WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<table><div class="ds-tem0">
<div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">002.
<div class="ds-tem4">Dallas & Hazel</div></div>
</div></div></div></table>

Obudził się wcześnie. Budzik stojący na szafce nocnej nie wskazywał jeszcze szóstej, a jego oczy już były otwarte i pusto wpatrywały się w sufit wymagający odmalowania. Próbował zmusić organizm do ponownego zaśnięcia, jednak bezskutecznie. Przekręcił się kilka razy z jednego boku na drugi, aż w końcu zwlókł obolałe ciało z łóżka i ułożył stopy na drewnianej podłodze. Miał wolny dzień; wprawdzie obiecał, że pomoże starszej sąsiadce uporać się z nieszczelnym oknem, ale nie zamierzał zabierać się za to z samego rana, tym bardziej że w ramach wdzięczności został zaproszony na domowy obiad – i choć zwykle robił wszystko, by wymigać się od tego typu zobowiązań, nie potrafił odmówić staruszce.
Narzucił na siebie codzienne ubrania. Zajrzał do lodówki, w której poza kilkoma piwami, miał dwa kawałki pizzy zamówionej dnia poprzedniego. Nie odgrzewał ich. Po prostu chwycił jeden i zjadł, jednocześnie krzątając się po domu. Nie mogąc znaleźć sobie zajęcia, wsiadł do nieco zardzewiałego pickupa, którym woził sprzęt potrzebny do prac remontowych i udał się w stronę centrum budowlanego. Po drodze (nie, wcale nie było po drodze) zatrzymał się pod remizą. Zamierzał omówić kilka kwestii z dowódcą, ale zamiast tego, zatrzymał się przy biurku, za którym siedziała Hazel.
— Słyszałem, że miałaś za sobą kilka — urwał na chwilę, szukając odpowiedniego słowa — ciekawych dni — skończył, spoglądając na dziewczynę. Gdy przechwycił jej niezadowolone spojrzenie, uniósł dłonie w geście bezradności. — Nie patrz tak na mnie. Dobrze wiesz, że nie lubię plotek, ale tutaj wszyscy wszystko wiedzą — wyjaśnił, przyjmując postawę obronną. Oparł się o biurko i skrzyżował dłonie na wysokości klatki piersiowej. — Trzymasz się? — spytał, sądząc, że dziewczyna – choć była pracownikiem cywilnym – powinna czuć wsparcie, jakie należało się każdemu, kto przynależał do remizy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie mogła sobie pozwolić na dłuższe wolne w pracy. Zwyczajnie nie było jej na to stać. Każdy jeden dzień bez pracy i bez wypłaty sprawiał, że może mieć problemy z ogarnięciem swojej finansowej rzeczywistości, która wyglądała… no nieciekawie. Wyprowadziła się od Wesa, wynajęła własne mieszkanie – może malutkie i w nieciekawej okolicy, ale jednak własne. Za nim nie chciała przyjąć żadnego finansowego wsparcia od Thompsona, więc… po prostu pracowała. Zaledwie kilka dni po wydarzeniach z Halloween - gdy siniaki i zadrapania na jej ciele ciągle były widoczne, gdy nie przespała praktycznie żadnej nocy a policja męczyła ją kolejnymi telefonami z prośbą o uzupełnienie zeznań – wróciła do pracy. Musiała.
Starała się zachowywać normalnie. Ciągle się uśmiechała, ciągle wykonywała swoje obowiązki i tylko od czasu do czasu, gdy ktoś gdzieś czymś uderzył – podskakiwała nerwowo na swoim fotelu.
Zresztą tak samo było, gdy nagle nad jej biurkiem zmaterializował się Dallas. Zmierzyła go wzrokiem i uśmiechnęła się koślawo… chociaż nie, to nawet ciężko nazwać uśmiechem. Raczej jakiś dziwny grymas pojawił się na jej twarzy i nie dało się ukryć, że wolałaby o tym nie rozmawiać. Ale no… nie była też szczególnie zdziwiona, że wszyscy już wszystko wiedzieli. I nie mogła narzekać – bo po powrocie do pracy naprawdę ciepło ją przyjęli, ale mimo wszystko nie jest łatwo rozmawiać o koszmarach.
- Nigdy nie mogę wyjść z podziwu… dlaczego nie idzie wam tak szybko wypełnianie raportów jak paplanie. – rzuciła, niby złośliwie, ale raczej bardziej w formie żartu. I teraz jej uśmiech zaczął już trochę bardziej jakiś uśmiech przypominać. Może jeszcze nie w pełnej okazałości, ale już na pewno było lepiej – I tak, dziękuję. Znaczy no wiesz… – rozłożyła bezradnie ramionami, bo wystarczyło na nią spojrzeć, żeby wiedzieć, że nie jest do końca dobrze – Trzymam się jak na kogoś, kto po łokcie wymazał się w cudzej krwi chociaż nic mu to nie dało, jak na kogoś komu czyjaś głowa przeleciała pod nogami i jak na kogoś, kogo chciał udusić jakiś psychopata. Jeśli to uwzględnimy to jest doskonale. – wyrzuciła z siebie, nie spuszczając wzroku z blondyna. Oparła się o biurko i pochyliła trochę bardziej w jego stronę – Co tu dzisiaj robisz? To nie wasza zmiana. – znała harmonogram, wiedziała co jak i kiedy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Widział to dziesiątki razy – strach przeradzający się w paranoję. Podczas swojej wieloletniej kariery strażackiej, miał okazję obserwować dziesiątki młodych, stawiających pierwsze kroki w tym zawodzie, kadetów. Nie wszyscy okazywali się gotowi do podjęcia tak trudnej pracy. Fizycznie byli doskonale przygotowani – żadna akademia pożarnicza nie wypuszczała ze swoich murów nieprzygotowanych ludzi, wiedząc, że sprawność ich mięśni może zaważyć na powodzeniu akcji. Niestety ocena psychiczna nie zawsze pokrywała się z jej faktycznym stanem. Siedząc w akademickiej ławie, nie dało się przygotować na to, co niósł za sobą pożar – widok szalejących płomieni, krzyk ludzi, których życiowy dobytek obracał się wniwecz, a przede wszystkim smród płonącego, ludzkiego ciała. Widok ofiar, którego nie dało się zapomnieć. Tylko ten, kto był w stanie zrozumieć, że nie da się ocalić wszystkich, mógł każdego dnia wbiegać do płonących budynków, bez obawy o to, że wyrzuty sumienia nie pozwolą mu wstać z łóżka kolejnego poranka. Hazel bała się własnego cienia. To, czego doświadczyła, zmieniło ją. Tylko od niej zależało, czy będzie potrafiła przejść z tym do porządku dziennego i zrozumieć, że nie było w tym jej własnej winy. Musiała pogodzić się ze sobą, by ruszyć dalej.
— Nigdy nie byłem dobry w uzupełnianiu dokumentów, ty wiesz to najlepiej — rzucił, uśmiechając się przekornie, bo przecież przed chwilą wspomniał o tym, że nie przepada również za szerzeniem pomówień; chyba, że okazywały się prawdą. Tak było w tym przypadku, dlatego zdecydował się skonfrontować z dziewczyną, która najwyraźniej potrzebowała tego typu rozmowy.
— Widziałem chłopaków, którzy byli przygotowani na takie sytuacje, a mimo to znosili je gorzej niż ty. Będzie dobrze. Przepracujesz to — zapewnił ją, choć w rzeczywistości nie mógł mieć pewności, prawda? Dziewczyna była młoda, pracowała głównie przy dokumentach, jak więc miała pogodzić się z tym, czego w tak brutalny sposób doświadczyła? — Potrzebujesz towarzystwa, Hazel. Nie bądź sama — poradził jej. Towarzystwo pomagało w większości przypadków. Dallas z pewnością wolałby przepracowywać coś takiego w odosobnieniu, ale miał świadomość, że należał do mniejszości.
Przetarł oczy. — Muszę dogadać z komendantem kwestie urlopu. W tym roku wykorzystałem dwa dni, w ubiegłych latach łącznie nie więcej niż pięć, może sześć. Chyba jestem pracoholikiem i chciałbym, żeby tak zostało, więc muszę spróbować przepchnąć to u góry. Nie zamierzam iść na przymusowy urlop. Wolałbym dostać pieniądze za niewykorzystane dni — wyjaśnił. — I tak muszę jechać do składu budowlanego, a remiza była po drodze — dodał. Niby to nic takiego, a jedna zachowanie mężczyzny wyraźnie pokazywało, jak bardzo uzależnił się od pracy. Nie potrafiłby bez niej żyć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jak nie kopać leżącego? Powinien wziąć kilka lekcji pod tym tytułem, bo robił wszystko nie tak. I była pewna, że chciał dobrze! Naprawdę. Doceniała, że w ogóle z nią rozmawiał, że się zainteresował, że wykazał odrobinę dobrej woli… ale jednocześnie rozmowa o tym wszystkim była jak powolne wbijanie igiełek w jej skórę.
”Potrzebujesz towarzystwa, Hazel” nieprzyjemnie zadzwoniło jej w uszach i zaczęło rozbijać się po głowie, chociaż przez ostatnie dni starała się odsunąć od siebie tą myśl. Brutalna prawda była taka, że nawet jeśli potrzebowała towarzystwa – nie miała odwagi o nie poprosić. W ostatnim czasie całe jej poukładane dotąd życie runęło jak domek z kart. Została sama w swoim pustym wynajmowanym mieszkaniu i robiła wszystko, żeby nie musieć prosić o pomoc rodzeństwa. Nie chciała ich martwić, nie chciała się przyznawać, że sobie nie radzi i że ani trochę nie jest dobrze. Zagryzła wargę i znów – bardzo koślawo uśmiechnęła się do blondyna – Łatwo powiedzieć, trudniej zrealizować. – rzuciła lekko, zaskakująco swobodnie jak na tak mało wygodny temat i wzruszyła ramionami.
- I oczywiście, że jesteś pracoholikiem… ale nie wiem, czy rozmowa na ten temat to dobry pomysł. Po pierwsze dostał dzisiaj niewygodny telefon z góry. Cięcia budżetowe, dostawa sprzętu, który ostatnio zamawialiście trochę się opóźni. – skrzywiła się lekko, bo nawet ona – siedząc bezpiecznie za biurkiem – wiedziała, że ten sprzęt był im po prostu cholernie potrzeby, więc jak jakiś urzędnik mógł stwierdzić, że „nie” i po prostu przełożyć wnioski na kupkę „do zrealizowania później, najlepiej nigdy” – Po drugie… tak długo jak nikt cię o to nie ściga, lepiej o sobie nie przypominać. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, już zdecydowanie bardziej udanym i szczerym niż te, które serwowała mu, gdy rozmawiali o jej sprawie – Więc chociaż bardzo lubię twoje towarzystwo, Dallas… nie powinno cię tutaj teraz być. – zakończyła, zerkając w kierunku gabinetu komendanta, który faktycznie nie miał dzisiaj najlepszego dnia. Osobiście wolałaby mu się nie narażać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ogłada nie była jego mocną stroną. Popełniał błędy nawet wtedy, gdy naprawdę się starał. Nie przyszło mu do głowy, że wypowiedzenie kilku spostrzeżeń, wpłynie negatywnie na odczucia dziewczyny. Przeszła wiele – to nie ulegało wątpliwościom – ale Dallas, gdzieś między pożarem, w którym zginęła cała rodzina, a karambolem, podczas którego rozcinał samochody zgniecione na kształt harmonijki, z których wyciągnąć można było jedynie ludzie szczątki, zdążył zapomnieć, że nie wszyscy z podobną do niego lekkością, radzą sobie z takimi sytuacjami. Uodpornił się. Bez tego nie byłby w stanie każdego dnia podejmować się trudów pracy, którą wykonywał. Dla Hazel było to pierwsze takie doświadczenie, a z sympatii do dziewczyny życzył jej, by było także ostatnim tego rodzaju.
— Jak będziesz miała ochotę napić się piwa i porzucać do kosza, to zapraszam do siebie — rzucił, nie całkiem poważnie. Nie sądził, by dziewczyna skorzystała z zaproszenia. Miał na jej temat mylne wrażenie; miał ją za roześmianą, młodą kobietę, która z pewnością otacza się gronem bliskich przyjaciół, którzy chętnie dotrzymują jej towarzystwa. Czego miałaby więc szukać u Dallasa?
— Cholera, fatalna wiadomość. Tarcze do przecinarek wymagają natychmiastowej wymiany, a poduszki wysokociśnieniowe miały być już w ubiegłym tygodniu — powiedział, kręcąc głową z wyraźnym niezadowoleniem. W takich chwilach żałował, że pół roku temu odrzucił awans na porucznika; jako dowódca wozu może dałby radę wskórać więcej u przełożonych, decydujących o tym, co wymagało większych a co mniejszych nakładów finansowych. — Wkurzę się, jak przed końcem roku, wyśle mnie na zwolnienie — dodał, po czym przetarł oczy. Był trochę sfrustrowany, ale nie zamierzał tego zostawiać. Może Butler miała rację i dzisiaj nie powinien rozmawiać z komendantem? Wiele mogło zależeć od jego humoru – co było idiotyzmem, bo pełnił ważną, odpowiedzialną funkcję, a mimo to zachowywał się kobieta podczas owulacji. — Dzięki za radę — rzucił z niemrawym uśmiechem. Knykciami zaciśniętej pięści postukał w blat biurka, przy którym siedziała dziewczyna. Nie, nie spieszyło mu się, ale może rzeczywiście powinien wrócić do swoich obowiązków i udać się do składu budowlanego, by uzupełnić własne zapasy. — Skoro tak mówisz, choć raz cię posłucham. Do zobaczenia we wtorek — powiedział. Mimo to nie ruszył się z miejsca, a jedynie spojrzał na drzwi, prowadzące go biura komendanta. Chyba był tchórzem, skoro nie zdecydował się na konfrontację.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uśmiechnęła się. Domyślała się, że swoje towarzystwo zaproponował jej z czystej uprzejmości i raczej nie zamierzała nadwyrężać – ani jego gościnności, ani ogólnie pojętej sympatii. Bo lubił tego gościa, naprawdę go lubiła. Może też właśnie dlatego – a może przede wszystkim dlatego – nie posłała go w paszczę lwa. Gdyby to był ktoś inny… może nawet byłoby to zabawne, obserwować jak kuli się w fotelu, gdy po drugiej stronie biurka komendant żali się i wykrzykuje bliżej niezidentyfikowane obelgi w kierunku „góry”. Prawdopodobnie tak jak Dallas uważał, że sprzęt był niezbędny i jego zakup to sprawa pilna, ale co z tego, gdy ktoś jeszcze wyżej uważał, że te pieniądze muszą iść do innego sektora. Szlag by ich wszystkich trafił – Nie wyśle. Chociaż… nawet najlepsi muszą czasem odpocząć, Dallas. – rzuciła swobodnie i dość pogodnie, przyglądając się chłopakowi. Widziała, że się wahał, czy może jednak tam nie wejść… czy może jednak nie załatwić tego, po co przyszedł. Uśmiechnęła się pod nosem i zerknęła na zegarek.
- Więc mówiłeś, że jedziesz do składu budowlanego? Za 15 minut kończę… a muszę podjechać do siostry, która mieszka w tamtym kierunku. Jest szansa, że na mnie poczekasz? – zaproponowała, odwracając jego uwagę od tych nieszczęsnych drzwi do gabinetu komendanta – Odwdzięczę się! Może na następnej waszej zmianie coś ugotuję? – zaproponowała układ nie do odrzucenia i od razu się zaśmiała – Świetnie! Dokończę porządek w zeszłotygodniowych raportach i się zbieram. – rzuciła i faktycznie skończyła swoje przerwane obowiązku, które poszły jej nawet szybciej niż 15 minut, więc po prostu urwała się wcześniej, korzystając podwózki Dallasa.

/zt

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Seattle Fire Department”