WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
-
- Niedawno daliśmy pokaz tego, jak ładnie rozmawia dwójka dorosłych ludzi – zauważył z uśmiechem, który miał jej dać do zrozumienia, że szczerze wątpił w to, iż byli do czegoś takiego zdolni. – Skoro tak mówisz, księżniczko – trochę się z nią droczył, zwłaszcza za pomocą tego niejako związanego z jej imieniem określenia, którego używał jeszcze za czasów ich związku. Mimo to, brał jej słowa na serio, o czym mogła świadczyć jego otwarta postawa i fakt, iż teraz przynajmniej nie gapił się gdzieś na jej stopy tylko prosto w ciemnobrązowe oczy, które bez światła dziennego wydawały się wręcz czarne.
Pokiwał głową, bo zgadzał się co do tego, że z zakochania nic dobrego nie wychodziło. Sam w życiu nie odważyłby się na to, aby nazwać w ten sposób to, jak zdarzało mu się myśleć o Aimee, ale samo to, iż namieszała mu w głowie, był niepokojący. Nie mógł tak przecież. Byli rodzeństwem, może nie biologicznym, ale rodzeństwem i, kuźwa, zdawał sobie sprawę ze skali problemu.
Zaciągnął się w końcu skrętem, a przyjemny zapach marihuany automatycznie odjął mu zmartwień. Na moment uwierzył nawet, że to mogło się udać. Że mogli wejść w taki układ i ewentualnie wyjść z niego bez żadnych szkód emocjonalnych.
- Raczej nie mówiłem o sobie – zauważył, oddając jej skręta. Dobrze wiedziała, że trzymał się od związków z daleka. No i sama ostatnio stwierdziła, że pokochała kogoś, kto złamał jej serce.
Wystarczyło, żeby do niego podeszła, aby zapomniał o jakichkolwiek wątpliwości. Była żmijowata, ale taką ją lubił – pewną siebie i przekonaną o tym, że na niej kończył się świat. W pewnym sensie nawet tak było.
- Nie śmiałbym – mruknął cicho, z błąkającym się na ustach uśmiechem, a kiedy wypuściła dym, wciągnął to mocno pachnące powietrze. Odłożył piwo na murek i, korzystając z tego, że wreszcie zyskał dwie wolne ręce, przyciągnął ją do siebie, położywszy dłonie na jej talii. Pozwalał jej się ze sobą droczyć, rozkoszując się faktem bycia tak blisko, bo mógł szukać tego wszystkiego u innych, ale, cholera, miała rację. Postawiła poprzeczkę zbyt wysoko.
Przeniósł jedną z rąk na tył jej głowy, a potem przybliżył się do niej i pocałował jej usta, nie dowierzając temu, jak przez te ostatnie miesiące dawał radę się jej opierać. Działała na niego jak magnes i chociaż nierzadko próbował zbywać to durnymi żartami, na dłuższą metę nie mógł z tym walczyć. Była zbyt pociągająca w tym swoim przekonaniu, iż nigdy nie uda mu się jej zastąpić.
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
Nie wiedziała co czuł do swojej siostry. Nie miała też pojęcia co miałaby mu w takiej sytuacji powiedzieć, nawet jeśli między nimi byłoby neutralnie. To na pewno byłby szok, chociaż - akceptowała go jaki był. Nie uważała tego za coś złego, po prostu, czasem człowiek źle lokował swoje uczucia i nie miał na to wpływu. Szkoda tylko, że nie mogła być przy nim i rozwiązać z nim problemów, które wyjątkowo ciążyły mu na duszy. Mogła jednak je zabrać, nawet o tym nie wiedząc. Wystarczyła tylko bliskość. - I dobrze, bo jesteś tylko mój - szepnęła. Zapewniała go takim tonem, jakby nie widziała miejsca na odmowę. Jakby faktycznie Shahruz z małą przerwą zawsze był jej, jakby nie było nikogo, kto mógłby im to zabrać. Bywała podła, bywała zazdrosna i mściwa, ale miała też spore serce, które obecnie walczyło na wiele frontów. Z jednej strony chciało się wyleczyć ze złamania, które miało skutek przez Falcona, z drugiej walczyło z zazdrością o kogoś, kto powinien być tylko przyjacielem. Bolała ją zdrada przyjaciół, ale jeszcze z czwartej strony - miała jego. Znów dla siebie. Znów wchodząc do tej samej rzeki i nawet nie żałując, nie myśląc o tym, nie patrząc za siebie. Tylko ona i on, nikt więcej. Czy mogło się nie udać? I to cholernie. Ale gdy ich usta się spotkały, przy przyciągnął ją do pocałunku - wraz z przymknięciem oczu zapomniała o wszelkich problemach i wątpliwościach. Objęła go za szyję, wplatając palce w jego włosy i pogłębiła pocałunek. - Tęskniłam - mruknęła między kolejnymi pocałunkami, a dłuższą chwilę nie mogła się od niego oderwać. W głowie tliło się wiele obrazów, wiele flashbacków, a nawet fantazji, które gdzieś się wygenerowały w umyśle Princii. Daleko jej było do grzecznej studentki informatyki. Dopiero, gdy brakowało tlenu, pociągnęła zębami jego dolną wargę i uśmiechnęła się zadziornie, zaciągając się ponownie blantem. - Zostań na noc - nie prosiła. Rzadko to robiła. Ale teraz chciała jego. Czy to tak dużo?
-
- Nie winię – powiedział, nie chcąc, aby tak to odbierała. – Oboje zachowaliśmy się jak gówniarze, no i… w tym właśnie rzecz. – Żadne z nich nie odnajdywało się w typowo dorosłych rozmowach, przez co gdy już zaczynali się kłócić, jechali po całej bandzie. Nie potrafili ugryźć się w język. – No ale okej – zgodził się w końcu. Wracanie do tematu było ostatnim, na co miał ochotę. Zwłaszcza po tym, jak już niby z powrotem weszli na ścieżkę przyjaźni. – Słowo harcerza – obiecał, znowu uśmiechając się głupio, bo z harcerzem miał tyle wspólnego, co chihuahua z wilkiem. Miał nadzieję, że jednak do tego nie dojdzie – że będzie mógł rozkoszować się jej obecnością przez jakiś dłuższy czas, i że nikt nie wejdzie im w drogę. W tamtej chwili wolał po prostu nie myśleć o tym, jakie to nieprawdopodobne.
Doskonale wiedział, że momentami okropnie ją denerwował i uwielbiał tę świadomość. Ona też nie raz działała mu na nerwy, ale to wcale nie wywoływało w nim gniewu, wręcz przeciwnie – sprawiało, iż nachodziła go ochota, żeby jak najszybciej zamknąć jej usta za pomocą kilku konkretnych metod. Spokojnie mogli w nich przebierać.
On tak naprawdę też nie wiedział, jak i dlaczego zmienił się jego stosunek do Aimee, ale w tamtym momencie ta kwestia zeszła na dalszy plan. Ba, wystarczyła tylko obecność Thompson, aby całkowicie przestał myśleć o tym, co jeszcze nie tak dawno temu łamało mu serce. Może chodziło o możliwość zbliżenia się do kogoś, kto rzeczywiście coś dla niego znaczył, i z kim nie dzieliły go żadne konwencje społeczne? To miałoby sens.
Jesteś tylko mój. Podobało mu się to, jak to powiedziała. Wydawała się być tego zupełnie pewna i jasne, może właśnie wkraczali na grząski grunt, który miał całkowicie zniszczyć ich przyjaźń, ale ta satysfakcja i to przyjemne ciepło, które wręcz kłuło go w żołądek, były tego warte.
I w pewnym sensie naprawdę był tylko jej. Gdyby tak nie było, nigdy przecież nie posunąłby się do tego, aby szukać pocieszenia u Donny. Nigdy też nie dałby się prowokować Falconowi, który na każdym kroku próbował udowodnić mu, iż Princia już dawno o nim nie pamiętała. Po tym, jak się o nich dowiedział, nie raz czuł niemożliwą ochotę, aby dać mu w zęby – ot tak, bez żadnego konkretnego powodu. To, że ich paczka nie rozpadła się wcześniej, zawdzięczali tylko jakiemuś cudowi.
- Ja też – mruknął cicho zanim znów poddał się jej ustom. Nie zapomniał, jak dobrze smakowały, ale na pewno zdążył się od nich odzwyczaić – głównie dlatego ten pocałunek był jak kropelka whisky na języku próbującego zachować wstrzemięźliwość alkoholika. Niby nic, a jednak budziło to pragnienie, które nie sposób ugasić zaledwie jednym łykiem. Chciał więcej, chciał ją całą.
Dlatego gdy odsunęła się nagle, w jego oczach błysnęło ledwo dostrzegalne niezadowolenie. Jak na tak długi okres rozłąki, to było za mało.
- Zostanę – przytaknął, sięgając z powrotem po piwo i dokańczając je trzema łykami. Nie musiała go prosić. Użeranie się z Wandą po tym, jak Pri dostarczyła mu takiego wachlarzu mnóstwa rozbieżnych emocji byłoby niemożliwe.
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
Domyślała się, że składanie deklaracji na tym etapie to samobójstwo. Ale chciała tylko zaznaczyć, że jeśli ktoś zacznie go dotykać, całować czy flirtować, spotka się po prostu z jej gniewem. A nikt nie chciał wkurzać Viper. Była zbyt nieprzewidywalna. I skoro ona potrafiła stać się jego ponownie, to oczekiwała tego samego. Musiała mu tylko o tym przypomnieć, by nie było żadnych zabaw na boku. Pewność, że w jakimś stopniu byli w rękach drugiej osoby zawsze ją prześladowała. Przecież gdyby tak nie było, nie chciałaby wzbudzać w nim zazdrości, nie flirtowałaby z nim, nie robiła tylu głupot. Myśląc o nim zawsze jakaś cząstka Princii zostawała przy Shahruzie i wiedziała, że on cząstkę siebie podarował też jej. Nic nie było czarno-białe, mogli się łudzić, że są przyjaciółmi, ale od momentu, gdy pierwszy raz trafili do łóżka - ich relacja uległa zmianie na zawsze i nigdy do przyjaźni, takiej czystej i prawdziwej, nie wrócili.
Każdy pocałunek był elektryzujący. To, jak jej stęsknione ciało reagowało na niego mogło być tylko odpowiedzią na to, że nie kłamała, że naprawdę go potrzebowała w swoim życiu. Teraz. Najlepiej zaraz. Ale przecież chwilę jeśli poczeka, to nic się nie stanie, prawda? Chyba, że już był bardzo niecierpliwy. - To dobrze, mam co do Ciebie kilka planów na tę noc - kiwnęła głową, wsuwając mu w usta skręta i odwracając się. Oparła plecy o jego tors, a będąc niższą jej głowa idealnie zmieściła się pod jego brodą. Dłońmi odnalazła te jego, oplatając się nimi na moment i spojrzała na miasto, biorąc głębszy oddech. Potrzebowała tej chwili. Tylko oni, cisza i miasto. A wszystkie problemy wydawały się odejść w zapomnienie.
-
Istniała spora szansa na to, że to się nie uda, ale w tamtym momencie postanowił odłożyć zmartwienia na bok. Jak się spieprzy, to się spieprzy, po co drążyć temat? Najwyżej wtedy będą żałować, że kiedykolwiek taki głupi pomysł w ogóle wpadł im do głowy. Teraz mogli jednak rozkoszować się tą bezmyślnością, która mimo wszystko wywoływała w nich takie dobre uczucia.
Mógł poczekać. Chciał już ją bez tych wszystkich ubrań, na łóżku albo na kanapie, ale teraz, wiedząc, iż chwilowo nie musiał martwić się o to, że ktoś mu ją zabierze, wcale się nie spieszył. Zresztą, mieli całą noc.
- Mm – mruknął sugestywnie, a kiedy oplotła się jego dłońmi, uśmiechnął się lekko, przytulając twarz do jej gładkich, pachnących świeżo włosów. Dopiero teraz zaczynał naprawdę odczuwać, jak strasznie mu jej brakowało. Jej obecność w jego życiu była tak naturalna i po prostu dobra. Był szczęściarzem, mogąc nazywać się jej przyjacielem, ale trzymając ją tak w ramionach i wiedząc, że przynajmniej przez chwilę mógł nazywać ją swoją, czuł jakąś taką niemożliwą do wyrażenia harmonię.
I chociaż wciąż pamiętał to, co powiedziała mu w Little Darlings – że nie był typem zdolnym do stworzenia jakiejkolwiek trwałej, poważnej relacji – aktualnie próbował tego nie rozważać. Prawdopodobnie miała rację – był nieodpowiedzialny, beztroski i żądny poznawania nowych osób, które mogłyby wnieść do jego życia powiew świeżości. Mimo to, w tamtej chwili, będąc z nią tutaj i patrząc na ciemne ulice, po których raz po raz przemykały pojedyncze auta, czuł się jak najbardziej na miejscu.
- Chodź, zanim zlodowacieją nam tyłki – zaproponował, nachylając się i odgarniając jej włosy, żeby pocałować ją w szyję. Spróbował jeszcze zaciągnąć się skrętem kątem ust, ale nic z tego – musiał już zgasnąć. To nic, zostanie im na potem. Albo na jutro.
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
- Jaaaasne, tyłki - zaśmiała się cicho i pokręciła głową. Zabrała ich butelki i wzięła Shahruza za rękę. Zeszli na dół do jej mieszkania, gdzie od razu wyrzuciła szkło i umyła ręce. Spoglądała od czasu do czasu na chłopaka, który usiadł na kanapie, a raczej się na niej rozwalił, gdy Pri po prostu ogarniała trochę salon i kuchnię. Nie miała czasu wcześniej tego zrobić właściwie, choć wielkiego bałaganu nie było. Jednak, to chyba taki tik nerwowy, nie wiedziała co z rękami zrobić. Ale gdy tak patrzył spokojnie na nią, wywróciła w końcu oczami. - Mógłbyś mi pomóc, a nie tylko gapić się na mój tyłek, Hale - zaśmiała się cicho, bo co zrobiła to zrobiła, nie miał już jej w czym pomagać, cwaniaczek w gościach. Nie zamierzała jednak go przecież za to opieprzać, wręcz przeciwnie. Podeszła do niego, siadając na nim okrakiem i mruknęła cicho w jego usta. - Sama nie wiem, mogłabym Cię teraz przelecieć na kilka sposobów, ale skoro taka leniwa z Ciebie kluska - wyszeptała w wargi Shahruza po czym otarła się bezwiednie o jego krocze. A może doskonale wiedziała co robiła? W końcu była żmiją, tak?
-
Tak naprawdę, mimo iż bliżej mu było do trzydziestki, niż do dwudziestki, nie miał pojęcia, co robił ze swoim życiem. Obdarowywał dobrymi uczuciami nieodpowiednie osoby i mieszał się w relacje, które, choć na pierwszy rzut oka były satysfakcjonujące, w rzeczywistości mogły bardziej mu zaszkodzić, niż pomóc. Typowy Shahruz.
- No i twoje cycki – zauważył logicznie, bo one na pewno bardzo potrzebowały ciepła, hehe. Najchętniej zgłosiłby się do opieki nad nimi jako wolontariusz, ale Princia niestety nie urządzała żadnych poszukiwań na anioła stróża swoich piersi, jaka szkoda.
Bez słowa jednak dał się jej poprowadzić do mieszkania, a kiedy już zamknęli za sobą drzwi wejściowe, rozłożył się na kanapie z nadzieją, że Thompson szybko do niego dołączy. Ta jednak zaczęła ogarniać mieszkanie, na co on zmarszczył brwi, bo serio, mogli zrobić to kiedykolwiek indziej. Jutro chociażby.
- No chwila, jestem twoim gościem, tak? – zapytał żartobliwie, bo gościem to on tu bywał może pięć lat temu, a nie teraz. – A goście, no wiesz. Mają taryfę ulgową. – Śmieszne, że nawet nie zaprzeczył temu rzekomemu gapieniu się na jej tyłek. Chyba już nie chciał się tłumaczyć, żeby bardziej się nie wkopać.
Uśmiechnął się z zadowoleniem, gdy usiadła mu na kolanach, bo, kurwa, tęsknił za tym. Tęsknił za tym bezczelnym uśmieszkiem, malującym się na jej twarzy w momentach, kiedy się z nim droczyła, za jej niesamowitym ciałem, które pamiętał nawet wtedy, gdy miała na sobie ubrania. Za nią całą.
- Skoro ty ty chcesz mnie przelecieć, mogę być leniwą kluską – powtórzył za nią, a jego dłonie, które dotychczas swobodnie spoczywały na kanapie, przeniosły się na jej biodra, usadowione tak blisko jego krocza. Chciała go zabić, serio.
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
- Ahaaa - zaśmiała się cicho, gdy uznał, że jest jej gościem i powinien odpoczywać. Nie miała nic przeciwko, że ją obserwował, w końcu ostatecznie, gdy ogarnęła odrobinę salon, usiadła sobie na nim. - Zajebiście za tym tęskniłam - mruknęła. Nie musiała być pod wpływem alkoholu, by to przyznać. Była po prostu stęskniona, zadowolona, że ma go dla siebie i gdy przestali udawać, gdy przestali się powstrzymywać, bo tak było lepiej dla ich paczki, po prostu wszystko pękło. - A może też chcę być przelecona, co? - Zagryzła wargę i otarła się znów o niego prowokująco. Zadzierał nie z tą żmiją co powinien. Zdjęła jeansową kurtkę z siebie zostając w samej bokserce, bo zrobiło się zbyt ciepło. Pochyliła się nad Shahruzem i wsunęła dłonie pod jego koszulkę, podwijając ją do góry. - Więc? Jak bardzo mnie chcesz? - Znów była sobą. Tą wersją siebie, którą uaktywniała tylko przy nim. Sass and class, że tak to ujmiemy. Była bardziej zadziorna, bardziej pewna siebie, uśmiechała się w ten sposób tylko dla niego, a błysk w oku pokazywał, że faktycznie - była cholerną żmiją. Ale tylko jego. Jakby była sobą, jakby mogła sobie pozwolić na to tylko przy nim, bo nigdy jej nie oceniał.
-
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
Westchnęła cicho, czując jego usta na swojej szyi. Nie był to ich pierwszy raz, ale czuła się jakby był. Nerwowo zagryzła wargę, gdy odnalazł ponownie wrażliwe punkty tuż za uchem i przy zagięciu między szyją a barkiem. Odchyliła lekko głowę w bok, dając mu większe pole do popisu i pozwoliła sobie na pomruki. Przesunęła palcami po jego szyi i wplotła je we włosy chłopaka, gdy oderwał się od niej. Spojrzała na moment Shahruzowi w oczy z szerszym uśmiechem. Nie musiała mówić, jak bardzo ona go chciała. To było widać.
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
-
Nigdy nie przestał chcieć się bawić – nawet teraz, kiedy tak jawnie wystawiał się na to, żeby Princia znowu złamała mu serce, wciąż przekonywał się idiotycznie, że to jeszcze mogło wypalić, i że wcale nikt nie musiał na tym ucierpieć. Bo bał się strasznie uczuć, a może po prostu ich nazywania; przerażała go perspektywa niezadowolenia czyichś potrzeb emocjonalnych. Z Princią było o tyle gorzej, że najzwyczajniej w świecie mu na niej zależało – już nie tylko jak na obiekcie do zdobycia, ale po prostu jak na przyjaciółce, dla której chciał jak najlepiej, i od której jednocześnie nie potrafił się odsunąć, mimo zdawania sobie sprawy z tego, iż ”najlepiej” było równoznaczne z ”daleko od Shahruza Hale’a”.
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
- Trochę – przytaknął, unosząc kącik ust w lekkim uśmiechu i wyciągając jedno ramię tak, żeby wygodnie się na nim ułożyła. Przez moment leżał tak z zamkniętymi oczami, myśląc o tym, jak dobrze było po prostu mieć ją obok, ale nagle wyjechała z tym kochaniem i otworzył nagle oczy, patrząc na nią podejrzliwie. – Co? – powtórzył, marszcząc brwi. – To brzmi, jakbyś miała zamiar popełnić samobójstwo. Albo, nie wiem, uciec. – Potrzebował zapewnienia, że tak nie było, i że swoją wspólną decyzją wcale niczego nie zepsuli. – Co jest? – Nagle zmartwił się, że stało się coś złego, tak po prostu. Jakby nic nigdy nie mogło być okej dłużej niż przez moment.
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>
-
- Phi, wydaje się, że Ty o wiele bardziej - wywróciła oczami, oczywiście musząc mu trochę dopiec. Phi, trochę. To jej ciało było wykorzystywane na wiele sposobów, okryte malinkami i była też pewna, że pojawią się jakieś siniaki na jej wewnętrznej stronie ud oraz na biodrach, od zaciśniętych mocno palców chłopaka. To na pewno było dalekie od romantycznego seksu czy pierwszego razu. - Niee - zaśmiała się cicho i pocałowała go lekko - nigdzie nie ucieknę, obiecuję - spojrzała mu w oczy, bawiąc się jego włosami - powiedziałam, że jesteś mój - a ona była jego - i byłoby to głupie, pozbywać się Ciebie po jednej nocy - szepnęła i westchnęła cicho - po prostu wiedz, że nie chcę Cię zranić. I cokolwiek się stanie, zawsze będziesz dla mnie ważny. Stracenie Cię byłoby bolesne, uwierz mi, na moment praktycznie Cię straciłam - i ledwo to przeżyła. Choć o swoich uczuciach mówili rzadko, teraz wzięło jej się na głupie sentymenty i wyznania. Pochyliła się nad Shahruzem i pocałowała go. - Nie pozbędziesz się mnie tak szybko - to była obietnica. O wiele lepsza niż pierścionki zaręczynowe, wyznawanie miłości i inne pierdoły około romantyczne.