nie jesteśmy stare dziady i nie będziemy się bawić w sztywniackie zasady, o.
Buzi!
szukam pracy, będę
pracownikiem roku
sunset hill
Laura -> pytanie
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
Widząc jedna, że jej przyjaciel w miarę ogarnia sytuację i pilnuje, żeby potem nie było wielkiego przypału, kiedy ojciec wejdzie do mieszkania, odetchnęła z ulgą, chociaż nadal była nieco spięta. Ale to jak to ona, nie? Jednak naprawdę starała się czerpać przyjemność z tej niespodzianki i w końcu zachowywać jak na nastolatkę przystało. Domyślała się, że ostatecznie Judah uzna, że to i tak Laurence był tu jedynym prawdziwym dorosłym i to on dostanie jakiś opieprz. Hehe.
- Jak w butelkę? – zapytała zaskoczona, ale zanim ktoś jej odpowiedział, to na kanapie i na ziemi wokół stolika zebrało się całkiem dużo osób, zainteresowanych grą. Wśród znajomych zauważyła też Rockiego, który uśmiechnął się do niej, chyba zadowolony, że ktoś akurat na tę grę się zdecydował. Zdążyli zgarnąć ze sobą swoje drinki i śmiejąc się przenieśli spojrzenia na Stellę, której przypadło jako pierwszej zakręcić butelką.
Skrzywiła się, kiedy butelka zatrzymała się celując w nią. Najgorzej. Posłała Stelli błagalne spojrzenie, mając nadzieję, że nie przegnie. Cały czas byli tam przecież jej bracia, którzy potem wypominaliby jej jakieś rzeczy do końca życia. Wywróciła oczami i zaśmiała się, gdy Martinez zadała jej pytanie. Naprawdę dobrze, że się pogodziły, bo pewnie dowaliłaby jej czymś gorszym. Potrzebowała jednak chwili, by coś wymyślić. – Kiedyś postanowiłam wozić moje lalki samochodem zabawką, który należał do Lance’a, ale popchnęłam go za mocno i roztrzaskał się o ścianę, wiec podłożyłam go Taylorowi, żeby było na niego. – odparła, przygryzając przy tym wargi, próbując się nie roześmiać. – Jej, Stelka, to my przecież razem chyba wpadłyśmy na ten genialny pomysł ukrycia tej zbrodni! – dodała, kiedy skojarzyła fakty i roześmiała się głośno. Miała tylko nadzieję, że jej bracia nie usłyszeli tego, bo nie widziała ich jeszcze w kręgu zainteresowanych grą. – Teraz ja? – upewniła się i zakręciła butelką, która wskazała na Stellę, a kiedy tylko otrzymała informacje, że przyjaciółka wybiera prawdę, uśmiechnęła się. – Co nielegalnego mogłabyś zrobić, gdyby ktoś postanowił ci za to zapłacić? – zapytała w końcu i uniosła znacząco brew.
Stella -> pytanie
-
-Kto by pomyślał, że z tej trójki, to właśnie on będzie miał takie problemy...-choć trzeba było przyznać, że z tej trójki Hirschów, to jedno znała najmniej i totalnie nie miała pojęcia na temat tego, jak się teraz prowadzi.
Zaczęła się rozglądać po wnętrzu, jak tu najłatwiej się zmyć, aby nikt nie zauważył, gdy poczuła w swoich nozdrzach znajomy, tak kojący zapach. Niby miała swoje zapasy, w swojej skrytce w sypialni, ale skoro Cosmo kazał temu zapachowi schować się w toalecie, to właśnie tam Capri niedostrzeżenie zmierzyła. Zaciągnęła się raz, lub dwa po czym wyszła z tamtej komory gazowej do salonu, gdzie zaczęła się gra w butelkę. Gorzej by mogło być tylko wtedy, kiedy byłoby to na całowanie... Na całe szczęście tak się nie stało. Blondynka zakręciła się w tej okolicy, nie bardzo mając ochotę samej w to zagrać.
-
Ptasie azyle na pewno miały odpowiednie kontakty.
Gdy tylko wyszła, uderzył ją powiew świeżego powietrza, uświadomiła sobie jak duszno musiało być w domu przepełnionym ludźmi. Przez chwilę więc stała na zewnątrz, przytrzymując wieko pudła brodą i czekając na pomoc, i korzystając z tej chwili oddechu, a potem odjechała na poszukiwanie indyczego nowego domu.
/zt
szukam pracy, będę
pracownikiem roku
sunset hill
Nie spodziewała się, że tak szybko znowu przyjdzie jej kolej. To niezaprzeczalnie był test i przez krótką chwilę Stella obawiała się, że Laura jednak zada jej kompromitujące pytanie, przecież znały się tak długo, że mogłyby się tutaj pogrążyć, ale na szczęście tak się nie stało - ulżyło jej, rozluźniła się lekko, zgodnie z zasadami biorąc łyk alkoholu. - Włamać się komuś do domu - odpowiedziała zaskakująco szybko, ale skoro zrobiła to już za darmo, tym bardziej mogłaby to zrobić za pieniądze. Miała już doświadczenie, następnym razem na pewno poszłoby jej to o wiele sprawniej. Zakręciła butelką, która znowu wskazała na nią - Serio... - mruknęła, kręcąc jeszcze raz, aż nie zatrzymała się na COSMO. - Wyzwanie? - Uniosła zaskoczona brewki, bo myślała, że jednak wciąż będą się obracać w pytaniach, ale w takim razie westchnęła przeciągle, zastanawiając się krótko nad jakimś zadaniem. - No nie wiem, przeczytaj ostatniego smsa, jakiego dostałeś - zaproponowała, rozsiadając się wygodniej na kanapie.
Cosmo -> wyzwanie
nie mówimy o tym głośno
ale w obcych łóżkach śpi się najlepiej
south park
- Jesteście SKRAJNIE NUDNE, boże - wygłosił swoją opinię, wchodząc w wiadomości. Odwrócił wyświetlacz do Martinez, żeby ta mogła widzieć, jak klikał w pierwszą konwersację z brzegu. - Będziemy równo o szesnastej trzydzieści, średnik, nawias okrągły - odczytał głośno, starając się naśladować głos kochanej pani Hirsch, za którą życie by oddał i ostatnie pieniądze, czyli te 2,50, które miał w tylnej kieszeni spodni, ale lepiej jednak, że nie słyszała tego faktycznie, bo trochę przypał, co nie? Rozśmieszył oczywiście tym samego siebie i kilku już bardziej radosnych kolesi, którzy jednak równie mocno śmiali się z własnego kciuka, więc nie było chyba czym się szczycić. Przyjął podany przez kogoś tam kubeczek, żeby upić z niego łyk alkoholu. Wyrzyga się. Wszystko się wyrzyga.
Pochyliwszy się nad stołem (w pełnej ekscytacji na myśl o tym, że mógł się wreszcie poruszyć jakoś mocniej niż tylko bujając się w lewo i prawo pomiędzy ramionami ściskających go z obu stron osób), zakręcił butelką chyba odrobinę mocniej niż powinien, bo kręciła się i kręciła, i Cosmo przez chwilę pomyślał, że jeśli jeszcze raz okręci się wokół, to wstanie i ją zatrzyma sam, ale wiecie co? Okręciła się faktycznie, a on dalej siedział jak zahipnotyzowany, wpatrując się w obracające się szkło. Aż wreszcie szyjka butelki wskazała Laurence'a, do którego uśmiechnął się odrobinę złośliwie.
- Imię i nazwisko ostatniej osoby, z którą się całowałeś. - Bo ktoś musiał pokazać tym nudziarzom, że to czas, żeby wejść na trochę wyższy poziom, niż wspomnienia z dzieciństwa!
Laurence -> prawda
-
Na ratunek przybył mu wujek JACOB, przekazując mu instrukcję odnośnie babci. - No jasne, nie ma sprawy, bez obaw - poklepał go po ramieniu z lekkim uśmiechem, wcześniej jeszcze rzucając kontrolne spojrzenie w kierunku BABCI. Miał tylko nadzieję, że o niej nie zapomni i że ta się przed nim nie schowa, bo byłby przypał tego roku.
- No jasne, zaraz wszystko będzie - rzucił wesoło, kiedy COSMO go zaczepił i upomniał się o swój alkohol. Poczochrał mu protekcjonalnie włosy i nim zdążył dostać za to zjeby, zniknął w czeluściach swojego królestwa. Długo mu to nie zajęło, a po chwili salon był już wzbogacony o litry czystej. Wpierw wątpił, aby mieli to wszystko wydoić, ale niestety nie przewidział, że po wybyciu geriatrii, pojawi się aż tyle nowych osób. - COSMO KURWA, BABCIA! - wskazał na staruszkę, która nadal w najlepsze delektowała się sherry i pokręcił karcąco głową. FLETCHER miał teraz szansę na deja vu, bo przecież tak samo reagował na niego papa Hirsch, którego na szczęście już tutaj nie było.
Zaangażowany w ratunek BABUNIi, zniknął na moment z pola widzenia reszty i zajął się transportem starszej do taksówki. Laurence taki odpowiedzialny, mama pewnie by się poryczała ze szczęścia.
Potarł energicznie o swoje (masywne) ramiona i klapnął obok SIOSTRY w kółku, jeszcze nie bardzo wiedząc co się tutaj działo. Miał jednak nowego drinka i pełną gotowość do imprezy, więc nie trzeba było go długo na cokolwiek namawiać. Trochę łypał wzrokiem na tych wszystkich zdurniałych koleżków TAYLORA, ale nic nie mówił. Póki nikt mu nie molestował SIOSTRY, to nie zamierzał robić zbędnej awanti. - Hmm? - mruknął, kiedy COSMO zadał mu pytanie i zmarszczył mocno brwi. - Oh wow, ale ostro, no no - burknął to ironicznie i pokręcił głową, bo było mu żal, że te dzieciaki serio myślały, że takie rzeczy były pikantne. - Lava Hale - odparł jak gdyby nigdy nic i wzruszył ramionami. Wypił łyka alkoholu, a następnie pochylił się i przeszedł do losowania kolejnej ofiary.
Tylko nie Laura. Tylko nie Laura. Tylko nie Laura.
- Laura - mruknął, bo los go pokarał, a szyjka wskazała jego własną SIOSTRĘ. Naprawdę niemiałby problemu z upokorzeniem tutaj kogokolwiek, ale w towarzystwie tych wszystkich kolesi... no jakoś nie czuł się pewny. Nie chciał kazać jej robić niczego, co wzbudziłoby ich zainteresowanie, a do głowy przychodziły mu głównie jakieś skandaliczne pomysły. Spojrzał jej w oczy i przygryzł lekko wargę, kurczowo rozmyślając nad wyzwaniem dla niej. Ludzie dookoła rzucali jakieś głupie pomysły, ale nie reagował na to, bo szkoda mu było nerwów. Jak na złość, jego myśli robiły się coraz głupsze. Ktoś w tle ponaglił go, bo faktycznie wahał się zbyt długo i w końcu poleciał z czymś, co pierwsze mu przyszło do głowy. - DOBRA JEZU, PRZELIŻ SIĘ Z COSMO - posłał jej niepewne spojrzenie, do reszty głupio się uśmiechając, a zaraz potem wlał w siebie resztę zawartości swojego kubka (czyli cały kubek). Laurence się tutaj ewidentnie nie pierdolił i w takim tempie, to zaraz będzie po suficie skakał.
Laurissima → wyzwanie
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
- Będzie twoja kolej, to będziesz wymyślał bardziej ekscytujące pytania! – odpowiedziała na zarzuty Cosmo, że nudne. Trudno, taka była! Nie chciał jej nudnej, to nie zasługiwał na nią, gdy była ciekawa, parafrazując klasyka.
Spojrzała na brata, który usiadł obok i westchnęła cicho, bo naprawdę ostatnim czego chciała, to była gra w butelkę z bratem siedzącym obok i to uczucie skrępowania, którego on chyba nie czuł. A skoro on tego nie czuł, to próbowała bawić się dalej. Sms od Elizabeth, który przeczytał Cosmo rozbawił ją, a potem znów głośno zaśmiała się, gdy wypadło na jej brata marudę. – Ta Lava, z radia? – dopytała ciekawa, bo skąd on ją niby miał znać? Ale zaraz potem jej skupienie na temacie gdzieś zniknęło, bo znów był jej kolej. Cholera. Zaklęła cicho pod nosem, wybierając wyzwanie, bo była pewna, że zapyta ją o coś na maksa kompromitującego, co nawet bez jej odpowiedzi będzie ją dręczyć, a liczyła na to, że skoro było tu tylu ludzi, to jej starszy brat nie wymyśli nic, co będzie skrajnie głupie. No w końcu miała dopiero te siedemnaście lat, nie? Jednak jego pomysł okazał się głupi, chociaż nie skrajnie.
- Naprawdę, Lance? Sam tego chciałeś, jak coś, bo nie będę pić, bo nie chcesz mi potem trzymać włosów w łazience. – oznajmiła złośliwie i spojrzała na swojego przyjaciela, który zaraz wychylił się do niej, by pomóc jej wykonaniu wyzwania. Laura jednak polizała jego policzek, z triumfalnym uśmiechem odsuwając się od niego, jednak odezwały się głosy sprzeciwu. – Laura, przelizać - pocałować, nie polizać! – najwidoczniej wszystkim bardzo zależało na show, także znów pochyliła się w kierunku Cosmo, by go pocałować.
- Dobrze, teraz ja. – oznajmiła, znów zakręcając butelką. I tu pozwolę sobie rozkręcić akcję. Następny wypadł Dan, który musiał zatańczyć do WAP, później Matt, który opowiadał o swoim pierwszym pocałunku, następnie Cindy, która bardzo chętnie twerkowała, a później znów przyszedł czas na Laurenca. – Lance, z kim stąd mógłbyś się przespać? – zapytała Cindy, która wyraźnie go już wcześniej obczajała, a teraz chyba po prostu chciała zwrócić na niego uwagę.
Lance, losowanko
-
- Dobra tam, znacie się tyle lat, co wam szkodzi - wzruszył ramionami. Nie widział co w tym złego i o ile innemu typowi by nie pozwolił na całusa z SIOSTRĄ, tak o COSMO się nie bał. Pomimo wstępnego skrępowania, ostatecznie śmiał się z ich zbliżenia i wiedział, że był to jednak dobry pomysł.
- Hmmmm - rozejrzał się dookoła i jeśli miał być zupełnie szczery, to trochę bieda była. Nie miał dużych oczekiwań, ale tutaj wszyscy byli tacy młodziutcy, że średnio to widział. On to teraz już tylko suszone śliwki, wiadomo. - Ale to by było przestępstwo chyba, co nie? - zaśmiał się, bo te wszystkie dziewczęta to poniżej siedemnastu lat przeważnie, a za chłopcami się RZECZ JASNA nie oglądał. - No obojętnie, z każdą pełnoletnią - roześmiał się głośno raz jeszcze i upił sporego łyka. Odpowiedź była słaba, więc prawie jakby zawalił, ale nic innego powiedzieć nie mógł. Gdyby miał szczerze przyznać, to najładniejsza była tutaj STELLA, ale już widział tę niezręczną ciszę i wolał darować zakłopotania, sobie, jej i LAURZE.
Reszta gry kręciła się głównie wokół tych randomowych osób. Raz tylko Laurence musiał zatwerkować, ale nie miał z tym problemu, bo miał spore kształty i lubił z siebie robić debila. Jakiś półgłówek zapytał też COSMO czy robił kiedyś palcówkę i to by było na tyle z pikanterii podczas gry.
- Dobra, ostatnia kolejka, bo już nudy - zarządził, a że był najstarszy, to musieli się go wszyscy słuchać. Zakręcił butelką po jakimś słabym pytaniu w jego stronę i padło na CAPRI. - No nareszcie - zaśmiał się, bo jeśli dobrze pamiętał, to blondynkę ominęło chyba wszystko dotychczas. - W takim razie, powiedz mi, ja, Taylor, nasz stary, wuja Jacob i wuja Joachim. Jakbyś miała nas ułożyć w kolejności od najprzystojniejszego do najmniej przystojnego, to jakbyś ułożyła? - wyszczerzył się od ucha do ucha, naprawdę dumny z tej bomby i czekał na swoje pierwsze miejsce... no bo umówmy się, stare dziady były marną konkurencją, a TAYLOR przyniósł tutaj indyka i na bank stracił parę punktów za inteligencję.
Capri → pytanie
szukam pracy, będę
pracownikiem roku
sunset hill
-
Capri z wielkim rozbawieniem i sporym luzem obserwowała co się wszystko działo wokół niej. Nie upaliła się, ale poczuła to, co tak bardzo lubiła, więc z zadowoleniem śmiała się na głos, przyglądając się, jak wszyscy tutaj się kompromitują. A mimo to, absolutnie nie miała najmniejszego problemu z tym, że butelka omijała ją. Nawet nie zaczęła zastanawiać się, o co mogłaby poprosić, albo zapytać kogokolwiek z tej zgrai.
W tak zwanym międzyczasie jej czerwony kubeczek się opróżnił, więc odstawiła go, bardzo prawdopodobne, że wkładając go w dłoń jakiejś koleżanki Cosmo. Dlaczego? Bo wyglądała jakby zmierzała do kuchni, gdzie był kubeł? Nieważne, pewnie nie spotka tej dziewczyny już nigdy w życiu, bo nie obracała się zbyt mocno w tym samym towarzystwie co on.
-Ja, tak-potwierdziła słysząc swoje imię. Musiała się rozejrzeć, kto to ją woła. -Ostatnio usłyszałam, że gustuje w gejach w rajtuzach, więc nie wiem, czy chcesz wiedzieć-zaśmiała się, nawiązując do tego, że obraca się w towarzystwie tancerzy, a niektórzy sądzą, że jak się tańczy balet, to się nosi rajtuzy, które otrzymuje się po ucięciu jajek i po zmianie orientajci. -Trudne pytanie, jako rodzinka jesteście przyjemni dla oka. Ale jako że nie mam kompleksu tatusia, to na pierwszych miejscach postawię Ciebie i Taylora-odpowiedziała. Żaden z nich nie był do końca w jej stylu, a fakt, że obaj Hirschowie patrzyli, zwiększał presję na niej. -Dobra, koniec.... Czy ktoś chce się jeszcze skompromitować?-spojrzała na osoby otaczające ja, po czym komisyjnie postawiła butelkę na stole w pozycji pionowej, kończąc zabawę. Laurence i Taylor pewnie nie byli pocieszeni zajmując miejsce ex aequo, więc obróciła się na pięcie, w kierunku Stelli aby też potańczyć, choć takie tańcowanie zdecydowanie nie było w jej stylu.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
Nim się zorientowali, zrobił się późny wieczór, a ilość alkoholu, który w siebie wlali zaczynał niektórym doskwierać. Ktoś ze starszych znajomych Cosmo rzucił propozycją, by przenieść imprezę na miasto, proponując jakiś klub. Pomysł ten spodobał się kilku osobom, które po kilku minutach były gotowe do wyjścia, trzeci raz próbując namówić Laurę i jej koleżanki, by poszły z nimi. Po wyjściu jednej grupy, znalazła się kolejna, która uszykowała się do wyjścia. Młoda Hirsch z ulgą żegnała gości, dziękując im za pojawienie się tego wieczoru, za prezenty i dobrą zabawę, ciesząc się, że nikt nie zamierzał przeciągać tego spotkania do samego rana. Jedyną osobą, co do której wyjścia miała wątpliwości, był Cosmo, którego stan był wątpliwy, ale jak zawsze pożegnał ją potokiem słów, nie dając jej dojść do słowa. Zaraz po nim wypuściła ostatnie osoby, długim uściskiem żegnajac się z Capri i Stellą, zostając ze swoim najstarszym bratem.
– Najpierw tu trochę ogarnę, a potem napiszę do taty. – poinformowała go, chociaż sama czuła, że powinna była odpuścić sobie tego ostatniego drinka, przez którego bardzo chciało się jej spać. Wiedziała jednak, że Judah nie mógł zobaczyć mieszkania w takim stanie, tylu pustych butelek w kuchni, ani poczuć w łazience zapachu zioła. Poprosiła Laurenca o pomoc, wiedząc, ze sam miał jeszcze dalsze plany, wręczyła mu dwa wielkie worki śmieci, które należało wynieść przed powrotem ich ojca, wywietrzyła mieszkanie i w końcu opadła na kanapę, pisząc do Judah smsa, gdzieś przed jedenastą, że impreza się skończyła.
/zt.
Dziękuję wam, misiaczki, było super