WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#4

Wjeżdżając w żwirową drogę cieszył się, że był coraz bliżej ośrodka. Razem z Apollo mieli za sobą ciężki wieczór i niechętnie również noc. Najpierw uparła się policja stanowa, a potem dołączone do nich FBI, które za wszelką cenę, jak najszybciej, chciało odnaleźć wszystkie groby. Byrne nie był pewien, czy razem z czworonogiem wskazali każde możliwe miejsce. Bagienne tereny nocą, to wyjątkowo trudna robota, co dodatkowo wzmogło irytację Marcusa, zaś ta odbijała się na jego podopiecznym. Nie miał jednak tak silnej władzy jak agenci federalni, którzy machali odznakami oraz na prawo i lewo rzucali kodeksami. Nie przekonywało to Byrne’a gotowego się wycofać i wrócić na miejsce w ciągu dnia, lecz wśród załogi z FBI znalazła się jedna osoba, która zdołała go przekonać. Niechętnie, ale się zgodził lub jak teraz sądził, uległ jak szczeniak na widok pysznego smakołyka.
Chwilami bywał za miękki.
Dłonią przetarł zmęczone oczy i wjechał w bramę odgradzającą jego teren od bocznej drogi. Zazdrościł psu, że przespał całą drogę. Sam chętnie położył by się na tylniej kanapie pick-upa i odpadł na przynajmniej dwie godziny. Mało to komfortowe, gdy po pas był umorusany błotem, ale człowiek zmęczony rzadko kiedy narzekał na warunki złapana choć odrobiny snu.
- Wspaniale. – Westchnął ciężko na widok nieznajomego pojazdu oraz kobiety z psem. Rozglądała się na boki niepewna, do którego budynku powinna się udać.
Byrne zerknął na zegarek zaskoczony, że Sue Ann, jego współpracownica oraz częściowo gosposia (w tej roli Octavia Spencer), nie wyszła naprzeciw nieznajomej. Może pojechała odwieźć synów do szkoły?
Zajechał pod jeden z garaży i chwilę ociągał się zanim wysiadł z auta.
- W czymś pani pomóc?! – zawołał do kobiety, która stała jakieś dziesięć metrów dalej. Wyglądała odrobinę tak, jakby zabłądziła.
Marcus podszedł do tylnych drzwi i wbił spojrzenie w nieznajomego psa. Wyglądał na odrobinę nieokrzesanego, ale może nie rzuci się na Apolla, którego wypuścił z auta i od razu złapał za obrożę. Sięgną do bocznej kieszeni zabłoconych bojówek. Ziemia zdążyła odrobinę przeschnąć, więc nogawki wyglądały tak, jakby ozdabiały je duże brudne strupy.
- Musiała zajść pomyłka – stwierdził twardo i wyjął z kieszeni smycz, którą przypiął do obroży Apolla. – Nie szkolę psów domowych chyba, że ktoś z rodziny potrzebuje psa przewodnika albo ratownika przy ciężkich chorobach. – Podczas ataków padaczkowych szkoliło się psy aby amortyzowały głowę. W innych przypadkach wzywały pomoc z pomocą przycisku alarmowego, do którego osoba chora nie zdążyła sięgnąć. - W mieście jest ośrodek, który szkoli pupile. - Pupile domowe; tak klasyfikował psy, które nigdy w życiu nie musiały pracować. - Tam na pewno pani pomogą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2

Joachim chciał wojny, to mógł ją mieć. Vanessa zawsze była kreatywna, więc w miarę rozważania, myślenia, rozpamiętywania i nakręcania się, wpadła na nieco śmieszny i absurdalny plan. Jeśli jej mąż zamierzał się idiotycznie mścić i zachowywać, jakby coś mu odebrała, to ona znajdzie furtkę. Zwłaszcza, że przecież to on sam bez słowa wyszedł z domu i kazał odebrać rzeczy swojej siostrze. Nie przyszedł, nie usiadł, nie porozmawiał, nie uzgodnił absolutnie niczego, swoim tchórzowskim w tył zwrot nie pozostawiając absolutnie żadnej przestrzeni na rozmowę.
Nawet nie na wybaczenie, na rozmowę.
Jeśli po czymś takim, kiedy tej przestrzeni nie było przez dobre pół roku, zamierzał zachowywać się jak dzieciuch i złośliwie odmawiać jej kontaktów z psem. Z uroczym corgim, przyjacielem, członkiem rodziny... Nie mogła tego zostawić bez odpowiedzi.
Jakkolwiek pamiętała za co kochała Joachima i kiedy o nim myślała, zwracała swój umysł raczej ku tym pięknym wspomnieniom i niejakiej tęsknocie, tak nie zamierzała dać się tak traktować.
Skalpela na swoją wycieczkę do tresera psów nie wzięła, co oczywiste, bo nie mogła, za to zabrała ze sobą na spacer owczarka niemieckiego z zaprzyjaźnionego schroniska, które zwykła wspierać - nazywał się Bob i był strasznie atencyjny, ale to chyba nie było nic nowego u schroniskowych psów. Nie chciała być po prostu zbyta na zasadzie - proszę wrócić z psem, bo liczyła się też z odmową. A z kolei dla odmowy nie było po co kombinować, jak Skalpela wyciągnąć z zaborczych łap tego nieszczęsnego uparciucha.
Nie wybrała normalnej szkoły dla psów z kilku powodów. Pierwszy był taki, że zwykle trzeba było poczekać na terminy, a to była sprawa najwyższej wagi. Paląca wręcz. Po drugie, to było wyjątkowe zadanie i wymagało wyjątkowych umiejętności, żeby zrobić to sprawnie, za co zresztą Vanessa skłonna była dopłacić. Po trzecie, do głosu doszła też jej reporterska natura. Skoro szkolono tutaj psy, które były w stanie wyczuć zwłoki, czy krew, to może przy okazji dowiedziałaby się tego, czy owego...
Przez jakiś czas czekała pod ośrodkiem, niemal nieustannie prowadząc niezobowiązującą pogawędkę z Bobem, aż w końcu jej uwagę przykuł nadjeżdżający samochód.
- Dzień dobry - zaczęła pogodnie, z uśmiechem, ale to w zasadzie było wszystko, co jej dane było powiedzieć, bo potem wyraźnie zmęczony Marcus skupił się na odgadywaniu jej myśli i natychmiastowym jej odprawianiu.
Przez chwilę obserwowała psa przy jego boku, ciekawe jakie miał zadanie? Potem jednak wróciła spojrzeniem na mężczyznę.
- Wątpię, że zwykły ośrodek mi pomoże. Potrzebuję wyjątkowego rodzaju tresury. - oznajmiła, zupełnie niezbita z tropu tą niechęcią do pomocy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Apollo zainteresował się nowymi przybyszami a szczególnie tym czworonogim, którego nie znał. Był jednak zbyt zmęczony aby szarpać się za smycz lub wykazać odrobinę więcej chęci do poznania nieznajomych. Podobnie, jak jego pan, chciał przespać parę godzin, a potem porządnie zjeść coś, co znajdzie w misce (Marcus całe szczęście jadał z talerza).
Zamknął drzwi od auta i odwrócił się podnosząc wzrok w stronę okna na piętrze. Nikogo w nim nie dojrzał, więc Sue Ann niestety nie było. Nikt go nie odratuje z tej sytuacji ani nie dogada się z kobietą w spokojniejszy od niego sposób. Po prostu był zbyt zmęczony a nieznajoma.. sam nie wiedział, ale po jej urodzie stwierdził, że przyjechała z jakąś duperelą. Wszyscy wokoło powtarzali mu, że nie powinien powierzchownie oceniać ludzi, ale bywały momenty, kiedy nie potrafił; jak teraz, gdy wziął kobietę za taką, co to świat się kończy w chwili złamania tipsa.
Miał dzisiaj zły dzień.
- Muszę zmyć z psa to całe błoto, więc może pójdzie pani razem ze mną i wyjaśni mi, na czym polega ten wyjątkowy rodzaj tresury? – Mógł zaproponować chociaż tyle i nie czekając na odpowiedź, ruszył w stronę psiarni. Zatrzymał się jednak po dwóch krokach i znów rzucił okiem na nieznajomego psa. – Proszę trzymać go blisko. Lepiej, żeby nie uciekł w stronę lasu. – Kiwnął głową we wspomnianym kierunku. – Niedźwiedzie szukają pożywienia przed snem zimowym. – Po tych słowach na nowo ruszył w stronę budynku gospodarczego wydzielonego na dwie przestrzenie. Jedną większą przeznaczoną do tresury a drugą z domostwem pełnym psiaków. To właśnie w tej drugiej części znajdowały się najpotrzebniejsze rzeczy do utrzymania psa, jak i także wanna groomerska.
- Wskakuj kolego – zachęcił Apolla do wejścia do kadzi, nie przejmując się tym, że wszystkie psy rozszczekały się na jego widok. Jak tylko ogarnie brudasa, na pewno się z nimi przywita. – Więc.. słucham. Jaki ma pani do mnie interes? – zapytał znów i czekał na wyjaśnienia jednocześnie upewniając się co do temperatury wody w słuchawce prysznicowej. Psy skakały z kąta w kąt. Część była cicho, zaś reszta szczekała już nie z powodu powrotu Marcusa a przez obecność obcego czworonoga.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

"Swojego" psiaka Vanessa trzymała pewnie, mocno, żeby upewnić się, że będzie spokojny. Nie znała go dobrze, ale na tyle się orientowała, że wiedziała, że na pewno będzie chciał zainteresowania, co może nie być zbyt dobre w obliczu dwójki, jak założyła po przestudiowaniu postaw obu, zmęczonych nieznajomych. Zmęczenie to irytacja, co nie zwiastowało z jednej strony dla pani Hirsch zbyt dobrze, a z drugiej, wskazywało na to, że być może ktoś tu miał za sobą ciężką robotę.
Dusza reporterki w tej chwili walczyła zaciekle z tą wewnętrzną bojowniczką o prawa zwierząt, zakochaną w biednym corgim uprowadzonym złośliwie przez jeszcze-nie-byłego męża.
Uśmiechnęła się delikatnie na tą wzmiankę o niedźwiedziach.
- To prawda, czarne niedźwiedzie dosyć późno zapadają w sen zimowy. I co rok im trudniej, na pewno ani ja, ani Bob nie mamy zamiaru im przeszkadzać - rzuciła od niechcenia.
Pewnie byłaby bardziej zacięta, gdyby wiedziała jakie wrażenie zrobiła, ale jej duma na ten moment nie została jeszcze urażona, posłusznie więc, zostając w bezpiecznej odległości, żeby Apollo nie poczuł że musi bronic terenu, ruszyła za nim.
- Widzę, ze oboje jesteście zmęczeni, wiec nie zajmę dzisiaj panu dużo czasu, zadam tylko kilka pytań. - zlitowała się nad mężczyzną.. - Do czego on jest wytresowany? - zagaiła.
Albo i nie. Zadanie kilku pytań to był w zasadzie na razie jej cel, żeby wiedzieć:
a) czy jest sens kręcić się tu dalej
b) czy kombinować jak pożyczyć Skalpela.
- Słyszałam, że jest pan mistrzem w tresurze, jeśli chodzi o wykrywanie i reagowanie jeśli chodzi o różnego rodzaju specyficzne zapachy. Zastanawiam się, czy można nauczyć psa reagowania na konkretnego człowieka? Albo na płeć?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- To pies wielozadaniowy – odpowiedział od razu i spokojnie oblewał psa ciepłą wodę. Po Apollo było widać, że mu się to podobało. Rozluźnił się i uspokoił, czego nie można powiedzieć o Marcusie. Jego organizm domagał się snu i choć starał się nie wychodzić na wrednego typka, to w tej chwili nie za bardzo mu na tym zależało. Zachował jednak pewne rzeczy dla siebie i nie wypowiedział na głos myśli, które mogły kogoś zranić. Wiedział bowiem, że w tej chwili miał zaburzone widzenie otoczenia i na wszystko reagował z przesadną nerwowością. – Szuka narkotyków, broni, materiałów wybuchowych i.. – Zrobił krótką pauzę na moment zawieszając spojrzenie na kobiecie. – ..zaginionych – dokończył nieco mniej entuzjastycznie niż zaczął. Nie był rad mówić o jakichkolwiek poszukiwaniach zwłok ani tym bardziej wspominać, że jego psy się tym zajmują. Szanował ludzi, nawet tych zmarłych, dlatego określił ich jako zaginionych, chociaż ci nie zawsze w następnej kolejności trafiali do kostnicy. – Jest pani tym zainteresowana? – Znacząco spojrzał na towarzysza Hirsch, który na jego oko nadawałby się na podobnego psa. – Jest pani ratownikiem? Pracuje na policji? – Albo robiła cokolwiek innego związanego z branżą, do której potrzebowano specjalnie wytresowanych psów? Z jakiego innego powodu mogłaby tu przyjść? Nic nie przychodziło mu do głowy. Poza tym, rzadko kto przyjeżdżał tutaj w innym celu. Właściwie była to jedna osoba na sto.
Polał psa specjalnym mydłem i pewnymi ruchami rozsmarowywał go po sierści, którą przyozdobiła jasna piana.
- Mistrzem może nie, ale jestem dumny z moich podopiecznych. – Tak naprawdę to oni byli mistrzami. – Czy wśród znajomych ma pani kogoś, kto posiada psa? – Kiedy uzyskał pozytywną odpowiedź, mówił dalej. – A czy wśród nich jest ktoś, kto mówił, że jego pies na przykład nie lubi mężczyzn? – Pytanie było częściowym wyjaśnieniem wątpliwości brunetki, która zapytała o niechęć do konkretnej płci. – Nie wszystkie psy tak mają, ale można wytresować je aby były czujniejsze w stosunku do konkretnej płci. Agresywny jednak może być każdy, prawda? I mężczyzna i kobieta, więc w tej kwestii – Bo uznał, że rozchodziło się o agresję. – lepiej wytresować psa pod kątem pewnych gestów lub tonu głosu. Gdyby ktoś panią zaatakował, pies od razu by zareagował. – Mówiąc to wszystko uważnie obserwował Apolla a zwłaszcza w momencie, gdy mył łeb i pysk. – Jeżeli chodzi o tę drugą kwestię.. – Zmarszczył brwi mając na myśli ‘konkretną osobę’. – Może lepiej to zgłosić na policję? Jeżeli ktoś pani zagraża, lepiej tak zrobić. – Wbił spojrzenie w kobietę i bacznie ją obserwował. Szukał paniki w jej oczach lub gestów, które oznaczałyby, że czegoś albo kogoś się bała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wielozadaniowy. Odebrała to jako dyplomatyczną, wymijającą odpowiedź, jakby Marcus nie chciał się czymś dzielić. Bezwiednie odgarnęła włosy za lewe ucho, a potem jej dłoń spoczęła na łbie Boba.
Psy szukające narkotyków były jej doskonale znane przede wszystkim z lotnisk, trochę trudniej było jej zrozumieć jak można było wytresować psa do wyszukiwania broni, ale może dlatego że nie potrafiła sobie wyobrazić, jak daleko sięgał zmysł węchu tych zwierząt. Ciężko było to tak naprawdę pojąć, dla człowieka przecież broń nie miała specjalnie zapachu.
- Trochę tak - to było mocne niedopowiedzenie, była cholernie zainteresowana. Mimo to zachowywała swobodną postawę - Nie. I nie. Ale i tak jestem blisko spraw kryminalnych, to trochę zboczenie zawodowe
Ostatecznie, nie była tu dla pracy, to że przy okazji mogłaby coś wywęszyć wcześniej niż inny reporter śledczy było dla niej dodatkową zaletą, takie dwie pieszczenie na jednym ogniu.
Zdawała sobie sprawę, że wyskakiwanie z tłumaczeniem, że chce nastawić psa przeciwko własnemu mężowi nie byłoby zbyt mądrym posunięciem, zwłaszcza dla kogoś, kto nie widział pełni sytuacji, na pewno nie zrozumiałby motywów i tego, że wyglądało na to, że nie ma wyboru.
Odrobinę ją to bolało, ale jak na razie dała się ponieść złości i po prostu planowała zemstę.
- Policja nie zawsze jest w stanie załatwić wszystko - zauważyła.
Ile razy było tak, że czegoś nie zauważono w policji? Coś zbagatelizowano? Albo najzwyczajniej w świecie potencjalny napastnik miał kogoś w kieszeni, lub tę kieszeń na tyle wypchaną, że mógł opłacić najlepszych prawników i ze wszystkiego wyjść obronną ręką?
Z drugiej strony chyba coś w niej sprzeciwiało się przed odgrywaniem biednej ofiary przemocy, czy czegoś w tym rodzaju.
- I nic mi nie grozi. Bardziej niż o siebie, martwię się o mojego psa, bo osoba, o której myślę ostatnio zachowuje się dziwacznie i nie wiem czy nie wpadnie na jakiś idiotyczny pomysł.
I to była w zasadzie prawda. Martwiła się, że zostanie odcięta od Skalpela. Że ten pies będzie takim dzieckiem cierpiącym na rozwodzie rodziców, jakoś tylko nie dostrzegała, że właśnie sama robiła to, czego się bała, że nastąpi.
No, ale nie miała wyboru, prawda?
Joachim nie zostawił jej w tej sprawie żadnych wątpliwości.
A mimo że minęło pół roku, Nessie nadal brakowało obecności psiaka w pobliżu. Miała wysrane na ten dom, który Joachim jej tak "łaskawie zostawił", nawet nie pytając jej o zdanie. Nie wyprowadziła się tylko dlatego że to wymagałoby ogarnięcia jego stanu prawnego.
To przybliżało natomiast temat rozwodu, którego nie była w stanie podjąć.
Jedyne, co Marcus mógł dostrzec w jej oczach w tym momencie - to smutek. Niezależnie od tego, co nią kierowało, wierzyła w to co mówiła, bo los zwierząt był dla niej na tyle cenny i ważny, że naprawdę nie chciała tracić kontaktu z corgim. Ani żeby corgi stracił kontakt z nią.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dłuższą chwilę zastanawiał się, z kimże miał w takim razie do czynienia. Kobieta sama przyznała, że nie była ratowniczką ani nie należała do policji. Stwierdziła jednak, że jest blisko spraw kryminalnych, co budziło podejrzenia, że mogła należeć do rzeszy prywatnych detektywów, którzy rzadko zaglądali na teren ośrodka. Takich ludzi nigdy nie interesowała tresura. Nie mieli czasu na psy, bo z ogólnego doświadczenia wiadomo, że detektywi to ludzie cienie, których zauważenie nie było proste. Pies utrudniłby tę sprawę. Pies zwracał na siebie uwagę, dlatego żaden prywatny specjalista kryminologii nie interesował się jego posiadaniem w formie innej niż typowy domowy pupil.
Czyżby ten schemat się przełamał?
Nie. Bryne był zbyt dużym sceptykiem aby wierzyć w tę opcję, więc zostały tylko dwie opcje. Albo kobieta przyszła w prywatnej sprawie albo szukała informacji, których nie chciała jej dać policja.
Nie mógł przerwać spłukiwania szamponu, bo pies zacząłby się niecierpliwić, lecz w tej chwili poczuł drobny niepokój. Tajemnicze stwierdzenia kobiety sprawiały, że skala problemu, z którym przyszła zaczęła rosnąć. Marcus nie czuł się odpowiednią osobą aby móc zaradzić. On tylko tresował psy. Nie był terapeutą ani nie posiadał odznaki, chociaż i z tą u swego boku byłby ograniczony.
- Ma pani na myśli to, że może skrzywdzić psa? – zapytał, a kiedy tylko przytaknęła nie rozwijają tematu, westchnął ciężko, czemu uważnie przyglądał się Apollo. Łatwo wyłapywał zmiany nastroju swego pana i najwyraźniej obca kobieta przyczyniła się do tego w nieznaczny sposób. – Przyznam, że nie jestem najlepszy w doradzaniu w kwestiach relacji społecznych. – Cholera, zajmował się psami. Nie był psychologiem. – Ale skoro uważa pani, że wspomniana osoba może skrzywdzić pani psa – Znacząco kiwną głową na jej towarzysza. Skąd miał wiedzieć, że czworonóg to nie własność brunetki? – radziłbym całkowicie odciąć się od tej osoby i przestać z nią spotykać. – Marcus odebrał wrażenie, że mowa była o nowym partnerze kobiety, która zaczęła mieć pewne wątpliwości. Tak przynajmniej wynikało z tego, co do tej pory powiedziała lawirując wokół właściwego tematu, jak myszka wokół pułapki z serem (chociaż tu sera nie uraczy). – Od krzywdzenia psów do krzywdzenia ludzi jest bardzo krótka droga. – Nie był ekspertem, ale pracując z policją i FBI dużo widział oraz słyszał. Nie stronił od wiedzy, chociaż starał się jak najogólniej podchodzić do pracy w terenie. Znaleźć cel i ruszyć dalej, bo jego robotą nie było zastanawianie się nad znaleziskiem a jego wskazanie. Całą resztę wykonywała policja, o ile zadanie Marcusa kończyło się właśnie na tym.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kochała Joachima. Nadal. Tak w głębi duszy. Nie potrafiła przekreślić wszystkiego, co ich łączyło i mimo że to ona wywołała pożar, który teraz ich trawił, to wcale nie zrobiła tego po to, żeby cokolwiek spopielił. Dlatego źle się czuła z tym, że sugerowała, że Joachim mógłby komukolwiek zrobić krzywdę. Przez siedem lat tego nie robił, przeciwnie, codziennie ratował życie ludzkie. Ale teraz był zaślepiony nienawiścią i musiała mu jakoś pokazać, że nie może z nią w ten sposób pogrywać.
W tym momencie, kiedy stała w pobliżu Marcusa, przenosząc spojrzenie z niego na Apollo i odwrotnie, nie widziała żadnego innego wyjścia z sytuacji. Chciała kompromisu, ale jej mąż nie dawał żadnego pola do tego, żeby jakiś ugrać.
- Nie potrzebuję rady odnośnie relacji społecznych - uśmiechnęła się lekko - Ale odcięcie się od męża bywa trudne, zwłaszcza jeśli jego nazwisko jest obok mojego na akcie własności domu.
Pokusiła się na trochę szczerości, sprawdzała jak daleko może się posunąć.
- Pies też jest wspólny, ale on traktuje go jako kartę przetargową i obawiam się, że może się posunąć do zadziałania przeciw Skalpelowi, żeby mnie ukarać, bo wie, jak mi zależy. Wolałabym, żeby Skalpel go unikał, póki nie ochłonie. Nie chcę, żeby atakował, czy coś w tym rodzaju, najzwyczajniej w świecie - nie podchodził. - zerknęła na podekscytowanego psa przy jej nodze - Nie o Boba mi chodzi - naprostowała też w końcu - To akurat pies schroniskowy, uznałam, że taka dłuższa wycieczka dobrze mu zrobi.
I pewnie miała rację, ciekawe kiedy biedny Bob zaliczył taką dłuższą wycieczkę poza schroniskową klatkę?
- Apollo -doskonale zapamiętała imię psa - Ma szczęście, bo ma troskliwego opiekuna i choć pewnie musiał się dzisiaj namęczyć, to mam nadzieję, że udało mu się komuś pomóc?
Nie była pewna, jak taką nagłą zmianę tematu odbierze Marcus, ale zdecydowała się zaryzykować.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie rozumiał, czemu obca kobieta zwierza mu się z trudności odcięcia od nazwiska męża i jego obecności w akcie notarialnym, co dodatkowo wzburzyło niepokój w Marcusie, który niepewnie czuł się w podobnych sytuacjach. To było zaskakujące. Nowe i odrobinę nietypowe. Przez chwilę szukał rady u Apolla, którego opłukiwał ze specjalnego mydła, lecz pies mógł tyle co on sam; pokusić się o odrobinę wyrozumiałości. Na więcej nie było ich stać, bo pies nie potrafił doradzać, zaś sam Byrne nie znał kobiety na tyle aby móc się odnieść do jej sytuacji. Chyba nawet nie chciał, bo wtrącanie się w skłócone małżeństwo to jak wepchnięcie kija w mrowisko.
Wszystko mogło się pogorszyć.
Zmarszczył brwi czując się coraz mniej pewniej w tej całej sytuacji. Pierwszy raz zdarzyło się mu coś takiego; ta przedziwna prośba, której wciąż do końca nie pojmował.
Zerknął więc najpierw na psa, zwanego Bob’em, odruchowo przytakując na pomysł o wycieczce. Psy schroniskowe powinny doświadczać czegoś nowego. Jazdy samochodem, przestrzeni, nowych zamachów i kontaktów z ludźmi oraz zwierzętami żyjącymi inaczej.
- To bohater – sprecyzował na temat Apolla, z którego był dumny, jak ze wszystkich swoich psów. Swej roli mógł umniejszać, bo to czworonogi zasługiwały na pełen podziw w ich pracy. – I jak zwykle spisał się dzisiaj w swojej pracy. – Kłamstwem by było, że komuś pomógł. Nie w tym dosłownym znaczeniu, bo na pewno nie pomógł zwłokom, które znaleźli. Ulżyli jednak rodzinom, które od lat opłakiwały zaginionych i policjantom, którzy ich szukali, o czym Byrne nie chciał ani nie mógł mówić. Zgodnie z regulaminem ośrodka związany był klauzulą poufności, a nawet jeśli by to pominą, moralność nie pozwalała mu plotkować na każdy możliwy temat. To po prostu byłoby niewłaściwie wobec ofiar i ich rodzin.
Kiedy skończył opłukiwać psa, odłożył słuchawkę od prysznica i pozwolił czworonogowi wytrząchać z siebie część wody, czym Marcus nawet się nie przejął. Sam był brudny od błota, więc odrobina wody na ubraniach mu nie zaszkodzi.
- Proszę posłuchać - zwrócił się do kobiety wracając do tematu jej psa Skalpela. – Z całym szacunkiem, z tego co rozumiem, pies należy do pani oraz pani męża. Nie jestem w żaden sposób upoważniony do tego aby ingerować w tę relację, chociaż mierzi mnie.. poprawka, jestem zażenowany, że psa traktuje się jako towar przetargowy byłych współmałżonków. – Podkreślając swe odczucia skrzywił się bardzo wyraźnie. Pogrywanie z uczuciami psa było dla Marcusa jednym z większych grzechów, które można popełnić za życia. Cóż, za bardzo był przywiązany do czworonogów aby móc przejść obojętnie obok takich świństw. – Nie uważam się też odpowiednią osobą aby decydować o tym, komu pies ma ufać. Skąd mam pewność, że Skalpel nie lubi bardziej pani męża? Proszę mnie źle nie zrozumieć. Nikogo nie oceniam ani niczego nie sugeruje, ale do tej pory jawnie nie wyraziła pani tego, że faktycznie coś złego grozi psu. Oczywiście, przeżywa rozłąkę, bo na pewno przywykł do obecności was obu, ale dopóki pani mąż w jakikolwiek sposób nie krzywdzi Skelpela nie jestem zobowiązany aby ingerować w jego zachowanie. – Apollo zaskomlał, bo chciał już wyjść z wanienki, co zmusiło Marcusa do przerwania wywodu i sięgnięcia po ręcznik. Na zewnątrz było zbyt zimno aby pozwolił mokremu psu tam wyjść. - Czy nie uważa pani, że to nie fair wobec pani psa? Oduczyć go miłości do swego pana? Tej samej, którą darzy panią? – Na moment przerwał to co robił. – Cokolwiek zadziało się w pani małżeństwie, proszę nie zniżać się do poziomu pani męża wykorzystując psa w panującym konflikcie. – Bo z tego, co mówiła kobieta wspomniany mąż właśnie to robił, więc grając w jego grę, brunetka staczała się na to samo dno.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tymczasem Vanessa mówiła o tym wyłącznie dlatego, że miało to związek z jej obecnością tutaj. Nie widziała tego jako zwierzenia, po prostu przedstawianie faktów. Dopytywał, więc odpowiadała. Najzwyczajniej w świecie. Dobierała odpowiedzi co prawda w ten sposób, żeby jak najmniej obnażyć swoje emocje, ale tak całkiem odciąć się od tego - to było niemożliwe, jeśli równocześnie nie chciała kłamać. A nie chciała. Mimo że od pół roku mieszkali osobno, a on nie chciał mieć z nią niczego wspólnego, nadal dbała o dobre imię swojego męża.
Nawet jeśli była na Joachima wściekła, bo zachowywał się jak dzieciuch, mścił się na niej kosztem ich wspólnego psa i nie znalazł nigdy, przenigdy, chęci do tego, żeby normalnie ze sobą porozmawiać. Co dalej. Jak można to rozwiązać. Dlaczego.
Widziała, że to wprawiło Marcusa w uczucie dyskomfortu, dlatego zaśmiała się krótko, odgarnęła włosy za ucho i pokręciła lekko głową, żeby wiedział, że nie musi jej współczuć, nie bierze go na litość. Po prostu odpowiada.
Nie przerywała Marcusowi, kiedy mówił, jej myśli krążyły od tematu do tematu. Nie mogła nie zwrócić uwagi na ten okrągły dobór słów - spisał się w swojej pracy. Nie o to pytała. Przyjrzała się uważniej zabrudzeniom na ubraniach Marcusa, to było silniejsze od niej. To było błoto po deszczu? Nie kojarzyła, żeby niedawno padało gdzieś w okolicy, a więc chodziło o wilgotne miejsce. Jezioro. Staw. Jakiś inny zbiornik wodny, ale naturalny. Bez plaży, bo tam błota nie było. Chyba, że brodzili w wodzie, wtedy może...
Przeniosła spojrzenie z powrotem na oczy Marcusa.
Próbowała analizować jego słowa o nie zniżaniu się do poziomu Joachima, ale nie miała żadnego innego pomysłu.
- Może ma pan trochę racji - przyznała ciężko wzdychając.
Na pewno nie musiał jej tłumaczyć zwierzęcych emocji, nigdy im nie odmawiała ani pupilom domowym, ani tym zupełnie dzikim istotom.
- Zapytałabym, czy ma Pan inny pomysł, ale nie od wychowywania ludzi Pan jest - zażartowała.
Cofnęła się o pół kroku, ale nie jakby chciała uchronić się przed kroplami wody z mokrego psa - które miały przecież tendencję do otrzepywania się - raczej jakby miała zamiar dać im już spokój.
Ale nie byłaby sobą, gdyby...
- Niech Pan wybaczy, ale naprawdę muszę zapytać. Chodziło o tą zaginiona nastolatkę? Jennę? - to była dosyć świeża sprawa, policja podejrzewała ucieczkę z domu, ale przyjaciele wskazywali na to, że Jenna zmieniła ostatnio towarzystwo i często zbierali się nad wodą.
Nic dziwnego, że Vanessa od razu spróbowała zebrać części wspólne do kupy.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Ośrodek szkolenia psów specjalistycznych K9”