WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Możliwe, że nigdy tego nie ustalili, ale Mason zawsze chciał mieć ogromną rodzinę, więc jedno ani nawet dwójka dzieci go nie satysfakcjonuje. Tym bardziej, że mieli pieniądze, wiec zawsze mogli wynająć nianie jeżeli będą zbyt zmęczeni natłokiem obowiązków przy gromadce dzieci. Oczywiście nie chciałby żeby ktoś obcy wychowywał im dziecko, nie chciałby również żeby cały trud rodzicielstwa spadł do barki blondynki, miał zamiar uczestniczyć czynnie w całym procesie nieprzespanych nocy, kupek i kolek. W końcu to było ich wspólne dziecko.
- Na pewno cię przekonam. – posłał jej szeroki uśmiech. Jeszcze im się rodzicielstwo tak spodoba, że ilość dzieci nie będzie między tą dwójką żadnym sporem, tylko obydwoje będą chcieli mieć gromadkę. Mason nie ma zamiaru na nic naciskać, bo nie ukrywajmy, to właśnie Romy o wiele bardziej się poświęcała, właściwie odwalała całą brudną robotę.
- No w sumie, chyba pasuje. – odparł po chwili. Nie miał zamiaru się z nią spierać, czy dziecko będzie miało na imię tak, a nie inaczej, chyba w sumie miała prawo sama wybrać imię dla ich córeczki. Mason na pewno będzie chciał wybrać imię w przyszłości dla ich syna, więc tym razem zda się na gust żony.
- A więc Nina Davies. – wyszeptał do córeczki, która zrobiła niezadowoloną minę i zaczęła cicho płakać. Mason wstał i podał ją blondynce, bo malutka zapewne była głodna. Usiadł na łóżku Romy i patrzył na nią takim wzrokiem, jakiego dotychczas jeszcze chyba nie miał.
- Wiesz, że bardzo cię kocham ? – zapytał, a jego kąciki ust cały czas były delikatnie uniesione ku górze.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na pewno rozmawiali o tym, jak widzą swoją rodzinę, zarówno zanim zdecydowali się na pierwsze dziecko, jak i już oczekując na nie. Romy na pewno słyszała o tym, że Mason chce mieć całą gromadkę dzieci, i dopóki nie było mowy o całej drużynie siatkarskiej czy nie daj boże piłkarskiej, to nie było żadnego problemu, chyba. Okaże się w przyszłości. Niech najpierw się ogarną z jednym maluchem. Takie było podejście Romy i cóż... I tak dopiero będą tą decyzję podejmować, w końcu zdanie można jeszcze piętnaście tysięcy razy zmienić. I na pewno tak się będzie działo, po ciężkiej nocy nie będą bali się powiedzieć, że nigdy więcej, a jak zatęsknią za czymś, z czego bobas już wyrośnie, to będą planowali następną ciążę. Słyszała o tym od swojej matki, w końcu Romy miała czwórkę braci.
-Jeśli masz inną propozycję, to śmiało...-stwierdziła. To nie był jej wymysł, Mason musiał wcześniej usłyszeć to imię. Pani Davies odkąd wiedziała, że to ma być córka, wiele się zastanawiała nad imieniem. Jednak teraz tak naprawdę dopiero potrafiła zadecydować się, które jest odpowiednie.
Słysząc kwilenie dziecka, trochę się skrzywiła. Tylko dlatego, że nie miała pojęcia co zrobić, czy to znaczy, że ma coś w pieluszce, czy jest głodna, czy też może nie podoba się jej imię. No co, to też mogło być prawdziwe! W każdym razie kobieta zabrała się do próby karmienia. Nie czuła się zbyt pewnie w tym, ale w końcu to było jej główne zadanie. Niestety, Nina nie chciała współpracować, więc pojawiła się pielęgniarka, aby zażegnać pierwszy z wielu kryzysów. Faktycznie, pomogła dość szybko i znów mogli tylko w trójkę spędzać czas, bez niczyjego płaczu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Podobno apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc bardzo możliwe, że jak córeczka wyrośnie z okresu niemowlęcego, to znowu zapragną mieć małego bobaska w domu. Stać ich na to, obydwoje dobrze zarabiali, Romy miała pracę, w której zawsze mogła być szefem samej siebie, Mason nie miał nikogo nad sobą w swoim oddziale, więc kolejny maluch i odsunięcie nieco obowiązków zawodowych nie byłoby dla nich problemem. Póki co muszą skupić się jednak na tym maleństwie.
- Niee, Nina jest idealna. - odparł i cmoknął żonę w czoło. Dał jej wolny wybór w tym czasie, z resztą nie było go przez kilka tygodni jej ciąży, kiedy zapewne rozmyślała nad imieniem, wybierała wózek i wizualizowała sobie pokoik w głowie, więc teraz nie może mieć pretensji do siebie, że pewne decyzje został podjęte bez jego wkładu.
- Kochanie potrzebujesz czegoś? Może przywiozę ci jakiś obiad? - zaproponował. Trochę zdziwił się, że jego słowa został bez odpowiedzi, ale stwierdził, że Romy ma teraz głowę zajętą swoją córką, która w dodatku nie jest chętna do współpracy, więc w sumie nie ma co się dziwić. Mason poczuł tak ogromne pokłady miłości do tych dwóch kobiet, że nie zdawał sobie sprawę jak bardzo można kogoś kochać. Dziecko faktycznie potrafi scementować związek i wyciągnąć dwójkę ludzi z kryzysu, jeżeli obydwoje tego chcą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ludzie wbrew pozorom szybko zapominają o tym, co złe, więc nieprzespane noce, wrzaski czy bóle porodowe zostawały zapomniane i chce się kolejne i kolejne dziecko. Na razie rozsądek kazał się zastanowić, czy wręcz spasować i wrócić do tematu za jakiś czas, jak ich pierwsze dziecko podrośnie. Faktycznie sprawy zawodowe czy finansowe nie powinny ich powstrzymywać, ale kto wie, jak to będzie w przyszłości. Najważniejsze, że pozostawali otwarci na wszystko, co im los miał ochotę zaproponować.
Nie, Romy zdecydowanie nie uważała, że przez zdradę Masona miała większe prawo do czegokolwiek, a już na pewno nie do wyboru imienia, bo to miało wpływ na całe życie ich córeczki. A gdy była sama w Seattle, to zdecydowanie nie myślała o tym, jak nazwie to dziecko, bo jeszcze nie wiedziała, czy to chłopczyk czy dziewczynka.
-No dobrze, to będzie Nina-stwierdziła, potwierdzając już decyzję ostatecznie, że ich pierwsza córka tak właśnie się będzie nazywać. Mogli jeszcze wspólnie pomyśleć nad drugim imieniem, ale nie musieli.
-Nie, chyba nie... Choć w sumie może bym coś zjadła-stwierdziła, bo do tej pory jakoś o tym nie pomyślała, była zajęta tym całym rodzeniem dziecka, a potem zachwytem nad nim.-Kup coś szybko i wracaj do nas-uśmiechnęła się do niego. Oczywiście, że go kochała i w tym momencie też to doskonale czuła, ale była zajęta i zaaferowana maluszkiem i tym wszystkim, co było dla niej nowe.

/zt

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#18 Nie spodziewał się, że halloween skończy się dla niego tak paskudnie. Zapisując się na całe to wydarzenie, wychodził z założenia, że będzie to coś w rodzaju escape roomu, że czekała na niego przygoda z szukaniem wskazówek i pseudo straszną atmosferą, ale w momencie, gdy jakiś psychol zamachnął się na niego tasakiem, gorzko się rozczarował. Prawdę mówiąc, nieźle krwawił i gdyby nie szybka pomoc Kiary, która wyciągnęła go z tego chorego miejsca, może wciąż leżałby w tym nawiedzonym psychiatryku, gdzie najwyraźniej urzędowali sami popieprzeńcy. Miał wobec niej spory dług, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, iż to on w pewien sposób bezpośrednio naraził ją na cierpienie. O ile typ z tasakiem był niezłym psycholem, tak w tym akurat miał rację. Wisiał jej szczere przeprosiny i może nawet jakieś kwiaty.
W międzyczasie jednak musiał dojść do siebie, co, jak się okazało, było jednoznaczne z wizytą w szpitalu. Nawet nie pamiętał, jakim cudem się tam znalazł - w pewnym momencie musiał stracić przytomność. Miał jakieś przebłyski z karetki i pamiętał panikę, jaką poczuł, gdy zbliżyła się do niego jakaś dzierżąca strzykawkę w dłoni pielęgniarka. W tamtym momencie prawdopodobnie stracił przytomność po raz drugi, niestety z nieco mniej dramatycznych powodów.
Gdy jakiś czas później otworzył oczy i zobaczył wbity w ramię wenflon, nie mógł uwierzyć, że pozwolił komukolwiek na wkłucie się w jego żyły. Na samą myśl aż go skręciło. Obrzydlistwo. Najchętniej wyrwałby to z siebie i uciekł ze szpitala jak ci ludzie z filmów, ale czuł się na to zbyt słaby. Zanim stał się śpiącą królewną z prawdziwego zdarzenia, uprzedzono go, że stracił trochę krwi, i że powinien doprowadzić się do porządku zanim wróci do domu.
Na Allaha, Wandzia pewnie umierała ze strachu. W ogóle co za paradoks, że w pierwszej kolejności pomyślał o niej. Ba, nawet poprosił pielęgniarkę, żeby wysłała z jego telefonu jakąś uspokajającą wiadomość, ale ta powiedziała tylko, że jego rodzina została już poinformowana, i żeby się nie przejmował.
Ja pierdolę, przeszło mu tylko przez myśl. Tylko tego mu brakowało - starych, którzy zaczęliby mu prawić morały o tym, że uczęszczanie na podobne zabawy było nieodpowiedzialne, i że wciąż zachowywał się jak gówniarz. Ciekawe, czy dałby radę trochę załagodzić ich gniew, gdyby im obiecał, że zgodzi się na organizowany przez lokalną gazetę wywiad o strasznościach, które spotkały go w opuszczonym psychiatryku? Może zyskałby u nich trochę punktów.
Ostatnio zmieniony 2020-11-30, 22:54 przez Shahruz Hale, łącznie zmieniany 1 raz.
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

24 I guess.

Co z tego, że Shah raz jej powiedział, a jakieś dwa razy napisał, że między nimi jest wszystko w porządku, kiedy wciąż konsekwentnie jej unikał. Gdyby w dalszym ciągu mieszkali pod jednym dachem pewnie koczowałaby pod drzwiami jego pokoju tak długo, aż w końcu by się ugiął i wpuścił ją do środka, a potem konsekwentnie wierciłaby mu dziurę w brzuchu byleby tylko puścił parę z ust i powiedział, co takiego leży mu na sercu. Bo w domysły najlepsza nie była, za niedopowiedzeniami nie przepadała. Nie chciała jakichś dziwnych i niejasnych sytuacji, tylko sprawy ładnie pięknie, czarno na białym. No, ale niestety. Ich drogi rozeszły się już jakiś czas temu. Shahruz wyfrunął z rodzinnego gniazda, Aimee wyprowadziła się niedługo po nim. Każde z nich miało pracę, znajomych, obowiązki, czas niesamowicie ograniczony. I kiedy brat w jakiś pokrętny sposób dawał jej odczuć, że nie chce się z nią widywać… nie mogła tak po prostu rzucić tego, czym się aktualnie zajmowała i przez parę długich godzin siedzieć na jego wycieraczce, czekając aż się zlituje i wreszcie z nią porozmawia. Co pewnie, łamało jej serce… ale czy nie powinna wreszcie pogodzić się z myślą, że być może już nigdy nie wrócą do tego co mieli i zaakceptować ten stan rzeczy? Nie byli już niewinnymi dzieciakami, które całymi dniami mogły psocić się i bawić, leżeć na trawie, wpatrywać się w niebo i snuć wizje wspólnej przyszłości. Przyszłość już nadeszła i wcale nie była taka, jaką ją sobie wyobrażali.
Całymi dniami Aimes biła się więc z myślami, zastanawiając nad tym, co właściwie powinna zrobić. Jak dotrzeć do brata, ale jednocześnie go nie stłamsić, nie postawić pod ścianą - bo umówmy się - nikt tego nie lubi. I niewykluczone, że tak dumałaby i dumała, gdyby nie telefon od rodziców. Shah. Szpital. Noga. Z histerycznego potoku słów matki udało się jej wyłuskać kilka najistotniejszych informacji i przysięgam, serce jej na moment stanęło. I chyba nawet zapomniała o tym, co wcześniej sobie powtarzała, że jest już dużą dziewczynką, ma robotę i zobowiązania. Po prostu złapała za płaszcz i jak burza wypadła z biura, gdzieś w połowie drogi sobie przypominając, że rzeczywiście, warto byłoby poinformować szefa o tym co się stało i zachować posadę. Napisała więc krótką wiadomośc do Floriana, w której wytłumaczyła, że komuś jej bliskiemu zdarzył się jakiś straszny wypadek i że jak tylko dowie się więcej i upewni, że starszy Hale ma się (względnie) dobrze, wróci i nadrobi zaległości.
Pół godziny później była już na miejscu. Ledwo stojąc na nogach miękkich jak z waty zagaiła przechodzącą korytarzem pielęgniarkę, przedstawiła się jako siostra i poprosiła o informację, gdzie właściwie znajduje się Shahruz i w jakim jest stanie. Kobieta podeszła z nią do recepcji, sprawdziła coś w systemie i skierowała ją na drugie piętro. Podziękowała jej niewyraźnie, złapała windę (nie dlatego, że jest leniuszkiem, tak po prostu było szybciej) i koniec końców, wreszcie dotarła do sali, w której urzędował pacjent. Sam jego widok, to że leżał na łóżku i miał gigantyczny opatrunek na nodze… Nic nie mogła na to poradzić, łzy momentalnie napłynęły jej do oczu. Ciężko jej było patrzeć na jego krzywdę i niesamowicie to przeżywała, bardziej aniżeli, gdyby to jej się przytrafiło coś tak okropnego.
Hej, Shah. To ja” mruknęła cichutko, wchodząc w głąb pomieszczenia. “Wiem, że masz mnie po dziurki w nosie, ale nie mogłam usiedzieć na tyłku. Musiałam Cię zobaczyć… Musiałam się upewnić, że jesteś w jednym kawałku” wyjaśniła, szybkim ruchem dłoni wycierając mokre policzki. “Jak się czujesz? Mogę Ci jakoś pomóc, czegoś Ci potrzeba?” zapytała łamiącym głosem, a potem nie czekając na pozwolenie, ostrożnie usiadła na brzegu jego łóżka, wyciągnęła w jego stronę dłoń i pogłaskała go po włosach. “Co się właściwie wydarzyło, jak to się stało?” mruknęła zaciskając usta w wąską kreskę. Wariat z tasakiem? Że niby co?
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie spodziewał się gości. Po pierwsze – było późno. Słońce już dawno zaszło za horyzontem i co tu dużo mówić – o tej porze większość osób leżała gdzieś w swoich łóżeczkach, oglądając Netflixa czy po prostu grzejąc cztery litery pod kołderką. Po drugie – w tamtym momencie z nikim nie utrzymywał na tyle dobrych stosunków, aby móc spodziewać się jakiejś wizyty. Jasne, była Wandzia, ale ona już zapewne spała z ręką Władka przyklejoną do jednego z jej obfitych cycków. Była też Princia, lecz Shahruz wątpił, aby w halloweenowy wieczór nie miała co robić i wyczekiwała na telefon od swojego byłego, który, swoją drogą, gówno ją obchodził. No i wreszcie, po trzecie – nikt raczej nie uważał go za na tyle ważnego, by biec do niego w nocy o północy, bo na jego nodze zrobiła mu się lekka rana. Co innego, że chodziło tu o lekką ranę zadaną przez jakiegoś kompletnego psychola, ale w tę wersję wydarzeń przecież i tak nikt nie uwierzył. Ani jemu, ani Kiarze.
Leżał tak więc sobie w tej zimnej sali, w której paliła się tylko jedna lampka. Może dobrze, że nie miał tu żadnego towarzystwa – tylko tego mu brakowało, żeby jakiś zapity Janusz opowiadał mu historię swojego życia przez całą noc, zionąc wódą. Z drugiej strony fakt, iż nawet nie miał do kogo gęby otworzyć, trochę go zasmucał i miał szczerą nadzieję, że wyjdzie stąd jak najprędzej, bo nawet pielęgniarki nie były szczególnie rozmowne. Gdy chciał zapytać jedną o numer, prychnęła tylko, po czym wyszła z sali. Tradżik.
Szczerze mówiąc, kiedy nagle w drzwiach stanęła Aimee, miał wrażenie, że dopadły go jakieś pomorfinowe halucynacje. Ostatnio non stop ją spławiał – chyba po prostu jeszcze nie zaleczył złamanego serduszka, które było po części jej winą, a po części miało swoje korzenie w jego dziwnych uczuciach. Czasami zaczynał się nawet zastanawiać na tym, czy aby na pewno były zupełnie braterskie, ale ilekroć takie myśli wpadały do jego pustego łba, tłumaczył to sobie tym, że był po zielsku, i że przechodził do jakiegoś innego wszechświata, gdzie nie istniały żadne granice. To na pewno dlatego.
A jednak to ona była pierwszą, która pojawiła się w drzwiach szpitalnej sali, nawet mimo późnej godziny i napiętej sytuacji między nimi. Początkowo Shahruz miał wrażenie, że to faktycznie sprawka morfiny, albo że Aimee po prostu mu się przyśniła, więc, chowając ręce pod kołdrą, wbił sobie paznokcie w wewnętrzną część dłoni, jak gdyby chcąc upewnić się co do realizmu sytuacji. I upewnił. Naprawdę tu była.
Była tu mimo tego, że ostatnimi czasy beznadziejnie ją spławiał, wymyślając wymówki, które nie trzymały się kupy. Mimo że był wredny – jak dziecko, które, nie wiedząc, jak zachować się w sytuacji, gdy ktoś nagle nie zachowywał się tak, jak ono by sobie tego życzyło, widziało w tym ataku swoją jedyną szansę. Mimo że, zamiast zachować te wszystkie zranione uczucia dla siebie, dawał reszcie rodzeństwa do zrozumienia, że między nimi było coś nie tak, przez co prawdopodobnie wszyscy czuli się niekomfortowo. Mimo wszystko.
Uśmiechnął się lekko, widząc jej nietęgą minę, chcąc powiedzieć w ten sposób, że nie miała o co się martwić, bo przecież żył i miał się dobrze. I mimo iż otworzył usta, początkowo nie wyszły z nich żadne słowa. Wzruszenie ścisnęło mu gardło, a do oczu napłynęły łzy i nagle przypomniał sobie, jak, ilekroć płakał jako dziecko, jego biologiczny ojciec prał go po dupie, wrzeszcząc, że ”prawdziwi mężczyźni nie płaczą”. To wystarczyło, żeby dopadł go jakiś paniczny strach przed jego toksyczną osobą (co prawda już dawno martwą, na szczęście), i żeby wziął się w garść.
- Hej – powiedział łamiącym się głosem, ponieważ mimo wszystko ucieszył się na jej widok. Na fakt, że coś dla niej znaczył. – Jak debil. Nikt mi nie wierzy, że jakiś psychol próbował mnie poćwiartować. – Wzruszył lekko obolałymi ramionami. – Ale to spoko. Może tak będzie lepiej i szybciej o tym zapomnę. – Pozostawała jeszcze opcja, że stanie się jak te histeryczki z filmów, i że już nigdy nie zapomni o krwawym lekarzu, który go zaatakował. – Na Allaha, obym nie wylądował w psychiatryku. – To by było najgorsze. – Jak wyląduje to mnie odwiedzisz? I przyniesiesz mi pomarańcze, jak tym starym rodzynom na łożu śmierci? – W filmach zawsze przynosili ludziom w szpitalu pomarańcze. I kwiaty. – I kwiaty – musiał dodać. – Naćpali mnie za darmo, czaisz? – Może dlatego też gadał od rzeczy. – Zaproponowałbym ci, ale nic nie zostało. – Naprawdę było mu z tego powodu przykro. – A co u ciebie? – Zupełnie jakby prowadzili właśnie normalną rozmowę, w której, z uprzejmości, zawsze należy odbić piłeczkę.
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może i nie układało się między nimi najlepiej. Przechodzili jakiś taki gorszy okres, złościli się na siebie, kłócili. Brakowało im spokoju ducha, zrozumienia. W sytuacjach kryzysowych nie miało to jednak najmniejszego wrażenia. Shah mógłby jej powiedzieć prosto w twarz, że uważa ją za chujową siostrę, nie znosi jej faceta i nie chce mieć z nimi nic wspólnego, a słysząc o tym, że mocno pokiereszowany leży on w szpitalu i tak pognałaby do niego na złamanie karku i nie pozwoliła się wyrzucić, nawet jeśli wciąż uparcie obstawałby przy swoim i nie chciał z nią rozmawiać. Zwłaszcza, że tak na dobrą sprawę nie musiał do niej wcale mówić. W zupełności wystarczyłoby jej samo to, że mogła go zobaczyć na własne oczy. Upewnić się, że wszystko będzie dobrze, rany się zagoją, a on za jakiś czas dojdzie do siebie, wróci do domu. Będzie cały i zdrowy. Bo tak, jasne, całkiem prawdopodobne, że starszy Hale miał rację - Aimee naprawdę była chujową siostrą. Zawiodła go raz, drugi i trzeci. Była jednak wspaniałą przyjaciółką i dbała o tych, na którym jej zależało. A on był dla niej ważny i nigdy by nie pozwoliła, żeby siedział tutaj sam jak palec. Nieważne czy był na nią obrażony, czy też nie.
Hej, nie mów tak. Ja Ci wierzę” zapewniła miękko. Gdy nie tak dawno temu sama opowiedziała mu o tym, że została brutalnie napadnięta nie poddawał jej słów w wątpliwość, nie zarzucał jej wybujałej fantazji. Dlaczego więc ona miała kwestionować jego prawdomówność. Poza tym, nie przypominała sobie, żeby Shahruz kiedykolwiek ją okłamał. Zawsze o wszystkim sobie mówili, nie mieli przed sobą żadnych tajemnic. Dopiero niedawno sprawy między nimi się nieco skomplikowały i nastąpił jakiś taki dziwny, komunikacyjny rozłam. “Możesz mi o tym powiedzieć, jeśli przez to poczujesz się lepiej. Możemy też nigdy więcej nie wracać do tego tematu” zapewniła. W przeciwieństwie do Kenaia rozległej wiedzy z dziedziny psychologii nie posiadała, nie wiedziała, co będzie dla brata najlepsze. Uważała więc, że najrozsądniej będzie dać mu wybór i bez względu na to, na którą opcję się zdecyduje, okazać swoje wsparcie.
Co Ty w ogóle gadasz? Do jakiego psychiatryka? Jakie łoże śmierci?” skrzywiła się. Chyba rzeczywiście zaaplikowali mu solidną porcję leków, bo zaczynał mówić od rzeczy. Przytknęłą rękę do jego czoła. Całe szczęście, nie miał gorączki. Przynajmniej tym nie musiała się martwić. “Możemy umówić się tak, że zostaniesz tutaj grzecznie, nie będziesz świrował, a jak uśniesz pójdę dla Ciebie do sklepu po kwiaty i mandarynki?” zaproponowała, ściskając mocniej jego rękę. “Dzięki, ale i tak bym nie skorzystała. Staram się nie ćpać” przyznała, wzdychając ciężko. Zaburzenia odżywiania, dragi, papierosy, innego rodzaju używki. Jej organizm był już szczerze zmęczony, miał dość. “Nie ma znaczenia, co u mnie. Nie przyszłam tutaj, żeby opowiadać co u mnie. Kurewsko mnie przeraziłeś, wiesz? Kiedy mama do mnie zadzwoniła nogi się pode mną ugięły. Nie strasz mnie tak więcej” sympatycznie go zrugała. “Wciąż jesteś na mnie bardzo zły?” zapytała po chwili, przykrywając go ciasno kołdrą i poprawiając mu poduszkę. Nie dawało jej to spokoju, gryzło ją od środka. “Wybaczysz mi kiedyś?” dodała jeszcze, czując jak oczy znów zachodzą łzami. Tym razem jednak udało się powstrzymać jej ich potok i jedynie niebezpiecznie zakołysały się w kącikach.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wierzyła mu? Było w tym coś pocieszającego, chociaż nie wiedział, czy mówiła tak tylko po to, aby nie wpędzić go w panikę, czy naprawdę miała to na myśli. W każdym razie – przyjął jej zapewnienie z lekkim uśmiechem – takim, który nie do końca jej wierzył, ale który równocześnie zdradzał, iż nie miał zamiaru się z nią kłócić. Skoro dotarła tu jako pierwsza, świadczyło to o ogromnym poświęceniu z jej strony i Shahruz, niezależnie od tego, jaki by nie był, doceniał ten gest. Nawet jeśli ostatnio się między nimi nie układało.
- Ech, to naprawdę dupna historia. – I mało wiarygodna, kiedy tak myślał sobie o niej w samotności. Gdyby ktoś zdecydował się opowiedzieć mu coś podobnego, na sto procent by mu nie uwierzył. Uznałby, że to wina zbyt dużej ilości obejrzanych horrorów czy czegoś podobnego. – No bo… poszliśmy do takiego opuszczonego psychiatryka, wiesz o co biega. Na organizowane Halloween. No i na początku było śmiesznie, tak całkiem prawdziwie. Pomyślałem sobie, że to jakaś super autentyczna scenografia i w ogóle. – Wzruszył lekko nieco obolałymi po upadku ramionami. – Aż nie zamknęli nas w piwnicy i nie pokazali nam jakiejś krwawej masakry na ekranach. – Niedobrze zrobiło mu się na samą myśl, że wszystko, co zobaczył, wcale nie było zainscenizowane. I jeszcze nieprzytomny Isaac, leżący na jednym z łóżek. Ciekawe, co się z nim stało? – Potem laska, która tam ze mną była, włożyła rękę w jakąś szafkę i coś dosłownie powbijało jej się w palce, ale zdobyła klucz, więc wyszliśmy z tego pojebanego gabinetu. No i tam nas dopadł – urwał na moment, przekonany, że Aimes już zdążyła wziąć go za wariata. – Jakiś psychol z tasakiem. Próbowałem go jebnąć jakąś deską, ale sama wiesz, jaki ze mnie chujowy wojownik – skomentował kwaśno. – To on mnie tak załatwił – podsumował, po czym pokręcił głową i wzniósł oczy ku sufitowi. – Sama słyszysz, jak to brzmi – w jego tonie głosu rozbrzmiewał jakiś strach. – Myślisz, że jak ludzie to usłyszą to będą mnie chcieli wsadzić do wariatkowa? – Teraz chyba za nic nie przekroczyłby progu takiego miejsca. Nawet gdyby proponowali mu dopłatę, byłby przekonany, że za murami podobnego miejsca znajdzie to samo, co w tamtym opuszczonym szpitalu.
Od razu pokręcił głową na jej propozycję. Kwiaty i mandarynki były bardzo filmowe, ale wolał obejść się bez nich i mieć ją tu, przy sobie. Chociaż przez chwilę.
- Nieee, żartowałem – mruknął, przymykając z błogością oczy, bo po raz pierwszy od dawna ktoś trzymał go przez rękę trochę dłużej. I to było miłe, nawet taki pseudo dresiarz jak on musiał to przyznać. – O – tak tylko udało mu się skomentować jej aktualne stanowisko co do narkotyków. Był w lekkim szoku, zwłaszcza po tym, jak ostatnim razem usłyszał jej barwną historię, w której pojawiło się miejsce na jakieś skomplikowane mieszanki. – To dobrze – stwierdził po chwili, patrząc jej w oczy. – Na Allaha, czuję się jak jakiś umierający dziad w tym szpitalu. Możemy uciec? – Serio, jeszcze chwila, a zjadą się tutaj wszystkie zapłakane ciotki klotki. Tego tylko mu brakowało. – Przepraszam – rzadko kiedy to mówił, bo też przeważnie uważał, że nie robił nic źle. Tym razem jednak Aimee należały się jakieś przeprosiny, chociażby ze względu na strach, jakiego jej napędził. – Mama wie?O nie. – Ale będę miał burę. – Zupełnie jakby znowu mieli po szesnaście i czternaście lat, i bali się podniesionego głosu rodziców.
Przekrzywił głowę, wtulając policzek w poduszkę i zamykając oczy. Tylko na chwilę. Niewykluczone, że chwila zamieniłaby się w całą noc, gdyby nie jej nagłe pytanie. Miał durną nadzieję, iż dzisiaj nie wrócą do tego tematu.
- Nie jestem – powiedział, wciąż z zamkniętymi oczami. – Mówiłem ci. To nie twoja wina. – Jak miał jej wytłumaczyć, że nie robiła niczego źle? I że chodziło tu tylko o niego i jego niemożliwość pogodzenia się z oddaniem jej w ręce kogoś innego?
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jasne, że tak! Shah był jedną z najbliższych jej sercu osób. Miała do niego ogromne zaufanie. Z pewnością nie mówiła tego tylko po to, żeby poprawić mu humor. Kłamstwo - nawet w szczytnym celu - wciąż było dla niej kłamstwem. Pokiwała więc leciutko głową, pragnąć utwierdzić go w przekonaniu, że tak, wierzy mu na słowo, brat nie musi jej niczego udowadniać. Wszystko to, co wydostaje się z jego ust ma dla niej ogromną wartość.
Śmiało” zachęciła go, posyłając mu delikatny uśmiech. A potem nie mówiła już nic, słuchała z zapartym tchem. Im więcej, im dłużej - tym bardziej tężały rysy jej twarzy. Jaki chory skurwiel mógł wymyślić coś takiego? Zwabić Bogu ducha winnych ludzi na imprezę tematyczną, a potem podstępnie zaatakować? Miała nadzieję, że policja jak najszybciej znajdzie sprawcę. Wróć, sprawców. Jedna osoba nie byłaby przecież w stanie zorganizować takiej masakry. Osób musiało być kilka. Aż strach pomyśleć, że do tej pory wolno sobie chodzą po świecie. Przecież na tego typu czubków statystycznie rzecz biorąc musimy wpadać praktycznie codziennie, w sklepie, w parku czy na ulicy - i nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy, horror!
Wiesz o tym, że jak leki przeciwbólowe przestaną działać, jak odrobinkę wytrzeźwiejesz… będziesz musiał złożyć zeznania, Shah. Szpital już na pewno powiadomił odpowiednie służby, to tylko kwestia czasu” westchnęła ciężko. Choć sama z funkcjonariuszami nie będzie musiała zamienić ani słowa, za starszego Hale stresowała się przeogromnie. Co pewnie nie byłoby niczym złym, gdyby mogło ukoić jego zszargane nerwy i przynieść mu przynajmniej odrobinkę wytchnienia. “Jak będziesz chciał, zostanę tutaj z Tobą, żebyś nie musiał robić tego sam, okej?” zaproponowała od razu, na moment spuszczając wzrok, bo cholera. Naprawdę ciężko było jej patrzeć na niego w tym stanie. Serce się jej krajało, a żołądek podchodził do gardła.
Wiem, Shah. Ja też nie najlepiej wychodzę w starciach jeden do jednego” skrzywiła się na samo wspomnienie tego, jak jeden z napastników trzymał ją mocno, aby nie mogła się wyrwać, a drugi kopał i okładał pięściami. Nawet teraz, po tym jak Drew udzielił jej kilku lekcji samoobrony bała się, czy aby na pewno byłaby w stanie odeprzeć ponowny atak. Na wszelki wypadek miała więc zawsze przy sobie gaz pieprzowy, a i starała się nigdzie nie wychodzić bez trzymanego na smyczy weimara. “A o ucieczce zapomnij. Nigdzie Cię nie wezmę dopóki lekarze nie powiedzą, że wszystko jest w porządku, rana nie wymaga dodatkowego szycia, a wszystko ładnie się goi” odparła twardo. Pewnie, że wolałaby z nim teraz siedzieć w domu, nawet i u rodziców na kanapie, ale z czegoś takiego mogłoby wyniknąć więcej szkody niż pożytku. “Nie przepraszaj, to nie Twoja wina. Po prostu więcej nie chodź na takie podejrzane zabawy, okej?” no dobra, Shahruz nijak nie mógł przewidzieć tego, jak ta noc się skończy, ale jaką młodsza siostrą byłaby Aimes, gdyby trochę mu nie ponarzekała i nie posuszyła głowy? “Mamą się nie przejmuj. Nie była zła, tylko bardzo zmartwiona. Jest teraz w stolicy, przyjedzie tak szybko jak tylko będzie w stanie. Pewnie już jest w drodze” wyjaśniła, posyłając mu cień uśmiechu, który raptem trzy sekundy później rozpłynął się w powietrzu.
Brała na siebie winę za to, jak źle było między nimi. To ona jako pierwsza przestała odpisywać na jego smsy, to ona ominęła kilka rodzinnych obiadków i wreszcie to ona nie stanęła w jego obronie tak, jak zrobić to powinna była. Co z tego, że żałowała, że przeprosiła, że brunet machnął na to wszystko ręką, a następnie uścisnął jej dłoń na zgodę, kiedy… kiedy podskórnie czuła, że coraz bardziej się od siebie oddalają i nic, absolutnie nic nie jest w porządku. Niesamowicie za nim tęskniła i naprawdę bardzo mocno jej go brakowało. “Pieprzysz” skwitowała więc zaciskając usta w wąską kreskę. “Weź się posuń” dodała po chwili, co by zrobił jej miejsce, a potem nie czekając na słowa zaproszenia władowała się na miękką kołdrę i położyła obok niego, wtulając w jego ramię. Ostrożnie i delikatnie, żeby przypadkiem nie zrobić mu większej krzywdy. “Ja tak dłużej, Shah nie mogę. Myśl co chcesz, że to chamskie z mojej strony, że nieodpowiednie, fatalne wyczucie czasu, ale choćbyś chciał, nie możesz ode mnie uciec, a mi Ciebie po prostu brakuje” zacisnęła mocno powieki, bo nie chciała się po raz trzeci mu tutaj rozkleić.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Skrzywił się, dobrze wiedząc, iż miała rację. Policjanci go nie lubili – wszyscy patrzyli na niego tak, jakby doskonale pamiętali, jak pewnej letniej nocy, w narkotykowym amoku, rzucił się na jednego z nich z pięściami, w dodatku na oczach wszystkich zebranych pod barem osób. I jasne – wiedział, że seattleowska policja liczyła sobie z tysiąc funkcjonariuszy, ale co, teraz mieliby tak po prostu go wysłuchać i uwierzyć w jego wersję wydarzeń, chociaż na miejscu nie znaleźli żadnego potwierdzenia dla jego słów? Ani śladu psychola z tasakiem?
Mimo to, zgodził się na jej propozycję skinieniem głowy. Może towarzystwo zaufanej osoby jakoś mu pomoże. Miał taką nadzieję.
- Co z ciebie za partnerka w zbrodni? – jęknął zbolałym głosem, ale kąciki jego ust powędrowały ku górze. – Słowo harcerza. Od teraz już tylko sprawdzone orgie w piwnicach – obiecał, przykładając rękę do serca. Chciał choć trochę ją rozweselić – wystarczy tego zamartwiania się jego głupim, nierozważnym tyłkiem. Nie był tego wart.
Westchnął cicho. Ostatnie, czego chciał, to obecności Patricii, która na pewno przetrząśnie niebo i ziemię, aby The Seattle Times napisało jakiś artykuł o tym strasznym Halloween. Nie winił jej jednak za to, że się martwiła. Choć nie raz wkraczał z nią na wojenną ścieżkę, ostatecznie uznawał ją za swoją matkę – najlepszą, jaką miał.
Pieprzysz. Uniósł lekko brwi na to ostre słowo. Wiedział, że nigdy nie dawała sobie w kaszę dmuchać, ale żywił jakąś bladą nadzieję na to, iż przynajmniej w obecnej sytuacji po prostu to zostawi. Najwyraźniej jednak nie znał jej tak dobrze, jak sądził.
Posłusznie posunął tyłek, nie spodziewając się, że Aimee postanowi się obok niego położyć. Myślał, że chciała zwyczajnie usiąść, ale ona ułożyła się na kołdrze obok niego i przytuliła twarz do jego ramienia, na co tylko przełknął nerwowo ślinę.
Wcale nie sądził, żeby jej słowa były nieodpowiednie. Jedyne nieodpowiednie zachowanie miało miejsce z jego strony, kiedy patrzył na nią tak, jak nie powinien i, doskonale zdając sobie z tego sprawę, bez słowa odsuwał się od niej, nie chcąc przysparzać sobie cierpienia. Gdyby był nią – gdyby tkwił w jej słodkiej nieświadomości – też denerwowałby się na to ciągłe bycie zlewanym, bo, tak samo jak i ona, nie rozumiałby, w czym tak naprawdę zawinił. Problem w tym, że w tym przypadku nie rozchodziło się o niczyją winę. Aimee nie robiła niczego okropnego, szukając szczęścia u boku faceta, którego kochała i mając nadzieję, że to zwyczajnie wypali. Już prędzej jego można by posądzić o coś złego, bo nie dość, że krzywdził ją swoją postawą to robił to z powodu jakichś irracjonalnych uczuć, które nie miały prawa bytu.
Przymknął oczy. Przez moment w sali panowała kompletna cisza. Może gdyby powiedział jej, o co chodziło, gdyby wyznał, iż potrzebował odcięcia się od niej w celu ponownego zyskania trzeźwości umysłu, zrozumiałaby to i dałaby mu to, czego chciał. Ale w tamtym momencie najprawdopodobniej nie zdawała sobie sprawy z tego, co działo się w jego głowie, a i on nie potrafił otworzyć się na tyle, aby po prostu ją w tym uświadomić. To zniszczyłoby ich relację całkowicie, dobrze o tym wiedział. A najgorsze w tym wszystkim było to, że… no właśnie, może i nie byli biologicznym rodzeństwem, ale należeli do jednej rodziny. Nie mógł zaryzykować komfortu wszystkich tylko po to, by wreszcie skończyła zamartwiać jego izolacją, i by przestała brać ją do siebie. Kochał ją, prawdopodobnie najbardziej ze wszystkich ludzi na świecie, ale to, co stało na szali, było dla niego zbyt ważne.
Nie mógłby po raz kolejny stracić rodziny. Nie odnalazłby się, gdyby rodzice całkowicie się od niego odwrócili, gdyby znowu został sam. To byłby jego koniec i doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
Dlatego milczał.
- Wiem – przytaknął po prostu, żeby nie doszła do wniosku, iż jej nie słuchał. – Ja też tak nie mogę. – Co innego mógł jej powiedzieć? Flirtował z innymi dziewczynami i facetami, upijał się do nieprzytomności czy faszerował się innymi substancjami psychoaktywnymi, a jednak nic mu nie pomagało. Ani to, ani zachowywanie dystansu. – Jak mnie wypiszą to możemy iść na spacer z twoimi piesełami – zaproponował w końcu, wciąż z zamkniętymi oczami. – Jak się nazywają? – Nie mógł już znieść tej ciszy. Wyżerała go od środka i sprawiała, że głosy w jego głowie – te, które mówiły, iż był najgorszym pojebusem, postrzegając Aimee jako kogoś więcej, niż tylko swoją siostrę – robiły się coraz głośniejsze. Coraz bardziej nieznośne.
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby wiedziała o tym, co siedzi mu w głowie… na pewno czułaby się bardzo zakłopotana. Niewykluczone, że czułaby się również winna tego, że swoją osobą budziła w nim tak skomplikowane uczucia. Nigdy jednak, nawet przez sekundę nie pomyślałaby, że jest z nim coś nie tak, że powinien się leczyć i trzymać od niej z daleka. A już na pewno nie zgodziłaby się na to, żeby inni go w ten sposób postrzegali. Choć byli rodziną, nie łączyły ich więzy krwi. Do państwa Hale trafili jako dzieci, każde z innego zakątka globu. Shah zajął się nią, zaopiekował, pomógł odnaleźć w nowych realiach. Bardzo szybko stali się najlepszymi przyjaciółmi, spędzali ze sobą prawie każdą wolną chwilę. Aimee powierzała mu nawet najpilniej strzeżone sekrety. Byli ze sobą blisko, naprawdę blisko i rozumieli się praktycznie bez słów - niewykluczone więc, że w innych realiach, gdyby poznali się gdzieś na mieście, podczas zagranicznych wakacji czy podróży pociągiem, szybko i łatwo nawiązaliby ze sobą kontakt. Wyskoczyli razem na kawę, na obiad, zaczęli się spotykać. Po prostu jej wyobraźnia nie była aż żywa. Aimes trzymała się tego, co wiedziała, co znała. Kochała Shaha jak brata.
Spojrzała na niego, próbując rozszyfrować to, o czym właśnie myślał. Bezskutecznie. Kiedyś nie sprawiłoby jej to pewnie większego problemu, teraz jednak coraz częściej łapała się na tym, że nie miała pojęcia czym brunet się zajmuje, co czuje, z kim się spotyka, jak mu się w życiu układa. Ich rozmowy stawały się coraz bardziej ogólne, powierzchowne. Jakby Shahruz celowo ją od siebie odsuwał, nie dopuszczał do pewnych tematów. A ona niczego z tego nie rozumiała. Sprawiało jej to przykrość, bolało - tym bardziej, że nie chciała - nie mogła się żalić i skarżyć na jego zachowanie, bo to do reszty skomplikowałoby rodzinne relacje, sprawiło, że rodzeństwo podzieliłoby się na dwa obozy, a w domu Hale’ów zrobiło się po prostu niezręcznie. Zaciskała więc zęby, powtarzała sobie, że to na niedługo minie, to na pewno tylko przejściowe i… czekała, a serce się jej krajało.
Czyli się ze sobą zgadzamy” przyjęła z ulgą, na moment przymykając oczy. Nie była zmęczona, nie chciała spać, ale z jakiegoś powodu powieki niesamowicie jej ciążyły. Może to z natłoku wrażeń i emocji tak silnych, że wgniatały ją w podłogę? “Dobrze, pójdziemy na spacer” uśmiechnęła się leciutko, bo to, wizja wspólnego wyjścia, jawiło się jej jako pierwszy krok na drodze do normalności. “Mniejszy to Lou. Jest krzyżówką Shih Tzu, Pudla, Szpica Miniaturowego, Maltańczyka, Chihuahua i Rat Terriera. Straszny z niego pieszczoch, uwielbia się bawić. Jeśli to co mówią, że zwierzęta przejmują zachowania właścicieli to prawda, po mnie jest strasznym atencjuszem. Chciałby, żeby wszyscy miziali go i głaskali” zaśmiała się na samo wspomnienie ukochanego czworonoga. “Bailey jest większy, to weimar. Ma raptem cztery miesiące, ale rośnie jak na drożdżach. Nie odstępuje Drew ani na krok. Wszędzie za nim chodzi” mruknęła, powstrzymując się przed tym, aby chwycić za telefon i zacząć pokazywać Shahowi wszystkie te słodkie zdjęcia. “Pinks już je poznała i była nimi zachwycona. Chyba nie bardzo słuchała tego co miałam jej do powiedzenia, bo do jakiś czas tylko rzucała “mhm, mhm”” stwierdziła, przekręcając się na bok, co by było jej wygodnie.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zdawał sobie sprawę z tego, że to nie miało racji bytu. To nawet nie było prawdą, a jedynie reakcją jego psychiki na to, że, mimo jego wszystkich wad, ktoś uważał go za ważnego i wartościowego, że chciał dzielić się z nim szczegółami swojego życia, że nie postrzegał go jako stratę czasu albo zapychacz na nudny wieczór, że mógł spędzić wieczór w jego towarzystwie bez alkoholu czy używek, że cieszył się na jego widok bez żadnego konkretnego powodu. Może gdyby nie jego przeszłość, może gdyby był normalnym, wyszczekanym dzieciakiem z kolejnej, bogatej rodziny, albo gdyby chociaż dostał za dzieciaka trochę rodzinnej miłości i przekonanie, iż był jej wart, teraz nie tkwiłby w uczuciu, które nie miało prawa się ziścić. Ale tak nie było i musiał jakoś z tym sobie poradzić, w dodatku w pojedynkę, bo nie miał odwagi przyznać się nikomu do czegoś podobnego. Czegoś tak odstającego od normy.
Pokiwał głową, chociaż bez przekonania. W przeciwieństwie do niej, fakt, iż się ze sobą zgadzali, wcale nie przynosił mu ulgi. Bo gdyby jednak mógł żyć bez niej, bez tej świadomości, że była gdzieś niedaleko i tylko czekała na to, aby opowiedzieć mu o swoim ekscytującym dniu albo wręcz przeciwnie, o jakiejś okropnej porażce, która właśnie ją spotkała, chyba byłby spokojniejszy. Nie czułby takiej zależności, nie czułby, że bez niej jest nikim. Po prostu.
Ale spacer… na spacer chyba mógł się zgodzić. To powinno być w porządku – oni i psy, którym postara się poświęcić całą swoją uwagę. Dużo obcych dźwięków – sprzedawcy ciepłej herbaty, oferujący coś rozgrzewającego w zimne dni, matki z dziećmi, które bawiły się na placach zabaw, inni ludzie spacerujący ze swoimi pupilami. Żywił jakąś nadzieję, że dzięki tej uczty dla zmysłów, nie będzie myślał o niej i o tym, że odnalazła swoje szczęście przy kimś innym.
Słuchał o jej psach w skupieniu, cały czas z zamkniętymi oczami, chyba bojąc się w ogóle na nią spojrzeć. Na jego ustach igrał jednak lekki uśmiech, bo, kurczę, ze wszystkich rzeczy na świecie, najbardziej uwielbiał pieski. I dobrze to wiedziała.
- Uroczo – stwierdził na opis jej nowych zwierzaków. Nawet przełknął jakoś tę wzmiankę o Drew. – I lubią się? – zapytał, mając na myśli te dwa wspomniane pieseły. – Bailey pewnie szaleje, skoro to jeszcze szczeniak? – Sam co prawda nigdy nie doczekał się psa, ale szalał za nimi jak idiota i zagadywał prawie każdego, kto szedł z jakimś czworonogiem. Zwłaszcza z tymi dużymi – te to dopiero były super. Jak takie ogromne przytulanki. – Cała Pinkie – skomentował, a jego uśmiech poszerzył się znacząco, bo wiedział, że Pinkamena była tak samo zafiksowana na punkcie zwierząt, jak i on.
Cały czas z zamkniętymi powiekami, nawet nie zauważył, jak do sali weszła jedna z pielęgniarek.
- Panienko, jest już późno – zauważyła, patrząc na nią z lekką przyganą, bo, jakby nie patrzeć, wlazła do szpitalnego łóżka ze wszystkimi zarazkami z zewnątrz. Na samo brzmienie jej głosu Shahruz aż otworzył oczy. – Może wróci panienka jutro? Pacjent potrzebuje odpocząć. – Nawet nie miał siły się z nią kłócić, więc podniósł się na łokciach i spojrzał na Aimee, kiwając głową.
- No, idź – przytaknął, czując się jakoś pewniej z obecnością osoby trzeciej. Jakby to gwarantowało mu, że nie zrobi ani nie powie niczego głupiego. – Wyprowadź jeszcze pieski. Możesz wpaść jutro. Z pomarańczami – zaznaczył i uśmiechnął się znacząco. Był umierający, mógł stawiać warunki.
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Spacer z pieskami to był dla nich bardzo dobry punkt wyjścia. Neutralny grunt, plączące się pod nogami czworonogi, rozmowy o wszystkim i o niczym. Aimee naprawdę już nie mogła się doczekać, zwłaszcza, że poza swoimi futrzanymi dziećmi świata nie widziała i bardzo, ale to bardzo chciała, żeby brat wreszcie je poznał. To była taka trochę jej chluba i duma - codziennie je karmiła, głaskała, wyprowadzała. Dwa razy w tygodniu zabierała do szkoły tresury, w której uczone były nowych sztuczek i komend. A wszystko to zdawało się przynosić efekty, bo Lou i Bailey rozumieli coraz więcej i nie sprawiali już tyle trudności co na samym początku. Nie niszczyli mebli, nie siusiali po kątach, nie gryźli jej zamszowych botków, nie rozszarpywali poduszek. Progres.
Lubią to mało powiedziane, uwielbiają się” uśmiechnęła się ciepło. Trzymając małą, pluszową kulkę w ramionach, razem z nią podchodząc do klatki w której znajdował się weimar Hale sama nieco się bała tego, jak wyżeł zareaguje. Czy mniejszego kumpla nie uzna czasem za smakowity kąsek i nie będzie próbował go zjeść? Abo za wszelką cenę będzie chciał udowodnić kto tutaj rządzi, nie będzie dopuszczał małego do miski, będzie robił mu na złość i zagarniał całą uwagę właścicieli. Chłopcy już na starcie odnaleźli jednak wspólny język, przez co Aimee i Drew zdarzało się żartować, że są jak bracia. Każdy z innej matki, ale bracia. Razem się bawią, biegają po parku, dokazują. Dwa kochane urwisy.
Tresujemy go, tresujemy oba, próbujemy nad nimi zapanować i idzie nam całkiem nieźle, ale czasem zdarzają się niezłe kwiatki” przyznała z wyraźnym rozbawieniem. Na swoje nieszczęście, piesy były tak słodkie i urocze, że nawet kiedy coś nabroiły Hale nie była w stanie się na nie gniewać. A i tak to ona zdawała się mieć w sobie większe pokłady asertywności, bo Loudain, który najbardziej się zapierał i z początku chciał przygarnąć jakąś wielką kupę mięsa, krwiożerczego mordercę, maszynę do zabijania - a nie dwie słodkie kulki - teraz zapatrzony był w nie jak obrazek i gdyby mógł to pewnie zagłaskałby je na śmierć.
I pewnie by tak jeszcze opowiadała przez następne dwie godziny o tych swoich kochanych urwisach, gdyby nie pielęgniarka, która natychmiast przywołała ją do porządku. Kobieta miała całkowitą rację, nie było się co upierać i dyskutować. Niestety.
Dobrze, już dobrze. Nie musisz mnie wyganiać” zaśmiała się, czochrając go po włosach. “Wpadnę jutro z kwiatami i pomarańczami” obiecała, puszczając mu oczko. “Śpij dobrze i żadnych głupot. I tak o wszystkim się dowiem od mamy. Trzymaj się, Shah” pożegnała się z nim buziakiem w policzek, a następnie pozbierała swoje manatki i co jakiś czas odwracając się i zerkając przez ramię, wyszła z sali zostawiając go samego.

/ zt x 2
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<table><div class="ds-tem0">
<div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">003.
<div class="ds-tem4">Perry & Joaquin</div></div>
</div></div></div></table>

— Mamo, przestań. Nie możemy wciąż się o to kłócić — jęknęła, mocując się z butlą tlenową. Pierwszy raz wymieniała ją samodzielnie i choć pielęgniarz dokładnie wytłumaczył jej sposób, w jaki należało to zrobić, nerwy oraz trzęsące się dłonie nie pomagały. Rak płuc był groźnym wrogiem. Walka z nim była bardzo trudna nie tylko dla nosicielki nowotworu, ale również dla wszystkich bliskich jej osób. <br>
Westchnęła z ulgą, gdy w końcu udało jej się odpowiednio podłączyć butlę pod urządzenie dostarczające matce tlen. Siedząc na podłodze, oparła się o krawędź łóżka i na chwilę przymknęła oczy, by poukładać myśli. Chwilowy spokój szybko został przerwany przez nieznośny dźwięk telefonu komórkowego. Niechętnie podniosła się z podłogi i odebrała połączenie. Wzniosła oczy ku górze, przeklinając w myślach, gdy szpitalna recepcjonistka przekazywała jej informacje o wypadku młodszej siostry. — Muszę wyjść. Gdybyś czegoś potrzebowała, dzwoń od razu — zwróciła się ku matce, oszczędzając jej szczegółów. Czym prędzej zebrała najpotrzebniejsze rzeczy, wsiadła do samochodu i ruszyła w kierunku szpitala. <br>
Zaparkowała – jak zawsze nie bez problemów – i wbiegła do budynku, od razu kierując się do stanowiska informacyjnego. Pielęgniarka pokierowała ją do gabinetu zabiegowego, w którym miała znaleźć siostrę. Bez pukania pociągnęła za klamkę i weszła do środka. Początkowo nie zwróciła uwagi na lekarza, od razu odnajdując spojrzeniem Daphne. <br>
— W co ty się znowu wpakowałaś!? — jęknęła, czując, że opuszczają ją resztki sił. — Za mało mam na głowie? Musisz mi dokładać kolejnych problemów?! — warknęła, powoli tracąc nad sobą panowanie. Młodsza Whitlow rzuciła jej gniewne spojrzenie, po czym przeniosła wzrok na lekarza, którego Perry do tej pory ignorowała. — Joaquin — wyrwało się z jej ust, gdy w chirurgu rozpoznała byłego partnera. — Cholera jasna — mruknęła pod nosem, wiedząc, że przekleństwo nie ujdzie uwadze pozostałych. Chciała wykrzesać z siebie uśmiech, ale nie potrafiła. <br>
— Przestań zawodzić, nic się nie stało. To tylko kilka szwów i parę siniaków — młodsza Whitlow próbowała się wytłumaczyć, ale Perry rzuciła jej spojrzenie pełne irytacji, nie wierząc w ani jedno słowo siostry. <br>
— Mam serdecznie dość twoich wybryków, Daphne! Tracę cierpliwość. Obiecuję, że więcej nie spuszczę cię z oka, a jak będę musiała, przyrzekam, że zamknę cię w pokoju! — krzyknęła, próbując jakkolwiek wpłynąć na szesnastolatkę. — Nie jesteś moją matką, nie masz prawa mówić mi, co mam robić! — usłyszała w odpowiedzi. Perry otworzyła usta, by kontynuować kłótnie, ale zamknęła je, nie chcąc, by Marquez był świadkiem tego zajścia. <br>
— Dobrze — wydyszała, próbując się uspokoić. — Co jej jest? — spytała Jo, który prawdopodobnie marzył w tej chwili o tym, by być w jakimkolwiek innym miejscu na Ziemi.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”